Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Radoslav89
Adept



Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 19:15, 23 Lis 2014    Temat postu:

złe newsy w niedziele, wstydziłbyś się !

poproszę link do Twojego chomika, będę lookał Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 19:18, 23 Lis 2014    Temat postu:

Jeszcze kilka dni będzie tutaj, ale nieregularnie (przygotowywanie czytelników do zmiany miejsca).

[link widoczny dla zalogowanych]

PS. jest jeszcze kilka innych rzeczy, które doprowadzają mnie tu do szewskiej pasji - np. masa lurków - ludzi, którzy wchodzą na forum od kilku lat i nie shańbili zię napisaniem ani jednego posta. Ponieważ znam rzaeczywistość forów od dawna a na wielu z nich żyję pod innym nickiem, na kilku jestem właścicielem lub administratorem, mam podstawy twierdzić, że wlaśnie tu to zjawisko jest szczególnie częste i zabiło to forum. Dlatago lepiej nie tworzyć fikcji. Tam nikt nie będzie komentował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 19:27, 23 Lis 2014, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:01, 24 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (52)

Sebastian otworzył oczy i chwilę trwało, zanim zrozumiał, że nie obudził się naturalnie a z powodu jakiegoś hałasu. W ogóle poranki, a zawłaszcza pierwsza godzina po obudzeniu się była dla niego najkoszmarniejszym fragmentem dnia, a w stanie jako takiej używalności był mniej więcej w godzinę po obudzeniu się. Popatrzył na zegar, który pokazywał piętnaście po ósmej. Michała w pokoju nie było. Następnie pozbierał myśli, ubrał się, odbębnił najprostszą toaletę polegającą na przemyciu oczu i rąk. Już na szczycie schodów słyszał spory gwar a nawet rejwach dochodzący z dołu. Kroki, rozmowy, ruch. W tym momencie przypomniał sobie sytuację w jakiej się znajduje. Jeśli to jest milicja, to pewnie lepiej im się nie pokazywać na oczy. Potrzeba kawy i papierosa była jednak silniejsza.

Pierwszego milicjanta zobaczył jeszcze w salonie, przez który musiał przejść, aby dostać się do kuchni. - W zasadzie to on powinien pierwszy powiedzieć mi dzień dobry, nie jest przecież u siebie - pomyślał Sebastian i zrezygnował z jakichkolwiek gestów powitalnych. Jednak w zakresie kultury służb mundurowych nic się nie zmieniło, dalej czują się jak u siebie - skonstatował. Minął go, chwile popatrzył jak funkcjonariusz wodzi wzrokiem po pokoju i wszedł do kuchni. Przy stole siedziała ciotka, wujek i dwóch milicjantów. Jeden z nich był Sebastianowi już znany. - Jak on się nazywa? - usiłował sobie przypomnieć. - Jak piosenkarz z lat sześćdziesiątych, Kosseła? Nie, Kossowski. Tak, Karol Kossowski - zdziwił się ze sprawności swojego umysłu o tej porze.

Kossowski na jego widok uśmiechnął się.
- O, pan Sebastian, dobrze pamiętam? Ja pana dowód co prawda widziałem wczoraj, ale gdyby pan jeszcze raz się pofatygował, byłbym wdzięczny.
Chcąc niechcąc Sebastian wrócił na piętro po dowód. Milicjant w salonie przeglądał zawartość regału z książkami i dalej tkwił przy nim, gdy Sebastian wracał z zieloną książeczką na dół.
- Panie Sebastianie, myślę, że musimy porozmawiać - powiedział Kossowski, gdy dane z dowodu znalazły się już w notesie milicjanta. - Według naszych dotychczasowych ustaleń, mógł pan być ostatnim, który widział zaginionego. Mogę pana zawieźć do Łodzi i tam formalnie przesłuchać, ale po co marnować czas i sobie i panu? Chyba nie ma pan nic przeciwko?
Sebastian nie miał choć wolałby najpierw porządnie dojść do siebie. Stał przy bocznym kredensie i walczył z czajnikiem do kawy, kiedy do kuchni wszedł inny umundurowany funkcjonariusz.
- Podwórze czyste - zameldował. Teraz chcielibyśmy obejrzeć pokój zaginionego. Czy może pani nas tam poprowadzić? - zwrócił się do Krystyny.
Sebastian czuł jak kurczy mu się żołądek. To było jedyne miejsce, w którym milicja mogłaby znaleźć coś podejrzanego. Co prawda zlustrowali ten pokój z Michałem, jednak zrobili to pobieżnie, no i mając na głowie zrzędzącą Kingę. Sebastian instynktownie rozejrzał się po kuchni.
- A Kinga gdzie? - zapytał ciotki, która uzbrojona w pęk kluczy, opuszczała właśnie kuchnię.
- Wysłałam ją do sąsiadki, niech nam tu nie przeszkadza. To nie są dla niej widoki.
Uff - odetchnął Sebastian. Kolejny problem z głowy. Teraz zostaje tylko ten milicjant, chyba nie będzie tak źle - pocieszył się.

Rozmowa, prowadzona w pokoju Michała, do którego na życzenie milicjanta nikt teraz nie miał wstępu, kręciła się głównie wokół wydarzeń sylwestrowej nocy.
- Naprawdę nic pan nie pamięta? Dosłownie nic?
- Dosłownie. Tyle co z relacji innych osób. Nawet nie pamiętam jak zacząłem pić alkohol i co to było. Minęło już tyle czasu a ja dalej nie mogę sobie przypomnieć.
- A pamięta pan choć w co był pan ubrany? - drążył dalej Kossowski.
- Tyle co znalazłem te rzeczy rano przy łóżku. Ale używałem ich od tamtej pory, wątpię, czy zostało na nich cokolwiek z tamtej nocy.
Kossowski zadumał się, zapanowała chwila milczenia, jakby sobie coś przypominał.
- Tak... Ma pan jakieś rzeczy osobiste? Plecak, walizkę czy cokolwiek? Przecież musiał pan z czymś tu przyjechać.
Sebastian zrobił krótki rachunek sumienia idąc po plecak. Nie było w nim nic trefnego, kilka książek, elementów odzieży, jakieś kasety, zapasowe baterie do walkmana, kosmetyczka... Postawił plecak przed milicjantem, Ten niemal natychmiast dobrał się do jego zawartości.
- A to? Co to jest? - w końcówkach palców unosił jego majtki. Na białym materiale widoczna była duża plama brunatnej, zastygłej krwi. Sebastian struchlał i w tym momencie przypomniał sobie radę Norberta.
- Mam hemoroidy, czasem to mi się zdarza - powiedział wstydliwie.
- Pan wybaczy, ale będziemy musieli je zabrać do badania - powiedział milicjant, wkładając majtki do raportówki. Wychowany na filmach detektywistycznych Sebastian zdziwił się, że następuje to tak prosto i bez poszanowania jakichkolwiek reguł policyjnej procedury.
- Czy mam je pokwitować? - zapytał Sebastian. Przecież, jakby nie było, to jest moja własność?
Milicjant nie był zbyt uszczęśliwiony tą prośbą, jeszcze niedawno zastraszyłby takiego klienta, pogroziłby czterdziestoma ośmioma godzinami i problem byłby załatwiony niemal automatycznie. Niestety, to wszystko urwało się czwartego czerwca i o starych zwyczajach można było zapomnieć. Nawet ich bezpośredni szefowie zalecali im daleko posuniętą ostrożność w kontaktach z ludźmi - a bo to wiadomo, na kogo się trafi? W kilka miesięcy po wolnych wyborach powstał taki rozgardiasz, że nie wiadomo było, kto jest kim.
- Tak, oczywiście. Z tym, że niechże sobie pan uświadomi, że jest pan właściwie podejrzany.
- Naprawdę? - ironizował Sebastian. - Od kiedy mam postawione zarzuty? I mógłbym wiedzieć jakie? Chyba nie myśli pan, że go zamordowałem i to odbytem?
- Nie, nie - uspokoił go milicjant. Ich normalną praktyką było, że w takich sytuacjach przygotowywali sobie jakiegoś dyżurnego podejrzanego, byle by mieć wyniki. Czy prokuratura się z nimi zgodzi, to zupełnie inna sprawa, natomiast będzie co wpisać do protokołu. Zwłaszcza, że ten zasłania się niepamięcią. Kossowski słyszał już podobne wynurzenia wiele razy i był na nie odporny.
- Panie Sebastianie, nie sądzi pan, że chcemy pana wrobić? Fakty są jakie są, widział pan Norberta Meiera jako ostatni, przynajmniej na razie, dopóki nie przesłuchamy możliwie wielu świadków.
- I dlatego, że go widziałem, postanowiłem się go pozbyć? Do tego stopnia, że nawet nie macie zwłok?
- Zaraz, a skąd pan wie, że nie mamy zwłok?
- Bo kazalibyście mi je rozpoznawać, to chyba logiczne? Może mam słabą pamięć, ale zapewniam pana, wczoraj nic nie piłem, może kawę. - Sebastian zaczynał się powoli nakręcać całą sytuacją, jej absurdalnością. - I jeszcze jedno. Jest ktoś, kto widział, czy i kiedy Norbert Meier opuszczał naszą posesję. I to w czasie, kiedy są również świadkowie na to, że byłem nie tylko w domu ale i w łóżku.

Po wysłuchaniu szczegółów Karol Kossowski zamknął notes, ale nic nie wyglądało, że szybko zakończy rozmowę.
- Teoretycznie tak mogło być. Tylko widzi pan, to są tylko słowa. Nie wiemy, kim jest świadek, co widział. Nie wiemy, czy pan nie zmusił go po prostu do przyjęcia takiej wersji wydarzeń. A zakrwawione majtki są jakimś dowodem.
- Na co? - Sebastian czuł, że wypadło to zbyt nerwowo. - Tak długo jak pan nie wie czyja krew jest na odzieży, tak długo nie są dowodem na nic. Dorosły człowiek, i to każdy, posiada pięć litrów krwi i tak się składa, że czasami może się ona wydostać z organizmu.
- No niechże się pan uspokoi. Będziemy rozmawiać ze świadkami, to sporo się wyjaśni. Pan jest w gorącej wodzie kąpany, dokładnie tak, jakby miał pan coś na sumieniu. Gdyby pan był zupełnie niewinny, siedziałby pan cicho i wiedział, że wcześniej czy później to wyjdzie na jaw.
- Musiałbym być ślepy i głuchy, by panu wierzyć w ciemno, po tych czterdziestu latach władzy ludowej - odciął się Sebastian. - Pan również jest inteligentny i czyta gazety, które dokładnie mieszają was z błotem. I pan naprawdę wierzy, że zostawię te sprawę wam i, będąc niewinnym, liczył na to, że nie zrobicie mi żadnego świństwa? Panie milicjancie, nie znam pana stopnia służbowego i niech tak zostanie. To nic osobistego. Pan może być i zapewne pan jest kryształowo uczciwym człowiekiem ale reprezentuje pan instytucję, która ma zbyt wiele krwi na rękach, by jej wierzyć na ślepo. Pan wie, że teraz będą wychodziły coraz ciemniejsze sprawki, przy których sprawa księdza Popiełuszki to pikuś. Teraz zabiorą się za Przemyka, za księdza Suchowolca, Pyjasa i całą masę innych, podobnych spraw. A pan mi mówi, że jak jestem niewinny, to...
Sebastian nie skończył tego monologu, zupełnie zabrakło mu koncepcji, był po prostu nieprzygotowany. Zastanawiał się, co będzie dalej, gdy ktoś energicznie zapukał do pokoju.
- Proszę - odpowiedział Sebastian. Było nie było on na razie ma tu większe prawa niż ten gliniarz.
- Pokój zaginionego czysty, w zasadzie nie znaleźliśmy nic, co budziłoby jakikolwiek niepokój. Jakieś zabawki z sex shopu ale to chyba nieistotne.Plombować?
- Nie trzeba, ale te zabawki na wszelki wypadek zabierzcie. Za pokwitowaniem - dodał i popatrzył wymownie na Sebastiana. - Tu mam adres świadka, który prawdopodobnie coś widział, zaraz tam pojedziemy. Tu właściwie też nic. Zaraz do was przyjdę - dał znak młodszemu stopniem funkcjonariuszowi, by opuścił pokój.
- Pan, panie Sebastianie, może właściwie wracać do Poznania, gdy będziemy czegoś potrzebować, skontaktujemy się z panem. I bardzo bym prosił, żeby pan zostawił nam swój poznański adres. Może będzie potrzebne formalne przesłuchanie, to wtedy albo ktoś przyjedzie do pana, albo my zaprosimy pana do Łodzi. I niech się pan tak nie unosi. Nas nie interesuje polityka, my chcemy po prostu dojść do prawdy. A nie codziennie spotyka się zakrwawione majtki, i to męskie, prawda? A właśnie, jeszcze jedno pytanie. Czy wie pan coś o zwyczajach Meiera? Kim był, co lubił, żonaty, kawaler i tym podobne?
Rozmowa znów zaczęła wkraczać na śliski temat i Sebastian zachowywał szczególną ostrożność.
- Mówił, że jest kawalerem, ale nie opowiadał mi zbyt wiele o swojej przeszłości. Nawet myślałem przez moment, że to seks turysta, z tym, że był zbyt wytrawnym, zbyt doświadczonym myśliwym, by użyć takiego pretekstu, aby wyrwać się na dziwki. Umiał polować i kochał polować.
- Jedno drugiego nie wyklucza, mógł w międzyczasie polować na panienki. Mało to takich? To dziękuję panu i do widzenia - to mówiąc skierował się w stronę drzwi.

Sebastian odgrywał w pamięci rozmowę z milicjantem. W sumie nic nie wiedzą i te wszystkie zarzuty były szyte zbyt grubymi nićmi, by dał się na nie nabrać. Kilka razy już miał przestać bawić się w kotka i myszkę i powiedzieć prawdę. Gdyby ten glina był z nim szczery, on odpłaciłby się tym samym. Bo poza desperackim kryciem własnego homoseksualizmu mówił prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, jak w amerykańskim sądzie. Ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Otworzył plecak i jeszcze raz sprawdził jego zawartość. Nie było kilku kaset, zwłaszcza tej z bluesem. Pamięta, że brał ją ze sobą, powinna być w plecaku. Zaraz... Po głębszej analizie przypomniał sobie, że być może dał ją tym pociesznym misiom z wrocławskiego dworca, razem z kurczakiem. Uśmiechnął się. Tych dwóch to coś najbardziej pozytywnego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 1:15, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Radoslav89
Adept



Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 6:08, 24 Lis 2014    Temat postu:

ehh, Twoje opowiadanie jest takie wciągające! nie wyobrażam sobie, że nie dowiem się jak to się skończy. Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze trochę czasu by coś tu wrzucić Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 9:58, 24 Lis 2014    Temat postu:

Po 20 latach Telewizja Polska kończy nadawanie Mody na sukces. I ludzie też nie dowiedzą się, jak sie skończy Smile

Jakiś czas jeszcze będę wrzucał. Tyle, że naprawdę czas mi się z rożnych powodów skurczył do tego stopnia, że z kilku rzeczy trzeba będzie zrezygnować albo mocno ograniczyć. A skoro tego prawie nikt nie czyta...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 10:48, 24 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Radoslav89
Adept



Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 13:13, 24 Lis 2014    Temat postu:

polecisz mi jakiś dobry blog z opowiadaniami? dobrze, by bylo gdyby większość była tam Twoja Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 13:21, 24 Lis 2014    Temat postu:

W zasadzie nie znam nic ponad to, co jest u nas w wątku Opowiadania na blogach. Jesli chodzi o moje - niektóre są zebrane w pdf i umieszczone na trujniku w dziale Opowiadania - część ukazała się tu, część na mojej macierzystej, niestety już nieistniejącej stronie puchatej (dla miłośników nieco grubszych facetów).

jeśli znasz angielski, możesz pokusić się o odwiedzenie Nifty Archives (łatwo się googlują, linka wolałbym nie podawać). Archiwum jest obfite, niestety, jest sporo tekstów, których z różnych względów polecić nie można i ocierających się o poważne łamanie prawa. Jednak i tam znajdziesz kilka nieźle napisanych rzeczy. Jest również dział obcojęzyczny, w którym są niezłe opowiadania po francusku. Jednak brak tam tego co lubię najbardziej - tekstów bardziej ogólnych, kuszących się o jakieś analizy, bardziej literackich. Wiekszość to zwykly tartak - rżnięcie w kółko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pon 14:04, 24 Lis 2014    Temat postu:

No nie przesadzajmy, że chociaż na innym forum czy coś nie znajdziesz na wstawianie 1 odcinka "Inni, tacy sami". Wychodzę z propozycją założenia strony specjalnej, w której mógłbyś zostać administratorem. Mam w tym dość duże doświadczenie, więc...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 14:21, 24 Lis 2014    Temat postu:

Propozycję przyjmuję. jesli znajdzie się odpowiednia liczba czytelników to będę pisał dalej - ta historia chodzi po mnie już od ponad dwóch lat i w końcu kiedyś trzeba ją spisać. Rzecz jasna nie jest to ostateczna wersja, bo już widzę rzeczy do poprawki. ważne, żeby to nie był czas stracony. Boję się trochę, że przepadnie, bo ja jestem mistrzem Anglii w przekładaniu rzeczy na zaś Smile i w taki sposób poszło się już gwizdać kilka pomysłów na książki... Dlatego propozycje przyjmuję i pozostaje tylko sprawa hostingu. Albo nagła reanimacja tego miejsca, bo ono w sumie nie jest takie złe. Ale odrębny hosting pewniejszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 15:36, 24 Lis 2014    Temat postu: Inni, tecy sami (53)

Ze specjalną dedykacją dla tych, którzy tu, na privie i w mailach bronią tego opowiadania.


Sebastian siedział w pokoju jeszcze jakiś czas. Nie chciał się rzucać w oczy milicjantom, zwłaszcza temu jednemu. Mimo kategorycznego zakazu palenia w sypialniach zapalił papierosa, jeszcze raz spakował plecak i zszedł dopiero, gdy usłyszał warkot odjeżdżającego samochodu dochodzący zza okna. Uznawszy, że jest bezpieczny, wyszedł z pokoju i skierował się w stronę schodów. Gdy otworzył drzwi do kuchni, było już za późno by się cofnąć. Jeden milicjant buszował w walizie Norberta, umieszczonej na stole, drugi siedział nad kartką papieru. Ten buszujący wziął do ręki pierwszą rzecz.
- Pisz - zwrócił się do kolegi: sztuczny chuj, sztuk jeden.
- Przecież nie napiszę sztuczny chuj, zwariowałeś? To trzeba by jakoś inaczej... Gumowe przyrodzenie? A może gumowy interes?
- Jesteś pewny, że to gumowe?
- Wszystko jedno, mnie wygląda na gumę. Ale nie przyrodzenie, to trzeba by jakoś inaczej. Zwis męski?
- To brzmi raczej jak krawat. To może lepiej męski instrument płciowy, tak jak piszą w książkach w szkole - zniecierpliwił się milicjant i z odrazą położył obiekt na stole. - Ciekawe, czy używany i do czego... Własnego nie miał?
Sebastian obserwował tę scenę z rozbawieniem i był ciekaw, jak się to potoczy dalej, z drugiej strony najchętniej pozbyłby się tych nieproszonych gości i to zaraz.
- Może panowie napiszą fantom członka męskiego - wtrącił uprzejmie.
- O, tak może być - ucieszył się protokołujący milicjant. To może pan pomoże nam zinwentaryzować resztę, my o tych rzeczach nie mamy pojęcia, a już zupełnie, jak to się nazywa. W szkole milicyjnej nie uczą... A mnie stara nie pyta, co mam w gaciach.
Inwentaryzacja szła powoli i opornie. Niektórych przedmiotów nie znał nikt i nie bardzo było wiadomo, jak to opisać.
- A to co? - milicjant wyjął przedmiot, wyglądający jak korale, tyle że na sztywnym sznurku.
- Nie mam pojęcia, ale się mogę domyślać, do czego to służy.
- Do czego?
- Do stymulacji odbytu - odparł automatycznie Sebastian, zapominając z kim rozmawia.
- Niech pan to tak powie, żebyśmy zrozumieli. Symulacji?
- Nie symulacji a stymulacji, pobudzania. Odbytu, tego chyba nie muszę panom tłumaczyć.
- To znaczy, że on te kulki sobie... W dupę? - zapytał z niedowierzaniem milicjant i ze wstrętem odrzucił przedmiot. - Rzygać mi się chce. To jakiś pedał musiał być. Żeby sobie koraliki w dziurę wpychać...
- Niekoniecznie - odparł Sebastian, który w czasach, gdy był na stypendium na Zachodzie, spenetrował również seks shopy, zwłaszcza holenderskie. - Takie rzeczy kupują żony, by troszeczkę rozruszać swych mężów.
- Chyba rozruchać...
- A to przy okazji też. Ta zabawka może służyć jako gra wstępna przed... No, zmianą ról. No wiecie panowie, jak żona chce się zabawić w faceta, przypina sobie sztucznego fiuta i...
- We łbach im się poprzewracało od tego dobrobytu - prychnął protokołujący. Jednak komuniści mają rację, Zachód jest zupełnie zdemo... ma... Zdematerializowany.
- Zdemoralizowany - poprawił instynktownie Sebastian.
- Wszystko jedno, tylko świństwa im w głowie. Jak można... Kulki w dupsko...
- Widać można. A pewnie byłoby fajnie od czasu do czasu coś takiego... - rozmarzył się drugi milicjant.
- Ty nie mów, że tobie się to podoba, bo jeszcze wyjdzie, że pracuję z jakimś zboczeńcem - fuknął funkcjonariusz, po czym zwrócił się do Sebastiana:
- A pan skąd to wszystko wie? Też pan tak się bawi? - popatrzył na niego podejrzliwie. Sebastian wytłumaczył, skąd u niego taka znajomość tematu i dodał kilka co pikantniejszych szczegółów, widząc, że pod maską służbowej obojętności kryje się spore zainteresowanie tematem. Może i byłyby nawet dodatkowe pytania, ale obaj krępowali się, zwłaszcza w obecności kolegi. - Ale oczka im się świecą... - pomyślał Sebastian.
- To jak w końcu napiszemy? - Bo musimy to już kończyć. Jak do drugiej nie pojawimy się na komendzie, będzie niewesoło.
- Pan napisze: kulki do stymulacji analnej.
- Ja mogę tak napisać, ale czy ktoś to zrozumie? - bronił się milicjant. - Wszystko zresztą jedno, to nie mój interes - stwierdził wpisując feralny obiekt. Stymulacja przez jakie u?
- Zwykłe...
- Patrz, Walduś jakie kajdanki, nawet my takich nie mamy. Jak ja bym czasem moja starą takimi przykuł...- powiedział rozmarzonym głosem i zadyndał kajdankami w powietrzu. - Ciekawe, gdzie jest do nich kluczyk... Musi rąbnął je jakiemuś policjantowi, kto to widział normalnie w sklepie kupić kajdanki.
- Ty mi tu się nie wygłupiaj tylko zwijaj ten majdan i jedziemy. I zamknij to w cholerę bo śmierdzi...

Sebastian uprzątnął stół po tych specyficznych oględzinach i zastanawiał się, jak rozegrać sprawę Tomka. Ile razy myślał, czuł się dziwnie. Jak echo wracały do niego słowa chłopca, że pójdzie do lasu i odda się pierwszemu lepszemu bądź pierwszej lepszej. W to drugie nie wierzył, raczej nie znajdzie kobiety, która oddałaby mu się za darmo, chyba że jakaś zdegenerowana nimfomanka. Ale taka nie będzie szukać przygody w lesie, te panie wybierają miejsca, gdzie faceci nie tylko są, ale są na pęczki. Opowiadał mu kiedyś znajomy z klubu sportowego, oficer pracujący w koszarach, jak to wygląda w praktyce. Taka dziewczyna ma dość dopiero po kilkunastu stosunkach, między którymi tylko podmywa się w misce, jeśli to, co Gdula mówił jest prawdą. No i ta kolejka żołnierzy z wyciągniętymi fiutami... No, to jest zrozumiałe, ale w takim lasku pod Łodzią? Najwyżej jakiś podstarzały pedryl, na którego nikt w mieście nawet nie zwróciłby uwagi... I Tomek miałby tak po prostu stracić cnotę z kimś takim, tylko dlatego, że nie ma nikogo bardziej szanującego się na podorędziu? Im bardziej Sebastian o tym myślał, tym bardziej był przekonany o potrzebie wzięcia sprawy w swoje ręce. Tomek był apetyczny i taki niewinny, mimo swojej seksualnej obsesji... Sebastian przypomniał sobie swoje młode lata, kiedy, jeszcze nie wiedząc co jest co i do czego naprawdę służy, chodził z wyciągniętą fujarą po opustoszałym parku Szczytnickim we Wrocławiu. Czuł się wtedy swobodny, wyzwolony. Przygoda nad Bajkałem i wszystkie jej następstwa przyszły dopiero później. Tam występował wczesnomłodzieńczy erotyzm w najczystszej postaci. Tomek pewnie jeszcze jest na tym etapie...

- Już sobie poszli? - zapytała ciotka, która zajrzała na chwilę do kuchni. - Im ich mniej tym lepiej.
- A poszli sobie. Pewnie pojechali do Traczyków - Sebastian opowiedział z grubsza przebieg wczorajszej rozmowy z Tomkiem i co z niej wynikło.
- Ale czy mam do nich iść?
- Zadzwonimy później i zobaczymy. Na razie pomóż mi przygotować obiad, bo już późno. A jeszcze muszę iść po Kingę.
Sebastian był w trakcie obierania ziemniaków, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Po chwili do kuchni wszedł Tomek.
- Cześć - przywitał się Sebastian. - Była u ciebie milicja?
- Była ale jakoś krótko. Tego Niemca to nad ranem pół wioski widziało, więc się za dużo nie pytali. Tylko tyle, o której, którędy szedł i czy mogę potwierdzić, że to było na pewno po czwartej.
- Pół wioski, mówisz? - zapytała Krystyna. - Mówili skąd to wiedzą?
- Łażą i rozpytują. U Włodarczyków byli, u Zagrobelnych, u Satejów. Ciężko im idzie, bo nad ranem to prawie każdy pijany był a stary Sateja miał kłopoty aby trafić w furtkę jak wracał...
- On ma takie kłopoty co drugi dzień, ale mniejsza z tym. A rower prowadził?
- Nie, nie po tym śniegu.
Sateja był znany we wsi z tego, że zawsze wyjeżdżał z domu na rowerze ale wieczorem był już zbyt pijany, aby utrzymać równowagę, więc prowadził go idąc piechotą. Jeśli tym razem wyszedł z domu bez roweru, to był to widok tak niezwykły, że każdy powinien go zapamiętać.
- Sateja go widział?
- No coś tam podobno bełkotał, że czterdzieści lat po wojnie Szkopy chodzą po wsi i po niemiecku szwargoczą. Podobno zadawał mu jakieś pytanie, ale przecież Sateja poza Nicht verstehen nic więcej nie powie.

W tym momencie Sebastian był już prawie przekonany, że ze sprawą ma święty spokój i tylko blizna we wstydliwym miejscu będzie mu przypominać, może do końca życia, że był ktoś taki kto się nazywał Norbert Meier i dał mu coś, co przyjemne okazało się dopiero po kilku dniach. Nie miałby nic przeciw, by to doświadczenie powtórzyć, choć dalej było to dla niego wstydliwe, nawet w myślach.
- Sebastian, przyjdziesz dziś do mnie?
- Czemu nie? Tylko po obiedzie, bo, jak widzisz, już niedługo będzie. Jak coś do mnie masz to dziś, bo pojutrze wyjeżdżam.
- Miałeś jechać w niedzielę? - zdumiała się Krystyna. - Pojutrze jest dopiero sobota.
- Chcę uniknąć tłoków w pociągach. Pół Polski będzie wracało z ferii, a nie zamierzam stać od Kaliskiej aż do samego Poznania. Wystarczy, że w tę stronę jechałem pociągiem-rzeźnią. Mam nadzieję, że pierwsze co padnie w tym nowym systemie to PKP...
- Ty nie narzekaj na PKP - rozległ się tubalny głos Henryka od drzwi. - Kolej jeszcze nikomu nie odmówiła sprzedaży biletu.
- Dużo mi z tego przyszło, mało mojego najdroższego organu nie straciłem...
- Chcieli urwać ci fiuta? - zainteresował się Henryk.
- Serca! Baba wywijała parasolką i mnie prawie na nią nadziała. A ty, wujek, masz kosmate myśli... W każdym razie nie zamierzam się tłoczyć i czekać godzinami na stacji w Kutnie. Pojadę jak Bozia przykazała Włókniarzem, przez Ostrów Wielkopolski i wysiądę na Dębinie, będę miał bliżej.
- To może ja już pójdę - powiedział Tomek. - Miałem być tylko na chwilę no i matka się pyta co zjesz na kolację.
- To co przygotuje, nie mam jakichś specjalnych wymagań, byle tylko mleka nie było. Powiedz twojej mamie, że niepotrzebnie się przejmuje, ja naprawdę nie jestem głodny i nie będę.
- Mama chce, byś pomógł Tadzikowi z czymś w matematyce, jeśli oczywiście się zgodzisz. Powiedziała, że zapłaci ekstra.

- Bóg cię strzegł brać od nich pieniądze - przestrzegła ciotka, kiedy Tomek, pośród licznych rewerencji, poszedł do domu. Chłopak był wychowany w poszanowaniu do kultury osobistej. - Oni i tak ledwie wiążą koniec z końcem. Jak nie masz pieniędzy to powiedz, pożyczę ci.
- Przecież ja od nich nie chcę ani grosza, wiem, że im się źle powodzi, a będzie coraz gorzej. Że stary Traczyk w końcu wyleci z tego pegeeru... Tylko Tomka mi żal. On ma spory potencjał i gdyby trafił na normalną rodzinę, taką, którą stać na studia, daleko by zaszedł. Rzadko się spotyka kogoś w tych środowiskach tak inteligentnego a przy tym wygadanego.
Krystyna popadła na chwilę w zadumę.
- Ty tego nie słyszałeś, dobra? Ale mówi się, że Tomek nie jest dzieckiem Traczyka, a księdza z plebanii trzy wioski dalej. Zresztą popatrz na jego i rodzeństwo, są podobni? Tam cała awantura była, Traczyk nie chciał chłopaka uznać i jeszcze dziś jest na niego cięty, kiedy tylko może. Ale jakoś ze sobą wytrzymują, maja większe problemy.
Sebastian musiał przyznać ciotce rację. Tomek był masywny, trochę tłustawy, bardzo mocnej kompozycji. Jego bracia, a zwłaszcza Tadzik, byli zupełnym przeciwieństwem - drobni, prawie mizerni. No i Tomek miał niebieskie oczy a reszta rodzeństwa prawie brązowe.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 1:13, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 1:01, 25 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (54)

Tomek zgodził się poczekać godzinę i Sebastian męczył się, tłumacząc twierdzenie Pitagorasa Tadzikowi. Chłopak był żywy ale mało pojętny. Sebastian spróbował starej acz wypróbowanej metody na 'spodnie Pitagorasa' i do Tadzika zaczęło powoli dochodzić co ma być czemu równe. Przy okazji wyszły spore zapóźnienia z poprzednich lat, podnoszenie do kwadratu, pierwiastkowanie - wszystko to należało zrobić praktycznie od nowa. Pod koniec lekcji chłopak zaczął tracić koncentrację i, zamiast skupić się na rozwiązaniu zadania, nerwowo tłamsił narożniki zeszytu i mierzwił czuprynę.
- Tadziu, spokojnie, pomyśl jeszcze raz, mamy czas - uspokajał chłopca Sebastian, widząc, ze ten się czegoś boi.
- A jak zrobię źle to... Nic mi pan nie zrobi?
- A co mam ci zrobić? Policzysz jeszcze raz,, no spróbuj, osiem do kwadratu ile to jest? - mówił łagodnie Sebastian. Po reakcji chłopca domyślał się, skąd się biorą jego lęki, i, prawdę mówiąc, nie była to sytuacja, z jaką spotykał się po raz pierwszy. Rodzic, który usiłuje dziecku wytłumaczyć cokolwiek, zwłaszcza matematykę, nie ma przygotowania pedagogicznego i często zdarza się, że traci cierpliwość, uciekając się do krzyków a nawet - co Sebastian widział na własne oczy - przyłożenia dziecku zeszytem w głowę. Obserwując Tadzika coraz bardziej przekonywał się o słuszności teorii Pawłowa.
- To teraz zrobimy sobie mała przerwę, trochę się napracowałeś, należy ci się. Zrób kilka fikołków, stań na rękach, cokolwiek. Tylko nie myśl o zadaniach.
- Ale pan ze mną.
- Dobra, czemu nie?
Trochę pośmiali się, kiedy Sebastian wyrżnął głową o kant stołu, ale, szczerze mówiąc, Sebastianowi chodziło przede wszystkim o skrócenie sztucznego dystansu, więc nie robił z tego wypadku większej tragedii. Rozluźniony chłopak chwytał matematykę o wiele szybciej.
- Będzie pan do mnie czasem przychodził? - zapytał, gdy improwizowana lekcja dobiegła końca.
- Oj nie, ja mieszkam daleko, słyszałeś chyba. Ale przyjadę na Wielkanoc, więc pewnie się jeszcze spotkamy.
- Szkoda... Tata, jak czegoś nie rozumiem, zawsze wali mnie przez łeb i mówi, że jestem głupi. Może i jestem głupi i się tej matematyki nigdy nie nauczę. Po co mi matematyka? Jak skończę szkołę, będę pracował w pegeerze i jeździł na traktorze.
- Na traktorze chyba trzeba umieć jeździć... - wyraził wątpliwość Sebastian. Dla niego wszystko, co wiązało się z motoryzacją, było zawiłe i trudne do opanowania.
- Ja już umiem jeździć, nie wierzy pan?
Patrząc na tego mikrusa, było to trudne do uwierzenia i Sebastian zbył to jakąś niewyraźną uwagą. Dopił herbatę, jak zawsze u Traczyków bardzo słabą i zeszli na dół. Stary Traczyk właśnie wrócił ze wsi, stał przy drzwiach i zdejmował płaszcz. Jego żona dopełniła obowiązku prezentacji.
- Jak czegoś nie wie to przez łeb i prać tak długo aż się nauczy - powiedział stary Traczyk. - Stara, zrób mi jakiejś herbaty i kilka skibek chleba. Ja idę pooglądać telewizję. Daj mi jakąś gazetę i biada mi przeszkadzać. Ale taką z programem, Dziennik Łódzki może być.

Jeszcze na dobre nie zasiedli do rosyjskiego, kiedy od strony podwórza rozległ się turkot traktora, z początku niewyraźny, potem coraz głośniejszy. Za chwile ustał i do pokoju wpadł podekscytowany Tadzik.
- Pan nie wierzył, niech pan przyjdzie zobaczyć. Przewiozę pana.
Sebastian chcąc niechcąc musiał zejść na podwórze i obserwować popisy małego. W za dużej kurtce i kaloszach poza kolana wyglądał śmiesznie i zarazem poważnie. Wykonał kilka zwrotów, wyjechał na drogę i zawrócił. Sebastian bał się, że za chwilę stary Traczyk wypadnie z domu i zrobi małemu awanturę, nic takiego się jednak nie stało. Tadzik zatrzymał ciągnik, wyskoczył z niego i z dumą w oczach podszedł do Sebastiana.
- I jak?
- No świetnie - pochwalił jego starania. - Ale czy ty nie jesteś za młody, by jeździć traktorem?
- A kto zwoził snopki z naszego pola na jesieni? A kto zaorał połowę pola? Tomek drugą ale on nie jest taki dobry jak ja. Już nieraz się zagrzebał w koleinie i trzeba było traktor wyciągać. A jak pan chce, to zawiozę pana do domu. Wiem, gdzie mieszka pana ciotka.
- Nie, dziękuję - Sebastian był niemal wzruszony. Takiego środka lokomocji i to z dobrego serca jeszcze mu nikt nie proponował, aczkolwiek w dzieciństwie miał okazję jechać na krowie. Małemu zrobiło się smutno.
- Przyjedzie pan na wiosnę to pojeździmy.

- U was cała rodzina jeździ? - zapytał, kiedy już znaleźli się z powrotem na górze.
- Matka jeździ, my we dwójkę... Siostra to najwyżej na koniu, ale wiesz na jakim - zmrużył porozumiewawczo oko.
- Fajnego masz brata.
- Eee, nie lubimy się za bardzo - odpowiedział Tomek. - On jest oczkiem w głowie ojca, zawsze ma lepiej. Ja się muszę uczyć, on może iść do kolegów pograć w piłkę, jeździć traktorem, ma lepsze ubrania... Jak Tadzik coś chce, to prawie zawsze ma. Jak jedziemy do Łodzi, to dla niego na lody zawsze się znajdzie, dla mnie nigdy. A jak się bić potrafi, żebyś widział... Ale kiedyś uszkodziłem go tak, że już nigdy mnie nie zaczepia.
- A spróbowałbyś mu pomóc w matematyce? Bo on wyraźnie kuleje i potrzebuje stale pomocy. A, z tego co się dowiedziałem, wasz tata chyba nie potrafi dobrze pomagać.
- A niech też dostanie kilka razy przez łeb, a co, on z innej gliny?
- Ej, Tomek, tak nie można - zaprotestował Sebastian widząc w oczach Tomka jakąś chorą satysfakcję. - Ani ty nie powinieneś dostawać przez łeb ani Tadzik. Popatrz na to inaczej. On już wiele w życiu nie osiągnie. Jakoś skończy tę podstawówkę, bo przecież on już w ósmej klasie, później zawodówkę i zostanie na gospodarce albo pójdzie gdzieś do ciężkiej pracy fizycznej, bo na więcej go nie będzie stać. On i tak dostanie w łeb od życia. A ty? Skończysz zawodówkę, technikum zaoczne albo liceum, zdasz maturę...
- Ja? Maturę? - zaśmiał się szyderczo Tomek. - Akurat będą na to pieniądze... A na nową kurtkę dla Dzika znajdą się od razu.
- Na razie skończ szkołę, później się będziemy zastanawiać. Może nie będzie tak źle a łeb do nauki to ty masz.
- No właśnie ostatnio się nie mogę skupić, mówiłem ci. Cały czas mnie ciągnie do lasu. I cały czas myślę o tych rzeczach. Ja to muszę robić nawet pięć razy dziennie. Boje się, że starzy zorientują się, że coś ze mną nie tak, ciągle w kiblu siedzę.
- Na razie posiedzisz nad rosyjskim - zakomenderował Sebastian.

- Idę na chwilę na dół - powiedział Tomek, kiedy lekcja dobiegała już końca. - Przynieść ci coś? Herbaty? Kawy? - zapytał zbierając puste szklanki.
- Może pół szklanki kawy, ale nie za mocnej, tak z łyżeczki. I koniecznie bez cukru.
Tomek zszedł na dół a Sebastian zaczął się zastanawiać, czy już nie pora pożegnać się. Zrobili wszystko, co było na dziś w planie a nawet nieco więcej. Domyślał się, dlaczego Tomek tak celebruje te ostatnie minuty, jak też wiedział, że żadna propozycja nie padnie wprost. Popatrzył na zegarek - było piętnaście po trzeciej. Michał miał się zjawić o piątej, choć Sebastian sam znał drogę do domu, nie musiał czekać na kuzyna. Za chwilę rozległ się tupot na schodach ale to nie Tomek, pewnie Tadzik albo ten młodszy. Całe rodzeństwo miało pokoje na górze, to znaczy Tadzik mieszkał z Tomkiem a dwóch najmłodszych obok. - Nawet jakby miało do czegoś dojść to jest mało bezpiecznie - pomyślał Sebastian. Tomek przyszedł kilka minut później, objuczony tacą ze szklankami i dziwnie zaczerwieniony. Stawiając szklankę z kawą niby przypadkiem natarł dołem korpusu na lekko wysunięty łokieć Sebastiana. Ten czuł sztywność, jednak postanowił nie reagować. Tomek w końcu odpuścił i usiadł na krześle.
- Przejdziemy się do lasu jak skończymy? A tak naprawdę to mogę cię odprowadzić do domu, nie musimy iść drogą, możemy przez las.
- Zimno jest - próbował wykręcić się Sebastian.
- Nie zamarzniesz.

- Panie Sebastianie, to grzech nie wziąć nic za ciężką pracę - mówiła matka, gdy obaj ubierali się do wyjścia.
- Ale naprawdę... Wie pani, ja jestem jak Janosik, biednych nie łupię. Niech pani schowa tę forsę i kupi za to coś dzieciakom.
- Mogę iść z wami? - zapytał Tadzik, który zmaterializował się w drzwiach pokoju. Bo już nie zobaczę pana Sebastiana.
- No tak jak mówiłem, przyjadę na Wielkanoc.
- Wyjadę po pana traktorem na dworzec w Andrzejowie.
- Ej smyku, wiesz, że po drodze publicznej nie możesz jeździć? - oponował Sebastian bardziej z przekory, bo wiedział, że nic takiego nie nastąpi. - Jak cię milicja złapie, to tata pójdzie siedzieć.
- Oni dobrze wiedzą, widzieli mnie już nieraz tu niedaleko. Tylko pogrozili i pojechali dalej.
- To dziękuję pani i do zobaczenia. A ty, łobuzie, trzymaj się - pogłaskał po głowie Tadzika, który niemal promieniał se szczęścia.

- Lubisz go - powiedział Tomek z nutką zazdrości w głosie, kiedy już wyszli na główną drogę i skręcali w stronę lasu. Śnieg był już dobrze ubity, choć co raz Sebastian tracił równowagę na śliskiej powierzchni.
- Tak, lubię go jako dziecko. Ma coś w sobie. Jest bardzo spontaniczny, w przeciwieństwie do ciebie.
- Co to znaczy? Mów tak, abym zrozumiał.
- To znaczy, że jeśli się cieszy, wszyscy to widzą, umie okazywać radość, jeśli się smuci to pół domu płacze razem z nim.
- To pół domu to przesada, ale on rzeczywiście taki jest - potwierdził Tomek.
- Ty jesteś zupełnie inny, ciężko się zorientować, co tak naprawdę czujesz i o czym myślisz. Wiesz, Anglicy mają takie powiedzenie 'penny for them', co oznacza mniej więcej: dużo dałbym, żeby dowiedzieć się, o czym myślisz. I ty jesteś właśnie taki. Głęboko skryty, o swoich rzeczach mówisz bardzo rzadko i tylko tym, do których jesteś przekonany.
- No właśnie tak jest - zgodził się Tomek. - Tędy - powiedział wskazując wąską, zaśnieżoną dróżkę.
- Gdzie my właściwie idziemy?
- Już jesteśmy... Patrz, to jest ta polana. Ludzie przyjeżdżają tą drogą i stawiają auta przed krzyżówką. Jest jeszcze kilka miejsc, ale to jest najpewniejsze.
Zamilkł i zaczął uciskać krocze ręką, którą trzymał w kieszeni kurtki. Widać było, że przeżywa coś, co już widział, niewykluczone, że samo miejsce tak na niego działało. Jego oddech stawał się coraz cięższy i głośniejszy.
- Przejdę się - szepnął Sebastian, jakby nie chcąc zakłócić niczym rosnącego podniecenia, które udzieliło się i jemu. Czuł jak jego spodnie stanowią zbyt wielki opór.
- Zostań - również szeptem odpowiedział Tomek. Sebastian zaczął drażnić sztywność we własnych spodniach w sposób zauważalny dla Tomka i uważnie obserwować reakcję. Stali odwróceni do siebie pod kątem prostym, mogli wzajemnie obserwować swoje poczynania. Sebastian odchylił połę kurtki tak, żeby ruchy ręki były dobrze widoczne. Tomek utkwił w tym miejscu zgłodniały wzrok. Nagle, w ułamku sekundy, jakby skutkiem natychmiastowej decyzji, rozpiął spodnie w pasie i, nawet nie rozpinając rozporka, zsunął je na wysokość ud. Duży a przede wszystkim gruby członek wyskoczył błyskawicznie. Sebastian otaksował go i nie minęła chwila, a zrewanżował się tym samym. Chwilę popatrzyli na siebie, po czym prawie jednocześnie chwycili w ręce swe członki i w chwilę później obaj dyszeli ze zmęczenia, zatykani dodatkowo ostrymi podmuchami mroźnego wiatru.
- Chodźmy już - powiedział cicho Sebastian, zapinając kurtkę.

Tomek, który las znał prawie na wylot, prowadził wąską ścieżką między niewysokimi świerkami, Sebastian podążał jakieś trzy, cztery metry za nim. Nagle Tomek stanął jak wryty.
- Tam...
- Co tam?
- No pod tą sosną. Czy to nie ludzka ręka wystaje spod śniegu?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 1:13, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 18:46, 25 Lis 2014    Temat postu:

Szkoda, że nie rozwinąłeś wątku w lesie. To jest coś, czego brakuje w tym opowiadaniu. Masz rację, że nie może być samego ruchania, ale jednak po 50 odcinkach czuje się ogromny niedosyt. Bo inaczej jest w przypadku Macieja, tam inaczej się to układa i nie ma się co dziwić, bo z tego powstaje coś. Choć mam obawy, że to się rozpadnie, skoro mówisz o przeskoku czasowym. Ale w przypadku Sebastiana mógłbyś troszkę więcej pikantności dodać. Uwierz, że pewnie wiele osób podobnie uważa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 18:59, 25 Lis 2014    Temat postu:

Ja tak nie lubie opisów seksu... Ale jak się ludzie domagają, to będzie tego wiecej. Generalnie chodziło mi aby pokazać (i chyba mi się udało) jak daleko Sebastian i Tomek mieli do siebie. To jest rok 1989, kiedy te sprawy ciężko się załatwiało. I o ile Maciora i Mieciu przechodzą normalną drogę dla nastolatków (przy czym ten pierwszy ma wątpliwości natury moralnej), tu jest zupełnie inaczej. Sebastian gubi się w swojej seksualności, godzi się na wszystko i z prawei każdym (dlatego te opisy z plaż, Norbert itp),Tomek to przecież napalony nastolatek ale cielak, ograniczony ostrym wychowaniem w domu. Tam i tak jest, moim zdaniem, spore skrócenie dystansu w bardzo krótkim czasie, więc ich pierwszy kontakt musi być bardzo nieśmiały. Inicjuje Tomek, bo ma mniej hamulców, poza tym wie, że Sebastianowi po prostu nie wypada. Dlatego ten las, dlatego takie podniecenie u niego, dlatego to tak gwałtownie wychodzi. Przynajmniej ja to tak widzę. Ale przemyślę i może zmienię.

masz o tyle rację, że Sebastian powinien być nieco bardziej perwersyjny, nawet tak jak podczas walenia z kuzynem. Może i masz rację....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:06, 25 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 20:44, 25 Lis 2014    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
... Tam i tak jest, moim zdaniem, spore skrócenie dystansu w bardzo krótkim czasie, więc ich pierwszy kontakt musi być bardzo nieśmiały. Inicjuje Tomek, bo ma mniej hamulców, poza tym wie, że Sebastianowi po prostu nie wypada. Dlatego ten las, dlatego takie podniecenie u niego, dlatego to tak gwałtownie wychodzi. Przynajmniej ja to tak widzę. Ale przemyślę i może zmienię.

masz o tyle rację, że Sebastian powinien być nieco bardziej perwersyjny, nawet tak jak podczas walenia z kuzynem. Może i masz rację....


Wyszło dokładnie tak jak założyłeś i jak próbujesz wytłumaczyć.

W Tomku bardziej buzują hormony (jak w prawie każdym normalnym nastolatku i jego działania raczej nie przewidują ewentualnych konsekwencji, idzie na tzw żywioł), Sebastian zdążył już nad tym częściowo zapanować, a nawet stłumić, włącza mu się tryb racjonalnego myślenia i ewentualnych konsekwencji.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:50, 25 Lis 2014    Temat postu:

Dzięki Smile Ale każde hamulce moga puścić jeśli się jest w głębokim lesie, prawda? Zwłaszcza. że trzeba się uspokoic jakoś po mocnych wrażeniach? Co się stanie? czytaj już po 1.00.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 12 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin