Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uciec przed sobą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 9:34, 26 Sty 2011    Temat postu: Uciec przed sobą

To opowiadanie powstało przed czterema laty i jest nieco inne niż reszta. Można powiedzieć, że jest w nim sama prawda - choć trochę zniekształcona i dostosowana na użytek opowiadania. Cc-by-sa-3.0

Bristol Temple Meads to jeden z najpiękniejszych dworców Wielkiej Brytanii i jeden z najstarszych. Wojciech lubił go, wydawało mu się, że tam czas zatrzymał się w miejscu, mimo że stary, przypominający nieco tort budynek krył nowoczesne wnętrze. Jednak główna hala była taka, jak ją wybudowano w dziewiętnastym wieku, a na dodatek nie jeździły tu koleje elektryczne, za co czuł do Anglików ogromną wdzięczność. To miejsce, w którym czuł się najlepiej, uciekał od problemów codziennych, a także niektórych koszmarów z przeszłości. Czasem nawet cieszył się, że uciekł mu pociąg, oczekiwania na następny nigdy nie uważał za czas stracony.

Tamtego dnia miał szybką przesiadkę na Cardiff, nie miał zbyt wiele czasu na kontemplowanie swej ukochanej budowli. Kupił jakieś kanapki i "Daily Mail" w dworcowym bufecie W. H. Smitha, nawet ich nie zaczął jeść, bo wiedział, że nie ma szans na wyrzucenie plastikowego opakowania - kosze zlikwidowano na dworcu w ramach walki z terroryzmem - i ruszył do tunelu, wyłożonego marmurem, utrzymanego w złocisto - bursztynowej tonacji.
Właśnie schodził w dół, kiedy naprzeciw pojawiła się liczna grupa pasażerów z londyńskiego pociągu. Wojciech rzucił na nich niechętnie okiem...
Tych oczu nie zapomni nigdy. Zimnych, nienawistnych, jakby pokrytych niewidzialna warstwą mydła. Czyżby? Stanął, nagle sparaliżowany i pokryty potem z emocji. Nie mogło być żadnych wątpliwości, to on. Nie widział go masę czasu, ale nie zapomniał. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Czuł, ze nie może zrobić kroku do przodu. Cała atmosfera dziewiętnastowiecznej konstrukcji Brunela, pionierskich czasów kolei brytyjskiej, która on odczuwał tu tak namacalnie, pękła z trzaskiem.
Te zimne, mydlane oczy skierowały się na niego. Przypadkiem, jakby wybierając obiekt, który należy minąć. Chyba go dostrzegły ale czy rozpoznały? Wojciech nie był pewny, ale nawet dokładnie się nad tym nie zastanawiał.

Tamtego popołudnia Wojciech szedł do szkoły na jakieś zajęcia dodatkowe. Było to wkrótce po śmierci jego ojca, nie mógł otrząsnąć się z tamtych dni, pełnych bólu, nerwowości i zamętu. Jego to co prawda średnio dotyczyło. Z ojcem nie miał zbyt dobrych kontaktów, w zasadzie nigdy, a już na pewno od momentu, gdy tamten dowiedział się tej najbardziej ponurej rzeczy w jego życiu. Znienawidził własnego syna, tak za nic, tylko dlatego ze on istniał i był trochę inny. Wojciech nie wie nawet, czy śmierci własnego ojca nie przyjął z ulgą. Głupio mu było przed samym sobą, ale już miał dość tych wszystkich docinków, niedopowiedzeń, jawnie, wręcz oficjalnie okazywanej troski o swego młodszego brata.
Szedł w stronę szkoły i myślał o tym wszystkim. Za halą Nankiera skręcił w nadodrzański bulwar, i idąc wzdłuż Odry, skierował się w stronę Mostu Szczytnickiego. W zasadzie nie było mu to w głowie ale... Wszedł do starej, rozsypującej się toalety tuż przy Wzgórzu Partyzantów. Wiedział, kto tam bywa i dlaczego tam idzie. Zrobił to w zasadzie bezmyślnie...
W środku było pusto. Zdemolowany szalet śmierdział starym moczem. Obrzucił go niechętnym wzrokiem, po czym wyszedł. Może to i lepiej... Szedł dalej. Gdy był już na Moście Szczytnickim, zauważył, że ktoś idzie obok niego. Nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie to, że odległość między nimi malała raptownie. Gdy już schodzili z mostu, nieznajomy zablokował go z prawej strony.
- Tędy - powiedział półgłosem. Wojciech obejrzał się zaskoczony. Zauważył, że obcy nie jest sam, jakieś pięć metrów przed nim, szedł ktoś, kto nagle zatrzymał się. Z tyłu też był zablokowany. Z bijącym coraz głośniej sercem, wystraszony, skręcił bezwiednie we wskazanym kierunku.
Minęli tyły przychodni akademickiej. Dalej były kępy drzew i krzaków, zwane w tutejszej gwarze Kaczymi Dołami. Sparaliżowany strachem zanurzył się w gęstwinę krzaków, pokrytych srebrzystą szadzią.
Rzucili się na niego we trzech. Byli może w wieku dwudziestu, dwudziestu kilku lat, przeraźliwie szczupli. Jeden ściągnął mu spodnie, dwóch pozostałych przewróciło go na brzuch. Poczuł w ustach coś, czego nie chciał, lecz nawet odruchy wymiotne go opuściły. Z tyłu przeszywał go rozdzierający ból, coraz mocniejszy, coraz silniejszy... Gdy chciał protestować, usłyszał tylko:
- Cicho, szmato, sam tego chciałeś...
Ocknął się, gdy powoli szarzało. Ile tu leżał, pół godziny? Więcej? Popatrzył na zegarek. A więc to też zabrali... Skurwysyny. Jak również czterdzieści złotych z kieszeni. Nawet nie pamięta twarzy, tylko te oczy...


Wojciech wracał z sesji rady miejskiej. Nie lubił tych nasiadówek, jednak jego redakcja z chęcią brała każdy kawałek o żrących się i niemal chwytających za łby radnych. Do wysłania artykułu pozostały może dwie godziny, szedł i rozmyślał, jakby to napisać. Postanowił iść na Wielką, na przystanek autobusu 63, który co prawda wyrzucał go z drugiej strony Winograd, ale tu był blisko no i w miarę często i punktualnie jeździł.
Na przystanku podszedł do niego jakiś młody mężczyzna.
- Wojtek? To ty? W ogóle się nie zmieniłeś...
Wojciech popatrzył półprzytomnie, nagle wyrwany z zamyślenia. Maciej? Boże, jak ten chłopak wyrósł.... Kiedyś, w studenckich czasach, uczył go prywatnie angielskiego ale dość krótko, później ich drogi rozeszły się na kilka lat. Ale nigdy o nim nie zapomniał. Obściskali się jak przystało na dawno niewidzianych przyjaciół, i zaczęli rozmawiać. A mieli sobie tyle do powiedzenia...
Po upływie pół roku ich przyjaźń kwitła. A nawet jeszcze bardziej. Po prostu mieli się ku sobie, z czego i jeden i drugi coraz bardziej zdawali sobie sprawę. Ich dyskusje, z początku przeintelektualizowane, powoli schodziły na coraz bardziej przyziemne tematy aż kiedyś...
Szli Cytadelą, roześmiani, jak zwykle. Drogę przebiegł im kot.
- Patrz, tygrysek - powiedział Maciej. Tygrysek to jego ulubiona maskotka, Wojciech wiedział o tym od zawsze.
- A drugi tygrysek koło mnie....
Usiedli na trawie, wśród gąszczu krzaków. Cytadela była o tej porze pusta. Maciej delikatnie przytulił się do Wojciecha. Ten nie odrzucił zachęty, choć z początku czekał z napięciem, co będzie dalej. Byli już tak blisko siebie... Wojciech czuł nieopisaną radość w sercu. Pierwsze takie uczucie w życiu. Ściskał mocno głowę Macieja, jakby ten miał mu uciec... Maciej poczynał sobie coraz śmielej. Najpierw zwrócił uwagę na niezapięty guzik od spodni, później po prostu ściągnął je...
Wojciech nagle przypomniał sobie ten gest, to uczucie ściąganej raptownie odzieży, tę szadź naokoło, zapach lekko podbutwiałych liści....
Poczuł nagły ból z tyłu ciała. Wstał, otrzepał się, zapiął pośpiesznie i rzucił się do biegu. Maciej popatrzył za nim osłupiały.

Ochłonął dopiero na przystanku tramwajowym na Winogradach, gdzie tory rozchodzą się na Wilczak i Murawę. Nie pamiętał już o Macieju, o tej bliskości, jakiej tak naprawdę doświadczył pierwszy raz w życiu. Z trudem łapiąc oddech wsiadł w pierwszy tramwaj, który jechał w stronę centrum, nawet nie patrzył na jego numer.

Te wydarzenia przemykały mu niczym film przed oczyma, gdy stał na schodach bristolskiego dworca, sam naprzeciw mijającej go nawałnicy ludzi wychodzących z czeluści tunelu. Od tamtego czasu już nigdy nic nie było takie samo. Nigdy nie zbudował z nikim relacji opartej na przyjaźni i intymności. Ani z mężczyzną, ani z kobietą, choć raz prawie otarł się o własny ślub. Swoje potrzeby załatwiał w przypadkowy sposób, prawie nigdy z kimś innym. Bał się i nienawidził ludzi. Choć ci mieli o nim raczej dobre zdanie, Wojciech otaczał się coraz większym murem. Nie dostrzegał tego, było mu dobrze jak jest. Uciekał i dosłownie i w przenośni. Zmieniał kilka razy miasta, raz nawet kraj. Już wydawało mu się, że doszedł do jako takiej równowagi gdy nagle wszystko zatrzęsło się i runęło, ten budowany dwadzieścia osiem lat wewnętrzny spokój.
Dał się ponieść pochłaniającej go fali ludzi i zamiast w stronę tunelu ruszył do wyjścia. Tamten chyba już dawno opuścił budynek, a nawet jeśli nie? Pies go drapał, niech się dzieje co chce.
Stanął przed dworcem, obserwując w skupieniu gmach i kontemplując jego piękno. Zauważył, że jego uroda działa na niego jeszcze bardziej a styczniowy wieczór i osadzająca się na wszystkim szadź nadaje mu jeszcze bardziej dostojnego wyglądu.
Usiadł na przeraźliwie zimnej ławce i skręcił papierosa. Wielka fala napięcia schodziła z niego błyskawicznie... W kieszeni zapipała komórka. Pewnie znów gospodarz esemesuje, że nie zakręciłem kranu - pomyślał niechętnie. Wyjął z ociąganiem telefon i odczytał wiadomość. Była od Damiana, przeuroczego grubcia dawno poznanego na internecie. Wojciechowi wydawało się, że ten chłopak coś do niego czuje, ich relacje stawały się ostatnio coraz cieplejsze. Jednak nie odważył się nigdy na coś więcej niż tylko mgliste odwzajemnienie gestów przyjaźni. Znów uciekał. Skutecznie.
- Wpadniesz na weekend do Birmingham? - pytał Damian.
To było tak niezwykłe, spotykali się do tej pory jakby przypadkiem, na kilka godzin i bez umawiania się. Ten SMS mógł znaczyć coś więcej niż tylko wesołe pogaduszki przy kuflu guinnessa. Wojciech wpatrywał się w ekran, rozcierając mimowolnie drugą ręką szadź na ławce. Jak wtedy...
Przez moment znów mignęły mu te zimne, nienawistne oczy. W rzeczywistości? W wyobraźni?
Uśmiechnął się. Potem jeszcze raz. Czuł się wolny...
Odpalił ekran odpowiedzi. TAK - napisał. Podwójne pikcięcie potwierdziło wysłanie wiadomości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pietrek3001
Debiutant



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 0:47, 14 Lut 2011    Temat postu:

genialne... Moja wyobraźnia działała pełną parą, zwłaszcza moment jak staje unieruchomiony na dworcu, albo ucieka od chłopaka. Boskie...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pietrek3001 dnia Pon 0:51, 14 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin