Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Love of my life
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 19:48, 18 Lis 2011    Temat postu:

Przypomnienie dla tych, którzy akurat byli na wagarach, albo nie uczęszczali na religię.
Siedem grzechów głównych (łac. peccata capitalia) – zgodnie z Katechizmem KK to: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, łakomstwo, gniew, lenistwo.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 20:24, 18 Lis 2011    Temat postu:

I teraz mam wrażenie, jakby opowiadanie się zakończyło, bowiem nie będzie już kontynuacji tego, co mniemam było zamysłem tytułu opowiadania.

Żałuję, że większość autorów uśmierca swoich bohaterów.
Niemniej opowiadanie na pewno inne niż wszystkie.
Powrót do góry
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 23:52, 18 Lis 2011    Temat postu:

W takim bądź razie wybaczcie mi panowie nieznajomość, nie uczęszczałem ;]
Hmm, Pitagorasie widzisz, tytuł ma w sobie nutkę prawdy, gdyż "Maciek" był naprawdę moją miłością, tak jak już mówiłem wcześniej. Zamysłem opowiadania nie było jednak dokładne pokazanie pięknej miłości, gdzie wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie, lecz bardziej tego co wydarzyło się w rzeczywistości. Najpierw narodzin uczucia, pierwszej tak wielkiej miłości, potem straty kogoś, kogo kochało się ponad życie, tęsknoty, bólu po jego stracie, oraz tego że po tym wszystkim przychodzi pewien dzień, kiedy człowiek jakby budzi się z żałoby, w końcu zauważa że życie toczy się dalej, choć tej drugiej osoby już nie ma, a jednak dalej się ją kocha.
Całość postaram się właśnie rozbić na kilka części, w każdej pokazując jakby nowy etap życia Daniela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 7:24, 19 Lis 2011    Temat postu:

No dobrze, tutaj mogę się zgodzić i taki zamysł uznaję za dobre wytłumaczenie, z tym, że w takim wypadku zarzucę Ci: "po co chłopie tak szybko?"
Czy nie można było pisać o tym nieco dłużej.
Dla mnie to jednak za mało, aby można było uznać, że kogoś się kocha. Uważam jakby osobiście, że to nie miłość, lecz zauroczenie było.
Taka rada może na przyszłość. Jak będziesz jeszcze próbował swoich sił pisząc coś, staraj się utrzymać zarówno poziom, ale także i ilość, wprowadzić nowe sytuacje, nowe wątki.
Powrót do góry
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 15:33, 19 Lis 2011    Temat postu:

erips napisał:
...Zamysłem opowiadania nie było jednak dokładne pokazanie pięknej miłości, gdzie wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie, lecz bardziej tego co wydarzyło się w rzeczywistości. Najpierw narodzin uczucia, pierwszej tak wielkiej miłości, potem straty kogoś, kogo kochało się ponad życie, tęsknoty, bólu po jego stracie, oraz tego że po tym wszystkim przychodzi pewien dzień, kiedy człowiek jakby budzi się z żałoby, w końcu zauważa że życie toczy się dalej, choć tej drugiej osoby już nie ma, a jednak dalej się ją kocha...


Ja to kupuję, ciekaw jestem jak to rozwiniesz. Trzymaj poziom opowiadania i nie bój się tego bardziej rozwinąć.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 19:21, 03 Gru 2011    Temat postu:

Minął rok, od kiedy zginął Maciek. Tak długi rok, tak cholernie długi rok, od kiedy zginął mój najlepszy przyjaciel, oficjalnie, a nie oficjalnie moja największa, pierwsza, młodzieńcza miłość. Kochałem go ponad życie i to cholerne życie mi go odebrało. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że Maciek nie żyje, to było uczucie jak gdyby ktoś wyrwał mi serce bez żadnego znieczulenia, wtedy po prostu osunąłem się na ziemię, usiadłem na chodniku i się wyłączyłem, najlepsze jest to, że nie płakałem, łzy leciały samoistnie, ale to nie był płacz. Szczerze mówiąc, nawet niezbyt dobrze wiem, co się wtedy ze mną działo. To był jeden z najdłuższych powrotów do domu, szedłem nad rzeką, nie mogąc pogodzić się z tym, co się stało.
Niedługo potem był pogrzeb... Nie miałem odwagi pójść na jego grób, nie mogłem, na pogrzeb patrzyłem ze wzgórza rozciągającego się nad cmentarzem i nie potrafiłem płakać, to była bodaj najsmutniejsza chwila w moim życiu, a ja nie potrafiłem płakać... Nie mogłem pogodzić się, że mój ukochany Maciek... że jego już nie ma, że więcej go nie pocałuję, przytulę, nie połaskoczę, nie podokuczam, nie...
Bezsilność mnie dobijała, ktoś, kogo tak kochałem, leżał kilka metrów pod ziemią, pod kamienną płytą, a ja nic nie mogłem zrobić. Tak mijała godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku... Nie mogłem już nazwać tego życiem, to było jakieś cholerne koegzystowanie, które było tak ciężko znieść, czasami zastanawiałem się jak je sobie ukrócić, ale nigdy nie miałem na to odwagi, coś mnie powstrzymywało, choć już z dnia na dzień przestawało mi na wszystkim coraz bardziej zależeć... moje życie ograniczało się do wstania rano, wypicia herbaty, pójścia do szkoły, powrotu do domu i leżenia lub snucia się po domu, a wieczorem pójścia spać, co było w tym wszystkim najlepsze, bo gdy w końcu po kilku bezsennych nocach i rozmyślaniu, zasnąłem, mógł mi się przyśnić On, i to że znowu jesteśmy razem... Co niestety zdarzało się dosyć rzadko. Ale nawet jeżeli już, to i tak znowu przychodził ranek, dzwonił budzik, a ja budziłem się sam, w pustym pokoju, gdzie każda rzecz przypominała o nim...
Musiałem wstawać i udawać przed wszystkimi, że jakoś się pozbierałem po śmierci „przyjaciela”, nikt o nas nie wiedział, nie chciałem też, żeby ktokolwiek się dowiedział. Tym bardziej jego mama, która kochała go tak mocno, jak ja, i tak już przeszła wiele po stracie ukochanego synka, taka wiadomość mogłaby ją dobić. To udawanie przed wszystkimi, że się z tym pogodziłem, tym bardziej że nikt nie znał prawdy, było tragedią.
Po pół roku od śmierci Maćka, odważyłem się pójść sam na naszą polanę, nic się nie zmieniło, na drzewach było tylko więcej liści... tak, już po zimie, nadchodziła wiosna, ale było i tak zimno, szczególnie wieczorami, tak jak teraz, jeszcze ta mgła nad polaną, powróciły wszystkie wspomnienia, wydawały się, tak żywe, tak rzeczywiste. Podszedłem do miejsca, gdzie zawsze siadaliśmy, choć to było nasze miejsce, coś już w nim umarło, wraz z Maćkiem. Nie było już ugniecionej przez nas trawy, dróżka, którą wydeptaliśmy, zaczęła zarastać trawą, a moje wspomnienia były wciąż tak samo żywe i mocne, tak samo, jak żal o to że on zginął... Było zimno, bardzo zimno, cały aż się trząsłem z zimna, ale wciąż tam siedziałem, w końcu położyłem się na trawie, i wspominałem, jak było, kiedy on był obok mnie. Patrzyłem w gwiazdy, i starałem się to pojąć. Kiedy nagle usłyszałem szmer za sobą, nie zdążyłem się odwrócić, gdy ktoś przerwał moje zamyślenie pytaniem.
- Chyba Ci trochę przygrzało, w krótkim rękawku w taki ziąb... co tak w ogóle robisz tutaj o tej godzinie? - spytał męski głos za mną.
Odwróciłem się, żeby zobaczyć kto to, choć było ciemno, widziałem w miarę dobrze jego twarz. Mniej więcej mojego wzrostu chłopak, chyba w podobnym wieku, coś około dziewiętnastu lat, wydawał mi się dziwnie znajomy. Miał długawe włosy, dosyć jasne, coś w stylu ciemnego blondu trochę zwichrowane, wilgotne od mgły, z tego, co udało mi się jeszcze dostrzec, miał też mocne, męskie, rysy twarzy oraz ciekawe, niebieskie błyszczące w świetle księżyca oczy. Odpowiedziałem mu.
- Myślę... - po czym usiadłem na trawie, i spoglądałem na gwieździste niebo.
- Hmm... chyba wiem, o czym myślisz, lub raczej o kim... Widzę, że mnie nie poznałeś, byłem kolegą Maćka jeszcze z podstawówki, kiedyś nas poznał ze sobą - teraz dopiero zaświtało mi, skąd go znam.
Faktycznie Maciek kiedyś nas sobie przedstawił, ale było to dawno temu, poza tym ostatnio nie kontaktowałem ze światem zewnętrznym, więc nic dziwnego, że go nie pamiętałem.
- Fakt zapomniałem. - odpowiedziałem oschłym głosem.
Nie miałem ochoty na dalsza konwersację, lecz widać ,on miał inne plany.
- Więc dla przypomnienia, mam na imię Alan, Ty Daniel, dobrze pamiętam? - spytał.
Wyciągnął do mnie rękę, na powitanie, albo raczej re-poznanie, podałem mu rękę, a on szarpnął mnie, i podniósł z ziemi, wściekły warknąłem.
- Co robisz idioto?!
- Wybacz, ale jak tak będziesz siedział, to dostaniesz wilka – powiedział.
- Sorry, ale co Cię do diabła to interesuje?! Moja dupa, mój wilk, i odwal się... chcę być sam - krzyknąłem.
Odkręciłem się na pięcie i poszedłem zarośniętą ścieżką. Alan ruszył za mną.
- Daniel, poczekaj!
Krzyknął za mną, zatrzymałem się, a on podbiegł.
- Słuchaj, przepraszam Cię, może i trochę źle zacząłem. Widzisz wiem, że jest Ci pewnie ciężko po śmierci Maćka.
- Zamknij się, nic nie wiesz, jak wszyscy... - przerwałem mu.
- Widzisz, ja wiem, że wy... byliście kimś więcej niż przyjaciółmi.
Gdy to powiedział, zaniemówiłem, przecież nikt o nas nie wiedział! Skąd on mógł?! I czemu do cholery mi o tym mówił?! Zdziwionym i zły spytałem, żeby się upewnić.
- Jak to kimś więcej? O czym Ty mówisz do cholery?!
- Widziałem was kiedyś, jak leżeliście na polanie... widzisz, może nie jestem specjalnie spostrzegawczy, ale nawet przyjaciele się tak do siebie nie tulą - zamurowało mnie, nie miałem czym, ani już nie chciałem się bronić.
- Dobra... Chcesz wiedzieć? Tak kochałem go, byliśmy parą, zadowolony? Nie boisz się teraz o swój tyłek? Że pedałek cię zerżnie? No co, wszyscy na tym zadupiu to homofoby, nie oczekuję od Ciebie ani zrozumienia, ani współczucia. Cześć - powiedziałem, szczerze jak tylko umiałem.
Chciałem już iść do domu i opłakiwać dalej Maćka, kiedy on zaczął mówić.
– Nie, nie boję się. Nie sądzę, że jesteś taki, widząc was wtedy, widziałem, że się kochacie, a nie tylko chodziło o seks i koniec. Wtedy gdy was zobaczyłem, chciałem powiedzieć w szkole, co widziałem, ale po drodze zrozumiałem, że ja wam zazdroszczę... Wtedy to był pierwszy raz, gdy stwierdziłem, że mam jakieś skłonności homo i im nie powiedziałem, przestraszyłem się i pomyślałem sobie, co by z wami zrobili i co by zrobili kiedyś ze mną, bo też jestem gejem.
Takie wyznanie, mnie rozwaliło, szczerze mówiąc. Czego jak czego, ale takiego przebiegu akcji się nie spodziewałem. Nawet nie wiedziałem co mam sobie wtedy myśleć, a także co On sobie myślał, że co? Może jeszcze miałem rzucić mu się w ramiona i żylibyśmy długo i szczęśliwie? Cała ta sytuacja zaczynała mnie coraz bardziej irytować, ale ze względu, że jednak wydał mi się dosyć interesujący i inteligentny, poza tym był wobec mnie szczery, i to jeszcze w takiej sprawie, wyjątkowo cenię sobie szczerość, postanowiłem powstrzymać się od wszelkich złośliwości i tym podobnych rzeczy. Odpowiedziałem mu.
- Słuchaj, miło mi, że tak myślisz, a tym bardziej że jesteś szczery, ale naprawdę nie mam ochoty teraz na rozmowę, muszę wracać do domu.
- Nie możesz całego życia tam spędzić i opłakiwać Maćka. Rozumiem, że to dla Ciebie coś strasznego, ale przecież życie ma też inne strony, pamiętam Cię, gdy byłeś jeszcze taki zabawny i zawsze roześmiany, potrafiłeś rozśmieszyć każdego – w tej chwili urwałem mu w połowie zdania i powiedziałem.
- Czemu nie mogę? Właśnie to robię... Wiesz co? Problem w tym, że ja zapomniałem, jaki byłem.
- To może pora Ci przypomnieć? On przecież by chciał.
- Daj spokój, to nie ma sensu, zresztą, skąd akurat Ty możesz wiedzieć, czego On by chciał?
– Tak przypuszczam, przecież jeżeli Cię kochał, nie chciałby, żebyś przez to że, jego życie dobiegło końca, Ty cierpiał przez całe swoje - pewnie miał wtedy rację, ale do mnie to wciąż nie przemawiało.
Powiedziałem tylko:
- Trzymaj się.
Odszedłem ścieżką, którą jeszcze trochę czekała niechybna „śmierć”. Alan poszedł za mną.
- Wiem, nie chcesz gadać, ale pójdę z Tobą i tak szedłem w tamtą stronę, we dwóch zawsze raźniej, jak chcesz, to możemy pomilczeć - spojrzałem na niego wymownie, mówiąc w głębi „Jak już musisz, to chodź”.
Szliśmy tak, już schodząc z górki, na której rozciąga się polana, robiło się coraz chłodniej, a księżyc świecił coraz jaśniej, uwydatniając wszechobecną silną mgłę, gdzieniegdzie spośród mgły widać było co po jaśniejsze gwiazdy. Weszliśmy na chodnik, skąd droga była już prosta, mój dom był kilka metrów dalej, w końcu znaleźliśmy się pod moja bramą, wtedy powiedziałem:
- Tutaj musimy się rozdzielić, trzymaj się. - podając mu rękę na pożegnanie.
- Szkoda, miło mi się z Tobą milczało. - powiedział z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
- Cześć! - dodał, podając mi rękę, i znikając we mgle.
Polubiłem go, przypominał mi mnie, kiedy jeszcze potrafiłem się śmiać. Od tamtego spotkania minęło kilka miesięcy, Alana spotykałem sporadycznie, o ile w ogóle wychodziłem z domu, najczęściej spotykałem go na polanie, przychodził tam dosyć często, tak jakby liczył na to, że ja też tam będę.
Mijał kolejny rok rozpaczy i tęsknoty za Maćkiem, choć czasami odrywały mnie od tego rozmowy z Alanem, na polanie, lecz po powrocie do domu smutek powracał. Pewnego czerwcowego dnia wstałem dosyć wcześnie, było jeszcze przed ósmą rano, wszyscy jeszcze spali. Ja już nie mogłem zasnąć, coś mi nie dawało. Poszedłem na dół do kuchni, zrobiłem sobie kawę, żeby nie zasnąć na stojąco, włączyłem sobie radio, już miałem iść usiąść do stołu i spokojnie ją wypić.
Gdy nagle z głośników usłyszałem takie słowa: „...dziś w naszym radiu, dzień z zespołem R.E.M, który niedawno wydał swoją nową płytę zatytułowaną „Collapse Into Now”, niedługo usłyszycie kawałki z nowej płyty, lecz najpierw przypomnimy sobie wcześniejszą twórczość chłopaków z R.E.M-u, na początek trzy kawałki z płyty „Automatic for the people”, zatytułowane „Nightswimming”, „Man on the moon” i „Everybody hurts”, miłego słuchania, wracamy za chwilę...”. Te słowa mnie roztrzaskały, R.E.M, boże słuchaliśmy ich z Maćkiem tak często, to były nasze ukochane piosenki, gdy leżeliśmy na naszej polanie, słuchaliśmy ich i marzyliśmy o różnych rzeczach. Nagle z głośników popłynęły dźwięki „Nightswimming”, którą wręcz uwielbiałem, ma taki ponadczasowy tekst, zawsze przy niej odpływam. Słyszałem ją pierwszy raz od śmierci Maćka, Jezu, to już dwa lata. Szklanka wylądowała na blacie kuchennym, ulewając trochę kawy ... ja pierwszy raz od śmierci Maćka płakałem, wyłem jak mały chłopczyk, i nie mogłem tego powstrzymać, coś we mnie pękło, uwolniło się to ,co wcześniej było skrywane gdzieś na dnie, siedziałem na podłodze, przy plamie z kawy, wyjąc jak nigdy. Łzy leciały mi ciurkiem, po chwili do kuchni wpadła mama, chyba usłyszała co się dzieje, podniosła mnie i przytuliła, a ja wciąż płakałem, ona próbowała pytać, co się stało, a ja nic nie mówiłem. W końcu wyszeptałem:
- Maciek...
- Co Maciek? Co się stało? Przecież to już dwa lata...
- Tak wiem... ale Ty nie rozumiesz, ja go... ja go kochałem - zdobyłem się na szczerość.
- Wiem... Byliście jak bracia.
- Nie mamo, nie tak go kochałem. Kochałem go nad życie, kochałem go całego, kochałem, gdy był przy mnie, gdy... - w tej chwili przerwałem, odsunęła mnie od siebie.
Spojrzała z pogardą, jak nigdy nie robiła, była zagorzałą fanatyczką swojej religii, nie tolerowała żadnych przejawów „inności”, a już, gdy Bóg ich zakazał, to tragedia... ale miałem już dosyć, nie chciałem nic ukrywać.
– Boże... Mój boże, synu co Ty mówisz?! Jak mogliście?! Boże... - wpadła w trans.
Nie była gotowa na takie coś, pobiegła na górę. Słyszałem, że zaczęła kłócić się z ojcem, ja w tej chwili jeszcze cały zapłakany i przestraszony pobiegłem na górę do swojego pokoju ubrać się. Już ubrany miałem wychodzić z pokoju, gdy wpadł tam ojciec, który nie tolerował gejów, ani niczego, nie wiem nawet czy tolerował samego siebie... Złapał mnie za koszulkę i dał mi w twarz, przewróciłem się na ziemię, a z nosa zaczęła mi lecieć krew, widziałem, że chciał dokończyć to, co zaczął, ale się powstrzymał. Krzyknął tylko.
– Wynoś się stąd! Nie chcę Cię tu widzieć. Zabieraj swoje rzeczy i wypierdalaj z mojego domu, już nie jesteś moim synem! - Po czym wyszedł i trzasnął drzwiami.
Byłem kompletnie zdezorientowany, własna rodzina wyrzuciła mnie z domu, własny ojciec, matka nawet nie próbowała mnie bronić. Nie miałem dokąd iść! Złapałem tylko moją torbę i plecak na aparat, spakowałem laptopa, ładowarkę, wziąłem kilka pamiątek, parę ubrań, telefon, zegarek, portfel, legitymację i parę innych rzeczy, po czym wypadłem z domu, nic nie mówiąc. Tak właśnie życie już mnie dobiło, nie miałem dokąd iść, miałem zbyt mało pieniędzy na cokolwiek, nie wiedziałem co mam robić, żeby chociaż był przy mnie Maciek, nie bałbym się tak tego. W amoku, z krwawiącym nosem i cały zapłakany pobiegłem na polanę, być może ostatni raz miałem tam być, nie wiedziałem co będzie dalej, gdzie się znajdę, i czy kiedykolwiek będzie mi dane tu wrócić.
Siedziałem tam i patrzyłem tępo przed siebie, myśląc co ze sobą zrobić, już zaczynałem dochodzić do tego ostatecznego wyjścia, gdy znowu w tym samym miejscu, z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Alana:
- Daniel! Jezu... Co Ci się stało?! - krzyknął z wyczuwalnym poruszeniem w głosie.
Po czym podbiegł do mnie, i kucnął obok, pytając.
- Boże, krew Ci leci, co się stało? Kto Ci to zrobił? Słyszysz?
Nic nie mówiłem, tylko przytuliłem się do niego i znowu zacząłem wyć, z bezsilności i z tego, że chyba coś do niego poczułem, a nie umiałem sobie z tym poradzić. On usiadł, objął mnie, a drugą ręką zaczął mnie głaskać po głowie, mówiąc.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Nareszcie czułem czyjąś bliskość, tak bardzo mi tego brakowało, tak bardzo. Czułem jego ciepło, słyszałem, jak bije jego serducho i chyba zacząłem uświadamiać sobie, że go pokochałem. Pokochałem go, pierwszy raz po śmierci Maćka, coś do kogoś poczułem, czułem się tak dziwnie, ale tak dziwnie spokojnie. Mój ból już minął, w końcu znalazłem spokój po jego śmierci, i byłem w stanie otworzyć się na kogoś innego, choć wciąż czułem, że to nie fair wobec Maćka, czułem się, jakbym miał go zdradzić. Gdy już się trochę uspokoiłem, wyszeptałem mu.
- Wywalili mnie z domu, a ojciec mnie uderzył, nie mam nawet dokąd iść.
- Nie martw się, pójdziesz ze mną, powiem rodzicom, że przez jakiś czas u nas posiedzisz, do puki jakoś się nie ułoży, wymyślę jakąś historyjkę, że przyjechałeś z daleka, albo na jakąś wymianę i chwilowo nie masz gdzie mieszkać czy coś, powinni to załapać! Tylko powiedz mi jeszcze, co się stało, że ojciec Cię uderzył i wyrzucił.
- Powiedziałem im, o mnie i o Maćku. Dziś pierwszy raz po jego śmierci płakałem, płakałem jak szalony, i chyba w końcu ból po jego stracie zaczął się zabliźniać. Już miałem dosyć kłamstw, musiałem im powiedzieć, choć cena była wysoka - powiedziałem jednym tchem, po chwili dorzucając – Dziękuję za wszystko, ale to za duży kłopot, nie mogę Ci się zwalić na głowę, żebyś jeszcze Ty miał przeze mnie problemy.
- Daj spokój, nie masz dokąd teraz iść, to żaden problem. Poza tym to w pewnym stopniu byłoby spełnienie marzeń
Zdziwiłem się, szczerze powiedziawszy i to bardzo.
– Spełnienie marzeń?
Spytałem, z wyraźnym zdziwieniem w głosie, oraz malującym się na mojej twarzy, pomieszanym wraz z lekkim uśmiechem.
- Tak, może to głupie, ale od kiedy Cię zobaczyłem, wtedy pierwszy raz, od razu mi się spodobałeś, byłeś w moim typie, masz mocne męskie rysy twarzy, ładne oczy, zęby, masz super uśmiech i gdy się śmiejesz, robią Ci się te seksowne dołeczki, które wręcz kocham, zawsze świetnie przystrzyżone włosy, poza tym ładnie wyrzeźbione ciałko, i w ogóle, mógłbym tak mówić jeszcze trochę, po prostu mi się podobasz!
Zaskoczył mnie, choć nie powiem, to co powiedział, było miłe. Chciałem jakoś mu się odwdzięczyć, ale nie wiedziałem jak, nie miałem siły po tym wypłakaniu się, żeby tyle mówić, po prostu lekko go pocałowałem, skoro już wiedziałem, że obydwaj coś do siebie czujemy, nie miałem nic do stracenia i powiedziałem.
- Skoro tak mówisz, to chodźmy, spełniać marzenia.
Tym razem to ja uśmiechnąłem się do niego moim szelmowskim uśmieszkiem, Alan stał przez chwilę jak wryty, chyba trochę go zaskoczyłem, ale pozytywnie. Po chwili zerwał się z miejsca, i już szliśmy razem do niego.
Przedstawił mnie swoim rodzicom, jako ucznia z jakiejś wymiany międzymiastowej, jego rodzice byli bardzo zaganiani, prawie całymi dniami siedzieli w pracy, więc nie mieli czasu na domysły, połknęli haczyk. Z racji tego, że nie było żadnego wolnego pokoju, na jakiś czas miałem osiedlić się na materacu w pokoju Alana, pokój był obszerny, więc na brak miejsca nie można było narzekać. Rozłożyłem się ze swoimi gratami, nie rozpakowałem się do końca, nie wiedziałem, ile tam zostanę, i co będzie dalej.
Wieczorem położyliśmy się, ale ja nie mogłem spać, gapiłem się znowu w niebo, przez niezasłonięte okno w pokoju Alana. Po niedługim czasie, usłyszałem, że Alan wstaje, wślizgnął się na mój materac, pocałował mnie i powiedział:
– Czemu nie śpisz? Myślałem, że po dzisiejszym dniu padniesz.
– Nie wiem, jakoś nie mogę zasnąć i gapię się na gwiazdy, a Ty? Czemu jeszcze nie śpisz?
– Wybacz, ale jakoś nie mogę zasnąć, jeżeli wiem, że mój przystojniak leży sam obok, taka okazja może się nie powtórzyć, więc wolałem ją wykorzystać.
Położył swoją rękę na moim brzuchu i zaczął mnie łaskotać, uśmiechnął się, i ja również. Po czym dorzucił jeszcze.
- Trochę niewygodny ten Twój materac, chodź do mnie, tam jest lepiej i pogapimy się razem na gwiazdy.
Alan się podniósł i złapał mnie za rękę, pociągając w kierunku swojego łóżka, wstałem i poszedłem z nim, po chwili leżeliśmy razem, w swoich objęciach, pieszcząc się nawzajem, a potem patrząc na gwiazdy, Alan zasnął wtulony w mój tors. Wtedy też, gdy leżał wtulony we mnie, zrozumiałem jedną rzecz, jeżeli kogoś się kocha naprawdę, tak jak ja Maćka, to chyba nigdy nie przestaje się go kochać, nawet jeżeli już nie ma tej osoby wśród nas i nawet jeżeli znowu się zakochasz, w kimś innym, to nie dzieli się serca na pół, tylko obok wyrasta drugie. Gdy to pojąłem, w końcu zasnąłem, nareszcie z czystym sumieniem, i spokojem w duszy.

Cdn


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 20:33, 03 Gru 2011    Temat postu:

pisarek666 napisał:
...złamałeś jedno z ważniejszych przykazań dekalogu "Nie zabijaj". Ty jako autor zabiłeś, zamordowałeś Maćka i tego grzechu wybaczyć Ci nie mogę i nie chcę. Najprostszą metoda jest zabić jedną z postaci opowiadania. Dlatego właśnie nie napisałem "chapeau bas" dla autora i jakoś trudno mi wyobrazić sobie Twoją zapowiedź CDn...


Przyznaję nawet ja się mylę. Wybaczam Ci popełnioną zbrodnię i przepraszam, że wątpiłem w Twoje możliwości. Popracuj nad formatowaniem tekstu i popraw nawet te drobne błędy.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Sob 22:00, 21 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 22:20, 03 Gru 2011    Temat postu:

Wielkie dzięki za słowa uznania, chłopaki! Wink (1) Cieszę się że udało mi się obronić ten rzeczony "Cdn", i że wam się podoba Tongue out (1) Za błędy już przepraszałem, i przepraszam jeszcze raz, ale czasami jak się zapędzę to nie zauważę nawet niektórych, postaram się poprawić w najbliższym czasie Wink (1) Co do formatowania, to nie wiem czemu tak to wszystko się rozwala, zazwyczaj opowiadania zapisuję do pdf'ów gdzie wszystko wygląda ok, ale gdy przekopiuję to tutaj to nagle taka bryndza się robi ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kanalia
Wyjadacz



Dołączył: 20 Paź 2010
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 23:06, 03 Gru 2011    Temat postu:

Świetne opowiadanie, jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem. Czyta się jednym tchem i szczerze mówiąc tak ujęła i wciągnęła mnie treść że nawet nie miałem jak zorientować się że są jakiekolwiek błędy. Duży ukłon w twoją stronę eripsie, mam nadzieje że c.d będzie niedługo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 14:38, 04 Gru 2011    Temat postu:

Ta część jest świetna. Chwyta za serce. Napewno nie jedna osoba jest w takiej sytuacji ale naprawdę Twoje słowa sa takie głębokie, inaczej nie można tego określić. Strach przed miłością, po takiej stracie jest czymś okropnym, trudnym..
Mam nadzieję że następna część będzie jak najszybciej oraz będzie tak samo dobra.
Pozdrawiam.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 14:39, 04 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 16:19, 04 Gru 2011    Temat postu:

Moi przedmówcy chyba powiedzieli już wszystko.
Naprawdę opowiadanie chwyta za serce. W takich okolicznościach naprawdę cofam wszystko to, co napisałem na samym początku.
Opowiadanie naprawdę ma sens, tytuł także teraz do mnie przemawia.

Przyłącze się do opinii o formatowaniu. Lepiej pisz w Wordzie. Wtedy nic Ci się nie posypie.
Powrót do góry
erips
Adept



Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 1:01, 06 Gru 2011    Temat postu:

Ok, ok dalsza część powinna być... Może i niedługo, bo akurat leżę chory w domu, więc o ile wygrzebię laptopa spod chusteczek, to postaram się coś tam wykrzesać z siebie ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 8:38, 07 Gru 2011    Temat postu:

Erips, albo zużyłeś niesamowitą liczbę chusteczek, albo masz mikroskopijnego laptopa. Nic z siebie nie wykrzesuj tylko pisz porządnie kolejny odcinek trzymając właściwy poziom. Wracaj szybko do zdrowia!

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlaty69
Adept



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koło

PostWysłany: Nie 21:49, 05 Lut 2012    Temat postu:

A kolejnego odcinka jak nie było tak nie ma Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rafin
Debiutant



Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pyskowice

PostWysłany: Sob 18:13, 18 Lut 2012    Temat postu:

piekne opowiadanie. Mam nadzieje autorze ze u Ciebie wszystko w porzadku bo to juz sporo czasu jak milczysz. Szczerze mowiac glowny bohater to naprawde bohater, ja bym nie przezyl juz tej straty Macka nie mowiac o reakcji rodzicow. Ogromne uznanie dla twojego talentu. Tak opisac emocje to prawdziwa rzadkosc. Pozdrawiam i czekam na ciag dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin