Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 4:11, 18 Lut 2015    Temat postu:

Czy w drugim akapicie gdy Car przekonuje szefa powinno być Norbert?

HS: Jest dobrze. Zmiana miejsca akcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Śro 10:37, 18 Lut 2015    Temat postu:

O kurcze! Faktycznie niespodzianka i faktycznie gorąco. Trzymam kciuki za Cara żeby zdążył dopaść Norberta zanim....
Choć oczywiście nie wątpię, że nie może być inaczej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 16:48, 18 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (144)

- I w miejscu przecięcia paraboli z prostą... - ciągnął matematyk. W tym momencie do drzwi klasy rozległo się głośne pukanie. Nauczyciel nie cierpiał jak mu przerywano lekcje, z reguły był to jakiś spóźniony uczeń, tym razem jednak w drzwiach stanął woźny. Matematyk przerwał wykład i dał woźnemu znak skinieniem ręki.
- Rudzki i Maciejewski do dyrektora. Aha, i macie się spakować - dodał widząc jak chłopcy opuszczają ławkę i już zmierzają w kierunku drzwi. Przez klasę przeszedł szmer niepokoju. Żądanie zabrania rzeczy nie wróżyło niczego dobrego i z reguły kończyło się smutno. Świadomi tego Mietek i Maciej zaczęli się denerwować.
- Mam się pożegnać z klasą? - zapytał Mietek woźnego, stojąc przy drzwiach z narzuconym niedbale plecakiem. '
- Ja tam nic nie wiem - odpowiedział woźny. - Ale przyjechała po was milicja.
Szmer w klasie stał się jeszcze głośniejszy.

W gabinecie dyrektora zastali Lisicką, Lisickiego i umundurowanego milicjanta. Maciej usiłował odgadnąć cokolwiek z twarzy dorosłych, wszystkie były poważne a ponadto niewiele mówiące.
- Coś się dzieje w sprawie pana Sebastiana - przerwała ciszę Lisicka - i dlatego lepiej by było, abyście byli w domu.
- Żyje? - to jedyne co przyszło do głowy Mietkowi a wypowiedział to z taką żarliwością, że wszyscy odwrócili wzrok w jego stronę.
- Jeszcze nic nie wiemy - odpowiedział Lisicki. - Nie wiem nawet czy go znaleźli, jedyne co wiem, to to, że bardzo mu pomogliście. Zbierajcie się, pojedziecie do domu. Pozwolę sobie zostać z wami kilka godzin i będziemy czekać na jakiekolwiek informacje.
Maciej już otwierał usta, aby zadać pytanie, ale gestem został przywołany do milczenia. Lisicki sam mógłby zadać wiele pytań, na które nikt nie znał odpowiedzi. Niektóre z nich nie byłyby wygodne ani dla chłopców ani dla Sebastiana. Z tego co mówił ten Niemiec wynikało, że cała sprawa ma jakiś podtekst homoseksualny, choć na razie postanowił nie ruszać tego tematu, był zbyt śliski. Niech się najpierw wyjaśni w Niemczech a później przyjdzie czas na zastanawianie się co robić dalej. Ktoś będzie musiał porozmawiać szczerze z chłopakami i dowiedzieć się co tu jest grane. Nie to, żeby miał coś przeciw orientacji jako takiej, ale zatrudnić pedała do pilnowania dwóch młodych chłopaków to tak jak lisa do pilnowania kurnika. Przewidując spore zawirowania postanowił jednak nie informować nikogo o podłożu tej całej awantury. Z milicją włącznie, w końcu co to ich obchodzi? Jakiekolwiek konsekwencje prawne dla Sebastiana i Norberta będą rozstrzygane przez stronę zachodnioniemiecką. Toteż dał sobie spokój z rozważaniami i popędził chłopaków do radiowozu, który zgodzono mu się użyczyć na kilkanaście minut. Minut, które właśnie dobiegały końca. A gdzie Piątkowo a gdzie Grunwald?

Przestronny gmach komendy we Flensburgu zdawał się być coraz ciaśniejszy. W gabinecie starego trwały ostatnie przygotowania, ostatnie ustalanie szczegółów. Już było oczywiste, że interwencji nie da się załatwić zwykłym patrolem, nawet z odwodem. Do akcji zaprzęgnięto nawet helikopter, który miał patrolować sytuację z powietrza. Problem seryjnych zabójców był praktycznie nieznany w Europie i jako taki uważany za specjalność typowo amerykańską. Car wiedział, że akcję powinno poprzedzić rozpoznanie i jeszcze godzinę temu było planowane, jednak nie od momentu, kiedy zarysowała się możliwość popełnienia następnej zbrodni. Przed kilkoma minutami z komisariatu policji w Hanowerze dostali informację, że Markowski był widziany przed hotelem gdy wsiadał do samochodu na rejestracjach z Offenbacha, tyle zdążył zapamiętać personel parkingu przed hotelem. Podobne, choć już mniej szczegółowe informacje napłynęły ze stacji benzynowej przy autostradzie, na której auto zjawiło się trzy godziny później. Obecność Markowskiego w domu na polach przybierała coraz bardziej realnego kształtu.
- Trzynasta trzydzieści pięć rozpoczęcie akcji - obwieścił Car, który został wyznaczony na dowódcę polowego. Naczelnik komendy dowodził akcją z komisariatu. Po krótkiej odprawie cztery oznakowane radiowozy i kilka cywilnych wozów wyruszyło na południe. Car dokonywał ostatnich ustaleń. W takich sytuacjach najlepsze jest ustawienie pierścieniem, ale nie miał na tyle środków. Ponieważ posesja kończyła polną asfaltową drogę, można było przyjąć, że w razie ucieczki podejrzany nie będzie miał żadnej alternatywy, pocięte rowami melioracyjnymi pole było niedostępne nawet dla czołgów... Z drugiej strony jako rolnik zna wszelkie objazdy, przejazdy, mostki i należało to wziąć pod uwagę. Ich największym plusem było wzięcie miejsca z zupełnego zaskoczenia i dlatego początkowo był przeciwny nawet obecności helikoptera, jednak zwyciężył rozsądek komendanta. Kawalkada pojazdów zjechała z drogi krajowej na bezkres pól posiekanych gdzieniegdzie rzędami drzew. - Nawet pogoda nam nie sprzyja - zaklął w duchu Zarrentin. Jechali w zacinającym deszczu a perspektywa była zamglona, tak, że z daleka trudno było dostrzec posesję. Nie zdążył jej rozpoznać, nie znał układu budynków, wszystko będzie musiało polegać na improwizacji.
- Zgłasza się helikopter - usłyszał przez radio. - Podaję topografię: dziedziniec od strony drogi, główny budynek piętrowy, pięć mniejszych zabudowań gospodarczych razem ze stodołą na tyłach. Otoczone wysokim metalowym płotem.
- Zrozumiałem, bez odbioru - odpowiedział Zarrentin. Tak to mniej więcej wyglądało na mapie, tyle że trudno było zidentyfikować budynki. Przy pomocy mapy ocenił odległość od celu. Siedemset metrów. Nie jechali szybko, nie pozwalała na to pogoda i wąska droga. Jeszcze chwila i na horyzoncie pojawiła się ciemna plama, która powoli rosła.

Norbert wyjął z szuflady strzykawkę, ampułkę, odłożył je na boku, po czym z drugiego końca szuflady wyciągnął czerwoną wstążkę. Zgiął ją w pętlę i spiął szpilką. Popatrzył na zegarek. Za pięć druga. Jest przygotowany. Coś mu nie pasowało w tym wszystkim tyle że nie mógł zlokalizować powodu swego niepokoju. Wiedział tylko, że to nie miało nic wspólnego z tym, co się za chwile stanie. Coś innego, jakiś warkot w głowie... A on potrzebował do tego idealnej ciszy. Warkot to przybliżał się, to oddalał, coś jakby helikopter. - Cholera, muszą robić te loty właśnie teraz - pomyślał. Kilkanaście kilometrów stąd była niewielka baza Luftwaffe i dźwięk samolotu nie był w tych rejonach niczym szczególnym, co wcale nie znaczyło, że Norbert go lubił. Lepiej by było aby ten cholerny śmigłowiec stąd zniknął - pomyślał ale zdecydował, że nie będzie sobie dodawał kłopotu i obserwował go przez okno. W każdej innej sytuacji tak, ale nie teraz. Teraz, niezależnie od okoliczności, trzeba będzie dopełnić misterium. Zakończyć to wszystko. Ostatni akt, po którym wszystko stanie się jasne i oczywiste. Wziął strzykawkę, napełnił ją cieczą z ampułki, drugą ręką chwycił czerwoną wstążkę i poszedł do małego pokoju na tyłach domu.

- Popatrz kto tam zaparkował przed domem - poprosił Mietek Macieja, który po kilku dniach doszedł do wniosku, że wypadałoby się w końcu zabrać za porządki. Sam zajęty był grzebaniem w bieliźniarce w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawałoby się do założenia. Maciej przerwał mycie i uchylił roletę. Z samochodu wysiadał doktor Hurwicz w towarzystwie pani Sławki, po chwili otworzyły się tylne drzwi i ujrzał Martę Rudzką.
- Pięknie... - pomyślał. Na szczęście góra naczyń nie była już taka imponująca jak jeszcze przed kwadransem.
- Mamy wizytację - odkrzyknął do Mietka, wytarł ręce i poszedł otworzyć drzwi. - I raczej ubierz się porządnie.

Norbert chwycił strzykawkę i zaczął szukać żyły na bladym przegubie nadgarstka Sebastiana. To musiał być pewny strzał, nie mógł pozwolić sobie na żadną fuszerkę. Półmrok pokoju nie pomagał mu w tym, pomyślał chwilę nad uchyleniem okna. Popatrzył na zegarek. Za dziesięć sekund druga. Odłożył strzykawkę na chwilę, do piersi nieprzytomnego Sebastiana przypiął czerwoną wstążkę i ponownie chwycił za przegub. Znalazł! Odetchnął z ulgą i chwycił strzykawkę. Już...
Hałas na pograniczu wytrzymałości bębenków usznych, przeraźliwy ból w przedramieniu, huk wystrzału, tupot ciężkich buciorów - to wszystko zdarzyło się nagle i jednocześnie. Zachwiał się i osunął na podłogę, mimo rwącego bólu nie stracił przytomności. Wysoki, brodaty mężczyzna w policyjnym mundurze podszedł do niego i wyjął mu z rąk strzykawkę.
- Żebyś sobie dodatkowej przyjemności nie zrobił, du Arschloch - powiedział. - Takim jak ty to trzeba strzelać w odbyt i później kwadrans patrzeć jak zdychają - powiedział i skinął na policjantów, by zajęli się Sebastianem.
- Żyje ale wygląda fatalnie.
- W helikopter i do szpitala - zakomenderował.
- Ale oni nic nie wiedzą...
- To się dowiedzą. Od tego pilot ma radio i przestać mi tu pierdolić - ten drugi rozkaz brzmiał może mniej służbowo, niemniej został natychmiast wykonany.
- I wezwać natychmiast karetkę pogotowia by zabrali tego tu - pokazał z odrazą na leżącego Norberta.

Siedzieli przy stole nad kanapkami naprędce przygotowanymi przez Jadwigę i Martę. Jedli w zupełnym milczeniu, nie było nawet zwykłych w takiej sytuacji próśb o sól czy pieprz.
- Telefon - stwierdził głośno Mietek to co wszyscy słyszeli przed sekundą. - Panie Witoldzie, pan odbierze...
Siedzieli w napięciu, do kuchni dobiegały co prawda strzępy rozmowy po niemiecku, jednak nikt nie potrafił wyłonić z tego jakiejkolwiek całości, pozostało tylko czekać i w duchu modlić, żeby rozmowa skończyła się jak najszybciej. W końcu twardy dźwięk niemieckich słów zanikł a z salonu wyłonił się Witold.
- Sebastian walczy o życie w szpitalu we Flensburgu - odpowiedział na pytające spojrzenia. - Nic więcej nie mogę powiedzieć, zanim nie skontaktujemy się bezpośrednio ze szpitalem. Ale ponoć przyjmujący go lekarz powiedział policjantom, że nie z takich opresji ludzie wychodzili.
Nikt w przypływie emocji nawet nie zwrócił uwagi jak Maciej objął Mietka ramieniem i mocno przytulił do siebie. I chyba nikomu to nie przeszkadzało.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 0:35, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 17:33, 18 Lut 2015    Temat postu:

I to jest prawie koniec. prawie, bo będzie jeszcze jeden odcinek i epilog. Postaram się z tym uwinąć do piątku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 19:07, 18 Lut 2015    Temat postu: Inni, tacy sami (145)

W następnych dniach w prawie spokojnej willi przy ulicy Grunwaldzkiej zapanowało prawdziwe trzęsienie ziemi. Chłopcy przenieśli się do gabinetu Sebastiana, Jadwiga i Marta spały w pokoju chłopców a Hurwicz na kanapie w salonie.
- Właściwie Hurwicza i panią Sławkę można by położyć u nas, nie sądzisz? - zapytał Mietek, napotykając zdziwione spojrzenie Macieja. - Przecież masz chyba oczy?
Istotnie po trzech dniach obecności obojga w willi nawet dla postronnego obserwatora było oczywiste, że tych dwoje coś łączy, jeśli pojawiali się w kuchni, wychodzili na zakupy czy do miasta to tylko razem.
- Przy całym szacunku i sympatii dla ich obojga, to chyba zły pomysł. Hurwicz ma żonę, nie zapominaj.
- No i? Ty też masz dziewczynę, prawda? - skontrował go Mietek. - Sebastian też ma.
-Ale to przecież zupełnie co innego - nie zgadzał się Maciej. - Ani ja nie mam dzieci z Melanią...
Nie skończył, bo Mietek wybuchnął głośnym i niepohamowanym śmiechem.
- Ty, Melania i dzieci. Naprawdę, Maciora, chciałbym to zobaczyć. Nawet nie jak je robicie, bo widok nagiej Melanii to nie jest coś, co się powinno pokazywać publicznie, ale jak je wychowujecie. Albo spacery do lasu albo siedzenie przy pianinie... Jak ja bym miał być waszym dzieckiem, to w wieku najpóźniej półtora roku wziąłbym sznur i poszedł nad rzekę się utopić.
- Po co ci sznur do topienia się? - zainteresował się Maciej.
- Przecież ja się chciałem powiesić... To znaczy nie chciałem.
- Nie będziesz wcale musiał się wieszać bo ja cię uduszę - powiedział Maciej i ciężarem ciała przygniótł Mietka.Po chwili obaj tarzali się w wesołej kotłowaninie. I ta plątanina nóg i rąk mogłaby trwać naprawdę bardzo długo, gdyby nie dźwięk telefonu.

- Sebastian po raz pierwszy odzyskał przytomność - oświadczyła Jadwiga, która rozmawiała z niemieckim lekarzem. - Co prawda zdecydowali się go jeszcze nie wybudzać i trzymać w śpiączce, ale najważniejsze zagrożenie minęło, tak przynajmniej twierdzą Niemcy. Lekarz nawet stwierdził, że będę go mogła odwiedzić go na Wielkanoc, czyli za dwa tygodnie.
- Weźmie nas pani ze sobą? - zapytał błagalnym Tonem Mietek, po czym podszedł do Jadwigi i przytulił się.
- Mietek, czyś ty zwariował? - zapytała Marta. - Po pierwsze nas na to nie stać. A są jeszcze przeszkody formalne, takie jak zaproszenia. Skąd wam załatwię zaproszenia i wizy do RFN? A poza tym tam trzeba gdzieś mieszkać, coś jeść... Wybijcie sobie to z głowy. Sebastian jeszcze nie wyemigrował i kiedyś z tych Niemiec wróci.
- Właśnie - odezwał się Maciej. - I co dalej? Gdzie będzie mieszkał? Przynajmniej na początku? Tutaj?
- Nie - odpowiedziała Marta. - Nie będzie miał wystarczająco wiele sił by się z wami użerać. Jeśli tu wróci to dopiero w przyszłym roku szkolnym. A na razie będzie mieszkał u nas w Marciszowie i częściowo w Łodzi u tej swojej zaprzyjaźnionej rodziny, jak oni się nazywają, Traczykowie.
- Że gdzie? - nie zrozumiał Mietek. - U nas w domu? Z Melanią?
- Jeszcze jej nie wyeksmitowaliśmy - powiedziała zimno Marta i popatrzyła na Mietka. To był błąd.
- Wielka szkoda, pozbyłbym się problemu raz na zawsze - westchnął Mietek, nie przeczuwając, że i on za chwilę znajdzie swego pogromcę.
- Prędzej ja ciebie stąd wywalę - powiedział Maciej, trochę za poważnie.
- Przestańcie wszyscy - powiedział Hurwicz. - Ja naprawdę nie widzę problemu, żeby chłopcy pojechali z nami na Wielkanoc do Niemiec. Wizy są do załatwienia, te dwie czy trzy noce w hotelach też nie są większym problemem, bo o ile wiem, szpital coś załatwi. Poza tym ja mam swoje kontakty a i pan Lisicki obiecał załatwić w komendzie poparcie wniosków paszportowych.
- A ja? - zapytał Maciej, jedyny, którego sytuacja prawna była nieunormowana.
- Twoim prawnym opiekunem jest w tej chwili wychowawca szkolny. Może starczy, zobaczymy. W każdym razie pani marto, niech się pani nie martwi o pieniądze, uważam, że chłopcy powinni zobaczyć się z Sebastianem, i dla ich własnego dobra i dla dobra Sebastiana.
Jak Seba zobaczy Mietka i Hurwicza razem, oprzytomnieje na wieki wieków, choć czy to do końca będzie dla jego dobra, nie jestem wcale pewien - pomyślał Maciej. Doskonale wiedział, że Sebastian nie cierpi tej konfiguracji i czynił ogromne wysiłki by tych dwóch nie znalazło się koło siebie. Ale lepsze to niż w ogóle...

Witold Lisicki z dość dużą rezerwą wziął się za pomoc w załatwianiu spraw paszportowych. Cały czas gnębiła go sprawa Sebastiana i jego nie do końca wyjaśniona sytuacja. Podczas swojej ostatniej rozmowy z komisarzem Zarrentinem dowiedział się szczegółów tego planowanego zabójstwa. Mord o znamionach mordu rytualnego, popełniany w ściśle określonym czasie i miejscu. Ofiar było dwanaście, dziewięć z nich już udało się ustalić, z pozostałymi czekano aż Meier będzie na tyle sprawny, że zacznie mówić. Wszystkie jego ofiary to młodzi homoseksualiści, w większości śmierci towarzyszyły brutalne gwałty. Ofiary pochodziły z różnych środowisk, choć najbardziej lubował się w klasie średniej - przedstawiciele wolnych zawodów, był wśród nich i tłumacz i nauczyciel i prawnik. Z dotychczasowych ustaleń wynikało, że wszystkie ofiary były z początku oswajane, a jeśli się dało, to i wikłane emocjonalnie. W przypadku Sebastiana nie udało się ustalić więzi, znali się raptem kilka dni - i tym różnił się od pozostałych ofiar. Natomiast cały czas pozostała kwestia chłopców i Sebastiana. Czy między nimi nie doszło do niczego nienaturalnego? Obserwując ich jakiś czas, a ostatnio na reakcje chłopaków na wszystko co było związane z Sebastianem, nie dało się ukryć, że istniała miedzy nimi jakaś ogromna więź emocjonalna, ale chyba nie uczuciowa. Sebastian był pochłonięty budową swojego własnego związku, z kobietą - i to przeszkadzało mu ocenić sytuację tak jak należało.
- Wiktoria, co właściwie myślisz o zamieszkaniu Sebastiana z Maciejem i Mietkiem? - zapytał jej na krótko przed tym, kiedy musiał podjąć jakąś decyzję.
- Szczerze? I jeden i drugi bardzo się od tego czasu rozwinęli i to widać. Maciej nabrał ogłady, nauczył się dyskutować, forsować swój punkt widzenia i racje, stał się bardziej otwarty i skłonny do współpracy. A Mietek? Nic nie stracił ze swojej zadziorności ale z drugiej strony już się tak nie wyrywa, szanuje rozmówcę, nie obraża bez powodu... Nawet inni nauczyciele zwracają na to uwagę, bo Mietek potrafił być dla nich prawdziwym utrapieniem.
- Jeśli tak mówisz... - zadumał się. Sebastian i tak będzie musiał nosić swój krzyż, którego już nie pozbędzie się do końca życia. Daj mu Boże żeby fizycznie wyszedł z tej historii bez szwanku bo wcale nie było to oczywiste. A chłopacy? Wcale mu nie wyglądali na molestowanych czy niepokojonych w jakikolwiek inny sposób. Poza tym Sebastian może nie umiał rządzić, natomiast wiele rzeczy zyskiwał autorytetem. Wystarczyło porównać jak wyglądał dom na Grunwaldzkiej kiedy on tam był i teraz... A przecież nie sprzątał po nich, sam miał pracę, w której spędzał długie godziny. A Witold nie podejrzewał, że ktoś może być do tego stopnia skończonym idiotą, że po przyjściu z pracy o drugiej w nocy zabiera się do sprzątania. Zatem raz kozie śmierć! - pomyślał i zdecydował, że nie będzie nikogo informował o homoseksualnym aspekcie całej tej sprawy. Całkiem możliwe, że on i tak wyjdzie, zwłaszcza jak za sprawę zabiorą się takie niemieckie szmatławce jak Bild Zeitung. Z tym że akurat to Zarrentin obiecał wziąć na siebie. Odetchnął i chwycił za telefon by zadzwonić do komendy w sprawie poparcia paszportów.

Patrząc na wymizerowanego Sebastiana leżącego w izolatce i splątanego w wenflony i inne urządzenia, Mietek nie mógł opanować łzy, które częściowo grzęzły mu w gardle, częściowo spływały z oczu. Maciej początkowo odwracał co jakiś czas oczy, jakby starając się choć na chwilę uwolnić od wstrząsu. Pani Sławka i doktor Hurwicz dyskretnie wycofali się i wyszli na korytarz. A oni siedzieli nie odzywając się do siebie, kontemplując tylko swoją obecność i ciesząc się nią, każdy na swój sposób, choć dziwna to była radość, nie wyrażona żadnym gestem. Mietek nawet nie chciał, by Sebastian mówił, nie chciał wiedzieć co się stało, że oglądają go w takim miejscu i stanie. Pewnie kiedyś usłyszą i jeszcze pewniejsze, że nie będzie to przyjemne, ale na razie należy zapomnieć o tym za wszelką cenę. Maciej wstał pierwszy, i, jakby walcząc ze sobą, z ociąganiem podszedł do Sebastiana i zaczął go gładzić po twarzy. Mietek siedział bliżej, wystarczyło, by tylko wysunął rękę. Twarz Sebastiana, kamienna i blada, nie zareagowała na początku, ale już po oczach widać było, że chce tego, pragnie, żąda. Opuszkami palców Mietek poczuł, że marmurowo chłodny policzek zaczyna jakby nabierać życia, ze nie jest już kawałkiem gąbki a zaczyna być sprężysty, reagujący na dotyk. Długo to trwało, ale kiedy już mieli go opuścić, na tej kamiennej twarzy pojawił się uśmiech. Wątły, nieśmiały, ale coraz bardziej widoczny.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 4:09, 23 Lut 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 20:10, 18 Lut 2015    Temat postu: Epilog

Sala sądowa w niczym nie przypominała tych, które pokazują w telewizji przy okazji wielkich procesów sądowych. Wręcz przeciwnie, była małą ciemną klitką z niewielkim oknem. Proces trwał już ponad trzy godziny, podczas których sędzina zadawała masę pytań, głównie adwokatowi. Maciej odpowiadał rzadko, sędzinę interesowały raczej sprawy finansowe, wystarczalności majątkowej, zabezpieczeń. Na sali oprócz Marty i Romualda Rudzkich był Maciej, Wiktoria Lisicka jako dotychczasowy opiekun. Mietek jako syn przysposabiających siedział na krzesłach dla publiczności ustawionych pod ścianą. Obok Mietka siedziała Melania, ubrana w odświętną czarną sukienkę i białą bluzkę.
- Sąd stwierdza kompletność dokumentacji, nie ma już więcej pytań i udaje się na naradę - ogłosiła sędzina. - Państwo mogą zostać na sali, choć radziłabym skorzystać z ładnej pogody i kwitnących kasztanów - uśmiechnęła się i rzuciła tęskne spojrzenie w stronę okna za którym szalała soczysta wiosenna zieleń. - Ogłoszenie wyroku za pół godziny.

Do Macieja wydarzenia na sali sądowej docierały z niejakim opóźnieniem. Myślami był to tu, to przy Sebastianie, który za tydzień przyleci do Polski. Z procesu i tak nie zrozumiał wiele, wyrażenia prawnicze były niezrozumiałe, nie rozumiał niuansów o których dyskutowała sędzina z ich adwokatem. Wiedział tylko, że nie będą musieli płacić za jego usługi, bo był to znajomy Lisickiego, który podjął się obrony pro publico bono, zupełnie za darmo. Tak samo jak nie rozumiał terminów lekarskich, którymi operowano omawiając stan zdrowia Sebastiana... Co się z nim dzieje, dlaczego on tak często o nim myśli? Ale nie był w stanie odpowiedzieć na nurtujące go pytanie.

- Zobaczysz Maciora, zaraz przyjdzie dwóch gliniarzy z kajdankami, zakują cię i zaprowadzą do więzienia na Młyńskiej - judził Mietek, kiedy w długim korytarzu sądu na Marcinkowskiego minął go podobny konwój, prowadzący starszego, postawnego mężczyznę. Jednak ani Mietek ani Maciej nie wiedzieli, że jest to sędzia Rogalewicz, ten sam, który miał sądzić ich sprawę.

- W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej... Przepraszam, Rzeczypospolitej Polskiej - poprawiła się sędzina. Ile razy jeszcze zapomni jak nazywa się jej kraj? Od zmiany nazwy minęły już trzy miesiące, a jeszcze zdarzały się jej wpadki. - Sąd Rejonowy w Poznaniu, Wydział Rodzinny i Opiekuńczy, postanawia uznać przysposobienie Macieja Maciejewskiego przez Martę Rudzką i wyznaczyć ją opiekunką prawną... Czy sąd może prosić o wyrażenie swojej radości po przeczytaniu całości wyroku? - zapytała i uśmiechnęła się. Chyba podjęła dobrą decyzję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 13:52, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 22:11, 18 Lut 2015    Temat postu:

Ale przyspieszenie
Szkoda tylko ze już koniec i na kolejne tomy trzeba będzie trochę poczekać.
Wielkie dzięki za te kilka miesięcy świetnej lektury.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kojot62
Debiutant



Dołączył: 06 Lip 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 22:43, 18 Lut 2015    Temat postu:

Opowiadanie jest super, mam nadzieję że nie każesz nam czekać zbyt długo na drugi tom:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 22:58, 18 Lut 2015    Temat postu:

Za miłe slowa dziękuję Smile Miło, że się podobało, czekam oczywiście na dalsze uwagi.

Co do tomu drugiego:
- wiadomo, że powstanie
- wiadomo że po przerwie
- nie wiadomo czy tutaj, ale czytelnicy zostaną poinformowani o miejscu publikacji.

Na razie muszę przemyśleć całość i to trochę potrwa. Jestem trochę zmęczony tematem, podejrzewam, że niektórcy czytelnicy tez odetchną z ulgą Smile Jesli ukaże się drugi tom, na pewno nie codziennie, prędzej co drugi-trzeci dzień. Chwilowo skończe trójkąt, może napisze kilka miniaturek.

Jeśli ktoś chce przeczytać całość, na chomiku jest już w wersji pdf a jutro, najdalej pojutrze będa e-booki (transfer...)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 23:01, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karpapa94
Debiutant



Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:03, 18 Lut 2015    Temat postu:

Gratuluję!! Jeszcze nikomu nie udało się tak porwac mnie do czytania. To co zrobiłeś swoim opowiadaniem było niesamowite. Każdego dnia czekałem na nowy odcinek i niejako wczuwałem się w bohaterów. A napięcie trzymające do ostatniego słowa było niesamowite! SERDECZNE DZIĘKI!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Śro 23:12, 18 Lut 2015    Temat postu:

Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki, za całą powieść i za każdy odcinek z osobna, za kawał dobrej roboty, za masę emocji i wzruszeń!!!
Robercie jesteś wielki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 23:16, 18 Lut 2015    Temat postu:

Oczywiście nie może zabraknąć podzękowań, a jest komu i za co.

Czytelnikom, bo bez nich rzuciłbym to w cholerę po 10 odcinkach

Wszystkim, którzy zostawili tu swe komentarze

Zibiemu74 i waflobilowi66 za korektę

janumie za uwagi metyrotyczne

analogowi2 za pomysł na jeden odcinek

pisarkowi666 za znalezienie samochodu Smile

No i wszystkim niewymienionym z nicka ktyorzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, że powstalo i dotrwało do końca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 23:18, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:20, 19 Lut 2015    Temat postu:

Dzięki, takiej obfitości odcinków się nie spodziewałem, szkoda tylko, że zakończenie brzmiało KONIEC. Sad
Równiż wielkie dzięki za cały ten tom i proszę nie pozbawiaj nas na długo możliwości poznania dalszych losów bohaterów.
Dla mnie czytanie tego opowiadania stało się nałogiem, więc miej litość nad uzależnionym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zibi74 dnia Czw 0:22, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Czw 13:04, 19 Lut 2015    Temat postu:

A ja mam apel do wszystkich czytelników tej opowieści i tych kilku komentujących i tych wielu wyłącznie czytających.
Robert, jak sam napisał, jeszcze nie zdecydował czy następny tom będzie publikowany tu na Gaylandzie czy gdzie indziej. Co możemy zrobić, aby pomóc mu w podjęciu tej decyzji? Nic prostszego. Na Gayland.fora.pl jest na tę chwilę 2052 tematy, korzystajmy z tego i nie dajmy tej stronie zejść śmiercią naturalną. Robert już nie raz brał się za reanimację Gaylandu, ale sam wiele nie wskóra, więc pomóżmy mu choćby z wdzięczności za tą piękną literaturę, którą nas tu raczy.
Może nie wszystkim odpowiada, że ogromna część tematów na tym forum dotyczy spraw seksu i ogólnie erotyki (ale przecież nie wszystkie), przecież od tego jest opcja "nowy temat" żeby te proporcje zmieniać, a rozmawiać można tu naprawdę o wszystkim, trzeba tylko chcieć.

A teraz zacytuję Edwarda Gierka:
- No to jak towarzysze, pomożecie?

PS. Właśnie zauważyłem, że to jest mój setny post tutaj Smile

PS.2. Wszystkich, którzy są od dawna na Gayland, a jeszcze się nie odważyli cokolwiek napisać zapraszam na początek ==TU==
[na mnie podziałało )


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez waflobil66 dnia Czw 13:14, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 2:37, 20 Lut 2015    Temat postu:

Zgodnie z zasadami forum, za tydzeń tekst zostanie przeniesiony do działu Opowiadania mix

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35, 36, 37  Następny
Strona 34 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin