Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanko (na razie) bez tytułu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 19:36, 11 Gru 2022    Temat postu: Opowiadanko (na razie) bez tytułu

Do jasnej cholery, nie tak się umawialiśmy. Miałem mieć indywidualny pokój w hotelu na cały kurs, matka zapewniała, że wszystko jest załatwione. Na sto procent. Wraz z otwarciem drzwi te procenty spadły do zera.
– Cześć jestem Zdzisiek – powiedział, o dziwo po polsku.
Co za wieśniackie imię... Ja mam na imię Romek i bardzo moje imię lubię. Ale nie zamierzam mieszkać z tym tłuściochem. Nie i już. Nie po tym co się stało pół roku temu. Zostałem napadnięty przez chłopaków z własnej klasy. To była zemsta za to, że przestałem się im opłacać. Po prostu nie miałem pieniędzy a matki nie chciałem okradać. Sprawa skończyła się w szpitalu, w sądzie i w poprawczaku, na szczęście nie dla mnie. Ale klasa mi tego nie wybaczyła, ciągłe podśmiechujki, szykany, w końcu matka na dwa miesiące przeniosła mnie na naukę indywidualną. Oby do jesieni, potem nowa szkoła, nowi koledzy, w ogóle nowe rozdanie. Jak i o ile odpocznę. Te wakacje na kursie angielskiego miały mnie uspokoić, miałem dojść do siebie, mieszkając sam w pokoju hotelowym. Matka zdaje się coś tam odpaliła ekstra za ten pokój. No a tu klapa już na dzień dobry. I co teraz? matki nie ma, trzeba będzie pogadać jutro z wychowawczynią.
Tymczasem Zdzisiek, zauważywszy brak przywitania i totalne desinteressement z mojej strony, rzucił plecak na łóżko, zdjął płaszcz przeciwdeszczowy, bo jak na Anglię przystało, łoiło z nieba okrutnie. Nie przyglądałem mu się, bo po co? leżałem na łóżku i czytałem książkę. Zdzisiek rozgościł się, coś zjadł i nawet nie protestowałem, jak zgasił światło. Może to i lepiej, nie będę musiał na niego patrzeć.

Następnego dnia była wycieczka do Lynton i miałem okazję pogadać z wychowawczynią na ten temat. Po angielsku... Wyczekałem, aż będzie sama i zapytałem prosto z mostu.
– Nam nic nie wiadomo, jakobyś miał mieć oddzielny pokój – odrzekła Brenda (kolejne wkurzające imię) uśmiechając się typowo po angielsku. – Jeszcze skontaktuję się z waszym organizatorem. Czyżby chłopiec, z którym mieszkasz, coś ci zrobił?
- Nie, to nie to – zaoponowałem. Przecież nie będę obciążał Bogu ducha winnego chłopaka. – To jest długa historia i odrobinę za trudna na mój angielski, poza tym nie bardzo i tym chcę mówić.
Staliśmy na moście nad rzeką Lyn, patrzyłem tępo, jak rzeka zbliża się do gardła śmierci i za chwilę połączy się z Atlantykiem. Gdzieś z boku mignął mi Zdzisiek. Jakoś wściekłość na niego mi już opadła, zauważyłem, że jest czysty, myje zęby, też nieśmiały tak jak ja... Ale to nie znaczy, że pogodziłem się z tym stanem rzeczy.

Brenda faktycznie dotrzymała słowa, dogadała się z polskim organizatorem, co oznajmiła mi następnego dnia rano.
– Bardzo cię przepraszam, Richard, miałeś rację, faktycznie zapłacono za podwójny nocleg. Ale sytuacja jest trudna. Tak się głupio zdarzyło, że na kursie jest was tylu, co miejsc w hotelu. Chcieliśmy wynająć coś na szybko, ale najbliższe wolne miejsce jest jakieś dwie mile stąd, czterdzieści pięć minut spacerem. Musiałbyś codziennie dochodzić i wracać.
Nie podobało mi się to. Hotel jest w niewielkim miasteczku, oznaczałoby to spacer polnymi drogami, pewnie po błocie, no i ta odległość. Brenda widziała po mojej twarzy, że zupełnie mi to nie odpowiada.
– Poszukamy czegoś innego, ale na razie musisz się pomęczyć. Źle ci jest z tym chłopcem?
W ogóle mi z nim nie jest, nie odzywamy się do siebie. Coś tam mruknąłem.

Wieczorem siedzieliśmy w pokoju, Zdzisiek coś czytał, ja pisałem esemesy z matką. Dalej cisza. Obserwowałem go tak, aby mnie nie widział. On nie jest gruby, a masywny z lekkim brzuszkiem, to nie są sterty tłuszczu. Nie wygląda na złego, chyba krzywdy mi nie zrobi. Łagodna twarz, trochę misiowate ruchy. Coś usiłował do mnie zagadać, ale dałem mu ręką znak, by przestał. Nie dowie się, skąd jestem, gdzie mieszkam itp. Zero stosunków międzyludzkich. Z tamtych chłopaków, którzy mnie napadli, też jeden wydawał się moim dobrym kolegą. Skończyło się jak się skończyło, podczas tego napadu ten dobry kolega kopał mnie w głowę.
Później stało się coś innego. Do naszego pokoju przylega łazienka. Zdzisiek zniknął za drzwiami, w pełni ubrany, gdy wyszedł był tylko w samych slipkach. Jego skóra różowiła się od gorącego prysznica. Jego slipki nie zostawiały zbyt wiele miejsca do domysłów. Wyglądał prawie jak dorosły. Chyba nawet nie zauważył, jak intensywnie mu się przyglądałem, albo nic sobie z tego nie robił. Wsunął się pod kołdrę i cicho powiedział:
– Dobranoc, Rysiek.
– Dobranoc – odrzekłem nieco zaskoczony. Jego imię nie przeszło mi przez gardło.

Następnego dnia mieliśmy wycieczkę zabytkowym pociągiem do Minehead. Trochę łaziliśmy po mieście, morskim brzegu, parku, o wiele ładniejszym niż te, do których byłem przyzwyczajony. Czasem kątem oka usiłowałem zlokalizować Zdziśka. Ani razu nie zauważyłem go w jakimś towarzystwie. Pewnie taki odludek, jak ja teraz, pomyślałem. Tyle że ja do tamtego napadu wcale nie byłem odludkiem, wszystko to się pozmieniało. Do hotelu wróciłem nieźle zmęczony i nie marzyłem o niczym poza ciepłą kąpielą i łóżkiem. Łazienkę najpierw zajął Zdzisiek, później ja. Była może dziewiąta, wcale nie tak późno, na dworze było jeszcze jasno.
– Rysiek, mam do ciebie prośbę – powiedział nieśmiało. – Mógłbyś wyjść na dziesięć minut?
Zaskoczył mnie kompletnie.
– A po co? – najechałem na niego agresywnie. Nie odpowiedział.
– Jestem paskudnie zmęczony – odpowiedziałem głosem Beaty Szydło mówiącej, że jej się należy. – I co, będę latał w piżamie po korytarzu? Nic z tych rzeczy.
Zapadło długie, niezręczne milczenie. Może zaryzykować...
– Dobra, wyjdę, ale jak powiesz, po co ci wolny pokój na ten czas.
– No wiesz... – plątał się Zdzisiek. – Jesteś chłopakiem, to powinieneś zrozumieć. Konika chciałem sobie zwalić. Męczy mnie strasznie...

Czyżbym miał szansę wreszcie się dowiedzieć o tym, o czym nie miałem pojęcia? Wyrażenie, owszem, funkcjonowało wśród kolegów, ale jakoś tak dziwnie, i jak poprosiłem o wyjaśnienia, to się ze mnie śmiali. Domyślałem się, że to coś związanego ze świńskimi rzeczami, ale nie miałem pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Na razie, na szczęście, to ja mogłem wysunąć żądania i zamierzałem z tego skorzystać.
– Jak mi opowiesz, o co w tym chodzi, to wyjdę nawet na dwadzieścia minut – przyrzekłem. Wiem, tak się nie pogrywa, ale taka sytuacja nie może mi przejść koło nosa. Fakt, że była to nasza pierwsza rozmowa, jakoś mnie nie ruszał.
– To ty nie wiesz? – zdziwił się Zdzisiek. – Myślałem, że o tym wszyscy wiedzą.
No jasne. Najlepszy sposób na spławienie.
– Nie wiem i ty tez kiedyś nie wiedziałeś, prawda? Więc opowiedz – naciskałem. Co ryzykowałem? Na pewno nie poleci z językiem do Brendy, za bardzo delikatna sprawa. Poza tym inicjatywa wyszła od niego...
– No to... bawisz się swoim członkiem.
Tego akurat się domyślałem, inaczej nikt nie bawiłby się w takie podchody. Chyba że... No ale nie, najważniejsze już padło.
– Jak to bawisz?
– Najpierw trzeba go wyprostować, tak żeby zrobił się twardy i sztywny.
Czasem mi się tak robiło, więc mniej więcej wiedziałem, o czym mówi. Nie miałem pojęcia dlaczego, myślałem, że to ma związek tylko z rannym sikaniem, bo do tej pory tylko wtedy mi pęczniał. Nawet się zastanawiałem, czy kogoś o to nie zapytać, ale kogo? Matki? Głupio. Miałem takiego wujka, którego lubiłem i który pewnie by mi powiedział, tylko że on mieszkał w Puszczy Noteckiej, był leśniczym. Nawet chciał mnie wziąć do siebie na wakacje, kiedy się dowiedział, co mi się stało, tyle że matka postawiła jednak na kurs, uważała, że muszę przebywać wśród rówieśników. No może pojadę na dwa tygodnie, jak wrócę z Anglii. Z braku wujka jednak byłem ciemny jak przysłowiowa tabaka w rogu.
– A później co?
– No doisz go, jakbyś krowę doił. Później robi się coraz przyjemniej...
– No dobra, jak długo to się robi?
Zdzisiek nie był już taki zaskoczony, widział, że nie zamierzam z niego żartować i mówił już składniej i bez zacinania.
– No tak długo aż będziesz miał nasienie. Naprawdę nie wiesz, jak się robi dzieci?
Coś tam wiedziałem. Temat ruchania jest w pewnym wieku i w pewnych kręgach popularny. Tyle że miałem coraz większy mętlik w głowie.
– Jakie nasienie? Pestka czy coś?
Zdzisiek zaśmiał się trochę nerwowo.
– Jaka znowu pestka, to płyn jest. Taki biały. W nim są plemniki. O tym musiałeś słyszeć.
Rozumiałem coraz więcej, ale nie wszystko.
– Ale po co to robisz? Przecież nie ruchasz się z dziewczyną. Zresztą to nie jest chyba dobry wiek, żeby mieć dzieci – powiedziałem z powątpiewaniem.
– To jest bardzo przyjemne, nazywa się orgazm. Słyszałeś o czymś takim?
– Słowo tak, w radiu leciała taka piosenka "Każdy ma prawo do orgazmu, orgazm wyzwala od marazmu" ale ni cholery nie wiedziałem o czym jest.
– A tak, Piotr Bukartyk. Znam. No to teraz wiesz, o czym jest. A poza tym jak sobie nie zwalę raz na kilka dni, robię się nerwowy, spięty, mam głupie sny w nocy...
– Opowiedz – zażądałem. Ja też miałem głupie sny, więcej, mądre mi się nie zdarzały.
– Takie dziwne... Jeszcze się dobrze nie znamy, nie wiem, co byś sobie pomyślał. Ale kiedyś ci opowiem. To świńskie sny są. I później mnie strasznie jądra bolą. Dlatego muszę to robić raz, dwa razy w tygodniu.
Po nitce... To już wiem prawie wszystko.
– Ale dlaczego to jest przyjemne? – dociekałem. Tu Zdzisiek okazał się dobrze poinformowany.
– Żeby ludzie się rozmnażali. Jakby to nic nie dawało, to po co to całe ruchanie? To jest tak samo jak z jedzeniem i piciem. Gdyby jedzenie ci nie smakowało to byś umarł z głodu. A natura przystosowała człowieka do przedłużenia gatunku.
– Sporo wiesz – zdziwiłem się. Był w tym samym wieku co ja, na pewno nie mówili mu o tym w szkole.
– Interesuje mnie biologia, chcę być lekarzem. A ciebie co interesuje?
– Języki – odparłem zgodnie z prawdą. – Angielski, skandynawskie. Chciałbym być tłumaczem.
– Istotnie z angielskiego jesteś szatan, zdążyłem to zauważyć. Najlepszy na kursie.
– No nie przesadzaj.,.. – powiedziałem, choć chyba była to prawda. Miło było słyszeć.
Jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, ja przeżuwałem dopiero co zdobytą wiedzę, Zdzisiek mierzwił tego swojego czarnego jeżyka, a minę miał nieprzeniknioną. Widać było, że nad czymś potężnie myśli.
– Słuchaj, Rysiek – powiedział po dłuższej chwili. – Jak bym ci to pokazał, to czy byś mi zwalił?
Propozycja walnęła we manie jak grom z jasnego nieba i, akurat w tamtym momencie nie była z tych, które bym odrzucił od razu. Po prostu bardzo chciałem mieć wiedzę praktyczną, sprawdzić, czy dobrze myślałem. I było coś jeszcze, czego nie wiedziałem, ale gdzieś tam czułem, tyle że nie potrafiłem tego nazwać.
– No dobrze, ale dlaczego ja miałbym ci to robić? Nie wstydzisz się? To chyba robi się samemu i w tajemnicy? Jeszcze żaden kumpel nie chciał mi nawet powiedzieć, z czym to się je, a tym bardziej pokazać.
Zdzisiek bynajmniej nie był zaskoczony pytaniem.
– Widzisz, to trochę nie tak. Czasem sobie wyobrażałem, że mojego małego chwyta obca, ciepła ręka i doi. To było jeszcze przyjemniejsze niż normalnie. A czy się wstydzę? Hmmm... Czy ty przypadkiem nie gapisz się na mnie, jak wieczorem wychodzę z łazienki?
I tu mnie miał. Jednak widział, tyle że nie dawał po sobie poznać. Nie wiedziałem, co teraz – zaprzeczyć się i obrazić, czy brnąć w to dalej. Taka okazja...
– No dobra... Tak, przyznaję, patrzyłem na ciebie, bo ja wyglądam zupełnie inaczej, jak dziecko prawie.
– Spokojnie – uśmiechnął się. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, kiedy ktoś się do mnie uśmiechnął. – Nic się nie stało. Nie jestem kobietą, psiochy i tak byś nie zobaczył. A teraz zamknij drzwi na zamek.
Po co? – zdziwiłem się. – I tak tu nikt nie chodzi.
– Na wszelki wypadek. Raz jak sobie waliłem, do pokoju wszedł ojciec...
– O cholera. No i co powiedział?
– Nic, mam spoko ojca. Przeprosił i na tym temat zdechł śmiercią naturalną. Zresztą ja go kilka razy widziałem ze stojąca maczugą jak w nocy szedł do ubikacji. Myślał, że tego nie widzę. Pewnie wcześniej kochał się z matką... Tak poza tym bywa, że się razem kąpiemy, przywykłem.
Kolejne zdziwienie, nie wiadomo które. Kąpać się z innym facetem, nawet jeśli to jest ojciec? Mój ojciec przestał się interesować już dawno, płaci alimenty, ale z łaski i nieregularnie. Szczęściem matka ma dobrze płatny zawód, jest architektem, i jakoś przędziemy. Czy wykąpałbym się z nim? Szczerze mówiąc nie wiem, i tak ledwo go pamiętam. I chyba go nie widziałem bez gaci.

Poszedłem zamknąć drzwi. Gdy wróciłem, Zdzisiek leżał na łóżku w samych slipkach. Jego górka była bardziej wydatna niż zwykle, jego parówa musiała już nabrzmieć, było widać obłe zarysy. Lekko oderwał biodra od łóżka i zdecydowanym ruchem ściągnął slipki. Było na co patrzeć. Widziałem kilka dziecięcych kutasków ale czegoś takiego jeszcze nie. Mógł mieć dwanaście, trzynaście centymetrów i leżał na brzuchu obrócony w kierunku pępka. Wpatrywałem się w to i jego włosy nad członkiem. Wyciągnąłem rękę i pogładziłem je. Były ciepłe i miłe w dotyku.
– Weź go teraz do ręki.
Wziąłem, czemu nie. Był ciepły i twardy. Ciekawe, jak on musi się czuć? Jak obcy facet trzyma go za fujarę? Facetem nie byłem, szczawikiem zaledwie, jeszcze niewyrośniętym, mimo że prawie szesnastolatkiem. Ale mimo wszystko.
– Dój!
Moje pierwsze ruchy były niezgrabne i w ogóle było mi głupio. To było tak oderwane od wszystkiego, co przeżyłem w dotychczasowym życiu... Na początku nawet nie patrzyłem się na jego twarz, po prostu było mi wstyd.
– Czekaj – poprosił Zdzisiek i wygrzebał z szafki chusteczkę higieniczną, którą położył sobie pod pępkiem. – No dalej.
Po co on to położył? Ach przecież na to nasienie. To i to zobaczę. Z każdym ruchem byłem wprawniejszy, patrzyłem jak łepek członka pojawia się i znika pod skórką. Zdzisiek zaczął oddychać coraz głośniej, wręcz sapać.
– Już – szepnął – puść! Patrzyłem jak strużki mlecznej cieczy opadają na chusteczce. I stała się rzecz niespodziewana. Zdzisiek przysunął mnie do siebie mocnym ruchem i położył moją głowę obok jego własnej, dysząc mi prosto do ucha i tuląc mnie mocno do siebie, głaszcząc mi włosy. To było najlepsze z tej całej zabawy, po prostu przyjemne. Leżeliśmy tak może dziesięć minut.
– Dziękuję – szepnął mi do ucha, pocałował w policzek i objął mnie jeszcze mocniej.
– I co, rzeczywiście było takie przyjemne? – zdobyłem się na pytanie.
– Żebyś wiedział, zupełnie inaczej, niż robiłbyś to samemu.
Najchętniej poleżałbym z nim dłużej, ale mimo nadmiaru wrażeń oczy zaczynały mi się kleić.
– Dobra, wracam do łóżka – powiedziałem.
– Brzydzisz się mnie?
– Co ty, jestem zmęczony jak wieprz, chyba nie chcesz, bym zasnął ci w łóżku...
– Nic takiego by się nie stało. Czasem śpię z młodszym bratem.
Ciekawe, to on ma brata? Kto by pomyślał...
– I co? Nic nigdy nie zauważył? Przecież nie da się nie zauważyć takiej lufy... Zwłaszcza jeśli się śpi razem...
Zdzisiek roześmiał się.
– Tak... Kiedyś wstałem rano, strasznie się czułem, jakaś grypa czy coś... Mama zauważyła, że ze mną coś nie tak, na co ten potwór podczas śniadania przy stole: Zdzisiek jest chory, ma sztywnego i dużego siusiaka.
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu i popatrzyłem na niego przestraszony, bojąc się, jak to odbierze. On na szczęście był też rozbawiony, chyba nawet bardziej.
– Myślałem że zabiję gówniarza wzrokiem, ale na szczęście interweniował tata i powiedział, że wszystko mu wytłumaczy. I chyba to zrobił, bo młody od tej pory siedział cicho, a i rodzice robili wszystko, by ze mną już nie spał. Dostał własny pokój i od tej pory jest cisza.
– Dobra, to idę.
– Dobranoc – to mówiąc pocałował mnie w policzek.
– Dobranoc...

Sen jednak nie przychodził. Za dużo się stało w ciągu ostatniej godziny. Samo walenie konia (ciekawe, czemu tak głupio się to nazywa) absorbowało mnie już nieco mniej, Zdzisiek wytłumaczył mi to perfekcyjnie. Natomiast ciągle czułem jego bliskość, oddech, jego wargi na moim uchu. Nie było to nieprzyjemne, bynajmniej. Był moment, że znów chciałem się wśliznąć do jego łózka, ale to by była lekka przesada. Prawdopodobnie to jednorazowe wydarzenie. Cieszyło mnie to martwiło jednocześnie. Jakby nie było, to jest dziwne i jakieś takie... niezręczne. Z drugiej strony – to jego sapanie przy moim uchu działało na moją wyobraźnię. I t ciepło, nigdy w życiu czegoś takiego nie poczułem.

Dwa następne dni były normalne. Ze Zdziśkiem rozmawiałem okazjonalnie na neutralne tematy. Trochę pogadaliśmy przed snem, zresztą ten obóz językowy jest wyjątkowo męczący: masa zajęć, wycieczek, nawet ordynarnych klasówek, które tu nazywają quizami. Na dodatek są dwie grupy i jedna ma zajęcia w hotelu a druga w bibliotece. Oczywiście jesteśmy rozdzieleni ze Zdziśkiem, ja chodzę do biblioteki. Daleko nie jest ale i tak w dzień się nie spotykamy. Jemy po angielsku, lunch jest przywożony do biblioteki, dopiero obiad, o siódmej wieczór, jest wspólny w hotelu. A ile można gadać przed snem, godzinę? Zdzisiek wczoraj przebierając się zdjął gacie przy mnie, uśmiechając się i mówiąc "i tak już widziałeś". Mnie na taką odwagę nie byłoby stać, zresztą nie ma czego porównywać, przy nim wyglądałem jak dzieciak i byłem zawstydzony. Nawet jak mi maluch zesztywnieje, to nie ma tego więcej niż sześć, siedem centymetrów. Zresztą pewnie i tak nie chciałby tego oglądać, bo na co tu patrzeć? Ja nawet włosków nie mam, no może kilka. Ten temat jakoś przestał między nami istnieć. Na razie, jak się później okazało.

Przez te dwa dni to wszystko mogło mi jakoś ułożyć się w głowie. W tak zwanym międzyczasie odwołałem poszukiwanie nowego pokoju. Brenda była nieco zdziwiona, skomentowała to krótkim "wiedziałam, że się zaprzyjaźnicie". A kto tu mówi o przyjaźni? Choć... brakowało mi go. Śmieszne, nie? cały dzień bez Zdziśka dłużył mi się strasznie. Co się ze mną dzieje, do jasnej cholery? Nawet nie zjadłem lunchu, coś mnie ściskało w dołku. Z chęcią bym z kimś porozmawiał, ale z kim? Po wydarzeniach sprzed pół roku zostałem sam na lodzie, zresztą tak zwani przyjaciele okazali się skurwielami. Mama? Mógłbym ewentualnie przez telefon, ale... Co jej powiem? Poza tym uważałem, że właśnie tego nie powinna wiedzieć. Na dodatek znów zaczęło padać, a ja nie lubię deszczu, nawet nie cierpię, zawsze wprawia mnie w zły nastrój. Po zajęciach w bibliotece na trzystumetrowej drodze do hotelu zmokłem jak kura. Już po obiedzie, w pokoju, nie miałem ochoty rozmawiać nawet ze Zdziśkiem. Tak trochę, żeby sobie czegoś nie pomyślał, a i tak nie angażowałem się zbytnio w rozmowę.
– Coś rozkojarzony jesteś – zauważył kwaśno Zdzisiek. – Czy też masz o coś do mnie pretensje?
– Bynajmniej – odparłem. – Jestem zmęczony, zimno mi...
– Zrobić ci gorącej herbaty?
– Możesz – odpowiedziałem tylko po to, by nie czuł się urażony, że odrzucam jego pomoc, poza tym naprawdę ciężko mi było zwlec dupsko z krzesła.
– Może pójść do Brendy i powiedzieć, że jesteś niewyraźny? Szkoda by było, byś się rozchorował.
O, komuś na mnie zależy. Dawno tego nie słyszałem, bo od matki to się nie liczy, de facto to jest jej obowiązek dbać o syna. Ale tu było co innego.
– Nie, położę się i mi przejdzie.
– To tu masz herbatę. Mam z domu konfiturę poziomkową, dodać?
Głupie pytanie... Herbata z konfiturą poziomkową okazała się rewelacyjna i już w nieco lepszym nastroju poszedłem do łóżka.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lechukaziu
Adept



Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:04, 15 Gru 2022    Temat postu:

Fajnie że coś nowego się kroi i to jeszcze od mojego ulubionego autora. Dzięki HOMOWY SEKSUALISTA.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wojtekw1981
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2013
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 16:30, 25 Gru 2022    Temat postu:

Strasznie mało tutaj nowości ostatni a to akurat dobrze sie czyta. Sam w dziecińtwie tak odkrywałem tą przyjemość. Póżniej robiLem wspolne walonko z o rok młodszym kuzynem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 2:52, 29 Gru 2022    Temat postu:

Fajna opowieść właśnie pokazująca jak chyba każdy poznawał swoje seksualne miejsca i potrzeby na własnym ciele, a i ukazanie że ten kto się wydawał nam przyjacielem stał się sukinsysnem zaś kogoś kogo odrzucaliśmy jednak ukazał nam swoją dobroć...
Ciekaw jestem czy rozwineła się ta znajomość?
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin