Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wołanie o pomoc.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 8:21, 12 Mar 2015    Temat postu:

Oj tam zaraz usunąć pomyśl o tym opowiadaniu jak o miesięczniku Smile dwumiesięczniku..... w końcu autor jest teraz mało sprawny i życie Go stopuje. Przyzwyczajeni przez homowego, do codziennego dostarczania nam rozrywki troszke co poniektórych rozpuściło Razz Cierpliwie więc czekajmy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lotosKryś dnia Czw 8:22, 12 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Czw 15:16, 12 Mar 2015    Temat postu:

Analog, w głowie ci się poprzewracało. Przyjmę od ciebie jakąkolwiek krytykę w tej konkretnej kwestii tylko wtedy, gdy zobaczę jakieś twoje opowiadanie - dodawane w regularnym takcie czasowym. Do tego momentu - you are entitled to nothing.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vergilius dnia Czw 22:20, 12 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 21:06, 12 Mar 2015    Temat postu:

Z drugiej strony, Arek, jako Admin mógłbyś częściej zaglądać i coś od siebie wstawiać Smile Ranga zobowiązuje do czegoś Smile prawda ? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Czw 22:19, 12 Mar 2015    Temat postu:

Nieprawda. Piszę wtedy, kiedy mam czas. Ranga zobowiązuje do całkowicie innych, niezwiązanych z pisaniem opowiadań, zadań Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 11:07, 13 Mar 2015    Temat postu:

I skoro dobrze o tym wiesz, to zacznij teorie w praktykę wprowadzać. Jakoś mało działacie na forum, no chyba, że knujecie potajemnie we trójkę rewolucję . Adminem jesteś a mało się udzielasz, znaczy, że między Modem a Adminem nie ma różnicy (a ponoć jest i to ogromna, bo możecie wszystko), osiadłeś na laurach i niech sobie założyciel robi z homowym, z tym że Łukasz jako Admin też wiele nie robi a Robert ma wyższe cele niż pisanie tu. Zapomniałam jest jeszcze artek - który jest wszędzie a zarazem nie ma go w ogóle..... Nawet Ci się nie chce opowiadania napisać... a gdzie tu zainteresować się resztą na forum i forumowiczami.....
Pisz to opowiadanie - leniuchu :-D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lotosKryś dnia Pią 11:22, 13 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Pią 13:29, 13 Mar 2015    Temat postu:

Pamiętaj Krysiu że każdy z nas ma swoje własne życie i różnie z tym bywa - czasami nie mam nawet czasu by przez trzy dni z rzędu włączyć komputer i sprawdzić facebooka, a co dopiero pisać opowiadanie czy zaglądać na forum.

Zmiany na forum są obiektem ciągłych dyskusji Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jerry0750
Debiutant



Dołączył: 05 Paź 2014
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 21:34, 13 Mar 2015    Temat postu:

Odejdźmy od polityki i zasad kto ma co robić...
Dziś piątek, 13 marca prawie weekend.. . A we mnie coraz mniej życia... Wypływa ze mnie wraz z nerwowym oczekiwaniem co stanie się dalej... Czy będzie to love story, czy jak zwykle szarość codzienności wszystko rozkurwi....

Choć dobre jest to, że umieranie w jakiś sposób czyni nas nieśmiertelnymi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Pon 12:38, 16 Mar 2015    Temat postu:

Dokładnie po miesiącu od pojawienia się poprzedniego odcinka zapraszam serdecznie do lektury kolejnego. Osoby które poczuły się dotknięte koniecznością czekania 30 dni przepraszam oraz uprzedzam na przyszłość - to jest moje naturalne tempo Smile Robię wszystko aby pisać jak najszybciej, ale różnie to bywa. Nie jestem profesjonalnym pisarzem i zdarza się, że każde zdanie przeredagowuję kilka razy, aby miało jakikolwiek sens. Nie chcę nikomu serwować chłamu Smile
Kończąc ten wywód życzę miłej lektury i czekam na opinie.



Gdy byłem dzieckiem, ojciec często zabierał mnie do rozległego parku, który znajduje się w niedalekiej okolicy naszego domu. Chodziliśmy na długie spacery, bawiliśmy się, rozmawialiśmy. Oczywiście w sposób przystępny dla sześciolatka. Zdziwieni? Wbrew pozorom miałem całkiem normalne dzieciństwo. Tato pracował w przemyśle drzewnym, kierował zespołem pracowników w tartaku pod miastem, największym pracodawcy w okolicy. Zarabiał dość sporo pieniędzy, dlatego matka miała za zadanie jedynie opiekowanie się domem. Życie wydawało się takie beztroskie.
Dobrze wspominam te lata.

Niestety, wszystko skończyło się, gdy staruszek poznał pustogłową, cycatą kelnereczkę z pobliskiego baru. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i uciekł z nią siną w dal, nie zostawiając nam praktycznie nic. Nie do końca wiem, czy jeszcze żyje. Nie odzywa się od tamtego czasu, a organa ścigania nie potrafią go namierzyć. Więc albo zmienił tożsamość i opanował do perfekcji sposób ukrywania się, albo jego kości bieleją gdzieś w przydrożnym rowie, przykryte grubą warstwą liści. Uważam osobiście, że druga opcja jest dla mnie bardziej satysfakcjonująca.

Matka popadła w głęboką depresję. Przez kilka miesięcy nie wychodziła z łóżka, a ja chodziłem głodny i niedomyty. W szkole nauczyciele zainteresowali się moim stanem i poinformowali opiekę społeczną. Tak wylądowałem w pogotowiu opiekuńczym. Ale to opowieść na inną okazję. Jedno wiem na pewno – matula musiała się nieźle starać, by mnie odzyskać. Leczyła się psychiatrycznie i udało jej się wygrać z chorobą. Zapanował pewien okres stabilizacji. A potem zaczęła pić… I to praktycznie koniec. Status quo utrzymuje się od tamtego czasu, matka chleje a ja muszę dbać o siebie. Przyzwyczaiłem się do tego. Nie ma dla mnie innego życia, to wszystko co znam. Reszta to tylko mgliste wspomnienie.

Park, o którym wcześniej wspomniałem, do dnia dzisiejszego był moim ulubionym miejscem. Kiedy miałem jakiś problem, zmartwienie, czy po prostu musiałem o czymś pomyśleć, wybierałem się na małą przechadzkę. Zawsze panowała w nim cisza, czasami była tak głucha, że dało się usłyszeć przepływ krwi we własnym uchu wewnętrznym. Na ten efekt składała się gęsta roślinność, wysokie drzewa i fakt, że odwiedzało go bardzo mało osób. Był ciemny i zapuszczony. Alejki, niegdyś szerokie i tętniące życiem, dziś zarosły w stopniu uniemożliwiającym spacer dwóch osób idących obok siebie. Ludzie go unikali, a ja wręcz przeciwnie. Miał swój klimat, a przede wszystkim – nikt mi tam nie przeszkadzał.

Szedłem swoją ulubioną ścieżką rozmyślając o pewnej ważnej sprawie. Przez górne partie drzew prześwitywało słońce, wkoło radośnie śpiewały ptaki. Dostrzegłem w oddali sylwetkę, która zbliżała się w moim kierunku. Z minuty na minutę się powiększała i mogłem dostrzec subtelne szczegóły – bujne, kręcone włosy, buty na wysokich obcasach, elegancką niebieską garsonkę, uśmiechnięta twarz… mama?

-Wstawaj – powiedziała po tym, gdy bezceremonialnie wparowała do mojego pokoju, o mało nie przysparzając mnie o zawał serca. – Wyjeżdżam.
-C..Co?- zapytałem ledwie kojarząc jak mam na imię. Nie ma to jak pytać lub informować o czymkolwiek chwilę po wybudzeniu, kiedy człowiek nie wie, czy jeszcze śni, czy może już nie. – Gdzie?
-Nieważne. Nie będzie mnie dwa tygodnie. W korytarzu, w szufladzie są pieniądze na jedzenie i jakieś wydatki. Dasz sobie radę?
Zdarzały się czasami epizody, w których przestawała pić i udawała, że się o mnie troszczy. Sprzątała wtedy dom, gotowała obiady, pytała mnie o dzień w szkole. Szopka wyjęta rodem z amerykańskiej opery mydlanej. Nie trwało to zazwyczaj dłużej niż kilka-kilkanaście dni, zawsze kończyło się tym samym – powrotem do nałogu i dawnych zwyczajów. Widać w tym momencie zaliczała właśnie ten okres.
-Zapytałam o coś.
Kiwnąłem głową, bo nie chciałem wdawać się w jakieś płytkie dyskusje – wyciągnięcie od niej informacji o celu jej wyjazdu graniczyło pewnie z cudem. Ona popatrzyła jeszcze chwile, rozejrzała się po pokoju, dodała:
-Posprzątaj tu, Chryste! – i wyszła zamykając drzwi.
Tego było mi trzeba – poleceń i porad od życiowego nieudacznika. Gdybym nie sprzątał w domu już dawno obrosłaby brudem. U siebie w pokoju lubiłem mieć natomiast odrobinę nieporządku. Taki artystyczny nieład. Nie wiem dlaczego, ale gdy posprzątam i wszystko poukładam, nie mogę niczego znaleźć.

Wstałem z łóżka, ubrałem podkoszulkę, spodnie i zszedłem na dół. Ufaj, ale sprawdzaj – to moja zasada. Dlatego od razu zaglądnąłem do szuflady. Rzeczywiście, była tam koperta z kilkoma banknotami. Jedno jest zastanawiające – skąd je wzięła? Nie zauważyłem, aby stroniła ostatnio od alkoholu. Wręcz przeciwnie, była na rauszu od kilku tygodni. Rozmyślania na ten temat spowodowały ból głowy. Nieważne skąd, mogła nawet obrabować bank, ważne że były i że miałem za co kupić jedzenie.

Była sobota. Świeciło piękne słońce, więc po trochę późnym śniadaniu postanowiłem udać się na spacer, a jakże, w moje ulubione miejsce. Pozmywałem naczynia, ubrałem buty i wyszedłem. Temperatura jak na marzec była odpowiednia, a nawet odrobinę powyżej średniej. Aby dojść do parku musiałem przejść około pięćset metrów. Sam park był ogromny, miał kształt półksiężyca i otulał praktycznie całe miasto od jego zachodniej strony. Jeszcze kilkanaście lat temu był zwykłym lasem, ale od kiedy ludzie zaczęli stawiać domy na jego krańcach osaczając go ze wszystkich stron, został zdegradowany do miejsca, w które zabiera się psy, aby załatwiały swoje potrzeby fizjologiczne. Teraz odzyskiwał odrobinę ze swojej danej chwały i majestatu, po raz kolejny stawał się miejscem dzikim, napełniającym człowieka respektem do przyrody.

Szedłem aleją północ-południe, która przecinała całą jego długość. Co kilkaset metrów były małe krzyżówki z innymi alejkami. Matka natura zaczęła odzyskiwać co swoje, krzewy rozrastały się ograniczając widoczność. Nie można było przejrzeć przez ich gęstwinę. I to właśnie przyczyniło się do katastrofy.
Zamyśliłem się. Dziwne było zachowanie Tomka, a zwłaszcza ta sytuacja w samochodzie. Co miał na myśli? Zabrzmiało to dość dwuznacznie, zważywszy na to, że znamy się tak krótko. Muszę być bardziej spostrzegawczy – na następnym spotkaniu będę zwracał uwagę na mowę ciała, subtelne szczeg….

I nie dokończyłem. Coś rozpędzonego uderzyło mnie z lewej strony. Zupełnie, jakbym został potrącony przez samochód. Zanim straciłem przytomność czułem jak lecę i wpadam do rowu znajdującego się przy ścieżce. Kilka fikołków i ciemność.

-Radek? –usłyszałem stłumiony głos, zupełnie jakby ktoś mówił do mnie przez ścianę. –Jezu, Radek obudź się! – dodał głos, po czym poczułem szarpanie za ramię. Uchyliłem lekko powieki i przyznam, że pomimo ogólnego zamroczenia trochę się zdziwiłem.
-Tomek? –zapytałem, nie ufając swoim oczom. –Co się stało?
-Biegłem tą alejką…-wskazał ręką - nie rozejrzałem się przy krzyżówce… i chyba na ciebie wpadłem… Boże, wszystko z tobą w porządku?
Przyjrzałem mu się dokładniej. Ubrany w dresowe spodnie, sportowe buty i białą podkoszulkę bez rękawów. Włosy miał mokre, całe ciało spocone. Oddychał głęboko i szybko, widziałem jak miarodajnie unosiła się jego klatka piersiowa. I jeszcze jedno – wyraz autentycznego strachu i troski na twarzy. Naprawdę przejął się tym wypadkiem.
-Nie wiem –odparłem – Pomóż mi wstać.
Tomek złapał mnie pod ramiona i jednym silnym pociągnięciem podniósł do pionu. Byłem zdumiony jego siłą, wyglądało to jakby w ogóle nie włożył w tą czynność żadnego wysiłku. I w momencie kiedy chciałem przenieść ciężar ciała na lewą nogę poczułem ostry ból, który zaciemnił mi pole widzenia. Krzyknąłem głośno, straciłem równowagę, jednak Tomek po raz kolejny mnie złapał i przytrzymał.
-Co jest? –zapytał ze strachem w głosie
-Nie wiem. Kostka, skręcona albo złamana. –odpowiedziałem.
-Radek, nawet nie wiesz jak mi przykro, naprawdę nie chciałem…
-Dobra, skończ już – uciąłem – Pomyślmy lepiej co dalej.
-Dasz radę wyjść?
No tak. Zapomniałem, że jestem w dość sporym zagłębieniu, ciężko byłoby wyczołgać się ze sprawnymi nogami.
-A jak myślisz? – wycedziłem ironicznie – Musisz mnie wyciągnąć.
Nie czekając na inne instrukcje Tomek stanął za mną, włożył ręce pod moje pachy i splótł je na mojej klatce piersiowej. Był do mnie praktycznie przyklejony, ciało do ciała. To był najintymniejszy moment w moim życiu, nigdy nie byłem bliżej innego mężczyzny. Zmysły szalały, gdy skóra wyczuła ciepło jego ciała, a nozdrza jego zapach.
-Gotowy? –zapytał.
-Mhm – mruknąłem. Tomek zaparł się nogami i mocno pociągnął. Starałem się mu pomagać swoją zdrową stopą, jednak czułem, że świetnie poradzi sobie bez tego. Mięśnie nie służyły mu jedynie do szpanowania przed kolegami – była w nich ukryta prawdziwa siła. Wspólnymi wysiłkami udało nam się dotrzeć na górę zostawiając rów w dole. Tomek zwolnił uścisk a ja stojąc na jednej nodze złapałem się prawą ręką drzewa, aby nie stracić równowagi i nie upaść.
-Zawiozę cię do szpitala… - zaczął
-Absolutnie nie – uciąłem.
-Ale bądź rozsądny, to może być złamanie…
-Nie. Zaprowadź mnie do domu.
-Radek…
-Przestań. Dam sobie radę, nie pierwszy raz mam jakiś uraz. Poboli i przestanie, tak jak zawsze.
Zdałem sobie sprawę, że mogłem powiedzieć kilka słów za dużo. Tomek przyglądał mi się w dziwny sposób – zupełnie jakby było mu żal.
Wypuścił powietrze z płuc i powiedział:
-No dobra. Chodź, pomogę ci – złapał mnie za rękę i położył ją na swoim ramieniu pozwalając mi oprzeć na nim cały swój ciężar jednocześnie trzymał mnie za pas. Wyglądaliśmy zupełnie jak ranni żołnierze w zagranicznych filmach wojennych.

Po kilkunastu minutach i niezliczonej ilości stęknięć byliśmy na miejscu. Tomek wyciągnął klucze z kieszeni moich spodni i otworzył drzwi. Na szczęście było względnie posprzątane. Spojrzałem na schody. W obecnym stanie trudno byłoby się na nie wspiąć, nawet z czyjąś pomocą.
-Tutaj – wskazałem ręką na salon, w którym stała kanapa – Posadź mnie tam.
Tomek spełnił polecenie i odeskortował mnie na kanapę. Gdy tylko usiadłem to zdjąłem buta i podwinąłem nogawkę – kostka była już mocno opuchnięta.
-Widzisz? Już puchnie, to na pewno złamanie. Pojedźmy do szpitala, pobiegnę tylko po auto… - powiedział sprawca całego zamieszania uważnie mi się przyglądając.
-Nie trzeba. Przynieś mi tylko ibuprom z szafki w łazience. Drugie drzwi na prawo.
Tomek popatrzył zrezygnowanymi oczami, bąknął coś w stylu „uparty jak osioł” i poszedł do łazienki. Wrócił po chwili, wręczył mi dwie tabletki i szklankę wody. Zaaplikowałem lek i położyłem się wygodnie kładąc nogę na oparciu.
-Widzisz, wszystko jest w porządku – powiedziałem.
-Ta, jasne.
-Możesz już iść, dam sobie radę.
-Niczego więcej nie potrzebujesz? –zapytał.
-Nie. Wszystko jest pod kontrolą – odparłem.
Tomek przypatrywał się chwilę a ja zobaczyłem coś urzekającego – wyraz na jego twarzy się zmienił. Z lekko obrażonego na skruszony.
-Radek, naprawdę mi przykro, to był wypadek. Wybaczysz mi kiedyś?
Zastanawiałem się co odpowiedzieć. Mogłem uczynić go swoim niewolnikiem – kazać spełniać mu swoje wszystkie zachcianki. Ale zamiast tego powiedziałem:
-Już wybaczone. Przecież wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie. Nic naprawdę się nie stało – powiedziawszy to posłałem mu jeden uśmiech z palety swoich niepewnych ekspresji.Tomek się rozchmurzył, zupełnie jakby kamień spadał mu z serca.
-Obrazisz się, jak będę wpadał, aby sprawdzać co u ciebie? – zapytał szczerząc zęby
-W żadnym wypadku, wpadaj kiedy chcesz – dzięki Bogu matka gdzieś wyjechała –pomyślałem.
Machnął ręką na pożegnanie i wyszedł.

Co za dzień. Kto by pomyślał, że dziać będą się takie rzeczy. Doprawdy, zastanawiałem się co takiego zrobiłem, że opatrzność zsyła na mnie te wszystkie nieszczęścia? Ostatnio, w moim odczuciu, wokół mnie działo się o wiele za dużo. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że pewien brunet poprosił mnie o pomoc z historią. Do tej pory miałem spokojne życie – może nudne i nieszczęśliwe, ale stabilne. Teraz wszystko wywracało się do góry nogami.

Noga dokuczała tępym bólem, odrobinę mocniej niż odważyłbym się przyznać. Poczułem zmęczenie, a to dziwne, bo była dopiero godzina 13. Nie rozważając dalej okryłem się kocem, zamknąłem oczy i poszedłem spać licząc na to, że noga się wyleczy. Co za głupie myślenie…

Obudziłem się, gdy było już ciemno. Poczułem, że jestem cały mokry, zupełnie jakbym wyszedł z basenu. Noga piekła żywym ogniem, głowę rozsadzało od środka. Muszę przyznać, że zląkłem się na poważnie. Co gorsza miałem chwilowe trudności w przypomnieniu sobie źródła całej tej sytuacji. Pamięć w postaci przebłysków wróciła po chwili. Teraz był właśnie czas na panikę, bo uczyłem się o podobnych stanach na lekcjach biologii. Podniosłem się do pozycji siedzącej próbując przemóc zawroty głowy. Wziąłem ze stolika telefon, który dostałem od Tomka. Wyświetlacz wskazywał godzinę 23. Spałem dziesięć godzin?!
Wybrałem z kontaktów jego numer i przycisnąłem zieloną słuchawkę. Rozsądniej byłoby zadzwonić na 112, ale w tym momencie nie myślałem racjonalnie. Poczekałem kilka sygnałów.
-H..Halo? – usłyszałem cichy głos osoby wyrwanej ze snu.
-Tomek?
-Radek? Wszystko w porządku? Co się dzieje? –zapytał już chyba całkowicie rozbudzony.
-Mógłbyś… Mógłbyś przyjechać? Chyba potrzebuję… pomocy. –wydukałem
-Nigdzie się nie ruszaj, będę za chwilę! – prawie krzyknął i się rozłączył.
Odłożyłem telefon i oparłem głowę na rękach. Było mi strasznie słabo. Poczułem nudności i cała zawartość żołądka natychmiast powędrowała w górę przełyku. Wiedząc, że w obecnym stanie nie ma szans na dojście do łazienki, podjąłem jedyną słuszną decyzję – wychyliłem się za oparcie i zwymiotowałem.
Spróbowałem wstać. Przy próbie obciążenia uszkodzonej nogi poczułem ból, który niemal wrył się w mózg. Krzyknąłem i wywróciłem się na podłogę, prawdopodobnie tracąc przytomność.

-Radek! Co ci jest? –słyszałem głos, jakby zza ściany.
Uchyliłem powieki. To Tomek.
-Boże, czemu nie zadzwoniłeś po pogotowie? – zapytał spanikowany. Nie pamiętam czy coś mu odpowiedziałem, czy tylko wymamrotałem jakiś słowopodobny dźwięk.
Tomek złapał mnie i zaczął podnosić.
-Pomóż mi trochę! – powiedział próbując ustawić mnie w identycznej pozycji, w jakiej przyprowadził mnie do domu. Włożyłem w to resztkę sił jakie miałem i oparłem się na jego ramieniu. Świat wirował, odgłosy były zniekształcone, w oczach zamiast obrazu pojawiał się pokaz slajdów. Tomek prowadził mnie do samochodu mówiąc coś, ale ja już niedużo słyszałem.
-Nie zasypiaj! – krzyknął uderzając mnie w policzek. Po tym geście rozbudziłem się trochę. Starałem się za wszelką cenę pozostać przytomnym. Tomek otworzył drzwi pasażera i usadził mnie na miejscu. Zamknął je i przebiegł przed przodem samochodu, wsiadł, zapiął mi pas, odpalił silnik i z piskiem opon ruszył.
-Radek, jak się czujesz? Mów do mnie. – zapytał wyraźnie zdenerwowany.
-Nie za dobrze – szepnąłem po czym poczułem, że wyczerpałem wszelki zapas sił witalnych jaki miałem zgromadzony. Przeczuwając kolejną utratę przytomności, złapałem jego rękę spoczywająca na dźwigni zmiany biegów, powiedziałem cicho „Tomek” i oparłem głowę na zagłówku. Ostatnią rzeczą jaką usłyszałem było:
-Jasna cholera! – oraz dźwięk zwiększenia obrotów silnika.

Kilka razy w życiu miałem nieprzyjemność przebywać w szpitalu. Ostatni raz trzy lata temu kiedy wycinano mi wyrostek robaczkowy. Szczerze nie cierpiałem tego miejsca. Przyprawiało mnie o ciarki, było pełne śmierci i negatywnych wibracji. Najchętniej bym tu nigdy nie wracał. Los jednak chciał inaczej.

Otworzyłem oczy. Leżałem na szpitalnym łóżku. Rozejrzałem się po sali, w głębi na fotelu siedział Tomek. Miał opuszczone powieki, oddychał miarodajnie. Powoli zaczynała mi wracać pamięć wczorajszych wydarzeń. Tomek przywiózł mnie tutaj bo źle się poczułem po dość niefortunnym wypadku. Za oknem świeciło słońce, więc podejrzewam, że był już następny dzień, niedziela. Usiadłem na łóżku, nogi spuściłem na podłogę. Na szafce była szklanka wody, którą wziąłem do ręki. Zawartość wypiłem zachłannie, jednym haustem. Jeszcze nigdy chyba nie chciało mi się pić tak bardzo. Wykonując powyższe czynności musiałem wytworzyć jakiś hałas, bo zobaczyłem, że Tomek się wybudza. Spojrzał na mnie przecierając oczy.
-Hej, jak się czujesz? – zapytał troskliwie
-Lepiej, dzięki – odpowiedziałem cicho.
-Narobiłeś mi niezłego stracha. – powiedział uśmiechając się niepewnie.
-Wybacz, to się nie powtórzy – zapewniłem. – Co mi się stało?
-Wstrząśnienie mózgu, dość mocne biorąc pod uwagę objawy. Zaraz przyjdzie lekarz, może opowie ci coś więcej. No i do tego pęknięta kość skokowa.
-Pięknie – westchnąłem dopiero teraz zauważając gips obejmujący stopę i kostkę. – Ile mam to nosić.
-Miesiąc –wyznał, jednocześnie przykurczył ramiona i zatopił się głębiej w fotelu, zupełnie jakby bał się, że wstanę i go uderzę. Prawda, był powodem całej tej sytuacji, jednak jakoś nie miałem serca się na niego gniewać. Był na to … za słodki?
-Kurwa – przekląłem teatralnie delektując się miną Tomka. Wyglądał jakby chciał się rozpłakać.
-Radek...
-Jak masz zamiar przepraszać to nawet nie zaczynaj. Nic się nie stało. Prawdę powiedziawszy to muszę ci podziękować za pomoc. Nie wiem co by było gdybyś nie przyjechał. Dziękuję
Tomek nie zdążył cokolwiek odpowiedzieć bo do sali wszedł lekarz. Pokrótce wytłumaczył co mi jest, przekazał zalecenia i wręczył mi wypis. Ogólnie musiałem dużo leżeć, pić wodę i nie przeciążać nogi.

Zmieniłem ubranie i pomagając sobie kulą w asyście Tomka opuściłem szpital. Wsiedliśmy do samochodu i tym razem trochę spokojniejszym tempem udaliśmy się w kierunku mojego domu.
-Siedziałeś całą noc przy mnie? – wypaliłem przerywając ciszę.
-Tak, czułem się odpowiedzialny za tą sytuację, więc nie mogłem postąpić inaczej –odpowiedział.

Nie cierpię bajek i baśni. Wszystko jest w nich takie cukierkowe, polukrowane, zawsze jest szczęśliwe zakończenie, wszyscy żyją długo w zdrowiu i pomyślności. Nawet jeżeli autor doda trochę meandrów i nieprzyjemnych wydarzeń, to i tak koniec jest względnie przyjemny. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, przedstawiony świat jest wynaturzony, surrealistyczny. Można się porzygać tęczą, i naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy znajdują w nich jakiekolwiek pocieszenie lub oparcie. Dlatego każdą myśl, która wpasowywałaby się w powyższy schemat zabijałem w zarodku. Wolałem nie narażać się na nieprzyjemne rozczarowania, które byłyby preludium do miesiąca słuchania emo muzyki w trakcie rozmyślań nad popełnieniem samobójstwa. Idea, że Tomek został w szpitalu, że tak się przejmował, bo cokolwiek do mnie czuł została wyrzucona z mózgu. Nie brałem jej pod uwagę. Po prostu czuł się odpowiedzialny, tak jak powiedział. Nic więcej, nic mniej.

-To co, pojedziemy coś zjeść? –zapytał wesoło.
-Nie trzeba, dam sobie radę –odparłem sucho. Jednak po chwili zastanowienia dodałem – Chociaż… Podwieziesz mnie do sklepu? Tylko muszę wziąć kasę z domu.
-Jasne, żaden problem.
Podjechaliśmy pod dom. Wysiadłem i pokuśtykałem do wewnątrz. Wyciągnąłem z koperty pieniądze i wróciłem do auta.
-To gdzie jedziemy? –zapytał
-Nie wiem. Jakiś market?
-Robi się –powiedziawszy to odpalił silnik i ruszył.
Przez chwilę jechaliśmy w ciszy. Postanowiłem ją przerwać.
-Jak tam twoja historia. Uczysz się coś?
-Próbuję, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Tematy które mi wytłumaczyłeś mam opanowane, co dowodzi tylko twoich niemal nadprzyrodzonych umiejętności –powiedział wywołując u mnie uśmiech.
-Podejrzewam, że przez kilka dni nie pójdę do szkoły więc… jakbyś miał ochotę… to możesz wpaść, pouczę cię. –powiedziałem niepewnie.
Tomek rozchmurzył się i wesoło zaśmiał
-Jezu, już myślałem, że tego nie zaproponujesz! Mi było głupio o tym wspominać, po tym wszystkim na co cię naraziłem, ale to dla mnie mega ważne. Test niedługo a nie mogę go oblać.
Jego radość była rozrywkowa, mogłem godzinami patrzeć się na jego wyszczerzone zęby. Poza tym czekało mnie kilka dni morderczej nudy w domu. Równie dobrze może mi dotrzymać towarzystwa, aby mieć do kogo gębę otworzyć.
-To przychodź, kiedy tylko będziesz miał ochotę. – brzmiałem zbyt zdesperowanie?

Prawda jest taka, że byłem wewnętrznie rozdarty. Z jednej strony przyzwyczaiłem się do monotonnego życia, samotności, książek jako jedynych kompanów. Z drugiej natomiast brakowało mi kontaktu z drugim człowiekiem. Myślę, że dojrzałem do takiego momentu, w którym dalsze izolowanie od społeczeństwa może odbić się na zdrowiu, fizycznym jak i psychicznym. Nie wiedziałem co robić. To naukowo udowodnione, że wraz z wiekiem coraz trudniej nawiązywać nowe znajomości. Więc jeżeli w związku ze swoją orientacją seksualną będę pozbawiony żony i gromadki dzieci biegających po domu, to równie dobrze mogę zacząć szukać kolegów lub przyjaciół. Tomek to naturalny wybór – napatoczył się w odpowiednim momencie i sam chyba był zainteresowany. Muszę to więc dobrze rozegrać. Tylko jak oddzielić przyjaźń od fizycznego pożądania? Przecież zawsze gdy na niego spojrzę, będę widzieć te mięśnie, tą piękną twarz. Zawsze będzie obiektem moich westchnień.
Te rozmyślania postanowiłem odłożyć na później. Nie ma co mnożyć problemów, najpierw przyjaźń, a ewentualnymi konsekwencjami zajmę się później.

Zakupy były zwięzłe – kupiłem niezbędne produkty spożywcze, aby przetrwać tydzień. Na szczęście umiem gotować, więc obejdzie się bez fast-foodów, których szczerze nie cierpię. A i noga usztywniona wcale już tak nie dokuczała. Śmiało mogłem samemu coś upichcić. Tomek odwiózł mnie do domu, pożegnał ciepłym uśmiechem, jak zwykle, i mocnym uściskiem dłoni. Kazał dzwonić gdyby coś się działo, czym oczywiście przypunktował. Miałem w głowie taki ranking, w którym co chwilę dostawał punkty za swoje czyny, zachowania lub słowa. Uzbierała się z tego już niezła sumka.
Zjadłem szybkie spaghetti, które przygotowałem i resztę dnia poświęciłem książkom. Wieczorem wspiąłem się po schodach i położyłem na łóżku. Wpatrywałem się w sufit.

Fajne jest to uczucie. Kiedy komuś na tobie zależy. Nawet, jeżeli to tylko znajomy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vergilius dnia Pon 13:03, 16 Mar 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 22:37, 16 Mar 2015    Temat postu:

Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
strega bianca
Adept



Dołączył: 25 Mar 2014
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Wto 7:16, 17 Mar 2015    Temat postu:

Oj autorze trzymaj ty się jednego czasu, w tym wypadku - przeszłego. Odnoszę wrażenie, że Tomkowi zmienił się charakter, zresztą Radkowi również, jakby się w pewnym sensie zamienili miejscami. Jedynie nieufność pozostała taka sama. Zakupy w gipsie bez kuli? Życzę powodzenia na śliskiej drodze życia. Czyżby Radek planował złamać drugą nogę? A może spodobała mu się rola pacjenta, bo słodkiego pielęgniarka już sobie przygruchał?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Wto 8:01, 17 Mar 2015    Temat postu:

Mieszanie czasów w jednym opowiadaniu to moje przekleństwo i raczej z tego nie wyrosnę Smile Radeczek robiąc zakupy oczywiście pomagał sobie kulą, może nie jest to wspomniane, ale tak było Smile A zmiana charakterów? Tomeczek jest bardzo przytłoczony i przejęty tym wypadkiem, stąd może wydawać się trochę wycofany i bardziej nieśmiały.

Dziękuję za opinię. Pozdrawiam, Arek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 22:46, 20 Mar 2015    Temat postu:

Trochę nie ładnie jest usuwać czyjeś posty, bo nie podoba się autorowi krytyka, wykorzystujesz swoją "władzę", przykre to jest, bo pamiętam swego czasu jak i Ty potrafiłeś napisać co myślisz - naprawdę, pod czyimś opowiadaniem. Robi się nie fajnie, widząc Twoje poczynania.
Analog miał swoją rację i nie powinieneś tego usuwać. Kurde, gdzie tu wolność słowa, gdzie wolność wypowiedzi!!!!?
Woda sodowa uderzyła, Arek. przykre to jest! Opowiadanie fajnie się zaczęło i czytało mi się bardzo dobrze Twoje opowiadania, do tego bardzo Cię ceniłam, ale przez to co robisz i ja podziękuję.
Może jak przestaniesz "gwiazdorzyć" powrócę do czytania Twoich tekstów.

Rozżalona i zniesmaczona, Krystyna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vergilius
Admin



Dołączył: 14 Lut 2012
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Pią 22:53, 20 Mar 2015    Temat postu:

Krysiu, dlaczego ja mam pozwalać, aby ktoś mnie obrażał? Dlaczego mam nie reagować? Bo zaraz ktoś mądry podniesie argument "wolności słowa"? Przepraszam, ale wolność jednej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej. Miał trochę racji? Analog w swoich wypowiedziach dość perfidnie mnie obrażał, a ja sobie na to nie pozwolę. Czym sobie zasłużyłem? Tym, że opowiadanie pisałem 30 dni? A co mu do tego? Ile razy mam wspominać, że piszę wtedy kiedy mam: -ochotę, -wenę, -czas. Jeżeli mu się to nie podoba, to niech nie czyta. Nie zapłacił mi za opowiadanie, więc jakie prawo ma cokolwiek ode mnie wymagać?
A może miał rację wtedy, gdy napisał, że żałośnie udzielam się w temacie "Humaitarny Gayland" zamiast pisać opowiadanie? A może ma rację pod opowiadaniami Grafoya czy suczki93, w których również nie przebiera w słowach? Gratulacje Krysiu, niezły sobie obiekt do "obrony" wybrałaś.

Niestety, swoimi pochwalnymi opiniami dajesz takim osobom, trollom, przyzwolenie na takie działanie. Bardzo się zawiodłem. I przykro mi.


Zamykam ten temat i zawieszam pisanie tego opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vergilius dnia Pią 23:01, 20 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin