Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zabójczy trójkąt
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 21:50, 09 Gru 2014    Temat postu: Zabójczy trójkąt (100)

100.
Północna Małopolska


- Ten samochód byłby dobry jako narzędzie tortur, ale na pewno nie środek transportu, zwłaszcza dla mnie... Przeklinam moment, kiedy zgodziłem się to prowadzić.
Zegar na tablicy rozdzielczej malucha pokazywał dwudziestą trzecią piętnaście i zarówno Wojciech jak i John mieli dość a na dodatek byli w środku kłótni...

Skoro tylko Jan przyjechał do domu w Nowym Targu, byli gotowi do drogi, pod warunkiem, że wyślą dyski do Wielkiej Brytanii w miarę bezpiecznym transportem. Policjant z jedenastek, który prowadził sprawę, polecił im, aby nie śpieszyli się szczególnie i poinformował Johna o przyznanych mu dodatkowo dwóch tygodniach urlopu. John, o którym można powiedzieć wszystko ale nie to, że jest głupi, z miejsca odczytał przekaz - jeszcze nie wszystko jest wyjaśnione a sprawca dalej jest na wolności i lepiej się nie pokazywać. Zresztą, jego dochodzenie się zakończyło a sprawę przejęła komórka nadzorująca pracę policjantów - to też dawało wiele do myślenia. Co tamten policjant powiedział? - starał sobie przypomnieć John - używajcie ile możecie? To co oni wiedzą o mnie, do kurwy nędzy?

Dyski wysłano do Anglii pocztą dyplomatyczną. Korzystając z faktu, że konsulat brytyjski znajdował się w Krakowie, dostali polecenie przewiezienia tego na ulicę św. Anny tak szybko jak tylko możliwe i tu z pomocą pośpieszył Jan, który, łamiąc na zakopiance kilkanaście przepisów, uporał się z nią w niezłym czasie godziny i dwadzieścia minut. Niestety, dalej było już tylko gorzej. Zanim konsulat został poinformowany o konieczności odbioru przesyłki przyniesionej przez dwóch dziwnych dżentelmenów, musieli pojawić się tam trzykrotnie, dwa razy słysząc 'nic nam nie wiadomo w tej sprawie'. John zaczął już zastanawiać się, czy przypadkiem sprawa nie utknęła na czyimś biurku w Londynie. Na szczęście za trzecim razem przyjęto ich o wiele życzliwiej, niemal tak, jakby o te dyski prosiła sama królowa. W czasie, gdy czekali, dla Johna podejrzana była każda osoba przechodząca w ich pobliżu, w co drugiej widział szpicla, wysłannika Gapińskiego czy inną długą rękę z Northampton. I do końca nie był przekonany, że nie jest śledzony... Następnym etapem było odnalezienie malucha.

Malucha odnaleziono i owszem, był dokładnie w tym samym miejscu, w którym John zostawił go poprzedniego dnia. Tyle że jakiś dowcipniś spuścił powietrze ze wszystkich czterech opon. John wątpił czy to był dowcipniś, raczej wyglądało mu to na próbę odcięcia im ucieczki, gdyby tego wymagała sytuacja. John mógł tylko dziękować Bogu, że nie przecięli mu opon. Godzina minęła zanim uporali się z problemem, przetestowali opony i mogli ruszyć w dalszą drogę. Pożegnali się z Janem i, po półgodzinnym szamotaniu się w krakowskich korkach, które jak na wieczór mogłyby być mniejsze, wyjechali na trasę olkuską.
- Nie macie tu żadnych autostrad? - zapytał John.
- Budują się a ja nie wiem co już zbudowali a czego nie i wolę nie ryzykować.
Była to odpowiedź wymijająca i częściowo prawdziwa. Z rożnych powodów nie lubił tej autostrady i wolał jechać, jak Bozia przykazała, drogami krajowymi. Prawda była taka, że kiedyś, jeszcze jako dziennikarz zbyt drobiazgowo interesował się wieloma rzeczami w sprawie tej autostrady, którymi nie powinien i miał z jej właścicielami sporo na pieńku. W pewnym momencie doszedł do prywatnego wniosku, że wszystko co dotyczy tej nieszczęsnej autostrady śmierdzi z daleka i postanowił ją omijać szerokim łukiem, zarówno w przenośni jak i dosłownie. Był to jeden z powodów, dla których zrezygnował z pracy w dziennikarstwie. Dlatego gotów był nawet cierpieć na bocznych drogach Śląska w maluchu prowadzonym przez niewymiarowego jak na to auto kierowcę, przyzwyczajonego do jazdy po lewej stronie jezdni. Pełna rozkosz...

Wjeżdżali już w aglomerację śląską i minęli Sławków, kiedy odezwała się komórka Johna. Jak przystało na policjanta nienawykłego do łamania przepisów, zjechał na pobocze, w ostatniej chwili nadając kierownicy prawidłowy kierunek, i odebrał telefon.
- A votre service - odpowiedział i podał komórkę Wojciechowi, który już nie musiał pytać o to kim jest rozmówca ale na gwałt szukał wymówki przed tą wizytą.
- Gdzie jesteśmy? Nawet nie wiem... Chyba już minęliśmy Gliwice, zresztą nie jestem pewny bo spałem... Nie, do Mańczoka, oddać Michałowi malucha... Nie, Iza, nie możemy do was wpaść, mamy znów wlec się przez cały Śląsk? Jesteśmy szczęśliwi, że się już kończy - odpowiedział Wojciech, szczęśliwy że John nie rozumie po polsku. Od zapraszającej ich Izy byli oddaleni jakieś dziesięć kilometrów i podróż do nich nie zajęłaby im więcej niż dziesięć minut. Była również szansa na dowiedzenia się czegoś ekstra od Arka ale Wojciech nie miał zamiaru jechać do Klucz. Co innego wczoraj, to była sytuacja alarmowa, ale dziś... Zwłaszcza, że Arek doskonale wiedział o orientacji Wojciecha i nie musiał być Sherlockiem Holmesem, by domyślić się więcej. Niezręczność była tak wielka, że Wojciech zrezygnował z ratowania więzów rodzinnych.
- Iza nas zaprasza? - zapytał z nadzieją w głosie John, mając w pamięci wczorajszy obiad i chyba nie tylko.
- Zaprasza, ale nie sądzę, że nasza obecność jest tam niezbędna - odpowiedział Wojciech pokrótce streszczając prawdziwe powody swej decyzji i ogólnej niechęci do swojej rodziny.
- Czy ty aby nie przesadzasz? Z tego co widziałem i on i ona bardzo cię lubią. To ty uparłeś się jak dziki osioł i z uporem godnym lepszej sprawy niszczysz sobie całe życie, które kiedyś sam zbudowałeś ale i z wysiłkiem wielu osób. Pomyśl inaczej. Ja jestem policjantem, prawda? Wiesz ile ja znam osób w Bideford i ile o nich wiem? Otóż tyle, żeby, wychodząc z twojego założenia, nie odzywać się do połowy miasta.
- Ale to dalej nie rodzina - droczył się Wojciech.
- Wszystko jedno. Liczy się podejście. Ja mojej rodzinie mogę spojrzeć w oczy, mimo że mógłbym o nich wiedzieć sporo i to takich rzeczy, o których oni sami woleliby zapomnieć. A ty? Niszczysz wszystko, pakujesz manatki, jedziesz do Anglii, byle dalej... Posłuchaj mnie, to oni mają problem, nie ty. Ty się taki urodziłeś, niczego już w tym względzie nie zmienisz. Zakładając, że statystyki się nie mylą i nie wyskoczy nic nieprzewidzianego, jesteś jednak już po połowie swojego życia. Naprawdę warto za kilka lat nie mieć nawet do kogo wrócić? Nie wiesz, co będzie cię czekało za kilka lat, czy będziesz sam, czy z kimś choć...
- Choć co? - zapytał Szymon wyczuwając wahnięcie w głosie Johna.
- Nic... To co, wrócisz?
- Nie...
- Tu masz komórkę - John chwycił telefon i zdecydowanym gestem podał go Wojciechowi - i akceptujesz zaproszenie.
- Chyba mogę mieć coś do powiedzenia?
- Mądrego tak. Tymczasem słyszę same dyrdymały...
- Ale ja jej powiedziałem, że jesteśmy pięćdziesiąt kilometrów dalej... A ty lepiej powiedz że masz dość prowadzenia tej trumny na kółkach i tęsknisz za dobrą kolacją...
John nie podjął dyskusji.
- Zadzwoń. I bez żadnych kłamstw tym razem.
Wojciech popatrzył uważnie na Johna i zauważył na jego twarzy coś czego wcześniej nie widział. A może nie chciał zobaczyć? W środku pierwszej kłótni, którą przeszli, nawet jeszcze nie jako para, zorientował się, że John nie traktuje go już jako pierwszego lepszego znajomego. Dzwoniąc do rodziny zastanawiał się już tylko, jaka jest tolerancja Johna na polską wódkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 23:56, 01 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 22:14, 09 Gru 2014    Temat postu:

Uffff... jednak się udało Smile całość obliczona jest na jakieś 108-110 odcinków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 22:44, 10 Gru 2014    Temat postu: Zabójczy trójkąt (101)

101.
Klucze

- Iza, my naprawdę... - zaczął Wojciech,
- Za to mam prawo gniewać się na ciebie do końca świata i nie przyjmuje żadnych wyjaśnień. Kiedy tu byłeś ostatnio?
- Wczoraj...
- Nie wygłupiaj się, wiesz doskonale o co chodzi.
- Tysiąc dziewięćset... dziewięćdziesiąty... cholera wie który.
- Dzięki za nazwanie mnie cholerą. Przypadkiem wiem, bo wpisałeś się do książki gości. Trzeci.
- Jakoś nie było okazji - kluczył Wojciech. Później wyprowadziłem się do Anglii i na tym mógłbym skończyć swoją opowieść.
- To rzeczywiście dużo masz do powiedzenia - wydęła wargi Iza. - Rodzina się zamartwia, co się z nim dzieje a ten nawet nie raczy napisać kartki, o liście nie wspomnę.
- Iza, jak ja tu przyjechałem na wypominki... - zaczął Wojciech. - Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Ile można wytrzymać te plotki, pogłoski, aluzje, durne pytania? Święty by się wkurwił a co dopiero ja. A tak poza tym już jedną awanturę na ten temat odpracowałem i nie mam zamiaru ładować się w następną. Arek o której będzie?
- Miał przyjechać zaraz, co w jego wydaniu wynosi około półtorej godziny. W każdym razie nie siedemnaście lat.

Zapowiadał się urozmaicony wieczór. John zażądał przetłumaczenia na angielski co ważniejszych rzeczy, Wojciech kluczył jak mógł by jednak wszystkiego nie powiedzieć. Siedzieli w salonie we trójkę. Na stole pojawiła się przyzwoita kolacja, która z miejsca poprawiła humor Johnowi. Na dodatek Izie pochlebiał apetyt gościa i nie szczędziła mu dokładek.
- Iza, nie tucz mi przyjaciela - zażartował Wojtek i z miejsca tego pożałował. Po raz pierwszy w ogóle przyznał się, że łączy go z Johnem coś więcej niż służbowa znajomość. Desperacko myślał, jak naprawić ten błąd
- ...znaczy nie tyle przyjaciela ile w tym układzie szefa? Przełożonego? Sam nie wiem jak to nazwać, zwłaszcza że nawet ten stosunek jest nie do końca formalny.
- Oj Wojtek, Wojtek... Takiś stary jakiś durny. Przecież macie wypisane na twarzy, że jest między wami coś więcej niż tylko służbowa znajomość. Tak szczerze mówiąc po nim to widać jeszcze bardziej...
- To już masz odpowiedź na pytanie, dlaczego w pewnym momencie zdecydowałem się zerwać stosunki rodzinne. W zasadzie nie było to efektem jakiegoś jednostkowego wypadku, ale niektóre osoby w rodzinie mogły co nieco wiedzieć i zaczęły w nieodpowiednim miejscu chlapać jęzorem. Te wszystkie chrzciny, na których mnie pomijano, komunie, na których pojawiałem się przez przypadek... - Wojciech uczynił aluzję do kilku rodzinnych wydarzeń.
- Czy coś takiego spotkało cię kiedykolwiek od nas? - zapytała Iza. - Nie mam na myśli moich rodziców, a przypominam ci, że moja matka jest twoją chrzestną, tylko mnie, Arka i Martę? Na komunię Marty zaprosiliśmy, uznałeś za stosowne nie przyjechać. Później zniknąłeś i gdyby nie to, że Arek czyta gazetę, w której pracowałeś, postawilibyśmy na tobie krzyżyk. Później długo nic i zupełnie przypadkiem trafiam na internecie na bloga z twoim zdjęciem... To kto się ma tutaj czuć obrażony? Ty czy ja? A teraz przejeżdżasz kilometr od naszego mieszkania i łżesz aż się kurzy zanim jeszcze dobrze zamknąłeś drzwi.
- Sama rozumiesz...
- Nie, zupełnie nic nie rozumiem a każde tłumaczenie będzie do dupy.
- Sama zauważyłaś, że John jest... jak by to powiedzieć... to znaczy on nie jest.... to w sumie nie tak. Inaczej... on jest... a raczej nie jest z tym że będzie...
Iza popatrzyła na Wojciecha nierozumiejącym wzrokiem.
- Nagraj to na taśmę a później postaraj się zrozumieć siebie samego. Kluczysz...
- No bo w Kluczach jestem, to co mam robić?
- Mówić szczerze, Wojtek, czy myśmy kiedyś mieli w stosunku do siebie tajemnice? Gdybyś od razu powiedział choćby mnie, jak się sprawy naprawdę mają, naprawdę wielu rzeczy dałoby się uniknąć. Jak rozumiem, ten człowiek, co go zabili to twój były?
- Można to tak nazwać. Tyle że byłym już był jak jeszcze żył - Wojciech streścił z grubsza całą historię, tłumacząc ją częściowo na angielski, tylko po to by John wiedział, o czym mówią. - A najgorsze - zakończył - że w to wszystko władowałem się zupełnie bezwiednie, a przesłuchiwał mnie ten oto gruby facet... Siedzi naprzeciwko ciebie i je już siódmą białą.
- Ja mu nie żałuję. A tak w ogóle ile czasu planujecie u nas spędzić?
- Mam do Arka trochę pytań w związku ze sprawą a potem jedziemy.
- Oszalałeś, o drugiej w nocy? Przecież wam się podobno nie śpieszy?
- Malucha trzeba oddać Michałowi a potem... Nie wiemy.
- Zostańcie na kilka dni, odpocznijcie trochę, pozwiedzajcie. Pokażesz pustynię swojemu... No, jak to...
- No widzisz, sama nie wiesz...
- No bo mężem nie jest, słowa kochanek nie cierpię. Może chłopakiem?
- Może być - zgodził się Wojciech. - Tyle że on nie jest moim chłopakiem. Jest szansa, że będzie.
- Potrzebujesz do tego celu łóżka?
- Przydało by się, tyle że nie u was. Sama rozumiesz, że nie wypada. Arek i jego poglądy... Sama rozumiesz - powtórzył.
- Ale to przecież Arek rozszyfrował cię pierwszy.
- Raczej szpiclował. Nie chciej bym ci powiedział co sądzę o gliniarzach przeglądających kartoteki członków swojej rodziny bez związku z jakąkolwiek sprawą.
- Arek nikomu nic nie mówił. A co do poglądów...

W tym momencie rozległ się zgrzyt klucza w zamku i wszedł Arek.
- Gdzie macie samochód? - zapytał bez wstępów.
- Z boku, przed domem. A o co chodzi?
- Kluczyki. Tylko się pospiesz...
- Teraz? A co się stało?
- Ta panienka, która jest umaczana w waszą sprawę, uciekła ze szpitala. I prawdopodobnie was szuka.
- Bzdura - powiedział Wojciech. Akurat ona miała do nas jak najmniej.
- Chyba jednak się mylisz. Dokładnie ją sprawdzono. Pasuje do kilku zabójstw w Polsce popełnionych przed kilku laty. Więcej powiedzieć nie mogę.
- Ale... Co ona robiła? Dźgała nożem? Wsypywała truciznę? Strzelała?
- Te ofiary, które można jej przypisać, zginęły przez iniekcję cyjanku potasu. I jeszcze ciekawostka. Wszystkie były w którymś etapie swojego życia homoseksualne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Czw 23:58, 01 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 1:26, 17 Gru 2014    Temat postu:

Ciąg dalszy jeszcze w tym tygodniu, może jutro. Mam chwilowo sporo na głowie a chciałbym jednak skończyć I tom Innych.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 15:43, 19 Gru 2014    Temat postu: Zabójczy trójkąt (102)

102.
Klucze

Wojciech przetłumaczył Johnowi całą rozmowę z Arkiem, natychmiast gdy tamten zniknął za drzwiami.
- Pasować, to ona pasuje... - powiedział John. - Tylko że według naszych ustaleń, ma alibi.
- Kto je sprawdzał? - zapytał Wojciech. W zasadzie to nie jego sprawa, ale, jeśli w tę całą aferę była zamieszana policja, nie zaszkodziło wyjaśnić sprawy do końca.
- Northampton - odpowiedział John i na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia pomieszany z czymś jeszcze. Przez moment pogrążył się we własnych myślach. Z akt wynikało, że alibi Alicji było sprawdzone i jest niepodważalne. Tymczasem to okazało się być najsłabszym elementem w całej sprawie. Jeśli ustalał je ktoś zamieszany w sprawę z drugiej strony, mógł pomyśleć o zapewnieniu go przed zabójstwem, niekoniecznie po. To komplikowało sprawę coraz bardziej.
- Muszę zadzwonić i, najlepiej by było, żebym jednak był sam - powiedział. Mimo nieznajomości angielskiego w tym towarzystwie, jest pewien zestaw słów brzmiących podobnie we wszystkich językach, które, powiązane do kupy, mogą sporo powiedzieć. Bo tego, że Wojciech będzie milczał jak grób, był pewny. Poza tym, nawet podczas tego krótkiego pobytu w Polsce przekonał się, że w podstawowym zakresie jego rodzinny język był zrozumiały, to przez szkolną edukację, to znów przez amerykańskie filmy i angielskie przeboje. Ba, niektórzy nawet mówili Bitlesami! Tak więc ostrożność nigdy nie zawadzi.

Tylko do kogo zadzwonić? Najlepszy byłby Conway-Crapp, tylko właśnie jego podejrzewał w tej całej aferze najbardziej. Z Bideford wyciekały informacje do Northampton, a pełny wgląd w nie miały dwie osoby: Rory Callaghan i Neil Conway-Crapp. Rory'ego był niemal tak pewny jak Wojciecha, nie jest to facet, który nawet za spore pieniądze rozmieniłby się na drobne. Miał twardy kręgosłup i twardo stał na ziemi. O Neilu myślał co myślał. Wiedział, że wiele jest między nimi uprzedzeń, a jakakolwiek wymiana zdań starannie przemyślana z obu stron, z wyselekcjonowanymi zwrotami, prowadzona tak, aby było bezpiecznie. Homofobiczne podejście Conwaya było znane wszem i wobec, choć starał się nie okazywać tego zbyt publicznie i jego uwagi o tych 'skurwiałych pedałach' krążyły szerokim strumieniem po korytarzach komisariatu. Sam zastanawiał się nawet, czy nie podać sprawy do rzecznika dyscyplinarnego, instytucji, która w angielskich warunkach wywoływała dreszcze na grzbiecie, ale po starannym przemyśleniu sprawy odpuścił.

Neila jednak nie było w pracy, w domu, na komórce, nigdzie. Po chwili wahania zadzwonił do King's Nympton. Stacjonarna linia była głucha, spróbował na komórkę. Rory wiele razy informował wszystkich o kłopotach z sygnałem w swym mieszkaniu, dlatego spróbował drugi, trzeci raz. Za czwartym odezwał się wreszcie Rory. John poinformował go z grubsza o ustaleniach policji polskiej i swoich podejrzeniach odnośnie alibi Alicji.
- Masz pecha - powiedział Rory. - Dziś wieczorem dochodzenie ostało nam odebrane i przejął je bezpośrednio Londyn. Ale postaram się ich jakoś poinformować, chociaż nie wiem, czy to coś da. A jak tam Wojciech? - zapytał siląc się na niewinny głos.
- A żyje i jest chyba coraz bardziej pijany.
- Tylko ty się nie spij też, najlepiej na trzeźwo, gładziej wchodzi...
John nie zamordował go za tę uwagę tylko dlatego, że był półtora tysiąca kilometrów dalej.

Naprędce zorganizowana impreza dobiegała końca, choć jedyną osobą, która pozwoliła sobie przekroczyć normy przyzwoitości był Wojciech. Nie bełkotał, ale oczy mu się świeciły i był zdecydowanie zbyt wylewny jak na to, co prezentował na co dzień.
- Posłałam wam łóżko w pokoju Marty, jakoś się prześpicie. Jutro pomyślimy jak was rozłożyć wygodniej.
- Tylko to łóżko ma być rano całe - dodał Arek.
- Przecież będziemy tylko spać - powiedział Wojciech. - A wyście myśleli, że co? - dodał zaczepnie.
- A myśmy myśleli, że będzie tu wam dobrze - powiedział Arek z diabelskim uśmieszkiem - i naprawdę nie wnikamy w to, co robią nasi goście. To co, bawcie się dobrze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Pon 15:23, 26 Sty 2015    Temat postu:

Czekając na każdy kolejny odcinek "Innych..." wziąłem się i w kilka dni przeczytałem od początku tę powieść. I (tradycyjnie już) jestem pod wrażeniem. Nie będę próbował analizować fabuły, struktury (czy czego tam jeszcze) tego textu, bo się na tym kompletnie nie znam (a kilka drobnych literówek to nieistotna drobnostka) To co ważne, czytanie daje przyjemność, bo przecież ostatecznie o to chodzi, prawda?
Ps. Bardzo mi się podoba postać Rory'ego, chyba najlepiej poprowadzony rys charakterologiczny (czy jak tam to się określa Wink (1) )

A w ramach korekty:
odc.100
- Choć co? - zapytał Szymon wyczuwając wahnięcie w głosie Johna.
Szymom=Wojtek Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 17:15, 26 Sty 2015    Temat postu:

Ciężko się pisze na raty. Do tej powieści wróciłem po dwóch latach, trzeba było weryfikować koncepcję a w zasadzie w środku zaczynać od nowa. Chciałem ją wykończyć teraz ale trudno mi jest rozłożyć uwagę, wykończę jak uporam sie z I tomem innych, w przerwie.

Za miłe słowa dziękuję. Co do literówek - jestem w nich miestety mistrzem Sad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 18:20, 26 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
waflobil66
Wyjadacz



Dołączył: 15 Lis 2010
Posty: 505
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy

PostWysłany: Pon 18:15, 26 Sty 2015    Temat postu:

"...jestem w nich miestety mistrzem" Wink (1)
Eeeetam, bez przesady, naprawdę nie wiele tego jest, a poza tym, gdyby nie było w ogóle to nie miał bym tego miłego poczucia, że choćby odrobinkę uczestniczę w Twoim procesie twórczym. Wink (1) Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez waflobil66 dnia Czw 7:45, 05 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tymis
Debiutant



Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 20:39, 26 Mar 2015    Temat postu:

Witam , wróciłem na forum po długiej nieobecności...a przyczynił się do tego p Robert Smile. Z miłą chęcią i ochotą przypomniałem sobie stare i poznałem nowe przygody bohaterów "trujkąta" Wink (1) Całe szczęście za autor odkurzył swoje pióro bo opowiadania wychodzące spod niego czyta się jednym tchem Smile. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin