Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 0:59, 03 Cze 2015    Temat postu:

A jak naprawdę wymawia się 7 po szwedzku? Uczy Frida z ABBY:
https://www.youtube.com/watch?v=yCgWYhogs5k
Tak nawiasem, nie każdy wie, że Frida jest Norweżką (i to słychać). Tak naprawdę jest jeszcze gorzej:
https://www.youtube.com/watch?v=pHs7xB8MOAs


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 1:03, 03 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 22:30, 03 Cze 2015    Temat postu: 18.

Kornel tłumaczył bezmyślnie, zdanie po zdaniu, nie zastanawiając się na razie nad sensem a tym bardziej konsekwencjami. Już i tak sporo go kosztowało przełamanie podejrzliwości ordynatora, chciał to po prostu mieć za sobą i opuścić ten szpital. Dopiero kiedy usłyszał sakramentalne 'to wszystko', dotarło do niego co tak naprawdę powiedział.
- To znaczy, ze jeszcze będzie utrzymywany w śpiączce? - upewnił się.
- Co najmniej cztery dni. Rokowania są pomyślne, ale musimy się przygotować do tej operacji.
Kornel posłusznie przetłumaczył i to.
- Macie państwo jeszcze jakieś pytania? - zapytał ordynator wymownie spoglądając na zegarek. Już i tak stracił dobre pół godziny na tych interesantów. Profesor nie przypadł mu specjalnie do gustu, suchy naukowy typ, który ślizga się całe życie po normach poprawności. Politycznych i nie tylko. Pamięta jego pogadanki o języku w telewizji - dopiero po trzecim odcinku przestał go drażnić.
- Ja mam - powiedział profesor. - Chciałbym mieć z panem jakiś kontakt telefoniczny, istnieje bowiem duża szansa, że w przyszłym tygodniu mnie nie będzie we Wrocławiu. Nie wiem jeszcze co się stanie z Magnusem, ale wolałbym wiedzieć kiedy pan Rusinek wyjdzie ze szpitala. Chłopiec musi trafić do dziadka, a samego do Sztokholmu go nie puszczę.
Ordynator odkleił z pliku żółtą kartkę post-it i coś na niej zapisał, po czym podał Kornelowi.
- Tu ma pan numer. A w zasadzie dwa, do gabinetu i domowy. Rozumiem pana sytuację i prosiłbym o dyskrecję, zwłaszcza z tym drugim numerem, pan rozumie.

Kornel schował kartkę, pożegnał się z ordynatorem, przetłumaczył słowa pożegnania od Magnusa i opuścił gabinet. Ordynator, Konrad Zagrobelny, siedział w milczeniu wpatrując się w zamknięte drzwi. Coś mu nie do końca grało w tej parze, coś przeszkadzało. Na pewno nie wyglądali na parę ludzi, którzy znają się od kilku dni, jak to profesor przedstawiał. Między nimi było coś więcej niż neutralna uprzejmość. Konrad nie znał co prawda szwedzkiego, ba, nie znał żadnego języka obcego, bo jego zmagania z angielskim i rosyjskim zakończyły się porażką, ale miał wątpliwości, czy to był taki zwykły dialog opiekuna i podopiecznego. Chłopak zbyt spontanicznie reagował na jego słowa, była w tym masa emocji a i zwykłej sympatii do rozmówcy. A profesor nie sprawiał wrażenia osoby, która można było obdarzyć sympatią po kilku dniach znajomości. No i ta melodia zdań... Czy to ten język brzmi tak pokracznie czy ładunek emocjonalny był przekazywany również melodią zdań? Bo jednak mówiąc do niego, ten profesorek brzmiał zupełnie inaczej. Ordynator Zagrobelny nie mógł wiedzieć, że szwedzki należy do języków tonicznych o bardzo bogatej melodii i zmiennych akcentach wyrazowych - raczej nie potrafiłby wskazać poprawnie akcentu wyrazowego w swym własnym języku. Może to taki specyficzny rodzaj zalotów? - zastanawiał się. Wcale niewykluczone, że on i ten mały... Chyba jednak ponosi mnie fantazja - pomyślał obiecując sobie wypytać się o profesora.

Zupełnie inne problemy miał Kornel. Pozyskane przed chwilą wiadomości ocenił na mieszane - ani dobre ani złe. Bardziej stwarzające problemy. Bo będzie mógł sobie zatrzymać Magnusa na jeszcze kilka dni, powiedzmy, nawet dwa tygodnie, ale komplikowało to poważnie sprawę jego wyjazdu do Karpacza. W Karpaczu odbywał się prawie tygodniowy kongres slawistów i germanistów. Organizowała go Unia Europejska, podpięło się kilka uniwersytetów i raczej nie dało się tego ot tak odpuścić. Zwłaszcza że było to już uwzględnione na uczelni, odwołane zajęcia, zastępstwa i tak dalej. Magnusa na tydzień zostawić w domu nie mógł. To znaczy technicznie to było możliwe ale... Raczej był spokojny o bezpieczeństwo i domu i chłopca, ale co on ma robić sam przez tydzień w nieznanym kraju? Na upartego może mu zostawić dwa tysiące, będzie sobie jeździł na ryby, wygląda na bardzo samodzielnego... Poza tym wcale nie chce go zostawiać, wprost przeciwnie, chce być przy nim tak długo jak to tylko możliwe. Tyle że czym innym jest we własnym domu, czym innym w hotelu, gdzie przeważa nobliwe międzynarodowe towarzystwo. Ludzie zaczną patrzeć, obserwować, zadawać sobie pytania. A może nie tylko sobie? Już ten doktorek patrzył się tak podejrzliwie, ba, miał wypisane na twarzy, że nie wszystko mu się podoba. W co on się władował do ciężkiej cholery?

- Hamuj! - usłyszał krzyk Magnusa. W ostatniej chwili udało mu się uniknąć kolizji z tramwajem przy wyjeździe z Pomorskiej. Pisk hamulców szybko sprowadził go na ziemię. Opanowując drżenie rąk zjechał na najbliższym parkingu, wysiadł i zapalił papierosa.
- Źle się czujesz? - zapytał Magnus.
- Nie... Zamyślony byłem - uznał, że lepiej powiedzieć prawdę. - I prawdę mówiąc, chodzi o ciebie - to powiedziawszy bez ogródek streścił chłopcu sytuację w jakiej się znaleźli, nie mówiąc na razie co miało być dalej. Magnus wysłuchał z uwagą, co prawda sam fakt, że dziadek będzie niedostępny jeszcze trochę czasu ucieszył go, ale...
- Nie mogę jechać z tobą do tego Karpacza? - zapytał.
- Jechać możesz, tyle że nie wiem, jak to będzie widziane. Już kwestia mieszkania jest dość niejasna, nie wiadomo, czy zgodzą się w hotelu na towarzystwo. Trzeba będzie ci coś wynająć. To jeszcze nie problem. Ale dalej będziesz sam. Nie wiem czy wiesz jak taki kongres wygląda - w dzień wykłady, sympozja a wieczorem to samo tylko w restauracjach, barach i tak dalej. Program jest wypełniony dość szczelnie.
- Rozumiem - powiedział po chwili Magnus. - A nie mogę zostać we Wrocławiu i zaopiekować się kotem?
- Kot idzie do znajomych jak zawsze, kiedy wyjeżdżam na dłużej - zaśmiał się Kornel. - Zanudziłbyś się na śmierć.
- Będę jeździł na wycieczki, na ryby... Przecież to samo robiłbym w Sztokholmie, gdybym tam wrócił, prawda? Różnica jest tylko taka, że tu nie znam języka, ale jakoś sobie poradzę - Magnus mówił coraz gorliwiej. Wciąż bał się, że profesor wyda go komuś albo co gorsza odeśle do Szwecji.
- Miałbym nieczyste sumienie - odpowiedział profesor. - Obiecałem i sobie i innym, sam wiesz, że się tobą zaopiekuję. Na razie się tym nie martw, coś się wymyśli i na pewno nie będziesz sam siedział tydzień w pustym mieszkaniu i rozmawiał z kotem - to mówiąc poklepał go po ramieniu i połechtało go mile, gdy na twarzy chłopca pojawił się uśmiech.

Wieczorem zadzwoniła matka Magnusa i Kornel przeprowadził z nią poważną rozmowę. Jej było wszystko jedno tak długo jak chłopak był bezpieczny, miał co jeść i był grzeczny.
- Mam nadzieję, że nie ma pan z nim problemów wychowawczych - powiedziała z troską w głosie. Rozmawiali po polsku, Kornel mógł pozwolić sobie na powiedzenie wszystkiego ale ograniczył się do kilku słów chłodnej pochwały. Matce widać to wystarczyło, bo zmieniła temat na bardziej finansowy.
- O to niech się pani nie martwi, Magnus jest moim gościem, chyba pierwszym poważnym od czasu, kiedy odeszła moja żona. I pani pozwoli, że przyjemność utrzymania go będzie po mojej stronie.

Obaj byli na tyle wyczerpani rybami i dodatkowymi emocjami, że poszli spać wyjątkowo wcześnie, bo po filmie Kornela nie nawiedzały tym razem żadne myśli a przyłożywszy głowę do poduszki zasnął od razu snem sprawiedliwego. Cokolwiek wymagało przemyślenia, mogło poczekać - zdecydował, powiedział głośne 'dobranoc' i zgasił światło. Co było dalej, nie pamięta. Do świata żywych przywrócił go dopiero dzwonek budzika. Coś mu nie grało, skoro tylko otworzył oczy. Po chwili dociekań i kilku ruchach zorientował się, że spodnie od piżamy ma opuszczone prawie do kolan. W swym pięćdziesięcioletnim życiu nie pamięta, by coś takiego mu się przydarzyło. Swoje piżamy wybierał bardzo starannie, nie lubił zbyt obszernych, wolał jak i góra i spodnie przylegały dość ściśle do ciała. Taki był i ten komplet. Może trochę szerszy niż poprzedni, Kornel jak większość mężczyzn w jego wieku rósł raczej wszerz niż wzdłuż ale... Mimo wszystko. Nie przypomina sobie, by robił coś w nocy, nie tym razem. Może przez sen? Całkiem możliwe. Kontrolnie przejechał ręką po podbrzuszu. Znów coś nie tak, tym razem przeszedł go mało przyjemny dreszcz, który często zdarza się, gdy ręka niechcący i zbyt mocno przejedzie przez żołądź. Członek Kornela miał spory napletek acz ściśle przylegający do żołędzi. Podczas stosunków z żoną musiał go ręcznie zsuwać, bywało że nawet poprawiał go, gdy był już w środku. Nigdy nie było tak, że zsuwał się samoistnie, czy to podczas wzwodu czy z jakichkolwiek innych przyczyn. Oczywiście mógł go odsunąć podczas snu, nieraz budził się z własnym kutasem w ręce. Dopiero po chwili wprowadził do swych rozmyślań element dodatkowy. A gdyby to wcale nie był przypadek i nie on to zrobił?

Czym prędzej nasunął spodnie i poszedł do łazienki, zamknął ją na klucz i zajął się oględzinami. Nie zauważył nic podejrzanego. A co tam miało niby być? Ślady zębów? - pomyślał. Jego narządy były suche i nic nie wskazywało na to, by się z nimi coś działo niedobrego, cokolwiek to miało być. Jednak sama możliwość, że to wszystko mogła być sprawka Magnusa, spowodowało, że jego wyobraźnia zaczęła pracować. I nie tylko wyobraźnia. Chyba po raz pierwszy ode czasów młodości zwalił sobie konia rano, tylko po to by się uspokoić i odpędzić niepotrzebne myśli. Za dwie godziny będzie egzaminował, jego umysł musi być jasny i czysty. Najchętniej podpytałby Magnusa ale wątpił, by przez gardło przeszło mu nawet pierwsze pytanie. Nie, to trzeba zrobić jakoś inaczej...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 16:27, 07 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 22:43, 04 Cze 2015    Temat postu: 19.

Oni wszyscy są nieprzygotowani - pomyślał Kornel odpytując kolejną osobę. W zasadzie powinien ich wszystkich posłać w diabły na poprawę ale... Choć właściwie czy naprawdę? Materiał, który wykładał, gramatyki historyczne kilku języków, uważany jest zazwyczaj za najtrudniejszy z całego toku studiów. Jest on zupełnie oderwany od rzeczywistości, zwłaszcza ten średniowieczny i dość trudno go z czymkolwiek skojarzyć. Wygrywają albo ci, którzy wykują na pamięć albo zrozumieją bardzo skomplikowany system, zupełnie odmienny od współczesnych, z innymi odmianami, końcówkami a nawet formami, rozmaitymi liczbami podwójnymi, aorystami i sam Bóg wie czym jeszcze. Właśnie na tym przedmiocie najlepiej się przekonać, czy ktoś nadaje się na filologię czy nie. Tyle że na to jest już zdecydowanie za późno. Może najwyżej posadzić jednego z drugim na trzecim roku albo odsyłać w nieskończoność aż delikwent opanuje piekielnie trudny materiał. Aż po kilku próbach przyjdzie dziekan albo zadzwoni telefon z rektoratu i trzeba będzie takiego delikwenta puścić. Świat jest mały, ludzie mają powiązania, o jakich mu nawet się nie śniło... Z reguły protestował bo ulec oznaczało skurwić się, sprzeniewierzyć własnym zasadom.

Właściwie powinienem go wywalić na zbity pysk - pomyślał słuchając odpowiedzi studenta, tego samego, który pomógł mu naprawiać samochód. Chłopak mylił odmiany, dobrze że choć części mowy się zgadzały. Staroangielski tekst był trudny, wybrany głównie po to by uwalić, jak zresztą prawie wszystkie.
- Niech mi pan jeszcze przetłumaczy to zdanie - powiedział Kornel i podał kartkę z chyba najprostszym przykładem, omawianym na jednym z pierwszych wykładów. Student poradził sobie, Kornel odetchnął z ulgą.
- Ma pan trzy i pół - powiedział drewnianym głosem. Wiedział co robi, ten student zrobił o wiele więcej dobrego niż przetłumaczył średnio trudne zdanie, przybliżył mu Magnusa. Ale tego nigdy się nie dowie. Niech myśli, że dobrze się przygotował - pomyślał Kornel widząc szczęśliwą minę studenta. Gdy chłopak opuścił gabinet, przerwał odpytywanie i zapalił papierosa. Długo uspokajał drżące ręce. - Co ja właściwie robię? - wystraszył się. Ale już było za późno. Wprawiona w ruch machina mełła wszystko powoli acz konsekwentnie.

Pod koniec odpytywania już tylko spoglądał na zegarek. Marzył by to wszystko się już skończyło i by znowu być w domu. O ile po śmierci Sabiny nigdy nie tęsknił za powrotami i opóźniał je jak mógł, tym razem było inaczej. Kiedy w ostatnim odpytywanym studencie zaczął doszukiwać się podobieństwa do Magnusa Nylandera, stwierdził, że jest już bliski szaleństwa. Odprawił studenta z czwórką, głównie za odstające uszy, tak podobne do uszu Magnusa. Musiał jednak przyznać, że ten chłopak więcej umiał niż pozostali, normalnie postawiłby może trzy i pół. Po czym nałożył marynarkę, posprzątał biurko i poszedł się odmeldować do dziekanatu, upewniając się czy wszystko przed wyjazdem jest załatwione jak trzeba.

Pozostał problem zakwaterowania Magnusa w Karpaczu. Jeszcze przed powrotem do domu odwiedził kilka biur turystycznych, z których kolejno odprawiano go z kwitkiem.
- Pan wybaczy, ale tak szybko nie jesteśmy w stanie nic załatwić. Jest okres wycieczek szkolnych, wszystko pozajmowane - słyszał jak mantrę. Ba, większości pracowniczek nie chciało się nawet wstawać by sprawdzić w dokumentacji ani podnieść słuchawki by na przykład zadzwonić do biura w Karpaczu czy w Szklarskiej Porębie. Kornel, który wierzył w wolny rynek i w to, że wymusi w końcu walkę o klienta, był tyle zdumiony co zniesmaczony. Osiem lat po obaleniu komuny, a obsługa interesanta nie zmieniła się znacząco, dalej był postrzegany jak intruz, o ile nie chciał załatwić jakiejś typowej sprawy. Nie tak miało to wszystko wyglądać - pomyślał wychodząc z biura małej agencji turystycznej na Starym Mieście. Kongres zaczynał się w poniedziałek, zatem jeszcze cztery dni w tym dwa, w których cokolwiek da się zrobić. Niewiele. Weekend należało z góry odpuścić.

- Magnus, masz jakieś plany na weekend? - zapytał przy obiedzie, tym razem zapiekance ziemniaczano-grzybowej, której towarzyszyła sterta warzyw i owoców, jako że posiłek przygotowywał chłopak. Magnus popatrzył na niego zdziwiony - jakie plany mógłby mieć w mieście, w którym nikogo nie zna? Owszem, pojechałby z chęcią na ryby ale czy to należy zaliczyć do planów?
- Nie, skądże - odparł. - Bo?
- Bo prawdopodobnie będziemy musieli do tego Karpacza pojechać już jutro, jeśli nie chcesz zostać sam w pustej chałupie na tydzień.
- To nawet lepiej bo już się ty zaczynam nudzić - odpowiedział Magnus. - Będziemy chodzić po górach?
- Zobaczymy - Kornel poczuł się w obowiązku wytłumaczenia się z tej nieoczekiwanej decyzji. Magnus słuchał jednym uchem. Kornel widział, jak chłopak się nakręca i myślami jest już gdzie indziej. Kochał podróżować i cieszył się każdą minutą wyjazdu. Dlaczego, gdzie, to było dla niego mniej ważne.
- Uważaj bo mnie udusisz - śmiał się Kornel kiedy Magnus serdecznie go obściskiwał. Jeśli o niego chodzi, mogło to trwać jak najdłużej, każdy kontakt z jego ciałem dostarczał miłych dreszczy.

Spokojny leniwy wieczór zamienił się w szał przygotowań. Magnus co prawda nie potrzebował za bardzo się pakować, jego dobytek nie był szczególnie imponujący, to Kornel musiał włożyć o wiele więcej pracy.
- Pomogę ci, bo jak masz się spakować tak jak na ryby, to może lepiej by było gdybyś nawet nie wychodził z domu.
Kto tak do niego ostatnio mówił? Ojciec? Rubaszna uwaga już nie robiła na nim nieprzyjemnego wrażenia, chyba osiągnął to, do czego zmierzał - partnerstwo. Chłopak szanował go a jednocześnie traktował jak swojego starszego kolegę.
- Masz jakieś spodnie od dresu? Przecież nie będziesz chodził po górach w garniturze? No i jakieś bluzy.
Wkrótce zanurzyli się w czeluściach szafy i buszowali w rzeczach, które leżały, nierzadko od wielu lat, i czekały na swoje zbawienie. Kornel miał już dawno wywalić to wszystko w cholerę jednak lenistwo w dziedzinie gospodarstwa domowego powodowało, że odkładał to na zaś i zaś.
- Przymierz to - powiedział Magnus podając mu dresowe spodnie, które Kornel od razu rozpoznał jako własność swojej żony. Szybko wytłumaczył Magnusowi, dlaczego nie powinien tego zakładać.
- Poza tym to są przecież damskie spodnie.
- Tego nie widać - odparł Magnus. No przymierzaj. - A widząc, że Kornel bierze spodnie i idzie do łazienki, dodał - nie musisz się chować, możesz się tu przebrać, mnie nie przeszkadza.
Jeszcze wczoraj obiecał sobie, że zrobi coś, co pozwoli wyjaśnić naturę nastawienia Magnusa do niego i sprawdzić czy nie kryje się za tym coś, co niby nie powinno ale czego bardzo by chciał. Tyle że kiedy przyszła przysłowiowa koza do woza, stał jak sparaliżowany. Nie rozbierał się nawet przy własnej żonie, zwłaszcza w środkowej i końcowej fazie ich związku. Do łóżka wchodził w piżamie, a seks polegał na tym, że ściągał spodnie do kolan i wślizgiwał się między rozłożone uda. Żadnej finezji, po prostu biologia i higiena. Zabawa miłością - to było dobre na początku, kiedy oboje byli młodzi i chętni... W ogóle rozbieranie się uważał za krępujące i w myślach dziękował, że nigdy nie zachorował na tyle, żeby musieć rozebrać się przed lekarzem. Dobrze żarło i zdechło...

Starał się nie patrzeć na Magnusa, ale mimo wszystko widział to zaciekawione, a mimo wszystko, nie natarczywe spojrzenie. Magnus zresztą udawał, że składa jakiś sweter w kostkę.
- No, nawet może być - powiedział Magnus przyglądając się krytycznie. - Nie cisną cię w pasie?
Jego żona była nieco drobniejszej figury ale nie na tyle, by ich rzeczy różniły się jakoś specjalnie rozmiarami. Gumka faktycznie piła nieco w bok, jednak lepsze to, niż gdyby miała być za luźna. Kornel popatrzył na dół. Jego wydatne narządy płciowe były dobrze widoczne, poza tym konstrukcja miednicy dodatkowo je podkreślała.
- Podciągnij je trochę z lewej - wydał polecenie Magnus. - Nie, nie tam - powiedział i jednym susem znalazł się przy Kornelu dokonując poprawki. Mimochodem musnął ręką to, czego nie powinien. Kornel, który tak naprawdę skupiony był tylko na jednej myśli, zaczął odczuwać nagły dopływ krwi a jego podbrzusze zaczęło uwydatniać się coraz bardziej.
- No, może być. Zdejmij to i są jeszcze jedne do przymierzenia -powiedział podając mu wiśniowy tłumoczek. Kornel wiedział tylko, że widział to gdzieś na półce, ale czyje to? Co tam robi? W jakich okolicznościach to się tu znalazło? Na żadne z tych pytań nie umiał odpowiedzieć. Elementarna przyzwoitość nakazałaby jednak w tym stanie wycofać się do łazienki, czuł może podniecenie ale i skrępowanie. Udając obojętność ściągnął jedne spodnie i nałożył następne, rejestrując w przelocie mokrą plamę na granatowej tkaninie bokserek, w miejscu, gdzie kończył się jego członek.
- No i jak? - zapytał.
- Jeszcze lepiej -odpowiedział Magnus nie spuszczając z niego wzroku. O ile do tej pory dominowała wesołość o tyle w tej chwili w słowa chłopca wdarło się jakieś napięcie. Do czego to wszystko prowadzi? - zastanawiał się Kornel.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 16:33, 07 Sie 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 20:35, 05 Cze 2015    Temat postu:

Jest w ogóle sens pisac dalej? czyta to ktoś?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chmielna2
Adept



Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 20
Przeczytał: 10 tematów


PostWysłany: Pią 21:12, 05 Cze 2015    Temat postu:

oj czyta , czyta

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 21:47, 05 Cze 2015    Temat postu:

Co za pytanie codziennie sprawdzam czy jest kolejny odcinek. Wieczorem ni doczekam to rano o 5 czytam przed pobudka. Już myślałem ze odpuszczę pare dni aby większa dawkę mieć ale jakoś nie mogę wytrwać i pierwsże co robię rano to czytam - miej litość i nie cedź tak rozwoju sytuacji - zostawiasznas w takiej niepewności co dalej jak się rozwinie akcja!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 21:53, 05 Cze 2015    Temat postu:

Dziś wrzuce coś około północy polskiego czasu, jestem w połowie i trochę w polu z treścią, to znaczy chyba będę się musiał troch≥ę skracać. Stąd mała obsuwa*) nie jest wykluczona.


_____________________
*obsuwa - elegancka nazwa nieeleganckiego sþóźnienia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:39, 05 Cze 2015    Temat postu: 20.

- Zachowujemy się jak baby - zganił Magnusa profesor. - Jeszcze tylko brakuje lustra, takiego na pół ściany.
- To ty nie masz co na siebie włożyć, nie ja - odparował Magnus. - A w sumie nie jest tak źle. Najważniejsze są porządne buty a ty takie masz. Reszta to sprawa drugorzędna. Tak długo jak nie chodzisz po górach w tym swoim garniturze, jest w porządku.
Po tym przymierzaniu wszystkiego co się da, Kornel poczuł się zmęczony i usiadł w fotelu. Za chwilę doszlusował do niego Magnus, siadając na poręczy. Nie wynikało to bynajmniej z ciasnoty pomieszczenia i Kornel zaczął traktować to jako kolejne wysyłane sygnały. W co tu się gra? On sam może trochę zachłysnął się tym, że po tylu latach ma możliwość pozbycia się tylu nagromadzonych uczuć, może nawet pozwolił sobie na trochę perwersyjnej fantazji ale... Chyba nie był jednym z 'tych'? Zapalił papierosa, co nie odstraszyło Magnusa - gorącego przeciwnika palenia i pogrążył się w myślach.

Tamto wydarzenie w schronisku nad Morskim Okiem spowodowało, że zastanawiał się czasem, czy jest po właściwej stronie. Nawet kiedy obściskiwał partnerki w tańcu, coś nie do końca wypowiedzianego tłukło mu się w tyle głowy. Był to środek lat sześćdziesiątych i jeśli w ogóle mówiło się o takich rzeczach to po cichu, między znajomymi i prawie zawsze z obowiązkowym uśmiechem zawstydzenia. Przynajmniej w jego otoczeniu tak było, on dowiedział się o sprawie z jakiejś dyskusji z kolegami, w której nawet nie brał czynnego udziału. Było to gorące lato 1963, kiedy Wrocław przeżywał epidemię ospy prawdziwej a dyskutowało się o tym jak się zarazić, od kogo i w jakich okolicznościach. I wtedy padła ta zakazana nazwa i kilka pikantnych szczegółów, inaczej jeszcze długo żyłby w nieświadomości. Do kiedy? Barbara Cartland, znana angielska pisarka, zerwała swoje pierwsze zaręczyny, kiedy dowiedziała się na czym tak naprawdę polega małżeństwo. Kornel zastanawiał się, czy to możliwe. I jak potoczyłoby się jego dalsze życie, gdyby wtedy, w Tatrach, nie był przygotowany. Mógł nad tym jakoś zapanować bo wiedział co to jest. Później świat kobiet pochłonął go - ale nie do końca, zawsze wyżej cenił pracę naukową, nadania, dociekania naukowe. Potrzeba było śmierci żony, trzech lat samotności i zupełnego przypadku, by zaczął dostrzegać w sobie kogoś zupełnie innego. Gorzej, że to się powoli robi obustronne - ta szopka z przymierzaniem miała w sobie tyle erotyki, ile nie było w jego życiu od dawna. Niewykluczone, że w nocy stało się - i to bez jego udziału coś, czego sam nie wie, czy by sobie życzył. Gdyby przyłożyć do tego prawnicze definicje, był to gwałt, ktoś bez jego wyraźnie wyrażonej woli wtargnął w jego najintymniejszą strefę. Tyle, że polskie prawo pewnie byłoby liberalne w tej sytuacji, Magnusowi za to nie spadłby przysłowiowy włos z głowy. Co nie znaczy...
- Przydałoby się przygotować jakieś kanapki - przerwał ciszę Magnus, siedzący dalej na poręczy i powoli spychający Kornela w drugą część fotela. - O której mamy jechać?
- Im wcześniej tym lepiej - odpowiedział profesor. - Zjemy coś po drodze, chyba że ci się chce dłubać w kuchni.
- Nie chce mi się i dlatego pytam - wyłuszczył jasno Magnus.
- W ogóle lepiej jakbyśmy poszli już spać - stwierdził Kornel zrzucając kota, który zaatakował go od drugiej strony. - Może w łóżku będę miał więcej miejsca dla siebie niż tutaj - dodał starannie pilnując, by zabrzmiało to lekko i dowcipnie.

- Kornel, możesz przyjść? - rozległo się wołanie z łazienki, w momencie gdy Kornel słał łóżko. Niechętnie przerwał czynność i poszedł na wezwanie. Drzwi od łazienki były uchylone, zapukał, usłyszał zachętę i wszedł. Na środku łazienki stał Magnus, w samych bokserkach i szamotał się przy kranie od wanny. Co odkręcił, z kranu wydobywał się złowrogi bulgot, spadało kilka kropli, po czym wydobywał się jeszcze głośniejszy syk i zapadała cisza.
- Nie ma wody?
- Ciśnienie niskie, cały dom się pewnie kąpie - odpowiedział Kornel, który dość dobrze znał tę sytuację. - Czasem pomaga takie odkręcanie i zakręcanie kranu, choć nie zawsze. Odsuń się, pokażę ci jak to się robi.
Magnus owszem odsunął się, jednak nie opuszczał dość ciasnej przestrzeni między zlewem a wanną. Gdy Kornel szamotał się z kranami, prawie przywierał do jego boku. Właściwie przywierała tylko jedna część ciała, niewielka powierzchniowo, za to wydatna i powiększona. Kornel zauważył to prawie od razu i już miał na końcu języka jakąś uwagę ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed jej wygłoszeniem. Zwłaszcza że chłopak stał nieruchomo i z jego spojrzenia, które Kornel, skoncentrowany na kranie łapał jedynie łypnięciem oka, wynikało że jest żywotnie zainteresowany tymi egzorcyzmami. Po dłuższej chwili woda zaczęła lecieć do wanny niedużą strużką.
- Nałap tyle ile się da i umyj się - poradził Kornel.
- A ty?
- Ja sobie jakoś poradzę. W wypadku całkowitej katastrofy jest jeszcze trochę w czajniku, na twarz i zęby wystarczy.
- Nie możesz jeszcze pomajsterkować?
Kornel odebrał to jako zakodowany przekaz: 'postój tu jeszcze chwilę, bo mi jest przyjemnie' ale jakoś się wymówił. Ta erotyczna huśtawka która trwała od jakichś dwóch godzin zdążyła tyle go zmęczyć, co podniecić i najchętniej rozładowałby się gdzieś w samotności. Tyle, że nie było na nią żadnych szans.

Po jakiejś pół godzinie udało się na tyle nałapać wody, że umyli się obaj, po łebkach co prawda ale dobre i to. Kornel postanowił nie kusić losu, zwłaszcza kiedy zapewne obaj nie są do końca w naturalnym stanie. Zamiast położyć się od razu, wycofał się do kuchni i zabrał do czytania. Niech chłopak trochę ochłonie, przypuszczał, że mały zaspokoi się i zaśnie. Wolał w tym nie uczestniczyć mimo bardzo wyraźnych sygnałów. Choćby takich jak ten.
- Ty nie idziesz spać? - Magnus stanął w drzwiach kuchni i z wyrzutem patrzył na profesora. - Przypominam ci twoje własne słowa, że musimy się wyspać.
-Mam trzy wykłady podczas tego sympozjum i przynajmniej nad jednym chciałbym trochę popracować - odpowiedział Kornel. Była to półprawda, należałoby popracować nad wszystkimi trzema.
- Nudno mi samemu w pokoju...
- Jak to nudno? - nie rozumiał Kornel. - Czy pusty pokój przeszkadza w spaniu? Wydawało mi się, że to nawet lepiej... Nie będę ci chrapał, sapał i tak dalej.
- Nie sapiesz, a chrapanie mi nie przeszkadza. Po prostu lubię jak jesteś przy mnie.
Jak się go pozbyć raz a dobrze? - zastanawiał się gorączkowo Kornel.
- Nie jesteś małym dzieckiem, prawda? Ani w pokoju nie straszy ani nie dzieje się nic złego.
- Owszem, straszy - Magnus był bezlitosny. - Straszą niepomalowane ściany, wytarty dywan i w ogóle ogólny płacz i zgrzytanie zębów. Kornel, czy ty naprawdę nie chcesz ładnie mieszkać? Naprawdę nie przybija cię ta nora? Postawiłbyś choćby ze dwa, trzy kwiatki na oknie, już by było inaczej. Przyznaj się, kiedy ostatnio robiłeś remont?
- Kilka lat temu... Czekaj, mam to zapisane - powiedział i sięgnął do grubego notatnika na biurku. - Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty.
- Osiem lat temu... - policzył Magnus. - Powiedz Kornel, czy ciebie nie przybija ile razy musisz wracać do tego mieszkania? Porządek to nie wszystko, tu nie ma życia, nie ma ducha, gdyby nie kot, można by pomyśleć, że mieszkasz w jakimś muzeum. To mieszkanie ciebie zabija.
Jak łatwo ten chłopak w każdej sytuacji przechodzi do ofensywy... Ale miał rację. Co prawda mieszał się ewidentnie coś do czego nie miał prawa... Nie miał prawa? - profesor złapał się na tym zwrocie. Jeszcze tydzień temu nie byłby uprawniony, ale teraz? Na razie życia tym betonowym ścianom dodawał Magnus, swym krzątaniem się, hiperaktywnością, zupełnie nie szwedzką. Skąd on to ma? Ah racja, matka Polka. Szwedzki wygląd i polski charakter.
- Pomyślę... - rzucił z roztargnieniem i unikał skazującego wzroku chłopca.
- Zachowujesz się, jakby dla ciebie skończyło się życie - rzucił oskarżycielsko. Uciekasz, cały czas uciekasz. Przed kim? Przede mną? Przed kotem?
Skąd on tak się nauczył filozofować? - zastanawiał się Kornel i szybko doszedł do wniosku, że to sprawa wychowania przez matkę i dużej, ogromnej porcji samotności. Samotni dojrzewają szybciej. Nie dlatego że chcą a dlatego że muszą.
- Ale dlaczego akurat tobie na tym zależy? - zapytał Kornel, który najchętniej zamknąłby się sam w pokoju i zabrał za czasowniki staroskandynawskie. Miał mieć wykład na temat 'Dlaczego wszystkie języki skandynawskie są podobne' i zamierzał się skupić na czasownikach, starogermańskich i skandynawskich, w tym farerskich i islandzkich. A on mu mówi, że ściany są do odmalowania... Co mu po odmalowanych ścianach?
- Magnus, naprawdę to chyba nie jest pora na takie rozmowy.
- Bo ich unikasz...
- Nie, bo chcę abyś ty był wyspany a ja nie musiał się wstydzić za własną pracę.
Kornel nie chciał by przerodziło się to w awanturę więc lawirował jak się tylko dało.
- Dobra, ale ja chcę z tobą porozmawiać...
- Nie możemy jutro, w górach?
Magnus z westchnieniem przystał na to rozwiązanie, pocałował profesora w policzek, ale zastanawiająco blisko ust i leniwym krokiem opuścił kuchnię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 18:06, 08 Sie 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:35, 06 Cze 2015    Temat postu: 21.

Gdy Kornel kończył pracę nad referatami było już w pół do trzeciej. Zostało kilka godzin snu, niecałe cztery a nie chciał jechać zmęczony, Zwłaszcza, że pierwsze trzy dni to zupełna niewiadoma, na konferencji będzie mógł się akredytować dopiero w niedzielę po południu. Może być i tak, że jutro w nocy czy w sobotę będą mieli wracać na noc do Wrocławia albo miotać się po Kotlinie Jeleniogórskiej w poszukiwaniu jakiegokolwiek noclegu. Spanie w samochodzie przerabiał już trzy dni temu i nie zamierzał do tego wracać. A może pojechać pociągiem? To dobre wyjście, choć auto może okazać się potrzebne. Nagle zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie oszalał przez ten ostatni tydzień. Wstrząs spowodowany niespodziewanym gościem pogłębiał się z każdą godziną. Gdzieżby na ostatnią chwilę dopracowywał referat, pewnie prędzej spaliłby się ze wstydu. Kornel, owszem, wiele wymagał od innych, w powszechnej opinii za wiele, niemniej od siebie wymagał tyle samo. Ludzie to widzieli i doceniali, choć czasem zbyt późno. Coś takiego jak teraz po prostu nie mogło mieć miejsca, gdyby popatrzył na to ktoś z zewnątrz, osłupienie byłoby wyjątkowo łagodną reakcją. - Chromolę - pomyślał Kornel i powlókł się do łóżka.

- Nie wyglądasz najlepiej - powiedział Magnus przy śniadaniu. - O której w ogóle poszedłeś spać?
- O trzeciej - przyznał ze wstydem profesor. - I tak nie zrobiłem wszystkiego co zaplanowałem, ale mniejsza z tym.
- Może zostaniemy dziś we Wrocławiu? - kusił Magnus. - Odpoczniesz, wyśpisz się, dokończysz to co masz... Też wolałbym jechać ale szkoda mi cię.
Czy w jego pięćdziesięcioletnim życiu komukolwiek było go szkoda? Jeśli matce, to starannie to ukrywała. Sabina nie lubiła wyrazów współczucia i, gdy widziała że Kornel przesadza, reagowała inaczej. Cała reszta natomiast brała od niego jakby się im należało z definicji, często bez 'dziękuję' i nawet im przez głowę nie przychodziło, że jednak musiał włożyć sporo pracy w owoce. I trzeba było czekać aż pół wieku, by ktoś zauważył, zmartwił się, podszedł, objął z troską i nawet pocałował w policzek. Jeśli takie jest naprawdę życie to on, Kornel, urodził się zaledwie tydzień temu.
- Obawiam się, że jak dziś nie załatwimy dla ciebie noclegu, to nie załatwimy go nigdy - powiedział Kwaśno Kornel. - Poza tym musimy się już zbierać, kota trzeba zawieźć, to też trochę potrwa, bo nie po drodze.

Podróż minęła im raczej bez historii i do Karpacza dotarli po jedenastej. Już po tłumach na deptaku profesor zorientował się, że nie będzie łatwo. Różnokolorowy tłum ludzi, w różnym wieku, musi przecież gdzieś spać. Kornel wszedł do pierwszego z brzegu biura turystycznego.
- Nic nie mamy - rozłożyła ręce pracowniczka nosząca z dumą etykietę konsultantki. Za wiele z nią nie skonsultuję - pomyślał Kornel gorzko. Nie wiedzieć czemu to słowo wprowadziło go w jeszcze gorszy nastrój. Przemiany w kraju polegały głównie na tym, że każdy robił z siebie Bóg wie kogo, łechcząc własne ego, tymczasem zwykły szary człowiek niemiał nic z tej karuzeli kolorów, nazw i stanowisk.
- Nie może pani polecić innego biura, które zajmuje się zakwaterowaniem turystów?
- Polecić to ja zawsze mogę, ale mówię panu, tylko pan traci czas. Chyba że wyjedzie pan z Karpacza i pojedzie gdzieś dalej od gór, do Ścięgien, Mysłakowic. Tyle tylko mogę panu polecić - powiedziała dając do zrozumienia, ze kończy tę rozmowę.

W następnym biurze było to samo. W jeszcze innym konsultant sprawdził kilka adresów, ale jedyne co Kornel osiągnął, to może piętnaście minut nadziei. Natomiast następny konsultant okazał się pierwszą osobą, która podeszła do nich jak do ludzi, ze zrozumieniem problemu.
- Na ile pan chciał ten nocleg? - zapytał zupełnie nieurzędowym głosem. Kornel popatrzył na niego z roztargnieniem, chłopak miał może dwadzieścia lat, za dużo się w życiu nie zdążył napracować.
- Na dwie i siedem nocy - powiedział mętnie profesor.
- Nie rozumiem?
Kornel wytłumaczył z grubsza sytuację nie wdając się w zbędne szczegóły. Co kogo obchodzi jak Magnus znalazł się w Polsce? Ważne, że ma gościa z zagranicy i musi się nim zająć. Cała reszta jest nieistotna.
- Ma pan jakieś szczególne wymagania?
Kornel zastanowił się. W zasadzie nie miał żadnych, ale tak się zwykle myśli w okresie największej gorączki, ze szczęścia, że pojawia się jakiekolwiek rozwiązanie. W praniu wychodzi to o wiele gorzej i nieraz człowiek żałuje pochopnej decyzji.
- Ja nie, co do chłopca... Gdyby ktoś mówił po angielsku to byłoby wspaniale. Dzieciak zna polski w bardzo ograniczonym zakresie, choć muszę być sprawiedliwy, sporo już się nauczył i w podstawowych sytuacjach powinien sobie poradzić. Nie jest w każdym razie strukturalnym niemową.
Nie wiadomo jak konsultant, czy też asystent konsultanta - bo taką fuchę miał zaanonsowaną na identyfikatorze, zrozumiał ten zwrot, w każdym razie uśmiechnął się szeroko.
- Na razie nic panu nie mogę obiecać choć... Może coś by się znalazło. Tyle że nie od dziś a od jutra.
Magnus siedział przy okrągłym stoliku i z zainteresowaniem przeglądał prospekty. Zorientowawszy się, że coś jest na rzeczy, uniósł się z siedzenia i podszedł do biurka.
- Może pan zdradzić jakieś szczegóły? - Kornel uznał, że lepiej jednak dowiedzieć się choćby podstawowych informacji nim podejmie jakąkolwiek decyzję. Chłopak chwilę zastanawiał się, czy odkryć wszystkie karty, jakby go coś niepokoiło.
- Widzi pan, to jest dość złożona sytuacja. Nasze biuro ma podpisane umowy na wynajem kwater prywatnych. Mniej więcej na takiej zasadzie, jak w Anglii bed and breakfast - nasi klienci są proszeni o opuszczenie zajmowanego lokalu na dzień. Jest jeden lokal, gdzie właściciele dwa tygodnie temu wypowiedzieli umowę, jednak obowiązuje ona do końca sezonu. I do końca sezonu ich mieszkanie ma ważną licencję. Ponieważ tym ludziom naprawdę się nie przelewa, sądzę, że zdołałbym ich przekonać aby w drodze wyjątku przyjęli kogoś na tydzień. O tyle dobrze się składa, że kobieta jest anglistką a jej mąż marynarzem.
- Marynarz z Karpacza? - zdziwił się Kornel. Od kiedy w domu pojawił się Magnus, coraz więcej rzeczy wydawało mu się zabawnych.
- No, trafił się taki - chłopak nie miał kłopotów z dostosowaniem się do rozmówcy. - Jest jeszcze coś ale wszystkiego dowie się pan jutro. Sprawa nie jest pewna ale, powiedzmy, na dziewięćdziesiąt procent.
Kornel czuł się nieco skołowany. A jak rzecz nie wypali i chłopak zostanie na lodzie? No to będą mieli jeszcze niedzielę na wymyślenie czegoś konkretnego. Pozostała sprawa dzisiejszej nocy. Ale i tu okazało się, że chłopak ma pomysł.
- A co do dzisiejszej nocy.... - asystent jakby czytał mu w myślach. - Są dwa rozwiązania. Albo wejdziecie, czy też wjedziecie, bo późno się robi na główny grzbiet i na chama wprosicie się do schroniska...
- Jak to na chama? - nie rozumiał profesor.
- Każde schronisko ma obowiązek przyjąć turystę, który pojawi się po zachodzie słońca, w praktyce przyjęło się, że po szóstej wieczorem. Nie mają prawa odmówić. Schronisk w pobliżu jest sporo. Samotnia, Strzecha Akademicka, Hala Szrenicka, Pod Łabskim Szczytem, kawałek dalej kolo Trzcińska Szwajcarka... Jeśli panowie mają śpiwory to nie powinno być żadnego problemu.
Kornelowi takie rozwiązanie nie przypadło do gustu. Nie lubił się prosić, o nic i w żadnej sytuacji. Nie było to rezygnował. Bez błagania, molestowania, scen i tym podobnych. Jego rozmówca spostrzegł, że Kornel raczej nie kupuje tego pomysłu.
- Drugie wyjście to Chatka AKT. Samoobsługowe schronisko na drodze od Jagniątkowa do schroniska Odrodzenie - powiedział chłopak i uzupełnił o garść szczegółów. To już profesorowi brzmiało lepiej, nie musiał być na niczyjej łasce i niełasce, a że wspólne spanie? Jedną noc jakoś przebiedują. Jeszcze tylko musiałby skonsultować sprawę z Magnusem. Ten, usłyszawszy na co się zanosi, był prawie wniebowzięty. Kornel podjął decyzję, zanotował kilka rzeczy i z zupełnie innym nastawieniem opuszczał małe prywatne biuro.
- A tak w ogóle - powiedział chłopak, gdy już byli przy drzwiach - ja pana znam, to znaczy nie tyle znam ale wiem, kim pan jest.
Kornel popatrzył się na niego zdziwiony. Twarz młodzieńca nic mu nie mówiła, na pewno nie był to jego student, tych jakoś bardziej kojarzył.
- Zdawałem na filologię germańską na uniwersytet - odpowiedział. - Pan mnie egzaminował z niemieckiego. Niestety, nie udało mi się...
- Przykro mi - odpowiedział machinalnie Kornel.
- Niepotrzebnie, teraz widzę, że sam bym się nie przyjął - odpowiedział pracownik biura turystycznego. - Niech sobie pan profesor nie robi wyrzutów. To do zobaczenia jutro.

Kilkanaście minut później wyjeżdżali z Karpacza. Magnus siedział z nosem przyklejonym do szyby i chłonął coraz wyraźniejszy widok głównego pasma. Kornel z chęcią porozmawiałby, zmył z siebie tę niezręczność z rozmowy w biurze, lecz entuzjazm Magnusa był dla niego ważniejszy. Bo przed nim, przynajmniej przez najbliższy tydzień, wyłącznie nieznane. Kornel dalej nie wiedział, czy dobrze robi godząc się na to rozwiązanie. - Co będzie to będzie - powiedział głośno. Magnus przetłumaczył to na głos na szwedzki. Profesor uśmiechnął się tak, jakby to było wyłącznie jego zasługą i dodał gazu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 18:14, 08 Sie 2015, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 23:05, 06 Cze 2015    Temat postu:

- Przymierz to - powiedział Magnus podając mu dresowe spodnie, które Kornek od razu rozpoznał jako własność swojej żony. Powinno być "które Kornel od razu rozpoznał"
Ah racja, matka Polska. chyba miało być matka Polka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropa
Wyjadacz



Dołączył: 14 Cze 2012
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 23:41, 06 Cze 2015    Temat postu:

I trzeba myło czekać aż pół wieku, by ktoś zauważył, zmartwił się, podszedł, objął z trocką i nawet pocałował w policzek. Jeśli takie jest naprawdę życie to on, Kornel, urodził się zaledwie tydzień temu. "I trzeba było czekać" "objął z troską"
Kornel siedział z nosem przyklejonym do szyby i chłonął coraz wyraźniejszy widok głównego pasma. Czy nie miało być "Magnus siedział z nosem przyklejonym do szyby i chłonął coraz wyraźniejszy widok głównego pasma"


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 23:50, 06 Cze 2015    Temat postu:

Dzięki. Jednak proof-reading to ważna sprawa. Je4śli ktoś widzi błąd, nie zawahajcie się wskazać. Jeszcze raz dziękuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask1234
Debiutant



Dołączył: 04 Mar 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 0:34, 07 Cze 2015    Temat postu:

'Kornel z chęcią porozmawiałbym' chyba powinno być 'Kornel z chęcią porozmawiałby' (literówka pod koniec ostatniej części).

a w ogóle super Smile


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 22:43, 07 Cze 2015    Temat postu: 22.

Kornel kiedyś zastanawiał się w jakich okolicznościach przyjdzie mu pożegnać się z tym światem. Nie, żeby od razu miał obsesję, ale chyba każdy o tym czasem myśli, ale rzadko się do tego przyznaje. Zatem wyszło mu, że albo będzie miał zawał albo załatwi go rak. Ponieważ palił, zwiększał prawdopodobieństwo jednego i drugiego. Nigdy natomiast nie dopuszczał myśli, że może życie stracić w wypadku samochodowym. Zrozumiał to dopiero jak na niezbyt szerokiej drodze jakiś wariat zmaterializował się nagle za nim i wymusił pierwszeństwo. Droga była kręta. Kornel, mówiąc po młodzieżowemu, spanikował, nie wiedząc czy uważać na pędzącą hondę civic czy na własne auto, które zbliżało się nieuchronnie do bariery, za którą była ostra skarpa. Jak on z tego wyszedł, nie miał pojęcia. Gdy auto wyjechało na prostą, widział tylko czerwone plamy przed oczyma i czuł, że koszula przylepiła mu się do ciała. Nie miał odwagi spojrzeć Magnusowi w oczy.

Tak, dopiero teraz uświadomił sobie, że wiezie pasażera, i gdyby... Im bardziej myślał, tym bardziej niedobrze mu się robiło. Ale tu nie można się zatrzymywać, jest zakaz. Tępo wypatrywał jakiejś przecznicy, choćby leśnej drogi, bo przejeżdżali przez las.
- Zjedź - usłyszał. Magnus powiedział to cichym głosem, na pograniczu szeptu, ledwie głośniej niż szum silnika we wnętrzu.
- Tu nie mogę, jest zakaz - protestował Kornel. Od zdarzenia nie minęła nawet minuta, może kilkadziesiąt sekund, czas w takich sytuacjach biegnie wyjątkowo dziwnie.
- Kornel, zjedź - powtórzył Magnus.
Nie chcąc wdawać się w niepotrzebną przepychankę słowną milczał, skupiając się na trzymaniu kierownicy. Nie wie ile jechał, ale słyszał trąbienie z tyłu. Wreszcie zauważył zjazd w leśną drogę. Nie było zakazu, więc skręcił w leśny dukt, przejechał kilkanaście metrów i zatrzymał samochód. Jedyne co czuł to potworne zmęczenie. Najchętniej położyłby się spać.
- Nigdzie dziś już nie pojedziesz - powiedział Magnus. - Nie nadajesz się do jazdy.
- To nie była moja wina - słabo odpowiedział Kornel.
Magnus pogrzebał w plecaku, wyjął butelkę wody mineralnej i podał ją Kornelowi.
- Ochłoń najpierw. I nie tłumacz się, nikt nie mówi, że była. Zapamiętałem numer rejestracyjny tego wariata i kilka innych samochodów, których kierowcy będą w razie czego świadkami. Pojedziemy na policję i opowiesz o tym wariacie.
A ten skąd się urwał? - niechętnie pomyślał Kornel. Takie rzeczy to u nich w Szwecji. Tu nikt nie przejmie się wariatem na drodze, zwłaszcza, że wymagało to ściągania świadków, przesłuchań... A że facet łamał przepis za przepisem? Gdyby przejechał żonę komendanta to niechybnie by się za niego wzięli. Tylko jak wytłumaczyć to temu małemu człowiekowi, który jest wychowany w kulcie praworządności? Szwedzka policja też ma sporo za uszami, często, gdy policjant czepia się czegoś, kierowca odpowiada mu pytaniem: A czy znaleźliście już zabójcę Olofa Palmego? Palme był premierem Szwecji zamordowanym w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym szóstym, gdy wychodził z żoną z kina. Morderców nie znaleziono po dziś. Natomiast szwedzcy gliniarze raczej nie pokpiliby meldunku o szaleńcy na jezdni.
- Podejrzewam, że szkoda na to czasu - odpowiedział Kornel. Od czasu zdarzenia jeszcze nie spojrzał Magnusowi w oczy. Zmoczył usta podaną mu wodą, oddał butelkę, otworzył drzwi od strony kierowcy i zanurzył się w fotelu zamykając oczy. Również Magnus otworzył drzwi po swojej stronie. Chwilę później złapał profesora za nadgarstek. Siedzieli w milczeniu a Magnus delikatnymi ruchami gładził i głaskał rękę mężczyzny. Profesor nie oponował, nie wyrażał żadnego protestu, ani ruchem ani słowem ani w jakikolwiek sposób. Kornel nawet nie zauważył, kiedy ręka zmieniła położenie i znalazła się na udzie chłopaka.
- Magnus...
- Oddychaj. Głęboko. Nic nie mów.
- Musimy jechać jeśli mamy w ogóle gdzieś nocować - nie dawał za wygraną Kornel. - Już prawie czwarta.
- W tym stanie nie ma mowy. Przecież ręka ci całą drży, każdy mięsień lata i każdy w inną stronę. Chcesz nas wyprawić na tamten świat?
Nie, tego Kornel nie chciał i w ogóle lepiej, by zeszli z tego tematu. Nad nimi darły się ptaszki i szumiał las, prawie jak w harcerskich piosenkach i było to o wiele bardziej relaksujące niż bezładna kłótnia, z której nic nie wyniknie. W tym momencie Magnus zrobił coś zupełnie nieprzewidywalnego, przywarł głową do piersi profesora. Kornel początkowo sądził, że to kolejny etap jego zalotów, gdyż już zdążył jakimś niby przypadkowym muśnięciem wyczuć wzbudzony stan Magnusowego podbrzusza. Tym razem jednak chodziło chyba o co innego.
- Dziwnie ci serce bije - powiedział po chwili słuchania. - Nieregularnie i z różną siłą. Jesteś pewien, że nic ci nie jest?
Tego nigdy nie da się powiedzieć na sto procent, choć Kornel czuł, że bliska, i to zbyt bliska obecność chłopca uspokaja go, przede wszystkim oddech a i serducho nie wali już jak oszalałe. Mimo że nie tak jak powinno...

- Akta dig - ostrzegł go Kornel widząc jakichś ludzi w głębi drogi. Co prawda w samochodzie nie działo się nic nagannego, ale przez obserwatorów z zewnątrz mogłoby to być różnie odebrane. Magnus odskoczył prawie natychmiast.
- Na dobrą sprawę powinniśmy jechać do lekarza...
- Nic mi nie jest - odrzekł Kornel, który czuł się na tyle dobrze, że mógł już jechać. Ta sytuacja sprzed chwili mogłaby się różnie skończyć. I znów potwierdzenie jego przypuszczeń, ze to wszystko toczy się w jakimś dziwnym, trudnym do opisaniu kierunku. Popatrzył na zegarek, zamknął drzwi i zapuścił motor. Magnus nieco protestował ale jemu już było wszystko jedno. Plamy sprzed oczu ustąpiły, serce uspokoiło się, tylko o to mu chodziło. Zresztą zaraz na drodze, gdy wpadł w kierat jazdy, wszelkie lęki minęły jakby ręką odjął. Wiedział, że musi się zastanowić nad jedną ważną rzeczą, zwłaszcza teraz, kiedy właściwie było jasne, do czego to zmierza. Jak długo będzie się bronił przed tymi zalotami? Wcześniej czy później coś się stanie, i to raczej wcześniej. I wiedział, że nie będzie w stanie powiedzieć 'nie' i to również po to by jego nie zranić. Sam był w pewnym sensie ciekaw tego ciała, które siedzi obok, chciał je dotykać, pieścić, całować. Bał się raczej, że gdy odmówi, coś się między nimi zepsuje. Coś co było dla niego tak piękne, co wywróciło wszystko do góry nogami. Tyle że jednego problemu jeszcze nie rozwiązał - bo wiedział, że go nie rozwiąże i nawet się nad tym nie zastanawiał. Magnus technicznie jeszcze jest za młody do miłości fizycznej, jest między czternastym a piętnastym rokiem życia, tak w połowie. A oznacza to ni mniej ni więcej, że jeśli cokolwiek się stanie, będzie przestępcą. Nie był dokładnie pewny ile za to grozi, ale pewnie więcej niż mniej. Kto wie, czy już nim nie jest. Jak oni to śmiesznie mówią? Odbył inną czynność seksualną. Na razie nie odbył, ale powinien przerwać te zaloty, wytłumaczyć mu, co się tak naprawdę dzieje. Ale jak to zrobić, skoro jeszcze nie odezwali się do siebie słowem na te tematy? Będzie musiał z nim pogadać, ale co powie? I co będzie później?

Nawet nie zauważył, jak znalazł się na przedmieściach Jeleniej Góry. Teraz trzeba koniecznie znaleźć wyjazd na Piechowice, Szklarską Porębę. Z ukosa popatrzył na małego, który zapalczywie czytał mapę.
- Może jakiś obiad? - zaproponował Kornel. - Z tego co zrozumiałem, w tym schronisku nie ma żadnego bufetu, lepiej byłoby gdybyśmy zajechali tam najedzeni no i z zapasami.
Zmarnowali w Jeleniej ponad godzinę i w Jagniątkowie byli po piątej. Później Kornel pokręcił się kilkanaście minut w poszukiwaniu płatnego parkingu. Ten zaznaczony na mapie już dawno nie istniał. W końcu postawił wóz przed rozpadającym się ze starości i zaniedbania byłym pensjonatem - DW Krokus, jak głosił prawie nieczytelny napis opatrzony kiedyś czerwonym charakterystycznym logo.
- Jesteś pewien że nikt go nie ukradnie? - zapytał Magnus.
- Nie - odpowiedział szczerze Kornel. - Ale nie mam pomysłu co zrobić.
- Wjechać tam, miedzy te drzewa, nie będzie tak chamsko widoczny z drogi - poradził Magnus.
Kornel zdziwił się, że tak proste rozwiązanie nie przyszło jemu samemu do głowy. Ale po tym co się dziś stało, nie był pewien, czy nie popełniłby błędu w tabliczce mnożenia... Dziwne, coraz częściej do głosu dochodzi Magnus, a on, profesor, przed którym drży połowa świata studenckiego, pokornie je mu z ręki.

Dwie postaci z plecakami zniknęły w ciemności lasu i zaczęły wspinaczkę. Droga do chatki AKT nie jest skomplikowana ani nawet dość stroma, przynajmniej na początku. To już tamto wejście na Ślężę było trudniejsze. Tyle że nie było aż takiej huśtawki nastrojów.
- Ciemno się robi - zauważył Magnus.
- Bo weszliśmy do lasu - zaśmiał się Kornel. - Dopiero szósta przecież.
- A ty mi coś obiecałeś, nie pamiętasz?
- Niby co to miało być?
- Że jak będziemy w górach, to ze mną pogadasz.
faktycznie, powiedział coś takiego wieczorem, tylko po to by się go pozbyć. A teraz przyszła koza do woza.
- Przecież cały czas gadamy, prawda? A na jaki konkretnie temat chciałbyś pogadać?
- Przede wszystkim ciebie - powiedział Magnus i zabrzmiało to śmiertelnie poważnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 18:29, 08 Sie 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pon 9:39, 08 Cze 2015    Temat postu:

- Nigdzie dziś już nie pojedziesz - powiedział Kornel. - Nie nadajesz się do jazdy.
- To nie była moja wina - słabo odpowiedział Kornel.

mała zamiana Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 5 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin