Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koncert
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Nie 16:26, 28 Kwi 2013    Temat postu:

Podoba mi się to Smile
Czekam na dalszy ciąg opowiadania Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chomiccerro
Dyskutant



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 12:27, 29 Kwi 2013    Temat postu:

Czuję się zaspokojony Wink (1) Troszkę trzeba było czekać na ten moment, ale pięknie opisałeś zbliżenie z Michałem.
Jestem ciekaw co wydarzy się dalej i czy ta namiętność przerodzi się w coś poważniejszego Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pią 9:46, 03 Maj 2013    Temat postu:

Koncert cz.4.

W mieszkaniu było duszno, wszedłem pierwszy, uchyliłem okna, żeby przewietrzyć. Michał stał nieporadnie w holu.
- No wchodź, rozbieraj się, na co czekasz?
- No, tak jakoś się krępuję – odpowiedział.
Podszedłem do niego objąłem w pasie i przytuliłem się mocno do jego gorącego ciała. Po chwili on objął mnie bardzo mocno swoimi ramionami, zaczęliśmy się całować. Chociaż nie można nazwać tego całowaniem, to było pożeranie siebie nawzajem. Ściągnąłem jego kurtkę, która upadła na podłogę. Oderwaliśmy się od siebie.
- Chodź zrobimy jakąś kolację, głodny jestem strasznie – wyszeptałem.
Weszliśmy do kuchni, usiadł przy stole a ja chciałem zająć się przygotowaniem posiłku.
- Nie wiem co zrobić, na co masz ochotę? – zapytałem.
- A co masz? – odrzekł.
- Zobacz w lodówce, nie mam pomysłu co zrobić – powiedziałem.
- Mam propozycję, pozwól, że ja przygotuję kolację – stwierdził z uśmiechem.
- Dobra, będzie mi lepiej smakowało – odpowiedziałem.
Usiadłem przy stole i patrzyłem jak Michał sobie świetnie radził w kuchni. Co chwilę pytał, gdzie co mam a ja tylko wskazywałem na poszczególne szafki. Widać było, że doskonale czuje się w kuchni. Byłem pełen podziwu dla jego umiejętności. Kiedy stwierdziłem, że nie jestem mu już potrzebny, postanowiłem się wykąpać.
- Radzisz sobie świetnie więc ja idę pod natrysk – powiedziałem.
- Ok, za piętnaście minut będzie wszystko gotowe – odrzekł z uśmiechem.
Po drodze wszedłem do salonu i włączyłem wieżę, po chwili w mieszkaniu rozbrzmiewało Tangerine Dream. Ta zmysłowa muzyka wypełniła pomieszczenia niosąc swoje unikalne brzmienie po całym mieszkaniu. Wszedłem do łazienki i szybko znalazłem się w kabinie. Gorąca woda biczująca moje ciało, była niezwykłym relaksem po tak długiej podróży. Poczułem się rześki i wypoczęty. Uśmiechałem się do siebie, zdając sobie sprawę, że za ścianą w kuchni jest ktoś, kto bardzo mnie podniecał i z kim było mi tak dobrze dzisiejszej nocy. Zastanawiałem się, czy to może trwać dłużej, czy możemy być razem. Po woli docierało do mnie, że zaczynam szaleć na punkcie Michała. Nie tylko moje zmysły szalały za nim, mój mały również przypomniał o sobie, że jemu też bardzo odpowiada Michał. Musiałem się trochę opanować, bo wyglądałem raczej głupio, biorę natrysk ze stojącą pałą. Roześmiałem się sam do siebie. Skończyłem kąpiel, moje emocje trochę opadły, a raczej on opadł. Wyszedłem nagi do kuchni wycierając włosy po drodze, czułem cudowny aromat jajecznicy na bekonie. Kiedy stanąłem w wejściu, Michał spojrzał się na mnie, przygryzł wargę, oblizał usta.
- Jak chcesz jeść kolację to się zakryj, bo zaraz rzucę to wszystko i zajmę się tobą – powiedział czule.
- Jestem głodny, żołądek mi się skurczył, więc najpierw jedzenie a potem zajmiemy się sobą – odparłem z uśmiechem.
Okryłem się ręcznikiem i pomogłem mu przenieść jedzenie do salonu. Usiedliśmy wygodnie na sofie, koło siebie i zaczęliśmy jeść tą wspaniale pachnącą kolację. Byłem pełen podziwu dla jego kunsztu kulinarnego. Kiedy skończyliśmy, Michał stwierdził, że teraz on idzie się wykąpać. Dałem mu ręcznik a sam położyłem się wygodnie na sofie. Nie chciało mi się nawet posprzątać po kolacji. Przymknąłem oczy i zrobiło mi się błogo, chyba usnąłem. Obudziło mnie bardzo mocne podniecenie i czułe, gorące pocałunki na moich udach. Poczułem jak wilgotne i gorące usta Michała pieszczą moje uda. Nie miałem już na sobie ręcznika a mój penis prężył się w górę. Podniosłem głowę, uśmiechnąłem się czule do niego, a ręką zacząłem mierzwić jego mokre, krótkie włosy. Moja ręka zeszła na jego plecy, poczułem jak delikatnie zadrżał. Złapałem za jego biodro i pociągnąłem do siebie, dając znać, że chcę pozycję sześćdziesiąt dziewięć. Domyślił się od razu. Po chwili miałem już nad sobą jego słodkie ciało a w moich ustach rozpychał się jego gorący penis. Moje dłonie gładziły jego jędrne i słodkie pośladki. Kiedy połykałem jego nabrzmiałego penisa, na moim czole opierała się moszna wypełniona wielkimi jajkami. Ten widok po prostu doprowadzał mnie do szaleństwa. Poczułem w sobie ten żar, który aż rozgrzewał powietrze dookoła. Smukły penis, o idealnych proporcjach i kształcie co raz znikał w moich ustach, żeby za chwilę znów na moment pokazać się na wolności. Zacząłem ssać jego główkę, a ciche jęki Michała utwierdzały mnie w tym, że jest mu dobrze. Tak jak on, coraz łapczywiej połykałem coraz większą część jego penisa. Czułem w gardle jego śluz, więc za chwilę nie wytrzyma napięcia, ja też nie mogłem już wytrzymać, po chwili moje trudy zostały nagrodzone jego obfitym, śmietankowo-kremowym strzałem. Było tego bardzo dużo więc z trudnością połknąłem jego gęstą i słoną spermę. Po kilku jego ruchach już nie mogłem się powstrzymać. Wystrzeliłem, prosto w jego usta, a on ssał dalej, nie uronił nawet kropelki. Opadł na mnie całkowicie, lecz dalej trzymał mojego penisa w ustach a ja trzymałem jego. Leżeliśmy tak wtuleni w siebie, było nam dobrze.
- Może pójdziemy do sypialni i położymy się spać, jutro rano trzeba niestety wstać do pracy – wyszeptałem.
- Chyba tak, ale tak mi dobrze – odrzekł czule.
W końcu jednak wstaliśmy i przenieśliśmy się do sypialni. Wtuliliśmy się w siebie i błogim snem zasnęliśmy. W nocy kilka razy przebudziłem się. Nie było to dla mnie zwyczajne, ktoś spał obok mnie a ja go obejmowałem, tuliłem się do niego. Za każdym razem uśmiechałem się do siebie, stwierdzałem, że to nie sen i zasypiałem.

Poniedziałek.

Przeraźliwy dźwięk budzika wdzierał się do mojej głowy, otworzyłem oczy za oknem było jeszcze szaro, trzeba było wstać. Ociężale zwlekłem się z łóżka i ze zdziwieniem stwierdziłem, że w łóżku nie ma Michała. Szybko rozbudziłem się, serce zaczęło mocniej bić, zastanawiałem się co się stało?, gdzie on jest? Rozejrzałem się po pokoju, szukając jakiś śladów, wskazówek i wtedy zobaczyłem, że w kuchni świeci się światło. Wstałem i szybko udałem się do kuchni, stanąłem w progu i zdębiałem. Michał krzątał się jakby wstał już godzinę temu. Zapach kawy mnie powalał. Do tego na stole naszykowane kanapki. Zobaczył mnie i podszedł, pocałował mnie w usta a ja przyciągnąłem go mocno do siebie i wtuliłem się w niego.
- Zrobiłem kawę i kanapki – wyszeptał mi do ucha.
- Widzę, jesteś po prostu cudowny – odpowiedziałem trochę nieskładnie.
Usiedliśmy przy stole, syciłem się pyszną kawą i zajadałem kanapki. Patrzyłem w jego oczy, nie mogłem wyjść z podziwu jaki jest zorganizowany.
- Pycha śniadanie – powiedziałem przełykając ostatnią kanapkę.
- Chyba śniadań to nie jadasz? – zapytał uśmiechając się.
- Raczej nie, nigdy nie mogę rano zdążyć – odpowiedziałem zażenowany.
- No widzisz, to przynajmniej na coś się przydałem – odrzekł wesoło.
- Oj tak, a spało mi się z tobą cudownie – stwierdziłem.
- Mnie też się spało cudownie – powiedział i zawiesił głos.
- To może dzisiaj też będziesz tu spał – zaproponowałem.
- Chciałbyś? – zapytał czule.
- Bardzo – wyszeptałem.
- Ok, po pracy pokażę się w domu i wieczorem przyjdę – powiedział, uśmiechając się szelmowsko.
Szybko przeszliśmy do łazienki, gdzie błyskawiczna toaleta, w trakcie której wygłupialiśmy się. Przy myciu zębów stojąc nago obok jednej umywalki przepychaliśmy się kto pierwszy a później z pełnymi ustami pasty do zębów całowaliśmy się, było to niepowtarzalne doznanie, słodkość warg i pasta do zębów, połączenie iście szatańskie. Oboje zaśmiewaliśmy się przy tym. Już po krótkim czasie wyszliśmy z domu udając się do pracy. W pracy ciężko było mi skoncentrować się na wykonywaniu swoich obowiązków. Co chwilę powracały mi obrazy naszego szaleństwa w hotelu w Słupsku, tej słodkiej nocy w moim łóżku, tego ciepła jego osoby wtulonej we mnie, próbowałem wyprzeć te myśli, ale one wracały ze zdwojoną siłą. Stado motyli tańczyło w moim brzuchu, cholera, ja się po prostu w nim zakochałem. Nie mogłem doczekać się końca pracy, chciałem jak najszybciej być już w domu i czekać na Michała. Po drodze małe zakupy a w domu szybki obiad. Nie smakował mi, coś w nim brakowało. Wiedziałem co, to był obiad, który sam zrobiłem, nie smakował tak jakby go zrobił Michał. Po obiedzie nie mogłem skupić się na niczym, błąkałem się po mieszkaniu, co chwilę wyglądałem przez okno wypatrując jego. Na dworze panował zimowy chłód a w moim sercu rozgorzało gorące lato. Włączyłem telewizję, obrazki przemieniały się na ekranie ale do mnie nie docierały. Koło dwudziestej dzwonek do drzwi, podskoczyłem na równe nogi, rzuciłem się żeby otworzyć, nie patrzyłem na nic, zahaczyłem o fotel i wyrżnąłem jaki długi na podłogę. Szybko podniosłem się i otworzyłem drzwi. W progu stał Michał, popatrzył na mnie zdziwiony a po chwili wybuchnął śmiechem.
- Biłeś się z kimś? – zapytał wesoło.
- Nie, potknąłem się i upadłem – odrzekłem zażenowany.
- No słyszałem hałas, nieźle się zaprawiłeś – powiedział już poważnie.
Przetarłem ręką w okolicach nosa i dopiero teraz dotarło do mnie, że leciała mi krew. Michał wszedł szybko, rozebrał się, kazał mi usiąść w salonie a sam poszedł do łazienki po mokry ręcznik. Przyłożył mi zimny, mokry ręcznik a ja poczułem ulgę. Teraz dopiero odczuwałem ból po upadku. Kazał mi leżeć a sam przyniósł jeszcze lód, który przyłożył do mojego nosa. Ja spokojnie sobie leżałem a on zajął się przygotowaniem kolacji. Po krótkim czasie z pomieszczenia kuchennego rozchodziła się aromatyczna woń kawy. Wstałem, z nosa już nie leciała krew, udałem się do kuchni. Kiedy mnie zobaczył przerwał przygotowanie posiłku, podszedł do mnie i pocałował.
- Tęskniłeś za mną? – wyszeptał czule.
- Bardzo – odpowiedziałem równie czule.
Obdarował mnie bardzo słodkim pocałunkiem a ja przywarłem do niego. Przez chwilę tuliliśmy się do siebie i całowaliśmy, po czym usiedliśmy przy stole. Kolacja smakowała wyśmienicie.
- Chodź, idziemy się razem wykąpać – zaproponowałem.
- A potem od razu do sypialni – odrzekł z uśmiechem.
Pod natryskiem spełniliśmy się dwa razy. Raz on był we mnie raz ja w nim. Zmęczeni położyliśmy się w sypialni, ale siły witalne powróciły szybko, więc dalej baraszkowaliśmy, aż opadliśmy zupełnie z sił i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Ten schemat powtarzał się praktycznie każdego dnia. Najgorsze były te dni i te noce kiedy Michał nocował w domu, czułem się samotny a mieszkanie było takie puste. Musiał zachować pozory i nie mógł cały czas nocować poza domem. Jego rodzice przeświadczeni byli, że ma dziewczynę i zakochał się, więc spędza z nią całe popołudnia i weekendy no i bardzo często nocuje u niej. Nie wyprowadzał ich z błędu myślowego, bo było to na rękę jemu i mnie. Mogliśmy cieszyć się sobą, bez żadnych domysłów ze strony najbliższych. W piątki Michał nie zostawał na noc, za to był już u mnie z samego rana w soboty, budził mnie i jak zwykle przygotowywał cudowne śniadanie. Potem kochaliśmy się do utraty tchu a następnie kąpiel i wypad w miasto. Zaliczaliśmy różnego rodzaju imprezy, odwiedzaliśmy miejskie dyskoteki i puby. Michał uwielbiał wychodzić do parku i tam spacerować pomimo zimna, czasami przysiedliśmy na ławce wpatrując się jak przyroda przygotowuje się do zimy. Wtedy był milczący i zamyślony, kiedy próbowałem go pytać o czym myśli, zawsze odpowiadał, że o nas. Nigdy nie chciał zdradzić o czym tak naprawdę myślał i jakie demony czaiły się w jego głowie. Kiedy już mój tyłek zmarzł, wyrywałem go z tego letargu i uskutecznialiśmy gonitwę między drzewami dla rozgrzewki. Niby nic nie znaczące były te chwile ale jakże dawały nam obu satysfakcję z bycia razem. W tym okresie razem z zespołem byliśmy w Stolicy, gdzie spędziliśmy dwa dni, nagraliśmy dwa klipy w TVP i nagrania w „Trójce”. Nocowaliśmy w hotelu i pokój dzieliłem również z Michałem. Wspólnie z zespołem ostro poszaleliśmy wieczorem, a potem z Michałem szaleliśmy w łóżku. Po tych nagraniach nie mieliśmy w planie niczego do końca roku. Jacek z Krzyśkiem mieli zaplanowany wyjazd do Stanów, gdzie mieli spędzić święta u rodziny. Planowaliśmy występy dopiero w lutym. Na początku grudnia zorganizowałem u mnie w domu imprezę świąteczną dla zespołu. Przyjęcie było bardzo mocno zakrapiane różnymi trunkami, a zabawa trwała do białego rana. Chyba wtedy Krzysiek zorientował się, że coś mnie łączy z Michałem, przynajmniej tak mi się wydawało, bo przyglądał się nam bacznie i zauważył, że Michał zna bardzo dobrze rozkład mojego mieszkania i radzi sobie w nim doskonale. Trudno to było ukryć, on czuł się u mnie jak w swoim domu, w końcu więcej czasu spędzał tutaj niż we własnym domu. Krzysiek nie skomentował tego w żaden sposób, jedynie porozumiewawczo uśmiechnął się do mnie a ja już wiedziałem, że domyślił się wszystkiego. Mój związek z Michałem stawał się coraz bardziej ugruntowany, nie mogliśmy bez siebie wytrzymać nawet jednego dnia.

Wigilia.

Nadszedł czas magicznych Świąt Bożego Narodzenia. Ustaliliśmy z Michałem, że Wigilię spędzimy razem i zostanie u mnie na całe święta. Dzień przed, wybrałem się na zakupy świąteczne no i oczywiście, żeby kupić prezent dla Michała. Wpadłem w wir zakupów świątecznych. Uwielbiałem te wszystkie dekoracje świąteczne, tą magię towarzyszącą tym zakupom. Nie przeszkadzało mi, że wszędzie jest dużo kupujących, że są duże kolejki do kasy. Ta magia niosła mnie jak na skrzydłach. Postanowiłem, że w prezencie pod choinkę kupię mu złoty łańcuszek, który będzie pięknie przyozdabiał jego szyję i podkreślał piękno jego klaty i całego ciała. Na ten pomysł wpadłem już wcześniej, za każdym razem kiedy się kochaliśmy, a ja ustami pieściłem jego szyję, klatę i sutki, stwierdzałem, że brakuje tu ładnego łańcuszka, który przyozdobiłby to piękne ciało. Zrobiłem zakupy spożywcze i obładowany jak wielbłąd wracałem do domu, żeby zostawić te wszystkie torby. Ponownie udałem się do centrum, w celu zakupu łańcuszka. Wybierałem dość długo. Chciałem kupić coś ładnego ale nie cienki, ani nie gruby, taki w sam raz, który będzie podkreślał jego piękno. Wreszcie w trzecim sklepie udało mi się wybrać odpowiedni typ, byłem zadowolony wracając do domu z tak ślicznym prezentem. W mieszkaniu posmutniałem, umówiliśmy się, że dzisiaj Michał nie przychodzi, żeby w domu nie buczeli na niego, z powodu jego ciągłej nieobecności. Tak więc wieczór i noc spędzę sam. Zająłem się przygotowaniem niektórych potraw, resztę zostawiłem jemu na dokończenie, bo on był w tym mistrzem. Wyciągnąłem choinkę i zacząłem ją ubierać. Kiedy skończyłem i zapaliłem światełka, salon rozbłysł magią tego świątecznego drzewka. Usiadłem zadowolony z siebie a jednocześnie zrobiło mi się smutno, że jestem sam. Jeszcze gorzej było w łóżku. Coraz bardziej brakowało mi Michała. Nie miałem się do kogo przytulić, kręciłem się po całym łóżku, nie mogąc zasnąć. Przyzwyczaiłem się do ciepła jego ciała, do którego wtulałem się w noc kiedy spał u mnie. Męczyłem się dość długo z zaśnięciem by w końcu doczekać się momentu, kiedy przyszedł sen. Nie był on jednak taki jak z Michałem, co chwilę budziłem się i poszukiwałem jego, ale go nie było. Rano wstałem zmęczony, zrobiłem sobie kawę i postanowiłem przygotować jeszcze kilka posiłków na Wigilijną kolację. Potem zapakowałem mój prezent dla niego i położyłem pod choinką. Po południu wziąłem szybki natrysk i czekałem z niecierpliwością do godziny czternastej. O tej godzinie miał przyjść Michał. Czas płynął wolno, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, wszystko mnie irytowało, co chwilę spoglądałem na zegarek. Czas wlókł się niesamowicie, chciałem, żeby była już czternasta, nie mogłem się doczekać. Kiedy minęła czternasta, moje podniecenie osiągnęło zenitu. Mijały kolejne minuty a jego nadal nie było. Kiedy minęła godzina piętnasta, dostawałem już spazmów histerii, nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Nie miałem pojęcia co się stało, przecież był zawsze punktualny w przeciwieństwie do mnie. Moje zmysły szalały a wyobraźnia podsuwała różne sytuacje i powody jego nieobecności. Biłem się ze swoimi myślami, próbowałem jakoś uspokoić się, ale nie mogłem powstrzymać lęku przed stratą osoby, którą po prostu kochałem, z czego zdawałem sobie sprawę coraz bardziej. Wreszcie koło godziny szesnastej, dzwonek do drzwi. Pobiegłem szybko otworzyć, niesiony jakąś euforią, że to on, że wreszcie będę mógł się znowu wtulić w jego ramiona. Otworzyłem drzwi i zdębiałem, serce stanęło mi, wstrzymałem oddech a moim ciałem przeszły dreszcze i skurcz w żołądku. Przy drzwiach stał Michał oparty o futrynę. Jego twarz zalana była krwią wypływającą z rozwalonego łuku brwiowego, a usta pęknięte i spuchnięte z których toczyła się również krew, patrzył nieprzytomnie na mnie osuwając się powoli na ziemię…


Koniec części czwartej.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misiek167
Dyskutant



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódzkie

PostWysłany: Pią 19:41, 03 Maj 2013    Temat postu:

Czekam niecierpliwie na następna część!!
Masz wielki talent do pióra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pią 22:11, 03 Maj 2013    Temat postu:

No nie , przerwać w takim momencie ?Tongue out (1) Dawaj szybko kolejna część Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 1:32, 06 Maj 2013    Temat postu:

Świetne opowiadanie, czekam na kontynuacje tej fantastycznej historii:)
Oby tak dalej.
Powrót do góry
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Śro 21:34, 08 Maj 2013    Temat postu:

Koncert cz.5.

Byłem sparaliżowany, nie mogłem wypowiedzieć żadnego słowa. Panikowałem, nie wiedziałem co robić. W ostatniej chwili złapałem go, żeby nie upadł na ziemię. Kiedy przycisnąłem jego tors do siebie wydał cichy jęk bólu, zrozumiałem, że bolą go żebra, być może miał złamane. Jak tylko mogłem, delikatnie trzymając jego prawie bezwładne ciało, zaciągnąłem go do salonu na kanapę. Szybko przyniosłem mokry ręcznik z łazienki i zacząłem ocierać jego twarz z krwi. Oddychał ciężko, nic nie mówił, zadzwoniłem po pogotowie. Długo trzeba było czekać za przyjazdem lekarza, kiedy przyjechali zabrali Michała na noszach do karetki, pojechali do szpitala dyżurnego. Szybko ubrałem się i pojechałem za nimi. Czekałem na izbie przyjęć, nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Nie wiedziałem co się dzieje z Michałem, próbowałem siedzieć spokojnie, nie dało się. Wstałem chodziłem bez celu, obłąkanym wzrokiem próbowałem ogarnąć gdzie ja jestem. W mojej głowie kotłowały się różne domysły, kto mógł to zrobić i dlaczego, a może był to wypadek, Michał został potrącony przez jakiś samochód. Adrenalina buzowała w moich żyłach, napięcie sięgało zenitu. Wreszcie po dwóch godzinach wywieziono go na łóżku i przetransportowano na oddział wewnętrzny. Uzyskałem informację, że Michał ma pęknięte żebro i jest poturbowany. Zostanie na obserwacji do jutra, żeby wykluczyć wstrząs mózgu. Lekarz dopytywał się co się stało ale ja nie mogłem mu udzielić odpowiedzi, bo sam nie wiedziałem. Udałem się na oddział wewnętrzny, tam w sali leżał Michał. Usiadłem przy jego łóżku, patrzył już przytomnie. Miał zszyty łuk brwiowy i upaćkane jakąś mazią usta, a klatka piersiowa była zabandażowana. Spojrzał na mnie, w jego wzroku widziałem ból i wdzięczność, że jestem przy nim. Złapałem jego dłoń i mocno uścisnąłem, trzymałem ją w takim mocnym uścisku, czułem jak jego dłoń mocno ściska moją..
- Spróbuj teraz zasnąć – powiedziałem cicho.
Zmrużył oczy dając mi znać, że tak zrobi. Poczekałem jak zasnął. Wpatrywałem się w jego twarz, podziwiałem jak słodko śpi, już nie widziałem tych ran na twarzy, byłem szczęśliwy, że żyje. Pomyślałem, że przyda się jakiś napój jak się obudzi. Zacząłem już bardziej kontaktować, moja panika przerodziła się w racjonalne myślenie. Wyszedłem z sali i udałem się do bufetu, gdzie kupiłem napoje i wypiłem mocną kawę. Wróciłem na salę do Michała, dalej spał. Usiadłem przy nim i siedziałem wpatrując się w jego śpiącą twarz. Na dworze panował już zmierzch, z radia leciały Kolendy, wszyscy ludzie zasiadali teraz do stołów wigilijnych, by podzielić się opłatkiem i życzyć sobie wszelakiego szczęścia. Nie mogłem powstrzymać łez. Pochyliłem się nad Michałem i pocałowałem go w czoło, nie chciałem dotykać jego spuchniętych warg, żeby nie przysporzyć mu bólu. Cicho wyszeptałem:
- Życzę ci wszystkiego najlepszego, żebyś szybko wyzdrowiał i był ze mną.
Usiadłem przy łóżku i wpatrywałem się w śpiącego Michała, próbowałem opanować swoje łzy, które bezwiednie leciały z moich oczu. Kiedy usłyszałem w radiu:
„W żłobie leży, któż pobieży,
Kolędować Małemu?
Jezusowi, Chrystusowi,
Dziś nam narodzonemu?
Pastuszkowie przybywajcie,
Jemu wdzięcznie przygrywajcie,
Jako Panu naszemu…”
Nie wytrzymałem rozryczałem się mocno szlochając a moje oczy zalały się łzami, które ściekały po moich policzkach. Nie słyszałem kiedy do pokoju weszła pielęgniarka. Osoba w podeszłym wieku, położyła mi rękę na ramieniu spojrzała na mnie i czule powiedziała:
- Nie płacz, jemu nic nie będzie.
Spojrzałem na nią i opuściłem głowę. Nie widziałem kiedy wyszła. Po jakimś czasie wróciła, przyniosła mi na talerzyku ciasto i kawę.
- Zjedz coś, jest wigilia, przestań się mazać.
Podziękowałem skinieniem głowy, nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Kochasz go bardzo? – zapytała cicho.
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią, byłem zaskoczony tym pytaniem. Skinąłem głową i wybąkałem nieskładnie.
- Bardzo.
- Dbaj o niego, będziecie razem bardzo szczęśliwi, tego wam życzę – powiedziała z czułym uśmiechem.
- Dziękuję, pani też życzę szczęścia i zadowolenia z życia – odpowiedziałem cicho.
Pomierzwiła moje włosy uśmiechając się do mnie czule i wyszła. Siedziałem na krześle przy łóżku Michała i nie chciałem się stamtąd ruszyć. Zjadłem ciasto i wypiłem kawę. Oparłem się o jego łóżko i zasnąłem.

Boże Narodzenie.

Zbudziło mnie poruszenie się Michała. Spojrzałem za okno, na dworze świtało i padał śnieg. Podniosłem się szybko, wyciągnąłem i próbowałem rozprostować kości, zastane w niewygodnej pozycji w jakiej spałem. Michał otworzył oczy, spojrzał na mnie czule.
- Byłeś tu całą noc? – wyszeptał.
Widziałem, że mówienie trochę sprawia mu ból.
- Tak, byłem przy tobie całą noc i złożyłem ci życzenia wigilijne, ale nie dałem ci prezentu bo on został w domu – odpowiedziałem.
Patrzył na mnie tym swoim słodkim wzrokiem a po chwili powiedział bardzo poważnie.
- Kocham cie.
- Ja też cie kocham i chcę być razem z tobą – odrzekłem patrząc mu prosto w oczy.
- Ja też tego chcę, zwłaszcza, że już nie mam domu – powiedział z żalem.
- Jak to nie masz domu, kto cię tak urządził? – zapytałem.
Powoli docierało do mnie, że jego stan jest efektem domowej awantury. Uzmysławiałem sobie również co mogło być powodem tej sprzeczki, na pewno była to orientacja Michała. Uciekł wzrokiem i widziałem, że nie chce powiedzieć co się tak naprawdę stało.
- Kto cię tak urządził? – zapytałem ostro, patrząc na niego.
Długa chwila milczenia, widziałem jak po jego oczy zaszkliły się po czym po policzkach spłynęły łzy.
- Ojciec ! – wyszeptał.
- Kurwa mać, za co ten kutas tak cię pobił? – wydarłem się.
- Dowiedział się, że jestem pedałem, a ja nie zaprzeczyłem – odrzekł cicho.
- Skąd się dowiedział? – zapytałem.
- Ktoś widział nas w parku jak się całowaliśmy i doniósł mu – odrzekł.
- I dlatego tak cię pobił? A co na to matka? – spytałem.
- Oboje się mnie wyrzekli i powiedzieli, że pod swoim dachem pedała nie będą trzymać – powiedział i rozpłakał się.
Mierzwiłem jego włosy, zaciskałem zęby ze złości, płakać mi się chciało, chociaż wściekłość jaka mnie opanowała nie pozwalała mi na płacz.
- Zamieszkasz ze mną, marzyłem o tym od dawna – czule powiedziałem.
Spojrzał mi prosto w oczy, a jego wzrok wyrażał najgłębsze uczucia jakie płynęły z jego serca. Chciałem go przytulić do siebie mocno ale zdawałem sobie sprawę, że sprawię mu tylko ból. Moja ręka przeniosła się z jego włosów na jego policzki a on przytulał się do niej. Złapał mnie za drugą rękę i mocno uciskał. Zrozumiałem wszystko, on tez tego bardzo chciał.
- Też marzyłem o tym od dawna, zawsze chciałem być z tobą cały czas, na dobre i na złe – wyszeptał bardzo czule.
Pochyliłem się nad nim i bardzo delikatnie dotknąłem swoimi wargami jego spuchniętych warg. On przywarł do mnie, pomimo bólu jaki odczuwał, pocałował mnie bardzo mocno. Siedziałem przy nim, kiedy do sali wszedł obchód, lekarze stwierdzili, że nie ma żadnych zagrożeń, więc będzie mógł jutro wyjść do domu, Udało się namówić ich na wypisanie go dzisiaj. Michał opowiedział jak doszło do takiego poturbowania. Wcześniej ustaliliśmy, że opowie bajeczkę, że spadł ze schodów i tak się poturbował. Widziałem po minach lekarzy, że za bardzo nie wierzyli w tą opowieść, którą raczył ich Michał, ale odnotowali to jako przyczynę poturbowania. Poczekaliśmy na pisemne wytyczne i recepty od lekarza i po południu zabrałem Michała do domu. Wypis był do odbioru dopiero po świętach bo administracja nie pracowała w te świąteczne dni. Kiedy weszliśmy do domu ulokowałem Michała na fotelu a sam zająłem się czyszczeniem kanapy, na której pozostała zaschnięta jego krew. Zabrałem do łazienki ręcznik cały we krwi i zamoczyłem go w wodzie. Kanapa była już oczyszczona i kazałem położyć mu się na niej. Przyniosłem poduszki z sypialni, żeby wygodnie leżał, włączyłem telewizor a sam udałem się do kuchni. Przygotowałem kolację i herbatę. Przyniosłem z sypialni jego piżamę i pomogłem mu się rozebrać. Moim oczą ukazało się jego piękne ciało, które jak zwykle podniecało mnie do szaleństwa. Zdawałem sobie jednak sprawę, że w tej sytuacji nie ma mowy o szaleństwie. Podałem na stół kilka potraw, które były przygotowane na wieczór wigilijny. Przyniosłem też opłatek, kładąc go na stole. Michał popatrzył zdziwiony, wziąłem opłatek i pochyliłem się nad nim.
- Skoro wczoraj nie mogliśmy sobie złożyć życzeń, to zrobimy to dzisiaj. Życzę tobie szybkiego powrotu do zdrowia i chciałbym, żebyś zamieszkał ze mną i myślę, że będziemy razem szczęśliwi – wypowiedziałem życzenia patrząc mu w oczy.
Widziałem jak zmienia się jego twarz, najpierw zaskoczenie, potem radość by wreszcie pokazać wielkie szczęście. Jego oczy zaszkliły się i z oczu poleciały łezki.
- Tobie życzę wszystkiego co najlepsze i żebyś był ze mną do końca moich dni – wypowiedział szlochając.
Przełamaliśmy się opłatkiem, wzięliśmy go do ust po czym pocałowaliśmy się namiętnie. Chciałem przerwać nasz pocałunek, gdyż zdawałem sobie sprawę, że jest to bolesne dla niego, ale on przytrzymał mnie swoją ręką. Przez dłuższą chwilę całowaliśmy się namiętnie.
- No teraz postaraj się coś zjeść, na pewno jesteś głodny jak wilk – powiedziałem przerywając nasze słodkie całowanie.
- O tak, żołądek chyba mi się skurczył – odrzekł z uśmiechem.
Zjedliśmy kolację i leżeliśmy sobie razem, przytuleni do siebie na kanapie, oglądając świąteczny blok programowy.
W którymś momencie Michał zapytał mnie jak sobie wyobrażam mieszkanie razem, bo on jakoś się źle czuje w tej sytuacji. Zaczęliśmy wyjaśniać sobie jak ma to wyglądać. On chciał koniecznie poznać koszty utrzymania mieszkania bo stwierdził, że musi pokrywać połowę tych kosztów. Trochę się sprzeczaliśmy, ale on w zasadach współżycia był nieprzejednany i wszystko musi iść na pół. Z jednej strony starałem się protestować przeciwko temu, ale z drugiej strony byłem podbudowany jego troską o ponoszenie w równym stopniu kosztów zamieszkania. Imponował mi swoją stanowczością i dojrzałością w tych sprawach. Wreszcie zgodziłem się na wszystko co wymógł na mnie Michał. Wszelkie koszty idą na pół i na tym skończyła się dyskusja. Postanowiłem dowiedzieć się więcej o awanturze z ojcem. Zapytałem o to bardzo delikatnie i stwierdziłem, że jeśli nie chce o tym mówić to nie ma sprawy. Po dłuższym wahaniu opowiedział mi całe zajście. Jego ojciec wpadł w szał po tym jak Michał potwierdził, że jest gejem i żyje z facetem. Rzucił się na niego z pięściami. Matka próbowała go bronić ale ojciec ryknął na nią, że broni pedała i dała sobie spokój, tylko płakała. Ojciec bił go jak by był w amoku, dopiero jego bracia wyskoczyli i odciągnęli go od Michała. Ojciec wyrzucił go za drzwi i zakazał pokazywania się w domu.
Zrobiło mi się strasznie smutno wsłuchując się w tą tragiczną historię. Widziałem, że Michał ma łzy w oczach. Przypomniałem sobie o moim prezencie, który leżał pod choinką. Wstałem sięgnąłem po niego i dałem Michałowi.
- Co to? – zapytał zdziwiony.
Prezent od świętego Mikołaja dla Ciebie – powiedziałem z uśmiechem.
- A mój prezent dla ciebie został u mnie w domu – odrzekł ze smutkiem.
- Ty jesteś dla mnie najlepszym prezentem – odrzekłem czule.
Wziął prezent i rozpakował go. Był w szoku, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Chyba przegiąłeś z tym prezentem – powiedział zażenowany.
- Załóż go, będzie pięknie zdobił twoją słodką szyję – odrzekłem.
- Ty mi go załóż – poprosił.
Założyłem mu ten łańcuszek na szyję i stwierdziłem, że wygląda cudownie. On złapał mnie za głowę i przyciągnął mnie do swoich ust. Cichutko powiedział „dziękuję” i czule mnie pocałował. Chwilę jeszcze całowaliśmy się, położyłem się koło niego, wtulając się w jego ciało. Leżeliśmy tak dość długo, aż zachciało nam się spać. Nie prowokowałem żadnej sytuacji, gdyż zdawałem sobie sprawę, że w tym stanie Michał nie jest do niczego zdolny, chociaż widziałem, że miał ochotę na jakieś zabawy. Poszliśmy jednak grzecznie spać.
Wstałem rano, spojrzałem w okno, na dworze było bajkowo, śnieg przykrył wszystko. Poczułem aromat kawy, już wiedziałem Michał był w kuchni. Kiedy szedłem do niego zauważyłem, że na stole w salonie przygotowane jest piękne świąteczne śniadanie. Wszedłem do kuchni, on uwijał się przy jakiejś potrawie, chyba na obiad. Podszedłem do niego objąłem czule i mocno pocałowałem.
- Skoro wstałeś to możemy siadać do śniadania – powiedział wesoło.
- Jesteś cudowny, a jak w ogóle się czujesz? – stwierdziłem i zapytałem troskliwie.
- Już dobrze, nie mogę tylko wykonywać gwałtownych ruchów klatką bo mnie trochę boli – odpowiedział.
Zasiedliśmy do stołu, jakże smakowało mi to śniadanie. Jadłem i z podziwem patrzyłem na Michała. Byłem szczęśliwy, że jest ze mną i miałem nadzieję, że zostanie już tak na zawsze. Poszliśmy później na spacer a wieczorem kochaliśmy się do utraty tchu, oczywiście zwracając uwagę na jego klatkę, żeby nie wywoływać bólu. Kombinowaliśmy różne mieszane pozycje, aż w końcu padliśmy na pościel i zasnęliśmy. Następny dzień tradycyjnie zaczął się od śniadania przygotowanego przez Michała, ja miałem urlop aż do Sylwestra więc mogłem byczyć się w domu. Michał dostał zwolnienie lekarskie na cały miesiąc. Odebraliśmy jego wypis ze szpitala. Poszliśmy pod jego dom, wiedział, że rodziców nie ma w domu są tylko bracia, chciał zabrać swoje rzeczy. Stałem pod klatką i drżałem jak osika, czy coś nie zrobią Michałowi. Po dłuższym czasie wyszedł z klatki z dwiema dużymi torbami w rękach. Zabrałem mu je z rąk, żeby nie dźwigał. Zapytałem jak zareagowali bracia. Widziałem, że łezka kręciła się w jego oku. Powiedział, że bracia bardzo przeżyli to zajście, i że go rozumieją i nie mają nic do jego orientacji. Mieli żal do ojca, że tak postąpił. Uściskali go mocno, chcieli wiedzieć, gdzie będzie mieszkał, ale powiedział im, że da znać jak się urządzi. Kiedy znaleźliśmy się już w mieszkaniu, pokazałem mu szafki, które może pozajmować na swoje rzeczy. Rozpakował się a ja poczułem wtedy, że mieszkam tak naprawdę z chłopakiem którego bardzo kocham. Byłem w kuchni i robiłem dla nas herbatę kiedy wszedł stanął za mną i cicho wyszeptał.
- To jest spóźniony prezent pod choinkę dla ciebie.
Odwróciłem się do niego, w ręce trzymał ładnie opakowane pudełeczko. Wziąłem, rozpakowałem, byłem zaskoczony. Wewnątrz znajdował się piękny markowy zegarek. Widział dobrze, że nie mam zegarka, jakoś tak nigdy nie zadbałem o to żeby go mieć. Spojrzałem w jego piękne oczy i przytuliłem się do niego.
- Dziękuję Michał, to jest bardzo piękny prezent – wydukałem podniecony.
- Tak samo jak twój – odpowiedział czule.
Cały tydzień upłynął nam na wspólnych wypadach w różne ciekawe miejsca, również do parku, gdzie z zapałem bawiliśmy się w śnieżki. A wieczory były szaleństwem seksualnym, w którym zatapialiśmy się do upadłego. Przed nami był Sylwester, na który nie mieliśmy żadnych planów…


Koniec części piątej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Czw 23:06, 09 Maj 2013    Temat postu:

Całkiem fajnie się to wszystko rozkręciło , tylko ten incydent z pobiciem nie potrzebny Smile
Będzie kolejna część ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pią 7:28, 10 Maj 2013    Temat postu:

Oczywiście, że będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pią 23:01, 10 Maj 2013    Temat postu:

No to bardzo dobrze
w takim razie czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Czw 22:40, 16 Maj 2013    Temat postu:

Koncert cz.6.

W życiu tak już bywa, że kiedy niczego nie planujemy, to ono samo zatroszczy się o atrakcje i to czasami w nadmiarze. Dzień przed Sylwestrem wpadli do mnie Konrad i Kacper, stwierdzając, że nie mają gdzie się bawić, więc chętnie przyszliby do mnie na imprezę. I mogą jeszcze zorganizować jakieś dwie, trzy panienki. Obawiałem się, jak oni zareagują na fakt, że Michał mieszka ze mną. Teraz był na zakupach. Nie wiedziałem, jak z tego wybrnąć. W końcu postanowiłem nie kamuflować mojego związku z Michałem.
– No, możemy zrobić u mnie imprezę, ale panienki załatwcie tylko dla siebie – odrzekłem.
– A ty z kim będziesz? – zapytał Kacper.
– Z... Michałem? – odkrywczo stwierdził Konrad i uśmiechnął się.
Zamurowało mnie. Miałem bardzo głupią minę i spiekłem niezłego raka.
– Coś się tak zapowietrzył? Przecież gołym okiem widać, że między wami coś jest na rzeczy – podsumował Konrad.
– Śpicie razem? – Kacper też ochłonął z pierwszego zaskoczenia.
– Tak – odparłem bez wahania.
– Spoko, luzik, nie musisz się czerwienić. – śmiał się Konrad.
Lżej mi się zrobiło, że oni tę wiadomość o mnie i Michale tak lekko przyjęli.
– A wracając do rzeczy – podjął Konrad po chwili – Marcin i Kamil też by przyszli. Gadaliśmy z nimi.
– Zgoda. Niech przyjdą. Tylko bez żadnego ruchania! – nakazałem żartobliwie.
– Szkoda – Kacper zrobił skruszoną minkę. – Chętnie popatrzyłbym na was w akcji.
– A może jeszcze się przyłączył? – przyciął mu Konrad wesoło.
– Dobra, dobra! – zripostowałem. – Czyli wszystko mamy ustalone, tak?
– Jeszcze kto co przynosi – rzeczowo przypomniał Konrad.
Potem zdałem Michałowi całą relację. Był zaskoczony, ale w końcu jakoś przełknął tę żabę, że chłopaki wiedzą o nas i nie mają z tym żadnego problemu.
– Wiesz, pomyślałem sobie, jak oni to sobie wyobrażają, co my robimy i... mi się już tak cieplutko robi... – przygładził rozporek. – Chodźmy na jeden numerek – zawisł mi na szyi i pocałował w usta. Przypomniałem sobie, że rano mnie nie zaliczył. Dziś ja wstałem pierwszy. I już mi w podbrzuszu motylki krążyły.
– Chodźmy. Jeden, ale podwójny – dodałem.
Za co ja go tak kocham? – myślałem, patrząc w jego wspaniałe ciało, w jego cudowną nagość i w królewsko dostojnego, okazałego penisa.
Miał być tylko jeden podwójny numerek, czyli raz on, raz ja. Tymczasem z łóżka wyszliśmy późnym południem. Nigdzie nie spieszyliśmy się. Wystarczyło kilka pieszczot, żebyśmy znów siebie pragnęli. To już nie jest seks. To jest... miłość, taka, która rzadko się zdarza. Odgadywaliśmy swoje pragnienia i dawaliśmy sobie wszystko... Potem jeszcze obowiązkowo łazienka z końcowym ceremoniałem, a potem nadzy siedzieliśmy przy kawie. Nawet się nam nie chciało ubrać ani robić obiadu.
Tej nocy chyba pierwszy raz tylko leżeliśmy wtuleni w siebie. Michał się śmiał, że musiałbym chyba włożyć wiele trudu, żeby mu postawić małego, bo przecież dziś z obu jajek strzelał aż pięć razy. Szybko policzyłem w myśli, że to prawda. Ja strzelałem trzy razy i nie wiem, czy została mi tam jeszcze chociaż kropelka spermy. Tuliłem się do jego pleców, czując ciepło jego ciała i ten podniecający zapach jego skóry. Trzymałem go za pośladki, które cudownie spinały się pod moim dotykiem, mierzwiłem mu włosy na jajkach i odkrywałem urok zabawy z jego miękkim penisem. To też było coś nowego, taki błogi, spokojny relaks. Usnęliśmy w swoich ramionach, ze splecionymi udami, z penisami ciasno wtulonymi w siebie, objęci jak oddani sobie kochankowie.

Sylwester.

Przy obowiązkowej porannej kawie ustaliliśmy, co jeszcze potrzebujemy kupić, żeby impreza wypadła na odpowiednim poziomie. Michał zajął się kuchnią, a ja podziwiałem go, widząc jak śmiało sobie poczyna, jaki jest zorganizowany i skupiony. Umyślił sobie, że zrobi gulasz po węgiersku, oczywiście z papryką, jako główne danie wieczoru, bo nie będziemy siedzieć tylko przy zimnej płycie. Gdy kroiłem wędlinę, dał mi po łapach, że tak to się kroi dla siebie, a nie „na pokaz” i żebym to zostawił, on to zrobi. Gdy to zrobił i ułożył na półmisku, i udekorował zieleniną – kiwałem głową z podziwu!
– I sałatka jarzynowa – recytował.
– A ja mam tylko stać i patrzyć? – śmiałem się wesoło.
– A ty sprawdź zapas alkoholu, bo to twoja działka. I soki, napoje, cola...
Miał rację. Zapatrzony w niego przestawałem myśleć!
Wyszedłem na zakupy. W sklepach tłok niesamowity, oczywiście przede wszystkim przy stoiskach z alkoholem. No cóż, tradycja w narodzie nie ginie. Przypomniałem sobie jeszcze o szampanie. Wracałem obładowany. A w domu takie zapachy!
– Co ty robisz? – zapytałem, wsadzając głowę do kuchni.
– Faszeruję kurczaka. Nie przeszkadzaj – i zwykłą igłą z nitką zszywał mu brzuch. – A ty zajmij się przygotowaniem salonu.
Wszystko było zrobione na czas i dopięte na ostatni guzik. Około dziewiętnastej zjawili się Konrad z Kacprem w towarzystwie dwóch niezłych kociaków, a tuż po nich Marcin i Kamil. Pierwsze lody zostały przełamane wraz z pierwszym toastem. Ale szybko okazało się, że kociaki są raczej puste; tak to już bywa. Po kolejnych toastach atmosfera robiła się coraz luźniejsza, a ze stołu znikały kolejne przysmaki, wraz ze słowami zachwytu nad kulinarnym mistrzostwem Michała. O północy szampan, zdawkowe życzenia i pocałunki (od oka bez zbędnych czułości) – i zabawa trwała dalej. Wesołe teksty, wariacje i dużo alkoholu. Marcin z Kamilem i Kacprem zajmowali się kociakami, które okazały się nieźle rozrywkowe, a ja patrzyłem zdziwiony, że Konrad się do tej zabawy nie kwapi. Około trzeciej nad ranem wszyscy padli wykończeni. Marcin dał mi znak, żebym zaproponował zakończenie imprezy i udostępnił im tę kanapę i sofę. Szybko z Michałem poznosiłem naczynia do kuchni. Konrad nam pomagał.
– Walnijcie się, gdzie kto chce – powiedziałem głośno – i zdrzemnijcie się trochę.
Przyjęli moje słowa jak wyrocznię. Nawet nie mieli siły iść do łazienki. Ale gdy chwilę później przechodziłem do kuchni... Marcin w spodniach zsuniętych za dupę posuwał jednego kociaka, a Kacper ze spodniami na łydkach – drugiego. Kamil grzecznie czekał w kolejce, zabawiając się swoim kutasem. Kurwa! – pomyślałem wściekły. Jak mi zaspermią pokój, to ich rano rozniosę! Ale chyba mają gumy, to nie będą mi lać spermą na dywan – pomyślałem nieco spokojniej.
- A Konrad gdzie? – władował się nam do sypialni! co było dla nas dużym zaskoczeniem.
Ale nie planowaliśmy uprawiać seksu, Michał mi obiecał, że chociaż po alkoholu dostaje kopa do sześcianu, to odwróci się plecami do mnie i będzie grzecznie spał. Mój stan na pewno by mi nie pozwolił na żaden dobry seks, więc o siebie byłem spokojny. Konrad położył się w środku, między nami! Z szelmowskim uśmiechem stwierdził, że musi nas rozdzielić, żeby się nas głupoty nie trzymały. Skwitowałem to małpim grymasem i położyłem się w bokserkach, tak samo uczynił Michał. Natychmiast usnąłem, a w głowie krążyły mi wielkie helikoptery.
Gdy się obudziłem, już było jasno. Z trudem podniosłem głowę, powoli dochodząc do siebie. W gębie sucho, jak cholera! Chciałem wstać i poszukać coś mokrego do picia i... Co jest grane? Byłem goły! Doznałem szoku. Przecież pamiętam, że kładłem się w bokserkach! Odchyliłem kołdrę Michała. On też był nagi. A Konrad gdzie? – przypomniałem sobie. Nie ma! Pomyślałem, że chyba nam kompletnie odwaliło! Nic nie pamiętałem! Gorzej niż kosmiczna dziura! Czy Michał mnie ujeżdżał? Nie zrobiłby mi tego, dał słowo! A może... Konrad? Ale to by było niedorzeczne! Potrząsnąłem lekko Michałem, obudził się, otworzył oczy, po chwili spojrzał na mnie i na siebie nieco przytomniej.
– Czemu jestem goły? – zapytał.
– A ja? Kto mnie rozebrał?
W tej samej chwili do pokoju wszedł Konrad. Nagi! Ale z... butelką coli!
– Oni tam wszyscy śpią! – powiedział wesoło.
– Dawaj się napić! I kto nas rozebrał? – spytałem wściekły.
– Szklankę mam jedną, więc po kolei – odpowiedział, milczeniem zbywając drugą część mojego pytania.
– Ale najpierw... – a w drugiej ręce miał niedopity alkohol!
– Najpierw na kaca – nalał wódki pod wzorek na szklance i podał mi. Otrzepało mnie. Myślałem, że nie wypiję!
– Pij, no, kolejkę wstrzymujesz – ponaglił mnie.
Wypiłem i od razu podstawiłem mu szklankę, żeby mi nalał coli. Jak mi się oczy szeroko otworzyły! Konrad ponowił tę czynność, dokładnie tę samą miarkę nalał Michałowi i sobie. I powtórzył drugie rozlanie. Na tyle wystarczyło alkoholu.
– Prawda, że od razu lepiej? – mówił, dyndając swoim ptaszkiem i świecąc kudłatymi jajkami. Zobaczyłem, że kłaczki ma poklejone. Zaraz spojrzałem na swoje. Moje też były sklejone! I Michała! Więc coś musiało być w nocy!
– Kto nas rozebrał? – zapytałem jeszcze raz, ale już mniej wrogo.
– Ja – odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
– No to masz wpierdy – Michał zgrzytnął zębami.
– Nie zganiajcie wszystkiego na mnie! Sami mieliście ochotę. Wiecie, jak wam kutasy stały? Kurwa, gdzie wyście się szukali, z takimi wielkimi pałami...
– Co ty nam odpierdoliłeś? – zapytałem ciszej.
– Obciągnąłem wam, jednemu i drugiemu – odrzekł ze śmiechem.
Chcieliśmy się rzucić na niego, ale wyczaił niebezpieczeństwo.
– Do kibla muszę... – i zniknął za drzwiami.
Postanowiliśmy z Michałem zemścić się na nim.
– Za to bym go zgwałcił! – warknąłem.
– Ja też – Michał stał koło mnie, a jego penis, jak zwykle rano, już mu się podnosił.
– Serio? – popatrzyłem na Michała lekko rozbawiony.
– Serio! Postraszymy go. Zobaczymy, co zrobi - stwierdziłem.
– Dobra myśl! Musi tu wrócić. Ciuchy tu ma – z satysfakcją odrzekł Michał.
Nie spodziewał się zasadzki. Pochwyciliśmy go tuż przy drzwiach i wrzucili na łóżko.
– Za robienie komuś loda bez jego zgody zostaniesz wydymany – śmiał się Michał.
Konrad szerokimi oczami patrzył na jego wielkiego, stojącego penisa. Przy tym śmiał się dziwnie i niby próbował się bronić, ale miałem wrażenie, że ta jego obrona była tylko pozorna! Złapałem go za biodra i ułożyłem w pozycji na pieska, okraczyłem mu głowę, którą lekko ścisnąłem między udami. Moje jaja zawisły mu na karku, a Michał klęknął za nim i przyłożył mu penisa do dziurki. Naprawdę myślałem, że Konrad będzie się bronił, że wyswobodzi głowę spomiędzy moich ud, że Michałowi uskoczy tyłkiem – i doznałem szoku. Konrad złapał go jedną ręką za pośladek i mocno przywarł do niego. Michał patrzył na mnie z niedowierzaniem. Co jest grane...? Heteryk chce dać dupy chłopakowi? Bo wyraźnie chce! Michał zaskoczony patrzył na mnie, jakby mnie pytał, co teraz ma zrobić? A ja... ja dałem mu swoje pełne przyzwolenie! Wejdź w niego! Zrób to! Sięgnąłem nawet po żel, żeby mu to ułatwić, czym ostatecznie potwierdziłem swoją decyzję, mimo że w spojrzeniu Michała widziałem niepewność, czy nie będę miał mu tego za złe. Ale potwierdziłem: wchodź...! Michał przymierzył się i pchnął biodrami mocno, stanowczo. Konrad zawył: „Kurwaaa...” i wygiął się z bólu. Michał uśmiechnął się do mnie, a ja skinieniem głowy potwierdziłem: dalej! Michał powtórzył ten ruch. Konrad zaciskał zęby, rzucił jeszcze dwie kurwy, a ja patrzyłem, jak penis Michała znika w jego zgrabnym tyłku...
Chyba całą trójką byliśmy w niezłym szoku. Z niewinnej zabawy, jaką to miało być, przerodziło się to w prawdziwy seks. Uwolniłem Konrada, bo nie było sensu siedzieć mu na karku, a on natychmiast chwycił wargami mojego penisa. Dreszcz mnie przeszedł, gdy poczułem jego wilgotny język i postąpiłem na kolanach jeszcze pół kroczku do przodu, żeby mi go wziął głębiej. Ale widziałem, że mocne ruchy Michała, na które Konrad reagował skurczem całego ciała, tamują mu oddech; więc wycofałem się z tej pieszczoty. Wtedy Michał mnie zaskoczył: nie przerywając swoich głębokich, stanowczych ruchów, uniósł tors Konrada lekko w górę, aż do pionu, wyprostował go i oparł jego plecy o swój tors. W dłoni trzymał twardego, stojącego ptaka Konrada, onanizował go wolnym ruchem palców i... dał mi znak, żebym na pieska wślizgnął się do Konrada! Żebym podłożył mu dupę! Jak mnie to nakręciło! Taki ptaszek łatwo we mnie wejdzie, nie trzeba tu nawet żelu. Aż byłem ciekawy miny Konrada! Ułożyłem się, ustawiłem i dosunąłem dupę do niego. Chyba zdębiał! Michał pokierował jego twardym ptakiem, a ja powoli nasuwałem się w tył. Czułem, jak maluch Konrada wchodził we mnie. No i wszedł! Lekko i bez trudu, cały, aż jego kudłate jajeczka same skleiły się z moją dupą. Michał natychmiast ruszył pełną parą, a Konrad dobijał do mnie jak odbity z trampoliny, a ja od niego. Ptak nieduży, ale dobrze mnie jarał! I słyszałem tylko jego jęki rozkoszy:
– O kurwa... o ja pierdolę...
– Dobrze? – dopytywał się Michał, a sam już sapał jak lokomotywa.
– Zaje...biście...! – Konrad odskakiwał od Michała, a potem ode mnie, a ja dociskałem mu ptaka swoją dupą, a Michał dobijał biodrami.
Michał szedł na całego i wkrótce finiszował. Poczułem to, bo unieruchomił sobą Konrada, a zryw jego ciała przekładał się aż na mnie.
– No, Konrad – dyszał Michał – teraz pracujesz samodzielnie – i uwolnił go ze swego ciężaru.
Teraz ja powinienem sypać mięchem. Konrad złapał głęboki oddech i poszedł jak burza! Pruł jak automat! Nie był głęboko, ale rozgrzewał jak cholera! Dobry jest w tym! Naraz jak się wbił we mnie! – i znieruchomiał. Czułem, jak przygryzł mi kark i jak mnie wypełniał spermą. Nie mógł jeszcze trochę dłużej? Pewnie bym doszedł. Ale trudno. Jak na nowego w tej branży był naprawdę dobry! Zsunął się ze mnie. Po prostu padł w pościel jak nieprzytomny. Michał uśmiechnął się do mnie. Zobaczył mojego ptaka stojącego pionowo do góry – i zrozumiał: położył się na wznak, zadarł wysoko nogi i wciągnął mnie na siebie. Wszedłem w niego jak napaleniec. Byłem tak nabuzowany, że musiałem sobie dokończyć! Wystarczyło mi kilka ruchów. Odpaliłem jak petarda... Gdyby Konrad wytrzymał minutę dłużej, z nim bym odpalił.
– Konrad, odwaliło nam, nie? – powiedziałem cicho.
– Mieliśmy tylko improwizować, że chcemy cię zgwałcić – dodał Michał.
– A ja, kurwa, nie wiedziałem, jak wam to dać do zrozumienia, że chciałem tego spróbować. A jeszcze jak zobaczyłem w nocy, jakie wy macie duże pały... Byliście obaj jednocześnie moimi pierwszymi facetami. Pierwszy raz i od razu z dwoma... Kacper mi może zazdrościć.
– Wstajemy – zarządziłem. – I robimy porządek, bo pewnie w chacie chlew niesamowity.
Konrad zabrał swoje rzeczy i poszedł do łazienki.
– Zgrabny chłopak – powiedziałem patrząc w ślad za nim.
Michał przytulił się do mnie.
– Nie zrobiłbym z nim tego, gdybyś mi choć małym ruchem głowy pokazał: nie...
– Oddaliśmy mu przysługę. Bo kocham tylko ciebie – odpowiedziałem i pocałowałem go.
– Czyli... jest w porządku? – Michał zmieszany, badawczo patrzył mi w oczy, jakby to, co się stało, uważał za zdradę.
– Jest. Jak najbardziej – upewniłem go i potwierdziłem to kolejnym pocałunkiem.
Ubraliśmy się byle jak, żeby coś tylko na siebie włożyć i weszliśmy do salonu. Kurwa! Totalny burdel, jak to ogarnąć, obudziliśmy śpiące towarzystwo, które zaraz zebrało się do wyjścia. Kociaki chyba były nieźle używane przez chłopaków w nocy, ale wstały szybko i szykowały się do wyjścia. Za dziesięć minut już ich nie było. Marcin wysupłał im pięć dych na taryfę. Świąteczna, może być drożej, ale to nie nasza sprawa. Kamil przepraszał, że się spili i zachowali się jak zwierzaki. A Kacper wciąż nam przysypiał. Michał zrobił nam wszystkim kawę. Gadaliśmy coś, ale tak bez ładu i składu. Było południe, gdy wreszcie zostałem tylko z Michałem. Dwie godziny później nasze mieszkanie ponownie zaczęło przypominać ludzkie siedlisko. Miałem nadzieję, że ten rok będzie lepszy dla nas, czego życzyłem Michałowi, kiedy wybiła północ, gdy składaliśmy sobie życzenia.

Nowy Rok – nowe życie.

Nasze życie płynęło w sielankowej atmosferze, ale jak to w życiu bywa, często jest ono przewrotne. Raz da beczkę miodu, a raz łyżkę dziegciu.
Mijała połowa stycznia, a o Krzyśku i Jacku ani widu, ani słychu. Mieli być w Stanach dwa tygodnie, a już mija miesiąc! Kiedy zaczniemy próby przed lutową trasą?
I jak grom z jasnego nieba: widokówka pocztą lotniczą z widokiem na Long Island. życzenia i pozdrowienia. I dopisek, w rogu karteczki, małymi literkami: „Nie wracamy do Polski.” Przeżyłem szok. Co to oznacza, nie muszę mówić! Natychmiast ściągnąłem chłopaków. Dałem im widokówkę, żeby sami sobie przeczytali. Kamil był blady, Marcin czerwony, o innych nie będę już mówił.
– To znaczy, że zespołu już nie ma – Marcinowi te słowa z trudem przeszły przez gardło. Miał łzy w oczach. Pani dyrektor, gdy podałem jej do przeczytania tę wiadomość, wyprostowała się w fotelu jak strzelista topola.
– Panie Macieju, co to znaczy?
– To znaczy, że rozwiązujemy zespół – rzuciłem i nerwowo chodziłem w te i z powrotem.
– Teraz, na fali takiej popularności! Oni są niepoważni! Nieodpowiedzialni!
Ja na początku też tak myślałem. Ale z biegiem dni... Kto im tu zapewni cokolwiek? A tam... Choć że zrobią tam muzyczną karierę, wątpiłem.
– Może ogłosić jakiś nowy nabór, casting... – proponowała.
Nie wierzyłem w cuda. Ale Marcin, naciskany przez nią, podjął się tego zadania.
Tłum chętnych dzieciaków, kilkoro nieco starszych chłopaków, ale ich umiejętności! Amatorszczyzna! Nie było kogo wybrać. Marcin się poddał.
To – już – koniec... Definitywny koniec zespołu.
Zadzwoniłem jeszcze do Grzesia. Zaniemówił. Zapytał, czy mam do nich kontakt. Nie miałem. I że rozwiązaliśmy zespół. Zaklął, że miał z nami wspólne plany, Spodek, koncerty...
Zadzwoniłem do Włodzimierza.
– Nasrane, a nie zamieszane! – wybuchnął. – Myślą, że tam ich będą po nogach całować?
Ale mają tam lepsze perspektywy życiowe. Ja na ich miejscu nie wiem, czy nie postąpiłbym tak samo. Powrót do smutnego szarego kraju nie stanowił sam w sobie żadnej wartości, pomijając oczywiście więzy emocjonalne, rodzinne itp. Nie pozostało mi nic innego jak zamknąć ten etap przygody. Dokończyłem wszystkie sprawy formalne i praktycznie teczka z nazwą zespołu powędrowała do archiwum.
Pozostało mi normalne życie, praca i miłość z Michałem. Pustkę po wyjazdach z zespołem postanowiliśmy zapełnić naszymi wspólnymi wyjazdami turystycznymi. Za otrzymaną odprawę plus część oszczędności kupiłem nowy, większy samochód, przystosowany do większego bagażu.
Na pierwszy wspólny tygodniowy wypad pojechaliśmy pod koniec lutego do Austrii, w Alpy. Michał doszlifował swoje narciarskie umiejętności. Ja jeździłem w miarę dobrze, ale nie szarżowałem. To był strzał w dziesiątkę. W pamięci wciąż mam gorącą saunę, w której kochaliśmy się namiętnie i w której przekonałem się, jak podniecający jest gorący fallus dodatkowo ogrzany ciepłem sauny, który wchodzi głęboko i przynosi takie doznania, że można omdlewać z rozkoszy. Czułem go jak rozgrzany miecz, który ciął opór i rozrywał mi wnętrze bajeczną ekstazą. Nie dało się tego porównać z niczym. Na własnej skórze przekonałem się, że penis nagrzewa się w saunie najmocniej. Nawet gdy wisi, jest gorący, a kiedy stoi, nabiera w siebie tyle ciepła, że je nie sposób racjonalnie ogarnąć – i wprowadzał to ciepło we mnie, doprowadzając mnie do szaleństwa.
Konrad i Kacper odwiedzali nas dość często i stali się wkrótce naszymi najbliższymi przyjaciółmi. Marcin wyjechał za nową pracą. Może zgłosi się gdzieś na casting, w sumie jest dobrym basistą. Kamil podjął przerwane studia i rzadko go widywaliśmy. Kacper narzekał na brak cipeczek, bo tak luzem poderwać jaką laskę było mu coraz trudniej. Jak był zespól, to był kimś, a teraz co, jakiś taki sobie zwykły chłopak…
Michał tęsknił za rodziną. Przekonałem go, żeby zorganizował u nas spotkanie z braćmi. Nie było problemu. Widziałem ich wzajemną radość. Wychodziłem na balkon lub udawałem, że właśnie sobie coś przypomniałem i znikałem, żeby sobie mogli swobodnie rozmawiać. Wyszli już po północy. Odprowadziliśmy ich. Ja również zaprzyjaźniłem się z nimi i widziałem, że oni mnie akceptują. Z biegiem czasu stworzyliśmy niezłą paczkę. Czułem, że do szczęścia Michałowi brakowało jeszcze kontaktu z matką. Choć nie stanęła w jego obronie, ale to jednak matka. Po moich namowach i naradach z Bartkiem i Markiem, zaprosiliśmy panią Marię na niedzielny obiad. Resztę mieli dopiąć chłopcy tak, żeby się matka nie wymówiła. Przyszła. Była speszona i niepewna. A Michał... rozpłakał się. Wtedy się objęli. Znów siedziałem na balkonie, połykając łzy wzruszenia. Pani Maria bardzo uważnie mnie lustrowała. W końcu to ona zaczęła rozmowę. To, co chciała usłyszeć, usłyszała. Potwierdził Michał. Aż padło z moich ust, że... kocham Michała i nigdy nie pozwolę, żeby ktoś mu zrobił krzywdę. Jakoś tak się stało, że sama coraz częściej zaczęła u nas odwiedzać i jej stosunek do mnie powoli się zmieniał, aż zmienił się diametralnie. Częściej się uśmiechała. Widziałem, że Michał jest w pełni szczęśliwy, a ja cieszyłem się jego szczęściem. Kolejna próba ognia i wody: przyszła pora, żeby on wreszcie poznał moich rodziców. I tu pierwszy dystans i szok, który powoli mijał. O dziwo, to ojciec pierwszy nas zaakceptował i długo przekonywał matkę, żeby się z tym pogodziła. Żeby cieszyła się naszym szczęściem. Wierzyliśmy, że razem to nasze szczęście utrzymamy…

Koniec części szóstej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 0:40, 18 Maj 2013    Temat postu:

Kolejna perełka się pojawiła na tym forum.

Bimax dzięki za dotychczas dostarczone wrażenia i oczekuję dalszych części.

Pozdrawiam

zibi74


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Sob 9:04, 18 Maj 2013    Temat postu:

Koncert cz.7.

Dwa lata później…

Było gorące lato a ja odliczałem już dni do rozpoczęcia urlopu. Oboje z Michałem cieszyliśmy się niesamowicie na urlop, który wzięliśmy tradycyjnie w jednym terminie po to by wyjechać razem na dwa tygodnie nad morze. Tym bardziej był to dla nas radosny wyjazd, gdyż przez pierwszy tydzień towarzyszyć nam będą bracia Michała. Widziałem jak on cieszy się z tego wyjazdu, zwłaszcza z obecności Bartka i Marcela. Będą razem przez cały tydzień. Pomimo, że jego bracia odwiedzali nas bardzo często a niejednokrotnie też zostawali na noc, to czułem, że Michał miał niedosyt kontaktu z rodzeństwem. Może spowodowane to było tak nagłym rozstaniem, w cholernie paskudnej atmosferze.
Nasz urlop mieliśmy spędzić we Władysławowie, nad polskim morzem. Na trzy dni przed wyjazdem wpadliśmy w szał zakupów. Mieliśmy mieszkać w domku letniskowym z zapleczem kuchennym na własnym wyżywieniu. Musieliśmy zatem zadbać o zakupy produktów na wyżywienie siebie przez dwa tygodnie no i oczywiście o napoje rozweselające. Ponieważ jechaliśmy tam własnym samochodem, który miał duży bagażnik to stwierdziliśmy, że wszystko co nam jest potrzebne na pobyt dwu tygodniowy kupimy na miejscu, żeby nie tracić tam czasu na zakupy. Największy problem sprawił nam parawan, nieodzowne urządzenie nad polskie morze, które zapewnia komfort wypoczynku chroniąc od wiatru na plaży. Udało nam się go kupić w sklepie sportowym. Nadszedł wreszcie piątek, kiedy wróciłem po pracy Bartek i Marcel byli już w naszym mieszkaniu ze swoimi bagażami. Zjadłem obiad i zaczęliśmy zastanawiać się czy wszystko zabraliśmy, kończyliśmy pakowanie a salon zmienił się w przechowalnie bagażu. Zdecydowaliśmy się jechać w piątek w nocy, żeby na miejscu być w sobotę od rana. Ustaliliśmy, że ja prowadzę, więc po obiedzie położyłem się spać a Michał z braćmi cieszyli się sobą, wygłupiając się jak dzieci. Wieczorem kiedy wstałem czekała na mnie pyszna kolacja i kawa. Około północy zapakowaliśmy nasze bagaże do samochodu i wyruszyliśmy w stronę morza.
Droga mijała nam szybko, chociaż ruch był bardzo duży a piratów drogowych nie brakowało. Robiliśmy dużo przystanków na odpoczynek i przydrożną kawę. Bartek z Marcelem kimali całą drogę, tylko Michał starał się dotrzymać mi towarzystwa, ale mu to nie wychodziło bo sen go co chwilę dopadał. Po godzinie ósmej byliśmy już na miejscu. Zachwycaliśmy się przepięknymi widokami, szybko rozlokowaliśmy się w domku a Michał przygotował śniadanie. Po posiłku ochoczo przebraliśmy się w stroje kąpielowe, zabraliśmy koc, parawan, piłkę do gry i udaliśmy się na plażę. Ileż było szaleństwa w tych morskich falach. Darowaliśmy sobie obiad, cały dzień spędziliśmy na plaży, no raczej nie na plaży tylko w wodzie. Kiedy wróciliśmy do domku byliśmy potwornie głodni. Michał przygotował obfitą obiadokolację po której zabraliśmy się za rozpakowywanie naszych rzeczy.
- Wy weźcie ten mały pokój, a my zostaniemy tutaj – oznajmił Bartek.
- Przynajmniej nie będziecie się krępować – stwierdził z uśmiechem Marcel.
- No właśnie, bo przesadzacie trochę, na plaży ukradkiem się całujecie, żebyśmy nie widzieli, dajcie spokój nie krępujcie się nas i nie chowajcie swojego uczucia – powiedział Bartek.
- No wiesz, tak głupio trochę – odrzekłem zażenowany.
- No to przez tydzień nie będziecie się bzykać, bo my jesteśmy, puknij się w głowę, nam to nie przeszkadza a wręcz przeciwnie miło jest patrzeć jak Michał jest szczęśliwy z tobą – odrzekł Bartek.
Michał usiadł na moich kolanach i pocałował mnie namiętnie.
- No i o to chodziło – wesoło odrzekł Marcel.
- Tylko my czasami jesteśmy trochę głośni w nocy – rzucił wesoło Michał.
- Oj, brat to najwyżej sobie zwalimy, jak nas za mocno podniecicie – wybuchł śmiechem Bartek.
- No wystarczy jak zaprosisz na noc tą szatynkę, co takie oczy maślane na ciebie robiła tam na plaży – stwierdziłem i puściłem oczko Bartkowi.
- Zauważyłeś, no normalnie mnie pożerała – powiedział lekko zażenowany Bartek.
- Jutro też tam idziemy, więc zagadaj do niej – powiedziałem z uśmiechem.
Widziałem jak trochę się speszył, ale chyba postanowił przełamać lody i zagadać do nieznajomej, której widać było, że wpadł w oko.
Poszliśmy szybko spać, gdyż zmęczenie długą, nocną podróżą dawało się nam wszystkim we znaki. Bartek następnego dnia na plaży zagadał do tej dziewczyny a po południu już była u nas w odwiedzinach, razem z koleżanką, która robiła maślane oczy do Marcela. Dalej schemat powtarzał się każdego dnia, plaża, przechadzki po mieście i okolicy, grill wieczorny i czasem jakaś dyskoteka. Koło Bartka i Marcela kręciły się co chwilę niezłe laski z którymi oni namiętnie flirtowali. W wesołym miasteczku bawiliśmy się jak małe dzieci, nawet jeździliśmy na karuzelach dziecięcych co wywoływało politowanie w oczach obsługi. Odwiedziliśmy również port, wieczorami chętnie leżeliśmy na plaży patrząc w przepiękny i bajkowy zachód słońca. Pobyt był bardzo przyjemny i wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni. W piątkowy wieczór postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę pieszą na Rozewie. Doszliśmy do latarni morskiej a potem zeszliśmy na plażę. Rozłożyliśmy się na piasku i podziwialiśmy zachód słońca. Było po prostu bajkowo. Przytuliłem się do Michała nie mogliśmy się opanować, zaczęliśmy się namiętnie całować. Bartek z Marcelem popatrzyli po sobie.
- My przesuniemy się do przodu, żeby was trochę zasłonić a wy się nie krępujcie. – powiedział Marcel.
Przesunęli się w okolice naszych nóg a my mocno przywarliśmy do siebie. Było nam cudownie, mruczeliśmy z podniecenia i rozkoszy. Widziałem kątem oka, że chłopaki lekko podglądają.
- Ej, no co jest? mieliście nie podglądać – wesoło powiedziałem.
- No daj spokój, widok jest bajeczny, jak wy się pięknie całujecie – odrzekł Bartek.
Skończyliśmy i przytuliliśmy się do siebie a chłopaki oparli się o nas. Całą czwórką długo leżeliśmy wsłuchując się w szum fal i podziwiając przepiękny zachód słońca. Przyjemnie się tak leżało nie mówiąc ani słowa. Bo słowa nie były potrzebne w tym momencie, delektowaliśmy się piękną naturą i sobą, a kiedy zrobiło się nam trochę chłodno postanowiliśmy wracać. W niedzielę Bartek z Marcelem wracali do domu, widziałem, że nie mieli chęci wyjeżdżać, ale w poniedziałek mieli jakiś wyjazd na obóz więc nie mogli z nami zostać do końca. Odwieźliśmy ich na przystanek PKS, pożegnaliśmy się czule a oni życzyli nam miłego pobytu. Stwierdzili również, że teraz możemy sobie poszaleć bo nie będą nas krępować. Pośmialiśmy się z tego a gdy zapakowali się do autobusu, pomachaliśmy im na pożegnanie. Dalszy pobyt upłynął nam również bardzo przyjemnie, chociaż bardzo brakowało nam obecności rodzeństwa Michała. Kochaliśmy się do upadłego w każdą gorącą noc dalszego pobytu. Ale wszystko co dobre szybko się kończy i nasz pobyt skończył się. Ostatnia noc w domku nad morzem była nocą naszej namiętnej miłości prawie po świt. Leżeliśmy spełnieni oboje a ja nie chciałem z niego wyjść. Tak wtuleni w siebie zasnęliśmy. W sobotę od rana pakowaliśmy bagaże, wysprzątaliśmy domek, zdaliśmy go. Nie chciało się nam jeszcze wyjeżdżać, więc poszliśmy na spacer plażą. Późnym popołudniem wyruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem prowadził Michał. Wspominaliśmy każdą chwilę spędzoną nad morzem, a mnie przed oczyma przewijały się najwspanialsze chwile, które utkwiły w mojej pamięci, chwile wspólne z Michałem. Po woli zapadałem w sen. Podgłosiłem radio, żeby nie zasnąć, jednak to nie pomogło, głowa kiwała mi się na każdą stronę.
- Prześpij się, ja jestem w dobrej kondycji, dam radę – powiedział czule Michał.
- Tak zrobię bo mnie sen dopada – uśmiechnąłem się do niego.
Pochyliłem się w jego kierunku a on obdarował mnie szybkim słodkim pocałunkiem.
Zasnąłem snem kamiennym. Nie wiem jak długo spałem, nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk Michała.
- O Boże!
Otworzyłem szybko oczy i ujrzałem światła samochodu przed nami. Po sekundzie wielki huk i potężny wstrząs, który wyrzucił mnie do przodu. Poczułem przed sobą poduszkę powietrzną, uderzyłem głową w szybę, po czym odrzuciło mnie z powrotem i uderzyłem głową w słupek. Jednocześnie coś zgniatało mi nogi. Zawirowało wokół mnie wszystko, kolejny huk i chyba samochód znalazł się w rowie bo nie byłem już w pozycji pionowej. Czułem, że odpływam, z ledwością odwróciłem głowę w stronę Michała. Zobaczyłem przez mgłę jak leży na kierownicy, która jest bardzo blisko jego i fotela. Zauważyłem, że z jego ust płynie krew.
- Michał! – próbowałem wykrzyczeć, ale to był tylko szept.
Mgła coraz bardziej gęstniała, odchodziłem w tą mgłę, już nic nie widziałem, nic nie czułem, nic nie słyszałem…

Do moich uszu dochodziło jakiś rytmiczne pikanie. Chciałem otworzyć oczy ale nie mogłem. Próbowałem ponownie, chyba się udało, ale nic nie widziałem tylko mgłę, bałem się strasznie. Po dłuższym czasie mgła po woli zaczęła ustępować. Widzenie stało się bardziej ostre. Zacząłem rozglądać się wokół siebie. Leżałem na łóżku w jasnej sali z jakimiś maszynami stojącymi rzędem obok siebie. To chyba one mnie obudziły, bo co chwilę piszczały. Moje obie ręce były do nich podpięte. Przeraziłem się. Zobaczyłem kroplówkę zawieszoną nad moją głową, a wyżej potężny monitor, który pokazywał pracę mojego serca, moje ciśnienie i coś tam jeszcze... Rozejrzałem się dookoła. Nie byłem sam. Obok leżało jeszcze kilka osób. Bolała mnie głowa, a kiedy próbowałem się podnieść... no to tylko próbowałem. Nie potrafiłem. Panika – tak jednym słowem można określić to, co działo się w mojej głowie. Powoli delikatnie uniosłem się i ujrzałem swoje nogi pokryte gipsem i bandażami. Szukałem wokół Michała, nie widziałem go, tylko jakieś nieznane osoby, leżące obok na łóżkach. Ktoś z sali zadzwonił na dyżurkę, do pokoju wpadła pielęgniarka i na mój widok wyraźnie się ucieszyła. Mnie nie było do śmiechu, nie miałem powodów do radości.
– Nareszcie się obudziłeś – usłyszałem jej ciepły głos.
Byłem zupełnie rozbity, więc spałem, czy mi się to wszystko śniło, tylko dlaczego nie mogę się poruszyć, dlaczego moje nogi są w gipsie… nie, to mi się nie śniło.
– Poczekaj, już idę po lekarza – powiedziała i wyszła.
– Halo! – wydarłem się. – Co jest, kurwa?
– No wreszcie się pan obudził – usłyszałem odpowiedź jakiegoś starego lekarzyny.
Normalnie bym był zażenowany swoim zachowaniem, słysząc taką odpowiedź. Ale leżę na wyrze, podpięty, kurwa, do komputera z lat 50-tych i nie mogę się podnieść!
– Co pan pamięta? – spytał.
– Nic... Może mi wreszcie wyjaśnicie, co ja tu robię?
– Miał pan wypadek – odpowiedział spokojnie. – Doszło do zderzenia czołowego.
Kurwa... To jeszcze pamiętałem. Ale dalej – nic! Co z Michałem!. Zrobiło mi się gorąco.
– Co z Michałem? Ile tu jestem?
– Tydzień... Doznał pan urazu głowy, złamania żeber, ma pan połamane obie nogi – odpowiedział spokojnie.
- Co z Michałem? – wykrzyczałem.
- Pański kolega… nie żyje – powiedział cicho.
Nie żyje!!! Te słowa docierały do mnie jak walenie obuchem. Nie potrafiłem nic wypowiedzieć, serce waliło jak młot, w gardle urosła mi potężna góla, oczy zalały się łzami. Słyszałem tylko coraz szybsze pikanie maszyn, krzyk lekarza, zobaczyłem przez mgłę pochylającą się nade mną pielęgniarkę z zastrzykiem. Mój mózg eksplodował, zamknąłem oczy i ukazały mi się obrazy Michała w chwilach w których byliśmy razem tacy szczęśliwi, nie mogłem złapać oddechu, dusiłem się. Po chwili czułem już ulgę, to pewnie zastrzyk zaczął działać, odpływałem i nie chciałem już wracać, nie bez Michała. To nie mogła być prawda, nie mój Michał, dlaczego?…
Obudziłem się wieczorem, kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem moich rodziców siedzących przy łóżku. Zapytałem zaraz o Michała, potwierdzili… Michał doznał rozległych wielonarządowych urazów, zmarł w drodze do szpitala. Nie chciałem już rozmawiać, nie chciałem już żyć. Zamknąłem oczy, chciałem odejść, dopadła mnie depresja. Nie chciałem jeść. Nic! Wolałbym nie żyć, niż żyć sam bez Michała. Nie będę jadł! Zagłodzę się i zdechnę! Zresztą, sam wygląd tego żarcia był paskudny. Nie odzywałem się do nikogo. Miałem w dupie rodziców i wszystkich, którzy mnie odwiedzali. Rozjebałbym w piździec ten pokój i te, kurwa, wszystkie maszyny! Ale nie miałem siły i władzy nad swoim ciałem...
No i się doprowadziłem do stanu, że musieli mnie podłączyć do kroplówki, więc ją sobie trzy razy wyrwałem. To przywiązali mnie pasami do łóżka. I mieli spokój. Lekarze zaglądali do mnie, a ja udawałem, że śpię. W fiucie miałem rurkę, żeby sikać, a o drugiej czynności już nie wspomnę. Siostry przychodziły i mnie myły. Zmieniały kroplówki. Bawiły się pilotami unosząc moją głowę, żebym siedział, lub opuszczały, abym leżał. Co kilka dni zmieniały mi pościel. Byłem wrakiem człowieka i czułem się jak wrak a może raczej jak ktoś komu wyrwano serce…
Długo leżałem w szpitalu, robili mi jakieś badania prześwietlenia, nie wiem co nie interesowało mnie to zupełnie, byłem nieobecny. Słyszałem jak lekarz mówił do moich rodziców, żeby zabrali mnie do domu bo tu mi nie pomogą, gdyż ja nie chcę pomocy i może w domu pod ich opieką dojdę szybciej do siebie. Nie doszedłem, rodzice zabrali mnie do domu, otoczyli troskliwą opieką. Fizycznie chyba dochodziłem do siebie ale psychicznie nie żyłem. Nie chciałem nikogo widzieć, choć słyszałem, że odwiedzało mnie dużo osób. Po zdjęciu gipsu przychodził rehabilitant, który zajmował się moimi nogami, żebym na nich mógł stanąć i chodzić. Ale ja nie chciałem chodzić, bo po co? Dla kogo? Nie miałem już chęci żeby żyć, coraz bardziej stawałem się zgorzkniały, złośliwy i nieobecny. Mój świat to obrazy zapamiętane z niedawnej przeszłości, na których wspólnie z Michałem obejmujemy się, kochamy się i przytuleni do siebie śpimy słodko, reszta nie miała żadnego znaczenia, nie docierało do mnie to co działo się wokół mnie. Miałem cały czas zwolnienie lekarskie ale wiedziałem, że kiedy ono się skończy nie wrócę do pracy, wezmę urlop bezpłatny, albo po prostu się zwolnię. Nie potrafiłbym skupić się na pracy, nie byłem do tego zdolny. Miałem trochę oszczędności a zapowiedziano również dość duże odszkodowanie za wypadek, więc stroną finansową na razie nie musiałem się martwić. Kiedy zacząłem chodzić podpierając się kulami, postanowiłem pójść na cmentarz. Nie chciałem, żeby ktoś mnie tam zawiózł, chciałem tam dotrzeć sam i być sam, tylko z Michałem. Z wielkim trudem dotarłem do cmentarza, przy wejściu, kupiłem ładną wiązankę kwiatów i znicze. Wiedziałem gdzie iść, bo wypytałem o to moją matkę, która często składała kwiaty na jego grobie. Kiedy zbliżałem się do nagrobka wykonanego z lekko brązowego kamienia, serce zaczęło mi łomotać chcąc wyskoczyć z piersi. W gardle poczułem przerażający skurcz a oczy wypełniły się łzami. Stanąłem na wprost pomnika, przeczytałem z trudem napisy a mój wzrok zatrzymał się na fotografii zdobiącej płytę pomnika razem z krzyżem. On uśmiechał się do mnie z tego zdjęcia a ja zalewałem się łzami. Nie wytrzymałem tego napięcia, moje mięśnie zaczęły drżeć a nogi nie potrafiły utrzymać mojego ciała. Upadłem na kolana, oparłem się o pomnik i twarzą przylgnąłem do zimnej marmurowej płyty. Nie wiem jak długo tak leżałem, prosiłem żeby wrócił, bo nie chcę być sam bez niego.
Kiedy podniosłem głowę zobaczyłem tylko ślady łez na błyszczącej płycie i Michała uśmiechającego się do mnie…

Koniec.

Bimax45
Wszelkie prawa zastrzeżone

Chciałbym to opowiadanie dedykować Piotrowi (pisarek666) w dowód wdzięczności i przyjaźni. Piotrze jeszcze raz podziękowania za wszystko co zrobiłeś dla mnie.


Opowiadanie dostępne na Chomiku:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bimax45 dnia Sob 11:53, 18 Maj 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ciastek123
Dyskutant



Dołączył: 28 Gru 2012
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Włocławek

PostWysłany: Pon 1:55, 20 Maj 2013    Temat postu:

Bardzo dobre opowiadanie ale dlaczego musiał być taki smutny koniec ;/ Szkoda Michała , tak dobrze im razem było.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:24, 20 Maj 2013    Temat postu:

Zgadzam się z przedmówcą. Nie spodziewałem się takiego zakończenia.

Pozdrawiam

zibi74


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin