Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
karpapa94
Debiutant



Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:21, 28 Gru 2014    Temat postu:

Opowiadanie świetne. Dzięki za chęci i zapał do pisania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:12, 28 Gru 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (89)

- Jak się podobało? - zapytał Sebastian, kiedy wychodzili z Areny. Podczas meczu nie był zbyt rozmowny, co innego oglądać dla siebie, zupełnie co innego dla innych, kiedy uwagą dzieli się miedzy parkiet i notes. Tylko kątem oka widział, jak Tomek z dużym zaangażowaniem kibicuje łódzkiej Anilanie. - Nie ma się co dziwić, to jego ziomkowie, pomyślał.
- Bardzo fajnie - przyznał Tomek. - Jeśli za oglądanie meczów płacą, mógłbym to robić do końca życia.
- Teraz będzie najmniej przyjemna część tej zabawy, trzeba będzie pojechać do redakcji, wyrzeźbić tysiąc znaków tak by to się dało czytać.
- Daleko? - zapytał Tomek.
- Do centrum, będzie piętnaście minut tramwajem. Później pewnie pojedziemy do domu, na nic już się nie zanosi. Jest jeszcze jeden mecz, Lecha z ŁKS ale to robi kto inny.

Sebastian posadził Tomka w kącie i w pośpiechu pisał relację, zastanawiając się, czy nie uczcić jego przyjazdu jakąś ciekawą kolacją. Już kończył artykuł, gdy w newsroomie pojawił się Zygmunt.
- Poznajcie się, to jest mój naczelny, Zygmunt Ratuszny, a to mój kuzyn, o którym opowiadałem i z którym spędziłem święta, Tomek Traczyk.
Obaj wymienili uścisk ręki a Zygmunt przyglądał się Tomkowi z wyraźnym zainteresowaniem.
- Na długo w Poznaniu?
- Na ferie tylko. I już mi się tutaj podoba.
Sebastian wręczył Tomkowi artykuł.
- Rzuć okiem czy wszystko w porządku. Przyda się świeże spojrzenie, w końcu ty też byłeś na meczu.
Tomek wziął maszynopis i przeleciał wzrokiem tekst.
- Bramkarz Anilany obronił pięć karnych a nie cztery, Kuleczka rzucił ostatnią bramkę z biodra, warto by o tym napisać a to, czy Grunwald był w drugiej połowie lepszy to dość dyskusyjne. Ale poza tym może być - powiedział Tomek oddając maszynopis.
- No brawo, może za kilka lat będziesz u nas pracował - uśmiechnął się Zygmunt. - No, redaktorze Markowski, nie wstyd panu? - dodał żartobliwie.
- Nie, bo czytelnicy oczekują, że będziemy dobrze pisać o Grunwaldzie, w końcu grozi im spadek. To jest tylko zagrywka psychologiczna. Kto powiedział, że gazeta musi pisać samą prawdę?
- Sebastian, a nie poszlibyście jeszcze na ten nieszczęsny ŁKS? Wacek dzwonił i mówił, że nie może. Wolałbym nie posługiwać się PAP-em.
Jeden mecz to zawsze dwieście złotych więcej - pomyślał Sebastian i zgodził się, pod warunkiem, że Zygmunt podrzuci ich na halę na Chwiałkowskiego. W samochodzie Sebastian miał wrażenie, że Zygmunt zajmuje się głównie tokowaniem, rozmawiając z Tomkiem i wypytując go o różne szczegóły. - Niedoczekanie - pomyślał.
- Ale ten mecz zrób na magnetofon, nie wracajcie do redakcji, to naprawdę nie ma sensu - powiedział Zygmunt żegnając się. Znaczyło to, że Sebastian napisze tekst i nagra go przez telefon na taśmę a redaktor prowadzący spisze go i zrobi całą resztę. Sebastian ucieszył, się, oszczędzało to prawie godzinę a i on i Tomek byli już nieźle zmęczeni.

Mecz był na bardzo wysokim poziomie, grała ulubiona zawodniczka Sebastiana Małgorzata Turska, której rzuty hakiem znane były już nawet w Europie. Mecz toczył się kosz za kosz a publiczność była doprowadzona do czerwoności. Sebastian spoglądał z ukosa na Tomka, który był zachwycony.
- Podobało się? - zapytał w tramwaju.
- Pytanie...
- A teraz zapraszam na kolację. Zjemy coś na mieście bo w domu mam niestety pustą lodówkę. Masz jakieś specjalne życzenia?
- E tam, byle coś zjeść.
- To w takim razie będzie coś zupełnie ekstra - powiedział Sebastian, wysiadając na rogu Głogowskiej i Hetmańskiej. - Nie mówię co, na razie niespodzianka.
Weszli do niewielkiej knajpki, w której nie było więcej niż osiem stolików. Szczęściem jeden był wolny.
- Co to jest? - zapytał Tomek, kiedy postawiono przed nim talerz jakiejś dziwnej czarnej cieczy.
- Czernina. Tutejszy specjał.
- Z czego to się robi? - zapytał podejrzliwie.
- Z kaczej albo gęsiej krwi - odpowiedział zgodnie z prawdą Sebastian.
- To może tak... Nie bardzo. - skrzywił się Tomek patrząc podejrzliwie na talerz.
- A kaszankę jadasz? - Sebastian był zmuszony użyć standardowego argumentu.
- No, i nawet bardzo lubię - przyznał Tomek.
- No to nic nie stoi na przeszkodzie, byś spróbował tego. Nawet lepsze.
Tomek nieufnie zamoczył łyżkę i z ociąganiem spróbował. Następna weszła już o wiele gładziej. Talerz skończył przed Sebastianem.
- Możesz wziąć jeszcze jedną? Ja zapłacę.
- Jeszcze tu przyjdziemy - zaśmiał się Sebastian. - Zostaw sobie miejsce na drugie danie, bo jest jeszcze lepsze.
Lokal ten słynął z pieczonej kaczki z pyzami i trudno było chyba bardziej zadowolić Tomka, który tę wielkopolską potrawę pochłonął w oka mgnieniu.
- To ja jednak poproszę o ten drugi talerz czerniny - oświadczył zdumionemu Sebastianowi. Jakie szczęście, że jest przy forsie - pomyślał tylko. Ale nie zamierzał oszczędzać na Tomku. Każde spojrzenie na tego chłopaka było coraz łagodniejsze i gdy opuszczali knajpkę na Głogowskiej już nie był zły z powodu jego przyjazdu.

- Fajny ten twój szef - powiedział, gdy dojechali do pętli i został im do zrobienia ostatni odcinek.
Sebastian przez cały obiad zastanawiał się, czy poinformować Tomka o tym, jak mają się sprawy, kim jest Zygmunt i co go z nim łączy. W zasadzie to rozwiązałoby kilka problemów naraz - myślał. Szkoda tylko, że niektóre na zawsze, bo reakcja Tomka była jedną wielką niewiadomą. Jednak im bardziej go obserwował, im bardziej Tomek zrzucał tę szarą, łódzką powłokę i cieszył się pobytem, tym bardziej Sebastian wycofywał się ze swojej pierwotnej decyzji.
- Ja wiem? Wymagający ale sympatyczny. Da się wytrzymać, jeszcze nie miałem wielu szefów w życiu, ale już miałem gorszych - powiedział szukając klucza w kieszeni. Był ciekaw, jak potoczy się dalsza część wieczoru, czy Tomek pójdzie spać, oczywiście w tym samym łóżku bo innego nie było, czy czekają go dodatkowe atrakcje. Nie miał nic przeciwko nim i dostawał wyraźne sygnały z czułych miejsc.
- A co chcesz robić wieczorem? - spytał. Nie zaproponuje oglądania telewizji, bo jej nie ma, na kino za późno no i nie ma się co rzucać z forsą.
- A jak myślisz, po co przyjechałem? - odpowiedział pytaniem na pytanie Tomek. - Być z tobą, oczywiście. Wiesz jak ciężko mi było czekać do ferii? Już chciałem...
- Co chciałeś?
- No iść do lasu i szukać jakichś chętnych. Ale powiedziałem sobie, że dopóki mam ciebie, nie będę, Poza tym jeszcze sprawa tego trupa.
- Jakiego trupa? - zaniepokoił się Sebastian.
- No przecież rano mówiłem, w lesie znaleźli jakieś zwłoki. Nie tam, gdzie byliśmy, dalej, ale znów milicja jeździ po wsi i czegoś szukają.
Sebastian pomyślał, że chyba nie dane mu będzie odczepić się raz na zawsze od tej ponurej sprawy i wyraźnie stracił humor. Bał się, że lada dzień odwiedzą go smutni panowie, albo, jeszcze gorzej, każą jechać do Łodzi.
- Kiedy to się stało?
- A z dwa tygodnie temu, zaraz po twoim wyjeździe jakoś.
To już nie brzmiało źle i Sebastian wchodził do pokoju w o wiele lepszym humorze. Gdyby go podejrzewali, pewnie dawno by się już odezwali.

Ściągnął płaszcz, skorzystał z toalety i wszedł do pokoju. Tomek siedział na kanapie najwyraźniej przygotowany do tego co miało nastąpić a potężny wzwód prawie rozrywał mu nowe dżinsowe spodnie.
- Widzę, że faktycznie cierpiałeś - zaśmiał się Sebastian mocując się z klamrą od pasa. Uwielbiał ten moment, kiedy mężczyzna odsłania swą tajemnicę, nawet jeśli widział ją wcześniej.
Tomek nie odpowiedział a tylko pomógł uwolnić się ze slipek.
- Ale zrób tak jak wtedy, na polanie, to było najfajniejsze. Mogę twojego też do buzi?
- No pewnie...

Ostatnie kilka dni Sebastian dzielił między pracę i zaspakajanie potrzeb Tomka, w którym obudził się prawdziwy demon. Jeśli na początku ocenił go jako aktywnego, teraz musiał przyznać,że jest hiperaktywny; sam miał nieco mniejsze potrzeby. Ale nie narzekał, bo wiedział, że już wkrótce przyjdzie posucha, Sebastian wyjedzie a Zygmunt pojedzie na trzy tygodnie do sanatorium do Krynicy, trzeba korzystać póki czas. Tomek się nie nudził, Spędzając czas na zwiedzaniu miasta i czytaniu książek z obszernej biblioteczki Sebastiana.

We wtorek Sebastian przyszedł do pracy zostawiając Tomka w starym ZOO na Jeżycach. Nie miał wiele do roboty, przyszedł przepisać kilka tekstów, które napisał poprzedniego dnia wieczorem.
- O, dobrze, że jesteś - przywitał go szef. - Tak nawiasem, gdzie wcisnąłeś Tomka?
- Robi za małpę w ZOO. Zaraz go stamtąd odbiorę.
- To naprawdę twój kuzyn? Robi wrażenie twojego chłopaka, zapatrzony w ciebie jak w obrazek.
- Broń mnie Boże przed takimi chłopakami - powiedział obłudnie Sebastian.
- Oj, wy wylądujecie razem w łóżku, jeśli już to się nie stało - powiedział. - Macie coś takiego wspólnego... - Daleki kuzyn?
- No kościół katolicki zgodziłby się na ślub, gdyby można było ochajtać się z facetem - dyplomatycznie odpowiedział Sebastian.
- Ale ja nie w tej sprawie. Jest robota. Zmarła niejaka Anna Moszner - Maciejewska, jeden z najbardziej znanych architektów w mieście. Pogrzeb będzie pewnie w przyszłym tygodniu, powiem ci kiedy, wybierzesz się. Ale nie o relację z pogrzebu chodzi, , może nie przede wszystkim. Ona w ogóle ciekawą kobietą była, nie wiem czy wiesz, ale kilka znanych budynków w mieście jest jej autorstwa. No i poza tym była bardzo kontrowersyjna, masie osób nadepnęła na odcisk. Pochodź za tą sprawą. I znajdę ci kilku rozmówców. Aha - i za to płacę podwójnie, bo to i ważne i trudne.
Sebastianowi ten temat wybitnie nie leżał, nie cierpiał pogrzebów i grzebania się w trupach. Ale szef traktował temat priorytetowo, więc trzeba się było przyłożyć a podwójna wierszówka była bardziej niż wskazana po przejściu huraganu Tomek. Uśmiechnął się, dla niego zrobiłby trzech takich architektów. Wziął książkę telefoniczną i zaczął ustalać, gdzie mieszkała. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 3:31, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 22:13, 29 Gru 2014    Temat postu: Inni,tecy sami (90)

Uprzejmie informuję, że w tym odcinku nie ma żadnej złośliwości pod niczyim adresem. Jeśli ktoś myśli inaczej, jest osłem Smile

Kiedy Sebastian przybył do ZOO, Tomek czekał już przed wejściem, wyraźnie przejęty.
- Jak było? - zapytał Sebastian.
- Fajnie... Małe to zoo, w Łodzi mamy o wiele większe.
- Bo to nie jedyne - objaśnił Sebastian. - Jest jeszcze jedno, o wiele większe ale daleko stąd, trzeba by jechać ponad dwadzieścia minut tramwajem. Jak chcesz, to możemy, bo ten bilet jest ważny na oba.
- Jedźmy już do domu - poprosił Tomek. - Ale najfajniejsze były osły - dodał po namyśle. Żebyś wiedział, co one robiły...
Cóż takiego mogą robić osły w ZOO? - zastanawiał się Sebastian. Nie słyszał, żeby były jakoś specjalnie trenowane czy coś w tym stylu. Stare zoo zresztą uchodziło za nudne i gdyby nie orangutany i pingwiny, nikt by tam nie zaglądał. W prywatnej klasyfikacji było to najnudniejsze miejsce w Poznaniu, zaraz po kościele farnym.
- Ruchały się - powiedział to prawie szeptem, rozglądając się uważnie na boki i pilnując, żeby nikt nie słyszał.
- Oj, Tomek, ty ze wsi i przejmujesz się takimi widokami? - zdziwił się Sebastian. - Przecież to jest taka sama funkcja życiowa jak każda inna.
- Ale tak przy ludziach? I wycieczka tam była, takich dzieci w wieku jedenastu, dwunastu lat. Żebyś wiedział, jak się oni zachowywali wtedy...
Pewnie gorzej niż te osły - pomyślał Sebastian, dziwiąc się sobie samemu, że dał się wciągnąć w tak idiotyczną rozmowę. Ogólnie Tomek był chłopakiem na poziomie, jednak czasem wychodziła z niego wiejskość.
- Jak znam życie w tym kraju, niedługo im tego zakażą - powiedział Sebastian. - Tu się jeszcze nic nie odbyło normalnie.

Tomkowi widok kopulujących osłów musiał utkwić głęboko w głowie, bo przez całą drogę do domu odzywał się tylko z rzadka i na tematy wymagające niezwłocznego rozwiązania. Sebastian usiłował zgadnąć co go gryzie, bo przecież nie jakieś zwierzęta? Pod wiaduktem na Górczynie mało nie władował się pod tramwaj, i choć Tomek miał masę, tramwaj zawsze większą. Sebastian w ostatniej chwili wyciągnął go z torów.
- A bo jakoś tak dziwnie skręcał... - tłumaczył się Tomek.
- Ty bardziej uważaj co się dzieje. To miejsce jest dość niebezpieczne - powiedział Sebastian i zamilkł, jakby przypominając sobie coś nieprzyjemnego. Do samego domu doszli nie odzywając się już słowem.
Sebastian rozebrał się i zaczął przeglądać notatki, które udało mu się zgromadzić o zmarłej pani architekt. Był syn, ale on jest za młody, by powiedzieć mu coś konkretnego, ile on ma lat? Piętnaście? Szesnaście? Co on może wiedzieć? Najwyżej co nieco o życiu prywatnym matki, ale przecież nie będzie rozmawiał ze smarkaczem o takich sprawach. Sebastian porządkował fakty tymczasem Tomek leżał na wersalce i gładził wyraźną górkę w spodniach.
- Seba, może tak spróbujemy jak te osiołki? - zapytał a w jego głosie było więcej podniecenia niż wesołości.
- No to chyba nie teraz? - zdziwił się Sebastian.
- Przecież sam mówiłeś, że już dziś nie idziesz do redakcji - naciskał Tomek.
- Co wcale nie znaczy, że nie mam nic do roboty i być może po południu będę musiał iść do NOT-u pogadać z kimś.
- No ale teraz nie idziesz. To co, spróbujemy?
- Tak, tylko kto będzie osłem a kto oślicą? - zastanawiał się na głos. Dotychczas w swych zabawach ograniczali się do beztroskiej zabawy siusiakami i Sebastian celowo nie posuwał się dalej, uznając, że Tomek jest za młody na te zabawy. Poza tym był - jak sam mówił - biseksualistą, a Sebastian słyszał, że biseksom którzy w związkach homo są pasywami, jest szczególnie ciężko kiedy natrafią na kobietę. Prawda czy nie, lepiej było nie krzywdzić, chociaż po tym, jak Zygmunt przełamał jego opory, nie powiedziałby 'nie' Tomkowej dzidzie.
- Raz ja, raz ty, sprawiedliwie.
Sebastian popatrzył na niego z rozpaczą. Ten chłopak zajeździłby największą kobyłę! Ale kupił konwencję i powoli przygotowywał się do zabawy.
- To może ja na początku będę oślicą,chyba bardziej wiem, jak się to robi. A nie będziesz się brzydził? - rozpaczliwie próbował odwodzić chłopaka od tego pomysłu, choć wiedział, że już i tak przegrał.
- Niby czego?
- A nie boisz się... No wiesz, czego, rozmawialiśmy już o tym. Ja nie jestem taki niewinny, jak by się wydawało.
- A na to też jestem przygotowany - powiedział wyjmując z kieszeni prezerwatywę. Sebastian zastanawiał się, kiedy on to zdążył kupić. Pewnie w tym kiosku na Kaponierze, w którym kupował bilety - pomyślał, bo opakowanie kondomu nie wyglądało na stałego bywalca kieszeni.
- No to, moja kochana ośliczko, uklęknij - powiedział, kiedy był już przygotowany. Sebastian obserwował jak Tomek nakłada prezerwatywę i wyglądało na to, że musiał sporo ćwiczyć.
Tomek długo mocował się aby zaistnieć we wnętrzu Sebastiana, choć później szło mu zadziwiająco dobrze, wiedział kiedy przyśpieszyć, kiedy zwolnić. Sebastian nie miał wielkiego doświadczenia ale po lubieżnym Norbercie i twardym jak skała Zygmuncie była to prawdziwa uczta, łagodna w swej nieporadności, świeżości i niespodziankach. Tomek, wiedziony chucią, rozkręcał się coraz bardziej i finiszował potężnie.
- Tylko nie tak głośno, mimo wszystko nie jesteśmy tu sami - ostrzegł Sebastian. Akurat byli, ale była to lekcja na przyszłość, nigdy nie wiadomo co i kiedy będą robić. A wolałby, żeby gospodarz nie odkrył jego prawdziwej tożsamości, przynajmniej na razie. Zresztą, i tak będzie trzeba rozejrzeć się za czymś nowym, nie wypada by pan redaktor mieszkał w takiej norze.
- To jest cudowne - powiedział Tomek. - Nie miałbym nic przeciwko spróbowaniu jeszcze raz.
- Może jednak trochę popracuję? Ale wieczorem, czemu nie?
- Sebastian - powiedział Tomek, spoważniawszy i nabrawszy odwagi kilkoma głębszymi oddechami. - Możemy być, no wiesz, razem?
A więc to samo - pomyślał Sebastian. To samo ale w gruncie rzeczy zupełnie inaczej. Tomek właśnie ostatecznie go zawojował, stłamsił, zmiażdżył. Co tam jakiś Zygmunt, takich facetów może mieć na pęczki. No, może nie aż tak. Ale takich osiołków, niewinnych a przy tym milutkich?
- Jeśli powiem że się zastanowię - powiedział obmyśliwszy uprzednio odpowiedź - to nie będzie to tak na odczep, jak ostatnim razem. Ale naprawdę muszę się zastanowić. Jednak dalej więcej jest przeciw niż za, choć, pocieszę cię, coraz mniej.

Pobyt Tomka dobiegał końca, nie mógł wracać w ostatniej chwili, musiał przygotować siebie i Dzika do szkoły, poza tym ojciec czuł się znów gorzej i pojechał w środę rano, odprowadzany na dworzec przez Sebastiana. Nie była to radosna wycieczka. Sebastian czuł po raz pierwszy w życiu, że coś traci, może jeśli nie na zawsze to na długo. Od tamtych pamiętnych osiołków ich życie nabrało prawdziwych rumieńców a wczoraj wieczorem tytułem próby Sebastian zgodził się być osłem i wyszło mu to bardzo dobrze - tak przynajmniej twierdził Tomek. W ogóle żegnał Tomka z najwyższymi rewerencjami, z kolacją w lokalu, który wybrał Tomek i była to rzecz jasna kaczka z pyzami i trzema talerzami czerniny dla specjalnego gościa. Pożegnali się prawie we łzach.
- Nie będzie mojej ukochanej jedynej ośliczki - mówiąc to Tomek miał prawie oczy we łzach.
- Najbliższy transport osłów do Łodzi będzie w przyszłym miesiącu - pocieszył go Sebastian. - Będzie już ładnie, zielono, osiołki będą mogły spotkać się na zielonej trawce.
Sebastian długo patrzył za odjeżdżającym w dal pociągiem.

Sebastian przeciskał się przez wąskie alejki cmentarza na Junikowie szukając odpowiedniej kwatery. Podarował sobie msze w kaplicy, chciał tylko zobaczyć, kto będzie na pogrzebie by umieścić to w krótkiej informacji, na temat pogrzebu nie zamierzał się rozpisywać.
To tu - pomyślał zauważywszy dość liczną grupę, która dopiero uformowała się po przejściu orszaku żałobnego. Sebastian nie widział i tego, zajęty odprowadzaniem Tomka na pociąg. Stanął z boku i lustrował tłum. Na honorowym miejscu przy trumnie stał młody chłopak, trochę podobny do Tomka,który mu kogoś przypominał, ale stał za daleko, by go rozpoznać. Obok drugi, trochę niższy. Podszedł bliżej, by ustalić kto pofatygował się z rady miejskiej, NOT-u i urzędu prezydenta. Był świeży w zawodzie, nie znał wszystkich twarzy. Dopiero pod koniec tej uroczystości jego przeczucia zamieniły się w pewność - znał tych dwóch. To na pewno ci z wrocławskiego dworca.

- Pan sobie nas przypomina? - zapytał Maciej, który również wypatrzył Sebastiana w tłumie i, korzystając z małego zamieszania po enterrement, podszedł do niego.
- No pewnie, takich ludzi się nie zapomina - powiedział Sebastian, pomny w jakim miejscu i na jakiej uroczystości się spotkali.
- Jeszcze raz dziękujemy za kurczaka, był wspaniały - powiedział ten niższy, jak mu było? - myślał Sebastian. Aha, Mietek.
- Jak noga? - zapytał.
- Cała historia z nią była, ale już dobrze - odpowiedział.
- Pan znał moją mamę? - zapytał Maciej.
Sebastian przedstawił się i zaprezentował legitymację prasową. W tym momencie do chłopców podeszły dwie kobiety, które Sebastian widział wcześniej.
- Ale Maćku, wolałabym, abyście nie rozmawiali z prasą. Uszanujcie ten dzień.
- Ależ my rozmawiamy prywatnie! - powiedział dobitnie Maciej.
- Prywatnie? Skąd się znacie? - zapytała podejrzliwie ta wysoka, blondynka.
Mietek na zmianę z Sebastianem opowiedzieli całą historię.
- A to trochę zmienia postać rzeczy - odpowiedziała ta niższa.- Muszę panu serdecznie podziękować za zaopiekowanie się chłopcami a zwłaszcza moim synem. Moje nazwisko Marta Rudzka, jestem matką Mietka.

Sebastian już wychodził z cmentarza, kiedy zorientował się, ze ktoś za nim idzie. I to dyskretnie, zostawiwszy resztę towarzystwa z boku.
- Pan się zatrzyma, panie redaktorze.
Sebastian posłusznie przystanął.
- Moje nazwisko Wiktoria Lisicka, jestem wychowawczynią tych dwóch chłopców. Wie pan... Chciałabym z panem porozmawiać.
- Prywatnie czy służbowo? - zapytał Sebastian. Już się powoli uczył rozdzielać obie sfery.
- Powiedziałam panie redaktorze - uśmiechnęła się Lisicka. - Sądzę, że mógłby pan w czymś się przydać. No i oczywiście pomóc tym chłopcom. Zdaje się, że pana lubią, to po raz drugi zrobi pan dla nich coś dobrego.
- Ale chyba nie tu? - zapytał Sebastian. - Może w redakcji?
- Niech pan do mnie zadzwoni - powiedziała Lisicka podając wizytówkę. - Tylko prosiłabym dziś albo jutro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 2:27, 01 Sty 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 11:08, 30 Gru 2014    Temat postu:

A ja sie zawiodlem, caly czas unikasz tematu seksu. Nie chcialbym czytac o seksie z szefem, ale Tomkiem. A Ty uciales "no zdjal majtki, a nastepne dni byly dniami zaspakajajace potrzeby Tomka". Troche przesadzone... Moja uwaga, owszem, poniekad krytyka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 12:59, 30 Gru 2014    Temat postu:

Hm... Bo nie lubię Smile Ale jak trzeba to będzie coś. Powiem tak - jestem słaby w opisach a juz seksu szczególnie. Lepiej mi idzie jednak konstruowanie akcji, budowanie portretu psychologicznego itp. Najchętniej bym trochę pojeździł po polityce, co i tu się czasem zdarza. Jeśli opisy to żarcia Smile Smile Może trochę będzie. A tak w ogóle jestem z zawodu dziennikarzem (stąd początki Sebastiana są de facto opisem moich własnych), a w tym fachu opisy przyrody, uczuć itp. są raczej sprawą drugorzędną. Gay fiction traktuję jako hobby i przygotowanie do napisania poważnej książki, niemającej z naszym światem nic wspólnego. Po prostu zbieram doświadczenie - i między innymi dlatego proszę o wszelkie uwagi. Analog, jestem bardzo za nie wdzięczny.

BTW Moje opowaidanie klasyfikuje się jako soft core i jest kierowne również do heteroseksualistów. Nie chciałbym ich za bardzo straszyć.

PS.W Witaminie M chciałem dać explicite plastyczny opis miłości Leszka i Jarka, tej najważniejszej, po catharsis. Tam narawdę bardzo pasował. W ostatniej chwili zrezygnowałem, jako że zaczęli to czytać heterycy. Jeśli będzie vox populi to zrobię aneks, ale prosze najpierw o głosy.

PPS.Czy naprawdę sadzisz, że scena miłości z szefem jest do końca wyssana z palca? Tongue out (1) Tongue out (1) Tongue out (1)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 14:02, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:18, 30 Gru 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (91)

Marcelinka to mała knajpka na Marcelińskiej, jak sama nazwa wskazuje, mimo to jednak Sebastian miał spory kłopot by ja znaleźć. Jeszcze szukając jej zastanawiał się, czy dobrze robi godząc się na tę rozmowę. Do tej pory nie zajmował się tematami wygrzebanymi przez siebie, zadowalając się konferencjami prasowymi i materiałami zleconymi przez szefa. Bał się, że zgubi go brak doświadczenia, że zapłaci tak zwane frycowe.
- Kiedyś musisz - pocieszył go Zygmunt, gdy Sebastian zgłaszał temat. - Nawet się nie zastanawiaj, najwyżej nie napiszesz. A wiesz jaki jest główny grzech dziennikarza? Zlekceważyć newsa.
No i Sebastian poszedł. Z ciekawości? Szukać guza? A może pomóc tym dwóm sympatycznym chłopakom? Pewnie wszystko po trochu. Może dlatego również że się nudził i trzeba było wypełnić te dni po Tomku. Chłopak wypełniał całą czaszkę, nawet nieobecny atakował zmysły. Na wspomnienie ostatniej szalonej nocy Sebastian jeszcze doznawał nagłych przypływów żądzy i skończył na onanizowaniu się w jakimś sraczyku po drodze do kawiarni. Tylko praca, i to trudna i intensywna, mogła mu teraz zastąpić Tomka. Nawet nie zastąpić a wypełnić nagłą i głęboka lukę po jego wyjeździe.

Gdy przechodził przez oszklone drzwi kawiarni, zauważył Lisicką już przy pierwszej pobieżnej lustracji sali. Siedziała w kącie i pila kawę. Na jego widok uśmiechnęła się i skinęła ręką.
- Dzień dobry, panie redaktorze - przywitała się podając rękę. Sebastian obrzucił ją wzrokiem. Prezentowała typ kobiecej elegancji, za którym przepadał, arystokratyczna wyniosłość jak u Beaty Tyszkiewicz i delikatny, niewymuszony uśmiech. Była ubrana skromnie acz elegancko i nader stosownie do filigranowej figury i małych acz kształtnych piersi. Sebastian pomyślał, że gdyby jakimś cudem musiał się ożenić, chciałby, by tak właśnie wyglądała jego żona.
- Przepraszam za niewielkie spóźnienie - powiedział przyjmując rękę i kłaniając się szarmancko. Był zwolennikiem nowoczesnych zasad savoir vivre i nie akceptował pocałunku w rękę, zwanego kiedyś cmok-nonsensem. Usiadł naprzeciwko i zastanawiał się jak poprowadzić tę rozmowę.
- Nic się nie stało, choć po prawdzie zastanawiałam się, czy pan przyjdzie, panie Sebastianie.
- Tak dobrze pamięta pani moje imię?
- Muszę się przyznać, że zadałam sobie trud zdobycia kilku informacji o panu, co znowu nie było takie trudne, jak się poszukało w odpowiednich miejscach.
Do czego ona zmierza? - wystraszył się Sebastian - i w jakich miejscach szukała?
Widocznie jednak wstępne rozpoznanie wypadło pomyślnie, bo Lisicka uśmiechnęła się i powiedziała:
- Pan się nie gniewa, środki ostrożności. Sprawa, o której chciałabym z panem porozmawiać, jest nad wyraz delikatna. I, nie ukrywam, trudna, ale myślę, że jak pan się zgodzi, może pan liczyć na moją pomoc, i nie tylko moją.
Brzmi jak w jakimś kiepskim kryminale - pomyślał Sebastian i niejako odruchowo obejrzał się wokół siebie.
- Dla pana kawę? - zapytała Lisicka. - Jest pan moim gościem, jak by nie było.
- Czarna i bez cukru - poprosił Sebastian. - Najlepiej siekiera. Szkoda, że tu nie podają espresso.
- No to teraz nie mam wątpliwości, że jest pan dziennikarzem - zaśmiała się. - To ludzie, którzy żywią się kawą.

Gdy kawa znalazła się na stole, Lisicka streściła pokrótce sprawę Macieja Maciejewskiego, jego sytuację rodzinną i obecny stan rzeczy, skupiając się głównie na próbie przysposobienia go przez małżeństwo Rudzkich spod Kamiennej Góry. Napomknęła też o osobowości chłopca i przyjaźni z Mietkiem. Sebastian słuchał, z rzadka przerywając rozmówczyni aby dała mu czas na zrobienie notatek. Im bardziej słuchał tym mniej z tego wszystkiego rozumiał. Czy ma się bawić w pośrednictwo adopcyjne? Czy ma interweniować? A jeśli tak to gdzie?
- Ale to dopiero wstęp - zapowiedziała Lisicka. - Przynajmniej dla pana. Bo najważniejsze dopiero się zacznie.
Nareszcie - pomyślał Sebastian. Choć z drugiej strony dobrze znać sprawę z przyległościami.
- Otóż rozprawa adopcyjna ma się odbyć za trzy tygodnie. Do prowadzenia sprawy został wyznaczony sędzia Rogalewicz z wydziału rodzinnego i opiekuńczego.
- No i? - Sebastian już zupełnie nie rozumiał do czego zmierza Lisicka.
- Traf chciał, że postać pana Rogalewicza jest znana mojemu mężowi, prawnikowi, i to, powiedzmy bardzo delikatnie, z nie najlepszej strony. Mówiąc wprost - panowie się nie cierpią. Ponieważ w tej chwili figuruję w papierach jako opiekunka z ramienia szkoły, mam prawo sądzić, że Rogalewicz odrzuci adopcję tylko dlatego, że ja ją opiniuję pozytywnie.
Sebastian sączył kawę i powoli trafiał go szlag. W tej chwili wyglądało to na próbę wykorzystania prasy dla załatwienia interesów jednej strony i był już bliski wyjścia po lodowatym pożegnaniu. W co go wrabiają? Owszem, gdyby Rogalewicz wydał niesprawiedliwy wyrok w tej sprawie, byłoby co innego, ale przecież sprawa jeszcze nie stanęła na wokandzie! No i - po co Rudzkim to dziecko? Coś mu śmierdziało. Ogromnie śmierdziało.
- I to już wszystko?
- Bynajmniej - odparła Lisicka - tu dopiero sprawa się zaczyna. Chodzi mi o postać pana sędziego Stanisława Rogalewicza. Nie przez przypadek między moim mężem a Rogalewiczem są wręcz zasieki. Tu powinnam przystąpić do części trzeciej i najważniejszej.
Marcelinka od zawsze była lokalem, w którym obowiązywał zakaz palenia i Sebastian odczuwał to coraz dokuczliwiej.
- Możemy wyjść na papierosa - powiedziała Lisicka widząc, że Sebastian desperacko międli w ręku paczkę mocnych.
Sebastian wykorzystał przerwę na zebranie myśli i przygotowanie takiej odmowy, by nie skrzywdzić Lisickiej i nie dać jej poczucia straconego czasu i nadziei. Nie cierpiał odmawiać tak jak i nie cierpiał jak jemu odmawiano, ta sprawa jednak nie kwalifikowała się do niczego innego.
- Pan po prostu przejrzy ostatnie sprawy prowadzone przez Rogalewicza, zastanowi się i je opisze - powiedziała.
- Pani sobie zdaje sprawę, że jest to wywieranie nacisków na sąd? Zresztą, tak naprawdę, pani Wiktorio, co pani chce osiągnąć, bo to jest najważniejsze?
Lisicka paliła, nerwowo zaciągając się dymem. Sebastian nie cierpiał carmenów, śmierdziały mu bardziej niż jakiekolwiek inne, ale mężnie znosił kłęby szaro - siwego dymu. - Już za chwilę będzie po wszystkim - pomyślał.
- W perspektywie długofalowej adopcję rzecz jasna. A krótkofalowej - zrobienie nieciekawej atmosfery wokół Rogalewicza. Może do tego stopnia, że będzie musiał być odwołany ze sprawy. Nie tylko tej zresztą.
Wysoko mierzy - pomyślał Sebastian. Tylko dlaczego on ma w tym pomagać? Wyłoży się na sprawie jak sto pięćdziesiąt, sądownictwo nie było jego domeną a tu trzeba było stąpać po naprawdę pewnym gruncie. Teraz pozostało tylko pytanie - czy Rogalewicz tylko i wyłącznie przeszkadzał Lisickiej, czy rzeczywiście te sprawy, o których ona mówi, były podejrzane. Skąd weźmie materiały? Akta spraw? Dowody na zaniedbania? To coś innego niż konferencja w Lasach Państwowych - pomyślał z goryczą.
Lisicka jakby odgadła jego wątpliwości.
- A o materiały niech się pan nie martwi, dostanie pan i to w obfitości. To już jest sprawa mojego męża. Umówię was na rozmowę.

Żegnając się Sebastian nie pozostawił Lisickiej większych złudzeń. Przemyśli, owszem, może nawet porozmawia z jej mężem ale wszystko to wygląda na razie niezbyt ciekawie.
- To, że po wyroku pana Rogalewicza trzy osoby odebrały sobie życie to również? - zapytała chłodno. Sebastian nie miał serca pytania o wynik rozpraw odwoławczych, których na pewno nie sądził Rogalewicz. W ogóle nie miał już żadnych pytań.
- Zadzwonię do pani za kilka dni i dam ostateczną odpowiedź - powiedział Sebastian, choć w tym momencie już ją znał.

Na razie odpuścił sobie konsultowanie efektów wczorajszego spotkania z szefem. W redakcji przejrzał kodeks rodzinny i opiekuńczy, zadzwonił do znajomej prawniczki by dowiedzieć się czegoś o adopcjach, zresztą miał pecha, bo koleżanka była karnistką.
- Ale mam znajomego, który będzie wiele wiedział na ten temat. Nazywa się Rogalewicz, może słyszałeś?
Tak, słyszał i dlatego pożegnał się z nią prawie natychmiast. Jeszcze nie odłożył dobrze słuchawki, a telefon odezwał się świdrującym dzwonkiem. Sebastian pomyślał, że czas najwyższy zmienić urządzenie na coś mniej wkurzającego i zanotował w pamięci, by poruszyć ten temat na odprawie.
- Sebastian Markowski, słucham? - przedstawił się dorzucając nazwę gazety.
- Lisicka. Panie redaktorze, zanim pan podejmie decyzję, chciałabym, aby spotkał się pan z tą rodziną. Po prostu zapozna się pan ze sprawą, której będzie pan bronił, jeśli oczywiście pan dalej chce o tym pisać.
- Ale, o ile wiem, mieszkają w Kamiennej Górze czy w Marciszowie, a w obecnej chwili raczej ciężko mi ruszyć się z miasta. Mam stertę roboty i szefa terrorystę.
- Ależ spotkamy się w Poznaniu - powiedziała Lisicka.
Sebastian długo zastanawiał się zanim podjął decyzję. Powiedział 'tak' ale było to tylko na przeczekanie, odmówi później, ewentualnie zapozna się z papierami Lisickiego.

- Bierz i się nie zastanawiaj. Już nieraz chcieliśmy uderzyć kilku sędziów, no może nie bezpośrednio Rogalewicza, ale jego nazwisko pojawia się zdecydowanie za często w pewnych konfiguracjach - rozwiewał wątpliwości Sebastiana Zygmunt. - Też dam ci coś do poczytania, ale tylko jako lektura uzupełniająca, twardych dowodów tam nie ma. Najwyżej jak sprawa cię przerośnie, odpuścisz.
- Mam iść do tej rodziny? Mnie to wygląda jak próba przeciągnięcia mnie na ich stronę.
- Może i nią jest. Ale ty masz się zapoznać ze sprawą a ostateczną decyzję podjąć po spełnieniu zasady audiatur et altera pars. Pomyśl inaczej: a może wpadniesz na coś, co postawi sprawę w zupełnie innym świetle? Dlaczego Lisicka i Rudzcy chcą tego dziecka i gotowi są zrobić to kosztem kariery sędziego? Za tym musi coś stać. Kiedy miałoby być to spotkanie?
- Jutro, w jakiejś willi na Grunwaldzie.
- To dziś wieczór masz wolny - ucieszył się Zygmunt. - Potrzeba ci trochę relaksu, co byś powiedział na działkę?
W Sebastianie walczyły dwie opcje, rozsądna i przyjemna. Wygrała ta przyjemna. Jak długo jeszcze? - pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 22:36, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 20:55, 30 Gru 2014    Temat postu:

homowy seksualista napisał:
Hm... Bo nie lubię Smile Ale jak trzeba to będzie coś. Powiem tak - jestem słaby w opisach a juz seksu szczególnie. Lepiej mi idzie jednak konstruowanie akcji, budowanie portretu psychologicznego itp. Najchętniej bym trochę pojeździł po polityce, co i tu się czasem zdarza. Jeśli opisy to żarcia Smile Smile Może trochę będzie. A tak w ogóle jestem z zawodu dziennikarzem (stąd początki Sebastiana są de facto opisem moich własnych), a w tym fachu opisy przyrody, uczuć itp. są raczej sprawą drugorzędną. Gay fiction traktuję jako hobby i przygotowanie do napisania poważnej książki, niemającej z naszym światem nic wspólnego. Po prostu zbieram doświadczenie - i między innymi dlatego proszę o wszelkie uwagi. Analog, jestem bardzo za nie wdzięczny.


Troche z tego wychodzi, jakbys nie byl do konca homoseksualny i nie czul choc minimum przyjemnosci w tym, ze moglbys napisac o cudownym seksie dwoch, kochajacych sie mezczyzn...

Na pewno idzie u Ciebie zauwazyc, ze wiele sytuacji jest podobnych w roznych Twoich opowiadan, wiec uznaje Cie za osoba szczera, jezeli mowisz, ze wiekszosc jest na podstawie zycia Twojego, lecz troche podkoloryzowana.

homowy seksualista napisał:
BTW Moje opowaidanie klasyfikuje się jako soft core i jest kierowne również do heteroseksualistów. Nie chciałbym ich za bardzo straszyć.


No i co z tego, ze kierowane do heteroseksualistow? Troche sie to kloci z logicznym mysleniem. Nie to, ze nie szanuje Twojej pracy. Bardzo doceniam to, co robisz. Nie mysl sobie, ze ja nie wiem co Ty chcesz w tych opowiadaniach przekazac. Wiekszosc to traktuje jako cos do rozrywki, ze moga sobie poczytac jak to fajnie sobie jezdzili palkami po buzi. Uwierz mi, ze naprawde przekaz caly tego wszystkiego rozumiem. Ale nie mozesz z powodu tego, ze heteroseksualni to czytaja, pikantne szczegoly pomijac... Ja wiem, ze w Twoich opowiadaniach to ma nizszy priorytet, dlatego zaproponowalem Ci w opowiadaniu "moj przyjaciel" (teraz inna nazwa), abys wykonal opowiadanie opowiadajace o mlodych ludziach, gdzie seks bedzie stalym elementem tego (nie od samego poczatku rzecz jasna). Skoro heteroseksualni Twoje opowiadania czytaja, to maja swiadomosc tego, ze watki homoseksualne tj. opis dokladny seksu, jak sa szczesliwi, dysza, caluja sobie klate, zjezdzajac coraz to nizej, biora do buzi czlonka - beda wystepowac. No bo jezeli Ty z zalozenia wychodzisz, ze heterycy to czytaja, to ich trzeba tez uszczesliwic, ze czytaja i nie chcesz im dawac cierpienia, no to sorry, chyba zle celujesz i niewlasciwie interpretujesz.

homowy seksualista napisał:
PPS.Czy naprawdę sadzisz, że scena miłości z szefem jest do końca wyssana z palca? Tongue out (1) Tongue out (1) Tongue out (1)


Nic takiego nie mowie, a stwierdzam, ze malo istotne jest wdawanie sie w szczegoly z czyms takim. Chciales pewna rzecz przedstawic, okej, ale nie ma potrzeby opisywania tego dokladniej, a przynajmniej nie tysiac razy. Co innego z Tomkiem. No chyba, ze Ty serio chcesz zrobic z Sebastiana dziwke, ktora leci na wszystkich i sa to malo istotne osoby, nie wnoszace nic do opowiadania. Bo sadzac po tym, ze nie opisales szczegolow pikantnych z Tomkiem, to nie tylko przez to, ze nie lubisz, a przez to, ze go sie wyjebie za 2-3 odcinki przykladowo.

Najlepsze opowiadania jakie pamietam, ktore przywarly moja uwage byly m.in. Zabawa w podchody Bimaxa, Rok 2000 i pare innych, nie pamietam juz nazw, bo dawno temu je czytalem, a przeciez nie bede ich teraz streszczal. I naprawde mam swiadomosc, ze to nie jest ten sam poziom, probujesz przedstawic pewien ciag czegos, pomijajac seks, bo on jest najmniej wazny, ale on caly czas jest, tak, jak w srodowisku heteroseksualnym. Przepraszam, ale ktory mezczyzna nie lubi sobie "zamoczyc"?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Analog2 dnia Wto 21:10, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:11, 30 Gru 2014    Temat postu:

A skąd możesz wiedzieć kto co wnosi do opowiadania? Wielu rzeczy jeszcze nie wiadomo, niektóre postacie czekają na swój czas. Będzie niejedna niespodzianka pewnie.

Tak, Sebastian jest człowiekiem o nieuporządkowanym życiu seksualnym. Celowo. I do czasu. Przygotowuję dla niego kilka wstrząsów, które go zmienią.

Ale skoro ci się moje opowiadania tak nie podobają, że wykłuwasz mi oczy innymi, dlaczego je czytasz jeśli tak cię męczą? Bo na razie zarzut jest jeden: nie lubię bo nie piszesz o seksie. A ja powtarzam - po to jest SOFT CORE, by czasem pominąć seks.

W pewnym momencie mnie nie zrozumiałeś. Ja po prostu chcę, a pokazać, że oprócz seksu w miłości homoseksualnej jest kilka innych, bardzo ważnych elementów, których nam się odmawia. Jakoś nie widziałem tu przerażająco wielu opowiadań o tych innych aspektach. Poczytaj fora homofobów, zobaczysz ile jest do zrobienia.

Może jeszcze jedno. Pomijając czy jestem homo czy hetero (bi, jak Cię to interesuje), postrzeganie homoseksualistów (w Polsce, bo tu hgdzie mieszkam jest jednak nieco inaczej) jest dość stereotypowe i głównie przez pryzmat seksu analnego. Uważam, że nie ma co wyważać otwartych drzwi i opisytać tego co wszyscy i tak się domyslają. Dużo jest do zrobienia w dziedzinie etyki seksu - i na tym wolałbym sie skupić.


Życzę lektury wielu udanych opowiadań w 2015 Smile Pozdrawiam.

PS. Będzie dla Ciebie prezent sylwestrowo-noworoczny Smile Ale w aneksie do Witaminy M. Jeśli oczywiście reflektujesz.

PPS. Pisząc nie sugeruję się innymi tekstami, więc naprawdę nie obchodzi mnie co pisze autor A a co autor B. Czytelnik wybiera.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:24, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karpapa94
Debiutant



Dołączył: 22 Wrz 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:23, 30 Gru 2014    Temat postu:

Pisz tak, jak piszesz do tej pory! Witaminę M przeczytałem jednym tchem, na kolejny odcinek Innych czekam jak emeryci na listonosza pod koniec miesiąca. Gratuluję niesamowitego talentu, to zdecydowanie nowa jakość w opowiadaniach o relacjach MM. GRATULUJĘ i bardzo ziękuję, że chce Ci się pisać!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 21:53, 30 Gru 2014    Temat postu:

Co do Sebastiana. Owszem, spodziewalem sie tego i to co piszesz nie jest zaskoczeniem. Tylko czy rzeczywiscie chodzi o to, aby pokazywac Sebastiana jako dziwke meska czy jako tego, co ma trudne wybory, niezdecydowanie, zaklopotanie. Ja uwazam ze ta druga i mam nadzieje, ze dalej bedziesz ukladal go w ten sposob, a nie inny.

homowy seksualista napisał:
A skąd możesz wiedzieć kto co wnosi do opowiadania? Wielu rzeczy jeszcze nie wiadomo, niektóre postacie czekają na swój czas. Będzie niejedna niespodzianka pewnie.


Nie twierdze, ze wiem, sa to pewne domysly. Mam swiadomosc, ze te opowiadanie mnie zaskoczy i to wiele razy. Czasem negatywnie, czasem pozytywnie, ale zycie takie wlasnie jest.

homowy seksualista napisał:
Ale skoro ci się moje opowiadania tak nie podobają, że wykłuwasz mi oczy innymi, dlaczego je czytasz jeśli tak cię męczą? Bo na razie zarzut jest jeden: nie lubię bo nie piszesz o seksie. A ja powtarzam - po to jest SOFT CORE, by czasem pominąć seks.


A gdzie ja twierdze z kolei, ze mi sie nie podobaja? Dlaczego wkladasz mi do ust slow, ktorych nie napisalem? Widzę bulwers u Ciebie po tym, co napisalem. Po prostu klocisz sie o logiczne sprawy...

Powtarzam: nie narzucam Ci, jak masz pisac, bo sam wiesz dobrze. Tylko daje Ci pewne uwagi, ze oprocz socjologicznej strony i wzgledow hetero (bo przeciez nie bez powodu czytaja gay story, widocznie maja jakies inne sklonnosci), jest tez cos takiego jak gleboki realizm wykonania. Tym bardziej, jesli mowisz o etyce seksu. No to przedstaw do jasnej cholery ta etyke seksu tak bardzo, pokaz, jak w srodowisku homo to wyglada, niech hetero sie dowiedza, jak potrafi wygladac porzadna namietnosc miedzy dwojga osobami...

A jezeli chodzi o Polske, to co jak co, ale nienaturalne jest wkladanie sobie chujow do dupy, mowiac prosto z mostu. Wiec tak naprawde etyka w dziedzinie seksu obroni sie sama, byleby lobby homo przestalo pokazywac, jakie to ono wielkie jest i przestac robic sztuczne parady.

PS. A co do homofobow, to srodowisko LGBT uwaza kazdego, kto jest przeciwko ich postulatom za takiego. Wiec przepraszam bardzo, ale homofobow jest 5% w spoleczenstwie, ale niestety, takimi opowiadaniami nic nie wskorasz. Maja prawo do zycia tak, jak osoby homoseksualne.
PSS. Wlasnie, CZASEM pominac seks. Brawo, caly czas strzelasz sobie w stopy z logicznym rozumowaniem.
PSSS. A co do bi, przeciez to wiem. Zagrywka czysta psychologiczna. Latwo bylo domyslic sie, ze jestes BI, a nie w 100% homo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Analog2 dnia Wto 22:03, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 22:10, 30 Gru 2014    Temat postu:

No i nareszcie sie zgadzam Smile Co do ruchów LGBT mam jeszcze gorsze zdanie niż Ty.

Szczęśliwego 2015!

PS. Traktuję to opowiadanie jako eksperyment - gay sagi tu chyba jeszcze nie było.Dlatego czasem ta robota jest trudniejsza niż przypuszczałem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 22:12, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 22:12, 30 Gru 2014    Temat postu:

Ja tez, ale nie o tym jest temat drogi homowy. Po prostu nie odbieraj tego jako ataki, ja po prostu chce logicznie sprawy wyciagac. Nie lubie pisac opowiadan, bo mi to nie wychodzi, nie jestem dobry z "polaka", jak to mlodziez mowi. Ja logike wole.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 22:20, 30 Gru 2014    Temat postu:

Nie odbieram jako atak ale jakoś lubię wysoką temperaturę dyskusji.

Może porwałem się na rzecz, która momentmai mnie przerasta, nie wiem. Jak pewnie wiesz,jestem dziemnnikarzem i tumaczem a zatem uprawiam zupełnie inne pisanki i czasem pisząc choćby Innych, mam sporo problemów i dylematów. Nie zawsze też wychodzi jakbym chciał. Poza tym to juz się zrobioło dość odpowiedzialne zajęcie...

Liczę na wyrozumiałość.

PS. Tez kiedyś nie sądziłem że będę pisał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 22:21, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 0:21, 31 Gru 2014    Temat postu:

Dziennikarzem w jakiejś gazecie poważnej? U Michnika czy rzeczywiście w tym syfie "Fakt"?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 0:33, 31 Gru 2014    Temat postu:

Poważnej ale wolałbym nie podawać nazwy. Zresztą w innych mediach też. Ale to już za mną, w tej chwili robię co innego.

A tak w ogóle to jeszcze 24.5 h starego roku.

Jeszcze w tym roku okaże się, czy Sebastian odmówi prof. Lisickiej Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 0:35, 31 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 21 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin