Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inni, tacy sami
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 35, 36, 37  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 19:08, 28 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (58)

Wstawaj, śpiochu! - usłyszał Sebastian i długo musiał sobie przypominać kto to jest i dlaczego go budzi, zanim otworzył oczy.
- Która godzina? - zapytał wodząc oczyma po pokoju, w którym zapalono światło, chyba tylko dlatego, by go natychmiast wyrwać ze snu.
- Piętnaście po siódmej - odpowiedział Tomek, który stał nad nim, ubrany i umyty, na co wskazywał rozchodzący się zapach mydła.
- Ja się umyję i ogolę - cholera, nie mam się czym ogolić - dobra, umyję się tylko i zaraz do was dołączę. Powiedz Dzikowi, by rozpalił w piecu, trzeba zrobić śniadanie. Młodsi już wstali?
- Dzik się do mnie od samego rana nie odzywa, nie wiem o co mu chodzi.
- Dobra, idź już, ja chcę się w spokoju przebrać.
Tomek wyszedł a Sebastian zlokalizował swoje rzeczy i zaczął się ubierać. W tym momencie do pokoju wpadł Tadzik, bez pukania, zaskakując go w stanie, w którym raczej nie chciałby się pokazać nikomu, no może poza Tomkiem. Szybkim ruchem chwycił kołdrę i zasłonił się prawie cały.
- Przepraszam... Myślałem, że pan już wstał - powiedział zmieszany.
- Właśnie to robię. I przyzwyczaj się, że jak jest ktoś obcy w domu, to się puka.
- Ale pan nie jest żaden obcy. Myśli pan, że nie widziałem ojca jak się przebiera? Tylko Zuzy nie, ona się zawsze kryje no i ma zamknięty pokój. Mnie naprawdę nie przeszkadza, że widać panu siusiaka.
- Ale mnie to przeszkadza, ty mały filozofie. Każdy człowiek ma prawo do prywatności.
Tadzik przystąpił do ofensywy.
- O czym szeptaliście w nocy? Tomek mnie kopnął przypadkowo jak wstawał i się obudziłem. Tylko to łózko jest daleko i nic nie słyszałem.
- A musisz wszystko wiedzieć? - Sebastian przejechał palcem po nosie chłopca. - Każdy ma prawo do własnych spraw, o których nie chce rozmawiać z innymi, prawda?
- Ja też mam takie sprawy. To będę mógł z panem porozmawiać tak, aby Tomek się nie dowiedział?
- Ależ oczywiście, ale może nie teraz. A dlaczego się do niego nie odzywasz?
- Bo to było oszustwo. Miał spać ze mną a on w nocy wstał i poszedł do pana. Mimo, że pan powiedział, że mamy spać razem. A ja byłem pierwszy, prawda?
Konkurencja miedzy oboma braćmi przybrała już kuriozalne formy a Sebastian był jeszcze zbyt śpiący by właśnie teraz godzić obie strony. Nie wiedział jak sobie radzić z zazdrością, która tak naprawdę go nigdy nie dotyczyła. Swojego brata zawsze brał na dystans i jeśli czegokolwiek mu zazdrościł, to raczej przemilczał sprawę, wolał to niż jakieś podjazdy, ciche dni i bojkoty. Tu jednak stanął oko w oko z problemem a obie strony nie szczędziły sił, aby dokuczyć sobie nawzajem.
- Tadzik, ja naprawdę chcę się ubrać i wtedy wszystko załatwimy, dobrze? - zorientował się, że mimo przykrycia poranny wzwód jest bardziej niż widoczny i cała sytuacja zaczęła go mocno krępować, bo na pewno nie został niezauważony. Tymczasem Tadzik ani myślał rezygnować.
- Tadzik, nikt nie mówi o oszustwie. Tomek obudził się w nocy i po prostu chciał porozmawiać, zresztą zaraz wrócił, prawda? A teraz bądź tak dobry i daj mi się w końcu ubrać.
- A to każdemu rano tak sterczy? - pytał dalej Tadzik. Sebastian pomyślał, że jeszcze chwila i podejdzie do ściany i, nie zważając na stan, w jakim się znajduje, zacznie walić w nią z rozpaczy głową. Chyba jednak jego dotychczasowa łagodność przynosiła mało upragnione żniwo.
- Oj, Tadzik, ty jesteś straszny, powiedział ci to już ktoś? Tak, to jest konsekwencją naszej budowy. Pęcherz po prostu naciska na odpowiednie nerwy i żyły i powoduje coś takiego. Dopiero jak się wysikasz to przechodzi, prawda? Dlatego że ciśnienie wewnętrzne się wyrównuje - Sebastian zadbał, by tłumaczenie zabrzmiało profesjonalnie, choć tak do końca nie był pewny, czy mówi prawdę, gdzieś to czytał a problem go od strony teoretycznej nie interesował, nauczył się z nim radzić w praktyce i uznał to za wystarczające. Poza tym nigdy nie czuł się na siłach by tłumaczyć komukolwiek takie rzeczy, wolał dyskusje o języku, zgodnie z wykształceniem.
- Bo ja myślałem, że jestem chory, ale chyba nie, bo Tomek też tak ma. A Tomek ma bardzo dużego i to widać. A chyba nawet większego niż pan.
Cholerny bachor... - Sebastian był już u kresu wytrzymałości. - Chyba jednak dobrze, że nie zostanę tym ojcem, pomyślał. Jeśli w ciągu kilku godzin można rozpuścić dziecko, a w zasadzie młodzieńca, to właśnie się to stało. Też sobie czas i miejsce znalazł na takie pytania...
- Dzik, mam prośbę, skocz do kuchni i przynieś mi papierosy, to pogadamy tu i teraz, dobra? Mój organizm dopomina się o nikotynę.

Dopiero to spowodowało, że chłopiec opuścił pokój a Sebastian mógł w spokoju dokończyć ubieranie się. Zapinał już ostatnie guziki koszuli, gdy do pokoju, już tym razem pukając, wszedł Tadzik z paczką mocnych i zapalniczką.
- Niech pan zostawi to łóżko, ja panu pościelę - zaoferował Tadzik i Sebastian, który nigdy nie przejawiał specjalnego upodobania do tej czynności, z chęcią usunął się, siadając przy stole i racząc się porannym papierosem.
- Pan się zesikał?
O święci pańscy... Sebastian dopiero teraz zorientował się, jaki błąd popełnił. I co tu takiemu odpowiedzieć? Na prześcieradle były efekty jego nocnej 'rozmowy' z Tomkiem i musiało to wyglądać naprawdę poważnie, Ze wstydu nawet nie odwrócił głowy w tamtą stronę, A dotychczas sądził, że jest człowiekiem wyzwolonym i w dziedzinie życia płciowego nic go nie jest w stanie speszyć. Jednak życie przerosło jego wyobrażenia.
- Skończ słać to łózko i chodź tu - powiedział, przygotowując się rozpaczliwie do rozmowy.
- Ale niech pan odpowie? Może pan jest chory? Jak Marcin sikał do łóżka, mama poszła z nim do lekarza. I się okazało, że ma przeziębiony pęcherz. Dostał jakieś tabletki i mu przeszło. No niech się pan nie boi...
- Nie, Dziku, To jest zupełnie inny problem i niedługo będzie dotyczył również ciebie. Chyba uczyli cię w szkole, skąd się biorą dzieci?
- Nie, ale ja to wiem. Trzeba robić to co Zuza, czyli chodzić do łóżka z kobietami i się ruchać. Mama zawsze mówi, że Zuza kiedyś z Łodzi przywiezie bachora.
- No to sporo już wiesz, tylko takie to trochę bezładne. Faktycznie stąd się biorą dzieci. Widzisz, Tadzik, czego nie wiesz to to, że podczas tego, jak ty mówisz, ruchania, a elegancko to się nazywa stosunku płciowego, mężczyzna przekazuje kobiecie taki specjalny płyn, jedni mówią sperma, drudzy nasienie. W nim znajdują się takie drobne żyjątka, zwane plemnikami. Gołym okiem ich nie widać, ale przez mikroskop byś już zobaczył. I kiedy taki plemnik trafi na jajeczko, które znajduje się w kobiecie, łączy się z nim. Ale to musiałeś mieć w szkole.
- Może i było, ale pan wie jak to jest. Przyjdzie wiosna to się jest częściej na polu niż w szkole. A tata napisze usprawiedliwienie. Ale co to ma wspólnego z tym, że miał pan mokre prześcieradło? Przecież pan był sam w łóżku? No i z Tomkiem, ale Tomek nie jest babą.
Dzieci są najczęściej wstrząsająco logiczne wtedy, kiedy nie trzeba, pomyślał Sebastian.
- Widzisz, Dziku, u mężczyzn taki płyn czasem może się sam wylać i to się właśnie stało. Dzieje się tak głównie w nocy, stąd czasem rano budzę się i jest mokra plama. To nic przyjemnego - akurat! - pomyślał Sebastian, jednak postanowił, że nie będzie demoralizował małolata, kiedyś odkryje prawdę...
- A mi jeszcze nic takiego nie cieknie. To źle?
- Nie, to prawidłowe, może za rok, dwa, może wcześniej.
- A Tomek już to ma?
Chłopie, zamknij się w końcu i zacznij myśleć tam, gdzie to jest najbardziej potrzebne - pomyślał Sebastian. Czy z tymi dzieciakami nikt nigdy nie rozmawia? - ale wiedział, że było to pytanie retoryczne.
- Tak.
- A kiedy ja będę wiedział?
- Kiedy będziesz miał włoski nad siusiakiem. Miałeś wątpliwą przyjemność zobaczenia mnie nago więc chyba widziałeś, że są.
- Tata też ma.
- No ale to logiczne, przecież on ma dzieci, prawda? Na przykład ciebie.
- A mogę coś zrobić by te włoski urosły mi szybciej? I ja też? Jestem taki mały, że wszyscy się ze mnie śmieją. Chciałbym być taki duży jak Tomek.
- Raczej niewiele, musisz tylko czekać. No i być zdrowym, zdrowo się odżywiać. Może nie urośniesz taki jak Tomek ale i nie będziesz taki mały.
- I siusiak mi urośnie? Bo ja mam małego. I tata i Tomek i pan mają o wiele większe.
- Pewnie tak, to wszystko związane jest z dojrzewaniem, które u ciebie się chyba jeszcze nie zaczęło a zacznie się lada chwila. Na dobrą sprawę powinno się już zacząć.
- A jak to będę wiedział?
Sebastian sięgnął po następnego papierosa. Rozkręcił się na tyle, że był już w stanie przyjąć każde następne pytanie, każda wątpliwość. Co więcej, ta rozmowa zaczęła mu sprawiać dużą przyjemność, czuł się wyróżniony, że właśnie ktoś od niego chce się dowiedzieć na temat jednej z najbardziej tajemniczych i wstydliwych spraw. Tyle, że czas zaczął go już gonić, niedługo dzieciaki zaczną dopominać się o śniadanie. Ciekawe, czy pani Antonina już wstała.
- Tego się nie da nie zauważyć. Będzie ci się zmieniał głos, rosły włoski, w ogóle zaczniesz rosnąć. No i czasem, jak się rano obudzisz, zobaczysz taką nieprzyjemną niespodziankę na prześcieradle, jaka zdarzyła się mnie.
- A pan powiedział wczoraj, że jak się stajemy mężczyznami to sobie pocieramy siusiaka żeby było przyjemnie. Mi już jest przyjemnie.
- No to mam dla ciebie wiadomość dnia: już zacząłeś dojrzewać. To jeden z pierwszych objawów. Później, podczas takiego pocierania, będzie się czasem wydostawało nasienie. To co, edukację seksualną mamy już za sobą? Bo trzeba by zmontować jakieś śniadanie, panie ciekawski.
- A ja chciałbym zobaczyć jak to wygląda... Tomek mi pewnie nie pokaże...
Tomek pokazałby ci chętniej niż myślisz - pomyślał Sebastian, jednak taka odpowiedź w ogóle się nie kwalifikowała. Ten chłopak musi wyrosnąć na porządnego człowieka i już on, Sebastian, się o to postara.
- Dziczku, to nie takie proste. Ten moment jest bardzo szczególny i nie powinno się tego robić przy wszystkich. Może tylko przy dziewczynie, którą będziesz kochał - a w myślach dodał: ale i tak ona tego nie zobaczy z przyczyn technicznych. - Ale to nie jest widok, którym każdy by się mógł chwalić. Tak samo jak publicznie nie robisz siku.
- Jak to, robię, w ubikacji w szkole. I inne chłopaki to widzą.
- Ale dziewczyny już nie, prawda? I dorośli też nie. Nie pokazałbyś swego siusiaka nikomu obcemu, prawda?
- No... Obcemu to nie. Ale panu tak.
- Ale ja go wcale nie chcę oglądać, zakładam, że wszystko jest z nim w porządku. Jeszcze jakieś pytania, panie dociekliwy?
- Czy wtedy w nocy Tomek pytał o te same rzeczy?
Raczej demonstrował - odpowiedział w myślach Sebastian. Mały zdecydowanie coś wie albo usłyszał, teraz tylko pytanie co i ile. Ale postanowił nie dociekać. Wiedział, co się teraz będzie działo w głowie tego chłopca, mniej więcej to samo, co on przeżywał jakieś dwanaście lat temu. Tyle, że on dowiedział się o tym z popularnonaukowej książki, tej samej, która leżała na półce Tomka. Sebastian był od małego wychowywany w kulcie wiedzy i święcie wierzył, ze tylko naukowe postawienie sprawy i mówienie absolutnej prawdy jest odpowiednią receptą na zdrowy stosunek to tych spraw, wszelkich innych zresztą też. Zainteresowanie Tadzika ocenił na normalne, sam zadawałby dokładnie takie same pytania, może tylko z większym taktem i mniejszą dezynwolturą. No ale czasy się zmieniają, nie bez znaczenia było również pochodzenie chłopca.
- Mniej więcej - powiedział Sebastian, widząc w tym szansę. W końcu sam uczył, że nie są to tematy które porusza się przy wszystkich. - No ale już jest naprawdę późno i twoje rodzeństwo zrobi w domu rewolucję. A ja nie chciałbym mieć więcej sprzątania.
- Pomogę panu. Tylko ostatnie pytanie. Przecież to wszystko jest takie jakieś.... No jakby to powiedzieć, sensowne.
- Logiczne.
- O właśnie. To dlaczego mama mi mówiła, że mnie bociany przyniosły i w ogóle wszystkim innym wciska się ten sam kit?
- A bo dorośli myślą, że jak będziecie za wiele wiedzieć, to też niedobrze. A poza tym to są wstydliwe sprawy i niektórym ciężko mówić o tym wprost. A może nawet nie umieją.
- A pana uczyli o tym na uniwersytecie?
- Tak. Na przedmiocie zwanym pedagogika, czyli jak postępować z takimi ciekawskimi dziećmi jak ty.
- Nie jestem już dzieckiem, mam czternaście lat - powiedział z godnością i powagą w głosie Tadzik. - A mówili żeby ojciec nie bił dzieci pasem?
- Też mówili. Ale, Dziczku, mamy cały dzień na te rozmowy. Na razie nas potrzebują w kuchni. No, koniec.
- Wie pan co? Do dziś pana lubiłem. A dziś jest pan dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie. Jeszcze tak się nie stało, by ze mną ktoś tak rozmawiał.
Sebastian przeczuwał, że z tego mogą powstać tylko kłopoty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 0:03, 30 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 20:41, 28 Lis 2014    Temat postu:

KONIEC
------------------------------

Ostatnie dwa odcinki przeczytało 15 osób (albo nawet mniej). Liczba komentarzy - zero. Naprawdę szkoda czasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 20:50, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 21:14, 28 Lis 2014    Temat postu:

Och Boże, ale Ty panikujesz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 21:21, 28 Lis 2014    Temat postu:

Mozliwe. Ale jak na wlożoną pracę wyniki są katastrofalne. Nie piszę dla pieniędzy, moją jedyną premią jest zainteresowanie i komentarze. A tego po prostu nie ma. Mógłbym się przerzucić na pisanie opowiadanek o wkladaniu chuja do dupy, bo one są najbardziej poczytne, ale mnie to po prostu nie interesuje, Bywa, że się po prostu nie trafi z tematem, bywa, że się źle wybierze miejsce - a może po prostu nie mam nic do powiedzenia i to jest po prostu kiepskie? Nie chcę obwiniać nikogo ale coś z tego zapewne jest na rzeczy. Jeszcze przemyślę sprawę, ale jakl mam usiąść do kolejnego odcinka (a to są dwie godziny pracy) i później zobaczyć, że nikt na niego nie wszedł, to mi się po prostu odechciewa,

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 21:22, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 21:46, 28 Lis 2014    Temat postu:

Powiem Ci tak coś szczerze. Bardzo dobrze, że piszesz i wstawiasz na chomikuj. Tam gromadzi się mnóstwo osób, którzy pobiorą te opowiadanie. A tutaj wstawiasz tylko dlatego, że uczestniczysz w życiu tego forum. Niemniej jednak, zwróć uwagę, że te forum jest trupem istnym. Administracja zawiodła, nie ma progresu, jest wieczny regres. Wstawiając tutaj nie licz na wysokie wyniki, nie tak powinieneś to kalkulować. Więc skończmy gadać na temat oglądalności, nie każdy ma czas tu z obecnych na ciągłe odpowiadania Ci w tym temacie. Ja czytając wychwyciłem kilka błędów, ale nie miałem czasu Ci o tym powiedzieć. Niby jesteś osobą racjonalną, a pokazujesz, że potrafisz panikować z byle gówna. Tracisz racjonalne myślenie, a jesteś osobą dojrzałą i nie tak powinno wyglądać Twoje zachowanie.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 21:58, 28 Lis 2014    Temat postu:

Nie przesadzaj. Czytamy i czekamy z niecierpliwoscią na kolejne odcinki. Opowiadanie jest świetne. Czy mam to pisać po każdym odcinku - wyszukiwać literówek albo snuć jakieś dywagacje i przypuszczenia byle coś napisac? Naprawdę jeśli nie będziesz kontynuował albo zwiększysz czas oczekiwania na kolejne odcinki to zawiedziesz wielu czytelników.
Proszę piszdalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez januma dnia Pią 22:02, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:15, 28 Lis 2014    Temat postu:

@Analog2
Należało mi się po uszach, fakt. Natomiast czasem faktycznie się zniechęcam, zwlaszcza jak jest taki zły dzień jak dziś.
Co do chomika, wstawiam tam z trzech powodów:
1. Dla tych moich heteroseksualnych znajomych płci obojga, którym wolałbym nie pokazywać prawdziwej (ostrej) twarzy homoseksualizmu. Kilku z nich przekonuję, ale, sorry, jak wpadliby na takiego 'sąsiada ze wsi' to moje wielomiesięczne wysiłki poszlyby na marne.
2. Dla tych, którym nie odpowiada tutejsze formatowanie (jest fatalne)
3. Dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą z przyczyn technicznych (blokady stron przez netnanny, słabych łączy, niskich limitów, czytania z telefonu komórkowego lub czytnika) czytać online.
Każdy inny czytelnik to miła niespodzianka dla mnie, zwłaszcza że trudno ot tak, po porstu wpaść na chomika. Co do opieki administracyjnej - wszystko napisałeś.

@Januma
W sumie brzmi sensownie Smile Ja raczej liczyłem na jakieś uwagi krytyczne, są bardzo pomocne.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 22:25, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pią 22:26, 28 Lis 2014    Temat postu:

Czekam dzisiaj na kolejną część, nie zawiedź mnie, ani pozostałych czytelników.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 22:28, 28 Lis 2014    Temat postu:

Dziś? Już była, wstawiłem wcześniej - to ta o uświadamianiu Dzika przez Sebastiana (odc. 58, 57 był wczoraj). Moge zdradzić, że ten dialog jest w 90 procentach autentyczny i istotnie pochodzi z tamtych czasów, chyba 1988, kiedy nie było netu a o seksie prawie się nie mówiło. Myślałem, że mnie szlag trafi... Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pią 22:31, 28 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smutny16
Adept



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 3:34, 29 Lis 2014    Temat postu:

Widziałem, ze wcześniej pisałeś o tym, że to opowiadanie ma o wiele mniejszą klikalność na odcinek od innych.
Tylko, że nie wziąłeś pod uwagę, że w pozostałych opowiadaniach odcinki wychodzily dużo rzadziej i bardzo często nieregularnie, co powodowało, że ludzie wchodzili codziennie, albo każdym nowym poście, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma już nowego odcinka.

PS: Poza tym pomyśl, że szkoda by było po prostu przerwać, skoro sam mówisz, że ta historia siedziała w tobie od dawna i chciałeś ją spisać. Często jest tak, że wielkie dzieła są doceniane po czasie, nie zdziwiłbym się jakby tu też tak było Smile

A co do tego miejsca to straszna szkoda, że tak wymiera, to bardzo zniechęca potencjalnych autorów opowiadań Sad Może założymy nowe forum?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez smutny16 dnia Sob 3:38, 29 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Radoslav89
Adept



Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 9:53, 29 Lis 2014    Temat postu:

Weź się w garść! Codziennie staram się tu zaglądać tylko dla tego opowiadania!
Pozdrawiam : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 13:20, 29 Lis 2014    Temat postu:

@ Smutny 16
Jest to jakis powód, też o tym myslałem. Jednak z innymi opowiadaniami jest podobnie. No i nie jest to mój pierwszy długi tekst pisany prawie codziennie, popatrz choćby na wyniki Trójkąta (który, po pierwsze, jest dośc kiepski, po drugie - nie jest typową gay story). Co do założenia forum, jest to sprawa do przemyslenia bo założyć forum nie sztuka, sztuką jest przyciągnąć niezłych autorów. A ich jest zdecydowanie niewielu, najlepsi pisują regularne książki, tu rzadko pojawiają sie dobre pióra. Można tez dyskutować czy lepsze jest forum czy interaktywna strona www, gdzie opowiadania miałyby lepszą oprawę graficzną i formatowanie, ale to już problem drugorzędny.

@ Radoslav89
Kolejny odcinek napisany, tyle że będę wrzucał wieczorem, niech ludzie przeczytają ten...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 13:28, 29 Lis 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 16:23, 29 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (59)

Po opanowaniu porannej nawałnicy wszyscy zasiedli do śniadania, nawet pani Antonina, która wyglądała blado i niewyraźnie. Swój posiłek ograniczyła do kawy i niewielkiej kanapki.
- Panie Sebastianie, pan da radę z tą hordą? Bo musiałabym jechać do Łodzi do starego. Trzeba mu maszynkę do golenia zawieźć, jakąś bieliznę, wie pan jak to jest. W szpitalu nie zadbają porządnie o człowieka.
Sebastian wątpił, czy w tym stanie podróż jest wskazana, nie zamierzał jednak dyskutować, bo jednak ktoś powinien odwiedzić ojca i najlepiej, jeśli to zrobi jego własna żona. Jemu samemu całodzienny pobyt u Traczyków nie uśmiechał się, miał na głowie przygotowania do wyjazdu. Poza tym miał już dość całej tej trzódki. Nie to, aby ich nie lubił, po prostu byli zbyt męczący. No i wyspałby się we własnym łóżku, Nie cierpiał spać po ludziach, dopuszczał jedynie noclegi u najbliższej rodziny i ewentualnie hotele.
- Niech pani jedzie - powiedział wbrew sobie - postaram się nad tym jakoś zapanować. Możliwe, że będę musiał wrócić do siebie na jakąś godzinkę, bo jutro muszę wracać do Poznania.
- Musi pan? - nie krył rozczarowania w głosie Tadzik. - Nie może pan jeszcze trochę zostać?
- Mam pracę.
- A co pan robi?
- Uczę dzieci angielskiego. Na razie, bo załatwiam sobie inną pracę i dlatego również muszę być w Poznaniu.
- A nie wziąłby pan nas ze sobą?
Sebastian dopiero po chwili zorientował się, że to pytanie zadał siedmioletni Marcin. Chłopiec do tej pory ledwie akceptował jego obecność, rzadko się odzywał i Sebastian mniemał, że raczej nie przypadli sobie do gustu.
- Nie miałbym dla was miejsca. Mój pokój jest nawet mniejszy od tego, w którym mieszkają Tomek i Dzik. Nawet kuchni nie mam, jem w stołówce.
- A ma pan żonę?
- Nie.
- A ożeni się pan?
Kolejny... Sebastian na taką okazję przygotował sobie kilka wymówek, jednak żadna z nich nie była przeznaczona dla uszu siedmioletniego dziecka.
- Jak będę już miał dobrą pracę to może... Nie mogę mieć rodziny mieszkając w klitce bez kuchni. Widzisz Marcin, nawet wasz duży dom jest za mały dla was wszystkich. Wchodzicie sobie w drogę, przeszkadzacie.
- Jak się wywali Zuzę, będzie miejsce - powiedział Tadzik. Widać było to zgodne z życzeniem całej rodziny, bo nikt nie protestował. - Jak się ożeni, na pewno nie będzie tu mieszkać.
- Kobiety wychodzą za mąż - pouczył go Tomek. - A tego fagasa od Zuzy nawet bym nie chciał oglądać na oczy.

Po śniadaniu Sebastianowi udało się z powodzeniem zagonić starszych chłopców do zmywania naczyń, jednak skaleczony palec może czasem być atutem. Co prawda chłopcy dogryzali sobie i celowo chlapali wodą, Sebastian zdecydował się nie ingerować. Świata nie naprawi a ten konflikt był zbyt poważny i stary by na szybko coś z tym zrobić. Sam zajął się sprzątaniem kuchni i był już w połowie roboty, gdy rozległ się warkot silnika i żółty maluch wjechał na podwórze przed domem.
- Jak sobie radzicie? - zapytała po obowiązkowych przywitaniach.
- Jakoś - odpowiedział Sebastian. - Dzieciaki odkarmione, pranie zrobione, kuchnia się sprząta. Rysiek jakiś marudny, położyłem go do łóżka, pani Antonina ubiera się i jedzie do Łodzi do szpitala. A co z Norbertem?
- Nic. Telefon nie powtórzył się, rano dzwoniła milicja z pytaniem czy się znalazł. Powiedzieli, że poinformowali ambasadę i nie mają już do nas więcej pytań. Pójdę porozmawiać z Tonią i zajrzę do Ryśka, a wy walczcie dalej. Postaram się jakoś załatwić sprawę zakupów i opieki społecznej, znam kilku ludzi, z tym nie powinno być problemów. A, póki co, miej oko na dzieciaki i zrób jakiś obiad, jeśli jest z czego.
Było z czego, bo szczęśliwie Traczykowie byli zaopatrzeni w ziemniaki i cebulę na zimę a w spiżarni było kilkadziesiąt jajek. Nic wytwornego, ale najeść się tym dało. Sebastian zagonił Dzika do obierania ziemniaków.
- Znowu ja? Tomek nie może?
- Tomek wytrzepie dywan i posprząta wasz pokój i pokój dzieciaków. Jest większy, silniejszy, a tam trzeba szafę odsunąć i zrobić inne rzeczy, którym ty nie dasz rady.
- Znowu co najgorsze to ja - oponował Tomek. Sebastian doszedł szybko do wniosku, że jeśli obaj narzekają to już jest dobrze. W tym momencie drzwi do kuchni otworzyły się i pojawiła się w nich młoda kobieta. W czarnej kurtce, z nieuporządkowaną fryzurą i zbyt ostrym czerwonym makijażem. Drobna budowa podkreślała duże piersi i całkiem ponętną kibić.
- A co się tu kurwa dzieje? - powiedziała tytułem przywitania. - Kim pan jest?
Sebastian poczuł od niej alkohol, jednak szybko zidentyfikował ją jako mityczną do niedawna Zuzannę i poczuł się w obowiązku złożenia wyjaśnień.
- To stary jebnął - powiedziała bełkotliwie. - Wreszcie. A ty - zwróciła się do Sebastiana - zbieraj się i za pięć minut cię tu nie widzę. No już!
W tym momencie do kuchni weszła Antonina.
- Ty masz jeszcze coś do powiedzenia? Ty? Nie ma cię całą noc, przyjeżdżasz nachlana jak Messerschmidt i jeszcze pyszczysz? A gdzie byłaś jak trzeba było zająć się domem kiedy starego zabrali? To ja ci powiem gdzie byłaś. Kurwiłaś się w Łodzi. Nie mam już córki. A teraz zmiataj stąd, pókim dobra.
Podeszła do Zuzanny i wymierzyła jej dwa siarczyste policzki.
- I daj mi klucz do twojego pokoju. Jak nie to i tak wejdę.
- To ty taka jesteś? Czekaj, wrócę tu z Radziem, on już zrobi tu porządek.
- Mówisz o tym alfonsie, co z nim się gzisz? Tylko go tu przyprowadź. Ty już w ogóle wstydu nie masz, cała wieś mówi, że mam córkę kurwę. Nie myśl, że nie ma sposobu na takie szmaty, jak ty. Zresztą, rób co chcesz, za pół godziny będzie tu opieka społeczna.
- W dupie mam taki dom! - krzyknęła Zuzanna, która dopiero co doszła po razach wymierzonych jej przez matkę. Pogrzebała w torebce, cisnęła klucz na stół i wyszła bez słowa. Sebastian długo wpatrywał się w okno obserwując oddalającą się sylwetkę.
- Może trzeba iść za nią, zawrócić ją jakoś...
Co prawda stracił jakiekolwiek nadzieje, że Zuzanna zluzuje go w domowych obowiązkach, jednak wolał by przynajmniej w takiej chwili rodzina była razem.
- Po co? - zapytała Antonina. - Pan myśli, że to pierwszy raz? Co tydzień robi taki cyrk i później znika na kilka dni. My jesteśmy szczęśliwi, że sobie poszła. Stary byłby w domu, to by dopiero dał jej tańcowanie... A właśnie, o dwunastej mam autobus, chyba muszę już iść.

Opieka społeczna pojawiła się w postaci starszej kobiety, którą Krystyna poinformowała odnośnie obecnej sytuacji. Kobieta słuchała wszystkiego w spokoju, nie przerywając. Krystyna przedstawiła Sebastiana i opisała jego rolę.
- No cóż, ważne, że matka już na chodzie. Pan, panie Sebastianie, musi pan jechać do Poznania? Przydałby się tu pan jeszcze kilka dni. Ten dom potrzebuje męskiej ręki.
- Niestety, muszę. Ja muszę z czegoś żyć, a mam pracę, powiedzmy, prywatną i żyję z tego, co zarobię. Mnie nie płacą urlopów, chorobowych i trzynastek. Chcieliśmy kapitalizmu, to go mamy - zakończył gorzko.
- Niech pani mu powie, żeby został - powiedział Marcin. - My chcemy pana Sebastiana. Wczoraj pierwszy raz nikt mnie nie wygonił od stołu i nie poszedłem spać głodny... I bajkę mi przeczytał na dobranoc.
A to takie buty - pomyślał Sebastian, który nie mógł zrozumieć, dlaczego mały go tak lubi. Teraz się stawało jasne, dzieciaki po prostu pragnęły normalności, a on był uważany za jej gwaranta.
- Obawiam się, że pan Sebastian musi rzeczywiście jechać do Poznania, jeśli jest tak, jak mówi.
- Jakby coś złego się stało, to przyjadę na kilka dni wam pomóc - zadeklarował lekkomyślnie, byle tylko pozbyć się tematu. - Ale na razie jestem już poumawiany z klientami i nie mogę tego odwołać. poza tym... po prostu nie mam pieniędzy, muszę zarobić. A jak nie przyjadę jutro to mogę stracić klientów. I z czego wtedy będę żył? Nie jest łatwo znaleźć kogoś nowego.
- A duży jest Poznań? Większy do Łodzi? - dopytywał się Marcin. - Są tramwaje?
- Są, zielone. Ale jest trochę mniejszy.
- Ja chcę jechać zielonym tramwajem - kategorycznie stwierdził Marcin.
- Kiedyś pojedziesz. I pokażę ci koziołki, które trykają na ratuszu codziennie o dwunastej. I palmiarnię.
- Co to jest palmiarnia?
- A to taki specjalny dom, cały ze szkła, który wygląda jak prawdziwa dżungla. Palmy tam rosną, banany i inne rośliny.
- Pomarańcze też?
- Też - Sebastian widział rosnące zainteresowanie chłopca. - Ale o tym opowiem ci wieczorem, kiedy będziesz szedł spać, na razie muszę porozmawiać z tą panią. A najlepiej by było, chłopaki, byście na chwilę zostawili nas samych bo sporo rzeczy musimy załatwić. Choćby to jak nakarmić was dziś wieczorem i w ciągu najbliższych dni. Marcin, idź do Rysia i poukładaj mu zabawki. Dzik, duży pokój jest do odkurzenia, Tomek, taczka i węgiel, nie ma już czym palić w piecu. O właśnie, jeszcze jest do załatwienia butla z gazem.

- Ma pan świetne podejście do tych dzieciaków - powiedziała kobieta z opieki. - Szkoda, że nie można pana zatrzymać, bo ta rodzina zwyczajnie nie daje sobie rady. Znamy ich i to bardzo dobrze, ojciec pije i stąd wszystkie ich problemy. No i nie jest to osoba, której należałoby powierzyć wychowanie jakiegokolwiek dziecka. Myśli pan, że gdyby nie sytuacja w domu, trzymaliby takiego ochleja w pracy? Nawet do partii się zapisał, żeby nie wylecieć. Teraz, jak partia już nic nie może, to grunt mu się usuwa pod nogami. No i jeszcze pegeery mają likwidować. Pan wie, ile jest takich rodzin, tu na miejscu? Jak cała wieś przejdzie na bezrobocie to tu będzie sądny dzień. Ci, którzy nie mają pracy w Łodzi, sobie nie poradzą. A gospodarstwo ma tu rzadko który, na pewno nie takie, aby z niego utrzymać rodzinę.
Sebastian przedyskutował wszystkie ważniejsze sprawy, pożegnał się z pracowniczką opieki i zabrał się za kończenie obiadu.
- Pójdziemy po obiedzie przejść się do lasu? - zapytał Tomek, który zmaterializował się w kuchni.
- Pokrój cebulę, jak tu już jesteś. Nie, nie można ich tak zostawić.
- To ja coś wymyślę - obiecał Tomek. Sebastian obserwował go w milczeniu i docierało do niego, że pożąda go jak nikogo dotąd. I nie chodzi tu tylko o zaspokojenie, tu wchodziło coś więcej. O ile dotychczas w takich sytuacjach liczyło się głównie to co facet ma w gaciach a opakowanie pełniło tylko podrzędną rolę - ważne by nie odstraszało - tym razem liczyło się właśnie to opakowanie. No i coś jeszcze, to, że mogli rozmawiać, że mógł mu pomóc. - Chyba nie jestem zakochany? - wystraszył się. Poza tym jednym, jednym incydentem w podstawówce, nigdy nie zdarzyło mu się kogoś kochać. Ale tamto wyglądało zupełnie inaczej, nie wchodziło w grę mieszkanie pod jednym dachem, współdziałanie w podstawowych sprawach, bycie dla kogoś innego. Obserwował ukradkiem Tomka ćwiartującego cebulę i kontemplował jego widok. Tak, to był ktoś, kogo sobie zawsze wyobrażał. I zewnętrznie i wewnętrznie. Zaczął wyobrażać sobie, jakby to było, gdyby Tomek zrobił mu to co Norbert. Ich wymiary były porównywalne, trochę na korzyść Tomka, ale ciekawe, czy byłby tak ostry jak Norbert, czy delikatniejszy? Trochę byłoby mu ciężko z tą resztką stulejki ale w końcu by sobie poradził. No i czy mogą bez prezerwatywy? Tomek był bezpieczny a on? Zwłaszcza po tym, co się stało w Warszawie?
- Będzie ten obiad czy nie? - dopominał się Tadzik.
- Już jest, nakryj do stołu - burknął Sebastian, sprowadzony nagle na ziemię.

- Chodź do komórki na węgiel - poprosił Tomek, kiedy już uporali się z poobiednim sprzątaniem. Sebastian ze zdumieniem odkrywał ile sprzątania trzeba wykonywać w takiej rodzinie i że nigdy nie wystarczy.
- Bo?
- No wiesz... - Tomek nie lubił mówić o takich sprawach wprost.
- Nie może zaczekać do wieczora? Jak już się wszystkich położy? I koniecznie trzeba coś zrobić z Dzikiem, dość miałem tej porannej przeprawy. I pamiętaj, że w tym domu jest również wasza matka. W ogóle lepiej by było...
- Tak? Jutro wyjedziesz i zostawisz mnie z tym wszystkim. A mnie się naprawdę chce. I to z tobą.
Sebastian podszedł do stojącego przy komórce Tomka, odwrócił się bokiem i wsunął rękę do dresowych spodni, delikatnie badając ich zawartość.
- Nie tu, chodź do komórki...
- Boję się. Chłopaki biegają po całym domu.
- Tam nie chodzą. Kiedyś, jeszcze niedawno, ojciec zamykał nas za karę w tamtej komórce i teraz wszyscy się boją.
Sebastian wolał nie mówić, co sądzi o takich metodach wychowawczych.
- Jeśli tak mówisz... To chodźmy.

Sebastian był tu po raz pierwszy i musiał przyznać, że to najdziwniejsze miejsce,w którym kiedykolwiek uprawiał seks. Komórka była mała ciemna, żarówka wisząca nad stosem węgla nie działała, jedyne oświetlenie pochodziło od wąskiego okienka na górze ściany. Większość pomieszczenia zasypana była brykietami, ledwie znaleźli miejsce, by wygodnie stanąć. Sebastian zsunął Tomkowi spodnie i chwilę cieszył się widokiem członka, który w tym świetle wyglądał jeszcze ponętniej. Gdy wykonywał pierwsze ruchy, drzwi komórki otworzyły się nagle i Sebastian, stojący do nich frontem ujrzał zaskoczonego Tadzika.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 23:55, 29 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Sob 19:35, 29 Lis 2014    Temat postu:

W ostatnim zdaniu akapitu w którym Zuzanna oddaje klucze i wychodzi jest "- Po co? - zapytała Zuzanna." A powinno być Antonina

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 14:22, 30 Lis 2014    Temat postu: Inni, tacy sami (60)

- Trzeba będzie coś z tym zrobić - powiedział Sebastian i rozpoczął gmeranie w kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. - Cholera, zostawiłem w kuchni.
Tomek milczał jakiś czas, w końcu westchnął z rezygnacją.
- Myślałem, że tu nie przyjdzie. Ale jak tu już jesteśmy... - uśmiechnął się blado i chwycił Sebastiana za rękę. Ten lekko wyszarpnął się z tego nieoczekiwanego uścisku.
- Nie, Tomku, nie teraz. Trzeba to załatwić. Stało się po prostu coś okropnego, coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Teraz będzie to potwornie trudno odkręcić. Mówiłem ci, że gdzie jest ta szarańcza, nigdy nie będzie bezpiecznie. Te dzieciaki są ruchliwe, ciekawskie. Mieszkasz z nimi tyle lat, chyba już zauważyłeś?
Tomek zajął się czyszczeniem nogawki z czarnej smugi, która powstała, gdy nieopatrznie oparł nogę o kant sąsieka na węgiel. Sebastian przeczuwał pierwszy poważny kryzys, i to zanim to się zaczęło na dobre. Zaczęło? - uśmiechnął się gorzko. - Jutro się skończy na peronie dworca Łódź Kaliska... Jak to mawiają? Dobrze żarło i zdechło.
- Postraszy się, to nikomu nie powie...
- Tomek, to nie o to tu chodzi - zirytował się Sebastian. - Co do straszenia, to nie jest polityka na długo. Wy już jesteście w jakimś sensie uodpornieni na strach. W tym domu jest jak w kinie: horror za horrorem. Zobacz, wy nie rozmawiacie ze sobą, wy krzyczycie do siebie, nakazujecie sobie, sprzeczacie się, straszycie się nawzajem. I dlatego tu jest jak jest, wygląda jak wygląda. Widzisz jak zmienił się Marcin, od kiedy traktuje się go po dobroci? Zesikał się to zesikał, przecież za to niekoniecznie trzeba przełożyć przez łeb. Pobrudził się - zmienić bluzkę a nie robić zaraz awanturę. Jest jeszcze jedna sprawa, o wiele ważniejsza. Dzik może nie jest królem intelektu, natomiast jest logiczny i dociekliwy. Zacznie myśleć, kombinować i dochodzić co myśmy robili i dlaczego. Jakie tego mogą być skutki, tego nie wiesz. On nie jest z tych, którzy trzymają wszystko w sobie, tak jak ty, Tomku. Chlapnie gdzieś jęzorem... Już pomijam to, ze może to do niego wrócić w najmniej odpowiednim czasie.
- To co chcesz z tym zrobić?
- Nie chcę, muszę. I będzie to wymagało ode mnie sporo tłumaczenia, nie wiadomo, czy on to kupi. Mam pewien pomysł, ale...
- Ale?
- Ale nie wiem, czy on wypali i trzeba się liczyć z tym, że może przynieść dość niespodziewane rezultaty.
- Jakie?
Cały Tomek, skrótowy do bólu. On się nie przemęczy mówieniem...
- Rzecz w tym, że trudno je przewidzieć. I możesz później mieć dziwne pytania. Na razie porozmawiam z nim i zobaczę, jaka jest reakcja. A później będę myślał, w którą stronę to pójdzie. Najgorzej to zostawić to tak, jak jest teraz.
- Powiesz mu, że my... no wiesz?
- Nie, nie sądzę, by był na to gotowy. To nie takie hop jak myślisz. Ale zaufaj mi.

Sebastian szedł do domu z duszą na ramieniu, nakazawszy Tomkowi na razie nie pojawiać się na oczy. Ale dystans z komórki do sieni był długi tylko wtedy, kiedy trzeba było nosić ciężkie wiadra z węglem, na jego aktualne potrzeby był zdecydowanie za krótki. Szedł tak wolno jak tylko mógł, w myślach rozważając szczegóły rozmowy. A może to zostawić? Ba, gdyby tylko o Tomka chodziło... Przypomniał sobie pewien stary dowcip o Kowalskim, Kowalskiej i nożyczkach. Żeby to tylko tak się nie skończyło. I przypomniał sobie słowa profesora Piotrowskiego, który wierzył w naturalną ciekawość dzieci. Podejście kognitywne było nowością, Sebastian nie był jakoś przekonany do przyswajania i implementacji schematów, zdecydowanie wolał behawiorystów. Cóż, zaufa profesorowi i zobaczy, co z tego wyjdzie. Oby, jego behawiorystycznie nastawiony umysł już budował obrazy Dzika jako zboczeńca i zwyrodnialca...

Tadzika nie było w kuchni ani przed telewizorem, co dodatkowo zdenerwowało Sebastiana. Marcin oglądał telewizję i jednocześnie uczył Rysia rysować.
- Dzika tu nie było?
- Był, pan zobaczy w pokoju.
Drzwi pokoju były zamknięte. Sebastian zapukał raz. Cisza. Drugi raz, również bez rezultatu. Nacisnął klamkę. Tadzik siedział na łóżku w zupełnym bezruchu.
- Tadzik?
Cisza.
- Tadzik, popatrz na mnie.
Jego spojrzenie nie wyrażało nic i Sebastian miał kłopoty z odgadnięciem, co tak naprawdę chłopak myśli. Niech tylko się odezwie, wydusi coś z siebie, wykrztusi... Podszedł do niego i usiadł obok.
- Wszystko w porządku?
Durne pytanie, ale jakoś trzeba było zagadać. Kombinując różny przebieg tej rozmowy, Sebastian zapomniał o najważniejszym: jak ją zacząć.
- Tak... Niech mi pan powie, dlaczego oglądał pan siusiaka Tomkowi?
- Bo Tomek mnie o to poprosił.
- I po to poszliście do komórki?
- Przecież nie będziemy tego robić na środku pokoju. Mówiłem ci rano, są pewne problemy, których nie dyskutuje się w towarzystwie.
- No ale czemu on chciał, by pan mu tego siusiaka obejrzał? Pocierał mu pan? Żeby mu było przyjemnie?
Bingo - pomyślał Sebastian - masz chłopie intuicję. Tyle że nie takiej odpowiedzi od ciebie oczekiwałem.
- Nie... Tomek chciał po prostu wiedzieć, czy wszystko u niego w porządku. Jest kilka rzeczy, które go martwią. Przecież nie pokaże siostrze, prawda? Ani mamie?
Tadzik uśmiechnął się.
- Już to widzę. Ale co takiego może być z siusiakiem?
- Dziku, jest to część ciała, na punkcie której wszyscy faceci mają kota. A może być sporo rzeczy. Na poczekaniu mógłbym ci wymienić cztery: wnętrostwo, spodziectwo, wierzchniactwo, stulejka.
- To są choroby?
- Wady. Wiesz jaka jest różnica?
- Niezbyt.
- Choroba jest wtedy, kiedy złapiesz jakiegoś wirusa czy bakterię. Masz kaszel, katar... Oczywiście są jeszcze inne choroby, niekoniecznie od zarazków. A wada to jest po prostu coś, co się ma od urodzenia. Po prostu spieprzone w produkcji. Jak kupisz krzesło i ono ma jedną nogę krótszą, to jest właśnie wada.
- To nasz traktor ma masę wad. Kierownica zawsze ciężko chodziła, biegi się zacinają...
Sebastian rozluźniał się z każda chwilą. Udało mu się zastosować punkt pierwszy - wzbudzić ciekawość. Teraz tylko trzeba to umiejętnie wykorzystać. Przypomniał sobie, że papierosy zostały w kuchni, ale mimo, że jego organizm wręcz darł się o nikotynę, postanowił pójść za ciosem.
- No widzisz. Człowiek też się może urodzić z takimi wadami. Wada wzroku na przykład i trzeba nosić okulary. No i siusiak może mieć wady. I Tomek właśnie się obawiał, że coś jest nie w porządku.
- Ale jakie są te wady? Może ja też mam?
- A badał cię kiedyś lekarz? Tak całego?
- Nie pamiętam, chyba nie. Może wtedy, jak byłem bardzo mały.
- No to za wcześnie. Niektóre rzeczy nie są wadami jeśli się jest bardzo małym, mogą się stać nimi później.
- Nie rozumiem, może pan dokładnie powiedzieć o co chodzi?
- Masz jajka, prawda? Fachowo mówi się na to jądra. Prawidłowo powinny wisieć, ale bywa, że zatrzymują się w brzuchu i nie schodzą. Mają na to czas do siódmego roku życia. Dopiero jak wtedy nie zejdą, to uznaje się to za wadę i leczy.
- No czasem się chowają w brzuchu, zgadza się. Jak jest zimno. I to wygląda tak śmiesznie, jakbym nie miał w ogóle worka - potwierdził Tadzik. Ale Tomek ma...
- Tomek ma nieco inny problem, ma częściową stulejkę. I być może będzie musiał być operowany.

Zupełnie już rozluźniony Sebastian wytłumaczył na czym to polega i widział, jak Tadzik smutnieje w oczach.
- Ale wszyscy to mamy. Mi się też nie ściąga. Rysiowi i Marcinowi też nie. A mówi pan prawdę bo kiedyś, wie pan, w ubikacji, pokazywaliśmy sobie z chłopakami. I to naprawdę będzie trzeba ciąć? A nie mogę sobie sam obciąć tej skórki? Nie chcę z tym iść do lekarza!
To ostatnie powiedział łamiącym się głosem i łzy nadbiegły mu do oczu. Sebastian dopiero teraz przywołał wczorajsze obrazy z bandażowania palca i zrozumiał, jak bardzo chłopak boi się ran i skaleczeń. - Chyba faktycznie nie wypaliło - pomyślał.
- Broń cię panie Boże! Takich rzeczy nie wolno robić samemu, chcesz dostać zakażenia? To naprawdę trzeba umieć i mieć do tego odpowiednie warunki.
- No ale jak się tego nie rozetnie to co będzie? Przecież i tak mogę sikać. Nie lepiej zostawić tak jak jest?
Sebastian na gwałt zastanawiał się jakiego modelu użyć, by to wszystko wytłumaczyć. W ostatnim możliwym momencie przypomniał sobie o książce, którą widział na półce Tomka. I o ile pamiętał, zawierała przydatne rysunki. Cóż, trzeba będzie przez to wszystko przejść. Jeśli się powiedziało A... Teraz byle tego nie skopać.

- Pan ma normalnego? - zapytał Tadzik, kiedy już wszystko zostało wytłumaczone i przedyskutowane. Sebastian popatrzył na zegarek, prawie pełna godzina lekcyjna, czterdzieści minut.
- Tak, u mnie to się jakoś rozciągnęło samo. No, trochę mu pomogłem - uśmiechnął się. Ale ty nie kombinuj, i, jak będziesz miał okazję, porozmawiaj z lekarzem. I rób to, co mówiłem, Tylko nie szarżuj, nic na siłę, jak poczujesz ból, przestań.
- Ale Tomkowi to pan obejrzał i pokazał...
Było to powiedziane z czystej zazdrości, bez żadnych podtekstów.
- Bo Tomek jest jednak już prawie dorosły. Obce osoby nie mogą dotykać dzieciaków w twoim wieku, może to zrobić tylko lekarz. Takie jest prawo i należy go przestrzegać. Do piętnastego roku życia. Później już będziesz mógł sam decydować, komu pokazujesz. Rozumiemy się?
- No ale to jeszcze tylko osiem miesięcy. Nie da się tego jakoś przeskoczyć?
- Posłuchaj mnie uważnie - chwycił Tadzika za rękę. - Nie. Od tego są rodzice i lekarz. Ja wiem, Tadzik, że masz do mnie zaufanie i tak dalej. Ale ja chcę być w porządku wobec siebie i ciebie też. Jak chcesz, mogę porozmawiać z twoją mamą na ten temat czy z tatą jak wyzdrowieje.
- Niech pan tego nie robi... Będę robił to, co pan powiedział i zobaczymy. A co pan zrobi z Tomkiem?
- To samo, tylko jemu będę mógł obejrzeć. Zresztą nie będzie problemu, jutro wyjeżdżam. Jak przyjadę do ciotki na Wielkanoc to do was wpadnę i pogadamy. Dobrze?

Gwar dochodzący z przedpokoju przerwał tę rozmowę a wysoki głos świadczył, że matka chłopców wróciła ze szpitala. Sebastian odłożył książkę na półkę, przyjacielsko klepnął Dzika w łopatkę, wymieniając porozumiewawcze uśmiechy i poszedł dowiedzieć się szczegółów wizyty. Pani Antonina wyglądała na zmęczoną ale spokojną. Sebastian zrobił jej kawy, tym razem wykorzystując już świeżo przywiezioną butlę z gazem i poprosił o szczegóły.
- Dwa tygodnie co najmniej, zanim porobią wszystkie badania i będą go mogli wypuścić. Zawał był lekki i na razie nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Tylko glicerynę mu muszą podawać.
- Nitroglicerynę.
- O właśnie. Więc wszystko wygląda, że będzie dobrze. Ale pan, panie Sebastianie, jakby pan mógł zostać u nas do jutra...
- Zostać to ja mogę ale jestem w ogóle niespakowany.
- O której ma pan ten pociąg?
- W pół do szóstej wieczorem z dworca kaliskiego. Muszę wyjechać z Andrzejowa około trzeciej, bo przecież trzeba się przedostać z Fabrycznego.
- No ale może się pan spakować jutro?
- Pewnie.
- Jakoś słabo się jeszcze czuję. Głowa mnie boli a jak te dzieciaki zaczną mi jeszcze jazgotać nad głową...
- Pani się położy spać - zarządził Sebastian - a ja dopilnuję reszty.

- Ty jednak jesteś niesamowity - powiedział Tomek, kiedy, położywszy maluchy, doprowadzali do porządku kuchnię i przygotowywali śniadanie dla najmłodszych.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczysz... - przestrzegł Sebastian. - Nie mam pojęcia, co teraz mu przyjdzie do głowy.
- A można wiedzieć, co mu powiedziałeś?
Sebastian streścił całą rozmowę, dodając kilka szczegółów na specjalne życzenie Tomka.
- Tylko proszę Tomek, obiecaj mi, że cokolwiek będzie, nie zrobisz mu krzywdy. Jakiejkolwiek. To też delikatny dzieciak i można narobić wiele szkód.
- Ty go lubisz bardziej ode mnie - powiedział z wyrzutem Tomek. - Prawie tak jak ojciec. Dzik to, Dzik tamto.
- A ty jesteś wstrętny stary zazdrośnik. Zresztą, problem rozwiąże się już jutro... Jak myślisz, Tadzik już śpi? Chociaż... Mam lepszy pomysł. Po prostu wykąpiemy się razem.
Tomek nie podzielał optymizmu Sebastiana.
- Przecież to zupełnie pod nosem Tadzika. Obudzi się, zechce mu się sikać, co się czasem zdarza, i...
- Zastanie zamknięte drzwi - dokończył Sebastian. Nie zapominaj, że to jedyne pomieszczenie, oprócz pokoju Zuzy, które da się zamknąć. A wtedy pójdzie do drugiej ubikacji, tej bez łazienki. Zresztą wierzę, że limit nieszczęść na dziś już wyczerpaliśmy.

Mimo, że było to ich czwarte miłosne zwarcie, dopiero teraz mieli możliwość oglądania się nago. Sebastian rozkoszował się myciem całego ciała chłopaka, nie opuszczając ani kawałka. Niestety, po pierwszej próbie wejścia razem do wanny zrezygnowali z tego pomysłu, dwóch słusznej postury i wagi facetów prawie się zaklinowało, a jakiekolwiek ruchy były utrudnione. Sebastian stał przed wanną i mył Tomka,a ten kontemplował z bliska widok, którego jeszcze nigdy nie miał tak blisko przed oczyma. Sebastian z pełna premedytacją dźgał członkiem twarz Tomka, bez słów sugerując właściwe rozwiązanie. Tomek w mig zrozumiał o co chodzi. I, przełamawszy początkowy opór, czynił zadziwiające postępy.
- Tomek, zęby! Ssij a nie żuj...
Chwilę później ssanie było już prawidłowe a Tomek odkrył, że ma również język.
- Tomek, ja już....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 0:40, 01 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 35, 36, 37  Następny
Strona 14 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin