Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Znaleziona miłość
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 15:00, 09 Cze 2012    Temat postu: Znaleziona miłość

Witam, postanowiłem ponownie wystawić to opowiadanie, ono nie jest pierwszych lotów, to takie zwykłe. Przeczytajcie i osądźcie sami, to takie surowe, i nic nie zmienione. Przepraszam z niebyt ale utrata pracy, a co za tym idzie wyłączenie netu. Wystawiam nieco poprawiony odcinek pierwszy. Wystawiam również drugi.


- Wynoś mi się kurwa pedale z domu i więcej mi się tu nie pokazuj bachorze jeden, nigdy!!! - krzyczał wściekły ojciec.
- Nie zależy mi na tobie sukinsynu. Tak samo było z mamą, lałeś ją, bo się tobie sprzeciwiała! Dopiero Damian ciebie powstrzymał i ci wpierdolił. Toś się trochę uspokoił, a potem go spakowałeś i wyrzuciłeś z domu. I bardzo dobrze, że ci wlał, nie żal mi ciebie!. Marzena, też się tobie sprzeciwiła, bo nie chciała za męża tego, którego „TY”, jej znalazłeś, bo on boogaatyyy. To powiedziałeś jej fora ze dwora. Za kogo ty się uważasz staruszku. Nad grobem już stoisz i jeszcze tego nie widzisz. Jesteś despotycznym, homofobicznym sukinsynem, któremu się wydaje, że jest bogiem. Kiedyś zostaniesz sam w tym wielkim domu, każdy cię oleje, każdy, za to, kim byłeś i jesteś i nikt ci nawet herbaty poda, zdechniesz samotny.
- Zamknij pysk – krzykną ojciec, a z jego oczu trzaskały nienawistne pioruny. Z nerwów zgrzytał zębami. W pewnej chwili podniósł ręce, jakby chciał uderzyć syna.
- Coo zabolało? Mnie też zlejesz jak matkę. Już nie te czasy staruszku. Teraz, już się ciebie nie boję! Teraz to ty możesz dostać. Mama przynajmniej nas kochała, nigdy nie usłyszeliśmy od niej złego słowa. A tobie wiecznie coś kurwa nie grało, wiecznie zgorzkniały i wiecznie nachalny! Mama wiedziała o mnie, sam jej powiedziałem o tym, że jestem gejem. I była dumna ze mnie, że się odważyłem jej o sobie powiedzieć, że mam do niej zaufanie.
- Jesteś tylko zwykłym pierdolonym pedałem!
- Ale nie jestem taki jak ty. Mamę też zadręczyłeś, zamiast jej pomóc być przy niej, być jej podporą, wolałeś chlać wódę, tfu.
- Wynoś się kurwa z tego domu – z nerwów zaciskał pięści, aż bielały kostki.
- Bo co! Ty mi zakażesz. A w ogóle, to jest tak samo mój dom! I nie dam ci zmarnować majątku po mamie, spodziewaj się pozwu o majątek.
- Jeszcze mnie straszysz? Wypierdalaj mi stąd! Nie zobaczycie ani grosza.
- To przywitasz się z komornikiem.
- Wypierdalaj!
- A teraz żegnam staruszka, brzydzę się tobą i nie chcę cię znać, jeszcze będziesz żałował tych słów i że nas powyrzucałeś z domu.
- To teraz coś ci powiem pedale jeden, nigdy nie byłeś moim synem. Jej, nie moim, nawet imię nosisz po nim.
- Nawet jeśli to prawda, to cieszę się, że z tobą nie mam nic wspólnego.
Patrzeli sobie jeszcze przez chwile w oczy. Ojciec aż kipiał nienawiścią do chłopaka, Czesiek po chwili obrócił się na pięcie, i skierował swoje kroki do swojego pokoju na piętrze.
Chłopak pakował swoje rzeczy, był zły, chciało mu się płakać, ale nie, nie pokaże sukinsynowi, że pedał płacze. Uspokoił się nieco, spakował resztę swoich rzeczy. Z trudem domknął najpierw pierwsza torbę, potem kolanem docisnął drugą, by się zapięła. Zniósł je po schodach i postawił koło drzwi wyjściowych. Rozejrzał się chwile po domu, w którym mieszkał całe swoje życie, jakie pamiętał. Dom wydawał mu się pusty. Nie…, pomyślał, ten dom był zawsze pusty i niegościnny, nawet rodzina tu nie przyjeżdżała, bo „ojciec” wszystkich po obrażał. A teraz, on wyjeżdża wyrzucony i niechciany. Nie żałował, bo po śmierci mamy, dobrze się w tym domu nie czuł. Cieszyło go, że powiedział prawdę o sobie. „Ojciec” udowodnił tym, że jest złym człowiekiem, po chwili przeżegnał się i wyszedł.

Torby zaniósł do samochodu i wrzucił do bagażnika. Wsiadł, przekręcił kluczyk, silnik od razu zaskoczył, jak by ten stary grat czuł co czuje Czesław. Szybko odjechał, wzniecając tuman kurzu spod kół. Samochód dostał od siostry i brata na osiemnastkę, w prezencie. Bardzo go ten prezent cieszył. Lubił to auto, dbał o nie, wiele rzeczy robił własnymi rękami i dzięki pomocy kumpla, którego ojciec ma warsztat samochodowy. Zastanawiał się, dokąd ma jechać. Raczej nie do Marzeny i Damiana. Bał się spotkania z nimi, co zrobią, gdy im powie prawdę o sobie, że jest gejem. Na pewno się go wyprą i z nienawidzą tak jak ojciec. Co znaczyły słowa ojca. Czuł się paskudnie, trząsł się cały z nerwów, drżały mu ręce. Po przejechaniu kilku kilometrów postanowił się zatrzymać i uspokoić. Stanął tuż przy zagajniku, który znał doskonale, w którym miał swój pierwszy raz. Ale jak oparł głowę o kierownicę, zaczął histerycznie płakać. Po chwili usłyszał zatrzymujący się samochód i że ktoś z niego wysiada. Nie zwrócił na to uwagi. Próbował się uspokoić, ale nie mógł, nie potrafił powstrzymać płynących łez. Nagle otworzyły się drzwi od strony pasażera jego golfa i ktoś bezczelnie wsiadł do auta.
- Czego!- wykrzyczał - no, na co kurwa czekasz, wypierdalaj mi z auta! - energicznie odwrócił się, chcąc wygonić natręta.
- To ty Krzysiek, co ty tu robisz?- Czesiek był bardzo zdziwiony.
- A kogo się spodziewałeś?
- Na pewno nie ciebie – oznajmił Czesiek.
- Coś się stało, czemu płaczesz?
- Pożarłem się z ojcem, definitywnie i ostatecznie. Wyrzucił mnie z domu i w ogóle nie chce mi się o tym mówić.
- Za co?
- Bo powiedziałem mu, że jestem gejem.
- Pewnie do mnie też masz żal…
- Gdzie byłeś przez ostatnie pół roku, co? Nie odbierałeś telefonu i nie odpisywałeś na moje sms-y? Martwiłem się kurwa o ciebie, myślałem, że coś ci się stało, tęskniłem! A potem widziałem cię z tamtym. Znudziłem ci się? Pół roku i ok., co?
- Nie, to nie tak.
- A jak? - Czesiek wziął głęboki oddech i odwrócił głowę, patrząc w las.
- Nie. Bo ja tak naprawdę, to nie chce się z nikim wiązać, mnie to przerosło, widziałem, że ty się angażujesz a ja… ja nie potrafiłbym być z kimś na stałe. Uwierz mi, tak będzie lepiej.
- Dla kogo kurwa lepiej! Dla ciebie czy dla mnie?
- Czesiu robię to dlatego, że ciebie kocham i nie chciałbym cię nigdy skrzywdzić.
Czesiek spojrzał mu prosto w oczy.
- To, w czym problem Krzysiek? Zamieszkaj ze mną, dajmy sobie czas.
- Nie, nie mogę, naprawdę nie mogę.
- Ale dlaczego nie możesz, powiedz mi prawdę, jesteś z tamtym.
- Nie z nikim nie jestem, ale nie mogę, tak będzie lepiej dla ciebie i dla mnie – powiedział łagodnym głosem Krzysiek.
Czesiek znów spojrzał w piękne czarne oczy, które go tak urzekły.
- O czym ty pieprzysz? To, poco mi w głowie zawróciłeś, co? Tylko po to, żeby mnie zdobyć, żeby mnie rżnąć? No przyznaj się!
- Czesiu uwierz mi, że z tobą było mi dobrze, miałem ciebie, ty miałeś mnie, kochaliśmy się.
- Skoro było ci dobrze to, czemu tchórzysz.
- Czuję, że mógłbym cię skrzywdzić.
- Imponowałeś mi i podobałeś mi się niesamowicie i nadal podobasz, cieszyłem się, że zainteresował się mną taki przystojniak jak ty, a kiedy się z tobą kochałem, to myślałem, że jest to coś najlepszego, co mnie spotkało.
Krzysiek zwiesił głowę, nic się odezwał, dyskretnie poprawił spodnie. Czesiek zauważył wzwód u Krzyśka. Uśmiechnął się na wspomnienie wspólnie spędzonych chwil.
- Chcesz się pokochać – zapytał cicho, czując wzrastające podniecenie.
Krzysiek skinął głową, jednocześnie się uśmiechając.

Kryła ich ściana zieleni w niewielkim oddaleniu od szosy tak jak za pierwszym razem. Byli w siebie nawzajem spragnieni, kochali się długo i namiętnie bezgranicznie sobie ufając, teraz ze świadomością, że to ich ostatnie takie spotkanie, ostatnie wspaniałe chwile bycia razem. Czesiek, dwudziestolatek, przeciętnej urody, jakieś sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, szczupły szatyn o pięknych niebieskich oczach oraz pięknym uśmiechu z dołeczkami po bokach, gdy się uśmiechał. Krzysiek, którego kochał i ufał mu bezgranicznie. Teraz już były, niesamowicie przystojny, hiszpańskiej urody, starszy od Cześka o sześć lat, szczupły wysoki miał piękne czarne włosy, zawsze nienagannie ułożone, oraz niesamowicie czarne oczy.
Czesiek czuł się w pełni zaspokojony, stres jakby go opuścił. Żal mu było, że stracił chłopaka.

Czesiek wszedł do mieszkania. Mieszkanie skromne dwa pokoje kuchnia i łazienka. Jakieś czterdzieści osiem metrów. Mieszkanie dostał o wuja, który wyjechał za granicę, i tam ułożył sobie życie. Po wejściu do mieszkania natychmiast otworzył okna, podlał kwiaty. Przed zrobieniem sobie kawy postanowił się odświeżyć. Wziął szybki chłodny prysznic, spocone ubranie włożył do pralki i włączył ją. Nago poszedł do pokoju. Wciągnął na tyłek slipy. Chciał wyjąć spodnie z półki. W tej samej chwili rozdzwonił się jego telefon. Podszedł do szafki w przedpokoju i popatrzył na wyświetlacz. Siostra, nie odebrał, i nie odebrał kolejnych prób połączeń. Po chwili wyłączył natręta. Trzydzieści minut później odezwał się dzwonek u drzwi, Co za cholera się do mnie przywlekła, pomyślał. Ubrał szybko jeansy, boso zdenerwowany poszedł otworzyć drzwi. Gdy je otworzył, wpadła do mieszkania jak wicher jego starsza siostra Marzena. Od razu skierowała swoje kroki do kuchni i usiadła na krześle.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu, gdzie w ogóle ty się podziewasz – pytała Marzena - Byłam u ojca, ale on mnie oczywiście nie wpuścił. Zauważyłam brak twojego auta, to od razu skojarzyłam, że na pewno u wuja w domu cię zastanę.
- Ojciec wygnał mnie z domu - powiedział smutnym głosem Czesiek.
- Tak powiedział mi, że cię wypierdolił z domu. Jak go znam, to mu się sprzeciwiłeś, albo żeście się pobili.
- Nie, nie pobiliśmy się, a powiedział ci, za co mnie wyrzucił – zapytał ostrożnie.
- A mnie i twojego brata, za co wyrzucił?- spytała Marzena. Na pewno nie za cichy chód po domu.- zażartowała, chcąc rozweselić brata.
- Mnie, za co innego…
- W takim razie, za co ciebie, braciszku – Marzena podeszła do brata i przytuliła go.
Czesiek wahał się z odpowiedzią. Bał się reakcji siostry.
- Za to, że jestem inny – powiedział prawie szeptem, po chwili dodał - powiedział mi coś, czego nie rozumiem.
- Jak to inny? I czego nie rozumiesz?
- Powiedział mi, że jestem bękartem, że nie jestem jego synem. Wiesz coś o tym?
- Wiedziałam, że on do tego jest zdolny, krzywdzić to on potrafi – wzburzyła się Marzena.
- Powiedz mi prawdę… czy to prawda?
- Nie wiem braciszku, nie raz słyszałam w domu awantury, że coś mu się nie zgadza w związku z twoim urodzeniem.
- Przyjmiecie mnie takiego… innego?
- Jakiego innego, przecież ty jesteś naszym bratem.
Czesiek się zamyślił, zastanawiał się czy powiedzieć Marzenie o tym, że jest gejem. Postanowił jednak postawić wszystko na jedna kartę.
- Jestem waszym bratem, tak, ale jestem…gejem, rozumiesz gejem – prawie jej to wykrzyczał.
Marzena przez chwile osłupiała, nie spodziewała się takiego wyznania z ust własnego brata. Patrzyła mu przez chwile w oczy.
- To mi nowina… – zadrwiła z brata, po chwili dodała – to twoja sprawa, masz prawo kochać kogo i jak chcesz.
- Nie przeszkadza ci, że jestem gejem? Akceptujesz mnie takim?
- Nic a nic, to nie moja rzecz, jesteś dorosły.

Marzena niesamowita i energiczna kobieta. Wysoka szczupła, ładna brunetka, starsza o sześć lat, mężatka a właściwie wdowa. Jej mąż, oficer WP zginał na poligonie. Nieszczęśliwy wypadek. Ma dwie sześcioletnie bliźniaczki mają dobrą rentę po tacie, Kasia i Krysia, które wprost przepadają za wujkiem. Siostra to jedyna osoba, której Czesiek się zawsze zwierzał ze wszystkiego, prawie. Potrafiła bezbłędnie odgadnąć, co bratu dolega i mu pomóc. I nie ważne, komu się narazi, dla rodziny jest gotowa zrobić wszystko.
- Marzena coś ci jeszcze powiem, do niedawna byłem z kimś. Fajnie było, ale nie wyszło.
- Znajdziesz jeszcze kogoś, zobaczysz.
- Ale było nam razem dobrze, mnie to nie przeszkadzało, że on był starszy, że... A dzisiaj dowiedziałem się, że nie chce się ze mną wiązać – kończąc wywód, znów posmutniał.
Marzena przytuliła brata, poklepała delikatnie po ramieniu i szapa do ucha.
- Zobaczysz, wszystko się jeszcze ułoży. Jeszcze znajdziesz tą prawdziwa miłość. Nie smuć się.
Po chwili spytała, chcąc odwrócić uwagę brata od problemów.
- Masz, co jeść – nie zastanawiając się ani chwili otworzyła lodówkę – domyślałam się tylko keczup. Słuchaj, masz tu stówkę i kup sobie w markecie coś do jedzenia, bo jak się nie mylę, to w tutejszym markecie kartą nie zapłacisz.
Marzena pożegnała serdecznie brata i wyszła.
Czesiek opadł ciężko na krzesło. Po chwili, umył zęby i poszedł do łóżka, włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach. Niech to szlak, burknął pod nosem, sto kanałów i nic do oglądania, same powtórki. Od tej telewizji to czasami można jobla dostać. Postanowił iść spać, wyłączył telewizor, obrócił się twarzą do ściany i usnął. Obudził się około szóstej rano. Zdziwił się, bo nie nastawił telefonu na budzenie, zapomniał, a wstał bez problemu. Był nieźle spocony, śniło mu się, że został pobity przez jakichś wyrostków. No nie, pomyślał, nie dość, że los nie ułatwia mu życia, to jeszcze męczy we śnie, czym go jeszcze obarczy.
Poczłapał do łazienki zrobić poranna toaletę, szybki prysznic, mycie zębów, po umyciu się, poszedł się ubrać, tak jak lubił, zabrał kasę, bo wieczorem mu się nie chciało nic robić. Kupi sobie w drodze do pracy. Postanowił przestać szukać miłości, przestał w nią wierzyć. Przestał też wierzyć, że ktokolwiek się nim zainteresuje. Ja z taką urodą nie mam szans u jakiegoś fajnego chłopaka. Bo kto będzie patrzył, jakim jestem człowiekiem i co sobą reprezentuję, skoro wszyscy patrzą tylko na urodę.
Czesiek pracował jako mechanik samochodowy w firmie spedycyjnej. Uwielbiał ciężarówki, które nie miały dla niego żadnych tajemnic. Zawsze chciał takie prowadzić. Ale na razie nie miał na to szans, brak kasy to mu uniemożliwiał.
Po drodze do pracy kupił sobie śniadanie. Dotarł przed siódmą. To jego pierwszy dzień po urlopie i jakoś nie za bardzo mu się chciało. Nim dotarł do szatni, został wezwany do majstra warsztatu.
- Cześć Czesław – przywitali się z uśmiechem, podając sobie ręce. - Słuchaj, masz iść do biura.
- Nie wie majster, co chcą?
- Na pewno mają bałagan w papierach i trzeba coś wyjaśnić.
- Ta jasne, mnie już nic nie zaskoczy – uśmiechną się Czesław.
- Jak po urlopie, wypocząłeś.
- Jasne – odpowiedział z uśmiechem.
- Ty chcesz grubsza robotę, czy lekką?- Spytał majster.- Bo wiesz, na pierwszym stanowisku stoi Scania. Zrobisz jej przegląd, wiesz, o co chodzi. Miałem to zlecić Piotrowi, ale ty to zrobisz dokładnie.

Zapukał, wszedł do sekretariatu. Siedząca tam rudawa sekretarka pokazała mu krzesło, by usiadł i poczekał. Po chwili wyczekiwania został wezwany, do kierownika. Wszedł do biura ze ściśniętym gardłem. Przeszło mu przez myśl, że na pewno przedłużą mu umowę o pracę. Miał to obiecane, jeszcze przed urlopem.
- Dzień dobry panie kierowniku - przywitał się z kierownikiem poprzez podanie sobie rąk.
- Dzień dobry, proszę spocząć panie Czesławie. Kierownik popatrzył na niego dziwnym wzrokiem. - Niestety, ale nie zostanie panu przedłużona umowa na następny okres.
- Co takiego? Przecież obiecaliście. - on dawał z siebie wszystko, zostawał po godzinach, a oni w zamian za to go zwalniają.
- Niestety nasza firma ma teraz kiepskie wyniki finansowe. Otrzyma pan należną odprawę jako rekompensatę. Urlop pan wykorzystał. To wszystko dziękuję. Czesiek wstał, czuł jak świat wali mu się na głowę. Tego wszystkiego już za dużo, pomyślał.
- I co chcieli?– spytał z troską w głosie majster.
- Wypowiedzenie – przesylabizował Czesiek majstrowi słowo.
- Ciebie zwolnili, za co?- zdziwił się majster – przecież byli z ciebie zadowoleni, nie mogli się nachwalić. Ty jesteś tu potrzebny, znasz się jak mało kto tutaj. Nic a nic kurwa nie rozumiem – wzburzył się majster – najpierw narzekają, że mało ludzi, a potem. Przecież drugiego jak ty to tutaj nie ma.
- Dzięki majster, dobrze mi się tu pracowało.
- Trzymaj się Czesiek - odwrócił się, wszedł do szatni, wyjął swoje rzeczy z szafki.
- Trzymaj majster klucz.- podając mu.
- W dupie mam ten klucz, ciebie mi tu trzeba.- zawołał za wychodzącym chłopakiem.
Zatrzymał go kolega Piotr zdziwiony, że wychodzi z zakładu, zamiast iść do szatni. Piotr to jego przyjaciel, pomagali sobie nawzajem, dzielili się czasem śniadaniem. Polubili się od początku, nikt nie potrafił ich skłócić, Czesiek poznał też żonę Piotra, którą polubił od razu, tak samo wyluzowana jak jej mąż. Polubili się do tego stopnia, że nawet nie przeszkadzała im odmienność Cześka.
- Hej Cześć, stój! Gdzie ty idziesz, co nie pracujesz dzisiaj?
- Niestety już nie.- odpowiedział smutnym głosem Czesiek.
- Co się stało – spytał Piotr.
- Domyśl się.
- Co wyrzucili cię, za co, przecież byli z ciebie zadowoleni, wiem, bo słyszałem gadkę kierownika z majstrem. Rozmawiali o tobie z uznaniem.
- No może i tak, ale ja już wiem kto za tym stoi.
- Wybacz, ale nie rozumiem - zdziwił się Piotr.
- Pamiętasz, jak ci opowiadałem, że mój ojciec wyrzucił moje rodzeństwo z domu?
- No tak pamiętam – odpowiedział Piotrek.
- No to wyobraź sobie, że ojciec wyrzucił mnie z domu, po tym jak mu się przyznałem, że jestem gejem. A to że już tu nie pracuję, to jego zasługa. Właściciel jest jego dobrym kolegą, a ojciec, wiedział, że ja tu pracuję. Po drugie wyobraź sobie, zasugerował mi, że nie jest moim ojcem.
- Pewne to? – spytał Piotr.
- No i tego muszę się dowiedzieć.
- Te, Razik ty chyba pracujesz, jazda na halę.
- Po pierwsze to nie po nazwisku, mam chyba jakieś imię nie – wzburzył się Piotr.
- No to kończ te rozmowy z kolegą Piotrek.
- Czesiek idź do sądu – zaproponował kolega.
- Mam to w dupie, nie mam ochoty pracować w takiej firmie, gdzie mógłbym być szykanowany. Wiem, że by tak było, jakbym wygrał sprawę. A tym bardziej że mój były ojciec tu przychodzi i musiałbym oglądać jego gębę. A tego bym nie zniósł. Dobra dość gatki, bo będziesz miał nieprzyjemności przeze mnie, przyjdź do mnie po pracy, to pogadamy, narka. Czesiek wsiadł do samochodu, zastanawiał się co ma zrobić. Los, jaki złośliwy, pomyślał. No to ładna perspektywa przede mną. Wyjął komórkę z kieszeni, wystukał krótkiego sms-a, zostałem zwolniony. Kontakt siostra, poszło. Po chwili przyszła wiadomość, przyjeżdżaj zaraz, pogadamy. Chłopak odpalił silnik i ruszył niechętnie w stronę mieszkania swojej siostry.
Czesiek stanął przed drzwiami mieszkania siostry, zastanawiał się czy przycisnąć przycisk dzwonka. Czy jest sens zawracać siostrze głowę, ale po chwili namysłu postanowił to zrobić, trzy szybkie pstryknięcia. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły i stanęła w nich Marzena.
- Witam braciszka, wchodź do środka ,dziewczynki już nie mogą się doczekać na ciebie.
Wszedł do mieszkania, ściągnął adidasy i poszedł do kuchni, usiadł na krześle. Nagle z krzykami wbiegły do kuchni dwa małe szkraby, Kasia i Krysia, rzuciły mu się od razu do kolan. Czesiek obie ucałował i posadził każdą na osobnym kolanie.
- Ćeść ujek, maś coś dla naaaś?
- A co by moje księżniczki chciały? - spytał.
- Ja chce cukielka - pierwsza powiedziała Kasia - A ja chce kolade - dodała Krysia.
- Dobra księżniczki – zawołała wesoło Marzena – ja wam dam po kostce czekolady, bo niedługo obiad i znów nie zjecie. Pójdziecie teraz do swojego pokoju pobawić się troszkę.
- Ale my chćemy pobawić sie z ujkiem Ćeciem – zaprotestowały obie naraz.
- Pobawicie się później z wujkiem, bo mama musi z wujkiem poważnie po rozmawiać.
Dziewczynki niechętnie poszły do swojego pokoju, a Czesiek się nieco zamyślił.
- Czesiu, o czym myślisz? - zaczepiła siostra.
- Pisałem ci, że dzisiaj, zwolnili mnie z pracy – powiedział zrezygnowanym głosem.
- A to czemu? – zdziwiła się Marzena.
- A jak myślisz, przecież tę pracę dostałem dzięki twojemu ojcu i to teraz przez niego ją straciłem, akurat tego jestem pewien.
- Skąd wiesz?
- Bo przed moim pierwszym urlopem obiecywano mi, że przedłużą umowne na czas nieokreślony. Zasłaniali się złymi wynikami finansowymi. A to na pewno on w tym palce maczał.
- Już większego świństwa ze strony swojego starego to ja się kurwa nie spodziewałam – powiedziała Marzena, tłukąc kubek w trakcie mycia.
- Uspokój się siostra, twoje nerwy nic nie dadzą, a jeszcze sobie łapę potniesz.
- Wiem, ale jego głupota i złośliwość nie zna granic!
- To jest taki egzemplarz, dobra siostra zmieńmy temat, twój brat wie o mnie.
- Nie twój brat, tylko nasz, i ma na imię Damian – wzburzyła się Marzena – wychowywałeś się z nami, odkąd pamiętam, jeszcze nic nie wie, ale dzisiaj przyjdzie z żoną do mnie, to mu to delikatnie powiem.
Damian, chłopak równie wysoki, jak Marzena, muskularnej budowy ciała, ale nie przesadzonej, przystojny brunet i zawsze uśmiechnięty.
- Dowiedziałaś się coś o mojej przeszłości.
- Tak, teraz wiem, zjesz z nami obiad, za pół godziny dojdzie - zaproponowała.
- Dobrze zjem, ale teraz opowiadaj - niecierpliwił się Czesiek.
Sprawa wygląda tak, jak starego posadzili na rok, mama poznała kogoś. Zakochali się w sobie, a wynikiem ich miłości jesteś ty.
- Jednak to prawda – zamartwił się Czesiek.
- To nie wszystko. Ojca wcześniej wypuścili z paki i zastał po powrocie mamę w ciąży z tobą. Kochanek mamy odszedł, nie wiadomo dlaczego. Mama przez to posmutniała. A ojciec nigdy jej nie wybaczył tego, że go zdradziła. To dlatego stał się taki, zgorzkniały, bo mama całą miłość przelała na nas i na ciebie. Jak podrosłeś, zaczął nas coraz gorzej traktować. Szczególnie ciebie i mamę, to już może coś kojarzysz. Jak miałeś jakieś cztery czy pięć lat, zostałeś pod jego opieką niestety, nie było innego wyjścia, nas nie było, mama w pracy a my w szkole. Jak wróciliśmy z mamą do domu, zastaliśmy straszny widok. Siedziałeś w kącie bez ubranka w kuchni i strasznie płakałeś, byłeś siny na plecach. Mama wzięła cię na ręce, podała mi i kazała nam wyjść. I chyba wtedy wpierdoliła ojcu, bo uciekał z domu tak szybko, że ledwo zakręt wyrobił. Wrócił po trzech dniach. A i tak miał jeszcze sine oko. Po kilku latach jak mama ciężko zachorowała i zmarła, ojciec ciebie nigdy nie uderzył, bo chyba nadal się bał.
- Tak pamiętam, ale i tak źle się do mnie odnosił, zawsze coś do mnie miał. Wszystkiego się czepiał, myślałem, że to normalne, a tu się okazuje, że jest inna prawda. Martwi mnie… tylko czy Damian mnie zaakceptuje.
- Nie martw się na zapas braciszku, wiem, że te wiadomości są dla ciebie trudne, ale musisz sobie z tym poradzić i żyć dalej. A jeśli mowa o pracy, to może da się coś załatwić. Mam koleżankę, pogadam z nią. Wraz z mężem prowadzą restaurację i klub dyskotekowy. Postaram się tobie pomóc. Tylko uważaj, oni mają przystojnego syna, nie zakochaj się.
- Spokojnie, nie zamierzam podrywać syna jakichś bogaczy, A tym bardziej nie szukam nikogo, bo i tak nie mam szczęścia.
- Czesiu uwierz mi, że znajdziesz, szybciej niż myślisz - powiedziała, uśmiechając się.
Obiad doszedł, Marzena wszystko poszykowała, Skarbki wujka kłóciły się miedzy sobą, która usiądzie koło niego. Mama pogodziła obie, sadzając po obu stronach brata. Po obiedzie Czesiek pomógł pomyć naczynia. Po umyciu naczyń zadzwonił do Piotra zaproponować mu, żeby przyszedł do domu jego siostry. Piotr podziękował za zaproszenie, ale musiał być w domu jak najszybciej, bo ma niespodziewanych gości. Dziewczynki poszły spać, a Czesiek poszedł się położyć w salonie. Po chwili siostra poprosiła brata, aby zajął się pannami jak wstaną, bo ona jedzie załatwić pewna sprawę. Siostra wyszła, a Czesiek został sam ze swoimi myślami, oraz głuchą ciszą, jaka w domu nastała.

Marzena pojechała załatwić prace dla brata. Jadąc, zastanawiała się, czy powiedzieć całą prawdę o swoim bracie. Stanęła pod drzwiami i nacisnęła przycisk dzwonka. Po chwili oczekiwania drzwi, otworzyła jej koleżanka Krystyna.
- O witam cię, co za niespodzianka, co ciebie do mnie sprowadza?
- Cześć przyszłam cię odwiedzić, a przy okazji mam sprawę - odpowiedziała, wchodząc do domu.
- Dobrze, to idź do salonu, a ja zrobię kawę.
- Ooo witam drogą koleżankę - zawołał wesoło mąż Krystyny, Grzegorz – usiądź, proszę - i wskazał jej pobliski fotel.
Po chwili Kryśka przyniosła na tacy trzy kubki kawy, podała każdemu i sama usiadła.
- Opowiadaj, co u ciebie słychać, Marzenko?- uśmiechnęła się Krysia.
Marzena opowiedziała, jak to ojciec wyrzucił brata z domu i o tym, że brat stracił pracę.
- To już trzeba faktycznie mieć coś z głową, żeby powyrzucać dzieci z domu – stwierdził lekko podenerwowany Grzegorz.
- I dla tego, do was przyszłam.
- No hmm… pracę dać mogę, bo akurat jeden z naszych pracowników odszedł. Przyda się pracownik - powiedział Grzegorz.- Tylko powiedz mi, co on potrafi.
- Ma prawo jazdy kategorii B, no, zna się na sprzęcie Hi-Fi, zna się na muzyce. Pracy się nie boi. Reszty, jeśli zajdzie potrzeba się nauczy. Tylko jest jeden problem. Znamy się długo i wiem, że można wam ufać.
- Marzena mów, co to za problem, a nie kręć – niecierpliwiła się Krystyna.
- Nie wiem, jak mam to powiedzieć – zwiesiła głowę.
- No mów jak umiesz - nalegał Grzegorz.
- On jest gejem i dla tego jest, jak jest - nastała chwila ciszy.
- To żaden problem – stwierdził Grzegorz - my jesteśmy tolerancyjni, nie wiem czy wiesz, ale mój brat też jest gejem - powiedział Grzegorz - i mnie to wcale nie przeszkadza. Nauczyłem się z tym żyć. Niedawno rozmawialiśmy z żoną, że gdyby któreś z naszych dzieci, było innej orientacji seksualnej, to i tak byśmy je kochali.
Po chwili zamyślenia Grzegorz poprosił Marzenę, aby przysłała brata dzisiaj do nich do klubu. Potem rozmowa przeszła na luźne tematy, po godzinie siedzenia Marzena pożegnała się z domownikami, dziękując za gościnę.

Gdy Marzena weszła do domu, Kasia i Krysia męczyły wujka, jak tylko mogły, a on nic nie protestował, tylko szalał razem z nimi.
- Dziewczyny przestańcie męczyć wujka, bo za chwilę nam tu padnie. Czesiek chodź do kuchni, mam wiadomości - Po chwili Czesiek wszedł do kuchni nieźle zmachany wygłupami.
- Dzisiaj o dziewiętnastej masz iść do tej znanej dyskoteki, Grzegorz właściciel cię wprowadzi w szczegóły. Jak będziesz chciał, to pracę możesz zacząć od dzisiaj.
Czesiek aż podskoczył z radości, uśmiechając się i przy tym uwidaczniając dołeczki po bokach polików. Radość Czeska udzieliła się wszystkim, bo małe szkraby też rechotały na całego.
- Dzięki ci siostra,- złapał ją w pasie, podniósł do góry, odkręcając wokół siebie, nadal się śmiejąc.
- Postaw mnie wariacie na podłodze poprosiła brata, śmiejąc się. A teraz idź do domu i się przebierz, co byś zrobił dobre wrażenie na właścicielach.
Czesiek ucałował księżniczki na pożegnanie, ucałował siostrę i wyszedł.

W domu Czesiek wziął szybki prysznic, przebrał się, założył świeże slipy. Niebieskie jak zwykle dopasowane jeansy i świeży niebieski T Shirt, założył adidasy wyjściowe. Napił się jeszcze mleka prosto z lodówki, złapał kluczyki od samochodu, portfel z pieniędzmi, bo postanowił jechać samochodem i trzeba będzie za tankować. Gdy wsiadł do samochodu, poczuł strach. Nigdy tam nie był, choć znał to miejsce. Jak zostanie przyjęty? Przeżegnał się, odpalił silnik i powoli ruszył. Po dziesięciu minutach podjechał do stacji Orlenu. Zatankował za pięćdziesiąt złotych, kupił sobie też zimną kolę, wsiadł do samochodu i odjechał w wiadomym kierunku.
Dojechał pod umówione miejsce, wjechał na plac dyskoteki i stanął na parkingu Budynek nie za wysoki, po schodkach do góry była restauracja. Gdzie ta dyskoteka zastanawiał się przez chwilę, chyba na dole pomyślał, tak przynajmniej mu się zdawało. Zgasił silnik, wziął dużego łyka koli, wysiadł, zamknął drzwi swojego auta i poszedł z duszą na ramieniu. Po drodze mijał go młody przystojny chłopak.
- Przepraszam, gdzie mógłbym porozmawiać z właścicielem, mam się z nim dzisiaj spotkać w sprawie pracy.
- Pójdziesz prosto w te kolorowe drzwi, idź prosto korytarzem. Wejdziesz w pierwsze drzwi na wprost, do pokoju pracowników. Tam zapytaj o ojca, bo ja nie wiem, gdzie on teraz jest, ktoś cię na pewno pokieruje.
Teraz zrozumiał słowa siostry, faktycznie chłopak jest niesamowicie przystojny. Blond włosy wyraziste niebieskie oczy, szczupły, wyższy od niego. Czesiek podziękował za pomoc. Udał się w stronę wskazanych drzwi. Coś go podkusiło, by się obedrzeć i nawet tyłeczek ma ładny, pomyślał. W tej samej chwili obejrzał się ten chłopak, ich spojrzenia się spotkały. Czesiek się speszył, uśmiechając się pod nosem, uciekł ze wzrokiem. Podszedł do drzwi, które wskazał mu chłopak. Wszedł do środka, przeszedł prosto korytarzem do pokoju pracowników. Tam wskazano mu miejsce, gdzie teraz znajduje się właściciel.
Czesiek rozmawiał przez godzinę z właścicielem. Przyznał się też, że jest gejem, czym wzbudził u właściciela uznanie. Potem został oprowadzony po lokalu i wyjaśniono, czym ma się dziś zajmować. W tej samej chwili do sali wszedł ten sam chłopak, którego spotkał na podwórku.
- Poznajcie się, to jest mój syn Paweł, a to jest nasz nowy pracownik Czesiek.
Przywitali się, podając sobie ręce. Ręka Pawła była w dotyku miękka i ciepła. W tej chwili Czesiek poczuł coś, czego nie czuł dawno, a może nigdy. Dreszcz przeszedł mu po ręce i poczuł ukłucie w sercu. Patrzeli sobie w oczy, których nie mogli od siebie oderwać. Ich powitanie trwało dłużej niż zwykle w takich sytuacjach. Było w tym coś niezwykłego, coś, czego nie mógł pojąć. W tej samej chwili ręka mu zadrżała, co Paweł doskonale wyczuł.
- Paweł pomóż Cześkowi wdrożyć się – powiedział ojciec, zostawiając ich samych – i pomóż mu dzisiaj w barze, pokaz mu, co, jak i gdzie. I za pamięci, jutro przyjdź do pracy rano. Pojedziesz po towar. Tak się złożyło na ostatnia chwilę. Tak, że dzisiaj do jedenastej pracujesz, a jutro o szóstej się tu meldujesz. Ok, wiem, że na początek za dużo na ciebie nakładam. Wypadło to w ostatniej chwili i nikogo, kto by pojechał. Pawła samego nie puszczę. On wie dlaczego. Teraz, chodź na kolację, poznasz moją żonę i resztę rodziny.
- Ale ja dziękuję, nie po to tu przyszedłem.
- Czesławie, nie protestuj. Przed tobą kilka godzin pracy. A ja nie lubię głodzić pracowników. I nie jesteś pierwszy i ostatni, który u nas je.
- Ale ja…
- Oj Czesiek nie marudź i chodź – pociągną go za rękę Paweł.

Dom był ładnie urządzony. Było w mim dużo kwiatów, stały we wszystkich możliwych miejscach. Wisiały też na ścianach. Pierwsza podeszła młodsza siostra Nikola. Przywitała się z uśmiechem i życzliwością. Po chwili podeszła do niego mama Pawła. Wyciągnęła po chłopsku rękę i uścisnęła dłoń. Gdy wszystko było już gotowe, zasiedli do stołu. Przy kolacji dowiedział się, że w pracy wszyscy mówią do siebie po imieniu, ale żadnego złodziejstwa i pijaństwa nie tolerują.

Czesiek starał się w pracy, jak mógł. Zależało mu bardzo, na tej pracy. Wiedział, że z tej odprawy z warsztatu długo nie pociągnie. A tym bardziej chciał bliżej poznać Pawła. Wiele rzeczy potrafił zrobić sam, ale potrzebował czasami pomocy Pawła. Rozumieli się bez słów, w chwilach przerwy dużo rozmawiali ze sobą, Paweł opowiadał o sobie a Czesiek o sobie, omijając fakt, że jest gejem. Poznał też kilkoro kumpli Pawła, którzy o dziwo go zaakceptowali. Po pracy Paweł odprowadził Cześka do samochodu, chwile jeszcze rozmawiali. Pożegnali się uściskiem dłoni. Gdy Czesiek odjechał, Paweł patrzył przez chwilę za odjeżdżającym samochodem. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu. W dyskotece zabawa trwała na całego. Ale Paweł nie miał ochoty tam wracać, tylko udał się do swojego pokoju. Usiadł na swoim łóżku, czuł się dziwnie. Przez całe swoje osiemnaście lat życia, nigdy nie czuł czegoś takiego. Nie wiedział, co się z nim dzieje i to ukłucie. Czemu ten chłopak zrobił na nim takie wrażenie?. Czemu on mu się podobał?. Nie, to mi się wydaje, to niemożliwe, żebym czuł coś chłopaka. Nie to nie możliwe, by była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Czesiek długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się, co takiego jest w tym chłopaku, że go tak zauroczył. Rano obudził go dzwoniący telefon. Wziął go do ręki, popatrzył na wyświetlacz swojej Noki, „Paweł”, jaki Paweł, nie znam nikogo o takim imieniu. Po chwili przypomniał sobie, że podali sobie nawzajem swoje numery telefonów. Wcisnął przycisk zielonej słuchawki.
- Słucham cię kolego.
- Nie śpij, wiesz przecież, że za pół godziny jedziemy do stolicy, a masz przyjść do mojego taty on da ci jeszcze jakieś dokumenty.
- Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć i po to dzwoniłeś.- zdziwił się Czesiek.
- Nie tylko, chciałem cię usłyszeć, noo pogadać – poprawił się Paweł.
- Na pogadanie mamy całą drogę.
- Fajnie – w słuchawce dało się słyszeć wesołość Pawła, co bardzo zdziwiło Cześka.
Co on kombinuje?. Czesiek szybko się umył i ubrał tak, jak lubił, zjadł szybkie śniadanie, kluczyki, portfel i lecę. Tak naprawdę nie mógł się doczekać spotkania z Pawłem. Dojechał na miejsce, wysiadł, zamknął auto i poszedł w stronę drzwi wejściowych. Obgadał sprawę papierów z Grzegorzem i przejazdu do Warszawy. Zaprosił Czeska na śniadanie, chłopak starał się wybronić ze śniadania, że już jadł, ale protesty nic nie dały. Stwierdzenie Grzegorza było nie do obalenia.
- Na głodnego nie pojedziesz.
Po śniadaniu Grzegorz zaprowadził Cześka do garażu. Po kilku minutach przyszedł Paweł, który serdecznie go powitał. Czesiek próbował zrozumieć, czemu tak wylewnie Paweł wita go. Coś tu nie gra albo mu się wydaje. Droga do Warszawy minęła im szybko głównie na rozmowach i żartach, naprawdę fajnie im się rozmawiało.
Po załadowaniu towaru i załatwieniu wszystkich formalności, ruszyli w drogę powrotną. Po wyjeździe z miasta. Stanęli na parkingu, byli spragnieni, z nieba lał się skwar. Obaj byli niesamowicie spoceni, bo w drodze powrotnej padła klimatyzacja. Posiedzieli razem na ławce w cieniu. Jedzenie z powodu upału im nie szło, bardziej chciało się pić. Siedzieli i rozmawiali. W którymś momencie Paweł niepewnie zapytał.
- Lubisz mnie?
- Czemu takie pytanie mi zadajesz?
- Tak pytam.
- No lubię, fajnie mi się z tobą rozmawia jak na razie.
- Mnie też się fajnie z tobą gada. Jesteś pierwszym, z którym rozmawia mi się tak fajnie. A może my nadajemy na tych samych falach? – zażartował Paweł.
- Może, kto wie?
- A skąd wiesz, że nie? - Wszystko było możliwe, łatwość dogadywania się tak od razu, przecież słabo się znają, a tu taka zażyłość.
- Nie wiem, nigdy z czymś takim się nie spotkałem, chodź, wracajmy – zaproponował Czesiek.
- Paweł zadam ci jeszcze jedno pytanie, mogę?
- Wal.
- Dlaczego Grzegorz, to jest twój tato, nie chce ci dać prowadzić auta?
- No, bo ostatnim razem, jak jechałem, to rozwaliłem ojcu nowego busa. Przez to pojechaliśmy starym rzęchem.
Wsiedli do auta i ruszyli w drogę. Czesiek bał się pytań dotyczących uczuć, a nawet ich nie lubił. Bo nigdy nie wiadomo, co za takimi pytaniami stoi i jak na nie odpowiadać. Paweł zadając takie pytanie, próbował wyciągnąć coś z Cześka, ale jakoś to nie wyszło, a dalej pytać nie miał odwagi. Dojechali na miejsce, Paweł pomógł wyładować auto. Po skończonej robocie Grzegorz kazał im iść się odświeżyć. Paweł zaprowadził Cześka do swojego pokoju, który według niego był urządzony skromnie, ale ładnie. I według Cześka faktycznie tak było.
Paweł zaprowadził Cześka do dużej łazienki. Nie wyszedł z niej, tylko pozostał. Czesiek był pod wrażeniem pięknego ciała Pawła. A Paweł ukradkiem obserwował Cześka. Po chwili zaczęła się zabawa wodą, chlapali się tak intensywnie, że cała łazienka była mokra a było przy tym kupę śmiechu. Po tej zabawie zaczęli się wycierać. Paweł zaczął wycierać Cześka. Chwilę później wycierali się wzajemnie, patrząc sobie przy tym w oczy. Po kilku sekundach Czesiek zbliżył twarz do twarzy Pawła i pocałował go, Paweł nie zaprotestował. Czesiek zrobił jaszcze raz to samo, tyle że teraz pocałunek był dłuższy, pełny taki intensywny. I nagle stało się coś, czego Czesiek się nie spodziewał. Paweł odepchnął go z całej siły, Czesiek uderzył głową w lustro wiszące za nim, które stłukł.
- Nie, co robisz! – po tych słowach Paweł wybiegł z łazienki. W tej chwili, Czesiek zganił sam siebie. Co ty kurwa robisz głupolu, poco ci kolejna rozterka, daj sobie spokój. On jest nie dla ciebie. Za bogaty i za ładny, by taki ktoś zakochał się w takim jak ty.
Po minucie Czesiek wrócił do pokoju. Paweł stał koło okna, nagle się odwrócił i powoli podszedł do Cześka. Złapał oburącz za twarz i ponownie mocno pocałował, tym razem ich pocałunek był dłuższy, namiętny. Paweł znów go przerwał, mocnym odepchnięciem.
- Nie, nie mogę, daj spokój.
- Przepraszam – powiedział Czesiek, ubierając szybko T Shirt.
- Czesiek czekaj, weź czysty mój, a ten zdejm i zostaw, bo masz przepocony – stwierdził Paweł, podając mu czystą.
Czesiek podziękował i założył czysty T Shirt.
Grzegorz wcześniej puścił Cześka do domu, twierdząc, że zasłużył na wcześniejszy wypoczynek. Z Pawłem tym razem pożegnał się zwykłym uściskiem dłoni. Kiedy Czesiek odjechał, Paweł znów długo patrzył w stronę kierunku, w którym pojechał Czesiek. Po powrocie do pokoju długo myślał o tym, co się dzisiaj w łazience wydarzyło i o tym pocałunku w pokoju. Takim intensywnym, pełnym, namiętnym. Dotknął swych warg, co się z nim dzieje, dlaczego jemu się to podobało. Nie, nie, to nie możliwe, abym zakochiwał się w chłopaku, ze mną jest coś nie tak. Nagle ujrzał T Shirt pozostawiony przez Cześka. Podniósł go i powąchał, nie potrafił przestać, pachniał nim, tym chłopakiem, który mu się po doba, napawał się tym zapachem. Nagle odrzucił w kąt, nie! Nie! Nie! To nie może tak być!. Zaczął chodzić po swoim pokoju, targał włosy, powtarzał sobie, nie to nie możliwe, to nie możliwe, borze co się dzieje. W tym samym czasie Czesiek podjechał pod swoje mieszkanie, ale nie poszedł do domu, poszedł na długi spacer ochłonąć i przemyśleć. Paweł cały czas przeżywał dzisiejszy dzień, nie mógł usnąć, przewracał się z boku na bok. To była ciężka moc dla obu chłopaków.
Czesiek obudził się około godziny ósmej, zdziwił się, bo w ubraniu to nigdy mu się nie zdarzało. Gdy wstał, by się przebrać, zauważył, że na sobie ma nie swój T Shirt. Domyślił się czyj to, zdjął i powąchał, pachniał nim, tym chłopakiem, który mu się podobał, o którym nie umiał zapomnieć. Który mu się śnił tej nocy, ten zapach oszałamiał go, przypomniał mu się wczorajszy pocałunek, taki niesamowity taki inny. Nagle poczuł, że w spodniach zrobiło mu się ciasno, natychmiast się rozebrał. Jego członek stał w pełnym wzwodzie, zamkną oczy, obrazy rozebranego Pawła przebiegały mu przed oczami. Zaczął bawić się naprężonym aż do bólu penisem. Nie trwało to długo, wystrzelił olbrzymią ilością spermy na podłogę trzy salwy jedna po drugiej. Chłodne dreszcze przebiegały mu po plecach. Nim się uspokoił, chwilę to trwało. Pozbierał swoje rzeczy z podłogi, wrzucił do pralki, nasypał proszku i puścił pranie. Potem wziął szmatę i poszedł powycierać z podłogi to, co przed chwilą wystrzelił z siebie. Postanowił zwolnić, zobaczyć jak sytuacja się rozwinie, jednocześnie chciał porozmawiać z Pawłem i wszystko wyjaśnić. Odświeżył się, ubrał w czyste rzeczy, tylko że tym razem w krótkie niebieskie spodenki z dodatkową osłona z siateczki by można było chodzić bez bielizny. Bo tym razem nie założył slipów, do tego założył błękitną koszulkę. Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu, nie patrząc na wyświetlacz, odebrał.
- Słucham .
- Cześć… Tato prosił, abyś przyszedł za godzinę, a nie wieczorem.
- Dobrze przyjdę – i nagle Paweł się rozłączył. Co jest? Pomyślał, wczoraj się cieszył, że ze mną rozmawia, a dzisiaj się szybko rozłączył.
Założył adidasy, złapał za kluczyki portfel i szybko wyszedł z mieszkania. Ruszył z miejsca niemal, że z piskiem opon. Jechał wprost do domu Pawła, chciał z nim porozmawiać, o nim, o sobie, o nich. Stanął na parkingu przed dyskoteką, zamknął samochód i skierował swoje kroki wprost do drzwi wejściowych. Drzwi otworzyła mu Krystyna.
- Dzień dobry mogę wejść.
- Ależ oczywiście proszę, - wpuściła Cześka gestem.
- Ale ja chciałbym porozmawiać z Pawłem.
- To idź na górę, on jest w swoim pokoju, wiesz gdzie to - wskazując ręką schody.
Rodzice Pawła cieszyli się, że Czesiek i ich syn się po lubili. Znali syna i wiedzieli, że nie z każdym tak dobrze się dogadywał.
Zapukał do drzwi Pawła i nie czekając, aż go Paweł zaprosi, wszedł do pokoju. Paweł leżał na łóżku, od razu po wejściu chłopaka, ukradkiem spojrzał na uwypuklenie w spodenkach Cześka.
- Po coś tu wlazł, nie zapraszałem cię - powiedział w złości Paweł.
- Chciał, bym z tobą po rozmawiać.
- Ale ja nie mam o czym z tobą rozmawiać – w tej samej chwili, wzrok Pawła spotkał się ze wzrokiem Cześka, który nie odrywał od niego oczu.
- Jest, o czym, o nas, o tym, co się wczoraj wydarzyło. - Paweł spuścił wzrok.
- Nie ma ciebie, nie ma mnie, nie ma nas i nigdy nie będzie.- wypowiadając te słowa, znów patrzył Cześkowi w oczy.
- Co tak stoisz, usiądź.- powiedział Paweł. Czesiek usiadł w fotelu, a Paweł znów ukradkiem obserwował Cześka lekko owłosione uda i łydki, nie potrafił się powstrzymać.
- Paweł powiedz mi, co ty ze mną robisz, nie mogę przez ciebie jeść, spać, ciągle myślę o tobie.
- To przestań myśleć o mnie, a najlepiej zapomnij.
- Ale dla mnie to nie jest takie proste, cholera ja się w tobie zakochuję - powiedział już cichym tonem Czesiek, nagle wstał, podszedł do łóżka Pawła i usiadł koło niego.
- To się odkochaj, to nie jest takie proste dla mnie, nie wiem… Uwierz mi, ja nie mogę, zrozum nie mogę.
Nagle Paweł się podniósł, przysunął się bliżej Cześka i pocałował, raz, potem drugi i po chwili ich pocałunek stał się długi i namiętny. Całowali się jakąś minutę, nagle Paweł przerwał.
- To, co oznaczają te pocałunki? Gdybyś nic nie czuł, to by tego nie było.
- Czesiek rozrywasz mi dusze na strzępy, ranisz mi serce. Gdy ciebie nie ma, wariuję, a jak jesteś koło mnie to się boję. Uwielbiam… czuć twoje usta, uwielbiam… być blisko ciebie, ale ja nie wiem, co mam zrobić, boje się tego. To, co się z nami dzieje, to, to jakiś sen, to niemożliwe, abym zakochiwał się w chłopaku, w tobie. Ja nie jestem taki jak ty, zrozum.
- Jaki, że jestem gejem, że mi się podobasz.
- Nie, to nie tak.
- To, w czym problem, daj mi odpowiedź i nie rób mi nadziei, bo oszaleje.
- Czesiu wyjdź, nie mogę, nie chcę, ja nie potrafiłbym tak żyć.
- Jeśli coś do mnie czujesz, to powiedz mi to, a nie rań mnie, błagam.
- Ja… tego nie rozumiem, tego co się ze mną dzieje, nie rozumiem tego uczucia. A teraz błagam cię, wyjdź, zostaw mnie samego, proszę.- Paweł po tych słowach odwrócił się do ściany i zaczął płakać.
Czesiek wysłuchał prośby Pawła i po chwili wyszedł, miał łzy w oczach, zszedł po schodach na parter. Wyszedł przed dom i usiadł na ganku. Czuł smutek w sobie, serce rozdzierał mu ból i żal, czuł, jakby mu serce krwawiło, kręciło mu się w głowie. Ja się w nim kurwa zakochałem. Dłużej tego nie wytrzymam, co mam zrobić, boże, co mam zrobić? To wszystko za wcześnie, za szybko się dzieje. W tej chwili nie domyślał się, jak złą niespodziankę szykuje mu osoba, do której on miał tyle uczuć.
Po pięciu minutach przyszedł Grzegorz i poszli razem do sali dyskotekowej zrobić to, co było pilne. Prace porządkowe i techniczne trwały dwie godziny. Nagle Grzegorz zarządził przerwę.
- Słuchaj Czesiu, jak skończymy, podpiszemy umowę o pracę, na razie próbną na trzy miesiące. Będziesz na razie pracował przy barze, czasami jako kierowca. Miałem kierowcę, ale ten się zwolnił.
- Ej panowie na obiad proszę – zawołała Krystyna.
- Już idziemy kochanie.- odpowiedział żonie Grzegorz.
- Ale ja nie idę, nie jestem głodny.
- Bez gadania, idziesz ze mną. Padniesz mi tutaj z głodu.
- Ale ja naprawdę nie jestem głodny – protestował Czesław. Nie chcąc spotkać się z Pawłem.
- Chodź żona i tak zawsze więcej porcji robi. A jak słyszałeś, to wołała nas obu.
Przy obiedzie rodzice Pawła zauważyli, że Paweł i Czesiek prawie nie jedzą, są markotni, jacyś nieobecni. Mama Pawła zauważyła w oczach Cześka łzy.
- Ej, chłopaki, co jest z wami? – spytał Grzegorz. Co pożarliście się.
- Nic tato – odpowiedział Paweł.
- Jak to nic, przecież widzę. Nagle Paweł wstał od stołu i wyszedł z jadalni, Czesiek odłożył widelec i zrobił to samo, skierował się od razu do miejsca swojej pracy. Po paru minutach przyszedł Grzegorz.
- Czesiek, co z wami, pokłóciliście się?
- Coś w tym rodzaju – skłamał gładko.
- Przecież tak dobrze wam szło, o co wyście się pokłócili?
- Nic takiego.
- Skoro to nic takiego to, czemu masz łzy w oczach?
- Już mówiłem, że nic takiego – znów skłamał.
- Ja widzę, że to jest poważna sprawa i chyba chodzi o coś innego, ale jak nie chcesz to nie mów, bierzemy się do roboty, bo nie zdążymy.
Czesiek zajął się pracą. Jednak cały czas myślał o Pawle, o jego słowach. Obserwując bawiąca się młodzież i zajmowanie się pracą, sprawiły, że czas minął mu szybko. Wyszedł na podwórko, było niesamowicie ciepło, spojrzał na zegarek, minęła trzecia w nocy. Wsiadł do samochodu i odjechał w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Po dojechaniu na miejsce wysiadł przed domem i zamknął auto. Nie spieszyło mu się do domu, powoli nadchodził świt, bo niebo nie było już takie czarne, a gwiazdy straciły swój blask. Tuż przed wejściem do klatki chciał wrócić do samochodu. Gdy się odwrócił, otoczyło go czterech osiłków.
- No, co pedale, co skopać ci dupcię, a może chciałbyś ruchawko. Wy podobno to lubicie. Słyszeliśmy, że nagabujesz młodych chłopców. Zaraz ciebie nauczymy i pokażemy ci pedale pierdolony, co my z takimi jak ty robimy.
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł na twarzy mocny cios, upadł na chodnik. W tej samej chwili przypomniał mu się ten sen, w którym on dostaje lanie. Poczuł, że coś ciepłego zalewa mu usta, zdążył jeszcze sprawdzić ręką, to krew. Nim wstał, dostał drugi cios i trzeci, nagle ktoś go podniósł z chodnika i uniósł, aż nogi straciły podparcie z chodnikiem. Po dwóch sekundach dostał cios w brzuch na wysokości żołądka, zaczął kaszleć. Bolało niesamowicie, ledwo łapał oddech. I wtedy katem oka zauważył Pawła, jak stał, nie reagował, tylko patrzył. Nagle dostał kolejny cios w brzuch, tym razem stracił oddech. Osiłki puścili chłopaka, Czesiek upadł ciężko na chodnik, a oni zaczęli go kopać ciężkimi butami, gdzie popadło. Po którymś kopie Czesiek stracił przytomność.
- Dobra starczy mu idziemy, dostał za swoje, idziesz – zwrócił się do Pawła jeden z napastników.
- Zaraz pójdę – oczywiście skłamał, bo coś w nim pękło, coś kazało mu tu zostać i pomóc. Czuł, że źle zrobił, że mógł te sprawę załatwić inaczej. On chyba jednak że coś do niego czuje, nie da się tego inaczej wyjaśnić.
Czesiek leżał na chodniku przed klatką w bardzo złym stanie, nieprzytomny krwawił z rozbitej głowy. W reku ściskał kluczyki od auta. Paweł nie czekając ani chwili wyciągnął kluczyki z reki Cześka, otworzył samochód, wziął na ręce chłopaka, ledwo go podniósł, zaniósł do samochodu i ułożył na siedzeniu. Paweł mamrotał sam do siebie, musisz żyć, nie dam ci umrzeć, nie dam ci umrzeć Wsiadł za kierownicą, odpalił silnik, nie czekając ani chwili, z piskiem opon ruszył w kierunku szpitala.

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez czesq40 dnia Czw 21:31, 12 Gru 2013, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WTF
Debiutant



Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 20:17, 09 Cze 2012    Temat postu:

Dopiero co to opowiadanie się pojawiło na gay.pl i już tam mi przypadło do gustu ;D ale widzę rożnice pomiędzy obiema wersjami jak np rozmowa z szefem, kumplem/kierownikiem z warsztatu i SMS do Marzeny (tu od razu staje przed drzwiami do jej domu).
Fajnie, że podałeś od razu dalszą cześć opowiadania, nie musiałem niecierpliwie czekać na dalszą częć ino w całości pochłonąłem, przyjemnie się czyta Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bsk
Adept



Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 25
Przeczytał: 2 tematy

Skąd: Waw

PostWysłany: Nie 7:03, 10 Cze 2012    Temat postu:

Tak, jest na gay.pl i wygląda zdecydowanie lepiej, ktoś je przeczytał, uporządkował i poprawił błędy. Tam smakuje bardziej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
g-boy7
Adept



Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WuWuA

PostWysłany: Czw 22:42, 14 Cze 2012    Temat postu:

A teraz nie ma nigdzie.... Hrm

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lotosKryś
Wyjadacz



Dołączył: 23 Sie 2011
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 0:26, 15 Cze 2012    Temat postu:

Mam nadzieję, że wyjaśni się wszystko i opowiadanie powróci na te dwa fora z powrotem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 21:26, 15 Cze 2012    Temat postu:

Proszę o ponowne wstawienie opowiadania. W tej formie było dobre. Ba, wręcz świetne. Nie wiem co się stało że podjąłeś taką decyzję, ale mam nadzieję że ją zmienisz. Pisz dalej, lubię opowiadania pisane prosto z serca i takie emocjonalne.

Pozdrawiam.
Powrót do góry
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 21:35, 12 Gru 2013    Temat postu:

Oto druga część opowiadania. Pozdrawiam czytelników i zachęcam do lektury. Może się podobać lub nie.


Czesiek leżał na OIOM- ie., Był podpięty do maszyn, które podtrzymywały go przy życiu. Twarz miał podrapaną, siną i spuchniętą. Paweł stał roztrzęsiony na korytarzu i płakał, trzymał w reku telefon i kluczyki od samochodu Czeska. Postanowił odblokować telefon Czeska i odszukać kogoś bliskiego, by powiadomić ich o zaistniałej sytuacji. Po chwili poszukiwań natknął się na kontakt „siostra” natychmiast nacisnął zielona słuchawkę i czekał na połączenie. Chwilę to trwało, nim ktoś odebrał.

- Mam nadzieję, że masz powód braciszku, skoro dzwonisz o tak wczesnej porze – powiedziała zaspanym głosem kobieta w słuchawce. Wszyscy już śpimy, więc streszczaj się.
- Ja bardzo przepraszam, że dzwonię, mam na imię Paweł przyjaciel pani brata. Pracujemy razem, właściwie dopiero zaczęliśmy. Przykro mi… - zaczął płakać - Czesiek miał wypadek, jest w szpitalu w krytycznym stanie.
Gdy siostra to usłyszała, natychmiast wypytała, w jakim szpitalu są. Nie minęło trzydzieści minut, jak Marzena razem z Damianem wpadli jak burza na korytarz szpitalny. W panice wypytywali o przywiezionego z wypadku chłopaka. Paweł zorientowawszy się, że to o Cześka chodzi, od razu do nich podszedł. Trzęsącymi się rękami oddał komórkę i kluczyki. Powiedział im, że przywiózł go do szpitala, ale nic więcej nie wie. Bał się przyznać, że to za jego sprawą ich brat jest w szpitalu. Po chwili pojawił się lekarz dyżurny przywołany przez pielęgniarkę. Lekarz opowiedział im o stanie pacjenta, że zrobili wszystko, ale trzeba czekać. Marzena poprosiła lekarza, by mogli na chwile wejść do niego, Lekarz zezwolił po prośbach i zapewnieniach Marzeny, że długo nie będą siedzieć. Marzena wraz z bratem weszli do sali. Paweł został na korytarzu, bał się wejść, nie chciał przeszkadzać.

- Co oni ci zrobili braciszku,- powiedziała Marzena, siadając na rogu łóżka - faktycznie los ciebie nie oszczędza – zaczęła płakać, chwyciła brata za rękę. Jej łzy zaczęły spływać po policzku. Nie mogąc powstrzymać histerycznego płaczu, wybiegła z sali. Damian ledwo się trzymał, usiadł na łóżku. Zaczął głaskać brata po głowie. Paweł obserwował wszystko, trzęsąc się nieco, też płakał.
- Czesiu, wiem wszystko, Marzenka mi wszystko powiedziała, że ojciec ciebie wyrzucił z domu. Kocham cię i nic nie zmieni moich uczuć do ciebie. Wiem, że jesteś gejem, i dla tego bałeś się mnie. Ale mnie to wcale nie przeszkadza. To twoja sprawa, jak chcesz kochać i kogo. Dlaczego miałbym się ciebie wyrzec. Słysząc słowa Damiana, Pawłowi przeleciały ciary po plecach, a słowa obiły mu się o uszy potężnym echem. Coo, on jest gejem, dlaczego on mi nic nie powiedział?. Teraz rozumiem.. Zaraz a te pocałunki, może faktycznie on się zakochał, a ja…, co ja narobiłem?. Jednocześnie poczochrał się po głowie. Dlaczego ja mu tego nie powiedziałem, że mi na nim zależy. Czego ja się bałem? Jezu, jaki ja głupi jestem, strasznie głupi.
- Braciszku błagam, wracaj do nas – odezwał się po chwili milczenia Damian – nie zostawiaj nas, nie możesz – ciągną nosem, głaszcząc ciągle brata po głowie.
Damian chwycił bezwładną dłoń brata i ucałował, szepcząc.
- Nie zostawiaj nas, błagam - powtarzał, wtedy się rozpłakał.
Co mi strzeliło do tego pustego łba, że kazałem go pobić. By się odpieprzył? A teraz brak mi go, jego uśmiechu, dotyku, i te jego usta. Ale oni mieli tylko go wystraszyć, a nie prawie zakatować. Paweł nie wytrzymał narastającego coraz bardziej napięcia i uciekł ze szpitala. Marzena po chwili wróciła do sali, gdzie leżał brat, Damian nadal siedział i płakał.
- Marzena powiedz mi, jak można pobić tak człowieka? - Przerywając w pół słowach - za co?.
- To sprawka… na pewno naszego ojca - powiedziawszy te słowa, Marzena znów się rozpłakała.
- Ja tego skurwiela zamorduję, normalnie skasuje mu twarz – chciał wyjść, ale Marzena go powstrzymała.
- Nie! To nic nie da, nic mu nie udowodnimy, a naszemu bratu w tym zdrowia nie wrócisz.
- Coo nie! – Wrzasnął Damian - trzeba mu obić mordę i ostrzec by się do nas więcej nie zbliżał.
- Musimy być przy nim, by czuł się potrzebny i kochany – dodała Marzena.
- Ja wiem, że ostatnio mało ze sobą rozmawialiśmy. Myślałem, że to przez brak czasu. Siostra powiedz mi czy ja taki straszny jestem, że własny brat mnie się boi. Przecież kocham go i nie dałbym mu krzywdy zrobić.
- Wiesz, to że się jest gejem, to nie powód, by się tym chwalić.

Paweł wbiegł zdyszany do swojego pokoju. Padł na łóżko, rozpłakał się. Po chwili wszedł do pokoju jego tato, zawiązując szlafrok.
- Co się stało, synu – spytał, siadając na rogu łóżka.
- Tato…, Czesiek jest w szpitalu, pobili go, przeze mnie – powiedział, podnosząc głos.
- O czym ty mówisz, synu?
- Tato, to przeze mnie!
- Jak to przez ciebie? Co się siało?
- Kazałem go wystraszyć, żeby się odczepił ode mnie, a sprawy wymknęły się spod kontroli i oni pobili go do nieprzytomności.
- Jacy oni, co się stało?- dopytywał się ojciec.
- Czego tato nie rozumiesz? Tato ja go kocham, uświadomiłem sobie to dzisiaj w szpitalu, wiem, że tak jest.
- Ty chyba nie jesteś gejem? - jednocześnie zrozumiał, co się stało.
- Tak, jestem gejem, jak on. A ja głupi wystraszyłem się, zamiast pozwolić mu kochać mnie.
- Skąd wiesz, że jesteś gejem? Może ci się wydaje.
- Tato, ja to czuję, całowałem się z nim i podobało mi się to, chciałem więcej. Rozumiesz?
- Dobrze już dobrze synu. Przede wszystkim ja muszę się do tej myśli przyzwyczaić, że mój syn jest inny…
- Że jest gejem - poprawił go Paweł.
Skoro go kochasz, to wiedz, że nie będziecie mieć łatwo. Ludzie w tym kraju, nie są tolerancyjni. Zawsze widzą innych, a nie patrzą na siebie. To tak jakby mieli i czuli prawo do decydowania o tobie. Będziesz musiał też ponieść konsekwencje swego czynu. Na pewno szpital zgłosił sprawę pobicia na policję. A oni na pewno będą szukać sprawców i jak wyjdzie, że to ty byłeś prowodyrem, to możesz pójść siedzieć. Możesz zostać potraktowany łagodniej, bo nie byłeś karany. Może dostaniesz, wyrok w zawieszeniu. O ile ten chłopak zgłosi sprawę. Ojciec szukał w myślach sposobu pomocy własnemu synowi. Takiej wiadomości się nie spodziewał, była dla niego niemałym szokiem. Przecież kocha syna, i nie będzie mu wybierał, jak ma żyć i z kim. Będzie go wspierał ze wszystkich sił. Przytulił syna mocno do siebie.
- Tato nie ważne, poniosę karę dla niego, należy mi się.
- Będziesz musiał się bardzo postarać, by ci wybaczył.
- Zrobię wszystko, by mi wybaczył. Tato pojedź ze mną do szpitala, proszę, chcę przy nim być.
- Dobrze synu tylko się ubiorę, to pojedziemy.

Weszli razem do szpitala. Siostra Cześka nadal siedziała przy łóżku brata. Paweł wszedł po cichu do sali. Podszedł do łóżka. Marzena z początku nie zwracała uwagi na Pawła. Siedziała w zamyśleniu. Po krótkiej chwili popatrzyła smutnymi oczami na stojącego chłopaka, pokazała gestem, by podszedł bliżej.
- Witaj Pawełku, posiedź z nim, ja muszę iść do domu i zwolnić sąsiadkę, bo została z dziećmi.
- Paweł usiadł na miejscu Marzeny i nim ona wyszła, rozpłakał się.
- Nie płacz Pawełku, on na pewno wyzdrowieje.
- Wiem, pani Marzeno, ale…
- Żadnego, ale… I mów mi, po imieniu. Marzena podeszła i usiadła koło niego.
- Zależy mi na nim…czuję, że go kocham, teraz sobie to uświadomiłem. A to, że on tu leży to przeze mnie.
- Jak, kto przez ciebie? Nie rozumiem.- Marzenie przeszedł dreszcz po plecach, a włosy na głowie jej się najeżyły.
- Bo on wczoraj wyznał mi, co czuje do mnie. Ja też to czułem, ale bałem się, konsekwencji tej miłości. Chciałem go nastraszyć, ale sprawy wymknęły się spod kontroli.
- Takie sprawy załatwia się inaczej, nie pięścią. Pawełku trzeba mieć też wiele odwagi, by się przyznać do takiego czynu.
- Tak strasznie przepraszam, tak strasznie żałuję.
- Pawełku, wiem, że go nie zostawiłeś, że go tu przywiozłeś, więc dla mnie odkupiłeś winy, ale to on musi ci wybaczyć i ty sobie.
- Marzena… Tak bardzo bym chciał cofnąć czas i wyznać mu prawdę, bez względu na konsekwencje.
- No to musisz poczekać, aż wyzdrowieje. Musicie sobie wyjaśnić wiele.
Marzena wyszła, a Paweł siedział przy łóżku ukochanego. Grzegorz nie wchodził do sali, wolał zostać na zewnątrz, tak będzie lepiej. Po kilku minutach koło Grzegorza przechodził lekarz prowadzący leczenie Cześka.
- Panie doktorze, co z tym chłopakiem - wskazał salę gestem głowy, zatrzymując lekarza.
- A kim pan jest?
- Jego pracodawcą dotychczas.
- Nie wolno mi zdradzać szczegółów stanu pacjenta obcym. Mogę jedynie powiedzieć panu, że jego stan jest bardzo ciężki. Więcej już nic nie mogę powiedzieć, przykro mi, tylko rodzinie możemy udzielać jakichkolwiek informacji. Teraz przepraszam, mam wezwanie. Paweł siedział przy łóżku Cześka, nigdzie się nie ruszał na krok. Trzymał za rękę, całował delikatnie.
Z samego rana przyszła Marzena do szpitala posiedzieć przy swoim bracie. Zastała Pawła siedzącego i płaczącego. Podeszła do niego wzięła krzesło stojące obok i usiadła przed nim. Chwyciła dłoń Pawła, pogłaskała delikatnie, popatrzyła mu w zapłakane oczy i powiedziała.
- Nie płacz, to nic nie da i nie przyspieszy leczenia mojego brata a twojego ukochanego.
- Wiem,- odpowiedział Paweł - ale to jest silniejsze, kiedy patrzę na niego, widzę swoją bezsilność, boję się o niego. I tą swoja głupotę – pukając się jednocześnie w głowę.
- Proszę cię bądź silny, dla niego – nalegała Marzena - Siedzieli razem w milczeniu. Około godziny trzynastej, Marzena poszła, pozostawiając Pawła przy łóżku brata. Po wyjściu Marzeny Paweł znów się rozpłakał, czuł się podle. Tak bardzo pragnął cofnąć czas i przytulić Cześka.

Minęło kilka dni, Paweł nie odstępował łóżka ukochanego na krok. Czasami mówił tak, jakby Czesiek coś mógł słyszeć. Któregoś dnia Marzena była świadkiem mowy Pawła do Cześka. Widziała, jak Paweł delikatnie gąbką mył jej brata, poprawiał poduszkę i kołdrę. Marzena się wzruszyła. Pomyślała wtedy, że faktycznie ten chłopak kocha jej brata. Gdy Marzena przyszła następnego dnia rano, znów w szpitalu, zastała Pawła. Weszła do sali, poklepała delikatnie Pawła po ramieniu. Paweł popatrzył na nią, chciał coś powiedzieć, ale Marzena powstrzymała go.
- Słuchaj Pawełku, my przy nim po siedzimy. A ty proszę cię, idź, odpocznij, czemu się tak katujesz. Wiem, że się winisz i nie jest ci łatwo. Popatrz, jak ty wyglądasz. Idź, zjedz, wyśpij się, proszę, posłuchaj mnie.
- Ale ja chcę przy nim zostać.
- Słuchaj, jak nie pójdziesz do domu odpocząć, to zabronię ci do niego przychodzić. Idź i odpocznij.
- Marzena proszę, ja w domu nie wytrzymam.
- Idź do domu - powiedziała stanowczo.

Paweł zmarkotniał, nic nie powiedział, tylko wstał z krzesła i wyszedł ze szpitala. Przeszedł przez parking, minął stojące samochody, oczy zrobiły mu się mokre. Obejrzał się jeszcze, nie miał ochoty iść do domu. Ale rad, nie rad, ruszył w znanym sobie kierunku. Szedł przez miasto jakby nieobecny dla świata. Na nikogo nie zwracał uwagi. W którymś momencie, przeszedł przez pasy na czerwonym świetle. O mało go ciężarówka nie przejechała, ostro hamując przed pasami. Nie słyszał nawet bluzgów i epitetów, które kierowca krzyczał w jego kierunku. Nie pamiętał, jak dotarł do domu, do swojego pokoju. Jego rodzice wołali go, by z nimi po rozmawiał. Przeszedł obok nich jakby w transie. Postanowili pójść za nim. Po chwili weszli do pokoju. Paweł stał na środku swojego pokoju zamyślony, patrzył w jakiś nieokreślony punkt.
- Paweł, Paweł, ej synu - Paweł nagle wyrwał się zamyślenia.
- Coo?
- Ja ci dam co.
- Mamo, gdzie są płótna do malowania? - Spytał zmarkotniały.
- Po co ci?
- Chcę namalować obraz dla Cześka.
- Idź na strych, są tam, gdzie je postawiłeś, odkąd przestałeś malować.
Paweł zniósł płótno i sztalugę, postawił w swoim pokoju.
- Pawełku, co u Cześka?- Spytała po chwili mama, widząc, w jakim stanie jest syn.
- Nic… nadal nieprzytomny – zamknął oczy i spuścił głowę – martwię się o niego - ojciec podszedł do niego i mocno go przytulił. Wtedy Paweł się popłakał, ojciec mógł tylko uspakajać i przytulać syna. Po chwili Paweł otrząsnął się.
- Tato, zostawcie mnie teraz samego, chciałbym zostać sam.
- Na pewno synu – spytał ojciec.
- Tak, na pewno – potwierdził cicho Paweł.
Rodzice wyszli z pokoju syna, a on siedział po turecku przed białym płótnem i zastanawiał się, co namalować. Po dłuższej chwili obserwacji zasłonił okno i poszedł się położyć. Mimo zmęczenia długo nie mógł zasnąć, przewracał się z boku na bok. W końcu usnął. Źle mu się śniło. We śnie widział to samo zdarzenie. On nic nie może zrobić. Czuł, jakby zatrzymywała go niewidzialna ściana. Mimo że walił w nią pięściami i kopał nogami. Obudził się wcześnie rano z krzykiem, spocony. Popatrzył na zegarek, przeklną pod nosem, czemu ten czas tak powoli leci. Wstał, poszedł się odświeżyć, szybki prysznic potem, przebrał się w czyste ubrania. Zszedł na dół. W kuchni zastał całą rodzinkę, popatrzeli na niego jak na zjawę.
- Co tak patrzycie, co, coś nie tak? Mamuś daj coś zjeść – powiedział Paweł, siadając w końcu stołu.
- Wszystko porządku synu, martwimy się twoim stanem – odparł tato.
- Nie musicie się martwić, nic mi nie jest.
- Martwimy się, bo źle wyglądasz – pocieszała go mama.
- Martwię się o Cześka – w tej samej chwili w oczach pojawiły się łzy.
- Boże, synu nie martw się, wszystko będzie dobrze – uspakajała go mama, przytulając jednocześnie.
Mama uszykowała mu kanapki takie, jak lubił. Paweł zjadł, wypił kawę i udał się do swojego pokoju. Wyciągnął z szafki farby olejne, które kupił jakiś czas temu. Paweł lubił malować, zawsze go to odprężało i uspakajało, ale ostatnio długo nie malował. Nie czuł potrzeby. Jego malowidła podobały się wszystkim, każdy podziwiał jego talent. Oczyścił, zagruntował podłoże i zabrał się do pracy. Zajęło mu to trzy godziny. Kiedy skończył, usiadł przed swoim dziełem i patrzył. Na płótnie wysokości metra a szerokości metr osiemdziesiąt. W dalszym planie widniał piękny zachód słońca nad morzem. Bliżej nas wysoko na skarpie siedziało na trawie dwóch chłopaków koło siebie. Obejmowali się w pasie, patrzyli na ten piękny widok. Czuło się z tego widoku, że ci dwaj się kochają, że łączy ich wielka i wspaniała miłość. Spokojny i zadowolony znów się położył. Nie spał, zatopił się w marzeniach. Wieczorem zjadł zmuszona kolację. Wrócił do swojego pokoju, w którym został do rana. W nocy śniło mu się, że chodzi po pięknej plaży z Cześkiem, są objęci i szczęśliwi, nikt na nich nie zwraca uwagi, nikomu nie zawadzają. I nagle ktoś wyrywa go z tego pięknego snu.
- Paweł wstawaj i chodź na śniadanie – powiedziała siostra, szarpiąc brata za ramię.
- Ale miałem taki piękny sen i po co mnie budzisz, nie jestem głodny.- oburzył się Paweł.
- Piękny obraz namalowałeś – powiedziała Nikol, zauważając stojące w rogu pokoju płótno.
- Patrz, ile chcesz, ja muszę lecieć, tylko ani słowa rodzicom – pokiwał palcem na odchodne siostrze Paweł – a teraz na chwile wyjdź, muszę się ubrać, później sobie popatrzysz. Paweł poszedł się odświeżyć, potem szybko się ubrał.
Szybko zbiegł po schodach, nim zdążył wyjść z domu, zawróciła go mama.
- Paweł wróć się! Zjedz najpierw śniadanie, to dopiero pójdziesz.
- Oj mamo nie jestem głodny, ja muszę iść, on na mnie czeka – niecierpliwił się Paweł.
- Poczeka, nigdzie ci nie ucieknie. Mówiłeś przecież, że leży nieprzytomny. Siadaj i bezdyskusji!

Zaraz po śniadaniu Paweł poszedł do szpitala. Chciał przy Cześku po siedzieć, potrzymać go za rękę. W szpitalu był częstym gościem, czasami nie wracał na noc do domu, tylko czuwał. Któregoś dnia pod słuchał rozmowę lekarza z Marzeną.
- Panie doktorze długo on tak będzie nieprzytomny? Kiedy wreszcie z nim będzie jakiś kontakt?
- Nie wiem, proszę pani – odpowiedział doktor - już powinien się wybudzać, my już nie utrzymujemy śpiączki farmakologicznej, bo nie ma takiej potrzeby. Nie rozumiem tego. To tak wygląda - lekarz podrapał się po głowie - jak by nie chciał do nas wracać. On po prostu nie chce dalej żyć. W tej chwili trzeba czekać, my zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
- Ile mamy czekać?- Martwiła się Marzena.
- Nie wiem, proszę pani, to on musi chcieć wrócić. Teraz to państwo musicie przy nim być i pokazać, że go kochacie, że wam na nim zależy. Przepraszam, ale muszę iść, obowiązki wzywają.
Marzena poszła do sali, gdzie leżał jej brat. Paweł wszedł po cichu za nią. Marzena usiadła na brzegu łóżka, chwyciła brata za rękę, chwile milczała.
- Braciszku błagam cię, wracaj do nas,- zaczęła chlipać - tu są ludzie, którzy ciebie kochają i na ciebie czekają. Nie zostawiaj nas, nie możesz. Czeka ktoś jaszcze bądź pewien. Musisz zobaczyć miejsca, w których jeszcze nie byłeś. Błagam cię braciszku, włóż wszystkie swoje siły i wracaj.
Paweł nie wytrzymał, wyszedł z sali. Poszedł do dyżurki pielęgniarek, poprosił o czystą kartkę i długopis. Postanowił napisać list do ukochanej osoby, cokolwiek się stanie i czy mu Czesiek wybaczy, czy nie, ale musi to zrobić.

Witaj kochany
Wiem, że nie będziesz chciał ze mną rozmawiać, i wcale się nie zdziwię. Czesiu, kiedy pierwszy raz ciebie zobaczyłem na tym parkingu, od razu mi się spodobałeś. Wskazałem ci drogę do biura i ty poszedłeś, jeszcze się obejrzałeś. Wtedy i ja się obejrzałem, a ty się uśmiechnąłeś, zrobiłeś na mnie niesamowite wrażenie. A kiedy ojciec kazał mi się tobą zaopiekować i wprowadzić w szczegóły ucieszyłem się. Pragnąłem być przy tobie jak najdłużej. Rozmawiało mi się z tobą niesamowicie. Mogłem cię słuchać cały czas i te piękne dołeczki, kiedy się uśmiechasz. A ten nasz pierwszy pocałunek w łazience, był dla mnie najwspanialszym uczuciem. Twoje ciało mnie onieśmielało. Po ostatnim pocałunku chciałem ci się rzucić na szyję i zostać w twoich ramionach na wieki. Jak ciebie blisko mnie nie było, to było mi brak twojej bliskości, twoich ust. Jednak nadal bałem się tego uczucia, nie rozumiałem co się ze mną dzieje, nie wiedziałem, co zrobić. Bałem się reakcji bliskich, jak oni to przyjmą. A kiedy kazałem ci wyjść, czułem się podle. Oni mieli cię tylko nastraszyć, byś zwolnił i przestał na mnie napierać. Niestety stało się coś strasznego, czego bardzo żałuję. Błagam cię z całego serca i duszy, ze wszystkich sił, wybacz mi, tak bardzo żałuję. To, co do ciebie czuje to, czego nie da się określić, to jest coś, czego sam nie mogę pojąć. To miłość, która trwa. Prócz ciebie nigdy nie pokocham nikogo innego, tak mocno.

Twój na zawsze Paweł

Przeczytał jeszcze raz. Ładnie złożył, oddał długopis i poszedł do sali, gdzie leżał Czesiek. Nikogo nie było. I tylko te uporczywe pikanie maszyn, których się bał. List położył na szafce, pocałował Czeska w czoło i wyszedł ze łzami w oczach. Cześkowi zeszły siniaki i opuchlizna, wyglądał teraz o niebo lepiej. Paweł któregoś dnia zauważył, że jego ukochany się wybudza, otworzył powoli oczy i rozglądał się nerwowo po sali. Paweł usunął się lekko w bok, by Czesiek go nie zauważył. Wtedy poszedł zawiadomić lekarza, a potem zawiadomił Marzenę. Po jakimś czasie przyszła Marzena. Kazała iść mu do domu i zaczekać na wiadomości. Niechętnie się zgodził, ale poszedł. Wiedział, że mógłby narazić Cześka na stres. Marzena weszła do sali i zobaczył,a jak lekarz bada wzbudzonego brata, ucieszyła się tym widokiem. Po kilku minutach lekarz wyszedł i Marzena z Cześkiem zostali sami. Siostra podeszła do łóżka brata, złapała za dłoń i ucałowała.
- Witam cię braciszku, wreszcie - chciał odpowiedzieć, ale nie mógł.
Z dnia na dzień czuł się coraz lepiej, rozmawiał dużo siostrą. A szczególnie się ucieszył, gdy odwiedził go brat. Rozmawiali ze sobą bardzo dużo, a na pytanie o Pawła i tamtą noc milkł i smutniał. Dlatego temat Pawła w obecności Cześka był nierozpoczynany. Paweł ucieszył się, że Czesiek faktycznie się wybudził i jest z nim coraz lepiej. Przychodził do szpitala, by chociaż popatrzeć na ukochaną osobę. Któregoś dnia dowiedział się, że Czesiek nie chce o nim słyszeć. Paweł posmutniał, stracił ochotę, na cokolwiek. Postanowił jednak, że odważy się i porozmawia z Cześkiem. Marzena po długich wahaniach dała bratu list od Pawła, Na początku nie chciał go przeczytać, ale po namowach rodziny przeczytał dokładnie kilka razy. Po przeczytaniu zaczął bić się z myślami. Co on sobie wyobraża? Że co, rzucę mu się na szyję i powiem mu, jak bardzo go kocham. Najpierw w głowie mi zawrócił, rozkochał w sobie, a potem, co, stchórzył i kazał mi wlać. Zaczął płakać i zadawać sobie pytanie. Za co to było, że chciał się podzielić swoją miłością z inną osobą. Siostra i brat patrzeli na reakcje brata. Nie próbowali go uspokajać, pozwolili mu się wypłakać. Po chwili do sali wszedł Paweł. Marzena szturchnęła Damiana, by wyszli, nie chciała przeszkadzać. Niech sobie pogadają, może to im pomoże. Paweł i Czesiek zostali sami. Milczeli. Żaden z nich nie potrafił zacząć pierwszy rozmowy. Pawłowi zaczęły płynąć łzy, podszedł do łóżka i usiadł na brzegu. Zastanawiał się, co ma powiedzieć, jak z Cześkiem rozmawiać. Wiele razy układał sobie w głowie, jak ma przeprowadzić tę rozmowę. Ale rzeczywistość potrafi być inna.
- Czego tu chcesz, mało ci – oburzył się Czesiek.
- Czesiu wybacz mi, proszę, jestem tchórzem tak, ale tak naprawdę jesteś dla mnie ważny.
- O, czym ty kurwa mówisz! Ważny, nie widzisz, przez ciebie leżę w szpitalu.
- Dlatego błagam o wybaczenie - odpowiedział po chwili wahania.
- Co mam ci wybaczać? Że zagrałeś mi na uczuciach! Że przez ciebie mnie pobili. Coś ty chciał tym osiągnąć?
- Teraz wiem, że ciebie kocham – wypowiadał te słowa łamiącym się głosem.
- Tak jasne, wierzę ci, bo muszę.
- Ale ja na prawdę ciebie kocham.
- Kiedy ja próbowałem wyznać ci miłość, to ty mnie odrzuciłeś, kazałeś mi wyjść, teraz ci się odwidziało?!
- Ale ty mi nie powiedziałeś, że jesteś gejem.
- A, co miałem napisać ci list! Czy sms-a wysłać? A może miałem sobie na czole wypisać, że jestem gejem. Czym według ciebie miałem się chwalić, cooo?
- Kochanie nie wiem
- Nie mów mi kochanie!- Wykrzyczał Czesiek - nie jestem twój, rozumiesz!
- Wiem, ale bardzo bym tego byś był moim chłopakiem.
- Raczej wątpię, że tak będzie, już mi nie zależy na tobie - prawda była inna.
- Czesiu nie mów tak, teraz jestem pewien uczuć do ciebie, ja ciebie naprawdę kocham.
- A co ty sobie wyobrażasz, że cooo, rzucę ci się na szyję i powiem ci, jak bardzo cię kocham. Nie licz na to. Co wystraszyłeś się swojego czynu, że ciebie wsadzę za kratki? Nie, nie bój się, nie zrobię tego, na tym też mi nie zależy.
- To jak mam ci udowodnić, że naprawdę cię kocham, że mi na tobie zależy.
- Nie, nie musisz mi nic udowadniać. Mnie nie zależy na tobie i wyjdź, nie mogę na ciebie patrzeć.
- Błagam cię, uwierz mi. Chce być z tobą i kocham cię.
- O, czym mam z tobą gadać, co… przed nami przyszłości nie ma i nie ma nas. Już mnie nie pociągasz – skłamał – odejdź.
- Czesiek przepraszam.
- Ty, co myślisz, że jedno słowo przepraszam, wszystko załatwi.
- Ja wiem, że nie, ale wierz mi… ja tego żałuję.
- Wynocha! Zejdź mi z oczu.- Wykrzyknął zdenerwowany, a sam odwrócił twarz tak, by Paweł nie zobaczył łez w jego oczach.
Paweł wybiegł z sali z płaczem. Wiedział, że stracił ukochaną osobę, której mógł zaufać, która by odwzajemniła jego miłość. W drodze do domu postanowił jednak, że postara się walczyć. Że postara się, ze wszystkich sił odzyskać to, co stracił, prawdopodobnie na zawsze.
Czesiek po wizycie Pawła poczuł się źle, zmarkotniał, tak naprawdę darzył uczuciami Pawła, ale był w wielkiej rozterce.

Paweł wszedł do domu smutny i załamany, tym, że jego ukochany wyrzucił go ze szpitala, że nie chce z nim rozmawiać. W tej chwili znikły z jego oczu te wesołe iskierki. Zabrakło tej wesołości. Przestało mu na czymkolwiek zależeć. Pragnął być blisko Cześka, lecz nie mógł. Gdy wszedł do domu, nie chciał obiadu. Udał się do swojego pokoju, chciał zostać sam. Pozostał tam do następnego dnia, w ogóle z niego nie wychodził.
Z dnia na dzień Czesiek czuł się coraz lepiej, zaczął chodzić po korytarzu, nabierając sił. Kilka dni później został wypisany ze szpitala. Paweł wiedział, dzięki Marzenie, co u Cześka, dzwoniła do niego, codziennie. Paweł chodził po mieście z nadzieja spotkania ukochanego. Któregoś dnia doczekał się. Czesiek wyszedł na space,r lekko kulejąc na prawą nogę. Był ubrany w krótkie spodenki te same, co mu się podobały i T-shirt. Było gorąco, żar lał się z nieba niemiłosierny. Paweł szedł jakiś czas za nim, szukał sposobu, by porozmawiać z nim. Kiedy Czesiek usiadł w cieniu na ławce w parku. Paweł podszedł i usiadł koło niego.
- Czego za mną łazisz? Myślisz, że nie wiem, to ci nic nie da.
- Chcę, żebyś mnie wysłuchał i wybaczył, abyś mi uwierzył, że mi zależy.
- Skończ pierdolić mi takie farmazony. Co ty sobie myślałeś, że mi przeszło, że zapomniałem ból, jaki odczuwałem, kiedy mnie kopali?
- Powiedz mi, jak mam ciebie do siebie przekonać, czemu mi nie wierzysz.
- Bo ci nie wierzę, nie broniłeś mnie, stałeś tylko i patrzyłeś. Coś ty chciał tym osiągnąć?
- Nie wiem, co mi strzeliło do głowy.
- Nawet mi nie pomogłeś.
- Nie prawda, pomogłem ci, zawiozłem cię do szpitala.
- Tak, tak już ci wierzę, dobry bajer to pół sukcesu.
- Uwierz mi, że tak było.
- Człowieku zejdź mi z oczu, nie chcę cię znać.
- Czesiek błagam, zaufaj mi.
- Cooo? Ja mam ci zaufać, ciebie pogięło!. Ufałem ci, ale to ty wszystko spieprzyłeś. Zraniłeś mnie, a teraz chcesz, bym ci zaufał, rzygać mi się chce, a w ogóle… Skończ, nie wierzę ci i tyle Weź się, ode mnie odczep i nie łaź za mną. Już ci mówiłem, nas nie ma i nie będzie zrozum to wreszcie. Nie zaufam ci, bo nie wiem co ci jeszcze strzeli do głowy. - Paweł zaczął płakać, że rozmowa nic nie pomogła, że Czesiek mu nadal nie wybaczył.
- Czesiu błagam, wybacz mi.
- Nie rycz, twoje łzy mnie nie wzruszają, tylko się ośmieszasz – dodał, wstając z ławki.
Zostawił Pawła płaczącego samego na ławce. Nim się Czesiek oddalił, Paweł błagał, by mu uwierzył, że mówi prawdę, że go kocha. Nie zwracał uwagi na przechodzących ludzi.

Paweł próbował kilka razy, w różny sposób kontaktu z Cześkiem, wszystko na nic. Zaczął zamykać się w sobie, coraz rzadziej wychodził z pokoju. Przestał dbać o siebie. Rodzice zaczęli się niepokoić stanem syna. Widzieli, że Paweł się załamuje, nie je i nie pije. Którejś nocy słyszeli rumor w pokoju Pawła, szybko pobiegli w kierunku pokoju syna. To, co zobaczyli, było smutnym widokiem. Płyty cd i ubrania porozrzucane, Paweł siedział w kącie i płakał, mamrocząc pod nosem.
Z samego rana rodzice Pawła zadzwonili do Marzeny, by z nią poważnie porozmawiać. W tym samym czasie Czesiek został w domu z księżniczkami. Nie miał ochoty na zabawy z nimi, czuł się podle, było mu smutno. Chodził po mieszkaniu, bijąc się z myślami. Rozmowy z Marzeną nie wiele dały, brat nie chce z ich synem rozmawiać. Paweł nie spał już kolejną noc, leżąc na połamanym łóżku. Zwijał się do pozycji embrionalnej, patrzył w jakiś punkt w pokoju, cały czas płacząc.
Czesiek przestał wychodzić z domu, siadał przy oknie i patrzył w dal. Potrafił tak siedzieć cały dzień, nie jedząc i nie pijąc. Czasami snuł się po mieszkaniu bez jakiegokolwiek celu. Jego siostra zauważyła, że mimo niechęci do Pawła też cierpi straszne katusze. Za nic się nie przyzna, że jest mu ciężko, że jest inaczej. Minęło trzy miesiące od wypadku, stan obu chłopaków pogarszał się. Każdy z nich inaczej przeżywał rozterkę. Paweł cały czas płakał, mało spał. Nic nie pomagało żadne słowo, żaden gest. Nie pozwalał nikomu wejść do swojego pokoju. Czesiek nikogo do domu nie wpuszczał, nie wiele sypiał. Z jego okna roztaczał się piękny widok zielonej łąki, na której był niewielki stawik, przy którym zawsze kręcili się jacyś ludzie. A potem het aż po horyzont pola. Patrzył, jak by tam szukał odpowiedzi na nurtujące go pytanie, jak by tam mógł ją znaleźć. Od czasu do czasu, spływały mu łzy po policzkach. Mocno przeżywał brak Pawła, a zarazem go nienawidził. Czekał na jakiś głos, gest, który dałby mu spokój, ukojenie bólu, który rozdzierał mu serce. Któregoś popołudnia Paweł chyłkiem uciekł z domu, uciekał, jakby jego dom był wiezieniem. Byle dalej jak najdalej. W tej samej chwili Czesiek obudził się z letargu. Poszedł do łazienki, przemył twarz, popatrzył w lustro. Rozpoznał się z trudem. Opuchnięte oczy, czerwone z niewyspania i płaczu
Nagle odezwał się dzwonek przy drzwiach. Nie chciał otworzyć, na nikogo nie czekał. Ktoś za drzwiami był nie ustępliwy, nadal dobijał się do drzwi. W końcu zdenerwowany ciągłym dobijaniem się poszedł otworzyć. Marzena nie czekając na zaproszenie brata, weszła do mieszkania. Skierowała swoje kroki do kuchni. Czesiek zamknął drzwi wejściowe i wolnym krokiem poszedł za nią. Gdy wszedł do kuchni Marzena stała przy oknie.
- Przyszłam pogadać, o tobie i o Pawle. Nie wychodzisz z domu, jak widzę, nie sprzątasz i nie jesz. Popatrz na siebie, jak ty wyglądasz.
- Ja nie mam, o czym gadać i daj mi spokój – zaprotestował.
- Jest, o czym.
- Nie ciekawym.
- Ciekawyś czy nie, posłuchaj, bo to ważne.
- Ale mnie to nie interesuje, proszę, zostaw mnie samego! – wykrzyczał słowa jednym tchem, a w oczach pojawiły się łzy.
- Chcesz czy nie i tak mnie wysłuchasz.
- Daj spokój, nie chcę o nim słyszeć. A w ogóle nie ma, o czym gadać.- Czesiek chciał odejść, by nie słuchać siostry. Marzena złapała brata za nadgarstki, przyciągnęła bliżej siebie. Prawa ręką złapała za podbródek i podniosła głowę. Popatrzyła mu w jego smutne oczy, przez chwile i dodała.
- A powinno. Słuchaj, to on ciebie wyratował, to on ciebie zawiózł do szpitala - powiedziała jednym tchem siostra. - Lekarze mówili, że przyniósł cię na rekach, strasznie krzycząc. Lekarze przez chwilę zastanawiali się, kogo mają ratować, ale kiedy zobaczyli cię, od razu zabrali na oddział ratunkowy. Czesiu, gdyby on ciebie wtedy nie przywiózł, nie żyłbyś dziś, rozumiesz. Byłeś w bardzo poważnym stanie. A do tego czuwał nad tobą, siedział przy tobie w szpitalu cały czas. Nawet jak go wyganiałam do domu, to nie chciał mnie posłuchać. Przyznał mi się pierwszego dnia, że to on namówił tamtych. Doceniam jego odwagę, że mi się przyznał. On tak naprawdę ciebie kocha. Widać to, to jest w jego oczach. On nie udaje, uwierz mi. Zrób coś, widzę przecież, że cierpisz, mnie nie oszukasz.
- Jak to on… nie rozumiem… to on mnie uratował, ale przecież… - popatrzył na siostrę, z jego oczu popłynęły łzy.
W tej samej chwili zrzucił to, co było na stole na podłogę. Stojące na nim nie pomyte kubki i talerze rozsypały się z hukiem po podłodze i potłukły. Zaczął krzyczeć i płakać. Złapał się za włosy, usiadł na podłodze, płakał i walił pięściami, a siostra przytulała go i gładziła po plecach. Trwało to dłuższy czas, nim się uspokoił. Nagle podniósł się i bez słowa poszedł do łazienki. Rozebrał się, wziął długi i gorący prysznic, pod którym również się popłakał. Zakręcił wodę, wyszedł z kabiny, i nie wycierając się, umył zęby. Nie golił się jeszcze, bo zarost jakoś nie bardzo mu rósł. Przepasł się ręcznikiem i poszedł do pokoju się ubrać. Ubrał się, tak jak lubił, dopasowane jeansy, t-shirt oraz niebieską cienka bluzę z kapturem. Na nogi białe skarpety i adidasy. Poprawił się jaszcze przed lustrem i skierował swoje kroki ku drzwiom wyjściowym.
- Dokąd to o tej porze - spytała zaniepokojona siostra, że wychodzi w takim stanie.
- Idę kogoś odzyskać, póki nie jest za późno, bo zwariuję. Tak siostra masz rację, kocham go. Jeszcze trochę bym oszalał.
Wychodząc z mieszkania, trzasnął drzwiami. Marzena siedząc nadal w kuchni, zaczęła mówić sama do siebie.
- Idź, idź braciszku, szukaj jej, obyście się kochali tak ja z mężem, za którym tak strasznie tęsknię. Niech wasza miłość rozkwita ponad to wszystko.

Idąc szybkim krokiem do domu Pawła, zauważył z daleka leżącego na chodniku jakiegoś gościa. Na pewno jakiś pijak pomyślał, zachleje się taki, a potem śpi, gdzie popadnie. Zbliżywszy się bliżej, zauważył, że to młody chłopak. W pierwszej chwili z powodu słabego światła ulicznego nie rozpoznał, kto to. Mijając go, rozpoznał w nim osobę, którą darzył uczuciem. Podszedł do niego i z trudem podniósł z chodnika. W tej samej chwili wypadła Pawłowi butelka po wódce, w której zostało, co nieco. Upadając na chodnik, stłukła się z brzękiem. Czesiek przełożył przez głowę jego ramię, a drugą ręką złapał Pawła w pasie i ruszył w drogę do domu. Otworzył im ojciec Pawła.
- Mój Boże gdzie ty go znalazłeś, wchodź i zaprowadź do jego pokoju – mijając Krystynę, Czesiek spojrzał na chwile w jej oczy. Kobieta przeraziła się tym, co zobaczyła.
Były przepełnione głębokim smutkiem, ziała z nich pustka.
- Taki sam wyraz oczu ma nasz syn. Boże, Boże, jakie to trudne tak kochać, jedno bez drugiego usycha.

Czesiek z trudem wniósł Pawła do jego pokoju, położył na jego zdemolowanym łóżku. W świetle z korytarza, Czesiek zauważył ogromny bałagan w pokoju. Zamknął drzwi, przysunął bliżej łóżka fotel i usiadł w nim. Siedząc, obserwował śpiącego Pawła, usnął. Obudził się wcześnie rano. Paweł nadal spał, od tamtej pory jak go położył, nie zmienił pozycji. Czesiek wstał z fotela, zdjął bluzę oraz adidasy i położył się koło Pawła. Leżąc, patrzył, jak śpi. Paweł wydawał się taki niewinny, spokojny i słodki. Długo obserwował śpiącego chłopaka. Gdy Paweł się zbudził, zobaczył leżącego koło siebie Cześka. Długo patrzył, nim się przekonał, że to prawda, a nie zjawa. Po chwili uśmiechnął się delikatnie, dotknął jego twarzy, jakby nadal nie wierzył. Pogładził Czeska po włosach, dotknął jeszcze raz jego twarzy. Przysunął się bliżej, obejmując Cześka ramieniem. Po krótkiej chwili Paweł pocałował go delikatnie w usta i powiedział prawie szeptem.
- Nie wierzyłem własnym oczom, gdy się obudziłem, myślałem, że to nadal sen. A to nie sen, to ty naprawdę ty.- Uśmiechnął się szeroko.- Zostaniesz ze mną? Proszę, błagam, nie zostawiaj mnie – posmutniał. - Nie dam rady żyć beż ciebie, nie zależy na życiu, jeśli w nim cię nie ma.
- Zawróciłeś mi w głowie, budząc we mnie uczucie. Zacząłem się w tobie zakochiwać. A potem – na chwile zwiesił głos – bum. Zostałem zraniony, bo ty się bałeś. Pobili mnie…i to przez ciebie. Tylko, dlatego że chciałem cię kochać. Bałeś się, czego miłości.
- Proszę, wybacz mi – Pawłowi stanęły łzy w oczach.
- Zamilcz. Byłem zły na ciebie. Nienawidziłem ze wszystkich sił, za to, co mi zrobiłeś. A jednocześnie kochałem cię i strasznie tęskniłem. Ten czas, odkąd przeczytałem list od ciebie, życie stało się dla mnie udręką. Nie jadłem, nie spałem, a jak zasnąłem, to śniłeś mi się. Cierpiałem strasznie, myślałem, że zwariuję. Każda sekunda była minutą, każda minuta godziną, każda godzina dniem. Usychałem z tęsknoty, rozumiesz. Zaczarowałeś mnie i nie wiem, jak.
- Wybacz mi, proszę. Zraniłem cię, bałem się tak. Tak strasznie tego żałuję – w tej samej chwili się rozpłakał. A ja tak samo, jak ty – mówił przez łzy - od pierwszego wejrzenia zakochałem się bez pamięci. Jaki ja jestem głupi i ślepy.
- Nie jesteś głupi. Co do drugiego, trzeba by się zastanowić.
- Jestem głupi, bo nie rozumiałem tego, co się działo w moim sercu, tak bardzo cię przepraszam, że tak postąpiłem – znów rozpłakał się.
- Nie płacz, przyszedłem tu, bo chciałem. Chcę spróbować jeszcze raz, tylko nie wiem czy ci zaufać.
- Błagam, zaufaj mi – zaczął błagać Paweł.
- Zobaczymy, na razie jest tu i teraz. Czas pokaże.
- Naprawdę zostaniesz ze mną, na zawsze?- pocałował Czeska takim pocałunkiem, że obu przeszedł dreszcz. Po chwili znów się pocałowali, ale tym razem był to namiętny i długi pocałunek. Taki intensywny taki, jakiego obaj pragnęli. Przywarli ciałami do siebie i cały czas całowali się. Byli siebie naprawdę spragnieni.
- Choć coś ci pokażę - powiedział Paweł, przerywając.
- Co takiego? - spytał Czesiek, a Paweł wskazał ręką obraz stojący w rogu pokoju.
Czesiek usiadł na podłodze i podziwiał dzieło. Paweł usiadł przy nim, obejmując go ramieniem. Siedzieli i patrzeli w milczeniu.
- Ty to namalowałeś, dla kogo?
- Dla ciebie, bo ciebie kocham. Namalowałem go, jak twoja siostra zagroziła mi, że jak nie pójdę odpocząć to, mi zakaże przychodzić.
- To ty siedziałeś koło mnie w tym szpitalu?- Udawał zaskoczenie.
- Nom, ile tylko mogłem.
- Wariat jesteś. Wiem, siostra mi powiedziała, że siedziałeś przy mnie.
- Namalowałem, bo czułem taką potrzebę. Malowałem to, co czułem. A co czułem, dobrze wiesz.
- Tak wiem.
Po chwili rozległo się ciche pukanie do pokoju i po sekundzie weszli rodzice Pawła.
- A wy, co tak siedzicie na podłodze.
- Patrzymy na dzieło Pawła – odpowiedział Czesiek. - Po chwili obaj wstali.
- Ale to jest piękne – dziwowała się mama – kiedy ty to namalowałeś? - Mama Pawła patrzyła na obraz z wielki podziwem.
- Oj mamo czy to ważne, ważne, że namalowałem.
- Ale namalowałeś pięknie - pochwalił go Czesiek.
- Ważne, że dla najważniejszej osoby mojemu sercu – uśmiechając się, promieniał.
- No wariat
- Tak, ale z miłości.
- Synu, z tej miłości i strachu popełniłeś głupotę. Zraniłeś osobę, którą kochałeś. O mało nie doszło do tragedii. Przez ciebie synu – powiedziała mama. Postąpiłeś bardzo, ale to bardzo głupio. Zamiast przyjść i porozmawiać z nami. Nie jesteśmy tylko twoimi rodzicami, ale także przyjaciółmi. Gdybyś pomyślał, choć trochę. Nie doszłoby do tego. A teraz chodźcie coś zjeść, bo na pewno głodni jesteście.
- No mamuś i to strasznie. Tylko zrób mi najpierw coś do picia, bo pic mi się chce.
- Nie podlizuj się – masz u mnie kreskę.
- No Pawełku, masz nauczkę. Żeby uważać na swoje czyny. Najpierw trzeba pomyśleć.
- Tak tato.
Rodzice zostawili ich, a po chwili i oni zeszli do kuchni.
W kuchni, na stole na talerzu leżały kanapki a w kubkach gorąca herbata z rumem, tylko dla nich. Szybko zjedli, podziękowali i udali się do pokoju.
- Leżeli do wieczora na łóżku, rozmawiając. Po chwili Paweł wstał. Poszedł wziąć prysznic. Czesiek leżał na łóżku i zastanawiał się jak to będzie. Po chwili wrócił do pokoju przepasany ręcznikiem. Przebrał się szybko w czyste ciuchy. Zakładając adidasy, zwrócił się do leżącego na łóżku Cześka.
- Czesiu pójdziemy do ciebie?.
- A chcesz iść?
- No pewnie, zobaczę, jak mieszkasz.
- Jeśli chcesz, to zapraszam.
Rodzice Pawła ich nie zatrzymywali, niech idą, niech się cieszą sobą. Skoro osobno są nie szczęśliwi to razem będą. Idąc, rozmawiali, to znów milczeli. Czuli się dziwnie. Czesiek wpuścił pierwszego Pawła do swojego mieszkania.

Paweł rozejrzał się po mieszkaniu, ale swoje kroki skierował do sypialni. Usiadł na łóżku i kiwnął przywoławczo głową Cześkowi, by usiadł koło niego. Czesiu podszedł powoli do łóżka, patrząc mu przy tym w oczy i usiadł koło Pawła. Paweł zbliżył twarz do twarzy Cześka, siedzieli tak przez chwilę. Ich oddechy przyspieszyły i mieszały się, patrzeli sobie w oczy. Wreszcie ich usta powoli się złączyły, w soczystym i mocnym pocałunku. Całowali się, delikatnie pieszcząc nawzajem. Paweł zaczął powoli rozbierać Cześka, zdjął mu najpierw bluzę, potem koszulkę. Po chwili Czesiek zrobił to samo. Zostali tylko w spodniach, nadal się całując. Ich języki wirowały ze sobą. Całowali się tak intensywnie, że tracili oddech i na nowo łapali. Kiedy wreszcie przerwali, Czesiek zaczął rozpinać pasek u spodni Pawła. Potem guzik pozostawił go tylko w samych bokserkach. Czesiek ułożył Pawła na łóżku, położył się na nim. Po chwili namiętnych pocałunków zszedł do szyi potem sutki, delikatnie i powoli, nie spiesząc się, potem niżej. Paweł drżał na całym ciele, oddech mu się przerywał od pieszczot, jakie dawały mu usta jego kochanka. Po chwili Czesiek zajął się tym, czego pragnął. Zaczął ssać i przygryzać penisa Pawła przez bokserki. Pawłowi oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Najlepsze dopiero miało nadejść, Czesiek zdjął bokserki Pawła, i jego oczom ukazał się piękny widok, nie za duży, nie za mały penis. Jemu się podobał. Pochwycił go w usta, smakował tak niesamowicie, śluz, który spływał z czubka, miał słodko kwaśny smak. Paweł zaczął pojękiwać i wić się, pod wpływem rozkoszy, jaką w tej chwili dawał mu Czesiek. Jego język wirował wokół jego napletka. Po chwili lizał mu jądra i znów wracał do ssania penisa. Paweł odchylił głowę do tyłu, jak się tylko dało, wił się w różne strony. Po chwili takich pieszczot, złapał za głowę Cześka ze słowami.
- Czesiu kochanie przestań, bo zaraz dojdę, a ja nie chce, teraz.
Paweł natychmiast zabrał się za rozbieranie Cześka, bardzo tego pragnął, pragnął dać swojemu kochankowi to, co on dał mu. Paweł rozebrał ze spodni Cześka, pozostawił go tylko w slipach. Nie zastanawiał się ani chwili, robił to samo, co jego kochanek jemu. Dotarł wreszcie do slipów, zdjął je. Jego oczom ukazał się penis mniej więcej tej samej wielkości, co jego. Przez chwilę patrzył.
- No, na co czekasz? On czeka na twoją pieszczotę.
- Czekaj, niech sobie popatrzę. - Po chwili Paweł wchłonął całego penisa najgłębiej, jak mógł. Z niewielkim trudem, bo robił to pierwszy raz.
Ssał, lizał, przygryzał, robił to tak, jak potrafił. Starał się tak, jak robił to Czesiek. Nie trwało to zbyt długo, bo Czesiek powstrzymał Pawła, by nie dojść w jego ustach.
- Czesiu kochanie chce tego. Chcę, abyś we mnie wszedł, błagam, zrób to teraz, zaraz. Chce to wreszcie przeżyć. Ja jeszcze nigdy jeszcze z nikim nie byłem, ty będziesz moim pierwszym.
Czesiek wstał, podszedł do szafki, z szuflady wyciągnął prezerwatywy oraz żel intymny i wrócił do łóżka.
- Kochanie masz jakieś obawy?
- Nie, a czemu pytasz Pawełku.
- To, po co, te prezerwatywy, ja jeszcze nikogo nie miałem, a myślę, że ty też jesteś czysty i nic mi nie grozi.
- Na pewno?
- Tak, zrób to, teraz.
Czesiek nie zastanawiał się ani chwili, zarzucił sobie nogi kochanka na ramiona i zabrał się za lizanie dziureczki Pawła, wwiercał się językiem, najgłębiej jak mógł. Reakcja Pawła była natychmiastowa. Paweł wił się głośno mruczał i stękał. Czesiek po chwili przerwał, nabrał na palec trochę żelu i przyłożył Pawłowi do dziureczki. Wsadził najpierw jeden palec, potem drugi i trzeci. Kiedy uznał, że jego kochanek jest gotowy, nawilżył penisa i jeszcze raz otworek. Paweł czekał, drżał. Czesiek jeszcze raz przełożył sobie nogi kochanka na ramiona, przystawił penisa do dziewiczego tyłeczka swojego kochanka, i zaczął powoli wchodzić w niego. Paweł syknął, zabolało. Czesiek cofną się, chciał przerwać, ale Paweł zachęcał go, by nie rezygnował. Po powtórnym i obfitym nawilżeniu poszło łatwiej. Wszedł do środka. Chwile się nie ruszał, bo Paweł lekko się spiął. Po kilku sekundach podniecenie trochę opadło, a Paweł się rozluźnił. Rozpoczął powolne ruchy w tyłeczku Pawełka. Ruszał się w nim, najpierw wolno, co jakiś czas przyspieszał i znów zwalniał. Czesiek nachylił się i pocałował Pawła, jednocześnie ruszał się w nim, dobijając bardzo głęboko. Całowali się, a on jednocześnie wchodził i wychodził. Paweł przeżywał każde pchnięcie swojego kochanka, każdym końcem nerwów, każdą częścią swego ciała. Czuł każdą pieszczotę. Nie chcąc za szybko skończyć, Czesiek zwolnił, poprawił się nieco i znów rozpoczął posuwanie. Poczuł, że zbliża się finał, mocno przyspieszył, nie trwało to długo. Spłycił ruchy, chciał wyskoczyć i spuścić się na brzuch, ale Paweł przytrzymał go. Obaj doszli równocześnie, Paweł na swoja twarz. Czesiek dobił jeszcze dwa razy i opadł na Pawła, przygniatając go i sklejając się z nim. Niesamowicie dyszeli ze zmęczenia, jednocześnie obdarowywali się pocałunkami.
- Ale zajebiście było – powiedział Paweł.
- Podobało się, to poczekaj, jak wejdziesz we mnie, to dopiero jest jazda.
- Mówisz, no to też chcę, choćby zaraz.
- Taak, to chodź, bo ja mam nadal ochotę, chce, abyś ty mnie ujeżdżał - uśmiechnął się szeroko.
Czesiek położył się na plecach, czekał na to, czego tak bardzo pragnął.
- Nie męcz mnie, wchodź we mnie, błagam, już nie mogę się doczekać - wyszeptał Czesiek.
Paweł posłuchał błagań kochanka. Narzucił sobie na ramiona nogi. Zwilżył dziurkę zielem, przyłożył penisa i powoli napierał.
- Pchnij mocno, wytrzymam – prosił Czesiek.
Pchnął mocniej, wszedł cały aż po nasadę. Czesiek lekko się spiął. Paweł zamarł w bezruchu. Chwilę odczekał, aby stłumić zbyt duże podniecenie. Po chwili ruszył wolno, trochę niezdarnie. Czesiek czuł się niesamowicie, kochał się z chłopakiem, którego pragnął. Pawłowi zrobiło się gorąco, czuł się wspaniale, to było to. Chciał poczuć chłopaka, i to właśnie z chłopakiem chciał mieć swój pierwszy raz. Paweł zamknął oczy, chciał w ten sposób wzmóc intensywność odczuć. Oparł swoje ciało na rekach, by w ten sposób mógł patrzeć w oczy osobie, z którą się kochał. Posuwał powoli i równo, nie spieszył się, nie chciał się pokpić. Nie chciał okazać się jakimś napaleńcem. W końcu podniecenie sięgnęło zenitu. Przyspieszył, zaczął drżeć na całym ciele. Kilka głębszych ruchów dobił najgłębiej, jak mógł i skończył w tyłeczku. Tak jak pragnął. Czesiek doszedł chwile po nim. Paweł opadł bez sił na Cześka, przytulił się mocno do niego. Było im razem dobrze, nie potrzebowali słów na wyrażenie tego, co czują do siebie. Nie chcieli wychodzić z łóżka. Zasnęli wtuleni w siebie i szczęśliwi, że wreszcie los dał im kolejną szansę.
Około dziewiątej obudził Pawła całus.
- Wstawaj śpiochu, śniadanko - Paweł otworzył oczy uśmiechając się.
- A mogę mieć życzenie - odezwał się zaspany.
- No, jakie?
- Chce kakao i rogalika z masełkiem.
- Ty… a nie za wiele ci się marzy, jak masz życzenia to do mamusi?.
- O jejku, pomarzyć można.
- Można, można mam niespodziankę.
Czesiek postawił tacę ze śniadaniem na łóżku i sam się położył koło Pawła.
- Czy ty czytasz w moich myślach - z tej radości pocałował Cześka w policzek.
- Wstałem wcześnie rano i poszedłem do sklepu, by zrobić ci przyjemność. Ja też lubię kakao, to mamy coś wspólnego. Myślę, że jest tego więcej.
- Ja też tak myślę – dodał Paweł.
Zjedli śniadanie, Paweł nagle wstał, zabrał tacę i zaniósł do kuchni. A Czesiek miał możliwość popatrzeć na piękny tyłeczek Pawełka.
Po chwili Paweł wrócił, złapał za rękę Cześka, zaciągnął do łazienki, ustawił temperaturę wody i oboje weszli do kabiny. Ciepła woda obmywała ich ciała. Myli się nawzajem. Pieszczoty, które sobie dawali, przerodziły się w pocałunek, a potem we wspaniały i długi seks. Gdy już się spełnili, wyszli spod prysznica, powycierali się nawzajem. Po wyjściu z łazienki poszli do kuchni, chodzili po domu nago, tak im pasowało. Po chwili przerwali robienie kawy, bo Paweł przywarł do Cześka. Zaczęli się całować, ich penisy znów zareagowały. Całując się, wirowali wokół własnej wspólnej osi. Było im siebie mało, pragnęli nadgonić czas, jaki stracili. Kochali w dużym pokoju, na sofie. Po kolejnym spełnieniu, leżeli na podłodze, w milczeniu, przytuleni do siebie. Po kilku minutach milczenia Czesiek popatrzył Pawłowi w oczy i powiedział cicho.
- Paweł, czy ty wiesz, jak na mnie działasz, podniecasz mnie niesamowicie, nago czy w ubraniu, ciągle mi mało. W tobie jest coś, co nie daje się skupić, pragnąłem cię i pragnę. Wyczerpujesz mnie do cna, a potem znów budzisz do kolejnego działania. I cokolwiek by się działo to chce być przy tobie.
- Kochanie - odezwał się po chwili milczenia Paweł - nigdy nie myślałem, że zakocham się w chłopaku, w tobie. Że seks z chłopakiem może być taki pełny, taki wspaniały. A teraz się ubierzemy i pójdziemy do mojej mamy na dobry obiad. Bo jestem głodny.
- Ale mnie tu dobrze z tobą, nigdzie mi się nie chce iść. Ugotujemy coś tutaj. Mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej. A może na stałe. To jak zostajesz, czy idziemy do twoich rodziców.
- Nie no zostaję z tobą, ale ja ci pomagam w przygotowaniach, ok.
- Ok - odpowiedział wesoło Czesiek.
- Czy ja dobrze słyszę, ty chcesz, bym z tobą zamieszkał?.
- Ja już sobie nie wyobrażam życia bez ciebie w tym mieszkaniu.
- To chcę choćby zaraz, ale dzielimy się obowiązkami – dodał Paweł.
- Wiesz, jestem bałaganiarz – droczył się Czesiek.
- To, co posprząta się. Umiem sprzątać.
- No już to widzę, jak bierzesz się za mycie naczyń – droczył się Czesiek.
- Umiem, umiem, zobaczysz.
- A zostaniesz moim chłopakiem - spytał Czesiek, patrząc Pawłowi prosto w oczy.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, też pytanie. Marzyłem o tym, odkąd ciebie zobaczyłem – i w tej samej chwili pocałował Cześka w usta.
- Ej, bo mnie wykończysz, i nie będzie obiadu.
- A po co mi, nie jestem głodny.
- To nie będziesz miał sił, do życia. A ja zacząłem się przyzwyczajać.
- Dobrze zjemy później. Powiedz mi, miałeś kiedyś kogoś przede mną. To znaczy, czy kochałeś się z kimś?
- Tak, miał na imię Krzysztof, ale… - Czesiek się zamyślił.
- On był twoim chłopakiem?
- Tak był. Tyle że olał mnie, twierdząc, że nie chce się ze mną wiązać. Mówił, że boi się mnie skrzywdzić. Bolało mnie to. Postanowiłem sobie, że chce zostać sam. Później poznałem cię.
- Ale on głupi i nie wie, co traci.
- Teraz to nieważne.
- Jego strata, teraz jesteś mój, a ja nigdy ciebie nie zostawię.
- Też się cieszę.
I obdarował Pawła soczystym całusem.
Znów się kochali, było 69, byli w sobie nawzajem, tuż po tym jak skończyli się kochać, zadzwonił telefon Cześka. Czesiek nie wstawał, dobrze mu się leżało w ramionach ukochanego. Nie miał ochoty odbierać telefonu od nikogo. Zostali w domu, zamówili dużą pizzę. Zjedli, karmiąc się nawzajem, potem nim zasnęli, do wieczora oglądali telewizję w łóżku.

Od tej pamiętnej nocy mieszkają razem, pracują, dzielą się obowiązkami w domu. Wyjaśniły się też sprawy rodzinne i mieszkania, w którym mieszkał Czesiek z Pawłem. Wuj, który mieszka za granica postanowił zrobić prezent chrześniakowi w jego dwudzieste pierwsze urodziny. Mimo trudności załatwił wszystkie formalności, zapłacił ewentualne opłaty związane z przekazaniem mieszkania. Marzena razem z Damianem i wujem przyjechali do mieszkania Cześka. Zrobili mu wielką niespodziankę. Wuj przekazał dobrą nowinę Cześkowi, co bardzo go ucieszyło. Jednocześnie tłumacząc mu powody. Nigdy nie lubił się ze szwagrem. Uważał szwagra za nieudacznika i nieroba, bo zawsze żerował na innych. Uważał, że jego siostra popełniła błąd. Bo nie rozwiodła się z ojcem i nie wykopała go z domu. A nie wybaczył mu, gdy ojczym pobił Czeska, jak był malutki. Wyjechał za pracą, ale tam się zakochał i postanowił zostać. Wuj długo jeszcze opowiadał o rodzinie. Czesiek zastanawiał się jak powiedzieć wujowi o tym, że jest gejem i kim dla niego jest Paweł. Jak w końcu wytłumaczyć wujowi, że mieszka z nim chłopak. Postanowił postawić swój los na jednej karcie, cokolwiek się stanie. Chwycił dłoń Pawła, usiadł przed wujem, wziął głęboki oddech. Ścisnął mocniej rękę Pawła i zaczął.
- Wuju, nie wiem, jak ci mam to powiedzieć.
- Mów tak jak potrafisz – odezwał się miłym i spokojnym głosem wuj.
- Bo wiesz, ja jestem inny niż wy tutaj.
- Co masz na myśli, że inny.
- No, bo ja jestem gejem. A to jest mój chłopak Paweł. Kocham go i nie chcę żyć bez niego. Bo wiesz, zależy mi na nim. On jest wspaniały, czuły i dba o mnie – jego oczy się rozweseliły, twarz wypogodniała. - I jeżeli wuj obrazi się na mnie, zrozumiem. – Czesiek spuścił wzrok na podłogę.
- Oj Czesławie, Czesławie, cenie sobie u ludzi szczerość i odwagę. Jesteś moim chrześniakiem i kocham cię. Mnie to nie przeszkadza, bo wiesz, ja też jestem gejem. Słuchaj Czesiu, nikt tu o mnie nie wiedział, tylko twoja mama i rodzeństwo. Wyjechałem, bo czułem się tu źle. Wiesz, cieszę się razem z tobą, że masz kogoś. - Czesiek i Paweł wstali i padli sobie w ramiona, ciesząc się jak dzieci. W tej samej chwili wstał wuj, podszedł do nich i ich serdecznie przytulił. Po chwili dodał. - Kochajcie się i bądźcie szczęśliwi. Mam nadzieję, że nas odwiedzicie. Poznacie mojego partnera. Uczę go polskiego, polskich zwyczajów. Jak mu opowiem o was, to sam was zaprosi. On jest wspaniały, zobaczycie.
Kiedy goście wyszli, odezwała się komórka Cześka. Nie wiedział czy odebrać, bo nie znał numeru.
- Słucham
- Czy ja rozmawiam z panem Czesławem K…
- Tak, słucham.
- Tu Firma Transportowa „Orino”. Miał się pan z nami skontaktować.
- A po co? – zapytał zdziwiony. – Wiszę tam u was z czymś jeszcze?
- Nie wiem, o czym pan mówi. Ja mam tu dla pana informację, żeby się pan zgłosił do nas podpisać umowę.
- Jaką umowę? - zdziwił się.
- A jaką się tu podpisuje, jak nie o pracę – usłyszał lekko arogancką odpowiedź. – Na stanowisko szefa działu napraw bieżących i konserwacji. Pojazdów oczywiście.
- Szefa napraw? A... a majster Kowalczyk?
- Przeszedł na inne stanowisko. A na swoje miejsce polecił pana. Proszę pana, co będziemy prowadzić tu jakąś pustą konwersację. Proszę przyjechać i porozmawiamy. Pokój 208.
Czesiek aż podskoczył z radości. Czy mu się to nie śni? Wraca na bazę? I to na stanowisko majstra, szefa działu napraw bieżących i konserwacji pojazdów?

Oboje znów padli sobie w ramiona, pragnąc siebie nawzajem, pozbyli się ubrań i zaczęli się kochać.
Czesiek i Paweł są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Nie mówią sobie, wielkich słów. Będąc koło siebie, rozkwitają, zawsze dopełniają się nawzajem. Pojechali do wuja i jego partnera na zaproszenie. A przy okazji.
Wspólną ich decyzją było sformalizowanie związku. Nie obyło się bez pomocy wuja, z wielka jego radością.

Pawłowi sprawdził się sen, był ze swoim ukochanym nad morzem, spacerowali po plaży, trzymając się za rękę. Zawsze zgodni i rozumiejący się bez słów.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez czesq40 dnia Wto 22:01, 17 Gru 2013, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dej
Adept



Dołączył: 11 Kwi 2012
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 21:59, 12 Gru 2013    Temat postu:

Tak, na pewno ktoś napisze słabe nijakie. Mnie się podobało opowiadanie ciekawe, polecam. Pozdrawiam też autora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Milow
Dyskutant



Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 0:10, 13 Gru 2013    Temat postu:

Przez błedy ciężko sie czytało. Momentami przesłodzone do bólu, aż opuszczałem pare linijek. Ale ogólnie nie jest źle.
I POPRAW TE BŁEDY ORTOGRAFICZNE BO RAŻĄ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dej
Adept



Dołączył: 11 Kwi 2012
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 23:23, 13 Gru 2013    Temat postu:

Przeczytałem druga część jeszcze raz. I okazuje się że coś się zmieniło, od wcześniejszej wersji. Jest inaczej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bimax45
Wyjadacz



Dołączył: 13 Lis 2012
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Skąd: Stare i ładne

PostWysłany: Wto 3:27, 17 Gru 2013    Temat postu:

Jakoś umknęło mi to opowiadanie.
Przeczytałem je z prawdziwą przyjemnością.
Mam w dupie błędy ortograficzne, stylistyczne, na które co niektórzy zwracają tutaj baczną uwagę. To nie jest konkurs o literacką nagrodę Nobla, tu są rzeczy pisane z serca, więc nie potrzebna jest bufonada, kołtuństwo i przerost formy nad treścią. Rozumiem jednocześnie strofowanie za błędy, ale czasami chęć podzielania się ze wszystkimi tym co spłynęło z serca jest tak duża, że zapomina się o o formie. Wtedy jest ta odwieczna walka formy nad treścią.
To opowiadanie jest pisane z głębi serca i to się czuje, trzeba tylko rozszerzyć umysł, może czasami zrzucić klapki z oczu, przezwyciężyć uprzedzenia, zwykłą zawiść, by dostrzec jasne czyste niebo.

"Każdy ma dość siły, aby urzeczywistnić to, o czym jest przekonany." (Goethe)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 11:03, 17 Gru 2013    Temat postu:

Bimax45 napisał:
...
...odwieczna walka formy nad treścią.
...

Ale chyba ta odwieczna walka formy nad treścią nie dotyczy błędów, bo w tym wypadku wystarczy edytor, nawet ten, który działa w polu komentarza.

Przepraszam Maciek ale nie rozumiem:

Bimax45 napisał:

...
To opowiadanie jest pisane z głębi serca i to się czuje, trzeba tylko rozszerzyć umysł, może czasami zrzucić klapki z oczu, przezwyciężyć uprzedzenia, zwykłą zawiść, by dostrzec jasne czyste niebo.
...


Nie wiem z czego było pisane to opowiadanie, czy z głębi serca, czy też nie, czy autor opisuje własne przeżycia, czy jest to całkowita fikcja literacka.
Wiem natomiast, że błędy mnie bardzo raziły, że ciężko mi się go czytało, że odniosłem wrażenie, że jest fikcją i to mało realną, nie mogłem się opędzić od wrażenia sztuczności w czasie czytania.
Maćku chcesz mi wmówić, że ze względu na moje odczucia wynikłe z czytania tego opowiadania, mam klapki na oczach, jestem uprzedzony i zawistny?
Może jestem ograniczony w jakiś sposób, ale sorki, nawet po poprawkach (początkowo opowiadanie roiło się od błędów) nie jestem dostrzec w opowiadaniu tego, co dostrzegasz Ty. Myślę, że to wynika z różnicy charakterów, różnic w tym, do czego bardziej przykładamy uwagę, w końcu do osobistych przeżyć, które również rzutują na to, jak oceniamy (niezależnie od sytuacji w jakiej byłbym, nigdy na odchodne nie pieprzyłbym się z facetem, który mnie zostawia, niezależnie od tego jakie były motywy jego decyzji).
Nawet twórczość Nikifora, docenionego i uznanego na całym świecie, budzi kontrowersje, i nie trafia do wszystkich jednakowo. Dla dużej części ludzi jego dzieła stanowią jedynie "bazgroły" i to jest dla mnie zrozumiałe, jest też część ludzi, którzy jego twórczości nie rozumieją i im się nie podoba, jednak pod publiczkę się nim zachwycają (bo wydaje im się, że w ten sposób się dowartościują) i to jest dla mnie "bufonada, kołtuństwo i przerost formy nad treścią", a w Małopolsce nazywamy to krótko i dosadnie - zakłamanie (proszę tego ostatniego zdania nie odnosić do opowiadania). Tych, którzy otwarcie wyrażają swoje zdanie, nawet gdy nie jest to "trendy" po prostu lubię, tych zakłamanych nie cierpię, nie pałam sympatią do tych, którzy twierdzą, że mam klapki na oczach, jestem uprzedzony i zawistny, tylko dlatego, że mam inne zdanie.
Pisząc ten komentarz, zamiast patrzyć na opowiadanie, wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem "jasne, czyste niebo". I życzeniami, aby wszyscy mogli za oknem dostrzec tak piękną pogodę, zakończę ten komentarz.

Pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Wto 11:33, 17 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dej
Adept



Dołączył: 11 Kwi 2012
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 11:50, 17 Gru 2013    Temat postu:

Noe no, ja nie potrafię pisać tak jak wy, ok. Mnie tam błędy aż tak bardzo nie raziły, może i pisał od serca. Jak jesteście tacy mądrzy to pokażcie mu, poprawcie błędy i wyślijcie opowiadanie na jego maila. Znam osobiście taką osobę która też by wystawiła takie opowiadania. Historyjki są ciekawe, ale mimo że stara się i tak robi błędy, takie jak nasz autor, i ja go nie gaszę. Może i niektórzy tak mają, że bardzo chcą się podzielić tym co napiszą, mimo że nie za bardzo im wychodzi. Najlepiej wsiąść na kogoś i zniechęcać. A może spytajcie go czy nie potrzebuje pomocy, może się wstydzi. I wtedy będziecie zadowoleni.najpierw ktoś narzeka że opowiadanie znikło, a teraz besztanie. W ten sposób się gasi w człowieku chęć pisania i podzielenia się. Pozdrawiam przedmówców.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 13:58, 17 Gru 2013    Temat postu:

dej napisał:
... Jak jesteście tacy mądrzy to pokażcie mu, poprawcie błędy i wyślijcie opowiadanie na jego maila. ...


Praktycznie robię to cały czas, robi to również Vergiliusz, gdybyś jeszcze tego "dej" nie zauważył. Zawsze jesteśmy do dyspozycji (w miarę posiadanego czasu) o czym już wcześniej pisaliśmy. Pomocy w przeszłości udzielał również Bartek (pod różnymi nickami) i Wiktor (Kanalia). Poprawiam ortografię, gramatykę, interpunkcję, literówki, formatowanie i czasem składnię, jednak w treść i styl nie ingeruję, bo nie chcemy zamienić tej części forum w dział prozy na gay.pl, gdzie w każdym opowiadaniu wyczuwa się jednakowy styl (podejrzewam, że za sprawą prowadzącego dział - tego jednak nie jestem pewien i jeżeli niesłusznie posądziłem, to z góry przepraszam).
Na forum, w przeciwieństwie do gay.pl, każdy może sam wstawić opowiadanie, bez konieczności zatwierdzania przez administrację forum. Uważam, że tak jest dobrze, wręcz najlepiej, bo to nikogo nie krępuje w żaden sposób, ale z tym wiąże się sprawa błędów. Część tekstów poprawiamy zaraz po ukazaniu się opowiadania, część dopiero, gdy inni forumowicze zwrócą na to uwagę w komentarzach (tak było i tym razem), natomiast inne, w których jest mało błędów nie są poprawiane.
W tym opowiadaniu również poprawiłem błędy (prawdopodobnie nie wszystkie, bo aż tak dobry to nie jestem i sam mam z tym problemy, czasem wynika to również ze zwykłego przeoczenia) , tak jak w wielu innych opowiadaniach, Czesiek ma do mnie maila i nie raz już korzystał z tej formy pomocy, dlaczego teraz nie skorzystał przed publikacją, nie wiem.
Staram się od jakiegoś czasu nie krytykować negatywnie opowiadań, które nie przypadły mi do gustu. Również i do tego opowiadania nie napisałem wcześniej komentarza pomimo poprawienia błędów.
Do napisania posta sprowokował mnie komentarz Maćka (Bimax45), a treść mojego posta należy potraktować bardziej jako polemikę z komentarzem, a nie krytykę opowiadania (przeczytaj uważnie).

dej napisał:
... Może i niektórzy tak mają, że bardzo chcą się podzielić tym co napiszą, mimo że nie za bardzo im wychodzi. Najlepiej wsiąść na kogoś i zniechęcać. A może spytajcie go czy nie potrzebuje pomocy, może się wstydzi. I wtedy będziecie zadowoleni.najpierw ktoś narzeka że opowiadanie znikło, a teraz besztanie. W ten sposób się gasi w człowieku chęć pisania i podzielenia się.


Autor decydując się na wystawienie opowiadania na forum, niejako poddaje swoją pracę pod publiczną ocenę. Kiedyś na forum była dyskusja na temat krytyki opowiadań, przytoczę jeden komentarz, który w dużej części odzwierciedla również i moje poglądy.

rozpruwacz napisał:
Właśnie o to chodzi ze jak ktoś już coś publikuje niech będzie przygotowany na krytykę - tak samo dobra jak i złą...

jeśli coś się komuś nie podoba, dlaczego ma nic nie pisać? niech wyjaśni co jest złe i dlaczego... wtedy można zacząć pracować i nawet pewne korekty wprowadzić, nauczyć się czegoś.

najgorsze jest nie milczenie, ale chwalenie kogoś, kto popełnia sporo błędów i nie ma żadnej smykałki do pisania, ani nic takiego...
czasami aż głowa boli jak się czyta niektóre opowiadania... a niektóre są takie, że po prostu nie można się przemóc, żeby doczytać do końca....


I tutaj również zastrzeżenie, proszę tego przytoczonego komentarza nie odnosić w żaden sposób do wyżej zamieszczonego opowiadania, to tylko argument do dyskusji o krytyce.

dej napisał:
...Znam osobiście taką osobę która też by wystawiła takie opowiadania. Historyjki są ciekawe, ale mimo że stara się i tak robi błędy, takie jak nasz autor, i ja go nie gaszę. ...


Przekaż moje zaproszenie, można skorzystać z PW lub e-poczty, mój mail jest dostępny w profilu, chętnie pomogę, wprowadzając poprawki. Zastrzegam jednak, że nie napiszę opowiadania od nowa bazując jedynie pomyśle, bo nie o to w tym chodzi.

Serdecznie pozdrawiam, Piotr


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Wto 14:09, 17 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czesq40
Dyskutant



Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 14:44, 17 Gru 2013    Temat postu:

Witam was, opowiadania piszę programem Wordem którego ktoś z was mi proponował. A ten program poprawia błędy, ale nie stylistyczne. Tak, jak ktoś pisał, opowiadanie pisałem z serca, tak to czułem, czytając potem sam się wzruszałem. Nie wiem co tak podziałało, wyobraźnia? Pisze się że sztuczne, może i tak. A wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia, taka która blokuje normalne myślenie? Dlatego dziś jestem sam. Twierdze dziś że cześć mnie on zabrał ze sobą, a ja nadal kocham go. A co do opowiadania, to już sam nie wiem gdzie te błędy, skoro ten program mi ich nie pokazuje. A ja no cóż chcę i wychodzi kicha. Może i komuś to co pisze się podoba, jednak błędów nigdy nie przestane popełniać, pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania pikantne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin