Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Skromne początki bycia gejem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PatrykXX
Adept



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: a kto to wie?

PostWysłany: Pią 9:48, 11 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:52, 17 Sty 2013    Temat postu: Spbg - część siódma

Część siódma(7)


Niektórzy ludzie rzuceni w nowe środowisko potrafią szybko odnaleźć się w nowej sytuacji i po krótkim czasie poczuć jak przysłowiowa ryba w wodzie. Ja jednak do nich nie należałem i kiedy dotarłem w nowe miejsce, w którym miałem teraz żyć, byłem raczej jak ryba wyrzucona na brzeg.
Tęsknota za Tomkiem dosłownie mnie dusiła. Owszem, gadaliśmy często jak się dało przez telefon czy na gg, ale to nie to samo. Brakowało mi jego bliskości, dotyku, nawet nie chodziło o seks, tylko o samą świadomość jego obecności.
Do rodziców się prawie nie odzywałem, miałem im za złe tą przeprowadzkę, do tego komputer został w starym domu, więc nudziłem się jak cholera,. Atmosfera robiła się coraz mniej znośna, więc ojciec poszedł po rozum do głowy i zaproponował, że kupi mi nowy sprzęt.
Wybraliśmy się, kiedy tylko mojemu staremu udało się wyjść trochę wcześniej z nowej pracy. Nie protestował, kiedy w sklepie razem ze sprzedawcą z premedytacją wybierałem prawie najdroższe części przy składaniu. Nieco przybladł, kiedy końcowa kwota zamknęła się w granicach czterech tysi, ale jakoś to przełknął. Czyżby swoją sknerowatość zostawił w poprzednim domu? Pomyślałem, że warto pójść za ciosem, więc zaszliśmy do sklepu obok, gdzie wpadły mi w oko kamery cyfrowe.
- Nie było mowy o żadnych kamerach, dopiero wywaliłem cztery tysiące na komputer!
- Nie wywaliłeś, poza tym dałeś na razie jedynie zaliczkę. Zresztą przecież tylko oglądam, co się pienisz? - odpowiedziałem zirytowany, po czym szybko rzuciłem w stronę sprzedawcy – Co może mi pan powiedzieć o tym sprzęcie?
W sumie miałem gdzieś, co mi o nim powie, liczyło się, że na cenie obok było magiczne dwa tysiące czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć złotych.
Koleś z obsługi zaczął coś bredzić o bezużytecznych danych, typu cyfrowy zoom i cyfrowa stabilizacja obrazu, więc tym bardziej miałem go w dupie.
- A ta tutaj? - sprzęcik typowo profesjonalny, kasa wręcz kosmiczna, wyszedłby z tego drugi komp, w dodatku lepszy od tego, którego przed chwilą zamówiliśmy. Najważniejsze, że stary porządnie już się spocił.
- Okej, dobra, kupię ci, ale coś w rozsądniejszej cenie. I dopiero na urodziny.
W oko wpadł mi już wcześniej Panasonic za 999 zeta, parametry niezłe, fajna obudowa, tyle, że bez karty pamięci, a to, co miała wbudowane to chyba tylko dla przyzwoitości, żeby podać cokolwiek w danych technicznych.
- Zdołasz wyszarpać dla mnie jeszcze tysiąca, z tej kasy, co wujaszek zostawił razem z mieszkaniem?
- Co? Skąd wiesz, że zostawił?!
- Matka się wysypała. To jak?
O tej kasie powiedziała mi siora, ale to nie na nią byłem wkurzony za ten pierdolnik w moim życiu, a rodzicom przyda się mały sparing na słowa przed snem. Kto wie, może nawet stary spędzi tę noc na kanapie?
- Okej, niech będzie. Ale jak powiedziałem, dopiero na urodziny. - ojciec bynajmniej nie był zadowolony, ja to, co innego.
- Jednak wiesz, jest małe "ale". Trzeba będzie dokupić do niej kartę pamięci, bo inaczej nic nie nagram. Spoko, nie przejmuj się, kupię ją za swoje kieszonkowe. Tylko czekaj, moment. O czym ja właściwie mówię? Przecież tę jałmużnę, którą mi dajecie, to raczej trudno tak poważnie określać. "Kieszoneczkowe" byłoby raczej...
- Ty mały pieprzony bandyto! - cierpliwość ojca jednak miała granice. - Myślisz, że brat mi zostawił jakieś miliony?! Ty cholerny niewdzięczniku, ty...
- Nie wydzieraj się, ludzie się na nas gapią. Do tego wiem, że i tak spora część tej kasy pójdzie na wesele dla tego idioty. Tak w ogóle to wydaje mi się, że twój pierworodny to kiepska inwestycja.
- A ty to, co niby lepsza?
- Przykro mi tato, ale wygląda, że w obu naszych przypadkach umoczyłeś. Ha, ha i to podwójnie, chociaż przy pierwszym miałeś, chociaż trochę uciechy...
- Patryk, przysięgam, że zaraz ci wpieprzę tu przy wszystkich, bo zdecydowanie pozwalasz sobie na zbyt wiele!
- Dobra, już nic nie mówię! Do tego akurat z córki możesz być zadowolony.
- Żebyś cholera wiedział! A ty póki, co jesteś na końcu listy, niech cię szlag!
- Nigdy się nie łudziłem, że jest inaczej.
- Cholera, synu, co jest z tobą, czemu jesteś na mnie taki zły?
- Długo by wymieniać, a my nie mamy czasu, przecież musimy jeszcze zajść do spożywczaka po coś na kolację. No chodź, jezu z tobą gdzieś wyjść to nie odpuścisz żadnego sklepu po drodze.
- Weź już się zamknij, bo zaraz naprawdę cię trzepnę.
- Straszny dziś ponurak z ciebie. Jeśli ma ci to poprawić humor to wiedz, że do mojego wesela nie będziesz musiał się dokładać.
- Taki jesteś pewien, że sam dasz radę na nie zarobić?
- Powiedzmy.
Wyszliśmy na zewnątrz. Ojciec pędził przodem, najwyraźniej nie mając ochoty na rozmowę.
Udałem, że zrobiło mi się go szkoda:
- Tak sobie pomyślałem tato, że jednak jesteś dobrym człowiekiem i zasłużyłeś na porządnego syna.
- Co ty nie powiesz?
- Więc skoro z matką nie jesteście za starzy na przeprowadzki, to może dalibyście też radę wleźć jedno na drugie, podobno do trzech razy sztuka...
Tym razem przegiąłem i dostałem w łeb.
Następnego dnia uznałem, że dość siedzenia w domu i przydałoby się wyjść, pozwiedzać trochę miasto. Pomyślałem, że zrobię kilka fotek okolicy i wrzucę na swój profil, żeby pokazać znajomym jak teraz mieszkam
- Siostra pożyczysz mi swoją cyfrówkę?
- A po co?
Kurde a co można niby zrobić przy pomocy aparatu cyfrowego?
- Postanowiłem, że zostanę ornitologiem i chcę fotografować ptaki. Chyba na początek zacznę od swojego.
- A to sorry, mój ma za słaby zoom, więc odpada.
No tak, sam się o to prosiłem.
- Idę na miasto trochę zwiedzić okolicę. Pomyślałem, że przy okazji pstryknę kilka fotek.
- Nooo, w końcu mój mały braciszek postanowił ruszyć swoje cztery litery. Determinacja godna pochwały.
Chciałem coś wspomnieć, że już nie taki mały, ale wolałem się nie naciąć na kolejną ripostę.
- To jak, pożyczysz czy nie?
- Okej, wiesz gdzie leży, nie krępuj się. Ale coś za coś, zanim weźmiesz mam jedno pytanko.
- Tylko jedno?
- Tak. Co takiego zostawiłeś za sobą w tej dziurze, że chodzisz jak struty od tygodnia?
- No, jak by ci tu powiedzieć... Znajomi, część rodziny, prawie siedemnaście lat swojego życia.
- Nie chrzań mi tu, bo sama dwa lata temu wyjeżdżałam na studia i jakoś tak bardzo nie przeżywałam.
- Miałaś bliżej, z resztą wracałaś równie często jak niedoleczona grzybica.
- O, dzięki brat. Miło wiedzieć jak bardzo za mną tęskniłeś.
- Przepraszam, to nie tak. Po prostu ciężko mi teraz, więc wyżywam się na każdym, kto jest pod ręką.
- Wiem głupku i nie gniewam się. Ale chyba wygląda na to, że źle sformułowałam pytanie, więc się poprawiam, kogo takiego ważnego tam zostawiłeś?
Jednego mojej siostrzyczce nie mogłem odmówić, była cholernie spostrzegawcza. I do tego wścibska, niebezpieczna mieszanka.
- Tak, zostawiłem tam kogoś bardzo dla mnie ważnego i teraz bardzo tęsknię. Zadowolona?
Mam nadzieję, bo nic już więcej ci nie powiem.
Wziąłem aparat i zamierzałem wyjść.
- Hej, nie tak prędko.
- Miało być tylko jedno pytanie.
- Ale udzieliłeś mi połowicznej odpowiedzi, więc mam prawo zapytać o coś jeszcze.
- Ok dawaj, tylko szybko.
- Czy znam tą ...hmm...osobę, za którą tak tęsknisz?
A więc się domyślała, co do tego nie było wątpliwości. Ale domysły mogłem szybko rozwiać. Albo potwierdzić. I tak powiedziałem za dużo, ale o dziwo nie byłem za to na siebie zły. Bardzo chciałem zrzucić z siebie ten balast, który zaczynał mi już coraz bardziej ciążyć i ujawnić przed siostrą, że jestem inny. Wiedziałem, że jeśli ktoś z moich bliskich ma mnie zrozumieć to właśnie ona. Dochowałaby tajemnicy, pewnie jeszcze pomogła znaleźć chłopaka gdybym potrzebował. Wystarczyło tylko na końcu zdania dodać odpowiedni zaimek. Tyle, że wtedy stchórzyłem i zostawiłem ją z domysłami.
- Tak znasz... tą osobę. Okej dość na dziś pytań, dzięki za aparat.
Odwróciłem się i wyszedłem z jej pokoju. Za plecami usłyszałem jeszcze:
- Udanych fotek, może wpadnie ci w obiektyw ktoś, kto uleczy twoje serduszko!
Następne dni mijały mi na zwiedzaniu okolicy, a było, co oglądać, w sumie to jedno z największych miast w kraju. Osiedle, na którym mieszkaliśmy rzeczywiście było porządne, starzy nie ściemniali. Ochrona, kort tenisowy, kilka boisk, w pobliżu basen i MOSiR. Nasze mieszkanie też w końcu było na tyle przestronne, że nie trzeba się było wstydzić, zapraszając kogoś do siebie. Tyle, że pozostawał pewien problem, póki, co, nie miałem tam, kogo przyprowadzić.
Któregoś popołudnia doszedłem do wniosku, że przydałoby mi się trochę ruchu, wyszedłem na zewnątrz i skierowałem się w stronę boiska do piłki nożnej. Tyle, że tam mieli komplet, kilku nawet stało na zmianie, więc dałem sobie spokój. Zresztą, co, miałem się zapytać "Sorry nie trzeba wam przypadkiem kogoś do stania na bramie?". Chyba by się posrali ze śmiechu. Niewiele myśląc poszedłem dalej, w stronę kortu. Stanąłem z boku, za siatką i obserwowałem, co się dzieje. Czterech chłopaków grało debla, wokoło trochę dzieciarni i ze dwie dziewczyny. Skupiłem uwagę na grających. Dwóch przeciętniaków po prawej stronie, jeden łysy jak po chemioterapii a drugi zakapior z odstającymi uszami, koleś z rodzaju tych, że jak go spotkasz na swojej drodze to pierwsze, co ci przychodzi do głowy to: gdzie on ma nóż i czy na pewno tylko jeden. Przerzuciłem wzrok na drugą stronę. Z przodu ganiał wyżelowany laluś, któremu szło tak jakby rakietę do tenisa miał pierwszy raz w ręce.
Popatrzyłem na ostatniego z czwórki i na nim zatrzymałem wzrok na dłużej. Wysoki przystojniak, z fajnie odznaczającą się muskulaturką, chyba blondyn, ale był już tak spocony, że ciężko poznać, musiał na korcie biegać za dwóch i nie powiem, że sobie nie radził. Zerknąłem na niego kilka razy, zatrzymywałem wzrok na dłużej jak się odwracał żeby pójść po piłkę. Spoko tyłek. Po krótkim czasie set się najwyraźniej skończył, bo łysy krzyknął:
- No i kolejny browarek do kolekcji!
Blondynek wyglądał na poirytowanego:
- Kurwa, niby debel, a czuję jakbym grał sam!
- No to sobie graj sam. - żelek piznął rakietą i poszedł w kierunku jednej z dziewczyn. Po chwili oboje się zmyli.
- Ej ty! Umiesz grać?! - nie było wątpliwości, że drze się do mnie.
- Radzę sobie.
- No to właź!
Poodbijaliśmy chwilę żebym się rozgrzał. Zaczęliśmy seta. Nie jestem może jakimś asem w tenisa, ale trochę się grało w życiu. Wziąłem na siebie większą część boiska, dając odpocząć partnerowi. Po chwili browarek po naszej stronie. Blondynkowi humor się widocznie poprawił:
- No, to rozumiem. Jeszcze jeden?
- Okej, ale ostatni, bo mamy palenie.- odpowiedział łysy.
- No to podwójna stawka.
- Niech będzie.
Tego seta też wygraliśmy. Nasi przeciwnicy szybko się zmyli a blondyn podszedł do dziewczyny, widać swojej laski. Widząc, że mecz skończony, na kort wbiegła dzieciarnia, chwilę pewnie potrwa zanim ustalą, kto gra pierwszy, bo już się zaczęli tłuc o rakiety. Nie mając nic do roboty odwróciłem się z zamiarem pójścia sobie, nie wiem w sumie gdzie.
- Hej czekaj! - blondynek zawołał za mną. Odwróciłem się. - Nawet nie było jak się przedstawić. Jestem Adrian. A to Ewelina.
- Patryk - uścisnąłem obojgu dłonie.
- Przyjechałeś do kogoś? Nie widziałem cię tu wcześniej.
- Dopiero, co się tu przeprowadziliśmy.
- Na stałe?
- Na to wygląda. - nie udało mi się ukryć nutki zawodu.
- Nie podoba ci się tutaj? - wtrąciła Ewelina.
- Po prostu nikogo nie znam i trochę się nudzę.
- No to trzeba to zmienić. - odpowiedział Adrian. - Wyglądasz w porządku, przynajmniej nieźle grasz, a to już coś. Pijesz piwo?
- Jasne. Tak w ogóle to jak wyszedł bilans w meczu?
- Z nimi na zero, a między nami to wiszę ci przynajmniej jedno za pomoc. Chodź, tu niedaleko jest monopolowy, wypić pójdziemy do parku. Byłeś tam już?
- Z doświadczenia wiem, że jak jesteś nowy i w dodatku sam to lepiej póki, co omijać takie miejsca.
- Tutaj nie musisz się bać, spokojna okolica i normalni ludzie, żadnej patologii. Uważać musisz dopiero po drugiej stronie torów, z resztą powiem ci wszystko co i jak kiedy tylko otworzymy po piwku. Ewelina masz mój portfel i telefon?
- Trzymaj. No chodź! - dodała po chwili, widząc jak się ociągam. Wyglądało na to, że są parą, ale chyba akurat teraz nie szukali sytuacji sam na sam, więc poszedłem z nimi.
Gadaliśmy sobie siedząc przy piwku. Dowiedziałem się, że oboje chodzą do tego liceum, w którym ja miałem zacząć naukę, więc wyglądało na to, że początek w nowej szkole nie będzie taki trudny. Dołączali do nas nowi ludzie, Adrian z dziewczyną przedstawiali mnie kolejno każdemu. Posiadówa przy piwku zaczęła się przeradzać w małą imprezkę, więc przenieśliśmy się na ogródek działkowy do starych Adriana. Było tam kawałek drogi, pomyślałem, że wracać może być znacznie gorzej, ale jakoś się udało, głównie dla tego, że jeden z nowo poznanych kumpli odstawił mnie pod sam blok.
Któregoś razu szwędaliśmy się po mieście, nie było akurat nic innego do roboty, a oni uparli się, że pokażą mi warte uwagi miejsca. Zatrzymałem się przy plakacie reklamującym jakąś szkołę walk typu karate, aikido i chyba samba. Nie tęskniłem za bratem, ale naszych sparingów trochę mi brakowało.
- Uprawiałeś jakieś sporty walki tam u siebie? - zagadnął Adrian widząc, że stoję i gapię się w plakat.
- Nie, po prostu z bratem i jego kumplami tłukliśmy się po łbach w rękawicach. Chyba najbliżej było to zbliżone do boksu.
- A coś z tych rzeczy, co na plakacie?
- Nie, co ty, w życiu bym na coś takiego nie poszedł. Pierwsze kojarzy mi się z Chuckiem i jego półobrotem, drugie z pajacem Segalem a samba to taki balet dla dzikusów.
- Ci, co to ćwiczą, pewnie by się z tobą nie zgodzili.
Po chwili dotarło do mnie, że wczoraj chciałem wyciągnąć Adriana na piwo, ale się wymigał, że ma trening, a ja nie dopytywałem. Zrobiło mi się dziwnie ciepło.
- Ja sam też tak uważam, więc chodzę na stary dobry kickboksing. - dodał z uśmiechem, widząc moje zmieszanie.
- Wkręcisz mnie?
- Jasne. Będziesz potrzebował zgody starych, zaświadczenia od lekarza i pięć dych na miesiąc.
- Nie ma problemu.
Po kilku chwilach doszliśmy do sporego rynku, moi towarzysze usiedli na ławeczce.
- A tu, co jest?
- Fontanna i fajne widoczki: architektura albo foczki, co kto lubi. Klapnij sobie, jest gorąco jak cholera.
Rzeczywiście upał lał się z nieba, ale orzeźwiający wpływ fontanny dało się odczuć już po kilku chwilach. Rozejrzałem się dokoła, rzeczywiście spacerowało sporo skąpo ubranych lasek, tyle, że co kalece po rolkach?

Wakacje upływały spokojnie, poznawałem nowych ludzi, miasto, powoli przyzwyczajałem się do swojego nowego miejsca na Ziemi, mało tego, zaczynało mi się ono podobać. Gdyby jeszcze był Tomek. Tak jak mu poradziłem wcześniej, wrócił do poprzednich planów i poszedł do technikum. Rozmawialiśmy często, ale już nie tak jak na początku, normalna kolej rzeczy. Któregoś dnia zadzwonił brat ze smutną wiadomością, Mariola poroniła. Rodzice mówili, że był załamany, wyglądało na to, że sami też się przejęli, w końcu stracili pierwszego wnuka. Ja miałem mieszane uczucia, z jednej strony wciąż się nie odzywaliśmy i byłem na niego zły. Z drugiej należałoby coś powiedzieć, ale nie zdołałem się w sobie zebrać, więc na razie bariera milczenia, która wyrosła między nami po moim wyjeździe nie została przełamana.
Rok szkolny zaczął się raczej zwyczajnie, klasa, do której trafiłem wydawała się zgrana, szybko mnie zaakceptowali tym bardziej, że część ludzi znałem już wcześniej, z wakacji.
Moje siedemnaste urodziny obszedłem raczej symbolicznie, w luźnym gronie nowych znajomych, stary kupił mi obiecaną kamerkę. Zabierałem ją często ze sobą jak szliśmy paczką na miasto czy piwo albo żeby się zwyczajnie powygłupiać.
Pewnego popołudnia, korzystając z ostatnich bezdeszczowych dni zawędrowałem z kamerą w okolice tamtej fontanny. Porozglądałem się chwilę po okolicy, zrobiłem kilka ujęć. Po chwili moją uwagę przykuł jakiś koleś, który siedział sam jak ja, na ławce niedaleko. Pochłonięty był szkicowaniem czegoś albo kogoś, więc mogłem mu się bez obaw przyjrzeć. Ciemne kędziory rosły trochę niesfornie i wpadały mu do oczu, więc musiał, co chwilę przerywać swoją pracę i odgarniać je z czoła. Szczupły, na oko w moim wieku, ciężko ocenić wzrost, bo pochylony był nad swoim szkicem. Ciekaw byłem, co tak zawzięcie tam bazgrze i po chwili dotarło do mnie, czemu zwróciłem na niego uwagę, Tomek też lubi rysować. Ciekawe, co tam u niego, pomyślałem, zdając sobie przy okazji sprawę, że ostatnio odzywa się jakby rzadziej. Przyjrzałem się jeszcze raz chłopakowi na ławce, po czym wróciłem do domu.

Skończyła się jesień, minęły święta, Sylwka spędziłem u kolegi. Było całkiem sympatycznie, nawet mimo tego, że przykleiła się do mnie jakaś panna, niezbyt trzeźwa, do tego mało urodziwa. Podkopała tym samym nieco moje mniemanie, co do własnej urody, ale tylko na krótki czas. Kiedy podłamany zapytałem wprost Ewelinę czy jestem brzydki tylko się roześmiała i dodała, że gdyby tylko mi się zechciało miałbym dziewczyn na pęczki. Wiedziałem, że przesadza, ale moje ego zostało podbudowane.

Zbliżały się ferie, których się nie mogłem wprost doczekać, tyle, że mój chłopak odzywał się podejrzanie rzadko. Z Maćkiem zwykle starałem się unikać rozmowy o Tomku, ale tym razem wiedziałem, że dzieje się coś podejrzanego, więc postanowiłem wypytać go na gg:
- Wiesz może co tam u Tomka ? Jakoś ostatnio nie mamy kontaktu.
- Do nas też rzadko się odzywa, prawie nie wychodzi z nami na piwko. Latem to przynajmniej w gałę wyszedł pograć a teraz...
- Stało mu się coś?
- No można to tak ująć, kolego. Miłość. Tomeczek się zakochał.
Poczułem dziwny uścisk w gardle.
- W kim?
- Kojarzysz tą Ankę, co mieszka naprzeciwko monopolowego? Rok młodsza od nas, taką niedostępną zawsze zgrywała.
- Aha.
- No to widać, że Tomek jakoś zdobył do niej dostęp. Cały czas łazi z nią i jej psiapsiółami.
- A Paulina?
- Ich związek to już historia. Od razu mówię, że ze mną też się nie ciąga.
- Jesteś naprawdę pewien, że Tomek z Anką są razem?
- Stary, na sto procent. Papużki nierozłączki, mówię ci. Nawet na piwku ich razem widziałem.
- No to wszystko jasne.
- Co jasne? A z resztą, mam dość gadki o nich. Mów lepiej czy przyjeżdżasz na ferie?
- Jeszcze sam nie wiem, odezwę się jakby, co.
Napisać, że to czego się dowiedziałem mnie zasmuciło to niedopowiedzenie. Byłem załamany. I wkurzony. Sam nie wiem czy bardziej na to, że znalazł kogoś na moje miejsce czy że ukrywał to przede mną. Wysłałem mu SMSa "Zadzwoń jak będziesz mógł musimy porozmawiać. To ważne". Czekałem jakieś pół godziny, nie mogąc usiedzieć w miejscu, w końcu się odezwał:
- Cześć Patryk, chciałeś pogadać o czymś ważnym?
- Tak Tomek chciałem porozmawiać o nas.
- Okej.
- No chyba, że jest ktoś ważniejszy ode mnie?
- Nie jarzę.
- Nie zapomniałeś mi o kimś powiedzieć? Na przykład o pewnej Ani?
- Nie, po prostu...
- Po prostu, rozumiem. Tak po prostu postanowiłeś, że mnie rzucisz i nic mi o tym nie powiesz!?
- Jejku, Patryk...
- Dobra nie tłumacz się rozumiem. Mam tylko jedno pytanie : pieprzyłeś ją?
- Nie, to nie tak...
- No to jak by ci kiedyś dała na pieska to pamiętaj, żebyś z przyzwyczajenia nie pomylił pięter, to by się dopiero Ania zdziwiła!
Rozłączyłem się, rzuciłem telefon na łóżko. Na zewnątrz było już ciemno i prószył śnieg, ale musiałem się przewietrzyć. Nogi same mnie prowadziły, bo głowę miałem zbyt zajętą myślami. Wyszło na to, że nasz związek nie przetrwał nawet pół roku rozłąki. Łudziłem się, że uczucie pokona barierę odległości, która nas dzieliła, ale się myliłem. Myślałem czy na pewno jestem na Tomka zły, ale im dalej szedłem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że wcale nie jestem pewien. Zawiedziony, owszem, ale przecież w tamte wakacje dwa lata temu jakoś mi długo nie zeszło, zanim zacząłem się spotykać z Karolem. Tyle, że sytuacja była trochę inna.
Nawet się nie spostrzegłem, że znów stoję na tamtym miejscu z fontanną, teraz nieczynną z powodu mrozu. Chyba podświadomie wybierałem to miejsce, kiedy chciałem pobyć sam, mimo iż wkoło było trochę ludzi. Tyle, że oni byli zajęci swoimi sprawami, więc udawałem, że ich nie ma. Taka moja nowa samotnia. Ławka była zaśnieżona, więc usiadłem tyłkiem na oparciu. Śnieg przestał padać i zsunąłem z głowy kaptur, oparłem łokcie o kolana i znowu zacząłem rozmyślać. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że rzucił mnie dla dziewczyny. Do cholery nic nie mówił, że jest bi. A może nie? Może w ogóle jest hetero a ze mną tylko eksperymentował?
Moje rozmyślania przerwał ruch po lewej stronie. To był znowu ten koleś, usiadł na oddzielnej ławce, w sposób podobny do mojego, wyjął szkicownik i znów zaczął coś bazgrolić. Miałem to gdzieś i znowu się zamyśliłem. Nie no, z dziewczyną. Podobno dla laski największym obciachem jest, kiedy facet zostawi ją dla innego faceta. Czy ja powinienem czuć się podobnie? Zacząłem marznąć, więc zsunąłem się z ławki z zamiarem pójścia do domu.
- Hej, ty tam! - usłyszałem zza pleców
Odwróciłem się.
- Jeszcze nie skończyłem, mógłbyś chwilę zaczekać?
Rysujący koleś mówił najwidoczniej do mnie. Trochę mnie przytkało.
- Możesz usiąść tak jak poprzednio? Dosłownie na moment, okej?
Najwidoczniej to, co tam zawzięcie szkicował to byłem właśnie ja. Już mu miałem odpowiedzieć, że jest coś takiego jak rysowanie z pamięci, ale po chwili się rozmyśliłem. Usiadłem tak jak wtedy, na oparciu.
- Dokładnie tak jak poprzednio, łokcie na kolanach a głowa oparta o dłonie, dobrze?
Zaczynał mnie irytować. Co to ja jakiś model jestem? Mimo to zrobiłem jak prosił. Po dłuższej chwili skończył, wstał z ławki i podszedł w moim kierunku.
- I jak mi się udało? - wyciągnął szkicownik w moim kierunku. - Ręce mi trochę zmarzły, więc proszę o wyrozumiałość.
Nie jestem ekspertem, ale chłopak naprawdę umiał rysować. Poznałem siebie bez trudu. Użył tylko ołówka, ale dobrze oddał grę światła i cieni, wyłowił szczegóły mimo panującego półmroku.
- Bardzo ładnie, gratuluję talentu. Mogę już iść?
- A musisz?
Jego śmiałość trochę mnie deprymowała.
- Raczej tak, bo zmarzłem jak diabli.
- Niedaleko jest mały pub, więc zapraszam na filiżankę czegoś gorącego.
- Nawet się nie znamy...
- Mateusz - wyciągnął rękę.
- Eeee.. Patryk.
- Więc skoro już się znamy, to czy teraz skorzystasz z zaproszenia?
- Okej, czemu nie.
Po chwili siedzieliśmy w małym, przytulnym pomieszczeniu, naprzeciwko siebie, z gorącym espresso w dłoniach.
- Często tak rysujesz nieznajomych? - tym razem to ja zacząłem rozmowę.
- Chyba tak.
- I zawsze potem zapraszasz ich na kawę?
- Raczej nie. Zwykle oddaję im moje szkice, szczególnie, gdy słabo mi wyjdą. Wtedy to oni mnie częstują.
- Czyli ja nie dostanę rysunku?
- Jeszcze nie zdecydowałem.
Rozmowa ugrzęzła w martwym punkcie. A on wyraźnie nie kwapił się z podjęciem tematu.
- Często tu przychodzisz? - rzuciłem pierwszą myśl, jaka przyszłą mi do głowy.
- Tak, ale raczej z powodu tego, że mieszkam niedaleko. W tym mieście jest dużo znacznie ciekawszych miejsc.
- Nie wiem, nie zdążyłem jeszcze dokładnie obejrzeć całego.
- Przyjezdny?
- Przeprowadziłem się tutaj jakieś pół roku temu.
I tak opowiedziałem mu gdzie mieszkałem wcześniej, do której szkoły chodzę i całą resztę. Od niego dowiedziałem się, że chodzi do liceum plastycznego, jest w moim wieku, ma starszego brata, psa i lekko trzepniętych starych. Sam mi się wydał trochę dziwny, wobec czego jeśli uważał, że ma stukniętych starych to chyba muszą być nieźle zakręceni. Przegadaliśmy tak coś koło godziny, w końcu trzeba się było zbierać. Na koniec oddał mi rysunek. Obejrzałem go sobie po drodze do domu. Na odwrocie było dziewięć cyferek, ni mniej, ni więcej tylko numer telefonu. Po powrocie wziąłem telefon: sześć nieodebranych połączeń od Tomka. Wyłączyłem aparat i poszedłem spać. Następnego dnia była sobota, więc nie spieszyłem się ze wstawaniem.
W województwie gdzie mieszkałem poprzednio właśnie zaczynały się ferie, tutaj dopiero za tydzień. Zastanowiłem się nad sensem wyjazdu i po chwili zadzwoniłem do dziadków żeby odwołać wizytę. Nie było sensu tłuc się czterysta kilometrów tylko po to żeby zobaczyć mojego byłego w objęciach dziewczyny. Zjadłem śniadanie i zacząłem przeglądać w kompie najnowsze filmiki, które nakręciłem. Zadzwoniła komórka, na wyświetlaczu pisało "Tomek". Po chwili wahania odebrałem.
- Tak?
- Patryk jesteś głupim osłem!
Przyznam, że nie spodziewałem się czegoś takiego.
- Wiem, wiem, zacząłem nim być cztery lata temu.
- Do ciebie to nic nie dociera. Wczoraj nie dałeś mi dojść do słowa!
- Okej to dochodź teraz.
- Normalnie powinienem cię rzucić i tyle!
- Zdaje się, że tą kwestię rozwiązaliśmy już wczoraj.
- Gówno a nie rozwiązaliśmy! Maciek ci głupot nagadał a ty połknąłeś to wszystko jak... no już nie będę porównywał!
- Nie chrzań, bo zawsze wypluwałem. Tak w ogóle to wszystkie moje orgazmy były udawane!
Nie wiem, czemu, ale zawsze jak Tomek się pienił to ja nabierałem ochoty do żartów. Cisza. Po chwili się odezwał, tym razem już bez krzyków.
- Patryk proszę, wysłuchaj, co mam do powiedzenia. Nie powinienem ci się tłumaczyć, bo nie mam naprawdę, z czego, zaraz ci wyjaśnię i zrobię to, bo mi na tobie zależy.
- Okej, słucham.
- Po tym jak wyjechałeś było mi naprawdę ciężko. Na pewno nie mniej niż tobie. Cały czas mówiłeś, jaki to jesteś teraz sam, a co ze mną?
- Miałeś starych kumpli a ja musiałem sobie poszukać nowych, o to mi chodziło.
- Jakich starych kumpli? Maćko i reszta? To byli twoi koledzy. Kumplowali się ze mną dopóki ty byłeś w pobliżu, ale jak wyjechałeś to okazało się jak jest na prawdę.
- A reszta. Albo w szkole?
- Tą resztę mogę zliczyć na palcach jednej ręki. A w szkole same mlony, gadają tylko o dupach, piciu browca albo grach komputerowych. Sorry, ale to nie moje klimaty.
- A Anka i inne dziewczyny?
- To tylko koleżanki, nic więcej. Fajnie nam się rozmawia, nie muszę ciągle słuchać uwag i pytań dotyczących czyichś cycek i czy mi się podobają. Szwędamy się razem, w końcu ktoś do mnie przychodzi, nie muszę siedzieć sam. Latem jeszcze jakoś sobie radziłem, wyszedłem pokopać piłkę, ale teraz...
- I nic z nimi nie ten tego?
- Czasem małe macanko z Anką albo coś, ona się uważa za moją dziewczynę a mi to na rękę. Układ taki sam jak z Pauliną.
- Więc nie lecisz na nie?
- Patryk powtarzam, to tylko koleżanki, jestem gejem, tak jak przed twoim wyjazdem.
- Czyli nie zapomniałeś o mnie? Jakoś ostatnio mało się odzywałeś.
- Starałem się zapomnieć, wierz mi. Nie dla tego, że przestałem cię kochać, tylko, że to tak bardzo boli jak ciebie nie ma. Moje życie jest puste bez ciebie tyle ci powiem.
- Ja czuję tak samo. Więc między nami okej?
- Nie, między nami nie jest okej, dopóki nie jesteśmy razem. Ale gotowy jestem poczekać na ciebie choćby nie wiem jak długo. A właśnie, już się nie mogę doczekać twojego przyjazdu, odliczam dni od początku roku.
Długo jeszcze rozmawialiśmy, a ja z każdą minutą uświadamiałem sobie, na jakiego durnia wczoraj wyszedłem. I jak bardzo jemu musi na mnie zależeć, skoro po takim wygłupie chce być dalej ze mną. Szybki telefon do dziadków z wiadomością, że jednak przyjeżdżam nie stanowiła problemu, chociaż babka narzekała, że za często zmieniam zdanie a oni są już starzy i może im się w końcu pomieszać.
Po upływie strasznie dłużącego się tygodnia nadeszła w końcu upragniona sobota. Pociąg coś koło dziewiątej, matka zaproponowała, że mnie odwiezie. Upchnąłem moje bagaże z tyłu i po chwili ruszyliśmy w stronę dworca. W połowie drogi zadzwonił telefon matki, która po chwili się rozłączyła i zjechała na pobliski parking. Próbowałem zapytać, o co chodzi, ale mnie zbyła i wybrała numer. Nie były to dobre wiadomości, widziałem jak matka zrobiła się blada, po chwili się rozłączyła. Ręce jej drżały.
- Patryk twoja siostra miała poważny wypadek, stan ciężki to wszystko, co mi ojciec powiedział.
Wstrząśnięta patrzyła na mnie niezdecydowanie. Wiedziała jak bardzo czekałem na dzisiejszy dzień. Po chwili zaczęły jej płynąć łzy.
- Gdzie ojciec?
- W drodze... do domu.
- Dobra, wracamy. Przesiadaj się. - wiedziałem, że nie jest w stanie prowadzić.
- Ale...
- Żadnych, ale, ty teraz nie dasz rady dowieźć nas do domu. Poradzę sobie.
Nie miała sił się sprzeczać. Po chwili wycofałem i ruszyłem w drogę powrotną.


cdn


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PatrykXX dnia Pią 9:48, 11 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykXX
Adept



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: a kto to wie?

PostWysłany: Sob 10:13, 12 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:52, 17 Sty 2013    Temat postu: Spbg - część ósma

Część ósma( 8 )


Pewien mądry człowiek napisał, że kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie by udało ci się to osiągnąć. Tamtego feralnego przedpołudnia, kiedy jechałem z rodzicami do szpitala miałem jednak wrażenie, że ów wszechświat ma moje pragnienia w głębokim poważaniu.

Wysłałem do Tomka sms-a z wyjaśnieniem, dlaczego nie przyjadę. Potem zadzwoniłem do dziadków żeby po raz kolejny odwołać wizytę. Nie wdawałem się w szczegóły, nie chciałem ich niepokoić zanim nie będzie wiadomo czegoś więcej o stanie siostry.
Póki, co ojciec zdołał się przez telefon dowiedzieć tylko, w którym szpitalu przebywa, że jest w stanie śpiączki na skutek odniesionego urazu głowy, do tego ma połamane obie ręce. Po dotarciu na miejsce okazało się, że siostra przebywa na oddziale intensywnej opieki. Od lekarza prowadzącego dowiedzieliśmy się, że jej stan jest stabilny, ale nadal pozostaje w śpiączce, do tego jest podejrzenie krwiaka podczaszkowego, trzeba poczekać na badania. Po więcej informacji odnośnie wypadku kazał zgłosić się na komendę policji, więc ojciec zostawił nas w szpitalu a sam pojechał we wskazane miejsce.
Wrócił po godzinie. Dowiedział się tyle, że jakieś dziesięć kilometrów za miastem "z nieustalonych jeszcze przyczyn pojazd, którymi poruszały się poszkodowane zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Okazało się, że koleżanka, z którą jechała moja siostra, przebywa w tym samym szpitalu tylko, że na oddziale ogólnym, po chwili namysłu zeszliśmy z nią porozmawiać. Tam wspomniana psiapsióła ze łzami w oczach wyjaśniła nam, że wczoraj obie wracały domu na przerwę międzysemestralną po zaliczonym egzaminie (resztę obie zaliczyły w terminach zerowych), ale było już dość późno, więc zatrzymały się na noc u jej rodziny jakieś trzydzieści kilometrów stąd. Z samego rana chciały przebyć resztę drogi i jak się to skończyło to wszyscy wiemy. Jechały jej samochodem, ona prowadziła i po prostu wpadła w poślizg, więcej nie pamiętała. Po chwili do sali weszli jej starzy i sytuacja zrobiła się trochę przykra, więc na razie postanowiłem wyjść do poczekalni, szczególnie, że za cholerę nie wyobrażałem sobie, jakim cudem udało jej się wpaść w ten pieprzony poślizg, skoro od kilku dni była odwilż i na drogach suchy asfalt.
Zadzwoniłem do Tomka i szczegółowo mu opisałem, co i jak. Nie był zły ani nic z tych rzeczy, no może trochę zawiedziony, przede wszystkim starał się mnie pocieszać, że wszystko z siostrą będzie dobrze i temu podobne rzeczy. Zapewniał, że jest gotów poczekać na nasze spotkanie nawet do następnych wakacji, jeśli będzie trzeba. Na koniec po raz kolejny utwierdził w tym, co do mnie czuje, zrewanżowałem mu się tym samym. Z rodzicami koczowaliśmy jeszcze w szpitalu kilka godzin, jednak stan rzeczy się nie zmienił, więc postanowiliśmy wrócić do domu.
Następne dni były do siebie irytująco podobne, starzy jechali do pracy a ja wychodziłem spotkać się ze znajomymi, zaprzątnąć czymś głowę żeby nie myśleć o siostrze. Każdy dźwięk dzwonka telefonu powodował, że serce podchodziło mi do gardła, bo spodziewałem się złych wieści, jednak takie się nie pojawiały. Moi nowi koledzy, szczególnie Adrian z Eweliną byli mi w tym czasie prawdziwym oparciem, starali się jak mogli żeby odgonić ode mnie czarne myśli, które czasem mnie nachodziły. Ale pod koniec tygodnia i oni wybierali się w góry, więc musiałem sam zacząć organizować sobie czas wolny.
W czwartek po południu zadzwonił brat i powiedział, że wziął wolne na sobotę i przyjedzie na dwa dni. Nie miałem mu za złe, w końcu to przecież i jego siostra leżała w szpitalu.
Tomek dzwonił regularnie przynajmniej raz dziennie, nie inaczej było też tego wieczoru:
- Hej Patryk, jak się czujesz?
- Cześć Tomek, to samo, co wczoraj. Serio ta sytuacja zaczyna mnie przerastać. Każdy kolejny dzień jest bliźniaczo podobny do poprzedniego a u siostry nic się nie zmienia, chociaż lekarze mówią, że obrzęk jakby się zmniejszył. Sam już nie wiem, co o tym myśleć.
- Myśl pozytywnie a zobaczysz, że wszystko się ułoży. Za dużo siedzisz w domu i się zamartwiasz, mówię ci.
- Próbowałem szukać towarzystwa, ale mam wrażenie, że jak spotykamy się całą paczką, to mój nastrój udziela się innym i dobrą atmosferę trafia szlag. Opłaciłem dodatkowe treningi i chodzę teraz każdego popołudnia, jak stłukę taki worek to mi się trochę poprawia samopoczucie.
- To dobrze. Tak w ogóle to ja też postanowiłem, że wezmę się trochę za siebie i zapisałem się na siłkę, do tego pomyślałem będę też chodził regularnie na basen, no wiesz, żeby moje ciałko było przyjemniejsze dla twojego oka, kiedy mnie będziesz widywał bez ubrania.
- Twoje ciałko jest wspaniałe i tak, więc jeśli robisz to tylko dla mnie to wiedz....
- Wiem, wiem, ale i tak nie zaszkodzi, zresztą wiesz, że lubię pływanie.
- Więc jak tak to się cieszę. Kiedy zaczynasz?
- Jak się skończą ferie, będę chodził po lekcjach.
- Kurde, dopiero do mnie dotarło, że zostało ci już tylko kilka dni wolnego. Mam wrażenie, że przeze mnie zmarnowałeś całe ferie.
- Nie chrzań głupot. I tak nigdzie się nie wybierałem, nawet gdybym wiedział wcześniej, że nie przyjedziesz. Po prostu przykro mi, że znowu się nie zobaczyliśmy. Wiesz, że nie widziałem cię już od pół roku?
Uwaga Tomka podsunęła mi pewną myśl:
- Słyszałeś może coś, o Skype?
- Jasne, że tak, tyle, że wygląda na to, że mam raczej za słabe łącze z netem.
- Mógłbyś zagadać coś ze starym na temat wykupienia lepszego transferu?
- Dobra myśl. Skoro nie możemy widzieć się na żywo to chyba jest dobra alternatywa. Pogadam z ojcem i zobaczymy. Kamerkę już mam, jak coś.
- Im wcześniej tym lepiej. Okej, mówiłem ci już może, że czeka mnie ciężki weekend?
- To znaczy?
- Brat przyjeżdża.
- Przesadzasz, jak zwykle. Tak w ogóle to moglibyście dojść w końcu do jakiegoś porozumienia. Jeszcze ci ta złość na niego nie przeszła? Minęło już przecież pół roku.
- Sam nie wiem, po prostu nie mogę mu darować, że przez niego ty i ja nie możemy być razem.
- Wiesz, to nie jego wina, że sytuacja ułożyła się tak a nie inaczej, do tego, co, wyobrażałeś sobie, że ta nasza idylla będzie trwać niezmącona wiecznie? Na drodze każdego prawdziwego związku pojawiają się trudności, sztuką jest umieć je przezwyciężyć.
- Nie filozofuj mi tu, zresztą czuję tak jakbym od początku naszej znajomości sikał pod wiatr.
- Patryk, do licha, jesteśmy parą gejów i mieszkamy w Polsce. Tutaj zawsze będzie mocno wiało. - usłyszałem w słuchawce zduszony śmiech Tomka.

Kolejne dni nie przyniosły większych zmian, jeździłem do szpitala przed południem, rodzice po pracy, tyle, że siostra dalej się nie budziła. W końcu nadeszła sobota. Byliśmy z matką tylko we dwójkę, ojciec w pracy. Koło południa usłyszałem domofon, po chwili drzwi wejściowe się otworzyły i wszedł brat. Matka zaraz się poryczała jak tylko ją uściskał, ostatnio zdarzało jej się to naprawdę często i zaczynało mnie już powoli irytować. Uścisnąłem, więc tylko rękę bratu i miałem zamiar udać się do swojego pokoju, żeby przeczekać te płacze, ale on zawołał za mną:
- Patryk czekaj, nie jestem sam.
Odwróciłem się w kierunku brata, który przepuszczał właśnie kogoś przez drzwi. A kiedy zobaczyłem, kogo, poczułem, że nogi się pode mną uginają.
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale pomyśleliśmy, że zrobimy Patrykowi niespodziankę. Mam nadzieję, że nie sprawiam kłopotu?
- Tomek, jaki problem, o czym ty mówisz? Ja również się cieszę, że cię widzę a Patrykowi szczególnie się przyda towarzystwo... - matka rozkleiła się na dobre i tylko machnęła ręką dając mu znać żeby wszedł.
Ostatkiem sił zmusiłem się żeby po prostu nie podejść do niego i nie wziąć w ramiona, ale póki, co musiał nam wystarczyć zwykły, przyjacielski uścisk dłoni. Pogadaliśmy trochę we czwórkę, ale matka, co chwilę wybuchała płaczem, więc po chwili zażenowania zgarnąłem Tomka do swojego pokoju.
Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi on podszedł do mnie i czule objął, staliśmy tak przez dłuższą chwilę, bez słowa, po prostu obejmując się i ciesząc wzajemną bliskością. Potem nasze usta spotkały się po połowie roku rozłąki a ja poczułem się jak w siódmym niebie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, trzymałem go na odległość wyciągniętych ramion:
- Kurcze, Tomek albo mi się zdaje albo urosłeś przez te pół roku. Sam popatrz, jesteś równy ze mną.
- No, chyba masz rację. - podszedł znowu bliżej, nasze oczy spotkały się dokładnie na tej samej wysokości. Skorzystał z okazji i znów mnie pocałował, tym razem krócej.
- Jestem ciekaw czy coś jeszcze się zmieniło... - dodałem po chwili z uśmiechem patrząc wymownie na jego rozporek.
- O w mordę, Patryk, za ścianą jest twoja matka z bratem, siostra nieprzytomna leży w szpitalu a ty myślisz o seksie...
- Tam od razu o seksie. Tylko o twoim zawadiace, jego też nie widziałem już pół roku, zresztą masz rację. Okej mów jak ci się udało namówić mojego brata, żeby cię tu przywiózł.
Usiedliśmy obok siebie trzymając się czule za ręce, zważywszy na obecną sytuację na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić.
- Samo tak jakoś wyszło. Jak mi wtedy powiedziałeś, że wybiera się do was, to mi zaświtała w głowie pewna myśl. Tyle, że nie mogłem tak po prostu iść do niego i powiedzieć, że jadę z nim, bo by wyglądało podejrzanie.
- No raczej.
- No to niby przez przypadek przyszedłem do niego do sklepu i zacząłem pytać czy wie, co tam u ciebie, bo mało dzwonisz i tego typu pierdoły.
- Brzmi sensownie
- No i tak zagadałem, że wiem, że siostra w szpitalu i takie tam. Ogólnie to tak pokierowałem rozmową, że sam mi zaproponował czy się z nim nie zabiorę. Jego dziewczyna, jak jej tam...
- Mariola. - jakoś tym razem jej imię przeszło mi gładko przez gardło.
- No to ona nie mogła jechać, a jemu się też nie bardzo chciało samemu spędzać w samochodzie tyle godzin, więc wyszło, że przyjechaliśmy razem. Szkoda, że na tak krótko, bo jutro około południa wracamy.
Jeden dzień, a dokładnie jedna doba, tyle mamy czasu żeby wypełnić półroczną rozłąkę. Żeby być ze mną przez dwadzieścia cztery godziny minus czas na sen, chciało mu się spędzić dwanaście godzin na tyłku i do tego mając przez ten czas mojego brata za towarzystwo. Przyszła mi wtedy do głowy tylko jedna myśl, dość bolesna, że chyba nie zasługuję na kogoś tak wspaniałego jak Tomek. Gardło miałem ściśnięte ze wzruszenia zdołałem, więc wydobyć z siebie:
- Dziękuję. I kocham cię naprawdę bardzo, bardzo mocno.
- Wiem. I ja ciebie też.
Przez ponad godzinę siedzieliśmy tak razem, rozmawialiśmy niewiele, po prostu cieszyliśmy z własnego towarzystwa. Po chwili matka krzyknęła z korytarza, że jadą do szpitala i czy się z nimi zabierzemy. Prawdę mówiąc nie bardzo mi się chciało teraz dzielić mój czas z kimś poza Tomkiem, więc odpowiedziałem, że wybieramy się na miasto, a do siostry zajedziemy trochę później.
Poszło gładko i po chwili zostaliśmy sami. Seks byłby, jak wspomniał wcześniej Tomek, trochę teraz nie na miejscu, więc ograniczyliśmy się jedynie do lekkich pieszczot i pocałunków. Trwało to jakąś godzinę nim odezwał się telefon. To był ojciec.
- Co tam tato?
- Dzwonili do mnie przed chwilą ze szpitala, twoja siostra odzyskała przytomność. Gdzie matka?
- Powinna być właśnie w szpitalu. A ty?”
- Już wychodzę z pracy. Jesteś w domu, to zajadę po ciebie?
Chwila zastanowienia, doszedłem do wniosku, że pewnie nie wie że Tomek jest u mnie i mogłoby dojść do dziwnej sytuacji.”
- Jestem na mieście, dojedziemy na własną rękę, ze mną jest Tomek, brat go przywiózł ze sobą.
- Okej rozumiem, a gdzie twój brat?
- No w szpitalu razem z matką, pojechali wcześniej. To ty jedź sam, my zaraz też będziemy.
Rozłączyłem się i poczułem jak ogromny kamień spada mi z serca. Po chwili znów złapałem za telefon i zamówiłem taksówkę. Tomek właśnie się ogarniał po naszych pieszczotach, ja po chwili zrobiłem to samo. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół, taksówka już czekała. Po paru minutach byliśmy pod szpitalem, po kilku następnych wchodziliśmy do sali gdzie leżała siostra. Była cała rodzinka, matka oczywiście płakała, ale ogólnie atmosfera nie była jakaś smutna. Nasze pojawienie się zostało prawie niezauważone w ogólnym zamieszaniu. Prawie, bo oczywiście siostra zwróciła na nas uwagę. Przywitanie ograniczyłem do soczystego buziaka prosto w usta. Tomek trochę się zmieszał, ale też dał siorze małego całusa w policzek, ogólnie wyszło trochę komicznie, ale przynajmniej rozładowało to atmosferę.
Zrobiło się nieco wylewnie, stanęliśmy, więc z Tomkiem trochę z tyłu, dając czas rodzicom i bratu na wygadanie się. Siostra zerkała, co chwilę na nas dwóch dziwnie się uśmiechając. Po chwili zdałem sobie sprawę, że obaj stoimy tam i trzymamy się za ręce. Nie przypominałem sobie żebym to zrobił świadomie, puściłem jego dłoń i odsunęliśmy się od siebie, ale wiedziałem, że siostra jest zbyt spostrzegawcza, żeby przegapić nawet taki szczegół. Ale miałem to gdzieś, byłem po prostu zbyt szczęśliwy.
Po kwadransie wpadła pielęgniarka i wygoniła nas z sali tłumacząc, że pacjentka musi odpocząć. Nawet nie protestowaliśmy, zapowiedzieliśmy jedynie, że przyjedziemy znowu jutro.
Wracaliśmy samochodem mojego brata, wysiedliśmy z Tomkiem gdzieś w połowie drogi. Powiedziałem, że skoro przyjechał to pokażę mu coś więcej niż tylko mój dom i szpital. Łaziliśmy po mieście kawał czasu. Trzymając się za ręce spacerowaliśmy pełnymi ludzi uliczkami, gdy robiło nam się zimno zachodziliśmy do pierwszej lepszej knajpki na coś gorącego a później znowu szwędaliśmy się bez widocznego celu. Liczyło się tylko to, że byliśmy tam we dwóch, razem, publicznie i bez skrępowania. Ludzie nie zwracali na nas większej uwagi, zresztą na ulicach mimo zimowej pory było dość tłoczno, więc po prostu przepadliśmy w tłumie.
Zaczął padać śnieg, który po chwili przykrył cieniutką warstwą wszystko dokoła i skrzył się w blasku ulicznych lamp. A my dalej szliśmy tak ze sobą, nie spiesząc się nigdzie, podziwiając ten szczególny urok nocnego miasta. Tomek cieszył się jak małe dziecko, a ja widząc jego radość byłem wprost wniebowzięty.
Ten wieczór był dla nas szczególny, magiczny, może, dlatego że świadomi byliśmy jak niewiele mamy czasu dla siebie, może, dlatego że z moją siostrą było już w porządku. A może jedno i drugie. Wiem jedno, moje serce zrobiło nam wtedy „zdjęcie” i dodało do kolekcji albumu zatytułowanego »Najwspanialsze Chwile Mojego Życia«.
Do domu wróciliśmy coś po 21.00. Matka krzątała się w kuchni a ojciec z bratem siedzieli przed telewizorem i żywo o czymś dyskutowali. Dołączyliśmy do nich, zwróciłem uwagę, że obaj siedzą, że szklankami whiskacza z lodem:
- O, widzę, że świętujecie.
- Synu, twoja siostra właśnie wróciła między żywych, jak mamy się nie cieszyć?
Zapadła chwila niezręcznej ciszy.
- No wiesz ojciec, my z Tomkiem też jesteśmy szczęśliwi, że z nią wszystko dobrze.
Brat pierwszy skminił, o co mi biega:
- Ojciec, no rusz się i podaj jeszcze dwie szklanki!
- A co matka powie?
- Od kiedy ty się przejmujesz zdaniem matki?
- Co racja to racja. Tomek a ty..? - i tak stanął z głupim wyrazem na twarzy nie wiedząc jak dokończyć pytanie.
- Nie odmówię, przyda się coś na rozgrzewkę, szczególnie, że zmarzliśmy jak diabli.
- Przyniosę colę. - wstałem i poszedłem do kuchni.
Matka coś pichciła w wielkim garnku. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, wiedziałem, że jest szczęśliwa. Podszedłem i objąłem ją mocno, naprawdę dawno tego nie robiłem i wiedziałem jak bardzo się ucieszyła z takiego niewielkiego gestu. Ale u niej granica między radością a płaczem jest cienka jak włos i czasem w ogóle się zaciera, więc złapałem tylko butlę z colą i czym prędzej zmyłem się z powrotem do pokoju gościnnego. Dopełniłem nasze porcje napojem i zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Zaświtała mi w głowie pewna myśl:
- Tomek póki, co rozpakował się u mnie a przydałoby się gdzieś ulokować go na noc.
- Sam nie wiem. - odezwał się ojciec. - Są jeszcze dwa wolne pokoje, najlepiej jak matka zadecyduje, ona tu wie, co i jak. Żono! Możesz tu na chwilę!?
- Stało się coś? Trochę zajęta jestem.
- Trzeba zrobić dla Tomka gdzieś miejsce do spania.
- Chłopaki tyle czasu się nie widzieli, że pewnie i tak przegadają całą noc. Niech się kładzie u Patryka w pokoju.
Zadowolony, że wszystko idzie zgodnie z planem, wtrąciłem zanim ktoś wpadnie na „lepszy” pomysł:
- Przyniosę mu ten materac z gąbki, co stoi u siostry w pokoju oparty o ścianę, jest lepszy niż normalne łóżko.
- Zrób to teraz, to od razu przygotuję świeżą pościel.
- Okej. Chodź Tomek pomożesz mi.
Po chwili spanko dla mojego chłopaka było gotowe. Wróciliśmy do pokoju, znowu podjęliśmy jałową gadkę. Została do załatwienia jeszcze jedna kwestia, miałem nadzieję, że ubywający z butelki trunek ułatwi mi zadanie. Jak stary wyszedł do kibla odezwałem się do brata:
- A jak tam z Mariolą?
Brat świadom mojej wcześniejszej niechęci do jej osoby nie kwapił się z odpowiedzią.
- Dajemy sobie jakoś radę, jesteśmy nadal razem, jeśli o to pytasz.
- To chyba dobrze. Kiedy się w końcu pobierzecie?
- Mamy plany na ten wrzesień. A tak w ogóle to skąd te zainteresowanie?
Nie miałem złudzeń, że będzie mi ułatwiał, w sumie do tej pory nie dawałem mu zbyt wielu powodów do myślenia, że mnie to cokolwiek obchodzi.
- Wiem, że do tej pory byłem nie w porządku w stosunku do was, ale to przez głupią złość, która mi już dawno przeszła. Wyrobiłem sobie o niej zdanie nawet jej nie poznając, chciałbym to zmienić. Myślę, że by się przydało skoro mamy być rodziną...
Tomek wyczuł, że zanosi się poważniejszą rozmowę więc zmył się do pokoju, mówiąc że musi zadzwonić do starych.
- Ciebie to Patryk czasem zrozumieć, to najpierw trzeba by doktorat z psychologii zrobić. Mariola sama się o ciebie dopytywała, nie mogła zrozumieć, dlaczego tak jej nienawidzisz. Pamięta cię jeszcze z czasu jak byłeś dzieciakiem i za żadne skarby nie może pojąć, jakim cudem z takiego uroczego szkraba wyrosło coś takiego. Z tym szkrabem to jej słowa nie moje, co do drugiej części to zupełnie się z nią zgadzam.
- To nie tak, że jej nienawidziłem, po prostu byłem zły z powodu przeprowadzki i tyle.
- Powiedziałem jej coś w podobnym guście, zwaliłem na młodzieńczy bunt i tego typu sprawy. - brat widząc, że wypiliśmy swoje porcje trunku chwycił za butelkę żeby nam dolać. Dałem znać ręką, że wystarczy, gdy tylko zakryło się denko, dziś w nocy musiałem być w formie.
- Zadzwoniłbym do niej i sam wytłumaczył, ale nie wiedziałbym jak zacząć. Może po prostu któregoś dnia was odwiedzę i powiem jej osobiście?
- Tak chyba byłoby najlepiej. Twój pokój dalej tam jest, możesz z niego korzystać. To znacznie lepsze rozwiązanie niż gnieździć się w tej chałupie z dziadkami.
- Wiem, to był głupi pomysł, nie wytrzymałbym u nich nawet dnia, zresztą teraz już nie ważne.
- Ojciec coś mówił, że przepadł ci wyjazd, ale masz jeszcze przecież tydzień ferii, możesz się jutro z nami zabrać.
- Tak, ale tam wolne już się kończy, ty z Mariolą do roboty, znajomi do szkoły, dostałbym pierdolca siedząc samemu przez cały dzień. Do tego siostra jeszcze poleży pewnie w szpitalu, przynajmniej dotrzymam jej towarzystwa.
- Z tym pierdolcem to już większy ci raczej nie grozi. Ale tutaj chyba masz jakiś nowych znajomych?
- Mam kilku, tyle, że większość się zmyła na ferie, głównie w góry.
- Tobie to brat zawsze, jak nie wiatr w oczy to chuj w dupę.
- Żebyś wiedział. Tak w ogóle to, dzięki że mi kolegę przywiozłeś.
- Nie ma sprawy. Od tego się ma brata, co nie?
- No, chyba.
Pusta butelka stanowiła niemy znak, że czas udać się do łóżek. Wzięliśmy z Tomkiem na zmianę prysznic a później gadaliśmy leżąc jeszcze na swoich łóżkach.
- Wiesz Patryk, jestem z ciebie dumny.
- Czemu?
- Bo w końcu się przemogłeś i załatwiłeś z bratem tą sprawę.
- A, to. Należało to zrobić już dawno temu. Zresztą to trochę też twoja zasługa.
- Tak? A co ja takiego zrobiłem?
- Jesteś tutaj, ze mną, a ja jestem szczęśliwy tak bardzo, że przez gardło mogły mi przejść przeprosiny dla brata. Tylko szkoda, że już jutro wracacie.
Wiedziałem, jakie pytanie ma zamiar mi zadać, a on się chyba domyślił, co mu odpowiem.
Więc zamiast tego zapytał tylko:
- To, co, następnym razem widzimy się w wakacje?
- Nie ma mowy.
- Że co?
- Chodziło mi o to, że nie rozstanę się z tobą na tak długo. Mam w głowie pewien plan, kiedy do ciebie przyjadę, ale na razie zatrzymam go dla siebie, w razie jakby znowu nic nie wyszło, żebyś się znowu na darmo nie naczekał.
Tomek zastanowił się, ale tylko przez moment:
- Matury?
- No to tyle, jeśli chodzi o niespodziankę. Po co ja sobie wziąłem takiego bystrzaka?
- Nie przesadzaj, to było oczywiste.
Gadaliśmy tak jeszcze z godzinę, w końcu w mieszkaniu pogasły wszystkie światła. Odczekaliśmy jeszcze jedną.
- Okej, możesz już opuścić swoje wyrko i sturlać się tutaj do mnie. - Tomek jakby dla zachęty uniósł kołdrę.
- Dobra, czekaj tylko zgaszę lampkę.
- Tak po ciemku? Nic nie będę widział.
- No to się skupisz na doznaniach odczuwanych przez dotyk.
- Cholera, Patryk nie widzieliśmy się tyle czasu, a ty w takim momencie chcesz gasić światło. Ja tu mam zamiar oglądać cię podczas seksu, a nie parzyć się jak dwa krety.
- No dobra, to tylko trochę przyciemnię. Ale jak ktoś wejdzie to może być nieciekawie.
- Niby, po co ktoś ma tu wchodzić?
- Żeby zobaczyć czy nie robimy niczego nieprzyzwoitego?
- No to sobie popatrzy. Okej dawaj, bo zimno mi się robi, musisz mnie rozgrzać.
Po chwili leżeliśmy razem, pozbywając się nawzajem w pośpiechu bielizny. Nasze spragnione pieszczot ciała przypominały sobie znajomy dotyk, usta i języki wędrowały na nowo, dawno już przetartymi szlakami. Kiedy moja głowa dotarła do jego penisa poczułem ten wspaniały zapach jego intymności, który dosłownie zawrócił mi w głowie. Nie mogłem dłużej czekać i wziąłem jego zawadiakę do ust. Tomek zaczął cichutko pojękiwać, jego oddech przyspieszył i po chwili miałem usta pełne jego nasienia, wyplułem wszystko na brzuch a później językiem rozsmarowałem wszystko wzdłuż brzucha, mostka i wkoło sutków. W końcu wziąłem chusteczkę i wytarłem go do sucha. Tomek przewrócił mnie na plecy i zrewanżował mi się w podobny sposób. Po chwili leżeliśmy obok siebie chwilowo wyczerpani i zadowoleni.
- Wiesz, co, tego mi było trzeba. – odpowiedziałem przerywając ciszę.
- Dokładnie. Tylko jakoś szybko poszło.
- No wiesz, minęło trochę czasu...
- Wiem, tylko się przekomarzam.
- Okej teraz będzie dłużej, gotowy na powtórkę?
- Już?
- Noo... Tak. Jestem ciekawy czy przypadkiem Ania nie nauczyła cię jakiś nowych sztuczek.
- Kurde, Patryk, skąd ja wiedziałem, że mi tu wyjedziesz z Anią...
- Sorry, po prostu też się przekomarzam.
- A mi się wydaje, że po prostu nie lubisz jej nawet nie znając, podobnie zresztą jest z Mariolą.
Skąd u ciebie taka awersja do dziewczyn?
- Jestem przecież gejem, do tego myślę, że mają o jeden otwór za dużo i za często go bezmyślnie używają. I wcale nie chodzi mi o ten pomiędzy nogami. Zresztą przecież byłem z Karoliną, więc to chyba raczej nie awersja.
- To z Karolinką to była parodia związku. W życiu nie widziałem czegoś równie sztucznego.
- A cycki gwiazd porno?
- Nie oglądam pornosów, na których są cycki. - Tomek dał mi odczuć, że nie chce kontynuować tematu.
- Oki my tu gadamy a ja mam znów ochotę, do tego zaczyna mi być zimno.- Odpowiedziałem po chwili. - Proponuję rozgrzać się za pomocą podstawowego prawa fizyki, czyli poprzez tarcie, więc rusz tyłek i się wypnij ja tymczasem poszukam kapturków.
- Cholernie to romantyczne...
- Oj przepraszam. Zatem czy mógłbyś najukochańszy przyjąć pozycję uległą, bym mógł bez przeszkód spenetrować to przecudne miejsce, gdzie twoje plecy kończą swą szlachetną nazwę? Azaliż najpierw pragnąłbym poszukać zapachowych świec, tudzież kadzidełek, aby umilić nastrój tej podniosłej chwili w której...
- Patryk, skończ pieprzyć głupoty i zacznij lepiej mnie.
- No, teraz to ja rozumiem. Sorry, ale jestem wyposzczony jak kaleka zakonnica.
- Domyślam się, zresztą ja mam tak samo, szukaj tych cholernych gumek, bo mi zaraz jaja rozerwie z podniecenia.
- Się robi. - podniosłem się z łóżka i zacząłem w szufladzie, po chwili znalazłem to, co trzeba.
To była długa noc. Długa i niezwykle owocna, aż dziw, że obyło się bez jakiś otarć.
Następnego dnia wstałem dość wcześnie, Tomek jeszcze spał. Rodzice i brat zjedli szybkie śniadanie i po chwili już wybierali się do szpitala. Przekonałem ich, że zostanę w domu dając jeszcze pospać Tomkowi, którego poprzedniej nocy strasznie wymęczyłem... rozmową. Kiedy sobie poszli, po cichu wróciłem do pokoju i usiadłem w fotelu, gapiąc się na śpiącego Tomka. Wyglądał ślicznie tak z włosami rozsypanymi na poduszce, łagodną twarzą i mimowolnym uśmiechem podczas snu. Siedziałem tak z pół godziny, zanim się obudził.
- Która jest?
- Dochodzi dziesiąta.
- A ty, co tak siedzisz sam? Było mnie obudzić.
- Patrzyłem jak śpisz i utrwalałem twój widok w pamięci. Musi mi wystarczyć na następne trzy miesiące.
- Okej wskoczę szybko pod prysznic.
- Idę z tobą.
- A rodzice?
- Nie wrócą jeszcze przez przynajmniej godzinę, pojechali do siostry.
- No to nie marnujmy czasu.
Pół godziny i dwa orgazmy później szamaliśmy razem śniadanie, gadając w międzyczasie o jakiś pierdołach. Starzy z bratem wrócili coś przed południem, Tomek szybko się spakował i zanim się obejrzałem już się żegnaliśmy. Tym razem jednak nie było mi tak smutno jak poprzednio. Wspaniale spędziliśmy razem ten krótki czas i wiedziałem, że następnym razem będzie też super. Dlatego gdy uścisnąłem Tomkowi rękę na pożegnanie nie czułem smutku, po prostu nie mogłem się doczekać następnego spotkania.
Po dwóch kolejnych dniach siostra została wypisana ze szpitala. Z uwagi na niesprawne ręce miała sporo problemów, a ja wyręczałem ją jak mogłem. Śmiesznie było oglądać jej skrępowanie, kiedy pomagałem jej się np. ubierać, ale nie powiedziałem ani słowa. Ona też jakoś się nie dopytywała o mnie i Tomka, chociaż widziałem, że ciekawość normalnie ją zżera. Skończyły się ferie, opiekę nad siostrą przejęła matka biorąc kilka dni wolnego. Ja wróciłem do szkoły, siostra po jakimś czasie wykurowała się i wyjechała na uniwerek. Nasze życie wróciło do starego, ustalonego rytmu.

Mając na uwadze to, co Tomek powiedział o moim stosunku do dziewczyn, postanowiłem zwracać większą uwagę na koleżanki z klasy. Zaczęliśmy razem się szwędać, łazić na piwo, odprowadzałem je czasem do domów i temu podobne rzeczy. Zaczęły się osiemnastki, w międzyczasie trafiła się też wycieczka klasowa, niby śladami jakiegoś tam pisarza czy poety, nie pamiętam. W każdym razie koleś miał kiepski gust albo w czasach, kiedy żył, nasz kraj cierpiał na niedostatek rozrywki; było nudno jak cholera, każdy tylko czekał aż wrócimy wieczorem na nocleg. Wtedy dopiero zaczynało być ciekawie, dziewczyny po wypiciu kilku drinków albo wypaleniu czegoś lub wciągnięciu w nos traciły wszelkie hamulce i działy się fajne rzeczy, szkoda tylko, że mnie to jakoś nie dotyczyło. Doszło nawet do tego, że kumple z klasy zaczęli mi dogryzać, że jestem jakiś świętoszkowaty, ale miałem to gdzieś. Wymigiwałem się, że mam na stałe dziewczynę, tam gdzie mieszkałem poprzednio i obiecałem jej wierność. W sumie to była prawda, tyle, że płeć się nie zgadzała. Z czasem dali mi spokój.

Zaczęły się matury, wyszło na to, że będę miał kilka dni wolnego. Wystarczyło załatwić sobie zwolnienie na poniedziałek i miałem dwa weekendy i cały tydzień pomiędzy do własnej dyspozycji. Tak jak ustaliliśmy wcześniej z Tomkiem przyjechałem do brata. Z Mariolą sprawy szybko się ułożyły, przypadliśmy sobie do gustu. Spodziewałem się jakiejś pustogłowej blondyneczki, której życiowym zmartwieniem jest odpadnięcie tipsa, na szczęście myliłem się i to bardzo, Mariola była naprawdę do rzeczy. Z drugiej strony nie mogłem się nadziwić, jakim cudem wytrzymuje z moim bratem, znając jego zamiłowanie do imprezowania i podejrzanych znajomości nie bardzo rozumiałem, dlaczego ich związek się utrzymuje. Sprawa wyjaśniła się podczas kilku następnych dni, podczas których nie uświadczyłem żadnych popijaw, burd i temu podobnych rzeczy. Przepadli gdzieś poprzedni kolesie i walające się wokoło puszki po piwie. Zamiast tego były spacery we dwoje, wieczory w towarzystwie ludzi, którzy wydawali się zwyczajni, wspólne wyjścia do kina. Wyszło na to, że mój brat wziął i znormalniał. Pakernia też zniknęła, szopa służyła teraz, jako garaż dla samochodu Marioli. Uznałem, że to nie mój interes i skoro brat chce żyć tak jak teraz, to chyba tym lepiej dla niego.
Z Tomkiem układało nam się całkiem nieźle, spotykaliśmy się często, głównie u mnie w pokoju, jak Mariola z bratem byli w pracy. Wieczory przeznaczałem głównie na odnawianie starych znajomości. U Tomka byłem w sumie tylko raz, jakoś nie chciałem się naciąć na Anię. Zdążyłem ją w międzyczasie poznać i nieszczególnie mi przypadła do gustu. Może, dlatego że byłem trochę zazdrosny. Nie o to, co ich z Tomkiem łączy, bo wiedziałem, że tak naprawdę to jedna wielka ściema. Zazdrościłem jej po prostu, że może się z nim razem pokazać publicznie. Tak, więc tamta wizyta była raczej oficjalna, wpadłem tam głównie, dlatego że chciałem pogadać z jego ojcem. O niczym konkretnym, zwyczajnie lubiłem go i nie wypadało tak być w mieścinie i się nie przywitać. Wyciągnął mnie na zewnątrz pod pretekstem pokazania swojego nowego samochodu, więc mieliśmy okazję zamienić parę słów:
- To jak Patryku, podoba ci się to nowe miejsce, w którym teraz mieszkasz?
- Nie jest źle. Fajni ludzie, miasto też. Nie narzekam.
- A w szkole?
- Radzę sobie. Klasa jest zgrana, nauczyciele znają się na rzeczy, szkoła trzyma poziom.
- Jakieś dziewczyny?
- Jak chyba wszędzie, żyją sobie utrzymując się w granicach pięćdziesięciu procent ogólnej populacji.
- Nie udawaj głupiego, chodzi mi o to czy masz jakąś?
- Wiem, przepraszam, po prostu zaskoczył mnie pan tym pytaniem. Myślałem, że moja orientacja w tej kwestii jest panu znana.
- No, bo Tomek chodzi z taką Anką, więc zastanawiałem się...
- Pamięta pan Paulinę?
- Aha. Okej już rozumiem. Zresztą chyba ślepy by zauważył, że odkąd przyjechałeś jest szczęśliwy jak dziecko z nową zabawką.
- Szczerze mówiąc mam nadzieję, że jestem dla niego kimś więcej, niż tylko zabawką.
- Nie łap mnie za słówka. Cholera, wybacz, ale chyba miałem nadzieję, że wam przeszło.
- To nie jest jakaś choroba, która przechodzi i ma czasem nawroty, chociaż wiem, że niektórzy właśnie tak myślą.
- Dobra, dobra, nie to miałem na myśli, a z resztą sam już się w tym pogubiłem. Okej to jak masz ochotę się przejechać? - stary skinął głową w kierunku nowego autka.
- Jasne, że tak, a po której stronie?
- Na razie wsiadaj, jako pasażer później się zobaczy. O, idzie Tomek. To gdzie się wybierzemy?
- Proponuję pizzę.
- A ja mam lepszy pomysł. - Tomek odezwał się z tyłu. - Może jak za starych dobrych czasów wybierzemy się na basen?

Minął tydzień, wróciłem do domu i szkoły.


cdn


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PatrykXX dnia Sob 10:15, 12 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykXX
Adept



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: a kto to wie?

PostWysłany: Sob 10:18, 12 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:53, 17 Sty 2013    Temat postu: Spbg - część dziewiąta

Część dziewiąta(9)


Do wakacji nic szczególnego się nie działo. Na lipiec zaplanowałem sobie powtórkę z odwiedzin, ale zadzwoniła siora i zapytała czy nie wpadnę do niej. Na wakacje zatrudniła się w jakiejś knajpie i nie miała zamiaru póki, co wracać do domu. Nie dałem się długo namawiać, to w sumie niecałe dwieście kilometrów i częściowo po drodze do miasta, w którym się wychowałem, trzy godziny jazdy i byłem na miejscu. Siora nie mieszkała już w akademiku, od kilku miesięcy i wspólnie z koleżanką wynajmowały stancję. Jak tylko się rozpakowałem, siostra zawołała z kuchni:
- Rzuć bagaże byle gdzie, jutro i tak będziesz spał gdzie indziej. Co chcesz: kawę, herbatę, piwo czy coś mocniejszego?
- Piwo może być. I jak to gdzie indziej?
- Współlokatorka jutro wraca do tej swojej wioski, więc na wakacje mam całe mieszkanie dla siebie.- Siostra przyniosła nam po napełnionym kuflu. - Dziś przekimasz tutaj a jutro zajmiesz jej pokój.
- Nie będzie miała nic przeciwko?
- Co ty, fajna z niej kumpela, niedługo powinna wrócić, to was przedstawię. Jak dobrze się zakręcisz to może już dziś zajmiesz jej łóżko? - nie udało jej się ukryć chytrego uśmieszku.
Ja zdołałem się tylko zaczerwienić i szukałem w głowie pomysłu jakby tu zmienić temat. Niestety, siostra mnie ubiegła:
- To powiedz mi brat, jak to jest w końcu z tobą i dziewczynami?
Poczułem, że robi mi się ciepło.
- Aktualnie żadnej nie mam. Jakoś nie widzę też, żeby wokół ciebie kręcił się jakiś koleś.
- Częściowo dla tego zostałam tu na wakacje, może się coś trafi. Ty też powinieneś spróbować się rozejrzeć, możesz tutaj zostać ile ci się podoba.
- Okej, ale nie na długo, bo mam inne plany.
- Znowu wybierasz się do tej mieściny? Wydaje mi się, że tamten stawik jest słabo zarybiony i możesz nic nie złapać, nie to, co tutaj. To jak?
- Myślę, że jednak pojadę.
- Hmm, czyżby tam pływała jakaś karaska, którą złowiłeś już wcześniej?
- Zgadza się. Dasz mi wreszcie spokój? I skończ z tą akwarystyką.
- A może to nie karaska tylko szczupaczek, co?
- Dobrze się bawisz, prawda?
- Zgadza się, ale masz rację, skończmy z tym owijaniem w bawełnę. Bratu i rodzicom możesz mydlić oczy, ale mnie nie oszukasz. Jak chcesz wiedzieć, zorientowałam się już dawno, tylko nie wiedziałam, kim jest twój ukochany, ale po ostatniej wizycie Tomka wszystko stało się jasne.
- Masz rację, jestem z Tomkiem. Miejmy to wreszcie za sobą, co chcesz wiedzieć?
- Nie zaprosiłam cię tu żeby cię wypytywać, powiesz mi, co sam uznasz za stosowne. Swoją drogą jestem trochę zła, że sam mi nie powiedziałeś tylko musiałam to z ciebie siłą wyciągać.
- A co niby miałem przyjść i oznajmić, że jestem homo?
- Mogłeś przyjść i przyznać, że ci to ciąży, bo przecież widzę, że tak jest. Kiedyś ci powiedziałam, że jak będziesz miał jakiś problem to zawsze możesz przyjść i pogadać.
- Sorry, ale jakoś słabo sobie wyobrażam ciebie w roli doradcy młodego geja. Tak w ogóle teraz jak wiesz to, co czujesz? Nie jest ci wstyd albo coś?
- Jak już ci mówiłam wcześniej, wiem już od dawna. I nigdy się ciebie nie wstydziłam i nie zamierzam. Tak naprawdę to sama nie wiem, co czuję, ciężko mi to określić. Ale to nie jest jakieś negatywne uczucie. Cieszę się, że w końcu mi się przyznałeś, mam nadzieję, że sam też nie żałujesz.
- Chyba nie. Przynajmniej póki, co. Ale nie boisz się, że ktoś z twoich znajomych się dowie i będziesz miała jakieś nieprzyjemności?
- I dla tego głupku od jakiegoś czasu ci tłumaczę, żebyś olał tamtą zaściankową dziurę, gdzie ludzie nigdy nie zaakceptują ciebie i twojego Tomka.
- Ale tylko tam możemy się spotykać!
- I co z tych spotkań? Kryjecie się z tym waszym związkiem po dziurach, bo nikt o was nie wie, mam rację?
- Jego ojciec wie.
- O kurde, tego się nie spodziewałam. Powiedzieliście mu?
- Nie, nakrył nas kiedyś.
- No, tego z kolei mogłam się spodziewać. Jak zareagował?
- W porządku, zaakceptował to.
- A jego żona ?
- Nic nie wie.
- I słusznie. Naszym rodzicom póki, co raczej też się nie ujawniaj, sama nie wiem jak by zareagowali. Jak trochę pomieszkają w dużym mieście to może z czasem nabiorą dystansu do takich spraw, ale na razie...
- Nie musisz mi mówić, dawno już do tego doszedłem. Ale sama widzisz, że do siebie Tomka też nie zaproszę, więc nie zostaje mi nic innego jak jeździć do brata i widywać się z moim chłopakiem potajemnie.
- Pewnie ci ciężko, tak w tajemnicy?
- Żebyś wiedziała, tylko raz pokazaliśmy się razem publicznie, to było wtedy jak byłaś w szpitalu. No i kiedyś jego ojciec zabrał nas w góry, to też się za bardzo nie kryliśmy wtedy z uczuciami.
- I jak było?
- Tak jak być powinno, czyli normalnie. Co ja mówię, było super.
- A w ogóle to długo już jesteście razem?
- Jesienią upłynie pięć lat.
- O kurde, serio tyle czasu, nie ściemniasz?
- Serio.
Nastała chwila ciszy, siostra wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
- Wiesz braciszku, właśnie pomyślałam sobie, że wtedy, jak wróciłam ze szpitala nie pojechałeś za swoim chłopakiem ze względu na mnie, żeby się mną zaopiekować, gdy sama nie byłam w stanie nawet się podrapać. Mam rację?
- Może trochę.
- Więc teraz mam chyba okazję ci się odwdzięczyć.
- Tak?
- Odpuść sobie wyjazd do tej dziury i zostań u mnie. Zadzwoń do Tomka i namów go, żeby tutaj przyjechał. Może w końcu będziecie mieli okazję do tego, żeby się sobą w spokoju nacieszyć.
- Na prawdę zrobiłabyś to dla mnie? I nie przeszkadzałoby ci to?
- Oczywiście głupku, od tego się ma starszą siostrę. Nie będziecie mi przeszkadzać oczywiście, jeśli będziecie się zachowywać na tyle odpowiednio, że odpuścicie sobie paradowanie po domu na golasa i nie zdezelujecie łóżka mojej współlokatorki.
- A co z twoimi znajomymi?
- A co ma być? To dorośli i tolerancyjni ludzie, wśród nich jest kilka osób o odmiennej orientacji i oni wcale się z tym nie kryją. Jak zechcesz to was z nimi poznam.
- Dzięki siostrzyczko. Jesteś kochana. - podszedłem do niej i mocno uściskałem, dorzuciłem soczystego buziaka w policzek.
- Wiem, już dobrze, daruj sobie te przytulanki i dzwoń do Tomka, im szybciej go namówisz na przyjazd, tym więcej czasu spędzicie razem.
- A jakby, co to ile czasu moglibyśmy u ciebie zostać?
- Tyle ile sobie zechcecie.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon, siostra taktownie wyszła do kuchni zabierając ze sobą puste kufle.
Kiedy szukałem w kontaktach imienia mojego chłopaka to drżały mi ręce, sam nie wiem czy ze zdenerwowania, czy ze szczęścia. Pewnie z obydwu powodów.

Po trzech dniach batalii, podczas których ja usiłowałem przekonać Tomka, a on swoich starych, usłyszałem w końcu w słuchawce sakramentalne "tak". Nie pytałem, w jaki sposób udało mu się przekonać rodziców, żeby pozwolili mu tutaj przyjechać, szczerze mówiąc to wątpiłem, żeby im powiedział dokąd naprawdę jedzie. Tomek sam z siebie nie kwapił się z wyjaśnieniami, więc nie wnikałem.
Ważne, że już następnego dnia około południa odbierałem mojego ukochanego z dworca:
- Hej Tomek, jak tam podróż? - objąłem na powitanie i czule uściskałem mojego chłopaka.
- Całkiem nieźle, pomijając fakt, że w połowie drogi dosiadł się do mnie do przedziału jakiś zapocony rolnik i wyciągnął pół litra bimbru.
- Podzielił się chociaż?
- Chciał. I ponawiał swoje chęci za każdym razem, gdy przechylał flaszkę z gwinta.
Wszystkie cztery razy. Chociaż gdy ją opróżnił i zaczął snuć przejmującą historię własnego życia, to zacząłem żałować, że nie skorzystałem z propozycji.
- Dobrze słyszeć, że droga upłynęła ci w miłej atmosferze. Okej, weźmiemy jakąś taksówkę, bo do siostry jest stąd kawałek.
- Jesteś pewien, że nie ma nic przeciwko?
- Tak, mówiłem ci już tyle razy przez telefon. To był jej pomysł.
- Sam nie wiem, trochę dziwnie się czuję tak...
- Będzie super, zobaczysz. Okej dawaj tą torbę i idziemy. - odebrałem od niego jeden z bagaży i poszliśmy w kierunku postoju taksówek.
Po kwadransie byliśmy na miejscu. Siostra właśnie szykowała się do wyjścia.
- Witaj Tomku, w końcu jesteś. - podeszła do niego i bez skrępowania uściskała. – Naprawdę cieszę się, że udało ci się przyjechać.
- Dzięki, że mogłem. To znaczy, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... - Tomek nawet nie krył jak bardzo jest zmieszany.
- Oczywiście, nie mam nic przeciwko, czuj się jak u siebie. Dobrze jest mieć tu was obydwu. Patryk czyń honory pana domu i pokaż mu, co i gdzie, bo ja muszę lecieć. Szkoda, bo miałam ochotę zamienić z wami słówko czy dwa, ale muszę jeszcze załatwić kilka spraw a później do pracy, więc raczej widzimy się dopiero jutro.
Po chwili już jej nie było. Ulokowałem Tomka w tym pokoju, który zajmowałem ja. Nieco się zmieszał, kiedy zobaczył, że jest w nim tylko jedno łóżko.
- Sam nie wiem, ale chyba dla przyzwoitości powinienem mieć materac. No wiesz, żeby twoja siostra nie myślała sobie, że my...
- A co ty myślisz, że ona święta jakaś czy co?
- Wiem, że nie, ale nie wypada chyba...
- Tomek, moja siostra chyba najbardziej nienawidzi kłamstwa i hipokryzji. A taki materac byłby właśnie sumą dwóch powyższych, do tego dałby jej tylko powód do kpin. Śpimy razem i to już postanowione.
- Okej, to jak tak to fajnie. Dobra, pierwsze, co chcę zrobić to chyba wziąć prysznic.
- No to wskakuj, ja tym czasem przygotuję coś do żarcia, a potem też na chwilę wskoczę do łazienki, bo z tego wszystkiego zapomniałem się rano ogolić. - nie bez dumy zaakcentowałem ostatnie słowo, szczęśliwy, że od paru miesięcy na mojej gębie zaczął się w końcu pojawiać zarost, niezbyt gęsty póki, co ale zawsze jakiś.
- Ogolić, znaczy masz na myśli twarz, czy gdzieś indziej?
- Oczywiście, że twarz, tam na dole nie zapuszczam się z maszynką. Nie po tamtym razie jak mnie kiedyś namówiłeś.
Mówiąc powyższe miałem przed oczami obrazek sprzed kilku lat. Sam nie wiem, kto z nas dwóch z Tomkiem wpadł na pomysł żeby pozbyć się łoniaków. "Usługi fryzjerskie" wykonaliśmy sobie nawzajem a ja do dziś pamiętam, że z początku czułem się jak idiota i wstydziłem wchodzić pod prysznice po zajęciach w-f. Po kilku dniach zaczęło swędzieć i to był pierwszy i ostatni raz, kiedy ogoliłem się w tamtym miejscu "na zero". Od tamtej pory raczej ograniczałem się do przycinania włosków, przy pomocy maszynki do strzyżenia (nawet kupiłem sobie w tym celu taką małą na baterie).
- Ale tak całą twarz, nie tylko baki? - Tomek przerwał moje rozmyślania.
Nie wiedziałem, czy jest zazdrosny, bo jemu na razie zarastały tylko baczki, czy się po prostu zbija.
- Podejdź niewierny Tomaszu podnieś swą rękę i dotknij mej twarzy, a zobaczysz, że mój zarost kłuje.
On tylko się uśmiechnął i objął mnie, po czym potarł swoim policzkiem o mój.
- Raczej łaskocze niż kłuje. Patryk, wiesz jak ja kocham łaskotki, weź się nie gól!
Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że przed chwilą właśnie mocno podkopał moje mniemanie o własnej męskości. A ja w takich sytuacjach robię się wredny, wiedziałem, w jaką strunę uderzyć:
- No to niewierny Tomaszu podnieś tutaj swój palec i wsadź... albo nie, lepiej najpierw coś zjemy a później będziesz mógł obadać moje "otwory".
- Wiesz, wkurzasz mnie Patryk. To, że sam jesteś ateistą, nie znaczy, że możesz sobie robić jaja z cudzej wiary.
- Masz rację, przepraszam. Zresztą "ateista" to za mocno powiedziane. Nie gniewaj się, obiecuję więcej nie robić sobie jaj z tych spraw. A jeśli już o nich mowa, to co chciałbyś zjeść?
- A co masz?
- Lodówka pełna jakby, co. Chyba zrobię zapiekanki. Pasuje?
Po posiłku Tomek się rozpakował i długo nam nie zeszło jak zabraliśmy się za testowanie łóżka, na szczęście materac był bez sprężyn, więc nocami siostra nie powinna być zażenowana niedwuznacznym skrzypieniem. Resztę dnia spędziliśmy w mieszkaniu, ciesząc się sobą nawzajem.
Wieczorem rozpętała się burza, więc też nigdzie nie wychodziliśmy. Siostra zadzwoniła, że na noc nie wraca, więc mieliśmy całe mieszkanie tylko dla siebie. Następnego dnia rozpadało się na dobre i znowu nigdzie nie wyszliśmy, ale skoro byliśmy razem to o nudzie nie było mowy. Siostry nadal nie było, wróciła trzeciego dnia rano.
- Kurde, gdzieś ty się podziewała, zaczynałem się już martwić. - zapytałem, gdy tylko wyraźnie zmęczona siostra osunęła się na fotel.
- Taa, jasne. Macie otwarte drzwi do pokoju, więc chcąc, nie chcąc widziałam wasze łóżko, sądząc po stanie pościeli, musiałeś martwić się na tyle, że dopadły cię koszmary w nocy.
Tomek tylko się zaczerwienił, nie mając, co za sobą zrobić zaczął sprzątać talerze ze stołu.
- Wrzuć je do zmywarki i wracaj tu szybko. - rzuciła za nim siora mrugając do mnie porozumiewawczo. Wiedziałem, co się święci i gdy tylko mój chłopak zniknął z zasięgu wzroku, rzuciłem jej błagalne spojrzenie i wyszeptałem:
- Proszę, nie zachowuj się jak gestapowiec i daruj sobie przesłuchanie. On wystarczająco nieswojo się tu czuje.
- Wiem głupku i mam zamiar to zmienić.
Tomek wrócił po chwili, trzymając w ręku trzy piwka. Chyba się domyślił, że to może być ciężka rozmowa.
- No to mówcie, jak do tej pory spędzaliście czas, byliście gdzieś na mieście?
- Eee tylko w sklepie, pogoda trochę nie dopisywała, zresztą póki, co nie za bardzo chciało nam się gdziekolwiek ruszać. - odpowiedziałem.
- Ale mam nadzieję że nie macie zamiaru tak cały czas gnić w czterech ścianach, co?
- No, raczej chyba nie.
- Okej, widzę, że sama będę musiała zaplanować wasz pobyt tutaj.
- Aż tak źle?
- Siedź cicho. Dziś wieczorem zabieram was do jednego klubu. Niby normalny, ale lubią się tam spotykać ludzie hmm... z waszego środowiska.
- Czyli co? My jesteśmy nienormalni?
- Ty na pewno. Nie łap mnie za słówka, wiesz, o co mi chodzi. A jeśli już o tym mowa, wyjaśnij mi Tomek jak związałeś się z kimś takim jak mój braciszek?
Reszta przedpołudnia upłynęła na gadce, siostra z premedytacją wyciągała z nas szczegóły naszej znajomości, na szczęście nie dopytywała się o te pikantniejsze. Potem uderzyła w kimę zaznaczając żeby jej nie budzić do wieczora. Cóż, takie uroki pracy w knajpie na nocki.
Korzystając z ładniejszej pogody wybraliśmy się z moim chłopakiem na mały rekonesans po mieście, wpadliśmy w międzyczasie do kina, restauracji. Czas leciał szybko i nie wiadomo, kiedy zrobił się wieczór.
- Długo jeszcze będziesz się chrzanić w tej łazience? Taksówka już pewnie czeka! - wrzasnąłem zirytowany.
- Moment, czego się wydzierasz!
Przewróciłem oczami i spojrzałem na Tomka. Obaj już byliśmy gotowi do wyjścia z godzinę temu.
- Tak w ogóle to wiesz gdzie idziemy? - zapytał.
- Pojęcia nie mam. Jakaś knajpa. Podobno ma być kilku znajomych siostry, wśród nich para geji... gejów, cholera, jak to się poprawnie odmienia?
- Pedałów.
- Tomek, weź, bo cię...
- Aha i co mi zrobisz? - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.
- A co byś chciał?
- Robicie już jakieś plany na no? Poczekajcie, wieczór dopiero się zaczął. - usłyszałem za plecami.
- A niech mnie... - wyrwało się Tomkowi na widok mojej siostrzyczki.
Rzeczywiście ten czas w łazience nie poszedł na marne.
- Chyba wybierasz się na małe łowy, co? - zapytałem, lustrując ją od góry do dołu.
- Ech, nigdy nie wiadomo, kiedy się coś trafi, zresztą przez pracę niewiele mam wolnych wieczorów.
- A w pracy nie prościej?
- Barmankę podrywa każdy kretyn, który sobie trochę wypije. Tak jak teraz, mam większą kontrolę sytuacji.
- A homo-brat nie będzie odstraszał potencjalnych hmm... adoratorów?
- Na to właśnie liczę. Jak któremuś będzie to przeszkadzać, to lepiej żeby sobie darował od razu. Okej idziemy.
Po kilkunastu minutach taksówka podjechała pod jakiś klub, weszliśmy do środka. Siostra rozejrzała dookoła.
- Zajmijcie jakiś stolik na zewnątrz, zaraz wracam.
Zrobiliśmy jak mówiła. Zeszło jej trochę, ale w końcu wróciła w towarzystwie dwóch dziewczyn i jakiegoś kolesia. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. To, że jesteśmy z Tomkiem razem, nie zrobiło na nich najmniejszego wrażenia. Po chwili dołączyła jeszcze parka, ale tych dwóch gejów, których siostra obiecała nam przedstawić, miało się nieco spóźnić. Gadka była trochę drętwa i prawdę mówiąc zacząłem się trochę nudzić. Zajrzałem do środka lokalu i wpadł mi w oko niezajęty stół bilardowy.
- Tomek, masz ochotę na partyjkę?
- Jasne, czemu nie.
- Zagramy z pół godzinki, okej siostra?
- Śmiało, bawcie się dobrze.
Dawałem właśnie mojemu chłopakowi baty 2-0, kiedy podeszło do nas dwóch kolesi:
- Hej chłopaki. Patryk i Tomek? - odezwał się wyższy z nich, szczupły blondynek w okularach, na oko trochę po dwudziestce.
- A wy to...? - zapytałem.
- Jestem Daniel. - odpowiedział ten drugi, też blond włosy i podobny wiek, ale odrobinę niższy i lepiej zbudowany. - A to mój partner, Mariusz.
- Znajomi mojej siostry? - dorzuciłem.
- No, więc ty musisz być Patryk. - wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Jasne, przepraszam. - uścisnąłem mu dłoń. - To mój chłopak, Tomek.
Wymieniliśmy uprzejmości. Trochę dziwnie to wszystko wypadło i już miałem niejasne przeczucie, że to może być jakaś podpucha i za chwilę może się zrobić ciepło. W tym momencie zgasło światło nad stołem.
- Macie zamiar jeszcze grać? - rzucił Mariusz, przerywając krępującą ciszę, która panoszyła się przez chwilę.
- Raczej nie, wzięliśmy tylko pół godziny, tak dla zabicia czasu. - odpowiedział Tomek.
- W sumie trochę czekaliśmy na was. - dorzuciłem, uznając, że to dobre słowa żeby rozluźnić atmosferę.
- Fajnie. Sorry za spóźnienie, ale mieszkamy na obrzeżach miasta i czasem na taksówkę trzeba trochę poczekać.
- Okej, to wracamy do reszty?
Daniel skinął w stronę pustego stolika, stojącego w odległym kącie sali:
- A może usiądziemy tam, tylko we czwórkę? Myślę, że rozmawiałoby się nam swobodniej.
- Jasne, że tak, dobry pomysł. - mój chłopak już cisnął we wskazanym kierunku.
- Chcecie coś do picia? - zapytał Mariusz jak tylko ulokowaliśmy się przy stoliku.
- Piwko. - odpowiedziałem.
- Okej. A może wezmę też coś mocniejszego? - odpowiedział. - No wiecie, żeby nam się swobodniej rozmawiało.
- "Wściekły pies" może być. - wtrącił Tomek, zanim zdążyłem wyjaśnić, że mój chłopak zwykle nie pije mocnego alkoholu.
Popatrzyłem na niego pytająco, ale on tylko wzruszył ramionami, więc nie wnikałem.
- To długo już jesteście razem? - zapytał Daniel, gdy tylko wypiliśmy pierwszą rundkę.
I tak we dwóch z Mariuszem wyciągnęli od nas historię naszej znajomości, w odróżnieniu od siory wypytywali ze szczegółami. Byli szczerze zainteresowani naszą opowieścią, a następne kolejki skutecznie rozwiązały nam z Tomkiem języki i bez skrępowania wdawaliśmy się w szczegóły.
- A jak było z wami? - rzuciłem, gdy w końcu dobrnęliśmy do końca.
- Spotkaliśmy się jeszcze w podstawówce, na międzyszkolnych warsztatach - odparł Mariusz.
- Później kontakt urwał nam się na kilka lat, aż do studiów. To też dłuższa opowieść – dodał jego chłopak.
- Nigdzie nam się nie spieszy. Tylko mała prośba, zaczekajcie moment, bo muszę do kibelka okej? - wtrąciłem.
- Jasne, ja chyba też muszę. - odpowiedział Daniel. - Chodź, ubikacje są tam.
W drodze do łazienki poczułem, że szumi mi w głowie, definitywnie tempo spożycia alku było zbyt szybkie. Postanowiłem zrobić coś w tej sprawie, gdy tylko wrócimy z kibelka. Tymczasem obaj z Danielem staliśmy właśnie tylko we dwóch załatwiając się do pisuarów. Po chwili usłyszałem szczęk drzwi i do ubikacji wszedł trzeci koleś, stanął tuż obok mnie i też zaczął się załatwiać. Spojrzałem w bok kątem oka - gość przysłowiowe 2 na 2. Przypomniałem sobie usłyszane kiedyś powiedzonko, że "jak duża klatka to mały ptaszek".
Sam nie wiem, co mi strzeliło do łba żeby zapuścić żurawia i się przekonać. Faktem jest że nie zobaczyłem praktycznie nic, sam nie wiem czy dlatego że niewiele było do oglądania, czy przez szwankującą na skutek alkoholu ostrość widzenia. Dostrzegłem jednak, że koleś połapał się, że się "gapię", gdy tylko podniosłem wzrok na jego twarz. Stałem tak, oczekując reakcji, on jednak tylko się uśmiechnął, umył pod kranem ręce i wyszedł.
- Na twoim miejscu pohamowałbym swoją ciekawość następnym razem. To niezbyt grzeczne, a do tego nie tylko geje tu przychodzą i za coś takiego można dostać w ryj. - widocznie Daniel też zauważył, co przed chwilą odwaliłem.
- Sorry, sam nie wiem co mi odbiło. Ale tym razem chyba mi się upiekło. - wymusiłem słaby uśmiech.
- I dobrze, gość był większy niż my obaj razem wzięci.
- To jak, po następnym? - odezwał się Tomek jak tylko wróciliśmy do stolika.
Nie dało się ukryć, że język już mu się nieźle plącze.
- Może darujemy sobie shoty i przerzucimy się na coś lżejszego, drinki na przykład? - wtrąciłem.
- Drinki są dla ciot. - odpowiedział. Po chwili chyba załapał, że w obecnym towarzystwie to nie była najzręczniejsza riposta i próbował się ratować: - A my jesteśmy mężni geje, to jak?
Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że właśnie robi z siebie wieś. Chyba nie, bo po chwili wyciągnął dwustu złotowy banknot i dodał:
- Ja stawiam, oczywiście. Sorry, ale nie mam drobniejszych. Mariusz mógłbyś, bo mi trochę brakuje lat i nie wiem czy barmanka by mi dała.
Ostatkiem sił powstrzymałem się żeby nie wybuchnąć śmiechem, ale serio nie wiedziałem, jakby zareagował w tym stanie. Na szczęście nasi nowi koledzy też zachowali powagę.
- Ale Patryk ma rację, przydałaby się odmiana. Weź po "kamikadze". - rzucił jeszcze za idącym w kierunku baru Mariuszem.
- O w mordę... - wymknęło mi się.
- Mówiłeś coś, kochany?
- Nie, nic. Widzę, że dobrze się bawisz.
- Aha. Daniel, to może zacznij opowiadać?
Fajnie było usłyszeć z czyiś ust historię podobną do naszej, naocznie przekonać się, że są na świecie ludzie podobni do nas i dobrze im z tym, a takie właśnie wnioski nasunęły mi się podczas opowieści Daniela i Mariusza. Tomek nawet nie próbował hamować swojej ciekawości i wyciągnął od nich szczegóły ich pierwszych zbliżeń, odczuć względem samych siebie i temu podobne. Jego bezpośredniość w ogóle ich nie deprymowała, wprost przeciwnie.
A ja w międzyczasie zastanawiałem się, gdzie do diabła podział się mój Tomek i kim jest ten osobnik siedzący naprzeciwko mnie, z tego, co myślałem prawie abstynent, teraz poganiający pozostałych do wypicia następnej kolejki, skromny i raczej wstydliwy chłopak, teraz bez najmniejszego skrępowania rozmawiający o seksie, tak jakby komentował aktualną pogodę. Czy powinienem być zdziwiony, jeżeli za chwilę wyciągnie następną dwusetkę po czym ją zroluje i usypie przed sobą białą ścieżkę szczęścia?
Po jakimś czasie opowieść chłopaków dobiegła końca. Zerknąłem na Tomka, jemu też już niedużo brakowało do "finału". Mój chłopak właśnie zaczął grzebać po kieszeniach, wiedziałem, czego szuka. Wiedziałem też, że muszę zareagować.
- Tomek przystopuj trochę, okej? Fajnie nam się gada, a w takim tempie to we dwóch poskładamy się jeszcze przed północą.
- Mów za siebie, dobrze?
- Patryk ma trochę racji, też czuję, że mam już lekko w czubie. - wtrącił Daniel.
- Jasne, on zawsze ma rację.
- Okej, przyznam ci rację. A skoro zawsze mam rację, więc przyznając ci rację muszę mieć rację, więc wychodzi na to, że tym razem rację miałeś ty. - dorzuciłem z uśmiechem.
- I te jego obracanie wszystkiego w żart. Może człowieka doprowadzić do szału.
- Wiecie, co może ruszymy tyłki i zagramy w bilard? Jeden stolik się zwolnił, to jak? - wtrącił Daniel.
- Mi się nie chce. - burknął Tomek.
- Idźcie z Patrykiem we dwóch, my sobie posiedzimy z Tomkiem. - zaproponował Mariusz.
- Przydałoby się coś zjeść. Co tutaj jest dobrego? - zapytałem Daniela, kiedy szliśmy w kierunku baru.
- Polecam tortille.
Pomyślałem, że zjedzenie czegoś zniweluje trochę skutki alku. Zamówiłem cztery, do tego po pepsi, po chwili wróciłem do stołu i zaczęliśmy grać. Po jedzeniu poczułem się znacznie lepiej.
- Jak chcesz to kupię jeszcze po piwie - zaproponowałem.
- Nie, spoko, wystarczy ta pepsi. Czy mi się zdaje, czy nie przepadasz za mocnym alkoholem?
- No, masz rację. Nie chodzi tu o to, że czasem się po nim porzygam, raczej o skutki.
- Kac następnego dnia?
- Nie, z tym akurat nie mam wielkiego problemu, suszy mnie trochę, ale żadnych bólów głowy nie mam, jem też normalnie.
- Więc co?
- To głupie.
- No mów. - dopytywał Mariusz.
- Okej, tylko się za bardzo nie śmiej, dobra?
- Obiecuję.
- Sam nie wiem jak to powiedzieć. Po piwie tak nie mam, ale jak się upiję mocnym alkoholem to pojawia się pewien problem.
- Tak?
- Zaczynają mi się podobać dziewczyny.
Cisza. Chyba go trochę zaskoczyłem.
- A na trzeźwo się nie podobają? - podjął rozmowę Daniel.
- Ani trochę. Wręcz działają mi na nerwy, dla mnie to w ogóle mogłyby nie istnieć.
- Ale zdefiniuj słowo "podobają się". Znaczy pociągają, czy jak?
- To głównie, ale robię się też romantyczny, znaczy wiesz; bajera mi się włącza i temu podobne.
- Nie bardzo jarzę.
- Okej, wyjaśnię ci na przykładzie. To było jakiś czas temu, na jednej osiemnastce. Wypiłem sobie trochę i przylepiłem się do takiej jednej koleżanki. Znam ją już jakiś czas i wcześniej nie zwracałem na nią uwagi, ale wtedy, sam nie wiem, poczułem, że mi się bardzo podoba.
- Mówiłeś, że miałeś wcześniej dziewczynę, Karolinka jak się nie mylę. Może jesteś biseksualny?
- Raczej nie. To było dawno, jak byłem z nią, to podobało mi się w niej tylko to, że była bystra, wygadana i temu podobne rzeczy. Była ładna, ale to na mnie nijak nie działało. Na seks z nią też nie miałem ochoty, długo mnie musiała namawiać na zwykłą palcówkę.
- A w tym przypadku?
- No właśnie o to chodzi. Ta panienka, którą podrywałem, jest pusta jak bębenek, do tego średnio ładna. Typowa fanta.
- Kto?
- No FANTA, wiesz, Fuck And Never Touch Again.
- Spoko, łapię. A udało ci się ją... ten, tego?
- Udało. Gadałem z nią dłuższy czas, a później wylądowaliśmy w łóżku. Osiemnastka była w domu, więc nie było problemu.
- Działo się trochę?
- Byłem już w niezbyt dobrej kondycji, no wiesz trochę spity i całość nie bardzo pamiętam.
Ale jestem pewien, że ją przeleciałem.
- A po piwie tak nie masz?
- No to drugi przykład, poprzedni Sylwester. Cały czas piłem piwo i przylepiła się do mnie inna dziewczyna a ja nic.
Daniel właśnie wbił ósemkę, uśmiechnął się sam do siebie. Zostawił mnie z pięcioma bilami, nie przepadam jak ktoś się ze mnie zbija:
- Nie śmiej się, nie skupiałem się w tej rundzie, teraz cię ogram. A może chodzi ci o to co mówiłem wcześniej?
- Ani jedno ani drugie. No, jeśli już to drugie, bo chyba wiem, w czym problem.
- Okej, mów. - powiedziałem ustawiając bile.
- Znaczy, moim zdaniem to żaden problem.
- Dla mnie trochę jest. Nawet nie wiesz, ile mnie kosztowało wysiłku, żeby tamta dziewczyna się ode mnie odczepiła później.
- To proste. Alkohol to dziwna substancja, czasem dziwnie działa na ludzi. Niektórzy, zwykle spokojni, dostają po nim białej gorączki. Inni, zwykle cisi stają się nagle "duszą towarzystwa". Myślę, że chodzi o to, że, w niektórych z nas wywołuje on pierwotne instynkty.
- No to by się zgadzało. Wychodzi na to, że pierwotnie mam zakodowane podrywanie lasek, tylko coś po drodze szwankuje w neuroprzekaźnikach.
- Możliwe, chociaż sam nie wiem. - Daniel właśnie spudłował. Ja nie zmarnowałem okazji żeby wbić ósemkę.
- A co wiesz? - spytałem.
- No dobra, małe pytanko, mówiłeś, że podobają ci się wtedy laski. A jak z facetami?
- Oni też, ale to u mnie normalne.
- A może trochę bardziej?
- No może.
- Ale ich nie podrywasz. Czemu?
- No... jest kilka powodów; bo nie wiem czy też są homo, bo trochę się kryję z tym, że ja jestem. Ze względu na Tomka...
- Właśnie. Podobno macie z nim mały układ znaczy, jeśli chodzi o dziewczyny.
- Aha. Czyli co?
- Wydaje mi się, że po prostu bierzesz to, co masz akurat pod ręką, to, na co możesz sobie aktualnie pozwolić, czyli dziewczyny.
- Ale czemu ?
- Haha. Nie jestem pewien, czy moja teoria ci się spodoba. Z tego, co mówiliście z Tomkiem macie mimo młodego wieku dosyć bogate doświadczenia seksualne. Poza tym, ekhem, powiedz mi szczerze, jak jego nie ma to... często się onanizujesz?
- Nie wiem, czy dobrze pojąłem, ale... według ciebie jestem jakimś maniakiem seksualnym?
Takim co posuwa wszystko, co się rusza i nie spieprza na drzewo?
- Aż tak źle nie jest. Do tego masz tak tylko, jak jesteś wcięty.
- No to mi wyjaśnij, czemu piwo tak na mnie nie działa? - trochę mnie wkurzyła ta jego teoria, postanowiłem, więc poszukać słabych punktów.
- Z tego, co widzę nie masz słabej głowy do alku, a piwa trzeba trochę w siebie wlać żeby się nim upić. Może nie osiągnąłeś wymaganego pułapu?
- Jakoś słabo to do mnie trafia...
- Wiem, do tego fakt, że nigdy nie zdradziłeś Tomka z chłopakiem właśnie po piwie, trochę psuje moją teorię, ale lepszej nie mam...
- Okeeej, dobra, koniec tematu. - uciąłem rozmowę. Po chwili jednak dodałem: - Wygląda na to, że zostanę abstynentem albo przerzucę się na dragi...
- Nawet nie wspominaj mi o tym gównie! - uśmiech znikł nagle z twarzy Daniela.
- Spoko, żartowałem. Nie unoś się tak...
- Popatrz na mojego chłopaka, wyciągałem go z tego gówna, a zaczęło się od głupiej trawy. Kiedyś ci opowiem jak zechcesz, ale nie dzisiaj.
Zerknąłem we wskazanym przez daniela kierunku, na Mariusza. Niestety zobaczyłem też coś innego.
- Sorry, kończymy grę - powiedziałem. - Wygląda na to, że ja muszę się zająć swoim chłopakiem.
Wróciliśmy do stolika. Mariusz właśnie przeglądał coś w komórce.
- Dawno zgasł? - skinąłem głową w kierunku Tomka, który spał sobie z głową na stole, tuż obok nietkniętej tortilli.
- Nie, z kwadrans. Zostaw go na razie, na śpiąco szybciej się trzeźwieje.
- Tak w ogóle to sorry za niego, nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, w ogóle to myślałem, że nie pije...
- Nie przejmuj się nim, dobrze się bawił, naprawdę. Miło sobie pogadaliśmy.
- Mówił coś o mnie? - spytałem.
- Mówił, ale prosił mnie o dyskrecję. Powiem ci jedynie, że same dobre rzeczy. - zaśmiał się Mariusz.
- Zdawało mi się, że jest na mnie wkurzony. Może to wina alku, bo wcześniej nic nie wspominał. Sam już nie wiem.
- Kochasz go, prawda?
- Nawet sobie nie wyobrażasz.
Mariusz skinął wymownie w kierunku Daniela.
- No okej, może wyobrażasz. - dorzuciłem.
- I zależy ci na nim?
- Bardzo.
- I w tym problem, że chyba za bardzo. - stwierdził Mariusz.
- Co? Pogubiłem się trochę.
- Chodzi mi o to, że uniezależniasz go od siebie. Bijesz się za niego, zawsze decydujesz czy i gdzie razem wychodzicie, mówisz mu, co ma robić. On chyba po prostu czuje się zdominowany.
- To głupio się czuje. Znaczy... sorry, ale po prostu... Mogę rozmawiać o kimś za jego plecami ale... - wskazałem na Tomka. - On tutaj siedzi, no prawie... Po prostu dziwnie się tak czuje mówiąc o nim, tak jakby go nie było, kiedy tak jest o parę centymetrów ode mnie...
- Rzeczywiście. Moja rada - pogadaj z nim sobie szczerze, niedomówienia są czasem gorsze od kłamstw.
- Chyba masz rację. A teraz chyba skoczę po coś do picia. Co wolicie: pepsi, sprite, fanta czy soczki jakieś?
- Byle nie fanta. - zaśmiał się Daniel.
Podszedłem do baru, musiałem chwilę postać, bo była kolejka.
- Hej kolego. - odwróciłem się. Za mną stał ten duży gościu z kibla.
- Cześć.
- Dałbyś się namówić na to, żebym ci postawił drinka?
- Nie dzięki.
- Mógłbym ci postawić coś innego - wymownie spojrzał na mój rozporek.
- Naprawdę sorry, ale nie skorzystam.
- Hmm, wydawało mi się, że tam w ubikacji byłeś zainteresowany, no wiesz.
Przekląłem własną ciekawość, która wpakowała mnie w ten kłopot.
- Eee, nie, to była pomyłka. Przepraszam za tamto, niechcący tak wyszło.
- Czyżbyś jednak grał w zwykłej lidze?
- Nie, tylko... znaczy tam siedzi mój chłopak. Znaczy siedział, bo teraz trochę się uspał...
- Tamte zwłoki to twój chłopak?
Zaczęło się robić nieprzyjemnie.
- Jest chwilowo niedysponowany, to wszystko. Wolałbym też, żebyś go nie obrażał.
- A może wolałbyś prawdziwego mężczyznę. - gość napiął się jak kogut. Cholera, teraz wyglądał na jeszcze większego.
- On jest prawdziwym mężczyzną. Dla mnie na pewno.
- Ale teraz śpi. Możemy gdzieś wyskoczyć, a on się nawet nie zorientuje.
- Nie. - spojrzałem mu w oczy.
Koleś wyciągnął przed siebie rękę grubości mojego uda. Zatrzymał dłoń tuż przy moim lewym uchu. Zrobiło mi się ciepło...
- Pewien?
- Tak. Jeśli masz z tym problem, to możemy wyjść na zewnątrz.
Świetnie. Ciekawe czy mają tutaj dobrą opiekę szpitalną...
Gościu tylko westchnął, po czym z uśmiechem poklepał mnie po ramieniu.
- I tak trzymaj, kolego. Chyba poszukam gdzie indziej.
Następnie odwrócił się i sobie poszedł. Zamurowało mnie na chwilę. Uzmysłowiłem sobie jedno - jak następnym razem pójdę się odlać to skorzystam z kabiny.
- Proszę trzy razy sok porzeczkowy.
- Już podaję. - odpowiedziała barmanka i zabrała się do nalewania. - I jeszcze jedno; widzę, że wasz kolega się uspał na stole. Przymknęłam oko na to, że jest nieletni i pije, ale to już jest przegięcie.
- Przepraszam za kłopot, zaraz się tym zajmę. - zapłaciłem za soczki i wróciłem do stolika.
- Okej pijemy duszkiem i budzimy Tomka, barmanka się pieni.
Kilkanaście minut później siedzieliśmy w taksówce i wracaliśmy do domu. Chłopaki zaoferowali, że pomogą mi zatransportować mojego chłopaka do mieszkania, bo póki co słabo kontaktował. Wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy na następny dzień na wspólne zwiedzanie miasta.
Siostra najwyraźniej też już wróciła, bo w jej pokoju paliło się światło, co było widać przez szybę. Drzwi były zamknięte. Za nimi dało się słyszeć przytłumiony odgłos rozmowy, w której dominował męski głos. Widać siostrzyczka jednak nie wróciła z pustymi rękoma. Wspólnie z Danielem zaciągnęliśmy Tomka do naszego pokoju i położyliśmy na łóżku. Potem chłopaki pożegnali się i sobie poszli.
Tomek leżał na wznak i dziwnie się we mnie wpatrywał, kiedy ściągałem mu buty.
- Jesteś zły? - zapytał.
- Raczej zdziwiony. Nie widziałem żebyś wcześniej się upił.
- Bo to był pierwszy raz.
- I jak się czujesz?
- Dziwnie. Kręci mi się w głowie.
Poszedłem do łazienki i wziąłem miskę. Postawiłem ją koło łóżka i dokończyłem go rozbierać.
- Chyba dzisiejszej nocy nici z bzykanka. - Tomek wymownie złapał się za krok, gdy tylko został w samej bieliźnie. - Coś czuję, że nawet dźwig go dzisiaj nie podniesie.
- Nie szkodzi. Okej, idę pod prysznic.
- Nie idź. Pachniesz dobrze. Zostań ze mną.
- To tylko umyję zęby. Zaraz wracam.
Byłem z powrotem po minucie, wziąłem ze sobą butelkę wody z kuchni. Rozebrałem się i zgasiłem światło, zostawiając włączoną lampkę. Leżeliśmy w ciszy.
- Tomek?
- No?
- Myślisz, że jestem z tobą tylko dla seksu?
- Nie. A jesteś?
- Nie no, co ty. Tylko, że jest jakieś "ale" prawda?
- Nie ma. Lubie to robić z tobą, po prostu teraz nie czuję się na siłach. Ale jak chcesz to ci obciągnę.
- Nie trzeba. Trochę nie o to mi chodziło, ale nieważne.
- Kurde, niedobrze mi. Gdzie ta miska?
To była trochę ciężka noc. Biedny Tomek, co się położył to go zbierało na wymioty. Zarzekał się, że to pierwszy i ostatni raz kiedy się tak skuł. Szczerze miałem nadzieję, że to prawda. Zasnęliśmy na siedząco, wtuleni w siebie.
- Nie śpisz już? - rzucił Tomek następnego rana. Sięgnąłem po przygotowaną wczoraj butelkę z wodą.
- Nie. Jak się czujesz? - zapytałem.
- Wybitnie chujowo.
- Zacząłeś pić, teraz kląć. Tomek, co jest?
- Nie zacząłem kląć. Po prostu to słowo doskonale oddaje stan mojego samopoczucia. Pić też nie będę więcej. Co najwyżej piwo.
- Zobaczymy.
- Zrobiłem z siebie wczoraj durnia?
- Tylko trochę, ale byłeś przy tym słodki.
- Powiedziałem coś, czego powinienem żałować?
- Nie. Gadałeś dużo z Mariuszem, ale on cię wyraźnie polubił, więc chyba było dobrze. Ogólnie to jesteśmy umówieni z nim i Danielem na dzisiaj tak koło osiemnastej.
Pomyślałem o tym, co powiedział mi Mariusz.
- Oczywiście jeżeli będziesz miał ochotę. - dorzuciłem.
- Jasne, może być fajnie.
Zapadła chwila ciszy.
- Tomek?
- Tak?
- To nie jest żadna propozycja ani nic w tym stylu, po prostu odpowiedz mi szczerze, dobrze?
Krótkie tak albo nie.
- W porządku, pytaj.
- Masz teraz ochotę na seks?
- Nie. - szybko odpowiedział. Po chwili dorzucił: - A co?
- Nic, po prostu tak się pytam.
Ten wieczór i prawie cały następny dzień spędziliśmy we czwórkę z Danielem i Mariuszem, zwyczajnie łażąc po mieście, zwiedzając.


cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykXX
Adept



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: a kto to wie?

PostWysłany: Sob 19:24, 12 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:53, 17 Sty 2013    Temat postu: Spbg - część dziesiąta

Część dziesiąta(10)


W międzyczasie zadzwonili moi starzy z wiadomością, że jadą właśnie na lotnisko, skąd wylatują do Grecji, klucze mam u sąsiadki i takie tam. Wyszło na to, że mam wolną chatę. Namówiłem Tomka żeby trochę przedłużył wyjazd. W poniedziałek rano pożegnaliśmy się z moją siostrą i wsiedliśmy w pociąg, a po kilku godzinach byliśmy u mnie.
- Gdzie mam rzucić bagaże? - zapytał Tomek, gdy tylko weszliśmy do mieszkania.
- U mnie w pokoju, oczywiście. No, chyba, że nie chcesz ze mną spać.
- Nie wygłupiaj się. Już teraz zastanawiam się, jak sobie poradzę po powrocie, kiedy będę musiał spać sam.
- A kiedy wracasz?
- Obiecałem starym, że pojadę tylko na tydzień, więc pojutrze.
- Jesteś głodny?
- Trochę.
- Okej, są mrożone burgery, mogę je podgrzać, masz ochotę?
- Mogą być.
Po jedzeniu usiedliśmy razem, wtuleni w siebie i gapiliśmy w telewizor.
- Co chciałbyś robić dzisiaj?
- Tak jak teraz jest mi dobrze. Po wczorajszym zwiedzaniu nogi minie jeszcze bolą i nie mam zbytnio ochoty na łażenie po mieście. Może jutro?
- Aha, u mnie to samo. Okej, wybierz, co byś chciał obejrzeć. - podałem mu pudło z płytami. - Ja tymczasem idę do kuchni i zadzwonię do Adriana i jego dziewczyny, czy by nie wdepnęli.
Wybrałem numer najpierw jeden, później drugi, ale nikt nie odbierał. Zadzwoniłem do brata, był akurat w pracy. Pogadaliśmy tylko chwilę, ale załatwiłem to, co zamierzałem. Po kilku minutach przyszedł sms: "Razem z moim skarbem jesteśmy w Grecji. Odezwę się jak wrócimy. Pozdro - Adrian." Wróciłem do pokoju.
- Też pojechali do Grecji. Co tam w tym roku promocja jakaś? - powiedziałem odkładając telefon.
- "Nurkowanie na Krecie gratis". Na tym z pogody.
- Hehe. A może po filmie my też damy nurka? Do wanny, razem. Gorąca kąpiel dobrze by nam zrobiła.
- Super pomysł. - ożywił się Tomek.
Resztę dnia i wieczór spędziliśmy tylko we dwóch, ciesząc się sobą wzajemnie i bez skrępowania korzystając z szansy bycia razem. Gdy leżeliśmy już, późną nocą w łóżku szykując się do snu, zebrałem się w końcu w sobie i zapytałem:
- Tomek, powiesz mi coś, tylko szczerze?
- Jasne. Wyduś to z siebie w końcu, bo widzę, że coś cię gryzie.
- Nigdy mi nie mówisz, że coś cię we mnie wkurza. A wtedy w piątek miałeś jakieś pretensje.
- Nie wiem, czemu wtedy mnie to drażniło, teraz tak nie czuję. To drobiazgi.
- Wolałbym żebyś powiedział.
Tomek westchnął :
- Czasami mnie wkurza te twoje obracanie wszystkiego w żarty, nawet jak sytuacja wymaga powagi.
- Postaram się coś z tym zrobić. Może to, dlatego że ty jesteś czasem taki poważny aż do bólu.
- Może. A drugie dotyczy pierwszego, czyli to, że wszelkie świętości masz gdzieś i się zbijasz z tego, że jestem wierzący.
- Z tym będzie ciężko, ale obiecuję ci więcej nie dogryzać w tym temacie. Coś jeszcze?
- To ostatnie to bzdura, ale czasem działa mi na nerwy. Cały czas, na każdym kroku, przypominasz mi, że jesteś ode mnie starszy o rok. A sęk w tym, że tylko się urodziliśmy w innych latach, normalnie dzieli nas niecałe sześć miesięcy.
- Przepraszam, po prostu z racji tego mogę czuć się za ciebie odpowiedzialny. Może to głupie, sam nie wiem.
- Właśnie. Nie musisz być za mnie odpowiedzialny, sam umiem o siebie zadbać.
- To wszystko? - spytałem.
- Mówiłem, że to drobnostki. Dobra, teraz twoja kolej.
- W zasadzie nic mi nie przychodzi do głowy. Wcześniej drażniło mnie czasem, że jesteś taki skromny i jakoś tak mało rozrywkowy. Ale po tym ostatnim wypadzie do knajpy, kiedy pokazałeś swoje drugie oblicze, to chyba wolę cię takim, jakim jesteś.
- Haha, mówiłeś, że nie było źle.
- Bo nie było, kiedyś mam nadzieję to powtórzyć ale z mniejszą ilością alkoholu.
- Zdecydowanie mniejszą. To wszystko?
- Jeśli o ciebie chodzi to tak. Jest jeszcze jedna sprawa... - wykrztusiłem.
Powiedziałem mu to samo, co poprzednio Danielowi o moim "problemie". Trochę się zająknąłem przy kwestii seksu z tamtą dziewczyną. Skończyłem i czekałem na jego reakcję. A on chwilę milczał, a potem zaczął się śmiać.
- Z czego tak gnijesz, to poważna sprawa. Dopiero, co mnie ochrzaniałeś za podobne zachowanie.
Tomek w końcu opanował się na tyle, że mógł cokolwiek z siebie wydusić.
- Powiedz mi jeszcze jedno, to, dlatego w niedzielę odmówiłeś mi seksu, chyba pierwszy raz w życiu? - zapytał i znów poddał się napadowi śmiechu.
- No... ty nie byłeś w stanie w piątek, w sobotę miałeś kaca i też się nie paliłeś do bzykanka. No to nie chciałem wyjść na takiego, co mu się chce zawsze i wszędzie, więc w niedzielę sam odmówiłem.
Zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
- I serio uważasz się za jakiegoś maniaka seksualnego? - znowu śmiech.
- Przestań wreszcie rżeć i skup się na problemie. - zaczął mnie lekko irytować.
- O w mordę, nie mogę. A niby, jaki ty tu problem widzisz?
- A ty nie widzisz żadnego? Z tego, co Daniel mówił...
- Daniel ci głupot nagadał a ty jak zwykle wszystko połknąłeś jak... no nieważne, wiem, nie połykasz, hehe.
Czekałem aż skończy się śmiać.
- Nie jesteś zły za tamtą dziewczynę? - zapytałem.
- No, co ty, przecież ustaliliśmy to już dawno temu. Nie jestem zazdrosny, do tego fakt, że tak się z tym gryzłeś, jest naprawdę słodki.
- Serio?
- Jasne. - jakby na potwierdzenie swoich słów pocałował czule i dodał. – Przynajmniej jesteśmy kwita.
- Ty mały cwaniaku. I nic nie powiedziałeś?
- Bałem się, że będziesz się wkurzał. - zjechał ręką niżej i wsunął mi dłoń pod bokserki. – To, co jeszcze raz przed snem? Powinniśmy nadrobić weekendowe zaległości, masz ochotę?
- Ja zawsze mam.
Tomek zachichotał a później jego głowa znikła mi z widoku. Wsunąłem ręce pod głowę i skupiłem się na doznaniach.
Następnego dnia obudziłem się dość późno. Tomek już nie spał, siedział na brzegu łóżka tyłem do mnie i coś oglądał.
- Co tam masz?
- Jakiś rysunek. To ty? - podał mi tamten szkic od Mateusza.
- Tak, ja.
- Znalazłem niechcący, leżał na wierzchu. Nie grzebałem ci w rzeczach ani nic...
- Nie musisz się tłumaczyć, jak chcesz to możesz sobie grzebać do woli.
- Ładnie wykonany. Mogę wiedzieć, przez kogo?
- Przez takiego jednego chłopaka. To było w tamten wieczór jak się pokłóciliśmy...
Opowiedziałem mu tamtą historię.
- Zostawił ci na odwrocie numer telefonu. - zauważył Tomek.
- Wiem, ale nie skorzystałem. Nie gadałem z nim od tamtego czasu.
- Z tego, co opowiadałeś, no i ten numer. Myślisz, że on...
- Całkiem możliwe.
Tomek zamyślił się na moment.
- Zadzwonisz do niego? - rzucił po chwili.
- A niby, po co?
- Nie znam nikogo, kto by tak świetnie rysował. A do tego, dużo tu masz znajomych podobnych do nas?
- Całe zero.
- Dobrze byłoby z kimś pogadać, tak bez tej całej tajemnicy. A może on też kogoś ma? No wiesz, minęło ponad pół roku.
- A jak nie to, co? Zadzwonię i zaproponuję, że przedstawię mu swojego chłopaka? Mogłoby wyjść niezręcznie.
Tomek objął mnie i dał soczystego buziaka.
- Jestem pewien, że coś wymyślisz.

- Chcecie żebym was rysował tutaj?
Był już wczesny wieczór, staliśmy we trójkę w tamtym miejscu przy fontannie. Mateusz dał się namówić, ale przyszedł sam. Nawet nie mrugnął jak przedstawiałem mu Tomka, mówiąc od razu, że jesteśmy parą. Rozejrzałem się dookoła.
- Sam nie wiem, chciałbym żeby na portrecie było jak się z Tomkiem obejmujemy, ale nie jestem pewien czy nie narazimy się na sprzeciw tubylców.
- Szczególnie tamtych - Tomek skinął głową w kierunku grupki dresów, stojących nieopodal.
- Zaprosiłbym was do siebie, ale starzy mają małą imprezkę i trochę nie byłoby warunków.
- O kurde, gdybym wiedział, że wyciągam cię... - próbowałem się tłumaczyć.
- Cieszę się, że mogłem się stamtąd zmyć, przyszła cała banda świrów.
- Moglibyśmy iść do mnie, mam wolną chatę. - zaproponowałem.
- Daleko to?
- Spacerkiem będzie z pół godzinki albo możemy wziąć taksówkę.
- Jest fajny wieczór, przejdźmy się. - zdecydował Mateusz.
- Super. Po drodze możesz mi opowiedzieć, gdzie do licha nauczyłeś się tak rysować. – rzucił Tomek i poszliśmy.

- Jeszcze pepsi? - zaproponowałem Mateuszowi. Tomek właśnie zachwycał się ukończonym rysunkiem.
- Niech będzie. - Mateusz podsunął szklankę.
- No, chyba, że wolisz coś mocniejszego?
- Jeżeli to nie problem.
- Okej, ojciec pije głównie whisky, więc jak coś to mam tylko to. - wyciągnąłem z szafki butelkę szkockiej.
- Pasuje. Oczywiście, jeżeli napijecie się ze mną.
Spojrzałem na Tomka, a on tylko wzruszył ramionami. Rozlałem do trzech szklanek, mając przed oczyma jego ojca, jak mi wyrywa z tyłka nogi za to, że tak pięknie opiekuję się jego synkiem. Zaczęliśmy gadać, opowiedzieliśmy Mateuszowi o nas, on trochę o sobie, tyle, że nic nie wspomniał, jakie "klimaty" go interesują. W końcu Tomek nie wytrzymał:
- A ty jak, masz kogoś?
- Tak jakby, nic konkretnego, bo jak sami widzicie przyszedłem sam. - odpowiedział Mateusz.
- To dziewczyna. - dorzucił po chwili z uśmiechem.
- Aha. Sorry, ale chyba trochę się pomyliliśmy z Patrykiem, byliśmy pewni, że jesteś... a zresztą nie ważne.
Nastała chwila krępującej ciszy.
- Tak bardzo to się nie pomyliliście.
- To znaczy?
- Jakby to powiedzieć. Zwykle jadam warzywka, ale lubię też od czasu do czasu spróbować mięska.
- O, widzisz Patryk? Mówiłem, że to może być ciekawa znajomość. Biseksualisty jeszcze nie poznaliśmy.
- Zawsze jest taki bezpośredni? - zwrócił się do mnie Mateusz.
- Co ty, tylko jakoś ostatnio tak ma.
- A próbowałeś już jakiegoś mięska? - dorzucił Tomek.
Zerknąłem z niepokojem na naszego gościa, on jednak tylko się uśmiechnął.
- Na razie same warzywka.
- Ja jadłem jedno i drugie, ale wychodzi na to, że jestem typowym mięsożercą.
Nie wytrzymałem i walnąłem śmiechem, nasz gość tak samo.
- Mateusz? - zapytał Tomek.
- Co tam?
- Myślisz, że dałbyś radę narysować nam jeszcze jeden portret?
- Sam nie wiem, czuję już trochę alkohol. Kreska mogłaby być niezbyt precyzyjna.
- Nie szkodzi. Odpadłoby sporo szczegółów.
- To znaczy?
- Nasze ubrania.
Zakrztusiłem się drinkiem, Mateusz wyglądał na rozbawionego:
- Chcesz mi pozować nago?
- Ja i Patryk.
- No sam nie wiem - wtrąciłem.
- To chyba u was artystów nic niezwykłego, co? Znaczy rysowanie aktów. - Tomek drążył temat.
Zrobiło mi się ciepło. Co mnie do diabła podkusiło, żeby wyciągać tą butelkę, teraz już prawie pustą...
- A co mi tam. - Mateusz dopił swoją porcję i sięgnął po szkicownik. - Rozbierajcie się.
I co miałem do diabła zrobić? Chcąc , nie chcąc zacząłem ściągać spodenki, potem koszulkę. W końcu zdjąłem całą resztę.
- Chcecie być narysowani razem?
- Tak, razem - odpowiedział Tomek zanim zdążyłem cokolwiek wtrącić.
- A w jakiej ekhem... pozie?
- Sam nie wiem. Masz Patryk jakiś pomysł?
- Tak jak dotychczas, zdaję się na twoją wyobraźnię.
- Może na łóżku w pokoju Patryka? On na plecach a ja na nim rozkładając go na łopatki?
- Powinno być ciekawie. - odpowiedziałem.
Poszliśmy do mojego pokoju i położyliśmy się jak mówił. Mateusz zaczął rysować.
- Długo jeszcze? Sorki, ale trochę ręce mi zdrętwiały. - po dłuższym czasie Tomek zaczął się niecierpliwić.
- Jeszcze kilka kresek. No dobra, skończyłem.
Tomek puścił moje ręce, ale nie miał chyba zamiaru ze mnie schodzić. Zamiast tego przesunął się trochę do tyłu tak, że usiadł mi dokładnie na członku. Po chwili zaczął poruszać się w przód i w tył. A ja wcale nie zamierzałem go prosić żeby przestał, prawdę mówiąc cała sytuacja już od jakiegoś czasu działała na mnie niezwykle podniecająco. Nasz artysta po chwili zauważył, co się dzieje:
- Może chcecie obejrzeć jak mi wyszło?
- Potem. - Tomek pochylił się nade mną i zaczęliśmy się lizać. Niewiele myśląc, sięgnąłem ręką po jego penisa i zacząłem pobudzać.
- Sorki, ale ja tu wciąż jestem. - mruknął Mateusz wstając z fotela.
Tomek oderwał się ode mnie i powiedział:
- Widzę. Co powiesz na to, żeby się przyłączyć?
Kolega wyraźnie się zmieszał. Ale równie wyraźnie nie miał ochoty odmawiać.
- No rozbieraj się i uwolnij w końcu tego biedaka, który tak widocznie na to czeka. – Tomek spojrzał wymownie na jego krok. - On chyba też ma już dość bycia wegetarianinem.
Podążyłem za jego wzrokiem i zobaczyłem wyraźny namiocik. Mateusz stał jak skamieniały.
- Chyba czeka na pomoc. - powiedziałem.
Podszedłem do niego i zacząłem rozpinać mu koszulkę. Po uporaniu się z guzikami zjechałem niżej i ściągnąłem mu spodenki do kostek, po chwili to samo zrobiłem z bokserkami. Miałem przed oczami całkiem zgrabnego kutaska w pełnym wzwodzie. Złapałem Mateusza za rękę i poprowadziłem w kierunku łóżka. Bielizna została na ziemi. Po chwili Tomek popchnął go tak, żeby nasz kolega ułożył się na plecach, a sam chwycił ręką jego nabrzmiały instrument. Ja tymczasem zatopiłem swój język w ustach Mateusza. Był nad wyraz chętny. Po chwili przestaliśmy się lizać i spojrzeliśmy w kierunku Tomka. On jakby wiedząc, co nam chodzi po głowie położył się posłusznie na plecach w poprzek łóżka. Zacząłem lizać jego sztywnego penisa, po chwili dołączył do mnie kolega. Obaj językami wędrowaliśmy po całej długości, podczas gdy mój chłopak wił się z rozkoszy. Gdy eksplodował, nastąpiło małe przetasowanie na łóżku i tym razem ja byłem przez nich obsługiwany, po mnie przyszła kolej na Mateusza. Nie dopuściliśmy by poczuł się rozczarowany, a on dawał temu wyraz wyraźnym pojękiwaniem, kiedy nasze języki i usta robiły mu dobrze. Doszedł tak intensywnie, że ładunek spermy doleciał prawie do sufitu. Później leżeliśmy sobie dłuższą chwilę, bez słowa.
- Często w podobny sposób zawieracie znajomości?
- Niezbyt. To był pierwszy raz. - odpowiedziałem.
- I jak było? - spytał Tomek sięgając po szkic.
- Milutko. Ech a co mi tam... było super.
- Zasłużyłeś po czymś takim. Świetny rysunek.
- Dzięki.
- Cała przyjemność po naszej stronie. No okej może nie cała...
- Zdecydowanie nie cała. Kurcze, która jest godzina?
Sięgnąłem po komórkę.
- Dochodzi północ.
- No to na mnie już pora. - Mateusz zaczął się ubierać.
Po chwili z Tomkiem zrobiliśmy to samo.
- Jak chcesz to zostań na noc.
- Ha, nawet nie wiesz jakbym chciał, ale nie mogę. Mówiłem starym, że wychodzę tylko na chwilę, do tego nie wziąłem telefonu.
- Czekaj, zamówię ci taksówkę. - zaproponowałem.
- Nie trzeba.
- Nie chrzań.
Zeszliśmy na dół, auto już czekało. Dałem kierowcy dwie dychy za transport i zaczęliśmy się żegnać. Mateusz dał nam po soczystym buziaku i po chwili go nie było. Wróciliśmy z Tomkiem na górę, do mieszkania.
- Stówa za twoje myśli. - powiedział Tomek.
- Chodzi ci o ten sprowokowany przez ciebie trójkącik?
- Aha.
- Było ciekawie. Fajnie.
- Tylko tyle?
- Jutro powiem ci resztę, teraz szumi mi trochę w głowie i ciężko mi zebrać myśli.
- Nie jesteś na mnie zły za to?
- Niby, za co, było super. To raczej ty powinieneś się martwić, czy nie powtórzę tego z Mateuszem, jak ciebie tu nie będzie.
- Jakoś się tym nie przejmuję, wierzę ci, że nie zrobisz mi nic takiego. Ufam ci, chyba na tym to wszystko się opiera, co?
- Chyba. Dzięki za to, że we mnie tak wierzysz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Podejrzewam, że wiem. Dobra chodź, pomogę ci trochę ogarnąć ten syf a później chciałbym pójść spać. Jutro przed południem mam pociąg.
- Mamy.
- Co?
- Chyba nie myślałeś, że sam będziesz się tłukł tyle godzin sam w pociągu?
- Jedziesz do brata?
- Aha, dziś z nim gadałem, wszystko ustalone. Poza tym obiecałem Maćkowi, że będę na jego osiemnastce.
- O kurcze prawie zapomniałem.
- Zaprosił cię? - zapytałem.
- Tak, zdziwiony?
- Nie. Super, może być ciekawie...


cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykXX
Adept



Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: a kto to wie?

PostWysłany: Sob 19:25, 12 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:54, 17 Sty 2013    Temat postu: Spbg - część jedenasta

Część jedenasta(11)


Podróż, mimo że trochę długa, minęła szybko. Przez połowę drogi mieliśmy pusty przedział tylko dla siebie, co skrzętnie wykorzystywaliśmy. A później było jeszcze ciekawiej. Dosiadła się do nas dwójka pasażerów: sympatyczny starszy gościu, który zajął się czytaniem gazety i udawał, że nas nie ma, oraz młoda zakonnica. Mieliśmy z Tomkiem niezły ubaw, kiedy biedaczka, siedząc naprzeciwko nas nie wiedziała gdzie ma oczy posiać, gdy my we dwóch bez skrępowania się obściskiwaliśmy i takie tam. Współpasażer też miał chyba niezłą frajdę, bo co chwila słychać było zza rozchylonej gazety jego śmieszek, który nieudolnie starał się maskować napadami kaszlu.
W końcu byliśmy na miejscu, pożegnaliśmy się pospiesznie, po czym Tomek ruszył w kierunku ojca, który wyjechał po niego samochodem a ja skierowałem się w stronę sklepu, gdzie pracował brat. Pogadaliśmy chwilę, wziąłem od niego klucze i poszedłem do domu. Bagaże rzuciłem w moim dawnym pokoju, wziąłem prysznic i resztę czasu gapiłem się w telewizor. Zdałem sobie sprawę, że czuję się tutaj trochę obco, mimo że wyjechałem stąd dopiero przed rokiem. Byłem też zawiedziony, że nasza przygoda z Tomkiem póki, co się skończyła i znowu musieliśmy wrócić do "normalności", czyli spotykania się w tajemnicy. Pocieszałem się świadomością, że przynajmniej jest niedaleko, dwa kilometry to nie czterysta.
Wkrótce Mariola i brat wrócili z pracy, zjedliśmy wspólnie późny obiad, po czym wyszedłem na podwórko. Spotkałem Maćka i jeszcze kilku znajomych, po chwili namysłu postanowiliśmy urządzić grilla u jednego z nich, za domem. Maciek podzwonił po ludziach i gdy uzbierała się większa grupka, wśród nich Tomek, zrobiliśmy zrzutę na żarcie i piwo. Po godzinie imprezka na świeżym powietrzu była gotowa.
Kolejny wieczór upłynął podobnie do poprzedniego, z tą różnicą, że zamiast grilla było ognisko, a zamiast piwa, wóda. Było równie sympatycznie, mimo że tym razem z Tomkiem przypałętała się Ania, ale po kilku działkach jakoś przestałem na nich zwracać większą uwagę. Maćko i reszta szczerze cieszyli się z mojego przyjazdu i dopytywali jak długo zostanę. Z początku planowałem, że tylko do końca tygodnia, ale do tej pory bawiłem się tutaj na tyle dobrze, że szczerze zacząłem myśleć o przedłużeniu wizyty, tym bardziej, że do końca wakacji pozostał jeszcze ponad miesiąc.
Następnego dnia przed południem poszedłem kupić jakiś prezent dla Maćka. Łażenie po sklepach nigdy nie należało do moich ulubionych zajęć, do tego w mieścinie był mały wybór, jeśli chodzi o te sprawy. Do tego nie miałem żadnego pomysłu, co mu kupić. Przy poprzednich tego typu okazjach, tam gdzie mieszkałem obecnie, robiliśmy po prostu zrzutę i dziewczyny zajmowały się organizowaniem prezentu, tutaj nie słyszałem żeby ktoś się składał, albo po prostu byłem niedoinformowany.
Tak czy inaczej, po półgodzinie nadal szedłem z pustymi rękoma, a moja irytacja się pogłębiała. Na moment zelżała, kiedy na chodniku naprzeciwko zobaczyłem Tomka, ale po chwili sięgnęła zenitu, gdy zauważyłem idącą obok niego Ankę. Skręciłem w lewo, chcąc uniknąć spotkania i wszedłem do pierwszego lepszego sklepu.
- Szukasz czegoś konkretnego, młody człowieku? - rzuciła zza lady sprzedawczyni, podstarzała kobieta.
- E... no tak jakby. Prezentu dla kolegi. - rozejrzałem się dookoła po półkach z towarem. – Ale widzę, że tu nie znajdę... To do widzenia.
Rzuciłem się w kierunku wyjścia, widząc, że Tomek z Anią przeszli obok. Niestety cholerny dzwoneczek, który odezwał się przy otwieraniu drzwi, zwrócił ich uwagę. Oboje się odwrócili.
- O Patryk, cześć! A ty, co czego tam szukałeś? - pierwsza odezwała się ona.
- Jest coś, o czym nie wiemy? - dorzucił ze śmiechem Tomek, patrząc wymownie na szyld sklepu z którego przed chwilą się ewakuowałem.
Podążyłem za jego wzrokiem i zbytnio się nie zdziwiłem odczytawszy "SMYK".
- Eeee nie, nic z tych rzeczy. - odpowiedziałem siląc się na uśmiech. - Kombinuję prezent dla Maćka.
Nie zdążyłem się ugryźć w język, niestety.
- Maćko jest trochę dziecinny, przyznaję, ale może się poczuć urażony jak na osiemnaste urodziny dasz mu zabawkę. Ja bym na jego miejscu nie była zadowolona. - odezwała się Ania z głupawym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
Ciekawe czy będziesz zadowolona jak ci zaraz przywalę w ten debilny uśmiech, pomyślałem sobie, szczerząc się w jej kierunku:
- Rzeczywiście, wygląda na to, że nie potrzebujesz kolejnej zabawki. – popatrzyłem wymownie w kierunku Tomka. - Sorry, ale trochę się śpieszę, na razie gołąbeczki.
Odwróciłem się i ruszyłem w kierunku centrum. Po drodze postanowiłem, że jednak się szarpnę i kupię mu gierę do PS-a. Dwie stówy mniej w kieszeni, ale przynajmniej wiedziałem, że się ucieszy, poza tym jednak Maćko to mój najlepszy przyjaciel i mimo jego wad, wart każdej kasy. Z czasem okazało się że była to dobra inwestycja.
Ten wieczór dla odmiany postanowiłem spędzić w domu, jedliśmy właśnie we trójkę z bratem i Mariolą kolację:
- Wybieracie się gdzieś na urlop, czy coś takiego? - zapytałem.
- Tak, ale dopiero we wrześniu, jest szczyt sezonu no i póki, co w robocie mam niezły zapiernicz. A co? - odpowiedział brat.
- Nic, tak pytam. Zastanawiam się, czy mój pobyt tutaj nie psuje wam jakiś planów czy coś.
- Nie bądź głupi, możesz przyjeżdżać, kiedy chcesz i zostawać jak długo ci się podoba, ostatnio omawialiśmy przecież tą kwestię.
- No, bo z początku myślałem, że pobędę tylko parę dni ale chętnie bym został do końca wakacji.
- Żaden problem.
- Niby tak, ale jeden problem jest. Przydałaby mi się robota, kasa mi się kończy a wypadałoby się żebym przynajmniej do żarcia się dorzucił.
- Jedzenie i spanie masz za darmo, tym się nie przejmuj. - wtrąciła Mariola. - Tym bardziej, że wczoraj i dziś posprzątałeś dom jak byliśmy w pracy.
- Zauważyłaś?
- Dobra robota. I dzięki. - dodała.
- Mimo wszystko przydałoby mi się trochę gotówki. Nie znalazłbyś mi jakiegoś zajęcia, u siebie w robocie ? - zapytałem brata.
- Coś się znajdzie, jutro pogadam z szefuniem. Jest spory ruch, mógłbyś pomóc przy dostawach. Nic szczególnego, rozkładanie towaru na półkach czy ogarnięcie terenu wkoło sklepu.
- Może być.

W końcu nadeszła sobota, dzień osiemnastki Maćka. Przed południem zadzwonił brat i oznajmił, że mogę zacząć od poniedziałku. Robota niezbyt wymagająca, płaca w sumie adekwatna, ale ja byłem zadowolony. W sumie chodziło mi bardziej o to, żeby mieć dodatkowy powód do zostania tutaj na resztę wolnego. No i zorganizowanie sobie zajęcia do popołudnia, bo w mieścinie oprócz wieczorów niewiele się działo.
Tomek od przyjazdu nie przyszedł do mnie ani razu, mimo że w czasie, kiedy brat i Mariola byli w pracy, mogliśmy mieć pustą chatę dla siebie. A tak przedpołudniami siedziałem sam i trochę się nudziłem. Podobnie było dzisiaj, wysłałem mu esa czy by nie wpadł a później jak głupi czekałem godzinę na odpowiedź, tylko po to żeby się dowiedzieć, że "jest zajęty". Najdziwniejsze jest jednak to, że chyba powoli zaczynałem mieć to gdzieś. Nie byłem zły, ani nic z tych rzeczy. Zdałem sobie sprawę, że te miasteczko to nie tylko Tomek, ale też przeważająca większość moich aktualnych kolegów i przyjaciół. Przez poprzednie dwa dni bawiłem się z nimi doskonale, na dobrą sprawę tylko dzięki nim, bo mój chłopak najwidoczniej mnie olewał. Zdecydowałem że póki co nie będę się tym gryzł. Dzisiejszego wieczoru u Maćka miałem zamiar bawić się równie dobrze, co do tej pory.
Zjawiłem się u niego tuż po 18-tej z własnoręcznie zapakowanym prezentem.
- Najlepszego stary, stada napalonych lasek i wszystkiego, co sobie wymarzysz w tym twoim pokręconym umyśle.
- Dzięki, dzięki. - Maćko odebrał prezent, przysunął do ucha i potrząsnął. - Mogę otworzyć teraz? - nie czekając na zgodę zaczął rozdzierać papier.
- To twoje święto, rób, co chcesz.
- O kurde God of War dwójka! Jesteś moim najlepszym kumplem Patryk!
- No, mam nadzieję - odpowiedziałem ze śmiechem
- Okej, żarcie masz tutaj, piwo tam, mocniejsze rzeczy chłodzą się w lodówce. – Maćko wskazywał ręką, co i jak.
Pogoda dopisywała, więc impreza odbywała się na wolnym powietrzu pod domem, który z racji tego, że nie był za duży, służył teraz głównie, jako przechowalnia żarcia i chłodnia na alkohol. Towarzystwo wokół w grupkach po kilka osób siedziało na czym popadnie, od dmuchanych materacy poprzez zwykłe krzesła, fotele samochodowe do hamaka zajętego akurat przez jakąś parkę. Kilka osób bawiło się przy muzyce, para kolesi paliła zioło mocząc nogi w oczku wodnym, ogólnie było luzacko.
- Chodź - rzucił Maciek, wciskając mi butelkę piwa. - Tam jest większość moich kumpli z klasy, a nie wszystkich chyba znasz.
- Okej.
Impreza trwała i robiło się coraz fajniej. Kolesie z klasy Maćka stanowili fajną ekipę i szybko się zakumplowaliśmy, starałem się dzielić swój czas między nich a starych znajomych, co poskutkowało tym, że po kilku godzinach byłem bardziej nietrzeźwy niż planowałem. Chociaż sam nie wiem, czy takie rzeczy da się wcześniej zaplanować. Wychodziłem właśnie z kibelka, gdy wpadłem na Tomka. Przyszedł z Anką, więc jakoś nie mieliśmy okazji wcześniej pogadać.
- Masz chwilę? - zapytał.
- Jasne.
Weszliśmy do kuchni, tam akurat było pusto.
- Chyba dobrze się bawisz. - zaczął.
- Mało powiedziane, imprezka się naprawdę Maćkowi udała.
- Sorki że nie wpadłem dzisiaj do ciebie.
- Wczoraj i przedwczoraj też. Spoczko, zaczynam się przyzwyczajać.
- Wkurzyłeś się na mnie za to?
- Szczerze? Nie.
- Trochę mi się wydaje, że jesteś zazdrosny o Ankę, no wiesz, po tym, co mówiłeś wczoraj na mieście...
- Przepraszam za tamto, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Nie jestem zazdrosny. Może trochę byłem, ale teraz już nie.
- Okej. Co robisz jutro?
- Obiecałem Maćkowi, że wpadnę i pomogę mu ogarnąć chatę. A potem wybieramy się do jednego kolesia na małe poprawiny. Chcesz się zabrać?
- Nie mogę, obiecałem Ance, że pojedziemy na basen. A w poniedziałek rano?
- Pracuję. Brat mi załatwił małą robótkę u siebie, do końca wakacji.
- Aha. No, bo w środę jedziemy ze starymi Anki pod namioty, no i wygląda, że ty i ja nie zobaczymy się jeszcze przez tydzień.
Mimo wszystko byłem jednak trochę zazdrosny, bo poczułem ukłucie żalu. Za wszelką cenę starałem się tego nie okazać.
- Trudno. Zobaczymy się jak wrócisz.
- I na pewno nie jesteś zazdrosny?
Zaczynał mnie powoli irytować, tym bardziej, że chyba miał rację, tyle, że ja prędzej bym zjadł własne jądra, niż się do tego przyznał.
- Nie. Baw się dobrze.
- Nie będzie ci tu nudno beze mnie?
- Daj spokój, chyba póki, co jakoś sobie daję radę, no nie?
- No, bo ja...
- O w mordę, Tomek przestań już jęczeć. Nie wszystko kręci się wokół ciebie, wiesz?
- Chcesz mi coś przez to powiedzieć Patryk?
- Tak, chodzi mi o to, że oprócz ciebie mam tu jeszcze sporo znajomych, z którymi przez ostatni rok widywałem się rzadziej niż z Tobą. Jedź na ten biwak i baw się dobrze, o mnie się nie martw. Pogadamy jak wrócisz, dobra?
- Niech będzie.
- Okej, wracajmy lepiej do reszty towarzystwa.

Był wtorek, siedziałem sobie właśnie przed sklepem i czyściłem buty z farby. Jeden pojemnik musiał pęknąć w transporcie i podczas wnoszenia cały się upieprzyłem, szczęście, że to tylko akrylówka.
- Hej Patryk, co porabiasz? - usłyszałem nad głową. Podniosłem wzrok i zobaczyłem ojca Tomka, który z politowaniem przyglądał się moim zabiegom.
- Dzień dobry. Nic takiego, zdarzył mi się taki mały wypadek.
- Pracujesz tutaj?
- Trochę. Znaczy do końca wakacji.
- To dobrze, może będziesz mógł mi pomóc. Szukam namiotu.
- Na biwak dla Tomka i Anki?
- Tak. Macie jakieś?
- Jasne, tutaj mamy wszystko. - odpowiedziałem podnosząc się z tyłka i ruszając do środka. - Domyślam się że ma być dwójka. Tak w ogóle to proponuję nawet większy, mogą potrzebować więcej miejsca, sam pan rozumie...
- Może być mniejszy, to tylko dla niego. - stary nie podzielał mojego rozbawienia.
- Aha, czyli to nie będzie wyjazd z noclegiem hmm... koedukacyjnym?
- Nie wiem Patryk, jak rodzice Anki się na to zapatrują, ale wolę żeby obyło się bez głupich sytuacji, dlatego nie wyślę syna bez własnego spania.
- Okej, rozumiem.
- Bardzo zajęty jesteś ostatnio, co? - zapytał, gdy pokazywałem mu, co mamy na stanie.
- Nie aż tak, tutaj pracuję tylko po sześć godzin, soboty mam wolne.
- Chodzi mi raczej o to, że rzadko nas odwiedzasz.
- Aha. No tak, ale Tomek z Anką spędzają dużo czasu razem i głupio mi tak jakoś się wcinać.
- Nie przepadasz za nią, co?
- Szczerze mówiąc nie bardzo. I nie chodzi tu o to, że traktuję ją, jako rywalkę czy coś...
- Doprawdy? - rzucił, szczerząc się w szyderczym uśmiechu.
- Tak. Po prostu ona działa mi na nerwy, to wszystko.
- Wiesz, co jest najśmieszniejsze?
- No?
- Że ci wierzę. Też za nią jakoś nie przepadam.
Roześmieliśmy się we dwóch, po czym stary poszedł w kierunku samochodu. Po chwili odwrócił się do mnie:
- Co robisz w sobotę, po południu?
- Trudno powiedzieć, to dopiero za parę dni, nie mam jakiś konkretnych planów.
- A kiedy zaczynasz kurs na prawko?
- Chyba zaraz po wakacjach.
- Myślisz, że przyda ci się parę lekcji?
- Byłoby super.

Nadeszła sobota i tak jak wcześniej ustaliliśmy ojciec Tomka zabrał mnie na mały kurs. W miejscu gdzie był kiedyś szrot, urządziliśmy sobie mały plac manewrowy.
- Całkiem nieźle ci idzie. - odezwał się po kilku ćwiczeniach.
- Dzięki. Mam dobrego nauczyciela.
Jeździliśmy już od ponad dwóch godzin i serio obaj miło spędzaliśmy czas.
- W porządku, z taką jazdą plac zaliczysz bez problemu. Na kursie doszlifujesz jazdę po mieście i masz prawko w kieszeni. O teorię się nie martwię.
- Super. To jak, wracamy?
- No raczej. Obiecałem żonie, że wyrobimy się na kolację. Oczywiście czuj się zaproszony.
W drodze powrotnej odezwał się jego telefon. Ja prowadziłem, więc szybko odebrał.
- Coś się stało? - zapytałem widząc, że minę ma nieciekawą.
- To był Tomek. Prosił żeby go odebrać z dworca.
- Nie miał wracać dopiero za trzy dni?
- Aha. I nie dopytuj, wiem tyle, co ty.
Prawie dojeżdżaliśmy do miasta, zjechałem na pobocze żeby się zamienić miejscami.
- Podrzuci mnie pan do centrum?
- To nie jedziesz ze mną?
- Sam nie wiem, wygląda na to, że na tym biwaku coś było nie tak, a ja z Tomkiem ostatnio słabo się dogadywałem. Nie jestem pewien jak zareaguje, kiedy mnie teraz zobaczy.
- A co z kolacją? Obiecałem żonie, że cię przywiozę, a teraz jak nie przyjedziesz to będzie wyglądać trochę niegrzecznie, nie sądzisz?
- Chyba tak. W porządku jadę z panem.
Po kilku minutach byliśmy na dworcu, Tomek czekał na ławce obstawiony bagażami. Podszedłem bliżej, spodziewając się negatywnej reakcji. Ale on tylko się uśmiechnął, wstał i mocno mnie uściskał.
- Dzięki, że po mnie przyjechałeś. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- To super. Stęskniłem się za tobą.
- Ja za tobą też, okej zbierajmy się, zanim ktoś nas tu wygapi. Wpadniesz do mnie?
- Zaprosiliśmy Patryka na kolację. - wtrącił ojciec.
- Ekstra. Pomóżcie mi z tym bajzlem.
Zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w kierunku ich domu. Było niedaleko, więc nie zdążyliśmy pogadać o niczym konkretnym. Na miejscu matka Tomka oczywiście była zdziwiona, że jej syn wrócił wcześniej, przy jedzeniu zaczęła się domagać wyjaśnień:
- Ten cały wyjazd od początku był do dupy. - zaczął mój chłopak. - Już pierwszego dnia wiedziałem, że coś jest nie tak.
- To znaczy?
- No, bo normalnie to Anka jest całkiem do rzeczy, ale jak tylko zajechaliśmy na miejsce to wylazła jej prawdziwa natura. Oczywiście ja musiałem rozstawić namioty, bo jaśnie państwo byli zmęczeni po podróży. A później nie było lepiej. Anka ubzdurała sobie, że skoro jestem jej chłopakiem to muszę jej we wszystkim usługiwać. Tomek to Tomek tamto. A przy kolacji bezczelnie rozmawiali o mnie jakby mnie tam nie było, kiedy ja siedziałem obok. To było strasznie wkurzające. Zabrali ze sobą tego swojego psa rasy "niewiadomo", który przez całą drogę w samochodzie puszczał bąki tak śmierdzące, że mało się nie porzygałem.
Nastąpiła przerwa w opowieści, kiedy stary zaniósł się śmiechem, po chwili Tomek podjął temat.
- Jak raz poszliśmy z Anką nad rzekę, tylko we dwójkę, to okazało się, że ona praktycznie nie umie pływać. Mi mówiła, że pływa świetnie, ale wydało się, kiedy dla żartu zepchnąłem ją z pomostu. Ochlała się zamulonej wody i wieczorem dostała sraczki. I zgadnijcie, komu się za to dostało?
- Kolejny dowód na to, że kłamstwo nie wychodzi na zdrowie. - wtrącił stary.
- Do tego codziennie po kilka razy trzeba było chodzić z tym ich wrednym pupilkiem do lasu żeby się załatwił, bo rodzice Anki twierdzili, że pies jest dobrze ułożony i nie zanieczyszcza miejsca, w którym śpi. Jakoś nie przeszkodziło mu to jednego razu nasrać mi w klapki.
Kolejna przerwa, ojciec Tomka prawie płakał ze śmiechu, matka była bardziej powściągliwa.
- A jak doszło do tego, że wróciłeś dziś, sam?
- W piątek Anka uparła się żeby iść na kajaki. Wiedziałem, że to głupi pomysł, znając jej zdolności pływackie, ale jej starzy uznali, że wystarczy jej kapok. No i oczywiście podczas spływu się wywaliliśmy, a ona zapomniała przypiąć smycz i wiosło popłynęło sobie z prądem. Nie dość, że musiałem resztę drogi machać za dwie osoby to jeszcze płacić stówę za wiosło, bo Ania wzięła ze sobą za mało pieniędzy. Jak się wieczorem zapytałem, czy jej starzy mi oddadzą to ona zaczęła kręcić nosem, że niby powinienem się wstydzić, bo przecież oni zabrali mnie na biwak i takie tam. Następnego dnia spakowałem się i poszedłem na stopa. Potem wsiadłem w pociąg i oto jestem.
- I wyjechałeś tak bez słowa? - spytała matka, po chwili krępującej ciszy.
- Nie, na odchodnym powiedziałem Ance, że jest porąbana i żeby poszukała sobie innego frajera, który zgodzi się z nią ciągać.
- Sama nie wiem, a co na to powiedzą jej rodzice?
- Daj spokój kochanie, to banda snobów i szczerze mówiąc mam to gdzieś. Dali na tym biwaku niezły popis i jak będą mieć jakieś żale to sam im wygarnę. - odpowiedział ojciec Tomka. - Idź na górę się rozpakować. Patryk, pomożesz mu?
- Jasne. - zgodziłem się szybko.
- Naprawdę mi przykro, że tak wyszło. - odezwałem się, gdy Tomek wyciągał ciuchy z plecaka.
- Jasne. W głębi duszy pewnie się cieszysz.
No cóż, nie mogłem mu nie przyznać racji, przynajmniej częściowej.
- Jeśli już, to tylko dla tego, że rzuciłeś Ankę. Byłeś dla niej za dobry.
- Chyba miałeś rację, że jej nie trawiłeś. Ojciec też za nią nie przepadał, sam nie wiem jak mogłem być takim kretynem.
- Nie przejmuj się nią.
- Nic z tych rzeczy. Nie kochałem jej przecież ani nic, co najwyżej lubiłem. Nawet cieszę się, że tak wyszło.
- Szkoda tylko tego wyjazdu.
- Tak sobie myślę, to chyba temu, że poprzednio z tobą bawiłem się tak dobrze. Musiało, więc wypaść takie bagno, wiesz, tak dla równowagi.
Zamilkliśmy na chwilę. Spojrzałem Tomkowi w oczy:
- Pamiętaj, że masz jeszcze mnie.
- A mam? - zapytał.
- Jak to?
- No, bo ostatnio coś się między nami popsuło. Delikatnie mówiąc olewaliśmy się nawzajem.
- Tak, wiem. Może chwilowo mieliśmy siebie dosyć.
- Tak myślisz?
- Prawdę mówiąc to nie. Szukam po prostu jakiegoś wytłumaczenia.
- Chyba po prostu zapomnijmy o tamtym i skupmy się na teraźniejszości.
- No dobra, widzę, że kręcimy się w kółko. Jeżeli o mnie chodzi, to nic się nie zmieniło, nadal mi na tobie zależy, byłoby super gdybyśmy nadal byli razem.
Tomek zamyślił się przez chwilę.
- Wiesz Patryk, siedząc dziś w pociągu dużo o nas myślałem. Dotarło do mnie, że właśnie rzuciłem Ankę, a po ostatniej naszej rozmowie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Bałem się, że po powrocie będzie jeszcze gorzej, no i zostanę sam jak palec. Ale jak zobaczyłem, że wyjechałeś po mnie z ojcem, to zrobiło mi się naprawdę ciepło w sercu i...
Wiedziałem, że to dobry moment, żeby go przytulić. Niestety jego ojciec też chyba wiedział, że to dobry moment żeby wpaść do jego pokoju. Odsunęliśmy się od siebie w pośpiechu.
- Cholera jasna, mieliście być ostrożniejsi! - syknął.
- Tomek dopiero, co przeszedł ciężkie chwile i ja, jako dobry kolega przytuliłem go, żeby nie czuł się samotny. Co w tym złego? - próbowałem ratować sytuację.
- Tak, jasne. Okej, nie żebym was sprawdzał czy coś; oboje z matką wybieramy się z wizytą do sąsiadów. Nie będzie nas z godzinę. Nie pogniewacie się jak zostawimy was tu samych? – stary wyszczerzył zęby w perfidnym uśmieszku.
- Poradzimy sobie. - zapewnił Tomek.
Rzeczywiście, zaczęliśmy "sobie radzić" jak tylko ich samochód ruszył z podjazdu.

Wakacje upłynęły szybko, z Tomkiem widywaliśmy się jak tylko często się dało, wieczory spędzaliśmy w gronie wspólnych znajomych. Niestety im człowiek lepiej się bawi, tym czas szybciej zapiernicza i ani się obejrzałem, a siedziałem w pociągu i wracałem do siebie.
Kolejne miesiące jak na złość ciągnęły się jak gęste smarki. W międzyczasie zapisałem się na kurs prawa jazdy, instruktor twierdził, że radzę sobie doskonale.

Zbliżał się październik. Nie miałem warunków, żeby zrobić osiemnastkę w domu, mieszkanie było raczej za małe na taką imprezę, do tego upierdliwi sąsiedzi. Dogadałem się z jednym kolesiem z klasy, który miał podobny problem i postanowiliśmy wynająć salę na mieście i zrobić wspólną imprezę. Było to trochę lamerskie rozwiązanie, ale znałem skąpstwo mojego starego. Z żarciem i alkiem koszty wyszły prawie po dwa tysiące i bardzo się zdziwiłem, kiedy stary bez mrugnięcia zgodził się wyłożyć podaną kwotę. Wyszedłem z podziwu, kiedy oznajmił, że to w ramach prezentu. A ja głupi do tej pory po cichu liczyłem na samochód, nawet taki używany... Siostra zjawiła się w sobotę rano ze swoim nowym chłopakiem. Oboje okazali się nieocenioną pomocą przy organizacji, siostra szybko przejęła stery, miała własną wizję jak wszystko powinno wyglądać a jej chłopak przywiózł ze sobą masę fajnych setów, które wydębił od znajomego didżeja.
Z moich starych znajomych przyjechał tylko Tomek i Maćko. Nie zdziwiłem się zbytnio, bo ja u nikogo innego ze starej paczki też nie byłem. Z resztą ta dwójka wystarczała mi za całą resztę. Obaj przyjechali razem z moim bratem i Mariolą. Od kolegi dostałem zestaw Joop'a, Maćko zarzekał się że są oryginalne, chociaż możliwe że krojone. Mój chłopak kupił mi bezprzewodowe słuchawki do kompa.
- Słuchasz beznadziejnej muzyki, żal mi było twoich starych i sąsiadów. - wyjaśnił zakup z wrednym uśmieszkiem. Przywiózł też upominek od swojego ojca, elektryczną maszynkę do golenia.
Przedstawiłem obu Adrianowi i Ewelinie, mając nadzieję, że będą się razem dobrze bawić. Ja, jako solenizant, niestety nie mogłem im poświęcać całej uwagi. Imprezka wyszła nawet nieźle, chociaż mi samemu ciężko to oceniać z wiadomych przyczyn. Faktem jest jednak, że człowiek najlepiej się bawi na cudzych bibkach.
Tamtego wieczoru często spoglądałem w stronę Tomka, a on zwykle przyłapywał mnie na tym i wtedy miałem po prostu chęć podejść do niego, przytulić się, objąć go i wykrzyczeć całemu światu, że jest mój a ja go kocham. Jestem pewien, że on wtedy myślał podobnie, niestety kontakt wzrokowy był jedynym, na jaki mogliśmy sobie pozwolić.
Całość skończyła się grubo po północy, wróciliśmy taksówką i zaraz po wejściu do mojego pokoju padliśmy we trzech na moje łóżko. Było duże, więc zmieściliśmy się bez problemu, zdjęliśmy tylko buty. Ja leżałem w środku a obok mnie dwóch najważniejszych facetów w moim życiu, najlepszy przyjaciel i mój chłopak. Zapadając powoli w sen, byłem naprawdę bardzo szczęśliwy.

Następnego dnia okazało się, że chłopaki będą musieli wracać pociągiem, bo brat z Mariolą chcieli zajechać do mojej siostry. Wkurzył mnie tym trochę, ale Maćko powiedział, że póki co on i tak na razie nie jest w stanie funkcjonować i z radością zaczeka na pociąg, w którym będzie mógł podróżować na leżąco.
Nie dziwiłem mu się zbytnio, poprzedniego wieczoru wypił tyle, że powaliłoby słonia. Przyniosłem po piwie, żeby postawić go na nogi, w sumie ja też czułem się trochę nieciekawie.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy trochę połazić po mieście. Czas szybko upływał, zaliczyliśmy kilka knajpek, graliśmy w rzutki i temu podobne. W końcu we trzech wylądowaliśmy na stacji PKP. Pociąg czekał już podstawiony, pogadaliśmy chwilkę, zostało kilka minut do odjazdu. Pożegnałem się z Maćkiem uściskiem dłoni, podszedłem do Tomka, jego rękę trzymałem chwilę dłużej. Było mi strasznie ciężko znowu z nim się rozstawać. Maćko przypatrywał się nam z głupim uśmieszkiem, w końcu nie wytrzymał:
- O jezu, przestańcie w końcu robić z siebie idiotów. Patryk weź go przytul i pocałuj albo coś.
Poczułem, że robi mi się gorąco, obaj z Tomkiem spojrzeliśmy na kolegę.
- O co ci chodzi? - zdołałem wykrztusić.
- O to żebyś się pożegnał ze swoim chłopakiem tak jak trzeba.
Tym razem nie wiedziałem, co odpowiedzieć, obu nas z Tomkiem zamurowało.
- Przecież widzę, że coś jest między wami. - Maciek nie dawał za wygraną.
- Zdaje ci się. - Tomek wyglądał trochę blado.
- Okej bystrzaki, jak tam chcecie, ale ja swoje wiem.
- Niby, co? - zapytałem
- Wiesz, co Patryk, może i wszyscy mnie uważają za idiotę ale...
- Nigdy nie mówiłem o tobie, że jesteś idiotą. Ale skąd ci przyszło do głowy...
- O w mordę, no to ci powiem. Od dawna się domyślałem, że coś się z wami dzieje. W szkole zawsze razem, po lekcjach też. A kiedy się przeprowadziłeś to za każdym razem jak pisaliśmy na gadulcu to ty wkoło: Tomek to, Tomek tamto, co u Tomka.
Zwrócił się do mojego chłopaka:
- A ty po jego wyjeździe przez tydzień nie wychodziłeś z domu. Trochę mnie zbiło z tropu jak zacząłeś chodzić z Anką, ale kiedy zauważyłem jak z Patrykiem na siebie warczą to już byłem pewien, co i jak.
Popatrzyliśmy na siebie z Tomkiem, cała tajemnica, którą zbudowaliśmy wokół swojego związku właśnie rozpadała się w pył. Maćko zwrócił się do mnie:
- A tamtego wieczoru przed twoim wyjazdem, wtedy jak się skuliśmy tym piwem, to mi się praktycznie wygadałeś. Ten motyw z Paulinką i w ogóle, wymsknęło ci się parę razy, że będziesz za nim tęsknił. Z początku nie wiedziałem, kim jest "on”, ale później dodałem dwa do dwóch i za chuja nie wychodziło mi nic innego niż pieprzone cztery. Chyba wiecie, co mam na myśli?
- Kurde tego nie pamiętam. Byłem pewien, że jak wracałem wtedy do domu, to z krzaków wypadł Will Smith i Tommy Lee Jones i piznęli mi tym swoim gadżetem po oczach. – podrapałem się po głowie.
- No, więc jak, przyznacie się w końcu, czy dalej będziecie mi wciskać, że nie wiem, o czym mówię?
Tym razem nie widziałem innego wyjścia, niż powiedzieć prawdę.
- Tak, masz rację, jesteśmy parą...
- Zaraz, chwila, jaki motyw z Paulinką? - odezwał się Tomek.
- Nie mówiłeś mu? - zdziwił się Maćko.
- No, bo wiesz Tomek, Paulinka jak była z tobą to raz niechcący dała Maćkowi dupy, a on się zrobił zazdrosny. To on wtedy dzwonił do twojego ojca w Sylwestra. - starałem się wyjaśniać.
Mój chłopak wyglądał na wkurzonego:
- Prąciogłów! - wrzasnął po chwili na Maćka.
- Ej, przeleciałem ją tylko raz, to było niezamierzone. Z resztą to stara historia a wy...
- Nie o tym mówię! - pieklił się Tomek. - Czemu nie powiedziałeś nam wcześniej, że wiesz o mnie i Patryku?
- Kiedy wcześniej? Nie było zbytnio okazji.
- Na przykład dziś rano?
- Rano, teraz, co za różnica?
- Taka kretynie, że jak łaziliśmy po mieście to mogliśmy z Patrykiem wziąć na trochę pokój w jakimś hotelu. Dorzuciłbym małe, co nieco do prezentu...
- Zaraz, moment to wy to robicie ze sobą? No wiesz...
- A co, myślisz, że tylko chodzimy na spacery, trzymając się za ręce?
- O szit. Nie pomyślałem. Przepraszam.
Pomyślałem, że to dobry moment żeby się wtrącić:
- Nic się nie stało, nadrobimy przy kolejnej okazji. Rozumiesz Maćko, że w związku z powyższym mamy do ciebie prośbę...
- Żebym trzymał gębę zamkniętą. Okej nie ma sprawy, wasz sekrecik jest u mnie bezpieczny.
- Już to widzę. Czy ktoś ze znajomych oprócz ciebie się domyśla? - zapytałem.
- Ej, nie wygadałem się przez dwa lata, to chyba coś znaczy no nie? A co do znajomych, to nikt nie plotkuje o was w tym sensie.
Spojrzałem na Tomka, który tylko wzruszył ramionami i się uśmiechnął:
- Maćko, mógłbyś się na coś przydać i zająć nam przedział?
- Okej, łapię. - odpowiedział nasz kolega.
Odwrócił się, wspiął po schodkach i po chwili zniknął w pociągu. A ja w końcu mogłem pożegnać się z Tomkiem, tak jak trzeba.

Następny raz z moim chłopakiem zobaczyliśmy się dopiero w ferie. Starzy wzięli trochę urlopu i we trójkę zwaliliśmy się bratu na łeb. Normalnie to wygarnąłbym mojemu ojcu tą jego sknerowatość, że zamiast na przykład Alpów zafundował nam wycieczkę na stare śmieci. Ale w tej sytuacji nie narzekałem.
Spędzałem z Tomkiem dużo czasu, miałem już prawko i często brałem auto rodziców czy brata, urządzaliśmy sobie eskapady do sąsiednich miast i temu podobne. Czasem zabieraliśmy ze sobą Maćka, żeby robił za przykrywkę, wiadomo, trzech kolesi razem wygląda mniej podejrzanie niż dwóch, słowo "para" skądś się przecież wzięło.

Po feriach zaczęła się harówka, miałem zamiar pisać maturę z matmy, angielskiego i chemii w stopniu rozszerzonym a więc materiału od chuja i trochę. Wolałem przyłożyć się wcześniej, tak żeby wolny tydzień między końcem roku szkolnego a egzaminami móc wykorzystać na spotykaniu się z Tomkiem, zamiast siedzieć i zakuwać.
Czas wlókł się niemiłosiernie, ale jakoś wytrwałem do schyłku kwietnia, zakończenie roku uczciliśmy dziką imprezką, a ja już następnego dnia siedziałem w pociągu zmierzając na kolejną bibkę, u Tomka. Przespałem całą podróż, do tego po drodze coś się zjebało w ciuchci albo jakiś menel podpieprzył okablowanie, w każdym razie pociąg tkwił ze dwie godziny w polu i do mieściny dowlokłem się dopiero po siódmej.
Do domu dotarłem biegiem, krótko powitałem brata i wskoczyłem pod prysznic. Założyłem świeże ciuchy i złapałem prezent. Rzuciłem okiem na komórkę, dwie wiadomości od Tomka, jedna od Maćka.
Wiedziałem, o co chodzi i na razie nie miałem czasu ich czytać.
- Brat, podwieziesz mnie do Tomka? Jestem już spóźniony.
- Okej. - mruknął apatycznie.
- Co ty taki przybity? Stało się coś?
- Nic takiego.
- A gdzie Mariola?
- U swoich rodziców. Trochę się pokłóciliśmy.
- Aha. To lepiej zadzwoń, przeproś i ściągnij ją z powrotem, bo druga taka może ci się nie trafić. No i pospiesz się!
- Skąd wiesz, że ta kłótnia to moja wina? - rzucił brat kiedy ruszyliśmy w stronę samochodu.
- Intuicja mi podpowiada.
Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce, impreza trwała już w najlepsze. Tomek zdecydował się na domówkę, z chatą tej wielkości to nic dziwnego.
- Kurde, już myślałem, że nie przyjedziesz - podszedł do mnie, gdy tylko wszedłem do środka.
- Sorki, pociąg się spóźnił. Wszystkiego najlepszego Tomek, spełnienia marzeń, no i żebyś był zawsze szczęśliwy.
Uściskałem go mocno, a on szepnął mi na ucho:
- Moje marzenia spełniają się głównie dzięki tobie. A szczęśliwy jestem zawsze, kiedy ty jesteś obok mnie.
Dałem mu prezent, w środku zapakowałem magiczną kulę, taką, której się zadaje pytania a później potrząsa i czyta odpowiedź. Zawinięta była w bluzę z kapturem od GAP'a. Wzruszyły mnie jego słowa, odpowiedziałem szybko coś żeby się nie rozkleić:
- Ta czarna suka czasem kłamie, więc nie pytaj o oczywiste rzeczy.
- Haha, będę pamiętał. Właź, wszyscy już są, czekałem już tylko na ciebie.
Imprezka udała się wyśmienicie, wszyscy super się bawili. A najbardziej Tomek, szczególnie, kiedy jego rodzice i siostry wnieśli tort, a ojciec wręczył mu kluczyki do nowiutkiego opla, co wszyscy skwitowali wielkim "WOW". Skłamałbym pisząc, że nie byłem trochę zazdrosny. Ja musiałem błagać starych żeby mi opłacili kurs na prawko. Ale radość, z jaką Tomek cieszył się z prezentu była zaraźliwa i szybko odgoniłem od siebie głupie myśli.
Imprezka skończyła się koło czwartej, we trzech z Maćkiem i Tomkiem siedzieliśmy w kuchni racząc się piwem. Gadaliśmy z godzinę na różne tematy, nic ważnego, głównie jakieś mało znaczące pierdoły. Na górze została tylko młodsza siostra Tomka ze swoim narzeczonym.
- No dobra, ja się zmywam. - rzucił Maćko.
- Ja też. Odprowadzę cię kawałek. - zaproponowałem.
- Nie zostajesz na noc? - dodał z głupawym uśmieszkiem.
- Haha, bardzo śmieszne.
- Idę z wami. - zdecydował się Tomek.
Na zewnątrz było już prawie jasno. Pożegnaliśmy się z Maćkiem koło jego domu, po czym we dwóch ruszyliśmy w kierunku boisk. Była to trochę okrężna droga, ale żadnemu z nas nie spieszyło się rozstawać.
Usiedliśmy na murku, w miejscu gdzie stare budynki gminne, teraz już częściowo wyburzone, oddzielały nas od reszty miasteczka. Było wcześnie rano, do tego niedziela, więc raczej nie groziło, że ktoś nas tutaj nakryje.
Objąłem Tomka a on oparł mi głowę o ramię.
- Chyba jestem już za duży na takie przytulanki. - uśmiechnął się mój chłopak
- Chyba żartujesz. Będę cię przytulał nawet jak już będziesz stary i łysy.
- I schorowany też?
- Też. Tak w ogóle to mam nadzieję, że jak coś cię dopadnie na stare lata to Parkinson.
- Czemu?
- No, bo wystarczy, że mnie wtedy złapiesz za fiuta a ja będę miał przyjemność. Nawet się nie będziesz musiał wysilać.
- Świnia. Mam nadzieję, że do tej pory ci odpadnie.
- No to sobie wyhoduję nowego. Genetyka na pewno zrobi postępy i takie rzeczy będą możliwe.
Tomek wyprostował się i spojrzał mi w oczy:
- Naprawdę myślisz, że już zawsze będziemy razem?
- Taką mam nadzieję. A jak będzie to zobaczymy.
- Założę się, że zapomnisz o mnie, jak tylko pojedziesz na studia.
- Spokojnie, jeszcze matury nie zdałem. I nie mam zamiaru o tobie zapominać, zresztą będę niedaleko.
- Jak to?
- Mam taki mały plan, żeby studiować tam, gdzie siostra. Miałbym do ciebie połowę bliżej niż teraz.
- A co na to starzy?
- Wolą, żebym się uczył na miejscu, ale mam to gdzieś. Tamto miasto nie jest moim domem i nigdy nie będzie, zawsze to wiedziałem. Siostra jest po mojej stronie i jakby, co pomoże mi ich przekonać. A potem ty też mógłbyś tam zacząć studia, moglibyśmy razem mieszkać.
- Ale póki co, to musiałbyś poczekać jeszcze dwa lata na mnie.
- Daliśmy radę przez ostatnie dwa lata, poradzimy sobie i teraz. Zresztą będzie chyba nawet łatwiej.
Tomek przytulił się do mnie ponownie.
- O której wyjeżdżasz?
- Pojęcia nie mam, zobaczy się.
- Ale...
- Skończyłem już liceum, zapomniałeś?
- A no fakt.
- Pierwszy egzamin mam dopiero za tydzień. Chyba zostanę tu jeszcze parę dni.
- Super. - ucieszył się Tomek i dał mi czułego buziaka - Zimno ci?
Rzeczywiście byłem ubrany zbyt lekko i siedzieliśmy na betonie, więc trochę zmarzłem.
- Tylko troszeczkę. Możemy się przejść, to może się rozgrzeję.
- Mam lepszy pomysł. - odpowiedział.
Podbiegł do pobliskiego budynku i po rynnie wspiął się na szczyt. Pogrzebał ręką pod daszkiem i po chwili wyłuskał stamtąd piłkę. Zeskoczył na dół i podszedł do mnie podrzucając ją w ręku.
- To jak, masz ochotę się rozgrzać?
- Ty chcesz o tej porze grać w piłkę? Jak nas ktoś zobaczy, to może sobie coś pomyśleć...
- Tak, na przykład, że jesteśmy pijani, w sumie była impreza no nie?
- Chyba masz rację, zresztą już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio graliśmy tak tylko we dwóch.
- Dokładnie - Tomek podrzucił piłkę i kopnął z całej siły w kierunku boiska. - To, jak, kto ostatni przy piłce ten stoi na bramie?
Rozejrzałem się dookoła, przelotnie zerknąłem na niebo. Mimo że pora roku i dnia była inna niż wtedy, sinoniebieskie chmury i panująca aura sprawiała wrażenie dziwnie znajomej, a cała sytuacja przywoływała wspomnienia. Po chwili otrząsnąłem się z zamyślenia.
- Niech będzie. - odpowiedziałem i ruszyłem z miejsca, nie czekając aż Tomek mnie wyprzedzi.
Śmiejąc się i przekrzykując nawzajem pobiegliśmy w kierunku toczącej się piłki.


Koniec


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez PatrykXX dnia Sob 19:27, 12 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rafi.spoxik
Adept



Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Śro 21:33, 17 Paź 2012
PRZENIESIONY
Czw 10:58, 17 Sty 2013    Temat postu:

... aczkolwiek wróciłbym do "Skromne początki bycia gejem" autorstwa PatrykX i przeczytałbym to ten 5 raz Smile
Skoda ze nie zostało ono ponownie wstawione na forum bo osobiście uważam, ze powinno ono zostać wydane w formie książki - co prawda cienkiej ale jakże interesującej, niekiedy wzruszającej Smile poczekam, może pewnego dnia znów ujrzę na forum to zajebiste opowiadanie Tongue out (1)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 21:44, 12 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:59, 17 Sty 2013    Temat postu:

Ja jestem zachwycony, czytałem kolejny raz, z ciekawością, nie da się moich uczuć opisać. brak mi tu jeszcze takiego zakończenia. Chciał bym wiedzieć, co z nimi się dzieje, na tych studiach,i w ogóle. Pozdrawiam serdecznie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MaxCros
Debiutant



Dołączył: 12 Sty 2012
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:18, 13 Sty 2013
PRZENIESIONY
Czw 10:59, 17 Sty 2013    Temat postu:

Koniecznie musisz coś jeszcze o nich napisać, to opowiadanie nie może się tak po prostu skończyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Sob 12:36, 19 Sty 2013    Temat postu:

Też jestem zdania, że powinieneś jeszcze coś o nich napisać. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 19:47, 19 Sty 2013    Temat postu:

Niezwykłe opowiadanie, za każdym razem, gdy go czytam, mimowolnie przypominają mi się czasy moich początków, niezwykła jest zdolność tego opowiadania do prowokowania takich wspomnień!

Serdecznie pozdrawiam autora gdziekolwiek jest, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samozlo
Debiutant



Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 10:30, 07 Lut 2013    Temat postu:

Lepszego opowiadania w zyciu nie czytalem ma w sobie cos takiego co kazdy z nas mogl by do swoich poczatkow przypisac.... Mam nadzieje ze autor skusil by sie moze na kontynuacje?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
Debiutant



Dołączył: 18 Paź 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 6:28, 15 Lut 2013    Temat postu:

Żywe, realistyczne dialogi, znakomite teksty, ciekawa historia - przeczytałam jednym tchem. I ładna klamerka na zakończenie, spinająca koniec z początkiem Smile Dzięki za umilenie wieczoru!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bellatrix dnia Pią 6:31, 15 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rubik206
Dyskutant



Dołączył: 26 Lut 2012
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 18:44, 08 Kwi 2014    Temat postu:

Kocham to opowiadanie. Przyjemnie je sobie przypomniec. Pozdrawiam Ciebie PatrykX.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 15:08, 20 Kwi 2014    Temat postu:

Patrykx to chyba odszedł na zawsze.....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iidol
Adept



Dołączył: 06 Maj 2014
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 16:17, 06 Maj 2014    Temat postu:

czytałem już kilka razy, bardzo fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin