Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Warsztaty
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Śro 23:59, 25 Lis 2015    Temat postu: Warsztaty

Warsztaty cz. 1.

Początek lata zawsze daje nadzieję na wstęp do czegoś nowego, pięknego niebanalnego. To był bardzo pogodny, słoneczny dzień. Postanowiłem w ten niesamowity dzień odpocząć od wszystkiego, być bliżej natury, poddać się lenistwu. Siedziałem na niewygodnej ławce w parku miejskim a słońce smagało mnie po twarzy, dając przyjemny, miły posmak lata. Nogi wyciągnąłem prosto przed siebie, rozkładając je maksymalnie. Wiem, wyglądałem jak w burdelu, ale kto by się tym przejmował, w końcu siedziałem w parku. Wpatrzony w bezchmurne niebo oddałem się całkowitemu lenistwu, wyłączając wszystkie zmysły. Błoga, sielska atmosfera panowała wokół mnie i chyba w całej przyrodzie, która pod promieniami słonecznymi budziła się do życia pełną parą a jednocześnie okazując swą leniwość i beztroskę. Poddałem się tej idylli, przecież nigdzie mi się nie śpieszyło, bo po co? gdzie miałbym śpieszyć się w tak śliczny dzień, do czego? Leniwie patrzyłem w dal, śledziłem wzrokiem przechodzących alejkami ludzi. Niektórzy śpieszyli się gdzieś, inni leniwie przechadzali się korzystając z dobrodziejstwa słońca, nie brakowało też siedzących na ławeczkach i wygrzewających sie w ten piękny dzień. Kiedy opuściłem głowę w oddali spostrzegłem siedzącą parkę, która całowała się gorąco. Trochę jak małolat wlepiłem w nich oczy. Podziwiałem tą wymianę śliny jaką uskuteczniali w tych jasnych promieniach słonecznych. Piękny widok pomyślałem sobie i wreszcie skarciłem sam siebie... Na co się durniu gapisz... Odwróciłem wzrok i skoncentrowałem się na pobliskich drzewach, które tak pięknie rozkwitły, racząc moje oczy soczystą zielenią. Znowu błogość ogarnęła moje ciało, wyłożyłem się maksymalnie na tej niewygodnej ławce i patrzyłem w błękit słonecznego nieba. Byłem bliski odpłynięcia, gdy nagle z tego stanu wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.
- Kur.... jaka cholera - pomyślałem wściekły.
Z wielkim trudem i leniwie wyciągnąłem telefon z kieszeni, spojrzałem na wyświetlacz...
- No tak.... - żachnąłem się zrezygnowany.
Nie miałem ochoty odbierać, ale skoro zburzył mój spokój, to czas było wracać do realiów dnia codziennego.
- Słucham - powiedziałem dość oschle.
- Wpadnij dzisiaj do mnie, pilne! - usłyszałem jego głos i rozłączył połączenie.
Chciałem coś powiedzieć, że nie mogę, mam plan na dzisiaj, ważne sprawy, ale nie dał mi tej możliwości, zresztą jak zwykle.
- Kutas - pomyślałem i schowałem telefon.
Czar prysnął, już nie cieszyły mnie promienie słoneczne, tak przyjemnie smagające moje ciało, pomimo, że byłem ubrany to czułem te niebiańskie bicze. Wstałem kierując się w stronę wyjścia z parku. Nie byłbym sobą, gdybym ukradkiem nie zerknął w stronę ławki tej parki, oni dalej się całowali. Uśmiechnąłem się w głębi duszy, myśląc, że muszą być bardzo w sobie zakochani.
Po około pół godzinie stałem już pod dobrze znanym mi biurowcem. Windą na górę i po chwili byłem pod drzwiami sekretariatu. Pomyślałem, że znowu będzie mnie obcinać to wredne, wścibskie babsko, sekretarka szefa.
- Dzień dobry - powiedziałem wchodząc do środka.
- Dzień dobry - odpowiedziała, mierząc mnie od stóp po głowę.
Zawsze zastanawiałem się co ona myśli, kiedy mnie tak lustruje. W sumie to fajna z niej była laska, ale bardzo zmanierowana. No w końcu sekretarka szefa i ponoć jego kochanka. Tak przynajmniej słyszałem, bo materacem nie byłem ani też nie przepadałem za informacjami, kto z kim i dlaczego...
- Szef mnie wzywał - oznajmiłem.
Popatrzyła na mnie spode łba, swoim świdrującym wzrokiem. Pewnie wiedziała czemu i bawiła się teraz moim strachem i niewiedzą.
- Poczekaj, rozmawia teraz - oznajmiła.
Widziałem jak zapuszcza mi żurawia w wypukłość moich dżinsów.
- Napalona suka - pomyślałem zażenowany.
Usiadłem w fotelu, zwracając głowę w kierunku okna, nie miałem ochoty na wymianę spojrzeń a tym bardziej na jakąkolwiek konwersację z tą laską.
- Jak tam twoje sprawy sercowe - usłyszałem jej szczebiot.
No ja pierd... jeszcze mnie o moje sprawy osobiste wypytuje, mało jej kutasa szefa. Wyprowadziła mnie z równowagi, zażenowany odpowiedziałem cicho.
- Po staremu, żadnych zmian.
Odwróciłem głowę ponownie w kierunku okna, dając w ten sposób do zrozumienia temu babsztylowi, że nie mam ochoty na żadne konwersacje.
Po chwili z gabinetu obok wyszedł mój szef.
- Dobrze, że jesteś, wchodź - powiedział i zniknął w środku.
Mój szef - Jarek, facet koło czterdziestki, wygląd wysportowanego byczka, czynił go bardzo atrakcyjnym, ogólnie fajny z wyjątkowo wrednym i wkurwiającym charakterem. Nie przepadałem za nim ale musiałem tolerować, bo w końcu był moim szefem.
- Dostaliśmy miejsce na warsztatach dla młodych i postanowiłem, że ty pojedziesz! - powiedział nie patrząc na mnie.
- Kiedy i gdzie? - zapytałem zaskoczony.
- Za dwa dni wyjazd, na dwa tygodnie, jakaś dziura w zamojskim, ponoć fajny ośrodek wypoczynkowy - oznajmił, spoglądając na mnie.
- Ja pierd... - wymsknęło mi się cicho.
- Coś ci się kurwa nie podoba, młody nie dyskutuj, jedziesz i koniec! - skomentował ostro.
- No nie, jest ok - odpowiedziałem potulnie.
Co miałem powiedzieć, musiałem się zgodzić, przecież byłem młodym pracownikiem w redakcji. Nie mogłem pozwolić sobie na konflikt z szefem, zwłaszcza, że ta praca bardzo mi się podobała. Wiadomo, na razie tylko pomagałem, zbierałem informację, robiłem zdjęcia ale miałem nadzieję, że po jakimś czasie zacznę pisać i publikować, stając się równym dziennikarzom piszącym dość ciekawe teksty w tej redakcji. Każdy ma swoje marzenia i ja je utożsamiałem z pracą w tej firmie. Więc jako młody pracownik służyłem jako chłopiec na posyłki, wiedziałem, że muszę tą drogę przejść, by dalej piąć się w górę.
- Monika da ci wszystkie dokumenty, możesz pobrać też zaliczkę do delegacji - oznajmił i głową dał znać, że to już wszystko.
- Ok, dzięki - odpowiedziałem i skierowałem się do wyjścia.
- Powodzenia - rzucił na odchodne.
Monika, czyli jego sekretarka miała przygotowany dla mnie komplet dokumentów. Wręczyła je z szelmowskim uśmiechem.
- Baw się dobrze - powiedziała zalotnie.
- Dzięki - odpowiedziałem.
Zabrałem dokumenty i udałem się do księgowości po zaliczkę. Byłem trochę przybity, dwa tygodnie, gdzieś w jakiejś dziurze na szkoleniu. No cóż trzeba to jakoś przeżyć.
Sprawdziłem jeszcze gdzie leży ta miejscowość, trochę podcięło mi to skrzydła, kiedy zobaczyłem, że to ośrodek w lesie z dala od zabudowań czy też od jakiejś większej miejscowości.
- Ja pierdolę jaki kanał - powiedziałem cicho do siebie zupełnie zrezygnowany.
Zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem z redakcji. Oznajmiono mi, że mam wolne do wyjazdu co podniosło mnie trochę na duchu.
Wracałem do domu przechodząc przez park, postanowiłem dokończyć swoją błogą sielankę na ławeczce, już nie było tej całującej się parki. Posiedziałem chwile ale moje myśli krążyły z taką szybkością, że nie mogłem osiągnąć spokoju ducha, więc to siedzenie po dłuższej chwili przestało sprawiać mi przyjemność.
Kiedy wróciłem do domu nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Byłem podniecony a może raczej podenerwowany. Chwyciłem za telefon, z kontaktów wybrałem dobrze znany mi numer...
Sygnał i po chwili usłyszałem ten miły ciepły głos. To był Robert, mój kumpel z którym znaliśmy się od studiów i z którym mógłbym konie kraść, tak to chyba określa się najlepszego kumpla.
- Co tam?
- Co robisz, może zrobimy jakąś imprezkę? - zapytałem.
- Jutro do roboty - odpowiedział rozżalony.
- To zostaniesz u mnie, ja mam wolne - zaproponowałem.
- No proszę takim to się powodzi, no dobra, będę wieczorem! - odpowiedział.
- Zadzwoń do Marka, może będzie miał ochotę zalać pysk! - zaproponowałem.
- Ok, zadzwonię, do Jacka też zadzwonię, może Kaśka będzie chciała? - zapytał.
- Kaśka nie, jak się nawalę, wykorzysta to a nie mam ochoty na ruchanie! - odpowiedziałem.
- A co, masz doła? - zapytał.
- Trochę, powiem jak się spotkamy - stwierdziłem.
- Ok to na razie! - odpowiedział.
- Do wieczora! - zakończyłem rozmowę.
Mój żołądek dał znać o sobie, więc odgrzałem wczorajszy obiad, który kiepsko smakował. Po czym zafundowałem sobie gorący rozluźniający natrysk. Była to bardzo długa chwila relaksu, a strugi wody spływające po moim ciele sprawiały mi dużo przyjemności i chyba trochę również podniecały, bo doznałem delikatnego wzwodu. Zakończyłem więc ten masaż wodny i odziany tylko w ręcznik wyszedłem do salonu. Położyłem się na sofie, przykryłem kocem i tak zasnąłem, błogim snem niemowlaka.
Obudził mnie dźwięk dzwonka, początkowo jakiś taki dziwny, potem coraz ostrzejszy. Poderwałem się z sofy i niczym pijany, potoczyłem do korytarza. Kiedy otworzyłem drzwi na progu stał on. Wysoki szczupły blondyn z włosami na jeżyka. I te wesołe słodkie, niebieskie oczy, bardzo odznaczające się od jego jasnej twarzy. Nie wiem jak on to robił ale jego twarz była zawsze uśmiechnięta, za to go bardzo lubiłem, zresztą chyba nie tylko za to, sam nie wiem, po prostu bardzo go lubiłem i jego towarzystwo.
- Robert? - wybełkotałem.
- A kogo sie spodziewałeś? - odrzekł ze śmiechem.
- Właź, zasnąłem i jeszcze się nie obudziłem - nieudolnie tłumaczyłem.
Wszedł, zdjął buty i skierował się do salonu. Podreptałem za nim, odzyskując po woli przytomność.
- Nie naszykowałeś żadnego żarcia? - zapytał rozglądając się po pokoju i zaglądając do kuchni.
- No przecież mówię, przysnęło mi się i jestem w czarnej dupie - odrzekłem załamany.
Wyciągnął ze swojego plecaka butelkę wódki i położył ją na ławie.
- To co będziemy pić pod herbatkę? - zadrwił.
- Nie, proszę cię zrób coś a ja się ogarnę - poprosiłem, patrząc na niego błagalnie.
- No nie wiem zapraszasz gości i sami mają sobie zrobić - ironizował.
- Daj kurwa spokój, musze się ogarnąć - odparłem.
Poszedł do kuchni a ja stałem chwilę na środku salonu i zastanawiałem się co mam zrobić. Wreszcie zebrałem się w sobie i sięgnąłem do szafki po dres. Zrzuciłem ręcznik i założyłem spodnie i bluzę.
- O gaciach zapomniałeś - usłyszałem jego głos.
Odwróciłem się w kierunku kuchni, on stał oparty o ścianę i patrzył na mnie. Obserwował mnie.
- Może być bez gaci - stwierdziłem.
- To jak jesteś już na chodzie, to mi pomożesz - zaproponował.
- Już idę, od razu sobie zajaram - odrzekłem.
Siedziałem w kuchni paląc papierosa, obserwowałem jak uwija się z przyrządzeniem przekąsek, pytał tylko co gdzie mam. Muszę przyznać, że szło to bardzo sprawnie, byłem pełen podziwu dla jego kulinarnych umiejętności. Kiedy skończył, zanieśliśmy te wszystkie przysmaki na ławę do salonu, naszykowałem szkło i wyciągnąłem z lodówki wódkę, którą postawiłem na ławie obok tej Roberta.
Dzwonek do drzwi, przyszli Marek i Jacek, koledzy Roberta z którymi też lubiłem przebywać, ogólnie była to nasza paczka, do której zaliczaliśmy jeszcze dwie dziewczyny, Monika i Kaśka. Z Kaśką łączyło mnie może trochę więcej, czasami lądowaliśmy w łóżku, ale to nie było żadne zakochanie, żadna miłość, po prostu koleżeński seks, zresztą bardzo dobry seks. Wystarczający na zaspokojenie moich potrzeb, a poczucia więzów bardziej poważnych jeszcze nie miałem. Taki układ mi bardzo odpowiadał, z tego co mówiła Kaśka jej też, więc oboje byliśmy zadowoleni.
Zaczęły się dowcipy, śmiechy przy toastach i przekąskach, które znikały bardzo szybko. Oczywiście pochwaliłem się swoim wyjazdem na warsztaty i miejscu gdzie to będzie się odbywać. Wszyscy mieli totalną polewkę z mojej osoby zamkniętej przez dwa tygodnie w głębokim buszu. Żenujące stały się żarty o moich seksualnych przygodach w tym lesie odbywanych w ich fantazji z sarnami, niedźwiedzicami... po prostu mieli ze mnie totalną polewkę. W końcu sam zacząłem się z siebie śmiać, bo jakie inne wyjście miałem, a ich wybujała fantazja pobudzała moją, co wywoływało moje salwy śmiechu. Bawiliśmy się super a w głowie coraz bardziej mi szumiało. Nie wiem kiedy ale stuknęła druga w nocy, Marek i Jacek, już mocno wcięci, zmyli się do swoich domów. Zostałem sam z Robertem.
- Wypijemy jeszcze po jednym i idziemy spać - wybełkotałem.
- Jak wypijesz jeszcze jednego to tu padniesz i będziesz spał na dywanie - odpowiedział.
Wypiłem... faktycznie film zaczął mi się urywać. Poczułem jak podnosi mnie z sofy i prowadzi do sypialni. Wylądowałem na łóżku, zdjął ze mnie dresowe spodnie. Przez upojony alkoholem mózg prześwitała mi myśl, że przecież jestem nagi. Przykrył mnie kołdrą, słyszałem jak wyszedł, po chwili wrócił. Podniósł mnie do pozycji siedzącej, zdjął bluzę i założył koszulkę. Kiedy opadłem na poduszkę, świat wirował wokół mnie, słyszałem gdzieś w oddali jak bierze kąpiel, dalej już nic nie pamiętam... odpłynąłem.
Obudził mnie dźwięk alarmu w jego telefonie, z ledwością otworzyłem oczy. Widziałem jak wstaje, ale coś mi tu nie grało... nie miał majtek. Szukał ich w łóżku pod kołdrą, znalazł, ubrał i wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił, wręczając mi kubek z musującym płynem. Nie wiem co to było, wypiłem bo kac męczył mnie niesamowicie.
- Wpadnę po pracy - powiedział, patrząc na moje zwłoki.
Machnąłem mu tylko ręką , zamknąłem oczy oddając się w kojący sen.
Wstałem koło południa bo pęcherz nie dawał odporu, potem koniecznie kuchnia i picie... cholerny kac. Spojrzałem w korytarzu w lustro, wyglądałem fatalnie, więc łazienka i kąpiel. Kiedy już doszedłem do siebie, zdecydowałem się coś zjeść, mój żołądek skręcał się dając znaki, że jest pusty.
Po chwili zajadałem smaczną jajecznicę , przypomniałem sobie scenę z przebudzenia... dlaczego Robert był goły? Pamiętam, że zawsze spał w slipach. Czy coś się stało w nocy, w mojej głowie krążyły różne myśli... tylko co, co się stało do czego doszło. Czy on mnie wykorzystał, czy ja jego? Przecież znamy się tak długo, nie mieliśmy przed sobą tajemnic ani też nie krępowaliśmy sie swoją nagością ale nigdy nie było żadnego znaku, że coś więcej może się wydarzyć. Byłem skołowany, postanowiłem, że nie będę o tym wspominał, nie wiedziałbym jak zacząć temat. Chociaż z drugiej strony byłem bardzo ciekawy... Kurwa nie wiem co zrobić... biłem się ze swoimi myślami, przeganiałem różne domysły, fantazja podpowiadała mi różne scenariusze. W końcu powiedziałem sobie dość... tematu nie było i nie ma. Będę zachowywał się normalnie, jakby się nic nie stało, bo przecież nie wiedziałem czy się coś stało, czy nie?
Było po siedemnastej kiedy przyszedł Robert. Widać było po nim skutki naszej popijawy.
- Zrobię sobie kawę, bo padam na ryj - powiedział.
- Mi też możesz zrobić, przesadziłem z gorzałą - stwierdziłem.
- Chyba nie tylko z gorzałą - usłyszałem jego odpowiedź z kuchni.
Spięcie wszystkich elektronów w moim mózgu, cholera... ciągnąć temat, czy przemilczeć? Nie odezwałem sie... milczenie chyba będzie najlepsze. Przyniósł kawę, postawił na ławie.
- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
Nie mogłem wytrzymać tego spojrzenia, nachyliłem się nad kawą.
- Już jest dobrze, ale przegiąłem na maksa - stwierdziłem zażenowany.
- No to fakt... łeb masz niezły, wlałeś tyle gorzały, że ja bym odjechał w połowie - stwierdził z uśmiechem.
- To była przeginka - odpowiedziałem cicho.
- No ale kondycję masz dobrą - zaśmiał się szyderczo.
Wiedziałem, że zmierza do czegoś co stało się w nocy, nie chciałem drążyć tego tematu, a może się bałem, że usłyszę coś czego bym po trzeźwemu nie zrobił.
- Chcesz coś zjeść? - zapytałem.
- Jadłem po pracy, będę spadał, w domu położę się i wyśpię - oznajmił.
- Ja też muszę to odespać - odpowiedziałem.
- O której jutro jedziesz? - zapytał.
- Pociąg mam o szesnastej, potem autobusem i na miejscu będę koło dwudziestej pierwszej.
- Wyjdę wcześniej i odprowadzę cię na dworzec - zaproponował.
- Nie musisz, dam sobie jakoś radę.
- Spoko, będę u ciebie o piętnastej, a teraz spadam - oznajmił wesoło.
Poszedł a ja biłem się dalej z myślami, czy coś w nocy się stało, czy to tylko zwykły zbieg okoliczności. Sam siebie okłamywałem, bo byłem świadomy tego, że nie wyglądało to na zbieg okoliczności. Raczej było to coś w czym obydwoje uczestniczyliśmy... tylko do czego się posunęliśmy?


Koniec części pierwszej.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
udibidi01
Wyjadacz



Dołączył: 22 Gru 2014
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 0:12, 26 Lis 2015    Temat postu:

zanim przeczytam, pytanko: Czy "Bidul" ma szanse na zakończenie

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez udibidi01 dnia Czw 0:14, 26 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Czw 0:14, 26 Lis 2015    Temat postu:

Spoko Bidul też się kończy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pablogay
Adept



Dołączył: 10 Sty 2014
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 1:24, 27 Lis 2015    Temat postu:

zapowiada się ciekawie,pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pon 0:48, 30 Lis 2015    Temat postu:

Zapowiada sie dobrze, czekamy na wiecej. Tylko prosze, nie pisz raz na miesiac albo pol roku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mavcik
Adept



Dołączył: 15 Gru 2011
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Śro 20:39, 02 Gru 2015    Temat postu:

Musisz zdecydowanie częściej pisać . Czekam na ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 22:47, 08 Gru 2015    Temat postu:

Warsztaty cz. 2.

Zostałem sam, nie mogąc zapanować nad swoimi myślami, które roztaczały w moim umyśle rozmaite wizje. Nie mogłem skoncentrować się na obrazkach telewizji, popijałem piwo, aż w końcu zmusiłem swój organizm do snu. Nie była to noc przespana snem niemowlaka, to męczarnia, ale w końcu nad ranem przyszedł głęboki sen.
Promienie słoneczne smagały moją twarz, oczy ledwo chwytały obraz mojej sypialni. Leniwie chwyciłem po telefon by sprawdzić godzinę.
- O kur.... - bąknąłem pod nosem.
Była jedenasta. Wyskoczyłem jak poparzony z łóżka, przecież nie jestem w ogóle gotowy do wyjazdu. Wszystko robiłem chaotycznie nie mogąc skupić sie na jednej czynności. Pakowanie plecaka, a w tym czasie śniadanie i kąpiel. Nie obyło sie też bez szkód, przez pośpiech zahaczyłem talerzyk, który roztrzaskał się na podłodze kuchni. Byłem wściekły na siebie, na cały świat.
Po czternastej byłem już gotowy do wyjazdu, sprawdziłem wszystko dwa razy, niczego nie zapomniałem. Zaparzyłem herbatę i rozłożyłem się na sofie, żeby pozbierać myśli, odpocząć, skoncentrować się przed wyjazdem.
Dzwonek do drzwi... spojrzałem na zegarek, piętnasta dziesięć, - cholera jaki punktualny, pomyślałem.
Poszedłem otworzyć drzwi, na progu stał zdyszany Robert.
- Cześć! - wydusił z siebie.
- Po co tak biegłeś?
- Nie chciałem się spóźnić, a nie mogłem wyrwać się z roboty wcześniej - wysapał.
- Właź - zaprosiłem do środka.
- Zdążę wypić herbatę? - zapytał.
- Weź moją, jeszcze ciepła - zaproponowałem.
Szybko wypił letnią już herbatę, zabrałem plecak i poszliśmy na dworzec kolejowy, był niedaleko mojego bloku, więc nie musieliśmy się śpieszyć. Kiedy podjechał pociąg, wyciągnąłem rękę na pożegnanie.
- Trzymaj się i dzięki za odprowadzenie - powiedziałem z uśmiechem.
- To ty się trzymaj, daj znać jak zajedziesz - odrzekł.
- Mam tylko nadzieję, że nie będę się nudził te dwa tygodnie - stwierdziłem z rozżaleniem.
- Spoko, pewnie jakieś imprezki tam będą - stwierdził kpiąco.
- Mam taką nadzieję, bo jobca tam dostanę - odpowiedziałem.
- Tylko nie pij za dużo, bo potem głupoty ci się trzymają - parsknął śmiechem.
Pogrążył mnie tym zupełnie, czyli on coś wie czego ja nie pamiętam. Może to dobry moment, żeby zapytać?
- O co ci chodzi? - spytałem patrząc mu prosto w oczy.
- Spoko, o nic - odrzekł trochę zmieszany.
- Masz na myśli ostatnią noc? co było? bo ja nic nie pamiętam! - patrzyłem na jego reakcję.
- A co miało być, schlałeś się i tyle - odpowiedział, unikał mojego wzroku.
- Hej! o czym mi nie mówisz? - zapytałem ostro.
- Daj luzu, wszystko ok, więc nie ma do czego wracać - odparł.
- Czyli coś było nie tak, nie wkurwiaj, powiedz! - zażądałem.
- Nudny jesteś, wszystko było na tak, a nawet bardzo na tak - odrzekł z szelmowskim uśmiechem.
No chyba przypierdolę mu tu na tym peronie, gra sobie ze mną w kotka i myszkę.
- Wsiadaj do tego pociągu bo zaraz odjedzie - rozkazał żartobliwie.
- Dobra kutasie, wyduszę z ciebie wszystko jak przyjadę! - odparłem złowrogo.
- Hmmm... już wydusiłeś, ale może być jeszcze raz - parsknął śmiechem.
No i mnie rozwalił na łopatki, potulnie wsiadłem do pociągu, zająłem wolny przedział, otworzyłem okno. Robert podszedł bliżej.
- Kutas jesteś, ale i tak cię lubię - stwierdziłem.
- A ja ciebie, i na wzajem - zarechotał.
Pociąg po woli ruszał, kiwnąłem mu ręką i puściłem oczko, on również machnął ręką i puścił oczko. Widziałem jak niknie w oddali, ale stał cały czas na peronie i patrzył w moją stronę.
Zamknąłem okno, usadowiłem się w wygodnym fotelu. Czeka mnie teraz kilka godzin nudnej jazdy. Początkowo patrzyłem się w okno, uwielbiam ten stukot pociągu i te krajobrazy znikające za oknem. Podziwiałem uroki tych pól malowanych, domków w szczerym polu, lasów przepięknie zielonych. Jednak po długim czasie znużyło mnie to oglądanie. Siedziałem i rozglądałem się po pustym przedziale, żałowałem teraz, że nie kupiłem kuszetki, przynajmniej bym się wyspał. Trudno, trzeba się przemęczyć. Pociąg zwolnił bieg, by w końcu się zatrzymać. Spojrzałem przez okno, jakaś stacja, chyba wezmę się za czytanie książki, a może lepiej posłuchać muzyki? Wyciągnąłem z plecaka słuchawki i podłączyłem je do telefonu. Kiedy włączyłem muzykę drzwi od przedziału otworzyły się, podniosłem wzrok i moim oczom ukazała się... barbie, no ja pierd... pomyślałem z żenadą. Dziewczyna bardzo młoda, bardzo ładna, chociaż mocno wytynkowana, róż królował wszędzie i miniówka, która chyba już krótsza być nie mogła. Czy ona nie widzi się w lustrze... myśli moje i jej widok coraz bardziej mnie śmieszyły.
- Wolne? - zaszczebiotała pytająco.
- Tak proszę - odpowiedziałem uprzejmie.
Pomogłem jej włożyć małą walizeczkę, oczywiście różową, na półkę, była zachwycona. Usiadła na przeciwko mnie. Ponownie założyłem słuchawki i pogrążyłem się w świat muzycznej fali Pink Floyd. Widziałem, że moja współpasażerka mnie obserwuje. Ściągnęła mój wzrok, wykonała ruch nogami, zakładając nogę na nogę. Zatkało mnie, przez ten ułamek sekundy zdążyłem zobaczyć, że ona nie ma majtek. No ja pierd... nieźle trafiłem - pomyślałem z zażenowaniem. Chciałem odwrócić wzrok w kierunku okna, ale ona uśmiechnęła się do mnie w sposób bardzo seksowny i rozchyliła nogi pokazując całą ogoloną cipkę. Szczena mi opadła, faktycznie chyba wyglądałem jak pies śliniący się do smakowitej kości. Ściągnąłem słuchawki z uszu, miałem kretyńską minę, nie wiedziałem co zrobić, zaskoczyła mnie zupełnie.
Ona bezwstydnie wykonywała delikatne ruchy nogami powodując, że cipka się otwierała i zamykała. Co to kur... jest pomyślałem, jakaś paranoja czy sen? Co mam teraz zrobić? wyruchać ją tutaj? przecież mi nawet nie stanie, ten róż jest obrzydliwy. Poza tym, kto wie ilu tam się już zlewało w tą ciasną dziurkę. A ona kusi dalej, mruży oczęta, wydyma usta.
- No co tam ogierku? - zapytała zalotnie.
- A co ma być? - wybąkałem.
Rozchyliła znowu mocno nogi, pokazując mi całą różową cipkę i nawet ładny, różowy wlot do jej dziurki. Patrzyła na mnie, zachęcając wzrokiem do zrobienia jakiegoś ruchu.
- Stówka kochasiu i wchodzisz! - usłyszałem jej podniecający szept.
Zmroziło mnie, usta otwarłem jakbym nie dosłyszał uszami, a chciałbym, żeby ten szept dotarł do moich zmysłów przez otwartą gębę. Co ta dziwka powiedziała?... nie mogłem otrząsnąć się z wrażenia. Zebrałem w sobie całą złość.
- Pojebało cię! kaszalocie jeden? - wycedziłem złośliwie.
Nie spodziewała się tego, myślała, że już złapałem się na ten jej haczyk. Szybko przyciągnęła nogi do siebie i poprawiła swoją różową miniówkę, chcąc opuścić ją jak najniżej, ale nie było czego opuszczać bo to była wąska szmatka. Zrobiła marsową minę, widać, że była mocno wkurwiona i nieźle zawiedziona.
- Palant - syknęła.
Odwróciła głowę w kierunku okna, udając wielce obrażoną, niczym księżniczka, której uchybiono czci, chociaż trudno tu doszukać się jakiejkolwiek czci.
Pomyślałem że nie mam co szukać w tym przedziale z tym kurwiszonem różowym. Wstałem, ściągnąłem plecak i otworzyłem drzwi przedziału. Wychodząc spojrzałem z politowaniem na to różowe dziewczę i z drwiącym głosem powiedziałem w jej kierunku.
- Bujaj się pindo!
Zamykając usłyszałem jak nazwała mnie głupim chujem ale miałem to głęboko w dupie. Poszedłem do drugiego wagonu, jak najdalej od niej... znalazłem wolny przedział. Rozłożyłem się przy oknie i ponownie oddałem się rozkoszy słuchania muzyki.
Kolejna stacja i do mojego przedziału weszło starsze małżeństwo. Byłem wkurzony jeszcze na tą różową pindę, więc chłodno powitałem swoich nowych współpasażerów, nie ściągając nawet słuchawek. Znowu mój wzrok zatopił się w przemykających krajobrazach zza oknem. Po dłuższej chwili dyskretnie spojrzałem na starszych państwa. Ona bardzo pogodna starsza pani, on to taki swojski chłop. Widać było, że są z małej wioski, ale te ich oczy, pogodne, miłe i takie radosne. Stwierdziłem, że nie wypada tak izolować się od nich. Ściągnąłem słuchawki i spotkałem się ze wzrokiem starszego pana. Uśmiechnąłem się mile i serdecznie do niego. Od razu zagadał.
- A dokąd to kawaler się wyprawia?
Opowiedziałem im jaki jest cel mojej podróży, oni opowiedzieli mi, że jadą do córki w Zamościu. Rozmowa nabierała coraz żywszego tempa, dowiedziałem się wszystkiego o nich, o ich córce i synu. Jakże miło płynął czas, ci ludzie bardzo skromni a jednocześnie bardzo otwarci i serdeczni, przypadli mi do gustu. Pan Józef bo tak miał na imię starszy jegomość, wyciągnął butelkę i stwierdził, że musimy się napić za tą sympatyczną znajomość. Pani Zofia, jego żona poszperała w jednej ze swoich toreb i na stoliku przy oknie wylądowała pachnąca kaszanka.
Więc stuknęliśmy się kieliszkami, które wyciągnął pan Józef i napełnił je tym trunkiem z tej litrowej butelki. Miałem ochotę walnąć sobie kielicha po tej akcji z różową zdzirą. Podniosłem kieliszek i szybkim ruchem wlałem do gardła. Oczy wyszły mi z orbit, płyn wlewał się głęboko do żołądka paląc niesamowicie, nie mogłem złapać oddechu. Zacząłem się dusić. Pan Józef szybko podniósł się i klepnął mnie porządnie po plecach... odzyskałem oddech.
- Ja pier... co to było? - wycedziłem głosem kastrata.
Szybko złapałem kaszankę i przegryzałem licząc na ustąpienie tego piekielnego żaru w środku.
- No, porządny bimber, mój kawalerze - odrzekł dumny ze swojego produktu pan Józef.
Nie mogłem dojść do siebie, oczy całe załzawione, przełyk piecze, w żołądku gorąco. Ale z każdym kęsem po woli czułem smak tej kaszanki. To jakby pożar flaków gasić miodem. Cóż za smak, powąchałem, a jaki zapach. Oczywiście zjadłem od razu całe pętko, bez chleba, który podała pani Zofia. Normalnie niebo w gębie. Wychwalałem ten smak, pani Zosia była dumna z siebie, bo to ona robiła ten niebiański produkt.
Moi mili dziadkowie trochę śmiali się ze mnie, że jeszcze nie piłem tak wykwintnego trunku, skoro prawie bym się udusił po pierwszym kieliszku. No muszę przyznać, że mieli dużo racji.
Drugi kieliszek już wszedł bez żadnych niespodzianek, a po nim znowu ta kaszanka do której gospodyni wyciągnęła ogórki kiszone własnej roboty. Ucałowałbym ich za te rarytasy. Bardzo miło gawędziliśmy, pan Józef opowiadał sprośne dowcipy, po których zalewałem się łzami a pani Zosia strofowała go, że mnie demoralizuje, nawet nie wiem kiedy dotarliśmy do celu naszej wspólnej podróży. Przy tych miłych rozmowach, salwach śmiechu, opowieściach pana Józefa wypiłem jeszcze dwa kieliszki tego szlachetnego trunku, ale odmówiłem dalszych, bo czułem jak bardzo mnie rozluźniają i nie wiem czy będę mógł wstać z tego fotela. Na dworcu pożegnaliśmy się bardzo czule, wymieniając się adresami, telefonami i oczywiście zostałem zaproszony do ich gospodarstwa. Na pewno skorzystam z tego zaproszenia, bo rzadko spotyka się tak miłych i życzliwych ludzi.
Kołyszącym krokiem udałem się na dworzec autobusowy, żeby odbyć dalszą podróż do miejsca mojego przeznaczenia.
W autobusie poprosiłem kierowcę, żeby poinformował mnie, kiedy będzie mój przystanek, ponieważ ja nie znam tych okolic. Spojrzał się na mnie i poczuł ode mnie tą woń szlachetnego trunku, uśmiechnął się i skinieniem głowy potwierdził. Usiadłem zaraz na pierwszym fotelu. Nic nie pamiętam z tej jazdy, w głowie zaczęło mi szumieć, nieźle kopie ten bimber, pomyślałem. Trzymałem fason, żeby nie dać po sobie poznać, że jestem po prostu najebany jak messerschmitt.
Kierowca dał znać, więc zebrałem się z fotela, co przyszło mi bardzo ciężko i opuściłem autobus, dziękując za jego uprzejmość. Rozejrzałem się dookoła, byłem po środku lasu. Stałem chwilę rozglądając się, czułem jakbym był w środku amazońskiej puszczy.
Wreszcie po dłuższej chwili dojrzałem znak do ośrodka i alejką wśród tego gęstego lasu, udałem sie w tamtym kierunku, marząc o jak najszybszym położeniu się do łóżka.
Droga wydawała mi się wiecznością, trochę falowała, jakby ziemia nie mogła się uspokoić.
Wreszcie moim oczom ukazała się bryła ośrodka, nawet nie pamiętam jak on wyglądał. Intuicyjnie znalazłem wejście do recepcji i udałem się tam.
Po formalnościach meldunkowych otrzymałem dokumenty i program. Miły recepcjonista, który patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem, wskazał, gdzie jest stołówka i gdzie są sale wykładowe. Udałem się do swojego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze. Po wejściu do środka stwierdziłem, że to pokój dwuosobowy, więc pewnie przydzielą mi jakiegoś współlokatora. Ale w tej chwili nie zastanawiałem się nad tym, dotarło jedynie do mnie, że na razie go nie ma, bo dostałem klucze a pokój jest pusty. Jedynie o czym marzyłem to kąpiel. Pokój był nawet ładnie urządzony z wygodnymi kanapami, stolikiem i dwoma fotelami. Nie przyszło mi do głowy spojrzeć przez okno, zresztą na dworze było już prawie ciemno. Rzuciłem swój plecak na kanapę po prawej stronie, rozebrałem się i nagi poszedłem do łazienki. To był kojący natrysk. Stałem tak w strugach wody i podziwiłam przez przezroczystą szybę natrysku, całą łazienkę. Mój szef dobrze mówił, że ośrodek jest na wysokim poziomie pomimo usytuowania go głęboko w lesie. Nie wiem jak długo brałem prysznic, ale było mi tak dobrze, że nie miałem ochoty stamtąd wychodzić. Poczułem też jak wstępują we mnie nowe siły i ten alkoholowy amok trochę ustępuje. Wreszcie wyszedłem i owinięty ręcznikiem wróciłem do pokoju. Nie wiem czemu się owijałem, bo przecież byłem sam. Podniosłem ze stolika plan zajęć i spojrzałem na zegarek, no tak czas na kolację. Szybko ubrałem się i zszedłem na stołówkę.
Było już tam dużo osób jak się domyślałem, oni tak jak ja byli uczestnikami warsztatów. Lustrowałem każdego po kolei, szukając oczywiście jakiś bratnich duszy z kim można się zaprzyjaźnić, żeby te dwa tygodnie upłynęły w fajnej atmosferze. Było parę dziewczyn ale po dokładnym obejrzeniu stwierdziłem, że chyba nic tu nie znajdę, jakieś takie drętwe. Pomyślałem o bułce i bibułce oraz kutasie całą garścią i roześmiałem się pod nosem. Jadłem i oceniałem teraz chłopaków, może ktoś okaże się na tyle sympatyczny, że będzie dobrym kompanem do kieliszka w te smutne wieczory pośród tych lasów. Obserwując zachowanie i powierzchowny wygląd, też nie widziałem potencjalnego kumpla do kieliszka. Oj chyba będę miał przejebane przez te dwa tygodnie.
Wróciłem do pokoju licząc na obecność współlokatora ale pokój był pusty. Nie pozostało mi nic innego jak położyć się spać. Tradycyjnie słuchawki w uszy i głowa do poduszki.
Muzyka została przerwana i odezwał się sygnał telefonu, spojrzałem na wyświetlacz... Robert.
- Halo!
- No jak tam, nie dzwonisz, nie dajesz znaku życia - usłyszałem potok słów.
- Bo się zajebałem jak świnia - odpowiedziałem.
Musiałem wszystko po kolei mu opowiedzieć. Najbardziej jarała go różowa dziwa, ale mnie do śmiechu z tego nie było. Zdziwił się, że jestem sam w pokoju i oczywiście puścił znowu tekst o tym, ze nie będę robił głupstw. Nie skomentowałem tego, za mocno szumiało mi w głowie. Musiałem opisać mu pokój, co przychodziło mi z trudem. Wyczuł, że jestem raczej nie do kontynuowania dalszej pogaduszki, więc kazał mi iść spać i trzymać się pędzla. Jego ulubione powiedzenie, chociaż malarzem wcale nie był.
Na koniec rozmowy usłyszałem narzekanie, że nieźle zaczynam te warsztaty.
Pożegnaliśmy się i znowu płynęła muzyka, kołysząc mnie do snu.
Zakończyłem ten pierwszy dzień szkolenia, pijany, śpiąc samotnie w pustym pokoju. Nie zapowiada się ciekawie - pomyślałem i odleciałem snem głębokim.


Koniec części drugiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mavcik
Adept



Dołączył: 15 Gru 2011
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Czw 18:08, 10 Gru 2015    Temat postu:

Wręcz przeciwnie, zapowiada się bardzo ciekawie .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolek001
Adept



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

PostWysłany: Pią 6:16, 11 Gru 2015    Temat postu:

Ciekawy koncept I styl. Jednakze ten rozdzial niewiele wniosl do opowiadania. Bo epizody I opisy podrozy mozna przedluzac w nieskonczonosc. Ale to nie jest "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta; tu wydaja sie te rzeczy zbyteczne; dluzace sie... Warto by sie skupic na glownej fabule opowiesci.
Pioro masz wspaniale; styl pyszny;czyta sie jednym tchem... Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:22, 11 Gru 2015    Temat postu:

Tylko niece nie dokwaterują mu gej. Niech nie będzie prosto

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pią 1:17, 25 Gru 2015    Temat postu:

Warsztaty cz. 3.

Noc była tragiczna, w mojej głowie helikoptery, jakieś zjawy, mary... samo przebudzenie nie należało do najciekawszych. W gębie trampek jakiegoś wielkoluda, potężny kac... Chyba w nocy spociłem się od tych zjaw, bo śmierdziałem jak skunks. Nie było na co czekać, niczym ognista strzała wylądowałem w łazience, zęby to pierwsze... jaka ulga kiedy nie ma już tego trampka. Natrysk, co za rozkosz, wyciągałem lekko język, żeby spijać maleńkie kropelki wody, trochę pomogło, ale kac dawał się we znaki. Spojrzałem na zegarek w mojej komórce, zwycięstwo!... właśnie zaczęło się śniadanie. Więc biegiem po schodach na stołówkę.
Królestwo za kawę - pomyślałem.
Dopadłem do ekspresu, ten zapach był powalający, usiadłem i zatopiłem usta w czarnym, aromatycznym napoju.
- Można się dosiąść? - usłyszałem miły głos.
Spojrzałem, przy stole stała bardzo ładna blondynka, oczekując na moją odpowiedz.
- Bardzo proszę - odpowiedziałem z uśmiechem.
Usiadła, kładąc swoje śniadanie na stole.
- Nie jesz śniadania? - zapytała.
- Zaraz będę jadł, muszę dojść do siebie - odrzekłem.
- No faktycznie, miałeś chyba ciężką noc - stwierdziła z uśmiechem.
- Oj tak! - wybąkałem zażenowany.
- Idź po śniadanie, bo ci najlepsze kąski zjedzą! - zażartowała.
- Już dochodzę do siebie, zaraz pójdę - odpowiedziałem.
- Chyba, że chcesz, żebym ci przyniosła? - zapytała dość frywolnie.
- Chętnie, będę bardzo wdzięczny - odpowiedziałem z uśmiechem.
- A co chcesz? - zapytała.
- Może być to co ty masz - stwierdziłem obojętnie.
Wstała, a ja miałem okazję zlustrować ją od stóp po głowę. Ładna, pomyślałem, oceniając jej kształty. Włosy spadające na ramiona, sylwetka szczupła no i tyłeczek niczego sobie, a nogi marzenie. Już widziałem te smukłe łydki na moich ramionach i...
- Można się dosiąść? - przerwał mi męski głos.
Spojrzałem, przy stole stał szczupły szatyn, mojego wzrostu, o ładnych piwnych oczach.
- Siadaj - zaprosiłem nieznajomego.
- Marek jestem - wyciągnął do mnie swoją dłoń.
- Maciek, miło mi - odpowiedziałem.
Wróciła blondyna, z uśmiechem niczym przyklejony banan. A to jest....
- Aśka jestem - wybawiła mnie z zakłopotania.
Przecież nie zapytałem wcześniej o imię, więc nie wiedziałem jak ją przedstawić.
Zaczęliśmy rozmowę, czyli.. kto z jakiej redakcji, potem oczekiwania po warsztatach, na koniec, uroki jeziora i pięknej plaży. O cholera... przecież ja tego jeziora nawet nie widziałem.
- Powiem wam, że nie miałem okazji jeszcze tego zobaczyć - stwierdziłem rozżalony.
- No jak się imprezowało, to nie było czasu - odpowiedziała Aśka.
- To nie impreza tylko bardzo miłe towarzystwo w pociągu - oznajmiłem.
- A ja myślałam, że jakieś ekstra balety urządziłeś - stwierdziła dość frywolnie.
Trochę to zabrzmiało tak, jakby miała pretensje, że nie była uczestnikiem tej domniemanej imprezy.
- Jak zrobię imprę to cię na pewno zaproszę - stwierdziłem.
- No to już czuję się zaproszona, w którym pokoju mieszkasz? - zapytała.
- Ja, sto sześć - odpowiedziałem trochę zaskoczony.
Już wiedziałem, że dzisiejszą noc nie spędzę sam w łóżku, rozbierałem ją w mojej pościeli, ssałem jej piersi, schodziłem ustami w dół... by dostać się do miejsca rozkoszy. Moje marzenie przerwał jej głos...
- W przerwie zajęć, możemy się przejść na plażę? - zapytała.
- Bardzo chętnie - odpowiedziałem
- Marek dołączysz do nas? - zaproponowałem.
- Z przyjemnością - odpowiedział Marek.
Czyżby marzenia o jej pięknych smukłych łydkach na moich barkach miały stać się szybką rzeczywistością. W sumie niezła laska z niej, więc nie będę się nudził, no i w razie czego będzie kto miał zrobić herbatę albo kawę i może wyprać mi rzeczy...
Spojrzałem na Aśkę namiętnym wzrokiem, jasno mówiącym na co mam ochotę, a ona puściła do mnie oczko. Byłem zadowolony, to potwierdzało moje przypuszczenie, jest już moja...
Po śniadaniu poszliśmy razem na zajęcia. Przedstawiono nam program warsztatów i omówiono poszczególne elementy działań, przyznam szczerze trochę byłem przerażony natłokiem informacji. Przede wszystkim bałem się tych wyjazdowych ćwiczeń... Chyba nie mogę pozwolić sobie na olewanie tego szkolenia, bo się zbłaźnię i wyjdę na dupka, więc trzeba się będzie porządnie zabrać do roboty. Miałem tylko nadzieję, na wolne wieczorki i rozrywkę, zwłaszcza na obcowanie intymne z Aśką. Potrzebowałem dobrej dupy, dawno nie miałem... Byłem chyba trochę wyposzczony a dobre rżnięcie to nie to samo co walenie sobie konia.
Dostaliśmy całe wyposażenie piśmienne i od razu przystąpiliśmy do robienia notatek, bo po tych wstępnych informacjach od razu rozpoczęto wykład omawiający podstawy dobrego pisania. Zajęcia te prowadziła dwójka bardzo znanych dziennikarzy, których nazwisk nie będę tu przytaczał... ale to pierwsza liga. Były to bardzo intensywne dawki wiedzy, przekładanej na konkretne zachowania i system pisania, moje notatki pęczniały, ale kiedy rozejrzałem się po pozostałych, zauważyłem, że każdy notuje wszystko co tylko powiedzieli dwaj fachowcy. Mój mózg jakoś funkcjonował, dałem radę chociaż było to bardzo intensywne nadużywanie mojej mózgownicy w której jeszcze lekko szumiał alkohol i męczył mnie kac. Radośnie powitałem informację o przerwie. Tak jak zaplanowaliśmy z Aśką i Markiem udaliśmy się nad jeziorko. Tu z brzegu tego bardzo czystego zbiornika wodnego dostrzegłem dopiero piękno położenia tego ośrodka. Praktycznie jezioro kończyło się tuż przy ośrodku, wokół pięknie zagospodarowane, żółty, czysty piaseczek, dużo pomostów, wokół alejki i ławki. Z pomostu widać było dno, woda kryształowa. Musiałem sprawdzić czy da się wykąpać... niestety trochę za zimna, ale jak tak człowiek by się nawalił, to wtedy nie przeszkadza a pomysł był nawet fajny, gdyby jeszcze Aśka zgodziła się na kąpiel... oczywiście nago. Zawsze miałem ochotę ruchać się w jeziorze ale nigdy nie miałem ku temu okazji. Szalony pomysł... pomyślałem, w końcu życie jest takie monotonne więc trzeba czasami coś odpierdolić, żeby było weselej... uśmiechnąłem się do siebie.
Usiedliśmy na pomoście, ja popijałem wodę mineralną, pragnąc zalać tego męczącego mnie kaca. Aśka oparła się o mnie, a ja zrobiłem pierwszy krok i objąłem ją w pasie. Czułem jej ciepło i ochotę na większą bliskość ze mną. Pomyślałem, że ziści się to dzisiaj w nocy... taki przynajmniej miałem plan. Jak na razie byłem sam w pokoju i miałem nadzieję, że tak pozostanie.
Podziwialiśmy uroki tego miejsca a potem wywiązała się wręcz żarliwa dyskusja odnośnie programu i pierwszego szkolenia na warsztatach. Marek stwierdził, że trzeba się dobrze przygotować do wyjazdowych warsztatów i utworzyć mocny zespół, bo inaczej nie da się rady tego zrobić, zwłaszcza samemu.
- No my chyba już zespół mamy? - stwierdziłem pytająco.
- Masz na myśli nas? - zapytał Marek
- No a widzisz tu kogoś innego? - stwierdziłem ironicznie.
- No nie, to super! - oznajmił.
- Tylko będziemy musieli podzielić sobie role - powiedziała Aśka.
- Jak role? - zapytałem.
- No coś ty, na wyjeździe nie pracowałeś? - zapytała zdziwiona.
- Nie pracowałem! - odparłem lekko zażenowany.
Pracowałem na miejscu i zresztą nie byłem dziennikarzem z dużym stażem więc nigdzie mnie nie wysyłano, co najwyżej po mieście chodziłem i robiłem materiały, zbierałem dokumenty, więc nie miałem doświadczenia w terenie wyjazdowym.
- Dostaniemy temat, nad którym nie da się pracować pojedynczo - stwierdziła Aśka.
- Musimy podzielić wtedy role, jak w teatrze - dodał Marek.
- Każdy będzie miał co innego do zrobienia, a potem to razem złączymy i napiszemy reportaż - ciągnęła dalej Aśka.
- Ciekawe tylko jakie to będą tematy i gdzie nas rzucą? - zapytałem retorycznie.
- Mają wywiesić tematy do wyboru, dzisiaj przed kolacją - poinformował Marek.
- No to zespół już mamy, więc poradzimy sobie - stwierdziłem radośnie.
- Mamy i będziemy najlepsi! - zawtórował Marek.
Przybiliśmy piątkę z wielką radością. Wyciągając rękę do Marka musiałem się automatycznie przybliżyć mocniej do Aśki i w jej oczach ujrzałem przyzwolenie. Moje usta spotkały się z jej ustami a potem nasze języki zaczęły wspólne igraszki.
- Hej, ja tu jestem! - żachnął się zawstydzony Marek.
- Ty nam nie przeszkadzasz - odpowiedziałem wesoło.
Wszyscy buchnęliśmy gromkim śmiechem. Przerwa nam się kończyła więc czas było wracać na zajęcia.
Potężna porcja dawki wiedzy, naprawdę bardzo profesjonalnej i przekazanej nam praktycznie w sposób łopatologiczny. Podziwiałem tych znanych dziennikarzy, że w tak prosty i przystępny sposób są w stanie przekazać to co jest kwintesencją ich pracy. A jednocześnie byłem zdziwiony ich fajnym podejściem do nas, bez grama pychy, wywyższania się, robienia za gwiazdy. To było jak koleżeńskie spotkanie i dawanie sobie dobrych rad. Moje notatki zapełniały się z szybkością sportowego samochodu. Łykałem całą tą wiedzę, a żeby nic nie uciekło notowałem wszystko co było niezbędne. Nie wiem kiedy, ale czas szybko płynął i zajęcia dobiegły końca. Na korytarzu pachniało już obiadem.
- Idę się odświeżyć - powiedziałem do Aśki.
- Idę z tobą - stwierdziła.
Widziałem błysk w jej oczach, poczułem się jak król lew, który zabiera swoją lwicę do nory.
Weszliśmy do mojego pokoju.
- Mieszkasz sam? - zapytała zdziwiona.
- Na razie tak, zobaczymy jak długo - odparłem.
- No to masz super! - powiedziała.
- Biorę szybki prysznic i lecimy na obiad - stwierdziłem.
- OK - odparła.
Rozebrałem się przy niej, zrobiłem to specjalnie. Chwilę wahałem się czy ściągnąć bokserki, ściągnąłem, prezentując się w całej nagiej okazałości. Widziałem jak dyskretnie językiem ślini usta, jak lustruje moje klejnoty, potem całego mnie. Była już moja, miałem tą pewność, bo te oczy nie mogły kłamać?
Wszedłem do łazienki, wiedziałem, że długo nie wytrzyma, liczyłem, że zaraz dołączy do mnie. Puściłem wodę w natrysku i oddałem się podniecającym działaniem jej na moje ciało. Mój mały już nie taki mały, był gotowy na szaleństwa. Nie musiałem czekać długo, poprzez szum wody usłyszałem otwierające się drzwi do łazienki. Stałem odwrócony tyłem do wejścia natrysku, czekałem. Drzwi kabiny rozchyliły się i poczułem jej delikatne, małe dłonie na moich plecach. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia, pała wyprężyła mi się maksymalnie stojąc jak maszt nadawczy sieci komórkowej. Odwróciłem przodem, schwyciłem za jej cudowne piersi, które były jak soczyste pomarańcze. Nasze usta spotkały się w gorącym pocałunku. Przerwałem tą gorącą wymianę śliny, schodząc po szyi do piersi, zacząłem je ssać, podgryzać. Aśka zaczęła jęczeć, jej dłonie pieściły moje pośladki, a mój kutas drażnił aksamitne podbrzusze mojej partnerki. Dłużej już nie mogłem wytrzymać, złapałem jej uda, ona oparła się o ścianę natrysku a ja wysoko podniosłem jej nogi, oparła się swoją gorącą cipeczką o moje podbrzusze. Czułem jej wilgotną szparkę, wykonywałem delikatne ruchy pocierając fallusem o jej mokre wargi. Chciałem już wejść w nią, poczuć ciepło wnętrza słodkiej cipeczki. Zrozumiała moje pragnienie, schwyciła moją pałę, odsunęła się i nacelowała na swoje wnętrze. Mocny ruch biodrami i byłem cały w środku, Aśka wyprężyła się, czując mój korzeń w sobie, wydała głośny jęk rozkoszy. Oplotła rękoma moją szyję dając mi większą swobodę ruchów. Dobijałem mocno, wchodząc w nią po same jajka, czułem jak jej cipka pulsuje, ona cudownie jęczała z rozkoszy. Przyśpieszyłem, bo było mi bardzo dobrze i nie panowałem już nad sobą, Ruchy stały się coraz szybsze, Aśka dostawała spazmy rozkoszy. Poczułem na jajkach jak z jej cipki leje się płyn rozkoszy, miała orgazm. To nie było już do opanowania, targały mną spazmy orgazmu i wystrzeliłem w środku, mając kutasa głęboko w niej. Nie mogłem opanować silnego podniecenia, czułem, że leje się ze mnie fontanna spermy. Aśka krzyczała już z rozkoszy a ja czułem jak sperma spływa po moich jajkach. To było dzikie i namiętne. Nie pomyślałem nawet o żadnym zabezpieczeniu, zlałem się głęboko w cipce, teraz do mnie to dotarło. No cóż może być problem, miałem tylko nadzieję, że ona zna swój kalendarzyk i dopuściła mnie bez zabezpieczenia, wiedząc, że nic z tego nie będzie. Nie miałem ochoty zostać tatusiem, chyba jeszcze nie byłem na to gotowy. Po woli opuściłem jej nogi i w ten sposób mój kutas wyszedł z jej cipki, widziałem jak resztka spermy wycieka z niej, fajny podniecający widok. Pocałowałem ją i zatopiliśmy się w żarliwej wymianie naszej śliny. Aśka dyszała bardzo mocno, próbowała jakoś wyrównać oddech.
- Było zajebiście! - wycedziła zdyszana.
- Ty byłaś zajebista - stwierdziłem.
Przytuliłem ją bardzo mocno i czułem jak jeszcze drży. Odkręciłem wodę i oddaliśmy się podniecająco relaksującej kąpieli. Umyłem ją dokładnie masując wszystkie części ciała. Znowu drżała z podniecenia. Potem ona mnie myła, a mój fallus stał znowu na baczność. Nie musiałem nic mówić, sama wzięła go w usta i bardzo podniecającymi ruchami swoich warg i języka doprowadziła mnie do orgazmu. Strzeliłem prosto do gardła, nie wypluła... połknęła wszystko, masując mnie dalej swoim słodkim, wilgotnym językiem. Odleciałem, nie miałem już sił na nic. Aśka wyszła pierwsza, ja potrzebowałem trochę czasu, żeby dojść do siebie. Opróżniła mojej jajka całkowicie, a jaką ulgę czułem... To było po prostu zajebiste ruchanie, jakiego mi bardzo brakowało. Ubraliśmy się w pośpiechu, jeszcze całusy na koniec i poszliśmy na obiad.
- Gdzie zniknęliście? - zapytał Marek.
- Musiałem się odświeżyć - odpowiedziałem trochę zażenowany.
- No tak, a Asia myła ci plecy - zażartował.
- Nie tylko plecy! - odpowiedziała frywolnie Aśka.
Widziałem, że Marek załapał niezłego karpia, ale nic nie skomentował. Ja też nie chciałem ciągnąć tego tematu, zajęliśmy się jedzeniem obiadu. Muszę przyznać, że dobrze nas tu karmili. Smacznie i dużo, nie było na co narzekać.
Po obiedzie poszliśmy od razu na zajęcia. Znowu notowanie bardzo interesujących uwag i wskazówek kolejnych fachowców. Czas leciał dość szybko, chociaż czułem się bardzo zmęczony. Kac od rana potem, dobre ruchanko, jedyne o czym marzyłem to położyć się do łóżka i spać... oczywiście sam. Marek który siedział obok, co chwilę zerkał na mnie z miną dość dziwną. W końcu pochylił się i wyszeptał.
- Kiepsko wyglądasz, nieźle cię wykończyła.
- Spoko, dam radę, ale padam już na ryj - odpowiedziałem.
Faktycznie ledwo się już trzymałem i coraz mniej docierało do mnie z tego co mówią wykładowcy. Postanowiłem sobie, że po kolacji idę spać... sam. Muszę się zregenerować. Zastanawiałem się jak spławić Aśkę, bo przypuszczałem, że będzie chciała mi towarzyszyć, a wiedząc, że mieszkam sam w pokoju, na pewno zawita do mojego łóżka na noc. Postanowiłem zagrać, bardzo zmęczonego i odwieść ją od tego. W przerwie wykładu poszliśmy do barku, gdzie z przyjemnością raczyłem się kawą. Zacząłem wdrażać swój plan.
- Co robicie po kolacji? - zapytał Marek.
- Ja mam dosyć, idę spać - stwierdziłem.
- Nie idziesz na dyskotekę? - zapytała zawiedziona Aśka.
- Marzę tylko żeby spać, na nic nie mam siły - oznajmiłem.
- Szkoda - odrzekła rozżalona.
- Marek będzie ci chętnie towarzyszył, ja jestem denat, więc tylko łóżko i spanie - powiedziałem, puszczając do Marka oczko.
Zrozumiał moją sugestię.
- Spoko Aśka, on jest flak więc niech idzie spać, my się zabawimy - zaproponował ochoczo.
- OK, nie ma sprawy, wyśpij się misiaczku - czule odrzekła Aśka, obdarowując mnie słodkim całusem.
Dotrwałem z ledwością do końca wykładów i od razu poszliśmy na kolację. Zmęczenie dawało mi się już we znaki i było to po mnie widać.
- Wyglądasz kiepsko - stwierdziła Aśka.
- Dlatego idę zaraz spać - odpowiedziałem.
- Utulić cię do snu? - spytała zalotnie.
- Nie, chcę spać, tylko spać - stwierdziłem dość oschle.
- Jak chcesz - odparła zawiedzona.
Kończyliśmy kolację i jednego czego pragnąłem to znaleźć się w swoim pokoju, położyć się do swojego łóżka, otulić kołdrą i spać.
Pożegnaliśmy się pod stołówką, udałem się na piętro do swojego pokoju, zauważyłem, że nie mam klucza. No tak, nie zamknąłem drzwi. Tak się śpieszyliśmy z Aśką, że zostawiłem pokój bez zamknięcia i klucze w środku. Miałem tylko nadzieję, że nie ma wśród nas złodziei. Przyśpieszyłem na korytarzu, chcąc jak najszybciej sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Otwarłem z rozmachem drzwi, wpadając jak bomba do pokoju i... zamurowało mnie. Stanąłem jak posąg, w półrozkroku, szczena mi opadła. Na wprost mnie zobaczyłem... nagą dupę... męską dupę... na dodatek cholernie zgrabną i ponętną męską dupę, faceta pochylonego nad torbą leżącą na podłodze.


Koniec części trzeciej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anakin69
Adept



Dołączył: 01 Sie 2015
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:11, 26 Gru 2015    Temat postu:

Extra! Bardzo przyjemnie się czyta - już polubiłem głównego bohatera! Czekam na więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dej
Adept



Dołączył: 11 Kwi 2012
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 18:32, 28 Gru 2015    Temat postu:

Ciekawe, tak więc czekam na kolejną część twojego opowiadania, no tak bardzo proszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analog2
Wyjadacz



Dołączył: 02 Lut 2013
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 0:44, 29 Gru 2015    Temat postu:

No czuc, ze to Bimbas pisal ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Sob 0:44, 02 Sty 2016    Temat postu:

Warsztaty cz. 4.

Znieruchomiałem, jakbym, został polany ciekłym azotem, zamrożony na amen. Gęba otwarta jak szeroko i tylko oczy świdrujące te pośladki. On podniósł się błyskawicznie odwracając się do mnie przodem. Był zaskoczony, nie wiedział co zrobić. A moje osłupienie trwało dalej, teraz zaprezentował mi w pełnej okazałości swoje męskie walory. Kur... jakiego wielkiego kutasa ma ten chłopak i jakie wielkie jaja. Wreszcie zreflektował się i przysłonił swoje potężne męskie narzędzie czymś co miał w ręce, co wyciągnął z torby, nad którą się schylał. Były to jego bokserki.
- Cze...ś...ć - wydukałem.
- Cześć - odpowiedział cicho, trochę zażenowany.
Wykonałem ruch w jego kierunku. Wyciągnąłem rękę na przywitanie z moim nagim współlokatorem. Znowu konsternacja, bo on machinalnie podniósł rękę w której trzymał bokserki, odsłaniając ponownie widok swojego potężnego instrumentu.
- No nie gap się tak - powiedział z uśmiechem.
- Rzadki okaz... - mruknąłem z uznaniem i poczerwieniały mi uszy.
Zachowałem się jak gówniarz... małolat! Ale nie mogłem się opanować i ciężko było nie zwracać uwagi na coś tak dużego a jednocześnie coś tak ładnego. Przeniosłem wzrok z jego wielkiego fallusa na jego twarz. Buźka jak u dzieciaczka... niby niewinny chłopczyk, a taki ogier! Włosy, krótkie, chyba ciemny blond, ogolone na jeżyka. I doceniłem jego sylwetkę, był harmonijnie zbudowany i wysportowany. Co do tego, ja mu nie ustępowałem. Od pępka śliczna czarna ścieżka krótkich włosków idących w dół, do tego dużego instrumentu. Nogi owłosione.
- Wojtek jestem - powiedział, ściskając mocniej moją rękę.
- Maciek - odparłem.
Puścił moją rękę i szybko założył bokserki, trzymane w drugiej ręce. Patrzyłem jak układa sobie ten wielki wałeczek w tych kolorowych bokserkach. Znowu poczerwieniałem na twarzy, nie nawykłem do takiego lustrowania facetów. Przecież korzystam z siłki i sauny i tam nie zwracam uwagi na gołych mężczyzn, których jest tam bardzo dużo. Nie wiem dlaczego Wojtek tak przyciąga moją uwagę.
Usiadłem na swoim łóżku.
- Powiedz co ciekawego mieliście do tej pory? - zapytał.
- Mam notatki, zaraz ci je dam - odpowiedziałem.
Dałem mu notatnik, on usiadł na łóżku obok i zaczął czytać. Dalej wpatrywałem się w jego harmonijną sylwetkę, jego nogi. Był tylko w bokserkach i nie miał chyba ochoty ubierać się dalej. Jego swoboda i prawie nagość bardzo mnie frapowały, stwarzały atmosferę bliskości. Przecież się nie znaliśmy a jednak miał coś w sobie co przyciągało i ta twarz, pełna ciepła, a oczy w których można zatopić się zupełnie.
Kiedy przejrzał całość moich notatek, postanowiłem zagadać, by jak najwięcej dowiedzieć się o moim współlokatorze, który robił bardzo dobre wrażenie i miał coś dziwnego w sobie.
- Skąd jesteś? - zapytałem, przerywając panującą ciszę.
Jak się okazało Wojtek jest z tego samego miasta co ja, pracuje w ogólnopolskiej redakcji a więc jest lepszy ode mnie... pomyślałem sobie porównując nasze redakcje.
Zaczął opowiadać, jak to w sposób bardzo dziwny znalazł się tutaj. Okazało się, że na ostatnią chwilę wytypowała go naczelna z jego redakcji i musiał pozałatwiać najważniejsze sprawy w jeden dzień, dlatego spóźnił się na to nasze szkolenie.
Jak już wszystko mi odpowiedział, również o sobie, co było bardzo miłe z jego strony, otworzył się zupełnie przede mną. Nie wiem czemu zawdzięczałem ten zaszczyt i to zaufanie, zapytał.
- A ty skąd jesteś?
Opowiedziałem mu o sobie, również nie pomijałem prywatnych spraw. Kiedy powiedziałem, że jestem z tego samego miasta, w jego oczach widziałem, zadowolenie, którego nie dało się ukryć.
- Macie już zespół na warsztaty wyjazdowe? - zapytał, kiedy skończyłem.
- W sumie mamy trzy osobowy zespół - odpowiedziałem.
- To kto oprócz ciebie jeszcze? - spytał.
- Marek, sympatyczny koleś i Aśka, fajna laska - odrzekłem.
Zauważył, że mówiąc o Aśce miałem chyba maślane oczy, a może tak po prostu zapytał.
- Spałeś z nią?
Zmieszałem się i poczerwieniałem na twarzy.
- Nie musisz odpowiadać, znam już odpowiedź - zaśmiał się patrząc mi w oczy.
- No tak - wydukałem.
- I co dobra dupa? - zapytał wesoło.
- Super - stwierdziłem.
- A wiesz, że takie układy w robocie przeszkadzają? - ni to zapytał ni to stwierdził.
- Dupa jak dupa, co ma do roboty? - odrzekłem zdziwiony.
- Zawładnęła twoim kutasem to i zawładnie twoim umysłem, zobaczysz - odrzekł.
- No to się przekonamy - odparłem z przekąsem.
- Dobra była? - spytał z uśmiechem.
- Dobra, ruchać mi się chciało, więc było ok - odparłem trochę zażenowany.
- A to nic poważnego? - zapytał zdziwiony.
- Nie po prostu przygoda - stwierdziłem bardzo przekonywująco.
W istocie tak było, miałem ochotę na ruchanie a Aśka była w pobliżu. Więc zamiast walić sobie konia, po prostu ją wyruchałem z przyjemnością dla nas obojga. Nie przejmowałem się też tym, że lałem w niej, bo zarzekała się, że ma spiralkę, więc można na pełny gwizdek. Bardzo lubię spuszczać się do środka cipeczki, a potem jeszcze poruszać się w niej, żeby rozprowadzić i ubić całą spermę w środku. Czasami lubię jeszcze potem wylizać taką cipeczkę, nie mam problemu ze spermą, lubię jej niesamowity smak.
No ale tego już Wojtkowi nie powiedziałem. Uznałem, że są to bardzo intymne rzeczy, żeby dzielić się z kimś obcym, chociaż Wojtek nie wydawał mi się taki obcy.
- Byłeś już na kolacji? - zapytałem.
- Tak - odparł.
- To ja idę pod natrysk i do łóżka, wczoraj trochę przegiąłem z gorzałą a raczej z bimbrem - stwierdziłem.
- A nie idziesz na dyskotekę? - zapytał zdziwiony.
- Nie, chcę się wyspać - stwierdziłem.
- A twoja panna będzie bawiła się sama? - zażartował.
- Poprosiłem Marka, żeby jej towarzyszył - odparłem.
- A jak się pobawią, trochę się zmęczą to się położą! - zarechotał wesoło.
- Leję na to, niech się pieprzą - stwierdziłem zażenowany.
Miałem dylemat większy niż Aśka, która może w tej chwili oddaje się Markowi. Musiałem się rozebrać, żeby iść do łazienki. A może rozebrać się w łazience... pomyślałem, ale stwierdziłem, że głupio by to wyglądało, a ja wyszedłbym na jakiegoś dzieciaka.
W końcu doszedłem do wniosku, że skoro on nie wstydzi się mojej osoby to dlaczego ja mam się wstydzić. Przecież nie jestem gorszy od niego, no w sumie nie mam takiego kutasa ale budowy nie będę się wstydził, bo dorównuję jemu.
Zacząłem się rozbierać, kątem oka widziałem jak rozłożył się w poprzek swojego łóżka i obserwował mnie bardzo dokładnie. Nie zawahałem się również ściągnąć bokserki, które wrzuciłem do bocznej kieszeni torby, później zajmę się praniem. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem świeże boksy, widziałem jak obserwuje każdy mój ruch, jak dokładnie lustruje moje jaja. Pochlebiało mi to... nie wiem czemu.
Poszedłem do łazienki. Kąpiel pobudziła mnie trochę do życia, już nie byłem zmęczony i senny. W łazience założyłem świeże bokserki, wyszedłem. Widziałem jego zawiedzioną minę, że jestem okryty. Zaskoczył mnie widok stołu, na którym stała butelka wódki i kanapki.
- A to co? - zapytałem zdziwiony.
- No musimy przepić naszą znajomość - odrzekł radośnie.
- Ja za dużo nie wypiję bo padnę na ryj - stwierdziłem.
- Chcesz herbatę? - zapytał.
- Chcę ale trzeba iść do barku - odpowiedziałem z troską.
- Nie trzeba, już robię, jestem przygotowany - pokazał mi czajnik bezprzewodowy.
Byłem zaskoczony, że taki jest zorganizowany, ja o tym nie pomyślałem.
Po chwili na stole wylądowała już gorąca herbata i kieliszki, które napełnił wódką.
- To pod to nasze poznanie i nasze warsztaty - wygłosił toast.
- Oby nam się! - odpowiedziałem.
Rozgrzał mnie ten kieliszek wódki. Piliśmy dalej zagryzając jego kanapkami, których nie zjadł w drodze. Gadaliśmy dużo o pracy. Przekonałem sie, że ma dużą wiedzę i duży warsztat, ja nie umywałem się do niego. No cóż czasami trzeba przyznać, że ktoś jest w czymś lepszy, bo to nie jest żaden wstyd. Procentowy trunek kończył się już w butelce. W mojej głowie szumiało jak podczas huraganu. Byłem nieźle wstawiony, jedynie co powinienem zrobić to walnąć się do łóżka i iść spać.
- Idę spać - wybełkotałem.
- No zostało jeszcze na ostatni kieliszek, stwierdził.
Widziałem, że też ma już nieźle w czubie i język mu się plącze.
- Przyjmiecie mnie do swojego zespołu? - zapytał.
- Pewnie, że tak! - odparłem.
- No to za naszą przyjaźń i nasz zespół - wygłosił toast.
- Za naszą! - wybełkotałem.
Ostatni kieliszek wchodził mi już bardzo ciężko, myślałem, że puszczę pawia, ale jakoś pohamowałem odruch wymiotny.
- Ok, idę pod prysznic i spadamy spać! -stwierdził wstając od stołu.
Widziałem jak zrzuca swoje bokserki i nago idzie do łazienki. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Byłem wstawiony więc nie kontrolowałem już swoich zachowań, a jego ciało przyciągało mój wzrok. Kiedy zniknął w łazience, wstałem i położyłem się do łóżka. Kręciło mi się w głowie, wszystko falowało, więc obróciłem się na bok. Nie mogłem zasnąć, tępym wzrokiem patrzyłem na jego łóżko i bokserki, które rzucił na pościel.
Nie wiem jak długo to trwało, ale po jakimś czasie wyszedł z łazienki, ja nie mogłem spać. Patrzyłem jak nago idzie do swojego łóżka. Pochylił się i w tym momencie wypiął na mnie swoją ładną dupę, a ja ujrzałem w całej okazałości jego rowek. Kur... co się za mną dzieje, mały mi podskoczył z radości, a przecież to dupa faceta. Może podniecało mnie to jego duże przyrodzenie, albo po prostu on mnie podniecał, tylko nie wiedziałem dlaczego.
- Będziesz spał nago? zapytałem.
- Zawsze śpię nago - odparł i uśmiechnął się do mnie znacząco.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc też się uśmiechnąłem. Cokolwiek to miało znaczyć, nie za bardzo radziłem sobie z jego nagością.
Zgasił światło i usłyszałem ciche...
- Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałem.
Sen przychodził ciężko, a kiedy wreszcie przyszedł, męczył mnie jakimiś koszmarami, scenami których nie pojmowałem, gdzieś tam przewijał się Wojtek... tylko dlaczego on? Wreszcie przyszło ukojenie, widziałem, że na dworze już świtało.
Poczułem wstrząsy i dotarł do mnie miły głos... przez chwilę nie wiedziałem czyj to głos... po chwili dotarło do mnie... to Wojtek szarpie mnie za ramię.
- Wstawaj śpiochu.
Otwarłem oczy, Wojtek był jak zwykle nagi, pochylał się nade mną szarpiąc moje ramię. Moją uwagę zwracał jego duży fallus, który teraz był większy niż wczoraj, miał chyba delikatny wzwód. To wiszące berło przykuwało moją uwagę. Znowu skarciłem się za głupie myśli.
- Już wstaję - wybełkotałem nieskładnie.
- Czas na śniadanie - stwierdził wesoło.
- Daj coś do picia, usycham - poprosiłem.
Podał mi butelkę wody mineralnej... jaka ulga.
Nie kontaktowałem, byłem półprzytomny.
- Mam czas na natrysk? - zapytałem jak dzieciak.
- Nie masz, idziemy na śniadanie - zarządził.
- Pójdziesz tak jak teraz, pokazując wszystkim tego wielkiego fallusa? - odciąłem się żartobliwie.
- Nie wszyscy mogą go oglądać! - parsknął śmiechem.
- Czyli jestem w gronie wybrańców? - odparłem.
- No powiedzmy! ruszaj dupsko, idziemy - poganiał.
Błyskawicznie ubrał się i czekał za mną, mnie to zabrało trochę więcej czasu.
Poszliśmy na stołówkę. Nie byliśmy jedynymi, którzy z ledwością tam dotarli.
Rozglądałem się za Markiem i Aśką, nie było ich. Wybrałem jedzenie i kawę, usiedliśmy z Wojtkiem na wprost wejścia. Dojrzałem jak wszedł Marek.
Coś było nie tak, chciałem poznać go z Wojtkiem, ale Marek wyraźnie się ociągał, nie patrzył w naszą stronę. Wreszcie zawołałem do niego.
- Marek chodź tutaj.
Szedł wolno, głowę miał spuszczoną, nie był sobą, już wiedziałem, że coś jest nie tak. Podszedł.
- Cześć - wybąkał pod nosem.
- Hej! to jest Wojtek mój współlokator - przedstawiłem Wojtka.
Przywitali się, ale Marek dalej miał spuszczoną głowę i skwaszoną minę. Usiadł.
- Wojtek będzie w naszym zespole - powiedziałem, chcąc przełamać lody.
- OK! - odparł cicho Marek.
Rozglądałem się za Aśką ale nie widziałem jej nigdzie na stołówce.
- Aśka już była na śniadaniu? - zapytałem.
Nie odpowiedział, wzruszył tylko ramionami.
Mogłem się już domyślać, że po wczorajszych tańcach wylądowali w łóżku. Sytuacja zaczęła mnie bawić. Przecież nie wiązałem z Aśką żadnych planów ani nadziei. Była tylko dupą, która dała mi dobrze i ja jej dobrze zrobiłem. Więc nie mogłem mieć pretensji do Marka, że się z nią przespał. Najwidoczniej lubiła ten sport i miałem tylko nadzieję, że ją jeszcze zerżnę, kiedy mnie przypili. Nie mogłem tez mieć do Marka pretensji ale zaczęła mnie bawić ta sytuacja. Postanowiłem porobić sobie trochę jaj z Mareczka, który mocno przeżywał to rżnięcie Aśki, chyba miał wyrzuty sumienia... tylko po co. Miałem nadzieję, że się nie zakochał, bo wyglądało na to, że Aśka po prostu zmieniała facetów jak rękawiczki.
- A jak się bawiliście wczoraj z Aśką? - zapytałem wesoło.
Znowu długa chwila ciszy, chyba nie wypadało mu nic nie powiedzieć więc wybąkał po cichu.
- Dobrze.
Wojtek obserwował tą całą sytuację i widziałem po jego oczach, że załapał temat. A jego ironiczny uśmiech wyraźnie mówił... a nie mówiłem.
- Dużo było osób? - zapytałem.
Znowu dłuższa chwila zastanowienia się, tak jakby było nad czym.
- Trochę było - odpowiedział cicho, pochylając się nad kubkiem kawy.
- Chciałem poznać waszą koleżankę, ale chyba zmęczyła się wczorajszym szaleństwem - stwierdził ironicznie Wojtek.
Prawie nie buchnąłem śmiechem, wyobrażając sobie to męczenie się Aśki pod Markiem.
- Nie było takie męczące - odparł Marek.
- No tak ruchanie jest przyjemne nie męczące! - stwierdził, ze śmiechem.
Widziałem jak Marek spalił niezłego raka. Zapowietrzył się by po chwili wypuścić z siebie powietrze z głośnym świstem.
- Marek spoko, wyruchałeś ją i nie ma tematu - stwierdziłem żartobliwie.
Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- No przecież nas nic nie łączy, to było tylko rżnięcie nic więcej - powiedziałem.
- A myślałem... - zawiesił głos.
- Spoko Marek, jest OK!, dla mnie to tylko jednorazowy numerek - stwierdziłem.
Widziałem, że ulżyło mu na sercu. Postanowiłem jeszcze odwalić żart poniżej pasa.
- Mam tylko pytanie... - zwróciłem się do Marka.
- Tak? - odrzekł zaciekawiony.
Popijał kawę czekając na moje pytanie.
- Zrobiłeś minetę? - zapytałem poważnie.
- Głupie pytanie - odciął się szybko.
- No bo wiesz, chciałbym wiedzieć, jak ci smakowała moja sperma? - stwierdziłem z przekąsem.
Wojtek, który właśnie podnosił kubek z kawą, wypuścił go z rąk i kawa wylała się na stół z trzaskiem kubka o talerz. Marek przełykający właśnie łyk kawy, zakrztusił się i parsknął tym co miał w ustach broniąc się przed zakrztuszeniem. Chyba jednak poleciało mu coś w nie tą dziurkę bo zaczął się dusić. Walnąłem go mocno w plecy i odzyskał oddech. Oczy miał całe załzawione i z ledwością łapał powietrze...
- Pojebało cię... - wykrztusił.
Ja zwijałem się ze śmiechu a Wojtek mi wtórował. Po chwili zapytał.
- Waliłeś bez gumy?
- Ma spiralkę - odrzekłem tłumiąc śmiech.
Marek miał zgaszoną minę i wycierał serwetkami rozlaną kawę.
Wszystko wróciło do normy, Marek przestał być spięty, a my dowiedzieliśmy się, że Aśka jeszcze śpi, bo była zmęczona. Chyba raczej nieźle zruchana, dlatego potrzebowała zregenerować siły. Pomyślałem, że kolej teraz na Wojtka... rozbawiła mnie ta myśl.
Czas było kończyć śniadanie i przygotować się do wykładów. Nie byłem w najlepszej kondycji ale wiedziałem, że muszę wytrzymać. nie mogłem sobie pozwolić na bumelkę. Postanowiłem, że ograniczę alkohol, bo tak nie da się funkcjonować. Łeb pęka, nic do niego nie wchodzi.



Koniec części czwartej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin