Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 20:37, 11 Cze 2015    Temat postu:

3:0.

Dziś nieco później, nawet koło północy. Za opinie dziękuję i nie krępujcie się pisać dalej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 21:26, 11 Cze 2015    Temat postu:

optymistyczne zakończenie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Czw 21:30, 11 Cze 2015    Temat postu:

A ja w kwestii zakończenia chyba wstrzymam się od głosu bo...
Bo to tak jak z niektórymi referendami w zasadzie z góry wiadomo, że większość będzie za optymistycznym, ja też chyba bym się skłaniał w tę stronę, ale z drugiej strony optymistyczne zakończenia trochę mi się kojarzą z głupkowatymi komediami romantycznymi.
A najbardziej by mi się spodobało zakończenie z jakimś ciekawym morałem, ewentualnie nawet z jakimś małym niedopowiedzeniem.
Ale ja jestem słowny, przecież miałem się wstrzymać od głosu Brick wall Blue_Light_Colorz_PDT_05


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 21:35, 11 Cze 2015    Temat postu:

Celem napisania tego kawałka jest - jak już pewnie widać -rozliczenie człowieka w moim wieku z życiem. Uświadomienie sobie, co robił dobrze, co źle, czy moze sobie zaplanować przyszłość do końca zycia, czy jest w tym jakaś szansa na uczucia. Czy nie ma jakichś pułapek, a jesli są, czy dadzą się ominąć. Dlatego ważniejsze jest przeczołganie pana Kornela (w pierwotnej wersji miał być Konrad) po różnych zakamarkach rzeczywistości, z którymi się nie zetknął a na postawione pytania szukam odpowiedzi w scenach, ich rozwiązaniu. Dlatego tu zakonczenie jest może ważne ale nie najważniejsze. Poza tym gdzieś tam rysuje mi się ciąg dalszy - alno dołączę go tu albo napisze po pół roku, jak Innych Smile Bo Kornel Kornelem ale został jeszcze magnus i jego problemy (o jednym z nich jeszcze nie wiecie).

Za opinie dziękuję. Pisze dalej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:44, 11 Cze 2015    Temat postu: 26.

- Wstawaj śpiochu! - usłyszał jak przez ścianę i z trudem opanowywał drżące z powodów zewnętrznych ciało. Otworzył oczy. Nad nim stał Magnus, ubrany, chyba nawet ogolony, bo następnym wrażeniem zmysłowym był zapach wody kolońskiej. Dopiero teraz poczuł lekkie mdłości i kręciołka w głowie. To pewnie ten cholerny alkohol - pomyślał usiłując na gwałt dojść przyczyny nie najlepszego samopoczucia. Staremu dziadowi zachciało się balowania z młodziakami... No to ma za swoje. Ciekawe jak wygląda i czy jest w stanie pokazać się tym młodym ludziom.
- No wstaję, nie trzęś tak mną. Która godzina?
- Kvart över åtta -odpowiedział Magnus a profesor pilnie składał w głowie szwedzkie liczebniki. Ładny gips... I jeszcze ta cholerna drabinka na początek. Najchętniej by się jakoś wymówił, jeszcze spadnie i co wtedy będzie? Trzeba było o tym myśleć wczoraj jak się sięgało po wódkę - zganił się w myślach.
- Idź już na dół, zaraz tam do was dojdę - wygonił Magnusa. Nie był w stanie przewidzieć, czy podniesie się o własnych siłach... Nigdy w życiu nie zakosztował przyjemności wstawania po gorącej nocy.

Schodził kurczowo trzymając się drabiny i gdy był w połowie doskoczył do niego Miłosz i asekurował go przez kilka ostatnich szczebli.
- Brawo! - wyrwało się komuś gdy już był na samym dole. Towarzystwo podchwyciło i Kornel nie wiedział, gdzie ma uciec oczyma ze wstydu.
- Kawa dla pana profesora - zarządził Miłosz a dziewczyny w mig znalazły się przy gorącej płycie pieca. Tymczasem Kornel czuł coraz bardziej piekące uczucie w pęcherzu. Ciekawe czy to też skomentują?
Kto rano wstaje ten leje jak z cebra - usłyszał komentarz a zaraz po nim nieodłączną salwę śmiechu skoro tylko dostrzegli go na ścieżce prowadzącej do wychodka. No ładne rzeczy... Kornel sam już nie wiedział czy dobrodusznie żartują z niego czy też znaleźli sobie cel do łatwych żartów, i raczej nie chciał optować za żadną z tych możliwości. Zresztą... Za godzinę, najwyżej dwie problem się sam rozwiąże, nie będzie ich oglądał, oby na wieki. Oby? Już sam nie był tego pewien. W miarę jak jego ciało adaptowało się do rześkiego, słonecznego poranka, jego ocena wczorajszej nocy zmieniała się. Dopiero widok jego własnego członka zmieszał go nieco. Niewątpliwie ktoś się do niego 'podłączył' w nocy. Najpewniej był to Magnus. Różne sygnały z ostatniego tygodnia na to wskazywały. Trzeba będzie to jakoś załatwić. Na razie obserwował jak jego organ powiększa się pod naporem wspomnień z wczorajszej nocy. Jak stopniowo robi mu się coraz bardziej przyjemnie, jak członek reaguje na jego własny dotyk. Czyżby to też zmysły wyostrzone alkoholem? Kornel z niechęcią chował narząd, najchętniej sfinalizowałby te wspomnienia tu, na miejscu. Tylko strach przed głupawymi komentarzami studentów spowodował, że zapiął spodnie i śpiesznym krokiem ruszył do Chatki.

- Może jednak wejdziecie z nami do Samotni albo dołączycie po południu, jak już ogarniecie tę kwaterę? - kusił Miłosz podczas śniadania. Profesor rozkoszował się każdym łykiem kawy, która szybciej przywracała go żywym niż zakończona chwilę wcześniej toaleta w lodowato zimnej wodzie. Jednak ciepło jest największym dobrodziejstwem ludzkości - stwierdził delektując się kolejnym łykiem.
- Nic nie obiecuję - powiedział profesor. Zupełnie nie wiem jak to się potoczy. Prawdę mówiąc powinienem jeszcze trochę popracować przed tym kongresem...
- Pan profesor nie robi wrażenia nieprzygotowanego. Nigdy i do niczego - kadziła mu Ela. Ach, żeby to była prawda - pomyślał choć komplement mile go połechtał.
- Tyle że my naprawdę nic nie wiemy. Tamten facet równie dobrze może kazać nam przyjść po południu.
- To wjedziecie wyciągiem na Kopę a później żadna filozofia - odpowiedział Radek. - My jeszcze zaliczamy Śnieżkę, przed piątą nie zlądujemy w Samotni, to na pewno. Panie profesorze, więcej optymizmu.

Nie żegnali się więc specjalnie, choć Miłosz upewnił się, czy profesor ma jego adres i telefon. Raźnym krokiem ruszyli w kierunku Jagniątkowa.
- Jak się podobało? - zagaił gdy byli już na głównym szlaku. Jak inaczej szło się z drugiej strony, mimo iż to samo błoto i te same kamienie...
Magnus nie od razu odpowiedział. Chwilę szedł w milczeniu, jakby coś przeżuwając w myślach. Szli środkiem kamienistej drogi, kiedy chwycił profesora za rękę i zatrzymał.
- Nie chcę wracać do Szwecji - oznajmił stanowczym głosem.
- Na razie nikt tam cię nie wypędza - odparł Kornel, choć od razu dotarła do niego powaga przekazu. Kto wie, na ile ta deklaracja była poważna... I jakie kłopoty może spowodować. Jakby w odpowiedzi na jego myśli gdzieś w dali dało się słyszeć turkot silnika a za chwilę na drodze pojawił się łazik Straży Granicznej. Magnus jeszcze nie zdążył dopowiedzieć, kiedy auto zatrzymało się przy nich i z wnętrza wyszedł strażnik w mundurze. Zasalutował.
- Straż Graniczna, dzień dobry panom, proszę o dokumenty.
Kornel podał strażnikowi dowód osobisty, Magnus wyciągnął paszport, który z miejsca wzbudził zainteresowanie pogranicznika. Oglądał go dość długo, przeleciał wszystkie kartki, wreszcie oddał.
- To wnuk?
- Kuzyn - odparł trzymając się raz ustalonej wersji.
- Kiedy wjechał na terytorium Polski? - drążył żołnierz.
- W zeszłym tygodniu, samolotem ze Sztokholmu - odparł Kornel. Jakie szczęście, że był przygotowany. Każde wahanie, błędna odpowiedź mogły być nieobliczalne w swych konsekwencjach. Poza tym Kornel mógłby przysiąc, że temu wojakowi ewidentnie coś się nie podobało. Funkcjonariusz wyciągnął rękę z dowodem i paszportem i gdyby nie to, że ubiegł go Magnus, pokazałby swoje emocje w postaci drżenia nie do opanowania.
- Nie widzieli państwo nic podejrzanego po drodze? Mijali państwo kogoś? - dociekał żołnierz.
- Nie, idziemy z Chatki AKT, jesteśmy na szlaku może od dwudziestu minut - odparł już o wiele spokojniejszy Kornel. Pogranicznik pożegnał się, zasalutował i odjechał.

- Czemu ty się go tak bałeś? - zapytał Magnus, kiedy warkot silnika ucichł już na dobre, a Kornel sięgnął po paczkę papierosów i zapalił. Ładne kwiatki, jeśli Magnus nie miał problemu z dostrzeżeniem co się z nim dzieje to co dopiero ten wopista, który z racji wykonywanego zawodu na pewno umie o wiele lepiej odczytywać ludzkie reakcje. No i co powiedzieć chłopcu? Przecież wszystko odbywa się jak najbardziej legalnie, nikt nie popełnił niczego zakazanego, przynajmniej na razie. Jak wytłumaczyć młodemu obywatelowi kraju, gdzie policja nigdy nie pukała w nocy by aresztować kogoś za inne poglądy. Kornel miał za sobą kilka takich doświadczeń, zwłaszcza w okolicy stanu wojennego, i choć podczas żadnego z aresztowań nie spadł mu włos z głowy i nigdy nie odsiedział więcej niż przepisowe czterdzieści osiem godzin - nawet tyle nie - wszystko to spowodowało, że nabrał odrazy do służb mundurowych, nie pragnął ich i unikał jak tylko mógł.
- Nie lubię ich - powiedział dbając by brzmiało to szczególnie zimno. - Niech się zajmą łapaniem przestępców i przemytników...
- Przecież to robią - odparł spokojnie Magnus.
Zderzony z żelazną logiką profesor wolał wrócić do dociekania, dlaczego Magnus nie chce wrócić do Szwecji, ten temat wisiał nad nimi od kilkunastu minut.
- Bo ja się tam nie czuję w połowie tak dobrze jak tu - brzmiała natychmiastowa odpowiedź. - Wiesz, że to są najpiękniejsze chwile mojego życia?
- Nie uderzaj w tak wielkie tony - poprosił profesor. - Naprawdę nie zdarzyło się w twoim życiu nic fajnego? Nic ciekawego? Miłego? Sympatycznego?
- Wycieczka szkolna do Norwegii, do Narvik. Fajnie było... A poza tym? Nie lubię domu, nie lubię szkoły, nie lubię matki i jej fagasów, może mam dwóch kolegów, o których mogę powiedzieć, że są fajni.
Profesor słuchał tej tyrady i uznał, że najlepiej będzie zachować dyplomatyczne milczenie, przynajmniej na razie. Bo co powie? Nigdy nie był w sytuacji kiedy musiał kogoś pocieszać i zupełnie nie wiedział jak to się robi. Ma go karmić słodkimi kłamstwami? Żeby mi się tutaj tylko nie rozpłakał... Miał o tyle szczęście, że nie trafił na żonę histeryczkę, choć może to jakoś by go przekonało. Rany Boskie, przecież żyje pięćdziesiąt lat i nie umie tak podstawowej rzeczy jak pocieszyć kogoś?
- Ja ci mówię, że będzie dobrze - powiedział tylko gładząc chłopca po głowie. Jego ufny wzrok wymierzał mu natychmiastową karę...

_ Witam pana - odpowiedział pracownik biura turystycznego, kiedy tylko zamknęły się drzwi za Magnusem i Kornelem. Powiedział to pogodnym głosem, z uśmiechniętą twarzą, co Kornel od razu odczytał jako zapowiedź pomyślnego rozwiązania sprawy. Nie pomylił się.
- Mam dla pana dwie wiadomości, dobrą i nieco gorszą - ciągnął młody mężczyzna w nienagannej białej koszuli. - Dobra jest taka, że państwo Leśniakowie zgodzili się przyjąć was, nieco gorsza jest ta, że woleliby, aby to było od jutra. Pan rozumie, kwatera była jakiś czas nieczynna, trzeba posprzątać i tym podobne.
Kornel przetłumaczył wiadomość Magnusowi, który uśmiechnął się jakby z konieczności, na pewno nie było to szczere. A może mu się tak tylko wydawało?
- Co do dzisiejszej nocy... Mają państwo gdzie mieszkać? - zapytał.
- Damy sobie radę - odparł Kornel i przystąpił do załatwiania szczegółów. Po jakimś kwadransie stali już w centrum Karpacza z plecakami. I tym razem Magnus miał o wiele szczęśliwszą minę niż profesor.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 9:58, 12 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Czw 22:47, 11 Cze 2015    Temat postu:

co do pomyłek, to dopiero post factum okazuje się, że nasze działanie było pomyłką; wcześniej nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić, bo gdybyśmy byli to byśmy ich nie popełniali.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 10:05, 12 Cze 2015    Temat postu:

Generalnie tak ale... Nie miałeś nigdy wrażenia już podczas podejmowania decyzji, że jest ona mylna? Bywa i tak, choć to oczywiście niewielka część naszych błędów. Pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pią 18:24, 12 Cze 2015    Temat postu:

miałem, miałem, masz rację Smile ale kiedyś czegoś nie zrobiłem, bo wiedziałem, że gdybym to zrobił to byłby błąd i do dziś mnie prześladuje przeświadczenie, że właśnie nie zrobienie tego było błędem. od tamtego czasu wolę żałować że coś zrobiłem niż żałować, że czegoś nie zrobiłem Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 21:54, 12 Cze 2015    Temat postu: 27.

- Wjeżdżamy czy wchodzimy? - zapytał Kornel, po cichu licząc na tę pierwszą odpowiedź. Co prawda była dopiero pierwsza, czasu mieli pod dostatkiem, ale jakoś nie miał ochoty na jakieś szarże. Ciągle nie czuł się najlepiej po poprzedniej nocy, organizm dopominał się o kilka godzin snu. Problem polegał na tym, że obiecał Magnusowi chodzenie po górach. Jeśli nie dziś to kiedy? Jutro się rozdzielą, jego pochłonie kongres, a później? Albo Rusinek wyzdrowieje i chłopak trafi w końcu do tego, do kogo przyjechał albo trzeba będzie powoli myśleć o odesłaniu Magnusa do Szwecji. O właśnie, miał się skontaktować z lekarzem. Na razie błąkali się po Karpaczu i nie było większym problemem zajść na pocztę czy nawet do budki i zadzwonić. Może odłożyć to na potem? Ale na kiedy? Z ogromną niechęcią zabrał się za poszukiwanie telefonu.

- W zasadzie nie powinienem z panem toczyć tej rozmowy przez telefon - zastrzegał się ordynator - Ale sytuacja jest wyjątkowa. Powiem wprost: raczej nie ma co liczyć na szybką poprawę stanu zdrowia pana Rusinka. Co prawda jest już wyciągnięty ze śpiączki, ale nastąpiły dość poważne komplikacje, przyplątało się zapalenie płuc, o innych rzeczach nawet nie powiem, jednak dalej obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Czy to znaczy że... - Kornel nie mógł skończyć zdania. Czuł się dokładnie tak samo jak w tamto kwietniowe popołudnie trzy lata temu, kiedy o najważniejszej w swoim życiu rzeczy dowiadywał się przez telefon. Poczuł, że się poci, nogi zaczynają mu słabnąć i słuchawka niebezpiecznie drzeć przy ustach. Mimo ze Rusinek był dla niego zupełnie obcym człowiekiem, podobieństwo sytuacji było oczywiste.
- Porozmawiamy jak wróci pan do Wrocławia - odpowiedział lekarz.
- Ale co mam powiedzieć chłopcu?
- A to już tylko od pana zależy - odpowiedział ordynator, pożegnał się i rozłączył. Ale jak przekazać tę informację małemu? Co prawda nie ma tam jakichś szczególnych więzi miłości czy przywiązania rodzinnego, ale zawsze to zła wiadomość.

- Do kogo dzwoniłeś? - zapytał Magnus, kiedy oporządzili plecaki i ruszyli w stronę Bierutowic. Kornel już przyzwyczaił się do formy stawiania pytań przez Magnusa i coraz bardziej ją cenił ale co tu powiedzieć, by nie spaskudzić tak pięknie zapowiadającego się popołudnia? Oto do czego przywykł: półprawdy, milczenie. Im dłużej przebywał z Magnusem tym bardziej krytycznym okiem patrzył na swoje małżeństwo. Nie było trudnych pytań, nie było ciężkich odpowiedzi. Owszem, rozmawiali ze sobą ale to wszystko było oparte na grze pozorów. On udawał, że nie ma problemów, początkowo po to by jej nie martwić, a potem? Jakoś się przyjęło, że on problemów nie ma, a jeśli już się pojawią, to o nich nie mówi. A ona? Teraz widział, jak śmieszne, małe, marne były te jej problemy, które roztrząsała: wyścig szczurów na wydziale, plotki koleżanek... O prawdziwie poważnych sprawach nie rozmawiali, nawet sprawy dziecka nie dyskutowali. Wtedy uważał, że to dla niego za trudne, później, kiedy okazało się, że nie urodzi - dla niej... Kornel coraz bardziej widział, jak rozpada się jego małżeństwo, paradoksalnie, po trzech latach od śmierci żony. Paradoksalnie? I to przez jednego czternastolatka! Zaraz, ale przecież Magnus czeka na odpowiedź.
- Możemy pogadać o tym później?
- Ale widzę, że cię coś gryzie - podszedł do niego bliżej i oparł rękę na ramieniu. Któryś z turystów idący w przeciwnym kierunku to widział i nawet się uśmiechnął. Choć lepiej byłoby gdyby Magnus powstrzymał się od takich demonstracji.
- Wydaje ci się - uśmiechnął się Kornel.
- Nie jesteś ze mną szczery - powiedział Magnus. Na litość Boską, kiedy ten chłopak przestanie atakować?
- Usiądźmy gdzieś, nie chciałbym tak w marszu, nie lubię po prostu - poprosił Kornel. - Poza tym dobrze zgadłeś, to nie jest dobra wiadomość.
- Mów teraz.
Szli świetlistym sosnowym lasem w kierunku schroniska Nad Łomniczką. Piękna pogoda sprawiła, że szlak był rojny, co rusz to mijali pojedynczych turystów, pary, rodziny z dziećmi a nawet całe wycieczki.
- Niech ci będzie - odparł Kornel. - Z twoim dziadkiem nie jest najlepiej - powiedział Kornel starając się skierować wzrok jak najdalej od Magnusa. - Rozmawiałem z lekarzem, nie wszystko chciał powiedzieć, nie wszystko mógł ale nie brzmiało to najlepiej. Raczej go nie zobaczysz tego lata i... - znów nie potrafił dokończyć. Zganił się w myślach i zmusił się do odwrócenia głowy i popatrzenia na Magnusa.
- Szkoda - powiedział Magnus - ale nie musisz się tym aż tak martwić. Ja go prawie nie znałem, a wszystko dzięki matce - powiedział to jakimś zaciętym, mściwym głosem. - A co ze mną będzie?
- Na razie nic... Wrócimy do Wrocławia to zaczniemy się martwić. Trzeba poinformować twoją mamę, nie sądzisz? Dam jej numer ordynatora, w końcu to jej ojciec. Wy macie jeszcze jakąś rodzinę w Polsce?
Magnus pomyślał nieco.
- Cos tam słyszałem, ale przecież moja ukochana mamusia pokłóciła się z kim to tylko było możliwe. Była co prawda jedynaczką ale są jakieś ciotki, wujkowie, kilku nawet było u nas w Sztokholmie w odwiedzinach ale byłem zbyt mały, żeby to teraz pamiętać. Co pamiętam, to jedną kłótnie mojej matki z wujkiem, było trzaskanie drzwiami, krzyki... Nie rozumiałem o czym mówią, bo przecież kochana mamusia zrobiła wszystko, żebym nie znał języka. Pamiętam tylko, że wujek następnego dnia wyjechał do polski i nigdy już się u nas nie pojawił.

Jeśli Kornelowi zrobiło się żal Magnusa, nie dał tego po sobie poznać, temat zawisł w powietrzu i nie wracali do niego przez całą drogę nad Łomniczkę. To oryginalne schronisko znajduje się prawie na samym końcu regla, malowniczo położone przy wyboistej drodze. Jest niezelektryfikowane, co tylko dodaje mu niepowtarzalnego charakteru. Niestety, dzień był typowo wycieczkowy i niepowtarzalną atmosferę chwilowo szlag trafił, zwłaszcza kiedy weszła wycieczka dwunastolatków. Zaczęło się bieganie, przekrzykiwanie, śmiechy. Przebywając z magnusem, Kornel bardzo żałował, że nie ma dzieci, teraz już nie był tego taki pewien.
- Że też nikt nie złapie tego towarzystwa za kołnierz i nie wyprowadzi z sali - odezwał się do Magnusa.
- Myślisz że my jesteśmy lepsi? Może nie aż tak dzicy ale... Jest gorzej. Mówiłem ci o tym jak byliśmy w Norwegii?
- A wspominałeś - odpowiedział profesor. Siedzieli na głównej sali i pili herbatę, z której schronisko nad Łomniczką słynęło zawsze i pewnie słynie do dziś. - Mówiłeś, że ci się podobało.
- Sama wycieczka była fajna. Byliśmy w Kirunie, Abisko, oglądaliśmy port w Narviku, chodziliśmy po górach. Mało nie zostałem zjedzony przez komary. Ale...
-Ale?
Kornel dostrzegł nagłe załamanie się w głosie Magnusa. Twarz mu jakoś pociemniała, oczy nabrały dzikiego wyrazu. Takiego go jeszcze nie widział. Z dotychczasowych obrazków mógłby zrobić całą galerię: Magnus szczęśliwy, Magnus myślący, Magnus zakłopotany, Magnus bojący się... Ten nie dał się zupełnie sklasyfikować.
Magnus przez chwilę nie wracał do tematu, bawiąc się mechanicznie łyżeczką i uderzając nią rytmicznie w spodek. Wydawało się, że ta czynność pochłania go całkowicie. Kornela aż zżerała ciekawość, co takiego się stało. Mógł łatwo wziąć rewanż za niedawną niecierpliwość chłopca i po prostu zażądać wyjaśnień. Jeśli tego nie zrobił, to tylko dlatego, że widział, jak chłopak walczy. Nie wiedział z kim, nie wiedział z czym, pewnie z jakimiś wspomnieniami
- Kornel?
I co teraz powiedzieć? Przed chwilą on miał problem z przekazaniem prawdy, on, ponad pięćdziesięcioletni stary koń, co to z niejednego koryta obrok jadł i który powinien pokazać temu źrebakowi jak wygląda życie.
- Kornel?
Mówże coś człowieku! Ten chłopak czeka i to czeka na coś ważnego. Coś się dzieje, coś najważniejszego od kiedy mały tęgawy blondyn pojawił się na klatce schodowej jego bloku.
- Bardzo, ale to bardzo ciebie lubię - powiedział Magnus patrząc mu prosto w oczy. - Chodźmy już.

Wesoła wycieczka wyniosła się już z hali głównej schroniska, i szczęśliwie ucierpiał tylko lekko plecak Kornela, spadając z ramienia po potrąceniu przez jakiegoś biegnącego szczyla. Nagle zrobiło się błogo i prawie cicho, bo gwar z zewnątrz nie ustawał. Kornel zastanawiał się, czy nie wrócić do tej dziwnej rozmowy, postanowił jednak dać chłopakowi trochę więcej czasu. Może jeszcze przyjdzie okazja. Na razie trzeba będzie się zbierać, jest już po drugiej.
- Ile się idzie do Równi Pod Śnieżką? - zapytał gospodarza, który właśnie krzątał się w bufecie.
- Jakieś trzy godziny powinny wam wystarczyć. Tyle że będziecie musieli iść już, bo na wieczór zapowiadali załamanie pogody. Macie gdzieś noclegi?
- W Samotni, przynajmniej tak nam się wydaje...
- To tym bardziej musicie już iść. Nie popędzam ale...

Szli w milczeniu, mijając hordy turystów schodzących ze Śnieżki, roześmianych, w dobrym humorze. Kornel myślał rozpaczliwie co zrobić, by przywrócić dobrą atmosferę ale nic nie przychodziło mu do głowy. Las górnego regla już się skończył i rozpoczęła się kosodrzewina. Również droga znarowiła się, bity trakt zastąpiła coraz węższa ścieżka, coraz bardziej rwana, kamienista i wymagająca coraz większej koncentracji. Jak w takich warunkach można myśleć o poprawie atmosfery? W pewnym momencie Kornel wspinając się ucapił się rozpaczliwie jakiegoś źdźbła trawy, które z trzaskiem oderwało się od podłoża a on upadł na plecy.
- Kurza noga - zaklął w jego mniemaniu siarczyście. Schodzące właśnie małżeństwo w średnim wieku zatrzymało się z troską.
- Nic panu nie jest? - zapytał mężczyzna gdy Kornel przy pomocy Magnusa usiłował podnieść się z ziemi.
- Nie, skądże - powiedział z trudem panując nad bólem w pachwinie i w kolanie. Małżeństwo pożegnało się i ruszyli w dół.
- Że też jeszcze ludzie tak łagodnie klną - Kornel usłyszał głos kobiety, z oddali ale słyszalny, Kurza noga,... A inni tylko kurwa i kurwa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 0:01, 15 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Sob 16:40, 13 Cze 2015    Temat postu:

'Wjeżdżamy czy wchodzimy? Zapytał Kornel, po cichu licząc na te pierwszą odpowiedź'.
chyba powinno być 'tą pierwszą odpowiedź' ale mogę się mylić, ale już na pewno możesz 'ę' wsadzić


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Sob 16:41, 13 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 21:17, 13 Cze 2015    Temat postu: 28.

Podejście zmieniało się stopniowo w coraz bardziej urwiste, twarda ziemia była coraz bardziej miękka i grząska. Kornel utykał lekko, coś niezbyt mocno a mimo wszystko dokuczliwie pulsowało mu w pachwinie, kolanom co prawda się zginało, jednak zdecydowanie lepiej pracowało przed upadkiem. Dodatkowo pełne do niedawna słońce zaszło za białe obłoczki, które po kilku minutach straciły swą niewinną biel i przeradzały się w coraz bardziej granatowe kłęby. Z początku nieruchawe, teraz prawie pędziły od Śnieżki i Czarnej Kopy.
- Będzie burza? - zapytał z wyczuwalnym drżeniem w głosie Magnus. Kornel dużo by dał, żeby odpowiedzieć przecząco, choć co on tak naprawdę może? Póki nie padało, należało wspiąć się jak najwyżej bo później może być bardzo różnie. Choć gruchnęło w powietrzu i Magnus zastygł w przerażeniu, uczepiony wysokiego progu skalnego, który właśnie pokonywał. Nie był to jednak grzmot i, uspokoiwszy się, kontynuował wspinaczkę.
- Ty kulejesz - powiedział obserwując różne, często nieudane próby Kornela w pokonywaniu wysokości. - Zróbmy sobie przerwę.
Kornel wymownie popatrzył na niebo. Spuścił je z oka na niecałą minutę i już było granitowo-czarne, co, paradoksalnie rozjaśniło widoczne już rumowisko skalne na Śnieżki, które prawie lśniło srebrem, odbijając zabłąkane promienie gdzieś od strony zachodnich Karkonoszy. To wszystko wyglądało tyle pięknie co groźnie i Kornel z trudem przywołał się do porządku i kontynuował wspinaczkę. Cos jeszcze się zmieniło, wietrzyk, który do tej pory uprzyjemniał marsz, zastygł zupełnie i kornelowi zaczęło się robić coraz goręcej. Teraz przystawał co trzy, cztery kroki.
- Zejdźmy ze szlaku - powtórzył Magnus - i poszukajmy sensownego miejsca, zanim zacznie padać.

Odstęp między pierwszą, jeszcze gorącą kroplą a zimnym prysznicem, który coraz bardziej gęstniał, pozwolił im z trudem opuścić skaliste podejście i schować się w zaroślach kosodrzewiny. Turyści, których jeszcze przed momentem można było policzyć kilkunastu w zasięgu wzroku, z piskiem, coraz bardziej głuszonym przez szum deszczu, rozpierzchli się po bokach. Nagle zrobiło się zupełnie pusto. Gdy byli już miedzy zielonymi krzewami, których igliwie boleśnie wkłuwało się w podrażnioną wodą skórę, kuląc się przed gęstniejącym deszczem szukali peleryn w plecakach.
- Mam, nie szukaj - zawołał Magnus i rozłożył płachtę przeźroczystej folii. - Wskakuj.
Siedzieli na nierównej kamienistej ziemi, jednak nie wygoda była teraz najważniejsza. Peleryna okrywała ich dość niechlujnie, tu i ówdzie docierały do nich strużki lodowatej wody. Magnus przywarł do ciała profesora, jednak ten, starając się poprawić swoją pozycję, syknął z bólu i instynktownie chwycił się za pachwinę. Ból był nie do zniesienie, choć trudno było tak naprawdę powiedzieć, co go boli. Uwolnił z najwyższym trudem rękę zakleszczoną między Magnusem, plecakiem, peleryną i kto wie, czym jeszcze, i rozpoczął masowanie bolącego miejsca.
- Tu cię boli? - zapytał Magnus.
- Tak.
Nim Kornel zdążył zaprotestować, chłopak rozpiął pas, następnie rozporek i wsunął rękę pod brzuch.
- Zostaw to,Podejście zmieniało się stopniowo w coraz bardziej urwiste, twarda ziemia była coraz bardziej miękka i grząska. Kornel utykał lekko, coś niezbyt mocno a mimo wszystko dokuczliwie pulsowało mu w pachwinie, kolano co prawda się zginało, jednak zdecydowanie lepiej pracowało przed upadkiem. Dodatkowo pełne do niedawna słońce zaszło za białe obłoczki, które po kilku minutach straciły swą niewinną biel i przeradzały się w coraz bardziej granatowe kłęby. Z początku nieruchawe, teraz prawie pędziły od Śnieżki i Czarnej Kopy.
- Będzie burza? - zapytał z wyczuwalnym drżeniem w głosie Magnus. Kornel dużo by dał, żeby odpowiedzieć przecząco, choć co on tak naprawdę może? Póki nie padało, należało wspiąć się jak najwyżej bo później może być bardzo różnie. Choć gruchnęło w powietrzu i Magnus zastygł w przerażeniu, uczepiony wysokiego progu skalnego, który właśnie pokonywał. Nie był to jednak grzmot i, uspokoiwszy się, kontynuował wspinaczkę.
- Ty kulejesz - powiedział obserwując różne, często nieudane próby Kornela w pokonywaniu wysokości. - Zróbmy sobie przerwę.
Kornel wymownie popatrzył na niebo. Spuścił je z oka na niecałą minutę i już było granitowo-czarne, co, paradoksalnie rozjaśniło widoczne już rumowisko skalne na Śnieżce, które prawie lśniło srebrem, odbijając zabłąkane promienie gdzieś od strony zachodnich Karkonoszy. To wszystko wyglądało tyle pięknie co groźnie i Kornel z trudem przywołał się do porządku i kontynuował wspinaczkę. Coś jeszcze się zmieniło, wietrzyk, który do tej pory uprzyjemniał marsz, zastygł zupełnie i kornelowi zaczęło się robić coraz goręcej. Teraz przystawał co trzy, cztery kroki.
- Zejdźmy ze szlaku - powtórzył Magnus - i poszukajmy sensownego miejsca, zanim zacznie padać.

Odstęp między pierwszą, jeszcze gorącą kroplą a zimnym prysznicem, który coraz bardziej gęstniał, pozwolił im z trudem opuścić skaliste podejście i schować się w zaroślach kosodrzewiny. Turyści, których jeszcze przed momentem można było policzyć kilkunastu w zasięgu wzroku, z piskiem, coraz bardziej głuszonym przez szum deszczu, rozpierzchli się po bokach. Nagle zrobiło się zupełnie pusto. Gdy byli już miedzy zielonymi krzewami, których igliwie boleśnie wkłuwało się w podrażnioną wodą skórę, kuląc się przed gęstniejącym deszczem szukali peleryn w plecakach.
- Mam, nie szukaj - zawołał Magnus i rozłożył płachtę przeźroczystej folii. - Wskakuj.
Siedzieli na nierównej kamienistej ziemi, jednak nie wygoda była teraz najważniejsza. Peleryna okrywała ich dość niechlujnie, tu i ówdzie docierały do nich strużki lodowatej wody. Magnus przywarł do ciała profesora, jednak ten, starając się poprawić swoją pozycję, syknął z bólu i instynktownie chwycił się za pachwinę. Ból był nie do zniesienie, choć trudno było tak naprawdę powiedzieć, co go boli. Uwolnił z najwyższym trudem rękę zakleszczoną między Magnusem, plecakiem, peleryną i kto wie, czym jeszcze, i rozpoczął masowanie bolącego miejsca.
- Tu cię boli? - zapytał Magnus.
- Tak.
Nim Kornel zdążył zaprotestować, chłopak rozpiął pas, następnie rozporek i wsunął rękę pod brzuch.
- Zostaw to, puść - powiedział Kornel po szwedzku ale mimo wszystko cicho, jakby obawiając się, że jego komunikat zostanie odebrany i rozszyfrowany przez kogoś, kto zapewne czai się całkiem niedaleko za innym krzakiem. Gdzieś ci ludzie musieli się przecież pochować.
- Siedź cicho - syknął Magnus - i jak możesz to rozprostuj tę nogę. Tylko uważaj na pelerynę i kamienie. Powoli, powoli - instruował spokojnie Kornela, który z bólem w kolanie i wyżej usiłował przemieścić bolącą kończynę tak aby nie blokować pachwiny. W tym momencie czuł pod tyłkiem ostre kamienie, ale jakoś mniej zwracał na nie uwagę.
- No, już dobrze - powiedział Magnus. Deszcz dalej bębnił o pelerynę, już nie tak intensywnie, ale dalej trzeba się było przed nim chronić. I znów ta ciepła ręka Magnusa, która wśliznęła się w jego szorty i jednym ruchem ściągnęła je z połowy korpusu. Palce delikatnie badały pachwiną, co raz to wchodząc w kolizję z jego prawym jądrem i pęczniejącym z emocji członkiem. Magnus musiał to odebrać, bo jego ręka zawahała się w pewnym momencie, gdy dotykała jego narządu gdzieś w jego środkowej części, ale w tym samym, nieśpiesznym tempie wróciła w bolące miejsce.
- Boli cię bardziej?
- Ja wiem? - Powiedziałbym nawet że mniej - odparł profesor.
- Myślałem, że dostałeś przepukliny ale nie, tam wszystko wygląda normalnie, nie rusza się, nie przesuwa. Pewnie stłukłeś sobie panewkę albo inną część kości.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - zdziwił się profesor. - Mówisz jak stary ortopeda.
- Trochę się tym interesowałem, poza tym podczas tamtej wycieczki koledze wyskoczyła przepuklina podczas wspinania się po skałkach. Poza tym mnie się też różne rzeczy zdarzały - powiedział masując dalej pachwinę, jednostajnym ruchem, od góry aż po samo jądro. Kornelowi wydawało się, że jego działalność tam na dole jest z każdym posunięciem dłuższa, że bada teren, rozpoznaje. Dużo dałby... A tak w ogóle to zupełnie nieoczekiwanie przyszła ta chwila, o której marzył od kiedy ujrzał go w Adamowym stroju podczas kąpieli. Jak niewiele potrzeba, wystarczy, że wyprostuje się, zachęci go jakoś, niekoniecznie słownie, ale da znać... Zaczynał wilgotnieć, wystarczy jakoś druga ręką poprawić członka, chyba Magnus domyśli się, że może... Jakby na potwierdzenie jego ręka wracając znów weszła w chyba niezamierzony kontakt z jego narządem. Zaraz, teraz, już...
- Chyba przestało padać a mnie boleć - usłyszał profesor swój własny głos. - Powoli się zbierajmy bo będzie się szło wyjątkowo ciężko.
- Czy jesteś tego pewien? - w głosie chłopaka bez pudła rozpoznał lekkie rozczarowanie.
- Nie ale... Może już nie być lepiej aż do samej góry. Widziałeś jak tu grząsko, wyobraź sobie, co będzie teraz. Jest w pół do czwartej, czasu wbrew pozorom nie ma zbyt wiele.
- Zapnę cię teraz, nie ruszaj się - powiedział Magnus i zaczął mocować się najpierw z rozporkiem a później pasem do spodni. Kornelowi było zimno i czuł się przede wszystkim mokro, ale wydawało mu się, że chłopak pogładził jego krocze przez tkaninę jakby żegnając się z nim.

Wbrew obawom, szlak może i stracił na przyczepności ale dawał się dalej przejść. Ręka chłopca podziałała jak placebo, a może nawet balsam, nadwerężone biodro bolało ale było w pełni używalne. Z krzaków zaczęli wychodzić kolejni turyści, którzy tam przeczekiwali nagłą ulewę.
- Państwo na Śnieżkę? - zapytał starszy mężczyzna schodzący w towarzystwie żony.
- Na Samotnię - odpowiedział Kornel.
- Uważajcie przy samym podejściu na Śląski Dom, jest wyjątkowo nieprzyjemnie. Zwłaszcza po tym deszczu.
Kornel podziękował za ostrzeżenie, porozmawiał chwilę z mężczyzną i jego żoną, pożegnał się.
- Czego chcieli? - zapytał Magnus.
- Poinformować, że pod sam koniec jest stromo - odpowiedział profesor. - Tyle to my wiemy z mapy ale to miło z ich strony.
- Widziałeś jak on na nią patrzył? Oni muszą się bardzo kochać mimo tego, że już pewnie mają po sześćdziesiątce.
Kornel nie zauważył tego od razu ale teraz, z perspektywy może nie dwóch minut musiał przyznać rację Magnusowi. Już sama mowa ciała tego dziadka wyrażała szacunek, poza tym ich uśmiechy były niewymuszone, jakieś naturalne, prawie oczywiste. Obejrzał się do tyłu, małżeństwo pokonywało właśnie jakąś przeszkodę, on przytrzymywał ją za ramie opiekuńczym chwytem. Tylko kto by zwracał uwagę na takie drobiazgi? Nigdy obserwując ludzi nie zastanawiał się co oni czują, jak odnoszą się do siebie, co muszą odczuwać do siebie nawzajem. Bo tak naprawdę to co go to obchodzi? Magnus zaś zaskoczył go po raz kolejny. Ostatnio pojawiło się w mediach pojęcie empatii i asertywności. Magnus był i asertywny i empatyczny, a on sam?
- Ciekawe czy oni jeszcze... No wiesz - uśmiechnął się chłopak. Nie było w tym nic z lubieżności, tak się rozmawia raczej z rówieśnikami. Kornel nigdy nie toczył z nikim takich rozmów. I tak po prawdzie nie interesował się jak może wyglądać życie seksualne innych osób. No może kilku panienek, które mu się podobały w przeszłości. Nie lubił golizny w telewizji, nie oglądał pornografii, poza tym jego wiara i system wartości nie pozwalały mu na takie bezeceństwa, Magnusa nawet rozumiał, chłopcy w tym wieku to budzące się wulkany seksu, w sumie czy można mieć pretensje do Magnusa, że zadał takie pytanie?
- Ja wiem? Nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się nad takimi rzeczami. Tobie też bym niespecjalnie polecał. To ich życie i niech robią to co chcą.
- Ależ ja nic złego nie miałem na myśli. Zastanawiam się po prostu dlaczego ci ludzie są ze sobą w tym wieku. Co ich trzyma? Czy są tylko dlatego że byli z sobą całe życie? Przecież przez tych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat to można się całkiem mocno znienawidzić, prawda? A oni jak te młode zajączki, szczęśliwi, uśmiechnięci... Nie, to nie moje wyrażenie - powiedział widząc zdumiony wzrok Kornela - tylko mojej fröken od szwedzkiego.
- No już myślałem...
Przed nimi była ostatnia ściana, nad którą już żółciła się bryła Śląskiego Domu. Po lewej wyraźnie widać było granitowe skały Cmentarza Ofiar Gór.
- To co, krótki odpoczynek przed tym atakiem? - zasugerował Magnus.
- Z chęcią - Kornel już obawiał się, że będą darli bez chwili oddechu. Słońce znowu wyjrzało i prawie natychmiast osuszyło kamienie. Siedli na boku i wyjęli ostatnie kanapki.
- Kornel?
- Tak?
- Powiedz, ale tak szczerze, tobie nie brakuje, no wiesz czego? Seksu?
Kornel rozpaczliwie sięgnął po termos z kawą by się nie udławić. puść - powiedział Kornel po szwedzku ale mimo wszystko cicho, jakby obawiając się, że jego komunikat zostanie odebrany i rozszyfrowany przez kogoś, kto zapewne czai się całkiem niedaleko za innym krzakiem. Gdzieś ci ludzie musieli się przecież pochować.
- Siedź cicho - syknął Magnus - i jak możesz to rozprostuj te nogę. Tylko uważaj na pelerynę i kamienie. Powoli, powoli - instruował spokojnie Kornela, który z bólem w kolanie i wyżej usiłował przemieścić bolącą kończynę tak aby nie blokować pachwiny. W tym momencie czuł pod tyłkiem ostre kamienie, ale jakoś mniej zwracał na nie uwagę.
- No, już dobrze - powiedział Magnus. Deszcz dalej bębnił o pelerynę, już nie tak intensywnie, ale dalej trzeba się było przed nim chronić. I znów ta ciepła ręka Magnusa, która wśliznęła się w jego szorty i jednym ruchem ściągnęła je z połowy korpusu. Palce delikatnie badały pachwiną, co raz to wchodząc w kolizję z jego prawym jądrem i pęczniejącym z emocji członkiem. Magnus musiał to odebrać, bo jego ręka zawahała się w pewnym momencie, gdy dotykała jego narządu gdzieś w jego środkowej części, ale w tym samym, nieśpiesznym tempie wróciła w bolące miejsce.
- Boli cię bardziej?
- Ja wiem? - Powiedziałbym nawet że mniej - odparł profesor.
- Myślałem, że dostałeś przepukliny ale nie, tam wszystko wygląda normalnie, nie rusza się, nie przesuwa. Pewnie stłukłeś sobie panewkę albo inną część kości.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - zdziwił się profesor. - Mówisz jak stary ortopeda.
- Trochę się tym interesowałem, poza tym podczas tamtej wycieczki koledze wyskoczyła przepuklina podczas wspinania się po skałkach. Poza tym mnie się też różne rzeczy zdarzały - powiedział masując dalej pachwinę, jednostajnym ruchem, od góry aż po samo jądro. Kornelowi wydawało się, że jego działalność tam na dole jest z każdym posunięciem dłuższa, że bada teren, rozpoznaje. Dużo dałby... A tak w ogóle to zupełnie nieoczekiwanie przyszła ta chwila, o której marzył od kiedy ujrzał go w Adamowym stroju podczas kąpieli. Jak niewiele potrzeba, wystarczy, że wyprostuje się, zachęci go jakoś, niekoniecznie słownie, ale da znać... Zaczynał wilgotnieć, wystarczy jakoś druga ręką poprawić członka, chyba Magnus domyśli się, że może... Jakby na potwierdzenie jego ręka wracając znów weszła w chyba niezamierzony kontakt z jego narządem. Zaraz, teraz, już...
- Chyba przestało padać a mnie boleć - usłyszał profesor swój własny głos. - Powoli się zbierajmy bo będzie się szło wyjątkowo ciężko.
- Czy jesteś tego pewien? - w głosie chłopaka bez pudła rozpoznał lekkie rozczarowanie.
- Nie ale... Może już nie być lepiej aż do samej góry. Widziałeś jak tu grząsko, wyobraź sobie, co będzie teraz. Jest w pół do czwartej, czasu wbrew pozorom nie ma zbyt wiele.
- Zapnę cię teraz, nie ruszaj się - powiedział Magnus i zaczął mocować się najpierw z rozporkiem a później pasem do spodni. Kornelowi było zimno i czuł się przede wszystkim mokro, ale wydawało mu się, że chłopak pogładził jego krocze przez tkaninę jakby żegnając się z nim.

Wbrew obawom, szlak może i stracił na przyczepności ale dawał się dalej przejść. Ręka chłopca podziałała jak placebo, a może nawet balsam, nadwerężone biodro bolało ale było w pełni używalne. Z krzaków zaczęli wychodzić kolejni turyści, którzy tam przeczekiwali nagłą ulewę.
- Państwo na Śnieżkę? - zapytał starszy mężczyzna schodzący w towarzystwie żony.
- Na Samotnię - odpowiedział Kornel.
- Uważajcie przy samym podejściu na Śląski Dom, jest wyjątkowo nieprzyjemnie. Zwłaszcza po tym deszczu.
Kornel podziękował za ostrzeżenie, porozmawiał chwilę z mężczyzną i jego żoną, pożegnał się.
- Czego chcieli? - zapytał Magnus.
- Poinformować, że pod sam koniec jest stromo - odpowiedział profesor. - Tyle to my wiemy z mapy ale to miło z ich strony.
- Widziałeś jak on na nią patrzył? Oni muszą się bardzo kochać mimo tego, że już pewnie mają po sześćdziesiątce.
Kornel nie zauważył tego od razu ale teraz, z perspektywy może nie dwóch minut musiał przyznać rację Magnusowi. Już sama mowa ciała tego dziadka wyrażała szacunek, poza tym ich uśmiechy były niewymuszone, jakieś naturalne, prawie oczywiste. Obejrzał się do tyłu, małżeństwo pokonywało właśnie jakąś przeszkodę, on przytrzymywał ją za ramie opiekuńczym chwytem. Tylko kto by zwracał uwagę na takie drobiazgi? Nigdy obserwując ludzi nie zastanawiał się co oni czują, jak odnoszą się do siebie, co muszą odczuwać do siebie nawzajem. Bo tak naprawdę to co go to obchodzi? Magnus zaś zaskoczył go po raz kolejny. Ostatnio pojawiło się w mediach pojęcie empatii i asertywności. Magnus był i asertywny i empatyczny, a on sam?
- Ciekawe czy oni jeszcze... No wiesz - uśmiechnął się chłopak. Nie było w tym nic z lubieżności, tak się rozmawia raczej z rówieśnikami. Kornel nigdy nie toczył z nikim takich rozmów. I tak po prawdzie nie interesował się jak może wyglądać życie seksualne innych osób. No może kilku panienek, które mu się podobały w przeszłości. Nie lubił golizny w telewizji, nie oglądał pornografii, poza tym jego wiara i system wartości nie pozwalały mu na takie bezeceństwa, Magnusa nawet rozumiał, chłopcy w tym wieku to budzące się wulkany seksu, w sumie czy można mieć pretensje do Magnusa, że zadał takie pytanie?
- Ja wiem? Nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się nad takimi rzeczami. Tobie też bym niespecjalnie polecał. To ich życie i niech robią to co chcą.
- Ależ ja nic złego nie miałem na myśli. Zastanawiam się po prostu dlaczego ci ludzie są ze sobą w tym wieku. Co ich trzyma? Czy są tylko dlatego że byli z sobą całe życie? Przecież przez tych kilkanaście czy kilkadziesiąt lat to można się całkiem mocno znienawidzić, prawda? A oni jak te młode zajączki, szczęśliwi, uśmiechnięci... Nie, to nie moje wyrażenie - powiedział widząc zdumiony wzrok Kornela - tylko mojej fröken od szwedzkiego.
- No już myślałem...
Przed nimi była ostatnia ściana, nad którą już żółciła się bryła Ślaskiego Domu. Po lewej wyraźnie widać było granitowe skały Cmentarza Ofiar Gór.
- To co, krótki odpoczynek przed tym atakiem? - zasugerował Magnus.
- Z chęcią - Kornel już obawiał się, że będą darli bez chwili oddechu. Słońce znowu wyjrzało i prawie natychmiast osuszyło kamienie. Siedli na boku i wyjęli ostatnie kanapki.
- Kornel?
- Tak?
- Powiedz, ale tak szczerze, tobie nie brakuje, no wiesz czego? Seksu?
Kornel rozpaczliwie sięgnął po termos z kawą by się nie udławić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:14, 16 Cze 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 9:06, 14 Cze 2015    Temat postu:

każda część bardziej interesująca od poprzedniej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Nie 18:24, 14 Cze 2015    Temat postu:

Ha ha, to było dobre. Przyznam, że gdybym był na miejscu profesora pewnie też bym się zakrztusił kanapką

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:06, 14 Cze 2015    Temat postu: 29.

Kornel ręką dał znak, że zanim się odezwie, zapali papierosa, po czym sięgnął do kieszeni, wyjął paczkę caro, z niej jednego papierosa i w milczeniu rozkruszał go długo i zapamiętale. Nie było nawet sensu patrzeć na niebo, chmury, które jakiś czas temu byłyby zbawieniem, były już daleko na zachodzie, pewnie nad Niemcami a nad nimi niczym w marnej poezji lśniło błękitne niebo. Pobiwszy rekord Polski w długości zapalania papierosa zaciągnął się łapczywie dymem, raz, drugi. Nic przez ten czas nie przyszło mu do głowy, nic go nie oświeciło. Zawsze zostawała odmowa odpowiedzi na pytanie, tylko czy to było właściwe rozwiązanie? Jego celem było nie stracić a przybliżyć, odmowa tu nic nie dawała. Z drugiej strony - wkraczał na wyjątkowo śliski temat, i to dla nich obu.
- No nie wstydź się staruszku...
Język polski nie zna dokładnego odpowiednika wyrażenia min gammla gubbe. Może to i staruszek, ale jest to wyrażenie raczej z języka zakochanych niż żartobliwych połajanek między kolegami na przystanku autobusowym. Kornel znał język bardzo dobrze ale, co chyba zrozumiałe, te odcienie poznawał raczej z artykułów naukowych niż z życia. No i jeśli w momencie wypowiadania tych słów mówiący obejmuje cię za plecy...

Przez ten czas kilku turystów przeszło koło nich i to w obie strony, część pomachała, część rzuciła tradycyjne dzień dobry czy ahoj. Kornel za późno dostrzegł swą ostatnią szansę na uniknięcie tematu.
- No trochę brakuje - powiedział czując się jakby miał kamienie w gardle.
- Tyle to ja wiem - uśmiechnął się Magnus - i chyba nawet wiesz skąd.
A więc mało co było tu przypadkiem - pomyślał profesor. Chłopak pewne rzeczy zrobił celowo i w zaplanowany sposób, pozostaje tylko pytanie, czy tylko teraz, czy w co najmniej dwóch innych sytuacjach. Przyszła chyba dobra chwila, by sobie co nieco wyjaśnić. Nie będzie to łatwe, ale cóż. A łatwe nie będzie, bo chyba w życiu nie mówił w prosty, oczywisty, niezawoalowany sposób o seksualności? Nie było to tematem jego rozmów z żoną. Ich pierwszy raz odbył się na zasadzie zdobywania terytorium, kiedy zrozumiał że ma zielone światło, zrobił to co trzeba w zasadzie bez słowa, bo pytań typu 'dobrze ci?' nie brał pod uwagę. Zazwyczaj zachętą do odbycia stosunku było niewinne pytanie 'położymy się?' czy jakaś deklaracja, na przykład, 'pokażę ci, jak cię kocham'. Później i tego nie było, wystarczyło w odpowiedniej chwili popatrzeć na łózko. Zazwyczaj gasili światło i jeśli o czymś rozmawiali, to na pewno nie o tym, co w danej chwili robili. Kornel co prawda rzucał pytanie 'boli?' jeśli coś poszło nie tak, ale odpowiedzią na nie było mruczenie w różnych tonacjach, z którego musiał wywnioskować: tak czy nie. To było całe jego doświadczenie w komunikacji w sprawach życia płciowego - nawet jak żona dowiedziała się, że nie może mieć dzieci, oprócz słowa 'jajniki' wypowiedzianego z rumieńcem nie padały żadne inne terminy.

- W moim wieku już tego się tak mocno nie odczuwa - Kornel wypowiedział to lekko i z uśmiechem. - Pewnie zupełnie inaczej niż się ma to piętnaście lat, prawda?
- Przecież widzę, że to cię męczy - nie ustawał Magnus. - Kornel, powiedzmy sobie kilka rzeczy, teraz i niech to obowiązuje zawsze, o ile ty się na to zgodzisz, dobrze?
W tym co powiedział nie było zacietrzewienia, groźby czy rozkazu, raczej wypowiedziane to było tonem przyjacielskiej prośby i zrozumienia. Kornel powoli przyzwyczajał się do tego kto tu rządzi i że to nie on, ale pewne rzeczy były jeszcze przed nim.
- Zobaczymy co to będzie... - powiedział nie patrząc Magnusowi w oczy.
- Kornel, powiem wprost: i ty lubisz mnie i ja lubię ciebie wiec nie ma potrzeby byśmy zachowywali się jak jacyś idioci. Nie musisz latać z każdym rozbieraniem się do łazienki, możesz spokojnie przy mnie zdjąć koszulkę czy nawet gacie, nic się nie stanie. Nie odpadnie ci, jeśli tego aż tak się boisz. A nawet rano, jak ci ta marchewka nieco napęcznieje, też nie ma większej tragedii. Swoją drogą... - zawiesił głos.
Kornel słuchał i jak na razie wydawało mu się to akceptowalne choć pewnie był czerwieńszy na twarzy niż zwykle. Ale do czego on zmierza?
- Swoją drogą co?
- Ładna ta twoja marchewka - powiedział takim tonem jakby chwalił pogodę czy coś innego, zupełnie neutralnego. Kornel wyszedł z założenia, że najlepiej w tym momencie siedzieć cicho.
- Dalej - kontynuował niezrażony - jeśli coś ci się nie podoba, powiedz, będziemy wiedzieć, na czym stoimy. Jeśli budzisz się w nocy widzisz, że ja się masturbuję a nie podoba ci się to - powiedz. Wiesz o czym mówię, prawda? Wiem że to cię nakręca, i to działa w obie strony. Niestety...
Przerwał tę dość długą tyradę a Kornel nie bardzo wiedział jak się ma do tego odnieść. Popatrzył na zegarek, było już w pół do piątej, dobry powód by kończyć. Jednak wyczuwał tylko przerwę na wzięcie się w garść i faktycznie, nie mylił się, Magnus, ciągle opierając się o niego, wrócił do tematu.
- Kornel, powiem ci coś, ale prosiłbym, żeby była to absolutna tajemnica. Zgaszasz się?
Kornel nie zgadzał się. Cholera wie co to będzie, na takie rzeczy trzeba być szczególnie czułym. Choć... Pamiętał, że w tym wieku świat jest przeważnie czarno-biały i malowanie go na siłę niewiele daje. Chciał usłyszeć - niech usłyszy.
- Nie patrz tak na zegarek, dobrze? Bo teraz chcę ci powiedzieć to najważniejsze. To stało się podczas tamtej wycieczki na północ. Jechaliśmy pociągiem, długim pociągiem z prawie samymi wagonami sypialnymi. Co prawda miało być teak, że w jednym przedziale śpią tylko chłopcy, ale wiesz jak to jest. Nauczyciele nie muszą wszystkiego wiedzieć, zrobiliśmy kilka podmianek i w efekcie w naszym przedziale było dwóch chłopaków - mój kumple Ralf i ja, i dwie dziewczyny, takie, które nam się podobały, Anita i Ulla. na początku było fajnie, piwo, oczywiście nielegalne, nawet trawkę mieliśmy.
Kornel, mimo że masę już lat pracował w środowisku akademickim, nie zetknął się z narkotykami w żadnej formie: ani, rzecz jasna, jako biorący, ani nie rozmawiał o nich, jego wiedza pochodziła z gazet i telewizji, czyli ograniczona była do głęboko zakodowanej informacji, że narkotyki są złe, że uzależniają, że po nich się umiera, że idzie się do więzienia. Natomiast cała reszta - jak działają, że są tak zwane twarde i miękkie, że brane świadomie i dla rozluźnienia powodują mniejsze szkody w organizmie niż papierosy - to było dla niego zupełnie nieznane. Dla niego 'trawka' znaczyło tyle co heroina czy kokaina. Czyli de facto nic.
- Nic się nikomu nie stało? - zapytał
- Po trawce? Trochę się śmiejesz i to wszystko. Ale w sumie nie o to chodzi. Ralf i Anita zaczęli się do siebie migdalić, dość szybko zdjął Anicie stanik a później... Domyślasz się. Ja siedziałem jak ten kloc na łóżku i tylko patrzyłem Ulli głęboko w oczy. Ona zaczęła mnie całować i rozbierać. W tamtym momencie Ralf i Anita już byli na pięterku i ona mu ssała. Protestowałem ale Ulla wtedy....
Przerwał. Zmienił mu się głos, stał się jakiś tępy.
- Nie musisz kończyć... - powiedział Kornel i przygarnął go mocno. Wiedział, że nie wygra walki z tymi negatywnymi emocjami, z niemal fotograficznymi wspomnieniami.
- Muszę. Ona się śmiała, wyobraź sobie. Że jestem wymoczek, dzieciak, i tak dalej. A jeszcze z góry dołączyła do niej Anita, tyle że jej było dobrze z Ralfem i jeszcze judziła dodatkowo. A ja... Zmusiłem się. Było mi wstyd, nie wiesz jak bardzo wstyd. To wszystko trwało jeszcze jakąś godzinę i stało się wtedy bardzo wiele bardzo niedobrych rzeczy. Chcesz żebym ci to wszystko opowiedział?
Kornel sam nie wiedział, może byłoby lepiej gdyby chłopak wyrzucił z siebie to wszystko, choć łatwo mu się tego nie słuchało. Natomiast uderzyło go co innego: czuł w sobie rosnącą złość i niechęć w stosunku do tej dziewuchy. Jak ona śmiała, takiego dobrego, mądrego, kochanego chłopaka...
- Potem było jeszcze gorzej. Ona chciała, wiesz, żebym ją lizał w tym miejscu - to mówiąc skrzywił się jakby dostawał torsji. - Ralf to wszystko słyszał z góry i tylko podburzał mnie. 'Jak nie dajesz rady to powiedz, z chęcią to zrobię' - mówił. Ulla później się do mnie nie odzywała. Mówiła, że ja zawiodłem, że myślała, że nie jestem już taki dzieciak, i że to chyba normalne że chce mieć chłopaka z jajami. Tamtej nocy w ogóle nie wróciłem do przedziału i nawet opiekunka pytała się co ze mną jest nie tak. Ale nic jej nie powiedziałem, bo cały czas myślałem, że to Ulla ma rację, że się nie sprawdziłem, że jestem jeszcze dziecko. Co gorsza, jak już wróciliśmy do Sztokholmu zaczęło się szeptanie. Że może pedał jestem i tak dalej. Oczywiście możesz się domyślić kto zaczął rozpuszczać te wiadomości. Ale mnie było już wszystko jedno. Długo miałem po tym wszystkim koszmary, z dziewczynami nie chcę mieć nic wspólnego. Mnie się to w ogóle nie podobało, przeciwnie, to było takie wstrętne... Zacząłem się przyzwyczajać do tego że będę sam. Matka się zaniepokoiła bo skończyli się koledzy, zostało w sumie dwóch, zacząłem jej wypominać facetów i tak dalej. To wszystko zmieniło się tydzień temu. Kornel, jesteś pierwszą osobą w moim życiu, do której naprawdę coś czuję.

I co teraz? - zastanawiał się Kornel paląc papierosa. Tym razem cisza miedzy nimi była naturalna, wręcz potrzebna. Ona budowała Magnusa. Budowała całe dzieciństwo zmarnowane jednym nieodpowiedzialnym wybrykiem i złą rodziną. Tylko tyle może mu w tym momencie dać. Owszem, chciałby żeby było więcej ale po tym wszystkim nie wiedział nawet, czy ciało Magnusa będzie go tak podniecać jak dotąd. Nie dlatego, że zostało zeszmacone. Dlatego że będzie musiało być pod szczególną ochroną. Duch też.
- Magnus, już jest bardzo późno, musimy się zbierać.
- Mogę cię pocałować w policzek?
- Możesz...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:17, 16 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 21:24, 15 Cze 2015    Temat postu: 30.

Ostatni etap szlaku na Równię pod Śnieżką jest najtrudniejszy, najbardziej stromy, biegnie bowiem granią kotła polodowcowego. Trudność szlaku wynagradzają piękne widoki, tyle, że dotyczy to raczej schodzących, wspinający się pod górę zdążyli już tak dostać w kość, że nie w głowie im wrażenia artystyczne. Nie mogą natomiast nie zauważyć Cmentarza Ofiar Gór, wyjątkowo malowniczo położonego wśród wysokich skał. Nie jest to cmentarz sensu stricto, a raczej coś bardziej podobnego do pomnika, mającego za zadanie uczcić ludzi związanych z górami. Ich nazwiska wypisane są na plakietkach, podobnych do tych na cmentarzach, czasem ozdobionych zdjęciami. Turysta przechodzący tamtędy ma szansę zadumać się nad tym czy innym głośnym nazwiskiem - bo głównie takie tu się pojawiają. I nie wszystkie są ofiarami gór. Przynajmniej nie bezpośrednimi.

Kornel miał sobie darować czytanie nazwisk, pora była późna, on sam czuł się, jakby ktoś mu dał w pysk. Jeśli do tej pory pragnął zdobyć Magnusa, to znaczy dokończyć dzieła bo chłopak był już w zasadzie zwyciężony, wszystko skomplikowało się jakieś dwieście, najwyżej trzysta metrów niżej. Tego nie przewidział i z czymś takim zupełnie się nie liczył. Kornel nie był łamaczem serc, nawet uśmiechnął się na samo wspomnienie tego określenia, jednak uważał, że przynajmniej to jedno należy mu się jak psu kość. Zresztą bardzo ciężko na to zapracował, przez osiem dni jego życie zostało dosłownie wywrócone do góry nogami. Jego skomplikowane schematy myślenia nie sięgały co prawda dalszej przyszłości, co będzie, kiedy wreszcie nacieszy się zdobyczą i odeśle ją do Szwecji ale na myślenie o tym przyjdzie jeszcze czas. Jednak w ciągu kilku minut sytuacja zmieniła się diametralnie a on sam nie wiedział co z tym zrobić. Dlatego przystanął tylko na chwilę, bardziej by odpocząć niż by wpatrywać się w plakietki. I wtedy zobaczył to nazwisko.

Kilka lat temu była to głośna sprawa, znany przewodnik sudecki został znaleziony zamordowany w swoim mieszkaniu. Jego życie było pełne tajemnic, nieoczekiwanych zwrotów, spotkań z najważniejszymi postaciami rozdającymi karty w polskiej polityce czasów PRL. Kornel spotkał się z nim kilka razy, przewodnik był znanym kolekcjonerem posiadającym niemieckie starodruki. Kornel, historyk języków germańskich nieraz był proszony o opinie ekspercką dotyczącą jego zbiorów. Najczęściej jego opinie były pozytywne, a książki które przeszły przez jego ręce byłyby ozdobami niejednej biblioteki czy muzeum. Śmierć przewodnika odbiła się głębokim echem w wielu środowiskach, w wielu też szukano możliwych zabójców. Kornel nawet raz zeznawał na policji w tej sprawie, jakoś na krótko przed śmiercią Sabiny.

Rzecz jasna wiele mówiło się o tym w jego kręgach. Przewodnik był osobą barwną, ustosunkowaną, lubił ocierać się o środowiska naukowe a te lubiły go zapraszać. Nigdy się nie ożenił i tu i ówdzie pojawiały się plotki, ze stoi za tym orientacja seksualna. Kornel wczoraj się nie urodził, wiedział, że przypięcie łatki 'pedała' może sporo zaszkodzić w karierze, podobnych spraw było na jego uczelni co najmniej kilka. Jednak im dalej od jego śmierci, tym bardziej mówiło się, że całkiem możliwe, że chodzi o jakieś porachunki w świecie homoseksualnym. Podejrzany był między innymi jakiś jego młody przyjaciel, którego ostatecznie wypuszczono. Życie przewodnika przeciągnięto koszmarną smugą po gazetach, programach telewizyjnych, mało zostawiając na domysły. A sprawcy i tak nie znaleziono... Kornel pamięta ostatni uścisk ręki przewodnika. Czy był jakiś inny? Czym się w ogóle różni człowiek 'stąd' i 'stamtąd'? Zresztą, co to za podział, on już sam nie wie, skąd on tak naprawdę jest.

Zmówił w myślach modlitwę za przewodnika ale widok plakietki z nazwiskiem człowieka, którego pamięta tak, jakby rozmawiał z nim przed chwilą, utkwił mu na dobre przynajmniej na jakiś czas w świadomości. Czy on właśnie znalazł się na tej samej drodze? Ten świat jest niebezpieczny i nawet znane, głośne nazwisko, kariera naukowa, dorobek - nic nie chroni przed niebezpieczeństwem. A on... Chyba znalazł się na początku tej drogi. Pewne przemyślenia, wnioski, od których do tej pory uciekał, dopadły go za sprawą i Magnusa i plakietki na symbolicznym cmentarzu. Magnus wyjedzie, bo inaczej to nie może się skończyć i co dalej? Od kilku dni zmieniła mu się optyka, dostrzegał raczej młodych mężczyzn, a nawet bardzo młodych, zwłaszcza odpowiedniej, nie za bardzo szczupłej budowy, najlepiej ubranych tak jak Magnus: w dres i niespecjalnie przylegające do ciała ciuchy. Kornel wietrzył, że nawet podświadomie będzie szukał takiego towarzystwa. Choćby tylko dzisiaj, na trasie od schroniska Nad Łomniczką aż po Śląski Dom, który już wyłaniał się zza zakrętu, wypatrzył co najmniej czterech facetów, towarzystwa których by nie odmówił. Na razie towarzystwa... Mimo niemłodego wieku ma jakieś atuty, brzydki nie jest, można powiedzieć o nim to co o mercedesach: ładnie się starzeje. Poza tym ma wiedzę, pozycję, coś co otwiera niejedne drzwi. Tylko co dalej? Zwłoki z nożem w plecach?

- Ta-daaaam! - zakrzyknął radośnie Magnus, kiedy stali na wielkim płaskim placu zwanym uczenie Równią pod Śnieżką. Jeśli coś mu się nie podobało to wściekle żółty kolor schroniska, jak to jego studenci mówili? Aha, oczojebny. Nie przepadał za takimi słowami ale to musiał uznać za wyjątkowo trafne. Zatem poutyskiwał trochę nad estetyczną kupą, zapalił papierosa, a jakże, i postanowił chwilowo nie myśleć. Ale jak tu nie myśleć, skoro ze schroniska wychodzi właśnie młody chłopak, może dwudziestoletni, w dresie z kreszu, może nie najlepszym na górskie wypady ale ładnie wyglądającym na takim ciele. No i to co on ma pod wyraźnie rysującym się pępkiem.
- Kupić ci colę? - z zamyślenia wyrwał go głos Magnusa. Jaką on ma piękną barwę, mimo mutacji - a może właśnie z jej powodu.
- Weź mi wodę mineralną. A w ogóle to ja ci nie dałem pieniędzy.
- Mam własne a jak się skończą, wymienię korony - odpowiedział Magnus, którego rzadko dawało się czymś zaskoczyć. Magnus zniknął w schronisku a Kornel wrócił do kontemplowania młodziaka na tle Śnieżki. Młodziak nawet nie wiedział, że jest obserwowany, chyba czekał na kogoś, bawiąc się hitem ostatniego roku - telefonem komórkowym GSM. Zabawka była bardzo droga i zdaniem Kornela totalnie zbędna, jednak kupowało się ją nie dlatego, żeby być pod telefonem, a raczej aby szpanować. Jego studenci zostali z tego wyleczeni szybko i skutecznie, każde odezwanie się telefonu podczas zajęć karane było wywaleniem z sali i nieusprawiedliwioną nieobecnością. Dwie osoby pogrzebały w taki sposób zaliczenie ćwiczeń. Natomiast młodziak z komórką mu się podobał...
- Masz - poczuł w ręku chłód butelki. - Nie mieli niegazowanej, wziąłem gazowaną.
Pili w milczeniu, łapiąc siły przed ostatnim etapem, ze Śląskiego Domu do Samotni. To nie jest daleko, natomiast lepiej to już mieć za sobą. W międzyczasie młodziak zniknął i Kornel mógł wrócić do kontemplowania Magnusa. To miało być zupełnie inaczej, planował, że dziś wieczorem będą spali koło siebie, będzie mógł nacieszyć się jego ciałem, niekoniecznie od razu robiąc 'te rzeczy', choć z chęcią chwyciłby go za siusiaka. Jemu wystarczyłby jego oddech, może nieco cieplejszy niż wiatr, który nagle ze sprzymierzeńca przeistoczył się w przeciwnika i smagał ich twarze. Może dotyk, na pewno bliskość ust, policzków. A tymczasem nic z tych rzeczy. Musiałby być ostatnim - długo szukał w myślach odpowiedniego wyrażenia. Chujem, tak to się chyba nazywa. A więc musiałby być ostatnim chujem by wykorzystać jego tragedię tylko po to by się zaspokoić.
- Jeszcze jedną?
- Nie, Magnus, zrobiło się zimno, nie czujesz? Poza tym już w pół do szóstej a my nawet nie wiemy, czy będziemy mieli noclegi. Zbieramy się, odnieś te butelki, z łaski swojej.

Dopiero teraz Kornel uzmysłowił sobie, że będzie robił to, czego chce uniknąć czyli spać na sępa. Studenci przestrzegali go, że na miejsce w pokoju nie mają co liczyć, najwyżej na podłogę na korytarzu w Samotni. Cóż, trzeba będzie schować gdzieś godność i dumę i się upokorzyć. Gdy przechodzili koło górnej stacji kolejki na Małą Kopę, prawie był gotów zarządzić powrót i przespać się w samochodzie, zrezygnował tylko by nie rozczarować Magnusa, tego samego Magnusa, który szedł obok niego w znacznie lepszej kondycji fizycznej niż on sam i nie potykał się o co drugi kamień. Zresztą to już niedaleko. Strzecha Akademicka wyłoniła się po kilku minutach, teraz wystarczyło tylko pokonać niewielki spadek.
- Wchodzimy tu? - zapytał Magnus.
- Jak chcesz. Samotnia jest chyba kawałek dalej, nie? Zresztą ty jesteś mapowym.
- Niby tak - powiedział Magnus i przerwał, jakby czegoś nasłuchując.
- Co się stało? - zaniepokoił się profesor.
- Oni są tutaj.
Profesor nie wiedział na jakiej podstawie Magnus doszedł do tego wniosku, ale za chwilę wszystko stało się jasne, kiedy na górze okno się otworzyło i usłyszał chóralny śpiew.

Hej gamle man
kan du visa oss den väg som vi ska gå
för att få komma dit som vi vill nå...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 23:05, 30 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 7 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin