Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Houseboy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
faron4
Adept



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 23:04, 10 Lis 2017    Temat postu:

Wow

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zibi74
Dyskutant



Dołączył: 29 Sty 2013
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:05, 29 Lis 2017    Temat postu:

Bardzo dobre. Pisz dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:03, 12 Sty 2018    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadanie i bardzo Mi się podoba (Sam chciałbym być takim cwelem i mieć takiego swojego Pana) czekam na dalszą część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Pią 22:16, 12 Sty 2018    Temat postu:

Będzie kontynuacja, tylko poczekaj cierpliwie... Niestety teraz jestem "zarobiony"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:30, 12 Sty 2018    Temat postu:

Rozumiem że jesteś zajęty i nie masz czasu na pisanie teraz ale Ja będę czekał na kolejne opowieści bardzo Mnie interesuje to a nawet chciałbym być jak ten cwelik i mieć swojego Pana - opowieść tą odnoszę tak jakbym to Ja był.
Dziękuję za tak szybką odpowiedź.
Pozdrawiam z Warszawy
P cwelik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
halun22
Adept



Dołączył: 12 Kwi 2013
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:15, 01 Lut 2018    Temat postu:

Prosze pisz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Czw 23:22, 15 Lut 2018    Temat postu:

WRESZCIE

Kozubski wrócił ze szkoły i zabrał się za robotę.Wrzucił brudy do pralki, nastawił program. Potem zabrał się za sprzątanie salonu, kurze na stole, półkach… odkurzanie, zmywanie. „Na błysk” jak mówił Jacek. Potem kawa i zadania domowe. Siedział nad nimi jakąś godzinę, kiedy zadzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz - Pan Jacek.
No co tam, młody - musiał nie być sam, bo inaczej mówił cwelu, gnoju, suczko i tym podobne.
Spokojnie, proszę Pana. Kończę odrabiać lekcje. Zaraz idę na basen, a potem mam jeszcze powtórkę z historii na klasówkę i może uda mi się pociągnąć trochę lekturę. No i jeszcze mi zostało prasowanie tego, co wyschło.
OK. Masz jeszcze jedno zadanie. Spakuj siebie i mnie na wyjazd. Na której lekcji masz tę klasówkę?
Na pierwszej, proszę Pana.
W porządku. Zwolniłem cię u wychowawcy z dwóch ostatnich lekcji. Spakuj mi ten granatowy garnitur, dwie niebieskie koszule, bordowy krawat i półbuty. Weź adidasy i jeansy…
Te jasne, które Pan lubi?
Tak, tak, te i bokserki i skarpety, paska do spodni nie bierz. Weź za to ten wąski, podwójny strap i kosmetyki… jasne. Sobie weź ten ciemniejszy garniak i koszule z krawatem do kompletu i buty do niego, a luźniejsze ciuchy, to jakie chcesz. Na dwa dni. Po szkole pojedziesz od razu do mnie, do firmy i poczekasz. Jak coś to będziemy w kontakcie.
A gdzie jedziemy, jeśli mogę wiedzieć, proszę Pana?
Nie, nie możesz wiedzieć, bo zepsujesz sobie niespodziankę.
To przepraszam, nie było pytania. Jeszcze coś proszę Pana?
Nie, na razie nie, jak sobie coś przypomnę, to dam Ci znać. Trzymaj się i bądź grzeczny - odezwał się z przekąsem.
Dobrego wieczoru Panu życzę
Tobie też, młody.
Ciekawe gdzie jedziemy - myślał Kozubski. Bez moro, w garniakach…
Nie ma co myśleć, tylko trzeba działać. Miał jeszcze sporo zajęć do wieczora, a Nagadowski czasem go podglądał przez internet. O 22.20 wychodził spod prysznica, kiedy usłyszał dźwięk komórki. Rzucił się, żeby odebrać.
No co tam, suczko?
Właśnie wziąłem prysznic, proszę Pana i idę spać.
Grzeczna suczka. Walizki spakowane?
Tak, proszę Pana.
Na historię umiesz?
Umiem, proszę Pana.
Kurwa gdybym nie padał na twarz, to bym ci zrobił egzamin, ale moja czacha już nie działa. Do jutra cwelu, w firmie.
Dobranoc Panu.
Aha, czy zrobić Panu coś do jedzenia na drogę?
Nie trzeba, ty też nie jedz. Zjemy po drodze.
To dobrej nocy.
Pa, suczko… hehe.

W piątek Wojtek obudził się przed budzikiem. Zauważył, że „nabuzowany” tajemniczym wyjazdem z Panem Jackiem. Przyłożył się do zaprawy porannej, tak, że endorfiny buzowały w nim. Klasówka z historii wydawała się łatwa. Na kolejnych lekcjach starał się skupić, ale myślami był już przy wejściu do firmy Nagadowskiego. Po czwartej lekcji wypruj jak z procy do domu. Tam szybki prysznic, inne ciuchy i wyjście z walizkami.
Taksówka prawie dojechała.
Dzień dobry.
Dzień dobry.
Wpakował walizki do bagażnika i szybko wsiadł do auta.
Pachońskiego 9 poproszę.
Proszę bardzo.
Jechali w ciszy, gdy nagle zadzwonił telefon.
Daleko jesteś?
Za chwilę będę. Jestem w taksówce.
OK. Zapytaj gościa, czy może poczekać parę minut. Ja też już dojeżdżam.
Kozubski zwrócił się do taksówkarza:
Mógłby pan poczekać chwilę, zabralibyśmy znajomego i pojechali dalej. Jakieś do 10 minut, nie więcej.
Dobra, tylko zgłoszę do centrali.
Kiedy dojeżdżali, blondyn zobaczył jak Nagadowski już coś załatwia z dyspozytorem.
Kilka minut później jechali już na dworzec.
Jak ci poszła historia?
Dobrze, łatwe było.
Dobry humor? Super.
Nie mogę się doczekać…
Mam nadzieję, że ci się spodoba
Droga trochę zajęła trochę czasu przez krakowskie korki. Wreszcie dojechali.
Chodź, nie ma czasu. Idziemy od razu na peron - stwierdził Nagadowski
Kiedy doszli, okazało się, że wsiadają do pendolino do Warszawy.
No to teraz wiesz gdzie jedziemy. Więcej, to niespodzianka - powiedział brunet - Chodź poszukamy czegoś do żarcia, bo mi burczy w brzuchu.
Jacek zamówił zrazy, chociaż Wojtek wolałby pierogi, ale cóż cwel nie nic do gadania.
Kiedy dotarli do stolicy, na dworcu czekał na nich Patryk, znajomy Nagadowskiego, który załatwił im darmowy nocleg w mieszkaniu znajomych. Kiedy znajomy Jacka ich zostawił, ten odezwał się do Wojtka: - Idę wziąć prysznic, a ty rozpakuj walizki, żeby ubrania rozprostowały i może już zacząć się przebierać w gajer.
Dobrze proszę Pana.
Jak powiedział, tak zrobił. Kiedy wyszedł zobaczył cwela prawie kompletnie ubranego. Nie miał tylko marynarki.
No, cwelu dobry lodzik odstresuje Pana, jeszcze mamy trochę czasu.
Wojtek od razu rzucił się przez brunetem na kolana i zabrał się do pracy. Po dłuższej chwili czuł, że Pan dochodzi i nagle wytrysnęło tyle spermy, że z trudem ją połknął.
Dobra suka, miły początek pobytu w stolicy. Dawaj ubranie. Idziemy do teatru.
Jacek zamówił taksówkę, która zawiozła ich na stare miasto, do Teatru Polskiego. Po meczącym tygodniu „Zemsta” Fredry była całkiem fajną rozrywką. Potem jeszcze przeszli się Drogą Królewskim do Rynku. Wiadomo Warszawa by night. Około 23.30 dotarli do swojej „bazy” na Mokotowie.
No, cwelu, chyba coś się Panu należy. Wyskakuj z ciuchów.
W tym czasie Jacek też się szybko rozebrał. Wyciągnął swój pas z jeansów. Wojtek nie wiedział za bardzo, czego Pan od niego oczekuje.
Żeby dupsko chętnie przyjęło kutasa, trzeba je trochę rozgrzać. Kładź się na łóżku i dupa w górę.
Wojtek posłusznie wypełnił polecenie. Na dupę spadło kilkanaście sążnistych uderzeń, a potem Nagadowski szybko sam wskoczył na łóżko i wsunął posmarowanego lubrykantem palca do dziury. Trochę to trwało, ale też całkiem sprawnie. Kiedy uznał, że jest OK, od razu, jednym szybkim ruchem wepchnął kutasa w dziurę i od razu narzucił szybkie tempo. Całe ruchanie nie trwało zbyt długo, ale Jacek, jak zwykle zadbał i o cwela, regularnie uderzając w prostatę, także doszli prawie równo. Kiedy opadł na Wojtka, szepnął: - Jesteś dobrą suczką. Teraz szybki prysznic i spać. Padam ze męczenia.
Po dziesięciu minutach byli już każdy w swoim łóżku.
Jutro pobudka o 7.00 i zaprawa - odezwał się tylko jeszcze do cwela.

W sobotę zwiedzili Muzeum Narodowe i Powstania Warszawskiego. Po obiedzie byli w Zamku Królewskim i szybko wrócili do mieszkania.
Młody szybko w garniaki. Idziemy na kolację i do Opery.
Do Opery?
No, byłeś kiedyś?
Nie, ale to chyba nudne.
Nie „chybaj” tylko się przekonaj. Ale najpierw na żarcie do Gesslerowej.
O, ja cię.
Kozubski był podekscytowany. I niesamowicie wdzięczny Nagadowskiemu. Taka niespodzianka i tyle czasu z nim.
Wrócili do „domu” późno. „Rigoletto” Verdiego było bardzo fajne. Było też nocne ruchanko, ale bez fajerwerków. W niedzielę udało im się jeszcze pójść do Łazienek, choć pogoda nie była zbyt dobra. Wiadomo, listopad. Potem obiad w Atelier Amaro i pociąg powrotny.
Kiedy przekroczyli próg domu, Jacek zapytał:
Dużo masz nauki na jutro.
Zejdzie mi ze dwie godziny, chyba.
Dobra cwelu, to ja zrobię kolację, na siódmą, a ty do roboty.
Punktualnie o 19.00 pojawił się w kuchni. Smaczna, choć bez fanaberii, kolacja była gotowa. W końcu przez weekend jedli bardzo wyszukane rzeczy. Siedli do stołu. Przez chwilę jedli w ciszy, którą przerwał brunet:
Podobało się?
Jasne! - wykrzyknął z uśmiechem blondyn - Wielkie dzięki, Super niespodzianka.
To się cieszę. Pomyślałem, że czasem możemy zrobić taki wypad turystyczny-edukacyjny.
No właśnie, skąd Pan ma taką wiedzę z historii.
Uczyłem się! - wykrzyknął z uśmiechem Jacek.
Podziwiam Pana. Naprawdę było super! Dziękuję jeszcze raz.
Prawie kończyli, więc Jacek wstał i kładąc rękę na głowie przyjaźnie rozczochrał cwelowi włosy.

W środę Nagadowski wrócił do domu po 18.00. Cwel jak zwykle czekał na niego w przedpokoju. Najpierw posłużył mu jako pisuar, potem przygotował kąpiel w wannie. Kiedy gospodarz się moczył, Wojtek przygotował kolację. Chwilę później siedzieli w kuchni przy stole. Jedli w milczeniu. Kiedy Kozubski pozmywał i szedł do swojej „celi” usłyszał wołanie:
Cwel, do nogi!
Skierował się więc do salonu.
Meldunek.
Cwel posłusznie melduje, że z fizyki profesor oddał klasówki i dostałem piątkę, z klasówki z angielskiego szóstkę, z historii z pytania piątkę. To tyle jeśli chodzi o szkołę. Zadania w domu wykonałem zgodnie z planem.
To wszystko?
Tak, proszę Pana.
Na pewno?
Tak, nie przypominam sobie nic innego.
Czemu paczka, która leży w przedpokoju, jeszcze tam leży i czemu nie odebrałeś z paczkomatu przesyłki do mnie?
Wojtek pobladł i tylko westchnął cicho:
Ja cię, zapomniałem…
I głośniej: - Przepraszam, całkiem zapomniałem.
Kurwa, gnoju, paczkę masz przed oczami, kod do paczkomatu też. O czym tym myślisz - krzyknął groźnie. Wojtek już wiedział, co się święci.
Ja ci pamięć odświeżę. Naprostuję ci myślenie i odświeżę pamięć. Szeroki strap, ten z grubej skóry, kozioł i opaski z ręce i nogi z karabińczykami.
O, kurwa - pomyślał Wojtek - idzie na grubo. Zawaliłem.
Po chwili wszystko było przygotowane, Wojtek leżał na koźle, a Master zapinał już karabińczyki do kozła, żeby unieruchomić cwela.
Liczysz na głos i prosisz o jeszcze! Zrozumiano!
Tak, proszę Pana - szepnął cicho
Nie usłyszałem odpowiedzi!
Tak, proszę Pana, zrozumiałem. Proszę o wymierzenie mi kary.
Ledwie skończył, pierwsze uderzenie spadło na dupsko
Jeden, dziękuję Panie, proszę o następne.
Jacek pokazywał swoją siłę. Razy było bardzo mocne. Blondyn trzymał się dzielnie. Kiedy doszli do dwudziestego czwartego, miał nadzieję, że zaraz się skończy.
Dwadzieścia pięć, dziękuję Panie, proszę o następne - powiedział z nadzieją, że go nie będzie.
Ale był. Po trzydziestu pięciu było już ciężko. Jacek jednak cierpliwie czekał na odliczanie kolejnych uderzeń, rozumiejąc, że Kozubski jest u kresu. Nie zamierzał jednak odpuszczać. Kiedy padło pięćdziesiąte, Wojtek, resztką sił wykrzyczał płaczliwym głosem:
Pięćdziesiąt, dziekuuuję Panie, proszę o następne.
Wystarczy, młody, dostałeś za swoje.
I zaczął go odpinać. Blondyn z trudem wstał, odwrócił się w stronę Pana, kiedy ten z dobrotliwym uśmiechem, z otwartymi ramionami podszedł do niego i uścisnął go mocno szepcząc do ucha:
Już, już, spokojnie, jesteśmy kwita. Już zapomniałem. Jutro zrobisz, co zapomniałeś. OK?
Wojtek przyciśnięty kiwnął głową.
Poza tym, jestem z ciebie taki dumny, wiesz? Twardziel z ciebie się zrobił. Wytrzymałeś.
Stali tak jeszcze chwilę, w uścisku. Wojtek, czuł pulsowanie dupy, ale też radość, że Pan go docenia, że mówi mu takie rzeczy, które go wzmacniają.
OK? Zapytał Nagadowski odsuwając trochę Kozubskiego
OK! Będzie OK!
Przynieś maść to ci dupsko posmaruję.
Wojtek zapiął spodnie i poszedł do szafki po maść. Kiedy wrócił, położył się na kolanach Pana, a ten spokojnie, cierpliwie posmarował mu tyłek. Kiedy skończył. Wojtek wstał.
Młody jest jeszcze jedna sprawa. Niedługo Wigilia. Mam rozumieć, że jedziesz do dziadka albo do chrzestnego?
Na twarzy Kozubskiego pojawił się dziwny wyraz twarzy. Ni to strach, ni to panika, ni to smutek.
Co jest, młody? - odezwał się Jacek
A muszę? zapytał niepewnie blondyn
Nie, nie musisz. Tylko pytam, bo ja tutaj nigdy nie robiłem Wigilii.
A mógłbym tu zostać? Nawet bez Wigilii. Boję się.
Gospodarz wstał i znowu przytulił Wojtka.
Nie masz czego. Możesz zostać, jak najbardziej.
Odsunąwszy go trochę od siebie, spojrzał mu w twarz:
Wiesz co? A może zapytam tych moich przyjaciół Masterów, czy oni by nie przyszli do nas na Wigilię, bo oni też nigdzie nie jadą, co?
No, możemy zrobić taką gejowsko-sadomaso Wigilię - uśmiechnął się Kozubski
Nie pierdol. To będzie normalna Wigilia. Ale masz świadomość, że i tak w święta powinieneś jechać na wieś?
Tak, tylko, że boję, że wszystko odżyje. Mama, tata, Oskar…. - odezwał się znowu ze smutkiem Wojtek.
Jak chcesz, pojadę z tobą. Pójdziemy razem na cmentarz.
OK.
Tylko zadzwoń do rodziny ich przygotuj.
Tak, oczywiście.
No to mamy jasność. Masz coś jeszcze do nauki?
Nie, tylko chyba poczytam lekturę.
No to dobranoc. Pamiętaj, że jestem z ciebie bardzo dumny, ty mój houseboy’u - uśmiechnął się Jacek o pocałował go najpierw w czoło, a potem, krótko, ale namiętnie z usta.
Zmykaj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
homowy seksualista
Admin



Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 3063
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 68 razy
Skąd: daleko, stąd nie widać

PostWysłany: Czw 23:31, 15 Lut 2018    Temat postu:

Trochę nie moje klimaty (tak, nawet w związkach wolę liberté, égalité, fraternité) ale pisz, pisz jak najwięcej. Może jeszcze da się to miejsce uratować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Sob 13:31, 24 Lut 2018    Temat postu:

Kolejna część mojego Houseboya. Sam sprawdzałem, więc przepraszam, jeśli jakieś błędy mi umknęły.


„Ciemno wszędzie…”. Wojtek przypomniał sobie, kiedy wstawał o 5:30, 24 grudnia. W Wigilię, wstawać tak wcześnie. Ale cóż, cwel nie ma nic do gadania. Po przedłużonej do 45 minut intensywnej zaprawie porannej brał prysznic. Wyczyścić dupę? - zapytał w myślach - chyba tak, cholera wie, co Panu strzeli do głowy. Tym bardziej, że wczoraj wrócił późno, całkiem padnięty, tak, że zaraz poszedł spać.
Co ty tam, kurwa robisz?! - krzyknął Jacek z przedpokoju - robota czeka…
Już idę, proszę Pana - odpowiedział Kozubski, pośpiesznie ubierając regulaminowe moro.
W kuchni zastał już Jacka, który wyciągnął coś na śniadania. Obaj nie byli za bardzo wierzący, ale Jacek był przywiązany do tradycji. Jedli więc jakieś śledzie ze słoika, twarożek itp.
No, młody, jak tam choinka?
Stoi proszę Pana, ale wczoraj już nie zdążyłem jej ubrać. Wszystkie ozdoby są już w salonie.
Dobra, zaraz dokończymy, ale najpierw co innego. Wyciągnąłeś karpia z zamrażarki?
Tak, proszę Pana.
OK. Pozbieraj i umyj po śniadaniu, a ja się zabiorę za drzewko.
Kiedy dołączył do Pana, światełka były już powieszone.
Dawaj bańki*, od największych…
Blondyn posłusznie podawał Nagadowskiemu ozdoby. Po pół godzinie choinka była skończona.
Przypomniało mi się dzieciństwo. Od pewnego wieku to było zadanie moje i braci, żeby choinkę ubrać. Chodź do kuchni. Tam nie będzie tak prosto.
Jacek podzielił robotę, tak, żeby dać Wojtkowi okazję do przyglądnięcia się jak się przyrządza poszczególne potrawy.
Gdzieś koło południa, kiedy mieli już trochę ogarnięte kapustę, kluski z makiem i inne, Jacek nagle zarządził przerwę. Zniknął na chwilę, a kiedy się pojawił w kuchni, powiedział:
Cwelu wiesz, że jest taki przesąd, że co w Wigilię, to cały rok, więc chodź do salonu.
Kiedy weszli, Pan rzucił:
Spodnie w dół i oprzyj się o stół - jednocześnie rozpinając pasek do spodni. Nie było to
najbardziej bolesne narzędzie lania w arsenale Pana, ale i tak, nieźle dawało. Usłyszał jeszcze dźwięk szybko wysuwanego ze szlufek narzędzia kary i „klaskanie” jednej połowy paska o drugą.
Liczysz głośno i prosisz o więcej.
Wojtek wiedział o co chodzi. Usłyszał świt paska przecinający powietrze.
Jeden, dziękuje proszę Pana i proszę o następny.
Dobra suczka - powiedział pod nosem „oprawca”.
Pierwsze kilka było w stylu Nagadowskiego, z całej siły, a miał jej naprawdę dużo. Potem widać było, że choć to nie klapsy, to siła nie była już tak duża.
Piętnaście, dziękuję, proszę Pana, proszę o następny.
Wystarczy, w końcu nie mamy czasu na całą sesję, a to nie było to za karę, tylko po to, żeby kutas Panu stanął, a skoro już tak, to zróbmy to, co mamy nadzieję rodzić cały rok.
Kozubski od razu poczuł oblepiony zimnym żelem, palce w dupie. Widział, co teraz będzie. Jacek pracował nim sprawnie, wystarczająco, żeby rozciągnąć. Potem, jednym ruchem wdarł się w cwela. Blondyn wstrzymał powietrze. Bardziej z irracjonalnego strachu i gwałtowności, niż z bólu, bo bólu nie doczuwał. Najwyżej lekki dyskomfort i rozpieranie. Potem dał mu chwilę na przyzwyczajenie się i zaczął ruchać. Najpierw spokojnie, potem szybciej. Kutas Wojtek też się wyprężył. W pewnym momencie Pan wziął go w rękę i zaczął walić mu konia. Trzeba przyznać, że był w tym dobry. Doszli prawie równo. Zaciskanie kiszki upewniło Jacka, że jego cwel doszedł. On też się spuścił w środku.
Dobra, opierdol mu fiuta i wracam do roboty. Ty się migiem ogarnij i przyjdź mi pomóc.
Obaj zadowoleni zjedli coś, żeby zaspokoić głód i kontynuowali przygotowania do Wigilii.
Po 17:00 wydawało się, że mają wszystko.
Stół nakryty?
Tak, proszę Pana.
OK, ale sprawdzę.
Obejrzał jak wygląda salon.
W porządku. Teraz pod prysznic i wbijamy się w gajery i czekamy na gości. Tylko wiesz, ten ciemniejszy. I koszula biała, koniecznie. Na spokojnie. Mamy czas.
Tak jest, proszę Pana.
Rozstali się i spokojnie pindrzyli się, każdy u siebie. Wojtek wyszedł pierwszy. Było za dwadzieścia szósta. Był chwilę sam. Hmm, ciekawe. Takiej Wigilii jeszcze nie miał, ale chyba lepsza, niż w znanych mu ścianach rodzinnego domu, gdzie wszystko przypominało rodziców i Oskara. Z zamyślenia wyrwał go głos gospodarza:
- Hej, nie zawieszaj się. I bez ślimaczenia się. OK. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Za pięć szósta domofon oznajmił, że goście są na dole.
Otwórz drzwi!
W drzwiach pojawili się: Pan Piotr ze swoim niewolnikiem Mikołajem i Pan Darek ze swoim cwelem Kubą. Wszystkich znał z kilku spotkań, głównie towarzyskich, swojego Pana.
Zapraszam do środka! - powiedział, nie bardzo wiedząc, jak się odezwać. Rozebrali się, wszyscy w garniturach. Nawet Pan Darek, który na codzień chodził ubrany zupełnie inaczej. Dzisiaj tylko jego tatuaże na szyi wyglądały spod kołnierzyka.
No, wchodźcie. Wszystko gotowe. Super, że jesteście.
Weszli do salonu.
To ja proponuję… jedna para po mojej lewej, a druga po prawej, a ja z moim młodym naprzeciwko, co? - powiedział podając talerzyk z opłatkiem.
Było trochę sztywno, ale uroczyście. Życzenia, raczej zdawkowe, bo co można życzyć. Kiedy Jacek z Wojtkiem podeszli do siebie, chwilę milczeli. W końcu Jacek zaczął:
Hmm, młody… Nie jestem dobry w te klocki. Strasznie się cieszę, że jesteś. Życzę, żebyś nie obniżał poziomu, ani w nauce, ani w prowadzeniu domu, ani… wiesz w czym.
Dziękuję Panu… hmm, bardzo. Ja też nie bardzo wiem, co powiedzieć. Jestem bardzo wdzięczny, że mogę tu być z Panem i za wszystko. Życzę spełnienia marzeń i szczęścia….
Przełamali się opłatkiem. Wyglądało na to, że byli ostatni.
No to siadajmy.
To może, któryś, ze slave’ów pomoże twojemu, aby sobie posiedzimy.
Dobry pomysł. Młody, pokaż co i jak?
Dobrze, proszę Pana.
Podczas kolacji atmosfera się trochę rozrzedziła. Rozmawiali głównie Panowie, a pozostali odzywali się zapytani. Żarcia było sporo, jedli spokojnie i kiedy skończyli, gospodarz zarządził:
Cwele, zróbcie porządek na stole. Znieście na razie do kuchni, tylko szybko. Teraz czas na prezenty!
Niewolnicy szybko posprzątali ze stołu. Już wcześniej Panowie dogadali się, że poddani kupują tylko swoim Panom i kwota prezentu to ok. 100 zł. Panowie natomiast kupują tylko swoim niewolnikom i kwota nie jest ograniczona.
Kurwa, jak za małolata, kiedy się czekało na ten moment - zauważył Pan Darek
Młody, jesteś najmłodszy, robisz za sierotkę Marysię - rozkazał Jacek
Kozubski posłusznie rzucił się pod choinkę i wyciągał po kolei prezenty odczytując dla kogo są przeznaczone.
Blondyn długo myślał, co kupić, w końcu wpadł na pomysł krawata. Kosztował co prawda prawie 150 zł, ale Wojtek dostał od chrzestnego jakieś zaskórniaki. Wprawdzie wszystkie do tej pory oddawał lojalnie Panu, jako swój wkład w utrzymanie, ale tym razem zachował je na te okazję. Natomiast Nagadowski kupił cwelowi dobre słuchawki do biegania na bluetooth. Kosztowały pewnie sporo, ale Jacek miał gest.
Dobra, Panowie przenosimy się na kanapy. Coś mocniejszego? - zapytał
Jeśli masz koniak, to ja chętnie - odpowiedział Piotr
A ja wolałby whisky z lodem, jeśli to nie problem - odezwał się Darek
OK. Młody przynieś lodu z kuchni i zorganizuj tam pracę - zakomenderował brunet - potem możecie iść do małego pokoju i pogadać.
Panowie rozsiedli się wygodnie i zaczęli rozmawiać.
No, dzięki Jacek za ten miły wieczór. Dawno nie miałem Wigilii i szczerze mówiąc jakoś za nią nie przepadałem. - zaczął Darek - To jest trzecia moja Wigilia z Kubą, ale na dwóch to jakoś tak dziwnie. Super pomysł.
Wiesz, dla mnie też, od powrotu ze Stanów ten wieczór był jakoś obojętny. Poza tym, że ten skurwysyn, który nazywa siebie moim ojcem, bywał wtedy niemiło miły, a do 18-stki w każdą Wiglię dostawałem wpierdol, bo wiecie, co w Wigilię to cały rok. Hmm, młody zresztą też dziś dostał oklep. Lekki, ale jednak, dla tradycji - odpowiedział Jacek - Poza tym Wojtek bardzo nie chciał jechać na wieś, bo wiecie, wspomnienia jeszcze świeże. Z drugiej strony pomyślałem, że we dwóch to też będzie za bardzo smutno, więc pomyślałem o was
No, i dobrze zrobiłeś. Tak, poza tym, przy tym gówniarzu odżyłeś. stary. Wrzuciłeś na luz trochę.. - zaripostował Piotr.
Pierdolisz - żachnął się brunet - jestem tak samo wredny, jak wcześniej. Chociaż to prawda, że to inaczej jak ktoś na ciebie czeka, jak chałupę masz ogarniętą i dupę do ruchania na zawołanie. Poza tym, chyba mi się z nim podoba ten układ, chociaż jest totalnie pojebany.
Potem zmieniali tematy. Gadało im się całkiem fajnie. Nigdzie się nie spieszyli. Tymczasem niewolnicy odpicowali kuchnię, że się świeciła. Kiedy przechodzili do małego pokoju, Piotr krzyknął do Mikołaja - Szmato, chodź, znaj łaskę Pana - I podał mu szklankę whisky z lodem.
Cwele zamknęli się w pokoju i też swobodnie sobie gadali. Była już blisko dziesiąta, kiedy Piotr stwierdził - No, stary, wystarczy tego dobrego, wypierdol nas już.
Co ty, kurwa, za kogo mnie masz, jak wam dobrze, to siedźcie.
Ty, jednak, na żartach się nie znasz, kurwa, wystarczy, jak spadam, nawet taksówką, ale spadam - odparł Piotr.
Nie no, przywieźliśmy was to i odwieziemy. Piotrek ma rację. Dziękujemy za odjechany wieczór i narka - dodał Darek - Cwele! Do nogi!
Wszyscy cwele, jak jeden, zostawili swoje szklanki i rozmowy i stanęli w drzwiach. Po kilku minutach Jacek zamknął za nimi drzwi i zostali znowu we dwóch.
Kozubski zaraz schował do barku alkohole, które pili Masterzy i zabrał naczynia do kuchni. Od razu je umył, żeby nie psuły porządku jaki zostawili cwele. Nagadowski w tym czasie wszedł do łazienki… Kiedy blondyn wychodził z kuchni, Jacek siedząc w salonie na kanapie powiedział:
Chodź tu cwelu!
Wojtek posłusznie wszedł. Był bez marynarki, bo przeszkadzałaby mu w myciu szkliwa.
Zdejmij krawat.
Posłusznie wykonał polecenie.
Podejdź do mnie.
Kiedy podszedł, Jacek uklęknął przed nim i zaczął odpinać pasek od spodni, a następnie same spodnie i opuszczać je nieco. Potem zwinnym ruchem wyciągnął dość małego kutasa blondyna i zaczął miętosić w rękach. Ten ostatni zdębiał. Co jest? Czyżbym śnił? Obciąganie od Mastera? Kiedy „męskość” cwela trochę stwardniała Jacek wziął go do ust i zaczął go obrabiać. Nie to niemożliwe! Jacek zrobił mu loda tylko raz, na początku, kiedy go uczył jak się to robi. Podniecenie był tak duże, że nie trwało to długo, nawet jeśli Master starał się opóźnić wytrysk maksymalnie.
Prooosz…Pa… do.. - wystękał Kozubski. Jacek szybko wyjął z ust i zaczął szybko walić konia cwelowi. Wiedział, że jego zasoby spermy nie są, delikatnie mówić „porażające”, więc podstawił swoją dłoń. Kiedy Wojtek trochę ochłonął, zauważył nieręczną sytuację Pana, wyciągał z kieszenie chusteczkę do nosa i podał Jackowi. Ten wytarł rękę i kutasa, jak mógł.
Chodź do łazienki. Doprowadzimy się do porządku.
Blondyn skierował się do swojej kanciapy.
Chodź do mojej. Bliżej
Nie wiedział jak się zachować. Kiedy myli ręce, a Wojtek także małego (nawet dosłownie) spojrzeli na siebie. Brunet widząc zdziwienie w oczach młodego zaczepnie zapytał:
Co, co jest? Co taki zdziw? Skoro dzisiaj nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem to czemu nie twój Pan. Chodź! - i kiedy Wojtek wytarł już ręce w ręcznik, pociągnął go za rękę na zewnątrz. Kiedy weszli do salonu, Jacek podszedł blisko cwela, tak, że czuli nawzajem swój oddech. Jacek zbliżył twarz i zaczął namiętnie całować. Po swojemu, agresywnie, ale było też coś nowego. Jakiś rodzaj „uczucia”? Trwało to chwilę.
Wiesz co, to był długi dzień. Mam propozycję. Wyskakujemy w tych garniaków, i czekam na ciebie w mojej sypialni, nago, chyba, że chcesz to włóż jakieś bokserki. OK.
Tak, proszę Pana - odparł niezdecydowanie zszokowany blondyn.
Po kilku minutach, stanął w drzwiach sypialni gospodarza. Nigdy tu nie przebywał w nocy. Wchodził tu kiedy sprzątał, albo na polecenia Jacka, żeby coś zrobił. Poza tym, to była jego „świątynia”. Światło było przyciemnione, Świeciła tylko lampka nocna przy łóżku Jacka. Ten ostatni, widząc niezdecydowanie cwela, z uśmiechem zachęcił:
No, młody! Połóż się koło mnie. Pomyślałem, że może to będzie taka „waniliowa noc”… albo nie… Chciałem pogadać, tak na luzie. Wiesz, że ja mam fizia na punkcie dotrzymywanie słowa, nie?
Tak, proszę Pana.
Więc, obiecuję, że nie wykorzystam niczego z tej rozmowy przeciwko tobie, Najwyżej może lepiej cię zrozumiem, a ty, mam nadzieję, mnie. Zacznijmy od Q&A. Dobra? Ustalmy, że mogą być wyjątkowo pytania, na które któryś z nas nie chce odpowiedzieć, to po prostu to powie, ale wolałbym, żeby raczej szczerze odpowiadać. Idziesz na to?
Może być - odpowiedział Wojtek, nie przyzwyczajony do takiego tonu Pana.
OK. Ale jutro rano wszystko wraca do normy, zrozumiano - blondyn kiwnął głową - Jakbyś określił w kilku słowach ten nasz układ. Tylko krótko.
Kozubski zaskoczony chwilę myślał. Trochę się bał, ale w końcu miał być bezpieczny i odpowiedział:
Poczucie bezpieczeństwa, duże możliwości i szanse i poczucie, że jestem dla kogoś ważny - wydusił z siebie. Zaległa niezręczna cisza. Jacka wprost zatkało. Widział lęk w oczach poddanego, więc westchnął i wypuszczając powietrze, rzucił:
Kurwa, ja pierdolę, Wojtek! Aleś przypierdolił! Nie wiem co powiedzieć. Nie bój się! Jest więcej niż OK, ale muszę chwilę pomyśleć, dobra?
Niby cisza, jaka zaległa, nie trwała długo, ale wydawała się obu wiecznością. Wreszcie Nagadowski uznał, że nie może tego przedłużać.
Wojtek, dzięki chłopie! - przycisnął go do siebie z radości i zaczął całować - Chyba… nie zdajesz… sobie sprawy…., co powiedziałeś - szeptał w przerwach między jednym całusem a drugim, jakimi pokrywał twarz, całą głowę i piersi Wojtka. Kiedy się trochę uspokoił, zaczął dopytywać:
Rozumiem, poczucie, że komuś na mnie zależy. Ja też się cieszę, że nie wracam do pustego mieszkania, że ktoś na mnie czeka i cieszy się, że jestem… bo cieszysz się chyba? zapytał
Jasne…
A możesz więcej powiedzieć o tych szansach i możliwościach?
Hmm, no bo… powiedzmy sobie szczerze… takich możliwości jakie Pan mi stwarza, moi rodzice nie byliby mi w stanie zapewnić… od nadrobienia zaległości w szkole (bez korków byłbym bez szans), przez angielski, fitness… cała wiedza humanistyczna, jaką Pan mi daje…. wycieczki… savoir vivre…
No może masz rację, ale ja jestem dumny, jak ty wszystko chłoniesz i cieszysz się. To mnie też nakręca. … hmm chyba najbardziej tajemniczo i niezrozumiale zabrzmiało poczucie bezpieczeństwo. Po tych wszystkich laniach, ruchaniach, eksperymentach SM, po tym jak cię czasem traktuję, ty mi mówisz, że czujesz się bezpiecznie??? Wytłumacz mi, bo nie kapuję…
Hmm.. - westchnął, szukając słów - no, bo tak w sumie, to nigdy mnie Pan nie skrzywdził…przez ten ponad rok…
Co?…. - Jacek nie wierzył własnym uszom
No tak. W seksie w 99% pamiętam, że Pan dba, żeby mi było dobrze i jest… - tu zawahał się, bo wiedział, że Jacek nie chce u niego słyszeć wulgaryzmów, choć sam od nich nie stronił.
Dawaj, pierdol zakaz… na tę noc… - doprecyzował z uśmiechem
No jest zajebiście, wykurwiście, nie wiem jak to lepiej określić, a poza tym, to nawet jak Pan mnie leje. No dobra - zawahał się - może… nie może… jest Pan bardzo surowy, ale to jest zawsze pod kontrolą i na spokojnie, stanowczo, ale na spokojnie. Tata jak mnie lał to zawsze było odreagowanie jego złości za coś co zrobiłem, nie tak. Dlatego wtedy czuję, chociaż bardzo boleśnie czasem, że Panu na mnie zależy, ale czuję się bezpiecznie.
Jacek wypuścił powietrze. Ten gówniarz nieźle go zaskoczył. Kurwa to mu się śni. Inteligetny cwel, który docenia jego wysiłki, żeby obu było dobrze.
Potem jeszcze długo gadali, kiedy brunet przerwał i powiedział:
Mam ochotę na ciebie. Skocz po poślizg.
Wojtek szybkim susem wyskoczył najpierw z łóżka, a potem z sypialni Pana. Migiem był znowu z lubrykantem. Nagadowski miał w głowie tylko jedno, uszczęśliwić Wojtka. Zabrać do seksualnego nieba. Po ponad roku znał jego ciało bardzo dobrze. I jego dziurę też. Powoli i cierpliwie zaczął go rozciągać. Chciał, żeby możliwie nie było żadnego bólu, tylko sama, nieziemska przyjemność. Kiedy wreszcie uznał, że wystarczy, jego kutas niecierpliwie stał na baczność. Chciał to zrobić na pagony, żeby widzieć twarz cwela. Trochę zaryzykował, ale wszedł jednym pchnięciem. Niezbyt gwałtownym ale jednak. Na szczęście było OK. Potem już tylko było lepiej.
Kiedy padli na pościel, obaj mieli anielski wyraz twarzy.
Kurde, dziękuję. To było coś - odezwał się Kozubski
Cieszę się. Mnie też było świetnie. Idziemy pod prysznic, co?… Ty, a może ty wolisz tak, na waniliowo, tylko chcesz mi się przypodobać - zapytał Jacek.
O, nie, proszę Pana. Podobało mi się, ale na sesjach to jest dopiero odlot. Szkoda, że ciało jest takie delikatne…
OK. Idziemy, bo się kleimy…
To było takie niecodzienne brać prysznic razem z Panem. Super, ale dziwne. Kiedy się wytarli, wrócili do łóżka i jeszcze chwilę gadali. W pewnym momencie Nagadowski spojrzał na zegarek:
Kurwa, jest pół do trzeciej. Spać. Jutro, a właściwie dziś rano ostra zaprawa, żeby spalić Wigilię i przygotować się na obżarstwo. Ja daję sygnał do pobudki.
Uch - westchnął Wojtek - to nie pośpię.
Jacek nie skomentował. Po chwili w sypialni słychać było tylko chrapanie obu panów.

Jacek był rannym ptaszkiem, więc obudził się już o siódmej. Pomny na jęk żalu, jaki Wojtek wydał przed zaśnięciem, postanowił mu dać trochę pospać. O ósmej wszedł do sypialni, usiadł na łóżku, zdjął z Wojtka kołdrę. Ten ostatni leżał nago na brzuchu, tak, że pośladki były dobrze eksponowane. Zamachnął się i siarczystym klapsem, gwałtownie obudził cwela.
Co to ma znaczyć? - głośno, ale z uśmiechem powiedział - co to za wylegiwanie się do południa i to na łóżku Pana!
Kozubski rozespany, z początku nie bardzo kojarzył, co się dzieje. Dopiero po chwili do niego dotarło co jest:
A która jest godzina. Ja… ja przep…
Przestań, idź do siebie i ogarnij się. Śniadanie czeka.
Wojtek szybko wyskoczył z łóżka i z podrygującym fiutem pobiegł do „celi”. Szybka toaleta i… Cholera, co ja mam ubrać? Jak Pan był ubrany? Dobra, zaryzykuję, włożę dres i t-shirt.
Chwilę potem wchodził do kuchni.
Śniadanie lekkie, bo pozostałe posiłki będą bardzo ciężkie.
Faktycznie, musli z mlekiem i kawa.
Ja już jadłem. Postaraj się szybko uwinąć. Ja czekam w salonie i biegniemy na pole**.
Piętnaście minut później biegali już po zaśnieżonym, pobliskim parku. Jacek dawał wycisk, że hej. Kiedy wrócili, byli bardzo przyjemnie zmęczeni. Znów prysznic i wbijanie się w garnitur. Jechali w końcu do rodziny na święta. Ściślej, do rodziny Wojtka. Wyjechali trochę po dziesiątej. Po godzinie byli na cmentarzu, gdzie byli pochowani jego rodzice i brat. Kozubski bał się tego wyjazdu. Kiedy przeszli przez bramę, Nagadowski chwycił go mocno za ramię - Jak chcesz, płacz, ale pamiętaj, nie rozsyp się. Jestem tu! Z tobą! - I uścisnął go mocno dając sygnał, że może na niego liczyć. Chwile stali w milczeniu. Ku jego zaskoczeniu Jacek wyciągnął ze swojej torby, która zawsze nosił, trzy znicze. Jasne, syn i brat o tym nie pomyślał. Podał je Wojtkowi, a zaraz potem zapalniczkę. Stali tak dłuższą chwilę w milczeniu. Koło pół do dwunastej, Jacek spokojnie, ale zdecydowanie powiedział: - Rodzice są z ciebie dumni! Napewno! Z tego, jak się poradziłeś sobie w szkole i z ich odejściem. Wojtka przez chwilę ścisnęło w gardle, ale zaraz odpowiedział: - Mam nadzieję, że ich nie zawodzę. Z pomocnikiem, jakiego mi znaleźli to się mogło udać. Inaczej chyba… - Jacek objął go za ramię i szepną cicho di ucha - To tylko twoja zasługa, ja najwyżej trochę pomogłem. Ale ty dajesz radę, dajesz radę i tak zostanie, nie? - Kozubski pokiwał głową na znak, że się zgadza. - Dobra, idziemy, bo się spóźnimy do kościoła. Blondyn tak się umówił z rodziną, że spotkają się na mszy w południe, którą rodzina zamówiła za jego zmarłych rodziców i brata. Wojtek, od śmierci rodziny, był z Bogiem na bakier. Rodzinie jednak nie chciał tego tłumaczyć. Po mszy pojechali do dziadków. Kiedy weszli do domu, dziadek, patrząc z gniewem na Jacka odezwał się:
A ten, tu po co?
Dziadku, jeśli on jest tu nieproszonym gościem, to ja też wracam do Krakowa - stanowczo odpowiedział wnuk.
Zareagowała babcia - Uspokój się Zdzichu, są święta. Nawet dzisiaj nie możesz dać spokój - a zwracając się do Kacka i Wojtka - wejdźcie, nie przejmujcie starym zgredem.
Dziadek widząc, że jest w mniejszości, dał sobie, tym razem, spokój. Atmosfera jednak była co najmniej przyciężkawa. Widząc to Kozubski po skończonym obiedzie, nagle oświadczył:
Słuchajcie, przed kawą i wujka chcemy jeszcze pojechać na cmentarz… Tak, że… no… dziękujemy za obiad i jedziemy już.
Nagadowski na chwilę zamarł, ale postanowił pogadać z podopiecznym na osobności. Dopiero kiedy wsiedli do samochodu powiedział ze złością:
Co ty, kurwa, odpierdalasz? Czemu kłamiesz?
Nie chciałem, żeby Pan siedział w takiej atmosferze - odpowiedział blondyn.
Jestem dużym chłopcem, poradziłbym sobie. Kłamstwo to nie jest wyjście. Masz wpierdol za to…
Dla Pana jestem gotów także na wpierdol.
Tylko, że ja nie chcę takiej troski, rozumiesz kurwa - krzyknął. Zaraz zapalił silnik i odjechał, żeby nie robić sensacji pod domem dziadków.
I co teraz mamy robić do trzeciej, siedzieć w samochodzie? - zapytał brunet.
Chce Pan, to pokaże stary dwór… trochę zniszczony, ale oryginalny - blondyn próbował rozładować napięcie.
OK. Jedźmy, przynajmniej zabijemy czas.
Obejrzeli drugi obok kościoła zabytek na wsi. Wypili kawę u chrzestnego. Było już ciemno, kiedy wracali do Krakowa. Zaległa niezręczna cisza. Wojtek postanowił ją przerwać:
Przepraszam za to kłamstwo. Nie chciałem, żeby Pan musiał siedzieć w takiej atmosferze, a nic innego nie przychodziło mi do głowy. Chciałem dobrze, a wyszło… no źle i jeszcze popsułem atmosferę między nami. Naprawdę mi przykro…
Dłuższą chwilę nie było reakcji ze strony Jacka. Po kilku minutach postanowił jednak zaregować:
Młody, dziękuję za dobre chęci, ale to nie jest usprawiedliwienie. Umówmy się, że nie kłamiesz. Z okazji świąt będzie amnestia, ale następnym razem nie licz na ulgi, żadne… - i dodał twardo, podnosząc głos - rozumiemy się?
Tak, proszę Pana, rozumiem. I dziękuję, że mi Pan wybaczył.
OK. Podwiozę cię do chrzestnej. Ja mam dość na dzisiaj… jedzenia i nie tylko. Dotrzesz sam do domu?
Oczywiście, proszę Pana.
Wysadził w go w Nowej Hucie pod blokiem i odjechał. To gówniarz! Na bezczela kłamał w żywe oczy, w jego obecności. Kurwa, tylko nie pokazać po sobie…
U chrzestnej Wojtek, choć nie był głodny, wcisnął w siebie jeszcze trochę jedzenia. Do domu wrócił gdzieś po ósmej.
Cwel melduje swój powrót, proszę Pana - odezwał się głośno.
OK! - krzyknął ze swojego pokoju gospodarz. Ponieważ nie było żadnych szczególnych poleceń, poszedł do siebie i zaczął czytać książkę. Za piętnaście dziesiąta usłyszał:
Cwel, do nogi!
Zastał Nagadowskiego w salonie, rozwalonego na kanapie.
Celu, obciągnij mi na dobranoc, żeby spuścić trochę „powietrza” bo ciężkim dniu.
Oczywiście, proszę Pana. Do usług.
Zabrał się ochoczo do roboty. Chciał Panu wynagrodzić to przewinienie, które go kosztowało chyba sporo nerwów, no i kontakt z jego rodziną, który też nie był przyjemny.
Jacek zorientował, że chłopak się stara. Niech się cieszy, że tylko na tym się skończyło… Jego cwel naprawdę był mistrzem w robieniu lodów, w dodatku, ponieważ jego kutas był długi, ale cienki, młody starał się go wziąć do końca, i główka często ocierała się o migdałki, co jeszcze bardziej podniecało. Lodzik był naprawdę odjazdowy i pozwolił na chwilę zapomnieć o całym dniu.
Spierdalaj do siebie, cwelu. Możesz dziś posiedzieć do pół do dwunastej, jak chcesz. Jutro, punkt siódma zaprawa.
Rozumiem, panie Jacku. Dobranoc.
Nie usłyszał odpowiedzi.

26 grudnia było dość mroźno, ale to nie przeszkadzało, że Jacek i sobie i cwelowi dał niezły wycisk, podczas zaprawy, przedłużonej do prawie godziny. Potem śniadanie. Po śniadaniu obejrzeli „Madagaskar”. Uśmiali się obydwaj nieźle. Kiedy skończyli, Wojtek myślał, że pójdzie robić obiad, ale Master miał inne plany.
Idziemy coś lekko przekąsić. Dzisiaj się zabawimy - uśmiechnął się z przekąsem. Zjedli kilka tostów z szynką i serem, popili sokiem. Wojtek umył naczynia, a Jacek mu się przyglądał. Kiedy ten pierwszy skończył, Pan rozkazał:
Cwelu, przygotuj się, tylko porządnie. Masz pół godziny, a potem meldujesz się w salonie.
Kozubski wiedział co to znaczy. Wziął długi prysznic, myjąc się dokładnie, zwłaszcza kutasa, pachwiny i dupę. Zrobił sobie porządną lewatywę. Kiedy widział, że leci tylko czysta woda, uznał, że wystarczy. Wysuszył się, nabalsamował (trzeba miło pachnieć dla Pana), ubrał świeżutkie spodnie moro, t-shit i poszedł do salonu. Jak zwykle z niezłą adrenaliną w żyłach (kto wie, co dziś wymyśli) i podnieceniem. W tym samym czasie Jacek też wziął porządny prysznic, nałożył balsam. Wiedział, jaki zapach Wojtkowi się podoba.
Pański cwel melduje gotowość do służby.
Super.
Salon był już przygotowany.
Cwelu, opuść spodnie do kolan, pochyl się głęboko i oprzyj ręce o podłogę. Dostaniesz teraz mocne wpierdol. Masz się utrzymać w tej pozycji. Inaczej będzie dodatkowa kara rozumiesz? Nie liczysz.
Rozumiem, proszę Pana.
Wykonać.
Po chwili Kozubski dostawał baty, miękkim, średnio szerokim strapem podwójnym. Trzeba powiedzieć, że Pan miał krzepę. Mimo, że Jacek lał z całej siły, ten pierwszy tylko się lekko uginał. Dostał dwadzieścia pięć solidnych razów. Dupa zaczerwieniła się widocznie.
Wyprostuj się.
Jacek, podszedł do cwela z przodu, załapał za podbródek, podniósł głowę i popatrzył mu w oczy. Uśmiechnął się ni to zalotnie, ni to z przekąsem. Jego ręce powędrowały na pośladki, które lekko głaskał i ściskał na przemian. Potem chodził dookoła cwela dotykając w różnych miejscach. Obaj byli już trochę podnieceni. W pewnym momencie Master, stojąc za cwelem, nawilżył palec lubrykantem i zaczął wkładać go w odbyt, jednocześnie całując go w szyję, podgryzając, czego efektem były „malinki”. Potem dokładając kolejny palec, przygryzł lekko ucho. Rozciągał go wprawnie. Kiedy wszedł trzeci palec, a cwel widocznie rozluźnił dziurę, padł rozkaz.
Oprzyj się o stół.
Jacek nałożył żel na kutasa i ostro „wjechał” w cwela. Ten wstrzymał na chwilę oddech, ale zaraz się znowu rozluźnił. Nagadowski nie czekał, tylko zaczął go posuwać, najpierw powoli, ale do końca, najgłębiej jak się dało. Cwel chętnie współpracował wychodząc naprzeciw uderzeniom Pana. Jacek się nie spieszył. Mieli mnóstwo czasu. Powoli przyspieszał, ale dawał sobie czas. Trwało to dłuższą chwilę, kiedy tempo przyspieszyło do tego stopnia, że finał był blisko. Wojtek też zaczął stękać, ale Master chwycił mocno kutasa cwela, żeby uniemożliwić mu dojście. Sam cały czas przyspieszał. W końcu dreszcz orgazmu wstrząsnął nim mocno. Uspokoił się, nie wychodząc z dupy cwela.
Zachowaj pozycję! - rozkazał.
Wysunął się. Wziął korek analny, pożelował go i zaczął wsuwać w dupsko poddanego.
Wstań!
Wojtek wyprostował się z lekki grymasem. Zaraz jednak na twarzy pojawił lekki uśmiech zadowolenia.
Jacek chwycił go za stojącego na baczność kutasa i pociągnął na środek salonu, gdzie z sufitu zwisały już łańcuchy. Nagadowski zaczął zapinać cwelowi opaski na kostkach i nadgarstkach. Kiedy skończył, zwrócił się do Kozubskiego:
Stań na palcach - i zręcznym ruchem zaczepił go karabińczykami tak wysoko, jak potrafił, że ten stopami ledwie co dotykał podłogi. Było to cholernie niewygodne, ale o to chodziło. Potem do kostek przyczepił obciążniki, żeby cwel był porządnie wyciągnięty. Podszedł z przodu do niego, pogłaskał w różnych miejscach wdychając nosem męski zapach, mieszaninę, żelu pod prysznic, balsamu, adrenaliny i potu. Potem założył mu na głowę lateksowy kaptur z otworem na usta. Cwel nic nie widział. Potem, Wojtek miał wrażenie, że Pan wyszedł z pokoju. Była cisza. Nie widział jak długo trwała. Kiedy już zaczął nerwowo się wiercić najpierw usłyszał świst, a potem zaraz poczuł na swoich plecach ostry, przeszywający ból. To był bat. Jacek biczował go nie za mocno, chociaż ze sporym zamachem i siłą. Ból przenikał się z podnieceniem. Kutas cwela znowu się obudził. Pana tak samo. Pan podszedł do cwela, ujął chuja swojego cwela w dłoń i zaczął poruszać, ale nie chciał, żeby doszedł. Potem założył cwelowi klamerki na sutkach i zaczął przyczepiać je też od wyprężonego kutasa. Wojtkowi średnio podobała się taka zabawa, ale cóż, dopóki daje radę, bez sensu jest przerywać zabawę Panu. Potem znowu Nagadowski podszedł blisko do cwela, obwąchując go, dotykając delikatnie, raz rękami i ustami, to palcatem. Kurwa, jak to podnieca! - pomyśleli obydwaj. Kiedy „ofiara’ przyzwyczaiła się do klamerek, Master silnymi, szybkimi uderzenia palcatu zaczął strącać je z fiuta cwela. Rozległ się krzyk bólu. Kiedy te z sutków też zniknęły. Jacek ujął w pasie Wojtka i odczepił karabińczyki, uwalniając go.
Stój tu chwilę.
Szybko zainstalował sling i na nowo ująwszy cwela w pasie popchnął go na niego. Wojtek był zdany na Pana, bo nic nie widział. Kiedy leżał już na nim wygodnie i został unieruchomiony, nagle, bez uprzedzenia szybkim ruchem, Nagadowski wyciągnął korek z dupy Wojtka i wjechał najostrzej jak potrafił. O kurwa, zajebiście! pomyślał cwel. Jacek też czuł, że jak się nie zatrzyma to zaraz się spuści, a byłoby szkoda, dlatego w ogóle się zatrzymał, dopiero jak fala gorąca padła zaczął ostro poruszać slingiem, żeby dupa cwela się na niego nabijała się z jak największą siłą. Wojtek znowu zaczął jęczeć. Jego kutas i całe ciało domagało się spełnienia.
Poczekaj, suczko, cierpliwości! Jeszcze nie teraz.
Z ust cwela wydobył się jęk zawodu. Jeszcze kilka mocnych pchnięć i Jacek z krzykiem oznajmił swoje spełnienie. Po chwili wysunął się z dupy i korek znowu zatkał otwór uniemożliwiając spermie opuszczenie odbytu cwela. Musieli trochę odpocząć. Bo to nie koniec. Cwelowi należało się spełnienie, „jak psu buda”, a i Jacek czuł, że za chwilę będzie znowu gotów.
- Podnieś głowę cwelu! Napij się! - rozkazał Jacek. Podał mu napój z minerałami. Obaj byli mocno spoceni i zmęczeni, ale złaknieni jeszcze. Cisza, która zapadła była tak gęsta i naelektryzowana testosteronem, że niewiele trzeba było, żeby eksplodowała.
Po jakimś czasie Nagadowski pomógł Kozubskiemu zejść ze slingu. Podprowadził, nic niewidzącego, do stołu i położył jego tułów na nim. Zapiął karabińczyki, żeby nie mógł się za bardzo ruszać. Zaraz potem usłyszał świt i dupa znowu paliła ogniem. Ja pierdolę, co to jest, żaden strap tak nie boli, jakoś dziwnie - jak błyskawica przeszło przez głowę Wojtka. Pierdolić, trzeba się skupić, żeby wytrzymać.
Ból był niesamowity. Chyba do tej pory takiego nie doświadczył. Jacek uważnie przyglądał się dupie cwela. Nie chciał jej przecież zdewastować. Grymas ust cwela też pokazywał siłę rażenia nowego nabytku. Dupa zaczynała być już dobrze wiśniowa. Jacek zdjął kaptur z głowy cwela, uwolnił szybko nadgarstki z karabińczyków, odsunął go lekko od blatu stołu, sprawnym ruchem wyciągnął korek z dupy i znowu wszedł w jego dziurę. Tym razem jednak skupił się na tym, żeby jego poddany miał mega orgazm. Ujął w dłoń, kutasa cwela a z drugiej strony starał się trafiać swoim w prostatę. Po tym jak Kozubski reaguje widział, że to działa. Wreszcie blondyn trysnął, daleko i obficie i rozanielony wzrok wbił swojego Pan, wdzięczny za sesję.
Trochę odpoczęli, potem brunet zdjął Wojtkowi opaski z kostek i nadgarstków, ujął go po kolana i trochę powyżej pasa i podniósł.
Chwyć mnie rękami za szyję. Nie chcę cię urazić w plecy.
Zaniósł go łazienki, postawił na podłodze.
Wejdź do wanny, wypłuczemy spermę. Oprzyj się o mnie.
Wszedł, a Jacek pochylił go lekko do przodu, włożył mu końcówkę do lewatywy do odbytu i delikatnie wypłukiwał potrójny wytrysk. Kiedy skończył zaczął mydlić przód cwela. Delikatnie obmył obolałego od klamerek kutasa. Potem położył na wannie deskę i położył go, bo ten nie miał już siły stać i się słaniał.
Już, piesku, zaraz skończę i odpoczniesz - cicho pocieszał umęczonego niewolnika.
Kiedy skończył i wysuszył go, zaniósł do salony na sofę.
Rozszerz trochę nogi, posmaruję dziurę.
Blondyn wykonał polecenie, a palec z maścią przeciwbólową i regenerującą delikatnie wsunął się do odbytu, dając szybką ulgę. Potem Master przyniósł woreczki z lodem i położył na pośladkach i górnej części pleców. Wreszcie sam poszedł pod prysznic. W t-shircie i spodniach dresowych dołączył do Wojtka. Położył mu głowę na swoich kolanach i sam trochę przysypiał, głaszcząc cwela po głowie, twarzy, tych częściach pleców, które nie ucierpiały. Po dłuższej chwili Wojtek odwrócił głowę w stronę Pana i uśmiechnął się do niego.
Podobało się? - zapytał
Tak, bardzo. Dziękuję.
Chcesz zobaczyć, co robiło takie spustoszenie na twoje dupie?
Uhhy
Jacek sięgnął za kanapę i pokazał mu gumowy strap. Z jednej strony był gładki a z drugiej miał wytłoczony wzór jodełki. Uśmiechnął się i ze zmęczenia znowu zasnął.
- To też prezent gwiazdkowy, ale chciałem, żeby był niespodzianką.
Po ponad godzinie Jacek poczuł głód. W końcu zamiast obiadu była tylko przegryzka. Lekko wysunął się spod cwela i poszedł do kuchni zrobić coś do jedzenia. Był tak głodny, że kiedy podgrzewał mięso i kapustę, podjadał trochę. Poszedł do salonu i delikatnie zaczął budzić podopiecznego:
Nie jesteś głodny? - zapytał
Uuuuh, bardzo…- usłyszał w odpowiedzi
To wstawaj, kolacja gotowa.
Z grymasem bólu na twarzy, podniósł się z kanapy. Jacek założył jego rękę za swoją głowę i pomógł mu dojść do kuchni. Tam, przy stole barowym czekało jedzenie.
Może się jakoś podeprzesz, albo co… Żebyś się nie przewrócił - poradził Nagadowski.
Nie, nie trzeba, jest OK. Dam radę.
Jadł łapczywie. Był głodny. Jacek tymczasem zjadł trochę, obszedł stół i ujął w pasie Wojtka, starając się nie dotykać poranionych miejsc.
Jestem bardzo dumny z mojego cwela. Było ostro, a ty wytrzymałeś. Mam nadzieję, że nie tylko wytrzymałeś, ale ci się trochę podobało…
Kozubski odwrócił głowę w stronę bruneta - Nawet bardzo - i uśmiechnął się - Ten ból jest tego wart.
Cieszę się, że potrafię ci dogodzić. Bo ty mnie, aż nadto. Chcesz iść spać do siebie?- zapytał Jacek - Jesteś bardzo zmęczony.
Jestem, ale mogę… jeszcze trochę pobyć z Panem?
W sensie… obejrzeć coś… nie wiem… powiedział niezdecydowanie Master.
Obojętnie, byle z Panem.
Do dziesiątej oglądali jakiś odjechane, odmużdżające filmiki na youtubie. Potem Jacek zdecydowanym głosem nakazał:
Czas spać. Chodź.
Poszli do „celi” cwela.
Połóż się na brzuchu, posmaruję ci rany. Najpierw dziura, potem dupsko i plecy. Jak powiedział, tak zrobił - Jutro możesz spać do wybudzenia i do południa może być leniwie. Potem zadzwoń do mnie i czekaj na polecenia. Dzięki za dzisiaj. Byłeś zajebiście dobry.
Wychodząc, powiedział niby do siebie, ale na głos, tak, że Wojtek słyszał:
Chłopak, chłopak, co ty ze mną robisz?.

bańki - krakowski regionalizm oznacza bombki choinkowe
** na pole - jak wyżej, oznacza wyjść na zewnątrz, na dwór


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 16:02, 24 Lut 2018    Temat postu:

Bardzo fajne i rzeczywiste, realne ... przedstawia to co sam bym chciał doświadczyć jako cwel i mieć takiego Pana który dba o swojego cwela.
Czekam na dalsze dzieje cwela...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Czw 21:05, 01 Mar 2018    Temat postu:

Święta dawno się skończyły. Cwel i Pan wrócili do codziennego życia. Codziennego, ale ekscytującego, fajnego. Po „romantycznej” jeśli tak można powiedzieć nocy wigilijnej zdawało się, że się do siebie zbliżyli. W codziennych relacja można nawet było ostrzej, niż przed ową nocą, ale widać było jeszcze więcej wzajemnego zaufania. Odbyli obaj wycieczkę do Poznania i ostrą sesję weekendową. Może nie było jakichś nowości, ale była intensywna i wyczerpująca.
Zbliżał się koniec semestru drugiej klasy Wojtka. Był poniedziałek. Blondyn wracał smętnie ze szkoły. Od ponad tygodnia męczyła go pewna sytuacja. Zaraz po nowym roku wyszła głupia sytuacja z profesorem od materiałoznawstwa. Taki śmieszny gostek, niski, brzuchaty i łysy. Najśmieszniejsze było, że włosy z tyłu głowy zaczesywał na łysinę. Nie był jakiś super wymagający. Materiał zresztą był raczej pamięciowy, więc wystarczyło zakuć, żeby mieć dobre oceny. Tyle tylko, że po przerwie świątecznej Wojtkowi lekcje się wyjątkowo dłużyły. Nuda straszna. Z tych nudów zażartował do Patryka, kolegi z ławki: „On ma tupet, robić sobie tupecik w resztki włosów, które mu zostały”. Powiedział to raczej szeptem, niż półgłosem. Tylko, że wtedy zaległa jakaś głucha cisza w klasie i Gumior (taką miał ksywkę) to usłyszał. Ta uwaga musiał nieźle dotknąć jego ego, bo oceny od razu poszły w dół. W ciągu tego krótkiego czasu z odpowiedzi, klasówki i kartkówki nie dostał więcej niż czwórkę, chociaż był przygotowany nawet lepiej niż wcześniej. Wyraźnie się na Kozubskim odgrywał. Ale najgorsze, że przed to średnia minimum 4,8, jaką obiecał Nagadowskiemu „poszła się czesać”. A była w zasięgu jego możliwości.
Kurwa mać, ja pierdolę. Jak można być takim małostkowym, takim mściwym. - myślał Wojtek. I jak ja to wytłumaczę Jackowi. Zwiodłem go. Kurwa. Pal sześć wpierdol jaki mnie czeka, ale obiecałem i nie mogę dotrzymać obietnicy. Chociaż w myślach mógł sobie pokląć, bo brunet mu na to nie pozwalał, chociaż sam rzucał mięsem ile wlezie. Dzisiaj podjął ostatnią próbę ratowania sytuacji. Zapytał Gumiora czy może poprawiać na piątkę, ale z tonu odpowiedzi i wyrazu twarzy nauczyciela nie obecywał sobie wiele. Fuck! Kurwa! - próbował sobie ulżyć.
Wrócił do domu, nastawił pranie, poprasował wszystko, ułożył w odpowiednich szafkach. Robił wszystko jak maszyna. W głowie kotłowało się mnóstwo myśli. Kiedy skończył postanowił zakuć do tej poprawki. A nóż wiedza przekona tego zakompleksionego skurwysyna. Udało mu się skupić na zakuwaniu. Z transu nauki wyrwał go dźwięk otwierania drzwi. Co jest? Przecież Jacek powinien być w trasie. A jak nie on to, kto? Tylko Nagadowski i on mają klucze. Wyskoczył jak z procy ze swojej „celi”. Przy wejściu stał Pan. Jego mina była marsowa, surowa. Odruchowo już zaczął:
- Cwel, me…
- Zamknij mordę - odpowiedział ostro brunet - do salonu. Do naga! Opaski na kostki. Przygotuj też na nadgarstki, knebel i najcięższy strap. Migiem, nie mam czasu.
Mówił spokojnie, ale stanowczo. Z trudem trzymał emocje na wodzy. Gdy Wojtek przygotowywał salon, Jacek szybkim krokiem poszedł do kuchni, włączył ekspres do kawy, zaraz poszedł do łazienki, odlał się, umył ręce. Potem wrócił do kuchni, zrobił sobie podwójne espresso. Jednym haustem wypił i już był w salonie. Tam czekał na niego nagi cwel. Trzymał w rękach knebel i opaski na nadgarstki. Jacek podszedł szybko. Wziął knebel, odwrócił blondyna tyłem do siebie, szybko zapiął knebel. Ciasno, na granicy bólu. Potem w milczeniu odwrócił chłopka do siebie, założył opaski i popchnął na stół. Sprawnie zapiął opaski przy kostkach do kółek przy stole, zaraz potem zaszedł stół od drugiej strony, mocno pociągnął za Kozubskiego za ręce, przypiął do pasków, które wyciągnął spod blatu i przypiął do nich opaski. Mocno naciągnął regulację długości pasków, tak, że ciało Wojtka ściśle przylegało do stołu, a dupa była wypięta.
- Patrzysz przed siebie albo w stół! - powiedział oschłym, beznamiętnym głosem brunet,
Potem bez słowa zaczął okładać go strapem. Robił to z całej siły, z furią, czasem stękając. Wojtek pierwszy raz widział Pana w takim stanie. Był kompletnie zagubiony. Razy padały jeden za drugim. Na dupę, na uda, plecy… Oszczędzał okolice nerek, ale i tam czasem przyłożył. Po jakimś czasie, cwel zaczął panikować. Przypominał sobie, że trzeba starać się głęboko, spokojnie oddychać. Ból był okropny, kompletnie nieseksualny. Po jakiś piętnastu minutach bezlitosnego okładania, ciało Wojtka bezwiednie zaczęło reagować na ból skurczami. Jacek nie przestawał. Po dłuższej chwili Jacek oczami wyobraźni zobaczył ojca z pasem w ręku. Natychmiast przestał. Oddychał ciężko. Sapał. Rzucił strap na podłogę. Wybiegając z mieszkania zabrał kurtkę, w pośpiechu zamykając drzwi na klucz. Kozubski, kompletnie zszokowany, strasznie obolały, słyszał tylko ciszę. Kurwa, chyba mnie tak nie zostawi. Boli jak skurwysyn, a ja się ruszyć nie mogę. Pewnie jak się uspokoi, to wróci… chyba… Mam nadzieję. Nawet, kurwa, krzyczeć nie mogę, bo jestem zakneblowany… Jacek natomiast wielkimi susami, po kilka stopni zbiegał klatką w dół. Śpieszył się jakby uciekał ze swojego mieszkania. Dopadł do drzwi kamienicy i zatrzasnął je z hukiem. W jego głowie także kotłowały się myśli. Kurwa, co ja zrobiłem. O mało nie zatłukłem gnoja na amen. Ja pierdolę! Ale jak on, kurwa mógł? Czemu mnie oszukał. Szybko podbiegł do kiosku za rogiem:
- Paczkę mocnych papierosów i zapalniczkę.
Jego oddech wciąż był nierówny, a ręce drżały z nerwów. Zapłacił. Szybko zapalił papierosa i zaczął łapczywie wciągać dym. Głęboko, jak najmocniej, w nadziei, że to go uspokoi. Kilka machów i papierosa nie było. Wyciągnął z kieszeni iphone’a. Ręce wciąż mu drżały. Z trudem wybrał nazwisko Kamiński. Niecierpliwie czekał, aż odbierze.
- Grzesiek, kurwa, zrobiłem coś strasznego… Skatowałem… człowieka. Puściły mi nerwy. - mówił nerwowo, połykając sylaby na wdechu. Ratuj, Grzesiek, proszę, pomóż mi… - prawie krzyczał.
Doktorowi Kamińskiemu z trudem udało się dojść do głosu.
- Jacek, Jacek, słyszysz mnie? …
- Tak, - huuuu
- Proszę cię, uspokój się! Weź kilka głębokich oddechów i postaraj się krótko, ale tak, żebym zrozumiał powiedzieć co się stało.
Trwało to chwilę.
- Wiesz, kilka godzin temu zadzwonił do mnie wychowawca Wojtka i zapytał mnie czy wiem, że skonfliktował się z jednym z nauczycieli. Nie wiedziałem. Potem poinformował mnie, że z tego przedmiotu dostał kilka ocen gorszych ocen. To było jak grom z jasnego nieba… no bo.. wiesz, ostatnio mieliśmy jakby honeymoon, a okazało się, że mnie oszukał, albo przynajmniej ukrywał to przede mną.
- Aha, to już rozumiem więcej.. OK. I co dalej…
- Ciśnienie mi skoczyło na maksa i zamiast od razu jechać w trasę wpadłem do domu i stłukłem go na kwaśne jabłko. I tu jest drugi problem, bo nie sprałem go jeszcze nigdy tak bardzo. Wpadłem w szał… i nie wiem czy oprócz siniaków mu czegoś nie uszkodziłem. Lałem na oślep. W pewnym momencie na chwilę się ocknąłem… co ja robię i uciekłem stamtąd - kontynuował Nagadowski.
- Kurwa, mam rozumieć, że zostawiłeś go tam samego bez pomocy. Jeszcze może mi powiesz, że go związałeś? - zapytał Kamiński
- No tak…
- Kurwa, to wracaj tam, chuju jebany…
- Grzesiek, nie mogę, cały się trzęsę z nerwów. Jeszcze pogorszę sytuacje. Przyjedź tu i mu pomóż. Ja nie dam rady, Poza tym na jutro rano muszę być w Poznaniu. I tak mnie czeka krótka noc. Muszę ochłonąć. Pomóż… plizzzz…
- Dobra! Jacek idź do apteki koło was i weź sobie coś ziołowego na uspokojenie, bo kurwa siebie albo innych zabijesz na drodze. Nie powinno cię uśpić a trochę wyciszy. Ja się zbieram i jadę do ciebie.
- Dzięki brachu. Klucze są w tarym miejscu.
Nagadowski poszedł do apteki, kupił jakieś tabletki ziołowe na uspokojenie. Wsiadł do ciężarówki i odjechał. Nic po tu po nim. Była już prawie siódma. Wiedział, że w Poznaniu będzie grubo po północy. Lek faktycznie zaczął działać. Nerwy uspokoił, ale głowę już nie szczególnie. Kotłowanina myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PiotrekWawa
Wyjadacz



Dołączył: 11 Sty 2017
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 1:21, 02 Mar 2018    Temat postu:

Tak samo jak Jacek nie raz ja też wpadam w złość ... ale czy jako cwel mam do tego prawo?
Za to do dziś pamiętam to jak dostałem porządny wpierdziel od chłopaków, którzy po raz pierwszy zrobili ze Mnie swojego cwela.
Odnajduje w tej opowieści to wszystko co samemu doświadczyłem w swoim życiu i jak się stałem cwelem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Śro 21:18, 07 Mar 2018    Temat postu:

Trochę to trwało, ale jest. Wyszła w sumie gejoza, ale może na tym etapie...

Tymczasem do mieszkania Nagadowskiego dotarł doktor Kamiński.
- Wojtek, to ja, doktor Kamiński, zaraz ci pomogę.
Lekarz znał doskonale rozkład mieszkania. Nie raz tu nocował, a nawet przez jakiś czas pomieszkiwał. Poszedł od razu do kuchni, nalał wody do szklanki i przeszedł do salonu. Widok jaki zastał go zszokował. Zmaltretowany Wojtek, bezwładnie wiszący na stole. Widać było, że jest bez sił. Szybko podszedł do niego. Zdjął mu knebel. Usłyszał tylko ciche łkanie.
- Już, już dobrze, już ci pomogę.
Sprawnie odpiął opaski z nóg i nadgarstków i ostrożnie pomógł Wojtkowi wstać.
- Połknij te leki i popij. Przestanie boleć, albo przynajmniej znacznie wyciszy ból - podał mu dwie tabletki i wodę w szklance. - Chodź, przejdziemy do małego pokoju. Tam jest szerszy tapczan, będzie wygodniej.
Wojtek prawie nie reagował. Wykonywał jednak posłusznie polecenia. Kamiński położył blondyna i zaczął od obejrzenia ran. Uda i pośladki i górna część pleców były w dwóch kolorach: wiśniowym i fioletowym. Co on zrobił? Jak mógł? Tyle czasu był spokój - myślał Kamiński o przyjacielu.
- Wojtek, teraz przemyję rany. Przeciwbólowy działa, więc może tylko trochę szczypać, ale nie bardzo.
Delikatnie przemył rany.
- Wojtek, wy chyba macie w zamrażarce jakieś okłady na rany? Tak? Macie?
- Tak, w górnej kieszeni zamrażarki… odpowiedział Wojtek, cichym głosem.
Lekarz wrócił po chwili i położył zimne okłady na ranach. Potem usiadł na podłodze przy tapczanie, tak, żeby widzieć głowę pacjenta.
- Możesz mi opowiedzieć co się stało? Proszę…
Zaległa cisza. Wydawało się, że Kozubski nie chce, albo nie ma siły opowiadać. Wreszcie po długim milczeniu zaczął:
- Zawiodłem Pana Jacka, na całej linii. Obiecywałem, że nie będę miał przed nim tajemnic i to spieprzyłem… Nie dziwię się, że wpadł w szał… Nigdy go takim nie widziałem…
Szczegółowo opowiedział całą historię Kamińskiemu, tłumacząc powody, jakimi się kierował, nie mówiąc niczego swojemu opiekunowi.
Kamiński westchnął:
- Chyba już rozumiem, dlaczego pan Jacek stracił nad sobą panowanie. Uderzyłeś w jego najczulszy punkt. Gdybyś wiedział ilu już znajomych i przyjaciół odsunął do siebie, bo odkrył jakieś małe kłamstewko albo, że coś przed nim ukryli. Taki jest.
- To co teraz będzie? Odrzuci mnie, prawda? - zapytał z lękiem w oczach Wojtek
- Z tobą tak nie będzie. Jestem pewien - stwierdził stanowczo lekarz - Jak się czujesz? Boli cię?
- Nie, trochę ćmi, ale niewiele. Bardziej boli, że go zawiodłem. Zawiodłem, kogoś, kto mi ufał i jest najważniejszy dla mnie… I boję się…
- Ciiii, nie ma czego. Zobaczysz, ułoży się - pocieszał Kamiński, głaszcząc blondyna po głowie. - Wiesz, co? Będę tu spał dzisiaj, ale jeszcze muszę podskoczyć do szpitala, zobaczyć pacjentów. Będę za godzinę, najdalej dwie. Masz co jeść? Może zamówię pizzę i po drodze przywiozę.
- Chyba tak, bo coś jest, ale trzeba rozmrozić.
- OK. To tu masz wodę i w razie bólu tabletki.
Za chwilę był już w samochodzie. Wybrał numer od Nagadowskiego.
- No cześć Grzesiek, co jest? Co tak długo? - zapytał przyjaciela. Słychać było, że jest w ciężarówce.
- No, stary, byłeś o krok od trwałych uszkodzeń. Mało brakowało. Ale wygoi się. Tylko trzeba na to czasu. Ciało się wygrzebie, ale on też cierpi w środku. Jest załamany, bo cię zawiódł.
- Dobrze, kurwa, że ma tego świadomość. Zawiódł jak skurwysyn! - mimo leków uspokajających, dalej to w nim siedziało.
- Jacek, daj spokój. To jest drobiazg. Mała sprawa. Trochę go przerosła, ale on ma siedemnaście lat… Odpuść!
- Wiem, wiem, w głowie już to poukładałem, ale nerwy dalej mną trzepią. Potrzebuję trochę czasu - odpowiedział brunet.
- Dobra, będziemy w kontakcie. Jadę do roboty i zaraz wracam do Wojtka. Będę spał dziś u ciebie, mogę?
- Jasne, gościu, dzięki. Pociesz go jakoś. Ja dziś nie dam rady. Będzie dobrze, ale muszę mieć kilka dni. Znasz mnie. Dzięki za pomoc.

Nazajutrz ciężarówka Jacka została rozładowana i na drugim końcu Poznania załadowany został inny ładunek, na drogę powrotną. Nagadowski wsiadł do szoferki i wybrał numer przyjaciela:
- Cześć Grzesiek, właśnie wracam do Krakowa. Mógłbym się przekimać u ciebie?
- Popierdoliło cię? Masz wracać do domu i wyprostować to, co spierdoliłeś! - krzyknął przez telefon doktor Kamiński
- Grzechu, naprawię, obiecuję, ale muszę mieć jeszcze trochę czasu. Nie chcę się kłócić. Jak odmówisz, pójdę do kogoś innego, W ostateczności do hotelu. Jeszcze dzisiaj nie ma odwagi stanąć przed młodym. Sorry.
Kamiński westchnął do słuchawki.
- No dobra! Wbijaj się.
- Dzięki, chcę pogadać też, wiesz….
- Wiem, wiem. Do wieczora!
Tymczasem Wojtek wysłał już kilkanaście SMSów, w których przepraszał za swoje zachowanie. Wszystkie pozostały bez odpowiedzi.

***************

- Cześć Grześ - odezwał się brunet, kiedy drzwi odtworzył mu Grzesiek.
- No wchodź, sieroto, wchodź…
Nagadowski, jak nie on, wchodził ze schyloną głową.
- Chcesz coś jeść? - zapytał gospodarz
- Nie, dzięki, jadłem, nie chciałem robić kłopotu. Masz coś mocniejszego?
- Piwo, wino, whisky czy koniak?
- Piwo, jutro jadę. Nie mogę się nawalić.
Gadali cały wieczór. Do późna.
- Odpowiedz wreszcie Wojtkowi. Chociaż parę słów, że będzie dobrze, bo do mnie też przysyła SMSy, że ty nie odpowiadasz. Chłopak jest przerażony, że go wyrzucisz, żeby nie mówić, wypieprzysz, bo pieprzysz go regularnie.
- Nie wyrzucę, nie wyrzucę. Przecież i jemu, i jego ojcu obiecałem. Tylko jeszcze mi nerwa siedzi i nie chcę się na nowo nakręcić. - po chwili dodał - Dobra, napiszę do niego. Krótko.
Wziął komórkę do ręki i napisał: „Młody, będzie dobrze. Obiecuję. Jeszcze trochę cierpliwości. Zobaczymy się w piątek”

***********

Nagadowski, cały spięty, jak nigdy, wchodził schodami do swojego mieszkania. Nie wiedział jak go powita jego podopieczny. Kiedy przekręcał klucz w zamku, Kozubski dosłownie wyskoczył ze swojej „dziupli”. był jednocześnie ucieszony i przestraszony. Stanęli w przedpokoju naprzeciw siebie. Chwila konsternacji. W końcu Jacek postanowił zacząć:
- Wojtek, przepraszam, za to, co się stało w poniedziałek. Przepraszam - powiedział błagalnym tonem - wybaczysz mi?
- To ja Pana przepraszam. Zawiodłem. Nie byłem uczciwy i szczery, chociaż obiecywałem, Przepraszam, wybaczy mi Pan?
Stali tak chwilę, oddaleni od siebie, aż wreszcie brunet rozłożył ramiona w geście zaproszenia. Podeszli do siebie, a Jacek objął Wojtka serdecznie, uważając, żeby go nie dotknąć w poranione miejsca.
- Jasne, że ci wybaczam, głuptasie. A ty mi? - zapytał Nagadowski
- To, co boli na skórze to nic, proszę Pana, w porównaniu z tym, że mogłem stracić najbliższą mi osobę. Już kiedy Pan wybiegł wybaczyłem i miałem nadzieję, ale nie byłem pewny, czy Pan wybaczy mi. Dziękuję.
Stali tak dłuższą chwilę przytuleni do siebie. W końcu Pan odsunął się.
- Możesz mi pokazać jak cię „zmasakrowałem”?
- Zagoi się, nie ma co pokazywać
- Pokaż! Chcę zobaczyć.
Cwel zdjął koszulkę i opuścił spodnie moro do kolan. Po czterech dniach wyglądały jeszcze strasznie. Jak musiały wyglądać w poniedziałek… - pomyślał ich „autor”. I odezwał się:
- Kurwa, przegiąłem. Ja pierdolę. Co we mnie wstąpiło? - zastanawiał się na głos - Chcesz coś jeść?
- Mam coś gotowego, wystarczy podgrzać, proszę Pana - odpowiedział ucieszony cwel. Najgorsze chyba już za nami - pomyślał.
- Powaga? To ja tu cię piorę na kwaśne jabłko, a ty mi kolacyjki robisz?
- To miała być kolacja przeprosinowa - odpowiedział Wojtek - Nie był Pan w domu cały tydzień, więc ma Pan wolne, a za pół godziny zapraszam na jedzenie.
Pół godziny później wszedł do kuchni, w której roznosił się apetyczny zapach. Bouef Strogonof pachniał cudownie.
- Wow, co za zapach, dzięki - wykrzyknął Nagadowski - a ty? Nie jesz?
- Już jadlem wcześniej - odpowiedział.
Kolacja była przygotowana na stole. Wojtek stał obok i patrzył na swojego Pana. Jacek szybko się zorientował, że jego podopieczny pewnie siada z bólem.
- OK, to ja się przesiądę na stół barowy, żebyśmy się widzieli. Dzięki młody! Super ci wyszedł.
Jadł z apetytem, patrząc uważnie na blondyna. Kiedy skończył, powiedział:
- Wiesz co? Chyba powinniśmy sobie wyjaśnić kilka rzeczy, co? Chodźmy do mojej sypialni. Położymy się… pogadamy.
- Ale naczynia… - zaoponował młody.
- Zostaw, potem. To jest ważniejsze.
Przeszli do sypialni Jacka. Wojtek położył się na brzuchu, Jacek bokiem. Po czym zaczął:
- Muszę ci się z czegoś zwierzyć. Mój ojciec to skurwysyn. Niewyżyty sadysta. Lał mnie i moich braci bez litości. Właśnie za kłamstwo obrywaliśmy najbardziej. Nie powiem, oduczył mnie kłamstwa skutecznie… tylko jakim kosztem. Potem, kiedy już się do niego uwolniłem, byłem strasznie naiwny i kilka osób mnie oszukało. W dwóch przypadkach w grę wchodziły uczucia, więc mam straszną „alergię” na kłamstwo. Już tu, w Polsce, po moim powrocie nie potrafiłem wybaczyć kilku znajomym i urwałem kontakt. No więc, trafiłeś z mój czuły punkt. Po prostu tak mnie zagotował ten telefon od wychowawcy, że straciłem nad sobą kontrolę. Kiedy cię tak okładałem, w pewnym momencie, jakbym zobaczył mojego starego, jak mnie okłada i przestraszyłem się, że chociaż chcę być do niego całkiem niepodobny, to jestem. Dlatego tak skończyłem i poprosiłem „doktorka” o pomoc… Bałem się, że jak wrócę to zacznę znowu cię katować, bo… bo.. tak byłem wkurwiony…
- Przepraszam, bardzo… czy ja też tak skończę jak ci Pana znajomi?… - nieśmiało odezwał się Wojtek.
- Nie, nie Wojtek. Będzie dobrze. Obaj spierdoliliśmy koncertowo… więc nie. Naprawimy i będziesz się ze mną męczył dalej… o ile jeszcze chcesz? - odpowiedział Master przyjaźnie przeczesując włosy cwela.
Zapadła cisza. Nie była jakaś niezręczna. Raczej pełna spokoju. Przerwał ją brunet:
- No, ale może bym poznał Twoją wersję. Co?
- Jasne!
Wojtek opowiedział ze szczegółami całą sytuację i skończył:
- Nie chciałem, żeby tak wyszło. Zanim się zorientowałem to byłem w bagnie. W poniedziałek, kiedy Pan przyszedł chciałem właśnie podjąć ostatnią próbę poprawienia ocen z materiałoznawstwa, zdecydowany, że jeśli się nie uda, wszystko Panu opowiem. No i nie zdążyłem.
- Ale wiesz, że gdybyś nawet powiedział, to wpierdol i tak byś dostał? - zapytał Jacek.
- Tak wiem, ale chodziło o naprawienie sytuacji, bo zawiodłem na całej linii, nawet jeśli tego nie chciałem. Nie to, że nie boję się lania, ale gorsze było poczucie winy, że stracę zaufanie Pana, bo Pan to jest najbliższa mi osoba…
- OK. Mamy jasność. Nie przejmuj się zakompleksionym nauczycielem. Dla spokoju pójdziemy w poniedziałek do szkoły i przeprosisz sierotę i może będzie dobrze.
Potem Jacek przytulił podopiecznego a zaraz potem czule go pocałował.
Po pięciu dniach celibatu kutas Jacka sam wstawał przy tych pieszczotach. Kozubski szybko to zauważył, więc wyszedł z propozycją:
- Może ulżę Panu trochę co? W dupę może jeszcze niekoniecznie, ale lodzik bardzo chętnie.
Nie widząc sprzeciwu, zaryzykował. Szybko uwolnił kutasa ze spodni i bokserek. Starał się bardzo. Jacek szybko strzelił. Spermy było bardzo dużo, także blondyn zaczął się krztusić. W końcu jednak udało się połknąć wszystko. Tylko trochę zastało na wargach, bo się „ulało”. Nagadowski przyciągnął cwela do swoich ust i oblizał, czule całując.
- Dzięki. Faktycznie potrzebowałem ulgi. Wiesz pięć dni. Jak na mnie to dużo, a nie chciałem walić konia, bo twoje usta i twoja dupa są duuuużo lepsze. Chodź przytul się do Pana.
Wojtek położył głowę na piersi Jacka i leżeli tak długo. Obaj lekko przysnęli.
- Hmm, nie śpij! - pierwszy odezwał się Jacek
- Nie, tak leżę.
- To co, pokój? Załatwiliśmy nasze sprawy? - zapytał brunet
- Tak. Myślę, że tak. Dziękuję.
- To jak to ma teraz według ciebie wyglądać?
- Tak, jak do tej pory, proszę Pana - odpowiedział blondyn.
- Bez taryfy ulgowej?
- Bez.
- OK. Dasz radę jutro zrobić zaprawę rano, bo mu się tu utuczysz… Będzie lajtowo, obiecuję.
- Dam radę.
- Dobra, Wojtek. Zmykaj do spania. Dobranoc.
Przycisnął głowę cwela do swojej i namiętnie pocałował, a potem poklepał dobrotliwie po policzku i uśmiechnął się. Z obu zeszło ciśnienie. Teraz relaks…


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
strega bianca
Adept



Dołączył: 25 Mar 2014
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy

PostWysłany: Nie 8:24, 11 Mar 2018    Temat postu:

Z minusów. Zobacz w poradnikach jak się zapisuje dialogi. Robisz bajzel. Widzę trochę powtórzeń, brak przecinków i ogonków. Wiesz, że w trzecim akapicie zmieniłeś sposób narracji? W sumie to zdarzyło się to więcej razy. Strasznie mylące.
A podobało mi się, naprawdę. Prosty, nieformalny język, codzienne sprawy zwykłych ludzi opisane w obrazowy sposób. Wcale nie jest łatwo to zrobić. Jesteś niezłym gawędziarzem. Ugodowy ten Wojtek, a Jacek jakiś podejrzany. Podporządkował się dość gładko. Przynajmniej na razie. Ta akcja z laniem dość dziwna w końcu bohater to prawie dorosły chłopak. Grunt, że mu się podobało Wiesz czego mi brakowało? Za mało zaakcentowałeś, podczas ich pierwszego spotkania wzajemną fascynację. Gdybyś to trochę podkręcił, albo dodał coś w ten deseń potem, scena seksu byłaby wiarygodniejsza.
,, Ale ja nie jestem pedałem! - zdecydowanie powiedział Wojtek" - No jasne, że nie. Po prostu jego penis tak się cieszy na widok fajnego faceta, że staje na baczność i salutuje.
I co oni z tym stołem, łóżka nie mają? Fetysz jakiś? W sumie porządny sprzęt, jak się pod nimi nie zawalił.
Strasznie zimna ta ich relacja, zero jakiś emocji. Czysty seks.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark55
Adept



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy

PostWysłany: Nie 23:01, 18 Mar 2018    Temat postu:

Wreszcie jest. Dzisiaj tylko seks. Ciekawe, że chociaż w moje wyobraźni ta opowieść jest żywa i się rozwija, to czasem trudno mi ją opisać.

Semestr w szkole się skończył. Przyszły ferie zimowe. A jakże, zaplanowanie przez Jacka. Pierwszy tydzień to obóz narciarski. Wojtek wrócił z niego dopiero w poniedziałek około południa, Kiedy Nagadowski był już w trasie do Szczecina. Kiedy brunet wrócił do domu, jego podopieczny musiał jechać na wieś, żeby jego rodzina nie czuła się całkiem odstawiona. Przez prawie dwa tygodnie słyszeli się tylko przez telefon. Było dobrze, ale obaj mieli niezłą chcicę. Kiedy wreszcie w niedzielę późnym popołudniem spotkali się w ich krakowskim mieszkaniu praktycznie bez słów przeszli do rzeczy. Kiedy blondyn poszedł do swojej „kanciapy”, żeby się przebrać w swój cwelowski uniform i przygotować dupę na rozkosz, Pan też się przebrał w moro i przygotował salon na sesję. Zakręcił w suficie uchwyty, linki i łańcuchy, wyciągnął opaski na nadgarstki i kostki, i kilka „zabawek” do lania, i jeszcze kilka innych rzeczy. Młody wszedł do salonu. Uśmiech na twarzy mówił wszystko. Jacek też się uśmiechnął z przekąsem. Obaj byli mocno „wyposzczeni” i „napaleni.
- Zapnij paski na kostkach - powiedział Master do cwela.
Kiedy opaski były już na miejscu.
- Chodź, zapnę ci na nadgarstkach.
Potem przypiął Wojtkowi ręce do łańcuchów przymocowanych do sufitu, tak, żeby pięty były nieznacznie oderwane do podłoża. Potem zapiął opaski na kostkach do metalowej rozpórki i unieruchomił nogi przyczepiając je do ciężkich obciążników. Wszystko to wzmogło podniecenie obydwu. Nagadowski podszedł do Kozubskiego, lewą ręką mocno chwycił nieźle już stojącego kutasa cwela, prawą zaś chwycił go za podbródek i uniósł głowę do góry. Kiedy spojrzeli sobie w oczy, powiedział:
- Widzę, że suczka ma chcicę.
Blondyn uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Dobrze, bo Pan też. Koniec celibatu, nie? Ja nawet się zaparłem i przez ten czas nie ulżyłem sobie. Także przygotuj się na ostrą jazdę.
- Ja też sobie nie ulżyłem, proszę Pana - odważył się odezwać cwel.
- Dobra, spróbujemy dzisiaj tak, że nie odwracasz się do tyłu, żeby zobaczyć, co chcę zrobić. OK? Sprawdzimy obaj, na ile mi ufasz. Postaraj, bo inaczej, nie dość, że założę ci kaptur, to jeszcze będzie kara. Rozumiesz?
- Rozumiem, proszę Pana - odezwał się młody.
Wtedy Jacek chwycił Wojtka za kark i zaczął ostro całować, wpychając od razy język do ust. Cwel ochoczo oddawał pocałunek. Po chwili tak samo nagle, jak zaczął, przestał. Zaszedł Kozubskiego od tyłu. Blondyn, mimo wielkiej pokusy zobaczenia co go czeka, nie odwrócił głowy, tylko z niepokojem czekał na, to co się stanie. Wtedy znienacka zaczęły spadać na jego dupsko ostre razy czymś skórzanym. Nie był pewien, co to jest, ale przypuszczał, i słusznie, że to jeden ze strapów. Była to seria kilkunastu uderzeń. To był początek zabawy, więc „ofiara” wytrwale przyjmowała ciosy, nie poruszając się prawie. Tylko oddech lekko przyspieszył. Jacek tak samo nagle przestał bić i szybko podszedł do cwela, ale tym razem z tyłu. Pochylił głowę nad szyją Kozubskiego, jednocześnie po chwili włożył nażelowany palec w odbyt i zaczął szeptać do ucha cwela:
- Zamierzam zaspokoić twoją chcicę cwelu. Twoje dupsko się przyjemnie zaróżowiło, a to dopiero początek.
Kozubski westchnął głęboko na znak, że z wdzięcznością przyjmuje zamiary Pana. Tymczasem brunet, sam podniecony, ostro rozciągał dziurę cwela. Szybko dodał drugi, a potem trzeci palec, mrucząc do ucha poddanego. Kiedy uznał, że wystarczy, wyciągnął palce i zaraz w to samo miejsce zaczął wkładać korek analny. Zaraz potem zaczął znowu okładać pośladki Wojtka. Ten ostatni zaciskał zęby i tylko wydawał jeszcze dość ciche dźwięki. Jacek czując, że mimo braku bokserek, jego członek przestaje się mieścić w dość luźnych spodniach moro, rozpiął rozporek i uwolnił swojego chuja. Podszedł do Kozubskiego i zaczął ocierać się jego główką o odbyt. Blondyn zaczął sapać, a brunet, tak jak poprzednio, szepnął, tym razem do drugiego ucha:
- Nie tak szybko, piesku. Wszystko w swoim czasie. Jednocześnie chwycił jedną dłonią kutasa partnera i zaczął lekko poruszać.
- Uhh, prosssszzz…. Pa.. - zaczął jęczeć
- Cii… ciii, spokojnie, będzie fajnie - powiedział ledwie słyszalnym głosem Master. Jednocześnie przeniósł swoją dłoń z penisa cwela na sutki i zaczął je mocno ugniatać. Potem ręce zmieniły pozycję i zaczęły ugniatać i poklepywać na zmianę pośladki. W najmniej spodziewanym momencie brunet wyciągnął korek z dupy i ostro wjechał kutasem w cwela. Ten ostatni aż krzyknął:
- Aaaaaa.
Nie z bólu, bo był rozciągnięty, ale z rozkoszy. Strasznie chciał chwycić swojego chuja, ale ręce miał unieruchomione, a Pan też się nie kwapił, żeby mu ulżyć. Jacek natomiast w zasadzie zaraz zaczął poruszać udami. Na początku wolno, z czasem przyspieszając. Trzymał mocno cwela za miednicę i dopychał. Zresztą Wojtek sam starał się dociskać dupę, tak żeby kutas Pana wchodził tak najgłębiej. Uwielbiał to uczucie… On sam myślał, że jego kutas eksploduje, ale potrzebował jeszcze kilku ruchów. Ale nic z tego. Nagadowski zaczął wyraźnie przyspieszać i głośno sapać. Aż wreszcie przyszło spełnienie. Poruszał jeszcze trochę. Potem sprawnym ruchem wysunął się i włożył korek w odbyt cwela, tak, żeby sperma nie wyciekała. Obszedł cwela i stanął przed nim. Chwycił za kutasa. Cwel mocno drgnął. Blondyn miał nadzieję na orgazm, ale jego Pan miał inne plany. Odpiął mu ręce z łańcuchów, żeby trochę odpoczęły. Przycisnął go do siebie:
- Powieś sobie ręce na moich ramionach, trochę odpoczną. Inaczej ci zdrętwieją - odezwał się do cwela.
Stali tak jakiś kwadrans, czując nawzajem, ciepło ich ciał, zapach, bicie serc.
- Cwelu, co? Koniec zabawy? Czy idziemy dalej - zapytał Jacek.
- Nie, nie koniec, ja się męczę, proszę Pana - odpowiedział Wojtek, oburzony
- Żartuję, przecież cię tak nie zostawię. Runda druga!
Potem Jacek ponownie zapiął Kozubskiego. Zaczął go całować po szyi, klatce piersiowej, delikatnie go gryząc. Efektem był wyraźnie „malinki”. Potem nagle zniknął z pola widzenia cwela. Ostry ból wysoko na plecach wyrwał go z sielanki. To musiał być bat. Szybkie razy, kilka z jednej, kilka z drugiej strony. Jacek podziwiał cienkie, czerwone pręgi, jakie powstawały barkach blondyna. Ból był ostry, ale pobudził do życia nie tylko całe ciało Kozubskiego, ale przede wszystkim jego kutasa, który był ciągle pełen spermy. Kiedy Nagadowski uznał, że wystarczy, gwałtownie odpiął ręce uległego i przytrzymując go w pasie pomógł mu przyjąć pozycję „na pieska”. Nawilżył swojego chuja i wyciągnąwszy korek z dupy cwela, wjechał ostro w niego. Natychmiast zaczął się w nim poruszać. Jednak wolno. Dość szybko nalazł prostatę i kiedy uderzył, reakcja Wojtka upewniła go, że dobrze wycelował. Teraz systematycznie, chociaż nie za szybko raz za razem uderzał w jeden punkt. Robił to tak wolno, żeby samemu móc dojść równo z Wojtkiem. Widział, że tamtemu, przy tym jego podnieceniu, nie trzeba dużo. Nawet w pewnym momencie, słysząc szybszy oddech poddanego i jego jęczenie, mocno chwycił za jego kutasa, żeby uniemożliwić dojście. Kozubski prawie warknął rozczarowany.
- Jeszcze chwilę, już, już. Ja też chcę ciebie „dogonić” - uspokoił go Pan.
Kiedy poczuł, że i on powoli zbliża się finału, zaczął poruszać swoją ręką po członku cwela. Ten ostatni trysnął kilka razy. W tym czasie i i brunet stęknął głośno i wystrzelił w środku. Opadł ciężko na Wojtka. Po chwili położyli się obaj dywanie w salonie. Po dłuższej chwili brunet sięgnął po butelkę wody, która stała na stole.
- Napij się cwelu. Bo to jeszcze nie koniec.
Blondyn pił łapczywie.
- Chcesz się odlać? - zapytał Nagadowski
- Nie, dzięki, jest OK. Możemy jeszcze chwilę poleżeć?
Jasne. Ile chcesz. Powiedz, jak będziesz gotowy
Poleżeli jeszcze jakieś dziesięć minut. Pan uważnie przyglądał się cwelowi. Ten ostatni podniósł się i nic nie mówiąc, pokiwał głową, że mogą kontynuować. Jacek podniósł postawił go na nogi. Na nowo zapiął opaski przy nadgarstkach do łańcuchów, tylko dłużej, żeby Wojtek mógł się pochylić. Na razie stał na nogach, a Jacek objął go pasie i mocno przycisnął do siebie wyraźnie wąchając spocone ciało cwela.
- Uwielbiam zapach spoconego samca - cicho powiedział do ucha partnerowi - czuć testosteron.
- Uhh - westchnął Wojtek
Master tymczasem poluzował uścisk i ugiął nogi. Zaczął najpierw lizać sutki uległego. Po czym chwycił je w zęby i zaczął je zaciska, patrząc uważnie w górę na reakcję. Wojtek syknął, ale się uśmiechnął. Uznał to znak przyzwolenia. Zaciskając zęby na sutkach zaczął nimi poruszać w lewo i prawo.
- Ahh - krzyknął cwel, ale był to okrzyk rozkoszy.
Jego kutas też zareagował pozytywnie. Potem brunet klęknął przed uległym i zaczął delikatnie lizać czubek chuja. Uśmiechał się widząc ile radochy daje swojemu cwelowi. Czuł, że to będzie ostatni raz tego wieczora i chciał, żeby obydwaj wycisnęli jak najwięcej przyjemności. W pewnym momencie wstał, wziął ze stołu gumowy strap, swój najnowszy nabytek i zaczął okładać Kozubskiego. Robił to wolno. Spodziewał się, że guma może dobrze ciagnąć, więc uważnie obserwował reakcje blondyna, ale też jak reaguje jego skóra. Wojtek tymczasem chciał pokazać, jak bardzo ufa swojemu Panu i konsekwentnie nie ulegał pokusie odwracania głowy, żeby zobaczyć, co robi Master. Nowy strap był z jednej strony gładki i z drugiej był prążkowany w jodełkę. Kiedy jego kutas był już dobrze sztywny, zobaczył, że członek cwela też, postanowił wypróbować stronę prążkowaną. Kiedy pierwsze uderzenie spadło na pośladki Kozubski głośno krzyknął:
- O, kurwa!
Jacek uśmiechnął się do siebie i uderzył po raz drugi, po chwili trzeci… W mieszkaniu rozlegał się co chwila krzyk „Ja pierdolę, łaaaa”, i tym podobne. Na dupie powstawał super jodełkowy wzorek. Kiedy był już dość widoczny, Nagadowski nie chcąc zmasakrować dupy cwela przestał. Podszedł do niego, pochylił go mocno w przód, wyjął korek z dziury i wjechał od razu po jaja. Świadomy, że z jednej strony są już dość zmęczeni, a z drugiej ostro podnieceni, narzucił duże tempo. Właśnie dlatego, że to nie był pierwszy raz trochę trwało, aż ciała obydwóch zaczęły drgać. Pierwszy doszedł Kozubski. Po kilku ruchach także jego Pan. Jeszcze chwilę tak stali, ale Jacek widząc, że uległy nie może już ustać ze zmęczenia, wyszedł z niego, włożył korek do dupska, żeby sperma nie wyciekała, szybko go poodpinał, pozdejmował opaski i obrócił przodem do siebie.
- Młody, obejmij mnie za szyję!
Potem chwycił go pod kolanami i pod ramionami i zaniósł do łazienki.
- Oprzyj się rękami o drugą krawędź wanny i siądź udami na drugiej krawędzi. Chcę wypłukać ci dupę ze spermy - poprosił Jacek.
Wojtek wykonał polecenie. Do węża był przykręcona już końcówka do lewatywy. Brunet odkręcił wodę badał jej temperaturę. Chciał, żeby była letnia. Zbliżył końcówkę do dziury cwela i zapytał:
- Może być? Nie za gorąca?
Blondyn cicho powiedział:
- OK, dobra…
Po chwili z dupy leciał już tylko czysta woda.
- Podnieś się teraz - polecił Master - wejdź do wanny. Oprzyj się o mnie.
Kiedy znalazł się w wannie, Brunet mył go szybko, ale delikatnie. Starał się szczególnie w okolicach obolałych od lania. Szybko też go wysuszył i zaprowadził do salonu. Tam miał już przygotowane duże prześcieradło. Rozłożył je na kanapie, a potem pomógł położyć się cwelowi na brzuchu. Szubko poszedł do kuchni i wyciągnął z zamrażarki dobrze schłodzone okłady. Położył na dupie, udach i górnej części pleców. Przykrył go kocem i pochyliwszy się na nim powiedział mu nad głową:
- Wezmę prysznic i zaraz wracam młody do ciebie.
Rzeczywiście po chwili wrócił. Podniósł głowę uległego i siadł, tak, żeby opierała się ona na jego kolanach.
- Boli? Dać ci przeciwbólowy?
Wojtek nieznacznym ruchem głowy potwierdził, że chce. Podniósł go trochę i dał mu tabletkę i szklanek wody do popicia. Zaległa cisza. Jacek delikatnie przesuwał ręką to po plecach, to pogłowie Kozubskiego. W pewnym momencie blondyn odezwał się:
- Dziękuję, to było super.
- Podobało ci się? Cieszę się.
- No, i były nowe elementy - dodał Wojtek
- Tak, a jakie? - zapytał zdziwiony.
- Na przykład malinki, która Pan zostawił na moje skórze. Dotykalstwo…
- Tak mnie jakoś naszło. Fajnie, że ci się podobało - odpowiedział z uśmiechem Jacek.
Potem spojrzał ma zegarek. Była już prawie dziewiąta.
- Wiesz co jest późno. Musimy coś zjeść po takim wysiłku. Pójdę do kuchni i coś podgrzeję, żeby było szybko.
Po piętnastu minutach wrócił do salonu. Dotknął delikatnie cwela:
- Młody, chodź coś zejść.
Po czym zdjął z niego okłady i pomógł mu się podnieść. Kozubski z trudem wstał, krzywiąc się. Opierając się na ramionach Pana, włożył spodnie dresowe i t-shirt. Kiedy wszedł do kuchni zauważył, że na jego krześle leżą dwie poduszki. Uśmiechnął się widząc troskę Pana Jacka. Delikatnie siadał, aby ból był jak najmniejszy.
- Dajesz radę, młody? - odezwał się Jacek
- Tak, nie jest źle.
- Dzięki za dzisiaj. Cieszę się, że mi ufasz, albo przynajmniej chciałeś mi to pokazać. Nie odwróciłeś się ani razu, o ile dobrze widziałem… i jestem pod coraz większym wrażeniem twojej odporności na ból.
0 To ostatnie było hardkorowe, co to było?
Jacek wyciągnął komórkę z kieszeni, odnalazł zdjęcie i pokazał go cwelowi.
- To twoja dupa po ostatniej serii. To był gumowy strap. Z jednej strony ma wzorek w jodełkę.
- To już rozumiem dlaczego tak piekło. Ale było w sam raz, chyba…
Jedli chwilę w milczeniu.
- Wojtek, jutro sam zobacz czy dasz radę zrobić zaprawę poranną. Jak coś to krzyknij, że nie idziesz. OK? Aha, zostawię ci jutro paczkę do wysłania. W przedpokoju. I wiesz co? Trzeba posprzątać piwnicę. Nawet trochę kosztem sprzątania w domu…
- Dobrze proszę Pana, zajmę się tym - odpowiedział Kozubski
Kiedy skończyli kolację, było pół, do dziesiątej.
- Jesteś wykończony. Do łóżka! Chodź, odprowadzę cię.
Weszli do „celi” blondyna.
- Umyj zęby! - polecił Nagadowski.
Potem odkrył łóżko. Kiedy Wojtek się położył, Master nalał na ręce żelu gojąco-przeciwbólowego i delikatnie rozsmarował na miejscach, które ucierpiały podczas sesji. Zaraz postawił na szafce obok łóżka małą butelkę wody mineralnej i tabletki. Pochylił się nad Wojtkiem, pocałował go w głowę i szepnął:
- Jestem z ciebie dumny. Byłeś niesamowity. Jak cię będzie bolało, to weź proszki. Dobranoc suczko!


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiadania ostre Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin