Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie będzie bolało (zakończone)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pon 23:02, 09 Lip 2018    Temat postu:

Maciej rozpoczął obrywanie za dotychczasową dezynwolturę i jest powoli acz konsekwentnie ustawiany w szeregu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:16, 09 Lip 2018    Temat postu:

Czy Maciej nie miał szacunku do wszystkich ? może trochę za bardzo jestem wpatrzony w Macieja, ale w jego osobie najbardziej widzę siebie samego choć przeplata się to z Pawła osobą. Może nie umiem tak spojrzeć na Maćka czy Pawła jak TY?

Mam nadzieję że i tak będę umiał zrozumieć Ciebie.

P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 0:03, 10 Lip 2018    Temat postu:

Maciej to dobry chłopak, ale jego problemem jest to, że brak śmiałości w kontaktach z rówieśnikami i odkrytą u siebie orientację, z którą nie bardzo sobie radzi, rekompensuje niepotrzebnymi jazdami z rodzicami. Nie próbował nigdy ich sobie ułożyć, na przykładzie matki zrozumiał, że najwięcej osiągnie pyskowaniem i stawaniem okoniem. W szkole już przyzwyczaił się, że to nie on będzie rządził i robi to w domu. Poza tym jest lekko zapatrzony w siebie, w zdolności intelektualne i nagle z dobrej, elitarnej szkoły, gdzie liczył się mózg, trafia do kiepskiej szkoły malomiasteczkowej, gdzie rządzą układy i prawo pięści. Przecież już oberwał od Pawła, prawda? A na dodatek ktoś go po chamsku wrabia w gwałt...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 13:46, 10 Lip 2018    Temat postu:

Masz rację że trafił z jednego środowiska w drugie a to się odbija na tym jak podchodzi do własnej matki, ale czy matka czasem też nie podchodzi do niego jak do nie myślącej osoby i widzi tylko to jak ją wychowywano oraz przenosi stres z pracy do domu? A ojciec co siłą chce rozwiązać sprawy w domu? To nie tędy droga. A małomiasteczkowe środowisko szybciej zniszczy kogoś z poza niż swojego choć by był najgorszym menelem...
Tak wygląda to nawet w wielkiej Warszawie gdy się przyjrzymy środowisku podwórek, osiedli czy spółdzielni tam wciąż trwa walka pomiędzy ludźmi kto jest ważniejszy, albo kto jest bogatszy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 19:17, 11 Lip 2018    Temat postu: 33.

Mężczyzna? Do mnie? Chyba jakaś pomyłka. Na upartego miał to być ojciec, tyle że właśnie on miał się tu nie pojawiać. Cały dobry humor po wizycie u psychiatry zniknął.
– W okularach? – zapytałem pigułę. Ta zaprzeczyła. Przynajmniej tyle dobrego. Uśmiechnąłem się pod wąsem, a właściwie pod paroma nędznymi kłaczkami.
– No to niech przyjdzie – zgodziłem się łaskawie. Co będzie to będzie. Piguła oddaliła się, a ja poszedłem na swoje ulubione miejsce w korytarzu, wciąż próbując zgadnąć, kogo tu niesie. Jednak gdy u szczytu korytarza zobaczyłem masywną, barczystą sylwetkę w mundurze leśniczego, zrobiło mi się głupio. O cholera, nawet o nim nie pomyślałem. Skąd wie? Kto mu to powiedział? Przecież matka niezbyt tolerowała to, że się z nim spotykam, a na facebooku go nie ma. Więc skąd?
– Czy ty naprawdę nie masz lepszych pomysłów na życie? – zapytał mnie swym ciepłym, jowialnym głosem, obściskując niczym własnego syna. – Co ci takiego strzeliło do głowy?
Nie pytał o nic innego niż pozostali, zdaje się, że jeszcze nieraz będę musiał zmierzyć się z tymi pytaniami. Może lepiej napisać ogłoszenie na tablicy na facebooku? Ja, Maciej Reroń, oznajmiam, że do skończenia z moim życiem zmusiło mnie… Rzecz do przemyślenia. Na razie musiałem raz jeszcze stawić czoła niewygodnym indagacjom.
– Miałem swoje problemy – odburknąłem. Tymczasem Zenon wręczył mi wypchaną reklamówkę.
– Wracaj do zdrowia, zdaje się, że tu w szpitalu paskudnie karmią – powiedział, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej portfel, z którego wyjął niebieski banknot.
– Podejrzewam, że nawet na coca-colę nie masz. Łap.
– Ale ja nie bardzo będę miał z czego oddać… – broniłem się.
– A ktoś cię o to prosi? Bierz, nie marudź. W tym wieku to już się ma jakieś wydatki.
Nie podobało mi się to, ale posłusznie złożyłem banknot i schowałem go do kieszeni spodni, po czym usiadłem koło niego. Żeby tylko nie zaczął drążyć tematu…
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tej sprawie z gwałtem? – zapytał znienacka. – Znam sporo gliniarzy na posterunku, z niektórymi nawet do szkoły chodziłem, bym ci jakoś pomógł. Przecież to niemożliwe, żebyś zgwałcił dziewczynę, to nie ty.
– A dlaczego? – zapytałem zaczepnie. Irytowało mnie, że ma sporą wiedzę na mój temat, ciekawe skąd. Pewnie od tych swoich kumpli z policji, choć akurat po nich nie spodziewałem się, że będą chlapać ozorem na lewo i prawo.
– Nieważne, może na ten temat też kiedyś pogadamy – odpowiedział z uśmiechem. – Przyjmij, że mam do ciebie zaufanie, dobra?
Co on chce mi powiedzieć? Bo coś dał mi do zrozumienia, tylko nie bardzo wiedziałem, co. Nie wie o mojej prawdziwej naturze, bo i skąd? Nie zwierzałem mu się, o tym wiedział Paweł, psychiatra i ja sam.
– Ale pan nie wie, co się stało tam, na tej imprezie. Ja nie jestem wcale taki niewinny… Strasznie nakłamałem policji.
Nie wiem, co mnie naszło, ale opisałem mu w drobiazgach to, co się stało w pokoju na górze podczas imprezy. Ze szczegółami. O pewnych rzeczach mówiłem ze ściśniętym gardłem, jeszcze do dziś robiło mi się niedobrze. Zenon słuchał z kamienną twarzą. Jednak musiałem komuś to wyrzucić, a on był jedyną osobą godną zaufania. Przecież nie powiem tego matce…
– To nie o to chodzi – uspokoił mnie leśniczy. – Tej dziewczynie skrępowano ręce, nogi i zabawiano się ponad pół godziny w najdzikszy sposób, między innymi kijem od szczotki. Dziewczyna do dziś jest w ciężkim szoku i leży w szpitalu. Nie chodzi o takie zabawy, o których mi właśnie powiedziałeś. Możesz się tym nie martwić.
– Ale znajdą moje DNA – powiedziałem słabym głosem. O śladach DNA mówi się praktycznie przy każdym morderstwie, a przecież i mi pobrano próbkę kodu.
– Tak długo jak nie zamoczyłeś, jesteś bezpieczny – uspokoił mnie leśniczy. – Naprawdę nie masz się czym przejmować. W każdym razie ja nikomu mnie powiem.
Chciało mi się płakać. Nie wiem dlaczego, może z tego powodu, że opuszczał mnie właśnie ogromny strach. Jeśli leśniczy ma rację, to nie powinni mi nic zrobić.
– A jakby mi się na przykład jakiś włos oberwał, no wie pan jaki…
Leśniczy popatrzył się na mnie jakoś dziwnie.
– Prawdopodobieństwo jakieś jest, ale bardzo nikłe, jesteś dobry z matematyki to możesz sobie sam je określić. Nie zapominaj, że taki kłaczek może się przenieść choćby przez toaletę, jeśli już tak głęboko w to wchodzimy. Naprawdę, nie ma sensu się denerwować.
– No dobrze, ale matka…
– Matka się o ciebie boi, to chyba naturalne, ale, uwierz mi, wcale nie myśli, że jesteś gwałcicielem. Zaufaj mi.
Znów to cholerne „zaufaj”. Skąd wie? Żeby zrozumieć moją matkę, jak się okazuje nie wystarczy nawet przemieszkać z nią czternaście lat. Sam bym się tego po niej nie spodziewał… Już nie płakałem a ryczałem, łzy leciały mi z oczu i nie mogłem nad tym zapanować. Leśniczy objął mnie i przytulił do siebie. Popatrzyłem się przestraszony wokoło, ale nikt tego nie widział, jakieś piguły chodziły z drugiej strony korytarza, my siedzieliśmy we wnęce, która sporo kryła. A ja odpływałem. Czułem się bezpieczny i zrozumiany, od bardzo długiego czasu.
– Ale ona to robiła tak długo, aż… no wie pan, aż wytrysnąłem – powiedziałem z niejakim wysiłkiem, choć już miałem pewność, że gramy do jednej bramki. No i przed nim jakoś mniej się wstydziłem, nawet nie wiem, czemu, Nawet Pawłowi tego nie powiedziałem.
– Gdybyś tam coś zostawił, to, wierz mi, już by się tobą zajęli – powiedział spokojnie. Nawet jak się spuściłeś na pościel czy na podłogę, nikt nie będzie tego badał. Ile ty tego możesz mieć, kilka kropelek? Jak byłem w twoim wieku, to więcej mi nie leciało.
– No nie wiem… Mi sporo leci, wcale nie kilka kropel – sprostowałem i jakoś nie czułem się zażenowany, a raczej zadowolony, że to wie.
– Ale ja wiem. Poza tym gwałciciel zostawił sporo śladów, tylko nie pasują do nikogo z was. Zdaje się, że albo przyszedł, jak już wszyscy wyszli z tej pożal się Boże prywatki, albo policja nie ma pełnej listy uczestników.
– Tyle że mnie nikt o nią nie pytał...
Leśniczy pomyślał trochę.
– To wiesz co? – zaproponował leśniczy. – Napisz ją na kartce, jutro przyjdę ją odebrać i podrzucę na policję. W taki sposób, aby nie wiedzieli, kto ją ułożył. Co prawda to ma wartość tylko operacyjną, ale możliwe, że w taki sposób dojdą do tego, kto zostawił ślady. No jak? Napiszesz?
Skinąłem głową. To było jakieś rozwiązanie. Leśniczy pogładził mnie po policzku. Wtem do głowy przyszła mi pewna myśl. Skoro on jest taki wyrywny do pomocy, dobrze poinformowany i tak dalej, zaprzęgnę go do sprawy Pawła. Gdy już skończyliśmy, przedstawiłem mu całą prośbę. Dowiedział się prawie wszystkiego, pominąwszy najbardziej pikantne momenty. No i nie mówiłem mu oczywiście o tym, co zaszło między nami tamtego wieczora.
– Tak, o tym też słyszałem. Ty bardzo lubisz tego chłopaka, prawda?
Wiedziałem, że on za nim nie przepada, już raz mi to przecież powiedział, ale co mnie to obchodzi? Potwierdziłem. Tym bardziej, że musiał podejrzewać, że nie węszę w sprawie śmierci jego matki ot tak dla siebie. On jest bardziej inteligentny niż mi się wydaje.
– Zostaw to mnie. Nie obiecuję, że się uda, ale rozejrzę się. Zresztą… – powiedział i przerwał.
– Co zresztą?
– Nie, nic…
On coś wie i nie chce mi powiedzieć. Nie lubię nierównej gry, jednak aby coś ugrać nie mogłem naciskać i jeżeli mnie o tym nie informuje, to znaczy że musi być jakiś powód, dla którego woli, bym był z dala od tej sprawy. Niech mu będzie, należy brać co dają, bo już przekonałem się, że w międzyczasie mogą się rozmyślić. Pogadaliśmy jeszcze na neutralne tematy i między innymi dowiedziałem się, że nadal nie może znaleźć nikogo, kto skojarzyłby buty Zarychtowej. Ponoć pamiętają tylko, że były czarne. Nie dziwiłem się. Też nie pamiętam, jak wyglądały moje buty, które nosiłem sześć lat temu, nawet nie jestem pewien, czy bym je rozpoznał. Wtedy zaczęła mi rosnąć noga i zmieniałem obuwie jak rękawiczki.
– Potrzeba ci jeszcze czegoś? – zapytał troskliwie leśniczy wstając z miejsca. – Muszę wracać do siebie, oficjalnie jestem w drodze z nadleśnictwa a po południu przyjeżdża ktoś z Wrocławia w sprawie nasadzeń.
Wiedziałem, że mógłbym poprosić naprawdę o wiele, postanowiłem jednak nie nadużywać gołębiego serca pana Zenona. To, czego naprawdę chciałem, i tak nie przeszłoby mi przez gardło. No i nie wiem, czy by się na to zgodził. A chciałem, by ktoś nareszcie porządnie zwalił mi konia, tak, bym zabryzgał nasieniem sufit a później przez kwadrans łapał oddech. I właśnie on najczęściej przychodził mi do głowy. Już sobie wyobrażałem mojego dydka w jego grubych mięsistych palcach. Na wszelki wypadek, by nie kusić losu, oderwałem wzrok od jego apetycznego krocza. Pożegnałem się z żalem, długo celebrowałem niedźwiedzi uścisk na do widzenia.
– Pamiętaj, wpadnę jutro po listę.
Trudno, bym zapomniał.

Mając własną forsę odpuściłem sobie wstrętny obiad ze szpitalnego kotła, trochę podżarłem z dobrodziejstw dwóch wypchanych reklamówek, a po resztę zjechałem windą do szpitalnego bufetu. Z niewielką przerwą nie byłem na sali od rana. Nie miałem wyrzutów, gdyby chcieli, to by mnie znaleźli, więc widać im nie byłem potrzebny. Jeszcze nie skończyłem opychać się wyjątkowo smaczną sałatką jarzynową, a znów mnie znalazła piguła, oczywiście ta sama co zawsze. Chyba ją znienawidzę.
– Maćku, znów gość do ciebie, tym razem wiem, kto. Pan profesor.
Rany boskie, jeszcze tego brakowało. Który profesor? Co prawda w naszej szkole zawód nauczyciela jest bardzo sfeminizowany, ale kilku facetów uczy. Oby to był Archimedes. Tu akurat nie miałem kłopotów z dociekaniem, skąd wie, on jest w oficjalnej grupie na facebooku. Reszta nauczycieli zresztą też.
Archimedes sprawił mi niespodziankę – jako jedyny nie pytał, po co to zrobiłem, co się stało, nie zadawał niepotrzebnych pytań. Na początku byłem stremowany, bo jednak najgroźniejszy nauczyciel w szkole siłą rzeczy musi wzbudzać respekt, ale wkrótce okazało się, że niepotrzebnie. Rozmawialiśmy luźno, niezobowiązująco i jakoś tak sympatycznie. Do dziś nawet nie wiedziałem, że Archimedes umie opowiadać dowcipy! Co prawda nie są to takie dowcipy, jakie sobie opowiadamy między kolegami, ale zupełnie inny rodzaj humoru. Te nasze pewnie by mu nie przeszły przez gardło. Podejrzewam, że gdyby opowiedział dowcip o manometrze i studencie, to w klasie nikt by go nie zrozumiał. W ogóle bardzo bym chciał, żeby mój przyszły facet, obojętnie, kto nim będzie, miał ciało Pawła, był serdeczny jak leśniczy i mądry jak Archimedes. Eh… Mogę sobie pomarzyć. Tymczasem skończyłem rozmowę z Archimedesem, oczywiście nie obyło się bez kolejnej torby z wałówą, tym razem przygotowaną przez jego żonę. Jeszcze trochę, a będę mógł otworzyć sklep, głównie ze słodyczami. Mnie by nigdy nie przyszło do głowy zabierać żarcie dla kogoś, kto leży w szpitalu. No teraz bardziej, jak wiem, jak karmią. Mniejsza z tym, chwyciłem kolejną reklamówkę w moich zbiorach i wróciłem na salę. Łóżko po Gruźliku dalej było puste, Śpioch oczywiście spał, poświstując przez sen. Rzuciłem oko na posłanie pana Kazimierza. Łóżko było niechlujnie zasłane, kołdra burzyła się na pomiętym prześcieradle. Ale nie to było najgorsze. Gdzieniegdzie na posłaniu widniały różnej wielkości plamy krwi. Co tym razem się stało?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 19:19, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:19, 12 Lip 2018    Temat postu:

Ja nie lubiłem tych wizyt osób bliskich czy znajomych gdy byłem w szpitalu, a każda taka wizyta kojarzyła Mi się z tym że zaraz Mnie z stąd zabiorą i zamkną w psychiatryku. A gdy przyszedł dzień wyjścia to nie umiałem postawić nogi, jakbym miał z waty. Zaś cały czas myślałem czy uda się Mi przetrwać i że wytrzymam, i nikt nie będzie Mnie wciąż pytał dlaczego to zrobiłeś, po co Ci to było? Zaś u Maćka bardziej przebija się strach przed ludźmi i to nawet tymi co są mu bliscy, chcą pomóc. Nie wiem czy aż tak samolubnie podchodzi do swoich doświadczeń nastolatek jakim jest Maciek. A może Ja odbieram to wszystko zbyt porównując do siebie i swoich doświadczeń, przeżyć?

Czekam już na kolejną część przeżyć Maćka, Pawła, Leśniczego i rodziców Maćka...
Pozdrawiam z Warszawy
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 10:10, 12 Lip 2018    Temat postu:

On po prostu jest wyrwany z kokona, z wnętrza samego siebie i odkrywa, że na zewnątrz też jest świat, też są ludzie, któ©zy go lubią i akceptują, c o czym nie wiedział (częsty błąd nastolatków). Jeśli odwiedza go najostrzejszy nauczyciel w szkole, to już chyba samo to o czymś świadczy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Pią 19:49, 13 Lip 2018    Temat postu: 34.

Wokoło nie było żadnej piguły, salowej, ani w ogóle nikogo, od kogo mógłbym się dowiedzieć. Pobiegłem na drugi koniec korytarza, gdzie jest tak zwany pokój wypoczynkowy pielęgniarek. Powinien tam ktoś być, widziałem jedną pielęgniarkę, jak tam szła. Pacjentom co prawda nie wolno tam wchodzić, ale… Na szczęście drzwi były otwarte. Wewnątrz dwie siostry piły kawę, zagryzając pączkami. Na stole stał cały talerz i najchętniej poczęstowałbym się bez pytania.
– Coś się stało? – zapytała dość opryskliwie ta bliżej drzwi przyglądając mi się uważnie.
– Tak, chciałbym wiedzieć, co się stało z pacjentem z mojej sali, panem Kazimierzem Wielińskim. Na łóżku zastałem tylko jakieś krwawe plamy…
– Nie ma go tam? – zdziwiła się ta druga. – Przecież miał leżeć. Wie, że nie wolno mu chodzić.
– Zobaczyłabyś, co się z nim dzieje – zasugerowała jej koleżanka, pociągając spory łyk kawy. – Cholera go wie, ten facet ma w nosie wszystkie zalecenia.
– Teraz? A kiedy kawę wypiję? Mamy przecież przerwę. Kaśka i Halina powinny tam być, niech się tym zajmą.
Ta druga była najwyraźniej innego zdania. Odsunęła energicznie spodek ze szklanką, wstała w prawie wojskowy sposób i szybko ruszyła w stronę wyjścia.
– Ty, Maciek, sprawdź męskie toalety, zawsze lepiej tam wejść chłopakowi – poleciła mi i ruszyła w kierunku mojej sali, jakby spodziewała się tam go znaleźć. Chcąc nie chcąc musiałem pójść do kibla. Wszedłem. Pierwszy był pokoik z pisuarami. Tam go nie było, zatem przeszedłem do drugiego, z kabinami. Są tak urządzone, że drzwi zawsze wyglądają na zamknięte, obojętnie, czy ktoś jest w środku czy nie. Wytężyłem uszy, jednak nie usłyszałem żadnego sapania, oddychania ani podobnych odgłosów typowych dla toalety. Musiałbym teraz wchodzić do każdej kabiny oddzielnie, ale nie lubiłem tego, widok srającego faceta to nic przyjemnego. Już kilka razy nadziałem się na mężczyzn załatwiających swoje potrzeby i czułem się lekko zdegustowany. Drzwi, no jasne. Nie sięgają do samego dołu, a są zawieszone w pewnej odległości od podłogi, jakieś dziesięć centymetrów. Położyłem się na zimnej, śmierdzącej jakimś środkiem chemicznym podłodze. Pierwsza kabina pusta. Druga też. Dopiero w trzeciej zauważyłem owłosione nogi w znanych mi pantoflach. Wstałem, otrzepałem się i zapukałem. Cisza. Chwilę się zastanawiałem, zanim otworzyłem drzwi. Na desce klozetowej siedział pan Wiliński, z opuszczonymi do kolan spodniami. Piżama była poplamiona krwią i to rzuciło mi się w oczy prędzej niż jego twarz. Był oparty o ścianę i mimo złego oświetlenia widziałem, że jest biały jak kreda.
– Panie Kazimierzu! – krzyknąłem. Złapałem go za rękę. Była ciepła. Jednak mężczyzna nie ruszył się. Przerażony wypadłem z toalety i pognałem w stronę pokoju pielęgniarek. Na szczęście na korytarzu natknąłem się na tę, która właśnie miała dyżur, chyba Halinę.
– Siostro, pan Wieliński w ubikacji siedzi nieprzytomny…
– Doigrał się – mruknęła w pierwszym odruchu pielęgniarka. – Żyje?
– A skąd ja to mam wiedzieć? – zapytałem niezbyt grzecznie. – Jest blady ale ciepły. Nie znam się na tym.
Pielęgniarka nieśpiesznym krokiem udała się do toalety, a ja stałem i patrzyłem. Byłem ciekaw, jak stamtąd wyjdzie. Faktycznie, dość szybko pojawiła się w drzwiach i zniknęła w położonej nieopodal dyżurce. Później nastąpiła kotłowanina: praktycznie znikąd pojawili się sanitariusze, lekarze i inne pielęgniarki, zrobiło się rojno jak w ulu. Po dość krótkim czasie przywieziono łóżko na kółkach, ułożono na nim ostrożnie Kazimierza i powieziono szybko w stronę windy. Pośpiech, z jakim to wykonano, świadczył, że pacjent jeszcze żyje. Odetchnąłem. Inaczej chyba by się tak nie śpieszyli? Do tej pory wszystko, co było związane z lekarzami, szpitalami i podobnymi rzeczami, było dla mnie obce. Matka lubowała się w takich filmach, mnie to po prostu nie interesowało, nie wybieram się na medycynę a na politechnikę, przynajmniej tak mi się teraz wydaje. Tutaj wszystkiego uczyłem się od początku.
– Co się stało z panem Wielińskim? – zapytałem przechodzącej pielęgniarki, tej, która mnie lubi.
– Miał wylew. Tyle razy miał mówione, by nie chodzić, nie siadać, ale nie posłuchał. W ogóle znalazłeś go praktycznie w ostatniej chwili, jeszcze dziesięć minut i powieźliby go, ale do kostnicy.

Smutno mi się zrobiło. Lubiłem go, a i miałem spore oczekiwania, liczyłem, że znów w nocy będzie sobie walił konia, a ja popatrzę. Wydawało mi się, że między nami panowało jakieś milczące porozumienie. Może liczyłem na coś więcej? Teraz to i tak wszystko jedno. Tyle że w jego przypadku mogłem liczyć, że do czegoś dojdzie. Na oddziale jest kilku facetów, którzy są nawet przystojni, ale jakoś żaden do mnie nie zagadał, a sam się wstydziłem. Może gdyby leżeli w mojej sali, to kto wie? Byłoby na pewno łatwiej. Wróciłem do sali i odkryłem, że na miejscu zamiast Gruźlika jest nowy pacjent, znów starszy mężczyzna. Skąd oni biorą tych wszystkich dziadków? Mężczyzna był podłączony do jakiejś aparatury i kilku pojemników na stojaku, podobnie jak ja kilka dni temu. Już powoli zaczynałem mieć dość całej tej trupiarni. Szkoda tylko, że sam się do niej wepchałem. Coś miałem zrobić, właśnie, co? A racja, leśniczy prosił mnie o listę wszystkich tych, którzy byli na tamtej imprezie. W którejś torbie był notes i długopis, tylko w której? Pewnie tej od profesora. Szybko znalazłem, otworzyłem paczkę żelków i zacząłem sobie przypominać. Zacząłem od dziewczyn, choć wątpię, by zgwałciła ją jakaś laska, jeden pedał w tym towarzystwie chyba wystarczy? Naliczyłem osiem sztuk i je zapisałem. Z chłopcami był kłopot. Nie wszystkich znalem z nazwiska, było kilku starszych. Na początku wypisałem tych, których znam: Zagrobelny, Janiak, Zabłotny, Okrojny, Nowicki, Rysiak, Oświęcimski. Jedno nazwisko nie dało mi spokoju, Syczewski. Nie byłem pewny, czy go widziałem, na początku na pewno go nie było, ale gdy zszedłem już z tej nieszczęsnej góry? Chyba słyszałem jego głos, jest dość charakterystyczny. No i kurtka, czarna skórzana kurtka na wieszaku. Głowę, a nawet wacka dam sobie uciąć, że należała do Syczewskiego. Ale to dalej nic pewnego. Po co miałby się ukrywać? Skreśliłem to nazwisko, ale dalej mnie męczyło. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, ale… On mnie nie oszczędzał, to dlaczego ja mam oszczędzać jego? Te wszystkie wyzwiska pochodziły właśnie od niego. Nic to, niech go też przebadają. Wyjąłem znów notes i dopisałem jego nazwisko, dołączając mały znak zapytania na koniec. Schowałem notes, przy okazji wyjmując paczkę delicji. Nieźle się utuczę w tym szpitalu. Już mnie mdliło od tych słodyczy, ile można?

Następnego dnia zacząłem się denerwować, że wkrótce kończy się zakaz odwiedzania mnie przez matkę. Całe przedpołudnie leżałem na łóżku i myślałem o czekającej mnie rozmowie. Leśniczy wpadł tylko na chwilę, podobno nie miał czasu, a i nie był jakoś specjalnie rozmowny. Mówił, że ma wyjątkowo wiele rzeczy do załatwienia, a czasu mało, że pogadamy, jak wyjdę i żebym się absolutnie niczym nie martwił. Nie tego się po nim spodziewałem, przyznaję, że rozczarował mnie. Dorośli zawsze myślą, że to oni są najważniejsi i wszystko musi przebiegać dokładnie tak, jak sobie zaplanują. Jak będę dorosły to się odegram za te wszystkie „nie teraz”, „nie mam czasu”, „za chwilę”, „zaraz” i podobne. Jak? Jeszcze nie wiem. Myślenie i knowanie przeciwko dorosłym szybko mnie zmęczyło. Pooglądałbym telewizję, ale nie miałem żadnej pięciozłotówki, poza tym postanowiłem nie płacić za coś, co moim zdaniem powinno być za darmo. Podobno kiedyś było, tak słyszałem. Na szczęście stary, dobry profesor przyniósł mi sfatygowany egzemplarz Lilavati Jeleńskiego i miałem co czytać. Fantastyczna książka, że też tego nie znałem wcześniej. Gdy byłem skupiony nad jakimś szczególnym problemem, do sali weszła pielęgniarka w towarzystwie chłopaka w moim wieku, może starszego, na pewno mojego wzrostu. Trudno było zresztą powiedzieć, bo miał całą twarz zaklejoną plastrami, tylko oczy i usta było mu widać.
– Tu będziesz miał miejsce, pod oknem – powiedziała miłym, sympatycznym głosem. – A o resztę zapytaj Maćka, on leży kilka dni, jest dobrze zorientowany. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie, to dobry, mądry chłopak – powiedziała z uśmiechem i wyszła.
Nareszcie ktoś to zauważył… Chłopak z widocznym problemem z chodzeniem przeszedł w stronę łóżka.
– Cześć, Szymon jestem – powiedział ze słyszalnym bólem w głosie, z którego wynikało, że dopiero co zaczął mutację, więc całkiem możliwe, że jest w moim wieku.
– Co ci się stało? – zapytałem z głupia frant. Chyba lepiej, że dowiem się tego od niego, z nie od piguły czy z szeptanek po korytarzu. Bo w szpitalu ludzie się nudzą i każdy nowy chory jest dla nich swojego rodzaju rozrywką. O mnie pewnie też coś mówili, bo widziałem, jak mi się przypatrują i pokazują palcem. Nikt jednak nie miał odwagi podejść do mnie i zapytać się, co mi jest.
– Garnek z wrzątkiem się na mnie wylał – odpowiedział Szymon. – I to tak nieszczęśliwie, że poparzył mi twarz i brzuch – powiedział sadowiąc się na łóżku. – Patrz jak to wygląda – powiedział uchylając połę od piżamy. Rzeczywiście wyglądało strasznie. Skóra była czerwona, pełna jakichś bąbli, zresztą większość zasłaniały plastry i opatrunki. Po kilku sekundach zamknąłem oczy.
– Jego też sobie poparzyłeś? – zapytałem pokazując na krocze.
– Żebyś wiedział. Tam mnie boli najbardziej, nawet porządnie nie da się wziąć go do ręki – odpowiedział patrząc uważnie dokoła, jakby obawiał się, że informacja dotrze do kogoś niepowołanego. – Patrz, jak to wygląda.
I nie czekając na zgodę odsłonił rozporek nieco za dużych spodni. Faktycznie masakra, wszystko to wyglądało, jakby było jedną wielką miazgą w kolorach od czerwonego do fioletowego, Dopiero gdy ochłonąłem zobaczyłem skąpe włosy powyżej wacka, który był tak zmaltretowany, że nie dało się porządnie ocenić jego długości. – W ogóle najchętniej bym leżał bez spodni, bo strasznie boli, nie będzie ci to przeszkadzać?
– Nie, skądże – odpowiedziałem bez przekonania. Jeszcze pięć minut temu wydawało mi się niemożliwe, że będę starał się nie patrzeć na czyjeś narządy płciowe. Tu należało tylko i wyłącznie płakać. Współczułem mu bardzo i zrobiło mi się smutno. Szymon ułożył się na łóżku, rozpiął bluzę od piżamy i ściągnął do kolan spodnie. Ciekawe, dlaczego go nie trzymają w izolatce, jak mnie, albo przynajmniej nie postawią parawanu. Przecież to nie jest przyjemne tak być oglądany przez wszystkich. A parawany są, stoją w pomieszczeniu ze sprzętem. Będę musiał później poprosić pielęgniarkę, niech chłopak ma jakąś ochronę intymności. Też nie chciałbym leżeć z wywalonym na wierzch wackiem.
– A tobie co? – zapytał znienacka. Zrobiło mi się strasznie głupio. Powiedzieć prawdę? Przecież i tak się dowie, tu ściany mają uszy. Dopiero teraz zobaczyłem cały bezsens mojej próby samobójczej. Cóż, do tej pory jakoś nie myślałem o konsekwencjach. To przyszło o wiele za późno.
– Postanowiłem się zabić – powiedziałem prawie szeptem – ale już wiem, że to było bez sensu…
– Też czasem chciałbym – odpowiedział Szymon po chwili milczenia. – Opowiesz mi, jak to robiłeś i dlaczego się nie udało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 1:56, 14 Lip 2018    Temat postu:

Jak Ty to robisz że tak umiesz zaciekawić czytającego nagłymi zmianami a jednak ze sobą powiązanymi i przeplatającymi się, dla Mnie jest trudnością nawet ułożyć tutaj komentarz dobrze napisany. Nie umiem wyrazić dla Ciebie zachwytu i bardzo jest Mi miło czytać tak interesujące opowiadanie choć na początku myślałem że będzie to przeplatanie się seksu z seksem i kilka wpisów codzienności, a to jest super interesujące opowiadanie w którym często odnajduje siebie samego. Dziękuję Ci za to opowiadanie i czekam na dalsze części.
Pozdrawiam
P cwelik z Warszawy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 10:39, 14 Lip 2018    Temat postu:

No właśnie wydawało mi się, że moje e-booki i opowiadania znane są z tego, że seks nie jest w nich najważniejszy, a dzieją się też inne rzeczy, jak to w życiu Smile Jeśli komuś się nie podoba, to niech da znać. Może napiszę opowiadanie, gdzie ruchanie będzie jedynym bohaterem. Tylko zdaje się nie jestem w tym dobry, nawet tu są więksi specjaliści...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 8:31, 15 Lip 2018    Temat postu:

Bardzo dobrze piszesz i są ciekawe Twoje opowiadania, bardzo dobrze że nie sam seks jest głównym tematem twoich opowiadań a ludzie ich doświadczenia zarówno życiowe jak i seksualne. Dla Mnie są super i zainteresowały Mnie bardzo, tym bardziej że widzę w tym czy w innych opowiadaniach, siebie samego i swoje doświadczenia jakie przeżyłem doświadczyłem rzeczywiście.
Pozdrawiam z Warszawy
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 18:43, 15 Lip 2018    Temat postu: 35.

Tego jeszcze brakowało, bym kogoś uczył, jak popełniać samobójstwo. Poza tym, zdaje się, że nie jestem w tej dziedzinie jakimś specjalnym ekspertem. Na upartego mógłbym mu opowiedzieć, ale coś po głosie mi wyglądało, że mały sobie ten opis weźmie do serca. A pomagać nikomu nie mam zamiaru.
– No podciąłem sobie żyły, bo mnie starzy wkurwiali – odpowiedziałem niechętnie – i teraz tego żałuję.
– Mnie ojciec wkurza – powiedział Szymon, a w jego głosie było zniechęcenie. – Ten pomysł ze ściągania garnka też był jego. On zawsze ma takie pomysły, myśli, że jeśli jestem najstarszy z rodzeństwa, to mogę wszystko robić. A spróbowałbym mu się postawić… Już raz kiedyś powiedziałem, że nie zrobię, to dostałem gumowym kablem. A do tego praca w polu. Mamy kilka hektarów i muszę pomagać, nawet kiedy pada czy jest zimno.
Co to za mania bicia? Dotychczas sądziłem, że tylko ojciec Pawła jest jakimś zwyrolem, ale okazuje się, że to zjawisko ma o wiele większy zakres. Nie wiem wszystkiego o Pawle, ale jego ojciec pewnie też żądał od niego rzeczy niemożliwych albo bardzo trudnych. I lał, jak ten nie potrafił ich zrobić. Szymon to było chucherko, mimo że miał trzynaście lat i chyba można było sobie wyobrazić, co się może stać, jak będzie ściągał wielki sagan z wrzątkiem… Miałem szczęście, że ode mnie nikt nie wymaga takich rzeczy, a zwykłych prac domowych: zamiatania, odkurzania, wynoszenia śmieci, pójścia na zakupy. Nikt mi nie każe robić w polu. Jakieś plusy jednak ma to moje życie, nie przeczę, szkoda, że tak niewiele…
– Może ci w końcu odpuści – odpowiedziałem pocieszająco. – Teraz ojciec chyba zrozumie, że nie wszystko możesz robić.
– Gówno zrozumie – powiedział Szymon ze złością. – Już mi powiedział, że to moja wina i że gdybym uważał, to nic złego by się nie stało. Chciał mnie nawet zdzielić przez łeb, ale matka nie pozwoliła.
– Chcesz coś słodkiego? – zapytałem, by już dłużej nie wysłuchiwać o tych nieszczęściach. Na takich lujów jak ojciec Szymona czy Pawła nie było rady, mój ojciec może i nie był święty, a na pewno nawiedzony politycznie i religijnie, ale na pewno nie był potworem. Nie lał mnie codziennie, co prawda uderzył, jak się wkurzył, ale teraz widziałem, że trochę mu w tym pomogłem. Jeszcze się zastanowię, czy chcę z nim rozmawiać czy nie. Tymczasem na propozycję czegoś słodkiego buzia, a właściwie to, co było z niej widoczne, natychmiast się rozchmurzyło.
– No pewnie – odpowiedział – ale nie chcę ci zjadać, bo ty nie będziesz miał.
– Mam tego aż za dużo – uspokoiłem go. – Nagle wszyscy sobie przypomnieli, że istnieję i znoszą mi połowę Biedronki.
Jeśli istnieje coś takiego jak wdzięczność w oczach, to Szymon coś takiego okazał. Paczka delicji znikła w niespotykanym tempie, a po chwili chłopak zabrał się za herbatniki.
– Kolacji nie będziesz jeść? – zapytałem lekko zdziwiony; Szymon nie wyglądał na takiego, który mógłby pochłonąć taką ilość słodyczy. Czyżby w domu go tym nie karmili? Zachowywał się wręcz jak głodomór.
– Wolę ciastka – odpowiedział. – Nam w domu mama nie kupuje, może dla Grześka, najmłodszego, i to rzadko. Mówi, że szkoda na to pieniędzy. Mama i ojciec wymyślili sobie, że będą przebudowywać dom i teraz wszystkie pieniądze idą w tę przeklętą chałupę. Dla nas nawet na porządne kurtki nie ma, Tomek, mój młodszy brat, nosi wszystko po mnie i jest z tego powodu bardzo zły.
Czułem się trochę zmęczony tymi zupełnie mi nieznanymi problemami. Zresztą za trzy dni wychodzę, to wszystko będzie już za mną. A nie, nie będzie, bo pozostaje jeszcze Paweł i jego maltretowanie przez ojca. Cholera, czemu to wszystko jest takie skomplikowane? Ile wokoło mnie jest takich Szymków czy Pawłów, o których nic nie wiem? Patrzyłem na Szymona niszczącego z zacięciem ruskiego czołgu kolejne herbatniki i zastanawiałem się, dlaczego tak mało mu potrzeba, by poczuć się lepiej. Bo on był na swój sposób szczęśliwy… Jak mi ojciec zrobił awanturę, to potrafiłem dwa dni później chodzić jak struty i do nikogo się nie odzywać. Mama wtedy mówiła, że mam muchy w nosie, ale ja czułem się głęboko skrzywdzony.
– Masz coś jeszcze? – zapytał Szymon, szeleszcząc zgniatanym opakowaniem.
– Mam, ale ci nie dam, przynajmniej przed kolacją. Jeszcze cię zemdli. Dostaniesz na dobranoc.
– Niech ci będzie – odpowiedział Szymon bez przekonania. Gdzie to chucherko to wszystko mieści?

Później wszystko przebiegło normalnie, kolacja, nareszcie smaczna, ryba po grecku, leki, Szymon przeszedł jeszcze smarowanie jakimiś kolorowymi świństwami, których smród wypełnił całą salę. Czemu oni to robią przy mnie, mają od tego gabinet zabiegowy, przecież wcale nie muszę na to patrzeć, zwłaszcza że nie było to wcale bezbolesne, Szymon jęczał z bólu jak małe dziecko. Trochę go rozumiałem, gdyby mnie tak poparzyli, pewnie darłbym się wniebogłosy. Patrzyłem tępym wzrokiem na zmasakrowany brzuch i cała kolacja podeszła mi do gardła. Na moją prośbę pielęgniarka przyniosła parawan i odgrodziła chłopaka od dorosłych mężczyzn i drzwi. Jak tak ma leżeć z fiutem na wierzchu, lepiej, by nie widział każdy wchodzący do sali.
– Możesz włączyć telewizor? – zapytał Szymon, gdy pielęgniarka już wyszła z sali.
– Za telewizor trzeba tu płacić, to jest automat – powiedziałem. – Trzeba wrzucić monetę.
– Nie mam żadnych pieniędzy – stwierdził chłopak ze smutkiem. – Pożyczysz mi? Jak matka jutro przyjedzie, to ci odda.
Szczerze wątpiłem. Kto podczas wizyty będzie się upominał o pieniądze? Ale niech mu będzie. Wygrzebałem z mojego tajnego miejsca, w którym chowam pieniądze, pięciozłotówkę (masa osób przestrzegała mnie, że w szpitalu kradną, więc musiałem się jakoś zabezpieczyć) i wrzuciłem do otworu.
– Fajnie – powiedział, co chyba miało oznaczać „dziękuję”. Co się z tymi ludźmi stało? Gdybym w domu nie powiedział „dziękuję”, moja matka nie odzywałaby się do mnie co najmniej dwa dni. Natomiast coraz częściej widziałem, że moi koledzy, jak też inni młodzi, uznawali za stosowne przyjąć, że wszystko im się należy i nie muszą okazywać żadnej wdzięczności. Jak to mówiła historyczka? O czasy, o obyczaje.
Obejrzeliśmy jakiś film, który niezbyt mi się podobał i byłem gotowy do spania. Sporo rzeczy się stało i czułem się zmęczony, zresztą ten cholerny szpital działał mi coraz bardziej na nerwy. Nakarmiłem małego słodyczami – tym razem wtrynił pół paczki landrynek, powiedziałem „dobranoc” i czekałem, kiedy on zaśnie, żeby sobie zwalić konia i uderzyć w kimono. Oba dziadki z przodu spały, co stwierdziłem przy powrocie z toalety. Co prawda wiele by nie zobaczyli, ale ja przy tej czynności trochę sapię i to trochę wstyd przy innych. Zawsze się mogą obudzić… Teraz tylko należało odczekać aż zaśnie Szymon. Temu jednak ani w głowie było zasnąć, ciągle wiercił się na łóżku i popłakiwał.
– Śpij – szepnąłem.
– Wcale mi się nie chce – odpowiedział również szeptem. – Ty nawet nie masz pojęcia, jak mnie boli. Tak, jakby ze mnie zrywali skórę…
Do której on tak zamierza jęczeć? Mój wacek zaczął mnie męczyć, a nie chciało mi się iść przez zimny korytarz. Jakaś cholera po dziesiątej otwiera okna w hallu i wietrzy, pewnie mają tak przykazane, bo odbywa się to regularnie. A tymczasem jęki z łóżka obok były coraz głośniejsze i płaczliwe.
– Iść po pielęgniarkę? – zapytałem. – Da ci coś przeciwbólowego.
– Już dała, to nic nie da – odpowiedział Szymon ze smutkiem. – Usiądź przy mnie.
Jeszcze czego? Czy ja jestem jakąś przedszkolanką? Oczy kleiły mi się ze zmęczenia, a ten jeszcze wymaga, żeby go niańczyć. Szybko jednak dotarło do mnie, że w taki sposób mogę tylko przyśpieszyć jego zaśnięcie. Niechętnie wstałem i usiadłem przy nim.
– Opowiesz mi coś?
Kto ostatnio prosił mnie, żebym mu coś opowiedział? Historyczka, żebym opowiedział o potopie szwedzkim, ale to się nie liczy. Tak naprawdę to nikt nie chciał mnie słuchać. Szymon był pierwszy, który się na to godził, a nawet tego chciał. Czułem się po raz pierwszy od dawna doceniony, to bardzo miłe uczucie, nawet nie wiedziałem, że aż tak przyjemne.
– A o czym chcesz słuchać? Na bajki jesteś za stary, zresztą nie znam żadnej.
Nieprawda, znalem bajkę o królewnie Pizdolonej, która krążyła po klasie w postaci wydruku z internetu, oczywiście podczas lekcji, ale wątpię, by to się nadawało.
– Obojętnie, byle tylko było ciekawe.
– Może być o zaginięciu wycieczki w górach? – zapytałem. Ostatnio czytałem na Wikipedii bardzo ciekawy artykuł o grupie sportowców, którzy zaginęli w głębokich zaspach na Pilsku. Tak mi się spodobał, że usiłowałem sobie wyobrazić całą tę wyprawę.
– Pewnie, że może.
Szymon słuchał nie przerywając. Chyba wybrałem zły temat, bo zamiast zasypiać był coraz bardziej rozbudzony. Cóż, nie nadaję się na opowiadacza bajek na dobranoc, zresztą po co? Jestem pedałem i nie będę miał dzieci, co przynajmniej na razie wcale mnie nie martwiło. Gdy historia dobiegła końca, zamiast dać mi spokój, męczył mnie dalej.
– Jak myślisz, czy ci chłopcy bardzo cierpieli, jak umierali? To musiało być straszne…
Skąd mam wiedzieć? Pewnie tak. Choć ja nie cierpiałem, jak się zapadałem w tę czerń, po której obudziłem się dopiero w szpitalu. Raczej było mi wszystko obojętne, choć myślałem, że będę się bardziej cieszyć, że ta całą chujnia będzie już za mną. Teraz dopiero zrozumiałem, jak bardzo byłem głupi…
– Na pewno, choć wątpię, czy wiele czuli, bo byli bardzo osłabieni…
– A co czuli ci, którzy byli tam z nimi? To chyba jest straszne, patrzeć jak ktoś umiera…
Brrr… Dlaczego nie opowiedziałem mu jakiejś weselszej historii? Przez niego będę miał znów zrypany humor przez kilka dni. Czy naprawdę muszę myśleć o śmierci o jedenastej w nocy? Poza tym zaskoczył mnie ten chłopak, po raz kolejny pokazał, że myśli o innych, a nie tylko o sobie. Pewnie zawsze tak myśli, dzieli się z innymi tym, co ma, no może poza słodyczami. Odpowiedziałem mu najlepiej jak mogłem i zapadła cisza. Ale nie była to cisza absolutna, wręcz słyszałem, jak powstrzymuje płacz i łzy. Żeby go uspokoić, położyłem mu rękę na szyi i dotknąłem policzka, ale tak, by nie naruszyć skomplikowanego systemu opatrunków. Szymon na początku nieco drgnął, ale nie zaprotestował. Jego twarz była ciepła, nawet gorąca. Głaskałem mu ucho, policzek, czyją, co, przynajmniej tak sądzę, przyjmował z wdzięcznością.
– Masz delikatną rękę – szepnął. Miał rację. Jego dłonie były bardziej spracowane, pokiereszowane, powiedziałbym nawet, że zniszczone. Siedziałem na wysokości jego bioder. W pewnym momencie potrąciłem łokciem coś sztywnego. Szymon syknął z bólu. Popatrzyłem w to feralne miejsce. Nawet w tych ciemnościach widziałem, że jego wacek oderwał się od powierzchni i zaczyna się podnosić.
– Mi się tak co wieczór robi – szepnął Szymon jakby usprawiedliwiając się.
– Nie przejmuj się, mi też – odszepnąłem.
– Postaraj się go nie dotykać, bo strasznie piecze – poprosił.
Robiło mi się gorąco. Co prawda Szymon był mi obojętny, ale całą sytuacja podniecała mnie niesamowicie, z chęcią zaopiekowałbym się jego wackiem, gdyby był chociaż odrobinę zdrowszy. Na razie był to dla mnie zakazany owoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 18:44, 15 Lip 2018    Temat postu:

Następny odcinek w środę, we wtorek nie dam rady.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wojtekw1981
Debiutant



Dołączył: 08 Kwi 2013
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:55, 15 Lip 2018    Temat postu:

strasznie bedzie sie dluzylo do srody. Dzisiaj zaczalem czytac i juz nie moge doczekac sie na kolejne odcinki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Nie 21:29, 15 Lip 2018    Temat postu:

Mam o 1200 dentystę i o 1600 kardiologa. Przyjdę wyczerpany.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13  Następny
Strona 9 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin