Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mafioso (zakończone)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 17:37, 22 Sty 2017    Temat postu: Mafioso (zakończone)

UWAGA. Historia, do czytania której właśnie się zabierasz, zajmuje ponad 60 stron normatywnego druku, dlatego gorąco polecam jej wersję w e-booku, którą znajdziesz (za darmo i bez logowania) tutaj: [link widoczny dla zalogowanych] Dla twojej wygody znajdziesz tam PDF a także EPUB i MOBI. (HS)

Gdyby ktoś zapytał Dominika, kim chciałby być w przyszłości, a ten chciał i mógł szczerze odpowiedzieć na to pytanie, powiedziałby, że chciałby zostać mafioso, tak jak jego ojciec. Co prawda oficjalnie nazywało się to Reroń-Import-Export, ale Dominik Reroń, mimo swoich niespełna szesnastu lat doskonale wiedział, że to są tylko pozory. Ojciec nie wtajemniczał go w swoje ciemne sprawki, ale Dominik nie był w ciemię bity, a nade wszystko miał oczy. Normalny specjalista od importu i eksportu nie spotyka się nocą z ciemnymi typami, nie wyjeżdża o w pół do czwartej z domu w bliżej nieokreślonym kierunku, nie ma czterech telefonów komórkowych - i tak dalej, i tym podobne. Na początku Dominik sądził, że to normalny biznes, jak każdy inny, ale już dość wcześnie, bo w wieku dwunastu lat, zaczął sklejać kawałki obserwowanej rzeczywistości, by dojść do szokującego wniosku: ma ojca mafioso. Kroplą,, która przechyliła przysłowiową czarę był pewien wczesny poranek, kiedy ojciec przyszedł do domu poobijany i zakrwawiony, a przy rozbieraniu się wypadł mu z marynarki pistolet. Naturalnie ojciec nie miał pojęcia, że jest obserwowany przez smarkacza. Co prawda gdy tylko Dominik poszedł do szkoły, ulotnił się na kilka dni, ale już było 'po herbacie'. Nikt nie mógł już wmówić Dominikowi, że papa prowadzi legalny biznes. Na dodatek kiedy tego samego dnia po południu usłyszał w teleekspresie o wojnie gangów, sprawa była dla niego oczywista. Co prawda nazwisko ojca w tym kontekście nie padło, tylko jakiś pseudonimy, o których słyszał pierwszy raz, intuicyjnie czuł, że chodzi to o jego ojca.
Stosunki Dominika z ojcem zawsze były oparte na żelaznej dyscyplinie i posłuszeństwie. Niesubordynacja była surowo karana i Dominik przekonał; się o tym boleśnie już w wieku kilku lat. Stary Reroń nie szczędził i ręki i pasa, by z syna zrobić twardziela, ale karnego, posłusznego twardziela. Dominik szybko doszedł do wewnętrznego kompromisu i ślepo wykonywał ojcowskie polecenia. Na początku głownie dla oszczędzania własnej skóry, później wdarła się w to filozofia. Ojca szanował i podziwiał od zawsze, w przeciwieństwie do matki, która była mdła i usłużna. Dlatego przetrawianie odkrycia prawdy o ojcu nie trwało długo. Widoczne tak musi być - pomyślał i na swój sposób wielbił go dalej, starając się być taki jak on - twardy i konsekwentny. Na dodatek z tego były pieniądze, i to całkiem duże. Mieszkali w eleganckiej willi na Krzykach, do szkoły odwoził go kierowca a nie żaden tramwaj, miał zawsze najnowsze, najmodniejsze ciuchy, najnowszy komputer i komórkę, plazmowy telewizor w pokoju i wypasiony sprzęt stereo. Wakacje spędzał na Wyspach Kanaryjskich, w Egipcie lub na Majorce.
Pewnego popołudnia, gdy wrócił ze szkoły, zauważył, że ojciec mu się uważni przygląda. Nie tak jak zawsze, nie z podejrzliwością, kiedy na twarzy miał niemal wypisane, że coś zmalował. To był inny wzrok, zupełnie dotychczas nieznany. Bez zwykłego w takich razach komfortu zjadł obiad i gdy usiłował bezszelestnie wymknąć się z jadalni do swojego pokoju - fortecy, usłyszał spokojny acz zdecydowany glos ojca.
- Dominik, chciałem z tobą porozmawiać.
- Teraz? Za piętnaście minut jadę na francuski, a później spotykam się z Olą. Może jak wrócę - oponował śmiało, choć głos ojca nie wróżył nic dobrego.
- Jak mówię, że chcę porozmawiać, to znaczy że chcę. Na francuski możesz się spóźnić, zresztą od braku jednej lekcji wiedzy ci nie ubędzie.
- No to nich tata mówi - powiedział zrezygnowany.
- Nie tu, pójdziemy do warsztatu.
Pomaszczenie zwane warsztatem było tak naprawdę skrzyżowaniem magazynu, hurtowni i warsztatu. W dzień pracowało tu kilku magazynierów, na popołudniową zmianę zostawały dwie osoby. W warsztacie znajdował się mały kantorek, w którym urzędowała sekretarka i miał swój gabinet ojciec. Dominik bywał tam bardzo rzadko, zresztą po co? Wszystkie sprawy z ojcem w godzinach pracy załatwiało się przez komórkę bądź interkom; tak po prawdzie Dominik do gabinetu ojca miał wybrać się po raz pierwszy.
Gdy już znalazł się w środku, przez pierwszych kilkadziesiąt sekund kontemplował pomieszczenie ze zdziwieniem a nawet w lekkim szoku. Było to biuro, jakiego nie zobaczysz na amerykańskich filmach, przypominało raczej bunkier z wyciszanymi ścianami, rzędem telefonów, komputerem i sejfami, o których zawartości mógł się jedynie domyślać. Takie okoliczności tej rozmowy, która jeszcze się ni zaczęła, wskazywały, że raczej ni będą rozmawiali o jedynkach w szkole czy podpatrywaniu dziewczyn w szkolnej ubikacji, na czym niedawno złapał ich wychowawca. Dominik wiedział, że z tego si ni wywinie i była to pozycja numer jeden w rachunku sumienia, który przeprowadził podczas krótkiej drogi z domu do warsztatu.
Tymczasem ojciec zamknął drzwi mi rozsiadł się na eleganckim, wygodnym fotelu, gestem wskazując na krzesło.
- Widzisz, Dominik - powiedział po chwili niewygodnego milczenia. - W zasadzie nie chcę cię wciągać w swoje interesy, im mniej wiesz, tym lepiej, ale... - zawiesił glos.
- Ale?
- Będziesz mi potrzebny.
- Zrobię, co tata powie - zapewnił gorliwie, nie wiedząc nawet, o czym mowa. Zresztą wiedział, że jakikolwiek opór jest zupełnie bezcelowy.
- Potrzebne mi są informacje. Konkretne, rzeczowe, precyzyjne. Jak to w biznesie.
Dominik słuchał tego ze zdziwieniem. On ma mieć jakieś informacje? Niby na jaki temat? Wpatrywał się w twarz ojca ze zdziwieniem.
- Do twojej klasy chodzi niejaki Kamil Nawrot, prawda?
Kamil Nawrot... Jedna z tych osób, które Dominik, jak to się mówi, omijał szerokim łukiem. Kamil to dla niego było duże - a nawet nie takie duże - dziecko. Pilny uczeń, od rana do nocy w książkach, zawsze umyty, uczesany, pachnący. W zasadzie nie należał do żadnych klasowych kręgów, nie angażował się w jakiekolwiek życie pozaklasowe. Typowy outsider. Dominik domyślał się, że Kamil donosi do nauczycieli na niego i kolegów, ale nigdy nie było to udowodnione.
- Tak, chodzi - przyznał niechętnie. Ale nic więcej poza tym nie mogę powiedzieć. Nie kolegujemy się.
- Nikt ci nie każe - powiedział uspokajająco ojciec. - Ale potrzebuję o nim jak najwięcej informacji. Kiedy przychodzi ze szkoły, kiedy wychodzi, z kim się umawia, z kim się bawi, wszystko.
- A skąd ja to mam wiedzieć? - odpowiedział Dominik ze zdumieniem. - Powiedziałem, że jedyne, co mnie z nim łączy, to to, że chodzimy do tej samej klasy.
- To się dowiedz - powiedział ojciec, już nieco poirytowany i Dominik wyczuł, że łatwo się nie wykręci. - Pochodź za nim, poobserwuj, popytaj, zresztą, co ja ci będę mówił. Nie po to zapisałem cię do najdroższego gimnazjum w mieście. Rusz głową. Masz na to dwa tygodnie.
Dominik wiedział, że jakiekolwiek pytania, prośby i tym podobne są zupełnie nie na miejscu. Na najważniejsze pytanie: po co? - ojciec i tak nie odpowie. Najwyżej odwinie w pysk albo powie coś takiego, po czym ni będzie mu się chciało gadać z ojcem przez tydzień.
- I nikomu ani słowa, rozumiemy się? - zaznaczył twardo ojciec.

Dominik opuszczał gabinet ojca z mieszanymi uczuciami. Bo mimo całej zagadkowości sprawy, zlecenie takiej roboty wskazywało, że ojciec ma do niego zaufanie. Po cichu wierzył również, że będzie to jakaś gangsterska robótka, choć nie bardzo wiedział, na czym miałaby polegać. Mimo wszystko nie sądził, by ojciec mógł być zamieszany w jakąś mokrą robotę, nawet mimo tego epizodu, który obserwował przez szczelinę drzwi własnego pokoju z wypiekami na twarzy. Tak przy okazji, ze sterczącym kutasem, wyciągniętym z bokserek, ale do tego nie przyznałby się za nic w świcie. Jakieś dwa tygodnie temu odkrył pierwsze tajniki seksu i każdą wolną chwilę przeznaczał na zabawę, nawet jeśli miało to być w pół do czwartej nad ranem. Nieistotne. Na razie miał przed sobą zadanie z zupełnie innej łączki i wiedział, że od niego się ni wymiga. Nawet spotkanie z Olą (bo francuski już sobie odpuścił) przestało go cieszyć. Normalnie pędziłby na nie jak na złamanie karku. Ola była córką kolegi ojca, pana Frania, i ich znajomość była akceptowana przez rodziców obu stron. Ola była zakochana w Dominiku po same uszy, on lubił te spotkania z zupełnie innego powodu. Ostatnio zaczęli już uprawiać seks. Nic poważnego na razie jedyni macanki, pieszczenie cycuszków, choć Dominik oczywiście wolałby więcej i szedł na każde spotkanie z nadzieją, że może tym razem już zdarzy się coś więcej. Ale Ola należała do tych, jak się mówiło w ich kręgach, dziewic nowoorleańskich, nieczuła na gesty zachęty ze strony Dominika. Skutkowało to tym, że Dominik każde ich spotkanie kończył trzepaniem konia w krzakach albo nawet jeszcze w łazience u Oli. Dziś pewnie nic z tego by nie wyszło - pomyślał decydując się iść na spotkanie.
Dwie godziny później przemykał cichymi, słabo oświetlonymi ulicami Krzyków. W duchu wymyślał sobie od łajz, nieudaczników i nawet jeszcze gorszych. Mógł skorzystać z okazji, nie skorzystał. Gdy Ola położyła mu rękę na kroczu i już wyczuła sztywność, zdecydowanym gestem zrzucił jej dłoń ze swego łona. Dlaczego? Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć. Z jednej strony ciągle dręczyło go polecenie ojca, którego sensu zupełnie nie rozumiał, a dodatkowo zupełnie nie wiedział, jak się za to zabrać, ale nie chodziło tylko to. O co? Na to pytanie w żaden sposób nie umiał sobie odpowiedzieć.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 17:21, 26 Lut 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Nie 22:30, 22 Sty 2017    Temat postu: NO I MAMY NOWE OPOWIADANKO

Miło się czytało , czekam na zecydowanie więcej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juan
Adept



Dołączył: 28 Sie 2012
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 0:06, 23 Sty 2017    Temat postu:

Fajny początek. Czekam na kontynuację Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lechukaziu
Adept



Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 1:18, 23 Sty 2017    Temat postu:

Fajne,czytałem z przyjemnością. Czekam na ciąg dalszy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:25, 23 Sty 2017    Temat postu:

Dziękuję za miłe słowa. Będzie coś w tym tygodniu. I na serio pracuję nad Innymi 2. Ciężko było mi się przemóc po wydarzeniach z drugiej połowy zeszłego roku ale jakoś się dało. Ta krótka historyjka (nie planuję zbyt wielu odcinków) jest taką małą rozgrzewką.

PS Od drugiego odcinka, tradycyjnie, na trujniku pojawi się PDF a po zakończeniu wersja na czytniki (AZW i epub).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 1:28, 23 Sty 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 2:01, 23 Sty 2017    Temat postu:

Fajnie, że już możesz swobodnie tu zaglądać i zostawiać "ślady" takie jak to opowiadanie.

Mam nadzieję, że i w Innych 2 jakieś "ślady" Twojej obecności się pojawią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Wto 21:30, 24 Sty 2017    Temat postu:

Super, że znowu jesteś!
Kolejne opowiadanie zupełnie inne od poprzednich, ale jak zwykle bardzo ciekawy początek zmuszający do niecierpliwego wyczekiwania następnych części.
Puszyste pozdrowienia Robciu Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 0:51, 29 Sty 2017    Temat postu: 2.

Obserwować... Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Minęły trzy dni, podczas których Dominik nie zrobił czegokolwiek w tym kierunku. Sobota, niedziela, wiadomo ale poniedziałek... Mógł co prawda choćby ruszyć za nim po szkole, ale jako śnie mógł się zmobilizować. Zresztą, zaraz po ostatniej lekcji przyjechał po niego kierowca. Jak w takich warunkach kogokolwiek szpiegować? "Jeszcze mam jedenaście dni" pocieszał się, czując na sobie znaczący wzrok ojca.
- No co, zacząłeś już coś działać w tej sprawi? - zagaił ojciec przy kolacji, korzystając z momentu, kiedy żona wyszła do łazienki.
- Nooo... - odburknął nieco zmieszany. Na szczęście matka wróciła i temat zmarł śmiercią naturalną. Co nie znaczy, że przestał istnieć. Wieczorem nie mógł się skupić na lekcjach, co raz to mając przed oczyma labirynty ulic, po których będzie musiał chodzić. Mimo swoich prawi szesnastu lat nie znal dobrze miasta, w którym się urodził i wychował. To znaczy znal główne ulice, najważniejsze sklepy, do których zabierali go rodzice, własną dzielnicę, zresztą dość z grubsza. "Jakoś to będzie" - uspokajał się. Przez to zlecenie zaniedbał Olę, z którą był umówiony, ale jakoś po ostatnim nie pragnął jej szczególnie zobaczyć. Zupełnie nie wiedział, jak się usprawiedliwić i wytłumaczyć ze swojej ostatniej reakcji. Gorzej, zaczynał mu się powoli udzielać nastrój, którego dotąd nie znał - podenerwowania, rozdrażnienia i apatii. Nawet onanizm nie bawił go tak jak dotąd, w poniedziałkowy wieczór po raz pierwszy w życiu odpuścił sobie zabawę.

Następnego dnia Kamil nie pojawił się w szkole. Na próżno Dominik wypatrywał go przed szkołą, a później na każdej przerwie, chłopak po prostu nie przyszedł. Po trzeciej lekcji Dominik odpuścił sobie wystawanie przed drzwiami szkoły na każdej przerwie, łudząc się, że może poszedł do lekarza, czy spotkała go inna losowa sprawa. Po czwartej lekcji doszedł do wniosku, że ojciec musi mu przedłużyć termin załatwienia sprawy, w końcu nastąpiła niezawiniona przez niego okoliczność. Z tą myślą już spokojniej przebrnął przez resztę lekcji i prawie zapominając o problemie ze spokojem pojechał do domu. W domu ojca jeszcze nie było.
- Gdzie tata? - zapytał niemal od drzwi.
- A cóż żeś się tak stęsknił za ojcem? - zdziwiła się matka. - Pojechał do Jeleniej Góry, nie będzie go dwa - trzy dni - powiedziała lekkim głosem. Za lekkim, osądził Dominik. Nigdy nie mieszał się w sprawy rodziców, ale ostatnio zauważył, że nie układają się najlepiej.
- A zadzwoni? - dopytywał się.
- Ojca nie znasz? Raz dzwoni, raz nie. A jak chcesz pieniędzy, to musisz poczekać. Ja nie mam - ucięła matka.
Żeby to o pieniądze chodziło... Nie odpowiadając poszedł na górę do swojego pokoju. Teraz już sam nie wiedział, czy chce aby ojciec był w domu. Bo jeśli i Kamil i ojciec zniknęli na kilka dni, czarno widzi swój los. Ojciec nie znosi sprzeciwu i niewykonanych poleceń. Jeśli się nie wywiąże - na pewno czeka go jakaś kara, ojciec ni puści tego tak łatwo. Dotychczas kary polegały głównie na wstrzymaniu kieszonkowego - pięciuset złotych miesięcznie. Ostatnie lanie dostał może w czwartej klasie podstawówki i wątpił, czy ojciec posunie się do tego. Na takich i podobnych rozważaniach minęło mu całe popołudnie i wieczór. Tępo wpatrywał się w telewizor i nie był w stanie skupić się na akcji filmu, w którym policjanci gonili się z bandytami po jakimś amerykańskim mieście. W tym momencie Dominik zdał sobie sprawę, że nie wie nawet, gdzie mieszka Kamil. Nawet nie był w stanie określić, w jakim kierunku wychodził po lekcjach. Po prostu to go nie obchodziło. Mógłby nawet mieszkać kilka ulic dalej... Przecież nie będzie pytał w szkole, zresztą, ojciec wyraźnie dał mu do zrozumienia, żeby krył się z tą robotą. Resztę wieczora spędził na przypominaniu sobie momentów, kiedy wychodzili ze szkoły.

Kamil pojawił się dopiero w piątek. Był blady, kichał i pociągał nosem, było oczywiste, że się przeziębił. Jego obecność tyle ucieszyła co zmartwiła Dominika. Już nie mógł zwalać wszystkiego na zrządzenie losu, musiał zabrać się do roboty. Spokojnie przyjął dwie jedynki, którymi poczęstowali go dziś nauczyciele. Jak miał się uczyć w takich okolicznościach? Ojciec co prawda dość surowo rozliczał go z postępów w szkole, jednak Dominik tę sytuację uważał za usprawiedliwioną, ba, zawinioną przez ojca. I do końca lekcji nie spuszczał oka z Kamila. Niewiele to jednak wniosło nowego do jego wiedzy, chłopak wszystkie przerwy spędził na czytaniu podręczników i notatek, rzadko zamieniając kilka słów z kolegami. Gdy skończyła się ostatnia lekcja, ustawił się naprzeciw szkoły, tak, aby mieć widok na wszystkich wychodzących. Wśród nich nie było jednak Kamila. Dominik zaczął podejrzewać, że musiał go przeoczyć, Kamil nie miał więcej niż metr pięćdziesiąt i był drobnej budowy ciała. Dominik postanowił wrócić do szkoły i przeczesać korytarze, w tym jednak momencie usłyszał swoje imię, wykrzyczane, dobiegające z parkingu. Obejrzał się. Kierowca ojca machał mu zniecierpliwiony.
- Co się tak guzdrzesz? - zapytał, gdy chłopak podbiegł na parking.
- Zapomniałem zostawić wiadomość, nie wracam dziś z panem. Mam jeszcze coś do załatwienia w szkole - powiedział oglądając się nerwowo za siebie.
- To co mi głowę zawracacie - burknął kierowca i nieco zbyt nerwowo trzasnął drzwiami opla. W tym samym momencie Dominik obejrzał się za siebie i zobaczył Kamila idącego w stronę przystanku. Dzieliło ich jakieś sześćdziesiąt metrów. Dominik rozejrzał się nerwowo - z odmętów ulicy wyloniła się niebieska dwójka, żwawo zmierzając w stronę przystanku. Rzucił się pędem na przystanek, ale gdy już był w drzwiach tramwaju, zauważył, że Kamil został na przystanku wraz z kilkoma innymi uczniami jego klasy. "Cholera" - pomyślał, jednak, gdy zdecydował się już opuścić tramwaj, drzwi zamknęły się z sykiem. I co teraz? Był w tramwaju, o którym nie miał żadnego pojęcia, gdzie jedzie, pewnie na Krzyki, bo widywał dwójki na Powstańców Śląskich, ale którędy? Szybko doszedł do wniosku, że musi wysiąść na następnym przystanku i obserwować, którym tramwajem pojedzie Kamil.
Szczęście uśmiechnęło się do niego za kilka minut - chłopak stał przy oknie w nadjeżdżającej dziesiątce. Dominik przezornie wsiadł do drugiego wagonu. Tramwaj zmierzał spokojnie w stronę Placu Dominikańskiego, gdy ktoś chwycił go za ramię. Dominik instynktownie odwrócił ,się.
- Proszę bilet do kontroli - powiedział mężczyzna w średnim wieku, z identyfikatorem przypiętym na piersiach.
- Zapomniałem - powiedział Dominik. Cholera, co jeszcze go spotka?
- Legitymacja albo dowód tożsamości - rzucił kontroler.
- Po co mi legitymacja>? Nie mam przy sobie - ton Dominika był bardziej przerażony niż opryskliwy. Było oczywiste, że dzisiejsze śledzenie Nawrota należy odpisać na straty. Ale co z nim zrobią?
- To trzeba będzie wezwać policję by ustaliła tożsamość - powiedział kontroler. Dominik nawet nie miał siły zaprotestować.

Ojciec wrócił w sobotę. Dominik cały piątkowy wieczór błagał matkę, by nie mówiła nic o jego przygodzie w tramwaju - bezskutecznie. Pod koniec kolacji powiedział tylko:
- Zbieraj się, musimy porozmawiać.
Tym razem szedł do gabinetu ojca jak na ścięcie. Minął tydzień, a nie może pochwalić się jakimkolwiek wynikiem, gorzej, wpakował się w kłopoty, bo policjant oświadczył, że do szkoły pójdzie meldunek o jeździe bez biletu. Szkoła nie tolerowała gapowiczów i obniżenie stopnia z zachowania miał jak w banku.
- I co masz mi do powiedzenia? - zapytał ojciec, kiedy usiadł na swym fotelu.
- Bop ja... no tata wie... - zaczął się plątać.
- Nie chodzi mi o tę jazdę na gapę a o Nawrota. Co ustaliłeś?
W zasadzie Dominik ustalił wyłącznie, że Nawrot istnieje i jest przeziębiony, ale ojciec nie lubił żartów, nawet nie tylko w biznesie, w ogóle.
- No słucham?
- Był chory - wyjąkał Dominik, czując jak coraz bardziej się czerwieni.
- To mnie nie interesuje - powiedział zimno ojciec. - Czego się dowiedziałeś?
- Jak miałem się dowiedzieć jak go nie było? - zirytował się Dominik.
- Nie tym tonem. Przez tych kilka dni mogłeś zrobić bardzo wiele - poobserwować jego mieszkanie, zobaczyć, kto tam przychodzi... Wiesz, przynajmniej, gdzie on mieszka?
- Mniej więcej... - Dominik najchętniej wyszedłby z gabinetu, choć to akurat była ostatnia rzecz, na którą mógł sobie pozwolić. Pokazywani fochów nie wchodziło w rachubę.
- Masz jeszcze tydzień i nai dnia dłużej. A za jazdę bez biletu zapłacisz z własnego kieszonkowego. A teraz zmiataj - powiedział wyraźnie rozdrażniony.
Po takim przemówieniu było oczywiste, że weekend nie będzie należał do udanych. Może faktycznie powinien pojechać i pokręcić po dzielnicy, gdzie mieszka Kamil, ale jaka to dzielnica? "Zacznę w poniedziałek" - pomyślał i przyrzekł sobie rozpocząć pracę od zakupienia kilkunastu biletów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:52, 29 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lechukaziu
Adept



Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 1:06, 30 Sty 2017    Temat postu:

Dzięki za kolejną część .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:31, 30 Sty 2017    Temat postu:

Dzięki za mile słowa, robię co się da. Następny odcinek, w którym Dominik - miejmy nadzieję - nie będzie już taką pipą, jeszcze w tym tygodniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 12:38, 30 Sty 2017    Temat postu:

Hahahaha ośmiałem się, jak na razie fajny lekki tekścik

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 19:06, 31 Sty 2017    Temat postu: 3.

Gdy w poniedziałek Dominik ruszył za Kamilem, zauważył, że chłopak stoi nie na tym przystanku, z którego odjeżdżał w piątek, a na przeciwnym, na Biskupin. Zaklął w myślach. Wiedział, że tramwaje jadą w stronę zoo i Hali Ludowej, ale nic poza tym - dalej jego noga nie postała. Nie wiedział nawet, czy to daleko, jedno było pewne - w kierunku odwrotnym do jego dzielnicy, Krzyków. Poza tym Kamil stał nieruchomo i wpatrywał się w przystanek naprzeciwko i na mur beton go zauważył. Przejście w tym momencie na drugi przystanek było wykluczone. Na dodatek w jego kierunku jechała dwójka i zabrała prawie wszystkich pasażerów, trzeba było być ślepym, by nie rozpoznać pozostałych trzech osób. Dominik rozważał swe szanse. W tym układzie zrezygnowanie nie wchodziło w grę, do czasu, kiedy ojciec poprosi go o sprawozdanie zostało niespełna pięć dni. Gdy tak myślał, od strony mostu wyłoniła się niebieska plama. Dominikowi zaczęło bić mocniej serce, jak przed każdą ryzykowną operacją.
Już w tramwaju, oczywiście po uprzednim skasowaniu biletu, chyba będzie już o tym pamiętał do końca życia - długo dochodził do siebie. Jakimś cudem udało mu się przeskoczyć płot dzielący oba przystanki i w ostatniej chwili załadować do drugiego wagonu. Czy Kamil go zauważył? Tego nie dało się powiedzieć na sto procent. Tramwaj tymczasem minął jajowate rondo Reagana, później zoo, a chłopak ciągle jeszcze tkwił w wagonie. Dominik przesunął się do przodu, by móc obserwować zamiary tropionej zwierzyny. Mijali już biskupińskie przedwojenne wille i Kamil przesunął się w stronę drzwi wyjściowych. Dominik zaś z rosnącym przerażeniem obserwował nieznaną mu dzielnicę.
Tymczasem tramwaj nadjechał na przystanek i z sykiem otworzył drzwi. Oprócz Kamila był jedynym wysiadającym. Ci pisarze od powieści szpiegowskich zawsze znajdą jakiś tłum, w który można się wmieszać, ostatecznie kiosk, wybudowany chyba tylko po to by chowali się za nim szpiedzy. Na tym przystanku nic takiego oczywiście nie było i Dominik salwował się zawiązywaniem buta. W sumie im mniej człowieka się widzi, tym ciężej go rozpoznać... Dominik nawet nie wiedział, czy jego ofiara popatrzyła w jego kierunku. Gdy po raz trzeci zawiązał ten sam but, uznał, że nie grozi mu dekonspiracja, wstał, i ujrzał Kamila znikającego za węgłem wieżowca, stojącego jakieś czterdzieści metrów od przystanku. Rzucił się pędem. Zielony płaszcz Kamila zniknął w trzecim wejściu.
Niestety, Dominikowi ni udało się ustalić mieszkania, za drzwiami którego zniknął Kamil. Było to, zgadywał ze słuchu, piąte albo szóste piętro, na które wjechał windą. Dominik rozważał następne kroki. Niewątpliwie Kamil nie jest u siebie w domu i wcześniej czy później opuści mieszkanie. Daj Boże wcześniej. Postanowił dać mu dwie godziny. Wyjął komórkę i z nudów zaczął grać w jakąś strzelaninę. Ruch w budynku nie był za duży, większość obsługiwała winda, ludzi chodzili piechotą tak do trzeciego piętra i byli poza zasięgiem jego wzroku. Do czasu. Nagle z góry wyłonił się mężczyzna w policyjnym mundurze i spokojnie szedł na dół. Na Kamilu ścierpła skóra. A jak go wylegitymuje? Tego nie przewidział, nie przygotował sobie żadnej historii, która tłumaczyłaby jego obecność w tym miejscu. Tymczasem policjant spokojnie go wyminął i, mruknąwszy coś pod nosem, szedł dalej. Dominik wytarł pot z czoła.
Na krótko przed upływem wyznaczonych dwóch godzin na wyższym piętrze zgrzytnęły drzwi i Dominik usłyszał dwa głosy. Jeden chyba należał do Kamila, nie był pewien. Tyle lat w tej samej klasie i nie może rozpoznać głosu. Usprawiedliwiał się, że są w wieku mutacji a dodatkowo znajduje się na tyle daleko od źródła dźwięku, że fale dźwiękowe powyginały się nieco i to, co słyszy, nie do końca odzwierciedla rzeczywistość. Niewątpliwie jeden glos był bardziej męski, drugi jakby dziecięcy albo dziewczęcy. Gdzieś czytał, że w dubbingowanych filmach głosy chłopców przed mutację czytają kobiety. Zatem równie dobrze mogła to być jakaś baba. Ciotka, babcia, cholera ją wie.
-No, daj jeszcze pyska na pożegnanie - usłyszał.
- Nie, nie tu, jeszcze ktoś zobaczy - autorem tej odpowiedzi na pewno był Kamil. Dominik zastanawiał się, czy jakakolwiek ciotka operowałaby takim językiem, ale gdy już postanowił, że spróbuje podejrzeć, drzwi zamknęły się z trzaskiem i po korytarzu rozległy się kroki. Dominik przytomnie wbiegł na siódme piętro, bo nigdy nie wiadomo, czy Kamil pojedzie windą czy zejdzie po schodach. Chłopak w zielonej kurtce wybrał to pierwsze wyjście i Dominik spokojnie zszedł schodami na dół. Zgodnie z przewidywaniem poszedł na przystanek i tym razem Dominik nie miał najmniejszego problemu, by go uniknąć.

Nastopnego dnia po szkole Kamil pojechał - tak przynajmniej wyglądało - do własnego domu i Dominik nie miał najmniejszych kłopotów z ustaleniem adresu. Ulica Dzielna na Kozanowie. Odprowadził go prawie pod same drzwi, nawet gdy Kamil zniknął za nimi, podsłuchał trochę pod drzwiami. Krótko, bo to najlepsza recepta na wpadkę. Usłyszał normalne powitanie dziecka, które wraca ze szkoły. Co było w szkole, jakie stopnie i tak dalej. Zastanowiło go, że u niego powroty wyglądają zupełnie inaczej. Ojca najczęściej nie ma w domu, matka,jeśli już się odzywa to wymyśla i złorzeczy. O stopnie pytają się dopiero przed półroczem albo końcem roku, chyba, że ze szkoły przyjdzie informacja, że się opuszcza. Dominik spodziewał się takiej w przyszłym tygodniu. Był maj - okres najbardziej intensywnej nauki, kartkówek, sprawdzianów i odpytek. On zaś nie bardzo miał się czym pochwalić, dodatkowo zadanie dane przez ojca zajmowało każdą chwilę przeznaczoną na naukę.Gdy wracał do domu, na nic już nie miał ochoty, tylko wykąpać się i położyć. Po prawdzie, ostatnio nawet nie chciało mu się walić konia.
Następnego dnia, w czwartek, Kamil wsiadł w dziesiątkę jadącą na Leśnicę i Dominik odpuścił sobie zabawę w Sherlocka Holmesa. Nic więcej się nie dowie. Co prawda mógłby jeszcze skontrolować co Kamil robi po szkole, z kim się spotyka i tak dalej, jednak doszedł do wniosku, że nadgorliwość jest gorsza od dywersji. Nawet jeśli powie ojcu, że spotkał się z chłopakiem w czerwonej kurtce i razem poszli do biblioteki, będzie to zupełnie niesprawdzalne. Takich kitów można ojcu wcisnąć kilkanaście i będą one równie sprawdzalne co cnota Krystyny Pawłowicz. Przygotuje sobie kilka takich bajerów jutro wieczorem, bo ojciec znów gdzieś wybył i zapowiedział, że wróci w sobotę.

Gdy w piątkowe wczesne popołudni Kamil, już nie w kurtce bo na dworze rozpoczął się zupełnie nie majowy upał, podążył w stronę przystanku na Biskupin, Dominik początkowo chciał odpuścić sobie tę zabawę. Wie już tyle, że będzie jakoś brzmiało. Jednak, gdy dziesiątka zgarnęła już pasażerów, postanowił, że sprawdzi, z kim Kamil spotyka się naprawdę na Kazimierskiej - bo tak nazywała się ta ulica z wieżowcem. Wiedział już konkretnie gdzie jedzie, więc postanowił poczekać na następny tramwaj. Minęło już kilkanaście minut i coraz bardziej nerwowo spoglądał na zegarek. Na przystanku zaczęła się zbierać coraz większa grupa.
- O cześć, Domino - usłyszał za sobą. - Jedziesz na Biskupin? Myślałem, że mieszkasz na Krzykach? - usłyszał za sobą. Nawet bez odwrócenia się rozpoznał głos Magdy Andrzejewskiej, największej plotkary w klasie. Na pewno nie było to wydarzenie z gatunku szczęśliwych bo już w poniedziałek o jego wycieczce na Biskupin będzie wiedziała całą klasa i wszystkie jej psiapsiółki.
- Tak, mam tam rodzinę - zbył ją i poszedł na koniec przystanku. Teraz już za nic nie mógł się wycofać, bo każde nieszablonowe zachowanie wzbudzi jeszcze większą podejrzliwość wścibskiej dziewczyny. Mógł jeszcze lawirować na Rondzie Reagana ale po co?
Tramwaj przyjechał po prawie pół godziny, załadowany po brzegi, z trudem wcisnął się na stopnie. "Dlaczego nie ma takich tłumów jak śledzę tego kurdupla?" - zastanawiał się, zwalając wszystko na prawo Murphy'ego, które przeczytał kiedyś na internecie. Tymczasem pasażerowie powoli wykruszali się, a gdy tramwaj nadjeżdżał na Kazimierską, nawet zajął miejsce siedzące.
Gdy wysiadł z tramwaju, pierwsze co zobaczył, to Kamila idącego z kimś i psem na smyczy prosto w stronę przystanku. Kamil był bez plecaka, co oznaczało, że jeszcze będzie wracał. W takim układzie wystawanie na klatce schodowej zupełnie mijało się z celem, ,mógł najwyżej pofatygować się zobaczyć nazwisko na tabliczce na drzwiach, czego ostatnio nie zrobił. Tymczasem Kamil z drugą, nierozpoznaną jeszcze osobą przeszli przez ulicę Olszewskiego i zniknęli w jednej z bocznych uliczek. Dokąd one prowadziły - Dominik nie wiedział. "Przydałby się telefon z nawigacją" - westchnął i przypomniał sobie, że miał w tej sprawie molestować ojca. Odczekawszy stosowną chwilę, ruszył za śledzoną parą. Wkrótce wille si skończyły i śledzeni przeszli przez pieszą kładkę na rzece. Później, śledząc mapy, Dominik dowiedział się, że byli na Wyspie Opatowickiej.Osoba towarzysząca Kamilowi uwolniła psa ze smyczy. Śledzony i jego towarzystwo zeszli ze ścieżki i zniknęli za gęstwiną Krzaków. Dominik ostrożnie obszedł kępę i stanął za rozłożystym drzewem. Z tej pozycji ukryta w gąszczu polana była dobrze widoczna. Kamil co prawda rozglądał się czujnie, lecz nie był w stanie go zobaczyć. Chwilowo obie sylwetki były nieruchome. Po chwili towarzysz Kamila ściągnął spodnie - Dominik miał już stuprocentową pewność, że był to chłopiec. Kamil ukucnął i Dominik widział jedynie rytmicznie poruszającą się głowę. "Jasna cholera" - pomyślał. Stał u początkowo ze zdumieniem, a później z uczuciem, którego zupełnie nie umiał określić, przypatrywał się tej scenie. Nawet nie od razu zauważył, kiedy Kamil wstał a chłopcy zamienili się rolami. To dopiero będzie miał bombę dla ojca!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 21:30, 31 Sty 2017    Temat postu:

HAHAHAHA NO I MAMY ZAWIĄZANIE AKCJI Very Happy JAK ZWYKLE POZNAJEMY TOPOGRAFIĘ WROCŁAWIA Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:42, 31 Sty 2017    Temat postu:

Tak, oczywiście najłatwiej umieścić akcję w Warszawie Smile Ponieważ znam bardzo dobrze dwa polskie miasta, to umieszczam akcję właśnie w nich - w Poznaniu lub we Wrocławiu. Mój typ wyobraźni jst bardzo geograficzny i muszę mieć pełną zgodność topograficzną - nie lubię pisać o wydarzeniach dziejących się wszędzie i nigdzie.

Pytanie:Które polskie miasto, po Warszawie, jest drugie pod względem liczby trupów w powieściach kryminalnych? Smile Co prawda opieram to na moich własnych obserwacjach,ale co do polskich kryminałów powojennych, przeczytałem zdecydowaną większość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:42, 31 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 22:23, 31 Sty 2017    Temat postu:

KRAKÓW LUB WROCŁAW

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin