Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawo do uczuć
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Czw 23:36, 24 Lut 2011    Temat postu: Prawo do uczuć

Moje najnowsze opowiadanko. No, może nie najnowsze, bo tą część napisałem już dosyć dawno i prawdę mówiąc nie jestem z niej zbytnio zadowolony.
W mojej głowie wyglądało to znacznie lepiej niż po przerzuceniu na formę tekstu, ale jakoś od dłuższego czasu nie mogę się przybrać żeby ją poprawić, więc wrzucam tak jak jest.
Tak czy siak życzę miłej lektury.

Część 1/3


- Jakub, rusz się w końcu i zabierz brata na spacer! - zza uchylonych drzwi dobiegło wołanie matki. Zwykle używała tak jak wszyscy, zdrobniałej formy "Kuba". To, że tym razem tak nie było oznaczać mogło tylko jedno - musiała być wkurzona.
Wspomniany wyżej chłopak siedział właśnie w swoim pokoju przed komputerem, skupiony na grze w Lineage 2. Zarejestrował się całkiem niedawno, a nie wcześniej niż dwa dni temu, udało mu się w końcu wydostać z Mówiącej Wyspy i brał właśnie udział w swoim pierwszym rajdzie.
- Jeszcze chwila! Najwyżej pół godziny, dobra!? - odpowiedział Kuba, uaktywniając jeden z defensywnych skilli. Jednocześnie uzmysłowił sobie, że chyba niezbyt trafił z wyborem postaci. Jako rycerz miał w grupie rolę tzw. tanka, jednak stanie w miejscu i zbieranie w łeb, nie było jego zdaniem zbyt ekscytujące.
- Od dwóch godzin powtarzasz to samo, a Filip dość już się naczekał! - Matka wparowała do pokoju, przerywając jego rozmyślania. - Skończ te odmóżdżenie i zrób coś pożytecznego, bo zaraz wywalę te pudło przez okno. Masz pięć minut!
Po tych słowach odwróciła się i wróciła do kuchni, a Kuba zaczął zastanawiać się, jak wytłumaczyć reszcie wirtualnej ekipy, że się odłącza. Na Allseronie "odgrywanie roli" było dość istotne i teksty w stylu „muszę zawijać bo matka się pieni” nie były mile widziane. Po chwili wyłączył komputer i zerknął za okno.
Było słoneczne, wakacyjne popołudnie, założył, więc cienką koszulkę polo i złapał sportowe buty, które zaczął nakładać zaraz po wejściu do kuchni. Zerknął przez chwilę na brata, bawiącego się na podłodze swoimi klockami LEGO. Filip miał dziesięć lat, chociaż wyglądał na mniej. Niestety umysłowo było jeszcze gorzej, reprezentował poziom najwyżej czterolatka, tak orzekli specjaliści, do których rodzice zabierali go, co jakiś czas, praktycznie od urodzin.
Stara historia - rodzice zeszli się, gdy mieli po dwadzieścia pięć lat, po roku pojawiła się córka, Anita. Kolejny rok później, gdy na świat przychodził Kuba, były komplikacje, lekarze odradzili staranie się o kolejne dziecko. Jednak rodzice zawsze marzyli o trójce, matka przyjmowała lekarstwa i po sześciu latach urodził się Filip. Z początku wydawało się, że wszystko jest w porządku, jednak z czasem dało się zaobserwować, że mały zaczyna odstawać od reszty rówieśników, a im był starszy, tym bardziej te różnice się pogłębiały.
Z zamyślenia wyrwał go głos matki:
- Zabierz go na godzinę do parku, niech sobie pobiega. Wrócicie prosto na obiad.
- Moglibyście go zacząć wypuszczać samego. No wiesz park jest niedaleko i...
- Wałkowaliśmy już to ze sto razy. Pewnie by się zgubił, ktoś mógłby go skrzywdzić, albo jakiś pies go pogryźć. Wiesz jak on się ich panicznie boi.
Kuba wiedział. Od dzieciństwa marzył o czworonogu, ale młodszy brat nawet do ratlerka nie podchodził na bliżej niż dziesięć metrów, więc o pupilu nie było mowy. Ogólnie to wszystkie zwierzęta większe od muchy budziły w nim obawę.
Idąc po parku, za robiącym orbitki wokół drzew bratem, Kuba z rozbawieniem wspominał ostatni pomysł jego matki na leczenie najmłodszego syna - terapię z delfinami. Pomysł szybko upadł i na szczęście skończyło się tylko na kolorowych folderach, które matka przytargała wtedy z pracy. Wiedział, że gdyby taki duży ssak podpłynął do Filipa, który jakimś cudem dałby się wsadzić do basenu, to jedyną reakcją jego brata byłoby zesranie się do wody ze strachu.
Uśmiechając się pod nosem wyciągnął z kieszeni komórkę. Nie miał zamiaru spędzić nudnej godziny, patrząc jak jego braciszek biega dookoła jak dzikus, więc zadzwonił do kolegi. Oskar mieszkał niedaleko, był w wieku Kuby i często dotrzymywał mu towarzystwa podczas pilnowania brata. Nie inaczej było i tym razem, zjawił się po zaledwie dziesięciu minutach.
- Hej dałnie! - krzyknął zanim jeszcze zbliżył się na wyciągnięcie ręki. - Co, dzisiaj znowu zabawiasz się w niańkę?
- Siostra jest na wakacjach, więc póki, co to ja muszę z nim wychodzić. - Kuba zerknął zrezygnowany na brata. - I przestań mnie nazywać dałnem, to on ma nierówno pod kopułą.
- Jak bym nie był zorientowany w sytuacji to widząc was dwóch, raczej ciebie uznałbym za opóźnionego. - skrzywił się Oskar.
Po chwili wyjął z kieszeni twiksa i pomachał nim w kierunku małego:
- Ej Filip, zobacz, co dla ciebie mam! Wiesz, co to?
- Ekojada! - malec podbiegł do chłopaka z wyrazem uwielbienia w oczach.
- Nie czekolada tylko baton. Rozpakować ci?
- Aha!
Mimo że Filip rozumiał praktyczne wszystko, co się do niego mówi, sam odzywał się bardzo niewiele, do tego borykał się z wadą wymowy. Lubił za to wydawać z siebie dziwaczne dźwięki, szczególnie, kiedy był w większej grupie. Ku irytacji Kuby, często robił to w towarzystwie jego znajomych, wywołując u nich wybuchy śmiechu. Zdarzało się to nie raz i zwykle Kuba miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Tymczasem malec zauważył, że w rozpakowanej przez Oskara paczce, jak to z twixami bywa, są dwa batoniki i niezdecydowany zerkał na obu chłopaków.
- Chcesz się podzielić i nie wiesz, jak, co? - kolega wyjął z paczki jeden i przełamał na pół. - Zjemy z Kubą na spółkę a ty weź całego okej?
- Śpułe, okej. - Filip pokiwał energicznie głową i pobiegł w kierunku drzew.
- Masz, chociaż nie zasłużyłeś.
Kuba musiał opanować drżenie ręki, kiedy odbierał połówkę batona od kolegi. Znali się od dawna, ale jakiś czas temu chłopak przyłapał się na tym, że jego najlepszy kolega zaczyna mu się podobać. Zaczęło się od zwykłego zainteresowania, potem pojawiło się uczucie "ciepła”, kiedy Oskar przebywał w pobliżu i przechodzące ciało dreszczyk, kiedy na przykład niechcący dotykali się ramionami i temu podobne, chociaż Kuba wiedział, że często sam prowokował takie sytuacje.
Z początku odpędzał od siebie myśli, że może być gejem, czytał nawet sporo o tym w necie i oszukiwał się, że z tego wyrośnie. Teraz jednak miał szesnaście lat i zauważył, że zainteresowanie dziewczynami, tak widoczne u kolegów (niestety też u Oskara) jego nijak nie dotyczyło.
- Jesteś tutaj? - dotarło do niego po chwili.
- Tak, sorry, zamyśliłem się.
- Mam nadzieję, że zastanawiałeś się nad tym jak być lepszym dla swojego brata.
- Nie jestem dla niego zły, zresztą to nie ty musisz go codziennie niańczyć od tylu lat.
- Jestem tu prawie zawsze z tobą i jakoś mi to nie przeszkadza - zauważył Oskar.
Kuba zdał sobie sprawę, że rzeczywiście, dzięki temu, że wychodzi z bratem ma zawsze pretekst by wyciągnąć Oskara z domu i pobyć z nim sam na sam. Przez chwilę pomyślał nawet, że może wykorzystać taką sytuację, ale jego przyjaciel był na sto procent hetero. A on był po uszy w nim zakochany i wiedział, że oprócz przebywania razem, raczej na nic więcej nie może liczyć. Póki, co jednak był zdecydowany zadowolić się tym, na co może sobie pozwolić:
- Matka po południu wychodzi do roboty i muszę z Filipem zostać, zanim przyjdzie ciotka.
Helena, bo tak miała na imię wspomniana krewna, przychodziła czasem, gdy trzeba było zająć się Filipem. Teraz, kiedy ojciec z Anitą byli na wakacjach, robiła to nawet częściej, ale dzisiaj miała jakieś spotkanie w kółku ewangelickim czy czymś podobnym i miała przyjść dopiero po osiemnastej.
- Nie narzekaj. Sam dałbym wiele za brata czy siostrę.
- Mówisz jak każdy jedynak. To może wpadniesz do mnie, no wiesz, pomóc mi z bratem.
Oskar zastanawiał się przez chwilę. Kuba przestraszył się że jego propozycja zabrzmiała zbyt dwuznacznie i kolega zacznie coś podejrzewać, albo co gorsza się przestraszy i przestanie w ogóle przychodzić.
- Okej, ale robię to tylko dla Filipa. Mały siedzi za dużo w domu a ty raczej nie ruszysz dupska, żeby go gdzieś zabrać. Pójdziemy na miasto, tobie też przyda się trochę wyjść do ludzi i odkleić gały od kompa.
Kuba był trochę zawiedziony, że zamiast pokoju, w którym mógł przebywać sam na sam z Oskarem i może, chociaż przelotnie go dotknąć, czy coś, będzie skazany na włóczenie się po mieście z irytującym bratem, plączącym się pod nogami. Ale wolał nie przeciągać struny.

- To, dokąd pójdziemy? - zapytał Oskara, gdy tylko wyszli z domu.
- Sam nie wiem. Tak, połazić bez celu. Zobaczy się po drodze.
Kuba uznał, że to może być dobra okazja do "wybadania terenu".
- Wydaje mi się, że wyglądamy jak para gejów z dzieckiem.
Kolega spojrzał na niego dziwnie i po chwili odpowiedział:
- Masz jakieś schizy, wyglądamy dokładnie tak jak jest, dwóch kumpli z młodszym bratem.
Kuba zdał sobie sprawę, że przynęta mu się wymyka i postanowił interweniować.
- Filip wygląda jakby miał sześć lat, ja mam prawie metr osiemdziesiąt, ty też. Obaj ładni, przystojni i wyglądamy na starszych...
- A mamy po szesnaście lat i żaden z nas nijak nie mógłby się podawać za ojca Filipa, nawet gdyby miał tyle, na ile wygląda. Do tego ty - ładny i przystojny?
- A nie? - Kuba nieco się zirytował. Ta rozmowa nie biegła tak, jakby sobie życzył.
Oskar tylko się zaśmiał:
- Wiesz, kumple nazywają cię Kubica nie tylko ze względu na twoje imię.
- Że niby mam dużą głowę?
- To też. Do tego ten twój kinol mógłby robić za hamulec do karuzeli.
Chłopak odruchowo potarł się po nosie. Niestety geny ojca dały o sobie znać w trochę przykry sposób.
- Podobno jak ktoś ma duży nos to też ma taką samą fujarę - próbował ratować swój honor.
- No właśnie, podobno. A ty oczywiście nie potwierdzasz tej reguły.
- Chcesz się założyć? Mogę ci pokazać. - Kuba wyczuł moment, w którym może czymś zaimponować koledze. Rzeczywiście, od czasu, kiedy zaczął dojrzewać mierzył sobie przyrodzenie regularnie i nie bez dumy dodawał kolejne centymetry w swoim specjalnym dzienniczku. W internecie zdołał wyczytać, że penis rośnie nawet do dwudziestego pierwszego roku życia i stosując geometryczne równanie wyszło mu, że gdy osiągnie ten wiek, powinien mieć przynajmniej ponad dwadzieścia centów.
- Nie dzięki, zatrzymaj to dla dziewczyn. Mam dla ciebie lepszy zakład: pojutrze u Madzi jest imprezka, jesteś zaproszony. Jak wyrwiesz tam jakąś laskę to wygrywasz.
- Okej, niech będzie. O co?
- Sam nie wiem. Wygrany ustala, co ma zrobić ten drugi. Oczywiście w granicach rozsądku.
- A kiedy wygrywam, znaczy, jakie reguły, muszę ją przelecieć?
- A robiłeś to już z jakąś?
Kuba chwilę się zastanowił. Kłamanie nie miało sensu, musiałby wykazać, która to dziewczyna a takiej oczywiście nie było.
- Nie.
- Więc nie musisz. Pierwszy raz jest zbyt ważny, żeby go marnować dla zwykłego zakładu. Wystarczy ślimaczek i macanko. Oczywiście publicznie.
- Okej, zakład stoi. A tak w ogóle to ty już... no wiesz...?
- Nie, też jestem prawiczkiem. - Oskar przyznał ze śmiechem i po chwili dodał. - Imprezka zaczyna się o osiemnastej, starzy Magdy wrócą pewnie przed północą, więc lepiej się nie spóźnij.

Przez kolejne dwie noce Kuba miał problemy z zaśnięciem, zbyt podekscytowany stawką zakładu. Leżąc w łóżku wyobrażał sobie Oskara, który po przegraniu robi to, co mu każe. Oczywiście żadne z ułożonej w myślach listy żądań nie mieściło się w granicach rozsądku. Za to działało niezwykle pobudzająco, kiedy ręka wędrowała pod bokserki w celu dostarczenia codziennej dawki przyjemności.
W końcu nadszedł dzień zero, a nawet godzina zero, a ciotka, która miała przyjść zająć się Filipem, jakoś się nie pojawiała. Kuba był coraz bardziej zły i w końcu zadzwonił do matki, bo do Heleny nie miał numeru.
- Mamo, ja już muszę wychodzić a jej nie ma. Od dwóch dni się nakręcam na tą imprę, myślałem, że wiesz.
- No, bo wiem, słyszę o niej rano i wieczorem. Dzwoniłam do Heli, będzie na dziewiętnastą.
- O w mordę, godzinę spóźnienia.
- Przestań już jęczeć, tak w ogóle to byłeś z Filipem na spacerze?
- Nie no, przygotowywałem się na wieczór i jakoś tak...
- Masz jeszcze ponad godzinę. Mały nudził się przez cały dzień, obiecałeś go zabrać.
- A jak ciotka szybciej wróci?
- Dam jej twój numer, to zadzwoni. No rusz się!
- O jezu, mam tego dość, dzień w dzień....
- Jakub, powiedziałam coś!
- No dobra już idę.
Filip gotowy czekał już w nieporadnie zasznurowanych trampkach. Kuba schylił się żeby je poprawić, specjalnie zacisnął tak mocno, że brat aż zapiszczał. Z dziwnym poczuciem satysfakcji pozostał niewzruszony, kiedy mały protestował:
- Moćno. Boli!
- Albo idziesz tak, albo w ogóle. Wybieraj.
Malec tylko spuścił wzrok i kulejąc popędził w stronę parku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Czw 23:38, 24 Lut 2011    Temat postu:

Dochodziła już dziewiętnasta, a ciotka ani matka nie dzwoniły. Filip biegał po parku, już nie kulał, sznurówki musiały się same rozluźnić. Kuba nie podzielał radości brata, tym bardziej, że przed momentem dostał sms-a od Oskara, który dopytywał się, czemu go nie ma. Zdawał sobie sprawę, że każda minuta spóźnienia obniża jego szanse na wygranie zakładu. W jednej chwili cała złość, która wzbierała w nim przez te wszystkie lata sięgnęła zenitu.
To nie był pierwszy raz, kiedy opieka nad bratem psuła mu plany. Kiepskie wakacje, brak psa, kpiny ze strony rówieśników - wszystko to była wina Filipa. Przynajmniej wtedy Kuba tak sądził.
- Chodź tu ty pieprzony niedorozwoju! - krzyknął w kierunku malca.
Chłopiec posłusznie stanął naprzeciwko, ze strachem w oczach.
- Czemu każdy ma normalne rodzeństwo tylko mi trafił się taki popieprzeniec!? Każdym normalnym dzieciakiem trzeba się opiekować tylko przez pierwsze lata, ale ty kurwa nigdy nie będziesz normalny, co?! Zawsze będziesz tylko małym pojebem, a ja do końca życia będę cię musiał niańczyć, prawda?!
Filip nie odpowiedział, tylko z coraz większym przerażeniem patrzył na brata. A Kuba wpadł w szał.
- Nawet kurwa mówić dobrze nie umiesz! Czemu mnie to musiało spotkać!? Do tego ja jestem pieprzonym pedałem! Jakby tego było mało, niech to chuj...
Nie zastanawiał się wiele nad tym, co zrobił potem. Po prostu samo wyszło. Mocny kopniak trafił malca w udo, o on sam poleciał metr dalej i upadł na trawę. Cała złość w jednej chwili się ulotniła, a jej miejsce zajęło inne uczucie, znacznie gorsze.
- Filip wstawaj, nic ci się nie stało?! Jezu, co ja zrobiłem!
Na szczęście chłopiec jakoś się podniósł. A potem spojrzał z wyrzutem na starszego brata. Kuba sądził, że dzieciak za chwilę się rozwyje, ale po jego policzku spłynęła tylko pojedyncza łza:
- Dlaczego mi to zjobiłeś? - zapytał i pociągnął nosem.
Brakowało tylko poprawnego "r”, ale Kuba wiedział, że to i tak najbardziej poprawnie wypowiedziane zdanie, które usłyszał dotąd z ust brata. Ukłuło go w serce jak sztylet i po chwili poczuł się jak ostatnie gówno. Pobił własnego brata, w dodatku młodszego i takiego, który nie umiał się obronić.
- Przepraszam Filip naprawdę, bardzo mi przykro. Powiedz coś, okej? Proszę odezwij się. Ja nie chciałem, przepraszam, przepraszam.
- Domu. - odezwał się chłopiec.
W tej samej chwili zadzwonił telefon.

- Co tak ci zeszło?
Impreza trwała w najlepsze, ale nastrój nie udzielał się Kubie. Wciąż rozpamiętywał to, co wydarzyło się pół godziny wcześniej.
- Nic takiego. Po prostu jakoś nie jestem w nastroju.
Wiedział, że nie może powiedzieć prawdy, bo Oskar po czymś takim uznałby go za śmiecia i zaczął nim gardzić. A tego chyba by nie zniósł.
- A co z zakładem?
- A co ma być? - zirytował się Kuba.
- Może byś się wziął do roboty?
- Nie mam odwagi.
- Trzymaj. - kolega podsunął mu otwarte piwo. - Doprawiłem je trochę i po jednym możesz startować.
- Niby do kogo?
- Sam nie wiem. Może do Agnieszki?
Kuba popatrzył w jej kierunku. Nie był ekspertem, ale urody ciut jej brakowało.
- Przecież to paszczur.
- Hej, ty też nie mister universum.
- No, ale bez przesady.
- Wypiła już trochę i myślę, że gładko ci pójdzie.
- Teraz to już przegiąłeś. Twierdzisz, że ten kaszalot musi się najpierw upić, żeby na mnie polecieć?
- Twierdzę tylko, że masz coraz mniej czasu, a ja nie wiem czy najpierw zgaśnie impra, czy ona. Tankuje ostro, więc spróbuj ją dogonić a potem do boju.
Kuba potrzebował trochę więcej paliwa, po trzech koktajlach poczuł się na tyle pewnie, że przysiadł się do jej towarzystwa a po pół godzinie zdołał odciągnąć dziewczynę na bok. W oparach wypitych procentów uznał, że jest nawet ładna i nie miał oporów przed uderzeniem w ślimaczka. A potem ręce same zawędrowały pod jej bluzkę. Kątem oka dostrzegł Oskara, który właśnie obracał Magdę. Kolega dał mu kciukiem znać, że wszystko widzi.
Kiedy do Kuby dotarło, że wygrał, jakoś całe podjaranie momentalnie opadło. Poczuł cudzy język buszujący mu w ustach, do tego zdał sobie sprawę z tego, że należy do dziewczyny. A piwo zalegające w żołądku się zbuzowało i gwałtownym gejzerem postanowiło poszukać ujścia, nawet, jeśli najbliżej miało pod górkę.
Pierwszy spaw trafił zaskoczoną Agnieszkę prosto w twarz. Biedaczka miała ciągle otwartą buzię. Druga fala była już lżejsza a Kuba zdołał osłonić ręką usta, co poskutkowało tym, że pawik rozprysnął mu się po bluzie i spodniach. Potem skończył się "materiał" i pozostały tylko konwulsje. Kiedy Kuba podniósł oczy, żeby ocenić rozmiar zniszczeń, napotkał tylko morderczy wzrok dziewczyny, którą przed momentem tak ochoczo obmacywał. Nie trwało to długo, bo ona też się po chwili porzygała, tyle, że zdołała wycelować w podłogę.
Trwała chwila ciszy, przerywana tylko konwulsjami obojga. Ktoś nawet wyłączył muzykę. A po chwili całe towarzystwo dookoła wybuchło dzikim rechotem. Kuba zdołał tylko się odwrócić, po czym pospiesznie wybiegł na zewnątrz. Skręcając w kierunku domu wolał nie zastanawiać się, jak bardzo paskudnie zakończył się ten dzień.

- Wstawaj ochlaju! Weź prysznic i doprowadź się do ładu. - takimi słowami matka obudziła Kubę następnego dnia.
- Że co?
- Pstro. Pozwalam ci na, wiele ale w końcu się doigrasz! Chodzi mi o te zarzygane ciuchy w koszu na pranie.
- Aaa. To nic takiego...
- No wstawaj już i ogarnij ten syf. - matka zaczęła wychodzić, zatrzymała się w progu. - A i jeszcze jedno. Skąd u Filipa taki siniak na nodze?
- Nie wiem, wywalił się. Mówił, że go boli?
- Trochę kuleje. Nic nie mówił, więc nie wiem gdzie go sobie nabił. Na przyszłość staraj się na niego bardziej uważać, dobrze?
Pół godziny zajęło Kubie zwleczenie się z łóżka. Na nieszczęście natychmiast dotarły do niego wydarzenia z poprzedniego wieczoru.
Dzień upływał, a on miał coraz mniejszą ochotę na wychodzenie z domu. Sms-y i wiadomości na gadu utwierdzały go w przekonaniu, że zrobił z siebie wczoraj kompletnego durnia. Postanowił przełączyć status na nieobecny, po chwili namysłu wyłączył też telefon. Na razie nie wiedział jak poradzić sobie z drwinami znajomych, postanowił, więc przeczekać, aż wszystko ucichnie. Poza spacerami z bratem nie wychodził z domu przez kilka kolejnych dni.

W końcu Anita z ojcem wrócili z wakacji.
- Cześć debilu, jak się masz? - oznajmiła na wstępie, po chwili dorzuciła mocnego mięśniaka w ramię.
- A to za co?
- Czekaj, niech pomyślę - siostra udała że się zastanawia. - Może za podpiłowanie sznureczków w moich tamponach!?
- To nie ja!
- A niby, kto? Może powiesz mi, że Filip?
- Możliwe. On nie jest taki głupi, jak każdy myśli.
- Wiem, że nie. I przestań mówić o nim w ten sposób, bo dostaniesz w zęby.
- Okej, masz rację.
- A co u ciebie? Znajomi pisali mi, że niezłą akcję odwaliłeś, ale nie chciałam uwierzyć. To jak było?
Kuba opowiedział wszystko z detalami, pomijając oczywiście kwestie dotyczące swojej orientacji.
- I co, postanowiłeś odciąć się od reszty świata i pędzić pustelnicze życie?
- Póki, co nie mam lepszego pomysłu.
- Kiedyś będziesz musiał wyjść. Wakacje się skończą, liceum zacznie.
- Poczekam aż wszystko trochę przycichnie.
- Człowieku, po takim numerze to samo nie przycichnie. Musisz się z tym zmierzyć, a im dłużej to odwlekasz tym będzie gorzej, zobaczysz.
- Może tak, ale na razie brakuje mi odwagi.
- Okej to trzymaj, ostatnim razem podobno ci pomogło, ale tym razem lepiej z niczym nie mieszaj.
Siostra podała mu czteropak jasnego piwa.
- Dzięki. Czeskie?
- Aha. Tylko starym nie pokazuj.

Wieczorem, po opróżnieniu całości prezentu od siory, Kuba w końcu zebrał się na odwagę i wyszedł na zewnątrz. Umówił się ze znajomymi niedaleko parku, wszyscy już z daleka wołali go docinkami. Jakoś przetrwał początek, nawet, gdy dowiedział się, że jego ksywa z Kubicy zmieniła się na Boski Żigolo. To było szczególnie dotkliwe, biorąc pod uwagę fakt, że nie cierpiał filmów ze Schneiderem.
Czas upływał i koledzy zdawali się w końcu zapominać o jego wtopie. Rozmowa zeszła na inne tematy, w końcu znudzone towarzystwo się rozeszło, został tylko Oskar:
- Stary wiem, że Aga cię odrzuca, ale nie myślałem, że aż tak.
- A tak w ogóle to, co u niej?
- Wściekła, a co myślałeś? Dlatego w najbliższym czasie zapomnij o ślimaczku z nią i w ogóle z którąkolwiek ze znajomych dziewczyn.
- Nie zależy mi. - odburknął Kuba.
- A to, czemu?
- A temu, że... mam je gdzieś.
- Znaczy?
Kuba nie wiedział, czy to właściwy moment, ale był pewien, że jeśli nie powie teraz, to możliwe, że nie powie mu nigdy.
- To znaczy, że nie lubię dziewczyn. - wydusił w końcu.
- Jak to?
- O jezu jaki ty jesteś tępy. Bo jestem gejem, pedałem! Zadowolony?
Nastąpiła chwila ciszy, Kuba liczył sekundy czując, jak całe jego ciało oblewa gorąco.
- Nie, ale.. Czekaj ty tak na serio?
- Tak na serio. Lubię chłopaków, jasne?
Oskar wyraźnie się zmieszał.
- Cholera. Nie wiedziałem.
- No to teraz już wiesz.
- Ale czemu mi to mówisz?
Kuba popatrzył z niedowierzaniem na kolegę, po chwili powiedział:
- Stary, zawsze uważałem cię za bystrzaka. Ale ty czasami jesteś wyjątkowo tępy.
Po tych słowach Kuba odwrócił się i poszedł w kierunku swojego domu. Był na siebie wściekły, że się wygadał, chociaż w duchu czuł, jak bardzo mu ulżyło. Niepewny reakcji kolegi postanowił zaczekać na rozwój wypadków. Miał po cichu nadzieję, że Oskar pobiegnie za nim, albo przynajmniej coś krzyknie, żeby go zawrócić. Ale nic takiego nie nastąpiło.
W najbliższym czasie obaj nie wracali do tej rozmowy, na szczęście ich przyjaźń zbytnio nie ucierpiała. Spotykali się jak dawniej, może trochę rzadziej, ale jednak wciąż byli przyjaciółmi. Oskar zachowywał się jakby nic się nie wydarzyło, a Kuba nie naciskał. Wiedział, że jego wyznanie było jak gaszenie ognia benzyną i w sumie sam się dziwił, że Oskar się od niego nie odwrócił. Miał nadzieję na jakąś reakcję, ale czas płynął a nic podobnego się nie wydarzyło. Tkwił, więc zawieszony w pustce, tłumiąc w sobie żar uczucia do kolegi, który jak sądził musiał to sobie poukładać, przetrawić.
I w końcu wyszło tak, że na kolejny krok musiał poczekać prawie dwa lata.

---------- CDN ------------

Druga część jest już prawie gotowa, więc wrzucę ją pewnie niezależnie od tego, czy początek Wam się spodoba czy nie
A tak na poważnie - wszelkie uwagi mile widziane, jeśli jakieś będą to oczywiście uwzględnię je w kolejnych częściach.
P.S Wstawiłem w dwóch częściach, bo inaczej nie chciało wchodzić. Dziwne, bo wydawało mi się że poprzednio wrzucałem dłuższe....

Pozdrowionka - PatrykX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LoQ
Dyskutant



Dołączył: 15 Sty 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: DG

PostWysłany: Pią 0:18, 25 Lut 2011    Temat postu:

Mój drogi imienniku... opowiadanie jest rewelacyjne! Świetne! Naprawdę bardzo mi sie podoba... jest dość realne, "życiowe"- sam miałem wiele sytuacji gdy musiałem zostać z młodszą siostrą... tak więc wiem jak to jest...
Masz fajne poczucie humoru... były takie momenty że popłakałem się ze śmiechu^^
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 7:24, 25 Lut 2011    Temat postu:

Po prostu popis. Prostoty, dobitności, operowania dialogiem. tak jakoś się porobiło... PatrykX, tomeck, bochniaczek i długo nic. Dla takich tekstów warto wpadać na to forum. A w ogóle marzy mi się antologia prozy gejowskiej, bo i w innych miejscach (gay.pl, puchata) jest kilka dobrych piór. Moż ktoś pochwyci i pociągnie pomysł?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 12:32, 25 Lut 2011    Temat postu:

Bardzo mi się podoba Wink (1) Jest życiowe i chyba jedyne na tyn forum poruszające akurat taką sprawę.
Czekam na ciąg dalszy i choć wiem, że będzie krótkie to warto Wink (1)
Powrót do góry
grafoy
Wyjadacz



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:50, 25 Lut 2011    Temat postu:

dawaj dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pipek
Dyskutant



Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 12:17, 26 Lut 2011    Temat postu:

Bardzo dobre. Początkowo jak zobaczyłem tytuł to wydał mi się jakiś taki… no. Teraz widzę że ma on sens sam w sobie. Pisz dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Sob 20:14, 26 Lut 2011    Temat postu:

Wiem że póki co to tytuł nie bardzo pasuje... Wyjaśni się pod koniec.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 8 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 19:32, 27 Lut 2011    Temat postu:

Patryku widzę że w przeciwieństwie do mnie przestałeś się lenić i wypłodziłeś dość ciekawe opowiadanko, przy którym się nieźle ubawiłem. Wiem że coś nowego nie jest łatwo napisać, zwłaszcza żeby to miało ręce i nogi a Tobie to się zajebiście udaje. Trzymaj tak dalej Patryku. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kocham-cie-rafalku
Debiutant



Dołączył: 29 Gru 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:12, 28 Lut 2011    Temat postu:

powiem tylko tyle to opowiadanie jest świettne Wink (1)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 17:11, 04 Mar 2011    Temat postu:

Czy napiszesz może następną część ? Smile
Powrót do góry
Masażysta30
Debiutant



Dołączył: 26 Mar 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 22:31, 26 Mar 2011    Temat postu:

gdzie obiecany ciąg dalszy???
czekamy niecierpliwie!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 6:23, 19 Maj 2011    Temat postu:

Cieszę się z Twojej zapowiedzi opublikowania kolejnej części opowiadania Patryku. Długo kazałeś na siebie czekać, mam nadzieję że będzie warto!
Już prawie zacząłem tęsknić, ucieszył mnie Twój komentarz bo przynajmniej wiem, że z Tobą wszystko OK, teraz spokojnie czekam na cd opowiadania.

Serdecznie pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Czw 19:23, 19 Maj 2011    Temat postu:

Kuba uśmiechnął się do swojego odbicia w łazienkowym lustrze. Pokręcił głową, oceniając małe ranki powstałe po niedawnym goleniu. Nie miał jeszcze zbytniej wprawy, skutkiem, czego w kilku miejscach się pozacinał. Możliwe też, ze skóra nie przyzwyczaiła się jeszcze do zabiegów, które póki, co wykonywał raz czy dwa na tydzień.
Wyglądało na to, że skaleczenia się zasklepiły przeniósł, więc wzrok nieco wyżej. Po chwili wycisnął na dłoń dodatkową porcję żelu i wtarł we włosy. Poprawił je tak, żeby sterczały mniej więcej równomiernie, po czym zadowolony z efektu puścił oko do swojego odbicia:
- Nie no, albo mi się wydaje, albo jestem całkiem kurwa przystojny! - rzucił sam do siebie.
Po chwili usłyszał za plecami śmiech Filipa. Odwrócił się do niego i dorzucił z udawaną złością:
- A co, może nie?!
- Kjnieś! - odpowiedział młodszy brat z równie udawanym wyrzutem i po chwili znowu zaczął chichotać.
- Jestem starszy to mogę, ale ty nie powtarzaj, dobrze?
- Aha.
Kuba był świadom, że przez niego Filip nieco wzbogacił swoje słownictwo i matka nieraz mu za to nawrzucała, mimo że jak jej słusznie tłumaczył, mały mógł przecież słyszeć ludzi w parku. Nawet w zespole szkół specjalnych, gdzie uczęszczał najmłodszy z rodu, połowa "uczniów" szczególnie tych starszych klęła. Kuba, który czasem odbierał stamtąd brata przyuważył też z rozbawieniem, że część paliła i to nie tylko szlugi, chociaż z reguły nie potrafili wypowiedzieć poprawnie słowa "marihuana".
Na szczęście z natury małomówny Filip, siłą rzeczy nie powtarzał przekleństw, uwielbiał jednak naśladować innych. Kuba boleśnie się o tym przekonał ponad rok temu, kiedy byli w domu tylko we dwóch a młody nakrył go w jego pokoju, w intymnej sytuacji z własnym fiutem w ręku. Ponieważ Kuba zabawiał się z użyciem lubrykantu, na pytanie brata, „co robi", wyjaśnił nieco zszokowany, że zwyczajnie "wciera sobie maść".
Filip wydawał się usatysfakcjonowany tłumaczeniem i nie wnikał więcej w ten temat. Kuba po kilku dniach odetchnął z ulgą, że mały go nie wsypał i wkrótce zapomniał o zajściu. Sprawa się "rypła”, kiedy pewnego dnia młody dorwał otwarty krem Nivea, po czym usiadł, jak to miał w zwyczaju w kuchni, pośród swoich klocków Lego. Po chwili na oczach rodziców ściągnął gacie, nabrał kremu w garść i najzwyczajniej w świecie zaczął się onanizować. Matka, która prawie dostała apopleksji szybko ustaliła źródło "zachowania" Filipa i skonsternowany Kuba przez długi czas musiał znosić jej gniew, krępujące uwagi ojca i szydercze docinki siostry.
- Dzie idzieś? - piskliwy głos brata wyrwał Kubę z zamyślenia.
- Na imprezkę. Kolega kończy osiemnaście lat.
- Mogę ś tobą?
- Przykro mi, ale jesteś za mały. Ale za kilka lat sam będziesz chodził na takie imprezy, tyle aż ci się znudzi, zobaczysz. - Kuba po chwili zdał sobie sprawę, jak mało prawdopodobny jest taki scenariusz i zrobiło mu się głupio. Po chwili dodał:
- Za niecałe trzy miesiące wypada moja osiemnastka i będziesz tam honorowym gościem, okej?
- Kej.
Resztę czasu, zanim ojciec nie wrócił z pracy spędzili na budowaniu mostu z klocków lego. Kuba miał tymczasem chwilę na przemyślenie swojego planu, odnośnie dzisiejszego wieczoru. Dotyczył on Oskara, który zaledwie kilka dni wcześniej ostatecznie zerwał z Madzią. To głównie ona, przez ostatnie dwa lata była przeszkodą, która dzieliła Kubę od wyznania swojemu koledze, co do niego czuje. Był pewien, że dzisiaj jest dobra okazja, koleś, u którego była impreza miał dużą chatę i mało znajomych z okazji tego, że był pierdołą i dziobakiem.
Obaj z Oskarem uznali, że pójdą mimo tego, że pewnie oprócz prezentu będą musieli zabrać własny alkohol, ale przynajmniej zapowiadała się dobra wyżerka. Kuba miał nadzieję, że będzie miał okazję pogadać z kumplem sam na sam. Oskar będzie bez Madzi, pewnie smutny i samotny, a on postara się go pocieszyć. A skoro wcześniej wypiją obaj trochę alku to może do czegoś w końcu dojdzie, a później się zobaczy.
Miał świadomość, że jego plan ma mnóstwo wad i dziur, z czego prawdopodobnie największą był fakt, że Oskar raczej nie gustuje w chłopakach, ale Kuba po prostu był zdesperowany. Kochał się w nim od lat, a uczucie, które myślał, że może z czasem nieco osłabnie, jakby na złość wydawało się coraz żarliwsze. "Teraz albo nigdy" powiedział do siebie w myślach wychodząc na zewnątrz.

- Ooo stary, już za niecały miesiąc wakacje. Żadnej nauki, żadnych dziewczyn - westchnął Oskar.
Siedzieli właśnie na schodkach prowadzących na poddasze, z kubkami w dłoniach i dużą porcją zakoszonej z głównego stołu lasagne, racząc się we dwóch półlitrówką Kuby. Ta, którą przyniósł Oskar, rozeszła się po jednym polaniu i wobec panującej posuchy na alkohol obaj zdecydowali się z drugą flaszką zabunkrować tutaj. Piętro niżej trwała mega drętwa impreza przy muzyce Stachurskiego i obecności rodziców solenizanta, oraz części jego dorosłej rodzinki, która i tak stanowiła większość obecnych. Zgrozy sytuacji dopełniały dochodzące z dołu przyśpiewki trzeźwych jak niemowlęta gości.
- Żadnych dziewczyn? - zapytał Kuba.
- Dokładnie. Po Madzi mam dość na jakiś czas.
- Uuuu. Aż tak intensywnie?
- Nie chodziło mi o seks. Raczej o wolność. Rozumiesz, teraz znowu mogę być sobą, robić, co chcę i nie słuchać, czego mi nie wypada.
- Aż tak źle było?
- Nie aż tak, ale chyba z czasem coraz gorzej. Przywiązaliśmy się do siebie a ja nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to przywiązanie tak mi krępuje ruchy. Ona zawsze musiała mieć ostatnie słowo i miałem w końcu tego dość. Dwa lata mi wystarczy na razie.
- A seks?
- Hah, tego będzie mi brakowało, nie powiem. Po prostu wrócę do starych nawyków, no wiesz. - Oskar zrobił wymowny gest ręką. - Nie chcę już o tym gadać, lepiej mów, co tam u ciebie.
Kuba spuścił głowę.
- Ja cały czas na starych nawykach. Nie wygląda żeby coś miało się w tym kierunku zmienić.
Jakby na potwierdzenie beznadziejności swojej sytuacji Kuba wykapał resztę z butelki.
- Dobra zawijamy stąd. - Oskar zapił działkę colą i skwitował całość donośnym beknięciem.
- Chcesz iść na dół?
- Powaliło cię? Zaraz pewnie puszczą Rubika i zaczną klaskać. Miałem na myśli żeby w ogóle się stąd zmyć.
- Do domu? - dopytywał zaniepokojony Kuba.
- Nie. Co ty na to, żeby pójść do parku i coś jeszcze w siebie wlać? Pół litra we dwóch to trochę żałosny bilans na osiemnastkę, nawet tak podłą.
- Jasne, czemu nie. Ale wypadałoby zaczekać przynajmniej na tort...
- Kuba, jak będę musiał spędzić jeszcze chwilę z tymi na dole, to chyba się pochlastam.
- Masz rację. Ale przynajmniej żarełko było pyszka. - Kuba poklepał się po brzuchu.
- Na to głównie liczyłem. W sumie mają restaurację, więc musieli się pokazać nie?
- Szkoda, że nie pomyśleli o barze - dodał Kuba i po chwili coś sobie uświadomił. - Tylko, co do picia, to jest problem, bo trochę się spłukałem na prezent. Jak bym wiedział...
- Nie ma sprawy, ja stawiam. To jak?
- Okej, ty wyjdź pierwszy i czekaj na mnie pod monopolem.
- Chyba nie masz zamiaru się żegnać, czy coś? Jeszcze nas zatrzymają...
- Nie, ale skoro ty kupisz procenty to ja przynajmniej zadbam o picie i zagryzkę.

- Co tam masz? - zapytał Oskar na widok kolegi targającego dwie reklamówki. Sam w międzyczasie kupił już butelkę.
- W pierwszej głównie owoce i butlę pepsi. A w tej ciasto.
- Zajebałeś razem z talerzem? - zdziwił się Oskar na widok zawartości.
- Nie chciałem żeby się pogniotło, zresztą trochę się śpieszyłem. Naprawdę apetycznie wygląda, no nie?
- Aha. I tak przy wszystkich, ładowałeś ze stołu żarcie na wynos?
- Nie no, co ty. Zakręciłem się w kuchni, jak nikogo nie było w pobliżu. Brałem, co tam było, pożyczyłem też szkło.
- A jak wyszedłeś z tym wszystkim?
- Przez balkon. To jak, idziemy?
Po paru minutach dotarli na miejsce. Wokół kręciło się trochę ludu i Kuba trochę zaczął się bać, że ktoś znajomy się przyplącze i zepsuje to, co do tej pory tak pomyślnie się układało. Odetchnął z ulgą, kiedy Oskar skręcił w mniej uczęszczaną stronę parku i rozsiadł się na wolnej ławce.
- Pamiętasz jakąś równie drętwą osiemnastkę? - zagadnął, odkorkowując 0,5 l Sobieskiego.
- Twoją.
- Żartujesz...
- No pewnie. - Kuba odpowiedział ze śmiechem.
- Żartujesz, że pamiętasz.
- To też.
Oskar narzucił dość szybkie tempo i Kuba zdał sobie sprawę, że jeżeli ma coś zdziałać dziś wieczorem, to lepiej żeby się nie ociągał. Przez chwilę myślał, jak sprowadzić rozmowę na właściwe tory, ale trochę szumiało mu w głowie i jakoś nic mu do niej nie przychodziło. Po chwili wypalił bez zastanowienia:
- Oskar, jest coś ważnego, co muszę ci powiedzieć i sam nie wiem jak zacząć.
Kolega chwilę się zastanawiał, po czym zapytał :
- Czy to ma coś wspólnego z tym, co mi kiedyś powiedziałeś? No wiesz, że wolisz chłopaków?
- Tak.
Znowu chwila ciszy.
- Kuba... ja wiem, że ci się podobam.
- Naprawdę?
- Aha. Nie jestem taki tępy jak sądziłeś.
- Wiem. I nigdy tak nie myślałem. No wiesz, że jesteś taki głupi czy coś.
- Spoko. Też ci nieraz nagadałem, że jesteś brzydki a wcale tak nie myślę.
- Serio? - ożywił się Kuba.
Oskar tylko westchnął:
- Tak, ale to niczego nie zmienia. Mówię tylko, że nie jesteś brzydki a nie, że mi się podobasz, na pewno nie w ten sposób. Przykro mi.
Kuba poczuł jakby ktoś kopnął go w jaja. W gardle stanęła mu gorzka gruda i czuł jakby miał się rozpłakać. Czego się spodziewał? Zdał sobie sprawę, jak bardzo sam siebie oszukiwał, że pomiędzy nim a Oskarem może być coś więcej niż zwykła przyjaźń. Ale miał przynajmniej nadzieję a teraz nie pozostało mu nawet to. Poczuł, że łzy zaczynają mu napływać do oczu. Powstrzymywał je ostatkiem sił. Oskar wstał:
- Nie mógłbym Kuba, zrozum. Ale postawiłeś mnie w takiej sytuacji... nie mogę zachować się wbrew sobie. Okej, teraz zostawię cię samego. Będę niedaleko i wrócę, jak zechcesz, ale tylko, jako przyjaciel, nikt więcej. Wystarczy, że puścisz mi sygnał. Mam nadzieję, że to zrobisz.
Potem odwrócił się i odszedł, a Kuba nie musiał się już powstrzymywać. Rozpłakał się jak małe dziecko, chyba po raz pierwszy od czasu, kiedy przestał nim być. Kiedy w końcu mu przeszło, próbował pozbierać myśli, nie szło mu najlepiej, mimo że wraz ze łzami część alkoholu jakby wyparowała. Siedział tak przez chwilę, dotarło do niego jak bardzo jest teraz samotny. Po chwili uzmysłowił sobie, że jeśli zacznie się teraz nad sobą użalać i postanowi być zły na Oskara to będzie jeszcze gorzej. Wyciągnął telefon i zaczął wyszukiwać jego numer w kontaktach. W międzyczasie przypomniał sobie, że wcale nie musi. Znał go przecież na pamięć.

Kuba obudził się z niemiłym uczuciem, jakby ktoś wytłukł go w łeb od środka a do tego nasypał piachu w usta. Nie otwierając oczu wymacał podłogę obok łóżka, ale nic tam nie znalazł. Uświadomił sobie, że najwidoczniej zapomniał wczoraj przygotować sobie butelkę kacowianki przed snem. Tak w ogóle to nie przypominał sobie nawet, jak dotarł do własnego łóżka. Po chwili dotarło do niego, że to może wcale nie być jego łóżko i szybko otworzył oczy.
Z ulgą rozejrzał się po własnym pokoju. Tyle, że po chwili ulga przemieniła się w nieokreślone uczucie, kiedy obok siebie zobaczył śpiącego Oskara.
- O w mordę... - wyszeptał pod nosem, usiłując sobie przypomnieć wydarzenia wczorajszego wieczoru. Pamiętał jak dzwonił do Oskara i po jego powrocie postanowili, że na razie nie będą gadać o tym co wcześniej. Potem skończyła się butelka i chyba poszli po jeszcze jedną. A później nic. Skołowany zsunął się po cichu z łóżka i nałożył wiszące na krześle spodenki i koszulkę, a potem zszedł na dół do kuchni w poszukiwaniu picia. Tam natknął się na matkę.
- Gdzie reszta rodzinki? - zagadnął.
- Ojciec z Filipem poszli do parku. Wodę masz w lodówce na dole, zaraz wam zrobię śniadanie. Oskar już się obudził?
Kuba przechylił butlę mineralnej z gwinta, zerkając jednocześnie na wiszący na ścianie zegarek. Dochodziła dziewiąta.
- Jeszcze nie - wydusił, gdy tylko zdołał się oderwać od napoju. - Tak w ogóle to, czemu on u mnie śpi?
- Chcieliśmy go z ojcem położyć w pokoju Anity, ale protestował, że nie będzie sprawiał kłopotu a przy tym strasznie bełkotał.
- Uuu, to chyba nas wczoraj trochę pozamiatało...
- Aha. Z tobą było jeszcze gorzej. Oskar cię odprowadził, ale później nie miał sił iść dalej.
- Hmm. Która była?
- Pierwsza. Jakub wiem, że już jesteś prawie dorosły, ale wczoraj trochę przegięliście. Do tego stoisz tu teraz i wypytujesz o takie rzeczy, w taki zwyczajny sposób, jakbym wczoraj imprezowała razem z wami...
- Okej, to ja już o nic nie pytam i idę na górę - Kuba odwrócił się, zabierając ze sobą wodę.
- Powiedz Oskarowi, że wczoraj dzwoniłam do jego matki, że jest u nas, żeby się nie martwiła - usłyszał za plecami.
- Okej, dzięki mamo.
- I zejdźcie zaraz na śniadanie!

Kuba przyglądał się śpiącemu Oskarowi, który pod jego nieobecność odrzucił przykrycie i teraz leżał częściowo odsłonięty. Ślicznie wyglądał tak z rozsypanymi włosami na poduszce i promieniami słońca, okalającymi jego delikatnie umięśniony tors, przyprószony lekko włoskami, które ciemniały trochę wokół sutków i poniżej pępka, znikając za niedostępną granicą wyznaczoną przez gumkę od bokserek.
Kuba ostatkiem sił powstrzymywał się, żeby nie wskoczyć z powrotem do łóżka i nie przytulić tego boskiego ciałka. Tyle, że o ile druga część wieczoru gdzieś zagubiła się we wspomnieniach, to ta, w której dostał kosza, boleśnie wyryła się w jego pamięci. Przez chwilę rozważał myśl, żeby złapać komórkę i trzasnąć fotkę. Ale zamiast tego podszedł do łóżka, złapał kolegę za ramię i delikatnie potrząsnął.
- Zbudź się, śpiący chlorewiczu!
Oskar po chwili zaczął kontaktować, a po jego minie, kiedy rozglądał się po pokoju, widać było, że nie spodziewał się, że się tutaj obudzi.
- Kuba?
- Wody? - odpowiedział zapytany i podsunął mu butelkę pod nos.
Kolega łapczywie przyssał się do napoju, ale z jego oczu wprost wyciekały pytania, które miał zamiar zadać.
- Spaliśmy razem? - pierwsze poleciało po kilku chwilach.
- Na to wygląda.
- Ooo... Ja pierdolę, nie pamiętam jak się tu znalazłem - Oskar podrapał się po głowie.
- Odprowadziłeś mnie, ale dalej nie dałeś rady iść.
- Aha. A tylko spaliśmy czy... kurwa... Kuba. mówiłem ci wczoraj...
- Uspokój się, nic nie było, mi też się zerwał film. Moi starzy nas położyli razem.
- Rozumiem. - Oskar nieco się uspokoił.
- I przestań się tak ukradkiem macać po tyłku, bo trochę mnie to obraża. Zrozumiałem wczoraj i przyjąłem do wiadomości, jasne?
- Jasne, przepraszam.
- Okej, ogarnij się i chodź na dół, matka zrobiła nam jakąś zupkę na śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Czw 19:24, 19 Maj 2011    Temat postu:

Minęło kilka dni, podczas których kolega uparł się, że pomoże Kubie znaleźć chłopaka. Popytał się trochę po cichu, ale ich wspólne znajomości w "branży" równały się zeru i zdecydowali się na to, żeby poszukać w internecie. Zaczęli od czatów, jednak wszystko co ugrali to godziny jałowych gadek i czasem wirtualnego seksu, podczas których największą frajdę miał Oskar. Pogadanie z kimś w bliższym wieku nastręczało czasem błahych problemów technicznych. No, bo po zagadaniu do np. krzysiu20 okazywało się, że podany parametr niekoniecznie oznacza wiek, po dłuższym zastanowieniu Oskar zwykle dochodził do wniosku, że "pewnie chodziło o IQ".
- Zapytaj go, czy ma jakieś swoje fotki w necie - Kuba zwykle o to się dopominał, przy rozmowach z kolejnymi ludkami.
- O w mordę, co ty z tymi fotkami. Wygląd to nie wszystko, popiszesz z nim dłużej to może ci się spodoba z charakteru, a potem się zobaczy...
- Lubię wiedzieć, jak wygląda ten, z kim rozmawiam.
- To ty w ogóle używasz jeszcze telefonu? - rzucił Oskar.
- No tak, bo przecież wiem jak wygląda osoba, do której dzwonię no nie? - Kuba tłumaczył takim tonem jakby miał do czynienia z małym dzieckiem.
- Okej, no to inaczej. Chodzisz do kościoła?
- No czasem, jak bardzo trzeba - przyznał z ociąganiem Kuba.
- Spowiadasz się?
- No też. Wiesz, kosmate myśli i te sprawy, co zwykle, jak już chcesz wiedzieć...
- No to zanim tam klękasz to wyciągasz księdza z tej budki i przyglądasz się, żeby wiedzieć z kim masz przyjemność?
- To się nazywa konfesjonał i trochę pokrętne jest to twoje rozumowanie.
- Okej nieważne. Właśnie wpadłem na pewien pomysł - ożywił się Oskar.
- Pewno pożałuję, ale wal.
- Znaczy tak mi się skojarzyło z księdzem i przyjemnością.
- Pojebało?
- Nie chodzi mi o jakiegoś starego, zboczonego nietoperza z łysiną na czubku głowy, tylko o seminaria z młodymi klerykami. Pełno tam świeżego narybku o potrzebnej orientacji. Stary, przecież to normalnie kopalnia... eee.... jaki jest wasz odpowiednik "foczki" albo "dupy"?
- Chyba też "dupa" - odpowiedział Kuba po chwili.
- No tak. Nawet pasuje, znaczy chodzi mi o miejsce, w które....
- Oskar zamknij się już. Może i masz rację, ale jest jeden problem, kto nas tam wpuści?
- Fakt. Chociaż nie... Kuba zastanawiałeś się gdzie będziesz studiował po liceum?
Skończyło się na tym, że znowu wrócili na czat i po kilku pierwszych zdaniach powtarzał się stary scenariusz. Tyle, że mało, kto chciał pokazać jakieś swoje fotki, jako pierwszy, a Kuba obstawał przy swoim, nie wyśle swojej podobizny w sieć żeby później wylądowała nie wiadomo gdzie. Jeden dwudziestolatek w końcu dał linka do swoich fotek, ale prezentował się na nich w czerwonych pończoszkach z podwiązkami i skórzanej czapeczce na głowie, po obejrzeniu dwóch pierwszych zdjęć Oskar spadł ze śmiechu z krzesła, a Kuba strzelił focha i wyłączył komputer.
Na wznowienie poszukiwań dał się namówić dopiero po dwóch kolejnych dniach, tym razem chłopaki zdecydowali się na buszowanie po stronkach z anonsami towarzyskimi. Było trudniej, bo z reguły wymagały rejestracji, przydałoby się też wstawić zdjęcie, czego Kuba konsekwentnie odmawiał.
- Może ten? - Oskar otworzył następny profil.
- Może być.
- Serio, byłoby prościej jakbyś dał zdjęcie.
- Nie. Jak mnie ktoś ze znajomych wyczai to będę miał przejebane - sprzeciwił się Kuba.
- Człowieku wiesz, jaka jest szansa? Tych stron są dziesiątki. Nie musimy dawać na typowo gejowskiej, wrzucimy na najbardziej popularną, tylko się zaznaczy, że szukasz mężczyzny. Przepadniesz w tłumie! - starał się przekonywać Oskar.
- Najpierw spróbujemy bez zdjęcia.
- Okej, ale myślę, że tak to mało, kto potraktuje cię poważnie.
- To zobacz ile jest właśnie takich bez fotek. - zwrócił uwagę Kuba.
- No właśnie, jakby sobie kogoś znaleźli to by usunęli konto. Łapiesz, do czego zmierzam?

Po jakimś tygodniu udało im się w końcu zwrócić uwagę na jednego chłopaka, który się odezwał. Miał na imię Grzesiek, dziewiętnaście lat, mieszkał sto dwadzieścia kilometrów stąd i oczywiście dopominał się o zdjęcie. Po długich namowach Kuba w końcu wysłał fotkę, na której wyszedł swoim zdaniem "na tyle dobrze, że ciężko poznać". Oskar sam nie wiedział, w jakim sensie rozumieć to stwierdzenie, ale nie wnikał i "związek" póki, co kwitł, gadki na gg, dalsza wymiana fotek, z czasem coraz śmielszych i temu podobne.
W końcu, tydzień przed wakacjami przez telefon Kuba, oczywiście najpierw kupił nowy starter za pięć złotych, umówił się, że pojedzie do Grześka spotkać się "na żywo". Oskar miał go ochotę odwieźć samochodem, ale jego matka sama potrzebowała pojazdu i wyszło na to, że Kuba pojedzie pociągiem. Oskar osobiście dostarczył kolegę na dworzec i dopilnował, że wsiądzie do wagonu.
Po ponadgodzinnej jeździe, gdy wysiadł na dworcu. Grzesiek już czekał na niego, uśmiechając się niepewnie. Kuba podszedł do niego i zupełnie nie wiedział jak się zachować, mimo że przegadali kilka wieczorów i wiedzieli o sobie całkiem sporo. Wyciągnął niepewnie rękę, Grzesiek uścisnął ją, po czym przysunął się bliżej i dorzucił buziaka w policzek, szepcząc mu przy okazji na ucho:
- No i co o mnie sądzisz?
- Super... naprawdę, wyglądasz nawet lepiej niż na zdjęciach - Kuba odpowiedział zgodnie z prawdą.
Chłopak był naprawdę przystojny, tego samego wzrostu, co on, krótko przycięte blond włosy miał nastroszone we fryzurkę podobną do tej, jaką nosił Kuba. Rysy twarzy miał delikatniejsze, oczywiście mniejszy nos i pełniejsze usta. Luźna koszula opinała szczupły tors, który Kuba zdążył już wcześniej zobaczyć na zdjęciach. Jednak to, co kryły teraz obcisłe dżinsy, pozostawało dla niego póki, co zagadką.
- A ty? - rzucił przypatrując się mu coraz śmielej.
- Co ja? - zapytał Grzesiek z niewinnym uśmiechem.
- No wiesz. Podobam ci się, chociaż trochę?
- Z każdą chwilą coraz bardziej.
Kubę chwilowo przytkało, ale wkrótce zdołał wystękać:
- Okej to, co robimy?
- Co chcesz.
- Są tu jakieś gejowskie kluby? - wypalił Kuba bez namysłu.
- Tak, ale czynne dopiero od wieczora.
- Aha. Szkoda, bo do tej pory raczej muszę być z powrotem.
- To nic. Jest tu wiele innych miejsc, które mogę ci pokazać. Na początek: jesteś głodny?
- Nie, naprawdę.
- Okej, może po prostu się przejdziemy? - zaproponował Grzesiek.
Następne godziny upłynęły im na zwiedzaniu miasta. Pogoda była kapryśna, po niebie błądziły granatowe chmurki, z których co chwila spadał krótki, ale intensywny deszcz. Wtedy chowali się w jakiejś knajpce czy kawiarni zależy, co akurat było najbliżej. Kiedy siedzieli tak w jednej z nich, opustoszałej z powodu wczesnej pory, do Kuby coś dotarło. Wpatrywali się w siebie bez słów i ukradkiem trzymali za ręce pod stolikiem, a on zdał sobie sprawę, że chyba zaczyna się w Grześku bujać. Może nawet równie mocno jak w Oskarze. Ogarnęło go przyjemne uczucie, pomieszane z lekkim, niepewnym podnieceniem. Grzesiek chyba odczytał jego myśli, bo po chwili powiedział:
- Wiesz, tu niedaleko jest takie miejsce, gdzie mielibyśmy trochę prywatności. Nie za wiele, żeby sobie pozwolić na zbyt dużo, ale wystarczająco...
- Okej, załapałem. - Przerwał mu Kuba ze śmiechem. Popatrzył w kierunku okna. - No i chyba przestało padać...

Po chwili znaleźli się w małym, zacienionym zakątku, osłoniętym przez drzewa, krzaki i rozwalające się budynki. Wkoło leżała masa pustych butelek i innych śmieci, ale o dziwo niczym nie śmierdziało.
- Wiem, że trochę tutaj syfiasto... - Rzucił Grzesiek - Zwykle przesiadują tu żule, ale przychodzą dopiero wieczorem.
- Jest dobrze.
- Okej to może usiądziesz obok mnie? - zapytał Grzesiek, zajmując miejscówkę na schodkach.
Kuba usiadł, a po chwili niepewnie objął go i zbliżył swoje usta do jego. Ich pierwszy pocałunek był ledwie muśnięciem, ale następny był już solidniejszy, wkrótce ich języki zetknęły się w najbardziej namiętnym pocałunku, jakiego Kuba doświadczył do tej pory. Jego dłoń po rozpięciu dwóch guzików zawędrowała pod koszulkę Grześka, który w tym czasie pieścił delikatnie jego plecy. Kiedy w końcu oderwali się od siebie, Kuba spojrzał mu z bliska w oczy i w końcu do niego dotarło, miały tak samo zielony kolor jak oczy Oskara. Chyba nigdy się od niego nie uwolnię, pomyślał, a potem znów zaczęli się lizać.
Spędzili tak jakąś godzinę czasu. I mimo tego, że z pewnością oboje mieli ochotę na coś więcej, postanowili, że na razie tyle im wystarczy. Porozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym wstali i zaczęli się przedzierać przez zarośla w kierunku ulicy. Po kilku krokach usłyszeli z boku trzask łamanych gałązek. A po chwili głos:
- No patrzcie, kogo my tu mamy! Dwa pedałki!
Kuba stał zdezorientowany, nie wiedząc za bardzo, co się dzieje. Grzesiek szarpnął go za rękę i krzyknął tylko:
- Wiejemy!
Po kilku chwilach wypadli na ulicę. Tylko, że tutaj było trochę zadupie, zdezorientowany Kuba starał się podążać za Grześkiem, w międzyczasie obejrzał się przez ramię. Za nimi biegło przynajmniej sześciu chłopaków, mniej więcej w ich wieku, może starsi, nie zastanawiał się nad tym i skupiał raczej żeby biec za Grześkiem. Tyle, że z czasem zaczęło mu brakować sił. W duchu przeklinał sam siebie, że przez te wszystkie lata tak olewał lekcje wuefu i ogólnie nie dbał o kondycję. W końcu nie dał już rady biec dalej. Stanął opierając dłonie na kolanach i łapczywie chwytał powietrze a serce tłukło mu się jak szalone:
- Nie dam... rady... dalej... - wysapał do Grześka, który się zatrzymał, ale wyglądało na to, że był w znacznie lepszej formie.
Rzucił okiem na pościg, część wymiękła i wyglądało na to, że goniło ich już tylko trzech. Pomyślał, że we dwóch mogliby dać im radę. Popatrzył w kierunku kolegi, oczekując wsparcia, ale jedno spojrzenie wystarczyło żeby wiedział się przeliczył.
- Przepraszam, naprawdę... - po tych słowach Grzesiek odwrócił się i pobiegł dalej.
Kuba poczuł jak zaciska mu się żołądek, nie był pewien czy ze strachu, czy w skutek tego, że niedoszły chłopak zostawił go na lodzie. Nawet nie miał ochoty się bronić, zresztą z wysiłku miał mroczki przed oczami. Gdy go dopadli, mógł się tylko skulić na ziemi, osłaniając głowę rękoma. Tamci byli zmęczeni, więc ciosy nie były zbyt silne, mimo to kilka z nich przedarło się przez jego ręce i po chwili poczuł w ustach metaliczny posmak własnej krwi. Po chwili wypluł ją razem z resztą powietrza wykopanego przez jeden z ciosów.
Czuł, że za chwilę odpłynie, wtedy usłyszał wyraźny pisk hamulców, po chwili dźwięk klaksonu i jakieś krzyki. Udało mu się z nich wyłowić "policja", "radiowóz" i szczątki czegoś, co mogło być podawaniem adresu. Po chwili kopniaki ustały. Powoli podniósł się na czworaki i spróbował stanąć na nogi. Czuł, że z nosa leci mu krew, bolały go chyba wszystkie żebra i kostka.
- Jesteś cały? - dobiegł go męski głos z tyłu.
Obrócił się w tamtym kierunku, ale ostrość widzenia trochę mu szwankowała. Po chwili poczuł, że czyjeś ręce pomagają mu zachować pion. Obcy pomógł mu przejść kilka kroków i usadził na pobliskim murku. Po chwili poczuł na twarzy mokrą szmatę. Ktoś właśnie wycierał mu twarz. Po chwili Kuba otworzył oczy i zorientował się, że widzi całkiem wyraźnie. Przed nim kucał jakiś mężczyzna, wodą z butelki mocząc koszulkę.
- Dziękuję - wystękał. - Chyba uratował mi pan tyłek.
- Nie ma, za co.
Nieznajomy zabrał się za sprawdzanie stanu jego nosa i twarzy, Kuba syczał, ale nie protestował.
- Nos masz cały i już przestaje krwawić. Łuk brwiowy jest lekko draśnięty, ale to chyba z niego najwięcej się leje. Trzymaj, przyciśnij dopóki nie przestanie - podał Kubie wilgotną szmatkę.
- Chyba zniszczyłem panu koszulkę.
- I swoją też. Nie szkodzi i tak miałem ją głównie do przecierania lusterek w aucie. Możesz chodzić?
Kuba wstał i próbował przejść parę kroków. Boląca kostka znacznie mu to utrudniała.
- Jak żebra?
- Chyba całe.
- Z nimi nic nie wiadomo, lepiej zawiozę cię do szpitala.
- Nie, naprawdę. Bolą, ale nie tak bardzo i mogę chodzić.
- Nie jesteś stąd, co?
Kuba był trochę zaskoczony, ale nie mógł nakłamać komuś, kto dopiero uratował mu dupę.
- Nie.
- Rozumiem. Lat też nie masz? - dopytywał nieznajomy.
- No nie do końca, ale brakuje mi tylko dwa miechy.
- Dobra, mogę cię podrzucić na dworzec. Dojeżdża do ciebie pociąg?
- Tak, ale nie musi pan...
- Okej, jak chcesz. Tylko nie wiem jak daleko spierdolili ci, co niedawno mięli cię na butach. Zaryzykujesz czy wrócą?
- Ale nie jestem sam. Mój kolega...
- Posłuchaj, twój chłopak, jeśli utrzymał tempo, to jest już pewnie po drugiej stronie miasta. Rozejrzyj się, widzisz go gdzieś?
- Nie. Może pan chwilkę poczekać? - Kuba wyłuskał z kieszeni telefon. O dziwo był cały. Wybrał numer Grześka i zbytnio się nie zdziwił słysząc, że 'abonent jest poza zasięgiem..."
- No, więc jeśli to nie żaden kłopot... Ale co z policją?
- Ściemniałem przez CB, że ich wzywam i widać się udało. Chyba pomyśleli, że jestem tajniakiem, czy coś.
- A nie jest pan?
- Mam wuja w policji i o ile mi wiadomo, to jedyne, co mam z nimi wspólnego. I skończ z tym panem, mam na imię Jacek.
- Kuba.
Po chwili obaj zapakowali się do samochodu i ruszyli. Po drodze Jacek namówił Kubę na wspólny obiad. Przedtem zaszli jeszcze do sklepu po jakąś koszulkę a Kuba skorzystał z łazienki, gdzie doprowadził się do ładu. Później w końcu dotarli na dworzec, a nowy znajomy uparł się, że poczeka z nim na pociąg.
- Naprawdę miałem szczęście, że byłeś wtedy w pobliżu. Jeszcze raz dzięki. Pewnie wracałeś z pracy?
- Nie, soboty mam wolne. Mieszkam niedaleko. Prawdę mówiąc, sam kiedyś odwiedzałem tamto miejsce, co ty dzisiaj. I raz byłem w zupełnie takiej samej sytuacji i też mi ktoś uratował tyłek.
- W zupełnie takiej samej sytuacji?. Znaczy, chodzi mi o... no wiesz.
- Tak, ale chłopak, z którym się spotykałem wracał do domu inną drogą i jak zaczęły się kłopoty, to byłem sam. Dopadło mnie trzech, zupełnie jak ciebie dzisiaj.
- Myślałem, że masz żonę i dziecko... - zmieszał się Kuba mając na uwadze to, co mu wcześniej wyjawił Jacek.
- A co przeszkadza jedno drugiemu?
- No tak, racja.
Po chwili dotarło coś do niego i poczuł się trochę dziwnie. Jacek jakby to wyczuł.
- Tak, uratowałem ci dziś tyłek z tego powodu, że też jestem gejem. I nie, nie zrobiłem tego, żeby cię wykorzystać czy coś. Po prostu swój musi pomagać swemu, tak myślę.
Po chwili pociąg wtoczył się na peron i obaj się pożegnali. Przed odjazdem Jacek wcisnął mu jeszcze karteczkę z zapisanym numerem.
- Zaraz ci puszczę sygnała, to sobie zapiszesz i mnie. - zaproponował Kuba.
- Nie. Odezwiesz się jak będziesz chciał.
- Ale...
- Po prostu schowaj gdzieś tą kartkę, może kiedyś skorzystasz, wcześniej czy kiedyś tam. Jak będziesz chciał pogadać, czy coś... okej wsiadaj i postaraj nie pakować się w kłopoty.
- Dobra i jeszcze raz dzięki.
- Drobiazg.
Po chwili pociąg ruszył, a Kuba zastanowił się jak zaliczyć ten dzień, do udanych czy nie bardzo. Zdecydował, że jednak to drugie, uświadomiły mu to obite żebra, boląca kostka i sina lufa pod okiem, którą zobaczył w lusterku stojąc nad kibelkiem i usiłując utrzymać strumień w celu.
Po chwili wyjął telefon z kartą, na której miał zapisany jeden kontakt - Grzesiek. Wstukał kod sprawdzający konto, zostało niecałe 50gr. Z pamięci wpisał numer Oskara i zdążył go poinformować, że już wraca, potem skończyły się środki. Kuba wyjął baterię, wyłuskał kartę SIM i po chwili wrzucił ją tam gdzie przed chwilą popłynęły jego siuśki.
- Hasta la vista, żałosny cykorze.
Potem poszedł poszukać wolnego przedziału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin