Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 21:50, 21 Maj 2015    Temat postu:

Ochłonąłem po debacie prezydenckiej i piszę. 120 klików w 4 dni jaj nie urywa Smile na szczęście jest trochę wejść na chomika. Może wydaje się, że jęczę i narzekam - ja po prostu nie lubię robić rzeczy, które są niepotrzebne. Tak, zdaję sobie sprawę, że piszę na umierającym portalu ale mimo wszystko...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 22:46, 21 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:45, 21 Maj 2015    Temat postu: 5.

“Przecież mu nie kupię wędki” – myślał gorączkowo Kornel , “a chłopak musi coś robić”. Zwłaszcza, że w poniedziałek będzie musiał zostać sam w domu.
– Mogę cię o coś prosić? – Magnus zatrzymał go gestem, kiedy przechodzili koło księgarni empiku.
Mający fioła na punkcie form grzecznościowych Kornel zatrzymał się mniej dlatego, że go o to poproszono a bardziej dlatego, że nie spodobała mu się forma 'ty' użyta przez tego smarkacza. Pod tym względem był konserwatystą w starym, jeszcze przedwojennym stylu i nie uznawał przesadnej poufałości. I mimo, że Zachód już od dawna luzował formy towarzyskie, zwłaszcza Wielka Brytania i kraje skandynawskie, miał nadzieję, że ta zaraza nigdy nie dotknie Polski. Jakimś cudem wiadomość ta przedostała się do tak zwanego szerokiego kręgu i nawet w gronie naukowców zwracano się do niego per “Professor Bartnik”. I dopiero teraz... Do tej pory raczej nie zwracał się do dzieciaków w tym wieku. Gdy już spotkał na ulicy kolegę z latoroślą, zwykle witał się milczącym ukłonem i dalej nie odzywał się już aż do końca spotkania. Opieprzyć go czy nie? Znów nie bardzo były warunki, wrocławski empik nie należy do zbyt odludnych miejsc, a jeszcze przed chwilą mignęła mu znajoma sylwetka. Nie, ten spacer zdecydowanie kosztuje go za wiele emocji i zwykłych nerwów...
– Javisst – odpowiedział mając w głowie zupełnie co innego. – Co by to miało być?
– Mapa miasta i okolic, jeśli to możliwe.
Brzmiało sensownie ale po co wydawać niepotrzebnie pieniądze?
– U mnie na półce coś znajdziesz.
– Ale... Chciałbym mieć na własność – powiedział Magnus a w jego głosie zabrzmiało po raz pierwszy coś poza grzeczną obojętnością. – Zresztą, jak mi starczy to kupię za własne. Mam jeszcze jakieś sto złotych, jak myślisz, starczy?
Kornel pomyślał, że jeśli pozwoli chłopakowi kupić tę mapę za własne, to wyjdzie na ostatnią kutwę.
– Trzymaj te pieniądze – powiedział niechętnie. – Nie wiadomo ci cię jeszcze spotka.
Obojętnie jak to zabrzmiało, Kornel wszedł do empiku i dokonał zakupu. Jakoś nie odczuwał, że wywala pieniądze w błoto i z dużą przyjemnością patrzył jak sprzedawca pakuje kolorowe mapy do firmowej torby.
– Jeszcze coś? – zapytał, kiedy byli już na zewnątrz.
– Nie... – odparł po namyśle Magnus.

Gdy po zakupach ładowali się z powrotem do samochodu, Kornel zastanawiał się jak rozwiązać sprawę posiłków. Była już druga, po późnym śniadaniu powinno wystarczyć, że obiad zjedzą o czwartej. Ale co na ten obiad? Nie miał żadnego doświadczenia w gotowaniu posiłków wegetariańskich. W ogóle sprawy kuchni interesowały go średnio, w dni powszednie jadał w stołówce pracowniczej, w weekendy piekł kurczaka albo smażył schabowe. Jeszcze gdy żyła Sabina, ich posiłki były bardziej wyszukane, jednak Kornel nie był smakoszem i zadowalał się czymkolwiek, byle w odpowiednich ilościach i nieprzypalone.

– Co ty w ogóle jadasz? – zapytał kiedy przechodzili obok osiedlowego marketu.
– Różnie. Ryby, makaron z borówkami, brukiew pieczoną... Ja tylko mięsa nie jadam, reszta może być. Zresztą... Niech się pan mną za bardzo nie przejmuje i gotuje po swojemu. Ja wiem, że panu tylko przeszkadzam...
Była to pierwsza uwaga Magnusa dotycząca jego pobytu u profesora i profesor musiał się opanować, by nie przytaknąć. Kimkolwiek ten mały jest, jest jego gościem. Najwyżej na pożegnanie – im rychlejsze tym lepsze – może powiedzieć kilka słów. Oczywiście zrobi to w stosownym momencie. Uwagę skwitował milczeniem i pokazał zachęcająco na drzwi sklepu.
– Wegetariańskie czy nie, jest pusta lodówka i trzeba coś kupić.

– Owoców nie kupimy? – zapytał zaskoczony Magnus, gdy profesor, napełniwszy wózek ziemniakami, marchwią, sałatą i innymi warzywami minął szybko stoisko z owocami, obrzuciwszy je zaledwie spojrzeniem. W żywieniowej liście przebojów Kornela owoce zajmowały bardzo niskie miejsce i kupował je prawie wyłącznie gdy spodziewał się gości, wyjątek robił jedynie dla truskawek. Była połowa maja i do truskawkowego sezonu pozostawał cały miesiąc, toteż na stoisku nie było dosłownie nic co przykuwałoby choć minimalną jego uwagę.
– Nie potrzebujemy owoców – odpowiedział wymijająco i skupił się na wyborze chleba, który szczęśliwie pojawił się pod jego oczyma.
– Nie widziałem żadnych w domu – naciskał Magnus.
Cholerny szczeniak... I co teraz? Żadne kłamstwo nie przychodziło mu do głowy. Zresztą nie kłamał z zasady, nie musiał, a niewygodną prawdę po prostu pomijał milczeniem. Z tego co poznał Szwedów – był tam na półrocznym stypendium naukowym – też byli dość prawdomównym narodem. Jak zapewniali go jego akademiccy koledzy, Szwed najbardziej kłamie w urzędzie skarbowym. Biorąc pod uwagę wyjątkowo paskudny system podatkowy Szwecji, było to w jakiś sposób zrozumiałe. A i w Polsce się zaczęło – pomyślał przypominając sobie kantowanie z odpisywaniem darowizny od podatków. Ale tu w grę wchodziła tylko elementarna uczciwość, na której mógł dużo wygrać – albo dużo przegrać.
– Nie jadam owoców – powiedział. – Nie lubię po prostu. Może czasem.
Magnusa jakby sparaliżowało a przez jego pełna twarz przebiegł grymas niedowierzania.
– Nie rozumiem jak można nie jeść owoców?
A co tu rozumieć? – zdziwił się Kornel, jednak nie powiedział tego głośno. – Normalnie nie kupuje się i się nie je. Sama myśl jedzenia jabłka napełniała go wstrętem. Nie cierpiał kontaktu miąższu z dziąsłami a jeszcze bardziej twardej skórki kaleczącej wargi i podniebienie. Już jako dziecko przeszedł dość heroiczną walkę z matką o jedzenie jabłek; później nauczył się ich pozbywać w taki sposób by nie wzbudzać podejrzeń matki. W swojej naiwności myślał, że ten problem ma za sobą, pozbył się go raz na zawsze. No i masz babo placek. Co by tu powiedzieć, aby nie wyjść na kompletnego idiotę?
– Mam uczulenie – odpowiedział. – Tylko na niektóre, głównie na jabłka. Ale jak musisz, kup sobie...
Nie dodał, że to uczulenie jest wyjątkowo psychiczne a zresztą co go to obchodzi? Z przerażeniem patrzył jak po chwili Magnus pojawił się z naręczem cytrusów, ananasem, kiścią winogron i połówką arbuza.
– Kto to ma niby jeść? – zapytał przestraszony Kornel.
– No my, a kto? – zdziwił się Magnus. – Przecież sam powiedziałeś, że jednak jakieś owoce jadasz?
Jeśli Kornela w tym momencie nie trafił szlag, zawdzięcza to wyłącznie opanowaniu i domieszce angielskiej krwi, która krążyła w jego żyłach. Przecież ten gnojek zwracał się do niego prawie jak do kolegi... Do niego, statecznego, poważnego profesora. Ponownie zaczął żałować swojej pochopnej decyzji zatrzymania tego smarkacza na tydzień. Właśnie, czy pomyślał kiedykolwiek o kimś per 'smarkacz'? Może o kilku studentach ale ci nie za długo byli jego studentami. Kornel problemu pozbywał się bez skrupułów i zamaszyście, jednym wpisem w indeksie. Teraz przerwał rozmyślania o dojrzałości pośród rzodkiewek i cebuli i, zacisnąwszy zęby, udał się do kasy. Atrakcjami dzisiejszego dnia mógłby obdzielić co najmniej rok swojego życia tyle czy on tych atrakcji rzeczywiście pragnął?

– Jakubek mówi. Cześć Kornel, tyle lat... Stało się coś?
– Niespecjalnie – odpowiedział Kornel. – Żyję i daję żyć innym...
– No, niezbyt – rubasznie roześmiał się Jakubek swym tubalnym głosem. – Uwaliłeś moją synową na egzaminie.
O cholera – pomyślał Kornel. Żeby choć wiedział, która to była...
– Może jej się należało – ciągnął jakubek. A ciebie co do mnie sprowadza?
– Potrzebuję wędki – wypalił Kornel nie zastanawiając się szczególnie, jakie wrażenie zrobi to na dawnym przyjacielu.
– A ciebie już do końca pokręciło? – zapytał zdumiony Jakubek. – To nie ty utrzymywałeś, że ryby łowią tylko kretyni, którzy mają za dużo czasu i nie wiedzą co z nim zrobić?
– Zaskoczę cię. Dalej tak uważam. Ale dopuszczam również sytuacje nadzwyczajne i właśnie jedna z nich się zdarzyła – odrzekł godnie. – To pożyczysz mi tę wędkę czy nie?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 22:12, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 18:03, 22 Maj 2015    Temat postu:

Z uwagi na poważną awarię lapka (chlodzenie) muszę przerwać pisanie na jakiś czas - im krócej tym lepiej. Zresztą w tej sytuacji to mój najmniejszy problem Sad

Przepraszam.


PS. Trzymajcie kciuki, by mu się odwidziało...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 18:28, 22 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 21:33, 22 Maj 2015    Temat postu: 6.

Metodą miliona restartów napisałem kolejny odcinek.

KKornel odłożył słuchawkę i popatrzył na zegarek. Jakubek zgodził się użyczyć swojej wędki pod warunkiem, że Kornel osobiście pojedzie i ją odbierze, i to koniecznie dzisiaj, jeśli chce mieć ją w następnym tygodniu. Jakubek gdzieś wyjeżdżał, czy ktoś do niego przyjeżdżał – Kornelowi było to doskonale obojętne i nie wnikał. Już sama rozmowa z dawnym kolegą ze studiów prawie go wykończyła nerwowo. Razem studiowali i razem zaczynali pracę na uczelni. I wtedy coś pękło. Jakubek robił szybką i błyskotliwą karierę a on, Kornel, męczył się na etacie pracownika dydaktycznego. Plotki, których środowisko akademickie jest pełne, mówiły, że kariera Jakubka nie jest do końca przypadkiem. Zawdzięcza ją doskonałym kontaktom z służbami bezpieczeństwa. 'Już samo jego nazwisko na to wskazuje: jak ubek' – żartowali. Później, gdy komuna się skończyła, i dla Kornela nastały dobre czasy a Jakubek nie osiągnął nic więcej niż tytułu docenta. Kiedyś usłużni a dobrze poinformowani koledzy odkryli przyczyny zawodowej stagnacji Kornela i była ona nierozłącznie związana z – wydawałoby się – przyjacielem. Od tamtego momentu Kornel zerwał z Jakubkiem jakiekolwiek ściślejsze kontakty, ograniczając się do pogawędek o pogodzie na korytarzu i koniecznie przy świadkach. Później Jakubek został rektorem jakiejś 'wyższej szkoły wszystkiego najlepszego' i ich drogi rozeszły się na dobre. Aż do dziś. Wszystko co wiedział to tyle, że Jakubek pławi się jak pączek w maśle, ma coraz to nowe auto i nową żonę. I dalej tę samą willę na Biskupinie.

Willa Jakubka, solidna, poniemiecka, w studenckich latach służyła im za miejsce imprez. Tam po raz pierwszy pił alkohol, tam też stracił dziewictwo, zresztą ze swoją późniejszą żoną. Jeśli zatem był jakikolwiek pozytyw w jego wypadzie po wędki, to właśnie zobaczenie miejsca, które wywoływało w nim emocje, przywoływało lawiny wspomnień.
– Magnus, będę musiał zostawić cię samego w domu – poinformował go skoro tylko skończył rozmowę telefoniczną. Magnus siedział w kuchni i z zapałem śledził plan Wrocławia, mierząc odległości linijką i zapisując coś w notesie. Na dźwięk swojego imienia niechętnie oderwał wzrok od kolorowej płachty.
– W porządku. Jak musisz, to jedź. Mam zająć się przygotowaniem obiadu?
Kornel dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jeszcze nie pomyślał o posiłku. Co się dzieje? Bo przecież nie wszystko da się wytłumaczyć telefonem do Jakubka?
– To dobry pomysł – odpowiedział, choć nie był o tym do końca przekonany. Od czasu śmierci Sabiny w kuchni gospodarzył się tylko on sam. To tak jakby naruszyć ciszę i godność w świątyni. Może co prawda poprosić by się wstrzymał, ale...
– Garnki są w szafce po lewej, resztę znajdziesz. I jeden z palników nie działa, uważaj.
Nawet nie zapytał go co zamierza gotować bo pewnie i tak nie znałby tego słowa albo potrawa nie trafiłaby w jego gust. Jeszcze na schodach zastanawiał się, czy nie cofnąć się i nie zmienić decyzji a po drodze kupić coś na wynos. Jednak szybko przypomniał sobie kwotę, którą zostawił w sklepach na przedpołudniowych zakupach i przyśpieszył schodzenie do samochodu.

– Co to ma być za sprzęt? – zapytał Jakubek, gdy już wypili powitalną kawę. Wbrew obawom Kornela, nie musiał odwracać wzroku i rozmawiali o czymś więcej niż tylko o pogodzie.
– Mnie się pytasz? Przecież nie ja będę łowił.
– Rozumiem, że to ma być jakiś młodzieżowy sprzęt. Mam starego Szekspira, jedną z pierwszych z włókien węglowych. Poczekaj, znajdę jakiś sensowny kołowrotek, zestaw żyłek i spławików – powiedział widząc, że Kornel najchętniej wziąłby wędzisko i sobie poszedł.
– Mnie tego nie tłumacz, sam wiesz, że nie mam o tym zielonego pojęcia. Zrób tak, żeby było dobrze i żebym nie musiał latać po sklepach. Przecież ja nawet nie wiem, gdzie jest sklep wędkarski w tym mieście.
– Nie będzie ci potrzebny – zaśmiał się Jakubek. – Jesteś wyposażony jak na wyprawę do Kanady. I jeszcze jedno – musisz wykupić licencję dla cudzoziemców. Nie można po prostu pojechać nad jezioro czy rzekę i łowić ryb, potrzebna jest karta wędkarska. Cudzoziemcy nie muszą zdawać egzaminu ale muszą mieć licencję. Chyba nie chcesz się ładować w kłopoty...
Kornel istotnie nie chciał i zapisał sobie dane Polskiego Związku Wędkarskiego we Wrocławiu, który mieścił się gdzieś na Kazimierza Wielkiego, w samym centrum. Już na sam dźwięk słów 'karta wędkarska' skrzywił się, miał awersję do wszelkiego rodzaju dokumentów, zwłaszcza wszelakich kart rowerowych, pływackich i innych które uznawał jako łatwą metodę napędzania gotówki rozmaitym hochsztaplerom. Bo co wykupuje się płacąc za taką kartę pływacką?
– To naprawdę jest potrzebne? – zapytał.
– Tak i radzę, nie żartuj z tym, łowienie bez karty traktowane jest jak kłusownictwo i za to można nawet iść do ciupy.
Kornel zastanawiał się czy tym wszystkim, którzy siedzą cały poranek nad Odrą i nie łowią niczego oprócz śmieci chciałoby się kłusować, ale nie chciał wchodzić w dyskusję. Może Jakubek dalej ma te kontakty z policją? – pomyślał i aż wystraszył się własnej myśli. Tak, dalej bał się tergo człowieka.

W drodze powrotnej przypomniał sobie, że nie zadał jeszcze jednego pytania, dotyczącego jakichkolwiek miejsc, gdzie dałoby się łowić. Odrę odrzucał od razu, a tak naprawdę to ona odrzucała jego. Cokolwiek czuł do tego chłopaka, wolałby, żeby zobaczył coś więcej niż brudne bajoro. Zwłaszcza, że przyjechał z kraju, w którym ochrona środowiska stała na naprawdę wysokim poziomie. Poza tym i tak będzie go tam musiał zawieźć; zajęcia ma w poniedziałek i środę, znajdzie się jakiś dzień, kiedy będą mogli pojechać nad wodę. I co tam będzie robił? Siedział w samochodzie i czytał książkę? Słuchał arii operowych z rachitycznego samochodowego radia? No ale jak się powiedziało A... Jadąc przez rozkopany plac Grunwaldzki zastanawiał się, czy miałby podobne problemy, gdyby natura obdarzyła go potomstwem. Przecież coś musiałby robić z tymi dzieciakami... Obserwował kolegów i koleżanki, zawsze coś im wypadało: wyjazd na basen z dziećmi, narty, pójście na mecz, wyjazd do rodziny. I to wszystko dla kilku bachorów. I zazwyczaj wracali z tych rozrywek zrelaksowani, wypoczęci, opaleni, żywi, opowiadając zabawne historie, których nie bardzo chciał słuchać. Na początku drażniły go, później nie widział w tym nic poza niepotrzebną paplaniną. Szkoda, że się nie przysłuchiwał...

Gdy wszedł na korytarz już od drugiego piętra poczuł jakiś obcy, nieobecny dotąd zapach. Ale nie był to smród czy inny niepożądany odór, raczej zapach jakiejś dziwnej potrawy, której nie znał. Zapach intensywniał ze stopnia na stopień i dopiero pod własnymi drzwiami oświeciło go, że to przecież z jego własnego mieszkania. Nie zastanawiając się otworzył drzwi własnymi kluczami. Z kuchni dobiegł go dźwięk muzyki rockowej – kolejnej obcej rzeczy w jego własnym domu. Gdyby się dowiedział, że śpiewa zespół Roxette, nie powiedziałoby mu to dosłownie nic. Równie dobrze mógłby to być Niemen czy Sex Pistols. Nazwy znał tylko z dzienników telewizyjnych – sam słuchał wyłącznie muzyki klasycznej.
– O, fajnie że jesteś, jeszcze pięć minut i będzie gotowe – powiedział Magnus nie odwracając się od piekarnika. Przyzwyczajony do tego, że z nim rozmawia się zawsze prosto w oczy, Kornel nawet nie zwrócił uwagi na ten szczegół, zaintrygowany tak zwanym wrażeniem ogólnym.
– Ten stół stał chyba w innym miejscu? – powiedział z nutką przygany w głosie.
– Tak, i dlatego kuchnia, mimo że spora, wydawała się mała i zagracona. Teraz jest przynajmniej więcej miejsca i da się gotować.

Może się i dało gotować, może było to i lepiej, jednak była to ingerencja w coś, co dotąd było nienaruszalne i nie podlegało żadnej dyskusji. Ba, ale trudno dyskutować z sobą samym. Zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście ten stół stał w najlepszym miejscu. Nie stał, a jak pojawiał się Makaron, a lubił przychodzić, kiedy w kuchni coś się działo, trzeba było obchodzić i krzesła i Makarona, z tym że krzesła były o wiele bardziej przewidywalne.
Tymczasem Magnus ubrany w stary fartuch kuchenny Sabiny – gdzie on go znalazł? – zastanawiał się Kornel – nakładał na talerze coś, co trudno byłoby opisać tylko z wyglądu,
– Co to jest? – zapytał podejrzliwie Kornel, gdy zaistniał przed nim parujący talerz. Obok dziwnej potrawy leżało upieczone udko z kurczaka.
– Przecież ty nie jadasz mięsa?
– Ja nie, ale wiem, że ty musisz.

Dla Kornela to wyjaśnienie wydało się oczywiste ale tylko przez chwilę, Nie prosił, nie naciskał, po prostu puścił rzeczy na żywioł, nawet niespecjalnie ciekawiąc się co z tego wyjdzie.
– Ale co to w ogóle jest?
– Zapiekanka z brukwi z warzywami. Popularna w Szwecji. Będę się cieszył, jak będzie smakować.
Smakowała i to wybornie. Jedynym niepokojącym i drażniącym elementem była piramida z gustownie ułożonych owoców na środku stołu. Ładnie wygląda – pomyślał Kornel – ale trzeba będzie to zjeść...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 22:17, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 15:54, 23 Maj 2015    Temat postu:

"Minuty dłużyły się, Kornel nerwów spoglądał na zegarek starając się nie patrzeć na Magnusa." chyba powinno być >...Kornel z nerwów spoglądał...< i "- Pan Rusinek leży w szpitalu na Kamińskiego po wylewie." jeżeli chodziło Ci o Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu to mieści się on przy ulicy Kamieńskiego a nie jak napisałeś Kamińskiego, sorry że zwracam na to uwagę ale mieszkałem przy tej ulicy 25 lat i ludzie bardzo często przekręcali jej nazwę. A po za tym to pisz pisz i pisz. Pozdro....

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 16:44, 23 Maj 2015    Temat postu:

Dzięki za uwagi. Ja we Wrocawiu nie mieszkam od bardzo wielu lat a szpital na Kamieńskiego wolałbym naprawdę zapomnieć Byłem tam tylko raz, ale wspominam koszmarnie bo wydostawali mi ość rybią z podniebienia... Tak to jest jak się człowiek śpieszy. Jeszcze raz dzięki. Dziś odcinek może być po północy albo nawet jutro bo jest Eurowizja a ja jestem od niej uzależniony. Zwłaszcza od oczekiwania czy Cypr da znów Grecji 12 punktów Wink (1)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 16:50, 23 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 17:27, 23 Maj 2015    Temat postu:

Przepraszam że się czepiam
"tyle że z datą dzienna i nigdzie nie było napisane, że działa ono w obie strony. Wysłanie go do Sztokholmu było chwilowo niemożliwe, taki dokument mógłby lu wypisać dziadek."
powinno być >z datą dzienną i nigdzie< , >mógłby tu wypisać dziadek.<


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 17:47, 23 Maj 2015    Temat postu:

Dzięki Smile Błędów pewnie jeszcze jest kika, za 2-3 dni, gdy będę składał pierwszą wersję .epub, poprawię tekst. Oczywiście poprawię i poinformuję tutaj również.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 17:48, 23 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 18:24, 23 Maj 2015    Temat postu:

część I
"Cos przeszkadzało jego skupieniu,"
"Tak jak teraz, jeszcze zostało kilka schodków kiedy poczuł że oskrzela zaczynają go palić i prosić mo krótki odpoczynek."
część II
"Cos się stało?"
część III
"- Nic co byśmy migli zrobić. Chłopiec ma paszport?"
część V
"Jakimś cudem wiadomość ta przedostała się do tak zwanego szerokiego kręgu i nawet w gronie naukowców zwracano się do niego per Professor Bartnik."
"- Nie wiadomo ci cię jeszcze spotka."
"- Może jej się należało - ciągnął jakubek. A ciebie co do mnie sprowadza?"
część VI
"wywoływało w nom emocje, przywoływało lawiny wspomnień."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 18:39, 23 Maj 2015    Temat postu:

Ufff, pozamiatane. dzięki.

Wiatraczkowi się odwidzialo i na razie działa więc można pisać. Zatem następny odcinek dziś - jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 19:29, 23 Maj 2015    Temat postu:

Pisz, pisz czekamy z niecierpliwością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 21:43, 23 Maj 2015    Temat postu: 7.

Kornel skończył obiad i swoim zwyczajem wytarł usta chusteczką. Po cichu musiał przyznać, że to, co właśnie skończył jeść, miało smak. Jeszcze za wcześnie powiedzieć czy mu smakowało, ostatnio jedząc jakikolwiek posiłek chciał osiągnąć jeden cel: miał się najeść. Tak długo jak nie był przesolony, przypalony, rozwodniony czy spartaczony inaczej, było mu wszystko jedno. Jadał zresztą rzeczy tak podobne do siebie, że dość ciężko byłoby porównywać smaki. Tymczasem to udko kurczaka miało smak. Jedyną przyprawą, jaką wyczuwał był imbir ale zapewne było tego o wiele więcej i to takich rzeczy, o których mgliście wiedział, że istnieją. Skąd ten smarkacz tak nauczył się gotować? – zastanawiał się wstając od stołu i zanosząc naczynia do zlewu.
– Nie musisz zmywać, zaraz się tym zajmę – powiedział Magnus, który swój obiad skończył wcześniej. – W ogóle nie przejmuj się takimi rzeczami jak zmywanie, odkurzanie, wynoszenie śmieci, czy sprzątanie po kocie.
– To co mam robić? – zapytał Kornel i był to pierwszy raz, kiedy podchwycił dialog. Po dwudziestu czterech godzinach chyba już można zacząć rozmawiać? – zastanawiał się.
– Możesz poczytać gazetę – powiedział Magnus a w jego głosie Kornel rozpoznał jakąś nieznaną do tej pory nutę. Zbyt krótką, zbyt nieuchwytną by określić, co to może znaczyć. Jako językoznawca nie powinien mieć przecież problemu określenia intencji mówiącego z melodii, intonacji, mowy ciała. Widać nie wszędzie ta profesura starcza. Jednocześnie ktoś już do niego tak mówił, to znaczy nie tak a dość podobnie. Kto? Kiedy? Czekał aż Magnus zacznie kontynuować dialog, niestety, ten zaszył się przy zlewie, puścił wodę na cały regulator i podśpiewując coś, czego Kornel nie znał, zabrał się energicznie za zmywanie.

Sięgnął po Wyborczą, ale nie mógł się skupić na żadnym artykule. Było za głośno, za żwawo, za bardzo deprymująco. Zmęczenie? Nie, to nie to. Zresztą Kornel nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak naprawdę zmęczony. Trzymając rozłożoną gazetę, na kolumnach sportowych, których i tak nigdy nie czytał, tępym wzrokiem obserwował krzątaninę tego młodziaka, którego chyba diabli mu nadali. Było w tych jego ruchach coś znajomego, coś naturalnego a zarazem oczywistego. Jasne, Sabina. To ona wnosiła do tego domu żywość, świeżość, dźwięk i muzykę. Jak i wiele innych rzeczy. Na przykład to ona zaczęła rozmawiać z kotem. Kornela to śmieszyło, rozumiał, że dzieci rozmawiają ze zwierzętami, to był nawet temat poruszany w pracach naukowych, ale dorośli? Ani się spostrzegł, kiedy już po śmierci żony sam zaczął to robić a musiał przyznać, że Makaron był wdzięcznym słuchaczem, zwłaszcza kiedy usadowił się na poręczy fotela. Tymczasem Magnus trzaskał wesoło talerzami, zupełnie się nie przejmując, że powoduje, że Kornel cofa się w czasie. Pewnie to nawet do niego nie dociera...

Magnus, dziwne imię – pomyślał Kornel. Po łacinie znaczy duży. Czy Magnus jest duży? Na czternastolatka, prawie piętnastolatka pewnie nie, Kornel usiłował sobie przypomnieć końcówkę siódmej klasy i swoich kolegów. Ciężko mu to szło, złożył gazetę, niechętnie wyszedł z kuchni i w czeluściach biurka w meblościance odnalazł stary album ze zdjęciami. Siódma klasa to był który rok? Sześćdziesiąty trzeci? Teraz mamy dziewięćdziesiąty siódmy, to by się zgadzało. Na fotografii przed schroniskiem na Morskim oku widniała gromada młodzieńców i panien, częściowo pod wąsem, zdecydowanie wyższych od Magnusa. W tej grupie byłby jednym z najniższych, podobnie jak on, Kornel. On wystrzelił w górę dopiero w wieku siedemnastu lat. A zatem towarzysz niedoli... Pamięta te swoje zmartwienia, już się obawiał, że zatrzyma się na metrze czterdzieści pięć. Wtedy właśnie, podczas tego oczekiwania ostatecznie ukształtował mu się charakter, bezwzględny, zdecydowany w swej postawie wobec innych. Jeśli nie mógł znaleźć posłuchu powagą sylwetki, trzeba to było zrobić inaczej – rozumował.

Trzymał to zdjęcie spod Morskiego Oka i nie mógł go odłożyć na bok. Coś się na tamtej wycieczce stało, coś czego jeszcze nie rozumiał, nie chciał i później dużo robił by o tym wszystkim zapomnieć. Tamtego dnia pogoda była równie piękna jak dzisiaj. Poszli na Rysy. Na wycieczce byli z wychowawcą i jakimiś rodzicami, już nie pamięta. Wychowawcą był Adam Dębowy, młody nauczyciel zaraz po studiach, zupełnie bez doświadczenia za to bardzo ostry i nieznoszący sprzeciwu. Gdy schodzili Rysą rozpętała się ulewa, na szczęście bez burzy. Dębowy był bezlitosny i popędzał aby szybciej schodzili, Kornel jako klasowy mikrus zmęczył się potwornie. W schronisku ledwie trzymał się na nogach i wychowawca zgodził się aby poszedł do łóżka wcześniej. Nie wiedział, że takie zezwolenie dostał jeszcze inny kolega z pokoju. Gdy obudził się, kolega na łóżku obok leżał i – Kornel pamięta to jak dziś – bawił się własnym członkiem. Kornel, skoro tylko zorientował się, co się dzieje – a tak naprawdę nie miał pojęcia, jaka akcja rozgrywała się niecałe dwa metry od niego – był wręcz sparaliżowany. Na początku głównie przerażeniem wynikającym, z nieznajomości sytuacji, później, kiedy opanował już pierwszy wstyd, wielkością tego, co ogląda. Sam jeszcze nie wszedł w okres dojrzewania, był wielkim dzieckiem, a nawet nie tak wielkim, i w tym momencie po raz pierwszy zetknął się ze światem dorosłych. No, może nie tyle dorosłych co dojrzałych. Światło w pokoju było zgaszone, co nie przeszkadzało mu zobaczyć wytrysku. Po czym kolega naciągnął majtki na tyłek, kołdrę na głowę i odwrócił się do spania.

Obraz ten prześladował go na początku, jako coś zupełnie niezwykłego i dopiero wtedy zaczął zwracać uwagę na różnice w budowie między poszczególnymi chłopcami. Gdy już i na niego przyszła kolej, zdarzyło mu się przywoływać obraz tamtej nocy w Morskim Oku by osiągnąć spełnienie. Wiedział, że coś jest nie tak, lecz specjalnie się nad tym nie zastanawiał. Szczęśliwie kilka dni później miał okazję zobaczyć swoją pierwszą tak zwaną gołą babę w życiu i utrwalony w pamięci film z Tatr już nie był tak straszny i niezwykły.
– Wszystko w porządku? – wyrwał go z zamyślenia głos Magnusa, który niespostrzeżenie pojawił się w pokoju. – Przez moment myślałem, że spałeś.
Magnus spostrzegł fotografię w rękach Kornela i bezceremonialnie skierował na nią swój wzrok.
– Jesteś na tym zdjęciu? – zapytał.
Gdyby to zdarzyło się wczoraj wieczorem czy jeszcze dziś rano, Kornel pewnie zatrząsłby się z oburzenia i powiedział coś niemiłego. Jednak w tonie chłopca znów pojawiło się to coś, na co już wcześniej zwrócił uwagę. Poza tym...
– Tak – odpowiedział tylko.
– Nie mów, który, postaram się ciebie znaleźć – powiedział Magnus i bezceremonialnie wziął zdjęcie z rak Kornela.
– Trochę obciachowo byliście ubrani jak na góry – powiedział z niesmakiem. – W tych butach pewnie musieliście się strasznie męczyć, widzę, że góry granitowe,..
Jak wytłumaczyć 'rozkosze' życia w Polsce w latach sześćdziesiątych, mizerię rodzimej produkcji, braki w zaopatrzeniu? I to komuś kto wychował się w o wiele lepszych czasach i bogatszym kraju? Na szczęście chłopak skupił się na fotografii.
– To ty, prawda?
Wskazanie było bezbłędne. Wiele osób, zwłaszcza koleżanek spotkanych po latach, mówiło mu, że zmienił się nie do poznania, jednak to chyba nie do końca była prawda.
– Tak. Bardzo jestem podobny?
– Ja wiem? – zastanowił się Magnus. – Przede wszystkim masz ten sam wyraz twarzy, te same oczy...
– Ręce i nogi też mam te same – wysilił się na replikę Kornel i po chwili zdziwił się, że tak łatwo mu poszło.
– Tak, tyle, że trudno to stwierdzić ze zdjęcia. Nie masz tylko brody. Właśnie, zastanawiałeś się nad tym, żeby ją zgolić? Nie sądzę, żeby ci było w niej do twarzy.

Czternastoletni młodziak zwraca uwagę profesorowi zwyczajnemu w wieku pięćdziesięciu lat, jak ten ma wyglądać. No tego w żadnym kinie nie grali... A gdyby ją zgolił? To by była sensacja na wydziale, na klatce schodowej, wśród jego znajomych. Pewnie niejeden by powiedział, że zwariował. A właśnie, dlaczego on tę brodę nosi? Przed sobą mógł się przyznać, że głównym celem było, żeby wyglądać poważnie i trochę groźnie. Ale przecież nie powie tego głośno, mały w dalszym ciągu nie wie, z kim tak naprawdę na do czynienia. I Kornelowi coraz mniej zależało, by się dowiedział.
– Jakoś się przyzwyczaiłem – odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, bo tak Bogiem a prawdą było to nawet zabawne. Teraz, kiedy nikt nie patrzył i przed nikim nie trzeba było udawać...
– A nie możesz się odzwyczaić? Przecież nie masz przyspawanej ani przyklejonej na distal...
– Pomyślimy – odpowiedział Kornel i był przeświadczony, że pomyśleć będzie musiał jeszcze dziś wieczorem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 22:22, 08 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 15:06, 24 Maj 2015    Temat postu:

Ciekawie akcja się rozwija.
Pozdrawiam.

"Gdy obudził się, kolega nan łóżku obok leżał i - Kornel pamięta to jak dziś - bawił się własnym członkiem." na łóżku
"- Nie mów, który, postaram się ciebie znaleźć - powiedział Magnus i bezceremonialnie wziął zdjęcie z rak Kornela." wziął zdjęcie z rąk Kornela.
"Ale przecież nie powie tego głośno, mały w dalszym ciągu nie wiem, z kim tak naprawdę na do czynienia." mały w dalszym ciągu nie wie,


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropa dnia Nie 18:13, 24 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kojot62
Debiutant



Dołączył: 06 Lip 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 16:36, 24 Maj 2015    Temat postu:

Zapowiada się kolejne ciekawe opowiadanie, jak zresztą wszystkie Twojego pióra

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 20:04, 24 Maj 2015    Temat postu:

Dzięki za miłe słowa, staram się jak mogę. Jeśli dziś ukaże się ósmy odcinek, to raczej po ogłoszeniu exit polli. Na razie się pisze ale... napięcie jest nie do zniesienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 35, 36, 37  Następny
Strona 2 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin