Autor |
Wiadomość |
udibidi01 |
Wysłany: Sob 0:05, 31 Paź 2015 Temat postu: |
|
Dla mnie nie fajne, kurde ile śmierci i wypadków, a tak naprawde życie pisze ciche tragedie i rozstania. Wiecie ten ruch skrzydeł motyla. Niby nic a zmienia wszechświat. |
|
 |
zwykłygość |
Wysłany: Pią 0:06, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
W jednym z postów mówisz, że dotrzymujesz słowa więc opowiadanie pojawia się dzisiaj. I rzeczywiście zostało wstawione.
W kolejnym obiecujesz, że wraca ono na forum. Jednak kontynuacji nie ma.
Chyba czegoś nie rozumiem...  |
|
 |
rubik206 |
Wysłany: Sob 19:23, 06 Kwi 2013 Temat postu: |
|
i to już koniec? |
|
 |
lotosKryś |
Wysłany: Nie 18:39, 02 Paź 2011 Temat postu: |
|
czekamy... i tylko czy się doczekamy? |
|
 |
kanalia |
Wysłany: Pon 23:02, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Czekamy... |
|
 |
hackobo |
Wysłany: Czw 23:37, 08 Wrz 2011 Temat postu: |
|
lejsik napisał: |
Czekam na nowe części !!! |
Będą,będą...Musze sobie tylko przypomnieć dokładnie do czego prowadziło spotkanie głównego bohatera z Michałem i znaleźć mnóstwo czasu żeby te bohomazy mogły sprostać pewnym użytkownikom. |
|
 |
Gość |
Wysłany: Czw 12:58, 08 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Czekam na nowe części !!! |
|
 |
hackobo |
Wysłany: Czw 0:10, 08 Wrz 2011 Temat postu: |
|
pisarek666 napisał: |
Wybitnie dzieło literackie to, to nie jest i nie będzie. Styl mdły i grafomański - mi nie odpowiada. Brak troski o szczegóły, złote szkła kontaktowe, Johnnie Walker na studenckiej imprezie - bezcenne (dla lepszego efektu sztuczności dodaj że "jaś wędrowniczek" czarny i 12 letni, po angielsku żebyś nie musiał szukać: "Black Label", aged 12 years i dodaj że to "Old Scotch Whisky"). Egzaltacja i plastyk przebija z tego opowiadania - bliżej ziemi proszę. Przy okazji słowo do achions27 oraz do autora hackobo: sprawa błędów jest istotna, wystarczy odpowiednio ustawić worda i tyle, głodujące dzieci w Afryce to poważny temat, chyba zbyt poważny żeby używać go na tym forum. Cytat z komentarza autora - "mojej twórczości literackiej" - jeżeli chcesz, żeby ta pisanina wyszła poza poziom piętnastolatka i przypominała twórczość to przeczytaj opowiadanie „Skromne początki bycia gejem” autor Patryk X . W tych opowiadaniach wszystko jest proste i logiczne, zero egzaltacji i plastyku.
Pozdrawiam, mimo wszystko próbuj dalej. |
Spójrz na ankietę - ponad 80% głosów jest za tym aby pisać dalej.Nie skończyłem filologi polskiej żeby ta pisanina byłą napisana z drobnymi szczegółami.Jeżeli naprawdę Tobie się to nie podoba - masz peszka,ja płakać nie będę.
Wiem co to jest Johny Walker...Opowiadanie jest zmyślone i będzie odbiegało od realizmu jak najdalej.
Złote szkła kontaktowe...Sam takie posiadam i to w dużej ilości..
Moi drodzy panowie z branży homoseksualnej - Viva Forever wraca na forum.! |
|
 |
pisarek666 |
Wysłany: Nie 21:11, 31 Paź 2010 Temat postu: |
|
Wybitnie dzieło literackie to, to nie jest i nie będzie. Styl mdły i grafomański - mi nie odpowiada. Brak troski o szczegóły, złote szkła kontaktowe, Johnnie Walker na studenckiej imprezie - bezcenne (dla lepszego efektu sztuczności dodaj że "jaś wędrowniczek" czarny i 12 letni, po angielsku żebyś nie musiał szukać: "Black Label", aged 12 years i dodaj że to "Old Scotch Whisky"). Egzaltacja i plastyk przebija z tego opowiadania - bliżej ziemi proszę. Przy okazji słowo do achions27 oraz do autora hackobo: sprawa błędów jest istotna, wystarczy odpowiednio ustawić worda i tyle, głodujące dzieci w Afryce to poważny temat, chyba zbyt poważny żeby używać go na tym forum. Cytat z komentarza autora - "mojej twórczości literackiej" - jeżeli chcesz, żeby ta pisanina wyszła poza poziom piętnastolatka i przypominała twórczość to przeczytaj opowiadanie „Skromne początki bycia gejem” autor Patryk X. W tych opowiadaniach wszystko jest proste i logiczne, zero egzaltacji i plastyku.
Pozdrawiam, mimo wszystko próbuj dalej.
PS. Poprawiając to opowiadanie dodam, makabryczna ilość błędów!!! Nie trzeba być znawcą języka polskiego, wystarczy ustawić edytor tekstu. Niechlujstwo językowe w opowiadaniu poraża, a przecież to pewnego rodzaju rozmowa z czytelnikami. |
|
 |
Gość |
Wysłany: Śro 10:34, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
Czy jeszcze jakaś część opowiadania się pojawi?  |
|
 |
Zol@ |
Wysłany: Pią 20:17, 24 Wrz 2010 Temat postu: |
|
nie wazne, jak to mawiaja wszystkie drogi prowadza do Rzymu |
|
 |
achions27 |
Wysłany: Czw 18:38, 23 Wrz 2010 Temat postu: |
|
no troszke podejzane przez sosnowiec |
|
 |
Zol@ |
Wysłany: Wto 20:43, 21 Wrz 2010 Temat postu: |
|
wszystko fajnie, ale z Wawy do Szczecina przez Sosnowiec, hymm... |
|
 |
hackobo |
Wysłany: Wto 18:01, 21 Wrz 2010 Temat postu: |
|
Robiłem coś wbrew swoim zasadom. Coś, czego uczyli mnie rodzice przez dwadzieścia dwa lata mojego życia: Nigdy nie ufaj świeżo poznanej osobie. Do każdej takiej osoby podchodź z dystansem..
Po raz pierwszy złamałem tę zasadę, wspomnienie o rodzicach przypomniało mi, jaka pustka zagościła na stałe w moim życiu od chwili, gdy zginęli w wypadku samochodowym.
Czekałem na Michała na pętli. Nawet nie wracałem do domu, nie miałem po co. Jest i taksówka. Jest i Michał. Jego krok i czułe cmoknięcie w usta na przywitanie po tej krótkiej chwili kiedy się nie widzieliśmy, prawie zwaliło mnie z nóg.
- Jest tu w okolicy jakiś czynny sklep?Może jakieś piwo albo wódka?
- Jest. Ale ja obstawiam piwo. Nie lubię pić wódki.
- No dobra, ,nie ma problemu. Prowadź.
Idąc z Michałem obok, czułem się nieswojo. Od czasu rozstania z Robertem nie byłem z żadnym innym facetem. Nie chciałem tego, rozstanie z Robertem było dla mnie drugim najgorszym przeżyciem w życiu. Nie bolało tak jak przy stracie rodziców, ale bardzo podobnie.
- Dwa razy czteropak Lecha w puszcze poproszę, do tego jakieś chipsy, paluszki i Marlboro Goldy.
- Proszę bardzo. Razem trzydzieści siedem osiemdziesiąt pięć.
- Dziękuję. Dobranoc.
- Dobranoc - pożegnała nas ekspedientka.
Wchodząc po schodach na czwarte piętro, mało co nie wyrżnąłem orła na schodach. Światło na klatce nie działało od dobrych dwóch miesięcy, a administracja nawet nie skłaniała się, aby to naprawić. Chyba z pięć minut szukałem kluczy od mieszkania. Najpierw kieszenie, później torba.
- Są, mam was, małe skurczybyki - powiedziałem, otwierając drzwi i odsuwając się, aby wpuścić pierwszego Michała.
- Browary chowam do lodówki, nie przepadam za ciepłym piwem - rzucił Michał, kierując swe kroki do kuchni.
- Spoko nie ma problemu.
- Ty a gdzie ty masz lodówkę? - zaskoczenie Michała mnie rozbawiło. Miałem całą kuchnię w zabudowie.
- Ta taka szafa po lewej stronie.
- Aha. Dobra już mam.
Wszedłem do pokoju i trochę mnie zatkało. Przecież jak wychodziłem, to wydawało mi się czysto. Szybko pozbierałem swoje skarpetki porozrzucane po całym pokoju w poszukiwaniu dzisiaj tych właściwych i schowałem je do szuflady.
- Nie sprzątaj i tak mi to nie przeszkadza - powiedział Michał, zachodząc mnie od tyłu i przytulając się do mnie. Poczułem dziwne uczucie po raz kolejny tego wieczoru. Dawno już nie byłem z nikim tak blisko, jak teraz z Michałem, trzasnąłem szufladą.
- Przepraszam. Coś zrobiłem źle.?
- Nie nic nie zrobiłeś źle. Po prostu dawno nikt mnie nie przytulał.
- No to musimy to nadrobić.
A mi w paski to nie było. Nie chciałem sobie przypominać złych wspomnień związanych z Robertem. To on zawsze mnie przytulał, kiedy nie miałem siły podnieść się z łóżka, bo byłem zbyt załamany, to on był przy mnie, kiedy zginęli rodzice. Miałem w nim oparcie. Do czasu…
- Kamil co jest?
- Przepraszam Michał. Po prostu przypomniało mi się parę rzeczy.
- Chcesz pogadać? W ogóle to ty mieszkasz sam czy z rodzicami.?
Tego już było za dużo. Rozkleiłem się. Łzy poleciały mi od razu po twarzy, chowając się w kołnierzu koszuli. Ryczałem jak bóbr przy zupełnie nieznanym mi facecie. Każda wzmianka o rodzicach przyprawiała mnie o dreszcze. Znajomi wiedzieli, żeby o nich przy mnie nie wspominać, ale cóż, on tego nie wiedział, bo nie miał skąd.
- Nie mieszkam z rodzicami. Mieszkam sam. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym sześć lat temu.
- No to opowiadaj, bo widzę, że musisz komuś się wyżalić.
- Sześć lat temu wraz z rodzicami wracaliśmy z Warszawy do Szczecina. Matka była na wakacjach w Norwegii i miała samolot powrotny do Warszawy. Ojciec chciał zrobić jej niespodziankę, więc po nią pojechaliśmy na Okęcie. No niespodzianka się udała, matka była szczęśliwa jak nigdy. Trasa ze Szczecina do Warszawy przebiegała bez żadnych niespodzianek. Nie było korków, samochody jechały w miarę płynnie. Gorzej było w powrotnej trasie. Już od samego wyjazdu z lotniska szykowało się coś w powietrzu. Po prostu miałem przeczucie, że coś się stanie. Zresztą nie tylko ja. Matka też to czuła, dlatego na chama wepchała mnie na tylne siedzenie. W okolicach sosnowca mieliśmy czołowe zderzenie z ciężarówką. Ja przeżyłem tylko dzięki mojej matce, bo usadowiła mnie na tyłach. Oni tyle szczęścia nie mieli. Zginęli na miejscu - więcej nie mogłem mu opowiedzieć.
Łzy płynęły po moich policzkach z niesamowitą szybkością… Widząc moje rozpaczanie, Michał przysunął się bliżej i mnie przytulił, całując w tym samym momencie w moją szyję… |
|
 |
hackobo |
Wysłany: Wto 17:56, 21 Wrz 2010 Temat postu: |
|
achions27 napisał: |
obiecałes ze w tym tygodniu dodasz |
Obiecałem że dodam,jak tylko ją skończe.a nie udało mi się tego zrobić w tamtym tygodniu.! |
|
 |