Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Witamina M
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 21:47, 27 Gru 2014    Temat postu:

Dziękuje za miłe słowa. Kiedyś była fala 'powieści rozwodowych' i filmów (choćby Sprawa Kramerów) ale ich istotą była walka o dziecko, Tu jest nieco inaczej. Pozdrawiam i czekam na dalsze uwagi Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Sob 21:48, 27 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Nie 2:19, 28 Gru 2014    Temat postu:

Brak uwag...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 10:37, 28 Gru 2014    Temat postu:

Może jakieś się znajdą Smile Prosze o komentarze. Jak nie nastąpi jakiś mkataklizm, to dziś dalsze odcinki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 16:51, 28 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (20)

No i w ostatniej chwili nasz wyjazd zawisł na włosku. Powód - nie ma kto nas odwieźć. Nasi ojcowie odbyli naradę, która śmiało można porównać do narad sztabowych w przeddzień bitwy.
- Puściłbym ich samych, ale czy te ciućmoki poradzą sobie z przesiadkami? - zastanawiał się ojciec Jarka.
- Jak ja bylem w ich wieku to jeździłem kolejami sam - pocieszył go mój tata. I choć na co dzień robi wszystko, by za bardzo mnie nie chwalić, powiedział coś takiego:
- Jeśli chodzi o Lecha, za jego wiadomości i umiejętności z geografii dałbym się pokroić. Nic złego się nie stanie. Orientację w terenie też ma.
Nigdy bym się nie spodziewał, że argumentacja 'ja w twoim wieku' może działać na naszą korzyść; z reguły ojciec używał jej po to, by pokazać że on był lepszy i zmusić mnie do działania i dlatego szczerze jej nie cierpiałem. Okazuje się, że działa to w obie strony. Ostatecznie ojciec Jarka dał się przekonać i, uzbrojeni w rozkład jazdy, stos map i innych pomocy spotkaliśmy się następnego dnia na dworcu. Jarka widziałem po raz pierwszy od pięciu dni i na jego widok serce zabiło mi żywiej. Zwłaszcza że powoli wracał do siebie, rozmawiał, nawet próbował żartować. Tyle że jedno spojrzenie, rzucone mi, gdy nasi ojcowie poszli szukać nam miejsca w przedziałach powiedziało mi, że nie wszystko jest tak jak powinno.
- Tylko w Poznaniu siedzieć mi grzecznie na dworcu i czekać na pociąg - przestrzegł mój tato. Akurat, mając dwie godziny do następnego pociągu będziemy siedzieć na dworcu... - A za dwa tygodnie przyjedziemy was odwiedzić.
- I pilnuj Jarka, by brał leki - powiedział mi na boku tata Jarka. - No, smyki trzymajcie się.

Nigdy nie bylem na żadnych koloniach i w ogóle nie byłem rozłączony z rodzicami na więcej niż kilkadziesiąt godzin, jeśli brać pod uwagę wycieczki szkolne. Bałem się, że będę tęsknił za ojcem, za domem, za tym, co się nazywa bezpieczeństwo. Bo, jak się okazało, tam będziemy prawie zupełnie sami. Dom, w którym będziemy mieszkać, należy do brata ojca Jarka i jest tak zwaną daczą, czyli używany głownie na wakacje i weekendy. Co prawda pan Remik będzie na nas czekał, ale jeszcze tego samego dnia ma wrócić do Poznania, gdzie mieszka na stałe. Tak sobie myślę, jak można dać dzieciom na imie Remigiusz i Dionizy? Przecież to jest okaleczanie ludzi już od samego urodzenia. Ja bym się nie odzywał do moich rodziców kilka lat, gdyby aż tak mnie oszpecili. `W każdym razie całą drogę do Poznania zastanawiałem się czy się bać czy nie, podczas gdy Jarek spał smacznie oparty o moje ramię. Miałem wrażenie, że ludzie patrzyli na nas nieco dziwnie, ale może jestem przeczulony, od ostatniej rozmowy z przyjacielem, kiedy to zażądał, żebym się w końcu przyznał, kim jestem, jakoś wszystkie myśli zmierzają do tej jednej. Jarek nic sobie z tego nie robił, zresztą nie rozmawiałem o tym na mój temat. Jedyne rzetelne słowa pochwały dostałem od mojego przyjaciela, z którym spotkałem się na bardzo krótko, przypilony inna potrzebą.
- Fajnie jest - powiedział. - Marzyłem o czymś takim już od dawna.
- Zaraz zaraz - przerwałem mu - przecież na razie to ciebie nie dotyczy, prawda?
-Obyś się zdziwił.
- Ty patrz na to - pokazałem mu tabliczkę, na której ktoś z napisu 'Spłukiwanie ustępu pedałem' przerobił na: 'Przez spłukiwanie ustępu zostaniesz pedałem'. - Mam spłukać to co narobiłeś?
- Tobie już nic nie pomoże, a spłukać zawsze trzeba.
I zamknął się bo ktoś go wystraszył natarczywym pukaniem w drzwi toalety.
Poznań oczywiście zwiedziliśmy, na tyle ile da się zobaczyć w ciągu półtorej godziny i cudem nie spóźniliśmy się na pociąg do Krzyża. W Krzyżu też musieliśmy swoje odczekać, w rezultacie do Trzcianki dotarliśmy mocno zmęczeni. Ja nie marzyłem o niczym innym tylko o wygodnym łóżku.

Ale jeszcze nie skończyłem z Poznaniem. Postanowiliśmy pojechać obejrzeć sobie miasto i zobaczyć te słynne koziołki trykające się na ratuszu. Pora akurat nam pasowała, pociąg mieliśmy o w pół do drugiej. Na koziołki zdążyliśmy, nawet nie wiem, czy mi się podobało, bo chyba jestem już za stary na takie zabawy. Zresztą, jak zauważyłem, oglądający to głównie turyści i rodziny z małymi dziećmi. W Poznaniu akurat odbywały się targi, więc turystów było sporo i nie wszyscy mówili po polsku. W porównaniu z Wrocławiem zrobiło się tak jakoś bardziej światowo. Pokręciliśmy się po Starym Rynku, wypiliśmy jakąś oranżadę i powoli zbieraliśmy się na dworzec. Według mapy najbliższy tramwaj odjeżdżał z Placu Wielkopolskiego. Już na przystanku zachciało mi się potężnie sikać, dwie butelki oranżady szybko zrobiły swoje.
- Przepraszam, gdzie jest jakaś toaleta? - zapytałem stojącego w pobliżu mężczyzny, który wyglądał na miejscowego.
- A tam - machnął ręką w stronę rzędu straganów z kolorowymi markizami. - Przejdziesz przez ten plac i będzie tam w rogu, tak, skąd wyjeżdżają tramwaje. Zobaczysz po drutach.
- Tobie też się chce? - zapytałem Jarka podziękowawszy za informację.
- Nie, idź sam.
Jarek chyba nie doszedł jeszcze do siebie po tej operacji, więc postanowiłem go nie ciągnąć. Co to za problem zostać pięć minut samemu na przystanku? Zostawiłem ciężki plecak do popilnowania i poszedłem szukać przybytku. Nie od razu mogłem go znaleźć, gdyż okazało się, że jest pod ziemią. Gdyby nie wychodzący właśnie facet, może nigdy bym się nie domyślił, bo nie była aż tak widoczna, jak na przykład podziemna toaleta na Placu Solnym w moim mieście. Zszedłem po schodkach. Wszystkie toalety w całej Polsce pachną mniej więcej tak samo: moczem i chemikaliami. Ta nie była pod tym względem inna. Nie miała pisuarów tylko ścianę, na którą po prostu się sikało, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Obok mnie stał mężczyzna. Stał jakoś bokiem, nie widziałem dokładnie co robi. Zwróciłem dopiero uwagę, jak powoli odwrócił się w moją stronę. W ręce trzymał swojego przyjaciela, w stanie mocno pobudzonym. Czegoś tak wielkiego jeszcze nie widziałem, ale tak po prawdzie, pierwszy raz w życiu widziałem tę część ciała u dorosłego mężczyzny, to znaczy w stanie gotowym do użycia, bo ojca nie liczę. Z mojego spadły już ostatnie krople i musiał zezować w stronę tamtego, bo z jakichś powodów mu się to spodobało. A może pragnął pokazać, że wcale nie jest taki mały? Wyskoczył prawie jak z katapulty.
Tamten facet obserwował mnie uważnie. Usiłowałem się zasłaniać, ale jakoś nie dało rady.
- Ładnego masz - powiedział półgłosem, mimo że byliśmy tam tylko we dwójkę. - Chwyć mojego, pobaw się.
Gorączkowo zastanawiałem się, co robić. Krew uderzyła mi do głowy i byłem gotowy skorzystać z zaproszenia mimo Jarka czekającego na przystanku. W tym momencie na schodach rozległy się kroki i, nie myśląc wiele, schowałem przyjaciela, zapiąłem go i poszedłem zdecydowanym krokiem w stronę schodów. W drzwiach zderzyłem się z dwoma milicjantami. Szybko ich minąłem i puściłem się biegiem na przystanek, potrącając ludzi i mało nie potykając się o jakąś skrzynkę z ogórkami, ustawioną niedbale prawie na środku przejścia.

- Co się stało? - zapytał Jarek widząc, jak łapię oddech.
- W sumie nic takiego - odpowiedziałem patrząc błagalnie w stronę, z której nadjeżdżały tramwaje i mogli nadejść ci milicjanci.
- Gonił cię kto?
- Nie, skądże.
Nie bardzo mi chyba uwierzył, ale na szczęście na przystanek nadjechała ósemka i zapakowaliśmy się w nią, a właściwie wcisnęliśmy, bo była mocno napchana. Serce waliło mi dalej jak oszalałe, i z emocji i ze strachu, nie wiem, z czego bardziej. Odczułem natychmiastowa potrzebę porozmawiania z moim przyjacielem. Ale nie byle gdzie, postanowiłem zaczekać aż już będziemy w pociągu, do miejskich toalet nie miałem zaufania. Kiedy tylko ruszył nasz pociąg (podczas postoju na stacji zabrania się korzystać z ustępu, jak głosi stosowna tabliczka), poszedłem do toalety.
- No widzisz czym kończą się takie zabawy - powiedział przyjaciel, kiedy już go radośnie wyściskałem po tym happy endzie. - A i tak otrzymałeś najniższy wymiar kary. To wszystko mogło się skończyć o wiele smutniej.
Wiedziałem, że miał rację i że prawdę mówiąc miałem sporo szczęścia.
- I dałbyś mnie pogłaskać tamtemu? - spytał smutno ale, jak mi się wydawało, również z jakąś nadzieją.
- Cholera wie. Chcesz tego i nie wmówisz mi, że jest inaczej. Czemuś przed nim tak paradował w pełnej krasie?
- Tak już mam - zrobił niewinną minę. - Ale to nie ode mnie zależy, czy się zgodzisz czy nie, a tylko i wyłącznie od ciebie. W tym przypadku zachowałeś się wzorowo, może za to dostałeś nagrodę. A już niedługo, jak będziesz grzeczny, dostaniesz jeszcze większą - powiedział i dał znak, że skończył, przynajmniej na razie.
Schowałem go i, niepocieszony, wróciłem do przedziału. Jaką nagrodę? Za co? Ale już było za późno na zadawanie dalszych pytań.

Wujek Remik - bo tak prosił, żeby się do niego zwracać - był prawie zupełnym przeciwieństwem ojca Jarka. Nigdy, przenigdy nie powiedziałbym, że to mogą być bracia. Niski, prawie okrągły, no i ta jego okrągła buzia prawie mu się nie zamykała. No i był sporo starszy od pana Dionizego, całe dwanaście lat, i dobiegał pięćdziesiątki. Trochę zaniepokoiło mnie, ze podobał mi się jako mężczyzna, a już na pewno zobaczyłbym mu to i owo. Nawet wydawało mi się, że mój przyjaciel zareagował, kiedy podałem mu rękę a ten uścisnął mnie swym ciepłym, misiowatym łapskiem. W ogóle ostatnio dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Patrzę na facetów i wyobrażam sobie, jak wyglądają zupełnie nadzy, zwłaszcza ci tężsi i bardziej misiowaci, jak mój ojciec. W Poznaniu widziałem kilku takich, łącznie z tym gościem z toalety. Nie powiem, żeby mim się to podobało ale na razie nie wiem, co z tym zrobić. A już tak od spotkania z Mirkiem dopadło mnie na dobre. Chyba dlatego tak zareagowałem na wujka Remika i polubiłem go natychmiast. Już w aucie obejrzałem go sobie dokładnie, bo siedziałem na miejscu obok kierowcy. I przy okazji dowiedziałem się, jak się ono nazywa.
- No kto wskakuje na miejsce dla samobójcy? - zapytał wesoło wuj Remik zapakowawszy nasze plecaki do bagażnika. - Jarek, o wiele wiem, był operowany i dobijać go nie trzeba, ale może ty, Lechu?
Kolejny plus, mówi do mnie Lech a nie Leszek. Ochoczo wskoczyłem i samochód, nowiutki polonez, ruszył z piskiem opon sprzed trzcianeckiej stacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 16:53, 28 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (21)

Domek był mały, parterowy i cały z drewna. Zakochałem się w nim od razu. Położony był zaraz przy jeziorze. W środku czekały na nas dwa pokoje: salon i mniejszy, sypialnia, oba pokryte boazerią. Nie było kuchni, a część kuchenna w salonie, kuchenka elektryczna, kilka szafek i stół pod ścianą. Nie było łazienki a tylko toaleta.
- Kąpiel głównie w jeziorze - powiedział wuj Remik - największa łazienka na Pojezierzu Trzcianeckim. - W razie czego macie miski i możecie sobie ugrzać wodę. W przyszłym roku będzie prysznic, ale na razie nie zdążyłem go zamontować. Ale co to dla dwóch takich jak wy - dodał pocieszająco. Nie wiem jak inni, ale osobiście nie wyobrażam sobie mycia w lodowatej wodzie. Będę musiał to jakoś strawić.
- Co do spania - ciągnął wuj Remik - czy będziecie spali w salonie czy sypialni, mi to wisi. Gospodarzcie się jak chcecie, byle by chałupa stała jak wrócę w przyszłą sobotę - uśmiechnął się. - Jest lato, nie zmarzniecie, ale w sypialni jest cieplej.
Tylko że tam było jedno łóżko. Już chciałem to powiedzieć na głos, ale coś mi nakazywało milczeć. A co go to obchodzi jak będziemy spali?
- Telewizora też nie ma, przywiozę wam w przyszłym tygodniu. Na razie będziecie się musieli obyć bez niego.
Na szczęście miałem radio, wleczone przez pół Polski. Ojciec miał rację, że się przyda. Z innych rzeczy był jeszcze namiot, na wypadek, gdybyśmy chcieli zrobić sobie jakąś wycieczkę, wędki i nawet świeże dżdżownice.
- Tych nakopiecie sobie w ogrodzie, a ryby tu biorą jak głupie.
Szczerze powiedziawszy, do tamtego dnia nie miałem pojęcia, że istnieje coś takiego jak wędkarstwo. To znaczy widywałem smutnych facetów z wędkami nad Odrą, podpatrywałem ich nawet ale jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś coś wyciągnął.
- Co prawda na łowienie ryb wymagane jest zezwolenie ale tu was nikt nie sprawdzi. Zresztą, nawet jak sprawdzi, to powiedzcie, że jesteście ode mnie - powiedział wuj Remik. - To co, riebiata? Komu w de temu ce - powiedział. - Jakby co, to są rowery, można pojechać do wioski i zamówić rozmowę na poczcie, innego wyjścia nie ma. - To powiedziawszy zaczął się rozbierać. - Ja się jeszcze wykąpię, bo słońce nam dało dziś popalić - powiedział i gdy był już w kąpielówkach, wyszedł nad jezioro. Nie wiem, czy ten widok nie był jeszcze bardziej smakowity niż to co widziałem w południe w poznańskim kiblu, w każdym razie zrobił na mnie wrażenie. Nawet mógłbym mu potowarzyszyć, gdyby nie to, że musieliśmy jakoś się rozpakować i oporządzić.

Wędki zaintrygowały mnie od razu i postanowiłem je wypróbować jeszcze tego samego dnia. Wytaszczyłem sprzęt i poszedłem nad jezioro.
- Umiesz łowić ryby? - zdziwił się Jarek.
- Chwilowo nie - odparłem - ale wszystko jest dla ludzi.
W zasadzie nie miałem w planie łowić żadnych ryb, chciałem się po prostu nauczyć przygotowywać wędkę. Kiedyś, włócząc się nad Widawką, obserwowałem jak wędkarze zakładają spławiki i haczyki i ta wiedza okazała się zbawienna. Męczyłem się ale po jakimś kwadransie - nawet nie sprawdzałem choć zabrałem zegarek - sprzęt był w miarę gotowy. Ze wstrętem założyłem dżdżownicę i zarzuciłem wędkę, zadowolony z siebie. Właściwie teraz mogłem porozmawiać z moim przyjacielem i zapytać go, jak tam wrażenia po wuju Remiku, w pobliżu nie było żywej duszy a ja zawsze chciałem zrobić to w ładnym otoczeniu, spokoju, bez żadnego lęku. Bo mimo, iż tata już mi nie przeszkadzał, dalej to było nieco krępujące. No i te plamy, które robiły się prawie same. Tu problem znikał.
Ale nie było mi dane, bo za chwilę spławik zaczął niebezpiecznie drgać. Intuicyjnie energicznym ruchem wyciągnąłem wędkę ale za późno: ryba obsłużyła się sama. Musiałem nałożyć następną glizdę - ja wiem, że tak się nie mówi - i zacząć wszystko od nowa. Za chyba czwartym razem, kiedy już właściwie powziąłem decyzję o powrocie, udało się. Na końcu wędki trzepotało potworne rybsko, jakieś czterdzieści centymetrów ale nie więcej. Wyciągnąłem ją. Ale co dalej? Nigdy nie widziałem co się robi dalej, bo przy mnie, jak wspominałem, jeszcze nikt niczego nie złowił. Najpierw zdjąć a później w łeb? Czy na odwrót? Usiłowałem ją złapać, ale trzepotała się i za każdym razem wyślizgiwała mi się z rąk. No to chyba najpierw trzeba będzie ukatrupić to bydlę... Położyłem ją na trawie, tak aby nie zwiała z powrotem do jeziora, zabezpieczyłem wędkę sporym kamieniem i wpadłem do domku.
- Jarek, znajdź jakiś młotek! Tylko szybko!
- Po co ci młotek? - zdziwił się.
- Ryba się złapała, trzeba ją walnąć w łeb zanim mi spieprzy do jeziora.
- Weź wiaderko, później będziemy myśleć.
Ale jak ją zdjąć? Znalazłem miejsce na narzędzia ale była tylko piła. Jakby jej tak odpiłować łeb? Tak, ale jedna osoba musiałaby trzymać. Robiło się ciemno i trzeba było działać szybko. Chwyciłem mosiężną patelnię i wróciłem nad jezioro. Ryba leżała spokojnie, ale jakieś trzy metry dalej. Nie wyglądała na żywą. Ale jak ją próbowałem schwycić, ożyła i z miejsca zaczęła wściekły taniec. Przyłożyłem jej kilka razy patelnią aż miałem pewność że padła, zebrałem majdan i zaniosłem do domu.
- Jezus Maria coś ty zrobił? - patrzył Jarek z przerażeniem na moje zakrwawione ręce i koszulkę.
- Zabiłem dziada - powiedziałem z dumą.
Jarek popatrzył ze zdumieniem na sponiewieraną rybę, której z ust wystawał haczyk a później na mnie i wręcz eksplodował śmiechem. Nie, nie było mi głupio. Za tę niecałą minutę śmiechu gotów byłbym zrobić z siebie o wiele większego durnia. On był naprawdę szczęśliwy!

- Gdzie śpimy? - zapytał Jarek, kiedy już byliśmy po kolacji jako tako umyci.
- Ja mogę w salonie a ty w tym małym pokoju, jak chcesz to na odwrót - powiedziałem nie patrząc się na niego. Chciałem, by wypadło to jak najbardziej przyzwoicie.
- Nie lepiej razem?
- Na razie nie - powiedziałem siląc się na obojętność. - Jesteś po operacji, potrzebujesz przestrzeni, nie ma sensu się tak cisnąć.
Tak naprawdę był to tylko pretekst, chodziło mi o co innego. A w sumie o dwie rzeczy. Po pierwsze, mając w pamięci noc z ojcem w zbyt małym namiocie, chciałem przynajmniej tę pierwszą noc rozprostować sobie kości. Poza tym miałem sporo do pogadania z moim przyjacielem a na razie nie chciałem tego robić przy nim. Jeśli prawdą jest to, co sugerował ojciec, mógłby to przyjąć zgoła opacznie.
- No dobra - zgodził się bez entuzjazmu.
W ogóle unikałem tego wieczora wszystkiego, co miało związek z tą sferą. Przebrałem się w małym pokoju, wyszedłem gdy Jarek tylko zrzucił bluzkę. Nie pytajcie o powody - nie wiem. Z przyjacielem nie pogadałem, po prostu zasnąłem kiedy tylko przyłożyłem głowę do poduszki. Za dużo się wydarzyło tego dnia, za szybko i nie miałem siły o tym myśleć.

Nie wiem, która była godzina, gdy obudził mnie głośny krzyk. Nieprzytomnie usiadłem na łóżko in nasłuchiwałem, może mi się wydawało. Ale nie, krzyk, już nieco cichszy, powtórzył się i na pewno był to Jarek. Bez zastanowienia, boso pobiegłem do salonu z włączoną latarką, którą w ostatniej chwili porwałem z nocnego stolik. Jarek machał rękami jakby bronił się przez niewidocznym przeciwnikiem. Podszedłem do łóżka, usiadłem i objąłem go spokojnym gestem. Otworzył oczy i popatrzył na mnie.
- Zgaś tę latarkę.
Wyłączyłem ja posłusznie.
- Boję się - powiedział cicho.
- Suń się - poprosiłem. Gdy Jarek przesunął się bliżej ściany, położyłem się koło niego i narzuciłem kołdrę. Musiał się bardzo pocić, bo moja skóra z miejsca odczuła wilgoć. Objąłem go ramieniem. Leżeliśmy tak długi czas, nikt się nie odzywał a jednak działo się bardzo wiele, tyle że w nas samych. Czułem jak jego mięśnie wiotczeją, jak oddech się uspokaja, jak skóra staje się suchsza. Oczy zaczęły mi się niebezpiecznie kleić i postanowiłem wrócić do swojego łóżka.
- Nie idź - poprosił.
- Mam zostać do rana?
- Tak. I już zawsze spać ze mną.
Jeszcze głaskałem jego twarz, kiedy już spał. Wszystko zaczęło być dla mnie trochę bardziej zrozumiałe. Jeśli on tak się zachowywał w domu, to nie ma się co dziwić nerwowej reakcji rodziców. Przypomniałem sobie, że nie sprawdziłem, czy wziął tabletki przed snem. Nie wydaje mi się. Nawet nie wiedziałem na co były te tabletki, ale teraz mogłem łatwo zgadnąć. Trochę się zamyśliłem i ocknąłem dopiero, gdy gładziłem ręką jego brzuch. Taki ciepły, wyraźnie zaznaczony, kuszący. Właściwie co by szkodziło zjechać trochę niżej? Był tak bezbronny że mógłbym go przykryć nawet całym swym ciałem. Pocałowałem go w policzek i w tym momencie moim ciałem wstrząsnął straszliwy dreszcz. Pierwszy raz kiedy stało się to na jawie, bez jakiegokolwiek mojego udziału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 16:53, 28 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (22)

- Do raportu - odezwał się mój przyjaciel natychmiast kiedy wysuszyłem pobojowisko.
- Czego? - zapytałem niechętnie.
- Ja cię w ogóle nie rozumiem. Po czymś najpiękniejszym, co jeden człowiek może zrobić drugiemu, chciałeś popełnić największe skurwysyństwo, jakie można tylko sobie wyobrazić. Musiałem cię jakoś powstrzymać.
- Co takiego? Przecież...
- Stul ryj, do kurwy nędzy! - wrzasnął. - Wiesz jak to się nazywa? Wykorzystanie seksualne i jest przestępstwem, za coś takiego idzie się do więzienia. Gorzej, jak już się wszyscy dowiedzą, to jesteś bity w pizdę.
Nie przebierał w słowach, zgoda. Ale z drugiej strony, zaczęło do mnie docierać na co się porywałem. Przecież ja właśnie po to tu jestem żeby leczyć skutki dokładnie takiego samego zachowania - teraz już nie miałem wątpliwości.
- To jest po prostu podłe - powiedział przyjaciel, już nieco spokojniej. - Żeby mi to było ostatni raz, bo w ogóle nie będę chciał z tobą gadać i po prostu odpadnę.
Nie wierzyłem mu, ale cóż, nawet on potrzebuje środków stylistycznych by mną wstrząsnąć.
- Pamiętaj, takich rzeczy nigdy nie robi się bez zgody. Nie zawsze słownej, czasem wystarczy uśmiech zachęty, gest ręką. Ale on śpi! Poczekajże trochę, naprawdę to już bardzo niedługo.
- Skąd wiesz?
- Z własnych, dobrze poinformowanych źródeł, W ogóle to miało się stać już tego wieczora, gdybyś nie był pipa i nie naciskał na oddzielne łóżko.
- On naprawdę potrzebuje przestrzeni. Nawet teraz jego przyjaciel uwiera mnie w tyłek.
- Nie zawsze przestrzeń jest najważniejsza - powiedział filozoficznie. Czasem jej brak jest nawet bardziej zbawienny.
Jaki wyszczekane toto się zrobiło... No tak, może w stosunkach męsko-damskich ta ciasnota jest nawet sprzyjająca, ale tutaj...

Następnych kilka dni minęło nam na nauce łowienia ryb, zakupach, kąpieli w jeziorze i podobnych. To znaczy kąpałem się ja, Jarek wolał nie ryzykować po operacji. Jeszcze nie wszystko mu się zrosło. Nie naciskałem, żeby mi pokazał, przyjdzie na to czas. Trzeciego dnia wytaszczyliśmy dwuosobowy kajak i wypłynęliśmy na środek jeziora. I znów musiałem się nauczyć wszystkiego od początku i raz mało nie wylądowaliśmy obaj w jeziorze. Wieczorami graliśmy w szachy, słuchaliśmy radia, gotowaliśmy. Dni były wypełnione, choć Jarek na razie nie chciał mówić a ja nie naciskałem. Wyglądało na to, że już oswoił się ze mną, zachowywał się śmielej, odważniej ale to jaszcze nie było to. Czasem potrafił wpaść w tępe milczenie ze wzrokiem utkwionym w ścianę i nie wolno mu było w tym przeszkadzać, bo źle to znosił. Noce przebiegały według tego samego schematu, budził się, krzyczał, musiałem go uspokajać co przyjmował z niewypowiedzianą wdzięcznością. Trzeciej nocy był już spokojniejszy i mogłem naocznie stwierdzić, że robi postępy.

To stało się piątej nocy. Obudziłem się znów przez hałas ale tym razem nie był to krzyk Jarka a uderzenie pioruna, gdzieś zupełnie niedaleko. W chatce szumiało od deszczu bębniącego w dach. Nie, nie boje się burzy, jeśli o to chodzi. Zawsze jak zbliża się burza proszę Gromowładnego o łaskawe skorzystanie z listy obiektów, którą już mam przygotowaną, a na pierwszym miejscu jest Dom Partii w Warszawie. Burza sobie szalała, Jarek spał przytulony do moich pleców i chyba nawet niczego nie słyszał. Mój przyjaciel obudził się nagle.
- Też się boisz burzy?
- Nie bardziej niż ty. Pogłaskaj mnie.
- Jarek śpi, nie chcę go budzić.
Od początku kiedy tu jestem, sprawy przyjaciela załatwiam w lesie albo na dzikiej plaży, w nocy jest zbyt niebezpiecznie.
- Proszę.
Cóż miałem zrobić. Na tyle nieruchomo na ile się dało ściągnąłem gacie do kolan. Jarkowy przyjaciel opierał się o pośladki, mogłem go wyczuć. To pobudziło mnie jeszcze bardziej. Mój był już prawie mokry, toteż chwyciłem go i zacząłem akcje pacyfikacyjną. Nie od początku się zorientowałem, będąc myślami zupełnie gdzie indziej. Ręka Jarka posuwała się wzdłuż mojej i obejmowała nadgarstek. Do czego on zmierza? Z łomotaniem serca przesunąłem moją ściśniętą dłoń niżej, rozluźniając ją na tyle, by palce Jarka weszły w bezpośredni kontakt z moim przyjacielem. Do tej pory wszystko mogło być przypadkiem, przeto działałem najostrożniej jak tylko mogłem.
Ale nie, to nie był przypadek. Palce, wyczuwszy gorącą wilgoć, powoli zaczęły zdobywać terytorium. Wkrótce Jarek trzymał mojego przyjaciela nieruchomo w dłoni. To działo się naprawdę! Lata marzeń, wyobrażeń, wyrzeczeń, nieraz ciężkich, ostanie przed sześcioma dniami i jest!!!! I na pewno nie jest to przypadek, bo jego palce zaczynały poczynać sobie coraz śmielej. Skorzystał już z wzbierającej się lepkiej wilgoci i troskliwie pokrył nim całą główkę. Był taki moment, że chciałem mu odebrać tę nową zabawkę z dłoni, bo skurcze stawały się zbyt mocne. Kiedy poczuł, że ten moment się zniża, zjechał do nasady, która delikatnie drażnił wraz z jądrami. Tyle że nic nie może trwać wiecznie... Nie wiem, czy nie urwał mi się film, bo co najmniej kilku sekund zupełnie nie pamiętam, a i dochodziłem do siebie bardzo długo. Nie zauważyłem, że w międzyczasie jarek uwolnił jakoś swojego przyjaciela i delikatnie masował go w rozpadlinie miedzy moimi pośladkami. Jego kurcze i dreszcze wstrząsały również mną.

Po czym nastała cisza przerywana tylko szumem deszczu. Nawet pioruny dały sobie spokój i nie było już złowrogich błysków. Jarek chyba spał, nie byłem pewien. Postanowiłem sprawdzić co u mojego przyjaciela.
- No i? - zagadnąłem.
- Powinieneś mi podziękować - powiedział bezczelnie - bo i ja się do tego przyczyniłem.
- Niby jak?
- Pomyśl, przypomnij sobie. Od co najmniej trzech lat nie robiłem niczego, tylko przygotowywałem cię na ten moment. Warto było...
- Pewnie że było warto. A jak ci się głaskanie podobało?
- Nie przypominaj mi, jeśli nie chcesz roboty na następnych dziesięć minut.
- No nich ci będzie. Ale powiedz mi jedną rzecz - poprosiłem grzecznie.
- No?
- Kobieta i mężczyzna robią to, aby mieć dzieci...
- Jesteś tego absolutnie pewien? - zapytał podnosząc z niedowierzaniem główkę.
- Powiedzmy, że taki jest cel podstawowy. A my?
-Trudno mi tak powiedzieć od razu, to ty chodzisz do różnych szkół, ja tak wykształcony nie jestem, kierują się głównie rozsądkiem. Natomiast w waszym konkretnym przypadku to chyba oczywiste, prawda?
- No niby tak.
- Zawsze może pomóc cementować przyjaźń, a nawet miłość...
- Miłość?
- A co, zdziwiony? A jak nazwiesz to co dzieje się między tobą a Jarkiem?
- Koleżeństwo.
- Brednie. Koleżeństwo to jest jak pożyczasz koledze zeszyt albo - ale to już źle pojęte koleżeństwo - jak dajesz do odpisania pracę domową.
- No to przyjaźń.
Zamyślił się. Widać sam do końca nie był pewien a nie chciał palnąć jakiejś głupoty.
- Przyjaźń też ale przyjaźń nie idzie aż tak daleko. Nie ze wszystkimi przyjaciółmi idziesz od razu do łóżka, prawda? Poza tym normalny człowiek ma przyjaciół obu płci a tylko z jedną się kocha, Mówię tu o miłości a nie o ruchaniu. To można robić nawet z psem...
Jeśli nie parsknąłem śmiechem to tylko dlatego, żeby nie obudzić Jarka.
- Ty jeszcze prawdziwego pornosa nie widziałeś.
Coś mi tam świtało, a w innej książce, już nie u Jaczewskiego wyczytałem, że jest coś takiego co się nazywa dendrofilia czyli pociąg seksualny do drzew. Ale do tej pory w to nie wierzę, ilu może być takich dendrofili na świecie? Pięciu? Dziesięciu?
- No ale wracam do tematu. Jeszcze uważasz, że to zwykła przyjaźń?
- No dobrze, jeden zero dla ciebie. A z jego strony?
- Zobaczysz.
- No odpowiadaj jak cię pytają a nie baw się w ogólniki i ucieczki.
- Nie wszystko musisz wiedzieć, poza tym miej oczy otwarte.
- No przecież mogło być tak, że Jarek obudził się w środku nocy, poczuł, że ktoś się onanizuje i po prostu się dołączył.
- Tak, i był pewien, że przy najbliższej okazji nie dostanie w mordę?
- To świadczy tylko o tym, że wyczuwa u mnie homoseksualizm i nic więcej. Może sam jest, nie zastanawiałem się nad tym.
- Święta prawda - powiedział złośliwie.
- No nawet jak się zastanawiałem to co?
Nic. Prześledź jego zachowanie i przestań już mnie męczyć. A ta ufność, to trzymanie za rękę, te spojrzenia...
- Spojrzenia?
- A co, z choinki się urwałeś? On patrzy na ciebie zupełnie inaczej. No ale nie męcz mnie już, ja nic nie wiem. Baw się dobrze, na mnie już czas. Spadam.

Cały następny dzień był jak najbardziej zwyczajny a temat nocy po prostu nie istniał. Jarek zachowywał się najnormalniej pod słońcem i nawet nie popadł w otępienie, co stwierdziłem z dużym zadowoleniem. Trochę się bałem następnego wieczora, ale chyba niepotrzebnie. Gdy wszedłem do łóżka, on już leżał, jakby czekając.
- Lechu...
- No? - Oho, pomyślałem. Coś się zbliża.
- Nie gniewasz się na mnie?
- Gniewać? A niby za co?
- No za wczoraj. Nie powinienem...
On zaczyna się tłumaczyć! No nie, koniec świata. I co ja teraz mam zrobić? Gorączkowo szukałem jakiegoś sensownego wyjścia. Leżało tuż koło mnie w postaci jego ręki. Chwyciłem ją na wysokości nadgarstka i skierowałam na mój brzuch. Nie opierał się.
- Naprawdę mogę?
- A co myślałeś? Że chcę ci pokazać bliznę po wyrostku, której nie mam?
Jarek zabrał się do roboty. Ja tymczasem pieściłem ręką jego włosy łonowe, o wiele bujniejsze niż moje. Wreszcie dotarłem na sam dół jego przyjaciela. To był dopiero drąg!
- Ale nie za wysoko - poprosił. - jeszcze nie do końca się nie zagoiło. Zrobię to co wczoraj, mogę?
Pewnie że mógł, nie protestowałem, dbając tylko o odpowiednie nawilżenie tego miejsca.
- Wiesz co? - powiedział jak już skończyliśmy. - Naprawdę potrzebuję tego teraz. Wiem, że jestem świnią...
- Przestań.
- Bo... Bo...
- Opowiesz?
- Nie dzisiaj. Ale tak. Mogę jeszcze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 1:00, 29 Gru 2014    Temat postu:

Święta się skończyly... Ponieważ dwa najbliższe dni będą dla mnie bardzo ciężkie:
- Nie wiem, czy zdążę napisac coś z Rozmów. Jeśli tak, to na pewno mniej.
- Inni powinni być normalnie
- Trójkąt będzie kończony w przyszłym roku. Nie da się pisać trzech rzeczy naraz Sad a ma on najmniej czytelników.

W dalszym ciągu czekam na uwagi Smile Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pon 2:46, 29 Gru 2014    Temat postu:

Genialne!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 13:02, 29 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (23)

- Kim jest wuj Remik z zawodu? - zapytałem w piątek rano, kiedy sprzątaliśmy domek w oczekiwaniu na wizytę - inspekcję. Trochę zaniedbaliśmy porządki, dlatego sporo było do zrobienia - podłoga do umycia, stare naczynia, ogródek przed domem.
- Jest adwokatem w Poznaniu - odpowiedział Jarek.
- Żonaty?
- Rozwiedziony, już dawno. Ma dwoje dzieci, moje kuzynki. Obie wyjechały do RFN. Teraz siedzi sam.
Przez tych kilka dni poprawiliśmy bardzo komunikację między nami. Jednak jak musisz spędzać czas z kimś, niekoniecznie z wyboru, komunikacja staje się najważniejsza. Tu nikt nie był niczyim gościem, obaj byliśmy w tej samej pozycji, co na początku prowadziło do klasycznej spychologii, jak mówi mój tata - nie zrobię bo niby dlaczego ja? Efektem były ginące łyżki, niespodziewane przedmioty w dziwnych miejscach. Trzeba to było jakoś uprzątnąć. Cały dzień zbierałem się, by zadać Jarkowi kilka pytań, jednak gdy już znalazłem na to czas, usłyszeliśmy warkot samochodu a po chwili przed dom zajechał wuj Remik, jak tom on, z fantazją i klaksonem.

- Widzę, że świetnie dajecie sobie radę - powiedział po pobieżnym sprawdzeniu domu. - Spodziewałem się pobojowiska a tu...
Trzeba było przyjechać dwie godziny wcześniej - pomyślałem, ale postanowiłem go nie wyprowadzać z błędu. Głośno zapytałem:
- Kiedy wujek wraca do Poznania?
- Już chcecie się mnie pozbyć? - zapytał wesoło. - W niedzielę po południu. Jutro pojadę wam uzupełnić zakupy, więc wszystkie życzenia, zamówienia, prośby, żądania, postulaty proszę spisać na kartce. Jakieś specjalne życzenia?
- Książka o rybach - wypaliłem. - Coś łowimy ale cholera wie co to jest. Wszystkie mają płetwy i ogony, trudno tak opisać żeby było wiadome co to jest. Poza tym przydałaby się jakaś mapa.
- W szufladzie jest sztabówka dawnego powiatu trzcianeckiego - powiedział wujek. - Jeszcze jej nie znalazłeś?
Wiadomość była tak ważna, że przerwałem rozmowę, rzuciłem się do szuflady i znalazłem sztabówkę. Przez najbliższą godzinę porównywałem ją z moimi szkicami i notatkami, aż w końcu wuj Remik się zniecierpliwił i przyszedł do pokoju.
- Profesjonalna robota - powiedział patrząc na moje szkice. - Nie przerysowywałeś?
- Niby skąd?
- Masz chłopie niesamowity talent. Jeszcze jakbyś się poduczył geodezji... No no - kręcił ze zdziwieniem głową nad moją mapą Smolarni.


- Pójdziemy na plażę? - zapytał wuj Remik w sobotnie popołudnie. Zrobił to tak, żeby Jarek nie słyszał, co z miejsca wskazywało, że ma do mnie interes.
- Czemu nie? - odpowiedziałem. Zrobiło się naprawdę gorąco i zaczynałem się już pocić.
- No i jak przebiegają postępy? - zapytał, kiedy już byliśmy na naszej prywatnej plaży w zatoczce.
- To wujek wie o tym?
- Nie tylko wiem. To ja wymogłem tę cholerną operację, to ja przekonałem Diesla, to znaczy Dionizego, w tym wszystkim jest sporo mojej winy. I w zasadzie ode mnie się to zaczęło. Teraz mamy niezły pasztet. Bo w zasadzie sprawa się nadaje do prokuratury. Tyle że ja wiem najlepiej, jak nasza prokuratura działa, spotykam się z nimi na co dzień. Tam by go zniszczyli i zeszmacili do końca. Ci doktorzy to bardzo ustosunkowani ludzie, większość należy do PZPR, mają ochronę partyjną. I na końcu wyjdzie tak, że to Jarek jest wszystkiemu winny. Długo mógłbym na ten temat opowiadać, tylko po co? W ten kraj, jak nie pierdolnie jakiś piorun, to się nic nie zmieni - popatrzył odruchowo na niebo ale było idealnie czyste, niebieskie i tylko białe w okolicy słońca.
- Co do postępów, obawiam się, że nie ma żadnych...
- Nie bądź taki skromny - przerwał wuj Remik. - Jarek to już nie te zwłoki, które przyjechały z Wrocławia. To wymaga czasu, macie jeszcze co najmniej przy tygodnie, a pewnie zostaniecie dłużej.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Coś się w kraju dzieje. Nie bardzo wiadomo jak to się skończy, ale zaczynają się strajki i tylko czekać jak rozleją się na cały kraj.
Słuchałem tego z przerażeniem.
- Wczoraj pozwoliłem sobie użyć twojego radia z krótkimi jak spałeś. Powiem ci, że coś się dzieje. Ale nie o tym chciałem mówić.
- A jak to się w ogóle zaczęło? - zapytałem.
Zanim ci odpowiem na to pytanie, muszę ci powiedzieć pewną rzecz, o której wiem tylko ja, no i Jarek. Ty też powinieneś to wiedzieć, choć sądzę, że się domyślasz. Jarek jest homoseksualistą.
Zastanawiałem się, co powiedzieć. Potwierdzić? Zaprzeczyć? Udać głupiego? Co jedno to gorsze. Bo przy okazji wpadnę i ja. W końcu zaryzykowałem.
- Wiem.
- No to jedno mamy z głowy - wujek Remik nie wyglądał na zdziwionego, po prostu przyjął to do wiadomości. Może to zawód adwokata go nauczył, żeby się niczemu nie dziwić?
- Zeszłe lato spędzał tutaj, na daczy. Tyle że ja miałem urlop i był cały czas ze mną, trochę z moimi córkami, które przyjechały w odwiedziny. Traf chciał, że w tym domku znajdowało się kilka rzeczy, które się tu nie powinny znaleźć.
- To znaczy? - zapytałem, jak wiedzieć to wszystko.
-No, powiedzmy że czasopisma pornograficzne. Zagraniczne, szwedzkie i duńskie, ale dla homoseksualistów.
Bardzo mnie interesowało, skąd one się tu wzięły, ale powstrzymałem się przed tym pytaniem. Na to przyjdzie jeszcze czas, podejrzewałem, że tu nie wszystko jest w porządku.
- Jarek mieszkał w tym małym pokoju, tam gdzie śpicie. Kiedyś tam zajrzałem i zobaczyłem Jarka z tymi pisemkami. Nie tylko czytał, mówiąc najoględniej. Może pominę, co było bezpośrednio po tym, ale w efekcie odbyliśmy bardzo długa rozmowę, podczas której powiedział, kim jest. On nie miał jeszcze czternastu lat,ale...
Wujek przerwał, jakby zastanawiając się, czy jest sens kontynuować rozmowę.
- W sumie efektem tego wydarzenia była ta nieszczęsna operacja, bo zobaczyłem to czego nie powinienem i namówiłem mojego brata. Ten na początku zlekceważył problem ale dał się przekonać. Oczywiście o tym, kim Jarek jest nie dowiedział się i nie dowie, w każdym razie ode mnie. Znam przecież Diesla od dziecka i nie ręczę za niego jak się wkurzy. Może się domyśla ale mnie to nie obchodzi. Mam czyste sumienie. A możesz powiedzieć jak wyście się spotkali?
Opowiedziałem bez zbędnych szczegółów.
- Można powiedzieć, że się odnaleźliście. Człowiek rzadko spotyka swoją druga połówkę tak wcześnie w życiu.
Nie wiedziałem o czym on mówi i co sugeruje. Może ten żar lejący się z nieba pozbawił mnie umiejętności myślenia na poziomie podstawowym?
- Jak Diesel do mnie zadzwonił z informacją, że Jarek padł najpewniej ofiarą grubego nadużycia ze strony lekarzy, był w takim stanie, że myślałem że przyjedzie do Poznania i mi skuje mordę. Oczywiście to wszystko była moja wina i tak dalej. Nie dało się z nim rozmawiać. Zadzwoniłem następnego dnia do Honoraty do biura, wiesz, do matki Jarka. I wtedy usłyszałem o tobie. Że Jarek ma przyjaciela. Już wtedy wiedziałem, że jeśli Jarkowi można pomóc to tylko w taki sposób. Psycholog to wbrew pozorom nie jest najlepsze wyjście, nie zawsze dobrze trafisz, poza tym wiesz, jaki u nas w kraju jest stosunek do tych rzeczy. Może za piętnaście, dwadzieścia lat będzie inny, na razie się na to nie zanosi. Poza tym chyba mówiłem, że byłem jedyną osobą, która znała prawdę i mogła w jakiś sposób to wykorzystać. I to właściwie tyle, przekazałem ci wiedzę, która może być ci pomocna.
Przerwał, rozciągnął się na trawie.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
Miałem ale postanowiłem ich nie zadawać. W moich myślach rysowała się pewna teoria, tylko że zaprezentowanie jej mogło się różnie skończyć, a już na pewno mało przyjemnie. Pożyjemy, zobaczymy.

- I co ty na to? - zapytałem mojego przyjaciela gdy znaleźliśmy się na osobności. Nie męczyłem go, w takie upały nie było sensu. Nie tylko ludziom szkodzą na głowę.
- Na mój rozumek w niewielkiej główce jest w tym sporo prawdy ale nie cała. Poczekaj, co ci powie Jarek. Tylko się nie napraszaj a cierpliwie czekaj. I, jeśli możesz, powstrzymaj się od głupich pytań. W ogóle w tej sprawie lepiej siedzieć cicho.
Miało to sens. Im dłużej zmagałem się z problemem, tym bardziej oczywiste stawało się dla mnie, że nie jest to temat, na który można rozmawiać. Ludzie jakoś durnieją jeśli tylko o tym słyszą. A co ich to obchodzi co inni robią w łóżku? Kiedyś na jakiejś lekcji nauczyciel od fizyki opowiadał nam o Newtonie. Na koniec powiedział:
- Ale to był dziwny facet, prawdopodobnie, wiecie, homo-niepewny.
Powiedział to z jakimś wstrętem, nawet nienawiścią. Tyle że to nic nie zmienia, jego dalej dotyczą wszystkie trzy zasady dynamiki Newtona, a prowadząc skomplikowane obliczenia musi korzystać z pochodnych i całek. Pewnie jakby mógł, zrezygnowałby z nich bo odkrył je homo-niepewny... Wydawało mi się, że wuj Remik ma zdrowsze podejście do tych rzeczy ale tak długo, jak nie potwierdzę swoich podejrzeń, lepiej z nim nie gadać na te tematy.
- Aha i jeszcze jedno - powiedział mój przyjaciel, kiedy już chowałem go w slipach.
- No?
- Ja wszystko rozumiem, ale... Jest trzecia osoba w domu, zachowujcie się przyzwoicie.
- Ależ my się zachowujemy przyzwoicie. Pełna kultura.
- No... Nie do końca - zaprzeczył. - Wczoraj na przykład spaliście bez majtek a ty dzisiaj z gołą dupą poleciałeś do toalety.
Miał rację, tak było istotnie, śpieszyło mi się. Jarka już i tak nic nie mogło zgorszyć więc po co się szczypać? A ja nawet lubię patrzeć na jego szerokie plecy i nie tylko.
- Nie jesteście na plaży nudystów. Wuj Remik też przy was nie lata w stroju Adama.
Prawdę mówiąc nie miałbym nic przeciwko ale jak tak nalega...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 13:03, 29 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (24)

Wuj Remik, jak już chyba wspomniałem, spał w salonie a my w małym pokoju. Widać nie przeszkadzało mu to, bo nie odezwał się ani słowem. W ogóle luźny z niego facet. W sobotę pojechaliśmy na zakupy do Piły i dostałem swoją wymarzoną książkę o rybach. Ale Piły nie polubiłem. To miasto jest zupełnie bez charakteru, zupełnie puste w środku, nie mówiąc o tym, że nie ma żadnych zabytków, nic. Podobno był jakiś stary zabytkowy kościół ale władze kazały go wyburzyć i postawić w tym miejscu hotel. Nie wiem jaki był ten kościół ale hotel nie pasował do niczego i straszył. Jak zostanę urbanistą, to najpierw zabiorę się za takie miasta jak Piła i zupełnie zmienię ich centrum. Ja rozumiem, że była wojna, że zburzono prawie wszystko, ale odbudowano zupełnie bez sensu. Bylem szczęśliwy, gdy wyjeżdżaliśmy już z tego miasta-pustyni. Teraz, jak spisuję to wszystko, nie wiem, czy to nie Piła właśnie zadecydowała o ostatecznym wyborze zawodu.

W nocy obudziłem się z potwornym parciem na pęcherz. Czasem tak mam a już zwłaszcza, kiedy wypiję za wiele na wieczór. W Pile kupiliśmy dwie skrzynki pepsi-coli, z ponieważ ją uwielbiam, oczywiście przeholowałem. Ten dom jest tak zaprojektowany, że aby dostać się do wychodka z naszego pokoju, trzeba przejść przez salon. Wstałem, by zrobić jak najmniej hałasu, drzwi były uchylone wiec nawet ich nie musiałem otwierać i... stanąłem jak wmurowany. Wuj Remik leżał na kanapie,nagi jak go Bozia stworzyła i męczył swojego przyjaciela. Jeszcze pewnie godzinę temu dałbym się pokroić za taki widok, a była księżycowa noc i widać było wiele, łącznie z tym, że wujkowy przyjaciel nie jest aż taki długi, jakiego sobie wyobrażałem. Pewnie bym sobie popatrzył i później zgarnął kolejny opieprz od mojego przyjaciela bo przecież już ustaliliśmy, że ludzi w intymnych sytuacjach się nie podpatruje, ale w tym momencie nie miałem ochoty na żadne atrakcje. Nawet mój przyjaciel nie miał czasu zareagować, uwikłany w pilne pertraktacje z moim pęcherzem. Rozejrzałem się rozpaczliwie po pokoju w poszukiwaniu jakiejś pustej butelki, puszki, obojętnie. Nic takiego nie znajdowało się na podorędziu, jednak robienie przesadnych porządków to głupi pomysł, a głupie pomysły maja to do siebie, że się mszczą. Mój przyjaciel powoli kapitulował. I co teraz? Mój wzrok padł na uchylone okno. Jeśli by się podstawiło krzesło... Krzeseł nie wynieśliśmy, choć już było blisko. Z najwyższą ostrożnością postawiłem krzesło przy oknie i wspiąłem się na nie.

Nie pamiętam już w którym momencie straciłem równowagę i runąłem na ziemię. Łoskot obudził pewnie wszystkie ryby w jeziorze a dach musiał się zatrząść.
- Nic ci nie jest? - usłyszałem wujka Remika. Otworzyłem oczy - i on i Jarek stali nade mną z przerażonymi minami.
- Nie wiem - powiedziałem. - Nic nie wiem i wszystko mnie boli.
Powoli wracałem do rzeczywistości. Wuj Remik był na szczęście w majtkach, choć jego wzwód był aż zanadto widoczny.
- Coś tam robił w tym oknie? - pytał podczas gdy Jarek desperacko szukał apteczki.
- No bo... Chciałem pilnie do toalety i...
Cokolwiek by powiedzieć o wuju Remiku, był inteligentny i w lot złapał o co mi chodzi, dając znać oczyma bym nie kończył. Pewnie gryzło go poczucie winy. Miało prawo i niespecjalnie było mi go szkoda.
- Przepraszam - powiedział ze spuszczoną głową. - To już się na pewno nie powtórzy, zwłaszcza że jutro wyjeżdżam. A nie mogłeś po prostu zapukać w futrynę?
- Rozumiem, że nie chciałeś mi przeszkadzać w takim momencie i doceniam to.
- W jakim momencie? - zainteresował się Jarek, który właśnie wrócił z bandażem i ogromną butelką jodyny.
Byłem ciekaw co odpowie, bo, tak prawdę mówiąc, zostałby przyłapany po raz drugi. Ale wuj Remik jeszcze raz udowodnił, że mówienie o trudnych tematach nie jest mu obce.
- No dokładnie tym samym co tobie się przydarzyło rok temu.
Jarek popatrzył na mnie a ja skinąłem głową, dając mu do zrozumienia, że wiem o co chodzi.
- No tak. A nie mogłeś mnie obudzić? Coś by się razem wykombinowało. W ostateczności przytrzymałbym cie przy tym oknie - powiedział zabierając się do bandażowania mi kolana. Jodyna piekła wściekle, kolano protestowało jeszcze wścieklej. Prawdę mówiąc zbudzenie Jarka to ostatnie co bym zrobił, on ma mieć pełny komfort.
- Głupio mi jakoś - powiedział wuj Remik. Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez lekarza.

Ja takiej nadziei nie miałem, bo kolano bolało wściekle, zresztą nie tylko kolano, bo o coś zawadziłem łopatką. Musiałem płakać z bólu, choć wstydzę się łez, nawet przy Jarku, choć z drugiej strony zupełnie mi nie przeszkadza, jak on płacze, może nawet działa na mnie mobilizująco. Męczyłem się z tym sporo czasu i nie dając spać Jarkowi. Próbował mnie przytulać głaskać, zero efektów.
- Trudno, musi być akcja specjalna - powiedział.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Nie odpowiedział a tylko uwolnił mnie z kąpielówek, które dla przyzwoitości nosiłem podczas wizyty wuja.
- Co chcesz zrobić?- zapytałem, kiedy, zamiast wziąć mojego przyjaciela w czułe objęcia, patrzył na niego i przysuwał głowę coraz bliżej.
Na początku zrobiło mi się słabo a ból dochodzący z kolana wcale mi nie pomagał. Wkrótce jednak zapomniałem o bólu, bo Jarek chyba też przełamał opór i nabrał serca. Szalejąc od niespodzianek, które sprawiał mi jego język, przyciskałem jego głowę do łona, byle by nie kończył. Mógłbym oczywiście opowiedzieć o wiele więcej, ale, tak jak już wiedziałem, najlepsze wypada zostawić dla siebie. A była tego cała masa.

- I jak, lepiej?
- A jak myślisz, morderco? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, gdy już leżeliśmy a ja przestałem dyszeć ze zmęczenia i rozkoszy. Kolano przypomniało o sobie złowrogim piknięciem.
- To dobry sposób na ból, zwłaszcza jak nie masz nic w pobliżu, żadnej tabletki czy czegoś podobnego. Ból co prawda wraca, ale już nigdy taki silny. Nie wiem, dlaczego to się dzieje, pewnie za sprawą jakichś substancji. Ja w każdym razie stosuję... stosowałem - zakończył ze smutkiem.
Przytuliłem go i pocałowałem w ucho.
- Będzie dobrze, Jarek. Śpimy już.

Faktycznie kolano pobolewało jeszcze jakiś czas a Jarek zasnął, więc miałem okazje porozmawiać z przyjacielem. Nie wydawał się zadowolony.
- Nie podobało ci się? - zapytał niezadowolony.
- Nie mówię o tym - powiedział. - Znów się koszmarnie wygłupiłeś i mamy do pogadania.
- Przecież ja nic takiego nie zrobiłem...
- No właśnie o to chodzi. Nie zrobiłeś nic. A on na to czekał... Pamiętaj i wyryj sobie to na czole, nodze, wszystko jedno gdzie, byle nie na mnie, że obowiązuje coś takiego jak zasada wzajemności. Nie można tylko brać, brać i brać. Trzeba też coś z siebie dawać.
- Bolało mnie i Jarek sam powiedział, że to akcja ratunkowa.
- Tłumacz się, tłumacz - powiedział przyjaciel. - Zachowałeś się jak typowy samiec. Nawet nu nie podziękowałeś a przecież było za co, prawda? Nareszcie mnie ktoś pocałował.
- Nie bałeś się?
- A co, odgryzł mnie? Może trochę na początku.
Może miał rację,to była całkowita niespodzianka i stało się to znienacka. Może faktycznie należało... Ale dopóki Jarek leczy rany po operacji, będę musiał poczekać na tę pełną wzajemność.
- Jeszcze jedno - powiedziałem. - A nie wydaje to ci się trochę dziwne? Przecież służysz też do czegoś innego. Nie wydaje ci się to trochę, hm, niehigieniczne?
Ale jego nie przegadasz.
- Zgadza się, jest pewien konflikt interesów, z którym muszę sobie radzić. Ale to jakoś jest rozwiązane, zauważ, że jak tam stałeś i patrzyłeś na wuja Remika, wcale mi się to nie podobało, piliły mnie inne obowiązki. A nie powiem, widok wcale nie był zły - drgnął lekko na samą myśl o tym. - Tylko nie obiecuj sobie za wiele i go już nie podglądaj. Też nie chciałbym, aby się na mnie gapili w takim momencie.
- A może... - te myśli, które przychodziły do mnie wczoraj, sprawa tych dziwnych obrazków, które jakimś cudem znalazły się na daczy, spowodowały, że pomyślałem o tym zupełnie inaczej.
- Że niby co?
- No... że on...
Przyjaciel popadł w zadumę.
- Na razie mamy zbyt mało przesłanek aby o tym myśleć. Nigdy nie wiesz, jakie są intencje drugiej osoby, jeśli ona ci nie powie albo ty o nie nie zapytasz. Mogło być wszystko albo nic. Poza tym to już zahacza o bezpodstawne oskarżenie. Kto jak kto ale wuj Remik poradziłby sobie z tym,bo jest prawnikiem. Więc proszę, nie pytaj go o to z łaski swojej. Sam przemyśl i daj sobie na to odpowiedź. A najlepiej nie myśl wcale bo guzik wiesz. Tak najłatwiej skrzywdzić człowieka, prawda?
- Ale on to przecież robił!
- Racja, ale przy założeniu, że wszyscy śpią. Ja cię proszę, nie ładuj się w takie rozważania. Idź lepiej spać.
Nie musiał mnie dłużej namawiać bo jednak senność wygrywała powoli z bólem i czułem jak odpływam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 13:04, 29 Gru 2014    Temat postu: Rozmowy z przyjacielem (25, ostatni)

Całą niedzielę wuj Remik był,jak to mówią, do rany przyłóż i trochę było mi żal, że już musi wyjechać. Jeśli o mnie chodzi, mógłby zostać na cały tydzień i, gorzej, mógłby nawet robić te swoje potworne rzeczy, mnie to nie przeszkadzało. Ale on miał pracę.
- Tylko pamiętajcie, że za tydzień macie Naczelną Izbę Kontroli na karku - powiedział na pożegnanie. - Będę szczęśliwy, jak chałupa będzie wyglądała jak po moim przyjeździe.
Racja, zupełnie zapomniałem, że przyjeżdżają nasi ojcowie. Jakoś jeszcze nie stęskniłem się za tatą, jeśli już to chciałem go nauczyć jak się łowi ryby bo pewnie nie umie a mnie to się podobało coraz bardziej.
- Pomieścimy się tu wszyscy?
- Będzie trzeba. Przywiozę śpiwory, może jakiś materac albo łóżko polowe, a wy, jak chcecie, możecie na te dwie noce rozbić namiot w ogródku. W tej chałupie nocowało już piętnaście osób naraz...
- Jak to?
- Pół klasy mojej córki na wycieczce przed maturą. Jakoś się pomieścili.
Nie pozostało mi nic innego jak się pożegnać.

Siedzieliśmy na tarasie popijając colę. Jeszcze chyba nie powiedziałem, że ten domek ma fajny taras przed wejściem, zadaszony, i podczas upałów jest jedynym miejscem na zewnątrz, gdzie można uciec przed upałem. nadszedł wieczór, rozmowa zrobiła się taka bardziej luźna i postanowiłem podzielić się z Jarkiem moimi wątpliwościami dotyczącymi wuja Remika.
- Wszystko to prawda - powiedział Jarek. - On jest biseksualistą.
- To znaczy? - zapytałem, choć po lekturze Jaczewskiego mniej więcej wiedziałem, co to znaczy.
- W jedną i w druga stronę. Lubi i babki i facetów. Nie wiem czy wiesz, ale on był prawie dwadzieścia lat żonaty.
- Wspominał.
- Ale później coś mu się odwidziało i się rozwiódł. Znalazł sobie chłopaka i odwrócił się od rodziny.
- Wiedzą?
- Raczej przypuszczają. Wiem, że była jakaś awantura z tatą na ten temat ale nie znam szczegółów, ze mną nikt nie będzie rozmawiał na te tematy. 'Nie wtrącaj się w sprawy dorosłych' - powiedzieli. Ale mnie wuj powiedział, wtedy, po tamtej wpadce.
- Wiem, opowiadał mi. Tak się zastanawiam, jak to można i z facetem i z kobietą, Przecież to są dwie zupełnie różne rzeczy. Myślałeś kiedyś o dziewczynie?
- czy ja wyglądam na głupiego? Nigdy. Nawet o chłopaku też nie. Wtedy, w tamtej przychodni...
Czułem, że zbliża się do czegoś bardzo ważnego.
- Jak tylko cię zobaczyłem, takiego obolałego... Wtedy po raz pierwszy wiedziałem kim naprawdę jestem. Nie potrzebowałem na to więcej niż kilku minut. Tylko... Później trzy dni gryzłem się, zadzwonić czy nie. Wiesz jak to jest. A później, w szpitalu...
Nie przerywałem, nie wypadało mi. Jeśli już tyle powiedział...
- Gdybyś nie przyszedł, pewnie bym sobie coś zrobił. Nie wiesz, jakie to było straszne. Przyszedł doktor założyć mi ten cewnik i mówił, że będzie bolało. Ale, powiedział, że zrobi coś takiego, że przestanie boleć...
Słuchałem prawie nie oddychając.
- Krzyczałem ze strachu, potem już nie miałem siły. Tylko patrzyłem jak on mi to robi. A on miał taki dziwny uśmiech, obleśny, Później macał mi jądra, mówił, że musi mnie rozluźnić, ale ja widziałem, jak druga ręką sobie trzepie pod fartuchem. A do tego wszystkiego był strasznie brzydki, szczerbaty i jechało od niego nieumytymi zębami i gorzałą. Jak skończył, powiedział, że jak pisnę komuś słówko to będę miał przechlapane, bo mi nikt nie uwierzy. Chwalił się, jaki on jest dobry, nagradzany i tak dalej. Ale to jeszcze nie koniec. Mało mu jeszcze było. Odwrócił mnie tyłem...
Słuchałem tego wszystkiego z rosnącym przerażeniem. Gdzie my żyjemy, do kurwy nędzy? W średniowieczu? Jarek zacinał się coraz bardziej, leciały mu łzy. Przytuliłem go ale to niewiele pomogło. Wszystkie koszmary wróciły ze zdwojoną siłą. Kiedy skończył, był zupełnie wyczerpany, jakby przebiegł kilometr.
- Zacząłem wierzgać, kopać, powiedział, że mnie zwiąże pasami, ponoć są takie specjalne łóżka dla opornych pacjentów, jak się wyraził.
Chciałem go pocieszyć, powiedzieć cokolwiek, co odwróciłoby jego myśli, ale chyba nie ma czegoś takiego.Jarek tymczasem skończył I jakiś czas oddychał głęboko.
- Ale nie mów o tym nikomu, proszę cię, Spaliłbym się ze wstydu, gdybym miał świadomość, że inni to wiedzą. Nie mógłbym im spojrzeć w oczy.
- A ja?
- A ty? Ty się nie liczysz.
W tym momencie zorientował się co powiedział i, możecie uwierzyć lub nie, zaczął się śmiać. Śmiechem szczerym, otwartym.
- Źle się wyraziłem Lechu. Liczysz się tylko ty.
- Ale ktoś ci musi pomóc - powiedziałem. Zdajesz sobie sprawę, że ty sikasz do łóżka? Do tej pory nie chciałem ci o tym mówić, zresztą stało się to tylko dwa razy i, gdybym lubił cię mniej, przestałbym z tobą spać. Nawet jak są na to jakieś tabletki, to mogę przypuszczać że jak je przestaniesz brać, to problem wróci na nowo. Tak jak z bólem zęba.
- Nie da rady - powiedział Jarek. - Zresztą teraz, jak wiesz, już się nie boję - powiedział, podszedł do mnie i przytulił się mocno. - Chodź do środka, już komary działają.

Nie będę pisał, co działo się dalej ale dostałem najwspanialszą nagrodę, jaką można sobie wyobrazić. Wiem, że go trochę bolało, choć jego przyjaciel zdążył się pozbierać po tej operacji. Mnie trochę też ale to się nie liczy. Szkoda, że wszystkie szczegóły muszę zostawić dla siebie. A może nawet lepiej.
- No i przestaniesz mi już zawracać głowę z tymi dziurami - powiedział mój przyjaciel. Ja ci nie chciałem nic mówić...
- A wiedziałeś?
- Wiedziałem że ja się w to nie będę bawił. Tak nasz świat jest skonstruowany, trochę na podobieństwo męsko-damskiego. Ja jestem po tej drugiej stronie.
- A spróbowałbyś...
- Nie kuś, na razie nie. Dobrze mi jak jest. Nie każdy musi robić wszystko. Jak zmienię zdanie, dam ci znać, dobra?
- Ale ja zazdroszczę Jarkowi, on wie jak to jest. On ma moją tajemnicę a ja nie mam jego...
- Słucham tego z przerażeniem - powiedział niemal ze wstrętem. - Naprawdę mu zazdrościsz? Zastanów się chłoptasiu, co ty wygadujesz.
Istotnie nie było to najszczęśliwsze sformułowanie choć gryzła mnie pewnego rodzaju zazdrość. Dlaczego on ma być lepszy?
- Zastanowię się co z tym zrobić - obiecał. - Na razie masz inne problemy na głowie. O wiele poważniejsze. Nie myśl, że z Jarkiem jest już wszystko w porządku. Jest lepiej ale do pełni szczęścia brakuje jeszcze bardzo wiele. Masz się nim zając i to nie tylko w taki sposób. Pokazać mu,że istnieje inny świat,że ludzie mogą być szczęśliwi, że mogą się kochać. No daj mi już spokój.
I się zamknął. Na bardzo, bardzo długo. Widocznie doszedł do wniosku, że przekazał mi już wszystko, co najważniejsze. Schowałem i przytuliłem się do Jarka.

Inspekcja przyjechała, czemu nie. I było naprawdę bardzo wesoło, z ogromnym ogniskiem i pieczonymi kiełbaskami. Panowie popili sobie trochę i zebrało im się na wspomnienia. Następnego dnia podszedł do mnie tata Jarka.
- Lechu, mogę cie prosić na rozmowę?
Wystraszyłem się ale posłusznie ubrałem się i wyszliśmy z domku.
- Chodź na krótką przechadzkę do lasu - powiedział.
Na początku rozmawialiśmy o różnych rzeczach, w ogóle niezwiązanych z tematem, o którym chciał rozmawiać. Nagle stanął na środku drogi.
- Podejdź do mnie, proszę.
Nie wiedziałem o co mu chodzi, czułem że mam nogi jak z waty ale posłusznie wykonałem polecenie. Gdy byłem już blisko niego, objął mnie i mocno przycisnął mnie do siebie.
- Dziękuję ci. Zrobiłeś coś, co jest najwspanialszego na świecie. Wróciłeś mi syna.
Staliśmy tak dość długo.
- Nie wierzyłem, że to możliwe. Ale teraz, jak widzę jak się śmieje, jak wariuje... Wiesz co? Nie wnikam, co jest między wami. Nie myśl, że nie wiem, wiem więcej niż przypuszczasz. Nie myśl też, że łatwo mi było to zaakceptować. Może powiedzmy inaczej, toleruję to. Bo wiem, że trafił na odpowiednią osobę. Ty jesteś dobrym chłopcem, Lechu. I bardzo zdolnym, pomyślimy co z tobą zrobić byś nie zmarnował swoich talentów. Ale to w tej chwili mało ważne. I nie pytam, co ci powiedział, zatrzymaj to dla siebie. Wiem, że jesteś dzielny i dasz sobie radę z tą prawdą. Nie jesteś sam. I Jarek nie jest sam. I uważaj na siebie, wokół jest masa złych ludzi, tylko czyhają na takich jak ty. Jak będziesz miał jakiś problem, z którym nie będziesz mógł sobie poradzić, masz swojego tatę, masz mnie...
- A mój tata? - zapytałem z niepewnością w głosie.
- Temat nie istnieje - powiedział z uśmiechem. - Cieszcie się życiem, póki możecie, bo za chwilę będzie w Polsce rozpierducha jakiej świat nie widział. Może nawet skończyć się wojną. Ale nie chcę cię przerażać, pewnie skończy się na strachu. Aha, i jeszcze jedno - popatrzył na mnie groźnie ale widziałem, że udaje. Miał za wesołe oczka.
- No? - ja też udałem, że się boję.
- O co prosiłem wtedy na peronie?
Rany Boskie... Zapomniałem o tych cholernych tabletkach.
- Nie martw się, on ich nie potrzebował. Dostał o wiele lepsze lekarstwo, witaminę M - powiedział, mrużąc oczy.

W naszym prywatnym turnieju wędkarskim zająłem drugie miejsce, o co się nawet nie podejrzewałem. A kto wygrał? Mój ojciec, który, jak się okazało, był świetnym wędkarzem w młodości. Podczas tych trzech dni poznałem też inną miłość mojego życia. Nie, nie żadnego chłopaka. Zacząłem poznawać zasady brydża, gry, która wciągnęła mnie później na bardzo długi czas.

Spaliśmy oczywiście w namiocie a noce były gorące, i dosłownie i w przenośni. Namiot ustawiony był za domkiem, w sumie tylko ktoś, kto mieszkal w małym pokoju mógł go zobaczyć. Założyłem, że nie widział i nie krępowałem się zbytnio idąc rano w wiadomym celu w krzaki, w stanie, powiedzmy,nie do końca stanardowym. A tak dokładnie, jakbym szedł na jakieś zaawansowane tokowanie. Po południu ojciec skorzystał z okazji, gdy byliśmy sami w pokoju.
- No, Lechu, zwracam honor.
Ciekawe, z jakiego powodu? A widząc, że moje oczy są jednymi wielkimi znakami zapytania, dodał tylko:
- Jak przyjedziemy pod koniec sierpnia was odebrać, będę pamiętał przywieźć tego szampana - po czym zarumienił się i szybko zniknął z horyzontu.

I to już koniec tej historii. Można powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie, ale nie do końca tak było. W każdym razie ten stary dziad, który w tej chwili koło mnie siedzi i znęca się nad projektem jakiegoś nieopierzonego architekta to niejaki Jarosław Jaskierski, ten sam, którego poznałem w przychodni na Pabianickiej. Uwielbiam głaskać jego siwe włosy, jest taki rozkoszny... O, patrzcie jak się łasi i uśmiecha tymi wesołymi oczkami. Nic z tego, Jarek, przynajmniej na razie, muszę wrócić do swoich map dla dużej firmy internetowej. Już wzrok nie ten, w końcu człowiek po pięćdziesiątce sporo się zużył. Ale jeszcze wiele przed nami. W weekend pojedziemy się zrelaksować do Trzcianki. Odkąd ś.p. wuj Remik zamontował tam prysznic, jest całkiem fajnie, choć ryby już tak nie biorą.


A co z moim przyjacielem? - zapytacie. Cóż, został nim na zawsze, choć ostatnio trochę przeżywa męskie klimakterium. I od tamtej pamiętnej nocy zaniemówił. Nawet się nie pożegnał, wstrętne bydlę. I niewdzięczne na dodatek.


KONIEC


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Wto 13:54, 30 Gru 2014, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 13:24, 29 Gru 2014    Temat postu:

Całe opowiadanie, podzielone nieco inaczej na rozdziały, znajdziecie pod adresem
[link widoczny dla zalogowanych]
w wersji pdf i na czytniki: txt, epub i mobi. Co ważne - na mój koszt transferowy i bez logowania,
I jeszcze jedno. Opowiadanie może przejść jeszcze drobne poprawki sytlistyczne, korektę itp. Aktualną wersję znajdziecie zawsze pod ardesem podanym wyżej. Jeśli będzie większa zmiana (możliwe ale mało prawdopodobne) dam znać również tutaj.

Będę wdzięczny za jakiekolwiek uwagi dotyczące tej mini-powieści.

PS: Zgodnie z regulaminem, po dwóch dniach wątek zostanie przeniesiony do Opowiadania Soft Core.

Uwaga: Opowiadanie zmienia tytuł na Witamina M


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 19:00, 29 Gru 2014, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alejkum
Debiutant



Dołączył: 28 Lis 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:13, 29 Gru 2014    Temat postu:

No i dzięki, że w tak ciekawy sposób poprowadziłeś nas przez ten ciekawy świat Smile
Bardzo miło się czytało.
Czekam na kolejne opowieści Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 20:24, 29 Gru 2014    Temat postu:

Dzięki za miłe slowa. ja wiem czy ciekawy? To wykorzystanie zdarzyło sie naprawdę. Kilka innych rzeczy również, w zasadzie mało jest w tym mojej wyobraźni. Ja tylko połączyłem pewne wydarzenia, no i porozmawiałem sobie z kim trzeba Smile Smile Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
januma
Dyskutant



Dołączył: 22 Lip 2009
Posty: 84
Przeczytał: 60 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pon 20:48, 29 Gru 2014    Temat postu:

Początkowo było dla mnie za dziwne - nie bardzo trawilem te rozmowy z przyjacielem ale teraz jak pojawił się Jarek i odcinkami sypnąłes intensywniej żałuje ze się tak szybko skończyło. Pozdrawiam i dzięki za twoje pianie zwłaszcza ze piszesz 3 praktycznie jednocześnie. Mam nadzieje ze teraz przyspieszysz z Innymi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin