Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mój
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 23:19, 21 Lip 2015    Temat postu: Mój

OK, to pierwsza część. jak będzie jakiś odzew to będą dalsze Smile nie zobowiązuję się w jakich odstępach czasu, więc nie piszę 'kiedy' one będą, ale będą. i obiecuję, że nie zostanie urwana w środku. będzie zakończenie Smile

pierwotnie miał to być prequel mojego opowiadania z działu Hardcore, stąd podobni bohaterowie, podobny tytuł. ale będą pewne różnice.

na samym początku zaznaczam: jest to 100% fikcji. nic a nic się z tej historii nie zdarzyło naprawdę. pierwowzory bohaterów – jak ktoś zna stare tzw. kino alternatywne brytyjskie i amerykańskie – łatwe do rozszyfrowania, choć prawdziwe historie były całkiem inne. OK, niektóre powiedzonka są prawdziwe Razz
język jak język. to tylko pewna konwencja.

oczywiście ® itd.

dzięki homowy (w pierwszym poście podziękuję, choć będzie się odnosić i do pozostałych części) za przeczytanie, wychwycenie i wskazanie błędów. cenna bardzo pomoc. jeszcze raz dzięki Grey_Light_Colorz_PDT_01

------
Mój cz. 1

Historyjka jakich pewnie wiele. Osiedle, dwóch chłopaków na początku razem się bawiących w piaskownicy, potem się nieznoszących. Potem jakiś moment i wszystko im się wywraca do góry nogami i…no właśnie. Jak chcecie przeczytać, to czytajcie. Nie będzie cukierkowo.

W sumie to znamy się od urodzenia. Znaczy, urodziliśmy się w tym samym bloku, w przeciągu roku i kilku dni. On, Mati, mieszkał na ósmym piętrze, ja, Alek, na jedenastym. Razem bawiliśmy się w piaskownicy i potem na trzepaku. Jak ja miałem siedem lat a on osiem, to każdy z nas już miał własną grupkę znajomych z którymi się bawił, w głowie były nam inne zabawy niż ze sobą. Ale zaliczyliśmy wcześniej zabawę „pokaż, to ci pokażę”, może to ona zaważyła o wszystkim, nie wiem czy wierzyć w jakiś punkt, w którym wchodzimy na jakąś ścieżkę z której nie ma już odwrotu. „Pokaż to ci pokażę” to taka niewinna zabawa dzieci, każdy się chyba w nią bawił, nie ma w niej żadnego podtekstu, po prostu sprawdzanie co ktoś ma. Nie wiem, to takie moje teoretyzowanie, pewnie psycholog powiedziałby co innego. Ale w sumie nieważne, nie jest to chyba najważniejszą częścią historii. On lubił podpalić śmietnik albo rzucić komuś cegłówkę w szybę samochodu, mnie to za bardzo nie pasjonowało, wolałem zwiedzać sąsiednie osiedla; dla dzieciaka to było jeszcze bezpieczne, potem jak dorośliśmy, to zwiedzanie sąsiednich osiedli mogło być niebezpieczne, zwłaszcza jak się nie znało odpowiednich osób. Wspólnie spędzaliśmy czas tylko w szkole, gdzie też lubił narozrabiać. Mnie wisiało, co robił, miałem inne zainteresowania. Może dlatego, że widziałem, że moi starzy robią wszystko żeby się wyprowadzić z tego osiedla i mieli dla mnie czas. Jego starzy w sumie nie interesowali się za bardzo nim, a starszy brat większą część życia przesiedział albo w poprawczaku albo w pierdlu. Czego od niego można było wymagać?
Nasze ścieżki życia zaczęły się powoli rozchodzić. Jak miałem dziesięć to odkryłem rolki, on inne rzeczy i nasze drogi pozaszkolne kompletnie się rozeszły. No i jeszcze mniej więcej w tym okresie rodzice przenieśli mnie do innej szkoły i już totalnie straciliśmy ze sobą kontakt. Tylko czasami wpadaliśmy na siebie w windzie, mówiliśmy sobie „cześć” i to wszystko. Byliśmy dla siebie jak obcy ludzie, mimo, że dorastaliśmy obok siebie i byliśmy w prawie dokładnie tym samym wieku. Mnie, jak wspomniałem, pochłonęły rolki, jego…ciemniejsza strona życia osiedlowego. Rolki były dla mnie metodą na uwolnienie się od tego co mnie otaczało. Taki sposób na poczucie, choć chwilowe, wolności. Bójki, ganianki po osiedlu, nie wnikałem co robi, wiedziałem tylko tyle, ile się mówiło, że „Mati to, Mati tamto”. Szybko stał się jednym z bardziej znanych miejscowych małych zabijaków. Jego brat lądował w pierdlu za kradzieże, bójki i handel prochami, więc czego wymagać od młodszego? Że skończy uniwerek? Wtedy to nie była jego bajka. Serio. Nie lubiłem go wtedy…wraz ze swoimi kolesiami ciągle polował na mnie i innych „niegodnych spokojnego życia”. Gardziłem tym, że pił, palił i tak dalej. Ale miejscami był mądrzejszy ode mnie. Pewnie dlatego, że szybko dorósł i robił więcej niż ja. I wszedł w miejsca, w które ja się bałem wchodzić.
Po raz pierwszy pobiliśmy się jak miałem dwanaście lat a on trzynaście. W windzie. Ja się go bałem, mimo, że znałem go od dzieciństwa i mieszkaliśmy w jednym bloku. Wiedziałem, że uważa mnie za jakiegoś podśmiechujka, co łatwo załatwić, lalusia, maminsyka, nazwijcie jak chcecie. Może taki byłem, może jestem taki nadal, nie wiem. Tego dnia jechaliśmy windą i na wysokości drugiego piętra ni z gruchy, ni z pietruchy zapytał „masz już, Alek, włosy na chuju?”. Ja na to mu odpowiedziałem „chuj cię obchodzi, Mati, mój chuj” co spowodowało, że strzelił mi z liścia w twarz. Tylko dlatego, (jak dużo później mi powiedział), „nerw mu puścił”. No, podkurwiło mnie to (nie będzie strzelał z liścia jakiś debil, jak jakiejś panience, miejmy jakiś szacunek do drugiego faceta!) i natarłem na niego i przygniotłem do ściany windy, przez chwilę się tak mocowaliśmy, aż przywalił mi z byka. Zawsze był z niego ostry zawodnik. Trafił w nos, mnie zamroczyło, wykorzystał szansę i teraz mnie przygniótł do przeciwległej ściany. Coś mówił, nie pamiętam co, modliłem się, żeby winda szybciej dojechała do jego piętra. Jak już dojechała, to odwrócił się, otworzył drzwi i zaczął wychodzić. Nie wiem co mnie napadło, ale wtedy sprzedałem mu najsilniejszego kopa w dupę na jakiego mnie było wtedy stać. Już dwa lata jeździłem na rolkach i nogi były najlepiej umięśnioną, i w związku z tym najsilniejszą, częścią mojego ciała. Efekt był zgodny z zasadami fizyki: poleciał na przeciwległą ścianę i się na niej prawie że rozbił. Wróć: rozbił się. Zaskoczyłem go i nie zdążył wyciągnąć rąk ani w inny sposób zamortyzować uderzenia. Drzwi od windy zamknęły się, pojechałem na swoje piętro i jak najszybciej chciałem się schować w mieszkaniu. Noc była jednym koszmarem, byłem pewien, że rano mnie zmasakruje, bo wiedziałem, że tacy jak on zawsze muszą być górą, zwłaszcza, że upokorzyłem go. Nieważne, że nie było świadków, upokorzyłem jego ego. Ja, istota słabsza w jego mniemaniu, odgryzłem się. Nazajutrz nie chciałem iść do szkoły, ale mus to mus. Wychodząc z klatki zauważyłem że na mnie czeka. Miałem możliwość albo wrócić i stchórzyć albo iść naprzeciw swojego przeznaczenia (czyli jego). Wybrałem drugie, pobije ale nie zabije. Jak do niego podszedłem to się zatrzymałem.
– No i co, Mati, wpierdolisz mi teraz za wczoraj? – zapytałem się pełen obaw, jak iść na całość to iść na całość, nie?
– Nie – odpowiedział – za wczoraj należy ci się szacunek, walczysz do końca, a i za to, że wyszedłeś dziś i się nie boisz, to też ci się należy szacunek – już szacunek, za chwilę by mi zaproponował znajomość, przyjaźń, może jeszcze wstąpienie do swojej bandy.
– Odpierdol się ode mnie – powiedziałem.
– Nie chcę się więcej z tobą bić, wczoraj udowodniłeś, że umiesz i miękkim chujem nie jesteś…z mojej strony masz spokój – jak miło z jego strony.
– OK, fajnie, i tak dalej, ale łaska mi niepotrzebna. Weź się ode mnie odpierdol i zajmij swoimi interesami, co? – pragnąłem już tylko uwolnić się od jego towarzystwa. Bezczelny cham, nie będzie mnie łaskawie bić. Kurwa go mać, co to Boże Narodzenie, że Mikołaj rozdaje prezenty? Odwróciłem się na pięcie i poszedłem. Jedyne co usłyszałem to smutne „ja pierdolę”. Chwilę później usłyszałem jak kamień uderza w jakiś metal. Chyba się wkurzył na mnie. Dobrze, że kamień nie poleciał w moim kierunku, bo mógł. Mati był do tego wtedy zdolny.
Następna zadyma była trzy lata później. Potem nie raz, nie dwa, zastanawiałem się jakby skończył, gdyby nie ciąg zdarzeń, który się wtedy rozpoczął. Nigdy nie przyznał się mi do tego, ale wiedziałem, że dzięki temu stałem się najważniejszą dla niego osobą. Dla mnie się stał. Chyba go wtedy uratowałem, a ten łysy debil, jako że jest inteligentny, wie o tym.
W ciągu tych trzech lat, pomiędzy dwoma bijatykami, dużo rzeczy się stało. Przede wszystkim zmienił się Mati, ja pozostałem przy swoich zajawkach i tak dalej. Jego starszy brat wyszedł z pierdla, i Mati zaczął popierdalać z osiedlowymi skinheadami. Gonił z nimi osiedlowych metali, dresów, generalnie wszystkich. Oprócz mnie. Mnie dali spokój, chyba dzięki niemu. Nie obawiałem się, że jak wracałem w nocy do domu, to dostanę po mordzie albo zajebią mi kasę. On zgolił włosy, założył ciężkie buty, flyers, szelki, podwinięte jeansy i cały ten skinowski syf.
W ogóle nie gadaliśmy. Tylko jak czasem jechaliśmy windą to staliśmy naprzeciwko siebie i się wpatrywaliśmy w siebie. Nic więcej. Wiecie, osiem pięter w górę jebanego wpatrywania się w siebie. A wiecie ile windy, na tych blokowiskach z lat siedemdziesiątych jadą na ósme piętro? No właśnie. W pewnym momencie zaczął się do mnie uśmiechać, z początku nieśmiało. A ja byłem nadal na niego, nie wiem, obrażony, zły? Ignorowałem go. Potem, nagle, zaczął przystojnieć w moich oczach. Z wiekiem nie dość, że stał się po prostu ładnym chłopakiem (jezu, czujecie? Ładny chłopak! Jak tak myślałem, a myślałem, to po chwili mnie skręcało; od kiedy chłopak może być „ładny”?), to zaczęło się dziać ze mną kilka dziwnych rzeczy związanych z nim. Przyłapałem się, że jak jadę z nim windą i patrzę się na niego (bo nie mogłem nie patrzeć się na niego!), to podobają mi się jego oczy (jak tak się patrzył co mimo, że gęba czasami mu się śmiała od ucha do ucha, to widziałem w smutek? Tęsknotę? Może wszystko na raz). I mój kutas stawał się jakby twardszy. Czasami jak byłem w jakimś miejscu, w którym mi się podobało, to myślałem „fajnie by tu być z Matim”. No, dla mnie było to wszystko załamujące, w końcu jeździłem na rolkach, szerokie spodnie, hip-hop, rap, trawa, jakieś laski się kręciły obok, a tu takie akcje mi mój kutasina odwalał... Nie potrafiłem też zrozumieć dlaczego podoba mi się, jak ta łysa świnia uśmiecha się do mnie. A on? Spadał coraz niżej. Zaczął chodzić ze znajomymi swojego brata na mecze, jeździć na wyjazdy. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że był cholernie zdolną i inteligentną bestią i przechodził regularnie do następnej klasy. Ale w pewnym momencie się doigrał i po jakimś wyjeździe, za zadymę na stadionie, dali mu kuratora. To podziałało na niego, na szczęście, trochę hamująco… Nadal jak go widziałem, to się do mnie uśmiechał. To było…zniewalające? Serio! A ja czułem, że chciałbym z nim się zaprzyjaźnić. Znowu. I być blisko. Może znowu pobawić się w „pokaż to ja ci pokażę”. Tylko…bałem się w tym wieku bawić się w takie zabawy? I jak to będzie wyglądało? Jego łysi kolesie gonili moich kolesi po osiedlu. A ja miałbym się zaprzyjaźnić z jednym z nich? Do tego te myśli…no, generalnie nie za wesoło.
Piętnaście lat to okres w którym się myśli tylko o seksie i chodzi się jak tykająca bomba w tej materii. Nie byłem lepszy ani gorszy od reszty chłopaków. Różniłem się tym, że moje myśli zaprzątał ten łysy kretyn z ósmego piętra, ten, co mi wyjebał kiedyś z byka. Tak, zaprzątał moją uwagę. Na początku wykombinowałem tylko tyle, że aby pozbyć się tego twardniejącego kutasa jak go widziałem, to powinienem przelecieć jakąś panienkę, może gorąca i chętna dupa wyleczy mnie z tych natrętnych myśli o nim. W sumie nic łatwiejszego. Koło naszej grupki jeżdżącej na rolkach zawsze było dużo panienek, kolesie w sumie co tydzień mieli inną. Były do wyboru: brunetki, blondynki, cycaste, szerokie w dupie, wąskie, bierz co chcesz, jak towar z półki, skinięcie palca i jest twoja, zwłaszcza jak byłeś przystojny i umiałeś coś na rolkach. A ja ponoć byłem przystojny i ponoć coś tam umiałem. Po wykombinowaniu, plan szybko wprowadziłem w życie, na imprezie pomacałem jakąś panienkę, rozłożyła się, nawet mi zaczęła obciągać. Nic specjalnego nie poczułem, nawet jak jej wsadziłem palec między nogi. Jak mi obciągała to nie chciał mi stanąć. Pomyślałem, pewnie przez wódę, którą wcześniej się trochę nabąblowałem. Ale kutas ani drgnął jak się nim bawiła panienka, natomiast jak spotkałem Matiego następnego dnia, to od razu lekko stwardniał. To dla mnie było lekko przerażające. Gorzej chyba, że był jedynym chłopakiem na widok którego mi stawał. Nie było łatwo przejść do porządku dziennego z tym odkryciem. Gdyby mi stawał na widok innych kolesi to przynajmniej miałbym jakąś jaśniejszą wskazówkę, co jest nie teges. Tak samo się czułem jak waliłem konia. Czasami myślałem o nim. Nie to, że chętnie bym go przeleciał, nie, albo że fajnie gdyby mnie posuwał (o tym to w ogóle jeszcze wtedy nie myślałem; sama taka koncepcja, w takim układzie była jak podróż do, nie wiem, Nowego Jorku biznes klasą: nierealna). Po prostu chciałem, żeby był obok. W sumie wystarczyłoby mi wtedy aby siedział i się patrzył jak walę gruchę.
Przecież jak oglądałem jakieś porno to widok twardego chuja aktora nic mi nie robił. W sumie porno mnie nie rajcowało ani trochę. Był tylko on.
Przez trzy dni zbierałem odwagę, żeby się odezwać, jak już ją zebrałem, to gdzieś zniknął. Każdego dnia zbierałem ją na nowo, że jak go spotkam, to się odezwę. I każdego dnia to pieprzone rozczarowanie, że nie ma go. W końcu spotkaliśmy się w windzie. Jak zwykle. Na wysokości piątego piętra zebrałem się na odwagę:
– Mati, napijemy się piwa? – zapytałem.
– Jasne, kiedy?
– Dziewiąta, przed klatką?
– OK – ósme piętro. – Do zobaczenia, Alek.
Kurwa, ależ byłem szczęśliwy! Minuty do spotkania dłużyły się niemiłosiernie. Za pięć dziewiąta byłem pod blokiem, dwie puszki w kieszeniach, zimne, mroziły mi uda niesamowicie. Wyszedł punktualnie i od razu podszedł do mnie.
– Gdzie idziemy? – zapytałem.
– Na stare boisko – boisko było niedaleko, zarośnięte, już w zasadzie nie było boiskiem tylko wysypiskiem śmieci. Okoliczne żule, żuliki i wszelkiej maści szemrane towarzystwo chodziło tam pić. Było terenem neutralnym, gdzie każda z grup miała swoje miejsce, i w myśl niepisanej zasady, nikt nikomu nie miał tam prawa spuścić wpierdolu. W czasie drogi nie rozmawialiśmy. Jak doszliśmy to ja wyjąłem swoje dwa browary, on wyjął ze swojej harringtonki cztery.
– Po trzy – powiedział. Jeszcze wyjął fajki, ja nie paliłem, ale to już w tym momencie jest szczegół. Otworzyliśmy piwa i zaczęliśmy pić. Najpierw było trochę takiej luźnej gadki-szmatki, co tam, jak tam, jakieś ploteczki osiedlowe i inne pierdółki.
– Co się stało? – zapytałem.
– Co? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– To, że przestaliśmy się do siebie odzywać. Pobiliśmy się. Kiedyś bawiliśmy się w jednej piaskownicy. Pamiętasz?
– Tak. Nie wiem. Pogubiliśmy się? Ty się przeniosłeś do innej szkoły.
Zapadła chwila milczenia.
– Bo zachowałeś się jak ostatni dupek. Ja cię kopnąłem w dupę, a ty mi potem łaskawie powiedziałeś, że łaskawie nie będziesz mnie bić. A wpierdol dostałeś za wpierdalanie się w nie swoje sprawy.
– Mówisz o tym pytaniu o włosy na chuju? – teraz ja zachichotałem, bo z perspektywy trzech lat dotarła do mnie idiotyczność tego pytania. Teraz bym się roześmiał i jakoś obrócił w żart.
– Tak.
– Chciałem jakoś nawiązać rozmowę, poza tym, no wiesz, ja ci przyjebałem z byka, nie chciałem, przepraszałem cię, ale ty mnie potem kopnąłeś, nie słuchałeś mnie. Wiesz, chciałem, kurwa pojebane to, wiem… – nie wiedziałem o co mu chodzi, a mimo, że nie wiedziałem, to kutas zaczynał mi szaleć po bokserkach. Nawet jak sobie nie uświadamiałem do końca wszystkich możliwości. No bo chyba nie mówi, że chciał żebyśmy sobie pooglądali? Jak masz dwanaście lat to nie bawisz w zabawy w jakie bawią się trzyletnie dzieci. Nie oglądasz koledze fiuta, prawda, z czystej ciekawości oglądania? Wiesz jak wygląda, bo masz swojego, a jak chcesz zobaczyć, tak z ciekawości jak wyglądają inne, to albo oglądasz jakiegoś pornosa, albo idziesz na pływalnię, tam sobie możesz pooglądać i nie musisz już oglądać fiuta kolegi, prawda?
– Zacząłeś w takim razie wyjątkowo chujowy sposób i w chujowy się skończyło – roześmieliśmy się obaj. Rozpoczęliśmy drugie piwo.
– Masz jakąś dupę? – zapytał.
– Nie. A ty?
– Nie.
– Spałeś z jakąś? – nie wiem co mnie podkusiło, żeby wejść na ten temat. Jakaś intuicja? Czego oczekiwałem?
– Tak. Ale było do dupy, przereklamowana sprawa. Ty, wiem, macałeś się z jakąś w zeszłym tygodniu.
– Widzę, że jesteś dobrze poinformowany o moim życiu erotycznym – stwierdziłem.
Jednym pociągnięciem wypił to co miał w puszcze, zaciągnął się i powiedział.
– Lubię wiedzieć to i owo o ludziach na których mi zależy.
Aż się zakrztusiłem. Piwo poleciało na niego i obryzgało mu twarz i ubranie. Co powiedział?
– Co powiedziałeś? – było ciemno, nie widziałem jego rysów twarzy. W sumie chciałem być pewien, że się tylko przesłyszałem.
– Dobrze słyszałeś.
– Nie wiem co słyszałem – postanowiłem go przycisnąć. co się, kurwa, działo? Co on mówił?
– Możesz zaprzeczać, ale jesteśmy tacy sami – no, w tym momencie przesadził. Nie myślałem o tym co robię, nie wiedziałem najważniejsze dlaczego to robię. Poszło automatycznie. I zgniotłem puszkę na jego twarzy, odrzuciłem ją i po prostu mu przywaliłem z sierpowego w twarz. Było ciemno, ale widziałem, że się zatoczył. Przywaliłem mu z drugiej strony. I jeszcze raz. A on, kurwa, stał i nic. Jeszcze się podkręcałem wrzeszcząc mu w twarz „broń się, chuju, broń”. I okładałem go pięściami. Nie wiem ile razy go uderzyłem, ale w pewnym momencie się odwróciłem i pobiegłem do domu. Nie rzucił niczym w moim kierunku, tylko wrzasnął za mną „nie uciekniesz przed sobą”. Wpadłem na klatkę i w windzie spojrzałem na swoje ręce. Były we krwi. „Jesteśmy tacy sami”. Że co? Skąd ten kutas wie, jaki jestem? Zacząłem szlochać, kolejna nowość w moim życiu. Dlaczego szlochałem, nie wiem: czy że go pobiłem, czy zabolały mnie słowa prawdy, które w końcu ktoś powiedział głośno? I jeszcze ze złości przywaliłem pięścią w ścianę. Poczułem ból, promieniujący aż do samego mózgu. Jeszcze więcej łez napłynęło do oczu, już nie z wściekłości.
Na szczęście rodzice byli w domu. Zawieźli mnie do szpitala. Trzy palce zgruchotane, sieczka, rekonstrukcja kości i tak dalej. Wszystko przez tego łysego skurwiela z ósmego piętra.
Siedząc w szpitalu i czekając na rentgena pomyślałem sobie, że chyba nie umiemy ze sobą rozmawiać. Stąd wszystko się pierdoli i gmatwa między nami. Znaczy ja nie umiem z nim rozmawiać i to z mojej strony wszystko się pierdoli i gmatwa. Siedziałem na tym cholernym korytarzu, ręka ćmiła bólem, ale postanowiłem sobie jedno: dokończyć tę sprawę z nim i wyjaśnić do końca. Choćby nie podobało mi się to, co miał do powiedzenia. Kurwa, życie to jednokierunkowa droga, trzeba iść do przodu, nie ma zawracania, no nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolek001
Adept



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Śro 6:13, 22 Lip 2015    Temat postu:

Super sie czyta. Jednym tchem, choc bardzo malo dialogow i akcji... Smile

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Śro 10:19, 22 Lip 2015    Temat postu:

musiałem opisać relacje bohaterów przed, nazwijmy to bliższą i intymną relacją. poza tym dużo się zdarzyło wcześniej w ich życiu, jak jeszcze byli dziećmi i się bawili razem w okresie 'piaskownicy'. chłopcy nie pójdą ze sobą do łóżka bo jeden i drugi ma fajne ciało i mają ochotę na wspólne wsadzenie sobie tak wsadzać, dla samego wsadzania i płynącej z tego przyjemności, to mogliby panienkom, ale jak wyszło z opowieści i rozmowy, jednemu i drugiemu tego typu przeżycia nie pasują.
w zamierzeniu ma to być (nawet jeżeli mało realna) konstrukcja przyczynowo-skutkowa dlaczego zaczną sobie wsadzać (a nie komuś innemu). może takie historie są, ja nie czytałem, więc wymyśliłem Smile
od następnej części będzie więcej rozmów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Śro 10:21, 22 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 10:28, 22 Lip 2015    Temat postu:

Brak rozmów nie jest wadą a cechą. Siłą rzeczy pod wpływem radia a zwłaszcza telewizji literatura zmieniła się ogromnie i obecnie powieść bez dialogów jest uważana za nudną i przegadaną (śmieszne ale tak jest). Weźcie sobie chociażby Manna... Moim, nader skromnym zdaniem, warto trzymać sensowną równowagę, bo listy dialogowe też się źle czyta. Kiedyś jak się nie chciało pisać opisów przyrody, mysli bohaterów itp. to się pisało dramat. Dziś całą literatura to jeden wielki dramat...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 10:29, 22 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Śro 10:38, 22 Lip 2015    Temat postu:

bardzo dużo racji w tym co piszesz. dodałbym, ilość dialogów i akcji zależy od 'pozycji' w jakiej jest narrator (tutaj wklejam z wiki):
Istnieje kilka rodzajów narratora:

Narrator wszystkowiedzący – opowiada wydarzenia całkowicie z zewnątrz, sprawiając wrażenie jakby wszystko o wszystkich wiedział i był w stanie w każdej chwili wniknąć w najtajniejsze obszary psychiki wszystkich bohaterów występujących w dziele. Narrator taki nie pojawia się w akcji dzieła nawet na moment. Czasami mówi się, że funkcjonuje "z pozycji Pana Boga". Tego rodzaju narrator jest charakterystyczny dla powieści klasycznej.
Narrator świadek – opowiada zdarzenia z zewnątrz, ale w takiej formie w jakiej mógłby to robić naoczny świadek. Często zdarza się, że narrator taki jest wpleciony (na drugim planie) w akcję dzieła.
Narrator bezpośredni – jest on zwykle jedną z głównych, lub nawet najważniejszą postacią występującą w dziele i opowiada swoją historię w pierwszej osobie, tak jakby widział ją własnymi oczami.
Narrator ukryty - narrator nie ujawnia swojego istnienia, wydarzenia opowiadają się jakby "same".
Narrator ujawniony - zaznacza swoją obecność, np. poprzez prowadzenie narracji w 1. osobie czy zwroty do czytelnika.
Narrator autorski - nie posiada konkretnych cech, które uniemożliwiałyby utożsamienie go z autorem dzieła (czyli można go utożsamić z autorem)
Narrator fikcyjny - nie można utożsamić go z autorem dzieła.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Śro 10:41, 22 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 10:43, 22 Lip 2015    Temat postu:

Powinniśmy to dodać do naszego poradnika Smile bo wielu autorów powinno obowiązkowo zapoznać się z tym zanim napiszą pierwsze zdanie. Niestety, na polskim już nie uczą pisania a rozwiązywania testów. To bardzo wyraźnie widać również na tym forum - nie, nie mam pretensji do naszych autorów, oni są produktem oświaty, która dupnęła z trzaskiem o glebę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 18:43, 22 Lip 2015    Temat postu:

Kontynuuj. Wreszcie porzadne opowiadanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 18:56, 22 Lip 2015    Temat postu:

Chyba o to chodzi aby ka żdy znalazł cos dla siebie? Cieszmy się, że powstaje coś na poziomie. A jeśli komuś brak dobrych opowiadań - zamiast narzekać, mógłby coś napisać.

Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 19:04, 22 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Śro 19:14, 22 Lip 2015    Temat postu:

boczny członek napisał:
Nie jest złe ale nie przepadam za łaciną. Za dużo tego dokoła.

w zasadzie nigdy nie cytuję siebie ale zrobię wyjątek:
blask12345 napisał:

język jak język. to tylko pewna konwencja.


jak piszesz z pozycji chłopaka z osiedla to nie będziesz używać grzecznych i ładnych zwrotów Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Śro 19:17, 22 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nett
Debiutant



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:58, 23 Lip 2015    Temat postu:

Bardzo fajne, czekam na dalsze części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 14:38, 28 Lip 2015    Temat postu: 2

Nie mogłem zasnąć tamtej nocy, bez przerwy myślałem, no właśnie, o nim. O tym, że znowu coś mu zrobiłem. Dlaczego nie wpierdolił mi trzy lata temu, nie wpierdolił mi wczoraj, co takiego wie, czego ja nie wiem? Wiedziałem, że muszę z nim się spotkać, pogadać i uważać tym razem, żeby przynajmniej skończyć rozmowę. Za każdym razem jak myślałem o nim kutas stawał się twardy, więc musiałem…nieuszkodzona ręka w bokserki (spróbujcie walić lewą jak jesteście praworęczni!) i kolejna porcja spermy wsiąkała w materiał. Tamtej nocy waliłem konia chyba z piętnaście razy, ostatnie orgazmy były na sucho, kutas bolał, ale musiałem. Może on wie co jest grane? Tak, to był dramat, że musiałem szukać pomocy u „wroga”, którego zresztą dwa razy pobiłem. Ale poprzedniego dnia wszedłem na ścieżkę z której nie było już odwrotu. Rano, po wstaniu z łóżka szybko wziąłem prysznic, uważając aby nie zamoczyć gipsu. Myjąc zęby spojrzałem w lustro. Taki sobie zwykły ja: pociągła twarz, szare oczy, spadające na czoło brązowe włosy. Jakie miał Mati? Szczerze? Nie pamiętałem. Ojciec trzymał pod umywalką maszynkę elektryczną. Chuj, nigdy nie miałem krótkich włosów. Nie zastanawiałem się długo. Po kilkunastu minutach walki lewą ręką miałem gładko wygoloną głowę, takie trzy-cztery milimetry. Jak się przejrzałem w lustrze pomyślałem, że rzeczywiście jestem ładny. Żadnych syfów, żadnych blizn, idealnie gładka skóra. Jeszcze tylko szybko obejrzałem sobie klatę (kolejna moja obsesja, zaraz po poszukiwaniu syfów na twarzy) czy nie ma przypadkiem jakichś włosów. Uważałem to za coś nieestetycznego, zwłaszcza te małe, czarne, co rosły wokół cycków. Takie picze włosy. OK włosy nad fiutem, OK włosy pod pachami, ale nic na klacie, brzuchu czy jajach. Zwłaszcza takie picze. Na szczęście jeszcze nic się tam nowego nie pojawiło. Wyszedłem z łazienki, ubrałem się, jak zwykle: szerokie spodnie, t-shirt, czapka, adidasy. Nici z jeżdżenia na rolkach, więc schowałem je do pokoju, po co mają się walać po mieszkaniu? Tylko matka albo ojciec mogą się czepiać, im mniej mniejszych zadrażnień, tym mniejsze zadrażnienia przy poważniejszych sprawach. Jeszcze tylko spojrzałem na zegarek, dziewiąta, OK, czas było wychodzić z domu. Wyszedłem i po zamknięciu drzwi zszedłem na ósme piętro. Tam gdzie mieszkał Mati, im niżej schodziłem, tym bardziej się obawiałem. W końcu stanąłem pod jego drzwiami. Zadzwoniłem. Otworzyła jego matka.
– Jest Mateusz?
– A ty kto?
– Alek, mieszkam na jedenastym – to był czas na pierwsze kłamstwo. – Pożyczyłem od niego pieniądze i chciałbym oddać – drugie kłamstwo. Miałem do tego talent.
– Pierwsze słyszę, żeby on komuś pożyczał. Jest w domu, ale jeszcze śpi. Chcesz wejść i go obudzić? – pomyślałem sobie, że jasne czemu nie, dostałby jeszcze jeden powód żeby mi przypierdolić. – Może wiesz, kto go pobił? Wrócił koło drugiej – no, no, długo się włóczył. Przecież rozstaliśmy się koło dziesiątej.
– Nie, przykro mi, ale nie wiem kto go pobił – to było trzecie kłamstwo. Ciekawe jakby zareagowała, gdybym powiedział, że to ja mu obiłem twarz. Sama taka możliwość wydawała mi się zabawna. – No, jeżeli nie ma pani nic przeciwko, to czemu, nie?
– Te drzwi na wprost to od jego pokoju. Niech cię tylko nie przerazi bałagan, ja już nie mogę.
Mniejsza jak wyglądało mieszkanie. Widać, że kasy nie było, stare meble. Lekki zaduch fajek. Poszedłem tam gdzie mi pokazała, otworzyłem drzwi, wszedłem. Pokój jakieś trzy na cztery metry, pojedyncze łóżko, biurko, krzesło, szafa na ubrania. Co jeszcze? Ubrania na podłodze, szelki, jakieś plakaty (nie kojarzyłem zespołów), wieża. Typowy pokój, bez żadnych tam och, ach. Komputer na biurku, trochę płyt. A on? Spał na łóżku, odwrócony do ściany. Kołdra była na mniej więcej wysokości brzucha, widać było całkiem nieźle rozwinięte bicepsy. Twarzy nie widziałem. Ale to co widziałem, wystarczyło, żeby mój fiut stał się twardy. Zwaliłem jakieś rzeczy z krzesła na podłogę i butem zacząłem go szturchać. Coś tam zaczął mamrotać.
– Wstawaj, kutasie, musimy porozmawiać – powiedziałem.
Zero reakcji. Nachyliłem się nad nim, z tej perspektywy już było widać moją wczorajszą „działalność”
– Wstajesz, kurwa, czy mam ci znowu zajebać? – nie zamierzałem być miły. Nie lubiłem go i jedyne dlaczego byłem wtedy u niego, to to że miałem w tym interes. Zwłaszcza wydawało mi się wtedy, że to był interes, jakiś powód. Teraz wiem, że to było coś kompletnie innego, tylko nie mogłem i nie potrafiłem się wtedy sam przed sobą przyznać. Gdyby nie to, to nie byłoby mnie tam, nie miałbym rozwalonej ręki i generalnie byłbym szczęśliwym gówniarzem. Bo ta cała sytuacja wybitnie mnie nie uszczęśliwiała. Wreszcie zaczął się konkretniej poruszać, jeszcze tylko dwa razy go lekko kopnąłem. Ręce wykonały jakiś nieokreślony ruch i przewrócił się na plecy. Nie wiem co na mnie wywołało większe wrażenie: czy zmasakrowana przeze mnie twarz (poobijane usta, spuchnięty nos i rana na nim; to chyba miejsce gdzie uderzyłem go puszką) czy jego brzuch. Ja pierdolę, widziałem go po raz pierwszy w takim stanie, delikatnie zarysowane mięśnie klatki piersiowej z dwoma absolutnie perfekcyjnymi sutkami. No i delikatnie zarysowane początki sześciopaku. Wiedziałem, że już nie będę mógł tego widoku wyrzucić z pamięci. To był chyba ten moment kiedy wszystko się zmieniło w moim życiu. No, ja też miałem niezły brzuch, choć żebra można było liczyć u mnie. Wtedy jak się budził zrobił jeden z najbardziej samczych (co spowodowało u mnie wypłynięcie potężnej kropli śluzu z mojego fiuta) gestów czyli wsadził sobie rękę w bokserki i zaczął się drapać po jajach. No, to za chwilę, jak otworzy oczy, to będzie wściekły jak mało kto, pomyślałem sobie. Otworzył oczy i spojrzał się na mnie. I się, kurwa, uśmiechnął. Nie no, ja łysych to wtedy kompletnie, ale to kompletnie nie rozumiałem.
– Co tak szczerzysz kły? – zapytałem się. Nie chciałem być miły. Pokazałbym mu, że mi na nim zależy. A tego nie chciałem. Jeszcze by sobie coś o mnie pomyślał. A powoli, bo powoli, zaczynałem sobie uświadamiać, że leciałem na niego. Ale, tylko, kurwa, na niego. Cała reszta chujów i cip była mi obojętna, poza tym jednym. Nie mogłem pojąć wtedy co się ze mną dzieje.
– Hej – powiedział – przyszedłeś mi znowu zajebać?
– Nie pochlebiaj sobie aż tak, jak będziesz chciał żebym ci zajebał to sam do mnie przyjdziesz, ja do ciebie nie będę w tej sprawie przychodził – skurwiel założył ręce za głowę, a ja w gaciach miałem początki rewolucji. – Załóż jakiegoś t-shirta albo co tam nosisz i spodnie, co?
– Bo zajebiesz mi?
– Gdybym chciał ci zajebać, to bym ci zajebał. Dwa razy…
– Jako jedyny…
– Co?
– Jedyny, który mi zajebał dwa razy i jeszcze chodzi. Co ci się stało w rękę?
– Kurwa, zgadnij.
– Spadłeś z łóżka czy zwichnąłeś jak waliłeś konia? – przymrużył oczy a na twarzy wykwitł olbrzymi banan. – Bo raczej nie od przywalenia mi wczoraj, aż tak mocno to nie było.
– Waliłem konia koledze – absurdalność rozmowy wymagała absurdalnych dowcipów z mojej strony. Swoją drogą zaczynała zalewać mnie krew. – Czy ty testujesz mój poziom wytrzymałości?
– A jeżeli tak, to co?
– To za chwilę wskoczę na ciebie i znowu…
– Zdejmij wcześniej buty, co? Nie chcę żeby mi się łóżko upierdoliło – że co powiedział?
– Żartujesz?
– Teraz?
– Nie pogrywaj ze mną, co? Za każdym razem jak pogrywasz, dostajesz po mordzie. Jesteś masochistą? Ból sprawia ci przyjemność? – podniósł się i wyciągnął fajki i popielniczkę spod łóżka. Otworzył paczkę, którą skierował w moją stronę. – Wiesz, że nie palę.
– Nie, nie jestem masochistą. Ty bierzesz wszystko zbyt, nie wiem jak to powiedzieć, na poważnie – w końcu wyjął szluga. – Gdybyś nie był taki pojebany, jak jesteś, to bym z tobą mógł normalnie pogadać. Jako, że jesteś pojebany, to z tobą nie da się normalnie pogadać – zmrużył oczy. – Wybitnie masz z czymś problem.
– Ja jestem pojebany? Ja mam problem? – tak kurwa, miałem problem, i on nim był. Jeszcze zaczynał się bawić w psychologa. – Masz równo pod sufitem? – swoją drogą niezły był: przyszedł do niego koleś, bluzga mu co chwilę, opluwa wręcz twarz, a ten jeszcze nie wyszedł z równowagi. Łysych to ja, za chuja, nie rozumiałem. Gdybym przyszedł do jednego z moich kolesi to już dawno by mnie wyjebali z chaty. Gdybym ja był na jego miejscu w tamtej sytuacji to kazałbym takiemu kolesiowi jak ja spierdalać. Co ja odpierdalałem przed nim? Nie musiałem przecież pokazywać mu, że mam go totalnie w dupie, to już chyba wiedział.
– Tak. Wszamasz coś? – skończył palić. I do tego zaproponował mi śniadanie. Wydawało mi się, że to on jest nienormalny a nie ja.
– Daj coś – wstał z łóżka, oczywiście spodziewałem się, że będzie w samych bokserkach. Podszedł do szafy, stał do mnie tyłem i nie widział, że patrzę na niego. Było na co popatrzeć, serio. Podobał mi się. Bardzo. Fiut mi już stał w pełnym alercie i brakowało mi niewiele, żeby spuścić się. Wyjął t-shirta i szybko go założył po czym się odwrócił. Oczywiście szybko odwróciłem wzrok. – Mógłbyś jeszcze założyć spodnie? Nie przyszedłem żeby cię oglądać nagiego – ale chciałem w tamtym momencie obejrzeć go nagiego. Jak sobie to uświadomiłem to trochę spuściłem z tonu i nastroju. Chciałem go zobaczyć nagiego i chciałem żeby on mnie zobaczył bez ubrania. Co za popierdolona sytuacja.
– Nie udawaj, Alek – rany boskie, znowu pogrywał sobie ze mną. – Nie musisz przede mną niczego udawać. Serio – założył swoje Sta-Prest’y z szelkami. Podobał mi się w nich.
– Niczego nie udaję. Idź zrobić coś do żarcia co? – w końcu wyszedł. Oczywiście nie odpuściłem sobie spojrzenia na jego tyłek. Zgrabny. Znowu to ocenianie chłopaka jak jakiejś panienki. Zdjąłem czapkę i rzuciłem na biurko. Walały się na nim jakieś karteluszki z zapiskami, mnóstwo śmieci, jakieś zeszyty, długopisy. Z nudów zacząłem przeglądać. Wiem, chamskie z mojej strony, że to robiłem, ale w sumie, czemu nie? Gdzieś w mózgu kołotało mi się „poznaj swojego wroga”. No więc przeglądałem. W pewnym momencie znalazłem plik zdjęć. W trakcie przeglądania fotek trafiłem na jedną starą, jeszcze z podstawówki. Byliśmy na niej obaj. Staliśmy obok siebie, twarze jednak były zwrócone ku sobie. Moja lewa ręka była wyciągnięta, jego prawa też i jedynie środkowe palce były zaczepione o siebie. Sylwetki były lekko wychylone. Wyglądało to tak, że w momencie kiedy palce by się rozszczepiły to byśmy upadli. Co po zrobieniu fotografii się stało, ja upadłem, on nie.
– Kiedyś ufaliśmy sobie – usłyszałem nad sobą jego głos. Nie wiem ile oglądałem to zdjęcie ale chyba trochę czasu musiało minąć. Odwróciłem się gwałtownie, stał nade mną z dwoma kanapkami. Jedna wyciągnięta w moją stronę. Wziąłem ją i zacząłem jeść.
– Nie umiem z tobą rozmawiać, kiedyś umiałem. Umieliśmy. Coś się w pewnym momencie spierdoliło z naszą przyjaźnią.
– Wiesz tylko się boisz do tego przyznać – siedział na łóżku i patrzył się na mnie. Skończył jeść kanapkę, ja też swoją kończyłem. – Widzisz…pamiętasz jak mi wpierdoliłeś w windzie?
– Tak.
– Pamiętasz rozmowę następnego dnia?
– Tak.
– Fajnie. To wróć do niej, połącz to co ci powiedziałem poprzedniego dnia w windzie i postaraj się ją zrozumieć, no powiedzmy, nie do końca dosłownie – patrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Odniosłem wrażenie, że mogłem z nim zrobić w tym momencie wszystko, bez żadnego jego sprzeciwu. Kontrastowało to z jego poobijaną twarzą – co ci chciałem wtedy powiedzieć. Jesteś bystry, a zwłaszcza kiedyś byłeś, to powinieneś się domyślić. Jeżeli myślisz, że pewne rzeczy się dzieją bez powodu to jesteś kretynem.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Dużo powiedział i do tego tak mądrych słów. Jeden rok i taka mądrość spłynie i na mnie? Czułem się jak dzieciak przy nim, szczeniak, któremu wszystko musi być podane na tacy. A on? Nie był dużo starszy ode mnie. Skąd takie mądrości u niego?
– Mam to zrobić teraz?
– Nie sądzę żeby ci się udało. Jak już dojdziesz, to przyjdź do mnie. Nie kopnę cię w dupę.
– Zobaczę do czego dojdę.
– Przyjdź nawet jak ci się wniosek nie spodoba.
– Bo?
– Bo chyba czas zacząć ufać sobie jak kiedyś.
– Jasne. Zaraz po zrobieniu tego zdjęcia – skinąłem na biurko – rozwarłeś palec i się wypierdoliłem. Tyle było z ufania tobie. Wydymałeś mnie w tamtej sytuacji. Więc w sumie chyba przez ciebie wszystko się rozpieprzyło, nie?
– Nazwijmy, że byłem szczylem i to był denny pomysł. Chyba był, bo od tamtej chwili rzeczywiście przestałeś mi ufać i zaczęliśmy się oddalać od siebie.
Jezu, co nam się wzięło tak na wspominki. Odwróciłem głowę do okna.
– Wreszcie ogoliłeś sobie łeb, lepiej ci z krótkimi włosami – powiedział po chwili milczenia. A mi się zrobiło tak jakoś miło. Podobam mu się?
Popatrzyłem się z powrotem na niego. Patrzył się na mnie.
– Dzięki – spojrzałem na zegarek. Siedziałem u niego jakieś pół godziny. – Będę leciał – wstałem – i przepraszam za wczoraj. Przykro mi, nerw mi puścił
On się tylko roześmiał.
– Wiem, że ci nerw puścił, mnie też czasami puszcza – po czym skierował wzrok gdzieś za mnie i powiedział ciszej. – Mówiłem ci, że jesteśmy tacy sami – znów spojrzał na mnie i powiedział już normalnym głosem. – Masz czas wieczorem? Matka wychodzi do pracy koło dziewiątej, moglibyśmy pogadać i tak dalej.
Ciekaw byłem co miało się kryć za tym „i tak dalej”. Nagle wpadła mi myśl do głowy: ciekawe czy dałby się przytulić? Jednak po chwili przyszło zmieszanie, to była wyjątkowo niebezpieczna myśl.
– Nie, nie, może lepiej… – próbowałem zaprotestować.
– Przestań, nie masz co robić, bo chyba nie umówiłeś się z żadną dupą, co?
– Żartujesz? Ja i spotkanie z panienką? No chyba, ty żeś naprawdę oszalał!
Wstałem i podszedłem do drzwi wyjściowych.
– To co, jesteśmy ustawieni?
– Jasne.
Jak już wyszedłem na klatkę to jeszcze usłyszałem jedno zdanie od niego:
– A wtedy jak się wypierdoliłeś, to podałem ci rękę, żeby pomóc ci wstać. Nie skorzystałeś.
Odwróciłem się i popatrzyłem się na niego. Dojrzałem w jego oczach jakiś taki smutek albo coś w tym stylu.
– Rozpierdalasz mnie – powiedziałem. Kurwa mać. Wszystko wtedy zaczynało się pierdolić z prędkością pędzącego ekspresu międzynarodowego. Całe starannie pielęgnowane wyobrażenie o sobie, o relacjach z otoczeniem, spływało jak gówno w kiblu. Przez jednego łysego kutasa, który coraz bardziej mi się podobał.
– Nie bój się, ty mnie też. Trzymaj się.
– Trzymaj się – odwróciłem się i poszedłem na górę, do siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Wto 20:31, 15 Wrz 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolek001
Adept



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Wto 17:37, 28 Lip 2015    Temat postu:

Pelny odlot! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 23:36, 28 Lip 2015    Temat postu:

zajefajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 23:40, 28 Lip 2015    Temat postu:

dzięki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Czw 20:06, 30 Lip 2015    Temat postu:

Czekam na nastepny odcinek )))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin