Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie będzie bolało (ostatni odcinek)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 20:49, 17 Sty 2021    Temat postu: Nie będzie bolało (ostatni odcinek)

Można czytać oddzielnie.


To oczywiście nie było wszystko. Najbardziej niejednoznaczna w tym wszystkim była postawa mojego ojca. Zgoda, zrobiłem sporo złych rzeczy, niepotrzebnie darłem koty z mamą, powinienem był z nią skonsultować zaproszenie Pawła, choć do tej pory jestem pewny, że nie zgodziłaby się. Ona oczywiście uważa inaczej i mówi, że gdybym jej powiedział, że Paweł jest katowany w domu, zgodziłaby się bez dwóch zdań. No nie wiem… No dobra, ale wracajmy do ojca. Nic go nie usprawiedliwia przed biciem mnie w twarz, pogróżkami… Te uwagi o masturbacji mógłby też sobie darować, może on jest i podły, ale na pewno nie głupi i mógł łatwo przewidzieć, że będę miał gdzieś jego światłe rady. Chyba sam przez to przechodził? W dupie mam jego kościółkową mentalność. Zatem postanowiłem go nie rozgrzeszać, a zemścić się przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Okazja nadarzyła się szybciej, niż myślałem, no ale po kolei. Pojechałem do Wrocławia w odwiedziny do Ulewy. Nasza dawna przyjaźń już raczej nie istniała, natomiast dalej mieliśmy takie same zainteresowania i podobne plany i nasze rozmowy dotyczyły głównie matematyki, wspólnie rozwiązywaliśmy zadania na olimpiadę no i plotkowali na ogólne tematy, choć z o wiele mniejszym zacięciem niż kiedyś.
– No i co, znalazłeś sobie laskę? – zapytał Ulewa po dłuższej chwili milczenia.
– Laskę nie – odparłem, patrząc mu prosto w oczy – ale chłopaka. I to w sumie nie jednego.
Uważnie patrzyłem na jego reakcję. Jeśli jakaś była, nie dal tego poznać po sobie. Ulewa jest i zawsze był mistrzem zimnej krwi i opanowania, takim, jak Paweł, może nawet lepszym. Cisza tym razem trwała długo, za długo na moje potrzeby…
– Nigdy bym nie powiedział. Mnie się zawsze wydawało, że seks i te rzeczy nie będą ciebie dotyczyły.
 – Bo jestem gruby?
– Nie, tak jakoś… Jesteś typem naukowca, którego poza swoją dziedziną mało co interesuje.
Trochę mnie tym zirytował inie dbając o to, co może sobie pomyśleć opowiedziałem mu mniej więcej, co się działo tak mniej więcej od świąt, łącznie z przymusową minetą podczas melanżu i macankami z Szymonem. A co, niech nie gada głupot.
– Widzisz, Reroń – odparł nieco rozbawiony – jak już się zdarzy porządna impreza, to akurat trafiasz na nią ty, którego to w ogóle nie interesuje. Mi to by mogła ssać cały wieczór.
– To może zacznij chodzić na imprezy – odgryzłem się. Ulewa takich rzeczy unikał z konsekwencją godną lepszej sprawy, a z utworów muzycznych znał jedynie hymn państwowy. Droga wieża stereo Panasonic, którą dostał na komunię od chrzestnego, była w jego pokoju wyłącznie ozdobnikiem. Nie wiem nawet, czy miał nastrojone rozgłośnie radiowe, bo płyty to nie miał żadnej na pewno.
– Ja? A co niby miałbym tam robić? 
– Eh, tak to ty nigdy nie wyrwiesz sobie lachona. Nie myśl, że spotkasz na kółku matematycznym – odpowiedziałem z pełnym przekonaniem. – Tam są głównie lezby.
– Też mi się tak wydaje – westchnął Ulewa. – A powiedz, jak jest z facetem? Fajnie?
– Nie wiem, to chyba zależy od tego, co kto lubi. Mnie się to podoba, tobie może nie.
– Wiesz, jak oglądam pornole, to nie jest tak, że ze wstrętem patrzę na kutasa. Jak jestem podniecony, sobie czasem myślę, że wziąłbym do ręki albo nawet possał. No ale później mnie to gryzie, zastanawiam się, czy już się staję pedałem i… tak do następnego razu.
– Pocieszę cię, że ja na początku też o tym sporo myślałem, tyle że czułem, że to właśnie lubię. Powiem ci tak, więcej wysiłku wkładałem w to, żeby się nie wydało, niż w rozmyślania, czy jestem normalny i podobne.
I tu Ulewa mnie totalnie zaskoczył.
– Wiesz co, Reroń? Ty jednak jesteś pipa i to konkursowa. Mogłeś mi to powiedzieć od razu i wtedy co wiesz, powiedzieć, że ten chłopak, którego ojciec tak tłucze, ci się podoba. Nie uważasz, że to zmienia postać rzeczy? Co innego jest odgrywać matkę Teresę i troszczyć się o zło całego świata, a co innego martwić się o kogoś, kogo się kocha, nawet jeśli on jest tej samej płci. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Kochany Ulewa. A ja się tak szybko z nim pożegnałem jako przyjacielem. Dalsza część naszej rozmowy przybrała ten sam niepowtarzalny nastrój co za czasów, kiedy mieszkałem we Wrocławiu. Rozgadaliśmy się tak, że mało nie spóźniłbym się na pociąg. Nie obyło się również bez delikatnego świntuszenia, co dodatkowo przekonało mnie, że znów jest dobrze. W międzyczasie matka Ulewy wniosła ciasto, jak powiedziała, żeby uczcić moje piętnaste urodziny. No tak, między mną i Jasiem są tylko dwa dni różnicy.
– Można kiedyś do ciebie wpaść i poznać Pawła i Szymona?
– No pewnie, tyle, że raczej nie zastaniesz ich razem – odpowiedziałem wesoło. – Obaj są o siebie zazdrośni jak cholera, choć lubią się nawzajem. Poza tym Szymon czeka na transplant i w tym stanie raczej nie jeździ, to leśniczy zawozi mnie albo Pawła do Gęsiej Górki.
– Będą mu operować fiuta? – zapytał Ulewa, a ja struchlałem. Rozmawialiśmy przy drzwiach i w tej chwili matka Ulewy wyszła z kuchni i musiała to słyszeć. Na Jasiu to jednak nie zrobiło najmniejszego wrażenia.
– Matka nie takie rzeczy słyszała – powiedział to z jakimś diabolicznym wyrazem twarzy.

Z radością z odzyskanego przyjaciela wracałem na dworzec. Przy Arkadach postanowiłem wysiąść i wpaść do sklepu komputerowego w galerii, bo przypomniałem sobie, że mi myszka szwankuje. Zanim ją zamówię na internecie i dostanę pocztą, minie tydzień. To już lepiej jechać następnym pociągiem. Gdy wychodziłem z galerii, spotkałem ich. Ojciec elegancko ubrany, pod krawatem, ona też wypindrzona jak do opery. Ominąć ich? Udać, że nie widzę? O nie.
– Cześć ojciec – powiedziałem wesoło. Zatrzymali się. Podszedłem do niego, przywitałem się, przedstawiłem jego kobiecie.
– Wiesz, matka powiedziała, że jak cię kiedyś spotkam, to mam zapytać, czy wyleczyłeś się już z tej kiły. A i przebadać się na HIV by się przydało, zwłaszcza przy twoich tak rozlicznych kochankach.
Jego partnerka stanęła jak wryta, miny ojca nawet nie zauważyłem, bo zrobiłem prawidłowy w tył wzrok i zniknąłem pośpiesznie z ich pola widzenia. Byliśmy kwita i wiedziałem, że to nigdy nie dotrze do matki, bo ona z nim poza salą sądową nie rozmawia, a wszystkie telefony od niego odrzuca, zresztą niedawno zmieniła numer telefonu. A ja nie uważałem, że zrobiłem coś złego, w końcu za wpędzenie człowieka na przepaść życia zemsta i tak była niewielka.

W szkole niby nic się nie zmieniło, choć nie wszystko pozostało po staremu. Przede wszystkim Paweł zaczął regularnie chodzić do szkoły i przy mojej i pana leśniczego pomocy wyciągnął się ze wszystkich zagrożeń. Nie przenieśliśmy się do jednej ławki, co to, to nie. Mamy siebie i tak pod dostatkiem, niech szkoła będzie miejscem odpoczynku od siebie. Po tych wydarzeniach, których część dotarła do klasy, znacznie wzrosła moja popularność. Ba, nawet miałem propozycję randek, na które się jednak nie odważyłem. Nie po tym, co się stało podczas tamtej pamiętnej prywatki. Jeszcze bolało, i to bardzo. Poza tym okazało się, że ci, których do tej pory odrzucałem, wcale nie byli tacy źli, wielu z nich to osoby z pasją, o ciekawych zainteresowaniach. Nigdy bym nie przypuszczał, że ten kluchowaty Okrojny gra na gitarze i to naprawdę dobrze, albo że Biesiadecki potrafi naprawić motocykl, a nawet auto. Zresztą to wyszło przy okazji, kiedy rozkraczyłem się rowerem na ulicy i on to przypadkiem zobaczył. Naprawił mi w piętnaście minut! Paweł zaś, od kiedy przeczytał książkę o surwiwalu, tę samą, którą pożyczył ode mnie, zajmuje się budową szałasów, łażeniem z mapą po lesie i podobnymi sprawami. Nawet niedawno proponował mi wyprawę na tydzień do lasu bez namiotu. O nie, taki odważny to ja nie jestem.

Paweł już nie handluje narkotykami, rzecz jasna. Kiedyś przeprowadziłem z nim szczerą rozmowę, przyznał mi się, że potrzebował pieniędzy na jedzenie, wtedy, kiedy ojciec go na głodnego zamykał w chlewiku na noc, a kraść nie chciał.
– To nie mogłeś mi tego powiedzieć, jak człowiek? Coś by się wymyśliło.
– Wtedy to ja cię nienawidziłem – szczerze odpowiedział. – Raczej nie przeszłoby mi to przez gardło. Zresztą biznes był kiepski, mimo że tu pół miasta ćpa. Jak zarobiłem na tym dwadzieścia złotych, to będzie wszystko.
Na brak pieniędzy nie narzeka, pan Zenon daje mu zarobić, teraz to Paweł wykonuje wszystkie najcięższe prace w gospodarstwie i nawet mu się to podoba, a już za królikami to szaleje. Oczywiście obaj robimy czasem głupoty, ale kto ich nie robi?

Mama chyba nie ma pojęcia, co mnie łączy z Pawłem, bo dalej robi głupie uwagi, a kiedy ostatnio odwiedziła mnie koleżanka (nic groźnego, wpadła po zeszyt, a że jest plotkarą to gadaliśmy chyba dwie godziny) to nawet częściej. Traf chciał, że w następnym tygodniu przyszła do mnie Aśka Andrzejewska, która ubiera się trochę kurwowato, mamuśka była w siódmym niebie.
– Tym razem mi nie powiesz, że to grzeczna koleżanka z klasy – szydziła. – Tipsy, podkład na policzkach, czerwony makijaż, farbowane włosy, dekolt taki, że cycki jej widać, rajtuzy typu burdelówy, wysokie obcasy.
Ciekawe, bo ja nie zauważyłem nawet połowy tego. Zastanawiałem się nawet, czy nie wyprowadzić jej z błędu, ale na razie dam spokój. Któregoś dnia pozna prawdę. W każdym razie wiedziałem, że będą z tego powodu jakieś konsekwencje. I nie myliłem się.
– Słuchaj, Maciejka – powiedziała mi kiedyś przy śniadaniu. Jeszcze niedawno za tę maciejkę obraziłbym się śmiertelnie, obecnie to mnie nawet śmieszyło. – Poprosiłam pana Zenona, by pogadał z tobą o pewnych sprawach jak mężczyzna z mężczyzną, żebyś mi przypadkiem głupiej niespodzianki nie zrobił. Ty wiesz doskonale, że już było blisko…
Ona nadal jest przekonana, że coś się stało na tamtym melanżu, ale z tego co mówiła wynika, że nie zna szczegółów. No i nie pozna, w końcu to moja sprawa.
– Ale ja już wszystko wiem – oburzyłem się. – Jest internet...
– Tam dopiero jest masa bzdur – ucięła matka. – A pan Zenon jest mężczyzną z krwi i kości, ma dzieci, wnuki, nie zrobił żadnego głupstwa.
O tak, w to wierzyłem i byłem bardzo ciekaw tej pogadanki. On co prawda nie wie, ale sporo się domyśla. Kiedyś wszedł do pokoju, kiedy spałem z Pawłem i byliśmy przytuleni jak jacyś bracia syjamscy. Nie skomentował, uśmiechnął się zagadkowo i wyszedł.

– Dziś się wykąpiesz ze mną – rzucił kiedyś po kolacji, kiedy Paweł siedział u swoich królików.
– Ale… Dlaczego nie z Pawłem? – zapytałem zaskoczony.
– To ty nic nie wiesz? Mama ci nie mówiła?
– No niby tak… – bąknąłem. Nigdy nie przypuszczałbym, że to będą jakieś zajęcia praktyczne. A jak mi stanie? A na pewno tak będzie. Ja na męską goliznę reaguję natychmiast.
– Nic się nie martw – trzepnął mnie po przyjacielsku w ucho. – Kąpałem synów, wnuki, nic mnie nie zaskoczy. No chyba że ci odpadł?
Nie odpadł mi i nie o to chodziło. Mimo że lubię pana Zenona no i nieraz widziałem go nago, miałem jakąś tremę.
W łazience leśniczy bez krępowania rozebrał się i pomógł mi uwolnić się od góry. Stałem już w samych majtkach, na których rysował się olbrzymi wzwód.
– No nie krępuj się, tym razem nawet się przyda – uśmiechnął się. – No no, sporo ci podrósł od ostatniego razu – pochwalił mnie i pacnął dłonią mojego wacka. Dreszcz przeszył moje ciało.
– No ściągaj kołnierzyk. – poprosił, robiąc to samo. Na widok jego wielkiej, prawie fioletowej żołędzi, zrobiło mi się gorąco.
No i zaczął cierpliwie tłumaczyć. Zaczął od mycia wacka. Zawsze myślałem, że to proste, zwykle jedynie przejeżdżałem po nim namydloną ręką, tymczasem okazało się, że to cała filozofia z odciąganiem skórki, myciem kołnierzyka, wysuszeniem. Nigdy nie bawiłem się w takie ceregiele.
– Musisz uważać, bo właśnie w tym miejscu najszybciej może dojść do zakażenia – przestrzegł mnie pan Zenon.
Mycie tyłka pomijam, choć też dotychczas nie robiłem tego, jak trzeba. Można powiedzieć, że moja toaleta była bardzo pobieżna i, jak to mówi moja mama, na odczep.
– – Teraz badanie jąder. No nie bój się, najpierw ja ci pokażę. Potrzymaj wacusia.
Masa myśli przebiegła mi przez głowę. Czy to wypada? Poza tym podniecałem się coraz bardziej i po prostu bałem się, że strzelę. Na dodatek jego wacek dotykał mnie powyżej przegubu.
– To jest potrzebne? 
– Ależ oczywiście – zapewnił mnie pan Zenon. – Najlepsze miejsce u faceta do złapania raka. Już kilku moich znajomych przekręciło się na raka jądra albo prostaty. Szukasz miejsca, gdzie mogą być ewentualne guzki, zarówno na jajku jak i w tym miejscu, gdzie przyłącza się do ciała, takim niby postronkiem. Najpierw ja ci pokażę a ty dokładnie zapamiętaj jak to robię.
Nie powiem, było to przyjemne a mój wacek prężył się w całej okazałości, jednak pan Zenon nie zwracał na niego uwagi i starał się go omijać swoją ręką.
– Aj, boli… – syknąłem.
– No czasem to jest mało przyjemne. Dobra, wiesz już? To teraz ty złap mnie za jajko, miejscu, ale obiema rękami. Teraz obtocz je palcami. Czujesz tam coś?
Jeszcze nigdy nie dotykałem dorosłego za jądra, a nawet w naszych zabawach z Pawłem i Szymonem raczej unikałem tego miejsca. Nieśmiało przejechałem cały odcinek. Był chropowaty, ale bez jakichś oczywistych zgrubień. Moje palce delikatnie gładziły powierzchnię, którą porastały długie kłaczki, chyba zbyt długo.
– No dobra, na przyszłość nie rób tego tak delikatnie jak panienka na pornolach, spokojnie, nie urwiesz. Teraz sprawdź u siebie.
Zrobiłem to, również niczego nie odczuwając.
– Teraz porównaj oba jajka, powinny być tej samej wielkości, twarde, a dotyk nie powinien boleć. Czujesz swoje palce w każdym miejscu?
– Yhy…
– Tak właśnie powinno przebiegać badanie, a powtarzasz je co tydzień, po każdej kąpieli. Teraz nauczę cię, jak zakładać prezerwatywę.
To mówiąc odwrócił się na chwilę, a gdy już widziałem go z przodu, jego wacek był w prawie pełnym wzwodzie.
– To już nie te czasy, że stoi na baczność na każde żądanie, jak żołnierz w wojsku.
– Ale dlaczego? – nie rozumiałem.
– Z wiekiem to się zmienia. Słyszałeś o viagrze, prawda? To właśnie jest na takie problemy. Ja już nie muszę się o to martwić, to wszystko jest już za mną. Rzadko sobie ulżę, a do tego nie jest potrzebny twardy na kość – uśmiechnął się.
Zakładanie prezerwatywy tez nie było trudne, jeśli się to robiło z sensem. Co prawda była na mnie nieco za duża, ale pan Zenon pocieszył mnie, że jemu też długo rósł.
– No i na koniec najprzyjemniejsza z rzeczy, nawilżanie – powiedział pan Zenon, odkręcił tubkę żelu. Wycisnął nieco na rękę, po czym systematycznie, od główki do korzenia wysmarował swój członek.
– Zawsze lepiej jest być wilgotnym przed wejściem w kobietę – powiedział – a nawet w chłopaka.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, ta uwaga wręcz pozbawiła mnie tchu.
– Ale…
– Słuchaj, Maćku, to, że nie rozmawialiśmy na ten temat, to nie znaczy, że nic nie wiem. Wiem, co łączy cię z Pawłem, a mimo to pozwalam wam spać razem, prawda? Pewnych rzeczy nie zmienimy, one dzieją się niejako obok nas, wbrew własnej woli. Miałeś po prostu pecha być w złym wagonie tego pociągu. Ale nie przejmuj się –klepnął mnie w bark – tak też można pięknie i porządnie żyć. No daj rękę i rób, jak pokazałem.
To uczucie było nieporównywalne z żadnym innym. Moje ciało wiło się w konwulsjach, a oddech przyspieszył zdecydowanie. Świadomość, że dorodny, starszy samiec na mnie patrzy, jeszcze bardziej mnie nakręcała.
– No zostaw coś dla Pawła, bo jeszcze mi popłyniesz – powiedział pan Zenon ze śmiechem i skierował na mnie strumień lodowatej wody, Podziałało natychmiast.
– Teraz znasz już podstawy. Oczywiście nie zwalnia cię to od uważania, zarówno w seksie męsko-męskim, jak i w męsko-damskim. O damsko-damski cię nie podejrzewam – puścił do mnie oko.
Trochę rozczarowany kończyłem te dziwne zajęcia. Zastanawiało mnie jedno. Przecież to wszystko są potrzebne rzeczy, niektóre nawet ważne. Dlaczego nikt do tej pory nie powiedział mi o tym wcześniej? A z drugiej strony, kto by to miał niby zrobić?
– Czy… czy mógłby pan przeszkolić Pawła? – zapytałem, gdy już się ubieraliśmy.
– A od czego cię mam? Chyba tobie bardziej wypada, prawda?
Trudno było się z nim nie zgodzić. A po takim treningu noc z Pawłem była niesamowita i wyjątkowo rzęsista. Nawet nie wie, że mu podczas naszego kochania przebadałem jądra. I że mnie coś w nim zaniepokoiło. Na razie mu nic nie mówiłem, trzeba będzie pogadać z wujkiem Zenonem.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Nie 22:53, 17 Sty 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 22:15, 19 Sty 2021    Temat postu: i jeszcze.,..

47.

I to byłby prawie koniec tej historii. Byłby, gdyby nie… Ale zacznijmy po kolei. Ulewa, jak wcześniej obiecał, wpadł z dwudniową wizytą w któryś wiosenny weekend. W sobotę pojechaliśmy do Gęsiej Górki do Szymona, bo Jasiu uparł się, że chce go poznać. Wizyta w sumie była udana, Jasiu z Szymonem polubili się natychmiast, a najbardziej zachwyceni byli bracia Szymona. Ulewa ma masę takiej drobnicy w domu, dwóch młodszych braci i siostrę, więc wie, jak się zajmować takimi dzieciakami. Szaleli pół dnia po polach, w gospodarstwie i gdzie się tylko dało. Jasiu mało by tam nie został na noc, musiał się mocno tłumaczyć Szymonowi i tym małym, że jeszcze ich odwiedzi. Mniej natomiast przypadł do gustu Pawłowi.
– Jakiś wymoczek ten twój przyjaciel – powiedział z lekką pogardą.
– Ja wiem? Profesorskie dziecko. Głupi nie jest, w życiu nie zginie. No i zawsze mogę na niego liczyć, czego bym nie powiedział o kilku innych – popatrzyłem na niego nieco diabolicznym wzrokiem z ledwie ukrywanym szyderczym uśmiechem.
Paweł nie skomentował. Z reguły starałem się nie dogryzać mu i widać było, że ta moja frywolna uwaga lekko zbiła go z tropu.
– Ale urosnąć mógłby bardziej…
Mógłby, to prawda, ale po co? Paweł po prostu chciał być górą. Samozwańczo obwołał się moim najlepszym przyjacielem i, może niechcący, ale za to konsekwentnie niszczył konkurencję. W każdym razie nie rozmawiali zbyt wiele ze sobą i to raczej Ulewa prowokował te nieliczne konwersacje. Zdaje się, że gadali trochę, jak poszli oglądać króliki – dumę Pawła, który pokazałby je nawet swojemu największemu wrogowi.

Trochę więcej światła na to zachowanie Pawła rzucił wujek Zenon przy kolacji.
– Jak już zjecie, Paweł pokaże Jankowi jak obsługiwać łazienkę, napuszczać wody, wyłączać boiler i podobne.
– Dlaczego Paweł? – naskoczyłem. – Równie dobrze mogę to zrobić ja.
Nie chodziło mi w tym momencie o Ulewę, ale w końcu to ja tu byłem pierwszy. Ale wujek był tym razem nieprzebłagany.
– Zrobi to Paweł, a ty mi pomożesz przygotować łóżko polowe dla Janka.
Niechętnie zwlekłem się z krzesła i wujek musiał widzieć moje nieskrywane niezadowolenie. Więcej powiedział mi, jak już zmagaliśmy się z łóżkiem, które okazało się nie do końca sprawne. Ulewa to w sumie chucherko, ale upadek na ziemię w środku nocy też by kosztował go pogruchotane kości.
– Ej, Maciej, taki stary a taki głupi – śmiał się. – Czy ty nie widzisz, że Pawłowi zupełnie brak obycia? Przez kilkanaście lat żył jak ścigane zwierzę, poza tobą i Szymonem nie ma żadnych przyjaciół. Trzeba mu pomagać wychodzić do ludzi. A jak ma się tego nauczyć, jeśli nie przy takich sytuacjach? On jeszcze boi się ludzi, może nie tyle boi, co wstydzi, ciągle ma w głowie to, co się z nim działo przez tyle lat. Janek na takie treningi nadaje się w sam raz, zresztą pogadam z jego rodzicami, by tu przyjeżdżał częściej.
To była prawda. Pawła raczej nie widziało się rozmawiającego z innymi chłopcami czy dziewczynami. Przerwy w szkole spędzał sam, do domu nikogo nie zapraszał. Wyraźnie ożywiał się, kiedy miał jechać do Gęsiej Górki, do Szymona, i to było wszystko. Tylko gdzie ja miałem oczy, żeby zauważyć tak w sumie oczywistą rzecz? Ej, Reroń, jeszcze długo się musisz uczyć…

Spaliśmy oczywiście w tym samym pokoju, jak zwykle ja w łóżku z Pawłem, Ulewa przy przeciwległej ścianie. Traf chciał, że Pawłowi akurat tej nocy zebrało się na figle.
– Mówię ci, nie teraz, usłyszy – szepnąłem. Ulewa co prawda doskonale zdawał sobie sprawę z natury naszego związku, no ale, jak to mawiają, co za dużo to niezdrowo. Poza tym on, zadeklarowany heteryk, mógłby się mocno zniesmaczyć. Nie było mi to potrzebne, nasze wzajemne relacje były obecnie znakomite i bardzo mi na nim zależało, zwłaszcza, że był jedynym, z którym mogłem przygotowywać się do olimpiad. Krótko mówiąc, miałem naprawdę wiele do stracenia.
– E tam usłyszy – oponował Paweł. – Śpi jak zabity, a poza tym to jeszcze dziecko.
– Jest dwa dni młodszy ode mnie – oświeciłem go. – Poza tym wcale nie takie dziecko, jak myślisz.
– Wszystko jedno – szepnął Paweł. – Possiesz mi małego?
Mieliśmy spokój, tu na poddaszu. Pan Zenon nie wchodził, zresztą on w ogóle nie chodził na górę, jak chciał od nas czegoś, wołał albo dzwonił komórką. I nie dziwiło go, jeśli któryś z nas zszedł na dół z widocznym wzwodem w spodniach. Najwyżej się uśmiechnął.

Tydzień później to ja pojechałem do Ulewy na dwa dni. Jego rodzice wyjechali z dzieciakami na weekend do Berlina, a my przygotowywaliśmy się do finału olimpiady matematycznej pod okiem profesor Zawackiej, która dalej chciała zrobić ze mnie matematyka, mimo że względem mnie już nic nie musiała. Zawsze mówiłem, że to nauczyciel najwyższej klasy, łącznie z Archimedesem. Później nie ma długo, długo nic. Przepracowaliśmy solidnie cały dzień, Zawicka (bo niby dlaczego za wacka? – jak to się u nas mawiało) poszła do domu grubo po dziewiątej.
– Przecież nie pójdziemy od razu spać – zaprotestował Ulewa, kiedy napomknąłem mu, że najchętniej bym się walnął do łóżka. W końcu to ja telepałem się całe rano sześćdziesiąt kilometrów do Wrocławia, nie on.
– Jak chcesz. Ja już mam wszystkiego dość.
– Poczekaj chwilę – powiedział i błyskawicznie zniknął za drzwiami. Kiedy wrócił, w rękach trzymał dwie puszki zimnego piwa. Kto mu to kupił? No, Ulewa rozwija się nam coraz bardziej...
– Mamy się urżnąć? – zaprotestowałem. – Przypominam ci, że Zawicka jutro też przyjdzie i to wcześnie rano.
– No i? Zdążymy wytrzeźwieć. Zresztą dużo tego nie mam, tylko po trzy puszki na łebka. No i jeszcze kolacja.
– To ja bym proponował jednak najpierw coś zjeść – bąknąłem nieśmiało. – Podobno nie wolno pić na pusty żołądek, tak słyszałem w jakimś programie telewizyjnym.
– E tam, propaganda kurwizji – odparł Ulewa, ale posłuchał mnie bo poszedł do kuchni odgrzać przygotowaną dla nas przez jego mamę kolację.
Po kolacji Ulewa poszedł wziąć prysznic i wrócił do pokoju w samych białych slipkach, zupełnie nieskrępowany. Obserwując jego wcale niemałą górkę i smukłe, kościste ciało zastanawiałem się, czy to jest jakaś demonstracja, czy jego zwyczajny styl. No ale jeśli demonstracja to czego?
– Teraz ty – popędził mnie. W przeciwieństwie do niego wróciłem odziany w piżamę, którą mama wcisnęła mi przed samym wyjazdem. Gdy wszedłem, Ulewa majstrował coś przy komputerze.
– Obejrzymy sobie filmik, taki dla bardzo niegrzecznych dzieci.
– E tam, nie lepiej coś ciekawszego?
– Nie mów, że takie rzeczy cię nie interesują – kontynuował bezlitośnie Ulewa. – Jakbym z wami tamtej nocy nie spał, to może bym uwierzył…
No to mamy ładny gips. Więc on to słyszał i nie nabrał obrzydzenia, bo inaczej by mi dawno o tym powiedział, on jest zawsze konkretny i wali kawę na ławę, na pewno dałby mi tak czy siak znać. On jest strasznie delikatny, typowe wielkomiejskie dziecko. Zaś co do zapowiedzianego filmu… Pornosy to było dla mnie zupełnie nieznane terytorium, nigdy nie oglądałem, bo, po pierwsze, raczej nie przepadam za seksem męsko damskim, po drugie i nawet ważniejsze, mam dwóch chłopaków i raczej nie potrzebuję takich rzeczy.
– No dobra, mam – powiedział, odszedł do stolika, otworzył kolejną puszkę piwa, po czym zgasił światło, wrócił na łóżko i siadł koło mnie. Na ekranie pojawiła się pani o bardzo dzwikowatym wyrazie twarzy, która szybko uwolniła się od niepotrzebnej odzieży i zaczęła się bawić swoją pochwą.
– Ale cipsko – szepnął Ulewa. Nie wiem, co on w tym widział, mnie to zupełnie nie ruszało. Zresztą chyba pierwszy raz w życiu widziałem jakiekolwiek damskie narządy i moim zdaniem tej pani zwyczajnie brakowało fiuta. Później do pani dołączył pan, zupełnie nieapetyczny i w ogóle nawet nie zwróciłbym na niego uwagi, również dlatego, że nie lubię brodaczy i wąsali. Pan włożył pani pół ręki w pipę i gmerał tam zapalczywie.
– Czego on tam szuka? – zdziwiłem się.
– Pewnie punktu G, albo łechtaczki. Niewiele więcej można tam znaleźć. Do macicy się nie dokopie. Zaraz zobaczysz, jaką on ma parówę – szepnął Ulewa.
Faktycznie, panu znudziła się penetracja pochwy i wyjąwszy łapsko z pipska zdjął spodnie, a człona miał ogromnego, jednak w ogóle mnie to nie ruszyło. Chyba jednak zależy, do jakiego właściciela organ jest przymocowany.
– Nie chciałbym mieć takiego, bo w sumie po co? Nie zamierzam zostać aktorem porno…
– Nawet by cię nie przyjęli – zaśmiał się Jasiu.
– Nie umrę z rozpaczy, nie bój żaby.
Zauważyłem w pewnej chwili, kiedy pan ujeżdżał już panią, że Jasiu trzymał rękę mniej więcej na pępku i uciskał główkę swojego nabrzmiałego już wacka. Nawet specjalnie się z tym nie krył, nie zasłaniał. Ja zaś usiłowałem udawać, że w ogóle tego nie zauważyłem, jednak oczy cały czas wędrowały od obleśnych scen na ekranie w jego stronę. Gdy po jakimś czasie znów spojrzałem w jego kierunku, główka jego członka częściowo przekroczyła już gumkę od majtek i błyskała nawet w mdłym świetle komputerowego ekranu. Gdy, cały czas, jak to piszą w kodeksie drogowym, zachowując szczególną ostrożność znów ukradkiem łypnąłem okiem, cała już była na wierzchu, a Ulewa gładził ją własnym palcem. Serce waliło mi jak oszalałe, w ustach zaschło niemal momentalnie i sięgnąłem po puszkę z piwem. Wziąłem sporego łyka i uspokoiłem się nieco. Jasiu niczym niewzruszony dalej bawił się swoim wackiem. Już nie musiałem udawać, że tego nie widzę i podziwiałem to widowisko już zupełnie oficjalnie. Po kolejnych kilku minutach już cały dydek był uwolniony z białej tkaniny. Wsadziłem rękę w moje spodnie od piżamy. Jak mogłem podejrzewać, już się tam nieźle kleiło. Tymczasem oczy Jasia przeniosły się z ekranu na moje krocze. Wcale się z tym nie krył, jego wzrok był niemal namacalny. W sumie… Co mi szkodzi? Paweł i tak się nie dowie, a Ulewa musi chyba tego chcieć, skoro tak się zachowuje. Zamaszystym ruchem ściągnąłem spodnie do piżamy a mój sztywny wacek z radości wyskoczył w powietrze. Usłyszałem głęboki oddech Ulewy. I długą ciszę.
– Mogę ci dotknąć?
– Ja wiem? W sumie...
Mój wacek ma pewną specyficzną cechę, gdy jest nabrzmiały, bardzo się ślini, wręcz ocieka lepką cieczą. Z tego powodu Paweł ma problem, by go wziąć do ust. Mówi, że jeszcze nie jest na to gotowy.
– No bo… ja jestem bardzo mokry. U mnie tak zawsze...
– No i? To chyba lepiej? – szepnął Ulewa.
– Nie brzydzisz się?
– Nie, dawaj – szepnął i chwycił mnie za wacka. – Teraz połóż się na plecach…
Nie protestowałem, kiedy brał mi w usta, sapiąc ile wlezie. Byliśmy już po dwóch piwach, w stanie, kiedy więcej rzeczy pomaga niż przeszkadza. Jego język ściągnął mi napletek i penetrował zakamarki główki, co chwila dostarczając mi silnych dreszczy i niemal potów.
– Poczekaj – szepnąłem i zmieniłem pozycję. Chwyciłem pachnącego jeszcze szamponem napęczniałego, ciepłego wacka w usta, a przez ciało Jasia przeszedł silny dreszcz. Po chwili obaj ssaliśmy się łapczywie. Jego wacek był zupełnie inny niż Pawła, krótszy, ale grubszy, zupełnie inaczej układał mi się w ustach, no i Janek inaczej reagował na każdą pieszczotę. No i jego smak i zapach był zupełnie inny, mocny, świdrujący nos.
– Już, puszczaj – szepnąłem.
– Zlejesz się? To daj popatrzeć…
Doszliśmy prawie jednocześnie, dysząc głęboko, Janek chyba nawet bardziej ode mnie. Strzykał zupełnie inaczej niż ja, Paweł czy Szymon, krótkimi, silnymi strumieniami.

– Co myśmy najlepszego zrobili? – powiedziałem sprzątając ślady naszej niedawnej działalności.
– Uprawialiśmy seks, to wszystko – odpowiedział rzeczowy jak zwykle Ulewa. – Będąc bardziej precyzyjnym, właśnie straciłem dziewictwo. I może seks z babami jest przyjemniejszy, ale też było mi fajnie. Nie boję się, że zostanę pedałem, bo cycki i cipy dalej mnie podniecają. Może biseksem, a to mi w ogóle nie przeszkadza, ważne, by się kiedyś ożenić. Powtórzymy jutro przed twoim wyjazdem?
– Jak ci nie przeszkadza ta moja góra tłuszczu… – odpowiedziałem ze śmiechem.
– E tam – machnął ręką. – Jest się do czego przytulić.
Powtórzyliśmy, już bez niepotrzebnego pornosa i zupełnie na trzeźwo. I było jeszcze lepiej.

Jakiś czas później, kiedy po raz kolejny bezskutecznie namawiałem Pawła, by mi possał, powiedziałem gniewnie:
– Nie to nie. Jasiu mi possał.
– Aha, i myślisz, że ci w to uwierzę? – zdziwił się. – Każdy, tylko nie Jasiu. To po prostu niemożliwe.
I chyba nigdy nie uwierzył.

A co do zupełnie dalszego ciągu… Jestem z Pawłem, który skończył to nieszczęsne gimnazjum, później zrobił maturę i weterynarię. Nic dziwnego, jemu nigdy nie bylo blisko do ludzi. Szymon otworzył własny warsztat i cały czas jest kawalerem. Czasem spotykamy się na sianie lub w innych ciekawych okolicznościach. Niestety, jego brzuch nie wydobrzał na tyle, żeby pokazać się publicznie na przykład na basenie czy znaleźć sobie partnera lub partnerkę. Ale stać go było, by wbudować basen we własnym ogrodzie i zapraszać na weekendy Pawła, mnie i Ulewę. A Ulewa? Doktoryzował się, ożenił się, jak planował, jest przykładnym ojcem gromadki dzieci, a gdy ma dość żony i rodziny, przyjeżdża do mnie odstresować się i jak to mówi, odpocząć od cipy. Żona oczywiście nic nie wie, bo po co ją informować? Paweł też nic nie wie, konsekwentnie nie wierzy w biseksualizm Ulewy, nawet jak zastanie nas razem w łóżku. O wszystkich innych moich znajomych jest dalej zazdrosny.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 17:45, 20 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 17:29, 02 Lut 2021    Temat postu: A tu ten sam rozdział, mocno zmieniony

Tydzień później to ja pojechałem do Ulewy na dwa dni. Jego rodzice wyjechali z dzieciakami na weekend do Berlina, a my przygotowywaliśmy się do finału olimpiady matematycznej pod okiem profesor Zawackiej, która dalej chciała zrobić ze mnie matematyka, mimo że względem mnie już nic nie musiała. Zawsze mówiłem, że to nauczyciel najwyższej klasy, łącznie z Archimedesem. Później nie ma długo, długo nic. Przepracowaliśmy solidnie cały dzień, Zawicka (bo niby dlaczego za wacka? – jak to się u nas mawiało) poszła do domu grubo po dziewiątej.
– Przecież nie pójdziemy od razu spać – zaprotestował Ulewa, kiedy napomknąłem mu, że najchętniej bym się walnął do łóżka. W końcu to ja telepałem się całe rano sześćdziesiąt kilometrów do Wrocławia, nie on.
– Jak chcesz. Ja już mam wszystkiego dość.
– Poczekaj chwilę – powiedział i błyskawicznie zniknął za drzwiami. Kiedy wrócił, w rękach trzymał dwie puszki zimnego piwa. Kto mu to kupił? No, Ulewa rozwija się nam coraz bardziej...
– Mamy się urżnąć? – zaprotestowałem. – Przypominam ci, że Zawicka jutro też przyjdzie i to wcześnie rano.
– No i? Zdążymy wytrzeźwieć. Zresztą dużo tego nie mam, tylko po trzy puszki na łebka. No i jeszcze kolacja.
– To ja bym proponował jednak najpierw coś zjeść – bąknąłem nieśmiało. – Podobno nie wolno pić na pusty żołądek, tak słyszałem w jakimś programie telewizyjnym.
– E tam, propaganda kurwizji – odparł Ulewa, ale posłuchał mnie bo poszedł do kuchni odgrzać przygotowaną dla nas przez jego mamę kolację.
Po kolacji Ulewa poszedł wziąć prysznic i wrócił do pokoju w samych białych slipkach, zupełnie nieskrępowany. Obserwując jego wcale niemałą górkę i smukłe, kościste ciało zastanawiałem się, czy to jest jakaś demonstracja, czy jego zwyczajny styl. No ale jeśli demonstracja to czego?
– Teraz ty – popędził mnie. W przeciwieństwie do niego wróciłem odziany w piżamę, którą mama wcisnęła mi przed samym wyjazdem. Gdy wszedłem, Ulewa majstrował coś przy komputerze.
– Obejrzymy sobie filmik, taki dla bardzo niegrzecznych dzieci.
– E tam, nie lepiej coś ciekawszego?
– Nie mów, że takie rzeczy cię nie interesują – kontynuował bezlitośnie Ulewa. – Jakbym z wami tamtej nocy nie spał, to może bym uwierzył…
No to mamy ładny gips. Więc on to słyszał i nie nabrał obrzydzenia, bo inaczej by mi dawno o tym powiedział, on jest zawsze konkretny i wali kawę na ławę, na pewno dałby mi tak czy siak znać. On jest strasznie delikatny, typowe wielkomiejskie dziecko. Zaś co do zapowiedzianego filmu… Pornosy to było dla mnie zupełnie nieznane terytorium, nigdy nie oglądałem, bo, po pierwsze, raczej nie przepadam za seksem męsko-damskim, po drugie i nawet ważniejsze, mam dwóch chłopaków i raczej nie potrzebuję takich rzeczy.
– No dobra, mam – powiedział, odszedł do stolika, otworzył kolejną puszkę piwa, po czym zgasił światło, wrócił na łóżko i siadł koło mnie. Na ekranie pojawiła się pani o bardzo dziwkowatym wyrazie twarzy (moja mamuśka byłaby zachwycona, ona uwielbia dogryzać takim kurwiarom), która szybko uwolniła się od niepotrzebnej odzieży i zaczęła się bawić swoją pochwą.
– Ale cipsko – szepnął Ulewa. Nie wiem, co on w tym widział, mnie to zupełnie nie ruszało. Zresztą chyba pierwszy raz w życiu widziałem jakiekolwiek damskie narządy i moim zdaniem tej pani zwyczajnie brakowało fiuta. Później do pani dołączył pan, zupełnie nieapetyczny i w ogóle nawet nie zwróciłbym na niego uwagi, również dlatego, że nie lubię brodaczy i wąsali. Pan włożył pani pół ręki w pipę i gmerał tam zapalczywie.
– Czego on tam szuka? – zdziwiłem się.
– Pewnie punktu G, albo łechtaczki. Niewiele więcej można tam znaleźć. Do macicy się nie dokopie. To się fachowo nazywa fisting. Zaraz zobaczysz, jaką on ma parówę – szepnął Ulewa.
Faktycznie, panu znudziła się penetracja pochwy i wyjąwszy łapsko z pipska zdjął spodnie, a człona miał ogromnego, jednak w ogóle mnie to nie ruszyło. Chyba jednak zależy, do jakiego właściciela organ jest przymocowany.
– Nie chciałbym mieć takiego, bo w sumie po co? Nie zamierzam zostać aktorem porno…
– Nawet by cię nie przyjęli – zaśmiał się Jasiu.
– Nie umrę z rozpaczy, nie bój żaby.
Zauważyłem w pewnej chwili, kiedy pan ujeżdżał już panią, że Jasiu trzymał rękę mniej więcej na pępku i uciskał główkę swojego nabrzmiałego już wacka. Nawet specjalnie się z tym nie krył, nie zasłaniał. Może sądził, że w tym półmroku nie będzie widać? Zawsze była taka możliwość. Ja zaś usiłowałem udawać, że w ogóle tego nie zauważyłem, jednak oczy cały czas wędrowały od obleśnych scen na ekranie w jego stronę. Gdy po jakimś czasie znów spojrzałem w jego kierunku, główka jego członka częściowo przekroczyła już gumkę od majtek i błyskała nawet w mdłym świetle komputerowego ekranu. Jasiu co jakiś czas nawilżał palec językiem i głaskał ją dalej. Gdy, cały czas, jak to piszą w kodeksie drogowym, zachowując szczególną ostrożność znów ukradkiem łypnąłem okiem, cała już była na wierzchu, a Ulewa dalej drażnił ją palcem. Serce waliło mi jak oszalałe, w ustach zaschło niemal momentalnie i sięgnąłem po puszkę z piwem. Wziąłem sporego łyka i uspokoiłem się nieco. Jasiu niczym niewzruszony dalej bawił się swoim wackiem. Już nie musiałem udawać, że tego nie widzę i podziwiałem to widowisko już zupełnie oficjalnie. Po kolejnych kilku minutach już cały dydek był uwolniony z białej tkaniny. Już całkiem oficjalnie zbliżyłem głowę do jego wacka. Ulewa sapnął bardzo głęboko, ale to była jego jedyna reakcja. Wsadziłem rękę w moje spodnie od piżamy. Jak mogłem podejrzewać, już się tam nieźle kleiło. Tymczasem oczy Jasia przeniosły się z ekranu na moje krocze. Wcale się z tym nie krył, jego wzrok był niemal namacalny. W sumie… Co mi szkodzi? Paweł i tak się nie dowie, a Ulewa musi chyba tego chcieć, skoro tak się zachowuje. Zamaszystym ruchem ściągnąłem spodnie do piżamy, a mój sztywny wacek z radości wyskoczył w powietrze. Usłyszałem głęboki oddech Ulewy. I długą ciszę.
– Ale fajny… Mogę ci dotknąć?
– Ja wiem? W sumie...
Mój wacek ma pewną specyficzną cechę, gdy jest nabrzmiały, bardzo się ślini, wręcz ocieka lepką cieczą. Z tego powodu Paweł ma problem, by go wziąć do ust. Mówi, że jeszcze nie jest na to gotowy.
– No bo… ja jestem bardzo mokry. U mnie tak zawsze...
– No i? To chyba lepiej? – szepnął Ulewa.
– Nie brzydzisz się?
– Nie, dawaj – szepnął i chwycił mnie za wacka i przez kilkanaście sekund trzymał go nieruchomo. Po chwili przysunął się bliżej i badał moje narządy nosem. – Teraz połóż się na plecach…
Nie protestowałem, kiedy poczułem jego oddech, gorący, łapczywy, na moich jądrach. Jego nos wędrował to w górę, to w dół, za chwilę mokry jęzor dotknął mi napletka na samym czubku i penetrował go w środku. Po chwili przyszedł kolejny wstrząs, kiedy mój wacek wtargnął do jego ust a jego dziąsła zacisnęły się na nim. Chyba zacząłem się pocić z podniecenia. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tej sytuacji, a już jego język rozpoczął taniec naokoło członka. Byliśmy już po dwóch piwach, w stanie, kiedy więcej rzeczy pomaga niż przeszkadza. Jego język po krótkiej walce ściągnął mi napletek i penetrował zakamarki główki, co chwila dostarczając mi silnych dreszczy i niemal potów.
– Poczekaj – szepnąłem i zmieniłem pozycję. Chwyciłem pachnącego jeszcze szamponem napęczniałego, ciepłego wacka w usta, a przez ciało Jasia przeszedł silny dreszcz. Po chwili obaj ssaliśmy się łapczywie. Jego wacek był zupełnie inny niż Pawła, krótszy, ale grubszy, zupełnie inaczej układał mi się w ustach, no i Janek inaczej reagował na każdą pieszczotę. No i jego smak i zapach był zupełnie inny, mocny, świdrujący nos.
– Już, puszczaj – szepnąłem.
– Zlejesz się? To daj popatrzeć…
Doszliśmy prawie jednocześnie, dysząc głęboko, Janek chyba nawet bardziej ode mnie. Strzykał zupełnie inaczej niż ja, Paweł czy Szymon, krótkimi, silnymi strumieniami.

– Co myśmy najlepszego zrobili? – powiedziałem sprzątając ślady naszej niedawnej działalności.
– Uprawialiśmy seks, to wszystko – odpowiedział rzeczowy jak zwykle Ulewa. – Będąc bardziej precyzyjnym, właśnie straciłem dziewictwo. Z tobą. Będziesz mnie miał na sumieniu do końca życia – błaznował. – I może seks z babami jest przyjemniejszy, ale też było mi fajnie. – A tobie?
– Mhm – mruknąłem. Było mi fajnie, ale ciągle przeżywałem zdradę. Szymon mnie tak nie gryzł, przecież to się stało, kiedy formalnie nie byłem z Pawłem. Gdzie tu zdrada? Zwykła komplikacja.
– Nie boję się, że zostanę gejem – ciągnął dalej – bo cycki i cipy dalej mnie podniecają. Może biseksem, a to mi w ogóle nie przeszkadza, ważne, by się kiedyś ożenić. Powtórzymy jutro przed twoim wyjazdem?
– Jak ci nie przeszkadza ta moja góra tłuszczu… – odpowiedziałem ze śmiechem.
– E tam – machnął ręką. – Jest się do czego przytulić. Podoba ci się moja parówa?
– Pewnie.
– Twój chłopak ma większą?
– Może dłuższą ale na pewno nie grubszą – zapewniłem go. Jasiu uśmiechnął się zadowolony.
– Wiesz, Reroń, muszę ci coś powiedzieć – westchnął Jasiu, sięgnął po ostatnią puszkę piwa i wziął z niej sporego łyka. – Mnie od jakiegoś czasu mocno ciśnie. No wiesz, parówa. Czasem wręcz mnie pali. Już pal sześć, k iedy idę po mieście a ona się ociera o bokserki, już raz tak trysnąłem. To chyba nie jest normalne? Mi nawet stoi, kiedy kąpię mojego brata. Albo jak widzę biust jakiejś dziewczyny. Mało nie wpadłem, jak podglądałem laski pod prysznicem. Ja już nawet sobie zwaliłem raz na lekcji, nie wierzysz?
– Wierzę, czemu nie? – uspokoiłem go. Popatrz, kto by pomyślał, że taki niepozorny Ulewa… – Ja na lekcji bym się raczej nie odważył. Ale zrobiłem to w szkolnym kiblu.
– Ja już sobie z tym zupełnie nie daję rady – powiedział płaczliwie. Tak, ten nieustraszony Ulewa, który na wszystko miał natychmiastową receptę. – W nocy mi się śni, że rucham jakieś laski albo ssę facetom pały. Wiesz, Reroń? Ja już kiedyś miałem napisanego maila do ciebie, w którym to wszystko opisałem, w końcu jednak go nie wysłałem. Jakoś tak głupio...
– Trzeba było. Wiesz, ja strasznie chciałem cię poinformować o moim pierwszym wytrysku i też zabrakło mi odwagi. Może nie tyle odwagi, sądziłem, że jeszcze jesteś dzieckiem.
– Kiedy to było?
– A jakieś dwa tygodnie przed Gwiazdką.
– To już mogłeś – odpowiedział Ulewa. – Mnie to ciągnie jakoś od jesieni, zaraz po tym, jak wyjechałeś do tej swojej wiochy. Pamiętasz jak byleś u mnie i była ta dupa z kółka matematycznego?
– No pewnie. Leżałeś chory a później, jak wyszła, to poszedłeś ze sterczącym wackiem do kibla…
Leżeliśmy na łóżku Ulewy zupełnie nadzy, naprzeciw siebie, nasze wacki jeszcze nie ochłonęły po niedawnych przygodach. Jasiu położył mi rękę na biodro, po czym zsunął ją i zaczął się bawić moim napletkiem.
– To nie tak było. Ona mnie raczej nie podnieciła, no może trochę. Ale później zobaczyłem górkę na twoich spodniach i to mnie mocno ruszyło. Nie wiem, czy pamiętasz, ale wstałem tak, byś widział moją dzidę…
– To ci się nawet udało. Mało mi nią oczu nie wybiłeś – zaśmiałem się.
– I tak marzyłem, że jak wrócę, ty włożysz rękę pod kołdrę i zaczniesz mnie macać. No ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jesteś, no, tym…
– Możesz powiedzieć pedałem, nie obrażę się. Mój chłopak tak mnie nazywa i oczywiście udaje, że on jest hetero. On mi nawet nie chce wacka possać…
– No to na co my czekamy?
– Jasiu, jesteś w trzy dupy pijany. Później będziemy tego żałowali.
– Ja? Nigdy! – zaperzył się Ulewa. – Seks z tobą był w planie, zwłaszcza, kiedy się przyznałeś, że jesteś… no wiesz – słowo „pedał” ewidentnie nie chciało mu przejść przez usta.
– Ale to piwo mogłeś sobie darować – powiedziałem złośliwie. – Skąd pomysł, że ja będę je chciał pić? Prawdę mówiąc piję je po raz pierwszy w życiu.
– Strzeżonego Pan Bóg strzeże – rzucił sentencjonalnie Ulewa. Jego członek w międzyczasie znów się w pełni wyprostował.
– Masz taką śmieszną główkę – Ulewa bawił się moim wyprostowanym członkiem. Było w tym coś dziwnego, perwersyjnego niemal, do tej pory skupialiśmy się na ruchach posuwistych. – Moja jest taka, jakby ktoś frontalnie przywalił młotkiem.
– Ty uważaj, bo zaraz wytrysnę…
– A nie żałuj sobie – zaśmiał się Jasiu. – Lubię patrzeć. Ssał ci ktoś jądra?
– Ty masz jakieś zboczone myśli – pacnąłem go w ucho. – Co komu po lizaniu jajek?
– Strefy erogenne po prostu – odpowiedział Ulewa spokojnie. – Tak jakbym ci na przykład drażnił rowa...
– Czegoś ty się kurwa naczytał?? Dla mnie seks to seks, przytulasz chłopaka, laskę czy tam co chcesz, podniecasz się i trzesz do wytrysku…
– Przecież to tartak jest. Tępe piłowanie mnie nie interesuje, to dobre do pornoli. Ja wolę coś naprawdę ekstra, co mnie podnieca tak, że dygocze mi całe ciało. To co, polizać ci te jądra? Sam się przekonasz.
A to ci niespodzianka. Niepozorny Jasiu jakby się naczytał Kamasutry, Wisłockiej i cholera wie, czego jeszcze. O bujną wyobraźnię go nie posądzałem, może był mądry, oczytany, ale jego wyobraźnia rzadko wychodziła poza zbiory liczbowe. Wypracowania Ulewy zasługiwałyby nawet na muzeum, tylko wątpię, by znaleźli się odwiedzający. A tu nagle taka fantazja, zupełnie znikąd…
– Jasiu, litości, już jest po jedenastej, nie możemy tego odłożyć na później?
– Nie. Jutro będziemy trzaskać zadania, a jak Zawicka wyjdzie to ty będziesz się już zbierał na pociąg. No już… – pociągnął mnie za malucha.
Jeszcze wiele głupot zrobiliśmy tej nocy i do następnego popołudnia wydawało mi się, że mam dość seksu na jakieś pół roku. Było oczywiście ssanie jąder i Ulewa zrobił to tak, że kwiczałem z podniecenia. Ciekawe, czy nauczył się tego z tych pornosów?
Kiedy już wydawało się, że jesteśmy totalnie wypruci, Jasiu zaproponował pojedynek na wacki. Przegra ten, któremu wytryśnie albo oklapnie, a za każde trafienie w jądra jest punkt. Daję słowo, w podobnej perwerze nie brałem udziału już nigdy w życiu. Nawilżyliśmy maluchy jakimś żelem, który Jasiu podprowadził rodzicom i się zaczęło. Jasiu jest niższy ode mnie, więc to ja obrywałem częściej i był nawet moment, kiedy chciałem odpuścić sobie tę wariacką zabawę, Jednak podniecenie i doskonały nastrój przeważyły. Wytrzymaliśmy tak kilkanaście minut, w końcu Ulewa doszedł pierwszy, po czym padł na łóżko.
– Ale na punkty wygrałem, ty musisz mieć w mosznie niezłą jajecznicę. Nie bolą cię?
– Tak jakby…
– Dobra, possę ci jeszcze, żeby było sprawiedliwie i już idziemy spać. Klęknij.
– Po co? – zdziwiłem się.
– Possę cię jak cielak krowę.
– Czyś ty zwariował? Po co?
– Nie gadaj tylko klękaj.
Nie wierzyłem w jego zapewnienia ale klęknąłem i podparłem się ramionami. Jasiu wśliznął się pode mnie błyskawicznie. To było coś tak innego… Już prawie nie miałem sił, wyczerpany tymi igraszkami, ale Jasiu nie ustępował. Doszedłem mało nie tracąc przytomności. Nie wnikam, co stało się z nasieniem, czasem lepiej nie wiedzieć.
Chyba tamtej nocy zmieniłem swoje zdanie co do seksu, że oprócz rozładowania się, może być wspaniałą zabawą, zwłaszcza jeśli zachowa się do tego odpowiedni dystans. Niestety, nie nauczę tego Pawła. Cokolwiek by o nim powiedzieć, on jest bardzo konserwatywny i taka wesoła zabawa w łóżku jak z Jasiem nigdy nie będzie miała miejsca.

Jakiś czas później, kiedy po raz kolejny bezskutecznie namawiałem Pawła, by mi possał, powiedziałem gniewnie:
– Nie to nie. Jasiu mi possał.
– Aha, i myślisz, że ci w to uwierzę? – zdziwił się. – Każdy, tylko nie Jasiu. To po prostu niemożliwe.
I chyba nigdy nie uwierzył.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blask12345
Wyjadacz



Dołączył: 07 Cze 2015
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Skąd: zewsząd

PostWysłany: Wto 10:45, 01 Cze 2021    Temat postu:

oooo! super!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Nowości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin