Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BIDUL
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 15, 16, 17  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 12:10, 24 Gru 2013    Temat postu:

Bidul. cz. 16.

Otworzyłem oczy, w pokoju panowała jasność od słońca wdzierającego się przez przykurzone okna. Podniosłem głowę i rozejrzałem się po pokoju, na jednym łóżku spał ten małolat a drugie było puste. Zastanawiałem się, że wczoraj też nie było chłopaka, który zajmuje to spanie. Być może gdzieś wyjechał i przyjedzie dopiero dzisiaj, przecież jutro zaczyna się szkoła. Wstałem, podszedłem do łóżka małolata, odór wińska odrzucił mnie od razu. Pomyślałem, że nieźle wczoraj popili, widziałem oprócz tego wina, co ja im przyniosłem jeszcze całą baterie innych. Zabrałem ręcznik i udałem się pod natrysk. Po kąpieli zjadłem śniadanie na stołówce, kiedy wróciłem do pokoju, małolat dalej spał, nie budziłem go, gdyż nie byłem spragniony jego towarzystwa ani chłapania jego ozora. Poszedłem do wychowawcy po zeszyty, żeby przygotować się do szkoły. Kiedy wszedłem do niego, był zdziwiony, że ktoś ma takie wymagania, jakieś zeszyty?
- O czym ty pierdolisz, idź do magazynierki to ci da, ja mam się kurwa jeszcze zeszytami zajmować – obojętnie odrzekł.
Zdałem sobie sprawę, że obecna ekipa nie będzie się wysilać i chętnie będzie przesiadywać w pokoju niż zajmować się naszymi sprawami. Wydawało mi się, że boją się łysola, zresztą te ciąże jakoś tak bokiem przeszły, dziewczyny chyba zostały przeniesione w inne miejsce, bo ich nie widziałem a kierownictwo i wychowawcy nic nie zrobili głównemu sprawcy, albo głównym bohaterom tego zajścia. Przecież nie wiadomo, kto jest ojcem, gdyż oni ruchają wszyscy na raz jeden po drugim a potem jeszcze raz, więc nie wiadomo, na kogo wypadnie, że zostanie tatusiem. To prawie jak rosyjska ruletka. Na myśl o rosyjskiej ruletce od razu skojarzył mi się rosyjski masaż i pomyślałem o Tomku. Uśmiechnąłem się do siebie z rozrzewnieniem a na duszy zrobiło mi się tak jakoś lekko. Udało mi się załatwić zeszyty, chociaż stara gruba magazynierka nie była zadowolona, bo jej dupę zawracam a ona ma ważniejsze sprawy, no i kawa jej stygnie. Musiałem poczekać aż to grube babsko wysiorbie to czarne kawsko i ruszy swój tłusty tyłek, żeby dać mi zeszyty. Przy okazji pobrałem trochę kredek, długopisów i innych drobnych artykułów piśmienniczych. Babsko patrzyło na mnie trochę dziwnie, że mam aż takie wymagania. Kiedy wróciłem do pokoju, małolat właśnie wstał, wypełzł z pościeli pała mu stała, rozpychając się w bokserkach a on nic sobie z tego nie robił, był chyba jeszcze nieźle nawalony. Dostrzegł, że go obcinam wzrokiem.
- Co chcesz mi wypolerować kutasa, pedale pierdolony! – wybełkotał.
- Pierdol się zasrańcu – odrzekłem cicho.
Chyba to nie dotarło do niego, bo złapał ręcznik i poszedł się kąpać. Kiedy przyszedł ubrał się i wychodząc z pokoju rzucił do mnie rozkazującym tonem.
- Jak wrócę porządek ma być w pokoju, ma kurwa wszystko błyszczeć, jak psu jajca.
Wyszedł, pewnie poszedł do łysola leczyć kaca. Zabrałem się za sprzątanie pokoju, co miałem robić, musiałem się podporządkować. Chociaż najchętniej rozkwasiłbym małolatowi ten jego ryj, aż zalałby się czerwonką. Z zaciśniętymi zębami sprzątałem pokój. Potem zabrałem zeszyty i książki do pracowni komputerowej i tam w spokoju przygotowałem poszczególne przedmioty. Zajrzałem też do tych książek, ciekawy, o czym będą nas uczyć w tym roku. Tak zeszło mi do obiadu, poszedłem na stołówkę a po obiedzie zabrałem zeszyty i książki z pracowni komputerowej i udałem się do pokoju. Kiedy wszedłem zobaczyłem małolata siedzącego na łóżku i nowego chłopaka, który rozlokowywał swój bagaż.
- Cześć! – powiedziałem nieśmiało.
Spojrzał na mnie badawczo. Szybko zlustrowałem jego sylwetkę. Był mojego wzrostu i budowy, miał krótkie włosy, czarne, delikatny zarost i takie pogodne oczy, chyba zielone. Na ramionach dostrzegłem tatuaże.
- Cześć – odpowiedział obojętnie.
- To ten pedałek, mówiłem ci o nim – zaśmiał się małolat.
- To ty tak wysprzątałeś pokój? – zapytał ten nowy.
- Ja – odpowiedziałem szybko.
- Bo zasrańcowi kazałem… - wtrącił się małolat ale przerwał mu nowy.
- Zozol zamknij ryj - syknął, obdarzając go gniewnym spojrzeniem.
Podszedł do mnie, wyciągnął dłoń na powitanie, na twarzy widziałem jak zagościł się uśmiech, taki szczery niewymuszony i taki naturalny. Uścisnąłem mu dłoń jak przyjacielowi.
- Robert jestem, masz u mnie plusa – powiedział dalej uśmiechając się tym słodkim wyrazem twarzy.
Przedstawiłem się i również odpowiedziałem uśmiechem.
- Robcio no co ty, kurwa bratasz się z pedalcem? – wybełkotał małolat.
- Zozol morda w kubeł, mówiłem? – odburknął w jego kierunku.
Małolat zamknął się, widać było, że ma respekt przed nowym. Położyłem się na łóżku, chciałem trochę odpocząć, zresztą nie miałem nic do roboty, wieczorem może pójdę na telewizję, potem spać a jutro do szkoły. Leżałem rozłożony na łóżku, wyłączyłem się zupełnie, oni gadali sobie o czymś, nie słuchałem, odpoczywałem, marzyłem, to mi tylko pozostało. Moje błogie wylegiwanie się przerwał dźwięk otwieranych drzwi, do pokoju wpadł niczym piorun łysol ze swoimi kompanami.
- Robcio, kurwa super, że jesteś – wyrzucił z radością.
- Żaba, też miło cię kutasie widzieć – odpowiedział mu Robert.
Łysol rozejrzał się po pokoju i dojrzał mnie leżącego na łóżku.
- A ty, co?, wypierdalaj stąd pedale – wydarł się łysol.
- Zostaw go Żaba! – usłyszałem stanowczy głos Roberta.
- No co ty Robcio, to pedał… - protestował łysol.
- Mi nie przeszkadza, daj mu spokój, zrozumiano! – odrzekł Robert.
- No OK, jest twój ja go nie tykam – zaśmiał się łysol.
Zebrałem się i wyszedłem z pokoju, nie miałem ochoty na słuchanie tych ich głupich tekstów. Poszedłem na świetlicę i zatopiłem się w oglądaniu telewizji.
Tak jakby trochę atmosfera wokół mnie uspokoiła się, przynajmniej na razie miałem takie odczucie. Położyłem się wcześniej spać, w pokoju nikogo nie było, balowali u łysola, ja chciałem się wyspać na jutro do szkoły.
Trochę z duszą na ramieniu przekraczałem drzwi szkoły. Obserwowałem dziewczyny i chłopaków z mojej klasy, trochę zmienili się, bardziej dorośli a niektórym chłopakom posypały się ładne zarosty. Powitali mnie tradycyjnie bez jakiś ekscesów. Marcin nie zapomniał chyba kontaktu z Tomkiem, bo podszedł do mnie i przywitał się jak z dobrym kumplem. Wypytał, co ciekawego robiłem w wakacje. Trochę mnie zdziwił tą swoją postawą, miał przecież mnie chronić a nie się ze mną przyjaźnić. Pomyślałem, że dobrze mieć, chociaż jego w szkole, niby kumpla, z kim można pogadać, zawsze to inaczej, milej i przyjemniej.
Powoli mijał mi tydzień pobytu w domu dziecka po wakacyjnej przerwie, jakoś dostosowałem się do tych nowych warunków. Łysole mniej mnie już atakowali, chociaż kiedy tylko była okazja zawsze dostałem w ryj albo kopa. Tak oficjalnie nie gnoili już mnie, zawdzięczałem to Robertowi, chociaż tak właściwie to nie wiem, dlaczego? Może wkrótce przekonam się, jaką cenę będę musiał zapłacić za tą jego ochronę.
W piątkowe popołudnie wracałem ze szkoły przybity, przede mną weekend i nudzenie się w domu dziecka. Nie miałem ochoty oglądać zakazanych gęb łysoli i ich durnych wygłupów, chlania wińska i jarania fajek. A gdy to im się już nudziło, sprowadzali małolaty żeby je ruchać. Powtarzający się schemat nudny jak flaki z oleju. Mogłem jedynie przejść się do miasta wpatrując się w wystawy sklepowe, to zawsze jakieś zabicie czasu. Wszedłem do domu dziecka i doznałem szoku, zatrzymałem się nie wiedząc, co zrobić, jak zareagować. Na korytarzu stał Krzysiek.
- Co tu robisz? – zapytałem zaszokowany.
- Jak to, co zabieram cię na wieś – odpowiedział wesoło.
Nie mogłem zrozumieć, co do mnie mówi, chwilę zawiesiłem się, musiałem to przetrawić. Wreszcie dotarły do mnie jego słowa, nie będę tu siedział, spotkam się z Tomkiem. Serce zaczęło walić jak oszalałe, na twarzy zagościł dawno niewidziany banan.
- Zbieraj rzeczy i jedziemy – powiedział, widząc moje zaskoczenie.
- Już lecę, zaraz będę – odpowiedziałem uradowany.

Po schodach leciałem jak na skrzydłach, w pokoju do plecaka wpakowałem to, co potrzebne i nie oglądając się na nic zleciałem na dół.
Jechaliśmy mijając po drodze wioski a ja modliłem się, żeby już być na miejscu, droga niesamowicie mi się dłużyła. Wreszcie wjechaliśmy na obejście domu dziadków. Wyskoczyłem z samochodu zapominając o plecaku, w tej chwili w drzwiach domu ukazał się Tomek. Złapał mnie w swoje objęcia i mocno przytulił. Jak bardzo mi brakowało tego jego ciepła, poczułem się szczęśliwy jak nikt na ziemi. Krzysiek podał Tomkowi mój plecak.
- Zaprowadź go na górę, bo widzę, że już nie może wytrzymać, żeby… - wyszeptał czule.
- Chodź rozpakujesz się a potem się przywitasz – odrzekł Tomek i puścił oczko Krzyśkowi.
Po schodach wchodziłem po dwa stopnie, żeby tylko jak najszybciej znaleźć się w pokoju sam na sam z Tomkiem. Kiedy znaleźliśmy się w środku, on rzucił plecak na fotel i dopadł do mnie, poczułem jego gorące wilgotne wargi drażniące się z moimi i jego język szukający kompana do zabawy. Znalazł od razu, zatopiliśmy się w gorącym pocałunku, obejmowaliśmy się ramionami chcąc stopić się w jedną całość.
- Chodź wariacie przywitasz się z dziadkami – odrzekł odrywając się od moich ust.
- Ciężko się od ciebie odkleić – wyszeptałem.
- To przykleisz się na całą noc – zawadiacko powiedział.
- O tak i nie mam zamiaru się odklejać – odpowiedziałem całując go.
Zeszliśmy na dół przywitać się z dziadkami. Cały pobyt upłynął mi miło i przyjemnie, zwłaszcza noce były namiętne i gorące.
Było to parę dni zapomnienia o domu dziecka. Nie wspominałem nic Tomkowi, co się dzieje tam teraz, a jego pytania pomijałem zdawkowymi odpowiedziami, że jest OK. Pewnie czegoś się domyślał, bo nie potrafiłem być zbyt przekonywujący, ale szedłem w zaparte i stwierdzałem, że jest spoko, da się wytrzymać. Udało mi się uśmierzyć jego podejrzliwość, nie chciałem, żeby wiedział, co przeżywam i jak jestem traktowany, wstydziłem się tego. Nie potrafiłem o tym mówić, to siedziało gdzieś we mnie, bardzo głęboko i dopóki mogłem to spychać na dno własnej duszy to czułem się silny, nie potrzebowałem współczucia czy też interwencji, jakoś sobie poradzę.
Wrzesień szybko upłynął, Tomek wyjechał do akademika a ja bywałem dalej na wsi, stanowiło to dla mnie odskocznie od tego syfu, jaki panował w domu dziecka. Inaczej wyglądał mój pobyt na wsi, kiedy nie było Tomka, zajmowałem się pracami w gospodarstwie, odpoczywałem, czułem się wolny i bezpieczny i to było dla mnie najważniejsze. Byłem wdzięczny, że dziadkowie bardzo mnie lubili i czułem ich troskę o mnie i czułem to ich uczucie do mnie. To bardzo podbudowywało moją osobę, czułem się komuś potrzebny, czułem się kochany.
Zbliżał się pierwszy listopad, postanowiłem odwiedzić grób matki i złożyć na nim wiązankę kwiatów. Była w końcu moją matką, którą mimo wszystko kochałem a jednocześnie nienawidziłem, że taki zgotowała mi los. Postanowiłem, że matce należy się pamięć zmarłych i dlatego zamierzałem kupić wiązankę kwiatów, którą zostawię w dniu święta zmarłych i zapalę jej znicz, jak światełko do nieba, światełko pamięci o bliskich. Miałem schowane pieniądze, zawsze, gdy chcieli, żebym poszedł ukraść wino to je kupowałem, nie chciałem kraść, bałem się upaść tak nisko.
Po śniadaniu ubrałem się w najładniejsze ciuchy, zgłosiłem wyjście do miasta i zabrałem kasę, żeby na cmentarzu kupić wiązankę kwiatów i znicz. Tak wyszykowany wyszedłem na korytarz, udając się na cmentarz. Kiedy już byłem przy schodach dorwało mnie tych dwóch łysoli.
- A ty co żeś się tak odpierdolił jak stróż w boże ciało – zaśmiał się ten wyższy.
- Idę do miasta – odpowiedziałem.
- A to masz kasę, wyskakuj, bo nam się pić chce – powiedział ten niższy.
- Nie mam kasy! – stwierdziłem stanowczo.
- Nie pierdol, wyskakuj z kasy – zadyrygował ten wyższy.
W tej chwili ten niższy złapał mnie w klapy i walną o ścianę, ten wyższy wsadzał łapska w moje kieszenie, skąd wyciągnął kasę, którą miałem na kwiaty i znicz.
- O ty kurwo, kłamałeś – wydarł się ten wyższy.
- To są pieniądze na kwiaty, na grób mojej matki – wyrzuciłem z siebie prawie z płaczem.
- No i chuj, napijemy się za jej zdrowie – odrzekł lekceważąco ten niższy.
W tym momencie dostałem strzał w brzuch, który mnie mocno wygiął, a ból przeszył moje ciało.
- Za to, że kłamiesz cioto – zarechotał ten niższy, który walnął mnie w brzuch.
- Co tu się do cholery dzieje – usłyszałem damski głos.
To wychowawczyni z niższego piętra wchodziła po schodach na górę i widziała całe zajście.
- Nic proszę pani, kolega trochę rozrabia, więc go uspokoiliśmy – odrzekł ten wyższy.
- Zabrali mi pieniądze – wykrzyczałem.
- Oddajcie mu pieniądze – powiedziała stanowczo.
- My żadnych pieniędzy nie braliśmy, on zmyśla – bronił się ten niższy.
Zobaczyłem, że zbliża się do nas łysol. Usłyszałem jego gruby głos.
- Czego się przypierdalasz pizdo jebana, wypierdalaj stąd.
Wychowawczyni zmieszała się, łysol stanął przed nią a u jego boku ci dwaj łysole. Wychowawczyni nie wiedziała, co zrobić, na jej twarzy malował się strach. Odwróciła się i zeszła schodami w dół.
- I żebym cie tu kurwo nie widział – ryknął za nią łysol.
Zaczęli się śmiać, przeszli obojętnie obok mnie udając się do swojego pokoju. Nie wiedziałem, co zrobić, nie miałem kasy na kwiaty i na znicz, w oczach pojawiły się łzy. Zszedłem na dół. Tam zaczepiła mnie wychowawczyni.
- Pobili cię? – zapytała.
- Nie, zabrali kasę a ja miałem jechać na cmentarz kupić kwiaty i położyć na grobie matki – odpowiedziałem szlochając.
Popatrzyła na mnie, pogładziła po głowie. Zastanowiła się chwilę, po czym powiedziała.
- Chodź ze mną.
Potulnie poszedłem jak baranek, było mi już wszystko jedno. Wyszliśmy przed dom dziecka i podeszliśmy do samochodu, który otworzyła a z bagażnika wyjęła małą wiązankę i znicz, poszukała reklamówki i mi to zapakowała.
- Masz, ja mam jeszcze jedną, więc mi starczy a ty możesz jechać teraz na grób matki – powiedziała czule.
Podziękowałem bardzo serdecznie, za ten jej dar i udałem się na autobus.
Przy grobie matki spędziłem dużo czasu, siedziałem i rozmyślałem, wspominałem moje całe życie. Wpatrywałem się w ten zaniedbany grób, na którym położyłem wiązankę kwiatów i zapaliłem znicz. Stawało mi przed oczyma całe moje życie, myślałem jak to będzie dalej, próbowałem skleić to wszystko, co się rozprysło na drobne kawałki w mojej duszy. Tak jak po jej śmierci obiecałem sobie tu przy tym grobie, że będę dobrym człowiekiem, tak teraz jeszcze bardziej ugruntowałem się w tym przekonaniu i tej drodze życia. Wiedziałem, że muszę wycierpieć po to żebym stał się szczęśliwym i wolnym człowiekiem. Przybity wracałem do domu dziecka, nie miałem na nic ochoty i nic do mnie nie docierało, byłem po prostu w innym świecie. Położyłem się spać by śnić o lepszym jutrze.
Moje wyjazdy na wieś stały się teraz rzadsze, bo Krzysiek był mocno zapracowany i nie jeździł tak często do rodziców. Obiecał, że całe święta spędzimy na wsi i Tomek też będzie po ma przerwę świąteczną. Radowałem się na ten wyjazd, na te rodzinne święta w atmosferze miłości i czułości, daleko ot tego paskudnego miejsca, jakim jest dom dziecka.
Na początku grudnia ostro wziąłem się do roboty, żeby zakończyć semestr z wynikami dobrymi. Przyznam, że w nauce opuściłem się trochę, nie miałem takiej motywacji jak w poprzednim roku, ale jakoś mi szło i byłem pewien, że maturę napiszę dobrze. Któregoś wieczoru, zakuwałem na sprawdzian, który był następnego dnia, a małolat lekko podpity zaczął mi robić jazdy słowne. Nie wytrzymałem, byliśmy sami w pokoju, więc dopadłem do niego i rozkwasiłem ten jego ryj. Przestraszył się porządnie, wybiegł i po chwili wrócił z łysolami. Dostałem porządny wpierdol, bili tak, żeby nie było śladów. Jakoś to przeżyłem, ale przynajmniej małolat nabrał trochę respektu i już mi tak nie dokuczał. Jak się jednak okazało miało to swoje przełożenie na mnie, po prostu się zemścili. Na kilka dni przed przerwą świąteczną, wychowawca oznajmił mi, że decyzją kierownictwa zostałem pozbawiony wyjazdu na święta, bo jestem agresywny.
Załamałem się zupełnie, miałem nadzieję, że do świąt zmienią zdanie. Nie byłem sobą, wszystko było mi obojętne, to mnie ugodziło w samo serce. Byłem kłębkiem nerwów, wiedziałem, że wystarczy iskra, żebym zapłonął. Po prostu chyba bym zabił każdego, kto wszedłby mi w drogę, złość narastała we mnie, nie mogłem jej opanować. Nikt jednak nie wchodził mi w drogę, moi oprawcy chyba wyczuwali tą aurę wokół mnie i omijali mnie na razie z daleka. Widziałem jak cieszyli się ze swojej zemsty. Krzysiek interweniował u dyrekcji jednak nic to nie dało, wtedy już całkowicie się załamałem, chodziłem jak cień. Zdawałem sobie sprawę, że przez całe święta pozostanę w domu dziecka i nie mogłem się z tym pogodzić.
Nadszedł dzień Wigilii, po śniadaniu błąkałem się po domu dziecka nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Widziałem jakieś przygotowania na stołówce do świątecznej kolacji. Jednak nie interesowało mnie to w ogóle, złość rozpierała mnie, nie mogłem jej opanować. Kiedy zaczęło się zmierzchać, opanował mnie już szał. Wpadłem do pokoju łysola, tam oni siedzieli popijając wino, paląc fajki a na łóżku już czekała jakaś małolata. Wyrwałem butelkę z ręki tego wyższego i przechyliłem pijąc łapczywie. Byli w szoku nie potrafili wypowiedzieć słowa. Kiedy wypiłem prawie pół butelki jednym pociągnięciem, gwałtownie podniósł się łysol.
- Wypierdalaj teraz odkupić to wino – wrzasnął pijackim bełkotem.
- Pierdol się zasrańcu jebany – wydarłem się.
Chciał mnie uderzyć, ale wtedy moja złość wybuchła jak wulkan. Zamierzyłem się i wyprowadziłem cios prosto w jego gębę, widziałem jak nim zachwiało, potem drugi i trzeci, łysol opadł na podłogę brocząc się we krwi.
Pozostali wstali gwałtownie chcąc dopaść do mnie, jednak posłałem cios w szczękę tego wyższego łysola a on się zakołysał i usiadł. Stanęli w szoku nie spodziewali się takiej agresji z mojej strony, osłupieli zupełnie.
- Jeszcze kurwa któryś chce oberwać, jebańce! – krzyczałem.
Odwróciłem się i wybiegłem z ich pokoju po drodze zabrałem kurtkę udając się na zewnątrz budynku. Nie wiedziałem, co robić, musiałem się jakoś opanować, w mojej głowie szumiało już wino. Po woli ruszyłem w stronę centrum miasta. Teraz złość przechodziła w smutek, czułem jak z oczu płyną mi łzy, dobrze, że płatki śniegu roztapiały się na moich policzkach, bo nie było widać, że płaczę. Dotarłem do wielkiej choinki oświetlonej pięknymi światełkami. Usiadłem na ławce obok, wpatrywałem się w to rozświetlone drzewko, łzy coraz bardziej płynęły z moich oczu. Było już ciemno, bardzo mroźno, delikatnie prószył śnieg, choinka rozświetlała dookoła ten mały plac, wokół płynęły Kolendy, które unosiły się wokół mnie i choinki. Dotarły teraz do mnie słowa.
„Lulajże Jezuniu, moja perełko,
Lulaj ulubione me Pieścidełko.
Lulajże, Jezuniu, lulajże lulaj!
A Ty Go, Matulu w płaczu utulaj.”

Łzy coraz bardziej płynęły z moich oczu, przed którymi stawało mi całe moje życie. Do moich uszu docierały dalsze słowa Kolendy, otulała mnie, pieściła i unosiła gdzieś w chmury.

„Zamknijże znużone płaczem powieczki,
Utulże zemdlone łkaniem wardżeczki.
Lulajże...
Lulajże, piękniuchny nasz Aniołeczku.
Lulajże wdzięczniuchny świata Kwiateczku.
Lulajże...”

Nic nie widziałem, moje oczy zalane łzami przetwarzały obrazy rozmyte, w głowie szumiał mi alkohol, mróz paraliżował moje ciało, nie czułem już nóg i rąk, poddałem się, odpływałem do krainy snów. Było mi dobrze nie miałem ochoty wracać, nie miałem, do czego, po woli zamykałem oczy odpływając zupełnie gdzieś w nieznaną czeluść, która była dla mnie przyjemna, otaczała mnie całego. Nie chcę wracać, chcę zostać tu w chmurach, nikomu nie jestem potrzebny. Coraz ciszej słyszałem ten piękny śpiew, tak jakby oddalał się ode mnie.

„Lulajże, Różyczko najozdobniejsza,
Lulajże, Lilijko najprzyjemniejsza.
Lulajże...”

Poczułem mocne szarpnięcie za bark i jakieś głosy, ale nie mogłem ich rozpoznać, byłem daleko, bardzo daleko… nie potrafiłem już wrócić, chciałem, ale nie mogłem, pochłaniała mnie głębia, otulała mnie i nie chciała puścić...


Koniec części szesnastej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 13:52, 24 Gru 2013    Temat postu:

Znam takie sytuacje z autopsji. Mogą tylko współczuć temu chłopakowi, mam nadzieję że los wreszcie się uśmiechnie do niego. Pozdrawiam autora serdecznie. Życzę również wesołych świat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
masazysta31
Adept



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wałbrzych/Wrocław

PostWysłany: Wto 14:28, 24 Gru 2013    Temat postu:

Maciek Jesteś fenomenalny Ta część jest niesamowita. Wzruszyła mnie i to bardzo. Pisz dalej z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. To najlepsze opowiadanie jakie czytałem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
swinoujscie28
Dyskutant



Dołączył: 27 Sty 2011
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Wto 14:54, 24 Gru 2013    Temat postu:

dołączam się do przedmówców. lepszego opowiadania nie czytałem.

ciekawi mnie robert-albo bęzie romans, albo okaze sie totalnym $#$#@#@#@!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
masazysta31
Adept



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wałbrzych/Wrocław

PostWysłany: Śro 6:13, 25 Gru 2013    Temat postu:

[quote="swinoujscie28"]
Bimax45 napisał:
swinoujscie28 napisał:
mnie ciekawi koniec co sie stanie. happy end czy jakas tragedia ?


A tego nie zdradzę


i bardzo dobrze
Nie zdradzaj Maciek nie zdradzaj
Jak do tąd opowiadanie fenomenalne Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Łza się w oku kręci przy Twoim pisaniu Jesteś niesamowity Tak trzymaj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Śro 18:31, 25 Gru 2013    Temat postu:

Dzięki za miłe słowa, do końca jeszcze trochę więc mam nadzieję, że dostarczę Wam trochę emocji. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
masazysta31
Adept



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wałbrzych/Wrocław

PostWysłany: Śro 20:14, 25 Gru 2013    Temat postu:

Bimax45 napisał:
Dzięki za miłe słowa, do końca jeszcze trochę więc mam nadzieję, że dostarczę Wam trochę emocji. Very Happy






Z niecierpliwością czekam na te emocje Very Happy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 10:54, 31 Gru 2013    Temat postu:



Życzę zdrowia, szczęścia, kasy, w nowym roku extra brania.
Prostej drogi bez zakrętów, a w miłości żadnych błędów.


Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku
Maciek

http://www.youtube.com/watch?v=wbXbM6HJ7Oc


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 19:37, 31 Gru 2013    Temat postu:

Bidul. cz. 17.

Czułem wyraźnie szarpanie, chyba udało mi się otworzyć oczy. Jakieś dwie sylwetki, których twarzy nie mogłem dojrzeć pochylały się nade mną. Szarpały mnie, wydawało mi się, że coś krzyczały, ale ten dźwięk był tak daleko. Jedna z nich uderzyła mnie w twarz, tak mi się wydawało, bo widziałem jej rękę lecącą w kierunku mojego policzka i moja głowa nagle odleciała w bok, potem znowu, ale nic nie czułem. Druga postać klęczała przy moich nogach, chyba je masowała, bo moje ciało jakoś dziwnie drgało. Poczułem jak unoszę się w górę, widziałem błyszczącą się choinkę a później już tylko mgła, biała gęsta a ja w jej środku.
Płynąłem nie wiem, po czym nie mogłem dostrzec, co mam pod stopami, przed sobą też nic nie widziałem. Po chwili zza mgły wyłoniły mi się obrazy mojej matki, siedzącej w kuchni przy stole, niemogącej podnieść głowy, widziałem jak ją szarpię i próbuję zawlec do łóżka. Patrzyłem na to jakbym był obok, nie słyszałem nic widziałem tylko obraz siebie i matki. Próbowałem jakoś wyjść z tego kokonu, próbowałem krzyczeć, ale nie słyszałem nawet siebie. Nic z tego nie rozumiałem, nie wiedziałem gdzie jestem, co się stało. Zrezygnowany próbowałem zamknąć oczy nie chciałem tego oglądać, zrobiło mi się smutno, chyba płakałem, ale żadna łezka nie płynęła z moich oczu. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Otwarłem oczy, biała pustka jakby mgła, zauważyłem, że się przerzedza. Po woli wyłaniała się twarz, nie mogłem dojrzeć, kto to, po chwili już widziałem dokładnie, to był Marcin, mój szkolny prześladowca. Chciałem uciekać, obejrzałem się do tyłu on był za mną. Chciałem pomóc sobie rękoma, ale ich nie czułem, nie widziałem moich dłoni. Kiedy znowu się obróciłem nie było już nikogo, tylko biała nicość. Zacząłem się bać, spojrzałem się do przodu, moim oczom ukazał się zamglony obraz dwóch chłopaków.
- Przecież to ja i Tomek – powiedziałem do siebie.
Obraz stawał się coraz bardziej widoczny, oni wpatrzeni w siebie a ich usta coraz bliżej.
- Tomek! – chciałem krzyczeć, jednak dźwięki nie wydobywały się z moich ust.
Postacie namiętnie całowały się a ja patrzyłem na to z góry, chciałem być bliżej, jednak oni oddalali się, panikowałem. Mgła przeradzała się z mleka w szarość a z tej szarości wyłaniało się łóżko z białą pościelą. Wytężałem wzrok, widziałem plecy chłopaka, tak to były moje plecy a spod nich dwie nogi ściskające moje pośladki i ręce zaciśnięte na mojej szyi. Wychyliła się też głowa, to była… Agata. Tym razem docierały już do mnie dźwięki, a raczej jej przyśpieszony oddech, moje pośladki wykonywały rytmiczne skurcze. Patrzyłem w ten obraz jak urzeczony, chciałem być bliżej, ale oni znowu oddalali się. Krzyknąłem ile sił w płucach.
- Boże pomóż!
- Jesteśmy armią Boga Słońca – usłyszałem z oddali tajemnicze głosy.
- Tak chcę do słońca – powtarzałem sobie i nerwowo rozglądałem się dookoła.
- Biedota będzie naszą armią a poprowadzi nas czarne słońce – słyszałem z oddali, nie mogłem rozpoznać, co to za głosy.
- Jakie czarne słońce? – wariowałem, szukałem głosów, szukałem słońca.
Nagle rozjaśniło się przede mną, ucieszyłem się, że idę do słońca. To, co zobaczyłem przeraziło mnie, twarz zastygła mi w grymasie bólu, to było czarne słońce, znałem je przecież, pamiętam je, na czarne słońce składałem przysięgę, zdałem sobie sprawę, że należę do niego, że jestem wojownikiem czarnego słońca. Czarne słońce było przede mną w białej mgle a wokół wszystko zmieniło się w czerwień, krwistą czerwień, by po chwili spływać niczym krew, krew z czarnego słońca. Gdzieś w dali słyszałem szept kilku głosów.
“Oto prawdziwy symbol! W czerwieni widzimy społeczną ideę naszego ruchu, w bieli ideę nacjonalistyczną, w swastyce zaś naszą misję i walkę o zwycięstwo …”
- Boże, nie! – wydarłem się z całych sił.
Poczułem skurcz mięśni próbując wykonać ruch, żeby uciec od czarnego słońca.
Moim oczom ukazał się pokój, który znałem, siedziałem na łóżku a na nim z obu stron dwie postacie, Agata i Tomek. Widziałem ich dobrze, patrzyli na mnie przestraszeni.
- Co jest? – usłyszałem głos Tomka.
Wpatrywałem się w nich jak w zjawy, widziałem, że patrzą na mnie przerażeni.
- Gdzie ja jestem? – wydukałem.
- U dziadków – odpowiedział Tomek.
- Coś ci się śniło, krzyczałeś, rzucałeś się? – zapytała przestraszona Agata.
- Już dobrze, chyba, chyba, nie wiem… - odpowiedziałem błądząc wzrokiem po nich i po pokoju.
- Chcesz się czegoś napić? – zapytał czule Tomek.
Teraz spojrzałem na siebie, byłem spocony, a język zasychał niby suchy kołek.
- Tak, proszę. Jak się tu znalazłem? – zapytałem.
- Znaleźliśmy cię w centrum, byłeś pijany i spałeś na mrozie – odparła Agata.
- Szukaliśmy cię po całym mieście – powiedział Tomek.
- Ale skąd… - zacząłem i umilkłem.
- Krzysiek zrobił taką aferę, że nawet w kuratorium był i dostałeś zgodę na spędzenie świąt i nowego roku pod jego opieką – wyjaśnił Tomek.
- No a ty nieźle narozrabiałeś i zniknąłeś – wtórowała mu Agata.
- Wiem, wiem… przepraszam – powiedziałem cicho.
- Mogłeś wariacie zamarznąć na tej ławce – stwierdził Tomek.
- Odwaliło ci nieźle, ale OK. rozumiem – uśmiechnęła się Agata.
- Wiecie co… - zawiesiłem się.
- No co słodki? – uśmiechnęła się Agata.
- Cieszę się, że jestem z wami – odpowiedziałem cicho.
- My też się cieszymy, zwłaszcza, że mamy niezłe plany na Sylwka – wesoło odrzekł Tomek.
- Jak to? – zapytałem zdziwiony.
- No tak to, że idziemy razem na Sylwestra, dociera do ciebie, czy masz jeszcze mózg zamrożony – ofuchnął mnie Tomek.
- Razem idziemy? – zapytałem ogłupiały.
- Nie kuźwa… osobno, jelonku jeden – prychnął Tomek.
- No nie wściekaj się nie kontaktuję jeszcze – odparłem.
- Dobra nie kłóćcie się, idziemy razem do klubu studenckiego w Tomka akademiku – oznajmiła Agata.
- No to nie trzeba było tak od razu – odparłem przekornie i puściłem oczko do Tomka.
W tym momencie do pokoju weszła babcia niosąc w dłoniach słoik z fioletowo-czarną cieczą.
- Nasmarujcie go tym całego niech chwilę poleży pod kołdrą potem zejdźcie na kolację – oznajmiła stawiając słoik na stoliku przy łóżku.
Babcia wyszła a ja dopiero teraz spostrzegłem, że jestem przykryty kołdrą bardzo szczelnie do pasa.
- No to rozbieraj się – zakomenderował Tomek.
Po woli ściągnąłem spodnie, koszulkę i tak siedziałem na łóżku.
- No dalej, skarpety i gacie też – poleciła Agata.
Spojrzałem wzrokiem zbitego psa. Twarz oblała mi się rumieńcem. Oni to dostrzegli, spojrzeli po sobie i parsknęli śmiechem.
- No masz się czego wstydzić, przecież przed tobą są osoby, które doskonale znają zawartość tych bokserek – wyszczebiotała Agata.
Spojrzała na Tomka i puściła mu oczko, tym razem on spiekł niezłego raka. Podeszła do mnie, jedną ręką popchnęła mnie i wyłożyłem się jaki długi na łóżku a ona złapała za gumkę i pozbawiła mnie bokserek, Tomek zdjął mi skarpetki. Leżałem goły i płonąłem ze wstydu.
- Odwracaj się na brzuch – poleciła Agata.
- Wiesz jak to stosować? – zapytał Tomek.
- Pewnie, to tajemniczy lek babci, stawia od razu na nogi – stwierdziła Agata.
Po chwili poczułem jak jej dłonie masują moje ciało i rozprowadzają tą ciecz.
- Ja rozprowadzam ty wklepuj – zarządziła.
Poczułem jak dłonie Tomka wklepywały w moją skórę to lekarstwo babci.
- Ale to śmierdzi – stwierdził po chwili.
Teraz do moich nozdrzy dotarł ten smród.
- Ja wale to faktycznie śmierdzi – stwierdziłem głośno.
- Nie marudź, tylko leż spokojnie – fuknęła Agata.
Jednak nie mogłem uleżeć spokojnie, zwłaszcza, kiedy wsmarowywali mi to w podeszwy stóp i między udami. Kiedy wcierali mi to w pośladki poczułem szczypanie.
- Ej to szczypie – zawołałem.
- Poszczypie i przestanie – stwierdziła Agata.
Agata nakazała przewrócić mi się na plecy. Zamknąłem oczy, wiedziałem, że nie jestem w stanie utrzymać mojego kutasa w ryzach. Zwłaszcza, że ta mikstura nieźle mnie rozgrzewała a na dodatek czułem dwie pary rąk jeżdżące po moim ciele. Nie dało się włączyć hamulców, żaden by nie wytrzymał.
- Ale my ci nie robimy dobrze, więc opanuj się – parsknęła śmiechem Agata.
Dostrzegła pewnie jak powiększa się mój mały.
- Dobrze ci mówić, to grzeje jak cholera i jeszcze te wasze dłonie – stwierdziłem ze wstydem.
- Dobra zaraz kończymy – oznajmiła.
Po chwili faktycznie skończyli i przykryli mnie mocno kołdrą po samą brodę. Szczelnie mnie nią otulili a ja czułem jak się gotuję.
- Ej zaraz się spalę – stwierdziłem.
- Wytrzymasz, my tu cie przypilnujemy – powiedziała władczo.
- A dacie mi coś do picia? – błagałem.
- Kac męczy? Co? – ironicznie zapytała Agata.
- No trochę i jeszcze to świństwo mnie grzeje – odparłem.
Dostałem kompotu babcinego, leżałem dość długo a oni siedzieli przy mnie. Nie poruszali tematu bidula, rozmawialiśmy o sylwestrze. Kiedy tak leżałem gorejąc pod tą kołdrą do pokoju wpadł Konrad. Dawno go nie widziałem, podziwiałem, jakim ładnym chłopakiem jest, miał włosy obcięte krótko, co podkreślało jego męskość, był w tej fryzurze bardziej dorosły i taki męski.
- Jak tam nasz yeti się czuje? – wesoło zapytał.
- Do dupy – odparłem skwaszony.
- To wiesz, musisz sobie golnąć – odrzekł ze śmiechem.
- On już dosyć sobie golnął, teraz abstynencja – stwierdziła Agata.
Popatrzyłem na nich z miną żałosną a oni parsknęli śmiechem. Posiedzieli jeszcze chwilę a potem pozwolili mi wstać już spod tej kołdry. Czułem się bardzo rozgrzany, nie wiedziałem jak mam wstać, przecież byłem goły. Tomek zreflektował się szybko i sięgnął po swoją koszulkę i bokserki, ubrałem się pod kołdrą. Dał mi swój dres, w którym zszedłem na dół do salonu. Tam siedzieli już wszyscy przy stole. Rozpoczęliśmy spóźnioną kolację wigilijną. Podzieliliśmy się opłatkiem składając sobie życzenia, potem wspaniałe potrawy babci i rozmowy, miłe, wesołe pełne ciepła i atmosfery rodzinnej. Oczywiście oni sobie polali po kieliszku nalewki dziadka a ja nie dostałem, wiedziałem, że nie mam się co upominać, bo jeszcze dostanę ochrzan. W całym pomieszczeniu unosiły się Kolendy z odtwarzacza, mieszały się z zapachem pięknie przystrojonej choinki, co nadawało tym świętom tej niesamowitej atmosfery. Kiedy zbliżała się już północ, zaczęli się zbierać na pasterkę. Ja miałem zostać w domu, bo na dworze śnieżyca i mróz. Nie uśmiechało mi się to, ale wiedziałem, że jestem zbyt przemarznięty, żeby iść w ten mróz do kościoła. Zostałem więc sam w domu, wziąłem natrysk, spłukując z siebie to śmierdzące lekarstwo babci. Poczułem się jak nowo narodzony, taki goły położyłem się do łóżka i zasnąłem.
W nocy poczułem ciepło wtulonego we mnie ciała, przebudziłem się, rozpoznałem ten słodki zapach. Tomek spał wtulony w moje plecy, jego ciepły oddech drażnił moją szyję. Pragnąłem mocniej wtulić się w niego, było mi cudownie. Prawą rękę położyłem na jego biodrach i poczułem, że śpi w bokserkach. Postanowiłem zdjąć je, przecież ja spałem nago. Wiedziałem, że się obudzi, ale chciałem tego, pragnąłem, żeby mnie mocno przytulił.
- Co robisz? – cicho zapytał zaspanym głosem.
- Ja jestem nago, więc ty też – odrzekłem cicho.
- Wariat – stwierdził czule i uniósł biodra, żebym ściągnął te jego bokserki.
Przyciągnął mnie mocno do siebie a ja czułem każdy centymetr jego ciała. Jego penis już się prężył, rozpychając się między moimi pośladkami. Złapałem go za pośladki i mocno przytuliłem do siebie. Pocałował mnie w szyję a po moim ciele rozeszły się dreszcze podniecenia. Odwróciłem głowę i pocałowałem go w usta. Leżeliśmy tak bez słowa, teraz jego ciepło roztaczało się przyjemnie pod kołdrą. Naprawdę wiele z siebie dałem, abym się na niego nie rzucił. Każdy wdech, zmieszany z cząstką jego zapachu był afrodyzjakiem. Wtuleni mocno w siebie, nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy.
Otworzyłem oczy w pokoju było jasno, za oknem prószył śnieg, leżałem wtulony w Tomka. Poruszyłem się a on otworzył oczy.
- Twoje ciepło jest takie kojące… miłe… Tak bardzo je lubię… - mówiłem zaspany.
- Ja też lubię twoje – odparł.
- Chyba czas wstawać – stwierdziłem, przytulając się jeszcze mocniej do niego.
- No chyba trzeba, bo zaraz śniadanie – stwierdził cicho.
- A może będziemy tak leżeć cały dzień – zaproponowałem.
- Oj tak, tylko nie jesteśmy tu sami – odparł z żalem.
- No to kto pierwszy wstaje? – spytałem.
W tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, nie zdążyliśmy nawet odpowiedzieć a do pokoju wparowała Agata.
- Co tam gołąbeczki, ruszać tyłki i wstawać – powiedziała wesoło.
- My już nie śpimy – stwierdził Tomek.
- Ruszajcie się, śniadanie już na stole – odrzekła i usiadła na fotelu.
- Ale… możesz wyjść, bo… no bo wiesz… - próbowałem jakoś wytłumaczyć, że jesteśmy nadzy.
- Jesteście nadzy? - zapytała wesoło.
- No tak – stwierdził Tomek.
- To tym bardziej sobie popatrzę – roześmiała się, robiąc przy tym minę zaciekawioną.
Nie mięliśmy innego wyjścia. Musieliśmy wstać. Agata lustrowała każdego z nas.
- Ładnie wyglądacie, no… ładnie nago wyglądacie i pasujecie do siebie – stwierdziła czule.

Zebraliśmy się, wzięliśmy natrysk, gadaliśmy o bzdurach z Agatą, bacznie nas lustrującą i zeszliśmy na dół na śniadanie. Potem trochę nudziliśmy się, więc Konrad zaproponował wyjście na mały spacer. Szliśmy w kierunku lasku i naszego jeziorka, teraz zamarzniętego i przysypanego śniegiem. Ponieważ nie kleiła się nam rozmowa, Konrad wpadł na pomysł walki na śnieżki. Dopiero teraz rozgorzała prawdziwa bitwa i szał. Wariowaliśmy strasznie niczym małe dzieci, co chwilę kogoś obsypując śniegiem. Kiedy Konrad przewrócił mnie podstępem, cała trójka rzuciła się na mnie. Zostałem przysypany całkowicie śniegiem, nie mogłem oddychać, bo nawet w nosie miałem śnieg.
- Stop – krzyczałem.
A oni śmiali się, potem pomogli mi się podnieść. Wyglądałem jak śnieżny bałwan. Zaczęli mnie otrzepywać z tego śniegu. Plułem na lewo i prawo próbując pozbyć się płatków śniegu. Nie byłem im dłużny, kiedy pozbyłem się śniegu rzuciłem komendę, żeby zakopać Agatę, wszyscy to podchwycili i po chwili Agata wyglądała jak śnieżny bałwan. Jeszcze trochę wariowaliśmy, ale zimno dało nam się we znaki, zwłaszcza, że ubrania mieliśmy przemoczone.
Wróciliśmy do domu w mokrych ciuchach i trzeba było się przebrać. Uzmysłowiłem sobie podczas przebierania, że ja przecież nie mam w co się ubrać na tą zabawę sylwestrową.
- Tomek, ale ja nie mam w czym iść na Sylwka.
- Spokojnie, mamy jeszcze po świętach dwa dni, coś kupimy – odrzekł.
- Ale ja nie mam kasy – stwierdziłem z żalem.
- Ja mam i pomyślałem o tym – odpowiedział patrząc mi w oczy.
- Nie, tak nie mogę – stwierdziłem.
- Czego nie możesz, nie przesadzaj – stwierdził dalej patrząc mi w oczy.
- No jak, będziesz mnie ubierał – powiedziałem zażenowany.
- Widzisz w tym jakiś problem? – spytał.
- Widzę, bo się z tym źle czuję – odrzekłem.
- Przecież nie pracujesz, nie masz kasy, więc w czym problem? – zapytał.
- Ty też nie pracujesz – stwierdziłem.
- Pracuję i mam stypendium – powiedział.
Zdziwiłem się, bo nie wiedziałem, że Tomek pracuje.
- Gdzie pracujesz?
- Dorabiam sobie na zmywaku w knajpce – odpowiedział z uśmiechem.
- Jak ty to wszystko godzisz? – byłem zdziwiony.
- Jakoś muszę sobie radzić – stwierdził.
Zastanowiłem się nad tym, co mi powiedział, byłem pełen podziwu dla jego postawy, jak sobie radził. Myślał o wszystkim, dawał z siebie ile mógł, nie oczekiwał na mannę z nieba. Nabierałem coraz większego szacunku dla niego, jako człowieka, nie tylko dlatego, że go kochałem, że uwielbiałem jego towarzystwo, jego ciepło, jego zapach ale również za to jakim był zaradnym facetem.
Święta upłynęły nam miło i wesoło. Nie zawiodłem się na towarzystwie Agaty, Konrada, Krzyśka i Basi, ale również byłem wdzięczny dziadkom za ich podejście, czułość i gościnę. Po świętach pojechaliśmy z Krzyśkiem na zakupy, byłem w szoku, oni okupili mnie całego od stóp do głów. Zaskoczył mnie Krzysiek, bo on też przygotował się na okupienie mnie. Poczułem się tak fajnie, bo potraktował mnie jak Konrada i razem nam kupował rzeczy, w których wyglądaliśmy bosko. Poczułem się jak… syn. Dziwne to uczucie, o którym już chyba zapomniałem. Ktoś dbał o mnie, troszczył się, nie żałował grosza, żebym wyglądał jak człowiek. Trochę w gardle stanęła mi gula nie mogłem nic powiedzieć, mogłem tylko za każdym razem delikatnie protestować a później dziękować z całego serca. Tomek z Krzyśkiem robili to z serca i to czułem, byłem wdzięczny im za to ich serce za tą czułość, jaką mnie otaczali, moja dusza radowała się i skakała pod niebiosa.

Na dzień przed Sylwestrem Krzysiek odwiózł nas do akademika Tomka. Pojechał z nami Konrad a Agata miała dołączyć na imprezie noworocznej. Tomek wszystko załatwił i nocowaliśmy w jego pokoju, jego współlokatora nie było, bo wyjechał do domu. Miałem teraz okazję zobaczyć jak mieszka Tomek. Chyba byłem trochę zazdrosny o tego współlokatora, on mieszkał z nim, szkoda, że nie ja. Lustrowałem pokój z wielkim zainteresowaniem. Widziałem, że Konrad robi to samo. Tomek spojrzał na nas z zaciekawieniem.
- Konrad, wiesz, że będziesz mieszkał z dwoma gejami? – zapytał.
- No przecież wiem, palcem robiony nie jestem – odrzekł z uśmiechem.
- Tak tylko pytam, żeby nie było – uśmiechnął się Tomek.
- Co najwyżej jak nie będę mógł wyrobić to mnie rozładujecie – zaśmiał się Konrad.
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Potem nasz wzrok przenieśliśmy na Konrada.
- Bo wiecie, ja… no ja… jestem jeszcze prawiczkiem – wybąknął i opuścił wzrok.
- Postaramy się o jakąś fajną panienkę dla ciebie na imprezie – odparł zaskoczony Tomek.
- Nie ma się czego wstydzić, przecież każdy z nas to przechodził – odparłem rozładowując napięty nastrój.
- Dobrze wam mówić, ale nie wiecie jak to ciąży – stwierdził zażenowany.
- Wiemy, wiemy! – odparliśmy równocześnie, wybuchając śmiechem.
Rozlokowaliśmy się w pokoju a potem wyszliśmy do miasta na ostatnie zakupy przed imprezą. Tomek kupił połówkę wódki smakowej na dzisiejszy wieczór, stwierdzając, że musimy wypić za spotkanie no i zrobić podkład pod jutro. Zaśmialiśmy się z Konradem, ale pomysł bardzo nam się spodobał. Wszędzie panowały korki i było dużo ludzi, więc kolejki do kas nas dobijały. Wieczorem zasiedliśmy do naszej połówki o smaku owoców lasu. Tomek przygotował też zakąskę i gorącą herbatę. Radził sobie dobrze, widać, że oswoił się w tym swoim pokoju i dobrze mu się tu żyje.
- To pod co pijemy? – zapytał Tomek.
- Za ten stary rok – odpowiedziałem.
- A czemu nie za nowy? – spytał Konrad.
- Przecież za nowy będziemy pić jutro – odparłem.
- To za ten stary rok, wzniósł toast Konrad.
Przepiliśmy, przegryzaliśmy, potem były kolejne toasty i gadanie o wszystkim i o niczym. Wreszcie postanowiliśmy iść spać, w głowie trochę szumiał mi ten alkohol. Najgorsze, że szumiało mi też w małym, a raczej wznosiło mi się nieźle. Konrad to zauważył.
- No to mam przejebane – powiedział, wskazując wzrokiem na moje krocze.
- Czemu? - zdziwiłem się.
- Ręczny będzie ostro w użyciu, przecież nie wyrobię, kiedy wy… no wiesz – odrzekł speszony.
- A kto powiedział, że my będziemy to robić – odezwał się Tomek.
- To zobacz sobie jego wybrzuszenie – odrzekł i skierował wzrok na moje krocze.
- Staje mi, wiem, po alkoholu jestem bardziej podniecony – powiedziałem zażenowany.
- No właśnie, więc wiesz…. – bąknął Konrad, czerwieniąc się na twarzy.
- Nic nie będzie, będziemy grzecznie spać – oznajmił z uśmiechem Tomek.
- Szkoda – prychnął Konrad.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- No co? Popatrzyłbym sobie – parsknął śmiechem.
Tomek walnął go w ramię.
- Zboczeniec – rzucił przez śmiech.
- Dobra, czas spać – zakomenderowałem.
Wykąpaliśmy się i poszliśmy spać. Widziałem jak Konrad patrzy na nas, kiedy kładliśmy się do jednego łóżka. Tomek wtulił się we mnie i tak zasnęliśmy. W nocy przebudziłem się, słyszałem przyśpieszony oddech Konrada. Domyśliłem się, wali sobie, uśmiechnąłem się do siebie, mocniej przytuliłem się do Tomka i zasnąłem.
Wstaliśmy bardzo późno i leniwie opuściliśmy nasze ciepłe łóżko. Konrad jeszcze spał. Poszliśmy razem z Tomkiem pod natrysk. Nie dało się pohamować naszych rządzy. Przyklęknąłem przed nim i w ustach poczułem smak jego penisa. Uwielbiałem ten smak, ten zapach tak inny niż zapach całego ciała trochę bardziej intensywny, ale za to bardziej podniecający. Bawiłem się nim długo, widziałem, jakich przeżyć dostarczałem jemu. Kiedy wystrzelił nie mógł opanować drżenia swojego ciała, musiał się szybko złapać grzejnika, żeby nie upaść. Syciłem się jego nasieniem, które tak mi smakowało, poczułem jak unosi mnie w górę swoimi ramionami i teraz on zajmuje się już moim sterczącym kutaskiem. Byłem bardzo mocno podniecony, więc nie trwało to długo. Rzucało mną jak listkiem na wietrze, nie mogłem opanować spazmów rozkoszy. Tomek nie nadążał z połykaniem tego, co się ze mnie wylewało. Ledwo stałem na nogach opierałem się na jego barkach. Dłuższą chwilę tak stałem zastygły jak posąg a jego język dalej drażnił się z moim małym, który mi wcale nie opadł. Nie miałem już sił, zaproponowałem koniec zabawy i kąpiel. Kiedy wyszliśmy z łazienki Konrad siedział na łóżku a jego krocze przykrywał rąbek kołdry.
- Łazienka wolna? – zapytał cicho.
- Wolna możesz wbijać – odpowiedziałem.
Wstał i zasłaniając się poszedł szybko do łazienki. Zdążyłem dostrzec, że mu stał, a na bokserkach była niezła plama, chyba znowu się spuścił. Zdałem sobie sprawę, że słyszał nasze przyśpieszone oddechy, jasno świadczące, co my tam w łazience robiliśmy. Pogadałem z Tomkiem, żeby na imprezie podsunął mu jakąś dziewczynę, bo jego wyraźnie roznosi brak ruchania. On powiedział mi, że już o tym pomyślał i będzie fajna koleżanka, która do niego będzie startować. Może akurat im coś wyjdzie. Uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo. Stwierdziłem, że jak dobrze pójdzie to będziemy spać na korytarzu, bo Konrad zajmie pokój. To stwierdzenie i wyobrażenie sobie nas śpiących pod drzwiami pokoju wzbudziło nasz gromki śmiech.
Zbijaliśmy bąki przez cały dzień, czuliśmy już podniecenie, że za chwilę będziemy szykować się na pożegnanie starego roku. Kiedy na dworze zaczęło się zmierzchać zaczęliśmy szał szykowania się na imprezę. Przepychaliśmy się w łazience, poprawialiśmy wszystko kilka razy. Wreszcie byliśmy gotowi, za chwilę miała przyjechać Agata z Marcelem. Będziemy mogli nareszcie poznać tego Marcela, czyli miłość Agaty. Ciekawi byliśmy jak on wygląda i czy okaże się równym chłopakiem. Mnie niepokoiło ile wie o mnie i o Tomku no i o mnie i Agacie. Nie dawało mi to spokoju.
Poszliśmy do Klubu studenckiego, który był parę kroków od akademika, weszliśmy do środka i zajęliśmy naszą lożę. Czekaliśmy na Agatę i Marcela. Do naszej loży mieli dołączyć jeszcze znajomi Tomka. Monika, Rafał i Kasia, to były te trzy osoby, których nie znałem, wiedziałem tylko, że Tomek namówił Monikę, która nie miała chłopaka, żeby zainteresowała się Konradem. Więc za chwilę rozpoczniemy żegnanie starego roku, oby ten nowy był lepszy, pomyślałem sobie uśmiechając się w duchu. Tak zamyślony nie zauważyłem, kiedy do klubu weszli Agata z Marcelem. Stanęli przy naszej loży i wtedy podniosłem wzrok, zamurowało mnie, co za ciacho, pomyślałem. Wstałem i przywitałem się z nim. Był trochę wyższy ode mnie, miała czarne włosy i piwne oczy a karnację ciemną. Był naprawdę ładnym chłopakiem, kiedy witał się ze mną szczerze się uśmiechnął i widziałem te dziureczki w jego policzkach, które nadawały mu szczególnego uroku. Agata była cała w skowronkach, dało się odczuć, że są ze sobą szczęśliwi. Poczułem się trochę lepiej widząc jej szczęście a zarazem inaczej postrzegałem teraz Marcela. Po chwili przyszli Rafał z Kasią a za nimi Monika. Byliśmy zatem w komplecie. Monika była bardzo ładną dziewczyną, ciemny blond długie włosy, bardzo miła taka dziecinna twarz, niebieskie oczy, które urzekały. Myślałem, że Rafał i Kasia są parą ale jak się okazało są tylko przyjaciółmi. Kasia to miła szatynka, chociaż nie w moim typie, jednak trzeba jej było oddać, że miała urzekająca osobowość. Rafał okazał się duszą towarzystwa, przeciętny chłopak o kręconych włosach w kolorze brązowym o jasno niebieskich oczach. Te oczy chyba były jego atutem, rozbrykane i takie ciepłe. Od razu zaczął wieść prym, jego żarty i kawały rozbawiały nas do łez.
Toasty powitalne, potem tańce i przekąski. Nie paliłem się do tańca zresztą z kim miałem tańczyć, gdybyśmy z Tomkiem wyszli na parkiet na pewno wzbudzilibyśmy niezłe zgorszenie. Jednak nie omijały mnie różne szybkie kawałki, zatroszczyła się o to Agata i jakaś Monika, której chyba wpadłem w oko, widziałem, że jest sam z koleżankami. Tomek też padł ofiarą jednej z tych miłych dziewczyn. Spoglądałem na Konrada, który nieźle sobie radził z Moniką. Widać było, że wpadli sobie w oko. Zabawa rozkręcała się coraz bardziej w głowie też już mi nieźle szumiało. Postanowiłem się trochę przewietrzyć.
Wyszedłem na zewnątrz, obok był mały skwerek, mroźne powietrze trochę mnie orzeźwiło. Po chwili poczułem rękę na moich pośladkach.
- Jak się bawisz? – usłyszałem głos Tomka.
- Świetnie, ale trochę mi w bańce szumi – odpowiedziałem.
Odwróciłem się do niego, rozejrzałem się dookoła i pocałowałem go namiętnie. Całowaliśmy się tak dłuższą chwilę, przytulając namiętnie swoje ciała opatulone w grube kurtki.



Koniec części siedemnastej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Wto 19:48, 31 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:51, 31 Gru 2013    Temat postu:

Maćku,
bardzo fajnie zgrałeś czas akcji z rzeczywistym. Gratuluję.
Muszę przyznać, że zarówno szesnasta, jak i siedemnasta część (czytałem obie dopiero teraz) momentami sprawiły, że łzy mi pociekły.
Niecierpliwie oczekuję kolejnych części.

Ze względu na porę doby i roku zarówno Autorowi, jak i wszystkim czytającym

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NA CAŁY NOWY 2014 ROK

Zbyszek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zibi74 dnia Wto 23:54, 31 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 12:29, 01 Sty 2014    Temat postu:

Teraz już wiem, że warto czekać na Twoje opowiadanie i, że nie bez powodu tak "wolno" wydawałeś te części. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
masazysta31
Adept



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wałbrzych/Wrocław

PostWysłany: Wto 20:27, 07 Sty 2014    Temat postu:

Maciek Twoje opowiadanie jest zaje..te
Z niecierpliwością czekam na część 18 i wszystkie kolejne

Pozdrawiam serdecznie
Wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku życzę Tobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misiek167
Dyskutant



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódzkie

PostWysłany: Pon 16:34, 13 Sty 2014    Temat postu:

Kurde coraz ciekawiej się robi, kiedy następna część?

PS: Dużo tych części będzie jeszcze?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Misiek167 dnia Pon 16:34, 13 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pon 18:13, 13 Sty 2014    Temat postu:

Muszę tu wszystkich przeprosić za zwłokę, ale tak mi się składa, że nie mam na nic czasu więc cierpi na tym opowiadanie. Postaram się szybko wstawić następna część.

PS
Misiu sam nie wiem ile tych części będzie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
swinoujscie28
Dyskutant



Dołączył: 27 Sty 2011
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Czw 19:07, 23 Sty 2014    Temat postu:

pomarudzę. Maćku dawaj kolejną część!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 15, 16, 17  Następny
Strona 9 z 17

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin