Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wakacyjna pomoc.
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Śro 22:27, 26 Paź 2011    Temat postu: Wakacyjna pomoc.

Ulegając sugestiom starych i nowych forumowiczów postanowiłem skrobnąć coś nowego. Nic wielkiego - proste opowiadanko, z tak samo prostą historią. Nie wiem jeszcze ile odcinków, wyjdzie pewnie w trakcie, zależy też pewnie od tego czy się spodoba. Mimo że za oknem (a może właśnie dla tego) środek jesieni to postawiłem na klimaty upalno-letnie. Szczególnie, że właśnie jesień lubię najmniej, a w tym roku lato też było raczej "takie sobie". No to przynajmniej w tym opowiadanku słoneczko przygrzeje bohaterom Smile ... i nie tylko. Miłej lekturki.

--------------------------------------------


Michał obserwował jak kropelki wody spływają po jego ciele. Orzeźwiający prysznic - to było właśnie coś, czego potrzebował. Był środek lipca - upał lał się z nieba już od ponad tygodnia. Sporo ponad trzydzieści w cieniu - dzień w dzień. I zero wiatru na zewnątrz. Powietrze stało w miejscu i nawet pootwierane w całym domu okna nie poprawiały sytuacji. Było duszno jak cholera, szczególnie na poddaszu, które zajmował Michał. Plusem było to, że miał całą kondygnację dla siebie - starzy rzadko tu zaglądali i miał święty spokój, jednak wahania temperatury na zewnątrz również i tutaj niestety były mocno odczuwalne.
Sytuacji nie poprawiał też fakt że przez ostatni rok chłopak wyhodował sobie niezłą izolację, w postaci sporej warstwy tłuszczyku, niezbyt grubej, jednak wystarczającej na to, że kiedy Miachał spojrzał w dół, w ślad za spływającą właśnie strużką wody... nie zobaczył nic oprócz wystającego brzucha. Żeby ujrzeć ptaka musiał się pochylić i nieco wyciągnąć szyję. Na domiar złego, widok, który ukazał się jego oczom, był wyjątkowo mizerny, szczególnie w jego mniemaniu. Marne siedemnaście centymetrów, niby powodów do załamki brak, bo mieści się w średniej europejskiej ale...
Po chwili zakręcił prysznic i stanął przed lustrem, jednocześnie się wycierając. Może i średnia europejska, jednak biorąc pod uwagę resztę proporcji, szczególnie ten wystający nieco brzuch wypadało to trochę mizernie. "Popadam ze skrajności w skrajność" - pomyślał, przypominając sobie że jeszcze trzy, cztery lata wcześniej cierpiał z powodu tego, że jest taki przeraźliwie chudy. Ale wtedy przynajmniej sprzęt wydawał się trochę większy... A co będzie za trzy kolejne lata ?
Wyobraził sobie swojego starego - prawie stu kilowy okaz o figurze ptaka brodzącego. Jeśli tak dalej pójdzie, to rozważania na temat wielkości sprzętu straci sens zupełnie, bo nikt nie będzie zainteresowany, żeby na niego spojrzeć. Zdał sobie sprawę że rozpaczliwie potrzebuje siłowni, czy czegoś w tym rodzaju. Był jednak pewien problem - widok przypakowanych, półnagich facetów działał na Michała niezwykle podniecająco, starał się więc omijać takie miejsca. Nawet nie musieli być przypakowani, a nawet półnadzy...
Michał zastanowił się od kiedy tak ma. Z faktu że jest gejem zdał sobie sprawę gdzieś między gimnazjum a szkołą średnią. Ciężko powiedzieć, bo granica była dość płynna. Pamiętał jednak że kiedyś, jak tylko przyszły pierwsze zadurzenia, z początku były to tylko dziewczyny. Całe dwie, w dodatku siostry, jedna starsza od drugiej o rok, a obie starsze nieco od Michała.
"W której zadurzyłem się najpierw w starszej czy w młodszej ?" - tego nie pamiętał, to było z dziesięć lat temu, jeszcze w podstawówce. Zanim się przeprowadzili do dużego miasta. A potem jakoś tak... jeden kolega z klasy wydał mu się całkiem fajny, taki fajny przez duże F. No i wtedy już jakoś samo wyszło, że na dziewczyny przestał zwracać uwagę. Tyle że w stosunku do chłopaków był zbyt nieśmiały, może trochę zbyt leniwy, żeby zdobyć się na trochę wysiłku i poznać kogoś wartego uwagi, albo chociaż grzechu. Przynajmniej to drugie...
Michał uniósł wzrok, na odbicie własnej twarzy - tutaj widok prezentował się znacznie lepiej. Nie tylko w jego mniemaniu. A nad resztą da się popracować. A później... czas się w końcu zakręcić i przestać polegać jedynie na trybie manualnym.
Michał okręcił się ręcznikiem wokół bioder i przeszedł do swojego pokoju. Po krótkich poszukiwaniach znalazł parę hantli i ciężarków rzuconych w kąt lata temu. Prezent od ojca na któreś tam urodziny - wtedy miały mu pomóc nabrać trochę ciała, teraz może pomogą mu się tego nadmiaru pozbyć. Do tego w garażu stał stary rower, od czasu kiedy Michał zrobił prawko tamten środek lokomocji poszedł w odstawkę. "Chyba dobrze byłoby przywrócić go do łask." - stwierdził.
Rano rower i machanie ciężarkami, do tego mniejsze ilości żarcia w ciągu dnia i piwa ze znajomymi wieczorem i już po tygodniu Michał poczuł że jest w o niebo lepszej formie. Jeśli będzie się trzymał planu to kiedy wróci na uczelnię... Tyle że wtedy wmieszał się stary. Siedzieli właśnie we trójkę przy kolacji, chociaż może raczej we dwójkę, bo matka jak zwykle nieobecna, wpatrzona w kolejny w wieczornym ciągu odcinek jednego z dennych tasiemców.
- Cieszę się że w końcu wziąłeś się za siebie. - uwadze ojca oczywiście nic w domu nie uchodziło.
- Mam trzy miesiące wolnego. Przyda mi się jakieś zajęcie, skoro żadna forma zatrudnienia nie znajduje twojej akceptacji...
- Daję ci wystarczająco dużo pieniędzy żebyś nie musiał robić za nalewak w jakiejś knajpie. A zresztą... napracować się jeszcze zdążysz.
"No i jak tu się sprzeczać ?" - Michał zdawał sobie sprawę że jako jedynak jest przez starych nieco rozpieszczany, ale było mu to zdecydowanie na rękę.
- Masz jakieś konkretne plany na wakacje ? - ciągnął stary.
- No... jak co roku, z Kamilą i resztą nad morze, ale to pod koniec sierpnia. A co ?
- Pamiętasz Adamskich ?
- Z tego zadupia co mieszkaliśmy kiedyś ?
- Zadupie nie zadupie, spędziłeś tam pierwszych kilkanaście lat życia.
- Musisz przypominać ? Co tam u nich ? - Michał nie utrzymywał praktycznie żadnych kontaktów ze starymi znajomymi z miejsca w którym kiedyś mieszkał. Ale Adamskich pamiętał - pan Jaco, jak go wtedy nazywał, to nawet fajny gość, jego żona też zawsze była dla niego miła. Tyle że mieli też dwóch synów - jeden o rok starszy a jeden rok młodszy od Michała. Obu nie wspominał za dobrze. Nieraz sprawiali że jego życie stawało się pasmem udręk. Tak więc mówiąc "Co tam u nich ?", Michał pytał jedynie z grzeczności, zresztą coś tam jednak wiedział, bo rodzice pozostawali z Adamskimi w stałym kontakcie i czasem o nich rozmawiali.
- Pamiętasz jak ci mówiłem że spalił im się dom zeszłej zimy ?
Michał pamiętał. Przyjął tą wiadomość z mieszanymi uczuciami: z jednej strony czuł złośliwą satysfakcję wyobrażając sobie jak Artur i Hubert - jego dręczyciele z dziecięcych lat śpią gdzieś pod mostem. Ale z drugiej zdawał sobie sprawę że to z jego strony trochę dziecinne, do tego Adamscy mięli jeszcze dwie młodsze córki. W środku zimy musiało być im naprawdę ciężko.
- No pamiętam. Podobno teraz mieszkają u dziadków...
- Właśnie. Tyle osób w tej małej chatynce... - westchnął ojciec. - No ale do rzeczy. Jacek oznajmił mi ostatnio, że w końcu udało im się dostać odszkodowanie, wzięli trochę kredytu i zaczęli odbudowywać dom.
- No to życzę im powodzenia. - skwitował Michał z cierpką miną.
- Chodzi o to że przydałaby im się pomoc. Budowa domu to spory wydatek.
- Pewnie tak. Myślisz o tym żeby im dać trochę kasy ?
- Nie przyjęliby jałmużny. Ale pomoc zawsze się przyda.
- Jaką pomoc masz na myśli ? - Michał zaniepokoił się nie na żarty. Domyślał się co staremu może chodzić po głowie...
- No... przy budowie. Sąsiedzi pomagają im w miarę możliwości...
- Coś jak w osadzie Mormonów ? Cała wiocha przychodzi i w kilka dni stawiają chałupę ? - zaśmiał się Michał.
- Murowanego domu raczej nie postawisz w kilka dni. Słuchaj... - ojciec nie podzielał wesołości syna. - Tak po prostu trzeba. Ludzie powinni sobie pomagać. No i nie wypada tak... Jacek to mój dobry przyjaciel, przecież nie zostawię go tak w potrzebie.
- A czy ja ci bronię ? Jedź sobie i pomagaj, ale mnie w to nie mieszaj. Zresztą co ja się znam na budowaniu ?
- No przecież budownictwo studiujesz !
- Pierwszy rok dopiero ! Załapałem dopiero trochę teorii... Zresztą planuję na specjalizację wziąć budownictwo komunikacyjne. Drogi, mosty, te sprawy...
- Nikt ci nie każe tam za kierownika robić. Cegłę podasz, coś przyniesiesz... cement zrobić umiesz ?
- Aha, czyli moja praca jako barman razi cię w oczy, ale stać przy betoniarze i machać łopatą to już mogę ? Szczególnie za friko ?
- Cel uświęca środki, a pomóc znajomym ludziom w potrzebie - wypada. A jeśli o to drugie chodzi... to niech będzie. Zapłacę ci.
- Nie chcę żebyś mi płacił ! Nie chcę tam jechać ! To poroniony pomysł...
- Sam jesteś poroniony. - stary nie zdążył ugryźć się w język.
Michał tylko zmarszczył oczy. Dziwnie słyszeć coś takiego od własnego ojca...
- Pojechalibyśmy na dwa tygodnie, za każdy zapłacę ci po tysiaku. - podjął szybko ojciec. - Za kilka godzin pracy dziennie. Nie będziemy tam tyrać od rana do wieczora, resztę czasu będziesz miał wolne, przecież to prawie jak na wczasach !
- Super, będę mógł go spędzić ganiając kury, albo obserwować jak jakiś żul pod monopolem bierze jabola na dwa łyki, normalnie parada atrakcji...
- ... Albo odnowić stare znajomości ? - nie ustępował ojciec.
- Równie ekscytujące co dwa pierwsze... A zresztą, wszystko już pewnie sobie zaplanowałeś co ?
- No prawie.
- Nie wywinę się...
- Marne szanse.
Michał tylko westchnął. Przez te wszystkie lata zdążył już ojca poznać na tyle dobrze, że wiedział jedno - jak ten sobie coś postanowi to koniec i kropka.
- Kiedy ? - zapytał jeszcze, zrezygnowany.
- Urlop mi się zaczyna od przyszłego tygodnia. Pomyślałem że wyjedziemy w niedzielę, przed południem.
Michał tylko spuścił głowę. Nie było sensu dyskutować... spodziewał się, że już za parę dni czekają go naprawdę ciężkie i nieprzyjemne tygodnie...

c.d - już niebawem, postaram się duuuużo wcześniej niż zwykle Smile
pozdrawiam - Patryk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 1:46, 27 Paź 2011    Temat postu:

Patryku masz szczęście, że dzieli nas "szybka" w przeciwnym razie dusić i trzaskać po dupce Ciebie i wszystkich autorów opowiadań przerywanych w "połowie". Twoje (Wasze) opowiadania są tak dobre, że chce się je czytać i czytać, tak jednym tchem, jak ciekawą książkę, od której nie możemy się oderwać i poświęcamy jej całą noc, chociaż wiemy że na drugi dzień, na drugi bardzo męczący dzień powinniśmy się porządnie wyspać
Już widzę oczyma wyobraźni braci Adamskich, takich umięśnionych, tylko w ogrodniczkach w czterdziestostopniowe letnie dni zasuwających na budowie; hihi i już widzę reakcje Michała na ten przepiękny widok :-D
Pisz czym prędzej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lotosKryś dnia Czw 1:49, 27 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 6:50, 27 Paź 2011    Temat postu:

Co tu dużo pisać - świetnie się zaczyna. Dalej nie będę się rozwodził, po prostu świetne. Michał choruje na lustrzycę, to tzw choroba cywilizacyjna, żeby obejrzeć małego trzeba używać lustra. Mam nadzieję że już wkrótce kolejne odcinki.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bartosz93
Adept



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Pimpas Paradise

PostWysłany: Czw 18:15, 27 Paź 2011    Temat postu:

Świetne opowiadanie. Szkoda że ta część tak szybko się skończyła. Czytało się bardzo przyjemnie. Oby następny fragment był jak najszybciej.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:04, 27 Paź 2011    Temat postu:

dawaj dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 17:01, 28 Paź 2011    Temat postu:

Na razie powiem krótko - zaczyna się obiecująco. Co z tego wyjdzie nie wiem, ale znam już Twój styl pisania, zatem spodziewam się bardzo dobrego opowiadania.
Powrót do góry
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 20:02, 30 Paź 2011    Temat postu:

Powielam zdanie przedmówców i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Śro 17:05, 02 Lis 2011    Temat postu:

Kilka dni później, z samego rana, całą trójką zapakowali się do auta i wyruszyli w ponad trzystukilometrową trasę. Stary bez szemrania usiadł za kółkiem - lubił prowadzić. Kiedyś pracował jako kierowca, teraz jednak jako właściciel małej firmy transportowej miał ludzi, którzy robili to za niego, ale sam chętnie korzystał z każdej sposobności by poprowadzić. Michałowi było to na rękę - nie przywykł wstawać w niedzielę tak wcześnie, więc kiedy rodzice ulokowali się z przodu, sam rozciągnął się na tylnym siedzeniu z nadzieją że załapie jeszcze kilka godzin snu. Jednak po kilkudziesięciu minutach wiercenia się i zmieniania pozycji dotarło do niego, że to raczej się nie uda.
W miarę jak kolejne przejechane kilometry zbliżały ich powoli do celu, pojawiło się nieprzyjemne uczucie uścisku w żołądku. Michał zdał sobie sprawę że po prostu boi się wracać do tej miejscowości. Wyjeżdżając spalił za sobą wszystkie mosty - zerwał wszelkie kontakty z ludźmi których zostawił za sobą. No może nie tyle zerwał, co przestał je podtrzymywać. Z początku, świeżo po przeprowadzce do miasta jeszcze wymieniał jakieś smsy czy czasem krótkie wiadomości na gadu z tymi nielicznymi przyjaciółmi, których zostawił za sobą. Chociaż chyba lepszym określeniem byłoby tu raczej "koledzy", bo żadnego przyjaciela raczej tam nie miał. Ale później pojawili się nowi, więc ci "wcześniejsi" zeszli na drugi plan.
Michał pomyślał że wszystko to co związane z tamtym miejscem kojarzy mu się raczej źle. Bieda i dziadostwo, w porównaniu do tego jak było teraz - mały domek, mało kasy, bo stary jeszcze wtedy cienko zarabiał. Marni koledzy, a szczególnie tych dwóch którym teraz właśnie jedzie budować dom. "Co jak kurwa robię ? Jakim cudem dałem się staremu namówić na taki debilny pomysł ?"
Potem otoczenie przesuwające się za szybą zaczęło zmieniać się na coraz bardziej znajome - oczywisty znak że są już prawie na miejscu. Aż w końcu minęli tablicę z nazwą miejscowości i po chwili już parkowali pod niedużym domkiem który, jak skojarzył Michał, należał do dziadków Artura i Huberta.
Na zewnątrz już czekał na nich pan Jacek z żoną i dwiema małolatami obok, jak sądził Michał - to były ich najmłodsze córki. Nie kojarzył ich imion, bo jak wyjeżdżał to jedna ledwie nauczyła się chodzić a druga chyba zaczynała podstawówkę i były zbyt smarkate żeby zwracać na nie jakąkolwiek uwagę. Matka z ojcem witali się tymczasem z seniorami rodu dość wylewnie, nie szczędząc sobie uścisków i całusów w policzki.
Po chwili pan Jacek wyciągnął rękę w jego kierunku :
- Witaj Michał. Kopę lat, co ?
- Rzeczywiście. Pan, panie Jacku, to nic się nie zmienił. Żona też równie piękna, jak te kilka lat temu - Michał zdobył się na błyskotliwy komplement, niepewnie postępując w kierunku kobiety. "Też mam się z nią obejmować czy jak ?" - pomyślał przy tym. Zdecydował się jednak tylko na krótki uścisk dłoni.
- Ależ ty wyrosłeś, łobuzie. - ciągnął pan Jacek. - No i skończ z tym panem, do cholery, nie masz już trzynastu lat. Jacek i Agnieszka, po imieniu będzie znacznie wygodniej, skoro mamy spędzić razem najbliższe dwa tygodnie, nie sądzisz ?
- Jasne.
- Pamiętasz Dominikę i Paulinę. - Jacek skinął w kierunku swoich córek.
- Oczywiście. - Michał gładko zełgał, teraz przynajmniej znał ich imiona. "Tylko która to która ?"
Potem weszli do środka i powitali się z dziadkami, Michał z ulgą stwierdził że w tym przypadku zostało jednak przy "panu i pani". Zauważył jednak że "Rodzina Adamsów" jak ich w myślach nazywał chyba od zawsze, jest niekompletna. Brakowało obu synów.
- Artur poszedł do kościoła na południową mszę, nie chciało mu się wstawać na poranną, razem ze wszystkimi. Niedługo powinien być. - Jacek jakby odczytał jego myśli. Słowem jednak nie wspomniał o najstarszym - Hubercie.
Potem oczywiście nastąpiła gadka - szmatka typu "co tam u was" i te sprawy.
- Okej to może zanim obiad będzie gotowy to chcecie zobaczyć na ile już udało nam się postawić dom ? - zaproponował Jacek.
Wybrali się we trzech: on, Michał i ojciec. Mimo że trzeba było przejść praktycznie na drugi koniec wioski poszli się na piechotę. Po drodze Michał rozglądał się dookoła przypominając sobie swoje dawne okolice. Niewiele się zmieniło przez te siedem lat. Kilka nowych sklepów, jakiś nowy bar. Budynek szkoły podstawowej, którą mijali po drodze prezentował się równie staro i ponuro co kiedyś. Przylepione do niego gimnazjum wyglądało jednak na odnowione, przynajmniej z zewnątrz. Wioski najwidoczniej nie ominął też projekt "Orlik" - nowe boiska błyszczały nowością tuż obok.
W końcu byli na miejscu. Na widok tego, co zobaczył, Michał pochylił się w kierunku ojca i wyszeptał :
- Widzisz, dom już stoi, nic tu po nas. To jak, wracamy ?
Ojciec tylko mruknął coś niecierpliwie pod nosem. Budynek stał, owszem, ale w stanie całkowicie surowym, w dodatku bez dachu. Jacek wyjaśnił że właśnie położenie dachu planowali w ciągu najbliższych dni, im wcześniej tym lepiej rzecz jasna, dopóki jest dobra pogoda. Michałowi humor zepsuł się jeszcze bardziej. O dachach wiedział niewiele, do tego ganianie na wysokości nie za bardzo mu się uśmiechało. Jacek jakby znowu go wyczuł :
- Znasz się trochę na konstrukcji i kryciu dachów ?
Michał przypomniał sobie satyryczny obrazek, który widział jakiś czas temu w necie, przedstawiający gołego faceta posuwającego laskę opartą o komin i dopisek pod spodem "Pokrycia Dachowe". Jego wiedza w tym temacie była właśnie gdzieś na takim poziomie, umiał "rozwiązać" dach na rzucie poziomym i pionowym ale zaprojektowanie a tym bardziej wykonanie jakiejkolwiek konstrukcji tego typu po roku studiów było jeszcze poza jego możliwościami.
- No... teoretycznie. Zależy jaki to ma być dach...
- Prosty, dwuspadowy.
- Poddasze użytkowe ?
- No raczej. Jak widzisz to konstrukcja parterowa. Córkom oddałbym całe poddasze.
- A synom piwnice ? - wyszczerzył się Michał. Zwrócił uwagę że fundament kończy się dość wysoko nad poziomem gruntu, co mogło oznaczać że budynek jest podpiwniczony.
- Artur za rok skończy technikum to pewnie wyniesie się stąd, zupełnie tak jak ty. - zaśmiał się Jacek. - Skończymy do tej pory, albo nie... Jak myślisz jaki rodzaj konstrukcji ? - szybko zmienił temat, znowu nic nie wspominając o Hubercie. Michał tymczasem wdrapał się za nim na strop.
- Skoro ma być prosta, no to pewnie krokwiowo-jętkowa ? Ale tutaj przydałby się cieśla.
- Zgadza się. A co do cieśli to będzie, nic się nie bój. Szwagier wykonał już niejeden dach, będzie nami kierował. Ja też nico się znam - myślę że w pięciu damy sobie radę.
"No jasne, spółka ^Ja i szwagier^ plus trzech pomocników, z których na pewno jeden nie ma o tym zielonego pojęcia. Śmierdzi katastrofą budowlaną..." - pomyślał, zdając sobie sprawę że skoro "pięciu" to Hubert rzeczywiście musiał się gdzieś zapodziać. No ale jeśli z dwóch wrednych Adamsów został tylko jeden, to Michał uświadomił sobie, że raczej powinien się ucieszyć.

Kiedy wrócili, obiad już czekał na stole.
- Artur jeszcze nie wrócił ? - Jacek zapytał żonę.
- Wpadł na chwilę, przebrał się i gdzieś go poniosło. Mówił żeby na niego nie czekać z obiadem.
I znowu ani słowa o starszym synu. A Jacek tylko zacisnął zęby, ale nic nie odpowiedział. Było jednak widać że jest wkurzony na Artura, który zachował się trochę po chamsku, olewając gości. Atmosfera przy stole nieco się zważyła, ale tylko na chwilę. Wkrótce ojciec dyskutował o czymś zawzięcie, matka podobnie z Agnieszką i jej rodzicami - tylko Michał czuł się trochę pominięty. Obok niego siedziały obie córki Jacka. Z początku czuły się równie nieswojo jak on - Michał pojęcia nie miał jak zagaić rozmowę z dwiema małolatami. W końcu jednak młodsza, jak się okazało Paulina odpaliła prosto z mostu:
- Masz jakąś dziewczynę, tam u siebie ?
Michał spojrzał na rezolutną ośmiolatkę. I co tu takiej odpowiedzieć ?
- Jakoś tak wyszło że żadna mnie nie chciała. Chyba za brzydki jestem.
- Oj, daj spokój. Jesteś całkiem przystojny. Może nie tak jak mój brat ale...
- Który ?
- Co ?
- Nie tak przystojny, jak który brat ? - sprecyzował Michał.
- Obaj. Chociaż nie, bo Hubert jest brzydszy od Artura. I nikt go nie lubi. Ja też.
- Czemu ?
Mała już otwierała usta żeby odpowiedzieć ale wtedy starsza siostra dała jej z łokcia pod żebra. No i znowu nastała krępująca cisza. A Michał nadal zastanawiał się co jest nie tak z Hubertem że rozmowa o nim jest uważana za temat tabu.
Po obiedzie kobiety zajęły się sprzątaniem ze stołu a Jacek zniknął gdzieś i po chwili wrócił z butelką czegoś mętnego. Michał od razu skojarzył że to pewnie jakiś tutejszy samogon. Nie miał najmniejszej ochoty towarzyszyć w rozpijaniu tego specyfiku ale Jacek już patrzył w jego kierunku.
- Michał, dołączysz do nas ?
- Nie, naprawdę dzięki, ja nie piję. - skłamał na poczekaniu, na co ojciec tylko prychnął, więc dokończył - Znaczy czasem, ale raczej nic mocnego. A to pewnie ma tyle voltów...
- Gdzieś tak około siedemdziesięciu. - uśmiechnął się Jacek. - Jak chcesz, to w lodówce masz zimne piwo, poczęstuj się.
- Ja mu przyniosę. - mała Paulina po chwili podała mu otwartego Lecha.
Michał zastanawiał się co ze sobą zrobić. Nie bardzo miał ochotę dołączać do ojca i Jacka, oboje mieli widać własne tematy do obgadania.
- Pokażesz mi okolicę ? - rzucił w stronę młodszej z sióstr. Po chwili jednak zdał sobie sprawę że łażenie po wiosce z małolatą u boku i otwartym browarem w ręce, może nie być najlepszym pomysłem. - To znaczy tą najbliższą, wokoło domu. Zauważyłem że macie tu całkiem duży sad.
- Jasne, chodź - dziewczynka złapała go za rękę i pociągnęła na tyły domku. Michał liczył po cichu, że na osobności uda mu się pociągnąć ją za język w sprawie Huberta, jednak po chwili dołączyła do nich Dominika. W tej sytuacji wolał nie dopytywać.
- Nie podoba ci się tutaj ? - Paulina widać musiała odczytać wyraz jego twarzy. Po godzinnym spacerze Michał zwyczajnie się znudził.
- Podoba. Całkiem fajnie tu macie.
- Ale ty nie chciałeś tutaj przyjeżdżać, no nie ? - podchwyciła starsza.
- To nie tak... Minęło już parę lat i po prostu wszystko stało się dla mnie trochę obce...
- Chodzi mi o to że nie chciałeś przyjeżdżać właśnie do nas.
- Czemu tak myślisz ?
- Nie ściemniaj. Byłam jeszcze młodsza niż Paulina teraz, ale pamiętam że ty i moi bracia za bardzo się nie lubiliście. Pamiętam że często się biliście.
- To raczej Hubert z Arturem tłukli mnie we dwóch. - Michał na samo wspomnienie poczuł się tutaj jeszcze bardziej nie na miejscu. - Zresztą nieważne, to było dawno.
Pod największym drzewem stała sobie prosta ławka zbita z desek. Usiedli na niej we trójkę.
- No właśnie. A teraz Artur jest naprawdę w porządku i zobaczysz że się dogadacie. - ciągnęła Dominika.
- Ciężko mi w to uwierzyć. Nawet nie zaczekał żeby się przywitać czy coś. Zresztą nie wiem o czym moglibyśmy rozmawiać.
- Na pewno nie o swoich dziewczynach. - wtrąciła Paulina chichocząc. - On też nie ma żadnej.
- Zamknij się, co ty wiesz. - uciszyła ją Dominika.
- No sama widzisz. - odpowiedział Michał ze śmiechem.
Wtedy usłyszeli hałas silnika na podwórku. Michał ze strachem zerknął w tamtym kierunku, w obawie że ojciec z Jackiem opróżnili już całą butlę i postanowili sobie pojeździć.
Okazało się jednak że to jakiś ciemnoniebieski samochód parkuje pod domem.
- To samochód Artura. To jak, idziesz z nim pogadać ? - zapytała Dominika.
Michał tylko wzruszył ramionami. Był trochę wkurzony że tamten wcześniej tak olał ich przyjazd.
- Nie. Dobrze mi się tak siedzi, jak twój brat w końcu zechce to sam mnie tutaj znajdzie.

-------------------

Dalszy ciąg pewnie gdzieś za tydzień. Postaram się wstawiać co środę.
Pozdro dla czytających, piszących i komentujących Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 19:20, 02 Lis 2011    Temat postu:

Za krótkie, bo dobre i za "lecha" minusik - jakoś nie trawie tego piwska Razz za krótkie, to już chyba pisałam, bo jest za krótkie i O! Ale takie kurna dobre, chcę jeszcze hmmmm Arturek lovelasek a Hubercik pewno .... hihi i trzeba czekać aż do środy Sad
Swoją drogą jakby to było cudownie gdyby tak codziennie autorzy wstawiali opowiadanko, lub którąś z części i by częściej pisali i pisali i za krótkie Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:59, 02 Lis 2011    Temat postu:

lotosKryś napisał:
A panowie jak zawsze "głaszczą się po jajkach" i sobie cukrują. Komentujecie tylko siebie na wzajem, mam na myśli swoje opowiadania; to tak z miłości czy po prostu innym koment się nie należy ?? Zawiązało się kółeczko wzajemnej adoracji aż przykro że tak lekceważycie innych. Zauważcie drodzy panowie, że sami tu nie jesteście! Po nickach chyba pisać nie muszę, bo wszyscy wiedzą o kogo chodzi.


Aż zadziwiające lotosKryś czyżbyś dołączył do grona "głaszczących się po jajkach" przecież jest tyle innych opowiadań, które możesz skomentować, wszystkich chyba nie przeczytałeś więc i plus byłby taki że nie musiałbyś czekać na kolejny odcinek.

A pomijając odpowiedź na uwagi, które ostatnio wypisuje szacowny kolega lotosKryś to napiszę w skrócie: świetna część Patryku i zapowiedź równie dobrej kontynuacji.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Nie 21:08, 23 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 22:19, 02 Lis 2011    Temat postu:

pisarku ja uwielbiam głaskać po jajkach :-p a i tu nie ma czemu się przyczepić - czyt nie ma czego krytykować Tongue out (1) po za tym ja zaczęłam(zauważ że nie piszę tego w formie męskiej) głaskać dość niedawno, Wy już tu siedzicie jakiś czas i nadal uważam że i Ty i reszta panów idziecie już na łatwiznę pisząc pochlebstwa tylko między sobą Sad fakt te opowiadania są dobre, świetne, cudowne itp ale czytając właśnie poprzednie (stare) opowiadania zauważyć się da że dawaliście wskazówki jak i co pisać a czego starać się unikać (co niektórym by dużo dało i pomogło) Smile

pozdrawiam Krystyna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 22:50, 02 Lis 2011    Temat postu:

A jak długo Twoim zdaniem można pisać że mdłe aż się rzygać chce, a autor i jego czytelnicy podnoszą larum jaki to cham się odezwał, Jak długo można komentować opowiadania typu Mój kuzyn ze wsi" a drogi autor piszę trylogię bo uważa jak nasi politycy, "nie ważne jak, ważne że o mnie mówią", a genialny czytelnicy w komentarzach zachęcają go do dalszego pisania bo im się podoba. Rozumiem że Tobie to się nie znudzi i będziesz pisała krytyczne komentarze. Co do Marcina - 23 uważasz, że którykolwiek komentarz odniósł rezultat, przecież byli tacy co wyłuszczyli to tak, że prościej nie można, czytaj może między wierszami lub na wspak. Każdy wcześniejszy komentarz autor zbył tłumacząc, że to autentyczne i że tak było, łącznie z komentarzami Bartosza i Twoimi, o swoim nie wspomnę.

Pozdrawiam i życzę sukcesów w komentowaniu

PS Zwłaszcza w komentowaniu totalnej chały, która ma wielu obrońców.

PS Patryk
Sorry że pod Twoim opowiadaniem prowadzę tą dyskusję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Sob 18:29, 24 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 18:53, 03 Lis 2011    Temat postu:

Patryku też możesz czuć się "pogłaskany po jajkach"
Ale w sumie Lotokryś ma rację trochę przykrótkie. Jak pisałeś "Skromne początki bycia gejem" to odcinki były dużo dłuższe, ale rozumiem brak czasu...
I jeszcze pytanko Patryk. Czyżbyś studiował budownictwo Confused
Pozdrawiam i życzę weny Razz
Pączkożerca i głaskacz jajek Mad Tongue out (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 14:31, 04 Lis 2011    Temat postu:

Co mnie zaciekawiło w tym odcinku to na pewno, unikanie tematu jednego z synów. Jestem ciekaw jak potoczy się ta sprawa.

Jeżeli chodzi o dyskusję na temat komentowania zabiorę głos w tej sprawie.
Ja czytam wiele opowiadań, pod wieloma coś kiedyś napisałem oraz piszę nadal. Kiedyś kilka osób zarzuciło mi, że chwalę beznadziejne opowiadania. Te osoby wiedzą dokładnie, ale nie dopuszczają myśli, że każdy ma inny gust. Ja chwalę to, co uważam za miłe i dobre, a nie tylko co, co wznosi się nie wiem na piedestał boski umiejętności pisarskich. Jedynie czego nie trawię to opowiadań zawartych w dziale "Hard"
Powrót do góry
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Śro 20:12, 09 Lis 2011    Temat postu:

Kilkanaście minut później obie dziewczyny wróciły do domu i Michał został sam. Siedział tak, sącząc resztkę piwa, aż w końcu został z pustą butelką, zastanawiając się gdzie ją wyrzucić. Wolał nie ciskać jej gdzieś w pobliskie krzaki; po chwili zrezygnowany wstał z ławki i powlókł się w kierunku domu. Kiedy tylko wszedł do kuchni, chcąc wyrzucić butelkę do pojemnika, zastał ojca z Jackiem tak, jak ich zostawił przed godziną - dyskutujących nad jakimiś sobie tylko znanymi tematami. Z tym, że dyskusja była jakby żarliwsza, a twarze rozmówców nabrały żywszego koloru.
- Michał ? - usłyszał zza pleców.
Kiedy się odwrócił, zobaczył wysokiego, ciemnowłosego chłopaka. Znacznie urósł, od kiedy widzięli się po raz ostatni; obcisła, cienka koszulka opinała wyraźnie zarysowane mięśnie.
- Tak mam na imię. - Michał uścisnął wyciągniętą dłoń. - Hej Artur, co tam ? - dopiero po chwili zdał sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.
- No... od czego by tu zacząć, żeby streścić siedem lat w odpowiedzi na takie 'co tam'... - odpowiedział tamten, szczerząc zęby w zawadiackim uśmieszku.
- Chodziło mi raczej o to co u ciebie ostatnio... zresztą nieważne. Chyba będę tu przez jakieś dwa tygodnie to zdążysz mi opowiedzieć co i jak.
Artur na chwilę zmarszczył brwi i spojrzał wymownie w kierunku ich starych:
- Dalej o polityce nawijają ?
- No raczej.
- Typowe. Mój stary ma tendencję do paplania o rzeczach mało istotnych, kiedy pod nosem są pilniejsze.
- To znaczy ?
- Wiecie już, gdzie będziecie spać ?

Okazało się że może być z tym problem. Po chwili obie rodzinki w komplecie, zebrały się na naradę. Domek był mały i ojciec z matką załatwili im wcześniej miejscówkę u innych znajomych, bo żadnej rodziny tutaj nie mieli, ale Jacek z Agnieszką za nic nie chcięli się na to zgodzić. Artur podsunął pomysł żeby rodzice Michała zajęli jego pokój.
- A ty i Michał ? - zapytała matka.
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Rozbijemy sobie namiot w sadzie, za domem. - odpowiedział.
Michał skrzywił się na ten pomysł. Nocowanie na wolnym powietrzu nie za bardzo mu się uśmiechało.
- A jak będzie padać ? - wtrącił.
- Namiot ma tropik. Zresztą raczej się na to nie zapowiada, przynajmniej narazie. Zaczniemy się martwić, jak będzie taka potrzeba.
- Oki, ale co z rzeczami. Ciuchy i te sprawy ? - Michał próbował znaleźć słaby punkt w pomyśle Artura. Nie, żeby miał coś przeciwko nocowaniu razem w jednym namiocie. Zlustrował jeszcze raz całą sylwetkę chłopaka i aż mu ciarki przeszły po grzbiecie.
- Wszystko pomieści się u mnie w pokoju. Zabierz wasze bagaże i chodź ze mną, zrobię wam miejsce.
Michał idąc za Arturem jeszcze raz rozważył w myślach wszystkie za i przeciw. Przebywając w jego towarzystwie czuł się nieco niezręcznie. Z początku myślał że chodzi o to, że kiedyś raczej nie pałali do siebie nawzajem pozytywnymi uczuciami. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że to coś innego. Artur po prostu pociągał go fizycznie.
Chłopak zaprowadził go do pokoju w najdalszej części domku. Stało tam trochę mebli, łóżko i niewiele poza tym.
- Większość moich rzeczy poszła z dymem. - wyjaśnił Artur, widząc jak Michał rozgląda się po pustawym pomieszczeniu.
Sam tymczasem otworzył szafę i zaczął przerzucać jej zawartość na niedużą kupkę obok, zostawiając na wieszakach jedynie parę koszul, lekką kurtkę i bluzę z kapturem. Michał wyciągnął zawartość swojego plecaka i wzorem Artura rzucił wszystko na kupę. To, co mogło się pognieść, nawlókł na jeden wieszak metodą cebulki, bieliznę i drobniejsze rzeczy upchnął po wskazanych przez Artura szufladach. Dla rodziców została do dyspozycji prawie cała szafa. Michał uznał, że najlepiej jak się sami rozpakują i zostawił ich bagaże nietknięte w kącie pokoju.
- No dobra, to teraz przydałoby się znaleźć ten namiot. - skwitował Artur.
- Znaleźć ?
- Nom, dawno go nie używałem i nie pamiętam dokładnie gdzie ostatnio się walał.
Po półgodzinie poszukiwań w jednym ze składzików za domem Artur z triumfem wyciągnął namiot. Michał z powątpiewaniem przyjrzał się małemu pakunkowi w jego rękach.
- Pomieścimy się w tym we dwóch ? - zapytał.
- Jasne, bez problemu. Aż tak bardzo nie przytyłeś.
Michał wspomniał swoją sylwetkę sprzed dwóch tygodni. Dieta i ćwiczenia które narzucił sobie przez ostatnie dni, poprawiły nieznacznie sytuację, stwierdził jednak że mogłoby być jednak znacznie lepiej. Z zazdrością ogarnął wzrokiem sylwetkę Artura.
- Hej ! Ty też się nie kurczyłeś przez te lata. - odparował, chociaż miał tutaj na myśli raczej jego wzrost.
- Chyba tak. Pamiętam jednak że ty kiedyś byłeś strasznie chudy.
- Musiałem. Jak jesteś chudy to możesz szybciej biegać.
- No tak. Ale nie przypominam sobie żebyś w szkole uprawiał jakieś biegi czy coś.
- W szkole nie. Ale przed i po się przydawało. Głownie dzięki tobie i bratu.
- Aaaa... tamto. - Artur podrapał się po głowie. - Tak się właśnie zastanawiałem, czy pamiętasz...
- Nie żebym wspominał często i z sentymentem.
- Rozumiem. Słuchaj, jeśli to cię pocieszy to naprawdę mi przykro za tamto. Ale sam wiesz, byliśmy dzieciakami a to były takie wygłupy, dla jaj.
- Nie przypominam sobie żebym się z tego śmiał. - skrzywił się Michał.
- No faktycznie, głównie wracałeś do domu z płaczem. - stwierdził Artur z poważną miną. Po chwili jednak nie wytrzymał i wybuchł szczerym śmiechem. Michał jeszcze przez moment się krzywił ale wkrótce i jemu udzieliła się wesołość Artura.
Po rozpakowaniu namiotu obaj solidnie go wytrzepali a potem rozstawili w jakieś pięć minut. Miał kształt igloo, a w środku było aż nadto miejsca dla dwóch. Artur przyniósł z domu jakiś spray którym solidnie spryskali wnętrze, na wypadek gdyby coś się zalęgło w środku od czasu ostatniego użytkowania. Wejście pozostawili otwarte żeby w środku się wywietrzyło.
- No to teraz przydałoby się coś pod tyłek. Macie jakieś karimaty czy coś ?
- Tak się właśnie zastanawiam. Gdzieś powinny być, ale chyba mam lepszy pomysł.
- To znaczy ?
- Mamy taki fajny, duży materac. Super się na nim śpi, gruby i z jednej strony ma okładzinę frotte.
- Tylko jeden ?
- No... jeden zresztą i tak ledwo wchodzi do namiotu, na styk prawie. Tyle, że jest dwuosobowy, no a sam rozumiesz...Dwóch facetów w dwuosobowym namiocie, na jednym materacu...
- Łapię, do czego zmierzasz. Zawsze możemy się jeszcze zamienić z moimi starymi.
Artur chwilę pomyślał.
- Nie, to zresztą niezbyt pasuje żeby oni jako goście cisnęli się pod namiotem.
- A ja to niby kto ?
- Wiesz, o co mi chodzi. Zresztą w pokoju też jest jedno łóżko, więc...
- Nie marudź tylko idź po ten materac. Mam nadzieję że masz do niego jakąś pompkę ?
Artur podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku domu. Po chwili wrócił z materacem. Pompki nie było.
Kilkanaście minut później Michał leżał rozciągnięty na trawie i usiłował opanować zawroty głowy. Materac był rzeczywiście gruby i potrzebował dużo powietrza.
- Oki, spanko już mamy załatwione. Co teraz ? - zapytał.
- Nie wiem. To mała wiocha, nie ma tu za dużo rozrywek. Możemy pogapić się w telewizor a wieczorkiem wyjdziemy połazić, może ktoś się nawinie. Jak chcesz, oczywiście.
- No jasne, chętnie spotkam dawnych znajomych. Z nikim stąd nie widziałem się, od czasu jak stąd wyjechałem.
- Nawet przez neta ?
- To wy macie tutaj internet ? - zapytał Michał, udając ogromne zdziwienie.
Artur udał że nie dosłyszał.
Kiedy weszli do domu dyskusja między Jackiem a ojcem Michała trwała dalej, pojawiła się też druga butelka. Obaj mówili już nieco niewyraźnie.
- Jak wydoją jeszcze tą butlę, to nie wiem jak twój, ale mój stary to raczej padnie. - zagaił.
- Spójrz na to z dobrej strony. - odparł Artur. - Jak się obaj pochlają to jutro nie będzie trzeba zbyt wcześnie do roboty wstawać.
Potem razem z resztą rodzinki obaj oglądali telewizji mecz siatkówki. Po meczu wyszli na zewnątrz. Artur wyjął telefon i zwołał parę osób. Nic konkretnego nie zaplanowali, więc skończyło się na posiadówie nad kartonikiem butelkowego piwa. Grupka składała się raptem z kilkunastu osób, część podobno wyjechała na wakacje lub do pracy, inni zdążyli już się wynieść na stałe. Większość stanowili nastoletni gówniarze, których Michał pamiętał słabo albo w ogóle. Ci, z którymi kiedyś się kolegował na wstępie nawrzucali mu że przez tyle czasu nie dawał znaku życia. Michał jednak wiedział że to tylko na pokaz. Te siedem lat sprawiło że mieli go pewnie teraz równie głęboko w dupie co on ich. No, może poza jedną osobą.
Dawid był zawsze jego najlepszym kumplem, w szkole siedzieli w jednej w ławce, poza nią też starali się trzymać razem. Z nim było najtrudniej bo otwarcie miał Michałowi za złe, że ten nie odezwał się przez te wszystkie lata. Z początku otwarcie go ignorował, jednak kolejne piwa szybko skruszyły jego niechęć.
- Na długo przyjechałeś ? - zapytał.
- Dwa tygodnie, może dłużej, może krócej. Sam nie wiem.
- Pomieściliście się wszyscy u dziadków Artura ?
- No nie do końca. Nam dwóm przypadł namiot.
- Szkoda że nie dałeś znać wcześniej, zagadałbym ze starymi. U nas jest kupa miejsca.
- Nie wiedziałem, czy mam twój aktualny numer.
- Pewnie nie, zmieniałem już ze trzy razy. Ty chyba też.
- Sorry że tak się nie odzywałem, ale...
- Przestań. Sam bym tak zrobił jakbym wyjechał. Za czym tu tęsknić ?
Michał nie wiedział co odpowiedzieć. Zresztą był pewien, że to było pytanie retoryczne.
- Co to za jedna ? - skinął w kierunku niuni która rozmawiała z Arturem w taki sposób jakby za chwilę miała wskoczyć mu do rozporka.
- Nie pamiętasz Luizy ? Nie gadaj !
- To ona ? - szepnął Michał. - Kurde, jasne że pamiętam. Zawsze była... hmm, jakby to powiedzieć...
- Puszczalska ? - dokończył Dawid.
- No chyba, nie wiem. Wtedy jeszcze chyba nie myślałem na serio o tych sprawach. Ale pamiętam jak wszyscy mówili że dziewictwo straciła jeszcze w brzuchu matki. Zmieniła się trochę ?
- Dorosła. Tu i tam. Resztę sobie sam dośpiewaj.
- Aha. Czy ona i Artur... no wiesz... są parą ?
- Co ? Nie, zapomnij. Ona by pewnie chciała ale.... zresztą spójrz na niego. Stać go na coś lepszego niż Llllluuiza. - Dawid wymówił imię z językiem wystawionym na zewnątrz sugerując czynność która oznaczać mogła jedynie minetkę. - Do tego ciągała się kiedyś z Hubertem. A tak ślizgać się po własnym bracie, to jakoś nie wypada.
- No właśnie, a co u niego ? Nie żebym był jakoś bardzo ciekawy, z uwagi na dawne czasy, ale nie widziałem go tutaj i nikt jakoś nie ma chyba ochoty o nim gadać.
Dawid spojrzał na niego marszcząc brwi.
- Nie moja sprawa. Jak już musisz wiedzieć to lepiej zapytaj Artura. - po tych słowach chłopak przechylił butelkę dając jakby znak że nie ma zamiaru kontynuować tematu.

Do domu wrócili niedługo po tym jak się ściemniło. Artur wyjaśnił że później może nie być ciepłej wody. Faktycznie, gdy Michał stał pod prysznicem leciała już ledwo letnia. Uśmiechnął się spoglądając w dół - minione dwa tygodnie wytężonych ćwiczeń nie poszły na marne i brzuch był jakby mniejszy. Dało już się zaobserwować część wacka. Przez chwilę zastanawiał się czy nie ulżyć sobie ręką, ale zza drzwi dobiegały wyraźne głosy domowników i jakoś nie mógł się skupić. Przez chwilę zatęsknił za swoim spokojnym i cichym poddaszem, gdzie miał tyle prywatności ile tylko chciał. Zastanawiał się jak Artur daje sobie radę, skoro nie ma stałej dziewczyny...
Po chwili zrezygnowany wyszedł spod natrysku i włożył lekki dres, który przygotował sobie do spania.
Artur już czekał na niego na zewnątrz z latarką, dwoma kocami pod pachą i czteropakiem w ręce.
- Wziąłem coś na sen. - wyjaśnił.
Michał tylko uśmiechnął się pod nosem i podążył za nim w kierunku namiotu.

------------------------cdn

ps. Dzięki za komentarze.
Co do długości odcinków, to wiem, że trochę krótkie, ale jak już wspomniałem wcześniej, postaram się dodawać regularnie. W sumie wyjdzie tak samo jak w SPBG, bo tam faktycznie części były dłuższe, ale przerwy też niczego sobie.
Tomeck to domyślny chłopak Smile
A offtopy pod opowiadankiem mi nie przeszkadzają.

pozdrawiam - Patryk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin