Forum GAYLAND
Najlepsze opowiadania - Zdjęcia - Filmy - Ogłoszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje Brokeback ...bo każdy ma jakąś tajemnicę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiastki, blogi, etc / Blogi i inne teksty zewnętrzne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:27, 12 Cze 2012    Temat postu: Moje Brokeback ...bo każdy ma jakąś tajemnicę

"Witaj,

Piszę bloga na Blogspocie (Moje Brokeback), jeśli uważasz, że na Gaylandzie może być dla kogoś wart lektury, możesz go tam zacytować, podlinkować.

Pozdrawiam,
M."


Otrzymałem maila tej treści i z ciekawości zapoznałem się z blogiem.
Mateuszu nie dość, że uważam Twojego bloga za wartego lektury, to napiszę, że jest godny polecenia, zwłaszcza dla tych, którzy mają trudności z zaakceptowaniem własnej seksualności.

Pozdrawiam, Piotr

Moje Brokeback

...bo każdy ma jakąś tajemnicę



Początek (wpis z 15.02.2012)

Wczoraj w końcu obejrzałem w telewizji film "Tajemnica Brokeback Mountain". Nigdy wcześniej go nie oglądałem i choć wiedziałem, że kiedyś go obejrzę, to nie wiedziałem, że wywrze na mnie takie wrażenie i tak boleśnie przypomni mi o moich problemach, z którymi dotychczas nie próbowałem się nawet zmierzyć. Nie wiem, dokąd doprowadzi mnie blog, ale czuję, że muszę się z tym zmierzyć.

Jestem gejem.

Nie, właściwie, to nie czuję się gejem. Raczej mężczyzną, który zamiast do kobiet cholernym przekleństwem odczuwa pociąg do mężczyzn. Wcale się o to nie prosiłem, nie wybierałem tego, nikt mnie nawet nie zapytał o zgodę.

Staram się utrzymywać to w tajemnicy przed rodziną, znajomymi, w pracy. A nawet przed samym sobą, choć co najmniej w tym ostatnim przypadku z marnym efektem.

Skończyłem studia, mam mieszkanie, dobrą pracę, osiągam sukcesy. Mam hobby. Obracam się w wąskim (ale jednak) gronie przyjaciół, znajomych i rodziny. Jestem raczej towarzyski i rozmowny, łatwo zawieram nowe znajomości, choć czasem na początku zdarza mi się być nieśmiałym. Niektórzy chyba mnie nawet lubią (nie mnie to oceniać). Zawsze mogło mi się gorzej ułożyć, więc nie zwykłem narzekać.

Ale też nie mogę lub nie chcę szczerze odpowiedzieć na pytanie, czy jestem szczęśliwy, zadowolony, spełniony. Kurczę, nigdy nie zadawałem sobie takich trudnych pytań. Na pewno coś mi doskwiera.

Jako nastolatek nigdy nie ośmieliłem się szukać kontaktu z płcią żeńską, ani tym bardziej męską. Zawsze byłem raczej ułożony, spokojny, pilnie się uczyłem i nie sprawiałem większych kłopotów Rodzicom. Wychowano mnie po katolicku. Zamiast szukać, sprawdzać siebie i swoją tożsamość seksualną, sam dobrowolnie rzuciłem się w bardziej pożyteczne rzeczy. Najpierw były studia, później praca, w międzyczasie różne pasje. Tak było łatwiej, lepiej, na razie, a później się zobaczy.

Teraz w kalendarzu życia stuka mi 30-tka. Dalej jestem singlem i coraz bardziej czuję się samotny pośród tak wielu ludzi. Nigdy przecież nie ślubowałem celibatu. A mimo to do dziś zachowałem czystość, tak wyszło. Ale nie o samą bliskość cielesną mi chodzi. Pracą zawodową i różnymi pasjami próbuję zakrzyczeć w myślach potrzebę bycia z drugim człowiekiem, kochania i bycia kochanym. Ukryć tę głęboką tęsknotę za moją drugą połówką. Wmówić sobie, że mogę być sam. Do końca życia.

Nie, nie mogę Sad Nie potrafię, nie chcę... ;(

Myślę, że każdy człowiek jest stworzony do miłości. Ja potrzebuję dzielić się miłością z inną osobą i podświadomie czekam na taką miłość. Tak, wiem: jest miłość do rodziców, rodzeństwa, rodziny. Jest miłość do bliźniego. I przede wszystkim miłość do Boga. Na wszystko jest miejsce. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze taka miłość, która z dwojga ludzi czyni spójną całość. Czuję, że nie spełniam się, nie wyczerpuję się w samotności, że nie takie było moje powołanie.

Jeszcze niedawno nie sądziłem, abym ja mógł być w związku emocjonalnym z innym mężczyzną. To byłoby coś zupełnie nie do pomyślenia, absurd, nie do zaakceptowania nie tyle przez moje otoczenie, co przeze mnie samego. Wyobrażałem sobie, że kiedyś jakoś zakocham się w kobiecie, kiedyś ożenię się, założymy rodzinę, będziemy mieć dzieci. Nie wiem jak. Jakoś samo miało to przyjść. Nie myślałem o tym.

Teoria zbyt długo pozostawała teorią. Być może zbyt dużo czasu dawałem sobie na przemyślenia, jakby to było. Co by było, gdyby. Gdyby homoseksualizm okazał się silniejszy, a ja słabszy. Jak bardzo bym skrzywdził moją kobietę, a nie daj Boże po latach już żonę i dzieci. Najpierw wracającymi podejrzeniami i domysłami, obawami, stresem. Potem niezamierzonym coming outem (nie wierzę, aby udało mi się utrzymać to w tajemnicy do śmierci). Czy jestem zdolny do dania kobiecie całego siebie. Czy może być ze mną szczęśliwa. Czy nie będzie samotna i nieszczęśliwa w naszym związku. Czy nie grozi nam to obojgu. Czy da się tak grać inną rolę przez całe życie. Czy ja to psychicznie wytrzymam.

A może powinienem najpierw tylko sprawdzić, spróbować życia z kobietą. A może próbować z mężczyzną.

Tego jeszcze nie wiem. Jestem przerażony koniecznością wyboru. Nie da się wiecznie odsuwać problemów, udawać przed samym sobą, że nie istnieją. Na to pytanie odpowiedzi szukam. Jedno wiem na pewno: chyba cierpię na przerost empatii i przynajmniej dotąd wolałem samotnie cierpieć, niż kogoś skrzywdzić. Kurczę, dalej przecież nie chcę nikogo krzywdzić, ale czy takim założeniem nie krzywdzę siebie? To przecież nie musi tak wyglądać, ludzie są ze sobą, później się rozchodzą i znowu znajdują są z kimś innym. Żyją chwilą. A ja? Jak mam żyć?

Boże, dałeś mi jakże ciekawe życie, a wszystko przede mną. Dziękuję.

Tylko cholernie to wszystko takie skomplikowane.

Czuję, że straciłem wiele lat i okazji na zadawanie takich pytań i szukanie odpowiedzi. Ale przecież całe życie przede mną.

Autor: Mateusz PL

Link do bloga: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pisarek666 dnia Wto 17:51, 12 Cze 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pisarek666
Moderator



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:42, 12 Cze 2012    Temat postu:

Grzech młodości (wpis z 07.06.2012)

Czas wypierania i żałowania, dlaczego jestem gejem, mam za sobą.

Ale wciąż został mi inny ból, który próbuję w sobie zwalczyć, bo nie warto się na nim dłużej zatrzymywać: że tak dobrowolnie przez tyle zbyt długich lat zapierałem się samego siebie, tłumiłem w sobie prawdziwe uczucia, odrzucałem możliwość pokochania mężczyzny... Przestałem to wypierać, ale cholernie boli, jakim prawem w ogóle mogłem, jak do tego doprowadziłem, jak mogłem być tak nieczuły i pozbawiony wszelkich uczuć. Nie poznaję siebie z tamtych lat.

Boję się, że kiedyś gdy umrę, Pan Bóg powie — obdarowałem Cię pięknym darem, byłeś gejem, w jaki sposób skorzystałeś z Mojego daru? A ja co mu odpowiem? — Boże, dzięki za Twój dar, ale taki to ja miałem gdzieś, nie obchodził mnie, nie chciałem go, gardziłem nim, wolałbym co innego? Boję się, że na koniec mych dni będę się musiał rozliczyć przed Nim z grzechu zaniechania, który już popełniłem. Że mnie nie było dla Mężczyzn lub Mężczyzny mojego życia, że mnie nie było dla Ludzi. Nie było mnie w Ich życiach, nie było Ich w moim własnym. Że nie kochałem, choć samotność nie jest moim powołaniem. Że podczas gdy wszystkich Ludzi obdarzałem szacunkiem, jednego człowieka szczerze nienawidziłem — siebie.

Jako pierwsze skojarzenie do tytułu posta być może ktoś pomyślałby, że za grzech mojej młodości jako osoba wierząca mógłbym uważać np. przebieranie partnerów seksualnych. Być może trudno to pojąć, ale tak tego nie odbieram i takiego doświadczenia niestety nie mam. Takim grzechem było zaś to, że w ogóle nie otworzyłem się na miłość w jakiejkolwiek formie. Mogę sobie ufać na tyle, że wiem, że uczyniłbym to roztropnie, ale i tak każde potencjalne uczucie odrzucałem i zabijałem.

Tych wszystkich zaniechań wstecz nie naprawię. Tego wszystkiego żałuję i za to przepraszam.

Wbrew pozorom, zaniechanie takie uniemożliwiało mi również budowanie głębszych, szczerszych i prawdziwszych relacji ze znajomymi i członkami rodziny. Unikałem kontaktów osobistych, tych wszystkich naturalnych i spontanicznych sytuacji między ludźmi, bo wydawało mi się, że nie będąc narażonym na widok mężczyzn, mniej grzeszę (tak jakby postrzeganie atrakcyjności miałoby być grzechem — tak kiedyś się zadręczałem). Wolałem trzymać Ludzi na bakier przez fejsbuki, enki i gie plusy, bo z dala od męskich oczu pozornie nie musiałem czuć się homoseksualistą (choć cały czas przecież byłem i jestem).

Wydawało mi się, że się zmienię. Wyrzucałem sobie, że mógłbym przejść „terapię” i „leczenie”. Nic takiego nie próbowałem, bo to oznaczałoby przyznanie się, że faktycznie jestem homoseksualistą, a tego przecież unikałem, sam zadręczając się każdym elementem prawdziwej orientacji seksualnej. Choć cały czas byłem taki sam, cały czas wiedziałem i otrzymywałem gdzieś przypadkiem nieprzypadkowo kolejne potwierdzenia, że tak właśnie miało być, że jestem gejem.

Nie spodziewałem się, że Ktoś, od Kogo podświadomie lecz niesłusznie oczekiwałem tylko homofobii, nienawiści i potępienia (jeszcze raz przepraszam!) — będzie w stanie szybciej i łatwiej niż ja sam zrozumieć fakt, że homoseksualizmu leczyć ani zmienić się nie da. Dziś jest dla mnie to oczywiste, ale latami czułem się winny i wstydziłem się samego siebie. Bo całe moje otoczenie negatywnie wypowiadało się o homoseksualistach, w najróżniejszych epitetach i dorabianych teoriach. Głuchy i ślepy w końcu nie jestem, a takie rzeczy wychwytywałem w sposób naturalny. Nawet w szkołach nie usłyszałem niczego poza tolerancją zboczenia, jak więc miałem siebie wtedy zaakceptować. Przeto ilekroć dzisiejsi Nauczyciele w szkołach dostrzegają taki problem i rozmawiają o tym z młodzieżą — w imieniu młodych gejów i lesbijek, którzy pod Waszą opieką staną się dorośli: dziękuję!!

Definitywnie żegnam tamten okres mojego życia. Nie będę się już zadręczał długimi latami agonii. Nie chcę. Było, minęło.

Moi blogowi Przyjaciele (dziękuję Wam za wsparcie!!) podpowiadają mi w różnych momentach, że może tak właśnie miało być, że dopiero teraz dorosłem do takiego życia, że dzięki temu jestem otwarty na miłość, że jeszcze nie skrzywdzony w ogóle w nią wierzę...

Faktycznie, wierzę w prawdziwą miłość, która może trwać nie tylko chwilę. Tylko że z dziesiątek oderwanych chwil przyjemności nie ulepię wieczności. Ależ oczywiście, że tak można, tak łatwiej, nawet przyjemniej, ot poprzestać na niezobowiązującym seksie. Bardzo korci, jestem przecież człowiekiem. Doskonale rozumiem potrzebę fizycznej bliskości odpowiednio mężczyzny i kobiety, mężczyzny i mężczyzny, kobiety i kobiety. Nie chcę jednak poprzestać tylko na potrzebach fizycznych. Brakuje mi całego mężczyzny, a nie tylko części jego ciała.

Jutro obiecany coming out wobec drugiej Koleżanki, która czuje się nieswojo, że z Pierwszą nagle mamy jakąś tajemnicę, z której była przez tydzień wyłączona. Trzymajcie kciuki!

I co dalej? Docelowo kilka zaplanowanych osób, a potem?

Autor: Mateusz PL

Link do bloga: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GAYLAND Strona Główna -> Opowiastki, blogi, etc / Blogi i inne teksty zewnętrzne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin