Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wypadek
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Desire
Adept



Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wroclove

PostWysłany: Nie 22:12, 17 Lis 2013    Temat postu: Wypadek

Część 1

Jest ktoś, kto nie lubi wiosny? - pomyślałem, siedząc na rowerze z twarzą skierowaną na delikatne promienie.
Ruszyłem z kopyta, skok z górki, kolejnej i następnej. Uwielbiałem ten pęd powietrza na twarzy i te chwile nieważkości podczas skoków. Jazda wyczynowa to była moja pasja, jeździłem od dawna, dawało mi to poczucie niesamowitej wolności, lubiłem także to uczucie adrenaliny przy każdym ostrzejszym zjeździe. Tego dnia byłem w tak dobrej formie, że postanowiłem spróbować zjazdu z Grubej Berty, największego zbocza w okolicy, które od strony południowej szło prawie pionowo w dół, adrenalina na maksa. Zatrzymałem się na chwilę, przed wjazdem podziwiając jej gabaryty, kiedy usłyszałem za sobą znajomy głos:
- Siema.
- O cześć Adrian a Ty co tu?
Adrian chodzi ze mną do liceum. Nie był szczególnie lubiany, bo strasznie kozakował, przechwalał się, ot taki zwielokrotniony jedynak. Fakt świetnie jeździł na rowerze, więc czasami umawialiśmy się na jakieś rajdy i wypady. Potrafił być irytujący, kiedy nawijał o tych swoich laskach, iphonach itp., ale ogólnie dało się wytrzymać, tym bardziej że podczas jazdy nie gadał.
- Idę do sklepu, a Ty co modlisz się do GB, żeby Cię nie zrzuciła z siodełka? Hahaha.
- Wal się buraku.
Adrian rechotał sobie donośnie, ale to właściwie nie było śmieszne, bo GB była na tyle niebezpieczna, że raczej omijało się ją szerokim łukiem, zjazdy z niej były naprawdę ekstremalne.
- Śmiej się, śmiej, ale to nie jest zjazd z krawężnika.
- A pierdzielisz, dawaj tą swoją kozę, pokaże ci, jak to się robi.
Te jego popisywanki były kolejną z rzeczy, za którymi nie przepadałem, ale oddałem mu rower, bo byłem ciekaw, jak też sobie poradzi. Wszedłem z nim na górę, w międzyczasie zdążył się pochwalić, że jego laska ma do niego przyjechać z drugiego końca polski na weekend i będą się ruchać całą noc... w sumie to mu fajnie, bo mimo siedemnastu lat ja do tej pory tylko na ręcznym.
Stanął nad krawędzią, widziałem w jego oczach przebłysk wahania.
- No i co pierdoło cykor Cię obleciał? - Zapytałem z krzywym uśmieszkiem.
- Mnie ha, dla mnie to nie pierwszyzna.
Ruszył w dół, mknął jak torpeda, nagle do moich uszu doleciał wrzask "kurwa hamulce", stracił panowanie nad rowerem, zleciał z niego szybując w powietrzu, gruchnął o ziemię, odbił się od niej dwa razy i trzasnął w drzewo. Poczułem, jak krew odpłynęła mi z twarzy, wyrwałem się z odrętwienie i zbiegłem do niego w dół. Leżał jęcząc, po twarzy ciekła strużka krwi.
- Adrian kurwa żyjesz, ja pierdolę.
Usta wykrzywił mu grymas strasznego bólu
- Nie mogę ruszyć rękoma... jebane hamulce przestały działać.
Zadzwoniłem szybko po karetkę. Oprowadziłem rower a właściwie abstrakcyjne dzieło sztuki do domu. I pojechałem pędem do szpitala.

Siedziałem na korytarzu kolejną godzinę, ogarniały mnie straszne wyrzuty sumienia, to w końcu mój rower zawiódł i jeszcze bardzo mądrze go podpuszczałem.
Lekarz wyszedł na korytarz. Dopadłem go z pytaniem w oczach.
- Stłuczony łokieć, złamana ręka, uszkodzony bark i łopatka, do tego sporo sińców... może Pan do niego wejść - powiedział lekarz, na odchodne jeszcze mrucząc coś o durnych dzieciakach.
Wsadziłem głowę do pokoju. Leżał na łóżku ze zgiętymi w łokciu rękoma. Gips zaczynał się na obu rękach od palców, a kończył, łącząc się pod szyją. Między wewnętrzną stroną ramion a bokami miał usztywniające paliki. Nieobecny wzrok błądził po suficie, świadcząc o naszpikowaniu znieczuleniem.
- Hej – powiedziałem, prawie się dusząc własnym głosem.
Chyba zobaczył moje absolutne przerażenie na twarzy, bo uśmiechnął się najszerzej, jak był w stanie i powiedział:
- No to sobie pofruwałem, będą mieli polew w szkole.
Pogadałem z nim chwilę, z rozmowy wyszło, że jego rodzice są akurat w Turcji, jest sam w domu, ale w drodze jest już babcia, która ma z nim zamieszkać do czasu powrotu rodziców. Szybko się zmęczył, oczy mu się zamykały. Pożegnałem go i wróciłem do domu. W nocy nie mogłem spać, miotały mną wyrzuty sumienia.

Odwiedzałem go prawie codziennie, nie wiem czy to te środki znieczulające, ale opuściło go jego kozakowanie na tyle, że można było z nim normalnie pogadać i okazał się być całkiem normalny. Czasami się jeszcze unosił co to nie on, ale zacząłem go za to tępić i o dziwo przestawał.

Przyszedł pierwszy upalny dzień, wybrałem się na kolejną wizytę, zabrałem kilka pomarańczy z lodówki na ochłodę i po przejażdżce rozgrzaną puszką MPK byłem na miejscu.
Leżał jak zwykle ukrzyżowany na wyrku, uśmiechnął się na mój widok. Wiem, że tylko ja z całej klasy go odwiedzałem, a poza babcią żadnych innych odwiedzających nie spotkałem, więc moje wizyty chyba sprawiały mu sporo radości.
Rechotaliśmy sobie, opowiadałem mu o szkole a on mi o nocnych jękach z sąsiednich pokoi. W pewnym momencie błysnęła mu na czole kropla potu.
- Ej Maciek mógł, byś mi ściągnąć tą śmieszną koszulkę, bo się zaraz ugotuję.
Odwiązałem sznurki po bokach i powoli ją z niego ściągnąłem, wierzgnął nogami i trochę zsunął kołdrę. Zobaczyłem ulgę na jego twarzy. Chyba dopiero teraz miałem okazję mu się tak naprawdę przyjrzeć. Całkiem fajną, choć posiniaczoną, z delikatną rzeźbą klatkę dość mocno jak na swój wiek pokrywały już czarne włosy. Schodziły się w dół, tworząc ścieżkę do pępka, a od niego podążały, rozchodząc się dalej pod kołdrę. No tak tego się można było spodziewać po jego małpowatych rękach, które teraz ukryte pod gipsem były częstym powodem do żartów kolegów i koleżanek. Wszystko to było dość spójne, patrząc na jego czarną mocną czuprynę pod, którą błyszczały brązowe bystre oczy. Rysy twarzy były regularne i przyjemne w odbiorze, ale nie powalały na pierwszy rzut oka.
- Halo tu ziemia, podałbyś mi coś do picia?
Otrząsnąłem się lekko zażenowany.
- Yyy... a wiesz co, przyniosłem pomarańcze z lodówy, chcesz?
- O zarąbiście, coś chłodnego.
Podciągnął się lekko na łóżku. Obrałem pomarańczę i dla jaj włożyłem mu ją w rękę. Spojrzał na mnie jak na wariata.
- A sorry zapomniałem, że wyglądasz jak wiatrak.
Ryknął śmiechem, zawtórowałem mu, po czym wyciągnąłem z jego dłoni owoc, odłamałem cząstkę i włożyłem do ust. Odgryzł kawałek i z rozkoszą dusił go między zębami. Jakiś czas temu Adrian sam zaczął żartować ze swojej sytuacji, co znacznie pomagało mi odgonić od siebie wyrzuty sumienia, które i tak gdzieś głąbiej siedziały, trzymając się pazurami.
Z początku myślałem, że to właśnie one pchały mnie tak często do szpitala, ale potem... no właśnie. Naprawdę go polubiłem, mieliśmy więcej wspólnego, niż bym przypuszczał chociażby to że nasi rodzice się rozwiedli i połączyli w nowe pary. Jego ojciec wyjechał do stanów, a matka znalazła sobie kolejnego bogacza i włóczyła się z nim po świecie.
Ostatni kawałek powędrował do jego ust.
- Zrób aaa leci samolocik.
- No już raz leciał i rąbnął w drzewo - powiedział i śmiejąc się, chwycił ustami cząstkę, w taki sposób, że usta zacisnęły się na moich palcach. Poczułem dreszcz, znieruchomiałem, spojrzał na mnie. Trysnął sok i wyrwał mnie z tej dziwnej sytuacji.
- Ej palców mi nie odgryź - uśmiechnąłem się jak by nigdy nic.
Po brodzie i szyi pociekły mu strużki soku. Chwyciłem serwetkę i starłem delikatnie słodki nektar z jego brody, potem pociągnąłem chusteczka w dół szyi i z jej zagłębienia zabrałem resztkę soku. Druga strużka odbijała w bok i kończyła się koło małego kształtnego sutka, pociągnąłem chusteczką i przejechałem po jego zarośniętej klatce, patrzył na mnie, milcząc, chyba włożyłem odrobinę za dużo uwagi w tą czynność. Wstałem szybko, żeby wyrzucić chusteczkę i walnąłem kolanem w łóżko.
- Sierota - wyszczerzył się.
- I kto to mówi.
Podszedłem z powrotem, patrzył w okno. Kołdra była trochę niżej... chyba za, przechodząc, musiałem pociągnąć ją w dół kolanem. Zerknąłem kątem oka, spod pościeli wychylał się kawałek ciemnego, lekko naprężonego ze wbitym cewnikiem penisa. Gdzie ja patrzę, gdzie ja patrzę... odwróciłem szybko głowę w stronę twarzy Adriana, dalej wyglądał przez okno.
- Jutro wychodzę.
- Wiem, przyjdę wam pomóc przetransportować cię do domu.
- Dzięki - uśmiechnął się blado.
- Nie martw się, ten miesiąc w gipsie szybko ci zleci.
- No, mam nadzieję.
- To... do jutra
- No, do jutra.
Już wychodziłem z pokoju, kiedy usłyszałem:
- Dzięki Maciek... naprawdę ci dziękuję.
Odwróciłem głowę.
- Spoko - obróciłem lekko głowę, ale nie spojrzałem na niego.
Wyszedłem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruuvessi
Debiutant



Dołączył: 10 Lis 2012
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polkowice

PostWysłany: Nie 23:39, 17 Lis 2013    Temat postu:

Nooo i nieźle się zapowiada. Podona mi się styl pisania. Tylko błagam.. dokończ jakoś to opowiadanie a nie karz nam czekać nie wiadomo ile miesięcy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desire
Adept



Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wroclove

PostWysłany: Nie 23:45, 17 Lis 2013    Temat postu:

Hehe dzięki następna część jak dobrze pójdzie będzie już jutro

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 10:40, 18 Lis 2013    Temat postu:

Przyjemnie się czyta to opowiadanie, czekam na dalszy ciąg.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 11:50, 18 Lis 2013    Temat postu:

Podzielam zdanie poprzedników i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Pon 16:34, 18 Lis 2013    Temat postu:

Fajne, super się czyta Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
redpastor
Debiutant



Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: little city

PostWysłany: Pon 21:08, 18 Lis 2013    Temat postu:

ciekawie się zaczyna... z nutką dobrego humoru Smile Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desire
Adept



Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wroclove

PostWysłany: Pon 21:22, 18 Lis 2013    Temat postu:

Część 2

Co jest grane, co się ze mną dzieje, zacząłem myśleć o Adrianie inaczej, za bardzo inaczej. Ta myśl mnie przerażała, nie dała w nocy spać, nie chciałem tego, a jednak... a jednak pierwsza myśl po przebudzeniu to był odbiór Adriana ze szpitala. Stłumiłem burzę w głowie rozsądkiem. Tym razem wyrzuty sumienia posłużyły mi za oręż przeciw temu czemuś dziwnemu co się we mnie działo.
Przeprowadzka do domu poszła w miarę gładko. Od tej pory miała się nim opiekować babcia. I tak było do soboty, kiedy to właśnie ona do mnie zadzwoniła z pytaniem czy mogę dziś zająć się jej wnukiem, ponieważ ona musi pilnie pojechać do siebie i wróci dopiero późno wieczorem. Zgodziłem się.

Po przybyciu na miejsce babcia udzieliła mi szczegółowych wyjaśnień, tu jedzenie, tam picie... a tu maść, którą trzeba mu wetrzeć w siniaki (jęknąłem w duszy). Wzięła mnie za rękę:
- Dziękuję Ci Maćku, tak się cieszę, że może na Ciebie liczyć, Adrian często mówi Maciek to Maciek tamto, ma Cię za prawdziwego przyjaciela. Powiedziawszy to, zabrała walizkę i już jej nie było.
Chwilę jeszcze stałem lekko zdziwiony, potem ruszyłem przez długi korytarz.
Adrian miał duże, ładne mieszkanie widać, że mama lubiła wygody, bo chyba niczego tu nie brakowało łącznie z bidetem.
Wszedłem do jego pokoju wielkości standardowej kawalerki, oglądał telewizję.
- O fajnie, że już jesteś, weź mnie podrap po nosie, bo zaraz oszaleje – powiedział, szczerząc się do mnie - Ej powiedziałem podrap, nie wydrap!
- A może by tak cześć na początek?
- Oj tam, co taki wrażliwy jesteś – śmiech.
- Przyniosłem browarka.
- O stary czytasz mi w duszy, jeżeli czegoś mi w szpitalu brakowało poza waleniem to browaru.
- No browara to ci mogę akurat zapewnić.
- Spoko jutro przyjeżdża Kamila i zajmie się drugą potrzebą - uśmiechnął się, ale jakoś tak niepewnie.
Piliśmy piwo i oglądaliśmy filmy akcji, kiedy Adrian zaczął się krzywić z bólu. Westchnąłem i rzuciłem:
- Maść?
- Mógłbyś? Cholernie bolą te krwiaki.
Przyniosłem tubę. Stał przede mną w pozycji ukrzyżowanego.
- Największy jest na plecach – burknął.
Zdjąłem mu specjalną koszulkę, w powietrzu uniósł się delikatny zapach potu, nie był to zapach odstraszający, był na swój sposób całkiem przyjemny. Jego ciało było już mniej sine niż w szpitalu, ale dalej był to przykry widok. Wycisnąłem maść na palce i zacząłem wsmarowywać w jego bok, zaczął chichrać i się wykręcać, twarz wykrzywił mu grymas bólu.
- Ok nie wierzgaj tak, spróbuję wolniej, może nie będzie tak łaskotać.
Nie chichrał się. Powoli przesuwałem palcami z maścią, przenosząc się na kolejne siniaki, błądząc w jego gęstych włoskach. Zimna maść w zetknięciu z jego skórą rozpływała się pod moimi palcami, ciepło jego ciała wygrywało z temperaturą specyfiku, rozgrzewając go i wnikając głęboko w moje palce, dłonie... serce. Pomyślałem, że to całkiem przyjemne uczucie, nie znałem go wcześniej, tylko dlaczego to było takie podniecające. No właśnie podniecające, zaczęło coś mi się dziać w spodniach, na szczęście miałem dżinsy, które poniekąd były to w stanie ukryć, zmarszczyłem czoło, aby sprawiać wrażenie absolutnie skupionego na właściwościach leczniczych zabiegu. Zerknąłem na twarz Adriana, miał bardzo skupioną i kamienną minę... minę osoby walczącej, z bólem czy z czymś innym? Podszedłem do pleców. Tworzyły ładny trójkąt i kończyły się zgrabnym tyłkiem obleczonym w luźne krótkie spodenki. Zimna maść podniosła mu włoski na karku, wcierałem ją delikatnie. Mruknął z zadowoleniem. Siniec wchodził pod bokserki, trochę mnie to zaniepokoiło, a nawet popadłem w panikę, jak by wyczuł moje myśli.
- Tam jak nie chcesz, to nie musisz.
Czy on mi zostawił furtkę do podjęcia wyboru? Kurwa, kurwa, kurwa. Ciapnąłem ze złością maść na palce i zsunąłem mu lekko spodenki, pod spodem nie było bielizny. Siniec zajmował pół pośladka, przesunąłem po nim zimną dłonią, włoski się podniosły, powróciło uczucie podniecenia. Starałem się robić to szybko, ale czułem wewnętrzną walkę z dłonią, która chciała to robić jak najwolniej. Adrian cały się napiął. Nic nie powiedział. W tle leciały dźwięki z filmu.
- Tylko jak komuś powiesz, że masowałem ci twoje włochate dupsko, to tak ci je skopię, że żadna maść ci nie pomoże – powiedziałem, starając się wybrnąć z dziwnej sytuacji.
- Spoko, robisz to tak źle, że nie ma się czym chwalić.
Odruchowo uszczypnąłem go w zdrowy w pośladek..., co ja robię!?
- Ał, bo jeszcze mi się spodoba - zaśmiał się.
Podciągnąłem mu spodenki, ale... podciągały się dziwnie z pewnym oporem i ciasno, czyżby z przodu była jakaś przeszkoda. Poczułem gorąco na twarzy na samą myśl co może być z przodu. Nie chciałem wychodzić z za twierdzy jego pleców. Zanim zdążyłem się pozbierać szybko powiedział:
- Muszę iść do toalety, spoko poradzę sobie, mam tam zamontowany specjalny haczyk do podciągania i opuszczania portek hehe – rzuciwszy, wyleciał z pokoju, nie obracając się.
- Ok - powiedziałem chyba już sam do siebie.
Walnąłem się na fotel i starałem na siłę uspokoić hormony, myśląc o wyszukanej mimice twarzy Stevena Seagala, który aktualnie dokopywał przeciwnikom w TV. Przyszedł Adrian, jego widok w krzywo założonych spodenkach wywołał mój uśmiech.
- Wal się cieciu – burknął.
Wtedy to już zacząłem naprawdę się śmiać, myślałem, że też zacznie się śmiać, ale tak się nie stało. Co mu... Oglądaliśmy filmy, piliśmy piwo. Adrian milczał, coś analizował, o czymś myślał, był jakiś smutny.
- Co jest gościu? - w końcu spytałem, nie mogąc wytrzymać tej ciszy.
Obrócił twarz w moją stronę i spojrzał tymi na co dzień wielkimi, brązowymi, przenikliwymi oczami skrytymi teraz za lekką mgiełką alkoholu.
- A nie, nic.
- Gadaj małpo, przyjaciele mówią sobie wszystko.
Zbystrzał, spojrzał na mnie cielęcym spojrzeniem, moje słowa chyba rozwaliły jakąś kłódkę, westchnął.
- Ok, wiesz, jak zawsze mówię o tych wszystkich laskach przelecianych itp... no to nie do końca jest prawdą, a właściwie wcale prawdą nie jest... nigdy żadnej nie miałem. Kamila jest prawdziwa, ale poznaliśmy się przez net i pierwszy raz będą ją widział dopiero jutro. Jest świetna, napalona laska i naobiecywała mi wyczynów, do tego chyba się zakochałem...
Zamilkł. O Kamili mówił mi całkiem sporo i to z reguły wychodzi na to, że rzeczy wyssane z palca. Nie wiem czemu, ale nie miałem mu tego za złe. Patrzyłem na niego wyczekująco. Kontynuował.
- Nie moja sprawa, ale powiedz mi... dbasz o ogród?
- Możesz jaśnie?
- No wiesz, żeby ptak miał porządek.
Zbił mnie z tropu, załapałem, pewnie na trzeźwo bym się obruszył, uciekł, cokolwiek, ale teraz trzeźwy nie byłem.
- Nooo... tak.
- Kamila powiedziała, że nie cierpi włochatych typów, że nie chce wypluwać włosów i że ją to brzydzi, przyjedzie jutro, iii ja nie wiem, nie mam jak... no dżungla, no.... kurwa zależy mi na niej... nie mogę odwołać jej przyjazdu, tak się na niego cieszymy...
Ponownie zamilkł, wyglądał, jakby się miał rozpłakać. Zawsze pewny siebie kozak, figo-fago, pokazał prawdziwą twarz tą, którą podejrzewałem u niego od dawna, ale którą nosił świetnie ukrytą za maską. Było mi go szczerze żal, wyglądał tak nieporadnie na tym swoim krzyżu, poobijany, rozczochrany, z krzywo naciągniętymi gatkami.
No i co ja mam zrobić, wpadłem w jakiś wir myśli, czas się zatrzymał, a ja ściskałem mocno butelkę piwa... czy to moja sprawa, czy to się dzieje naprawdę... "Przyjaciel" to ja użyłem tego zgubnego słowa, ale granice miało nawet ZSRR. Drgnąłem, otworzyłem oczy, spojrzałem ponownie na Adriana, patrzył na swoje stopy oparte na pufie.
- Wstawaj zjebie, idziemy do łazienki.
Przestraszył się, może liczył raczej na słowa wsparcia, po prostu wsparcia... że też na to wcześniej nie wpadłem.
- Nnie, no co Ty, nie mogę Cię o to prosić...
Nie pozwoliłem mu dokończyć, wezbrała we mnie jakaś dziwna determinacja, to było uczucie jak stanie na krawędzi Grubej Berty.
- Posłuchaj Adrian, podburzyłem Cię do tego zjazdu, do tego jechałeś na moim rowerze, który zawiódł. Zawsze byłeś dupkowaty, ale nie życzyłem ci tego, zabrałem ci pół wiosny...
- Czyli, że to wszystko to wyrzuty sumienia... - jęknął smutno.
- Tak, to znaczy nie... na początku, ale jak na pewno zauważyłeś, użyłem słowa przyjaźń... to już nie są wyrzuty sumienia... rozgromisz tę laskę - wstałem z fotela.
Adrianowi przez krótką chwilę błysnęły oczy.
Weszliśmy do łazienki, jasne światło rozświetliło marmurową podłogę, lustra błysnęły. Ogarnął mnie dreszcz.
- Gdzie masz coś no do...
- W szufladzie są nożyczki, trymer i no golarka... ale nie mam rękawiczek, dodał. Zabrzmiało to tak, jakby to miał być przedmiot z innego świata... niepasujący do sytuacji.
Szkoda, miałem nadzieję na chociaż odrobinę izolacji, na jakąś taką cząstkę oddzielającą od fizyczności, po prostu coś takiego jak ma tatuażysta, no nie wiem... coraz bardziej głupio się czułem. Widziałem po twarzy Adiego, że jest w takim samym piekle jak ja... co za determinacja musi w nim tkwić, pomyślałem.
Wyciągnąłem przybory, wziąłem niewysoki stołek z kąta łazienki i stanąłem gotowy do zadania.
- Gotów?
Skinął wolno głową.
Usiadłem i spuściłem mu spodnie, zrobiłem to szybko i bez ceregieli, czułem, że tak trzeba. Odwrotu już nie było... czy był kiedykolwiek?
W nozdrza uderzył mnie zapach, ten słodkawy zapach spoconych jaj wymieszany z czymś jeszcze.
- Bardzo źle? - zapytał.
- No stary możesz otworzyć park linowy – powiedziałem, patrząc w nieprzenikniony gąszcz, z którego wisiał ładny, grubawy, z wyraźną żyłą, kutas.
- Dostaniesz bilet gratis... sorry - powiedział cały napięty jak struna.
- Nie żartuj tak, z kimś, kto ma przy twoim kroczu nożyczki.
Próbowaliśmy rozładować napięcie, niestety w takich sytuacjach to raczej ciężkie zadanie. Że też nikt nie napisał podręcznika "Obce krocze, żarty na napiętą sytuację" zresztą i tak już było by za późno na lekturę, co ja za pierdoły plotę w tym łbie, stres mnie dopadł jak chyba nigdy. Nabrałem powietrza, tego coraz bardziej boskiego powietrza i podniosłem trymer. Włosy zaczęły gęsto opadać na jego stopy i moje kolana, powoli zaczął wyłaniać się regularny kształt przyrodzenia. No i nadszedł moment, kiedy samym trymerem jeżdżenie w koło nie wystarczyło, trzeba było unieść drugą rękę i sobie nią pomóc, zrobiłem to automatycznie... to było coś, jak przed wizytą u urologa, stres i wstyd, a kiedy ściągasz spodnie, opory znikają i zamieniasz się w fantoma do badań. Teraz ja zamieniłem się w zwykłego lekarza... raczej fryzjera. Odsunąłem na prawą stronę przyrodzenie, poczułem, jak jego ciało przeszedł dreszcz. Nie mogłem spojrzeć w górę moje pole widzenia to pępek, kolana i to, czym teraz się zajmowałem, reszta nie istniała. Wyciągnąłem spod tyłka stołek.
- Postaw na nim nogę muszę mieć lepszy dostęp.
Grzecznie spełnił prośbę. Potem druga noga. Ok wyglądało to już nieźle, ale jądra dalej były zarośnięte... czas na golarkę. Wziąłem jądra od tyłu w dłoń drugą ręką z maszynką zbliżyłem do moszny i zacząłem powoli ściągać włoski.
- Nie robiłem jeszcze tego na sucho - powiedział ze zdziwieniem.
- Ja tak zawsze robię, nic się nie martw, nie potnę.
Dopiero teraz zauważyłem, że moje gacie trzeszczą od wzwodu, hormony zaczęły mi się gotować, jednak moje absolutne skupienie pozwalało mi się jakoś oderwać od tych myśli. Adrian przegrywał walkę, jego członek zaczął się prężyć. Poczułem się dziwnie... założę się, że Adrian czuł zażenowanie, odważyłem się spojrzeć w górę, oczy miał utkwione przed sobą, a twarz płonęła mu rumieńcem.
- S... sorry – jęknął.
- Spoko też mam, MIEWAM!
Nie było spoko, jego sporych rozmiarów naprężeniec z nabrzmiałą żyłą spoglądał mi w oczy, skórka lekko się zsunęła i ukazała delikatnie różową główkę, dobra czas na to, co jest pod nim. Nie było wyjścia, jak powiedziało się A to trzeba powiedzieć B. Chwyciłem go w palce, jak jakiegoś pająka i delikatnie uniosłem w górę, był gorący jak miecz wydobyty z paleniska, a jednocześnie bardzo delikatny i aksamitny. Skórka zsunęła się całkowicie, odkrywając łepek, coś pięknego, zakręciło mi się w głowie zapach, widok.... Przełknąłem ślinę, która zmieniła się w cement. Łazienka stała się nieznośnie gorąca, serce biło mi tak, że czułem je na bębenkach uszu. Zrobiłem jeszcze klika ruchów maszynką i skończone. Odsunąłem się trochę, żeby podziwiać swoje dzieło. Dotarło do mnie, że to nie dzieło podziwiam, byłem przestraszony, a jednocześnie zafascynowany. Wyrwałem się z odrętwienia, na łepku jego kutasa błysnęła biała kropelka. Komuś się spodobało. Adrian nadal patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany. Podniosłem ręcznik i zacząłem obcierać go z resztek włosów, dłonią niby mimochodem starłem mu tę kropelkę. Łypnąłem w górę, nie patrzył w dół, szybko zlizałem ją z dłoni, była lekko słonawa, lepka i dziwnie... cudowna. Nabrałem ochoty na więcej, na to, żeby moje usta... Wbiłem paznokcie w swoją dłoń, aż do krwi, opanowałem się.
- Gotowe – krzyknąłem, zrywając się na równe nogi, Adrian aż podskoczył.
Podszedł do lustra, popatrzył chwilę.
- Super, po prostu super, tak dobrze to nawet sam nie potrafiłem sobie zrobić.
Pomyślałem o czymś skrajnie innym niż o tym, co miał na myśli. Naciągnąłem mu portki, na pół wzwiedziony penis na szczęście nie stawiał oporu. Posprzątałem. Kiedy do niego się odwróciłem, wzrok mu uciekł.
- Pielęgniarce będzie jutro rano milej – rzuciłem.
- Hehehe a co mnie ona obchodzi, teraz mam przewiewniej - uśmiechnął się z ulgą, może bał się, że po wszystkim pożegnam się z nim i nigdy już nie wrócę.
- Wiesz Adrian, że to zostaje między nami.
- No co Ty a myślałem, że założę bloga.
Tym razem zaczęliśmy się śmiać, napięcie uleciało, odetchnęliśmy z ulgą.
- ...Maciek, nie zapomnę Ci tego do końca życia, dzięki.
- No, na odpowiedź typu drobiazg, nie licz.
- Co Ci się stało w rękę?
Spojrzałem na dłoń, krople krwi błyszczały w świetle zimnych ledów.
- A to, no... maszynką - powiedziałem jakby do siebie.
- Tam jest apteczka...
- Nie w porządku to lekkie draśnięcie.
Nie wracaliśmy do tematów fryzjerstwa. Posiedziałem jeszcze u niego chwilę a kiedy wróciła babcia i wcisnęła mi paczkę cukierków zabrałem się do domu. Padłem na wyrko jak trup, w snach nie znalazłem ukojenia. Nachodziły mnie pytania odnośnie mojej seksualności na które chyba nie chciałem znać odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
3miastomlody
Dyskutant



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Pon 23:11, 18 Lis 2013    Temat postu:

boskie! oby tak dalej Wink (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:30, 18 Lis 2013    Temat postu:

Desire napisał:

...No i co ja mam zrobić, wpadłem w jakiś wir myśli, czas się zatrzymał, a ja ściskałem mocno butelkę piwa... czy to moja sprawa, czy to się dzieje naprawdę... "Przyjaciel" to ja użyłem tego zgubnego słowa, ale granice miało nawet ZSRR...

...No i nadszedł moment, kiedy samym trymerem jeżdżenie w koło nie wystarczyło, trzeba było unieść drugą rękę i sobie nią pomóc, zrobiłem to automatycznie... to było coś, jak przed wizytą u urologa, stres i wstyd, a kiedy ściągasz spodnie, opory znikają i zamieniasz się w fantoma do badań. Teraz ja zamieniłem się w zwykłego lekarza... raczej fryzjera...


Te dwa fragmenty mnie powaliły na kolana ze śmiechu, są genialne, reszta wyśmienita.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desire
Adept



Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wroclove

PostWysłany: Wto 0:03, 19 Lis 2013    Temat postu:

Straszną frajdę sprawia mi to opowiadanie, tym bardziej się cieszę że wam się podoba

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
3miastomlody
Dyskutant



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Wto 8:55, 19 Lis 2013    Temat postu:

tylko nie kończ go jakoś przypadkowo! PROSZĘ Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cisek
Debiutant



Dołączył: 01 Lis 2013
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 6:57, 20 Lis 2013    Temat postu:

Świetne opowiadanie Smile czekam na kolejne części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Desire
Adept



Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wroclove

PostWysłany: Śro 8:35, 20 Lis 2013    Temat postu:

W związku z natłokiem spraw kolejna część będzie w czwartek najpóźniej w piątek. 3miastomłody rozwiń przypadkowo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
3miastomlody
Dyskutant



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy

PostWysłany: Śro 23:37, 20 Lis 2013    Temat postu:

Smile
chodzi mi o to żeby nie skończyło się na jakimś przypadkowym seksie czy też rozwiniętej akcji zakończonej "powtarzaliśmy to wielokrotnie i tak jest do dziś"
Uważam że świetnie piszesz i nie posądzałbym Cię o coś takiego ale dla swojego spokoju musiałem to napisać Wink (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin