Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Czw 11:17, 13 Sie 2015    Temat postu:

Inni mieli już pół roku temu być Tongue out (1) Czekam na to najbardziej. Ja już mówiłem jaki mam pomysł na uzupełnienie przerwy między Innymi a Innymi II. Nadal czekam na te 10-15 odcinków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 11:40, 13 Sie 2015    Temat postu:

Smile
Wiesz, wszystko rozbija się o czas i siły. Co do czasu - pisanie jest dość czasochłonnym zajęciem. Napisanie nowego odcinka zajmuje mi ok 2 godzin (jreśli piszę codziennie) - godzina planowania (to można robić np, wracając z pracy) i researchu oraz godzina przekładania notatek na tekst ostateczny. Ponieważ jest to moje zajęcie, nazwiljmy to, hobbistyczne, często musi ustąpić różnym pilnym a dającym pieniądze czynnościom.

Co do choroby - pisanie wymaga sił i mobilizacji. Są dni, kiedy myśli mi się lepiej, w inne (zwłaszcza te o niskim cukrze) najchętniej odstawilbym robotę.

Jest jeszcze trzeci aspekt - motywacja. Poza dobrą zabawą, koncentracją na dość abstrakcyjnych problemach nie ma żadnej. Nie zarabiam na tym, czytelnictwo jest marne (ok 30 osób). Dlatego tak bardzo mi się nie spieszy, a całość traktuję jak zabawę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 12:01, 13 Sie 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Czw 12:25, 13 Sie 2015    Temat postu:

narzuciłeś sobie bardzo ostre tempo...myślę, że nikt nie miałby nic przeciwko aby odcinek pojawiał się raz na dwa-trzy dni. to nie 'House of Cards', że wszystko jest udostępniane za jednym razem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Czw 17:51, 13 Sie 2015    Temat postu:

...a wracając do prof. Kornela. Jest zupełnym świeżakiem w "branży", a taka naiwność nowicjusza może być zarówno zaletą, jak i wadą jak widać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 20:29, 13 Sie 2015    Temat postu: 89.

Po kolacji Kornel usiłował ułożyć jakiś plan na najbliższe dni, jednak nie posunął się ani o milimetr. Gdzieś tam, po drugiej stronie Bałtyku ktoś, kto szturmem wdał się do jego duszy potężnie cierpiał a on tu musi użerać się z jakimiś idiotami. Bo ktokolwiek to robi i w jakimkolwiek celu - nic nie osiąga. Kiedyś śmieszyły go słowa w dziennikach radiowych "do zamachu przyznała się organizacja jakaś tam". Teraz na własnej skórze przekonywał się do sensu. Co chcą osiągnąć? Na razie tylko wkurwiają go, być może przygotowują grunt pod coś większego. Najwięcej czasu zajęło mu dociekanie, skąd jest to zdjęcie. Zajmował na nim cały kadr, boki zostały wyretuszowane. Mogło to równie dobrze być u niego w domu, w Karpaczu podczas kongresu, podczas tej pamiętnej nocy w Jugowicach... Za wcześnie było jeszcze na rzucanie konkretnych podejrzeń. Kornel był już w łóżku, kiedy poczuł potrzebę obejrzenia tego zdjęcia po raz kolejny. Na sterczącą pałę nie spojrzał, stwierdził, że modelem porno byłby fatalnym, raczej usiłował zgadnąć po nastroju i pozycji, choć było to trudne, to zdjęcie niczym nie różniło się od setek podobnych sytuacji, kiedy walił konia.

W tym właśnie momencie zadzwonił telefon. Kornel podbiegł do aparatu, ale przestał dzwonić, zanim podniósł słuchawkę. Chwilę postał przy stoliku z telefonem, a gdy ten uparcie milczał, wrócił do łóżka. Komu chce się dzwonić o tej porze? Najbardziej podejrzewał Magnusa, który pewnie zdany jest na łaskę i niełaskę dostępu do aparatu, gdziekolwiek jest. "Nie to nie" - pomyślał i zgasił lampkę nocną. Spał już, kiedy telefon odezwał się znowu. I sytuacja powtórzyła się, gdy odebrał, usłyszał tylko ciągły sygnał.

Również sygnał telefonu obudził go rano. Tym razem dzwonił długo, natarczywie, wkurzająco, tak długo, aż odebrał słuchawkę. Tym razem nie sygnał a cisza. Ale nie ta elektroniczna, cisza pomieszczenia. Znaczy, że ktoś był z drugiej strony...
- Halo? - powiedział kilka razy Kornel ale nie doczekał się odpowiedzi. Odłożył słuchawkę i dopiero wtedy popatrzył na zegar. Dziesięć po szóstej. Nie miał żadnych planów na ten dzień, właściwie dlaczego by dziś nie pojechać do Sztokholmu? Samochód będzie u mechanika jeszcze tydzień, nie jest z nikim umówiony, co prawda jeszcze musi używać kul ale porusza się już o wiele sprawniej. Jeśli wczoraj w takim stanie jechał samochodem... W ciągu pół godziny zdążył się spakować, pożegnać czule z kotem, który wydawał się zupełnie nie przejmować tym, że jego pan znika na wiele dni i nie wiadomo, kiedy wróci i za kwadrans zmierzał już w kierunku dworca, z niedbale spakowanym plecakiem, bezładnie narzuconą peleryną, walcząc jedną ręką z kulą a drugą z parasolką. Dopiero teraz skonstatował, że od kiedy wrócił z Poznania, nie przestało padać. W radio ostrzegali o wysokim stanie wód na południu, może będzie powódź. Pomyślał, że straszenie powodzią występuje przy co większych opadach i z ulgą wkroczył na dworzec od ulicy Suchej.

- Drezno normalny - powiedział do kasjerki.
- Kiedy pan chce jechać? - zapytała dziewczyna, młoda i najwyraźniej zaspana.
- No teraz tym interregio, sześć po siódmej - odpowiedział Kornel.
- Jeździ tylko w dni powszednie - odpowiedziało dziewczę a widząc zdziwienie Kornela, popędziła go - albo pan bierze na inny dzień albo następny proszę.
Kornel usunął się sprzed kasy, stanął na środku hali dworcowej i wyjął kalendarzyk Domu Książki. Istotnie była niedziela, ale informacja telefoniczna nie ostrzegła go, że pociąg jedzie tylko w dni powszednie. Coraz bardziej wściekły i rozgoryczony wrócił do domu.

Gdy był między drugim a trzecim piętrem, usłyszał dźwięk telefonu w mieszkaniu. Na ile pozwalała mu kula przyśpieszył kroku, wpadł do mieszkania i odebrał rozmowę. Znów cisza, choć chyba inna niż poprzednim razem. Ten telefon miał jakieś tło dźwiękowe, ni to szum ni to stukanie...
- Halo? - spróbował po czym powtórzył jeszcze kilka razy. Nie usłyszał w odpowiedzi niczego poza trzaskiem odkładanej słuchawki.

Głuche telefony powtarzały się nieregularnie przez całą niedzielę i poniedziałek. Kornel przeszedł ze stanu, w którym miał tego serdecznie dość do następnego, kiedy każdy dzwonek automatycznie wywoływał w nim drgawki, drżenie rąk i poty. Gdyby nie to, że czekał na jakikolwiek znak życia od Magnusa, wyłączyłby to ustrojstwo w cholerę, akurat teraz nie był mu do niczego potrzebny. Już kilka razy trzymał wtyczkę w dłoniach, ale za każdym razie rozstrzygał ten konflikt interesów na korzyść Magnusa. A dowcipniś nie zamierzał przestawać, w poniedziałek uspokoił się około północy, we wtorek zaczął od szóstej rano. "To niemożliwe, żeby robiła to jedna osoba" - pomyślał planując wizytę na policji, a jeśli będzie trzeba to i w siedzibie Telekomunikacji Polskiej SA. Nie miał pojęcia jak się załatwia takie sprawy ale te dwie instytucje wydawały mu się najlogiczniejsze. No policja mniej, cały czas miał w uszach odpowiedź tego niższego gliniarza przed zdemolowanym samochodem, że nie zamierzają szukać przestępcy. "Jak wpadnie na czym innym, to mu się dołoży i pańskie auto, o ile oczywiście można będzie mu je udowodnić" - odpowiedział beztrosko policjant i Kornel wiedział już, że cała sprawa jest odłożona ad calendas Graecas. Bal się, że w wypadku tych głuchych telefonów skończy się tak samo.

Kolejny raz aparat odezwał się po obiedzie, który Kornel był w stanie zjeść bardzo częściowo, pół talerza zupy i filiżankę kawy z trzech łyżeczek. Bał się, że jest w tym stanie, że jak zadzwoni następnym razem, to po prostu pieprznie nim o ścianę. Tym razem jednak zaległa głucha cisza a telefon odezwał się o piątej. Oczywiście głuchy. Kornel wściekłym gestem rzucił słuchawkę na widełki ale aparat dzwonił dalej.
- Kimkolwiek jesteś, po prostu się ode mnie odpieprz! - krzyknął i już odkładał słuchawkę, kiedy usłyszał:
- Kornel? Co się dzieje?
Z miejsca poznał głos Gierałta, swojego przyjaciela z Zacisza. Ach racja, miał do niego wpaść wracając z warsztatu samochodowego. Już nie pamięta, co go powstrzymało. A tak, kanar w szóstce.
- Długo by opowiadać... Jestem w gipsie i nękają mnie jakieś podejrzane indywidua, również w postaci głuchych telefonów. Myślałem, że to też oni...
- Aha - dość niespodziewanie odpowiedział Gierałt. - Kornel, myślę, że musimy pogadać, i to bardziej w twoim interesie niż moim.
- Teraz, zaraz? - zdziwił się profesor. - Jestem wściekły i niewyspany...
- Sądzę że również dlatego powinieneś ruszyć swoje kości, nawet te połamane i przyjechać na Głogowczyka. Z chęcią wpadłbym do ciebie ale... U mnie chyba będzie bezpieczniej.
"A ten co wie, że już mówi o bezpieczeństwie?" - zdziwił się Kornel. Brzmiało to jak obietnica wyjaśnienia czegoś, co może również tłumaczyć te cholerne telefony i porysowanego citroena. Przemyślał wszystko na szybko i postanowił pojechać na Zacisze.

"Dość już wydałem na taksówki" - pomyślał ze wściekłością, mając w pamięci, że jest niedziela poszedł do najbliższego czynnego kiosku ruchu czyli na dworzec, kupił ze wściekłością pięćdziesiąt biletów i, jak Bóg przykazał, udał się na tramwaj siedemnastkę. Była już prawie szósta wieczorem, zastanawiał się, czy w sytuacji kiedy ktoś ewidentnie na niego dybie w jakiejś formie, powinien wypuszczać się na noc, ale jednak ciekawość przeważyła. W ostateczności skończy się na kolejnej taksówce... Zwłaszcza, że jeszcze nie skończyło padać a ołowiana szarość nieba nie wskazywała, że wypogodzi się w jakimś przewidywalnym czasie. Ciepło wewnątrz wozu, monotonne kołysanie i potworne zmęczenie spowodowały, że zamknął oczy i usłyszał nad sobą tubalny głos:
- Nie ma spania w tramwaju! Już Stadion Olimpijski, pętla!
Kornel otworzył oczy i zobaczył sumiastego motorniczego.
- Przepraszam... - bąknął i wysiadł. W zasadzie tragedii nie było, przejechał zaledwie dwa przystanki dalej i do Gierałta może równie dobrze dojść spacerkiem, przez przyjemną parkowo-willową dzienicę ale nie o to przecież chodziło. Jeśli ktoś chce go wykończyć, to udaje mu się to znakomicie... Na dokładkę przechodząc Kochanowskiego mało nie wpadł pod wyjeżdżający dosłownie znikąd samochód. Coś mu ten samochód mówił, w jakichś okolicznościach go widział ale był zbyt zamulony, by sobie przypomnieć.

- Kornel, na litość Boską, jak ty wyglądasz! - powiedział Gierałt tytułem przywitania. Gierałt był typem dziarskiego staruszka, raczej nie przejmował się byle czym i mimo swojego wieku parł konsekwentnie do przodu, tym razem w świecie polityki, jeśli on zwrócił uwagę na wygląd, to rzeczywiście musiało być coś nie tak.
- Poczekaj, rozgość się, ja znajdę odpowiednią butelkę - powiedział.
- Adam, nie, jeszcze czego mi brakuje to urżnąć się w trupa - bronił się profesor. - Ja już ledwie żyję a chcę w miarę bezpiecznie wrócić do domu.
- W miarę bezpiecznie to będzie, jak zostaniesz u mnie na noc - wpadł mu w słowo Gierałt. Wycieczka po butelkę do piwnicy okazała się niepotrzebna, znalazł jakąś ratunkową w barku.
- To znaczy?
- To znaczy, bracie, zaraz doprowadzę cię do porządku, odprężysz się i posłuchasz co mam ci do powiedzenia. Ja naprawdę jestem odpowiedzialny...
Przy tych słowach Kornel chrząknął i uśmiechnął się blado ale niezrażony Gierałt kontynuował.
- ...i nie ciągnąłem cię na noc przez ten prawie biblijny potop bez powodu.
Po tych słowach strzelił korek od butelki.

Automatyczna sekretarka uruchomiła taśmę i nagrała zapowiedź.
- Cześć Kornel, słyszę, że ciebie nie ma. Tu Magnus. Żyję i mam się dobrze. Nie mogę na razie za wiele mówić ale zadzwonię jutro i powiem coś więcej. Zrób tak, byś mógł ze mną porozmawiać. Trzymaj się, mój dzielny profesorze. Twój Magnus. Papa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 0:11, 14 Sie 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Czw 21:59, 13 Sie 2015    Temat postu:

blask12345 napisał:
narzuciłeś sobie bardzo ostre tempo...myślę, że nikt nie miałby nic przeciwko aby odcinek pojawiał się raz na dwa-trzy dni. to nie 'House of Cards', że wszystko jest udostępniane za jednym razem.


Ty mi odpowiedź na PW.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:34, 13 Sie 2015    Temat postu:

@Blask12345
Ja wiem, czy tu potrzebny ciąg dalszy? Jak kilkanaście lat później Magnus opłakuje śmierć Szymona? I Kornela? (bo przecież nikt nie żyje wiecznie)?

@ waflobil
Niewinność nawet w takim wieku jest czymś cholernie podniecającym... I jest dużym atutem. Świeżość, brak rutyny, autentyczność zawsze były w cenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 22:35, 13 Sie 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pią 12:35, 14 Sie 2015    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
@ waflobil
Niewinność nawet w takim wieku jest czymś cholernie podniecającym... I jest dużym atutem. Świeżość, brak rutyny, autentyczność zawsze były w cenie.


i brak zmanierowania


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Pią 12:36, 14 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 19:33, 14 Sie 2015    Temat postu: 90.

Dobrą godzinę i ponad pół butelki wymagało doprowadzenie Kornela do jako takiego stanu. Profesor mógł już rozmawiać a jednocześnie był tylko lekko wstawiony, co Adam Gierałt uznał za dobry moment, by go pociągnąć za język.
- Przecież to ty ciągnąłeś mnie przez całe miasto, mówiąc, że masz mi coś do opowiedzenia? - zdziwił się Kornel.
- Zacznij ty, będzie mi łatwiej się wstrzelić - zdecydował Gierałt.
- Mam mówić wszystko?
- No twoje łóżkowe wyczyny możesz pominąć. To znaczy na razie, opowiesz mi później. Zawsze mnie ciekawiło jak to jest, facet z facetem...
U obu panów alkohol zaczynał mieć wpływ na odwagę, poziom skojarzeń i ogólny nastrój. Kornel uznał, że nie będzie nic złego, jak się wygada i w tej materii. Adam zawsze był jego powiernikiem, i choć nigdy nie zwierzał mi się z problemów łóżkowych, może właśnie jest czas by zacząć?
- Naprawdę nie wiesz? W pierwszej lepszej wypożyczalni dostaniesz filmy na ten temat - zaśmiał się Kornel.
- Mój drogi, jako polityk wolałbym to wiedzieć z pierwszej ręki...
Kornel sądził, że określenie członka rady dzielnicy politykiem jest mocno na wyrost, ale ugryzł się w język. Skacząc po tematach jak zając po polu kapusty nigdy nie dojdą do sedna... Kornel też trochę odwlekał ten moment, podejrzewając, że dowie się czegoś mało przyjemnego. Już rozluźniony, pociągnął spory łyk jarzębiaku.
- Dowiesz się ale chciałeś posłuchać o tym, jak się to zaczęło. U ciebie polityka zaczyna się, kiedy mącisz w rozmowie...

Kornel doszedł w swej opowieści do wydarzeń w Samotni, które już raz opowiedział.
- Byłeś wtedy, jak to mówią Anglicy, w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Jak się nazywał ten facet, którego uziemił twój kochanek?
Kornel popatrzył się na Gierałta ni to zdziwionym ni to obrażonym wzrokiem ale nic nie powiedział, licząc na inteligencję rozmówcy. Doczekał się.
- No nie wiem, męża, faceta, nie wiem jak wy to nazywacie. Pamiętasz jak się nazywał?
- Pewnie, że pamiętam. Dariusz Modelski.
- O właśnie, o to mi chodziło. To teraz moja kolej, bo chyba rzeczywiście w tym miejscu zaczęła się dla ciebie druga część tej historii.
- A pierwsza? - nie rozumiał Kornel.
- Poczekaj, to trzeba zacząć od dupy strony. Modelskiego poznałeś już dawniej, w okolicznościach, które raczej dumy mu nie przynosiły, oblałeś go na egzaminie. Słuszna decyzja, bo to buc straszliwy, który ślizga się całe życie na znajomościach, czy to swoich, czy to swojej małżonki. Nie wiem, co go napadło tam, pod Samotnią, ale krew się w nim zagotowała. Natomiast Modelski jest za dumny i ma za wysokie mniemanie o sobie, by to zostawić tak jak leci. Zwłaszcza, że teść był dość wysoko umocowany w milicji, później policji. Dziś jest na rencie, co nie znaczy, że stare znajomości nie działają.
- I zaczął mi gmerać w papierach? - domyślił się Kornel. Kieliszek przed nim zapełnił się znowu, Adam chyba rzeczywiście chciał unieruchomić przyjaciela i mieć pewność, że nie wróci na noc do domu.
- Coś w tym stylu. Przede wszystkim chciał nagiąć sprawę tak, żeby wyszło na to, że to ten studencik go pobił. Wiesz, rozniosło się, że siedział w areszcie w Karpaczu, a to już dla niego mało honorowe... Zwłaszcza, że mogła pójść notka do miejsca pracy. Zatem, korzystając z powiązań teścia, dowiedział się personaliów tego, kto go pobił...
- Miłosza - wtrącił Kornel.
- Tak, Miłosza. Od tego momentu działał dwutorowo - jego teść zadziałał, by "zniknęły" dokumenty z przesłuchań. To znaczy by nie dotarły z Karpacza do Wrocławia. Wtedy, korzystając z tego, że karpacka policja spieprzyła sprawę tam, nad Małym Stawem i nie zanotowała personaliów wszystkich świadków, mógł trochę pomataczyć i wytoczyć ci proces.
- No dobrze? A świadkowie? - Kornel rozumiał z tego piąte przez dziesiąte. - przecież, do diaska, widziało to kilkanaście osób? W tym również ludzie ode mnie?
- Modelski był tak pewny siebie, że sądził, że uda mu się to rozegrać. Miał o tyle pecha, że nie udało się "zgubić" akt.
- A ty skąd to wiesz?
- Od moich informatorów - odparł z dumą Gierałt. - Trochę pochodziłem za tą sprawą. Ale nieistotne, nawet mi nie dziękuj, najwyżej postawisz mi jakąś butelkę...
- No to jeden tor padł - zauważył Kornel. - A drugi?
- No właśnie tu zaczyna się prawdziwa opowieść. Modelski postanowił również nabruździć trochę temu twojemu chłopakowi, choćby z zemsty za kompromitację w malowniczych okolicznościach przyrody. Tak trafił do prorektora, znanego nam obu bardzo dobrze, Jerzego Rymsa.
Kornel przysunął popielniczkę i dał ręką znak Gierałtowi, by choć na chwilę przerwał perorę. Noga bolała go coraz bardziej i ból świdrował mu czaszkę mimo znakomitego środka przeciwbólowego jakim jest alkohol.
- Czekaj, przejdę się do toalety - powiedział. - Możesz zrobić jakąś skibkę chleba?
- W ogóle to mamy kuraka na kolację, dobrze że mi przypomniałeś - ucieszył się Adam Gierałt. - Zaraz go nastawię...

Kurczak się piekł a jego zapach zaczął rozchodzić się po całym domu. Kornel był coraz głodniejszy, od czasu powrotu z Poznania jadł tylko wtedy, kiedy naprawdę musiał i zazwyczaj bez przyjemności.
- Zanim to się upiecze, to skończymy tę historię, bo niewiele już zostało. Jak wiesz, Ryms miał urazę za to, że Sabina w końcu wybrała ciebie, ale to nie jedyna ansa, jaką do ciebie chował. Czy to ty pisałeś ekspertyzę językową dla projektu politechniki?
- Tak, ja, a bo co? - Kornel ekspertyzę pamiętał, choć zupełnie nie wiedział, co ma ona wspólnego ze sprawą.
- Ryms był szefem badań i wdrożenie tego projektu miało dać im grant z funduszy rządowych. O ile dobrze pamiętam, chodziło o jakiś syntezator tekstu, prawda?
Kornel skinął głową.
- To co przedstawili, raczej nie rokowało na jakikolwiek rozwój, tak to się dzieci bawią w domach na komputerkach. A oni mieli jakieś plany... Ale nie wiedziałem, że to był projekt Rymsa.
- Bo firmował to inny wydział. No ale nieistotne, na ekspertyzie zostawiłeś swoje imię i nazwisko, co wystarczyło, aby pan wówczas dziekan zapałał do ciebie po raz drugi nienawiścią. Ten cały Modelski spadł mu jak z nieba i postanowił raz na zawsze cię załatwić. W tajemnicy mogę ci powiedzieć, że zastanawiał się, czy nie nasłać na ciebie ruskiej mafii...
- Chore - powiedział Kornel - to sobie chyba wymyśliłeś?
- Nie - oponował Gierałt. - Po prostu taki typ osobowości., jego musi być na wierzchu i będzie latami czekał na okazję. Poluje tak jak kot, który potrafi pół dnia leżeć obserwując upatrzoną ofiarę.
- I co dalej?
- Dalej to ty już sam musisz się dowiedzieć... Mam kogoś w otoczeniu Rymsa, sam wiesz, ale pewne rzeczy odbywały się jednak bliżej ciebie. W każdym razie dał komuś ultimatum by cię zniszczyć, skompromitować. Prawdopodobnie temu studentowi. Kornel, co ty o nim wiesz?
Kornel w tym momencie poczuł ogromny szum w głowie, ból w nodze, dokładnie w miejscu złamania i potrzebę udania się do toalety. Bał się patrzeć na Gierałta. Dał się podejść jak dziecko. Taki wstyd... A przecież Miłosz zapewniał go, że wszystko jest już załatwione, że było, minęło... Ale żeby od razu niszczyć samochód? Nękać telefonami? Manifestacyjnie niemal śledzić go samochodem? Co w tego chłopaka wstąpiło? Bo jeśli miał jakieś wątpliwości, teraz wszystko stało się jasne. Był motyw, nie do obalenia, była w tym logika... I według tej samej logiki Miłosz będzie chodził za nim aż on, Kornel, zwariuje, popełni samobójstwo bądź przez nieuwagę zrobi sobie coś złego... Tak to wszystko wyglądało. Teraz już stało się jasne, dlaczego Gierałt wolał mieć go chwilowo pod opieką. Ale to się kiedyś skończy...

- Kurczak na stole - poinformował go Gierałt. - Włączę telewizor na Panoramę, może być?
Jedząc oglądali przerażające sceny z Raciborza, zalane miasto, patrole policji jak w stanie wojennym.
- Na szczęście my jesteśmy bezpieczni, nawet do Opola nie utrzyma się ta fala - pocieszył się Adam. - A nie mieszkamy wcale tak daleko Odry, wyobrażasz sobie tę masakrę? Ale wały przeciwpowodziowe są silne, nic nie będzie. Taka trochę panika - powiedział obserwując na kolorowym ekranie mapkę, z której wynikało, że fala może dojść i do stolicy Dolnego Śląska.

Następnego dnia, ósmego lipca, Kornel nie tylko odczuwał ból w nodze ale dodatkowo leczył kaca - i rzeczywistego, bo obaj panowie zakończyli popijawę sporo po północy, i moralnego, którego efektem była właśnie ta popijawa, jednakowoż moralniaka nie wyleczyła.
- Nigdzie cie nie puszczę - protestował Gierałt, kiedy Kornel upierał się, że taksówką podjedzie do domu i weźmie kota. - Ty wiesz co tamten planuje? Nie wiesz. Poza tym z tą girą i tym bólem nie wejdziesz na to swoje trzecie piętro. Mogę cię najwyżej zawieźć na Traugutta na pogotowie, by obejrzał to jakiś lekarz, prześwietlił...
Kornel odmówił i stanęło na tym, że na Skwerową pojedzie Adam i przywiezie kota. Profesor siedział w domu oglądając alarmistyczne przekazy telewizyjne z powodzi w Opolu i zaczął powoli denerwować się brakiem Gierałta. To co widział na ekranie to już nie były przelewki a coś co mogło terroryzować ogromem i konsekwencjami. W końcu zjawił się Gierałt, wściekły, z masą plastrów na twarzy.
- A tobie co się stało?
- Usiłowałem wziąć kota, po prostu - odparł. - Nie dała się cholera. Nie przeraź się, jak wrócisz do mieszkania, bo nie wszystko będzie na swoim miejscu... Ale pomyślałem i zostawiłem temu potworowi żarcia na tydzień i wodę - powiedział z dumą.
- A sekretarkę odebrałeś?
- Odebrałem, a jakże. Było coś ale w jakimś dziwnym języku, ni to niemiecki, ni to angielski, za cholerę nie dało się tego zrozumieć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 20:33, 14 Sie 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pią 19:50, 14 Sie 2015    Temat postu:

niech zgadnę: Magnus. że dzwonił do Szymka, a jako, że pamiętamy, że ten sie gdzieś wybierał, to była to informacja, że zniknął z domu. (jak zagadlem to skasuj Smile tego posta)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 19:52, 14 Sie 2015    Temat postu:

Będzie o tym odcinek, wg moich planów pojutrze a za 2 dni - Szymon. Jutro - na razie niespodzianka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 20:31, 14 Sie 2015    Temat postu:

W trzecim "bloku" jest Jak wiesz, Gieralt miał urazę za to.... Powinno być Ryms

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 23:41, 14 Sie 2015    Temat postu:

Dzięki. W ferworze walki różne rzeczy się dzieją...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 19:37, 15 Sie 2015    Temat postu: 91.

Miłosz wszedł do domu, starannie sprawdził czy rodzice wywiązali się z obietnicy i pojechali na dwa dni do Berlina, po czym wszedł do pokoju, zrobił sobie kawę i odpalił komputer. Przeciągał ten moment jak tylko mógł, zabierał się do tego od wczoraj ale wiedział, że może jeszcze dziś wieczorem zadzwoni telefon i będzie musiał się przyznać jak idą postępy. A jeśli za dwa dni w Warszawie nie będzie listu... Strach pomyśleć.

Komputer był już nagrzany, wspaniały, jego ukochany Windows odegrał tryumfalne ta-dam i Miłosz wyjął z dolnej szuflady, spod sterty różnych teczek i notatników akademickich grubą, szara kopertę. Chwilę popatrzył na nią, westchnął a następnie wstał, podszedł do tapczanu i rozsypał jej zawartość. Były to zdjęcia z ich wyjazdu do Jugowic, robione przez kogoś, o którym Miłosz wiedział, że jest gejem i którego, korzystając ze specjalnych funduszy, sowicie opłacił. Mimo że sam zarabiał dobrze, nigdy nie zarobiłby takiej kwoty w kolka godzin. Po raz kolejny patrzył na zdjęcia, które już znał bardzo dobrze. Chodziło o to by wybrać takie, by jednoznacznie wskazywały na to co profesor robi ale nie wskazywać tej drugiej osoby. Czego nie da się zrobić ręcznie, będzie musiał obrobić na komputerze. Z tego powodu ostatnią forsę wydał na skaner, który kosztował majątek....

Każda fotografia, która przechodziła przez jego ręce, coś mu przypominała. Ta, w której Kornel dobiera się do jego dużego śliskiego członka... Może być, kto będzie sprawdzał jaką on, Milosz ma parówę? Trzeba tylko przyciąć boki. Ta na której ssie jego jądra byłaby idealna, gdyby nie to, że ktoś spostrzegawczy mógłby rozpoznać go po figurze. Siedział wpatrzony w zdjęcie, za oknem szarzało, podszedł do drzwi, włączył światło i patrzył dalej. Już nie wybierał zdjęć, a wspominał, jeszcze raz rozkoszował się tamtymi momentami, tym starszym ale jakże podniecającym ciałem... Profesor miał ten przyjemny zapach dojrzałego mężczyzny, który jeszcze bardziej go rozpalał, męskie ramiona, zdecydowany acz przyjemny uścisk. Był taki świeży, taki kochany... Nie zastanawiając się wiele, Miłosz rozpiął spodnie i uwolnił sztywny, prawie bojący narząd. Od teraz każdy ruch wzdłuż śliskiej główki był ukojeniem, dostarczał dreszczy, wywoływał jeszcze inne wspomnienia, te spod Osoli, kiedy Kornel wtargnął w niego w sposób, który jeszcze teraz czuje...

"Zachowuję się jak pizda" - pomyślał Miłosz zapinając spodnie a następnie idąc do łazienki zlikwidować ślady po niemal powodzi. Najgorsze, że teraz to będzie mu musiało wystarczyć. Już nigdy nie pojadą za miasto, już nigdy Kornel nie nachyli się nad nim, nie obejmie go, nie pocałuje w czoło albo w oko i nie zapyta "Jak było?" a on nie będzie miał siły odpowiedzieć. Dokonał wyboru, który raz na zawsze zakończy temat Kornela. Nie wybrał go lekko, został postawiony pod ścianą. Przez kogoś, kto wykorzystuje go do prywatnych i zapewne nieczystych rozgrywek. Ale wszedł na tę drogę, z której już nie ma odwrotu. Wybrał zdjęcia, kopertę schował na swoje miejsce i zabrał się za robotę. Gdy skończył, było już dobrze po północy. Mógłby być nawet zadowolony z rezultatu, wyszło idealnie, ale tym bardziej się tym brzydził. Najgorsze, że nie będzie mógł po napisaniu kolejnego listu, zaadresować go i pójść spać. Musi ułożyć następny element planu.

Nie bardzo miał pojęcie, jakie wrażenie na Kornelu wywarły jego dotychczasowe poczynania. Nie był naiwny, domyślał się, że na liście podejrzanych, pewnie bardzo krótkiej, jego nazwisko jest na wysokim miejscu, pewnie nawet pierwszym. Choć... Kornel był o nim dobrego zdania, to typ człowieka, który z byle kim się nie przyjaźni. Ale musi go podejrzewać, choćby przez te zdjęcia, możliwości, w których można było je wykonać, nie było za wiele. Jego źródło, chłopak, który pracował samochodem, poinformowało go, że profesor spędza czas gdzieś na Zaciszu, na Śniadeckich czy Głogowczyka. Miłosz doskonale wiedział, w którym miejscu, pojechali tam kiedyś razem, ale na razie nie było możliwości tam zadziałać. Za to można było zrobić co innego... Nachylił się jeszcze raz, otworzył szufladę i znalazł klucz, którego odcisk zrobił podczas wesołych figli na Wzgórzach Trzebnickich. Obejrzał kilka kluczy, które wyszły z odbitek, któryś musiał pasować, to był zwykły zamek typu Yale a nie jakaś forteca.

Ulica Skwerowa, gdzie mieszkał Kornel, znajduje się na północnych Krzykach w dzielnicy noszącej dość przekorną nazwę Południe. Milosz postanowił tam pojechać bez rozpoznania, trochę znał okolicę a co mu da rozpoznanie? Adres zna, teraz trzeba będzie się modlić, by nikt go nie zobaczył na klatce. Z tego co zdążył się zorientować, profesor był samotnikiem, pewnie nie zapraszał wielu gości, skoro nawet on sam musiał wykraść adres, zatem obecność pod jego drzwiami może z gruntu być podejrzana. Wjechał w zalaną deszczem ulicę, przejechał ją aż do wylotu przy Komandorskiej usiłując znaleźć jakieś sensowne miejsce na zaparkowanie, w końcu zrezygnowany zaparkował przed przedszkolem. Jest lato, kto to widział dzieci do przedszkola posyłać? Ulica była przeraźliwie pusta, tylko przez plac zabaw przemykał ktoś okutany w pelerynę przeciwdeszczową. Idealnie. Teraz wystarczyło tylko pokonać domofon...

Szczęście sprzyjało mu niesamowicie, drzwi wejściowe na klatkę schodową były zaklinowane kawałkiem dachówki. Ktoś, kto to zrobił, pewnie zaraz będzie wchodził, takich rzeczy nie robi się ot tak sobie, więc zrozumiał, że ma mało czasu. Teraz tylko wspinaczka brudną klatką schodową, która aż prosiła się o malowanie. Mexico 86 - napisał ktoś niebieską farbą powyżej lamperii - to już przecież jedenaście lat temu! Z każdym krokiem po schodach czuł nie tylko coraz większe napięcie ale również wzrastającą krótkość oddechu. Niech to się wreszcie skończy! Na drugim piętrze zza drzwi oznaczonych numerem pięć słyszał jakąś kłótnię młodych głosów, już nie dzieci a jeszcze nie dorosłych. "Żeby tylko nikomu nie chciało się wylatywać z mieszkania" - wystraszył się. Wkrótce stał przed drzwiami oznaczonymi siódemką. Wyjął z kieszeni pęk kluczy i już miał jeden wsadzić do zamka, kiedy postanowił sprawdzić. Przyłożył ucho. W mieszkaniu niewątpliwie ktoś był, Miłosz słyszał wyraźne kroki. Odczekał kilka sekund i już miał przyłożyć ucho jeszcze raz, kiedy usłyszał łoskot, jakby przewracanych mebli labo czegoś podobnego. Jak oparzony odskoczył od drzwi i zbiegł po schodach, zatrzymał się dopiero przy przedszkolu. Wszedł do auta i minęło kilka minut, zanim zaczął normalnie oddychać.

Już szykował się do odjazdu, kiedy drzwi klatki otworzyły się i wyszedł z nich mężczyzna w eleganckim płaszczu, sądząc po sylwetce, starszy. Wyszedł z bramy, popatrzył najpierw na zegarek, później na ulicę, to z jednej to z drugiej strony, po czym ruszył zdecydowanym krokiem w stronę Komandorskiej. Miłosz włączył wycieraczki, gdy stało się jasne, że mężczyzna przejdzie koło jego samochodu. Gdy zobaczył jego twarz, przeraził się jeszcze bardziej. Tak, widział tego faceta, i to podczas jakiejś rozmowy z Rymsem, niecały tydzień temu. Stali na korytarzu instytutu i rozmawiali. "W co tu się, kurwa gra?" - pomyślał Miłosz. I co dalej robić? Bo było aż nazbyt oczywiste, że ten facet był u Kornela w mieszkaniu. Czyżby Ryms grał na dwa fronty? Na to wyglądało. Uspokoił się nieco i postanowił zajrzeć do mieszkania jeszcze raz.

Dachówka wiernie tkwiła na swoim miejscu, na klatce nikogo nie spotkał a z kluczy przygotowanych na tę okoliczność zadziałał pierwszy, którego spróbował. Otworzył mieszkanie i po raz kolejny tego dnia serce zaczęło dziko walić z wrażenia. Zbita szyba, wywrócona półka... A to przecież on przyszedł tu po to, by umiejętnie zdemolować tę chałupę... Po raz kolejny musiał wykonać w tył zwrot. Gdy już wychodził, mignął mu przechodzący przez korytarz kot. `

Długo trwało zanim doszedł do siebie. Najgorsze, że zupełnie nie wiedział, co teraz będzie robił. Pamięta tamtą rozmowę z Rymsem jakby była przed chwilą. "Masz jedyną okazję, by kontynuować studia". " Twoje akta z policji już tu są, będziesz miał sprawę w sądzie a ja nie mogę dopuścić by student politechniki..." Miłosz o prawie nie wiedział zbyt wiele i nie przyszło mu do głowy zasięgnąć porady byle adwokata by dowiedzieć się, że to wszystko lipa. Zwłaszcza, że nagle jego egzaminy zaczęły być dziwnym zrządzeniem losu przekładane na wrzesień. Jeden po drugim. Przypadek? Na razie wracają rodzice i przez dwa, trzy dni będzie mógł się cieszyć względną wolnością, może nawet gdzieś wyjadą, nie będzie musiał odbierać telefonów od Rymsa. Na razie trzeba się na wszelki wypadek pozbyć wszystkich obciążających dokumentów, wróci do nich w przyszłym tygodniu. Na razie potrzebuje wypoczynku, wiele wypoczynku. Szkoda, że nie z Kornelem, choć teraz szukać z nim kontaktu byłoby szczytem bezczelności...

Srebrny saab Milosza jechał Krakowską a następnie skręcił w Niskie Łąki, kierując się do położonych nad Odrą ogródków działkowych. Milosz zatrzymał samochód, wziął z niego pękatą, szarą kopertę i po chwili otwierał altanę położonej blisko rzeki działki, będącej własnością jego rodziców. Tu tego nikt nie znajdzie, nawet matka, która lubi grzebać po jego szufladach. Na działce była stara, zapomniana komoda, której nikt nie otwierał od kilku lat, w sam raz na przechowanie. Schował teczkę na samym dnie, zamknął komodę, poszedł na zagonek, zjadł kilka porzeczek i wrócił do auta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 19:57, 15 Sie 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 19:49, 15 Sie 2015    Temat postu:

W przedostatnim akapicie rozmowa z Rymsem a nie z Rypsem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 28 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin