Autor Wiadomość
PiotrekWawa
PostWysłany: Pią 22:11, 06 Sie 2021    Temat postu:

Fajny Pamiętnik, bardzo interesujący i wciągający. A wręcz odzwierciedlający w większości rzecz dotyczącą dzieci z Domów Dziecka czy adoptowanych po przejściu Domu Dziecka i również właśnie spraw seksualnych. Sam doświadczyłem tego, i nawet dziś czuję się przez to odrzucany czy wręcz jak ktoś gorszy.
rubik206
PostWysłany: Pią 22:09, 30 Lip 2021    Temat postu:

Witam. Piękne piękne....
Jest szansa na ewentualną kontynuację? Pozdrawiam
homowy seksualista
PostWysłany: Czw 17:48, 16 Mar 2017    Temat postu:

Na razie jestem trochę przyblokowany inną robotą. może do weekendu się wyrobię. Pisałem już, że raptownie uszczupliły mi się zasoby czasu...
waflobil66
PostWysłany: Śro 23:52, 15 Mar 2017    Temat postu:

Trochę ostatnio zaniedbywałem Gayland, ale warto było wrócić i nadrobić zaległości, bo pamiętnik jest smakowity w czytaniu, a ten fragment z Finlandią przypomniał mi jedno z Twoich wcześniejszych opowiadań, jeszcze z czasów Puchatej, z resztą też wyśmienite.
Muszę jeszcze dodać, że bardzo mi się podobają te różne wstawki w nawiasach, na przykład pierwsze z brzegu:
"...dyskomfortu (ładne słowo, słyszałem je wczoraj w telewizji)".
A więc (też wie, że tak się nie zaczyna zdania, ale to tylko post Wink (1) ) niecierpliwie czekam na każdy następny odcinek Smile
homowy seksualista
PostWysłany: Nie 14:06, 12 Mar 2017    Temat postu:

Zawsze byłem zdania, że przyjaźnie najpiękniej realizują się w górach, i takie jest moje doświadczenie życiowe Smile
udibidi01
PostWysłany: Nie 13:25, 12 Mar 2017    Temat postu:

NO WSPANIAŁY PAMIĘTNIK. I TWOJE SZLAKI W GÓRACH jedno zdanie , powinno być :Co ci szkoła zrobiła , a nie ; co ci szkoda zrobiła
blask12345
PostWysłany: Sob 21:10, 11 Mar 2017    Temat postu:

biedny Wojtuś
homowy seksualista
PostWysłany: Sob 18:45, 11 Mar 2017    Temat postu: 6.

Z pamiętnika Wojtka Terleckiego - cd.

Założę się, że każdy rodzic świata, spotkawszy swoje dziecko na wagarach, przerazi się i będzie dociekał, co się stało. Nie inaczej mój ojciec. Wziął mnie pod rękę i poszliśmy najbliżej Odry, jak tylko się dało. Trasa była zdecydowanie za krótka, jak na moje potrzeby; gdy usiedliśmy, napięcie jeszcze mnie nie zeszło. Ojciec milczał. Kiedy już doszedłem do siebie, powiedziałem, że nie zrobiłem nic złego, żeby sobie nie myślał, że uciekłem z powodu jakiejś klasówki lub coś przeskrobałem. Na co on odpowiedział, że to wie już od dawna i zawsze uważał, że jestem dobrym dzieckiem. Szczerze, taką deklarację słyszałem od niego pierwszy raz w życiu. U nas w domu nie mówiło się o takich rzeczach, logiczne było, że skoro rodzice mnie trzymają, to znaczy, że nie jest źle. Zapytałem więc z pewnym ociąganiem, czy, skoro wszystko jest dobrze, to nie może mi po prostu dać spokoju. Odpowiedział, że przy takim postępowaniu kłopoty są jedynie kwestią czasu. Zdobył punkt, miał świętą rację i ja o tym doskonale wiedziałem, nie muszę robić całej listy od tyłów w szkole aż po narkotyki. Coś we mnie pękło, bo powiedziałem, że obawiam się o mój dalszy los w tej rodzinie. Tak po prostu, dość już miałem dość pozorów, półsłówek, klamkowania się i ściemniania. Trzeba było widzieć minę mojego starego... Tak zdziwionego jeszcze go nie widziałem. Zapytał, skąd te przypuszczenia. Było mi ciężko powiedzieć cokolwiek, za dużo emocji, nerwów. Zapytałem, czy jak wrócę do szkoły, to da mi kilka dni na przegryzienie tego i na pewno się dowie. Ma moje słowo. Po lekkim wahaniu zgodził się.
Wróciłem do szkoły, w której dalej prowadziłem cichą wojnę z Kamilem. To znaczy wstrzymywałem się, by mu czegoś ostrego nie powiedzieć. W piątek po południu, gdy wróciłem ze szkoły, ojciec był już w domu. "Pakuj się, wyjedziemy na weekend" - powiedział. A więc (tak, wiem, wiem), tak sobie to zaplanował. Zapakowałem plecak, tata dorzucił kilka rzeczy. Co ciekawe, mama nie powiedziała ani słowa, tylko pożegnała się ze mną serdecznie. Widać była odpowiednio przygotowana - kolejny plus dla ojca. Jakie było moje zdziwienie, kiedy poszliśmy na dworzec kolejowy. Kto dziś jeździ koleją? Okazuje się, że cała masa osób, bo pociąg był nabity aż do Jeleniej Góry. Później drugi pociąg, do Szklarskiej Poręby i wieczorne wspinanie się do schroniska. Nie rozmawialiśmy wiele, głównie na neutralne tematy. Ponieważ z moją tuszą wspina się jednak dość ciężko, na Hali Szrenickiej byłem już mocno wypompowany i żadnej rozmowy nie było. Następnego dnia szliśmy zielonym szlakiem do Strzechy Akademickiej. Zatrzymaliśmy się w prześlicznym miejscu, gdzie jest piękny widok na góry, szeleści strumyk i w ogóle chce się żyć. Właśnie to miejsce ojciec wybrał na egzekucję. Zacinając się, plącząc w zeznaniach, opowiedziałem mu prawie wszystko, pominąłem tylko trochę szczegółów natury łóżkowej. Kiedy skończyłem, ojciec z początku nic nie powiedział, siedział, bawił się jakąś gałązką (rzucił palenie i nie wie, co zrobić z rękami), a ja umierałem ze strachu. Może nie o końca, bo z drugiej strony czułem się wyzwolony z największego ciężaru, jaki mnie gniótł. W końcu powiedział: "Jak już tak musi być, to niech będzie, przecież nic na to nie poradzimy". Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Minęło jeszcze kilkadziesiąt sekund i dodał: "A myślałem, że Kamil to taki miły chłopiec". Po czym podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Tak, wiem, że już jestem stary koń, ale się popłakałem. "Tylko sza, ani słowa mamie" - wyszeptał mi do ucha, jakby bał się, że na tym pustkowiu ktoś go usłyszy. Jeszcze trochę milczenia i zaczął mówić. Że ma wielu kolegów, którzy są tacy jak ja i są porządnymi ludźmi. Że to nie homoseksualizm jest zły, natomiast złe może być to, co ja z nim zrobię. Że rozważał i tę możliwość, kiedy zastanawiał się, co się ze mną dzieje, nie przypuszczał tylko, że będę się bał, że z tego powodu wyrzucą mnie z domu. Kiedy ja powiedziałem o felernym towarze, on roześmiał się i powiedział: "Jest jeszcze inna zasada. Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się". Oczywiście nie byłby ojcem, gdyby nie dodał, że, homo czy hetero, to nie jest dobry okres na rozpoczynanie życia płciowego. Między innymi dlatego, że mogą się zdarzyć takie sytuacje jak ta. O dziwo, kiedy dopytał mnie o moje sposoby poszukiwania na sieci, pochwalił mnie za przezorność i ostrożność. No, nie wiem... A co do Kamila, powiedział, żebym zaprosił go jeszcze. Że nie wszystko jest jeszcze stracone, jeśli faktycznie uważam, że to dobry kandydat na mojego przyjaciela. Nie powiedział "chłopaka", pewnie nawet nie przeszłoby mu to przez gardło, ale właśnie przyjaciela. "Ale że ty z tego powodu uciekałeś ze szkoły? Co ci szkoda zrobiła?" Odpowiedziałem, że chodziło mi o atmosferę. I wtedy ojciec opowiedział mi o sekretarce z jego dziekanatu. Że kiedyś się w nim zakochała, a on miał rodzinę, dziecko (tak, mnie) i że mimo że to była fantastyczna babka, musiał jej odmówić. I w takiej atmosferze musiał pracować kilka kat. A politechnika to nie sklep, drugiej takiej pracy nie znajdzie. Słuchałem go w sporym szoku. Nie dlatego, że romansował z inną kobietą, przecież wypadki chodzą po ludziach. Głównie dlatego, że zdecydował mi się o tym powiedzieć. Tamta rozmowa w Śnieżnych Kotłach tylko scementowała moje związki z ojcem. Doszedłem do wniosku, że jeśli kiedykolwiek miałem prawdziwego przyjaciela, to jest nim właśnie mój tata. Kto tak może powiedzieć o swoim?
Jakieś dwa tygodnie później było zebranie rodziców. U nas w szkole wywiadówki są trochę inne, uczniowie przychodzą na nie z rodzicami. Najczęściej idzie mama, jednak tamtego dnia była zajęta i poszedłem z ojcem, z politechniki ma najwyżej dziesięć minut spacerkiem. I właśnie po tej wywiadówce ojciec poprosił mnie, abym poczekał na niego pod szkołą. Myślałem, że chce na osobności pogadać z wychowawczynią, tym bardziej się zdziwiłem, kiedy okazało się, że rozmawiał z ojcem Kamila. Kiedy zacząłem się dopytywać, w jakiej sprawie, uśmiechnął się. Następnego dnia w szkole Kamil podszedł do mnie, sam, z własnej, nieprzymuszonej woli i poprosił, bym się na niego nie gniewał, że to, co wygadywał było bezdennie głupie (tak właśnie powiedział, ciekawe, jakie czyta książki,skoro używa takich sformułowań) i że dalej mnie lubi. W sobotę rodzice wyjechali na dwa dni do Strzelina, ja zostałem we Wrocławiu, bo zapowiedzieli dwie ciężkie klasówki. Od pewnego czasu rodzice bez obaw zostawiają mnie w domu, mama przygotowuje mi obiad do odgrzania a na kolację mogę sobie zamówić pizzę na telefon. Mam tylko zakaz jedzenia chipsów, bo mama mówi, że nic dobrego z tego nie wyniknie. No więc wyjechali, a po południu zupełnie niespodziewanie zjawił się Kamil. No i oczywiście wylądowaliśmy w łóżku. Trochę mi się go żal zrobiło i spróbowałem zrobić to, o co prosił. Schwyciłem jego wacka ustami, ale tak w środku, by zostawić na zewnątrz to, do czego się nie mogłem jeszcze przekonać. Kiedy odkryłem, że to nie ma smaku, a tylko bardzo przyjemny zapach, przełamałem się i nadziałem się na niego ustami. Kamil zawył z rozkoszy, poprawił nasze ułożenie i zaczęło naprawdę być mi fajnie. "I co, źle było?" - zapytał, kiedy już byliśmy po wszystkim. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Nie podobało mi się tylko to, że połknął moje mleczko. Nigdy bym się na coś takiego nie odważył. Jeśli był to moment dyskomfortu (ładne słowo, słyszałem je wczoraj w telewizji), to nie dałem tego po sobie poznać.
Rozpoczął się okres wielkiej przyjaźni między nami, a z mojej strony nawet czegoś więcej. Tak, byłem zakochany po uszy. Ojciec pewnie to wiedział, bo wiele razy uśmiechał się znacząco, kiedy w moich relacjach ze szkoły przy kolacji zaczęło nagle być za dużo Kamila. Kamil to, Kamil tamto... Gdybym wiedział, co on tak naprawdę robi... Nasza sielanka trwała do marca. Wtedy właśnie Kamil wygadał się, że ma kolegę, z którym robi te rzeczy. I to jeszcze cynicznie opowiedział mi kilka szczegółów. Jeśli się nie załamałem, to tylko dzięki tacie, wiedziałem po prostu że Kamil Kamilem, a kochany ojczulek nie opuści mnie nigdy. Zawsze miałem do kogo przyjść. Natomiast z Kamilem zerwałem raptownie i na zawsze. Owszem, rozmawialiśmy ze sobą w szkole, już nie odstawialiśmy takich szopek, jak kiedyś, ale nasze wspólne popołudnia w łóżku i nie tylko zakończyły się. Owszem, mógł do mnie przychodzić, ale siedzieliśmy przy biurku lub na fotelach, z rączkami na wierzchu. Co wcale nie znaczy, że nie paliła mnie chęć zemsty. Owszem, paliła i przyszedł taki czas, że to wykorzystałem. Mimo, że nie przestałem go kochać, takie rzeczy nie przemijają szybko. Ale o tym dokończę jutro, muszę zacząć się pakować na ten wyjazd.
blask12345
PostWysłany: Pią 22:21, 10 Mar 2017    Temat postu:

o rany, super-ekstra
udibidi01
PostWysłany: Pią 0:34, 10 Mar 2017    Temat postu:

NO MNIE WCIĄGA, FAJNY KLIMAT PIERWSZEGO ZAUROCZENIA I WĄTPLIWOŚCI. CUDOWNE ; I CHCIAŁABY I BOI SIĘ
homowy seksualista
PostWysłany: Czw 23:22, 09 Mar 2017    Temat postu: 5.

Z pamiętnika Wojtka Terleckiego c.d.

Po tym spotkaniu poszliśmy do knajpki, ale rozmowa się nie kleiła. Nie wiem, dlaczego, może szok był zbyt duży, zwłaszcza u mnie. Kamil coś podejrzewał i później się do tego przyznał. Na razie piliśmy sok z wyciśniętych pomarańczy, unikając patrzenia temu drugiemu w oczy i rozmawialiśmy o zadaniach z matematyki na poniedziałek. Jak na randkę to dość niecodzienny temat. Nawet nie zbliżyliśmy się do atmosfery naszych rozmów online. Gorzej, zacząłem się nawet zastanawiać, co z tym zrobić. Przede mną jeszcze dwa lata nauki w gimnazjum i sytuacja, w której ktoś wie, kim naprawdę jestem, jest naprawdę niezręczna. Nie znałem zbyt dobrze tego chłopaka, owszem, rozmawiałem z nim nieraz, ale nigdy nie były to tak zwane "poważne rozmowy", ani takie, podczas których można się lepiej poznać. Wyszliśmy i każdy poszedł w swoją stronę po krótkim "cześć".
Tak się napalałem, a miałem zniszczony cały weekend. Ojciec podpytywał się, co się ze mną dzieje, ale tego nie powiedziałbym nawet jemu. Przy kolacji w niedzielę zapytałem nieśmiało, czy mógłbym zmienić szkołę. Matka zdziwiła się. "Wiesz, szkołę możesz zmienić zawsze, tylko musi być ku temu jakiś sensowny powód. Narozrabiałeś coś?" - zapytała. Trochę mi zajęło wytłumaczenie, że nic z tych rzeczy, zdaje się, że nie do końca uwierzyła, bo w poniedziałek kontrolnie zadzwoniła do wychowawczyni. Co innego ojciec. Nie odzywał się, zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało. Dopiero po kolacji, kiedy zostaliśmy sam na sam, zapytał się, o co chodzi. Pytał o narkotyki, długi, pożyczanie pieniędzy, a ja tylko kręciłem głową. Oczywiście pytał też o sprawy damsko-męskie, ale tamtego wieczora nic by ze mnie nie wycisnął. Szkoda, że nasza rozmowa zakończyła się smutno, bo ojciec zarzucił mi brak zaufania. Tak się zastanawiałem, czy chodzi tu o zaufanie. Bo przecież w tym przypadku nie chodziło o sytuację z Kamilem a o sam fakt szukania sobie chłopaka. Gdyby Kamil był dziewczyną, powiedziałbym od razu, chyba nawet mamie. To znaczy, że mam do nich zaufanie, prawda? Jednak doszedłem do tego, że każde zaufanie ma jakieś granice. Bo jaką mam gwarancję, że, gdy już się o wszystkim dowiedzą, nie odeślą mnie z powrotem do domu dziecka? W końcu wzięli dzieciaka z felerem, prawda?
W poniedziałek ani ja, ani Kamil nie odzywaliśmy się do siebie i w ogóle unikaliśmy się tak, na ile to było możliwe. W sumie szkoda, bo zacząłem mu się przypatrywać i sądzę, że dobrze by mi było z nim w sytuacji intymnej, tak się chyba to pisze. Owszem, są w klasie chłopcy, którzy podobają mi się bardziej, ale Kamil nie jest taki zły, podoba mi się nawet to, że jest niskiego wzrostu i ma jeszcze dziecięcą twarz. Tyle że na razie mogłem go sobie wybić z głowy.
Z pomocą przyszedł przypadek. Zachorowałem na anginę, chyba jeszcze tego samego tygodnia. Paskudną, ropną, gardło bolało mnie tak, że przez pierwsze dwa dni nie mogłem nic jeść, moje jedyne pożywienie stanowiły jogurty i soki owocowe. Byłem tak obolały, że nie wstawałem z łóżka, nie podchodziłem do komputera, leżałem i tępo wpatrywałem się w sufit. Na dodatek mój organizm odrzucił pierwszy antybiotyk, rodzice szaleli a tata nawet wziął,kilka dni urlopu. W sumie czasem przyjemnie być takim centrum zainteresowania. Czwartego dnia matka powiedziała, że zadzwoniła do nauczycielki i gospodarz klasy wyznaczy kogoś, kto przyniesie mi zeszyty i poinformuje, co działo się na lekcjach. Struchlałem, bo w naszej klasie sołtysem jest Kamil. Przyjdzie sam czy kogoś wyznaczy? Wyczekiwanie było dla mnie koszmarem. Nie czułem się już najgorzej, choć daleko mi było do normalności.i Następnego dnia po południu doczekałem się wizyty. Faktycznie, to był Kamil. Przywitał się jak gdyby nigdy nic, uśmiechnięty, wyluzowany. Zaczęliśmy rozmawiać o szkole, jakoś przeszły mi nerwy i zrobiło się nawet sympatycznie. Już sądziłem, że nie poruszy tego tematu, ale w pewnym momencie zapytał, co zrobimy z tamtą sobotą. Przyjemny nastrój szlag trafił... Na co ja go zapytałem, dlaczego porusza ten temat, przecież dla mnie jest oczywiste, że sprawa nie wypaliła i powinniśmy dać sobie spokój. Na co on: "Tak ci się nie podobam?" I co miałem odpowiedzieć? Odpowiedziałem, że uważam, że jest zupełnie na odwrót, to on ze mnie zrezygnował. Zapadło ciężkie milczenie, nikt się nie odezwał przez długie minuty. W tej właśnie chwili do pokoju zajrzeli rodzice, oznajmiając, że wychodzą i żebym nie odprowadzał Kamila do drzwi, bo po raz kolejny się doprawię. No i taka sytuacja: wolna chata, chłopak, który ci się podoba i kompletny paraliż. Gdy już rodzice wyszli, Kamil zrobił coś, co mnie zatkało. "posuń się" - powiedział i usiadł na łóżku na wysokości mojego brzucha. Po chwili jego ręka wsunęła się w moją bluzę od piżamy. Pierwsze, co poczułem, to strach. Nawet nie wiem, czego się bałem, rodzice wybyli na kilka dobrych godzin, bo pojechali do filharmonii, a to trochę trwa. Kamila? Chyba też nie. Nagle, właśnie w tym momencie, zacząłem się zastanawiać, czy ja tego chcę. Tymczasem Kamil poczynał sobie coraz śmielej. "A niech tam" - pomyślałem. Już było wszystko przesądzone a strach ustąpił podnieceniu. Kamil już bawił się moim wackiem, a ja przełamałem ostatecznie opory i rozpiąłem mu rozporek. Podobał mi się w ten specyficzny, seksualny sposób. Kształtne, okrągłe pośladki, a nie taka rozklapciała dupa, jak moja, zgrabny, choć wcale nie taki duży członek, jeszcze bardziej chłopięcy niż męski, z zabawnie zadartą główką, kuliste, wyraźne jądra. Kamil spytał, czy chciałbym mu possać, ale nie mogłem się przełamać. Pierwszą reakcją na tę propozycję był odruch wymiotny. Jak można brać do buzi to, czym się sika? Tak, na pornosach nie takie rzeczy robią, ale filmy pornograficzne to w ogóle inny świat. Na jakimś filmie babka bzykała się z koniem, wątpię, czy w normalnym życiu coś takiego byłoby możliwe. Kamil obrócił się w stronę mojego krocza i po chwili mój wacek odnotował coś, czego jeszcze nie znałem. Gdy zorientowałem się, że wepchnął go sobie do ust, pierwszą reakcją było uczucie mdłości. Chciałem rzucić ten cały seks w cholerę, pobiec do kibla i porządnie się porzygać. Zanim się jednak zdecydowałem, było już za późno. Ta zabawa zaczęła mi się coraz bardziej podobać. Kamil to w oczywisty sposób umiał robić. A skoro umiał, to znaczy, że gdzieś się tego musiał nauczyć. Logiczne więc, że nie byłem jego pierwszym chłopakiem. Trochę mi to zepsuło mój pierwszy raz. Później, już po wytrysku, Kamil jeszcze raz poprosił, bym go possał, a ja znów odmówiłem. Rozstaliśmy się w trochę kwaśnych humorach.
Następnego dnia Kamil przyszedł po zeszyty, które w międzyczasie musiałem przepisać. Nie wiem, czy jest jakakolwiek robota gorsza od przepisywania. Już nie pamiętam, ile mi to zajęło, ale kilka dobrych godzin, podczas których myślałem głównie o Kamilu i o tym, co się stało między nami. Nie dało rady, kilka razy musiałem sobie zwalić. Gdy przyszedł Kamil, byłem już wypompowany i markotny. Kamil robił podjazdy, ale niczego nie wydębił. Po raz kolejny rozstaliśmy się w atmosferze kwasów i niedomówień. Byłem już prawie pewny, że wszystko skończy się na jednym razie. Choroba minęła, wróciłem do szkoły i znów zaczęło się wielkie wzajemne unikanie i to chyba na jeszcze większą skalę niż dotychczas. Było nawet gorzej, zaczęliśmy sobie przycinać, rzucać głupie uwagi. Ponieważ Kamil był bardziej wprowadzony w moje sprawy, niż ja w jego, łatwiej było mu mnie zranić. Jakieś ukryte aluzje do domu dziecka, o wiele bardziej inteligentne, niż te, które kiedyś robił Mireczek. To wszystko odbiło się na moim samopoczuciu, nawet rodzice to zauważyli. Kiedyś Kamil zdrowo przegiął, cytując niby przypadkiem jakieś statystyki o dzieciach z domów dziecka i rodzin zastępczych, które rzadziej robią kariery, kończą studia i są szczęśliwi w życiu. Dla mnie to był punkt zwrotny, postanowiłem, że przestanę chodzić do tej szkoły.
Tak, jak zdecydowałem, tak i zrobiłem. Pewnego pięknego dnia, jak to się mówi, zamiast do szkoły poszedłem na miasto. Nieprzypadkowo piszę o pięknym dniu, bo pogoda była przeurocza, słonko świeciło i można było dzień przesiedzieć na tych nowych bulwarach nad Odrą. I nie wiadomo, co by z tego wynikło, gdybym na tym bulwarze nie spotkał ojca i to o takiej porze, gdzie jakiekolwiek kłamstwa są z góry skazane na niepowodzenie, bo o jedenastej do południa.
homowy seksualista
PostWysłany: Wto 21:10, 07 Mar 2017    Temat postu:

Niestety, nawet mój czas nie jest z gumy. Poza pisaniem, które traktuję hobbistycznie, mam sporo innych spraw na głowie i to takich bliższych życia. Czasy, w których mogłem poświęcić dowolnie dużo czasu na pisanie na razie skończyły się i chwilowo nie przewiduję ich rychłego powrotu, wręcz przeciwnie, bo jeszcze odejdą mi weekendy. Kiedyś wam napiszę, co będę robił, bo to jest ciekawe i bardzo oryginalne. Niewykluczone, że powstanie z tego jakiś tekst. Zaczyna się w kwietniu...Ci z was, którzy są na moim profilu na fb, pewnie wiedzą Smile
udibidi01
PostWysłany: Wto 20:41, 07 Mar 2017    Temat postu:

HEHEHEHE, A TY TU NIE UDAWAJ SKROMNISI TYLKO PISZ gdzieś brak "ni" w wyrazie nie
homowy seksualista
PostWysłany: Wto 17:35, 07 Mar 2017    Temat postu:

Odcinki są co m2 - 3 dni, bo po namowach Blaska postanowiłem przygotować Innych do druku.
Anonimus
PostWysłany: Wto 7:46, 07 Mar 2017    Temat postu:

Super. Czekam na więcej.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group