 |
GAYLAND Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 1:10, 23 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
o dalszy ciąg 'Innych' i tego!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 18:53, 23 Sie 2015 Temat postu: 99. |
|
|
- Ty tylko wyjdź przed dom - powiedział Gierałt stając w drzwiach salonu. Kornel obrzucił go nieco roztargnionym spojrzeniem; Adam był wyraźnie podekscytowany, ze zburzoną fryzurą, niechlujnie nałożoną koszulą. Jak na pedanta, którym był na co dzień, wyglądał zaiste niezwykle.
- Sądzisz, że to konieczne? - zapytał Kornel. Jeszcze dobrze nie uwolnił się od bólu nogi, nie chciał-o mu się ruszać.
- Nie marudź, chodź - popędził go Adam, podszedł i podał mu kulę. Kornel sięgnął po nią niechętnie i za moment stał już na ganku domu. Rzeczywiście woda atakowała i z sekundy na sekundę było jej coraz więcej. Po jej ruchu można było łatwo zaobserwować, z którego kierunku przychodzi. Już sięgała do ulicy, jeszcze chwila i będzie tu. Kornel nie odezwał się słowem a jak zahipnotyzowany patrzył na to zjawisko. Woda była mętna, koloru ni to beżowego ni to jasnobrązowego i już ją było czuć w powietrzu. Z domów wylegali ludzie, którzy albo nie wierzyli, że fala dotrze i do nich albo też zostali po to by bronić własnego dobytku.
- Piwnicę będę miał załatwioną na amen - westchnął Adam. - Na szczęście nie mam tam nic cennego, gorzej jak podmyje fundamenty.
- Pójdę pozamykam okna ale podejrzewam, że to nic nie da...
Gdy Kornel wrócił do salonu, pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to wygasły ekran telewizora. Podszedł do gniazdka i pstryknął wyłącznikiem tylko po to by stwierdzić brak prądu. Gierałt, który wracał właśnie z piwnicy, zauważył zmagania Kornela.
- Mam dwie latarki i radio na baterie - powiedział. - Nawet ostatnio kupiłem mały zapas. Trzeba nałapać wody do wanny, choćby żeby się mieć w czym umyć, póki jeszcze jest...
Obaj zabrali się do pracy, Kornel łapał wodę a Gierałt usiłował uszczelnić okna w piwnicy i po godzinnej walce musiał się poddać.
- No to piwnicę szlag trafił - oznajmił gniewnie gdy wrócił do salonu. - Wody jest coraz więcej, ja się boję, że jak tak dalej będzie przybywać, zaleje i salon.
Kornel mimo narastającego bólu w nodze wyszedł przed ganek i zobaczył, że od zalania progu dzieli już ich tylko dwadzieścia centymetrów. Jeśli jeszcze godzinę temu istniała jakakolwiek szansa ucieczki, teraz jest bezpowrotnie stracona. Woda sięgała aż do Kochanowskiego i atakowała dalej. Kornel obserwował ulicę i rozpaczliwe ruchy ludzi. Krzyki, lamenty, pisk kobiet... A to przecież taka spokojna dzielnica, co dopiero musi się dziać na mieście...
- Trzeba by zrobić jakąś kolację - powiedział w zamyśleniu Gierałt. Kornel popatrzył na niego zdziwiony.
- Tobie się chce jeść? W takiej sytuacji?
- Musimy normalnie żyć. Uratowałem trochę węgla i zrobię grilla na dachu. To całe mięso z zamrażarki i tak szlag trafi, bo prądu szybko nie włączą.
Kornel do okna sprawdzić poziom wody. Nie od razu udało mu się powiedzieć cokolwiek, strach sparaliżował mu struny głosowe.
- Jezus Maria...
Zaalarmowany Adam żwawo, jak to miał w zwyczaju, podszedł do okna. Chwile trwało, zanim zrozumiał, co się dzieje.
- Najgorsze, że nie przychodzi mi nic do głowy. Jest jeden pomysł, ale... Poczekaj tu - powiedział i, ku zdumieniu Kornela zaczął się rozbierać i wkrótce był już w samych slipkach.
- Adam, na miłość Boską, tobie odbiło?
Kornel patrzył na zadbane acz mizerne ciało przyjaciela i zastanawiał się, co on kombinuje.
- W komórce jest lódź. Stara, w jednym miejscu dziurawa. Dwóch wejdzie. Wątpię, by w nocy była jakaś ewakuacja, na razie nikogo nie widać, podejrzewam, że mają za mało ekip. Postaram się jakoś wyciągnąć tę łódź i naprawić.
- Oszalałeś? Przecież się utopisz...
- Nie - odpowiedział Gierałt. - Może ty dbasz głównie o szare komórki ale ja chodzę co tydzień na basen. W razie czego podpłynę tych kilka metrów...
- Może ci pomóc? - zaoferował Kornel.
- Ty z tym gipsem uważaj na siebie, zaraz i tak będzie woda w salonie, proponuję ewakuować się na piętro...
Adam nie wiedział, za co chwycić pierwsze, nastawił grilla na dachu, po czym wrócił do salonu, w którym było już po kolana wody.
- Na razie i tak musimy tu być. Ja się zabiorę za łódź, jedyne, do czego się nadajesz top do pilnowania czasu, nawet na dach nie wejdziesz. Daj mi znać za dziesięć minut, pójdę obrócić tę karkówkę.
- Proszę, to chyba najlepszy posiłek w obrębie kilku kilometrów - powiedział Adam prezentując z dumą upieczone mięso w ilości, która starczyłaby dla kilku osób.
- Więcej tego nie miałeś?
- Będzie na śniadanie na zimno - odparł Adam - gorzej, że zaraz zjemy ostatni chleb w tym domu. Rano będzie tylko mięso na zimno... Wcześniej nie wypłyniemy, boję się płynąć po nocy, jedna latarka już zupełnie na ukończeniu. Z ta drugą trzeba być cholernie oszczędnym...
Kornel spróbował karkówki. Faktycznie była wyśmienita i jak na ironię w tym zalanym salonie była w tej chwili jedyną oznaką luksusu.
- Zjemy, wyniosę telewizor na górę a później pójdziemy się zdrzemnąć - powiedział Gierałt. - Poczekaj, przyniosę coś do picia - powiedział i brodząc po uda w wodzie wyszedł z pokoju by po chwili wrócić z dwiema butelkami.
- Zimne, ale przynajmniej rozgrzeje...
Kornel miał swoje zdanie odnośnie picia alkoholu w takiej sytuacji ale powstrzymywał się od powiedzenia tego na głos. Może zresztą to jakieś wyjście?
- Idziemy z tą imprezą na piętro - wydał dyspozycje Gierałt. - Niedługo zaleje stół...
Jedyne, co Kornel mógł wykonywać, to proste prace - tu przytrzymać, tam pomóc obrócić. Łódź, przywleczona ogromnym wysiłkiem przez Gierałta, leżała teraz na stole. Kornel, z noga owiniętą masą reklamówek, stał i starał się być użyteczny a przynajmniej nie przeszkadzać. Radio podawało o kolejnych terenach zalanych przez powódź, natomiast nie mówiło nic o ewakuacji z rejonu Zacisza. Podało natomiast o kocie, który miauczy gdzieś na dachu na Księżu i oczekuje pomocy.
Woda wlewała się głównie od strony tarasu, nie było żadnej możliwości zabezpieczenia przed katastrofą, jedyne co na razie działało to ucieczka do góry. Najgorsze, że wody ciągle przybywało i nie wiadomo było kiedy to się zatrzyma.
Przenoszenie na górę w niknącym świetle latarki okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Gierałt niemal musiał holować Kornela na górę, kilka razy pośliznęli się na schodach, co profesor okupił dodatkowym bólem.
- Kurwa!
Gierałt zatrzymał się jak rażony prądem.
- Kornel, znamy się dziesiątki lat i pierwszy raz słyszę od ciebie takie słowo...
- Widocznie musiało być użyte - odparował Kornel, któremu ból nieco minął. - Wszystko zależy od kontekstu i rejestru...
- Chyba nie zamierzasz wygłosić tu, na tych schodach jednego z twoich wykładów? - Przeraził się Gierałt. - Zbieramy się, ta cholerna karkówka zaraz wystygnie. A właśnie, na dachu jest jeszcze golonka...
Uczta była suta i zakrapiana. Kornel początkowo miał obiekcje ale każdy następny kieliszek wchodził coraz gładziej.
- Jeśli chodzi o tern rodzaj napojów, jestem przygotowany na następną powódź i okres długotrwałej suszy - odparł Gierałt na obiekcje profesora, że może by trochę zbastowali. - Poza tym będzie nam lepiej się spało.
- Ty chcesz spać? - przeraził się Kornel. - Przecież tej wody jest coraz więcej. A jak nas zaleje?
- Bez przesady...
- Adam, zmiłuj się, kto przewidział że zaleje salon?
- Nikt - odpowiedział beztrosko Gierałt pociągając wprost z butelki. - Przynajmniej raz w życiu nie muszę się troszczyć o savoir vivre. A najgorsze, że nie mamy ciuchów na jutro... Tu na górze są wyłącznie garnitury i to bardziej na mnie niż na ciebie...
Kornel wiedział, że jego ubiór jest mało wyjściowy, ale nie to zaprzątało jego uwagę.
- Adam, ty oczywiście będziesz mieszkał u mnie do końca tej powodzi? Bo jakoś sobie nie wyobrażam, żebyś tu wrócił?
- A mam jakieś inne wyjście? - odpowiedział. - A teraz kładziemy się spać. Jutro mamy zadanie bojowe wydostać się z tego piekła. Ciekawe jak tam nasza łódź? - powiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Adam! Do cholery, daj spokój! Przecież nie wypłynęła. Nie wiesz jak tam jest i proszę cię, nie ryzykuj. Odstawiamy te flaszki...
Na górnym piętrze willi Gierałta były trzy pokoje, z czego jeden był wynajmowany komuś z rodziny żony Adama, kto akurat studiował we Wrocławiu, jeden był zamieniony na gabinet-bibliotekę a trzeci był w zasadzie składem rupieci. Było tam kilka szaf, krzeseł i nic więcej.
- Jest jedno łóżko i będziemy się musieli na nim jakoś wyspać - powiedział Adam. Kornel wyczuł coś w głosie przyjaciela, co nie bardzo mu się podobało. Jakąś zawoalowaną aluzję do tego co się stało kilka dni temu, do ich rozmowy, do jego zainteresowań.
- Chcesz powiedzieć, że boisz się spać z homosiem? - powiedział, Kornel i natychmiast tego pożałował. Ten cholerny alkohol...
- To ty to powiedziałeś, nie ja - zastrzegł się Adam. - Jak się nie będziesz do mnie dobierał...
- A po cholerę miałbym to robić? Ty też się rzucasz na każdą laskę którą widzisz?
- Niby nie - odpowiedział Gierałt ścieląc po ciemku łóżko. - Ale gdybym miał już z jakąś leżeć, to nie wiem, czy bym nie skorzystał z okazji...
- Nie mamy o czym mówić - powiedział Kornel. - To ty w takim razie śpij w łóżku a ja zdrzemnę się na podłodze.
Gierałt zdał sobie sprawę, że ten ostatni tekst był zupełnie nie na miejscu i że Kornel ma prawo być obrażony. Spanie na podłodze z jego złamaną nogą było zupełnie wykluczone. Zwłaszcza, że była tylko jedna pościel a zaczynało ciągnąć od zalanego dołu. Tak wilgotno w tym domu jeszcze nie było...
- Nie wygłupiaj się, śpij koło mnie, mnie to zupełnie nie będzie przeszkadzać... Tylko zdaje się, że będę musiał spać nago, Adam w stroju Adama, to co mam na sobie jest mokre a już ci powiedziałem, że na piętrze są tylko garnitury.
Kornel poczuł, że robi mu się gorąco. Adam nie był zupełnie w jego guście, no i trochę za stary, ale świadomość, że będzie spał z gołym facetem zrobiła swoje.
- Cóż, jest sytuacja awaryjna, nic na to nie poradzimy.
W prawie ciemnym pokoju Kornel, już leżąc obserwował jak Adam ściąga slipki, wiesza je na krześle, wyciera ręką krocze i ładuje się do łóżka. Mimo ciemności zauważył, że ten starszy pan nie dość, że nie ma się czego wstydzić, jest świetnie zbudowany z ładnymi jądrami, to jeszcze prezentuje okazały wzwód.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 23:45, 23 Sie 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 20:36, 23 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Czyta to jeszcze ktoś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 103
Przeczytał: 20 tematów
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Nie 20:50, 23 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Oczywiście. Mam nadzieje ze Kornel w końcu wyładuje w domu a i chłopaki wrócą ze swoich wypraw i w końcu się spotkają.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Nie 21:01, 23 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Trochę się przeliczyłem z długością tego odcinka - opis Adama i Kornela miał być krótszy (łącznie z tym co się działo w nocy) i miałem już przerzucić się na miasto i napisac jak sprawuje się odsiecz. Cóż, co się odwlecze... Przepraszam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 21:01, 23 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
waflobil66
Wyjadacz
Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy
|
Wysłany: Pon 10:56, 24 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
homowy seksualista napisał: |
Czyta to jeszcze ktoś? |
Taaaaaaaaaaaaak!!! (z wypiekami na twarzy)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Pon 19:54, 24 Sie 2015 Temat postu: 100. |
|
|
Krzyki, szczekanie psów, wycie syren gdzieś w oddali powodowały, że Kornel długo nie mógł zasnąć. Kilka uczuć walczyło w nim o pierwszeństwo a żadne z nich pozytywne: niepewność, lęk, strach po bliskich. Na chwilę obecną nie miał kontaktu z nikim: o Magnusie mógł zapomnieć, a chęcią wyjaśniłby sobie to i owo z Miłoszem, gdyby tylko udało mu się go dopaść. Może to wypity alkohol, może to strasy z ostatnich godzin spowodowały, że na myśl przychodziły mu twarze to Magnusa, to Miłosza, uśmiechnięte, niewinne. Co prawda na tego ostatniego był wściekły ale też rozumiał sytuację. Ryms był niebezpiecznym przeciwnikiem nawet dla niego a co dopiero dla młodego chłopaka, który jeszcze nie zaczął na dobre żyć. Mógłby mu jakoś pomóc, pod warunkiem, że Miłosz posłuchałby go i zgodził się na kilka warunków wstępnych. Po pierwsze, trzeba by mu znaleźć inną uczelnię, po drugie, musi się na nią przenieść możliwie od razu, nawet za cenę powtarzania roku...
W tym momencie jego myślenie zostało zakłócone przez zupełnie niespodziewany czynnik zewnętrzny. Sądził, że Gierałt, popiwszy sobie, zasnął snem sprawiedliwego. Ale nie, leżący miedzy Kornelem a ścianą mężczyzna zaczął się poruszać. On sam leżał na plecach, z wzrokiem wpatrzonym w najciemniejszy punkt pokoju, tymczasem Adam był obrócony w jego stronę i już kilka razy trącił go w rękę nieco pod łokciem. Kornelowi zrobiło się trochę nieswojo, jeśli to jest to, co on myśli, to akurat najmniej się tego spodziewał o ile w ogóle. Adam Gierałt, profesor, aspirujący polityk, leży koło niego o wali w najlepsze konia. No koniec świata... Ruch, który przy pomocy koca a jeszcze bardziej materaca przenosił się na niego, ustał na chwilę, choć Kornel miał wrażenie, że wierzch dłoni Adama ciągle zostawał w kontakcie z jego ręką. "Nie patrzeć, za wszelką cenę nie obracać się, nie ruszać się najlepiej" - upominał się w myślach Kornel, któremu wystarczyło, by sam zaczął pęcznieć. Najchętniej wstałby, poszedł do toalety i się rozładował, jednak coś go powstrzymywało.
To co dotykało jego ręki tym razem, było inne, chłodniejsze i chyba śliskie. Chyba bo ręka w tym miejscu nie jest jakoś specjalnie czuła na bodźce dotykowe, gdyby nie ruch, Kornel w ogóle zlekceważyłby całą sprawę. Nie od razu zauważył, że Adam oddycha nie tak spokojnie jak jeszcze przed chwilą i to wcale nie dlatego, że podziębił się, spędzając pół wieczora w wodzie. Choć pewnie z tego powodu też. O ile Kornel jeszcze przed chwilą miał wątpliwość, czy Adam w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, czego i czym dotyka, teraz, gdy wilgoć posuwała się w stronę nadgarstków, jakiekolwiek obiekcje były już tylko czasem przeszłym. Kontrolnie zmienił pozycję ciała, tak jak człowiek nieświadomie porusza się podczas snu, jednocześnie uważając, by za bardzo nie odjechać z ta ręką, by - jeśli ma rację - mogła być szybko znaleziona. Istotnie, była. Gierałt już się nawet nie krył, że korzysta z drugiego ciała aby rozładować swą żądzę. "Czekaj, zaraz się zdziwisz" - pomyślał Korneli spróbował złapać za członek. Udało się za pierwszym razem.
Nic, zero reakcji. Adam po prostu leżał tak jak leżał do tej pory. Faktycznie, główka była nawilżona tak, że rozsiewała śluz i wilgoć dokoła, z jego ręką włącznie. Kornel wykonał pierwszy ruch palcami. Czekał na odrzucenie, nawet słowną reakcję. Nic z tego. Poczytawszy to za zachętę, posuwał się coraz niżej, aż do samej nasady, aby zacisnąć dłoń i, przy domniemanej akceptacji, zacząć robić to, do czego został sprowokowany. Bo Kornel nie miał teraz najmniejszych wątpliwości, że Adam tego po prostu chciał., Już kilka dni temu, po kilku kieliszkach, robił różne aluzje, które Kornel udawał, że puszcza mimo uszu. A teraz... Leżał i oddawał mu się coraz bardziej. Powoli dostosowywał swe ciało do rytmu ręki Kornela, czerpał z tego przyjemność, już nawet nie udawał czegokolwiek, a po prostu cieszył się chwilą, dyszał coraz głośniej... Kornel wiedział, że na wzajemność nie może liczyć, przy najmniej nie teraz. Odnalazł swój członek drugą ręką, był już nieźle mokry...
- Aj! Już! Ah... - Adam nie opanował emocji podczas orgazmu, zapomniał się zupełnie, przeżywał go autentycznie i szczerze. I nawet nieźle strzelił, co dodatkowo pobudziło Kornela i finiszował kilka sekund później.
Żaden z nich się już nie odezwał. Kornel powąchał rękę, lubił ten zapach, i po chwili zamknął oczy. Obudził go huk. Gdy już mógł widzieć, co się dzieje, zauważył Gierałta a właściwie jego tylną część ciała przed szafą, reszta była wewnątrz. Co jakiś czas wylatywały z niej różne części garderoby.
- Dzień dobry - powiedział Kornel. Nie wiedział tylko, czy będzie w stanie dodać cokolwiek innego, wydarzenia z nocy wywoływały w nim uczucie wstydu i zmieszania. Jednak tylko w nim. Adam wyłonił się z szafy i obrócił w jego kierunku, nawet niespecjalnie krępując się tym, że jest nagi jak go stworzono.
- A cześć,. Kornel - powiedział niezmieszany. - Zdaje się, że jest zupełna katastrofa.
- Adam, ja cię nie chcę pouczać ale wciągnąłbyś coś na siebie...
- Żebym miał co, to bym wciągnął - odpowiedział Gierałt - zresztą nie udawaj, że cię to gorszy - w tym momencie musiał sobie coś przypomnieć bo uśmiechnął się, i zdaniem Kornela był to uśmiech wyjątkowo lubieżny. - Tu są jakieś rzeczy sprzed kilku lat, zdaje się, że wszystkie garnitury są właśnie w czyszczeniu.
- Wejdziesz w to co tam jest? - zapytał Kornel.
- Trochę utyłem ostatnio, nie sądzę, by to się dało zapiąć. Zresztą zobaczymy - wyjął jakieś portki i zaczął je wciągać. Doszedł do narządów płciowych, po czym przestał.
- Nawet się tego porządnie schować nie da...
- Spróbuj, dam ci swój pas, założysz tę bluzę co miałeś wczoraj, ona chyba nawet się nie zamoczyła, jest wystarczająco długa by przykryć twoje klejnoty. Dopłyniemy do pierwszego suchego miejsca, się weźmie taksówkę do domu.
Adam z trudem wciągnął spodnie i dostosował się do poleceń Kornela. Nie był może niczym wyjęty z żurnala mody ale mógł się pokazać ludziom, pod warunkiem, że mu spodnie z tyłka nie spadną.
- Jest tylko jedno wiosło, więc ty po prostu nic nie rób, tylko siedź - powiedział Gierałt, kiedy usadowili się już w łódce. Kornel z obawą popatrzył na dno. Nie przeciekała, czego się najbardziej obawiał. Wypływali z balkonu. Na oko woda była wysoka na metr pięćdziesiąt, metr sześćdziesiąt, Kornel był słusznego wzrostu a i tak nie poradziłby sobie, nawet gdyby był bez gipsu. Adam musiałby pływać... Gdy wypływali, Kornel zauważył, że woda powoli opada, charakterystyczna kreska na elewacji budynku świadczyła, że najgorsze jest już za nimi.
- Jak płyniemy? Bo moim zdaniem możemy na skróty, przez ogródki. Z tego co mówili w radio, z tej strony pierwsze suche miejsce to plac Grunwaldzki. Jakby popłynął tędy...
- Adam nie wygłupiaj się i płyń ulicą. To znaczy tą trasą pod którą jest ulica. Cholera wie co jest na tych ogródkach, jeszcze się na coś nadziejemy...
- Tylko do Śniadeckich - odpowiedział Gierałt. - Widzisz tam coś się dzieje na końcu ulicy, przy Kochanowskiego.
Rzeczywiście, były tam jakieś kształty, coś się ruszało, z tej odległości trudno powiedzieć, co. Zdaniem Adama, mógł to być zarówno przyjaciel jak i wróg i lepiej było ich ominąć.
- Przydałaby się jakaś barkarola - powiedział Gierałt, kiedy wpłynęli już na wody ogródka. I głośnym, czystym tenorem zaśpiewał swoim nieco lwowskim akcentem:
My wrocławianie, my wrocławianie
Jakby nie było jest nas wielu niesłychanie
Jest już nas ponad pół miliona
A za niezbyt długi czas
Zdziwiona ludzkość się przekona
Że już milion nas...*
Woda na Świdnickiej kończyła się przed Kazimierza Wielkiego. Teraz którędy dalej? Miłosz zdecydował się iść w kierunku rynku. Magnus szedł wiernie za nim a Miłoszowi wydawało się, że chłopak świetnie się bawi sytuacją. Tłumy ciągnęły w kierunku rynku, ludzie z workami piasku na rowerach i nawet dziecięcych wózkach. Milosz domyślił się, że z tamtej strony starówki odbywa się jakaś większa akcja ratunkowa. Zaryzykować? Ale gdy doszli już do Oławskiej, zatrzymał ich patrol policji.
- Wy do pomocy na Ostrów Tumski? - zapytał policjant.
- Nie, chcemy się dostać na Plac Grunwaldzki - odpowiedział Miłosz.
- To nie tędy, tam dalej będzie wam ciężko przejść. Obejdźcie jakoś od placu Dominikańskiego, nie wiem, może byście się jednak wrócili tam skąd przyszliście. A w ogóle czego szukacie w mieście?
Milosz stał z ręką w kieszeni. Nie podobał mu się ten gliniarz. Jeśli jakimś przypadkiem odkryje nóż... Gorączkowo myślał jak wybrnąć.
- Mam gościa, który musi się dostać do wujka na Zacisze - Miłosz uznał, że lepiej będzie powiedzieć prawdę.
- Zacisze zalane, tam prawie dwa metry wody są - odpowiedział policjant. - Naprawdę dziś nie jest dzień na odwiedziny. Idźcie już.
Miłosz długo opanowywał drżenie rak kiedy patrol policyjny się oddalił.
- Czego on chciał? - zapytał Magnus.
Miłosz zbył go, nie odpowiadając na pytanie a przyśpieszając kroku. Dopiero rozmowa z tym gliniarzem uprzytomniła mu co właśnie zamierza zrobić. Trudno mu było to nazwać na głos, a należało powiedzieć: chce zabić człowieka. A nie, jak do tej pory myślał, pozbyć się problemu. Może nie zabić, a unieszkodliwić. Będzie się starał... Właśnie, jak on to chce zrobić? Dotychczas odsuwał od siebie myślenie o szczegółach. Od pewnego czasu sprawa szła źle i coraz gorzej. A on miał za zadanie załatwić Kornela. Ryms nie mówił, co ma zrobić. Ah, mówił, ma go zniszczyć wszelkimi metodami. Teraz nie zostało nic innego... Bo ani chybi zostanie z tego rozliczony. Tak myśląc minęli kolejny patrol policji, tym razem w okolicach poczty głównej na Krasińskiego. Miłosz usiłował odgadnąć po natężeniu ruchu, gdzie się coś dzieje i wyszło mu, że na Bierdzanach, Traugutta i dalej aż do Krakowskiej. Dobrze, nie idą w tamtym kierunku. Po chwili byli już niedaleko charakterystycznego Mostu Grunwaldzkiego. Tu też było podmokło, ale główny impet poszedł północną odnogą. Tam, dokąd właśnie się zbliżają.
-----------------
* sł. Andrzej Waligórski
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 23:34, 24 Sie 2015, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 18:26, 25 Sie 2015 Temat postu: 101. |
|
|
Wojskowy pojazd z trudem posuwał się zalaną Kołłątaja; woda nie była co prawda głęboka, jakieś trzydzieści centymetrów, ale jechali wolno, jakby kierowca nie mógł przewidzieć, co stanie się za chwilę. Robert był w swoim żywiole, przez telefon komórkowy opisywał kataklizm, nawet nie siląc się na jakieś barwne sformułowania; Szymon patrzył na podtopione samochody, drzewa wyrastające wprost z wody jak w jakiejś afrykańskiej dżungli i bał się coraz bardziej. Z tego co mówił Robert, to dopiero przedsmak tego, co dopiero zobaczą.
- Panie redaktorze, tak jak było mówione? Plac Grunwaldzki? - upewnił się kierowca.
- Tak, im bliżej Zacisza tym lepiej.
- Woda stoi od jakiegoś czasu - powiedział wojskowy jadący na miejscu obok kierowcy - jest szansa, że przejedziemy przez Most Pokoju.
samochód już jechał szybciej i z najwyższym trudem przeprawił się przez most, któremu widać było tylko barierki. Fizycznie rzecz biorąc byli w rzece i Szymon widział jej nurt. To pierwszy raz, kiedy wystraszył się nie na żarty.
- To oni! - wykrzyknął Szymon tak głośno, ze każdy w samochodzie zareagował; Robert aż podskoczył na siedzeniu.
- Jacy oni? I nie krzycz tak, jeśli być mógł...
- No Magnus i jakiś chłopak, o tam - pokazał dwie sylwetki idące Szczytnicką w kierunku Placu Grunwaldzkiego. Robert poznał w nich tych dwóch, którzy przechodzili rano przez osiedle. A jednak ten świat jest mały...
- To pan nas wysadzi przy targowisku, tam, za skrzyżowaniem z Nauczycielską i Reja, ten kawałek to my sobie dojdziemy - poprosił Robert. Plac Grunwaldzki to dość szerokie pojęcie, oznacza i nazwę placu, ciągnącego się aż po Most Szczytnicki i de facto jest ulicą ale iw potocznym sensie obejmuje swą nazwą również przyległe ulice, aż po Nowowiejską. Robert obserwował ekscytację Szymona, w najśmielszych myślach nie sądził, że ten chłopak może być zdolny aż do takich emocji. "Swoją drogą ciekawe kil naprawdę jest dla niego ten Szwed?" - zastanawiał się patrząc, jak chłopak wręcz dygoce z przejęcia.
Stali na środku chodnika i płakali jak bobry. Nawet przechodnie, którzy tego dnia mieli zdecydowanie inne zainteresowania i zmartwienie, patrzyli na niskiego grubego blondyna przyciskającego do siebie chłopaka stojącego wyjątkowo krzywo i niezgrabnie obok wózka inwalidzkiego.
- No chłopaki, zejdźmy z chodnika - upomniał ich Robert.
- Milosz, poczekaj! - Krzyknął Magnus widząc, jak chłopak korzysta z zamieszania i usiłuje się oddalić. - Miałeś mnie przecież zabrać, prawda?
- Wiesz, jak już znalazłeś tego swojego kolegę... Pójdę sam, najwyżej gdzieś się spotkamy - kluczył Miłosz spoglądając na boki a zwłaszcza na minę tego faceta, który przyjechał z tym kaleką na wózku, podobno redaktora. Już za sam pysk dałby mu rok bez zawiasów. Wyglądał na inteligentną bestię a na takich zawsze lepiej uważać. Zwłaszcza kiedy się ma takie plany a nie inne... No i nie jest prawdą ta teoria o pechu? Podczas takiej wyprawy nadział się nie tylko na kogoś, kogo znał ale jeszcze na policję, wojsko i dziennikarza. Trudno się mówi.
- W zasadzie nie miałbym nic przeciwko byście wrócili na Skwerową - powiedział Robert. I po szwedzku dodał: Magnus, tam jest dla ciebie zbyt niebezpiecznie. Profesor jest wyjątkowo bystry facet, jakoś sobie poradzi. O ciebie jestem mniej pewny, natomiast co do Szymona to nie zgadzam się i nie zamierzam go tam puścić. Na razie jest pod naszą opieką i pozwolę sobie mieć w tej sprawie najwięcej do powiedzenia.
Magnus popatrzył na Roberta spode łba. Niby poro rozsądku ale co do profesora nie był zupełnie przekonany. Uwielbiał go, miał do niego ogromny szacunek, ale uważał go za życiową fujarę. Na samo wspomnienie jak w Trzebnicy kupowali spodnie uśmiechnął się...
- To po prostu poczekajcie na nas... To w tamtym kierunku? - oderwał wzrok znad płachty mapy i pokazał ręką w stronę grupy ludzi stawiających szaniec z worków.
- Tak.
- To cóż, idziemy... - zadecydował.
- Sikać mi się chce - narzekał Adam Gierałt, walcząc uporczywie z wiosłem. Jakoś przedostali się przez podwórka kilku posesji i wypłynęli na coś, co w normalnych warunkach było ulicą, o czym świadczyły równe domy i rzędy latarni.
- To wyjmij prącie i przez burtę, nie będę patrzył - odpowiedział Kornel.
- Ta, baby są w oknach, nie widzisz?
- Gdzie? - zapytał Kornel. Nie rozglądał się na boki, raczej mrużył oczy tak często jak tylko się dało, żeby nie widzieć tego bezmiaru tragedii. Nagle wyobraził sobie, że pod tą wodą mogą być martwi ludzie i momentalnie zrobiło mu się nie dobrze.
- Chyba nie będziesz tu wymiotował? - przestraszył się Gierałt.
- Nie...
- W reklamówce są dwie butelki, wino i koniak, łyknij sobie, podobno pomaga na morską chorobę...
Ale na samą myśl o alkoholu Kornelowi zawróciło się w głowie. "Żeby ten koszmar już się skończył" - błagał w myślach. Gierałt dla odmiany bawił się sytuacją.
- Uwaga, wypływamy na Kochanowskiego! Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi...
- To Mickiewicz a nie Kochanowski, coś ci się pokićkało - uśmiechnął się Kornel. - Wszystko jedno - odpowiedział Gierałt. - Dałbyś łyka z tej flaszki?
Kornel wyobraził sobie jakie wrażenie wywołają na ludziach gdy dopłyną pijani ale Gierałt nalegał. Kornel niechętnie odkręcił butelkę i podał Adamowi.
Byli już w połowie Kochanowskiego gdy z dna łodzi dobiegł dziwny odgłos. Coś w rodzaju skrzypienia, a łódź momentalnie podskoczyła do góry.
- Coś jest pod nami. Dach samochodu albo co... - powiedział Gierałt. Usiłował odepchnąć się wiosłem ale łódź ani drgnęła. Zbadał grunt, już wiedział gdzie ma płasko, gdzie głęboko, tyle, że nie dało się wyciągnąć z tego żadnych praktycznych wniosków. Najbliższy obiekt, od którego można by się ewentualnie odepchnąć, znajdował się za daleko i było to stare drzewo, jedno z tworzących aleję.
- Spróbuję się odepchnąć od tego co mam pod sobą ale uważaj, może zakołysać - ostrzegł Gierałt. - Na wszelki wypadek chwyć się mocno burty!
Ale uporczywe pchnięcie niewiele dało, łódź stała w poprzednim miejscu, jedynie wokół niej rozchodziły się charakterystyczne kręgi fal.
- Adam, ja nic nie chcę mówić... - odezwał się Kornel po chwili ciszy.
- Ale?
- Ale zdaje się, że łódź przecieka - powiedział Kornel. - Na dnie jest woda, czują ją ta zdrową nogą...
Gierałt jeszcze raz spróbował manewru, tyle że tym razem łódź obróciła się o dziewięćdziesiąt stopni, dziobem do środka ulicy a jedna burta była zdecydowanie wyżej.
- Czy ty widzisz to co ja? - zapytał Kornel. - Zdaje się, że toniemy...
- Wysiadamy - zarządził Gierałt - łódź i tak jest stracona.
- Ale... Ja nie mogę się ruszyć! - prawie krzyknął Kornel. - Jestem przyblokowany!
Gierałt rozejrzał się. W pobliżu nie było nikogo, kto by mógł mu pomóc, dwie lodzie płynęły środkiem ulicy, w jego stronę zmierzało jakichś dwóch ludzi, ale zanim oni dojdą...
Nie mam zupełnie pomysłu - odparł Gierałt. Wyszedł z łodzi i usiłował stanąć na gruncie.
- Tu jest mi po szyję... Daj rękę.
Ale rzecz zakończyła się bezładną szamotaniną, która nie posunęła Kornela ani na centymetr. Obie nogi miał uwięzione, prawdopodobnie w dziurach w łodzi, choć ciężko było to sprawdzić. Ta noga, którą mógł ruszać lepiej ślizgała się, trudno było mu utrzymać równowagę. Czuł, że częściej jest pod wodą niż nad nią, usiłował łapać powietrze, niestety, częściej była to woda.
-
Nie, dalej nie pójdziesz - powiedział Miłosz widząc, że Magnus ma już wody po pas i jest coraz głębiej. Byli na wysokości sklepu "U Pana Jana", nawet nie w połowie Kochanowskiego. Teraz ten znany sklep. Forpoczta miejskiego kapitalizmu, przedstawiał widok opłakany...
- To popłynę...
- Nie! - krzyknął Miłosz. Cholerny szczeniak... Patrzył w perspektywę ulicy. Wszędzie jak okiem sięgnąć woda. I pusto, nie licząc kajaków i kilku brodzących ludzi. Większość uciekła wieczorem i w nocy. "Teraz pewnie grasują tu złodzieje i inni bandyci" - pomyślał obserwując kajak na którym było dwóch facetów o twarzach zakapiorów. "Jeszcze tylko flaga z trupią czaszką i mamy komplet" - pomyślał. A Tamci? Jeden człowiek szamocze się w wodzie, to wynurza się, to zanurza. Obok jakiś drugi usiłuje mu pomóc ale ewidentnie nie daje rady. Im dłużej obserwował tym bardziej oczywiste było dla niego, że tamten się topi. Niewiele się namyślając ruszył w tamtym kierunku, nie było to dalej niż pięćdziesiąt metrów.
Gdy rozpoznał tę twarz, przez moment nie wiedział, co ma robić. Kornel się topi! Kornel! Jedyna osoba, którą kiedykolwiek kochał! I ktoś, w stosunku do kogo okazał się ostatnim skurwysynem. Człowiek, na myślenie o którym tracił ostatnio ponad dziewięćdziesiąt procent swojego czasu! Nagle, jakby dostał dodatkowy zastrzyk energii, jego ruchy stały się coraz bardziej sprężyste. Jeszcze dziesięć metrów, pięć...
- Co się dzieje?
Kornel chyba nawet nie wiedział, kto do niego mówi, był półprzytomny i blady jak ściana, a woda powoli zamieniała jego twarz w siną.
- Coś... Coś mnie trzyma... Na dole...
- Rusz się pan, kurwa! - wykrzyknął do Gierałta, który stał pięć metrów dalej, zupełnie zdezorientowany.
- Ale... - protestował Gierałt - chyba mi spodnie zjechały...
- Gówno mnie to obchodzi! - wrzasnął Miłosz. - Trzymaj go pan, do kurwy nędzy!
Miłosz wydobył z kieszeni nóż i zanurkował. Bandaże od opatrunku zaplątały się cholera wie o co, na dodatek noga ugrzęzła w rozwalonej lodzi. Milosz badał wszystko rękoma, bał się otworzyć oczu. Kilka razy musiał się wyłonić i nabrać oddechu zanim uporał się z przeszkodą.
- Zrobione! - zakrzyknął i zaraz potem popatrzył na Kornela. Ten wypluwał resztki wody i chyba powoli dochodził do siebie. Gierałt usiłował szamocąc się w wodzie podciągnąć spodnie, pod którymi nie miał nic i sama perspektywa wyjścia na suchy teren napełniała go przerażeniem. Tymczasem Miłosz trzymał profesora mocno, a widząc po oczach, że ten się nie gniewa, pocałował go delikatnie w policzek i wyszeptał:
- Przepraszam...
KONIEC
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 18:27, 25 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
blask12345
Wyjadacz
Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Wto 18:35, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
oj, śmierdzi kolejną częścią, śmierdzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 18:40, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Nie teraz. Jeszcze będzie epilog, bonus (choć nie będę się śpieszył i niekoniecznie jutro) a później chcę trochę odpocząć. Trochę mnie to zmęczyło...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 19:56, 25 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
tomeck
Wyjadacz
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 20:10, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Majstersztyk!!! Na każdy odcinek czekałem z niecierpliwością. Uwielbiam Twoje teksty 😊
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 103
Przeczytał: 20 tematów
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Wto 20:48, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Tak to zostawisz niepodomykane?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
homowy seksualista
Admin
Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3296
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 77 razy Skąd: daleko, stąd nie widać
|
Wysłany: Wto 21:04, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Będzie epilog, pisałem już przecież. A najważniejsze rzeczy zostały wyjaśnione
- Milosz miał tylko chwilę slabości i działał pod presją strachu, widok topiącego się Kornela otrzeźwił go raz na zawsze i nawet nóż się przydał
- Magnus i Szymon się spotkali
- Szymon jest we Wrocławiu nie jako uciekinier (przy tzw. kreatywności w rozmowie, kiedyś to się nazywalo kantowanie rozmówcy)
- Szymon na dośc dlugi czas pozbył się nieprzyjemnego ojca, niestety w zyciu nie wszystko układa się po naszej myśli
- Malmgard będzie miał proces i się nie wywinie. Co prawda Magnus się jeszcze od niego do końca nie uwolnił ale to w epilogu
- Ewa będzie miała kłopoty z opieką społeczną, w Szwecji takie rzeczy nie uchodzą na sucho
- W epilogu się wyjaśni jak rozwiązano sprawę szantażu Milosza przez Rymsa. Ryms działał w białych rękawiczkach więc nie szło go tak po prostu ukarać. Nawet Alexis z Dynastii nie miała porządnie obitej mordy Niestety takich szuj jak Ryms sporo wokóół nas i są bezkarni.
Jeszcze czegoś nie zamknąłem?
PS. Gierałt będzie miał jakieś ciągotki do Kornela (bardziej do tego, że spodobało mu się, że ktoś zaspokoił go po 15 latach abstynencji) ale to pan profesor z klasą więc będzie musiał się zadowolić pracami ręcznymi Tak na marginesie, chciałem go zmusić, żeby wyszedł z gołą dupą z tej wody (to za te flaszki i rozpijanie Kornela) ale w końcu odpuściłem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:13, 25 Sie 2015, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
januma
Dyskutant
Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 103
Przeczytał: 20 tematów
Pomógł: 7 razy
|
Wysłany: Wto 21:19, 25 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Super. Jednak popieram prośby o druga cześć - moze być za jakiś czas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|