Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie będzie bolało (zakończone)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lechukaziu
Adept



Dołączył: 31 Lip 2016
Posty: 45
Przeczytał: 3 tematy


PostWysłany: Wto 20:36, 29 Maj 2018    Temat postu:

Dzięki ... Coś mi się skojarzył poseł MORALISTA Pięta z naszej przwewodniej partii .
Sam nie wiem dlaczego hihihi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Wto 20:38, 29 Maj 2018    Temat postu:

Czyżby ten, który miał dupę na boku? Oni tam wszyscy po jednych pieniądzach są

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 22:45, 29 Maj 2018    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadania i bardzo interesujące, pokazujące życie codzienne młodych chłopców oraz ich doświadczenia w szkole, przeżycia dnia oraz rozwój znajomości pomiędzy nimi. Jestem bardzo ciekaw jak się rozwinie ta opowieść. Czekam z niecierpliwością na dalsze części.
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 0:33, 30 Maj 2018    Temat postu:

Dzięki za miłe uwagi, zawsze lepiej się pisze. W następnym odcinku mala zmiana klimatu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jatosam
Adept



Dołączył: 07 Mar 2018
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 6:18, 30 Maj 2018    Temat postu:

Wracając do męskiej rozmowy z ojcem o dojrzewaniu - jeszcze przez długi czas ukradkiem sprawdzałem czy nie rosną mi włosy miedzy palcami...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Śro 10:20, 30 Maj 2018    Temat postu:

Zastanawiałem się, czy nie podsunąć którejś z tych tradycyjnych rewelacji opowiadanych synom przez ojców, ale doszedłem do wniosku, że mamy XXI wiek a takie informacje są sprawdzane natychmiast na sieci. Sam zresztą wiele lat czytałem różne fora o dojrzewaniu i onanizmie i – wierzcie lub nie – nikt, ani zwolennicy ani przeciwnicy, już o tych rzeczach nie pisali. Myślę, to zaginęło wraz z komuną, kiedy wolność gospodarcza i obyczajowa spowodowały potężną falę literatury dotyczącej seksu. No i obecnie nie ma takiego tabu, dzieciaki rozmawiają ze sobą na te tematy bardziej otwarcie niż kiedyś i bajka o wyrastających między palcami włosach ma raczej niewielkie szanse. Oczywiście można się ze mną nie zgadzać, ale przecież jesteśmy na forum i można to przedyskutować, a jeśli mnie przekonacie, że te mity są skuteczne aż do dziś, zawsze mogę przerobić ten fragment Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez homowy seksualista dnia Śro 11:02, 30 Maj 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jatosam
Adept



Dołączył: 07 Mar 2018
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 0:49, 31 Maj 2018    Temat postu:

Nie przerabiaj, wiadomo ze postęp cywilizacyjny zmienił sposób i tempo edukacji seksualnej młodzieży. Ja o tych nieszczęsnych włosach usłyszałem w mrocznych czasach wojny jaruzelskiej. Tylko nie wiem kto był bardziej zakłopotany - ja że nie zawsze usunąłem ślady zabawy i się wydało czy ojciec dukający o powiedzmy wstrzemięźliwości. A jaką radochę miałem jak nieco później wygrzebałem parę fotek i świerszczyk niemiecki - oj to dopiero była jazda. Miałem nawet zapytać co to ale bałem się że odetnie mnie wtedy od takiej atrakcji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 17:14, 31 Maj 2018    Temat postu: 14.

Z tego wszystkiego tak się zamyśliłem, że wsiadłem w zły tramwaj i zauważyłem to dopiero w okolicy placu Jana Pawła II. Zupełnie nie ta strona miasta, jechałem na dworzec główny i powinienem był posuwać się w dokładnie odwrotnym kierunku. I co teraz mam zrobić z tym całym bajzlem? Aż głupio będzie przyjechać do domu i spojrzeć matce w oczy, i to nie chodzi tylko o wstyd, a o jej lojalność wobec własnego syna. Jak tak można? Co ona sobie w ogóle myśli? No i po ojcu też bym się tego nie spodziewał, nie wiedziałem, że z niego taki konserwatysta, zawsze wydawało mi się, że jeżeli będę miał poważny problem właśnie w tej sferze, będzie pierwszą osobą, do której będę się mógł udać po pomoc. A tu taki zonk… Tak naprawdę nie mam już ani matki ani ojca. I choć, wbrew temu, co mówi ojciec, nie jestem mięczakiem, zachciało mi się usiąść i płakać. I prawie byłbym to zrobił, gdyby nie za dużo ludzi, którzy mogliby to zauważyć. Wysiadłem z tramwaju i uprzytomniłem sobie, że nie muszę wcale wracać na główny, o wiele bliżej będę miał na Mikołajów. Sprawdziłem czas, do pociągu miałem jeszcze ponad pół godziny. W sam raz, by przejść przejściem podziemnym, przejechać tramwajem i przejść en kawałek na perony. Wsiadłem do drugiego wagonu tramwaju trzydzieści jeden i stanąłem przy siedzeniu, na którym siedział facet w wieku powyżej średniej, o masywnej budowie i przyjemnej, łagodnej twarzy. Tramwaj, nowoczesna skoda, ruszył prawie bez szarpnięcia. Facet szybko zorientował się, że mu się przypatruję, mimo, ze na początku nic nie zrobił spostrzeżeniem. Dopiero gdy tramwaj nabrał już prędkości, niezauważalnie zmienił pozycję i rozpiął płaszcz. Nie, nie chciałem od razu gapić się w to miejsce, po prostu tak wyszło. Jego górka była wyjątkowo wybrzuszona i kształtna, bez trudu mogłem sobie wyobrazić, gdzie pod czernią solidnej tkaniny kryje się gruby wacek, a gdzie nie mniej okazałe jądra. Tymczasem mężczyz splótł swoje ręce na brzuchu, opiętym przez elegancki garnitur, w taki sposób, że jego ręce utworzyły koszyczek, który zaczął poruszać się coraz niżej, by w końcu spocząć na owym wybrzuszeniu, które tak zajmowało moją wyobraźnię. Wystraszony rozejrzałem się wokół siebie. Mimo jaskrawego świetlówkowego światła niewiele osób mogło dostrzec te manipulacje. Uspokoiłem się nieco, choć serce zaczęło mi pulsować tak, że czułem je już w gardle. Mój wacek budził się coraz bardziej. I wtedy zrobiłem coś, czego długo nie mogłem zrozumieć, bo przecież przyszło to do mnie zupełnie bez zastanowienia. Przesunąłem się tak, że moje wybrzuszenie znalazło się na wysokości łokcia mężczyzny, którego mały palec w sposób czytelny jedynie dla najbardziej zainteresowanych uciskał członek w spodniach. W tym momencie byłem już pewny, że trafiłem na właściwą osobę. Mężczyzna tymczasem poprawnie odczytał moje zamiary i niemal natychmiast poczułem, jak łokieć dociska mojego wacka. Facet szybko mnie wymacał i znalazł tę część, która zainteresowała go najbardziej i wiedział, co z tym zrobić. Na szczęście wagon był dość zatłoczony, z tyłu napierali na mnie ludzie i raczej nikt nie widział, co się działo między nami. Ja tymczasem szalałem, było mi coraz bardziej gorąco, najchętniej zmieniłbym pozycję, i nie zrobiłem to tylko dlatego, by tamten mógł doprowadzić tę zabawę do końca. Już byłem blisko, kiedy zauważyłem mój przystanek. Co teraz? Tamten twardo siedział, pewnie jechał na Pilczyce czy Kozanów, a we mnie wszystko się kotłowało. Tramwaj zahamował dość gwałtownie i mało nie wjechałem kroczem w brzuch tego faceta. Tylko na moment wypadł z rytmu i dalej spokojnymi, słabo dostrzegalnymi ruchami kontynuował zabawę. Gdy strzeliłem, drzwi tramwaju zamykały się właśnie z sykiem. Z nieprzyjemnym uczuciem mokrości i klejeniu się w kroku przeciskałem się na początek wagonu. Co ja najlepszego zrobiłem? Trzeba będzie to uprzątnąć przy najbliższej okazji. A więc tak to wygląda. Trochę żałowałem, że nie stało to się na żywym mięsie mojego wacka, ale to też było dobre. Tymczasem tramwaj stanął na następnym przystanku i wysiadłem z ulgą. Wydawało mi się, że ten facet obserwuje mnie dalej, kiedy tramwaj, załadowany kolejną porcją pasażerów, ruszył w dalszą drogę. Na dworze było już zupełnie ciemno. Wtedy nadjechał tramwaj w przeciwnym kierunku. Sprawdziłem czas; jeszcze piętnaście minut. Zdążę? Nie zdążę? Gdy tramwaj zatrzymał się na moim przystanku wypadłem i puściłem się biegiem w kierunku budynku dworcowego. Biegnąc czułem, jak powoli uchodzi ze mnie napięcie, mino, ze wacek dalej prezentował idealną sztywność i ślizgał się uwięzi, pocierając o wszystko, co napotkał po drodze. Znów się nakręcałem. Na peron wpadłem w ostatniej chwili, kiedy mój pociąg wjeżdżał na peron. Na szczęście nie był tak zatłoczony jak w tamtą stronę i mogłem znaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie mi się przyglądał. Oczywiście po zrobieniu tego, co trzeba w pobliskiej toalecie. Byłem zaskoczony rozmiarami tej powodzi, nasienie ściekało mi aż do kolan. Uprzątnięcie tego zajęło mi tyle czasu, że niespecjalnie nacieszyłem się miejscem siedzącym do Oleśnicy,

– No i jak? Rozmawiałeś z ojcem? – zapytała matka jakimś dziwnym, obcym tonem, gdy zdejmowałem kurtkę w przedpokoju. Chciałem jej odpowiedzieć, że nie, wcale nie rozmawiałem, bo do rozmowy potrzeba dwojga ludzi, tymczasem ja musiałem wyłącznie wysłuchać tego, co miał mi do powiedzenia ojciec. Nie chciałem jednak wszczynać awantury, byłem zmęczony i tą dziwną rozmową - nie rozmową, resztę wyssała ze mnie niespodziewana przygoda w tramwaju. Im więcej czasu od niej minęło, tym głupiej się czułem. Zachowałem się jak ostatnia świnie a teraz szukam dla siebie usprawiedliwienia… Ach, prawda, matka czeka na odpowiedź. Strząsnąłem z siebie powracające myśli i odpowiedziałem coś celowo niewyraźnie.
– No i masz robić wszystko, co kazał ojciec – powiedziała, nie wyrażając szczególnego zainteresowania tym, co usłyszałem. Właściwie to powinienem matce teraz zrobić awanturę, ale było mi zwyczajnie wstyd. Co jej powiem? Że dalej będę trzepał wacka, tylko że tym razem ostrożniej?
– Ty jesteś cały rozgrzany – powiedziała matka, kiedy rozebrawszy się wszedłem do kuchni na spóźnioną kolację. – Termometr, herbata z lipy z miodem i cytryną i do łóżka – zakomenderowała. Akurat w telewizji leciał film, który już dawno chciałem obejrzeć, ale nie chciałem się wykłócać. Nie z tą kobietą, która tak haniebnie mnie zdradziła. W tej chwili z ledwością tolerowałem jej obecność koło siebie. Czy wszystkie baby muszą być takie gadatliwe? Mogła przecież trzymać język za zębami. O ile dotąd nie miałem nic przeciw dziewczynom, a wiele nawet lubiłem, teraz zacząłem na nie patrzeć inaczej.

Gdy się obudziłem, jasny na ogół pokój z oknem wychodzącym na południowy wschód spowijała ponura, niepokojąca ciemność. Spojrzałem w stronę okna. No jasne, sprawdziła się złowieszcza prognoza pogody, bezchmurne do tej pory niebo zaciągnięte było szarymi, a miejscami wręcz ołowianymi chmurami. Postanowiłem jednak nie zmieniać planów, w końcu nie szukam śladów, które mogłaby zniszczyć ulewa, tych już tam nie ma od pięciu lat. Zjadłem śniadanie, poinformowałem matkę, że idę na dłuższy spacer, uzbroiłem Newtona w smycz i wyszliśmy na dwór. Mimo ciężkich chmur nie padało, więc postanowiłem kontynuować swój plan. Gdy już byliśmy w miejscu, gdzie od ulicy Kaliskiej odbija bita droga do Wioski, ogarnęła mnie chęć odłożenia planów na później i sprawdzenia, co się dzieje z Pawłem. Coś mnie jednak powstrzymywało i tym razem nie była to myśl o tym, co zrobiłem z nim w łóżku. Było mi głupio po tym, co się stało w tramwaju. Tak, właśnie wobec Pawła, który z tym wszystkim nie miał nic wspólnego. Czułem się jakbym go zdradził. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że są dwa Pawły. Rzeczywisty, ten, który najchętniej zapomniałby o moim istnieniu, gdyby nie to, że ma odpowiednie profity oraz Paweł numer dwa, będący tylko w moich wyobrażeniach, mający co prawda z tym rzeczywistym wiele punktów wspólnych, ale jakże odmienny. No i oczywiście o wiele bardziej mi przyjazny. Czy ja za dużo nie filozofuję? Może by się tak lepiej zająć tym, co się wokół mnie dzieje? Przechodziłem właśnie przez Wioskę i miałem już przed sobą ścianę lasu. Mimo niedzieli, a może właśnie z tego powodu, większość ludzi siedziała w domach i założyłbym się, że poza dwoma bachorami bawiącymi się przed domem w strzelanie z łuku, nikt mnie nie zauważył. I to tylko dlatego, że mało mnie postrzelili. Tak właśnie musiało być tamtej nocy, mimo weseliska, które, jak wynikało z numeracji domów, odbywało się bliżej miasta, ludzie prowadzili swoje normalne życie i najzwyczajniej w świecie spali. Mógłbym popytać, tylko wątpliwe, czy w ten sposób czegokolwiek bym się dowiedział. Wszedłem do lasu, po prawej mijając budynek gajówki. Ciekawe, co leśniczy pamięta z tamtej nocy. A może już nie ma tego leśniczego? Wkrótce znalazłem się na wysadzanej starymi dębami alei. Po lewej stronie srebrzyła się tafla stawu wodnego, ale tylko w nielicznych miejscach, reszta była odgrodzone od piaszczystego traktu groblą pokrytą jakimiś krzaczorami. Nie widziałem tu miejsca, w którym można by sobie usiąść i porozmawiać. Nawet jeśli gadali ze sobą, to raczej w marszu. No dobrze, wielki Sherlocku Holmesie, i co teraz? Teraz należałoby metodycznie sprawdzać okolicę w odległości piętnastu minut od gajówki, bo ustaliłem, że dalej nie poszli. Tak, tylko co chcę tam znaleźć? Leżący na leśnej polanie kościotrup czekający tylko, aż go znajdę? Nonsens. Przyszedłem tu tylko po to, by stwierdzić, że teren jest trudny, miejscami wygląda na podmokły i ciężko będzie się w tym babrać. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej alei dębowej. Nie dotarłem jednak nawet do trzeciego dębu, kiedy kilka spadających kropek zamieniło się w rzęsisty deszcz, tak silny, że widziałem niewiele poza najbliższymi drzewami. Zrozumiałem, że dzisiaj już nie powalczę, odpiąłem psa i rzuciłem się biegiem w stronę, z której przyszliśmy. Byliśmy już przy gajówce, kiedy zza szelestu deszczu usłyszałem wołanie.
– Kawalerze!
Przystanąłem i obejrzałem się. Na ganku budynku stał starszy mężczyzna w mundurze leśniczego i machał ręką w moim kierunku.
– Tak?
– Nie ma sensu tak moknąć! Kawaler nie z Wioski, bo ja znam tu wszystkich tutejszych, pewnie z miasta przyszedł. Zanosi się na długi deszcz, niech kawaler przeczeka tę ulewę u mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 23:02, 31 Maj 2018    Temat postu:

interesujące i daje co raz bardziej większe zainteresowanie tym jak Maciek będzie zdobywał swoje doświadczenie zarówno to życiowe jak i seksualne oraz jak się potoczy jego znajomość z Pawłem.
Bardzo niecierpliwie czekam na kolejne części.
Pozdrawiam z Warszawa
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 23:25, 31 Maj 2018    Temat postu:

Na razie musi odkryć, co się w tej rodzinie działo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:44, 01 Cze 2018    Temat postu:

To może się przemiennie ze sobą splatać jak i mijać między sobą, wszystko dla Mnie jest ciekawe i bardzo Mnie to interesuje zarówno co się dzieje na codzień, w rodzinie, w szkole czy przyjacielskie oraz seksualne.
Pozdrawiam z Warszawy
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 15:44, 02 Cze 2018    Temat postu: 14.

Wejść, nie wejść? Z jednej strony wiele razy przestrzegano mnie, żeby nie ulegać podejrzanym propozycjom dorosłych, a szczególnie upodobał to sobie ojciec. Przy każdej możliwej okazji, gdy w telewizji mówiono o jakichś zboczeńcach, pobiciach i tym podobnych ponurych historiach, kazał mi uważnie słuchać i straszył, że jak nie będę słuchał, czeka mnie dokładnie to samo. Nie tylko mnie skrzywdzą, ale nawet zabiją albo zrobią coś jeszcze gorszego. Miałem wtedy osiem, może dziewięć lat i nie bardzo wiedziałem, o co chodzi z tym gwałtem i co można zrobić gorszego niż kogoś zabić, ale skoro ojciec tak się piekli, to pewnie coś bardzo złego. Pamiętałem więc, choć do dziś nie miałem okazji odmówić takiemu złemu dorosłemu. Czasem odpowiadałem mamie w żartach, zwłaszcza gdy chciała, bym umył podłogę, że mam nie ulegać podejrzanym propozycjom dorosłych, ale to było wszystko. Popatrzyłem na mężczyznę. Był słusznej budowy, barczysty, o jowialnej twarzy i ubrany w oliwkowy mundur leśniczego, który dodawał mu powagi. Coś sobie nawet pomyślałem, ale natychmiast zrobiło mi się głupio i nawet zaczerwieniłem się.
– Z chęcią – odpowiedziałem, nie przemyślawszy nawet sprawy do końca. Coś było w tym mężczyźnie, co nie pozwalało mu się sprzeciwiać. Zresztą byłem już porządnie przemoczony, aż do gołego ciała i zaczynało mi się robić paskudnie zimno, zwłaszcza na brzuchu i plecach.
– To pozwól do środka – powiedział z uśmiechem.
– Pan jest tu gajowym? – zapytałem chyba zupełnie niepotrzebnie, ale coś trzeba było powiedzieć.
– Teraz to się nazywa podleśniczy – odpowiedział. – Mam na imię Zenon, Zenon Grabarczyk.
– Maciej Reroń – odpowiedziałem. Mężczyzna położył mi rękę na ramieniu i powiódł do środka. Minęliśmy niewielki hol i weszliśmy do wyłożonego boazerią pokoju. Jak przystało na leśniczówce na ścianach wisiały różne poroża, od najmniejszych po ogromne. Nie znam się na zwierzętach, przeto trudno mi było to zidentyfikować.
– Usiądź tu sobie, a ja znajdę ci coś do przebrania – powiedział mężczyzna i zniknął za drzwiami, a a skorzystałem z zaproszenia i usiadłem przy stole. Dopiero teraz poczułem jak mi zimno, do tego stopnia, że zacząłem się trząść, a zimna kurtka i spodnie potęgowały to wrażenie. Poza tym kapało ze mnie i to wprost na piękny, zapewne drogi dywan. Właśnie powoli dochodziłem do siebie, kiedy mężczyzna wrócił z kubkiem parującej herbaty i jakimś tekstylnym zawiniątkiem.
– Nie wiem, gdzie są spodnie wnuków, którzy tu przyjeżdżają na wakacje, ale włóż te, co prawda używają je robotnicy podczas prac leśnych, ale przecież nie idziesz nigdzie z wizytą, prawda? – uśmiechnął się. – Chodź, zaprowadzę cię do kancelarii, tam się przebierzesz.
Chciałem odmówić, ale zdrowy rozsądek przeważył nad lenistwem i jakimś bliżej nieokreślonym strachem, czy może raczej obawą. Posłusznie poszedłem za podleśniczym. Po kilku minutach znów, już w nieco lepszym humorze, siedziałem przy stole i pochłaniałem gorącą herbatę.

Siedzieliśmy w salonie a ja w ponurym nastroju obserwowałem okno, na którym rozmazywały się kolejne grube krople rzęsistego deszczu. Jak tak dalej pójdzie, to nie zdążę do domu na obiad, i nawet jeśli się usprawiedliwię przez komórkę, matka będzie niepocieszona. Punktualność, zwłaszcza jeśli chodziło o posiłki, była jedną z naczelnych zasad naszego domu. Rozmawialiśmy o tym i owym, a ja dowiedziałem się kilku rzeczy o moim gospodarzu. Ma pięćdziesiąt osiem lat, dorosłe dzieci – syna i córkę – i czworo wnuków płci obojga, dwóch w Warszawie i dwóch gdzieś w Anglii. Jego żona zmarła kilka lat temu na białaczkę. Pan Zenon mówił dużo, chętnie i w jakiś taki sympatyczny sposób, którego trudno byłoby oczekiwać po moich rodzicach. A może on coś wie o nurtującej mnie sprawie?
– Zdaje się, że w tym lesie doszło do jakiejś tragedii – powiedziałem niepewnie, kiedy mogłem swobodnie zmienić temat. – Ktoś zginął po jakimś weselu, czy coś takiego…
– A jakże – ożywił się podleśniczy. – Pamiętam to, jakby to działo się wczoraj. Wesele było w Wiosce, na drugim końcu, prawie przy samym mieście. Spore weselisko, bo i panna młoda była córką sołtysa i bawiła się prawie cała wieś. Mnie też ciągnęli, ale gdzie mnie staremu na wesele, dopiero com Jadźkę pochował. W żałobie byłem. Złożyłem oczywiście życzenia, dałem skromny prezent, bo mimo że nie lubię sołtysa, to jednak nie wypadało inaczej, i wróciłem do gajówki. To był czerwiec, upalnie było, noc parna i duszna, jeszcze po jedenastej pot ze mnie ściekał, nie do snu mi było. Musiało być coś koło pierwszej, kiedy drogą od Wioski szedł mężczyzna z kobietą. Szli i nawet nie rozmawiali, a wrzeszczeli do siebie. Jej nie poznałem, natomiast on to musiał być Zarychta, mechanik z miasta. Znałem go, a bo my to jedno piwo obalili w knajpie? Zarychta robotny chłop jest, ino uparty jak nie wiem co. Jak postawi na swoim, to nie daj panie Boże, żeby go od tego odwieść. No i swoją rodzinę to ciężką ręką trzymał. Niech mu tam kto śmiał podskoczyć! No i tak szli i darł się na tę kobietę.
– To była jego żona? – zapytałem. To by się zupełnie nie zgadzało z tym, co dotychczas słyszałem, według tego, co mówiła matka i pisali w tych lokalnych gazetach, do lasu miała iść sama żona Zarychty, a on sam miał tam w ogóle nie wchodzić. Albo nie szedł ze swoją żoną…
– Tego ci nie powiem – odpowiedział z ciężkim westchnieniem. – Ja ich nie widziałem. Chociaż na początku to nawet chciałem wyjść i go objechać, że mi w lesie burdy robi i zwierzynę pobudzi, ale dałem sobie spokój. Jeśli rzeczywiście był pijany, to i pewnie chętny do bitki, a ja już przecież nie w tym wieku, żeby dać radę młodszemu o dziesięć lat ode mnie.
– Słyszał pan coś z tej kłótni?
– Pojedyncze słowa – odpowiedział leśniczy z namysłem – i to takie, że trudno po nich było się zorientować, o czym rozmawiali. Zresztą co mnie tam podsłuchiwać. Ale spać mi się odechciało. Jak ci już powiedziałem, noc była parna, poszedłem na ganek, zdjąłem koszulę, bo komarzyska przestały już gryźć, a musisz wiedzieć, że latem od tego stawu jest ich tyle, że w dziesięć minut mogą się strzaskać do krwi. Więc siedziałem sobie i kurzyłem i jakieś trzy kwadranse, może trochę krócej, ktoś idzie ze strony od stawów. Myślałem sobie, że pokłócili się i wracają. Podszedłem przez ogródek do drogi popatrzeć. Wracała tylko jedna osoba, pewnie i sam Zarychta, choć przysiąc – nie przysięgnę, już był za daleko. Na pewno to był ktoś wysoki, dobrze zbudowany i chyba mężczyzna, choć równie dobrze mogła to być baba w spodniach.
Cholera, noc duchów – pomyślałem. To by rzucało zupełnie nowe światło na sprawę. Zarychta prawie na pewno był w lesie i z dużą dozą prawdopodobieństwa wyszedł z niego sam.
– Czy jest jakaś inna droga z Wioski d lasu? – spytałem. Przecież jego żona wcale nie musiała iść tym traktem przed wejściem do gajówki.
– Tak, z drugiej strony – podleśniczy machnął ręką w kierunku przeciwnym do furtki. – Tam jest bita droga wzdłuż płotu obrośniętego malinami i łączy się z tą przy stawie, z drugiej strony, przy samym spuście.
Czyli nawet jeśli podleśniczy nie widział żony Zarychty wracającej z lasu, nie jest powiedziane, że nie miała możliwości z niego wrócić. Moja wyobraźnia pracowała coraz mocniej.
– Może mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie?
– Jak będę potrafił, to czemu nie? – odpowiedział, uśmiechając się dobrotliwie. Znów ten uśmiech…
– Czy pan o tym wszystkim opowiedział policji?
Nie chciałem mówić, skąd mi to przyszło do głowy, ale starszy pan nie wydawał się jakoś obrażony pytaniem.
– A wiesz, że nie? Jakieś dwa dni po tym weselu, zdaje się, że w poniedziałek, zaczynało mi się sanatorium w Polanicy-Zdroju. Trzy tygodnie siedziałem tam na turnusie a potem jeszcze dwa tygodnie byłem u syna w Warszawie. Dzieci im pilnowałem, bo Radek z żoną pojechali na urlop do Moskwy. A jak wróciłem na leśniczówkę, to już nikt o nic nie pytał. Dowiedziałem się tylko, że żony Zarychty nie znaleźli i to było wszystko.
– A kto był wtedy w leśniczówce?
– A to z Zarządu Lasów kogoś przysłali, nieopierzonego szczawika, który na dodatek zrobił mi bajzel z domu. Jak wróciłem, to aż się zatrzęsłęm. Prawie tydzień po nim sprzątałem.
Nie chciałem już ciągnąć tego tematu, bo przesadne zainteresowanie, zwłaszcza zer strony czternastoletniego smarkacza, mogło wydawać się podejrzane. Spojrzałem na okno. Padało jeszcze, ale już nie tak rzęsiście, a niebo zaczynało się przejaśniać.
– To ja już pójdę – powiedziałem – i dziękuję za gościnę.
– Ależ nie ma za co – odpowiedział Zenon. – Mnie zawsze cieszy, jak ktoś tu przyjdzie, zawsze jest do kogo gębę otworzyć. A jak ci się w mieście będzie nudziło, to możesz tu zajrzeć. Najlepiej jak będą wnuki, przynajmniej będą miały się z kim bawić. Albo wpadnij w tygodniu, kiedy będę miał w spiżarce coś więcej niż suchy chleb i zupki w puszce.
– To pan sobie nie gotuje? – zdziwiłem się.
– Eh… Kto by tam stał przy garach. Zrobi się chleba z kiełbasą czy z jakąś rybą w puszce, latem na ogródku są ogórki i pomidory, a nawet truskawki, tylko nie wiem, czy w tym roku będzie mi się chciało sadzić.

Pożegnałem się, pan Zenon spakował mi przemoczone spodnie do jakiejś reklamówki, przywołałem psa, który tymczasem szalał z psem myśliwego, również terierem, tyle że bardziej rasowym i bitą, grząską po ulewie drogą ruszyliśmy do miasta. Zatem moje śledztwo posunęło się odrobinę do przodu. Zarychta wszedł do lasu. Był w nim jakieś czterdzieści pięć minut, to znaczy, że jeśli coś się stało, musiało się stać maksymalnie w odległości dwadzieścia pięć minut spacerem od gajówki, a coś mi mówiło, że jeszcze krócej. Po pierwsze, jak się rozmawia po drodze, a zwłaszcza kłoci, idzie się nieco wolniej. Poza tym, jeśli on jej zrobił coś złego, nie wnikając na razie co, zatuszowanie sprawy też zajmuje trochę czasu. Spokojnie mogłem więc zacząć szukać w promieniu dwunastu – piętnastu minut. Tylko szukać czego? Na razie czegokolwiek, by mieć punkt zaczepienia. Miałem wiedzę, której zapewne nie miała prowadząca śledztwo policja. Gdy już uwolniłem się od myśli o sprawie, zacząłem rozpamiętywać pana Zenona. Fajny facet, mimo że konkretny i męski, miał w sobie coś, co rozmiękczało mi serce. Wróciłem do tej nieznośnej myśli z leśniczówki. Czy jeśli pan Zenon okazałby się tym złym człowiekiem mającym niecne zamiary wobec mnie – to czy bym mu uległ? Teraz, kiedy już mogłem myśleć bez zażenowania, doszedłem do wniosku, że tak. Nie zdążyłem mu się porządnie przypatrzeć, siedział tak, że gapienie się mu w krocze byłoby natychmiast zauważone, a poza tym nosił tak obszerne spodnie, że nie uwypuklały zupełnie niczego. Momentalnie wyobraziłem sobie, jak dobieram się do pana Zenona i rozpinam szeroki pas z jego oliwkowych,l eleganckich spodni. Mój wacek natychmiast przypomniał mi o swoim istnieniu. Czyżbym był aż do tego stopnia zboczony? Co się ze mną dzieje, do ciężkiej cholery?

– Co ty masz na sobie? Co to za spodnie? – zapytała bez wstępów matka, kiedy wyszła mi na spotkanie do przedpokoju. Bez zastanowienia opowiedziałem jej o wizycie w gajówce, oczywiście pomijając treść prowadzonej rozmowy. Co to ją obchodzi?
– I tak wszedłeś do mieszkania starszego faceta? – zdziwiła się matka. – Tyle razy cię ostrzegaliśmy… – zaczęła biadolić.
– To jest urzędnik państwowy na służbie – żachnąłem się. – To tak samo jakbym się schronił w jakimś biurze czy sklepie, nie uważasz?
– Aleś ty się zrobił wyszczekany – westchnęła matka. – Na przyszłość nie rób takich głupot i myśl o tym, co robisz. Urząd nie urząd, był sam. Co prawda nie słyszałam o nim nic złego, raczej wprost przeciwnie, ale pamiętaj, Maciejka, w tych czasach nie można nikomu ufać…
Coraz bardziej miałem dość własnej matki. Z troskliwej, opiekuńczej kobiety zrobiła się starą zrzędą. Kiedyś słyszałem, że baby się takie robią, kiedy nie mają chłopa. Ale skąd ja jej wezmę chłopa? Trzeba było nie zadzierać z ojcem, proste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 21:38, 02 Cze 2018    Temat postu:

ciekawy wątek dotyczący zarówno leśniczego a w szczególności ojca Pawła, daje dużo do myślenia i samemu zaczynam się zmieniać w Maćka (wymyślając różne możliwe szczegóły co się stało, jakie mogą mieć swoje konsekwencje i czy Maciek znajdzie rozwiązania swoich podejrzeń).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Sob 22:39, 02 Cze 2018    Temat postu:

Maciej przeżywa burzę hormonalną a na dodatek zaczynają się zbierać nad nim czarne chmury (nie uprzedzając, będzie ich coraz więcej).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rubik206
Dyskutant



Dołączył: 26 Lut 2012
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 10:11, 03 Cze 2018    Temat postu:

Świetne opowiadanie, zgrana do perfekcji akcja czuje się jakbym czytał jakiś scenariusz kasowego filmu😁 Polecam czytanie😇, a TY Homowy pisz dalej🤓

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Same przysmaki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 4 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin