Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zabawa w podchody
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Sob 21:48, 09 Mar 2013    Temat postu:

Ja tam nie spekuluję. Nie mam zamiaru wywierać na Ciebie żadnej presji Maciek. Pisz co uważasz, a mi jak zwykle się spodoba. Chciałbym mieć Twój czas i zapał...

Powodzenia
Arek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Nie 15:15, 10 Mar 2013    Temat postu:

Zabawa w podchody cz. 10.

Zebraliśmy się i szybko zaczęliśmy przemieszczać w kierunku tyłu obory. Kiedy już do niej doszliśmy, sprawdziliśmy tylne drzwi, były otwarte. Wślizgnęliśmy się pojedynczo do środka, Kilkanaście par świńskich oczu spoglądało na nas ciekawie. Zaczęły kwiczeć, pewnie oczekując od nas jakiegoś żarcia.
- No to kto bierze się za nalewanie gnojówki? – zapytałem.
- Mój był pomysł, więc realizacją zajmiesz się ty – Paweł wskazał na mnie.
Wręczył mi pustą menażkę do której miałem nalać gnojówki, wypływającej spod świń do betonowego kanału w podłodze. Było jej dużo, pewnie zbiornik był zapełniony i dlatego wypełniły się kanały spustowe.
- Niech ci będzie kutasie – odburknąłem.
Zanurzyłem menażkę w tej brązowej cieczy, fetor jaki się wydobył podrażnił moje nozdrza, mój żołądek doznał gwałtownego skurczu, a mnie opanował odruch wymiotny. Szybko drugą ręką zacisnąłem nos, żeby nie wąchać tego smrodu. Po chwili zmącona gnojówka wydawała odór na całą oborę. Widziałem jak pozostali zatykają nosy i mają odruchy wymiotne. Kiedy zapełniłem manierkę, poderwałem się na równe nogi i wszyscy szybko wybiegliśmy na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Postawiłem menażkę na ziemi a prawą rękę, brudną od gnojówki odsunąłem zza plecy. Mogłem teraz oddychać świeżym powietrzem, które było mi niezbędne, żeby uspokoić mój żołądek pogrążony w skurczach wymiotnych. Musieliśmy tam wejść ponownie, ponieważ przechodząc przez oborę i wychodząc drzwiami frontowymi mieliśmy pewność zaskoczenia czerwonych znajdujących się w szopie. Weszliśmy, wstrzymaliśmy oddech i przeszliśmy pod frontowe wejście. Delikatnie je otworzyliśmy, i prawie na palcach podeszliśmy do szopy. Do każdej dziury w desce wlewałem trochę gnojówki. Pozostali ustawili się za ścianą przy drzwiach do szopy, czekając na wybiegających stamtąd czerwonych. Kiedy obszedłem już całą szopę, usłyszałem przeklinanie znajdujących się tam chłopaków. Bluzgi były coraz głośniejsze i po chwili wybiegli stamtąd o mało nie rozwalając drewnianych prowizorycznych drzwi.
- No to po was panowie, a który się tam tak zesrał? – krzyknął Paweł.
Cała nasza piątka parsknęła głośnym śmiechem. Czerwoni z trudem łapali oddech, chcąc wtłoczyć w siebie jak najwięcej świeżego powietrza, żeby wyrzucić z e swoich płuc ten odór.
Ich obserwator również chwilę czekał, łapiąc oddech, żeby oznajmić wyeliminowanie drużyny czerwonej. Kiedy już odzyskali sprawność, widzieliśmy w ich oczach potworną złość, gdyby nie było obserwatorów na pewno doszło by do porządnego mordobicia. Zabrali swój ekwipunek i odmaszerowali na punkt zborny, nie omieszkali odgrażać się nam pięściami, kiedy nie widział tego ich obserwator.
- No to było mistrzowskie, gówniane zagranie – wesoło stwierdził Marcin.
- Koniec tego dobrego, trzeba wybrać miejsce, gdzie będziemy mogli się bronić do północy – stwierdziłem stanowczo.
Wszyscy zaczęli rozglądać się po obejściu. Zobaczyłem, że stodoła ma coś na rodzaj balkonu, czyli podest do podawania siana na górę. Wpadł mi do głowy pewien plan.
- Ukryjemy się tam na górze, tylko trzeba znaleźć jakąś drabinę. Potem ją wciągniemy ze sobą, więc nikt tam nie wejdzie. Zasłonimy wejście sianem, będziemy obserwować teren przez lornetkę a później noktowizorem, jak wejdą na podwórko to my wyjdziemy na ten balkonik i oświetlimy ich latarkami.
- No nieźle, masz ten łeb nie od parady – szyderczo odrzekł Paweł.
- Wyjebie ci kiedyś w ten twój głupi łeb – odciąłem się złośliwie.
- Czego się wściekasz – Paweł podszedł do mnie, objął ramieniem za szyję i mierzwił moje włosy.
- Spadaj – syknąłem.
Wyrwałem się z jego objęcia i zacząłem rozglądać się za drabiną. Zauważyłem ją, stała za stodołą. Weszliśmy na górę, było tam dużo siana. Położyliśmy swój ekwipunek i urządziliśmy sobie gniazdko do spania. Zajęliśmy się przygotowaniem jedzenia, dopóki jeszcze było widno.
Paweł odpalił radiostację i po chwili nadałem meldunek do sztabu, który potwierdził Marcin. Następne łączenie wyznaczono nam o północy. Częściowo zastawiliśmy wejście sianem, umieszczając w nim noktowizor. Wciągnęliśmy drabinę na górę, w ten sposób nie było do nas dostępu. Pozostało nam teraz wyczekiwać na drużynę czerwonych, która będzie chciała zająć ten obiekt i nas wyeliminować. Po siódmej widzieliśmy jak gospodarz wszedł do obory dać jeść świniom. Postanowiliśmy podzielić się po dwóch i jedni będą obserwować, drudzy spać. Paweł z Michałem i Marcinem poszli spać a my z Tomkiem obserwowaliśmy teren. Dopóki było widno używaliśmy lornetki cały czas wpatrując się w okolice, czy coś się nie poruszy. Domyślałem się, że czerwoni będą chcieli zajść pod osłoną nocy. Niemniej jednak byliśmy czujni w razie, gdyby nasze przypuszczenia się nie spełniły. Siedząc tak przy wyjściu gadaliśmy sobie z Tomkiem o błahych rzeczach. W pewnym momencie postanowiłem podzielić się z nim ciekawym pomysłem.
- Moi starzy chcieli mnie zabrać na dwa tygodnie nad morze, ale powiedziałem, że raczej nie a dokładnie im powiem po przyjeździe z obozu. Teraz już wiem, że na pewno nie pojadę, więc może urwał byś się z chaty na te dwa tygodnie i zamieszkał byś ze mną?
Widziałem, że Tomek był zaskoczony, a po chwili w jego oczach malowała się radość.
- No pewnie, razem przez dwa tygodnie, sami, super – odrzekł radośnie.
Nachylił się do mnie i nasze usta przywarły do siebie, nasze języki znalazły się i rozpoczęły swoją zabawę. Było nam dobrze, dawno się przecież nie całowaliśmy.
- A wy nie przeginacie trochę? – usłyszeliśmy głos Marcina.
Przerwaliśmy nasz pocałunek a Tomek wrócił do patrzenia lornetką po terenie. Spojrzałem na Marcina, miał wesołą minę. Postanowiłem się trochę z nim podroczyć.
- Zazdrosny jesteś? – zapytałem wesoło.
- Bartek, nie igraj – powiedział trochę surowo, przez śmiech.
Dałem spokój, ale zastanawiała mnie jego osoba, postanowiłem znaleźć sposobność i zrobić mu test czy naprawdę jest taki hetero czy też nieźle się maskuje. Na dworze zapanował zmrok by w końcu przejść w ciemność. Nie chciało się nam spać więc nie budziliśmy Pawła i Michała, którzy smacznie spali. Marcin leżał ale nie spał, widziałem, że obserwuje nas ukradkiem. W tym spokojnym czekaniu na atak, zapomnieliśmy o jedzeniu. Obudziłem Pawła i Michała prosząc ich, żeby zrobili jakąś kolację z tego co nam jeszcze zostało do jedzenia. Zachowywaliśmy się bardzo cicho a Rozmowy prowadziliśmy szeptem, bo wraz z ciemnością na dworze nastała również cisza i każdy dźwięk niósł się po okolicy. Zjedliśmy kanapki zrobione z chleba i jakiejś kiepskiej puszki mięsnej, popiliśmy wodą pozostałą w manierce i nasze żołądki zostały częściowo zasycone. Obserwacje prowadził Paweł, używając do tego noktowizora. Siedzieliśmy w ciszy nasłuchując odgłosy natury, niesione przez noc. Nagle Paweł syknął szeptem.
- Oooo, uwaga chłopaki, była cicha przedświąteczna noc, wszyscy twardo spali, oprócz czterech dupków skradających się gęsiego od strony wschodniej.
- Co ty pierdolisz? – syknąłem.
- Szklana Pułapka, mamy gości panowie – wyszeptał rozbawiony.
- Dobra latarki w dłoń, czekamy aż wejdą na obejście – rozkazałem.
Paweł szeptem relacjonował pozycję oddziału czerwonych, powoli dochodzili do budynku mieszkalnego, zatrzymali się chwilę, lustrowali obejście. Ruszyli w kierunku szopy.
Kiedy byli przy szopie był to najlepszy moment na atak z naszej strony, praktycznie byli pod nami, odwróceni plecami do nas. Wyskoczyliśmy na balkon, zapaliliśmy latarki, oślepiając zupełnie oddział czerwonych.
- Yippee-ki-yay, motherfucker – wydarł się Paweł.
Parsknęliśmy śmiechem, widząc zaskoczone miny czerwonych i słysząc ten zabawny tekst Pawła. Byli wściekli a któryś z nich rzucił w naszym kierunku „fuck you”, ale nie przejmowaliśmy się tym, przecież wygraliśmy i kolejne zwycięstwo było w naszej kieszeni. Wystawiliśmy drabinę po której zeszliśmy na dół znosząc nasz ekwipunek. Tradycyjnie obserwator czerwonych ogłosił ich klęskę i pomaszerowali na punkt zborny.
- Pomyślcie sobie, że mogliśmy my tak maszerować - powiedziałem.
- No na razie nam się udaje, oby tak dalej – odrzekł Paweł.
Do nadania meldunku pozostało nam jeszcze czterdzieści minut. Rozlokowaliśmy się koło budynku mieszkalnego i zajęliśmy się analizowaniem ostatniego zadania. Z budynku wyszedł starszy pan, gospodarz posesji, przywitał się z nami. Pytał o zasady naszej zabawy. Przedstawiłem mu szczegółowo jak wyglądają te nasze podchody a on słuchał z zainteresowaniem. Kiedy zakończyłem opisywanie szczegółów, gospodarz zapytał czy nie jesteśmy głodni, odpowiedzieliśmy nie za bardzo przekonywająco, że raczej nie. On jednak wszedł do budynku i po chwili wyniósł kilka pętek własnej roboty kaszanki. Ten zapach spowodował skręcenie się naszych głodnych żołądków. Zachowując resztki przyzwoitości wolno wzięliśmy po pętku kaszanki. Miałem ochotę rzucić się na nią i połknąć od razu. Ten zapach po prostu drażnił mój głód. Poprosiłem gospodarza, czy nie było by problemu, żeby zrobić gorącej herbaty bo sama woda nam się już obrzydła. Po dłuższej chwili piliśmy już gorącą herbatę, jedliśmy pyszną kaszankę przegryzając chlebem własnej roboty, no miód w gębie. Kiedy już wszystko zjedliśmy, czas było na meldunek. Sztab potwierdził nasze drugie zwycięstwo co wywołało w nas okrzyki radości, poinformowano nas, że następny kontakt będzie o godzinie trzeciej. Zabrałem się za dokończenie analizy ostatniego zadania, musiałem oblizać palce na który pozostał smakowity tłuszcz z tej kaszanki, robiłem to z prawdziwą przyjemnością. Ostatni cel znajdował się pięć kilometrów od nas, mieliśmy go zająć do godziny trzeciej i utrzymać do szóstej. Analizowałem położenie obiektu na mapie, nie było to zbyt dogodny położenie. Dookoła tylko pola, w pobliżu dwa małe zagajniki. Spodziewałem się, że ulokowana tam drużyna czerwonych posiada noktowizor, więc podejście jest bardzo niebezpieczne. Byłem pewny, że na tym ostatnim etapie Czarek pomyślał o udupieniu nas, tylko gdzie i w jaki sposób. Mięliśmy trzy godziny, żeby dostać się do tego obiektu, to bardzo dużo i dawało mi pewne rozwiązanie, które rodziło się w mojej głowie. Podchodziliśmy od strony południowej, więc zasadzki musiały zostać rozlokowane na stronie wschodniej lub zachodniej przed obiektem. Popatrzyłem na mapę, ugruntowałem się w przekonaniu, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
- Chłopacy, macie na tyle sił, żeby szybkim tempem maszerować i nadrobić kilka kilometrów? – zapytałem.
Bez problemu zgodzili się na takie rozwiązanie, przedstawiłem więc je bardzo dokładnie. Byłem pewny, że jeśli zajdziemy od strony północnej to tam nikt nie będzie się nas spodziewał. Na mapie wyznaczyłem trasę naszego obejścia, która wiodła poprzez małe zagajniki i rowy znajdujące się na polach. Poinformowałem chłopaków, że będziemy musieli przechodzić rowami, nie byli z tego faktu zadowoleni ale nie mieliśmy innego wyjścia, co zrozumieli i nie protestowali. Zabraliśmy nasz ekwipunek, podziękowaliśmy gospodarzowi za poczęstunek i szybko ruszyliśmy trasą, którą wyznaczyłem jako obejście przypuszczalnych zasadzek. Po około czterech kilometrach, zagajniki skończyły się, musieliśmy przejść do rowów znajdujących się na polach. Co chwilę zatrzymywaliśmy się w celu lustracji terenu noktowizorem. Pierwszy rów do którego wskoczyliśmy był na szczęście suchy, przedostaliśmy się nim przez dość dużą równinę. Nasze zmęczenie po woli osiągało zenitu, w rowie musieliśmy poruszać się przykucnięci i nasze mięśnie nie wytrzymywały takiego obciążenia. Przed nami znajdował się mały zagajnik olszynowy, w którym postanowiłem zrobić odpoczynek. Wyłożyliśmy się na trawie pośród tych zarośli, sapiąc ze zmęczenia i prostując nogi. Pozostało nam do przejścia około dwóch kilometrów w kierunku północnym, potem półtora kilometra na zachód i ostatni odcinek w którym skierujemy się na południe dochodząc do obiektu, ten odcinek miał około osiemset metrów. Odpoczęliśmy trochę i po chwili ruszyliśmy dalej, tym razem w rowie była woda, słyszałem posykiwania poszczególnych osób, ja również wydawałem z siebie szeptem słowa łaciny kuchennej, kiedy w moich butach chlupała woda. Mój tyłek był mokry tak jak pozostałych, co nie było zbyt komfortowe. Mięśnie nóg bolały coraz mocniej, kręgosłup nie wytrzymywał takiej pozycji, zwłaszcza, że był obciążony dodatkowo ciężkim plecakiem. Pokonaliśmy odcinek północny, byliśmy bardzo zmęczeni, chwilę odpoczęliśmy w tym rowie by wejść do nowego, wiodącego na zachód. Tu na szczęście nie było wody. Szedłem pierwszy, obserwując cały teren noktowizorem. Doszliśmy do końca. Po lewej stronie widziałem już gospodarstwo, zatrzymaliśmy się w rowie.
- Widzicie ten malutki zagajnik, musimy tam szybko dobiec, jesteśmy od strony, gdzie się nas nie spodziewają i nie mają dobrego widoku na tą polankę, więc szybko biegniemy do tych drzew – oznajmiłem szeptem.
Skinęli głowami na znak, że zrozumieli. Po kolei ruszali, biegnąc w kierunku zagajnika. Postanowiłem biec na końcu, ostatni biegł Michał, poczekałem jak dobiegnie i szybko ruszyłem w ich kierunku. W połowie drogi coś złapało mnie za prawą nogę w okolicy uda, szarpnęło, wbijając się w pachwinę i biodro. Straciłem równowagę, bezwładnie całą swoją masą upadłem na ziemię, plecak przycisnął mnie. Poczułem rozrywający moje ciało ból w pachwinie, który sparaliżował mnie. Z moich ust wyrwało się głośne „ała” i szybko włożyłem sobie dłoń w usta, przez którą stłumionym głosem wyrywały się bluzgi. Ostatnimi siłami zacząłem szukać ręką co mnie trzyma i powoduje ból. Wymacałem, to był drut kolczasty, który wbił się mocno w wewnętrzną stronę mojego prawego uda i w pachwinę. Z bólu nie byłem w stanie go oderwać od siebie. Podbiegł do mnie Marcin.
- Co jest Bartek?
- Drut kolczasty – syknąłem z bólu, pokazując ręką miejsce, gdzie się wbił.
Marcin ściągał z mojej nogi ten drut, a mnie przeszywały kolejne uderzenia bólu, które rozrywały moje ciało. Marcin złapał mnie i podniósł, oparłem się na nim, a on taszczył mnie do zagajnika. Podbiegł Tomek i obaj zanieśli mnie, układając na ziemi między drzewami. Nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu, ból dalej przeszywał i paraliżował. Marcin kazał nakryć mnie dwoma kocami, wziął latarkę i wsunął się pod koc.
- O kurwa – usłyszałem ciche przekleństwo Marcina.
- Co jest? – zapytał Tomek.
- On mocno krwawi – stwierdził szeptem.
Poczułem jak Marcin ściąga mi spodnie, nie potrafiłem mu pomóc, nie mogłem unieść bioder z bólu.
- Ja pierdolę ale się poharatałeś – stwierdził cicho.
Ściągnął mi bokserki, czułem, że były mokre, domyślałem się, że to krew. Rozsunął mi lekko nogi, odchylił jajka i chwilę się przyglądał.
- Tomek wejdź pod koc, będziesz mi świecił. Paweł daj apteczkę – rzucił trochę głośniej.
Tomek wszedł pod koc podając apteczkę, wziął latarkę i świecił w moje krocze.
- O kurwa – usłyszałem z jego ust i po chwili widziałem w jego oczach łzy.
Zdałem sobie sprawę, że wygląda to fatalnie, zresztą odczuwałem bardzo mocny przeszywający ból, sytuacja stała się bardzo trudna. Marcin tymczasem próbował zdezynfekować rany i zatamować krwawienie.
- Bartek, muszę przerwać grę, a ty natychmiast musisz znaleźć się w szpitalu - powiedział stanowczo.
Marcin, nie, błagam, nie rób nam tego – prosiłem.
- Pojebało cię, przecież się wykrwawisz, musisz dostać zastrzyk przeciw tężcowy, to jest mój obowiązek, nie mam innego wyjścia – powiedział równie stanowczo.
- Tomek idźcie z Pawłem i Michałem do obiektu namierzcie, gdzie się schowali i pokonajcie ich, ja zostanę tutaj z Marcinem – powiedziałem.
- Nie zostawię cię samego – odrzekł szlochając.
- Tomek, kurwa musisz, mam opiekę więc spierdalaj i zajmijcie obiekt – rozkazałem ostro.
- Daję wam piętnaście minut, po tym czasie przerywam grę i zabieramy go do szpitala – odrzekł Marcin.
- Chodź Tomek – powiedział Paweł.
- Paweł zostaw radiostację – rozkazał Marcin.
Poszli w kierunku gospodarstwa, zostałem sam z Marcinem, który ponownie zajrzał do moich ran na których założył opatrunki.
- Kurwa, Bartek za mocno krwawisz, podejrzewam, że uszkodziłeś tętnicę, nie mogę czekać – powiedział zatroskany.
- Marcin proszę – wydukałem.
Uniosłem się na łokciach, zbliżyłem swoją głowę do jego nachylonej nade mną i ustami dotknąłem jego ust, byłem zdziwiony bo nie odsuną się, a jego usta rozchyliły się. Nasz pocałunek trwał krótko, bo moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, zrobiło mi się zimno.
- Nie da rady, wzywam pomoc – stwierdził stanowczo.
- Marcin, proszę daj im jeszcze parę minut, błagam – nieskładnie wybąkałem.
Miałem już problemy z mówieniem, było mi zimno i wstrząsały mną dreszcze.
- Nie będę patrzył jak się wykańczasz – odrzekł stanowczo.
Podszedł do radiostacji, uruchomił i wywołał sztab. Przedstawił sytuacje prosząc o pilną pomoc. Nie przerwał jednak gry wojennej. Leżałem spokojnie po woli tracąc przytomność. Słyszałem świst helikoptera i głos Tomka przy moim uchu, poczułem jego pocałunek i dalej już nic nie pamiętam.
Obudziłem się leżąc na łóżku w białej pościeli, dotarło do mnie, że jest to łóżko szpitalne. Po jakimś czasie przyszła do mnie pielęgniarka pytając jak się czuję, odparłem, że dobrze. Odchyliła kołdrę i sprawdziła rany, spojrzałem widząc kilka opatrunków na wewnętrznej stronie prawego uda i w pachwinie. Wkrótce była wizyta lekarska na której poinformowano mnie, że uszkodziłem sobie tętnicę ale niegroźnie więc wszystko jest już ok., dostaję jeszcze kilka kroplówek i za dwa dni mogę iść do domu. Po śniadaniu do pokoju z impetem wparowali; Tomek, Paweł, Michał i Marcin. Tomek dopadł do mnie, nasze usta połączył namiętny i długi pocałunek.
- Hej, my tu też jesteśmy, może dasz nam się też przywitać – wesoło powiedział Paweł.
Byłem zaskoczony kiedy po kolei całowali mnie w usta, Najbardziej zaskoczył mnie Marcin, bo przywarł do mnie swoimi ustami a językiem przejechał po moich wargach. Zostali bardzo długo, opowiadając szczegółowo wszystkie wydarzenia jakie nastąpiły po tym jak zabrał mnie helikopter. Dowiedziałem się, że bez problemu zajęli ostatni obiekt, bo czerwoni byli zupełnie zaskoczeni, kiedy zaszli ich ze strony z której się w ogóle nie spodziewali. Marcin opowiedział jak Czarek postarał się żeby zamiast karetki przyleciał po mnie helikopter ratownictwa medycznego. Powiedział również jakie problemy miał z Tomkiem, który zupełnie załamał się kiedy mnie zbierano z pola walki. Popatrzyłem na Tomka, miał zawstydzoną minę a jego wzrok wyrażał ogromne pożądanie, odpowiedziałem mu takim samym spojrzeniem. Zauważył to Michał.
- No samych was nie zostawimy, bo on ma opatrunki wokół jaj, więc nie możesz z nich teraz korzystać – powiedział ze śmiechem w kierunku Tomka.
Wszyscy śmialiśmy się z tej sytuacji, rozładowując lekko nasze napięcie erotyczne. Marcin poinformował mnie, że moi rodzice przyjadą po mnie pojutrze i zabiorą do domu. Ponieważ to koniec obozu, Tomek zabierze się z nimi wraz z moim bagażem. Dowiedziałem się też, że wygraliśmy zabawę w podchody pokonując czerwonych. Byłem szczęśliwy, że dopięliśmy swego i udało nam się przetrwać tą niezłą szkołę życia pokazując, nasze przygotowanie i wolę walki. Kiedy poszli posmutniałem, bo zostałem sam. Na drugi dzień też mnie odwiedzili, siedząc równie długo i wspominając przygody obozowe. W niedzielę przyjechali moi rodzice wraz z Tomkiem, zabrali mnie do domu. Miałem dobry powód, żeby nie jechać z nimi nad morze. Chcieli odwołać wyjazd, ale wybiłem im to z głowy, przecież czułem się bardzo dobrze, jedynie za kilka dni musiałem iść do przychodni na ściągnięcie tych trzech małych szewków. Pod wieczór rodzice wyjechali czule żegnając się ze mną. Udało mi się również wybić im z głowy pomysł ściągnięcia ciotki, która miała by ze mną zamieszkać przez ten okres, żeby się mną opiekować. Ja już sobie opiekę zaplanowałem, bo moim opiekunem miał być Tomek. Mając już pewność, że nie zawrócą, zadzwoniłem do Tomka zapraszając go do siebie. Kiedy przyszedł, przywarliśmy do siebie, nasze rzeczy rozrzucaliśmy po drodze do mojego pokoju. Była to namiętna noc w której oddawaliśmy się sobie z żarliwością, było nam wspaniale ze sobą, zasnęliśmy kiedy na dworze już świtało.
Obudził mnie dźwięk telefonu, zerwałem się jednocześnie uśmiechając się do siebie, przecież znałem ten dźwięk bo był przyporządkowany do jednej osoby za którą bardzo tęskniłem. Zbiegłem na dół nie zwracając uwagi, że jestem nagi, otworzyłem drzwi i ujrzałem Marzenę za którą już bardzo tęskniłem. Weszła zamykając za sobą szybko drzwi, przytuliłem ją do siebie a ona delikatnie klepała mnie po pośladkach.
- Zgrabną masz tą dupcię – powiedziała zalotnie.
- Chodź na górę obudzimy Tomka, opowiemy ci wszystko – powiedziałem lekko zażenowany.
- Poczekaj zrobię kawę i zaraz przyjdę – odrzekła.
Poszedłem na górę obudzić Tomka. Po chwili weszła Marzena z kawą, którą położyła obok na stoliku. Wciągnęliśmy ją na łóżko między nas, nie zwracaliśmy uwagi, że jesteśmy nadzy, jej to też nie przeszkadzało. Leżała sobie między nami słuchając naszych opowieści z obozu. W pewnym momencie Tomek wyszedł na chwilę z pokoju zabierając mój telefon, myślałem, że poszedł do łazienki i chciał zadzwonić do domu. Kiedy wypiliśmy kawę a nasze opowiadanie dobiegło końca, usłyszałem dzwonek do drzwi. Tomek zaskoczył mnie oświadczając, że on otworzy, bo wie kto to, poszedł na dół nie ubierając się. Za chwilę do pokoju wszedł nagi Tomek a za nim Paweł. Widziałem jak Marzena poczerwieniałe, Tomek popchnął go na łóżko i Paweł znalazł się przy Marzenie. Tomek złapał mnie za rękę, pociągnął mówiąc.
- No my teraz się zmywamy, a wy zostajecie sami, jak wrócimy macie być ubrani jak my – wesoło powiedział Tomek.
Wyszliśmy do kuchni przygotować śniadanie. Nie spieszyliśmy się wcale, musieliśmy dać im jak najwięcej czasu. Kiedy przygotowaliśmy już wszystko, udaliśmy się na górę niosąc śniadanie dla czterech osób na tacach. Weszliśmy do pokoju i na naszych twarzach zagościł uśmiech, na łóżku leżeli wtuleni w siebie Marzena z Pawłem, byli nadzy. Te dwa tygodnie upłynęły nam na cudownym spędzaniu czasu, kochaniu się, wizytach Marzeny z Pawłem, którzy nie raz zostali na noc. Te dwa tygodnie wpłynęły na nas bardzo mocno, utrwalając nasz związek…

Leżałem na kanapie przykryty kocem, zakuwałem. Poczułem jak wślizgnął się pod koc drażniąc najpierw moje uda, przechodząc do moich bokserek.
- Mam jutro kolosa – powiedziałem.
- Przecież umiesz wszystko, musisz się teraz odprężyć – odrzekł z szelmowskim uśmiechem.
Kiedy jego gorące i wilgotne usta otoczyły mojego penisa. Odrzuciłem książkę, nie byłem w stanie już się bronić, nie chciałem się opierać, przecież go pożądałem tak jak on pożądał mnie.
- Bartek, kocham cię – wyszeptał.
- Tomek, ja kocham cię bardziej – odrzekłem czule…


Opowiadanie w całości dedykowane Krzysiowi (YAK)
„Między nami słowa są zbędne, więc wiesz co chcę powiedzieć.”
Maciek


Koniec.

Szczególne podziękowania dla Piotra (pisarek666) za pomoc w opowiadaniu.

Opowiadanie dostępne na Chomiku:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Nie 18:55, 10 Mar 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacob
Adept



Dołączył: 07 Lut 2013
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Nie 18:28, 10 Mar 2013    Temat postu:

Dzięki wielkie za to opowiadanie!!! Smile
Szkoda, że to już koniec Sad Jak zwykle widząc słowa "koniec", "ostatni odcinek" czuję pewien niedosyt. Mógłbym czytać i czytać losy głównych bohaterów, wtapiać się w ich świat.

Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się kolejne genialne opowiadanie, które będzie można czytać jednym tchem. Smile
No a jeśli nie, to będzie trzeba pomyśleć nad jakimś własnym dziełem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Nie 22:44, 10 Mar 2013    Temat postu:

No i niestety koniec Sad świetne opowiadanie , wspaniale się je czytało , czułem się jakbym był obok bohaterów Smile
Wielkie dzięki Maćku za to opowiadanie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chomiccerro
Dyskutant



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 3:31, 11 Mar 2013    Temat postu:

Wszystko co dobre kiedyś się kończy, nawet taki majstersztyk!

Jeszcze raz wielkie ukłony dla Maćka.

Pozdrawiam, Bartek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pon 7:31, 11 Mar 2013    Temat postu:

Analog2 napisał:
Zaciekawiło mnie te opowiadanie.

Z niecierpliwością czekam na kolejną część, jednak krępuje mnie pewne pytanie. Może dlatego, że jestem aktualnie zmęczony i mnie to zastanawia, może nie myślę, ale kto pyta nie błądzi...

Czy to jest realne opowiadanie czy to Ty "wymyślasz" - autorze? Opowiadanie zdaje się być realne i to bardzo, jednak nurtuje mnie te pytanie.

Pozdrawiam serdecznie


Przyszedł czas odpowiedzi na Twoje pytanie, tak opowiadanie jest realne, co prawda powstało na kanwie dwóch gier wojennych, w których dane mi było brać udział, no i część akcji została trochę podkoloryzowana, ale są to przygody realne mające swoje odbicie w tym co się zdarzyło.

Dziękuję wszystkim za bardzo miłe memu sercu komentarze i za przeczytanie mojego opowiadania.

Po krótkiej przerwie zapowiadam nowe opowiadanie " Praskie opowieści", będzie to kontynuacja opowiadania " Zamek Chojnik".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 19:04, 11 Mar 2013    Temat postu:

Świetny pomysł na akcję, sprawnie i lekko napisane, to wszystko sprawiło, że czytałem opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. Styl rzeczowy i z odcinka na odcinek coraz bardziej płynny, bez zbędnych słodko mdłych dialogów i opisów, jedynie ostatnie zdanie opowiadania mnie lekko zmuliło, bo wyglądało bardziej na licytację, niż na zapewnienie o uczuciu.
Cieszy mnie również zapowiedź kolejnego opowiadania.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 0:50, 12 Mar 2013    Temat postu:

Dziękuję serdecznie za odpowiedź.

Masz niesamowity talent, jedno z lepszych opowieści i całe szczęście, że zakończyło się happy endem. Czytałem również wspaniałe opowiadania takie jak "Skromne początki bycia gejem", które zakończyło się dość smutnie, tak samo opowiadanie tomeck-a odnośnie Michała czyli Rok 2000. Po takich zakończeniach w opowiadaniach niestety przez kilka dni jest smutno, a tutaj.. po prostu super; mimo, że ten drut kolczasty, ale mimo wszystko sami rozumiecie Smile

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 1:01, 12 Mar 2013    Temat postu:

Dziękuję za miłe komentarze.

Ten drut kolczasty to tylko jeden z elementów, rozcięta ręka, odparzenia na stopach i inne uroki takich gier wojennych, dzisiaj pewnie byłby raban bo młodzi są otoczeni kloszem przez durne przepisy.
Chociaż czołganie pamiętam najbardziej i te siniaki na dupie od wojskowych butów, bo wbrew pozorom to nie takie proste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
teczoweoreo
Debiutant



Dołączył: 24 Mar 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 17:39, 24 Mar 2013    Temat postu:

Jest to jedno z najpiękniejszych opowiadań, jakie się pojawiło tutaj, bądź na innej stronie. Kilka problemów, które zostały pokazane w tym tekście przytrafiły się i mnie. Bardzo miło jest czytać coś tak pięknego, zwłaszcza że to wszystko zostało perfekcyjnie napisane.
Pozdrawiam i gratuluję autorowi pomysłu na ciekawe opowiadanie Tongue out (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sospicy
Gość






PostWysłany: Czw 18:48, 28 Mar 2013    Temat postu:

Świetne opowiadanie. Czuję jednak niedosyt. Cała sprawa z Marcinem nie została wyjaśniona, nie wiadomo jak to jednak z nim jest, nie daje mi to spokoju. Drogi autorze może jakieś krótki dopisek na ten temat?
Powrót do góry
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Czw 21:10, 28 Mar 2013    Temat postu:

Witam,
wiesz to nie może wszystko zostać zakończone, nie można stawiać kropki nad "i" bo życie toczy się dalej i pisze dalsze historie, zawsze pozostaje furtka, którą kiedyś można wykorzystać do kanwy nowego opowiadania.
Co do Marcina, to po naszej drodze życia spotykamy wiele osób, po których pozostają miłe wspomnienia i nie koniecznie trzeba iść z nimi do łóżka, żeby zapadli w naszej pamięci na zawsze i żeby wspominając ich na naszej twarzy gościł uśmiech zadowolenia. Po Marcinie pozostał właśnie taki ślad i nie ukrywam, że kilka razy spotkaliśmy się jako dobrzy koledzy.
Marcin pozostał luzacki w stosunkach męsko-męskich ale jest hetero.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sospicy
Gość






PostWysłany: Pią 1:23, 29 Mar 2013    Temat postu:

Dziękuję za zaspokojenie mojej ciekawości
Powrót do góry
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 11:14, 29 Mar 2013    Temat postu:

Maćku zwany Bimaxem Very Happy
Dziękuję Ci za to opowiadanie. Na każdy odcinek czekałem z wielką niecierpliwością i czasami miałem wrażenie że zabrakło Ci atramentu ale Twoje pióro jest bardzo sprawne i nie zasycha Razz
Ostatnie dwa odcinki przeczytałem w tym tygodniu kręcąc pauzę nocną na Przełęczy Krowiarki i klimat ostatnich odcinków mi się bardzo udzielił że........ Muted Tongue out (1)
Opowiadanie bardzo sprawnie napisane, wciągająca akcja, ciekawe opisy zbliżeń, po prostu majstersztyk

Jeszcze raz dziękuję za to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na "Praskie Opowieści" które się pewnie dziś ukażą Razz

Korzystając z okazji chciałbym wszystkim forumowiczom życzyć spokojnych i pogodnych Świąt no i oczywiście mokrego (mokrych) jajek Razz no i niech ta zima w końcu odpuści Mad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pią 14:05, 29 Mar 2013    Temat postu:

Tomek dzięki za miłe słowa.

Cytat:
klimat ostatnich odcinków mi się bardzo udzielił że........

Ciekawe co wywinąłeś, o czym nie wiem?

Co do "Praskich opowieści" to dementuję, nie są jeszcze gotowe do publikacji, postaram się jutro opublikować "Rajd jesienny", takie krótkie fajne opowiadanko, to tak na spóźnionego zajączka. Very Happy


Również wszystkim życzę spokojnych i pogodnych Świąt i fajnego dyngusa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Pią 15:10, 29 Mar 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin