Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hej gamle man!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:03, 18 Lip 2015    Temat postu: 63.

Teresa niespecjalnie się zdziwiła, że po usłyszeniu tej wiadomości Szymon wykonał w tył zwrot na swoim wózku i bez słowa wyjechał z pokoju. Za długo to trwało. Wiesiek nigdy do końca nie zaakceptował Szymona i było to miedzy nimi aż za bardzo widoczne. Teresa uważała nawet, że gdyby nie charakter pracy jej męża, w tym domu dawno by już doszło do jakiejś tragedii. Bo Wiesiek swoje rozgoryczenie a nawet ledwie skrywaną nienawiść do syna umiał przerodzić w czyn. Do tego doszło, że Teresa czasem musiała rezygnować z wieczorów z koleżankami, damskich pogaduszek czy wypraw do teatru do Jeleniej Góry czy Wrocławia tylko po to aby ich dopilnować i by Szymonowi nie stała się krzywda. Ostatnio coraz częściej zastanawiała się, dlaczego ona to toleruje. Wiesiek, przyłapany na złośliwości w stosunku do syna, albo grał idiotę i nie rozumiał co się stało albo - co było dla niej o wiele przykrzejsze i bardziej upokarzające - przepraszał, obiecywał, że to się nie powtórzy, wręcz skamlał. Miał swój powód, po każdym spięciu nie miał pożytku z Teresy jako kobiety. Nigdy nie dowiedział się czy to kara czy jakieś zahamowanie psychiczne, zresztą niespecjalnie w to wnikał.

A dla Szymona potrafił być bardzo nieprzyjemny. Uważał, że ma syna mięczaka, któremu brakuje gównie zahartowania. Więc go hartował. Przede wszystkim umieszczał jego osobiste rzeczy w taki sposób, by Szymon miał kłopoty z ich sięgnięciem, na przykład szczoteczkę do zębów na szafce zamiast w niej, normą było, że Szymon musiał po każdym obudzeniu szukać wózka inwalidzkiego. "Jak trochę pokuśtyka po domu to nabierze sił" - tłumaczył Teresie. I wszystko byłoby dobrze, bo czasem zmusić Szymona do przełamania się było naprawdę ciężko, ale liczyły się intencje - a te były złe. Wiesiek czerpał jakąś sadystyczną przyjemność z tego, że pognębił własnego syna. Początkowo starała się to zwalić na karb jego pracy, wiadomo, marynarze to konkretni ludzie a stosunki na statku przypominają funkcjonowanie wojska. Tego było jednak za dużo. I to wieczne wypominanie, wykłuwanie oczu własnymi sukcesami... Wiesiek skończył szkołę morską w Gdyni i nie pływał jako zwykły marynarz a zawsze jako ktoś z dowództwa. Zawodowo był spełniony i miał się czym chwalić.

Teresa nie mogła się skupić na telewizji, znalazła pilota i wyłączyła telewizor. Chyba już czas zrobić to, o czym myślała od pewnego czasu - wystąpić o rozwód. Była w takim punkcie, kiedy musiała zdecydować czy Wiesiek czy Miłosz. Właściwie powinna to zrobić ostatnio, kiedy Miłosz wspinając się po buty położone przez Wieśka na półce mało nie uderzył podstawą czaszki w kant łóżka, kiedy spadał z wysokości. Właściwie była już zdecydowana ale... Sama nie potrafiła odpowiedzieć, co ją trzyma przy mężu. Miłość? Wcale za nim specjalnie nie tęskniła, gdy był na morzu. Za seksem, owszem ale chyba nie jest tak trudno o seks, kiedy się ma niespełna czterdzieści lat? Już o wiele bardziej chodziło jej o pieniądze, choć z jej wykształceniem i umiejętnościami mogłaby być samodzielną dobrze zarabiająca kobietą jak w czasach, kiedy poznała Wieśka. Była wziętym tłumaczem, z jej usług korzystał i urząd miejski i kilka firm turystycznych. Dom też był jej, nie musiałaby się wcale wyprowadzać. Owszem, nie byłoby tego czy innego luksusu - ale to wszystko.

Czego najbardziej się bała i co pchało ją w stronę rozwodu to wzajemnych układów męża z synem. Teraz, kiedy już wie to co wie... Ma syna homoseksualistę. Paradoksalnie, była to wiadomość lepsza niż gorsza dla syna. Przede wszystkim, lekarze ostrzegali, że choroba bardzo wpływa na popęd płciowy - albo go osłabia albo wręcz przeciwnie, w każdym wypadku jest jednym z czynników raczej pogarszających stan chorego niż poprawiających. Pacjent albo wpada w otępienia albo - w przypadku dużego popędu i niemożliwości jego zrealizowania - staje się uciążliwy nie tylko dla otoczenia ale i dla siebie, przy czym ta uciążliwość może mieć bardzo różne objawy. Już wyobrażała sobie swojego syna w wózku, podglądającego dziewczynki czy też śliniącego się na widok każdej kobiety. Albo wręcz przeciwnie, patrzącego w ścianę i gryzionego depresją. A tu - niespodzianka. Syn znalazł chłopaka, poderwał go - choć nie dałaby sobie cycka uciąć kto kogo - i zachowują się jak para zakochanych nastolatków. Dodatkowy plus - Szymon znalazł chłopaka na poziomie, nie jakiegoś głupka a bystrego, sympatycznego i ułożonego chłopca. Problem był tylko jeden - Wiesiek. Stosunek Wieśka do wszelkiej maści odszczepieńców, zboczeńców, dotkniętych parafiliami i tym podobnych był zdecydowanie negatywny. Wiesiek nieraz chwalił się, ilu pedałom spuścił łomot, czy to tu, czy w jakichś dalekich portach... Kiedyś go aresztowano za jakąś bójkę, chyba w Montevideo czy gdzieś indziej w Ameryce, ale dość szybko zwolniono a rzecz nigdy nie dostała się do jego akt. Jedyną pamiątką z tamtego zdarzenia była szrama na ręce, którą postanowił pomścić. Ranę miał mu rzekomo zadać jakiś pedał, który go zaczepiał w portowej dzielnicy - ale czy to była prawda, tego nigdy się nie dowie.

Niewątpliwie przyjaźń między chłopcami będzie się rozwijać, może Magnus przyjedzie tutaj, może Szymon pojedzie do Sztokholmu, ona sama była zdecydowana popierać ten związek i ułatwiać chłopcom życie na ile to było możliwe. Wiedziała jednak, że będzie miała przeciwnika we własnym mężu i, o ile nie wiedziała jak to się skończy, była pewna że wcale nie dobrze. Dlatego należy przystąpić do ofensywy. Rozbudzona gonitwą myśli, wstała z kanapy i poszła na obchód domu. U Szymona było co prawda zamknięte, ale głośny oddech i inne hałasy nie pozostawiały zbyt wiele wątpliwości, czym się aktualnie zajmuje. Nawet nie usiłowała wchodzić dom pokoju, niech będzie przekonany, że ona nic nie wie.

Aby wykonać swój super tajny plan, Szymon postanowił poświęcić miesiąc na przygotowanie. Przy czym przygotowania będzie prowadził wielotorowo, na wszelki wypadek. Nigdzie nie jest powiedziane, że jego główny pomysł wypali, zwłaszcza w jego sytuacji. Niejeden zdrowy człowiek by tego nie zrobił a co dopiero chłopak na wózku... I, choć pora była późna, zamiast położyć się, wytaszczył z szuflady notes i zabrał się za planowanie. Podzielił stronę na dwie części, jedną zatytułował: Udaje się, a drugą - Nie udaje się. Ta druga była prostsza w ułożeniu - a więc powrót do szkoły, normalne życie, o ile starczy mu na to sił. Aby jednak plan się udał, musi zacząć już jutro... Perspektywa powrotu ojca tylko przyśpieszyła jego wdrożenie.

- Szymon! - zawołała Teresa wchodząc do domu. Zwykle syn odkrzykiwał, tym razem przywitała ją głucha cisza. "Może jest w ogrodzie, choć zimnawo dziś" - pocieszyła się, skorzystała z toalety i wyszła na tyły posesji. Ale tam również Szymona nie było. Coraz bardziej zdenerwowana pobiegła do pokoju, ale tam zastałą tylko rozgrzebane łóżko i niezłożoną w kostkę piżamę. Na górę nawet nie było sensu wchodzić, z własnej inicjatywy Szymon nigdy by się tam nie pojawił, ale dla świętego spokoju sprawdziła i to. "Zaczyna się" - pomyślała. Pierwsze, co jej przyszło do głowy, to myśl, że Szymon przestraszył się powrotu ojca i gdzieś nawiał. Choć, z drugiej strony, to zupełnie nie w jego stylu. Może pojechał na spacer... Od czasu wyjazdu Magnusa syn zmienił się w widoczny sposób i wcale by się nie zdziwiła, gdyby po prostu pojechał do lasu albo na koniec drogi. Powinna wsiąść w auto i pojechać do miasta, przecież nie mógł zapaść się pod ziemię, ale właśnie wróciła od koleżanki, u której wypiły po piwie. Jeśli się mieszka na końcu świata a na dodatek za górami za lasami, utrata prawa jazdy da się porównać z amputacją kończyny...

- Że co? - piekliła się Teresa. - Co mi pan tu bajdurzy? Jakie czterdzieści osiem godzin? Ależ to jest małe dziecko na wózku inwalidzkim! Ile ma lat? Szesnaście... Że nie jest małe dziecko? Pan chyba żartuje... Poczekać? Czekam już od godziny...
Teresa pożegnała się i wściekle rzuciła słuchawkę na widełki, tak, że aparat spadł na podłogę. Że też nawet nie może liczyć na policję. Coś tam słyszała kiedyś o zasadzie czterdziestu ośmiu godzin ale sądziła, że dotyczy tylko zdrowych dorosłych... A ten chamski policjant mówi, że szesnaście alt to stary koń i żeby nie wpadała w panikę. Łatwo mu mówić. Teraz trzeba zdecydować: albo wypije szklankę wody, popuka w niemalowane drzewo i pojedzie samochodem do Karpacza szukać Szymona, albo weźmie kieliszek koniaku na uspokojenie i wtedy pozostanie jej tylko czekać. Przeklęła pod nosem i podeszła do barku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 0:07, 23 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Nie 5:14, 19 Lip 2015    Temat postu:

Super, nie spodziewałem się kolejnego odcinka a tu taka niespodzianka. Do tego rozwija się wątek magnusa i Szymona. Ciekawe co wymyślił Szymon - ten jego super tajny plan i wielotorowe przygotowania. Czy jest szansa na poprawę jego zdrowia, sprawności. U magnusa tez jakaś tajemnicza sytuacja. Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wypadkow i spotkanie chłopców.
A Miłosz to jakiś śliski typ coś kombinuje i zapewne wpędzi profesorach kłopoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:11, 19 Lip 2015    Temat postu: 64.

Pierwsze metry już były za nim i teraz droga prowadził ulicą Wilczą z góry aż do samego centrum. To jednak byłoby za proste, gdy tylko matka odkryje jego nieobecność, zaraz zacznie węszyć a najpewniej wsiądzie w auto i dogoni go jeszcze zanim zdąży cokolwiek załatwić. Z tym się należało poważnie liczyć, ale i na to była rada. Zaraz przy stacji wyciągu narciarskiego zaczynał się skrót, używany często przez turystów, oznaczony żółtym szlakiem turystycznym. Jej zaletą było to, że nie rzucał się w oczy, poza tym wiodła przez ładny, świetlisty las sosnowy. Gorzej było z wadami; początkowo szlak był w miarę płaski, później stawał się coraz bardziej stromy. Szymon przemierzył go już kilka razy, ale nigdy sam i kiedyś wydawało mu się to niemożliwe. Ostatnio szaleli tutaj z Magnusem i był to również powód, dla którego zdecydował się na dojazd tą właśnie drogą. Wszystko, co przypominało mu Magnusa było w najwyższej cenie. Szkoda, że na te zdjęcia będzie trzeba czekać.

Na razie walczył na każdym trudniejszym zjeździe, zaciskając hamulce tak mocno, jak to było możliwe. Kilka razy opanował nadciągającą katastrofę, niestety, szczęście nie może trwać wiecznie. Droga, mimo iż bita i utwardzona, nie nadawała się do jazdy na wąskich kołach, nawet rowery górskie napotykały na przeszkody. Gdy Szymon zauważył ten wykrot, było już za późno. Wózek fiknął koziołka, chłopiec wypadł, turlając się kilka metrów dalej, a sam pojazd zjechał jakieś pięćdziesiąt metrów niżej i wywrócił na jakimś większym kamieniu. Szymon nie od razu doszedł do siebie, pierwsze minuty to przeraźliwa walka z bólem, który wzmagał się przy każdym ruchu. Dystrofia mięśni nie powoduje zaniku czucia i funkcjonowania nerwów, co sprawia, że jest to choroba wyjątkowo bolesna. Po kilku minutach ból nieco ustał i można było myśleć, co dalej. Jedynym możliwym sposobem było przeczołganie się na tyłku i w podparciu tych kilkudziesięciu metrów. Byłoby to nawet nietrudne, gdyby chłopak odpowiednio wcześnie przejął się zaleceniami lekarza i wykonywał regularnie zestaw ćwiczeń. Szymonowi nawet nie przyszło do głowy robić sobie wyrzutów, zacisnął zęby i rozpoczął walkę z kolejnymi metrami, nierównościami i spadkiem. To nic, że spodnie będą do wyrzucenia, przecież nie zostanie tu na wieki...

- Pomóc w czymś - usłyszał nad sobą głos. Odwrócił się wystraszony. Nad nim stało starsze małżeństwo ubrane turystycznie, w dresach, z plecakami, mapą, w górskich butach, w ręku trzymali kijki.
- No jakby państwo przyprowadzili mi ten wózek, o, tam - pokazał ręką. - Byłbym wdzięczny.
Kobieta popatrzyła na mężczyznę wzrokiem, który zawierał w sobie kilka uczuć naraz - zdziwienie, strach, nawet rozbawienie.
- Ależ oczywiście - powiedział mężczyzna i ruszył w dół, tymczasem kobieta zaczęła go wypytywać skąd się wziął, co robi w środku lasu na trasie zupełnie nie przeznaczonej na takie eskapady. Szymon starał się trzymać możliwie blisko prawdy, pominął jedynie niewiedzę matki. Tymczasem mężczyzna wrócił z wózkiem, ku radości Szymona, całym i działającym.
- To je państwu serdecznie dziękuję - powiedział, kiedy zasiadł już na swoim "tronie". - Jakoś dam sobie radę do Karpacza.
- Wykluczone - powiedział mężczyzna. - Znam tę trasę i dalej jest jeszcze bardziej stromo, zresztą ty też o tym wiesz. Zjedziemy na dół i poinformujemy matkę przez telefon, co się stało.

Pomocnikami okazało się starsze małżeństwo architektów z Warszawy. Szymon przypadł im do gustu i gdy już dojechali do Konstytucji Trzeciego maja, głównego deptaka miasta, żegnali się z pewnym żalem.
- Szkoda, że już dziś wracamy - powiedział mężczyzna. - Tu masz naszą wizytówkę, jeśli będziesz miał kiedyś jakieś problemy wymagające pomocy, zwłaszcza w naszej działce, służymy pomocą.
Szymon pożegnał się szczęśliwy, że nie musi dzwonić do matki przy świadkach, obiecał tylko, że zadzwoni i uwierzono mu na słowo. Nienawykły do kontaktów z nieznanymi ludźmi, zjechał na skwerek by ochłonąć. "To wszystko dzieje się za szybko i tego jest za dużo" - pomyślał obserwując wąski, ruchliwy chodnik, na którym będzie za chwilę walczył. Na razie jednak korzystał z przerwy i obserwował ludzi ciągnących chodnikiem w obie strony. Kiedyś tego nie lubił, każdy taki widok wzmagał poczucie krzywdy, zmuszał do myślenia, dlaczego to właśnie jemu przydarzyło się takie nieszczęście. No i ci ludzie... "Taki młody u już w wózku...", "Biedne dziecko...", "Taki chudy i blady, pewnie już długo nie pożyje..." Dopiero teraz uświadomił sobie, że to małżeństwo z Warszawy w ogóle nie pytało go na co jest chory, dlaczego jest na wózku i momentalnie poczuł jeszcze większą wdzięczność.

Kupił w kiosku puszkę coli za cenę dwukrotnie wyższą niż w zwykłym spożywczaku i oglądał ludzi. Po raz pierwszy uważniej przypatrywał się mężczyznom. Nigdy go to nie interesowało, był szczęśliwy, kiedy nie było nikogo w jego otoczeniu. Teraz było zupełnie inaczej. Słoneczna czerwcowa pogoda spowodowała, że większość była w letnich strojach, więc łapczywie chłonął goliznę łydek i ramion, coraz bardziej żałując, że nie jest na basenie. Ludzie jak to ludzie, jedni byli ładniejsi, inni brzydsi, spostrzegł kilku chłopaków i kilku dojrzałych mężczyzn, których w każdych innych warunkach by zaczepił, skłonił do rozmowy, a nuż by z tego coś wyszło? Ale w tym stanie? Znów zacznie się rozpytywanie na wszelkie możliwe sposoby i karmienie jego nieszczęściem.
- Mamusiu, patrz, chłopiec na wózku - powiedział jakiś dzieciak, może czteroletni i podbiegł do niego, cały uśmiechnięty.
- Cześć, jestem Maciek. A jak ty masz na imię? - zapytał maluch patrząc na Szymona bystrym wzrokiem.
- Jestem Szymek - przedstawił się.
- Nie musisz, ten chłopiec jest ciężko chory, chodź stąd natychmiast - przywołała małego do porządku matka, łapiąc syna za rękę i odciągając. Po kontakcie z małżeństwem architektów szybko wrócił na ziemię...

- Gdzie się pchasz, kaleko - wydarł się na niego jakiś starszy, niechlujnie wyglądający mężczyzna w długich włosach. - Na cmentarz lepiej...
- Przepraszam pana, chcę tylko przejechać - powiedział Szymon spokojnie a dobitnie. Z racji swojej choroby nie znał co większych indywiduów swojej własnej miejscowości, a ten jegomość do takich należał.
- A ty co, ze Śnieżki spadłeś? - drwił dalej mężczyzna. - No jedź se, jedź tylko nie wkurwiaj lwa bo lew zły humor ma - zakończył już pogodniej i zaśmiał się z tego jak z dobrego dowcipu. Szymon poczuł wstrętny odór alkoholu. W każdej innej sytuacji nie natknąłby się na takie indywiduum, a jeśli już, jego kontakt z nim trwałby maksymalnie kilka sekund. Niestety, będąc na wózku, jeszcze niejedno takie upokorzenie będzie musiał znosić. Na szczęście jego cel był już blisko.

Dyrektor podstawówki nie krył zdziwienia widząc Szymona. Jako że chłopiec miał indywidualne nauczanie, nie spotykali się za często, Szymon pamiętał go jeszcze z czasów, kiedy chodził do trzeciej klasy podstawówki i bardzo go się bał, gdy z dyrektor potrafił w sposób bezpośredni besztać i przywoływać do porządku starszych uczniów. Jednak teraz, patrząc na tego niemłodego, choć dobrze trzymającego się mężczyznę, nie czuł już tego respektu co dawniej.
- Oczywiście, że skończysz ósma klasę - odpowiedział dyrektor, kiedy już wysłuchał Szymona. - Przecież obiecałem to twojej matce, nic ci nie mówiła?
Szymon wiedział o tej obietnicy, ale nie o to mu chodziło.
- Ja chciałbym chodzić do szkoły, normalnie, do budynku, jeśli pan dyrektor wie, co mam na myśli.
- Ty się ciesz, że w ogóle skończysz podstawówkę. I szanuj to, bo to pewnie będzie ostatni etap twojej edukacji - powiedział dość nonszalanckim głosem. Szymon nie obserwował go, ale założyłby się, że dyrektor uśmiechnął się z jakąś dziką satysfakcją.
- To znaczy? Co pan chce przez to powiedzieć? - zapytał Szymon i błogosławił tę chwilę, kiedy zdecydował się na rozmowę jeden na jeden. Już na tym pytaniu jego ukochana mamusia wyłożyłaby się jak mucha.
- Chłopcze, nie oszukuj się, ile ty jeszcze masz lat życia przed sobą?
Dyrektor przez chwilę żałował tych starych dobrych czasów, kiedy śmiertelnie chorych pacjentów zwodzono, mamiono i oszukiwano. Tak było jeszcze w latach siedemdziesiątych, dziś demokratyzacja i odkłamywanie rzeczywistości dotknęło również śmierci. Każdy miał prawo wiedzieć co z drugiej strony uniemożliwiało takim jak on manipulację. Ale ten mały zaczynał go powoli denerwować. Już pal sześć, że przyjechał bez rodziców, nie ma co do tego żadnych przepisów, każdy uczeń ma prawo kontaktować się z dyrektorem szkoły i on z tego prawa skorzystał. Tyle że przyjęcie tego chłopaka do nauki stacjonarnej było zwyczajnie niemożliwe.
- Chyba rozumiesz w czym problem, prawda? - ciągnął dyrektor. - Już nie chodzi, że jesteś rok opóźniony w nauce, szkoła nie ma możliwości aby chodzili do niej niepełnosprawni. Nie ma odpowiedniego wejścia, nie ma windy między piętrami... Chyba nie sądzisz, że dla twojej przyjemności będę zmieniał cały rozkład zajęć tak, abyś miał na parterze? Umówmy się, młody człowieku, że nie wszystko jest dla wszystkich. Kobiety nie mogą dźwigać ciężarów, pedały nie mogą mieć dzieci - tu uśmiechnął się z jakąś dziwną lubieżnością - a kaleki, to znaczy niepełnosprawni, nie mogą chodzić do szkoły, bo nie są do tego przystosowane. Jak twoich rodziców stać, to czytałem, że we Wrocławiu są szkoły dla takich jak ty. A na razie przepraszam cię, ale naprawdę jestem zajęty - powiedział dyrektor dając wyraźnie do zrozumienia, że rozmowa skończona. Z suchym "do widzenia" na ustach Szymon opuścił gabinet.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
muniek24
Debiutant



Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 21:28, 19 Lip 2015    Temat postu:

O fajnie, że wrócił wątek Szymona. Mam nadzieję, że ten jego plan ma na celu ściągnięcie w jakiś lub inny sposób Magnusa z powrotem do Karpacza Smile

No i ten Miłosz, na początku go nawet polubiłem, taki sympatyczny misio, ale to jego podejrzane knucie raczej nie przyniesie niczego dobrego, żeby tylko profesorek nie zwariował z powodu jakiegoś szantażu itp Smile

Czekam na kolejny odcinek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:45, 19 Lip 2015    Temat postu:

Obiecałem, że część druga nie będzie zbyt rozwlekła i powoli będę ściągał wątki. Na razie obowiązuje 75-80 odcinków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Nie 22:51, 19 Lip 2015    Temat postu:

a co z Magnusem? porzuciłeś go juz dawno temu...nie 'ściągaj' za bardzo Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 23:03, 19 Lip 2015    Temat postu:

Na razie wszyscy zastanawiają się co się z nim dzieje a Kornel nawet do Poznania pojechał... Będzie chyba pojutrze (postaram się Szymona załatwić w jeden dzień ale mnie się ta podwójna bariera wejścia podoba, to generuje sytuacje, które fajnie go podbijają)

PS (dla Waflobila) Tak, chyba jestem uzależniony, w języku psychologii nazywa się to grafomanią (nie mylić z bezwartościową chałturą choć tu może się nakładać)

PPS Szymon sprzed transformacji to moja dawna sąsiadka z bloku, której rodzice nie chcieli aby się rozwijała "bo na wózku". Jednak przez tych kilkanaście lat coś się w mentalności ludzi zmieniło, dziś są szkoły integracyjne, dyrektorzy juz nie kręcą nosem... Tylko pewien polityk, zwany dla niepoznaki "krulem" Hrm


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 23:40, 19 Lip 2015, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
boczny członek
Dyskutant



Dołączył: 24 Paź 2014
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 11:09, 20 Lip 2015    Temat postu:

Homowy, wszystko dobrze z jednym małym wyjątkiem. Opisujesz jakichś staruszków, niepełnosprawnych (nawet ci to wychodzi, przyznam) ale to nie jest świat, którego czytelnik tutaj oczekuje. Pisz o zdrowych, młodych chłopakach, nabuzowanych hormonami i śliniących się na widok młodego mięska. Wtedy nie będziesz histeryzował, że nikt nie pisze komentarzy.

Jeszcze jedno: to strasznie lewackie jest, co tu wypisujesz. A my mamy klimat raczej prawicowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez boczny członek dnia Pon 11:09, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Pon 11:45, 20 Lip 2015    Temat postu:

@boczny członek, ależ "o zdrowych, młodych chłopakach, nabuzowanych hormonami i śliniących się na widok młodego mięska" masz cały dział "Opowiadania Hard Core", dlaczego wszyscy mają pisać na jedno kopyto? Naprawdę nie widzisz sensu poruszani takich tematów ja tu w tekstach na tej stronie? Jeśli tak to współczuję.
Oczywiście potraktuj moją wypowiedź z przymrużeniem oka, ja tak samo traktuję Twoją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 12:40, 20 Lip 2015    Temat postu:

Ale boczny ma wiele racji. Jest tu jeden czytelnik, tóry ostentacyjnie oświadczył, że nie będzie tego czytać, a gdy zaczęłiśmy dawać fotki starszych i grubszych facetów - zaczął nas expressis verbis opierdalać. Pamiętasz? Ja naprawdę nie mam złudzeń.

A że jestem w duchu lewicowy i zawsze będę się upominal o prawa słabszych i pokrzywdzonych - to święta prawda i to się nie zmieni. Jeszcze jako dziennikarz opisywałem krzywdę i niesprawiedliwość, robię to również teraz. A tego chłopca, który porusza się na tyłku i w podparciu widziałem na własne oczy i nawet napisalem o nim jakiś reportaż. Tu i tak nie ma wszystkiego, ten szkrab (15 lat a wyglądał na 12-latka) opiekował się sam czteroma mlodszymi sztukami rodzeństwa, kiedy matka była w pracy. Naprawdę to jest ktoś godny uwiecznienia, a nie młodziak, ktoremu od dopierdalaczy (czy jak się te sztuczne dragi nazywają Smile ) przewraca się w tyłku i myśli gdzie by tu zaruchać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 14:56, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pon 16:57, 20 Lip 2015    Temat postu:

mnie się generalnie podoba to co pisze homowy (choć bardziej mi się podobali 'Inni' ) z tego względu, że dobrze napisane i człowiek nie zgrzyta zębami jak czyta (choć to pewnie homowy wie).

cała dyskusja (na temat literatury/filmu LGBT – bo to tego to chyba zmierza) to byłaby znacznie dłuższa i nie ma sensu robić off-topa z tego powodu. po obejrzeniu N-filmów i przeczytaniu X-książek z tej tematyki mam już zdanie na ten temat.

@waflobil66: jasne, masz w dziale hardcore, tylko 80% tekstów została napisana i od razu wrzucona. nikt nie zadał sobie trudu, żeby choćby samemu to przeczytać. jak dla mnie większość z tamtych tekstów nie spełnia swojego zadania. szkoda bo duża część ma potencjał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blask12345 dnia Pon 17:22, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 18:03, 20 Lip 2015    Temat postu:

Taka rzecz jak Inni wychodzi raz na jakiś czas. Mimo, że nie cierpię swej "twórczości', do tej powieści mam spory sentyment. Ta (Gamle man) wymaga kilku przeróbek i w ostatecznej wersji będzie inna, sprawniejsza, dodam jeszcze jeden pomysł.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 18:04, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Pon 18:12, 20 Lip 2015    Temat postu:

'Inni' mogliby być trochę 'ostrzejsi' (mniej niedomówień) ale tak czy siak jest super (w sumie też bym dodał trochę życiowego gnoju, ale o tym już dyskutowaliśmy na chomiku ). też nie lubię swoich opowiadań, zwłaszcza jak już są napisane

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 21:12, 20 Lip 2015    Temat postu: 65.

Szymon przejechał kilkaset metrów dzielących szkołę od biura radnego Wypijewskiego i poczuł się, jakby trafił do innego świata. Jego obycie z władzą było żadne, nie potrafił sobie poradzić z dyrektorem własnej szkoły, a co dopiero z politykiem? Dotychczas polityka kojarzyła mu się z gadającymi głowami w telewizji, których nie słuchał, gdyż zupełnie nie rozumiał, o czym mówią. Mógł tylko intuicyjnie powiedzieć, że jeden robi na nim wrażenie a inny nie. To znaczy robi, ale bardzo złe. Ale za tym nie stało żadne zainteresowanie czy zaangażowanie. Lubił Jacka Kuronia, Lecha Wałęsę, nie przepadał za premierem Cimoszewiczem, nie znosił bliźniaków Kaczyńskich i Kropiwnickiego. I do końca nie wiedział za co. Teraz będzie rozmawiał z politykiem, co prawda lokalnym, ale jak on zacznie bełkotać jak ci z telewizji...
- Kawę czy herbatę - zapytała młoda, seksowna sekretarka w białej bluzce i eleganckiej spódniczce.
- Herbatę proszę - w ostatniej chwili przypomniał sobie o tym słowie i od razu zganił się za to. Ile jeszcze musi się nauczyć... Na szczęście dziewczyna nie zauważyła tego potknięcia, uśmiechnęła się i opuściła gabinet.

- Właściwie co do tych lekcji na parterze to masz w zupełności rację - powiedział Wypijewski kiedy już Szymon skończył swoją perorę. Czego nie wiedział, to powód, dla którego radny Wypijewski traktuje go tak poważnie ale w tym momencie niewiele go to obchodziło. A radny zauważył potencjał chłopaka jeszcze podczas tego dziwnego spotkania podczas deszczu. Jeszcze nie słyszał nikogo w jego wieku, który by tak biegle mówił po angielsku. W odpowiednim momencie może mu się to przydać, zwłaszcza, kiedy będzie startował do Sejmu. Jeśli doprowadzi do tego że poszerzą te cholerne drzwi do szkoły i będzie mógł się prezentować jako ktoś, kto pomaga niepełnosprawnym i odnosi w tym sukcesy. Dlaczego do tej pory nikt o to nie zadbał?
- I nie sądzę, że trzeba cię wysyłać do szkoły integracyjnej - ciągnął. - Problem dojazdów jakoś rozwiążemy, póki istnieje województwo jeleniogórskie. Od nich da się wyrwać jakąś kasę, jak tu zacznie rządzić Wrocław, będzie o wiele gorzej.
- A... Te chodniki? - naciskał Szymon.
- Po kolei - uśmiechnął się Wypijewski. - Jak będą cię dowozić busem, chodniki na razie nie będą potrzebne. Z tegorocznego budżetu i tak nic nie wyszarpiemy. Musisz uzbroić się w cierpliwość...
"To jest właśnie polityk" - pomyślał z goryczą Szymon. Jak tylko słyszał słowo "budżet", zgadywał że sprawa będzie nie do rozwiązania i rzadko się mylił.
- W każdym razie dziękuję panu za zainteresowanie - powiedział bo słyszał te formułkę wiele razy w telewizji. A czy radny dotrzyma obietnicy, to się dopiero okaże. Na razie wygrał u niego więcej niż u dyrektora szkoły. Zadowolony pożegnał się i wyjechał na ulicę.

Już miał jechać do domu, kiedy zachciało mu się pić i podjechał pod jeden z kiosków dla turystów. Już i tak wydał za dużo pieniędzy, ale niech tam... Do domu kawałek, pod górkę i tego kawałka bał się najbardziej. Gdy już odjechał z puszką coli, zwrócił uwagę, że po przeciwnej stronie ulicy stał mężczyzna. Jeszcze nie widział go, nie wyglądał na miejscowego, był ubrany w dżinsy i biały podkoszulek z jakimś napisem, którego nie potrafił odczytać. Facet miał na sobie lekki plecak, stał i bezmyślnie patrzył przed siebie. W pewnym momencie, jakby czując, że jest obserwowany, skierował wzrok na Szymona. A chłopak, korzystając z odległości, jaka ich dzieliła, podziwiał budowę mężczyzny oraz coś, do czego za żadne skarby świata by się nie przyznał. Facet był tak zbudowany, że widać było wszystko, co ostatnio rozpalało jego wyobraźnię, o to w detalach. Nie jakieś wybrzuszenie, mniejsze czy większe, Tu był wyraźny zarys członka, jąder, prawie jakby ten gość stał w samych slipkach. Do tej pory nie oglądał takich rzeczy, bo i gdzie? Jeszcze chwila i facet się uśmiechnął. I nie był to uśmiech kierowany gdzieś tam w pustkę a do niego. Szymon odwrócił głowę nieco speszony, ale po chwili wrócił wzrokiem w tamto miejsce. Facet uśmiechnął się znów i nie mogło być mowy o przypadku. I te spojrzenia, początkowo nieśmiałe, kierowane jakby przypadkiem, zamieniły się w jedno ciągłe. Gdzieś tam z tyłu głowy Szymon przypuszczał, że wie, o co temu gościowi chodzi ale to wszystko wydało się tak odrealnione, tak nierzeczywiste... Usiłował zgadnąć ile tamten może mieć lat. Trzydzieści pięć? Czterdzieści? Właściwie mógłby przejechać skrzyżowanie i podjechać w jego kierunku i patrzeć, jak się zachowa ale coś go powstrzymywało. Podjedzie i co dalej? Powie 'dzień dobry'? A może tamten powie? I co dalej? A jak on tylko wyraża swoje współczucie? Ale to Szymon umiał już odróżnić od innych, z tym spotykał się najczęściej. Litość i fałszywe współczucie. A ten facet był od tego daleki. Szymon wiedział, że powinien już wykonać w tył zwrot i pojechać szybko przed siebie, ale cała ta sytuacja go zahipnotyzowała. Zwłaszcza że miał wrażenie, że członek faceta jest jakby większy. Dziś już widział kilka górek ale ta była zdecydowanie najbardziej apetyczna i w miarę upływu czasu jego wyobraźnia pracowała coraz mocniej. W tej chwili przyszło mu do głowy, że to o czym myśli to zwyczajne podrywanie. Tak, chciałby tego faceta poderwać, choćby po to by dotknąć jego ciała i tego co kryją niebieskie dresy z kreszu...

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu, prawie nad samym uchem. Dopiero gdy sygnał powtórzył się, obrócił się w kierunku, z którego trąbiono. Jakieś pięć metrów przed nim stał volkswagen bus a twarz kierowcy wydawała mu się znajoma. No jasne, to przecież ten warszawski architekt.
- Podwieźć cię gdzieś? - zapytał wesoło. - Chyba już pozałatwiałeś wszystkie sprawy?
Szymon popatrzył na zegarek. Nie spieszyło mu się na spotkanie z matką bo podskórnie czuł, że wyniknie z tego większa awantura. Jednak strach przed powrotem pod górę niechlujnie wyasfaltowaną ulicą bez chodnika i z chropowatym poboczem przeważył. A awantura go i tak nie minie.
- Jakby pan mnie wziął na Wilczą Porębę to by było fajnie - powiedział. No i gdzie tu wsadzić "proszę"? Na szczęście musiało to zabrzmieć grzecznie, bo mężczyzna uśmiechnął się, wysiadł z auta i zsadził Szymona z wózka. Szymon, jeszcze nie do końca wybity z fascynacji tamtym facetem, który dalej stał i obserwował scenę, rozkoszował się męskim dotykiem.
- Ty nawet ciężki jesteś - zauważył mężczyzna, kiedy Szymon siedział już wygodnie obok kierowcy. - Jeszcze chwila a panny zaczną się za tobą oglądać.
Gdyby nie uprzejmość tego człowieka, Szymon miał ogromną ochotę wytknąć mu gruby nietakt. Gdzie niby znaleźć te oglądające się za nim panny? Dzisiejsza lekcja na ulicach Karpacza wyraźnie pokazała mu miejsce w szeregu. I nawet gdyby chciał takiej panny, musiałby długo czekać.
- Skąd niby mam ją wziąć? - zapytał tylko.
- Ej, kawalerze, tego kwiata jest pół świata. Przyjedziesz kiedyś do Warszawy, są imprezy dla takich jak ty i ich przyjaciół. I zobaczysz jakie będziesz miał powodzenie. Pomijając ten wózek ty przystojny kawaler już jesteś. Zobaczysz, nie będzie źle. Tylko musisz się wyrwać z tej dziury.
Szymon już na końcu języka miał kilka pytań o swoje wątpliwości ale skoro ten facet tak prawi o tych pannach... Wyglądał na takiego, do którego można mieć zaufanie, ale tego przecież do końca nigdy nie wiadomo. Tymczasem mężczyzna włączył silnik i ruszyli. Jeszcze nie wyjechali ze ścisłego centrum, a wypite cole i herbaty w biurze radnego dawały o sobie znać nieprzyjemnym ciśnieniem na pęcherz. Jeszcze chwila a może dojść do tragedii...
- Może pan się zatrzymać jak będziemy wjeżdżać do lasu? Muszę siku.
- Ależ oczywiście, kawalerze, żaden problem, ale niech się tylko zakaz zatrzymywania skończy.

Mężczyzna wyniósł Szymona z kabiny i chwilę stał bezradny, przytrzymując go pod pachami.
- Wyciągnąć wózek?
- Nie, ale jak podejdzie pan ze mną pod drzewo...
- Nie ma sprawy - odpowiedział mężczyzna. Mimo niemłodego wieku, był silny i barczysty. Jedno dźwignięcie i Szymon był pod drzewem.
- Jak pan się brzydzi, to niech pan mnie po prostu oprze o to drzewo - powiedział Szymon. Lata różnych badań przyzwyczaiły go do naturalnego traktowania golizny ale przecież nie każdy jest taki otwarty w tych sprawach. Szymon przeżył już tyle, że mógłby o tym napisać książkę ze scenami z przychodni, szpitali i podobnych miejsc. W domu miał przystosowaną dla swych potrzeb toaletę, z której umiał sprawnie i zręcznie korzystać ale poza domem był zdany na łaskę i niełaskę innych. Chyba że podprowadzą go pod drzwi wychodka.
- Pewnie mam to samo co ty - powiedział - ale jak chcesz to się nie będę się patrzył.
Chyba jednak coś widział, bo jak już siedzieli w samochodzie, pozwolił sobie na mały komentarz.
- Tobie by się ta panna rzeczywiście przydała. Jak na takiego mikrusa to ty masz nawet niezłą tę lufę. Przepraszam, że spojrzałem, ze zwykłej ciekawości.
Szymon uśmiechnął się. Jego członek jeszcze nie opadł porządnie po tamtej scenie na ulicy i faktycznie mógł się wydawać duży. A to co mówił ten facet, podobało mu się i podniecało go. Ale nie widział jak odbić piłkę, jak pozostać przy temacie. Nigdy i z nikim nie rozmawiał na te tematy. Z Magnusem też nie, głównie się bawili i cieszyli sobą... Myśl o Magnusie jakby go sparaliżowała. Co by powiedział gdyby wiedział co się z nim dziś działo, jak bezczelnie gapił się w krocza facetów? Na szczęście nie musi mu tego mówić, co nie znaczy że jest zupełnie w porządku.
- Jeszcze tylko ten zakręt i będzie mój dom - powiedział.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 0:11, 23 Lip 2015, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:14, 21 Lip 2015    Temat postu: 66.

Gdy samochód wjeżdżał na dziedziniec domu, widział jak matka spogląda przez okno, chwilę później była już przed domem, Jak słusznie przewidział, jej twarz nie wróżyła niczego dobrego. Ledwie tylko otworzyła usta, uprzedził ją mężczyzna, który właśnie okrążał minibusa, by uwolnić siedzącego na siedzeniu pasażerskim chłopca.
- To pani syn? - zapytał uprzejmie i miękkim głosem.
- Jeszcze tak - odpowiedziała Teresa rzucając wściekłe spojrzenia na syna. - Gdzie go pan znalazł?
- To długa historia, pani pozwoli, że wysadzę tego dzielnego młodego człowieka - odpowiedział i wyciągnąwszy wózek z wnętrza, poszedł wypuścić Szymona.
- Państwo się nie znają - powiedział Szymon starając się brzmieć możliwie uprzejmie. - To jest pan inżynier Szczepan Rybotycki, to jest moja mama, Teresa Mleczak.
Teresa odwzajemniła ukłon i odpowiedziała z lekką wyniosłością.
- Ciesze się, że znalazł pan mojego syna. A dokładniej gdzie to było?
- Hmmm... - inżynier pogładził się po brodzie w geście zatroskania. - Pierwszy czy drugi raz?
Szymon słuchał tej wymiany zdań z narastającym przerażeniem, jeśli mógł opowiedzieć wszystko, no, prawie wszystko o swoim wypadzie, wolałby ze zrozumiałych względów ominąć szerokim łukiem okoliczności pierwszego spotkania. Zrobić coś, przerwać, zadziałać... Myślał gorączkowo ale sytuacja konsekwentnie zmierzała do tragedii. Pozostało rzucić tylko inżynierowi błagalne spojrzenie co też niezwłocznie zrobił.
- A to było rano, miał lekką przygodę z wózkiem. Spotkaliśmy go z żoną, kiedy wracalismy z gór.
Teresa dopiero teraz przypomniała sobie, że jest panią domu, zostawiając ewentualne rozliczenia z Szymonem na zaś.
- Pan wejdzie na filiżankę kawy, zapraszam - powiedział.
- Właściwie to czas mnie goni, mam za pół godziny odebrać żonę od lekarza, leki jej się skończyły. Ale jeśli nie przeszkadzam, może skuszę się na filiżankę...
Szymon ze zdziwieniem słuchał wypowiedzi, którą ograniczyłby do prostego "tak, dziękuję". Ale widać w świecie, którego od niedawna tak bardzo chciał być częścią, proste odpowiedzi nie były zbyt popularne. Poza tym rozmowa z tym architektem pewnie matkę nieco udobrucha i zmieni nastrój. Szymon nieraz musiał wysłuchiwać jak to ciężko chore dziecko - to znaczy on - sparaliżowało jej życie towarzyskie. Ile razy mogła znaleźć rozmówcę - nigdy nie wypuszczała takiej okazji z rąk.

Siedzieli w salonie. W pewnym momencie Szymon oderwał się od reszty towarzystwa a Rybotycki obserwował jak się oddala.
- Nieźle to jest przygotowane ale da się to zrobić lepiej - powiedział. - Przede wszystkim wjazd do pokoju chłopca jest od złej strony, nie lepiej by było prosto z salonu?
- Nie pomyśleliśmy o tym jak robiliśmy te zmiany. Pan rozumie, w pewnym momencie postęp choroby wzrósł tak że baliśmy się... - przerwała i sięgnęła po papierosa.
- Ależ oczywiście. Ale póki chłopak jest w domu, można mu ułatwić życie. Jeśli o to chodzi, projekt możemy z żoną zrobić za darmo i znaleźć kogoś, kto to zrobi za pół ceny. Nie chcę za bardzo krytykować, ale to co jest, nie ułatwia mu życia. Jedynie toaleta jest nieźle rozwiązana. Nie korzystaliście z pomocy zawodowca. Prawda?
Teresa uważała, że ta uwaga była zbyteczna, ale musiała się zgodzić, mieszkanie było co prawda przystosowane dla wózka, bez podjazdów i z prostym wyjazdem na zewnątrz, ale faktycznie było to robione na gwałt, na kolanie, Wiesiek korzystał z pomocy budowlańców, którzy mieli sporo praktyki ale byli samoukami.

- To co, już wszystko wiesz? - zapytał Szymon wjeżdżając do pokoju.
- Mam nadzieję, że się dowiem i to nie od obcych ludzi a od ciebie - powiedziała i popatrzyła na niego groźnie.
- Pani wybaczy, ale nie tylko Szymon ma ostrą kobietę w otoczeniu - powiedział z przepraszającym uśmiechem. - Za pięć minut niby mam czekać pod przychodnią.
- Kiedy państwo wyjeżdżają? - zainteresowała się Teresa.
- Dziś wieczór, jutro chcemy być w Warszawie. Nic pilnego, oboje pracujemy we własnej pracowni, ale akurat mamy kilka pilnych projektów.
- Mogą państwo wpaść wieczorem na kawę - powiedziała. - Nie mam nic w planie, Szymon będzie uwiązany na długim łańcuchu... Z chęcią poznam pańską małżonkę.
"A tak, babskie plotki to mamusia uwielbia" - pomyślał Szymon trochę mściwie. Szczepan był dla niej trochę za stary, ale co do kobiet - lubiła każde towarzystwo. I oczywiście babskie gadanie o niczym.
- Nie obiecujemy ale... Jeśli już to między ósmą a dziewiątą.

- Czy ty wiesz, że mogłeś się zabić? - zapytała Teresa starając się nie krzyczeć. Zresztą, największa złość jej już przeszła ale Szymonowi nie może się tak po prostu upiec.
- Tak - odpowiedział spokojnie chłopak, patrząc jej śmiało w oczy. - Jak mam siedzieć w ogrodzie całe życie, to nie wiem, czy to nie lepsze...
- Nie bluźnij - wpadła mu w słowo. - Kto jak kto ale to ty powinieneś cenić życie.
- Przecież je cenię! - wybuchnął Szymon. - Byłem sobie załatwić szkołę w mieście.
Wiadomość zrobiła na Teresie większe wrażenie, niż się spodziewał.
- Byłeś... Gdzie?
Szymon spokojnie zdał sprawę ze swoich dziennych sukcesów i porażek, przytaczając in extenso obie rozmowy, na wyraźne żądanie Teresy. Ta słuchała go w niebotycznym osłupieniu. Gdyby jej to ktoś powiedział, że coś takiego nastąpi, popukałaby się w czoło. Jej syn? Ten mięczak? Teraz już nie wiedziała czy ma się dalej wściekać, choćby na pokaz, czy być z niego dumna.
- Rozumiem cię nawet, ale nie mogłeś powiedzieć? Załatwiłabym to za ciebie.
- Tak? Prędzej byś mnie wyśmiała albo wybiła mi to z głowy ze szczególnym wskazaniem na to drugie. Może faktycznie jest ze mną źle, może wkrótce umrę ale przez ten czas nie chcę siedzieć w ogrodzie, rozumiesz? - zakończył zdanie krzykiem i ostro pociągnął za koła wózka. Był już przy drzwiach, kiedy Teresa go zatrzymała.
- Poczekaj. Powiedzmy że cię rozumiem. Ale co ci przyszło do głowy? Nigdy taki nie byłeś - przerwała bo jej teoria, która już od jakiegoś czasu rysowała się jej w umyśle, znów znalazła potwierdzenie. To ten mały, gruby Szwed, to jego sprawa. On tchnął życie w te żywe zwłoki, które przed nią siedzą... Niby powinna się cieszyć ale na razie wynikają z tego same nieprzyjemności. A jak przyjedzie Wiesiek... Bała się nawet myśleć co będzie dalej, już lepiej zająć się czymś bardziej przyziemnym i nakarmić syna.

Rybotyccy zjawili się na kilka minut przed ósmą, z gotową do pieczenia pizzą i siatką owoców.
- Bez wina ale my prowadzimy - powiedział usprawiedliwiająco inżynier. - To jest moja żona, Dominika - przedstawił ją.
- Ależ nie szkodzi - obruszyła się Teresa. - Cieszę się, że państwo w ogóle przyjęli zaproszenie.
Wieczór rozkręcał się i wyglądało na to, że obie kobiety przypadły sobie do gustu. Rozgadały się tak, że Szczepan zaczął wymownie patrzeć na zegarek, wiedząc, że jego żona traci umiar, zwłaszcza, kiedy przychodzi do rozmowy o życiu swym i innych.
- Ty wyhamuj trochę, najwyżej rzeczywiście skorzystamy z zaproszenia pani Teresy i prześpimy się tutaj. Nie będziesz prowadził ziewając - powiedziała dość obłudnie. Szymon szybko zorientował się, że ta para, poza tym że są małżeństwem, po prostu lubi się w zwyczajny, ludzki sposób, nie szczędząc sobie żartów i docinków. Sam chciałby tak w przyszłości... Nie znał zbyt wielu małżeństw a te, które znał, daleko odbiegały od tego, co prezentowała ta para.

- A gdyby tak pani przysłała nam Szymona na wakacje? - zapytała Dominika. - Warszawa może nie jest jakimś idealnym miejscem dla niepełnosprawnych ale zawsze lepszym niż Karpacz. Chłopak nabierze trochę ogłady, zabierze się go tu i ówdzie, do muzeów, do Łazienek, Wilanowa...
Szymon słuchał tego jak bajki. Jak matka odmówi to ją chyba zabije! Jego życie to były głównie szpitale, przychodnie, badania, lekarze. Z większych miast widział tylko Wrocław i Poznań, oba z taksówki. No i przebywanie z tymi ludźmi byłoby dla niego czymś zupełnie innym niż te mordy przewijające się po okolicy. Jedyne czego się bał, to tego, że w międzyczasie przyjedzie Magnus. Tylko on w tym momencie liczył się bardziej.

- To wy sobie tu plotkujcie o szmatach a my zajmiemy się męskimi sprawami - powiedział Szczepan i zwrócił się do Szymona. - Prowadź mnie do swojego pokoju, jeśli masz tam warunki, by rozmawiać.
Szymon poprowadził inżyniera do pokoju, choć nie panował tam porządek, który mógł poprawić opinie o nim.
- Zupełnie tak, jak byłem w twym wieku - śmiał się Rybotycki. - Nawet nie wiem, czy nie miałem większego bałaganu. - Ale tę szafę to trzeba byłoby przestawić, przyznaj, ile razy w nią walnąłeś? Zresztą nie musisz, widać jak jest poobijana. To co, przestawiamy?
Szymon obserwował jak rosły mężczyzna radzi sobie z szafą, która zawsze wydawała mu się ogromna a kiedyś się jej nawet bał. Gdy szafa była już przestawiona, Szczepan usiadł na łóżku i zaczął go wypytywać o wszystko, kolegów, rodzinę. Szymon nabrał już takiego zaufania, że o większości rzeczy mówił śmiało i szczerze, oczywiście o Magnusie jedynie wspomniał, choć Szczepan widział, że tamten Szwed jest kimś znaczącym dla chłopca.
- Niech pan powie - zapytał w pewnym momencie - dlaczego wy to robicie? Zapraszacie mnie, chcecie pomagać?
Szczepan nie od razu odpowiedział, jakby zbierał się w sobie i po chwili milczenia powiedział:
- Nasza córka była na wózku. Nie na co ty, inna choroba, ale zmarła w wieku dwudziestu lat.
To mówiąc przygarnął chłopca do siebie i przycisnął jego ramię do torsu. Tak siedzieli kilka dobrych chwil.
- Nie musi pan nic więcej mówić - powiedział Szymon. Mógłby tak siedzieć jeszcze długo, w poczuciu bezpieczeństwa, solidarności i sympatii. Nie wiedziałby co prawda jakby to określić by brzmiało mądrze i 'politycznie', ale nie to zaprzątało mu głowę. Teraz było mu wstyd jego zachowania z dnia, kiedy starał się poderwać tamtego gościa, to wszystko było jakieś małe i głupie w porównaniu z prawdziwymi problemami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 21:23, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 17 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin