Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krak30
Adept



Dołączył: 30 Lis 2013
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Śro 19:31, 19 Lis 2014    Temat postu:

Czyżbyś przenosił się na blog Bimax-a, to byłby numer, jest już tam YAK, Bimax i teraz Ty. Czyli najfajniejsze opowiadania w jednym miejscu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 19:37, 19 Lis 2014    Temat postu:

Nie, nie rozmawiałem z nimi na ten temat. Na razie testuję bloxa, z którym mam dobre doświadczenia, jednak do czytania opowiadań jest kiepski. Mam jeszcze kilka serwisów do sprawdzenia, jeśli żaden nie wypali, opowiadania będą do ściągnięcia na chomiku.

Ale w tym, co napisałeś jest jakiś sens, tak powinno być... Może kiedyś tego dożyjemy, że powstanie naprawdę dobre miejsce do publikowanioa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 19:38, 19 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 1:02, 20 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (48)

- Melania, wszystko z tobą w porządku?
- Tak mamo, nic mi nie jest.
Ale to nie była prawda. Coś się zmieniało, coś nie będzie już nigdy takie, jak dotąd. I to już od jutra, kiedy biała łada niva wyruszy spod leśniczówki. Z jednej strony problem, który do niedawna był podstawowy i nierozwiązywalny znika, im mniej Mietka tym lepiej. Choć, gdyby musiała przysięgać, jej niechęć do brata nie była już tak silna jak do tej pory. Owszem, dogryzali sobie, wyzywali, ale raczej z przyzwyczajenia i już nie z takim zacietrzewieniem. Dlatego, że się za nim mimo wszystko stęskniła? Chyba nie, choć... Gdy Mietek wyjechał we wrześniu do Poznania, cieszyła się zupełnie szczerze i bezkrytycznie. W październiku zauważyła, że czegoś zaczyna jej brakować, chociażby tego, by do kogoś się odezwać, nieważne, jak to miałoby się skończyć. Mietek był złośliwy, owszem, ale przecież ona sama nie lepsza. No i nigdy się nie bili, to znaczy, ostatnią walkę stoczyli kilka lat temu. Walkę z obu stron okupioną siniakami i zadrapaniami. No i ona go kopnęła w to miejsce, na punkcie którego wszyscy chłopcy są tak przeczuleni. To chyba zadecydowało. Mietek darł się i ciskał, ale już nigdy nie doprowadził do sytuacji, aby musieli się bić i to było największe zwycięstwo Melanii w jej historii.

Mietek Mietkiem, bardziej ją martwiło, że wyjeżdża Maciej. Czy jej się podobał? Na tak postawione pytanie nie da się odpowiedzieć. W dzień, w którym przyjechał, Melania zanotowała w swym pamiętniku 'tłuścioch z martwymi oczami, jak u pani Prosiaczkowej. Olać i zapomnieć'. Coś drgnęło, gdy po raz pierwszy słyszała, jak gra na fortepianie. Owszem, był od niej starszy, bardziej doświadczony, lepszy technicznie, ale nie tylko o to chodziło. To, co i jak grał, miało drugie dno, głębię, nie było to klepanie nut na klawiaturze. Tam, gdzie można było zagrać inaczej - Maciej grał inaczej, tam, gdzie można było wydobyć choć trochę uczucia - Maciej to robił. Ale to chyba nie stało się w tym momencie. Trudno zresztą powiedzieć, kiedy.

Już podczas Bożego Narodzenia lubiła być w jego towarzystwie i właściwie każde ich wspólne granie było inspirowane przez nią. To, co ceniła w nim najbardziej to spokój i opanowanie. Jakże był inny od hałaśliwego i rozbieganego Mietka, a także od innych jej męskich znajomych. Swych kolegów w klasie oceniała jako bandę szczeniaków, którzy nie dorośli do wielu rzeczy, nawet tych nauczanych w szkole. 'Melania, chcesz zobaczyć moje prącie?' - wołali po lekcji biologii, na której było omawiane dojrzewanie. Były i gorsze teksty. Na ostatniej wycieczce zwabili ją do pokoju.
- Melania, ty interesujesz się muzyką, prawda? Mamy coś dla ciebie - powiedział Zenon, największy zgrywus, po czym włączył magnetofon.

Już minął rok, jak rentę kurwo masz i pomarszczoną twarz
Teraz już nikt nie będzie płacił ci za sztosa i szorta
Jebał cię pies, jebała cała wieś
jebał cię też szef gminy, jego teść
Tera już masz sześćdziesiąt parę lat
Chyba już czas, zaspawać pizdę czas...


- I jak nasza szanowna koleżanka ocenia walory artystyczne tego motetu? - drwił dalej Zenek. Melania nie zerwała się z miejsca i nie wyleciała z krzykiem z pokoju tylko dlatego, że ją zwyczajnie zamurowało.
- Myślę, że tego typu motety najlepiej oceniają w poprawczaku, dokąd takie kreatury jak Zenon Barzycki wcześniej czy później trafią - lata przekomarzania się z Mietkiem nie poszły na marne. Strzał był celny i dali jej spokój. Zwłaszcza że Zenek i tak był już jedną nogą poza szkołą... Ale docinków o zaspawanej cipie musiała jeszcze czas jakiś słuchać. A Maciej? Himalaje wyżej niż ta cała gówniarzeria. Inna sprawa, że gdyby któraś z jej koleżanek widziała ją z Maciejem, miałaby, jak to modnie się mówiło, przegwizdane. Maciej to nie był chłopak, który mógłby się wszystkim podobać. Tłusty, trochę zaniedbany, choć i jej rodzice i Mietek doprowadzili go do całkiem przyjemnego stanu. Co nie zmieniłoby faktu, że byłaby pośmiewiskiem całej szkoły i całej wsi. A co to ich...? Mogliby się śmiać, byle on był tutaj...
Zamknęła pamiętnik i zeszła na dół.
- Gdzie mama? - zapytała chłopców, którzy siedzieli przy stole i przeglądali podręczniki.
- Rozmawia przez telefon. Melania, spływ, przygotowujemy się do szkoły - powiedział Mietek.
- Z kim rozmawia? - nie dawała za wygraną siostra.
- Chyba z naszą wychowawczynią. Możesz iść podsłuchać? - przymilał się Mietek, jak zawsze, gdy miał interes.
- Akurat... Przecież i tak się wszystkiego dowiecie. Maćku...
- Tak?
- Pomożesz mi z czymś? Ale nie tu, przyjdź do mnie na górę, jak to wszystko się skończy.
- Maciora, ani mi się waż. To już przestało być zabawne, zresztą nigdy nie było. Coś się tak go uczepiła?
- Interesuje? Zajmij się lepiej swoim kulasem.
- Że czym mam się zająć, Może księżniczka powtórzy z łaski swojej?
- Kulasem, a coś ty słyszał?
- Nieistotne. Młodaś jeszcze i zupełnie zielona.
- Staruszek się znalazł...

- Wie pani, na początku myślałam, że to jakaś intryga, pułapka, Bóg wie co... Przecież ta kobieta robi takie wrażenie, że wszystkiego się można po niej spodziewać. Straszenie prokuratorem... Dziś zadzwoniła jeszcze raz, na szczęście ani Mietka ani Maćka nie było w pobliżu, nie mają pojęcia o tej rozmowie. Podobno jest źle. Nie chciała wszystkiego mówić, ale... Nie wierzy polskim lekarzom, załatwia operację w RFN, bodaj to jest Düsseldorf. Nie będzie jej w domu co najmniej trzy miesiące... Tak, ale to wymaga przygotowania. Obiecała pełnomocnictwo na piśmie, a tak naprawdę ja ją o to prosiłam. Nie to, że jestem okrutna, ale nie mam do końca zaufania, dziecko to nie jest mebel, stanie się coś i będę miała kłopoty do końca życia. Rozmawiałam z mężem i uzgodniliśmy, że chłopcy powinni zamieszkać razem, potrzebują siebie i to bardzo. Maciej nie da sobie rady bez wsparcia psychicznego, a tutaj obaj zaczęli bardzo się lubić. Wie pani, gdyby nie to, że to jednak dwaj chłopacy, to bym powiedziała, że są zakochani... Mówi pani, że normalne? No, pożreć też się potrafią, jak to chłopcy. A wydorośleli przez ten czas... Nigdy bym nie powiedziała, ze mój własny, rodzony syn kiedykolwiek spoważnieje. A tu masz. ... Jutro, wyjedziemy do południa, Romek wróci wieczorem, Melania zostanie i będzie pilnować domu. ...Tak, zadzwonię. To do usłyszenia w takim razie...

Po rozmowie, podczas której już ostatecznie i definitywnie zostali poinformowani, że jednak zamieszkają razem, Maciej poszedł do pokoju Melanii. - Cholera, puka się czy nie? - zastanawiał się. Do Mietka wchodziło się jak do stodoły, przynajmniej on, nie było nic takiego wstydliwego, na czym mógł go złapać. Ale tu chyba wypada jednak zapukać.
- Proszę!
Melania siedziała przy biurku i pisała coś w małym notesie.
- Prosiłaś, żebym przyszedł.
- Tak. Mam dla ciebie prezent.
- O, niespodzianka - powiedział, zaskoczony przyjmując małe zawiniątko. Co ma zrobić? Schować? Rozwinąć przy niej? A jak to będzie jakaś pułapka?
- No rozpakuj, nie wybuchnie.
Zawartość paczki stanowiła wydziergana na drutach opaska na głowę i uszy, w niebieskim kolorze z białym napisem MACIEK.
- Żeby już nikt cię nie nazywał Maciora. A jak jeszcze raz to usłyszę od Mietka, to strzelę go w pysk.
- Dziękuję, jaka śliczna, jeszcze nigdy nie dostałem tak... Osobistego prezentu.
- Załóż, zobacz, czy pasuje.
- Nawet - powiedział Maciej, z trudnością wciskając ją na głowę.
- Rozciągnie się, zobaczysz.
Faktycznie, drugi raz poszło już o wiele gładziej.
- Siadaj - wskazała mu miejsce. - Przyjedziesz jeszcze do nas?
- A dlaczego nie? Jak wasza mama i tato się zgodzą... Bo zdaje się, że mi teraz będzie bardzo głupio. Nie wiem, jak się za to wszystko odwdzięczyć.
- Głupstwa gadasz... To znaczy nie masz racji.
- Wiesz Mela, bo to tak wygląda, jakby się wszyscy nade mną litowali. Biedne dziecko, zostało półsierotą, będzie pewnie całą sierotą, masz tu chłopczyku cukierka.
- Naprawdę tak to odbierasz?
- Ja wiem? Boję się po prostu, żeby tak nie było. Miłosierdzie gminy, jak w tej lekturze. A, ty jeszcze nie czytałaś.
- Bzdura, Maćku, naprawdę. Tu nie chodzi o to, że ktoś się nad tobą lituje. Ty dajesz coś z siebie, my dajemy z siebie, nawet się nad tym nie zastanawiając.
- Ja coś daję z siebie? Na razie tylko biorę.
Melania okazała lekkie poirytowanie. Jak on tego może nie dostrzegać?
- Oj, Maćku. Pomagasz bez pytania, jesteś jednym z nas, a Mietek? A to rąbanie drzewa z ojcem, karmienie pani Prosiaczkowej i królików? Przez dwa tygodnie więcej zrobiłeś niż Mietek przez dwa lata a przynajmniej więcej z samego siebie. Nie grasz z ojcem tych jego dziwnych rockandrolli? Wiesz, ja się czuję tak, jakbyś tu mieszkał od zawsze i tracę coś, kiedy wyjedziesz.

Kto mówił, że kobiety są trudne? Wszyscy. I mają rację. Maciej czuł powoli znużenie tą rozmową. Nie, żeby nie lubił Melanii, bardzo ją lubił, ale ona myślała tak inaczej, tak jakoś... Po dziewczyńsku, i to jeszcze bardziej niż pani Marta. Z ulgą przyjął wołanie pani Marty z dołu.
- A pocałujesz mnie na pożegnanie? - zapytała Melania. Maciej popatrzył na nią - jej figlarne oczy mówiły chyba coś jeszcze, coś, czego nie potrafił zrozumieć.
- Wszystkich pocałuję na pożegnanie.
- Panią Prosiaczkową też?
- No bez przesady... Ale kota to bym z chęcią zabrał, choć się boję, co mama powie.
- Jak na wiosnę się okocą, to ci damy. W zeszłym roku mieliśmy siedem, trudno było to rozdać, a nie pozwoliłam, by utopili.

Wieczorem była kolacja, która wypadła prawie uroczyście i dość smutno. Maciej przyłapał Melanię na ukradkowym ocieraniu łez. A tej co się stało? Z wewnętrznej równowagi wyprowadziło go zwłaszcza pytanie, czy ją pocałuje na pożegnanie. Pewnie, że by pocałował, ale po co o tym mówić? Dlaczego kobiety tak wszystko komplikują? Nagle przyszło mu do głowy, że może jej chodzić o taki pocałunek, jak wtedy, z Mietkiem, w lesie. O nie... Trzeba to raczej zrobić przy ludziach, tak, aby wszyscy widzieli. A z Mietkiem... Co zrobić, aby znów go pocałował tak samo? Przecież nie powie: Mietek, wiesz co? Pocałuj mnie. Ani nie będzie taki zalotny - o, tak się właśnie nazywa sposób, w jaki poprosiła go Mela: zalotny - jak ona. Głupio po prostu, dziewczynom to odpowiada.
- Maciora, pół domu chce wiedzieć, czy życzysz sobie jeszcze sałatki. Może byś tak odpowiedział?
- A, sałatki... Jak się ma zmarnować...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 2:13, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:00, 21 Lis 2014    Temat postu:

Młodzież nam się kochliwa zrobiła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 0:37, 21 Lis 2014    Temat postu:

Coś bym napisał ale nie chcę psuc przyjemności czytania (o ile czytanie moich wypocin jest przyjemne)
W każdymn bądź razie - sam walczyłem z dziewczyną o chłopaka, nie moją siostrą, bo takiej nie mam, ale myślę, że wiele osób w tym kawałku rozpozna siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 1:04, 21 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (49)

- To co, maestro? Pogramy trochę? To już ostatni raz... - zapytał Romuald, gdy kolacja dobiegła końca. Maciej co prawda reflektowałby jeszcze na kawałek ciasta, ale wolał się nie wyrywać.
- A nie mam nic przeciw - odpowiedział wbrew swojej woli. Miał przeciw i to wiele, był zmęczony i sam nie wiedział, które uczucie bierze górę: zmęczenie, zdenerwowanie, smutek, lęk, niepewność, strach... Cały koktajl i w tej mieszance nie było nic pozytywnego. To tak, jakby kończyć czytać piękną książkę czy grać jakąś szczególnie urzekającą kompozycję: zbliżał się do ostatniego taktu, ostatniego zdania. A później, jak to w życiu, będzie jakiś czas wybrzmiewać aż zniknie na dobre.
- Daj chłopakowi spokój, nie widzisz, że prawie pada na twarz? - ujęła się za nim Marta. - Miał dziś naprawdę ciężki dzień.
- Nie rób z niego baby. Już i tak stał się tu mężczyzną, umie ciężko pracować, nauczył się podejmować decyzje. Dajże mu żyć. No, Maciek, ja idę nastroić gitarę. Mela, zagrasz z nami? A ty, Mietek, nie graj nam tylko na nerwach - i już będzie git.

Wieczór rozkręcał się i tylko Marta coraz bardziej nerwowo spoglądała na zegarek.
- My chyba jutro nie wyjedziemy, jak tak dalej będzie. Ja wszystko rozumiem, ale już prawie jedenasta. Kiedy chcecie się wyspać?
- W grobie - odpowiedział Romuald. - na razie wszyscy żyjemy i pewnie jutro też będziemy żyć. Najwyżej wyjedzie się o godzinę później. Przecież ty zostajesz a o mnie się nie martw - powiedział i zagrał a vista kilka taktów 'O mnie się nie martw'.
- A ty Maciek, zagraj Melanii 'Nie płacz kiedy odjadę', bo dziewczę ledwie przędzie... - Romualdowi humor dopisywał najbardziej.
Była to prawda. Melania siedziała przy organach zgaszona, w kilku ostatnich utworach ograniczyła się do dogrywania basów i akordów. Nie mogła się skupić na niczym poważniejszym, wymagającym większej koncentracji i myślenia. A najgorsze, że każda godzina była gorsza od poprzedniej. W ciągu tej ostatniej jej główną troską było to, by nie podpaść Mietkowi - gdyby zobaczył te ukradkiem ocierane łzy, dopiero miałby używanie! Zaskoczył ją zresztą zupełnie, do tej pory wyrażał pogardę dla wszystkiego, co dało się zagrać lub zaśpiewać - teraz siedział i słuchał! I to słuchał w skupieniu.

- Może rzeczywiście już czas - powiedział Maciej po brawurowym wykonaniu Beatnik Fly i Red River Rock, które podłapał od Romualda.
- Maciora, możesz zagrać to ostatnie? Chcę coś zaśpiewać - poprosił Mietek. Z miejsca zrobiło się cicho. O awersji Mietka do muzyki wiedział nawet Maciej.
- Coś ty znowu wykombinował? - zapytała zdumiona Marta.
- Graj, Maciora!

Jest już noc i gwiazdy spadają
W leśniczówce już nawet koty śpią
Tylko Mela wciąż ryczy i ryczy
Ukochany Maciora opuszcza ją.....

Wystraszyła już nam wszystkie myszy
Niepotrzebna pułapka już nam
Tylko Maciej niczego nie słyszy
Bo ją bardzo głęboko w nosie ma...


- Mietek, czy mógłbyś być równie kreatywny tam, gdzie nie trzeba dogryzać Melanii? - zapytała Marta choć prawie dusiła się ze śmiechu. - Do opery i tak nie trafisz z takim żabim rechotem.
- Ale taka jest prawda, mam oszukiwać? Ja widzę jak ona na niego patrzy. Na drugi raz przyjadę z kolegą Łaciatym. On zakłada harem.
- To na zakończenie coś specjalnie ode mnie - Maciej za wszelką cenę chciał przerwać niezręczną sytuację, a wspomnienie Łaciatego było tylko przedsmakiem do tego, co czekało go w najbliższych dniach. - Nie wiem, co to za kompozycja, słyszałem ją raz w radio i już tego nigdy nie grali, ale chyba będzie dobra na taką okazję jak ta, noc i spadające gwiazdy, jak chce Mietek, no i na tę moją ostatnią noc tutaj. Ale chcę zagrać to sam. Taki Maciora Special.

Kompozycja nie była skomplikowana, rzewna ballada, jakich wiele nagrano w latach sześćdziesiątych, o zdecydowanie białej amerykańskiej proweniencji. Maciej zagrał ją tak, jak na nostalgiczny utwór przystało, rozwlekał co rzewniejsze mollowe nuty, konsekwentnie utrzymywał balladowy takt, grał ciszą, podkreślał każde legato. Gdy skończył, długo panowała cisza.
- Greenfields, The Ventures - odezwał się wreszcie Romuald, którego raczej nie można było zaskoczyć instrumentalnym utworem napisanym na gitarę. - Chłopie, jakbyś tak zagrał komuś, kto ma dojście w branży, każda wytwórnia wydałaby ci singla.
Maciej zauważył tylko jakiś ruch w nieoświetlonym końcu pokoju, zaraz przy drzwiach wejściowych. Ruch szybki, zdecydowany, podkreślony przez gdzieniegdzie padający snop światła i załamanie cieni. Mietek? Dlaczego on tak szybko wyszedł? Przeprosił towarzystwo w pokoju i szybkim krokiem podążył za chłopcem. Nie było go w kuchni, kancelaria była pusta. Tylko niestarannie zamknięte drzwi na przedni taras podpowiedziały mu rozwiązanie. Rzeczywiście, Mietek stał na tarasie, oparty o balustradę.
- Mietek, co ci...
Chłopiec odwrócił powoli głowę. Maciej, widząc ostre odbicie świateł latarni w jego oczach, od razu zrozumiał.
- Ty... Płaczesz?
- Nie chciałbym, żeby inni widzieli, ale... Maciora... Bardzo cię proszę. Nie graj tego przy ludziach. Okej? To jest takie... No nie wiem, jak to powiedzieć... Ale...
Maciej nie odzywał się.
- Zagrasz mi to w Poznaniu. Jak nikogo nie będzie, nawet mamy. I Tylko dla mnie.
- Coś ci powiem, ale to jest informacja dla ciebie. Rozumiemy się?
- Pewnie.
- To było specjalnie dla ciebie.
- Kłamiesz...
- Nie. Dlaczego miałbym kłamać? Widzisz, Mietek, ja nie umiem ładnie mówić, moje wypracowania z polskiego to czysta rozpacz. Ale muzyką umiem wyrazić co czuję. Tak jak twój tata, tyle że on ma raczej wesołą duszę, to gra żywe kawałki. Ja czasami wolę, jak jest smutno. Ale chodź już do domu, bo tym razem przeziębimy się na dobre.

Było już po północy, kiedy pogaszono ostatnie światła wszyscy znaleźli się w łóżkach. Maciej wyszedł z łazienki jako ostatni. Gdy przyszedł do kancelarii, zgasił światło i położył się na łóżku polowym.
- Śpij dziś ze mną - półgłosem powiedział Mietek, jakby dopasowując się do ciemności w pokoju. Maciej bez słowa położył się obok Mietka. Jakiś czas leżeli w zupełnym bezruchu, wsłuchując się w swoje oddechy. Maciej nawet nie zorientował się, kiedy palce Mietka zaczęły gładzić jego rękę, zdobywając centymetr za centymetrem, aż po dłoń. Miękkim ruchem Mietek uplasował dłoń na wysokości swego splotu słonecznego.
- Że też serce ci nie wyskoczy - szepnął Maciej. - Zawsze ci tak bije, że aż palce skaczą?
- Nie... Po wuefie, albo jak się czegoś bardzo boję.
- Teraz się boisz?
- Nie... Nawet nie wiem, dlaczego.
Mietek dalej prowadził rękę przyjaciela, w taki sposób, że czuł jego puls.
- Twoja mama mówi, że jak się ciebie tu naciśnie, to będziesz krzyczał i wyzywał.
- To mój alarm antymelaniowy. Na nią działa, na ciebie nie. No, spróbuj nacisnąć... No nie bój się, nic nie uszkodzisz.
Ręka Mietka wodząca dłoń Macieja posuwała się coraz niżej. W pewnym Momencie Maciej wystraszył się. Coś idzie zupełnie nie tak, jak powinno. Chyba jeszcze teraz można się z tego wycofać, przerwać to, zanim będzie za późno. Tylko co to da? Nie skończy o tym myśleć z dnia na dzień. Ostatnim wysiłkiem powstrzymał się od poruszenia tematu, kiedy palce obu buszowały w jeszcze niewielkiej kępce włosów.
Maciej był tak skoncentrowany na eksplorowaniu ciała Mietka, że nie od razu zorientował się, że druga jego ręka głaszcze mu brzuch, zbliża się w to miejsce, gdzie on, Maciej, sam już nie wie, czy powinna je zdobyć czy nie. Chciał i nie chciał tego w tej samej chwili. Jedna jego część już pragnęła kontaktu opuszek z twardą zdobyczą, druga protestowała przeciw temu, czyniąc wysiłki ręki-przewodnika kanciaste, nawet bolesne.
- Co jesteś taki zdenerwowany? - szepnął Mietek. Maciej wiedział, że na dobrą sprawę mógłby to wszystko powiedzieć teraz, ale... Chyba jednak za bardzo tego chciał. O ile ich dotychczasowe kontakty były przypadkowe bądź prawie przypadkowe, tu mowy o przypadku być nie mogło. Wahałby się jeszcze dłużej, gdyby nie nagły wstrząs, przechodzący go po całym ciele - jego członek był już w posiadaniu przyjaciela. Mietek odczekał ten pierwszy moment, nieruchomiejąc wokół całego obwodu. Jego palce zaczęły badać zdobycz od podstawy, by skupić się na śliskim czubku.
- Ale mokry jesteś... No nie bój się, ja też chcę.
Maciej Mietkowy członek znał już dobrze, toteż na pamięć badał to, co zawsze chciał a nigdy nie miał odwagi. Tylko oddech przyjaciela był coraz głębszy i gorętszy.
- Puść go na chwilę, o tak... Ale ty się kleisz. No pokaż ten twój największy skarb - to mówiąc odsunął bokiem dłoni członek i zjechał do jąder. - Teraz się mogę nimi nacieszyć. Wesz co, nawet bym ci je pocałował, tak mi się podobają. To nie te orzechy, co ja mam... Maciek, powiedz, czy ty jak chodzisz to je czujesz?
- Czasami... A ty czujesz tego swojego drąga?
- Pewnie, jak biegam, zawsze mi lata. Dlatego zawsze zakładam slipki, wtedy nie ma z tym problemu. A najgorzej jest, jak jadę na rowerze. No, pogłaskaj go... I daj mi ten twój skarb do pocałowania...
- Ty mówiłeś poważnie?
- Najpoważniej.
- Ale on jest przecież cały śliski.
- A co, to jakaś trucizna jest?
- To masz...
Maciej w pierwszej chwili obawiał się, że go zemdli, ale nic takiego nie nastąpiło. Uklęknął przed twarzą chłopca i już po chwili poczuł gorący język
- Miałeś pocałować...
Mietek nie od razu uwolnił jądra.
- Puść, Mietek, ja już nie mogę, bo ochlapię ci twarz, Mietek!
- Przepraszam... Ale nie powinienem był, ostrzegałem...
Mietek nie odpowiedział, zajęty zmuszaniem dłoni Maćka do rytmicznego ugniatania jego członka. Maciej poczuł gorący, rwący nurt między palcami.

- Fajnie było - powiedział Mietek, kiedy Maciej wrócił już do swojego łóżka. Mimo wszystko, mimo braku potencjalnego oporu ze strony Marty a nawet delikatnej zachęty, wolał się porządnie wyspać przed męczącym dniem.
- Mietek... A nic. Fajnego masz. Będę jeszcze kiedyś mógł go obejrzeć?
- On jest tylko dla ciebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 2:14, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 0:28, 22 Lis 2014    Temat postu:

Z okazji 50. odcinka Innych (będzie za chwilę, no, po angielskiej północy, by trzymać się dat) , wszystkie 50 odcinków jest zebranych w e-booku (pdf), dostępnych pod adresem
[link widoczny dla zalogowanych]
Transfer na mój koszt.

A swoją drogą, kto by pomyslał, że uda mi się tak szybko docxiągnąć do pięćdziesiątki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 1:01, 22 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami... (50)

- Nie mam ochoty iść tam, do tych Talarczyków czy jak się oni nazywają - oświadczył Sebastian, gdy rozgrzewał się przy stole gorącą herbatą. Cała rodzina, poza Kingą, która pod byle pozorem wyekspediowano na górę, zgromadziła się w kuchni i czekała na jakąkolwiek relację z Łodzi. Tymczasem Sebastian pragnął, by mówili o wszystkim, tylko nie o tym. Co im opowie? Ma opisać trupa, i to jeszcze zupełnie obcego?
- Traczyków. Na razie ochłoń, zjedz coś, później się zobaczy - powiedziała Krystyna.
- Tak prawdę mówiąc chciałbym wrócić do Poznania, tyle, że nie wiem, czy to będzie możliwe.
- Na pewno nie dziś ani jutro, przynajmniej jeśli Norbert nie wróci, a coraz mniej w to wierzę. Jutro rano zgłoszę zaginięcie na milicję i trzeba będzie odpracować tę całą kołomyję, przesłuchania i podobne. Dopiero wtedy możesz jechać. A i to nie do końca wiadome, mogą zakazać ci opuszczenia miejsca tak długo, jak tylko zechcą. Urywanie się w takim momencie jest co najmniej nierozsądne. Tylko kłopotów sobie narobisz, potrzebne ci to?
- Niczego nie pragnę mniej - burknął Sebastian. Co też ciotka wie o kłopotach, które mogą z tego wyniknąć? Prawdziwe kłopoty zaczną się dopiero, jeśli jakimś dziwnym przypadkiem na jaw wyjdzie prawdziwa natura ich znajomości. Mimo, że nie powinno to nikogo obchodzić, będzie i to bardzo. Wstyd w rodzinie, nawet kompromitacja, kto wie, jak do tej sprawy odniesie się Orbis, przecież to złamanie etyki pracy i nikt nie przekona ich, że robili to wyłącznie w ramach prywatnej znajomości, wszak byli związani kontraktem. Jak są silni, a wszystko wskazywało na to, że są, mogą mu narobić takiego gnoju, że znalezienie jakiejkolwiek pracy będzie graniczyło z cudem. Już i tak pracy było coraz mniej, a minister Kuroń zajmował się głównie uspokajaniem, że jeszcze nie jest tak źle i pomocą coraz bardziej rosnącej rzeczy biednych. Żeby minister rozdawał zupę dla najbiedniejszych... Sebastian oczyma wyobraźni ujrzał siebie stojącego w kolejce po zupę, którą rozlewał własnoręcznie Jacek Kuroń, ubrany w biały kitel. - Przynajmniej kucharz przystojny - pomyślał.
- Ty masz jakieś pilne sprawy w Poznaniu? Bo to naprawdę się może przeciągnąć.
- Ja wiem... Poumawiany jestem z różnymi ludźmi i to już od ósmego stycznia, wypadałoby być. To jest w końcu moje źródło utrzymania, a na zapłatę za tę pracę nie mam na razie co liczyć. Jak mi przepadnie tydzień, to nawet nie wiem, za co zapłacę pokój.
- Ty, z twoją głową, masz problemy z pracą? Ty powinieneś spać na forsie - odezwał się Henryk. - No ale mniejsza z tym, na razie i tak jesteś zablokowany.

Wujostwo wykazało na tyle taktu, że nie pytało zbyt natarczywie o szczegóły wyjazdu do Łodzi i Sebastian wolał już analizę ekonomiczną jego portfela, która rozgorzała na dobre. W końcu jednak i od tego się wykręcił.
- Michał, podejdź ze mną do tych Traczyków, zupełnie nie mam pojęcia, gdzie to jest. Oczywiście, jak nie masz nic lepszego do roboty.
- Trochę się idzie, może podwieźć cię maluchem? - zapytał Henryk.
- Może wujek po mnie przyjedzie, dobrze? O czwartej już się robi ciemno, nie chciałbym iść sam po tych wertepach. Mają tam telefon?
- Mają, możesz zadzwonić. Tylko pamiętaj, że to są bardzo specyficzni ludzie, mogą ci odmówić. Wtedy przepadło.
- To jak nie zadzwonię do piątej, to niech wujek po prostu po mnie przyjedzie, dobrze? A ty, Michał, ubieraj się, prawie pierwsza, nie rozwlekajmy tego w nieskończoność.

Mijali już pierwsze zabudowania Nowosolnej i jeszcze żaden z nich nie odezwał się odkąd wyszli z domu. Sebastian był przybity nie tylko porannym wyjazdem ale zwłaszcza tym, że będzie musiał jeszcze co najmniej kilka dni odbębnić u wujostwa. A ukoronowaniem tego może być wielka kompromitacja, a nawet kajdanki na rękach. Ostatnio gazety coraz częściej, i już prawie nieskrępowanie, pisały o nadużyciach dokonanych przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa. A to był dopiero wierzchołek góry lodowej, o wielu rzeczach się jeszcze nie mówiło, na przykład o akcji Hiacynt, o której Sebastian słyszał głównie na BBC. Sam nie wie, jak to się stało, że nikt się nim przy tej okazji nie zainteresował. Może dlatego, że większość czasu między 1985 a 1987 spędził za granicą i, poza przypadkowymi partnerami, nikt nie wiedział o jego rzeczywistym problemie. No i z tak zwanym środowiskiem nic go w zasadzie nie łączyło, o co dbał szczególnie. Dlatego - tłumaczył sobie - nawet jak milicja wezwie go na przesłuchanie, nie będą mieli żadnego punktu zaczepienia, niczego, co mogłoby skierować ich na właściwy trop. Ale co innego rozum a co innego emocje...
- To już tu - powiedział Michał, zatrzymując się przy piętrowym, biało otynkowanym domu. Firanki w oknach, odmalowana furtka i w miarę utrzymane obejście świadczyły, że mieszkają tu ludzie w jakiś sposób cywilizowani, normą były tu odrapane, walące się płoty i puste okna z nieumytymi szybami. W porównaniu z innymi wyglądał nie tylko na zamieszkały, ale nawet gęsto zaludniony, o czym świadczyły palące się mimo dziennej pory światła. Ale dzwonka u drzwi nie było. Minęli uchyloną furtkę i Michał energicznie zastukał do drzwi. Nie czekali długo i drzwi otworzyła kobieta w domowym fartuchu, wyglądająca na ponad czterdzieści lat.
- Dzień dobry, jest Tomek?
- A, mówił, że ktoś do niego przyjdzie, wejdźcie - powiedziała przyjaźnie.
Michał jednak wymówił się.
- Ja tylko przyprowadziłem kuzyna, muszę już lecieć, do widzenia pani.

- Tomek, ktoś do ciebie! - krzyknęła kobieta, odwracając się w stronę schodów. - Słucha głośno muzyki i nic nie słyszy, jak zawsze. Pan wypije herbaty? Przydałoby się rozgrzać.
Utrzymujący się ostatnio z korepetycji Sebastian powoli przywykał do wizyt w obcych domach i nauczył się nie rozglądać się zbyt nachalnie, zwłaszcza przy pierwszej wizycie, kiedy starał się zgromadzić jak najwięcej danych o ludziach, z którymi przyjdzie mu pracować. Bywało, że takie oględziny decydowały, że rezygnował ze współpracy już na starcie. Tu wypadły nader pozytywnie: dom był skromny, nawet bardzo skromny ale zadbany.
W tym momencie na szczycie schodów stanął Tomek, ubrany w stary, granatowy dres.
- Dzień dobry, już myślałem, że pan nie przyjdzie. Pan wejdzie na górę.
Przecież byliśmy już na 'ty', po co ten cały cyrk? - zastanawiał się Sebastian, wspinając się po stromych schodach. - Zapomniał, czy co?
- Poczekaj, ja zejdę na dół i zrobię jakiejś herbaty. Pamiętam, że jesteśmy po imieniu, ale matka nie uznaje czegoś takiego. Starszym należy się szacunek, zawsze powtarza. A jej raczej nie ma co się narażać.
Sebastian zajął się lustrowaniem ascetycznego pokoju, nie zawierającego nic poza łóżkiem, stołem, dwoma krzesłami, w tym jednym tak niepasującym, że chyba przywleczonym tu specjalnie na jego wizytę, etażerką i tanim chińskim radiomagnetofonem typu jamnik, które zaczęły masowo pojawiać się u prywaciarzy. Obok był stos bezładnie leżących kaset. Sebastian przeczytał tytuły wykonawców: Sepultura, Metallica, Anthrax, Slayer, Destroyer. Kilka było nieopisanych.
- No to o muzyce na pewno rozmawiać nie będziemy - pomyślał Sebastian, który nie cierpiał heavy metalu, a jego edukacja w tym kierunku zatrzymała się na hard rocku. Rozglądał się za książkami, lecz nie znalazł ich zbyt wiele, kilka wyświechtanych Tomków Szklarskiego, Niziurski i Nienacki. No i nieśmiertelna Książka dla chłopców Jaczewskiego, która świadczyła, że pewne tematy nie są mu obce. Przy Szklarskim skrzywił się jeszcze bardziej niż przy Sepulturze, nie dość, że ile razy sięgając po Tomka odczuwal sztuczność i tani dydaktyzm, to nie pałał żadnym sentymentem do autora, który - jak dowiedział się na studiach - podczas wojny kolaborował z gadzinówką Kurwarem i po wojnie odsiedział za to wyrok. Już sięgał po Książkę dla chłopców, aby dociec, które rozdziały interesowały Tomka najbardziej - ksiażka wyglądała na nową i może daloby się ustalić, jednak, słysząc kroki na schodach, w ostatniej chwili zmienił zamiar i wyjął na ślepo jakiegoś Nienackiego. Niestety zbyt późno zauważył, co to za książka...
- Lubisz takie rzeczy? - zapytał Tomek, stawiając na biurku dwie szklanki ze słabą herbatą słomkowego koloru.
- Nienacki? Czemu nie? - i dopiero w tym momencie jego wzrok padł na tytuł. Raz w roku w Skiroławkach. No pięknie...
- Prawdę mówiąc nie czytałem - powiedział Sebastian i była to prawda, przeszedł zaledwie trzydzieści stron.
- Fajna, ale to co najciekawsze napisane jest po angielsku, francusku i niemiecku. Możesz mi to przetłumaczyć? - wyjął gruby tom z ręki Sebastiana i szybko znalazł właściwa stronę. - O tu, w tym miejscu.
Faktycznie, strona zawierała trzy opisy tego samego aktu płciowego, chyba tylko z fałszywej pruderii nie napisanych po polsku.
- I utworzył coś w rodzaju pierdolących nożyczek... - tłumaczył Sebastian angielską wersję. - Ale to chyba nie dla ciebie książka?
- Ale ja nie takie rzeczy widziałem... Ty chyba też, nie?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał nieświadomy niczego Sebastian.
- Tam, na polu, z tym Niemcem... Przez przypadek widziałem, to nie jest wcale tak daleko od naszego domu, jak by się mogło wydawać.
Sebastian gorączkowo myślał, jak wywinąć się z tej sytuacji. Ładny gips, przecież to go załatwia na cacy. O tym, że Norbert zaginął, wie już nawet Tomek, gorzej, pół wsi, takie wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy.
- No to widziałeś coś, o czym ja nie mam zielonego pojęcia - brnął. Zresztą, co mieliśmy niby tam robić? Nawet jeśli byliśmy się tylko przejść, to przecież to tylko nasza sprawa, prawda?
- No tak. Nie denerwuj się, nie lubię tylko jak ktoś kłamie.
- No ale co tobie do tego?
- Bo to podniecające było, widzieć, jak się bawicie swoimi pisiorami. Też bym czasem tak chciał.
Sebastian czuł, że ta rozmowa coraz bardziej wymyka się spod kontroli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 2:16, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 1:56, 22 Lis 2014    Temat postu:

To swiętujemy publikację pięćdziesiątego odcinka opowiadania.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 7:04, 22 Lis 2014    Temat postu:

Czytam właśnie ponownie to opowiadanie w PDF z chomikuj i wpadło mi w oko ze na stronie 23 Mietek gra na pianinie - a powinien być Maciek, Mietek pojechał z ojcem na pogotowie. Ten plik to świetna sprawa można sobie przypomnieć całość lub wybrane fragmenty - na forum z odcinkami jest to mniej wygodne. Pozdrawiam i czekam na dalsze odcinki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 11:38, 22 Lis 2014    Temat postu:

Dziękuję za uwagę. Niektóre odcinki były skladane z wersji oryginalnych (przed Waszymi poprawkami, a zwłaszcza Zibiego). Obecnie są złożone na nowo i, dla odróżnienia, mają nowy tytuł: Inni tacy sami 1-50.pdf. Wersja txt (kodowanie UTF8) jest również poprawiona i połączona. Zapraszam na trujnik! (przynajmniej teraz wiecie, skąd się wzięła nazwa Wink (1) )
[link widoczny dla zalogowanych]

Nie musicie się logować, transfer na mój koszt.

PS. Jednym z powodów, dla których rozglądam się za nowym hostingiem (poza niską frekwencją i faktem, że tego miejsca nie można pokazać ortodoksyjnym heterykom) jest to, że z powodu nie najlepszego layoutu fatalnie czyta się teksty na tym forum. Dlatego umieszczam wersje dla czytników (jak ściągnę konwerter to będzie również .epub) i zachęcam równiez autorów innych długich tekstów, by udostępniali wersję pod czytniki. W razie czego, mogę ugościć ich na trujnku, choć założenie konta na chomiku nie jest problemem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 11:51, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 12:21, 22 Lis 2014    Temat postu:

Teraz pewnie będziesz ciągnął przygodę Sebastiana przez 15 odcinków. Szczerze mówiąc, to złe nie jest, ale chyba w większości lepiej się czyta Mietka i Macieja Tongue out (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 12:24, 22 Lis 2014    Temat postu:

Daj mi go wysłać do Poznania. Później wróce na chwilę na Grunwaldzką (gdzie mieszkają obaj) i - według obecnych założeń - będzie spory przeskok w czasie i wszystko sie trochę pozmienia.

A tak swoją drogą... Opisując rodzinę Rudzkich zalożyłem (co jest potrzebne do ciągu dalszego), że będzie to rodzina bliska idealnej, pozbawiona jakichkolwiek patologii, ale jednocześnie taka, w której i się kłócą, i w ogóle jest wesoło. Takich rodzin jest sporo, dziwnym jednak trafem autorzy upodobali sobie opisywanie rodzin, w których aż roi się od patologii. Może wyjatkiem jest tu M. Musierowicz, ale tam tez miałbym trochę cierpkich uwag, głównie natury ideologicznej. Ale jej książki sa czytane, bo nareszcie ktoś opisuje coś bliskiego normalności i spokojnego, sympatycznego życia. Pewnie dlatego część z Maciorą i Mietkiem czyta się 'fajnie'. Jednak, jak to mawiają, życie to nie jebajka... Hrm

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 12:33, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 1:03, 23 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (51)

Zadania z rosyjskiego nie byłyby takie skomplikowane, gdyby Tomek nie miał wieloletnich zapóźnień, będących jeszcze efektem nauki w wiejskiej szkole, gdzie przedmiot traktowany był po macoszemu. Zresztą, gdzie nie był? Nauka jego była obowiązkowa, już od piątej klasy podstawówki, ale wielu dyrektorów, gdyby tylko mogło, zlikwidowałoby go czym prędzej. Rzadko który skupiał się na zatrudnieniu dobrego rusycysty, bo nie takie były priorytety szkoły, rosyjskiego na egzaminach do szkół średnich nie było. Poza tym każdy wiedział, że jest to sprawa wyłącznie polityczno-ideologiczna i że tak naprawdę nikt nigdy nie rozlicza poważnie z wyników nauczania tego przedmiotu. Była to czysta sztuka dla sztuki, bo gdzie wykorzystać znajomość tego języka? Mało kto jeździł do Związku Radzieckiego, a już na pewno nie dzieci i młodzież. Dlatego zwłaszcza w wiejskich szkołach, również w tej, do której chodził Tomek Traczyk, rosyjski odbywał się tylko wtedy, gdy miał go kto uczyć, tak średnio kilka lekcji na półrocze.

Sebastian szybko zauważył, że trafił na ucznia bystrego i pojętnego.
- To po co jest ten znak miękki w drugiej osobie, skoro i tak wymawia się twardo?
- To są zaszłości historyczne. To tak jak z naszym o z kreską i u zwykłym. Kiedyś wymawiane były zupełnie inaczej, nawet mój dziadek tak mówił, i ja również, jeśli byś się bardzo uważnie wsłuchał. A później... Wiesz, jak dwa dźwięki są podobne do siebie, to się coraz bardziej zbliżają, aż w końcu ludzie przestaną je rozróżniać. To się naukowo nazywa unifikacja.
- No to jasne, ale dlaczego mi nikt nie powiedział o tym wcześniej?
- Pewnie uznali, że to jest dla was za trudne. Bo, prawdę mówiąc, proste nie jest.
Sebastian celebrował tę dziwną lekcję jak najdłużej, co było zwodem taktycznym obliczonym na zapomnienie przez Tomka problemu nieszczęsnych krzaków. Tym bardziej była mu na rękę dociekliwość chłopca i liczył, że wyczerpie ją przy rosyjskim. Jednak Tomek zadania zrobił szybko, zwłaszcza te, które polegały na wstawieniu odpowiednich końcówek, a i reszta szła mu nie najgorzej.
- Fajnie tłumaczysz - powiedział Tomek, kiedy lekcja zbliżała się do końca.
- W końcu jestem nauczycielem języków obcych. Język jak język, zasady są bardzo podobne i jeśli znasz język i wiesz jak uczyć, po prostu nauczysz. Żadnej w tym mojej zasługi.
- A z tamtym... - zaczął dość nieśmiało. Tylko spokojnie - upomniał się Sebastian, który już kombinował jak się wycofać. Jednak do piątej było jeszcze trzydzieści pięć minut.
- Tomku, to naprawdę tylko moja sprawa. Widziałeś przez przypadek, to powinieneś, tak sądzę, zachować to tylko dla siebie.
- Ale nie o to chodzi, przecież nikomu nie powiem. Ale...
- Ale co?
- A pogadasz ze mną?
Ciekawe na jaki temat - pomyślał Sebastian. Domyślał się, że zdobył już u niego spore zaufanie, poza tym wyglądało, że Tomek po prostu go lubił. Może rzeczywiście niepotrzebnie się go boi?
- A co chciałbyś wiedzieć?
- Wiesz, ja sporo widziałem - zaczął Tomek. - Ten lasek nie jest taki niewinny, na jaki wygląda. Przejdź się kiedyś po nim, zwłaszcza wiosną, pod wieczór. Masę parek tu się przyjeżdża poruchać. I to nie tylko on i ona. Dwóch facetów też bywa. Jak wiesz, gdzie szukać, znajdziesz przynajmniej raz na tydzień.
- A ty chodzisz i podglądasz? - Sebastian zadbał, by to było powiedziane lekko i półżartem.
- No już od jakichś trzech lat - przyznał Tomek. - Kiedyś mało nie wpadłem i pogonili mnie przez las, tyle, że nie znali go tak dobrze jak ja. Inaczej nie wiem, co by było...
- Nic by nie było. Nie sądzę, by im również zależało na tym, by sprawa się wydała. Po prostu chcieli cię spłoszyć i mieć spokój. I założę się, że im wyszło.
- Później nie chodziłem do lasu chyba pół roku, bałem się, ale to było silniejsze. A różne rzeczy widziałem. Najczęściej na szybko, on podwija jej spódnicę, ona stoi, oparta o drzewo, raz, dwa i po sprawie. Czasem leżą na kocu, zwłaszcza latem. Drugi raz, kiedy mnie zauważyli, to było dwóch facetów. Jeden starszy, drugi młody. Ten starszy nawet zamachał ręką, abym podszedł. Ja bardzo chciałem popatrzeć ale się bałem.
- Daleko od nich stałeś?
- Dwadzieścia metrów, w razie czego nie miałbym problemów, żeby uciec. Oni co prawda przyjechali autem, ale stało przy drodze, zanim by dobiegli, nie mieliby szans.
- Na pewno by cię nie gonili - roześmiał się Sebastian. - Z kutasami na wierzchu?
- No ten starszy to miał naprawdę dużego. Ten młody średniego, nawet dobrze nie widziałem.
- Ale ty byś pewnie wolał jakby to była babka, nie?
- E tam, seks jest seks. To jest fajne i to jest fajne. Jedno i drugie mnie ciągnie i to mocno. Dlatego dalej chodzę do tego lasu.
Sebastian uspokoił się zupełnie. Chłopak dawał mu do ręki same asy atutowe i nie powinno być żadnego problemu z rozegraniem sprawy na swoją korzyść i zmuszeniu go do milczenia, w razie, gdyby ktoś pytał.
- To znajdź sobie jakąś babkę i będziesz miał problem z głowy. Jak widzisz, las jest niebezpieczny. I, zapewniam cię, jest niebezpieczny.
- To nie takie proste, myślisz, że jakaś by mnie chciała? W szkole tylko się ze mnie wyśmiewały, teraz jestem w zawodówce to są sami chłopacy, nie jest źle. I prawie każdy z nich ma dziewczynę. I każdy się przechwalał, co z nią już robił, chociaż, jak porównam to z tym, co widziałem w lesie, połowa na pewno kłamie. A ty, Sebastian, miałeś dziewczynę? Jesteś już dorosły, na pewno miałeś.
- Dziewczynę też - skłamał Sebastian, to znaczy nie tyle skłamał, co lekko minął się z prawdą. Spał z kobietą, ale tak na serio z żadną nie chodził.
- Wiem, że wolisz facetów. Ale mi to nie przeszkadza, też bym sobie zwalił z facetem, gdybym miał taką okazję. Już sobie obiecałem, że jak zobaczę jakąś męską parkę w lesie, celowo wpadnę im w oczy, jak będą to robić. Może tak jak tamci, zaproszą mnie.
Masz siedemdziesiąt procent szans - pomyślał Sebastian, który wiedział z własnego doświadczenia, że takie parki tworzą się ad hoc a mężczyźni najczęściej w ogóle się nie znają. Gorzej w przypadku parek mieszanych, to są najczęściej jacyś tajni kochankowie, o których związku wie cały świat poza ich własnymi żonami. Spróbował odwieść Tomka od tego zamiaru.
- Ale mnie wręcz aż ssie, naprawdę. Mówię to tobie, bo muszę to komuś powiedzieć a ty... Ty to zrozumiesz.
Siedzieli po dwóch stronach stołu i dopiero teraz Sebastian zauważył, że mięsień przedramienia Tomka porusza się lekko ale regularnie. Reszta ręki znikła gdzieś pod stołem...
- Ja już robię dziwne rzeczy, na przykład kąpię się w łazience i jak jestem nagi i mi stoi, wołam brata, by podał mi ręcznik. On udaje, że nie widzi, ale ukradkiem mi się przypatruje. I też mu się podnosi, bo widzę potem.
- Nie baw się tak, Tomek. Nawet nie wiesz, jak to się może skończyć, a zapewniam cię, że bardzo różnie. Daj spokój bratu. Chyba zauważyłeś, że u nas nie uznaje się żadnych związków między członkami rodziny? Nie możesz się ożenić z matką ani siostrą.
- Z tym kurwidłem nawet bym nie chciał. Mama mówi, że ona ma wściekliznę macicy. Co miesiąc inny chłopak.
No, ty o wiele dalej od niej nie upadłeś - pomyślał Tomek. Pewnie to u nich rodzinne, słyszał, że libido jest do jakiegoś stopnia dziedziczne. A w tej rodzinie seks był lubiany i to bardzo, i widać to było po nawet niedokładnym zapoznaniu się z jej członkami.
- Nie rób głupot. U ciebie to się dopiero zaczyna, niedługo powinno się to jakoś unormować. A jak nie, będziesz musiał iść do jakiegoś psychologa. Na razie znajdź sobie jakąś dziewuchę - lub chłopaka, dodał w myślach. - Zobaczysz, po kilku razach uspokoisz się.
Czego Sebastian obawiał się najbardziej, to tego, że chłopak weźmie sprawy w swoje ręce i zacznie samodzielnie egzekwować swoje prawa, nie zważając na prawa partnerek bądź partnerów. Ta determinacja w głosie, ta potrzeba rozmowy z dopiero co poznanym człowiekiem, który wzbudził zaufanie na najbardziej podstawowym poziomie. W tej chwili walczyły w nim dwie sprzeczne potrzeby: zmuszenia chłopaka, by jednak udał się z tym do jakiegoś specjalisty, druga, by własnoręcznie - jakkolwiek dwuznacznie by to brzmiało - pomógł mu trochę obniżyć napięcie. Ale Tomek tego nie zaproponuje, choć pewnie bardzo chce i ta cała rozmowa od początku miała zmierzać właśnie do takiego celu. Kurcze przedramienia wszak nie ustały.
- Tomek! - rozległ się krzyk matki z parteru. Tomek wstał i podszedł do drzwi. Jedno spojrzenie Sebastiana wystarczyło, by w pełni potwierdziły się wszystkie jego obawy.
- Powiedz panu Sebastianowi, że Michał po niego przyszedł!
- Już, mama!
- Słyszałeś - powiedział Tomek. - Przyjdziesz jutro?
- Myślałem, że wszystko mamy już zrobione?
- No o jeszcze kilka rzeczy bym cię poprosił - powiedział Tomek, uśmiechając się przymilnie. - Jak już jesteś, to cię wykorzystam.
- Jutro mogą być problemy - powiedział i pokrótce streścił sprawę zaginięcia Norberta i spodziewanej wizyty milicji. - Dlatego, Tomek, bardzo cię proszę, jak milicja będzie pytała, czy nie widziałeś nic podejrzanego, nic nie widziałeś, zgoda? Dotrzymujmy własnych sekretów. To, że sobie razem trzepaliśmy i to, że on zaginął, nie ma ze sobą nic wspólnego. A wiesz, jak się takich osób nie lubi, nie daliby mi spokoju.
- Ale przecież ty nie mogłeś tego zrobić tak czy tak.
- Tomek! Ileż mam czekać!
- Zaraz, jeszcze chwilka!
- Dlaczego? - zapytał Sebastian, kiedy chłopiec znów zamknął drzwi.
- Bo Ten Niemiec wyszedł z leśniczówki około czwartej nad ranem a ty byłeś w niej cały czas. Nie wychodziłeś już do rana. Wiem, bo kręciłem się po okolicy prawie do rana. Rodzice byli pijani, siostra w Łodzi z jakimś fagasem, bracia tez już spali. Wróciłem chyba o szóstej, ale nic nie widziałem.

Z wdzięczności Sebastian mógłby Tomkowi nawet zwalić konia i to natychmiast. Jeśli miał jakiekolwiek obawy co do własnego udziału w sprawie, niniejszym został całkowicie oczyszczony.
- Jesteś w stanie to powtórzyć milicji?
- Tomek! Na dół, ale już!
- Już! - odkrzyknął a do Sebastiana powiedział: - Jak zapytają, to czemu nie? A ty przyjdziesz?
- Pewnie. O której?
- Tak jak dziś...

- I jak tam mój syn? - zapytała matka Tomka. - Będzie coś z niego? Bo jak Tomek nie zda tego semestru, to stary go zatłucze. A już na pewno weźmie ze szkoły i pośle do roboty. - Leni tu nie potrzeba - mówi.
- Pani Traczykowa - Sebastian nie lubił tej formy, był z młodego pokolenia, które odrzucało te wszystkie -owe i -ówne. Jednak wiedział, że starsze pokolenie było wyczulone na takie niuanse i to zwłaszcza w Kongresówce i we wschodniej Polsce, Będąc Dolnoślązakiem z największego tygla językowego, dość szybko dostosowywał się do nowości, a jedną z nich była demokratyzacja języka. - Ma pani naprawdę złotego syna. Gdyby nie sposób, w jaki uczono go w podstawówce, nie słyszałaby pani dziś o kłopotach. Zadania zaliczeniowe ma zrobione, na razie kłopotów nie będzie.
- Ile panu jestem winna?
- Pani żartuje, ani grosza. Zresztą, jutro też się będziemy widzieć, bo jak już robię ten rosyjski z Tomkiem, to wolałbym, aby to było porządnie.
- Pan jest siostrzeńcem Krysi, prawda? To ja się z Krysią jakoś rozliczę później. A jutro niech pan przyjdzie na obiad.
- Dziękuję, ale karmią mnie nieźle. No, chyba, że pani nalega.
- Nie jesteśmy żebrakami - powiedziała z godnością. Wykonał pan pracę, należy się zapłata. Mąż by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że wam nie zapłaciłam. A pan nie jest żaden Jacek Kuroń, aby dawać za darmo. Myśli pan, że nie wiem, jak to jest użerać się z tymi matołami? Piątkę mam.
Sebastian nie mógł odmówić kobiecie logiki. A z tym dawaniem za darmo...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 10:25, 24 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 18:35, 23 Lis 2014    Temat postu:

To już koniec.

Tak jak zapowiedzialem, przerywam publikowanie niniejszej historii na tym portalu. Powodów jest kilka, przede wszystkim minimalne zainteresowanie i portalem jako takim i tym opowiadaniem. Dość powiedzieć, że wyniki są fatalne - dotychczas współczynnik czytelnictwa wynosi ok. 47.5 kliknięć na post, w przypadku kazdego innego opowiadania jest on trzykrotnie większy. Dzienne zainteresowanie opowiadaniem to ok. 60 osób na dzień (biorąc pod uwagę, że licznik zlicza każde kliknięcie potrójnie). Biorąc pod uwagę powszechność dostępu do internetu jak i inne wyniki w tyum miejscu - jest to dużo za mało.

W napisanie tego opowiadania włozyłem masę czasu i sił. Szanuję moich czytelników i również jako czytelnik chciałbym się dowiedzieć jak to się skończyło - może kiedyś będzie ciąg dalszy. Naprawdę nie mam obecnie czasu pisać opowiadania nie czytanego prawie przez nikogo.

Niestety, nie znalazlem odpowiedniego miejsca na hosting opowiadania - najczęściej nie spełniaja wymogów technicznych (wordpress, blogger) albo pochłaniałyby zbyt wiele pracy związanej z formatowaniem (blox). Facebooka wolalbym uniknąć, zbyt wiele niejasności wokół tego co tam wolno, co nie, poza tym fb rości sobie prawa do publikowanych tam treści, a na to absolutnie nie mogę się zgodzić, choć i tak jestem liberalny - piszę na licencji Cc-by-sa-3.0. Dlatego nowe odcinki będą się ukazywały na moim koncie chomikowym w postaci plików pdf/txt. Nie będa już one tak regularne jak dotąd, po prstu bedę mieł czas i ochotę - będę pisał. Liczylem na to, że jeszcze uda mi się rozruszać to miejsce, niestety, jego los wydaje się przesądzony. Przykro mi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 19:03, 23 Lis 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 11 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin