Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:06, 15 Lis 2014    Temat postu:

Jak najbardziej. Serdeczne dzięki za poprawkę Smile


@Analog2
Będzie pewnie jutro. Na razie musze kończyć Trójkąt a dziś tak mi się nie chce pisać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 22:11, 15 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 22:09, 15 Lis 2014    Temat postu:

Już myślałem, że żeś wypuścił kolejną część, a tu tylko gadanie o poprawkach Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smutny16
Adept



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 1:41, 16 Lis 2014    Temat postu:

Bardzo fajny odcinek, czekam na jakieś zbliżenie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 14:24, 16 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (44)

- Po kubku gorącej herbaty, polopiryna i do łóżka. Możecie najwyżej przyjść na składanie życzeń.
- Ej, mama, a prezent imieninowy? Zapomniałaś? - upomniał się Mietek.
- A Meli złożyłeś życzenia? Ona ma imieniny dzisiaj.
- Maciek złożył. I nawet ją pocałował. Wystarczy, nie będziemy rozpuszczać księżniczki jeszcze bardziej. A poza tym chcę oglądać telewizję.
- I tak nic nie ma, nie dyskutuj. Mało ci tej nogi? Jeszcze chcesz dodatkowo zapalenie płuc?

Marta odczekała aż chłopcy wypiją herbatę i znikną w pokoju, przeszła do salonu i zapaliła papierosa. Świat się kończy, Mietek przyznał się do błędu... Jej największym zmartwieniem odnośnie Mietka było zawsze to, że chłopak nie czuł respektu przed kimkolwiek. Był raczej cynikiem, nieliczącym się z nikim i niczym, a relacje miedzy nim a siostrą były na to najlepszym dowodem. Jeśli Mietek chciał coś zrobić - zrobił to i był w stanie obciążyć konsekwencjami swojego postępowania wszystkich dokoła, byle nie siebie. Drobne kłamstwo nie stanowiło dla niego większego problemu, mógł ich wymyślać setki na poczekaniu. Skruszenie, pokora? To przecież nie Mietek. Zawsze zastanawiała się, jak on sobie da radę w życiu z tymi cechami. Tymczasem teraz... Musiało się stać coś naprawdę poważnego, co zmusiło go do rzeczy dotąd zgoła niewyobrażalnej. Dla tego jednego faktu była w stanie wybaczyć mu nawet tę bezsensowną gonitwę po śniegu i mrozie.
- Jak myślisz, co takiego się stało? - zapytała Romualda, który właśnie wszedł do pokoju.
- Marta, daj im spokój. Nigdy nie byłaś chłopakiem. Raz się pobiją, potem za pięć minut przeproszą i po sprawie. To nie baby, by chować urazę latami. Oldze już wybaczyłaś?
Olga to była dziewczyna, która kiedyś była zainteresowana Romualdem, będąc jednocześnie najlepszą przyjaciółką Marty. Potajemnie wysyłała mu liściki i starała się osłabić entuzjazm Marty w stosunku do Romualda. Kiedy sprawa już wyszła na jaw, Marta nie poprzestała na zrobieniu awantury, a zerwała stosunki z koleżanką raz na zawsze.
- Daj spokój, Romek, to nie jest tego typu sprawa.
- Nigdy nie wiesz... Ja bym się nie zdziwił, gdyby poszło o jakąś pannę tam, na tym biegu. Niewiele widziałem, miałem własne obowiązki, raczej w kółko jeździłem między domem a polaną. Zresztą po co ci wiedzieć? W każdą ich kłótnię będziesz wnikać... Nie ogarniesz.
- Wiesz... Nie wiem, czy zauważyłeś, ale i Mietek i Melania zmienili się bardzo, od kiedy zjawił się tu Maciek. Zauważyłeś, że już nie kłócą się tak często jak dotąd?
- Dorastają, mają inne sprawy, inne problemy... Nie szukaj kota tam gdzie go nie ma.
- A ja ci mówię, serce matki. Poza tym masz chyba oczy, prawda? Jedno spojrzenie Macieja i Mietek rezygnuje z dogryzania Meli. Tak samo Mela, ona jest wyraźnie w niego zapatrzona, nie zdziwiłabym się, gdyby...
- Gdyby co?
- Gdyby się ona w nim podkochiwała. Maciek jest jeszcze młody i niedojrzały i pewnie nie do końca sobie zdaje sprawę...
- Coś ty kobieto, sobie ubzdurała? Stań koło siebie i posłuchaj co wygadujesz. Za dużo brazylijskich seriali oglądasz. Życie to nie film... Mela zakochana? Ona ma dopiero dwanaście lat!
- Widzisz ile ty wiesz o własnych dzieciach? Prawie czternaście będzie. To już ten czas, Romuald. Już są psiapsiółki, kosmetyki, prośby o lepsze sukienki. Nie widziałeś, jaka ona od dziś rana wypindrzona? Ja ci mówię, coś jest na rzeczy. I ani się obejrzysz, a Mela wyjdzie za Macieja...
- Że co? Możesz to powtórzyć?
- Melania wyjdzie za mąż za Macieja.
- ciebie już zupełnie rozum opuścił?
- No a dlaczego nie? Miałbyś coś przeciwko?
Romuald zamilkł na chwilę, podszedł do półki przy telewizorze, gdzie trzymał swą kolekcję fajek. Palił rzadko, tytoń był drogi, toteż sięgał poń tylko w wyjątkowych chwilach. Po chwili aromat amfory rozszedł się po pokoju. Marta wyjęła z kredensu czerwone wino i dwa kieliszki.
- Dawniej paliłeś częściej... I częściej urządzaliśmy sobie takie romantyczne wieczory, bez jazgotu dzieciaków.
- I nie gadałaś takich głupot. Mela i Maciej... Choć, jeśli już naprawdę mamy sobie trochę pofantazjować, czemu nie? Tylko z czego będą żyli? Maciej będzie muzykiem, choć trudno mi powiedzieć na ile dobrym. Z tymi umiejętnościami na pewno znajdzie sobie pracę w każdej orkiestrze rozrywkowej, a na tych Beethovenach to ja się nie znam. A Mela... Niekoniecznie musi żyć z muzyki, ostatnio coś mi mówiła o tym, że chce być lekarką.
- Jeszcze zmieni się jej dziesięć razy - roześmiała się Marta. - Ale wiesz, jak patrzę na tę młodzież teraz, to chamstwo, ten brak kultury...
- Mówisz o Mietku? - Romuald nie mógł sobie darować drobnej złośliwości.
- Nie, mówię ogólnie. Maciej jest wychowany tak, jak należy.
- Raczej wytresowany...
- W tym momencie to nie jest takie ważne. Pewne rzeczy będą już w nim tkwiły do końca życia. Naturalna dobroć, opiekuńczość. Naprawdę byłabym spokojna o Melę przy Macieju. I o ich dzieci tym bardziej.
- Kobieto, czy ty się szaleju nażarłaś? O czym ty w ogóle mówisz? Jak przyjdzie czas żeniaczki, to oni ani będą pamiętać, że się kiedykolwiek znali. Gdybym ja ci miał wymienić wszystkie moje panienki...
- To ja bym z chęcią posłuchała. No już, zacznij od pierwszej, a ja będę notować. Kartka A-4 starczy?
- Marta, nie bądź taka... - Romuald przysunął się do niej i czule ją objął. Co było i nie jest, nie pisze się w rejestr - to mówiąc ujął jej twarz. Pocałunek był długi i namiętny.
- Ja tylko myślę o przyszłości naszych dzieci, tobie, jak widzę, ten temat zupełnie umknął.
- Skądże, tylko uważam, że niepotrzebnie popychasz czas. Na razie zrobiłbym co innego.
- To znaczy?
- Sądzę, że Mietek i Maciej powinni zamieszkać razem. Są już na tyle duzi, że nie potrzebują dozoru non stop. Faktycznie, masz rację, coś jest na rzeczy z Mietkiem i Maciejem. Dopasowali się i działają na siebie pozytywnie.
- Tak, sama o tym myślałam, ale wiesz, że to niemożliwe. Maciek potrzebuje fortepianu do ćwiczeń, to nie jest zwykły uczeń czy student, który zmienia stancje czy akademiki jak rękawiczki. Poza tym poczekaj, niech się wyjaśni sytuacja z jego matką. Ja nie puszczę tego tak sobie. Poczekam aż zadzwoni ta wychowawczymi Mietka, a potem się zdecyduje, co będzie dalej. Widzę, że tobie Maciej też przypasował?
- Ja wiem... Na początku był jakiś taki wymoczkowaty. Powiem ci wprost, myślałem nawet, czy nie jest pedałem. Wiesz, takim zniewieściałym typem. Ale jak wszystko zaczęło wychodzić na jaw, no i jak sam Maciej zaczął się zachowywać normalnie... Proszę, dziękuję, przepraszam... Jak jakaś pensjonarka. Ale, nie wyobrażasz sobie, dziś nawet powiedział 'kurwa'. Sam słyszałem i myślałem, ze się przesłyszałem.
- Rzeczywiście powód do zadowolenia... Mnie wystarczy, że nie jest takim chamidłem, jakim potrafi być Mietek.
- Może już dosyć tego? Co będzie to będzie. Za godzinę nowy rok, wszystko się wyjaśni. Idź zobaczyć, co u naszej młodzieży socjalistycznej...

Jeśli Marta myślała, że chłopcy będą w spokoju leżeć i rozgrzewać wyziębione ciała, dawno nie była w większym błędzie. Już w kuchni słychać było rwetes dochodzący z kancelarii. Dyskretnie uchyliła drzwi. Cala trójka była pochłonięta grą w eurobiznes.
- Niszczymy monopol Melanii Rudzkiej. Idziesz za kratki.
- Ale mam dziś imieniny, jestem uniewinniona...
- Akurat... Kartę wyjścia masz?
- Mogę ci dać - powiedział wspaniałomyślnie Maciej.
- Ty, Maciora, w rodzinny biznes się nie mieszaj. Jesteś jej mężem czy co? I tak już wyglądacie jak para narzeczonych.
- Ty bezczelna świnio!
- To do mnie czy do Maciory?
- Maćka.
- O, już Maćka... A jutro będzie Maciusia... - nie ustawał Mietek. Marta zauważyła, że ta wymiana zdań miała raczej charakter żartobliwy, a do epitetów w stylu 'bezczelna świnia' zdążyła już się przyzwyczaić. Jeszcze raz otaksowała wzrokiem rozbawione towarzystwo. Maciej siedzi z odkrytymi plecami, powinien się przykryć jakoś... Ale nie będzie się mieszać. Ile by dała, by tak było zawsze... Bezszelestnie zamknęła drzwi.

Zegar pokazywał za dziesięć dwunasta, kiedy Marta z Romualdem zeszli z góry. Ich ostatnia miłość w starym roku była jakaś inna, świeża, namiętna. Marta dawno już nie przeżyła tak silnego orgazmu. Czyżby kolejne dobrodziejstwo tych kilku krótkich dni, które coś zmieniły na zawsze? Niemal z czułością patrzyła na dzieci pojawiające się, aby złożyć życzenia.
- No, ja nie wiem, czy nie jesteście za młodzi na tego szampana... Osiemnaście lat, powiedziałam.
- Ale my już jesteśmy prawie dorośli.
- No ten raz w roku niech mają - stanął w obronę młodych Romuald. Nie piją w krzakach taniego wina, tak jak...
- Jak kto? - wpadła mu w słowo Marta. - Coraz ciekawszych rzeczy się dowiaduję...
- Jak inni. No dobra, czas zaczynać - powiedział mocując się z korkiem od butelki szampana.
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, Jeeeeest! - dzieciaki odliczały zgodnie z zegarem na ekranie telewizora. Gdy szampan był w kieliszkach, rozpoczęli składać sobie życzenia.
- A tobie, Maciora, życzenia złożę w pokoju - szepnął Mietek. - I znikam na chwilę, nie cierpię tego cyrku...
- Ej, solenizant, poczekaj - zawołała Marta zanim Mietek zdążył rozpłynąć się na dobre. Ty świętujesz podwójnie, zapomniałeś? Powinieneś teraz wygłosić toast.
- Sami sobie wygłaszajcie. Ja nie jestem prezydent Jaruzelski, żeby wygłaszać orędzia i toasty. Ale... Jak już muszę... Życzę wszystkim, by Melania zmądrzała. Przyda się to nam, i to bardzo. Żeby nikt nie miał problemów. I żeby... Maciek nie gniewał się na mnie, ani teraz ani przez cały rok. Maciora, tylko się nie urżnij tym szampanem...
- Co za słownictwo - wyrwało się Marcie. Ale czuła się szczęśliwa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 1:01, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Nie 18:13, 16 Lis 2014    Temat postu:

Chętnie przeczytam po 22 kolejną część Tongue out (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 18:23, 16 Lis 2014    Temat postu:

Niestety, będziesz musiał (jak i wszyscy inni Czytelnicy) czekać do jutra. mam trochę innych rzeczy do zrobienia a niektóre nawet pilne. Poza tym leżę z zapaleniem oskrzeli i ostatnie co mi się chce, to patrzeć na ekran, a muszę... Prawdę mówiąc nie mam dziś nawet ochoty na wykańczanie trójkąta.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 18:24, 16 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Nie 19:38, 16 Lis 2014    Temat postu:

Wracaj do zdrowia Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smutny16
Adept



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 1:01, 17 Lis 2014    Temat postu:

Chciałbym mieć taką siłę woli, żeby sobie odpuścić czytanie na bieżąco i poczekać na wszystkie części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:20, 17 Lis 2014    Temat postu:

@Analog2
Dzięki. mam nadzieję, że szybko...

@Smutny16
Trochę by to trwalo. na razie jest na ukończeniu tom 1, poźniej w planach jest drugi, o którym już sporo wiem, i nie będzie to tom ostatni, bo akcja przenosi się w czasy wspólczesne, kiedy łączą się wszystkie wątki - i, musze powiedzieć, tę część mam rozpracowaną najlepiej, szkoda tylko, że muszę przejść przez rzeczy, które muszą być napisane, a nie dają mi tyle frajdy. Pisząc we tym tempie jak teraz - zanosi się na 2 - 3 miesiące, jeśli nie więcej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 1:20, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 3:25, 17 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (45)

Marta popatrzyła na kalendarz i zastanawiała się, z czym się jej kojarzy data trzeciego stycznia czyli pojutrze. Coś ważnego miało byś tego dnia i wbiła sobie do głowy datę, mniej to, co ona miała oznaczać. Zawsze tak jakoś jest, że na początku roku wszystko wydaje się takie proste, do połowy stycznia nawet kalendarz nie byłby potrzebny. Ale ostatnio działo się zbyt dużo, zbyt prędko, by to wszystko spamiętać. Dopiero, gdy jej wzrok padł na kurtkę Mietka, rzuconą niedbale na oparcie krzesła, przypomniała sobie. Wizyta w Kamiennej Górze z nogą Mietka. Ale czy na pewno trzeciego? Trzeba to sprawdzić, powinno być wpisane w książeczce zdrowia.

Zegar wskazywał już za piętnaście pierwsza, cała rodzina była w łóżkach, tylko ona jakoś nie mogła się zmusić. Dziś zaczęły się jej damskie dni, które zawsze odchorowywała. Wolała więc przeczekać w kuchni aż Romek zaśnie, żeby znów jej nie męczył o seks. Uważała swoje małżeństwo za szczęśliwe a Romuald dbał, aby i pod tym względem wszystko było w porządku, Jednej rzeczy, której nie potrafił zrozumieć, to tego, że każdego miesiąca musi dać sobie kilka dni na wstrzymanie, dwa, może trzy. Kiedyś próbował ją przełamać, ale nie dało się. W te dni najchętniej przepędziłaby wszystkich samców w cholerę. Toteż w nadziei, że Romuald już śpi, poszła na górę po książeczkę zdrowia syna.

Istotnie, badanie było trzeciego, o dziesiątej. Trochę bezmyślnie przeglądała pozostałe kartki. Nie było tego wiele, bo Mietek, w przeciwieństwie do Melanii zawsze był zdrowym dzieckiem i lwią część zapisków pochłaniały drobne kontuzje i przeziębienia. Kiedy on ostatni raz na coś poważnego chorował? Świnka w wieku sześciu lat chyba... Szybko odnalazła stosowny wpis. Nie, miał wtedy siedem lat. I zaraz pod nim coś, co dawno powinno być zrobione, ale jakoś wszystkim umknęło. Lekarz badający dziecko po śwince wykrył u chłopca stulejkę. Pamięta tamtą rozmowę prawie jak dziś, namawiał ją na operację. Marta przekopała wszystkie dostępne wydawnictwa na ten temat, a nie było tego wiele, i wyczytała, że wada ta ma tendencję do znikania przed okresem dojrzewania albo w jego trakcie. Jest zatem całkiem możliwe, że Mietek dawno się tego pozbył. Chłopak już na dobre w okres dojrzewania wkroczył, nad górną wargą pojawił się biały, jeszcze niezbyt widoczny meszek, od niedawna zaczął piszczeć, jak to zwykle chłopcy podczas mutacji. Zresztą gołym okiem było widać, że chłopak rośnie, choć z tym zawsze były kłopoty. Niski wzrost odziedziczył po ojcu i było już wiadome, że wysoki nie będzie.

Były też inne objawy dojrzewania i te Marta odkrywała w postaci sztywnych plam na prześcieradle. W sumie nic wielkiego, ale zawsze jest to poczucie, że traci się kochane dziecko a w domu pojawia się młodzieniec. Mietek zresztą był zbudowany tak, że łatwo było zauważyć, że rośnie również w tym najważniejszym dla każdego mężczyzny miejscu. Niby nic, ale ten widok napełniał ją zawsze jakąś dumą. Mietek co prawda usiłował ukrywać wzwody na ile było to możliwe, jej jednak nie oszuka. Doskonale widziała, a nawet wyczuwała w jego zachowaniu, kiedy to się dzieje. Tak samo zresztą jak miesiączki Melanii. Uśmiechnęła się do czasów, kiedy te problemy były dla niej czystą abstrakcją i wydawało się, że nigdy nie nadejdą.

Trzeba by jakoś sprawdzić Mietka, ale jak? Wyczytała, że zaniedbana stulejka może doprowadzić do groźnych chorób, utrudnić higienę i w ogóle strach myśleć. Jedyną pocieszającą wiadomością było to, że mimo wszystko nie odpadnie... Do lekarza Mietka z tym nie wyśle, bo Mietek po prostu nie pójdzie. Od małego był wyczulony na punkcie swej prywatności, głownie z powodu Melanii. Nie kąpali się razem od kiedy Mietek miał może siedem lat. Pamięta tamtą awanturę, po której już nigdy nie pojawili się w łazience razem. Mama, a Melania mnie ciągnie za siusiaka... - po czym założył spodnie na goły tyłek i wypadł z łazienki z krzykiem i płaczem. Uspokajała go wtedy z piętnaście minut... Można by poprosić Romualda, ale ten nie będzie chciał. Romuald, jeśli przychodziło do tych rzeczy, nie zabierał w ogóle głosu. Ile razy usiłowała go zmusić, by podczas ich miłości powiedział coś czułego, cokolwiek... Gdzie tam. A może Macieja? Kąpią się razem, Maciej pewnie widział już wszystko, co ją interesowało i mógłby udzielić na ten temat stosownych informacji. Ba, gdyby ona tylko umiała go o to poprosić... Ale trzeba, inaczej problem pozostanie nierozwiązany.

Przed pójściem spać zajrzała jeszcze do pokoju chłopców, głupio licząc na to, że może problem się sam jakoś rozwiąże. Obaj spali jak zabici, Mietek na łóżku, Maciej na dostawionym łóżku polowym, które powoli zaczynało dla niego być za małe. Szczęście, że już wyjeżdżają, dla tego chłopaka to musi być męczarnia. W zasadzie nie widziała nic przeciw, aby spali na jednym łóżku, tyle, że Mietek potrzebował z tym gipsem sporo przestrzeni. A Macieja na górę nie odeśle, Mietek ciągle potrzebuje pomocy z ubieraniem się i kąpielą.

Już miała zamknąć drzwi, gdy coś ją zaniepokoiło. Jeden z chłopców oddychał ciężko, jakby miał zawalone oskrzela. To chyba Maciej, śpiący z otwartymi ustami. A więc będzie miała szpital w domu. Jednak ta wczorajsza awantura nie przeszła tak gładko, jak się z pozoru wydawało. Jeszcze tego brakowało... Przecież ta jego matka, jak się dowie to kolejna draka gotowa, a cholera wie, do czego ona jest zdolna. Odpędziła myśl, żeby obudzić Macieja i nakarmić go dodatkowo aspiryną. Co będzie to będzie. Poprawiła kołdry obu chłopcom i wycofała się na palcach z pokoju.

- Tu mi zmierzysz temperaturę - powiedziała podając termometr.
- Nic mi nie jest, pani Marto, naprawdę.
- Nie? Tylko chrypisz jak umierający na raka gardła.. - pocieszył go Mietek.
- Spokojnie, Maciek zmierzy temperaturę i zobaczymy co dalej. Tylko nie oszukuj z tym termometrem. Mietek, miej na niego oko, przecież nie będę starego konia pilnować...
Mietkowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zawsze był pierwszy tam, gdzie trzeba było kogoś pilnować, coś zarządzić, skontrolować.
- No daj już ten termometr. Trzydzieści siedem dwa. Ani chory ani zdrowy. Ale nie podobasz mi się, może będzie lepiej jak dziś nie będziesz wychodził z domu. A ty, Mietek pamiętaj, jutro do kontroli. Jak Maciek będzie się wieczorem dobrze czuł, to cię wykąpie, jak nie, zrobię to ja.
- Maciora, to może weź dwie polopiryny, bo wieczorem musisz być zdrowy. Ja się przy mamie kąpać nie będę.
- Mietek, a nie pamiętasz, kto cię pierwszy nagiego widział?
- Tak, ale kiedy to było... Wykluczone.

Maciej jednak czuł się niezbyt dobrze i, ku ogromnej rozpaczy Mietka, położył się do łóżka. Włączył sobie ukochany radiobudzik i sięgnął po podręczniki. Szkoła niedługo, trzeba sobie powtórzyć to i owo. Mietek, proszony, aby jednak dał koledze dojść do siebie, wpadał co godzinę do pokoju.
- Już się lepiej czujesz?
- Tak samo. No, może odrobinkę lepiej, już mnie tak nie drapie w gardle.
- To ci przyniosę jeszcze jedną herbatę z miodem.
- Tak, spocę się i będę przez ten zimny dom latał do ubikacji... Tak rzeczywiście wyzdrowieję.
- Jak chcesz. Ale ja chciałem dobrze.

Po obiedzie Marta przyszła zmierzyć temperaturę.
- Trzydzieści sześć, dziewięć, nie jest źle.
Podeszła do drzwi i zamknęła je, sprawdzając, czy nie ma nikogo w pobliżu.
- Maćku, to wykąpiesz Mietka jeszcze raz, prawda?
- Obiecałem, że będę to robił i będę.
- Nie wstydzisz się? Bo to chyba nie jest przyjemne, prawda?
- E tam. Da się wytrzymać. Na początku to może było takie... Dziwne, ale przyzwyczaiłem się. Nigdy nie miałem brata, może dlatego było mi trochę ciężko.
Marta zdecydowała się zapytać wprost, tłumacząc, skąd u niej takie podejrzenia.
- Chodzi pani o stulejkę? - zapytał Maciej.- Kiedyś czytałem o tym w takiej książce dla chłopców. Ale Mietek nie ma nic takiego, wszystko jest w jak największym porządku. Jedyne, co ma dziwne to pępek, taki jakiś wypukły, na początku bałem się, że jak go wcisnę, to się coś stanie...
- A stanie się, będzie się darł i złorzeczył - uśmiechnęła się Marta. - Już to przerabiałam, z Melanią. Jak była mała, chciała mu wcisnąć to z powrotem do brzucha. Ale to błąd przy porodzie, źle podwiązano mu pępowinę. U Melanii już zadbałam, by wszystko było jak należy.
- Oni się całe życie tak kłócą?
- Na temat Mietka i Melanii można by napisać grubą książkę, tylko jest wątpliwe, by ktoś to chciał przeczytać. Kiedyś ci to wszystko opowiem, a możliwe, że oni opowiedzą ci sami. Tylko nie bardzo bym polegała na ich opowieściach, zwłaszcza Mietka. A coś tak zmarkotniał? - zapytała Marta, widząc, że Maciej walczy ze łzami.
- Pani Marto, czy pani myśli, ze moja matka by mi powiedziała, co się ze mną działo w dzieciństwie, co skopali lekarze, jak sobie mam pomóc? Jak tak patrzę na Mietka i Melę to widzę, że o mnie nikt nie dbał, może trochę ojciec. Wie pani co? Ja chcę mieć normalny dom. Taki jak tu...
Marta przytuliła Macieja, który rozkleił się jeszcze bardziej. Nie przewidziała, że właśnie w tym momencie do kancelarii wpadnie Mietek.
- Co tu się.... Maciora... Maćku, co ci jest? Wszystko OK? Mama, telefon w salonie. Podobno ważny.

Marta poszła odebrać telefon a Mietek, kulejąc, podszedł do Maćka.
- Co się tak mażesz? Co się stało?
- Nic... Naprawdę nic.
- Czego matka chciała od ciebie? Tak bezinteresownie to ona by tu nie przyszła, nie ma mowy.
- Pogadać, o tobie zresztą. Ale...
- No mów! Mnie nie powiesz? Przecież jestem twoim przyjacielem.
- Mietek, cokolwiek chciała, to już nieaktualne i sprawa jest załatwiona. Zapomnij.
- To ty taki kolega jesteś?
- Mietek, proszę cię, zaufaj mi. To nie było nic złego i nic w niczym nie zmieniło. Może tak być?
- Jak musi... Tobie, Maciora mogę chyba wierzyć. A powiesz mi kiedyś?
- Wiesz co, Mietek? Wiesz dlaczego się lubimy? Bo ty trzymasz moje tajemnice a ja twoje. I tak samo chcę z twoją mamą. To się nazywa lojalność. A jak twoja mama się zgodzi, powiem.

W tym momencie do pokoju weszła Marta i obaj chłopcy zauważyli wyraźną zmianę na jej twarzy. Pogodne oblicze przesłonił smutek i troska.
- Maćku, będziemy musieli naprawdę poważnie porozmawiać.
- A ja mogę przy tym być? - upomniał się Mietek.
Marta zawahała się chwilę.
- Sądzę, że tak, bo ty też powinieneś wiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 22:27, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 1:54, 18 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (46)

Marta długo zbierała się w sobie, zanim przystąpiła do tej rozmowy. Nie było to coś, o czym się mówi a vista, nie przemyślała jeszcze wszystkiego, jednak chciała to już mieć za sobą. Dopiero, gdy szukała zapalniczki, przypomniała sobie, że tu się nie pali, bo pokój jest mały i w zimie bardzo trudny do wywietrzenia.
- Najprościej wygląda to tak, że twoja mama nie wyjdzie ze szpitala szóstego ani około tej daty. Może to się przeciągnąć i to sporo. Prosiła, abyśmy się tobą zajęli, jeśli to nie sprawi nam kłopotu - zmusiła się, aby zacząć pewnym głosem i żeby zabrzmiało to możliwie lekko.
- Moja matka prosiła o coś takiego? To brzmi zupełnie nierealnie, trudno mi w to uwierzyć.
- To była ciężka rozmowa, Maćku. Wszystkiego ci nie mogę powiedzieć, bo sama nie do końca wiem, twoja mama też.
- A mówiła przynajmniej, co jej jest? Z tego co wiem, miała żółtaczkę. Na to się nie umiera, w podstawówce dwie osoby z klasy to miały i leżały w tym samym szpitalu. Ale w końcu wyszły i nic im nie jest.
- Twoja mama będzie zabrana do innego szpitala, nawet mi nie bardzo chciała powiedzieć jakiego. Ona też jeszcze nie do końca wie.
- Ale powiedziała pani?
- Maćku, nie chcę cię oszukiwać, powiedziała. Ale też powiedziała, że to nic pewnego. Ma mieć jakieś dodatkowe badania, testy, które wykażą, czy będzie miała operację czy nie. Może się tak zdarzyć, że...
- Że co? - pytanie Maćka było odrobinę zbyt natarczywe.
- Że potrzebne będzie długotrwałe leczenie. Ale na razie to wszystko to tylko zwykłe gdybanie. Problem jest taki, że, jeśli wrócisz do Poznania, będziesz musiał mieszkać sam. Możliwe jest, że trzeba będzie cię umieścić w internacie albo podobnym miejscu.
- Nie chcę! Wszystko, tylko nie tam! - Maciej zerwał się z miejsca i poczerwieniał. Marta przysunęła się bliżej i wzięła go za rękę.
- Nie denerwuj się tak, zrobimy wszystko, by się tak nie stało. Internat to nie jest dobre miejsce dla ciebie, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. I ja i mój mąż jesteśmy gotowi zaopiekować się tobą. Kilka spraw będzie do załatwienia, ale damy sobie z tym radę. Problem polega na czym zupełnie innym.
- To znaczy?
- Na twojej szkole, a w zasadzie szkołach. I liceum, i muzycznej. Przede wszystkim, czy dasz radę pogodzić to wszystko, jeśli będziesz mieszkał w Poznaniu sam? Pojawią się problemy, nikt ci nie będzie gotował, będziesz musiał sam troszczyć się o dom, o to, żeby zawsze czysto wyglądać, a z tym, bądźmy szczerzy, nie jest u ciebie najlepiej, prawda?
Gdyby powiedział to ktokolwiek inny, Maciej albo zaprotestowałby gwałtownie albo po prostu skończył tę rozmowę. Zabolało, ale pani Marta, po pierwsze, miała absolutną rację, po drugie zaś, nie mówiła tego aby mu dopiec, a raczej pomóc.
- No... Staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi.
- A będzie musiało. Z tego, co mi mówiłeś, wasze mieszkanie trzeba ogrzewać, będziesz sam musiał palić w piecu. Boję się, że jak przyjdziesz zmęczony po obu szkołach i zrobisz lekcje, ani porządnie nie zjesz, ani nie napalisz w piecu, a po prostu pójdziesz spać. I wcale nie będę się dziwić. Maćku, normalna rodzina to ojciec, matka i dzieci, prawda? I wszyscy pracują na to, by dom był czysty i zadbany. To naprawdę nie jest zajęcie dla szesnastoletniego chłopca. Z drugiej strony, raczej nie możesz się przeprowadzić, bo potrzebujesz instrumentu. Fortepian to nie gitara czy flet, tego nie da się wziąć pod pachę i przenieść. Zatem, jeśli chcesz dalej uczyć się muzyki, a uważam, że powinieneś, nie ma innego wyjścia, jak tylko zostać w waszym mieszkaniu. Mamy dwa warunki, które co prawda nie wykluczają się, ale są bardzo trudne do pogodzenia. W ostateczności mógłbyś przerwać szkołę, ale tego nie chcesz ani ty, ani twoja mama ani ja - pozwól, że w twojej sprawie będę miała również swoje zdanie, zgoda?
- Zgoda... - wymamrotał Maciej. - To co teraz będzie?
- Teraz będę chciała przedyskutować kilka rzeczy z twoją mamą i profesor Lisicką, bo ona tu też ma sporo do powiedzenia. Nie zostawimy cię samego, to na pewno. Jest kilka pomysłów, ale wolałabym na razie o nich nie mówić. Jeden bardziej prawdopodobny niż inne, ale to wymaga przedyskutowania. Z moim mężem, twoją wychowawczynią, twoją mamą.
- Ile ona ma być w tym drugim szpitalu? I co to za szpital?
- Może do trzech miesięcy, dwa na pewno. A szpital... Jakoś dziwnie się nazywa. Jakieś zwierzę czy ptak...
- Strusia?
- O właśnie.
- Pani Marto, ja już nie jestem małym dzieckiem, niech pani mi powie bez tego owijania w jedwab...
- ...w bawełnę - poprawiła Marta. Mimo, że starała się utrzymać powagę, nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Wiedziałem, że w jakieś szmaty. Moja mama ma raka?
Marta była zaskoczona beznamiętnością a jednocześnie stanowczością pytania. Maciek nie wyglądał na specjalnie zmartwionego, aczkolwiek informację przeżył mocno. Marta obserwowała go uważnie i wyczuła więcej lęku o siebie i o przyszłość niż o matkę. Trudno się dziwić, ale to był bardzo smutny widok. Oby jej dzieci nigdy...
- Jest taka możliwość. Ale poczekajmy. A ty bądź dobrej myśli.
- Jak mam być dobrej myśli jak nie wiadomo, co ze mną będzie za pięć dni?
- Będziesz w szkole, to na pewno. A jak to rozwiążemy - daj nam czas. A teraz - chcesz coś zjeść? Chcesz być sam? Czy może z Mietkiem i Melanią? Czy ja mam jeszcze z tobą posiedzieć?
- Nie wiem... Może trochę się prześpię. A później zobaczymy.

Marta nie czuła zbytniej ulgi po tej rozmowie, przebieg której trochę ją zaskoczył. Maciej przyjął wszystko na spokojnie, lekkie podenerwowanie zrzuciła raczej na karb przeziębienia i niedawnych wydarzeń. W zasadzie przyszłość chłopca była już określona, jednak wolała nie mówić wszystkiego, dopóki nie skonsultuje się z wychowawczynią i nie pozna ewentualnych kruczków prawnych i innych zagrożeń. Niebezpieczeństwo, że ta doborowa para rozniesie chałupę na strzępy istniało zawsze i należało wypracować jakiś system kontroli. Ktoś musiałby regularnie wpadać i pomóc im radzić sobie w najtrudniejszych sprawach. Mietek już do tego czasu wyzdrowieje i pewne rzeczy będzie mógł zrobić. Trochę bała się wysyłać dzieci na ten przyśpieszony kurs dorosłości, ale co zrobić? Internat nie wchodził w grę, mimo przemiany, jaka dokonała się w nim w ostatnich dniach, Maciej dalej był nieufny w stosunku do obcych, mało komunikatywny, zamknięty. Nie wierzyła zresztą w żadne bursy czy internaty, dość się nasłuchała.

Tamta ją zaskoczyła po raz kolejny. Już nie była butna - choroba nauczy pokory każdego, nawet największego chojraka. Choć od początku odczuwała do tej kobiety niechęć, tym razem musiała przyznać, że była zaskoczona dystansem i rezerwą do samej siebie, jaką zaprezentowała Anna. Był nawet taki moment, że jej współczuła. Oczywiście na przeprosiny za tamto zachowanie nie mogła liczyć i ich nie usłyszała, jednak zaimponowało jej to, że Anna mówiła bez ogródek o swoim stanie zdrowia, bez najmniejszych emocji, i, o czym Marta była święcie przekonana, nie minęła się ani razu z prawdą. Zresztą... Sama prośba o zaopiekowanie się Maciejem była zawoalowaną formą przeprosin, bo chyba opiekę nad dzieckiem powierza się komuś, do kogo ma się jakieś zaufanie? Marta pamięta, jak ciężko było wysłać Mietka do Poznania do ciotki, która żyła na marginesie rodziny. Kosztowało to ją niejedną nieprzespaną noc. Początkowo Mietek musiał się meldować codziennie telefonicznie, aż w końcu zaczął na tym poważnie cierpieć budżet i jego i całej rodziny. Nie było zresztą niczego niepokojącego, można było nieco poluzować smycz. Jak będzie tym razem?

- Mama, już piąta, a on jeszcze śpi. Nie trzeba go obudzić?
- Daj mu spokój, to są dla niego bardzo trudne chwile. Najlepiej, gdybyś go w ogóle dziś nie niepokoił. Wstanie to będzie dobrze.
- Czy to znaczy, że jego matka umrze?
Marta do tej pory unikała tematu śmierci w rozmowie z dziećmi. Jeszcze żadne z nich nie było na rodzinnym pogrzebie, jedynie Mietek był na pogrzebie ojca kolegi z klasy. O tym się nie rozmawiało. Paradoksalnie, do tematu lepiej była przygotowana Melania, która w wieku czterech lat straciła ukochanego psa. Marta pamięta jak dziś dziewczynkę leżącą nad martwym zwierzęciem i zaklinającą go, by wstał. Nie mogła na to patrzeć, uciekła do sypialni i szlochała w poduszkę chyba dziesięć minut a sprawę musiał wyjaśnić Romuald. Raz Mietek, w ciężkim wieku siedmiu lat zapytał ją, czy spotkają się jeszcze jak jedno z nich umrze. Było to w momencie, kiedy na religii wyjaśniano im pojęcie nieba i piekła. Mietek założył z właściwą sobie dezynwolturą, że do piekła pójdzie Melania, więc na szczęście po śmierci już się nie spotkają. Choć na razie wydawało się, że to Mietek jest bliżej ognia piekielnego...
- Nie jestem lekarzem i, jak powiedziałam, nie wszystko wiem. Mama Maćka nie spowiadała mi się, przekazała tylko podstawowe informacje.
- No ale załóżmy, że umrze. Ojciec Maćka też umarł. I co wtedy się z nim stanie? Pójdzie do jakiegoś poprawczaka czy czegoś podobnego?
- Do poprawczaka nie, ale do osiemnastego roku życia, czyli jeszcze przez dwa lata musi mieć prawnego opiekuna, kogoś, kto będzie formalnie sprawował nad nim opiekę. Ale jeszcze za wcześnie o tym myśleć, jego mama żyje i jeszcze jakiś czas będzie żyć. Daj Boże jak najdłużej.
- No a jeśli... No przecież mieliśmy wypadek w zeszłym tygodniu. Załóżmy, że oboje byście się zabili a zostałbym ja sam. Co wtedy?
Marta nie wiedziała, czy Mietek planował okrucieństwo w tym pytaniu, pewnie nie, zwykła dociekliwość i próba zrozumienia mechanizmów funkcjonujących w społeczeństwie, ale zabrzmiało to strasznie. Ona sama za podobnie postawione pytanie na pewno dostałaby przez łeb od matki. Jednak czasy się zmieniają.
- Mietek, chyba nie myślisz...
- No ale przypadki chodzą po ludziach, przecież widzisz. Ja zupełnie nie wiedziałbym, co zrobić w takiej sytuacji, do kogo pójść, kogo poprosić o pomoc. Tego w szkole nas nie uczą. W ogóle zakładają, że życie jest łatwe a prawdziwym problemem jest policzyć sinus i prędkość spadającej kuli. Która oczywiście nikomu w zadaniu nie wyrządzi żadnej krzywdy. A jak Maciora zostanie zupełnie sam...
- To co?
Jak na komendę Mietek i Marta odwrócili się w stronę drzwi, w których stał zaspany Maciej.
- Nic, tak sobie tery... teory... terroryzujemy. Co za idiotyczne słowo...
- O terroryzowaniu, i to przez ciebie, najwięcej miałaby do powiedzenia Melania - wtrąciła Marta. - Teoretyzujemy, to znaczy rozważamy, co by było, gdyby...
- Maciora, miałeś mnie wykąpać.
- Daj chłopakowi się obudzić, widzisz, że jedną nogą jest jeszcze na tamtym świecie. Jak się czujesz, Maćku?
- Nie wiem. Chciałbym z panią jeszcze porozmawiać.
- To coś pilnego?
- Nie, może poczekać do jutra. Mogę poprosić o jakąś kanapkę?
Do Marty nie od razu dotarł sens tego pytania. Maciej jeszcze o nic nie prosił, a już na pewno przy stole i to ona zawsze musiała troszczyć się, czy nie potrzebuje jeszcze herbaty czy dodatkowej porcji. Po raz pierwszy przeszło mu to przez gardło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 1:46, 19 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:59, 18 Lis 2014    Temat postu: UWAGA!

Od przyszłego tygodnia opowiadanie "Inni, tacy sami" zmienia hosting, a, mówiąc po ludzku, będzie się ukazywało w innym miejscu. O nowym adresie poinformuję pod koniec tego tygodnia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 0:21, 19 Lis 2014    Temat postu:

Coś Ty za manewry wymyślił?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 0:26, 19 Lis 2014    Temat postu:

Nie manewr. Po prostu, jeśli chcę, by to, co piszę, było czytane, niech ukazuje się w takim miejscu, abym mógł je sam rozreklamować a przy okazji nie byłoby wstyd tego nikomu pokazać. Już pomijam to, że w tej chwili współczynnik wizyt na posta w przypadklu Innych jest chyba najgorszy ze wszystkich opowiadań. Miejsce wymiera i nie widzę szans na to, by było lepiej. Poza tym jest kilka osób, których po prostu nie chcę zapraszać w to miejsce i na razie wysyłam im kolejne odcinki mailem. Może jako blog nie da sobie rady - ja uważam, że tak będzie lepiej. A kto polubił tę historię, mam nadzieję, że i w nowe miejsce zajrzy. Na razie, w przyszłym tygodniu, opowiadanie będzie szło równolegle tu i tam.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 0:31, 19 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 1:42, 19 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (47)

- Oj, kawalerze, będziesz miał z czym na panny chodzić - powiedział doktor podczas zakładania gipsu.
Mietek nie lubił takich uwag, nie wiedział zupełnie, jak na nie reagować. I tę puściłby mimo uszu, gdyby nie to, że ten doktor wzbudzał zaufanie. Starszy, o pogodnej, okrągłej, zadbanej twarzy, okazujący pacjentom szacunek swoim zachowaniem, a jednocześnie bezpośredni i po prostu sympatyczny.
- Ile ty masz kawalerze lat? Szesnaście, prawda? To ty już raczej nie urośniesz zbyt wiele. A, jak to mówią, każdy mężczyzna, jak dodać wzrost i długość, ma mniej więcej dwa metry. No, odsuń trochę tę nogę, bo przeszkadza... Żona będzie miała z ciebie pożytek, chłopie...
- Mam nadzieję, że nigdy się nie ożenię - odpowiedział Mietek.
- A kawaler co, taki pesymista? Dziewczyna rzuciła? Nie wiedziała co traci, biedna... Ale, jak to mówią, tego kwiata jest pół świata.
- To nie to, panie doktorze, ale jakby pan musiał się latami męczyć z kimś takim jak moja siostra...
Lekarz uśmiechnął się. Bawił go ten mały, był na pewno wyszczekany i bystry.
- Z kobietami nigdy nie wiesz. A znajdziesz kiedyś odpowiednią. No, połóż się teraz na boku. Tylko uważaj i sobie nie przytnij, bo to byłaby niepowetowana strata...
- Panie doktorze, a z tymi dwoma metrami to tak na poważnie?
Lekarz roześmiał się.
- Nie tak dokładnie, ale coś w tym jest. Wielu pacjentów przebadałem, pewnie się domyślasz, i częściej spotyka się niskiego z długim niż z krótkim. No ale ciebie ten problem nie dotyczy, prawda?
- A jaki powinien być normalnie?
- Ja nie jestem seksuologiem a chirurgiem-ortopedą. W książkach medycznych piszą, że tak od trzynastu do siedemnastu centymetrów u białego człowieka. A z praktyki dodam, że tak to mniej więcej wygląda.Oczywiście w tym stanie, kiedy armata jest gotowa do strzalu.
Mietek słuchał wywodu i prawie zapomniał o oblepianiu gipsem. Miałby jeszcze kilka pytań do tego doktora, lubił go i z każdą chwilą miał do niego więcej zaufania. Ale jednak ten najważniejszy problem mu chyba nie przejdzie przez gardło - można za to załatwić inny, równie palący.
- Panie doktorze, jak już przy tym jesteśmy i pan mnie widział, mogę jeszcze jedno pytanie?
- A pytaj, proszę bardzo. Czego was uczą w szkole? Przecież wprowadzili przedmiot 'przysposobienie do życia w rodzinie', tam mieliście rozmawiać o tych sprawach, nie?
- Nie będę pytał przy wszystkich w klasie, a zwłaszcza przy dziewczynach. Pan wie, jakie by były komentarze? A chciałem zapytać, czy ja nie mam za małych jąder?
- A po co ci duże jądra? Komuny nie ma, to ci opowiem dowcip - powiedział sprawdzając gęstość gipsu. - Jeszcze trochę. Wiesz, że Jugosławia formalnie nie należała do Układu Warszawskiego, ale brała udział w niektórych manewrach wojskowych. No więc stosunek Jugosławii do Układu Warszawskiego był taki jak jąder do stosunku: biorą udział, ale nie wchodzą. Jądra mają sprawić, że będziesz ojcem, ale poza tym do niczego nie są potrzebne.
- Ale facet z dużymi wygląda chyba ładniej? I bardziej się podoba?
- Może i tak, choć faceci mi się nigdy jakoś szczególnie nie podobali. Ale mnie na studiach uczyli, że większość mężczyzn dosiada swoje małżonki po ciemku, więc co tu podziwiać? No, ten gips już prawie dobry. Głowa do góry, następnym razem pewnie zdejmiemy ci ten opatrunek. Albo ten, kto będzie cię badał. To już za dwa tygodnie.
Mietek żałował, bo już powoli zbierał się, by zadać najważniejsze pytanie. Jeszcze tylko zapytał, czy w takim stanie może wracać do Poznania.
- Ja wiem... Chodzić możesz, ale nie przemęczaj się za bardzo. Tramwajem jeździsz do szkoły?
- Tak.
- To unikaj tłoku, ale na twoim miejscu bym jeszcze posiedział w domu.
- Półrocze się zbliża, trochę przedmiotów przydałoby się wyciągnąć. Może nie na wszystkie lekcje, ale na niektóre bym raczej musiał iść.
- Jak czujesz się na siłach... Trzymaj się, dawno nie miałem tak miłego pacjenta. Dobrze cię rodzice wychowują - to powiedziawszy doprowadził Mietka do drzwi i po ojcowsku poklepał po ramieniu.

Mietek dałby wiele, by matka usłyszała tę uwagę, rzadko go ktoś chwali. Raczej słyszy niezbyt miłe uwagi na temat swojego zachowania, przesadnej aktywności, wygadania. To jaki on właściwie jest? A gdyby doktor dowiedział się o tym najważniejszym, to co by powiedział? Dalej by go tak chwalił? Bo to, że nie będzie 'dosiadał', jak to się wyraził doktor, żadnej kobiety, stawało się powoli oczywiste. Prędzej będzie jak rycerz, bronił swojego najwierniejszego przyjaciela. No i zamieszkają niedługo razem. Oczywiście jak się wszystko ułoży, bo matka dalej jest tajemnicza i nie bardzo chce rozmawiać na te tematy. Mówi, że wszystko trzeba przemyśleć i najlepiej, by ktoś z nimi pojechał do Poznania i na miejscu zobaczył, jak to wygląda. A musi, bo jeszcze trzeba ciotkę poinformować, przewieźć najważniejsze rzeczy, on sam w tym stanie przeprowadzki nie zrobi... Mietkowi niezbyt uśmiechała się wizyta ojca w Poznaniu, jednak każda rewolucja wymaga ofiar, jak to powtarzał pan od historii. Co, on, Mietek, nie potrafi napalić w piecu? Mało razy to robił? Jak trzeba to i gotować się nauczy, choć grzebanie w garach to dobre dla Melanii. Ale jak trzeba dla Macieja, to spróbowałby nawet upiec tort. A co, wszystko jest dla ludzi. Maciej lubił słodycze, a zwłaszcza ciasta, dlaczego ma nie mieć? On chyba rzadko był w życiu szczęśliwy. A zasługuje na to jak nikt. I on, Mietek, sprawi, że będzie szczęśliwy.

Jechali z powrotem w milczeniu. Mietek dalej przeżywał rozmowę z lekarzem. Dosiąść... Ciekawe jak by to było dosiąść Macieja. I czy by się na to zgodził? Dotychczas nie robili nic takiego zbereźnego, raz nałożyli sobie erosa. No i wczorajsza kąpiel nie była taka niewinna. Jego ogier stał sztywno i niby przypadkiem spowodował kilka razy bezpośredni kontakt z twarzą Macieja, raz nawet na trochę dłużej. Zrobił to celowo, badał reakcję. Maciej nie powiedział nic, ale nie odtrącił, nie przesunął się, w ogóle zachował się, jakby był z kamienia. A nawet oddychał szybciej i głębiej. Choć to może przez tę grypę, diabeł wie... Później siedział długo w salonie i rozmawiał z mamą, więc nie było czasu na żadne rozmowy, na nic. Ale dosiąść Macieja? Na samą myśl poczuł, ze sztywnieje. Fajnie by było mieć go tak do końca dla siebie, nawet przez pięć minut... Ale nie od razu chyba. Jeszcze tyle o sobie nie wiedzą... Mimo ze mieszkali prawie dwa tygodnie w jednym pokoju, Mietek jeszcze nie zdołał odkryć, czy Maciej wali sobie konia. On też raczej powstrzymywał się zanim Maciej zasnął, jakoś to głupio. Ale jak by mieli to zrobić razem...

- Ty do szkoły jesteś już przygotowany? - głos matki wyrwał go z zamyślenia.
- Zależy, co mama ma na myśli. Bo jeśli to, czy mam wszystkie książki, zeszyty i tak dalej, to odpowiedź jest pozytywna. Jeśli zaś chodzi o to, czy coś umiem, to sam nie wiem. Nie było okazji się uczyć na feriach, a będę miał trochę klasówek. Z matematyki, z chemii, jakieś wypracowanie z polskiego, które niby miałem napisać na feriach. Jakieś takie głupie. Czy we współczesnych czasach sprawdziłby się etos rycerski, który poznałeś w utworach średniowiecza? A skąd ja mam to wiedzieć? Nie mam jakiejś księżniczki, przed którą bym klęczał i dla której bym szukał świętego Graala. Bo chyba nie Melanię? Chociaż... Wiem, co napiszę.
- Tylko nie pisz żadnych głupot! Już nie pamiętasz siódmej klasy?
Pamiętał i to dobrze, ale tam był czysty błąd techniczny, przez który najadł się wstydu. Nauczycielka kazała przeczytać Zemstę, to przeczytał, o co chodzi?
- Rudzki, czytałeś Zemstę?
- Czytałem.
- Możesz tak pokrótce streścić, o czym była ta lektura?
- No więc zaczęło się od tego, że Szumiłło, czy jak on się sam nazywał, zatruł swojej sąsiadce truskawki w ogródku...
- Rudzki, przestań błaznować a streszczaj lekturę...
- Ależ ja nie błaznuję. W ogóle rzecz dzieje się w stanie wojennym i większość bohaterów jest poszukiwana przez milicję...
Nauczycielka popatrzyła na niego badawczo. Jeśli to miał być jakiś durny dowcip, to nie w stylu Mietka Rudzkiego.
- Masz tę Zemstę przy sobie? - spytała.
- Mam, proszę... - sięgnął do teczki i wyciągnął z niej niebieską broszurę. - Proszę. Marianna Szymusiak, Zemsta, z serii Ewa wzywa 07...

To była duża rzecz, wzywano matkę do szkoły, po czym Marta musiała się pilniej przyjrzeć nauce syna. Na szczęście to była jednostkowa wpadka, Mietek uczniem był dobrym i szkołę skończył z wyróżnieniem.
- Jakbyście zamieszkali razem, to nie będzie już ciotki, która cię będzie pilnować, żebyś odrobił lekcje.
- Może to i lepiej, bo ciotka jest głupia jak kilo parówek...
- Mietek!
- Ją interesuje tylko, czy zrobiłem matematykę, bo mówi, że matematyka to królowa nauk.
- Wiesz przecież, że ciotka jest inżynierem, a w zasadzie była, w młodości.
- No niby tak, ale... W każdym razie, mamusiu, pod tym względem niewiele się zmieni.
- Ale wiesz, że jeśli istotnie zamieszkasz z Maciejem, to obowiązków ci przybędzie, prawda? Boję się trochę was tak zostawić we dwójkę, jeden kaleka, drugi sierota. Wiesz, Mietek, tak myślałam... Czy nie wziąć urlopu i nie zamieszkać z wami przez tydzień. Myślę, że pani Anna się zgodzi, bo to tylko dla waszego dobra.
- Dobra, dobra... Mama, przecież ona wcale nie kocha swojego własnego syna, czy ty tego nie widzisz?
- Kocha, Mietku. Tylko... Tam się kiedyś musiało coś stać i to coś złego. W każdym razie zapewniam cię, że kocha, i może nie wygląda to tak na zewnątrz, chce dla niego jak najlepiej. Tylko może nie wszystko potrafi i nie wszystko rozumie tak jak my. Mietek, przyzwyczajaj się powoli do tego, że ludzie są różni.

Na dobrą sprawę rozumiał. On też chciał mieć Macieja na własność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 2:12, 22 Lis 2014, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 10 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin