Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Love of my life
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 3:56, 20 Lut 2012    Temat postu:

Witam, po trochę długiej przerwie.
Odcinek dosyć krótki, niedługo, o ile czas pozwoli postaram się napisać kolejny.
Dzięki Panowie za miłe oceny Smile
Rafin'ie, szczerze mówiąc, główny bohater, to żaden bohater Smile To zwykły człek jak każdy z nas, próbujący po prostu na swój sposób pięknie żyć, i zrozumieć to, że życie jest tym, co przytrafia nam się gdy mamy inne plany, takich bohaterów po świecie chodzi ponad 7 mld Smile
I to żaden talent, po prostu nuta samozaparcia, i czasami potrzeba napisania czegoś w wolnej chwili Razz
Pzdr!

Pokochałem go. Tak, zapewne można tak z całą pewnością powiedzieć. To również dzięki niemu, w pewnym stopniu podniosłem się po śmierci Maćka. Choć... Kochać kogoś to dosyć trudny termin. Nie da się tego określić jednoznacznie, nie ma jednej definicji kochania, która pasowałaby do każdego. Czasami zastanawiałem się czy kocham Alana tak jak Maćka, choć po chwili dochodziłem do wniosku, że nie ma sensu się zastanawiać nad tym, kocham go i to jest najważniejsze.
Nie potrafiłem dłużej bez niego wysiedzieć, gdy zasypiałem, a nie było go obok mnie, myślałem tylko o nim i przez to nie mogłem zasnąć, wyobrażałem sobie, co by było, gdyby był koło mnie. Nie, nie i to wcale nie chodzi o seks, choć wiadomo, że ta kwestia w życiu też jest bardzo ważna. Ja chciałem się do niego tylko przytulić, pogłaskać go, poczuć jego zapach. Wiem, że może to wydaje się głupie i zbyt romantyczne, wręcz mdłe czasami. Ale jeżeli się zakochasz, to, to nabiera jakiegoś realnego znaczenia i, już nie jest tylko mdłym wyobrażeniem, pokazywanym głównie w operach mydlanych, serialach, romansach.
A najgorszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że pomimo iż coraz mocniej uświadamiałem sobie, że coś do niego czuję, coś poważnego i mocnego, oraz że coraz bardziej go pragnę, to na równi z tymi emocjami, czułem, że go tracę. Tak, kochałem go, ale coś nas od siebie oddalało, coraz częściej się kłóciliśmy i brakło nam tematów do rozmowy, lecz ja nie mogłem znaleźć przyczyny tego. Starałem się, chciałem z nim rozmawiać, próbowałem sam się zmienić, myśląc, że wina leży po mojej stronie, ale to nic nie dało.
Nie wiem, może załatwiało nas to, że chodziliśmy do innej szkoły, może to, że nie mieszkamy już razem, bo ja w końcu musiałem się jakoś usamodzielnić, wynająłem na spółkę z kolegą Bartkiem pokój lub może to że Alan się zmienił, naprawdę nie mam pojęcia, a może wszystko to razem?
Tak, powiedziałem, że Alan się zmienił, ale chyba wszyscy się zmieniamy w pewnym stopniu. Tyle że ja już go nie poznawałem, to nie był ten chłopak, którego wtedy zobaczyłem we mgle na polanie, zrobił się jakiś... wredny? Dokuczliwy? Nie potrafię tego określić, a najgorsze, że to wobec mnie głównie taki był, do tego samolubny, strasznie. Już nie mieliśmy nawet wspólnych tematów do rozmowy, a nawet jeżeli, to nasze rozmowy głównie dotyczyły jego, tego co ma sobie kupić, co się dzieje u niego w szkole. Gdy tylko chciałem powiedzieć coś o sobie, co u mnie, zaraz zbywał mnie znowu pytaniami dotyczącymi siebie lub wprost, arogancko odpowiadał „aha” lub „interesujące”.
Miałem ochotę zabić jego albo siebie, nie wiedziałem, który z nas zrobił coś nie tak, że to, co między nami było, trzymało się, właściwie nawet nie wiem na czym. I choć obydwaj siebie pożądaliśmy, uwielbiałem go i robić to z nim, to życie nie opiera się tylko na seksie.
Był czwartek wieczór, poszedłem do niego, jego rodziców jak zwykle nie było, praca, wyjazdy. Zapukałem, nikt nie otwierał, a drzwi były zamknięte. Widziałem tylko, że w jego pokoju na górze pali się światło. Trochę się zaniepokoiłem, zapukałem jeszcze raz, ale nie otwierał. Postanowiłem sam sobie poradzić, bałem się, że coś się stało. Wiedziałem, gdzie chowali klucze do domu, po mieszkaniu u nich przez dwa tygodnie, gdy wywalili mnie rodzice, trochę rzeczy zapamiętałem. Wziąłem klucze, cicho otworzyłem drzwi, wszedłem. W domu było ciemno, ręką namacałem włącznik i zapaliłem światło. Nie wiedziałem co się dzieje, więc nawet nie wołałem Alana, tylko po cichu wszedłem na górę po schodach, drzwi od jego pokoju były trochę uchylone, usłyszałem, że nie jest sam. Siedział z jakimś chłopakiem, trzymając go za rękę, Rozmawiał z nim... o mnie, mówił jak mu ciężko i że już tylko się męczy, że nie chce tak dłużej oraz że już nie potrafi ze mną być. Tamten chłopak, po tym go przytulił i zaczął pocieszać, mówiąc, że on się nim zajmie. Odwróciłem się i ze łzami w oczach zszedłem na dół, włożyłem buty, zgasiłem światło, zamknąłem drzwi tak żeby nikt nie usłyszał i odłożyłem klucze na miejsce. Wychodząc z furtki, spojrzałem tylko na okno jego pokoju i poszedłem przed siebie...
Tak, Alan, chłopak, w którym się zakochałem, było nam kiedyś tak dobrze, przecież te kilka tygodni, wtedy, były jednymi z najlepszych w moim życiu, a teraz... Idąc wtedy po ulicy, znowu jakoś bez celu, jak wtedy gdy zginął Maciek, bałem się, cholernie się bałem tego, że znowu będę musiał być sam, że znowu ktoś mnie opuścił oraz że ja już chyba nie potrafiłem być sam i bałem się, że gdy to się stanie znowu dopadnie mnie depresja i że z tej już nie wyjdę cało...
Kiedyś bycie samemu nie sprawiało mi problemu, byłem inny. Lubiłem bardzo być sam ze sobą i ze swoimi myślami, nie potrzebowałem nikogo innego, było mi dobrze. Ale wtedy, po tym wszystkim z Maćkiem, i z Alanem, ja już chyba nie umiałem inaczej...
Przyszedłem do domu, Bartka nie było, wyjechał do domu na wesele siostry, trochę wcześniej, żeby pomóc w domu. Dzięki bogu, że go nie było, mogłem spokojnie rozpaczać, choć nie trwało to długo, położyłem się i zasnąłem szybko, wyjątkowo szybko. Gdy rano wstałem, było mi strasznie źle, byłem wściekły, rozgoryczony, rozżalony i nadal w nim zakochany. Pomimo tego, co wczoraj zobaczyłem, usłyszałem. I wściekałem się sam na siebie za to. Błędne koło.
Cały dzień spędziłem o dziwo nie na rozpaczaniu, a zastanawianiu się nad sobą. Nad własnym życiem. I gdy ten dzień dobiegał już końca, postanowiłem coś. Była około dwudziesta trzydzieści, zadzwoniłem do Alana, nie odbierał. Dzwoniłem kilka razy. O dwudziestej pięćdziesiąt wyszedłem z domu i pomaszerowałem do niego. Wiedziałem, co mogę tam znowu zobaczyć, ale cóż. Powtórzyła się sytuacja, tyle że w domu ewidentnie nikogo nie było, nawet światło w pokoju Alana się nie paliło. Postanowiłem na niego poczekać, w końcu wiedziałem, gdzie są klucze. Wszedłem i po ciemku usiadłem w salonie, połączonym od razu z wejściem i oddzielonym barkiem od kuchni, bo wiedziałem, że jak wejdzie do domu, to chcąc nie chcąc będzie musiał mnie zauważyć. Siedziałem tak kilka minut, gdy nie wracał, poszedłem do jego pokoju. Było tam mnóstwo rzeczy, które przypominały mi, o tym, jak było nam dobrze na początku nasze wspólne zdjęcie, miał je jeszcze w ramce, było zrobione po tym, jak wygrałem z chłopakami sprint ósemką ze sternikiem, Alan był wtedy na brzegu i po otrzymaniu nagród ktoś nam zrobił zdjęcie, gdy stoję i obejmuję go po koleżeńsku, żeby nie było podejrzeń, w drugiej ręce trzymam puchar. Obydwaj byliśmy tak zadowoleni i uśmiechnięci, ale tamten czas dla nas obydwu się już chyba bezpowrotnie skończył. Pomimo tego, iż nadal go kocham. Zszedłem na dół i usiadłem na kanapie, w dalszym wyczekiwaniu na jego powrót.
Było już ładnych parę minut po dwudziestej pierwszej, gdy drzwi się otworzyły i Alan wszedł, a raczej się wtoczył, był pijany jak dzika świnia. Ledwo zapalił światło, odwrócił się do salonu i zobaczył, że nie jest sam, po czym wybełkotał ostatkiem sił:
- Co Ty tu robisz? - z wyraźnym zdziwieniem w głosie.
- Siedzę. A konkretniej, przyszedłem się pożegnać.
- Co Ty pieprzysz?
- Wyrażaj się! - powiedziałem, po czym dodałem – A zresztą, jak chcesz, słyszałem Twoją wczorajszą rozmowę z tym kimś...
Nie pytał jak to możliwe ani o nic innego, pewnie jego mózgownica już zalana alkoholem nie pracowała jak trzeba. Próbował się tylko migać trochę, ale ledwo stojąc na nogach, nawet mówienie słabo mu szło.
- Słuchaj, wiesz, jak między nami było ostatnio. Nie będę się rozwodził, tutaj nad tym. Nie mam Ci tego za złe, choć wczoraj chciałem Cię zabić, to nadal Cię kocham - powiedziałem po chwili.
Alan, jakoś dziwnie wzburzony zaczął się do mnie zbliżać chwiejnym krokiem, i gdy był już obok, przewrócił się i chyba już miał zasypiać w moich objęciach, bo go złapałem, odmruknął tylko:
- Nienawidzę Cię skurwielu i Cię kocham... Głupie nie? - po czym pijany w sztorc, zasnął.
- Taa, przynajmniej w jednym się zgadzamy – odburknąłem, raczej sam do siebie.
Wziąłem go na ręce, nie był, aż tak ciężki, jak przypuszczałem. I zaniosłem na górę, do pokoju. Po czym zdjąłem mu buty, rozebrałem go i położyłem do łóżka, przykrywając kocem.
Wtedy pomyślałem, że dobrze wyszło, jak wyszło. Gdybym miał mu powiedzieć to że jutro rano mam pociąg do Krakowa, na żywo, nie wiem, jak by to było. A gdyby mnie poprosił, żebym został, na pewno bym to zrobił, choć wewnętrznie bym się za to klął.
Postanowiłem, że zostawię mu... płytę, tak, jakiś czas temu nagrałem cover piosenki R.E.M pod tytułem „Leaving New York”, której słowa oddawały wszystko, co chciałem mu wtedy powiedzieć.
Może dla przybliżenia podam słowa tego kawałka:

R.E.M – Leaving New York

It's quiet now
And what it brings
Is everything

Comes calling back
A brilliant night
I'm still awake

I looked ahead
I'm sure I saw you there

You don't need me
To tell you now
That nothing can compare

You might have laughed if I told you
You might have hidden A frown
You might have succeeded in changing me
I might have been turned around

It's easier to leave than to be left behind
Leaving was never my proud
Leaving New York, never easy
I saw the light fading out

Now life is sweet
And what it brings
I tried to take
But loneliness
It wears me out
It lies in way

And all not lost
Still in my eyes
The shadow of necklace
Across your thigh
I might've lived my life in a dream, but I swear
This is real
Memory fuses and shatters like glass
Mercurial future, forget the past
It's you, it's what I feel.

You might have laughed if I told you (it's pulling me apart)
You might have hidden a frown (change)
You might have succeeded in changing me (it's pulling me apart)
I might have been turned around (change)

It's easier to leave than to be left behind (it's pulling me apart)
Leaving was never my proud (change)
Leaving New York, never easy (it's pulling me apart)
I saw the light fading out
You find it in your heart, it's pulling me apart
You find it in your heart, change...

I told you, forever
I love you, forever
I told you, I love you
I love you, forever
I told you, forever
You never, you never
You told me forever

(Dla mniej biegłych w angielskim, Tłumaczenie:

Jest teraz cicho i wszystko jest tego skutkiem,
Przypomina mi się cudowna noc, nie mogę zasnąć,
Spojrzałem przed siebie, jestem pewien, że zobaczyłem tam ciebie
Nie muszę ci mówić, że nic z tym nie może się równać.

Uśmiałbyś się, gdybym ci powiedział
Ukryłbyś grymas niezadowolenia
Może udałoby ci się mnie zmienić
Mógłbym się zmienić całkowicie.

Łatwiej jest odejść niż zostać porzuconym
Rozstanie nie było dla mnie nigdy powodem do dumy
Opuszczam Nowy Jork, to nigdy nie było łatwe
Zobaczyłem, jak gaśnie światło.

Teraz życie jest piękne,
Próbuję zaakceptować tego skutki
Ale samotność mnie wyniszcza, czeka na mnie
Lecz nie wszystko jest stracone
Wciąż widzę cień łańcuszka na twoim udzie,
Być może żyłem dotąd jak we śnie,
Ale przysięgam to jest prawdziwe.

Wspomnienia zacierają się
Roztrzaskują jak szkło
Niepewna przyszłość, zapomnieć o przeszłości
To ty, tak właśnie czuję.

Uśmiałbyś się, gdybym ci powiedział
Ukryłbyś grymas niezadowolenia
Może udałoby ci się mnie zmienić
Mógłbym się zmienić całkowicie.

Łatwiej jest odejść niż zostać porzuconym
Rozstanie nie było dla mnie nigdy powodem do dumy
Opuszczam Nowy Jork, to nigdy nie było łatwe
Zobaczyłem, jak gaśnie światło.

Czujesz to w swoim sercu, to rozkłada mnie na kawałki,
Czujesz to w swoim sercu, zmiana.

Powiedziałem ci na zawsze kocham cię na zawsze
Powiedziałem ci kocham cię
Kocham cię na zawsze
Ty nigdy, ty nigdy
Powiedziałeś mi, że na zawsze. )

Na odwrocie opakowania na płytę, napisałem tylko:

To powinno Ci wyjaśnić co chciałem powiedzieć, i to co czuję. Żegnaj.
„I told you, i love you”

Płytę zostawiłem na biurku, w widocznym miejscu. Odwróciłem się i wyszedłem, zamykając drzwi, wahałem się przez chwilę, czy dobrze robię, patrząc na niego, gdy spał, wszystko wydawało się lepsze, lecz wiedziałem, co byłoby dalej. Zamykając drzwi do jego pokoju, zamknąłem kolejny etap w swoim życiu, niestety kolejny, bez happy endu. Poszedłem się pakować, o dziewiątej dwadzieścia miałem pociąg. Napisałem Bartkowi kartkę na lodówce, że w jego pokoju zostawiam zalęgłą kasę, za czynsz i żeby znalazł sobie nowego współlokatora, bo ja już nie wrócę. Na koniec napisałem, żeby mną się nie przejmował i życzyłem mu wszystkiego najlepszego, oraz szczęścia z jego obecną dziewczyną.
Przez chwilę zastanawiałem się czy iść do rodziców i pożegnać się, ale nie musiałem się nad tym długo zastanawiać, rodzicom nie zostawiłem nawet żadnego listu pożegnalnego.
Na drugi dzień, rano byłem na peronie, na telefonie wyświetlało się osiem nieodebranych połączeń od Alana. O dziewiątej dwadzieścia pięć siedziałem już w pociągu, który zaczynał powoli odjeżdżać z peronu. Ludzie znikali za szybą, rozmazany obraz świata za oknem jeszcze bardziej mnie dobijał. Cóż, coś się skończyło... Może coś się zacznie. Teraz już nie ma Daniela, którego kiedyś znałem...

Cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez erips dnia Pon 16:02, 20 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
futuere
Dyskutant



Dołączył: 19 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 8:44, 20 Lut 2012    Temat postu:

Warto było czekać. Ta sytuacja przypomina mi trochę moją, ale to było bardzo, bardzo dawno. Pisz dalej, jest świetnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 10:26, 20 Lut 2012    Temat postu:

Długo każesz czekać na kolejne odcinki ale trudno pozostaje tylko czekać na następny.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Sob 22:26, 21 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 22:25, 23 Lut 2012    Temat postu:

Opowiadanie przepiękne, był moment że się po płakałem, piszesz pięknie, i błagam o kolejny odcinek i to szybko, nie daj się prosić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 18:17, 25 Lut 2012    Temat postu:

Eripsie opowiadanie bardzo piękne. Masz chłopie talent i pozostaje pytanie kiedy je skończysz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 3:12, 26 Lut 2012    Temat postu:

Cześć wszystkim Smile
Na początek, dzięki za tak miłe oceny Kolejny odcinek będzie... Nie wiem kiedy, ostatnio mam mało czasu, nawet na czytanie, jestem fanem opowiadania Kanalii, i jeszcze nie przeczytałem go do końca, a co mówić o pisaniu. Nie chcę za to pisać byle czego, i byle jak, więc każdy odcinek staram się pisać jak najlepiej potrafię, w myśl tego co kiedyś powiedział mi Pisarek Smile
czesq40 - Serio się popłakałeś? Nie myślałem że to aż tak wyciska łzy Smile
Tomeck - Dzięki, miło mi że tak uważasz Smile Aczkolwiek, z tym talentem, się nie do końca zgodzę ;]
Fakt, pytanie dobre, lecz konkretnej odpowiedzi na nie, nie mam. Mam za to pewien zarys zakończenia, ale chcę jeszcze rozwinąć dotychczasowe "perypetie", więc pewnie jeszcze kilka odcinków mego grafomaństwa ujrzycie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 9:57, 26 Lut 2012    Temat postu:

Eripsie nie wiem czy wiesz ale Pisarek, Bochniaczek i Piotr 47 to jedna osoba czyli Piotr z Krakowa, słynny krytyk i autor wielu pięknych i ciekawych opowiadań chociażby takich jak: "Deszcz" , " Pogotowie Seksualne" czy "Coming Out" i ostatni hit "Keylogger".
Piotr ostatniej nocy ujawnił się na shoutboxie a że nie wiele osób go czyta gdyż wiadomości szybko stamtąd znikają zastąpione nowymi więc postanowiłem o tym napisać w komentarzach. ( Piotrze wiesz że od dawna mnie język swędział )
Serdecznie Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kanalia
Wyjadacz



Dołączył: 20 Paź 2010
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 10:29, 26 Lut 2012    Temat postu:

Dziękuję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 13:03, 26 Lut 2012    Temat postu:

Szczerze tak, i to wtedy jak ty słuchając R.E.M zacząłeś płakać wspominając osobę która kochałeś, opis tej sytuacji na mnie tak po działał że też się po płakałem, to było takie przejmujące, w tej chwili moja wyobraźnia na mnie tak podziałała że wyobraziłem sobie ciebie i tą cała sytuację, i łzy same zaczęły płynąć i musiałem na chwile przerwać czytanie, uwierz mi masz siłę pisania i rób tak dalej, i proszę o kolejny docinek i to jak naj szybciej. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 16:00, 26 Lut 2012    Temat postu:

Tomeck, nie wiedziałem, do teraz, swoją drogą, czemuż to Piotr się ukrywa aż pod trzema nickami? Tongue out (1)
Wiktor (Nie wiem czy dobrze pamiętam, imię człeka ukrywającego się pod nickiem Kanalia Smile ), chyba nie ma za co dziękować, odwaliłeś kawał dobrej roboty, Twoje opowiadanie jest bardzo oryginalne, no i przypomina mi... a, mniejsza o to Smile
czesq40 - Dzięki za takie słowa, aż mam ciarki na plecach... Nie myślałem że ktoś się popłacze przy moim "opowiadaniu" Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 16:06, 26 Lut 2012    Temat postu:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 13:38, 04 Maj 2012    Temat postu:

Cześć Wink (1) Chciałem wam przedstawić już, najprawdopodobniej, przedostatni odcinek opowiadania:


Wiele rzeczy w życiu się zmienia, pomimo, że czasami tego nie chcemy... Wielu ludzi znika z naszego życia, wielu się w nim pojawia, a czasami to my znikamy lub, pojawiamy się. Ja zniknąłem z mojego dawnego życia, rodzice, Alan, znajomi, przyjaciele... również Maciek, był tam jego grób, zostali w moim rodzinnym mieście. Dziwne to uczucie kiedy wiesz, że nikt nigdzie nie czeka, że nikt nie zadzwoni i nie spyta gdzie jesteś i kiedy wrócisz... Bo tak naprawdę nikomu na Tobie nie zależy. Wyjeżdżając do Krakowa wiedziałem, że tak będzie... Ale nie wiedziałem, że będzie to tak ciężko znieść.
W Krakowie nie zabawiłem zbyt długo, mieszkanie u rodziny nie było najlepszym rozwiązaniem. Poza tym Ciotka dała mój nowy numer rodzicom... Mama czasami dzwoniłam próbując ratować mnie od "grzechu", mówiąc co pisze w biblii i, że nie doczekam Królestwa Niebieskiego... Zwykle kończyło się na tym, kiedy mówiłem, że najwyżej skończę u diabła na ruszcie... ale w końcu lubię gdy jest ciepło. Ojciec nigdy nie zadzwonił, od kiedy wyszedłem z domu po tym jak mnie uderzył... Właściwie nie chciałem żeby dzwonił, nie wiem o czym mielibyśmy rozmawiać.
Będąc w Krakowie pracowałem trochę, pracę podjąłem właściwie tylko w jednym celu... Aby zarobić na bilety do Anglii. Pomyślałem, że to jedyne wyjście. W Polsce nie miałem czego szukać... Wszędzie gdzie nie spojrzałem, widziałem ludzi pałających nienawiścią do każdego kto odstaje od norm... A ja? Ja już miałem dosyć ukrywania się... jest kilka momentów w życiu człowieka, na początku z tym walczysz, potem okazuje się, że jest zbyt silne, obiecujesz sobie, że nie będziesz gejem, najwyżej będziesz cierpiał, żył w celibacie, nigdy się nie zakochasz, ale nie będziesz gejem! Po tym przychodzi czas, na rozmyślanie, że może gdyby Bóg nie chciał żebyśmy tacy byli, to nigdy nie pozwoliłby nam się takimi urodzić? Może tak już jest, nie wiemy po co, ale niektórzy muszą być inni. Pomimo, że to wszystko opiewa na "Może", to pomaga się zaakceptować... W końcu człowiek już wie kim jest, i potrafi sobie wytłumaczyć, że to nie tragedia i, że taki już jesteś. Potem nadchodzi poznanie kogoś, pierwsza miłość, wszystko wciąż w ukryciu. W pewnym momencie masz już dosyć ukrywania tego wszystkiego, i na pytanie: A Ty kiedy w końcu przyprowadzisz dziewczynę?; Masz jakąś dupę?; To Twoja dziewczyna? - Chciałoby się odpowiedzieć: Jestem gejem. Ale u nas, może się to źle skończyć, to tak jak w średniowieczu przyznać się do bycia czarownicą... Niezbyt roztropne, można by skończyć lekko przypalonym.
Poza tym, tutaj wciąż byłem za blisko moich dawnych spraw, o których już nie chciałem pamiętać. Dlatego pomyślałem, że przeniesienie się tam będzie najlepszym rozwiązaniem na chwilę obecną. Anglia nie była to wymarzona lokalizacja, chciałem lecieć do Brazylii, ale zbyt słabo znałem język, więc ten pomysł odpadł.
Kiedy już miałem wszystko zaplanowane, okazało się, że nie mam lokum w Anglii, gdyż coś poszło nie tak, i pokój się nie zwolni. Wtedy okazało się, że siostra mojej koleżanki mieszka niedaleko Edynburga w Szkocji, było to małe miasteczko, dookoła pola, i kilka domów, ale z dobrym dojazdem do stolicy. Nie przeszkadzało mi to, może wręcz przeciwnie, poza tym pokój był w bardzo korzystnej cenie, zgodziłem się bez zastanowienia.
Na miejscu okazało się, że jest lepiej niż myślałem. To co zobaczyłem z okna taksówki zaskoczyło mnie. Dom był zbudowany z drewna, na jednym z licznych pagórków, prowadziła do niego droga z dobrze ubitego żwiru. Rosło przy nim kilka dużych drzew, pod jednym była huśtawka i piaskownica dla córeczki Mariny, tak miała na imię siostra koleżanki, u której teraz miałem zamieszkać. Przed domem był parking w kształcie okręgu, na którym można było zawrócić bez problemu samochodem. Nieduże podwórko wokół budynku było ogrodzone małym drewnianym płotkiem, a za nim rozciągały się ogromne połacie pól, z których tu i ówdzie wyrastały domki podobne do tego Mariny.
Spodziewałem się wiochy, i tragicznych warunków... Tymczasem trafiłem do pięknego świata. Tak dalekiego od wszystkich moich zmartwień... choć one też przybyły tu ze mną, ale teraz to wszystko wygląda inaczej.
Taksówka zrobiła koło na podjeździe, ustawiając się już do wygodnego wyjazdu. Taksówkarz rzekł wielce wymowne:
- It is here
- Ok, thanks. - Odparłem, z pewnym zachwytem.
Przez okno zobaczyłem bawiącą się dziewczynkę pod drzewem, która spoglądała z zaciekawieniem w okno taksówki, jakby pytając kim jest ten chłopak w jej domu. Za chwilę otworzyły się drzwi od domu, wyszła Marina. Ja również wysiadłem z taksówki, Marina zawołała małą, i obydwie podeszły do mnie. Usłyszałem:
- Hi. I'm glad... Oh Sorry, za długo już tu siedzę... Przyzwyczajenie. Jestem Marina, a to Kate, moja córeczka. - Powiedziała, podchodząc do mnie i wyciągając rękę na powitanie. Była ładną dziewczyną, o czarnych włosach, bardzo szczupłej sylwetce, oraz ciekawym, lekko piskliwym głosie, aczkolwiek przyjemnym dla ucha. Od razu dało się poznać iż jest to swojska dziewczyna, szczera i prostolinijna.
- Cześć. Jestem Daniel, miło mi Cię poznać – Odpowiedziałem i schyliłem się do dziewczynki stojącej obok, miała ciut piegowatą twarz, jasną karnację, oraz blond włosy.
- You must be Kate. Hi I'm Daniel, nice to meet you – Powiedziałem, biorąc pod uwagę, że pewnie nie zna Polskiego, od urodzenia mieszka w Szkocji.
- Cześć. Mama uczyła mnie mówić po Polsku. - Powiedziała łamaną polszczyzną.
- Ok, będę pamiętał! - Odparłem ze zdziwieniem, wstając.
- Uczyłam ją, planowałam kiedyś powrót do Polski, ale wiele się zmieniło... No nic, nie stójmy tak, zapraszam do środka! Kate, idź pozbierać zabawki, a potem pokażemy gościowi jego pokój.
- Dziękuję. Zapłacę tylko za taksówkę i wezmę bagaże.
Zapłaciłem, wziąłem bagaże, i udałem się do środka. Kate z całym straganem zabawek dreptała zaraz za mną, jak gdyby sprawdzała mnie z każdej strony. Wszedłem do środka, przytrzymałem drzwi, aby mała mogła się wślizgnąć, i ujrzałem piękne wnętrze, wszystko z drewna. Po lewej stronie była kuchnia, oddzielona małym barkiem, z oknem na miejsce zabaw Kate, oraz podjazd, i drugim z widokiem na pola. Pięknie to wyglądało. Na wprost był ogromny salon, w którym schodki przy ścianie prowadziły na górne piętro. Marina krzątała się po kuchni, przygotowując coś. Jakby w pewnym stopniu nie zwracała na mnie uwagi, ale za chwilę krzyknęła:
- Hej! Co tak stoisz? Postaw graty w przedpokoju, zdejmij buty, bo mi niedźwiedzia ubrudzisz, a wierz mi tego sukinsyna nie łatwo wyszorować! I chodź tutaj, pomożesz mi.- Faktycznie w salonie przy kominku leżało jakieś futro, o tego niedźwiedzia chodziło.
- Ok, w czym mam pomóc?
Wiem, że pewnie jesteś zmachany po podróży, ale tak dla odprężenia mógłbyś obrać kilka ziemniaków, sama się nie wyrobię za jasną Anielkę, a obiad musi być!- Powiedziała stanowczo i z uśmiechem. Od razu polubiłem tę dziewczynę! Poza tym... Byłem tu kilka minut, a ona już traktowała mnie gdybym był jakąś integralną częścią jej domu, jakbym wyszedł tylko na chwilę, i teraz wrócił. Poczułem się jak... Tak, jak w domu. Takim prawdziwym, o którym zawsze marzyłem. U rodziców nigdy tak nie było, tam zawsze panowała podminowana atmosfera, tutaj było tak luźno, lekko, panowała wszechobecna szczerość.
Na szafce leżała obieraczka, usiadłem na stołeczku obok barku, przy oknie i obierałem ziemniaki. Marina biegała po kuchni, i robiła 1000 rzeczy na raz.
- Dzięki za pomoc! No ale, teraz mamy chwilę, do pogadania, mała bawi się u siebie, a my przy garach. Więc powiedz coś o sobie, skoro mamy mieszkać razem, muszę wiedzieć czy nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, powiedz też co słychać u tej mojej wyrodnej siostry Zochy, jak ona sobie radzi? I w ogóle, co dzieje się teraz w Polsce? - Wypaliła Marina.
- Łał, sporo pytań jak na jeden raz. U Zośki ok, studiuje, udaje że się uczy, i takie tam. Ach... Byłbym zapomniał, mam paczkę od niej dla Ciebie i dla Kate, kiedy się rozpakuję oddam Ci. O mnie, właściwie nie mam do powiedzenia nic specjalnego. W każdym bądź razie nie jestem seryjnym mordercą ani innym czortem. Co w Polsce? A jak myślisz, gdyby było dobrze siedzielibyśmy tutaj?
- To żmija, jak zwykle się obija. Jeżeli obleje te studia, to jej gnaty poprzetrącam! Ok, spokojnie, jak odkopiesz to mi dasz. Nie chcesz mówić? Dobra, i tak to z Ciebie wyduszę – W tym momencie wycisnęła cytrynę. I uśmiechnęła się, ja również – Wiem, że nie jesteś mordercą. A tak z innej beczki, jesteś sam? Wiesz, w końcu będziemy dużo czasu sami – Tutaj się uśmialiśmy obydwoje – Fakt, Polska to Polska, pytanie retoryczne.
- Rozumiem, że cytryna to był model? Jestem sam... Ale to właściwie skomplikowane.
- Tak, skończysz jak cytryna, jeżeli mi nie opowiesz o sobie! Uuu, a już miałam nadzieję... Skomplikowane czyli pewnie Ty jesteś tutaj, a Twoja ukochana została w kraju, tak?
- Cóż, czeka mnie chyba los cytryny... No nic, tyle kartochów starczy? - Odpowiedziałem, wymijając odpowiedź o dziewczynie. Przygnało mnie tutaj z jednej strony to, że miałem się bardziej otworzyć, a jednak nie potrafiłem jej powiedzieć. Nie chciałem tego psuć...
- Szykuj się! Pewnie, idź się rozpakować w końcu, bo trzymam Cię tutaj już i tak tyle czasu. Twój pokój, jest czwarty, po lewo, na piętrze. Wiesz chyba którędy się wchodzi? Schodki w salonie i na górę. Łazienkę masz obok, gdybyś jeszcze czegoś potrzebował, będę tutaj... Ach, po drodze, powiedz Kate żeby zeszła na dół. Muszę ją uświadomić, że teraz mieszkasz z nami. Jej pokój jest na przeciw Twojego.
- Ok, ok! Dzięki za wszystko... Wiesz? Serio cieszę się, że tu jestem.
- Ja też, w końcu będzie z kim pogadać kiedy Kate nie ma w domu. - Uśmiechnąłem się, i poszedłem na górę.
Nie rozglądając się, wrzuciłem graty na łóżko w moim pokoju i poszedłem zawołać Kate, jak prosiła Marina.
- Hej. Tu Daniel, mogę wejść? - Spytałem pukając do jej drzwi.
- Proszę. - Usłyszałem zza nich, uchyliłem i, wszedłem. Kate miała pokój jak na małą księżniczkę przystało, wszystko w różach, misiach i lalkach. Zauważyłem, że na jej stoliku leżą rysunki. Bardzo ładne, jak na 8latkę, zaskoczyła mnie jej precyzja. Oraz w pewnym stopniu, zawartość rysunków.
- Ładne... Sama je rysowałaś?
- Tak. Podobają Ci się?
- Serio są bardzo ładne! Kto na nich jest?
- Dziękuję. Ty rysujesz? Mama, Ja i... Tata – Tata wypowiedziała z wyjątkowym smutkiem, jak tylko może wypowiedzieć zmartwione dziecko.
- Trochę... Kiedyś rysowałem. Ach, Mama prosiła Cię na dół, musicie pogadać. - Nie drążyłem tematu o tacie, uznałem, że pewnie Marina rozstała się z mężem, a mała przeżywa.
- Może porysujemy razem? Wiem... Słyszałam, będziesz u nas mieszkał...
- Czemu nie, ale to później. Słyszałaś? Mała gadzinka... Podsłuchiwałaś?
- Obiecujesz? Mama często tak mówi, a potem nie ma czasu! Nie podsłuchiwałam! Mam dobry słuch, samo jakoś tak wleciało do ucha.
- Obiecuję, słowo! Ok, ok, niech Ci będzie, a teraz mykaj na dół.
- Już idę. Ale słowo?
- Słowo!
Nigdy nie szło mi dogadywanie się z dziećmi, ale Kate była inna, bardzo mądra i inteligentna dziewczyna, jak jej mama. Bardzo je polubiłem, po tym dniu z nimi, traktowałem je już prawie jak rodzinę. Dzięki nim zapomniałem o problemach, i było... Było tak miło, to jeden z lepszych dni, od długiego czasu.
Czas mijał, ja, Marina i Kate, zżyliśmy się z sobą. Bardzo mocno, traktowałem je jak swoją najbliższą rodzinę. Z Mariną często rozmawialiśmy, po nocach przesiadując nad kubkiem herbaty, przy barku w kuchni. Gadaliśmy o wszystkim, ale zwykle żadne z nas nie opowiadało o sobie. Poza tym pomagałem robić wszystko w domu, gdy Marina późno wracała z pracy, to ja robiłem obiad i przyprowadzałem Kate ze szkoły. Szkoła była daleko, dlatego jeździliśmy na rowerach, pomagałem małej w odrabianiu lekcji, razem rysowaliśmy, chodziliśmy na spacery itd. Była dla mnie jak córka.
Ogólnie, mieszkanie tutaj zrobiło mi bardzo dobrze. Widziałem, że Marina i Kate też czuły się dobrze w mojej obecności. Uzupełnialiśmy się jakoś.
Kiedyś przy jednej z nocnych rozmów wywiązała się rozmowa o rysunkach:
- Widziałem rysunki Kate, są świetne jak na 8latkę!
- Tak wiem, ma talent... Jak jej tata.
- Właśnie, nie chcę się wtrącać. Ale nie poznałem Twojego męża.
- Wybacz, gdzie moje maniery. Powinnam was sobie przedstawić. Ma na imię Joshua, jest tam – Wskazała ręką na kominek, na nim stała kamienna skrzyneczka.
- Wybacz, nie wiedziałem... Przykro mi.
- Nic się nie stało.
- Musi być wam ciężko.
- Kate, tęskni za tatą... może teraz powoli zaczęła odżywać, kiedy Ty przyjechałeś do nas, w pewnym stopniu zastąpiłeś jej tatę. A ja? Minęło juz kilka lat, a ja ciągle nie mogę się pozbierać, pomimo tego że śmieję, się żartuję, to myślisz, że czemu teraz nie śpię?
- Miło mi, że tak mówisz. Wiem co czujesz...
- Nie masz pojęcia jak to jest! Jak kładziesz się spać, i przychodzą myśli, tylko o nim, kręcisz się w łóżku, chciałabyś go przytulić, a tu nic... puste miejsce. - Uniosła się Marina, i zaczęła płakać. Podszedłem do niej i przytuliłem, mówiąc po cichu:
- Wiem lepiej niż Ci się wydaje... - Spojrzała na mnie, wymownie, jakby pytając co mam na myśli, odpowiedziałem:
- Nie tylko Ty, straciłaś kogoś, kogo kochałaś nad życie...
- Daniel... Przepraszam, nie wiedziałam...
- Jak to ktoś powiedział, nic się nie stało.
- Co jej się stało? - Spytała
- Muszę Ci coś powiedzieć. Coś ważnego, tylko mam obawy przed tym jak zareagujesz...
- Mów! Przecież wiesz, jesteś dla mnie jak brat.
- Nie jej...
- Ale co nie jej?
- Nie jej... To nie była ona... Miał na imię Maciek. Zabił go pijany kierowca.
- Łał... Jesteś gejem?
- Tak... - Odpowiedziałem ze spuszczoną głową.
- Bardzo przykro mi z powodu Maćka, wiem co czujesz... Ale przecież to nic strasznego, na drugi raz mów od razu, a nie...
- Mów od razu? Tyle? Wybacz, ostatnio jak wyjawiłem, że jestem gejem, musiałem wynosić się z domu...
- Z tego domu nie będziesz się wynosił! A to, że jesteś gejem nic nie zmienia... No może to, że teraz będę mogła bez obaw latać nawet na golasa po domu – Zaśmiała się.
- Lepiej uważaj, bo może to tylko przykrywka!
- Akurat! Spróbowałbyś tylko, nie zapominaj o cytrynie!
- Dobra, dobra. Jestem gejem – Potem jeszcze żartowaliśmy wiele razy.
Wszystko było dobrze... Wyjątkowo dobrze, w końcu znalazłem dom, którego szukałem od zawsze.
To dziwnie miłe uczucie, gdy nagle zaczyna się układać. Miłe, z odrobiną strachu... Bo w końcu człowiek pamięta jak było przed tym, i co życie może zrobić. W każdym bądź razie, wiem, że tutaj mam rodzinę, na którą mogę liczyć, i która akceptuje mnie takim jakim jestem.
Lecz pomimo tego, że z dziewczynami czuję się dobrze i są mi bliskie, to ciągle jestem sam, a to dobija, strasznie dobija...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kubulek1978
Debiutant



Dołączył: 10 Lut 2012
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:42, 04 Maj 2012    Temat postu:

Nareszcie doczekaliśmy się kontynuacji. Spodziewałem się innego rozwoju wypadków, ale ten też jest bardzo dobrze sformułowany. Czymże by było gdybyśmy wszystko byli wstanie przewidzieć? Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieje, że przed wakacjami i mam tu na myśli letnie w bieżącym roku Smile. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
futuere
Dyskutant



Dołączył: 19 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 12:19, 05 Maj 2012    Temat postu:

Także spodziewałam się innego rozwoju wypadków. Szkoda, że zbliżasz się do końca ze swoim opowiadaniem, bo jest naprawdę bardzo dobre.
Pozdrawiam. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 19:51, 05 Maj 2012    Temat postu:

Dzięki za opinie ;] Mogę wiedzieć czego się spodziewaliście?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin