Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

I znów się spotkamy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 21:12, 21 Sty 2012    Temat postu:

A kiedy kolejny odcinek?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
smutny16
Adept



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 13:32, 26 Sty 2012    Temat postu:

Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PatrykX
Dyskutant



Dołączył: 31 Lip 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Pią 22:04, 27 Sty 2012    Temat postu:

Homooooowyyy !! Nie, żebym naciskał ale... długo jeszcze trzeba będzie czekać ?
Trzy tygodnie minęły a Staszek nadal w lesie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kanalia
Wyjadacz



Dołączył: 20 Paź 2010
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 22:24, 27 Sty 2012    Temat postu:

Nie obrażę się jak pojawi się nowa część...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzydlaty69
Adept



Dołączył: 03 Lut 2012
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koło

PostWysłany: Śro 22:26, 08 Lut 2012    Temat postu:

Ubóstwiam tego autora

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tomeck
Wyjadacz



Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 7:21, 09 Lut 2012    Temat postu:

Homowy zapadł nam w sen zimowy i pewnie obudzi się na wiosnę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 17:54, 15 Mar 2012    Temat postu:

homowy no to jak wiosna tuż tuż a ty jeszcze w śnie zimowym, no postaraj się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
futuere
Dyskutant



Dołączył: 19 Lut 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:04, 19 Mar 2012    Temat postu:

Wiosna!
Proszę autorze o kolejny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 17:56, 13 Maj 2012    Temat postu:

Homowy obiecałeś kontynuację tego opowiadania, więc umieściłem ten komentarz, żebyś nie musiał długo szukać.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 4:13, 14 Maj 2012    Temat postu: ciąg dalszy

Jechali w milczeniu przez ciemny sosnowy las wyboistą bitą drogą. Żaden z nich nie miał ochoty się odzywać. Przyjemność i nasycenie po tym co się stało dawno odeszły, ustępując miejsca znużeniu i irracjonalnemu lękowi. Nie to, by Staszek był strachliwy; z natury był odważny a wojna nauczyła go bać się jeszcze mniej. Jednak sama świadomość, że zrobił coś, za co u nikogo nie mógłby liczyć na żadną litość, tego uczucia jeszcze nie znał. Zastanawiał się, czy to on jest taki zły, czy też mszczą się na nim okoliczności.

Ściemniało się. Gdzieś z oddali, przez warkot gazika, przebiło się wycie lokomotywy. Przy którymś ze skrzyżowań doktor zatrzymał się. Wydawało mi się, że nie jest zbyt pewny.
- Donnerwetter, an diesem Platz kann ich mich nicht überhaupt errinnern... Ze schowka wyciągnął mapę, rozłożył ją po czym wpatrywał się w nią jakiś czas dość bezradnie, po czym złożył i cisnął w kąt.
Zu dunkel, ich kann nichts dafür... Polecił chłopcu, aby został w aucie i pod żadnym pozorem nie oddalał się, sam wyszedł i po chwili znikł za ciemnozielono-brązową ścianą lasu. Staszek siedział w wozie i chyba o niczym nie myślał, a może o wszystkim naraz. To zdarzyło się nagle; głośna eksplozja przecięła powietrze. Trudno było powiedzieć, jak daleko od samochodu miała miejsce. Strach sparaliżował go całkowicie. Co robić? Jeśli to ma jakikolwiek związek z doktorem, to powstaje nie lada problem - zostać na miejscu czy wiać prosto przed siebie. Za oknem auta panowała wieczorna szarówka, był początek kwietnia, mogło być około dziewiątej. W tym momencie zrealizował sobie, że nie zna nawet dokładnej daty. Nic, jakby się urodził na nowo. Po cichu, jak się tylko da, wyszedł z samochodu i wsłuchiwał się w otoczenie. Żadnych głosów, kroków, przynajmniej na razie. Doktor również nie wracał. nagle przyszła mu do głowy pewna myśl, zaczął się zastanawiać, czy da radę prowadzić samochód. Nigdy tego nie robił, choć motoryzacja interesowała go nieco i mógłby przysiąc, że po wielorazowych obserwacjach kierowców, w tym sąsiada jeszcze z Warszawy, pana Alfonsa, potrafiłby uruchomić silnik a nawet przejechać co najmniej kawałek. Jednak do tego musiałby trochę poeksperymentować. Ale gdzie? Pod górę na leśnej drodze? Dalsze minuty przyniosły uspokojenie. Droga wydawała się nieuczęszczana, wiedział jednak, że nie może pozwolić sobie na luksus spania w samochodzie. Jeśli miałby jakoś spędzić tę noc to na pewno w jakichś krzakach. Z drugiej zaś strony jeśli miałby gdziekolwiek ruszyć się tym autem to tylko w nocy...

Na razie zrobił najdokładniejsze jak się dało w takich warunkach przeszukanie wozu. Oprócz mapy, która była w tych warunkach bezcenna, znalazł plik banknotów - marek niemieckich, nóż, paczkę papierosów, zapałki i butelkę z wodą. Niewiele ale w tych warunkach były to rzeczy niemal bezcenne. Na razie mógł skorzystać tylko z papierosów. Palił u Lemkego, przez pewien czas obowiązywał go przydział i jakoś się nauczył. Robiło się zimno, poza wypłowiałą kurtką Staszek nie miał ze sobą nic więcej. Paląc gorączkowo myślał co dalej a każda następna myśl była głupsza od poprzedniej. Mógł próbować wrócić do państwa Lemke. Mógł też dostać się jakoś do tej części Polski, która już jest wolna. Nie miał najmniejszego pojęcia gdzie obecnie jest front i - co ważniejsze - jak go ominąć. Mógł też dostać się jakoś do Czech, gdzie rzekomo miało być spokojniej. Mógł również starać się dostać do Drezna. Najprostsza w tej sytuacji myśl, by po prostu iść na pierwszy lepszy posterunek policji przyszła mu do głowy jako ostatnia i odrzucił ją z miejsca. Wytłumaczenie tego wszystkiego przerastało chwilowo jego możliwości a szansę, że ktoś to zrozumie i uzna go za zupełnie przypadkową ofiarę zbiegu okoliczności - żadne. Zdał też sobie sprawę. że jedyne, czego nie mógł to zostać w tym miejscu i czekać nie wiadomo na co.

Z tego marazmu a chyba już nawet półsnu wyrwał go trzask gałęzi i narastający szum. Po chwili milczenia powtórzył się, wydawało się, że nawet bliżej. Niewiele myśląc wczołgał się pod samochód i nieruchomo czekał co będzie dalej. Noc była w miarę księżycowa, mdłe światło dawało nieco widoku w ciemności. Mógł swobodnie obserwować co dzieje się na zewnątrz. A krzaki zaszeleściły jeszcze raz, poruszyły się i na środek skrzyżowania wyszedł piękny, dorodny jeleń, dokładnie taki sam jak w jego szkolnym podręczniku biologii, z imponującym porożem. Kiedy już niewidzialna żelazna obręcz uwolniła mu serce i płuca, zaczął się głupio śmiać. Najpierw po cichu, później coraz głośniej. Jeleń po kilku minutach równie nagle jak się pojawił, czmychnął w zarośla naprzeciw. Ośmielony i uspokojony, Staszek wygramolił się spod samochodu. Zapalił następnego papierosa i w jego świetle usiłował odczytać cokolwiek z mapy. Bezskutecznie. Zapałki, których - jak policzył - było jeszcze siedemnaście, postanowił oszczędzać. Ale w tej chwili przyszedł mu do głowy inny pomysł. Znalazł długi, dość gruby kij, po czym odkręcił wlew paliwa. Tak przygotowaną mini pochodnię, a może łuczywo podpalił i przy jej świetle śledził mapę. Mimo iż nie światła nie starczyło na długo, odnalazł mniej więcej swą pozycję, główne drogi i pobliskie osiedla. Minęli właśnie Kiesewald i droga prowadziła do wyraźnego skrzyżowania, które należało wziąć w prawo by dostać się do dużej miejscowości Schreiberhau, tej samej w której na kolejowej rampie rozpoczął swoją obecność.

Powoli nabierał pewności siebie. Gdy już pochodnia zgasła, postanowił wykonać następny krok. Najpierw spakował swoje znaleziska do torby, którą ukrył przezornie za najbliższym drzewem. Po czym wsiadł do samochodu i nie bez trudu odpalił silnik. Był to mały opel P4, popularny wśród średniozamożnych Niemców i używany dość często przez policję, typ, którego Staszek nie znał. Silnik zakaszlał i zamilkł. Nerwowo wsłuchując się w reakcję otocznia, postanowił chwilowo nie podejmować następnej próby. Po kilkunastu minutach odpalił silnik znów, tym razem skutecznie. Udało mu się pokonać pierwsze metry, po czym zahamował. Skrzyżowanie było dość spore, dawało możliwość wytrenowania podstawowych manewrów - skręcania, poznania reakcji kierownicy, cofania, zatrzymania. Jeden z takich manewrów zakończył na skraju rowu, co chwilowo ostudziło jego rosnącą pewność siebie. W tym momencie zdał sobie sprawę, że samochód posiada światła i on nawet wie, jak je uruchomić. Po pół godzinie treningu był gotowy wykonać swą pierwszą podróż w życiu. Przejechawszy spokojnie kilkaset metrów zdał sobie sprawę, że za drzewem zostawił wszystkie swoje skarby. Nie umiejąc cofać, zresztą na nierównej drodze było to i tak bardzo trudne, wysiadł z wozu i puścił się biegiem na polanę, którą już zdążył znienawidzić.
Rzeczy były na miejscu, jak również samochód, do którego powrócił, już nie tak szybko, po jakichś dziesięciu minutach. Kontynuował swoją podróż. Podróż donikąd bo minione godziny nie przyniosły odpowiedzi na pytanie co będzie dalej. Nie jechał szybko, nie więcej jak trzydzieści kilometrów na godzinę. Mimo że z każdą chwilą coraz lepiej czuł samochód, bał się jakiejś nieprzewidzianej przygody, która pozbawiłaby go środka lokomocji. Ciemna ściana lasu zaczęła się powoli rozjaśniać a w oddali zamajaczyły jakieś mdłe i niewyraźne światła. Staszek nie chciał ryzykować na razie wjazdu do miasta. Wykręcił w jakąś boczną drogę i zdecydował, że na razie tu zostawi auto i w dzień rozejrzy się w Schreiberhau a następnie zdecyduje co dalej. Zwłaszcza, że nadmiar emocji osłabi jego siły, myślał już wyłącznie o spaniu. Oddalił się znacznie od samochodu i przygotował posłanie na darni mchu. Prawie natychmiast po położeniu się stracił kontakt z rzeczywistością.

Gdy się obudził, słońce było już wysoko na niebie. Po pierwszej fali, która uderzyła mu do głowy, wszystkich wydarzeń z poprzedniego dnia, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie posunął się ani na krok. Po papierosie, który posłużył mu za śniadanie, zdecydował, że pierwsze co zrobi, to uwolni się od znaków przymusowego robotnika. Wiedział co ryzykuje, miał jednak do wyboru niewiele lepszą alternatywę - Polacy byli wściekle kontrolowani nawet jeśli przebywali w przestrzeni publicznej zgodnie z prawem. Dalsze myślenie przerwało uporczywe ssanie w żołądku. Zdał sobie sprawę, że od wczorajszego obiadu, wcale nie obfitego bo składającego się z ziemniaków w sosem z kostki maggi i smażonego jajka, nic nie miał w ustach. Obolały, ale już wygrzany dopołudniowym słońcem ruszył się niechętnie i skierował na drogę do Schreiberhau. Powoli mijał pierwsze zabudowania, które wydawały się być opuszczone. Pierwszego przechodnia spotkał już prawie przy centrum. Była to kobieta w podeszłym wieku, może sześćdziesięcioletnia, z chustą na głowie. Staszek obserwował ją ostrożnie, ale kobieta, rzuciwszy okiem na przechodnia, szybko oderwała od niego wzrok. Dobrze jest - pomyślał.

Również w centrum miasta nikt specjalnie nie zwracał na niego uwagi. Staszek znalazł sklep, z którego ludzie wychodzili z gazetami. Przede wszystkim interesowała go data. Sonnabend, 14 April - przeczytał. Z faktu, że jest sobota, nie wyciągał na razie żadnych wniosków. W sklepie poza Beobachterem kupił bochenek niespecjalnie świeżego chleba, kostkę margaryny, biały ser i cebulę. Ale i na półkach było niewiele więcej, wszystko co cenniejsze szło w kontyngentach na front. Odpowiednio zaopatrzony postanowił nie rzucać się w oczy i resztę dnia spędzić w lesie. Już i tak dwa razy niemal nie zemdlał na widok policyjnego samochodu, jadącego główną ulicą. Starał się nie patrzeć w jego kierunku a jedynie zachowywać się jak gdyby nigdy nic, nie zwracać na siebie uwagi; dotychczas ta taktyka odnosiła pożądany skutek. Jedyną osobę, która zaczepiła go w centrum, starszego mężczyznę, zbył krótkim i niewyraźnym Verzeihen Sie, ich hab's eilig. Miał tylko nadzieję, że nikt nie rozpozna akcentu...

Dzień spędził na lekturze mapy, gazety, zastanawianiu się co dalej. Na dodatek wróciły do niego wszystkie emocje poprzedniego dnia, łącznie z tą najważniejszą, że stał się mężczyzną. Nie tak to planował, nie tak to miało wyglądać, nie miało to być owocem żadnej półprzymusowej sytuacji. W miarę przypominania sobie kolejnych szczegółów, pożądanie brało górę nad wyrzutami sumienia. Ułożył się na boku, ściągnął spodnie do kolan i rozładował pożądanie. Złapał się na myśli, że brak mu tego drugiego człowieka obok, jego oddechu, ciepłej ręki. Już po wszystkim zdał sobie sprawę, że tego człowieka już nie ma, że może go spisać na straty, że może przestać nawet przez moment łączyć to z jakimikolwiek uczuciami.

Gdy już zaczęła się szarówka, naokoło, omijając główną ulicę, wracał na swoje miejsce. Gdy był już przed ostatnim zakrętem, minął go policyjny samochód i jeszcze dwa inne, których nie znał, a które wyglądały mu na gestapo lub inna równie ponurą instytucję. Mogłoby to znaczyć, że nie ma już środka transportu. Postanowił więc dalej nie ryzykować i zrealizować plan B - powrót pieszo do gospodarstwa państwa Lemke. Co prawda mapa, którą miał w torbie, była w skali 1:200 000 i nadawała się bardziej do samochodu niż pieszych wędrówek, dało się przy jej pomocy wyznaczyć kierunek marszu. Postanowił odpuścić sobie Sudetenstrasse, wygodną co prawda ale niosącą zbyt wiele zagrożeń drogę prowadzącą prawie na skraj jego wsi a przejść łańcuchem górskim, turystyczną drogą niezbyt uczęszczaną podczas wojny. I lepiej będzie zrobić to w nocy, od wsi dzieliło go nie więcej jak piętnaście kilometrów.

Gdy dotarł na skraj wsi, była jeszcze noc. Bezszelestnie, tylnymi ścieżkami przedarł się do zagrody państwa Lemke. Na jego spotkanie wyskoczył Rudi, piszcząc i machając ogonem. Później jednak spuścił głowę i udał się za Staszkiem, który wszedł do budynku. Zastanowiły go otwarte drzwi wejściowe i do pokoi. W miarę gdy wchodził do kolejnych pomieszczeń, narastał w nim lęk. W środku było pusto.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Pon 4:32, 14 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 17:37, 14 Maj 2012    Temat postu:

Cieszy mnie kolejny odcinek, jednak zamiast cokolwiek wyjaśnić jeszcze bardziej wszystko stało się zagmatwane, ale dzięki temu będzie więcej odcinków, Jak zwykle na homowego przystało świetnie napisane.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 22:00, 14 Maj 2012    Temat postu:

No nareszcie się doczekałem na kolejny odcinek, mam nadzieję że kolejny będzie szybko, mnie jak zwykle się podoba i to bardzo, pozdrawiam autora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 23:42, 14 Maj 2012    Temat postu:

Ciężko mi się czytało to opowiadanie. Równie ciężko napisać mi komentarz do tego. Podchodziłam do niego kilka razy, bo jakoś do czytania takich tekstów muszę mieć jakąś wewnętrzną chęć, muszę się nastawić psychicznie. Chyba, po części zmusiłam się wręcz do czytania. I choć uważam się za osobę dojrzałą emocjonalnie, która nie boi się trudnych tematów, czytanie tego sprawiło mi dużo trudności i nie chodzi tu bynajmniej o wstawki z języka niemieckiego.
Na chwilę obecną nie napiszę wiele, poczekam z tym, aż skończysz to opowiadanie. Muszę jednak przyznać, że cenię Cie, drogi autorze, za styl pisania, za te momenty w których pojawił mi się dreszczyk na plecach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 0:05, 15 Maj 2012    Temat postu:

Hmmm... To jest ciężkie bo to w sumie ma być ciężkie. Moi bohaterowie (o ile nie chrupoczą się w krzakach albo w kosodrzewinie Smile najczęściej szukają tych wartości, których w innych okolicznościach mieliby aż zanadto: zatem przede wszystkim akceptacji, zrozumienia, szansy na pokojowe współistnienie. Również poznają siebie a to, czego się dowiedzieli, nie ułatwia im życia, wręcz przeciwnie. Dlatego to się nie tylko ciężko czyta ale przede wszystkim ciężko pisze: nie zawsze jest nastrój itp. Poza tym tu jeszcze jest problem II wojny. Wybrałem ten czas nieprzypadkowo, choć pierwszym pomysłem były wydarzenia poznańskie. Taki okres zawieruchy wydobywa z człowieka dodatkowe wartości, pozwala inaczej ustawić siebie w kontekście ja - ja oraz ja - świat zewnętrzny. Gdyby II wojna nie wybuchła, Staszek Hurwicz stałby się normalnym warszawskim apaszem, raz po raz lądując nad Wisłą w celu pozbycia się nadmiaru płynów organicznych. Teraz ma zupełnie inny problem: musi się ustawić w relacji do innych ludzi, narodowości, pójść na pewien kompromis z własnym homoseksualizmem. Przecież za to co zrobił (przespanie się z niemieckim doktorem, któremu wcześniej wpadł w oko) podzieliłby los niesławnej Marie Kendschoreck z Zakazanych piosenek - dostałby kulkę w łeb. On dalej nie wie, czy przypadkiem mu się nie należała... Sama przyznasz że w takich warunkach trochę inaczej patrzy się na siebie samego. Jeszcze coś bym napisał, ale nie chcę zdradzać ciągu dalszego. W każdym razie cieszę się, że nie czytasz tego bezkrytycznie. Pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 8:40, 15 Maj 2012    Temat postu:

Trudne i ciężkie, te dwa słowa przewijają się w dwóch ostatnich komentarzach. Trudno i ciężko zapewne było napisać to opowiadanie z tym stwierdzeniem się zgodzę, bo w niczym nie przypomina opowiadań o rżnięciu w kiblu.
Na to opowiadanie patrzę przez pryzmat słów Staszka "...dla mnie ludzie dzielą się na dwie grupy - dobrzy i źli, niezależnie od całej tej politycznej szmiry, którą nas się karmi...", zresztą taką dewizą staram się kierować w życiu, do tego dorzucając jeszcze religijną szmirę (proszę czytać uważnie i nie unosić się z oburzenia, napisałem religijną szmirę, czyli coś, co z prawdziwą wiarą w Boga ma mało wspólnego). Patrząc przez ten pryzmat opowiadanie jest jasne, proste, rzeczowe i dopracowane w szczegółach. Pierwszy odcinek ukazuje, jak sprytny cwaniak warszawski został złapany w sidła strachu i niepewności o przyszły los, kolejne pokazują pewną stabilizację i racjonalność myślenia Staszka zarówno w odniesieniu do realiów życia (niby ma lepiej niż inni przymusowi robotnicy lecz wie, że tak naprawdę jest niewolnikiem, przyjmuje argument Lemkego, że nie ma żadnych szans w dotarciu do Warszawy, żeby się dowiedzieć o los rodziny, a później nie ma żadnych szans w poszukiwaniu Alberta) jak i realiów możliwości zaspokojenia swoich skłonności (przymusowy robotnik homoseksualista, stłumienie i wyrzucenie tego poza skraj świadomości poprzez ciężką pracę).
Uważam, że emocjonalność Staszka, w odniesieniu do ówczesnych realiów oddałeś autorze perfekcyjnie.
Trochę mnie zraziły dwie sytuacje w opowiadaniu. Wyznanie miłości przez Alberta, ale po zastanowieniu potraktowałem całą sytuację jako wyraz pewnego przesadzonego przez wojnę i sytuację (niedługi wyjazd do Drezna) rozwoju uczuć do Staszka. Bo gdzie indziej miał Albert szukać, bratniej duszy, wśród członków organizacji hitlerjugend (ponownie przypominam, rzecz dzieje się w czasach II wojny światowej i w dodatku na terenie Niemiec)? Podobnie było ze zbliżeniem Staszka i lekarza, wytłumaczyłem to sobie, jako efekt mieszanki sytuacji i próby odwdzięczenia się za udzieloną pomoc, niejako przy okazji było to wykorzystanie nadarzającej się w tych ciężkich czasach sytuacji, wobec niepewnego jutra.
Poza tymi dwoma moimi wątpliwymi wątpliwościami, uważam to opowiadanie za niezwykle interesujące i świetnie dopracowane, ale w żadnym razie za ciężko czytające się.
Bez zastrzeżeń czekam na kolejne odcinki opowiadania.

Pozdrawiam, Piotr

PS. Krystyno, czy jesteś usatysfakcjonowana?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Śro 15:28, 16 Maj 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości / Opowiadania niedokończone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin